Pastor Charles Taze Russell Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor
Charles Taze Russell
 

   • Strona Tytułowa

   • Przedmowa Wydawców

   • Przedmowa Autora

   • Przekłady Biblii

   • Spis Treści

   • Przedmowa 

   1. Dzień Pomsty

   2. Brzemię Babilonu

   3. Konieczność Pomsty

   4. Babilon wezwany na Sąd

   5. Zamieszanie - Narodowe

   6. Zamieszanie - Kościelne

   7. Zgromadzenie Narodów

   8. Wołania Żeńców

   9. Nieuchronność Konfliktu

  10. Środki zaradcze

  11. Walka Armagieddonu

  12. Wielkie Proroctwo Jezusa

  13. Ustanowienie Królestwa

  14. Podnóżek JAHWE

   Skorowidz Cytatów

  • Objaśnienia


   • Wersja Książkowa

 

   • Stron: 667

   • Format: 210 x 150 mm

   • Oprawa: Twarda płócienna

   • cena: 15 zł.

   • Można zakupić:

               I - sklep


Pozostałe pozycje cyklu:

   • Tom 1 - więcej >>

   • Tom 2 - więcej >>

   • Tom 3 - więcej >>

   • Tom 4 - więcej >>

   • Tom 5 - więcej >>

   • Tom 6 - więcej >>


  powrót do ... Dzieła >>

dzieła pastora Russella


WYKŁAD Iii

Konieczność i sprawiedliwość Dnia Pomsty

Na to pokolenie, obraz i pozaobraz – Wielki ucisk jako uzasadniony skutek poprzedzających go przyczyn – Obowiązki “chrześcijaństwa” i jego stosunek do nich – Obowiązki władz świeckich, przywódców religijnych i innych klas społeczeństw cywilizowanych państw – Związek narodów pogańskich z chrześcijaństwem i jego uciskiem – Sąd Boży – “Mnie pomsta, a ja oddam, mówi Pan”.

     “Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie” – Mat. 23:34-36 (bt); Łuk. 11:50,51.

     TYM, którzy nie są przyzwyczajeni od ważenia zasad z punktu widzenia precyzji filozofii moralnej, może wydać się dziwne, że kolejne pokolenie ludzkości miałoby ponosić karanie za skumulowane zbrodnie wielu poprzednich pokoleń. Jeśli jednak wyraźnie widać, że taki jest sąd Boży, w którym nie może być pomyłki, powinniśmy oczekiwać, że dojrzałe rozważanie wykaże sprawiedliwość tej decyzji. W powyżej zacytowanych słowach nasz Pan oświadczył, że taki los miał spotkać pokolenie cielesnego Izraela, do którego zwracał się przy końcu obrazowego Wieku Żydowskiego. Na nich miała spaść odpowiedzialność za całą krew sprawiedliwych ludzi wylaną na ziemię, począwszy od krwi sprawiedliwego Abla, aż po krew Zachariasza, który został zabity między świątynią a ołtarzem (Mat. 23:35).

     Było to przerażające proroctwo, które jednak spotkało się z brakiem uwagi i wiary. Ale wypełniło się co do joty <str. 48> około trzydzieści siedem lat później, gdy wewnętrzne konflikty i hordy najeźdźców dokonały straszliwej odpłaty. O czasie tym czytamy, że zawiść podzieliła mieszkańców Judei na rozmaite frakcje i że wzajemna nieufność sięgnęła szczytu. Przyjaciele stali się sobie obcy, rodziny zostały rozbite, a każdy żywił podejrzenia wobec brata. Kradzież, oszustwo i morderstwo były tak powszechne, że życie żadnego człowieka nie było bezpieczne. Nawet świątynia nie była bezpiecznym miejscem. Najwyższy kapłan został zabity w trakcie wykonywania publicznych obrzędów. Następnie naród, doprowadzony do rozpaczy masakrą swych braci w Cezarei i widząc najwyraźniej, że rzeź nadciąga na wszystkich innych, zjednoczył się w powstaniu. I tak Judea otwarcie zbuntowała się przeciwko Rzymowi i rzuciła wyzwanie całemu cywilizowanemu światu.

     Wespazjan i Tytus zostali posłani, by ich ukarać, a upadek był straszliwy. Jedno po drugim zmiatane były ich miasta, aż w końcu Tytus stanął pod Jerozolimą. Na wiosnę roku 70 n.e., gdy w mieście panował tłok z powodu tłumów, które przybyły na obchody święta Paschy, podprowadził legiony pod mury miasta, a jego uwięzieni mieszkańcy już wkrótce zaczęli padać ofiarą głodu, miecza najeźdźcy i wewnętrznych konfliktów. Jeśli komuś udało wydostać się z miasta, został natychmiast ukrzyżowany przez Rzymian, a głód był tak straszliwy, że rodzice zabijali i zjadali swe własne dzieci. Liczba poległych w tym oblężeniu oceniana jest przez Józefa Flawiusza na przeszło milion, zaś miasto zostało obrócone w popiół.

     W taki sposób wypełniło się zacytowane powyżej proroctwo w stosunku do buntowniczego cielesnego Izraela przy końcu Wieku, w którym cieszył się on szczególną łaską, jako naród wybrany przez Boga. Obecnie przy końcu obecnego Wieku Ewangelii, zgodnie z ogólniejszym znaczeniem tego proroctwa, odpowiednik tamtego ucisku ma spaść na nominalny <str. 49> duchowy Izrael, którym w najogólniejszym znaczeniu jest chrześcijaństwo. Będzie to “czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być”, czas uciśnienia pod pewnymi względami nawet bardziej dotkliwy niż ten, który spadł na Judeę i Jerozolimę. Trudno jest nam sobie wyobrazić ucisk cięższy niż ten, który został powyżej opisany. Może on jedynie być powszechniejszy i mieć szerszy zasięg. Może być też bardziej wyniszczający, jak by na to wskazywał stan współ­czesnej techniki wojennej. Nie ograniczy się on do jednego narodu i jednego regionu, ale obejmie swym zasięgiem cały świat, a szczególnie kraje cywilizowanego świata – chrześcijaństwa, Babilonu.

     Możemy zatem uważać, że dopuszczenie gniewu na cielesny Izrael było obrazem większej popędliwości i większego gniewu, które miały być wylane na chrześcijaństwo przy końcu tego Wieku. Ci, którzy nierozważnie skłonni byliby uważać owo postępowanie Wszechmogącego względem obecnego pokolenia za niesprawiedliwe, po prostu nie pojęli doskonałego prawa odpłaty, które, choć czasem działa powoli, niezawodnie wykonuje swe nieuchronne wyroki. Sprawiedliwość, owszem nawet konieczność, oraz filozofia tego działania są wyraźnie widoczne dla myślących i szlachetnych ludzi, którzy zamiast wykazywać skłonność do oskarżania Boga o niesprawiedliwość, podporządkowują swe serca pouczeniom Jego Słowa.

Wielki ucisk jest uzasadnionym rezultatem poprzedzających go przyczyn

     Żyjemy obecnie w okresie stanowiącym kulminację wieków doświadczeń, które w pewnym sensie mogą być i są wykorzystane ku pożytkowi ludzkości. Dotyczy to szczególnie tej części ludzkości, która bezpośrednio i pośrednio została zaszczycona światłem Bożej Prawdy – chrześcijaństwa, Babilonu, na który w konsekwencji spada ogromna odpowiedzialność za szafowanie tymi korzyściami. Bóg przypisuje ludziom odpowiedzialność nie tylko za to, co wiedzą, ale i za to, co mogliby wiedzieć, gdyby podporządkowali się pouczeniom – lekcjom, <str. 50> które wynikają z własnego lub cudzego doświadczenia. Jeśli człowiek nie baczy na lekcje płynące z doświadczenia, czy też świadomie lekceważy lub gardzi tą nauką, musi ponieść konsekwencje.

     Przed tak zwanym chrześcijaństwem leży otwarta księga historii jak i natchnione przez Boga objawienie. A jakie one zawierają lekcje? Lekcje doświadczenia, mądrości, wiedzy, łaski i ostrzeżenia. Korzystając z doświadczeń poprzednich generacji w zakresie wielu dziedzin przemysłu, polityki, ekonomii itp., świat uczynił chwalebny postęp w rzeczach materialnych. Wiele wygód i udogodnień naszej obecnej cywilizacji ma często swój początek w zastosowaniu się do wniosków wyciągniętych z obserwacji doświadczeń poprzednich generacji. Sztuka drukarska umożliwia korzystanie z tych lekcji każdemu człowiekowi. W tym zakresie obecne pokolenie odnosi korzyści pod każdym względem – dodaje bowiem skumulowaną mądrość i doświadczenie przeszłości do swych własnych doświadczeń i własnej mądrości. Tymczasem jednak wspaniałe nauki moralne, które ludzie także powinni studiować i sobie przyswajać, są powszechnie lekceważone, nawet jeśli dobitnie poddaje się je pod uwagę opinii publicznej. Historia pełna jest takich nauk, jeśli ten, kto ją czyta, potrafi myśleć i ma skłonność do czynienia sprawiedliwości, zaś ludzie obecnej epoki mają znacznie więcej możliwości korzystania z tych nauk niż poprzednie generacje. Ludzie myślący zwracają czasami na to uwagę. Na przykład, profesor Fisher w przedmowie do swego opracowania zagadnienia powstania, rozwoju i upadku imperiów, słusznie zauważa “To, że w ciągu historii ludzkości zawsze panuje prawo, jest przekonaniem potwierdzonym przez obserwację faktów. Wydarzenia nie pojawiają się w oderwaniu od przeszłości, która do nich doprowadziła. Można uważać je za zupełnie naturalny rezultat czasów, które je poprzedziły. Wydarzenia uprzednie je zapowiadały”. <str. 51>

     Rzeczywiście prawdą jest, że zasada przyczyny i skutku nigdzie nie przejawia się tak dobitnie, jak na kartach historii. Zgodnie z tą zasadą, która zgadza się z prawem Bożym, ziarno siane w przeszłości musi z konieczności zakiełkować, wzrosnąć i przynieść owoce, a żniwo przychodzi wcześniej lub później, jest jednak nieuchronne. W II Tomie wykazaliśmy, że nadszedł już czas żniwa Wieku Ewangelii, które rozpoczęło się w 1874 roku, bowiem od tego czasu miała się rozpocząć obecność Pana żniwa. Wykazaliśmy też, że postęp prac żniwiarskich, które trwają począwszy od tamtej daty, przybliżył nas prawie do samego końca okresu żniwa, który miał się zaznaczyć dziełem palenia kąkolu oraz zbieraniem i deptaniem dojrzałych gron “winnicy ziemi”, dojrzałych owoców fałszywego wina – “Babilonu” (Obj. 14:18-20).

Obowiązki “chrześcijaństwa” i jego stosunek do nich

     Babilon, czyli chrześcijaństwo, miał długi okres próby sprawowania władzy. Miał też możliwość uczenia się sprawiedliwości i wprowadzania jej w czyn, a także wielokrotnie był ostrzegany o nadchodzącym sądzie. Przez cały Wiek Ewangelii w obrębie tego systemu znajdowali się święci Boży – poświęceni, samoofiarujący się, podobni do Chrystusa, mężczyźni i kobiety – “sól ziemi”. Babilon słyszał z ich ust poselstwo zbawienia, w ich życiu widział ucieleśnione zasady Prawdy i sprawiedliwości, dowiadywał się o słusznych powodach, dla których musi nadejść sąd. Zlekceważył on jednak żywe listy Boże. Co więcej, tak zwane chrześcijańskie narody ogarnięte rządzą zysku, sprawiły, że imię Chrystusa zostało zganione wśród pogan, idących śladem misjonarzy w przeklętym obrocie rumem i innymi “cywilizowanymi” wytworami zła. W obrębie Babilonu i z jego upoważnienia cierpiał gwałt prawdziwy zarodek niebiańskiego Królestwa, składający się wyłącznie z tych świętych, <str. 52> których imiona zapisane są w niebie. System ten ich nienawidził i prześladował aż do śmierci, tak że tysiące świętych na przestrzeni wieków z mocy jego dekretów przypieczętowało swe świadectwo krwią. Tak jak ich Mistrz byli znienawidzeni bez przyczyny. Dla swej sprawiedliwości zostali odrzuceni jak omieciny świata, a ich światło było coraz mocniej przygaszane, aby mogła panować uprzywilejowana ciemność i uczynki nieprawości. Jakże mroczny jest ten rozdział dziejów chrześcijaństwa! System-matka jest “pijana krwią świętych i krwią męczenników Jezusa”, a tak ona jak i jej córki w swej ślepocie gotowe są nadal prześladować i ścinać (Obj. 20:4) – tyle że w bardziej wyrafinowany sposób – wszystkich, którzy zachowują lojalność względem Boga i Prawdy oraz podejmują ryzyko, uprzejmego acz dobitnego, wskazywania na naganę Słowa Bożego dla tych systemów.

     Świeckie władze chrześcijaństwa były częstokroć ostrzegane, gdy kolejne cesarstwa i królestwa upadały przygniecione ciężarem własnego zepsucia. Nawet i dzisiaj, gdyby władze chciały słuchać, usłyszałyby głos ostatniego ostrzeżenia natchnionego proroka Bożego: “Terazże tedy zrozumiejcie, królowie, nauczcie się sędziowie ziemi! Służcie Panu w bojaźni, a rozradujcie się ze drżeniem. Pocałujcie syna, by się snać nie rozgniewał, i zginęlibyście w drodze, gdyby się najmniej zapaliła popędliwość jego. (…) Przeczże się poganie buntują, a narody przemyślają próżne rzeczy? Schodzą się królowie ziemscy [w sprzeciwie], a książęta radzą społem przeciwko Panu, i przeciw pomazańcowi jego, mówiąc: Potargajmy związki ich, a odrzućmy od siebie powrozy ich.” Ale ich opór na nic się nie zda, gdyż “ten, który mieszka w niebie, śmieje się; Pan szydzi z nich. Tedy [skoro uporczywie lekceważą oni głos Jego ostrzeżeń] będzie mówił do nich w popędliwości swojej, a w gniewie swoim przestraszy ich” – Psalm 2:10-12,1-5. <str. 53>

     I znów, jak wiadomo z prostych i powszechnie znanych obecnie zasad Jego świętego prawa: “Bóg stoi w zgromadzeniu Bożem, [tych, którzy mają władzę] a w pośród bogów [władców] sądzi i mówi: Dokądże będziecie niesprawiedliwie sądzić, a osoby niezbożników przyjmować? (...) Czyńcie sprawiedliwość ubogiemu i sierotce; utrapionego i niedostatecznego usprawiedliwiajcie. Wyrwijcie chudzinę i nędznego, a z ręki niepobożnej wyrwijcie go” – Psalm 82:1-4. Prasa codzienna dostarcza ustawicznych dowodów na to, jak intensywnie w obecnych ostatecznych czasach zwracana jest uwaga rządzących na stosowność tej rady. Równie liczne są głosy ostrzeżeń myślących ludzi, którzy dostrzegają niebezpieczeństwo powszechnego zlekceważenia tej dorady. Nawet ludzie tego świata, którzy przewidują przyszłość jedynie na podstawie zasad celowości, dostrzegają konieczność podążania śladami rad podawanych przez proroków.

     Należał do nich ostatni Cesarz Niemiec, Wilhelm, jak na to wskazuje wypowiedź berlińskiego korespondenta dla “Osser­vatore Romano” (1880):

     “Gdy cesarz Wilhelm otrzymał wiadomość o ostatnim, strasznym zamachu na życie cara, spoważniał i po kilku minutach milczenia powiedział z nutą melancholii, lecz nie bez energii: ‘Jeśli nie zmienimy kierunku naszej polityki, jeśli nie pomyślimy poważniej o zdrowej nauce dla naszej młodzieży, jeśli nie oddamy pierwszeństwa religii, jeśli będziemy jedynie udawać, że rządzimy dla korzyści z dnia na dzień, to nasze trony zostaną obalone, a społeczeństwo padnie ofiarą przerażających wydarzeń. Nie mamy czasu do stracenia i będzie wielkim nieszczęściem, jeśli rządy nie dojdą do porozumienia w sprawie zbawiennego dzieła represji.”

     W szeroko rozpowszechnionej w Niemczech książce zatytułowanej Reforma czyli Rewolucja jej autor pan von Masow, który nie jest ani socjalistą, ani radykałem, ale konserwatystą i prezydentem Centralnego Komitetu dla Osiedli Robotniczych, zarzuca swym rodakom <str. 54> “politykę strusia”, czyli naśladowanie tego ptaka w przysłowiowym zwyczaju chowania głowy w piasek w przekonaniu, że jeśli on nic nie widzi, to i sam jest niewidoczny. Von Massow pisze:

     “Możemy ignorować fakty, ale nie potrafimy ich zmienić. Nie ulega wątpliwości, że znajdujemy się w przededniu rewolucji. Każdy, kto ma otwarte oczy i uszy musi to przyznać. Zaprzeczyć może temu jedynie społeczeństwo pogrążone w egoizmie, samozadowoleniu i pogoni za przyjemnościami. Jedynie takie społeczeństwo będzie kontynuowało swój taniec na wulkanie; nie zechce zauważyć owego Mene-Thekel i w dalszym ciągu będzie wierzyło w potęgę bagnetów.

     Znaczna większość ludzi wykształconych nie ma pojęcia o ogromnej fali nienawiści, jaka wzbiera wśród niższych klas społecznych. Partia socjaldemokratyczna jest traktowana podobnie jak inne partie polityczne. Partia ta jednak nie dba na prawa polityki, nie przejmuje się reformami administracyjnymi czy nowymi ustawami. Podstawą jej istnienia jest pragnienie niższych klas, by móc cieszyć się życiem, by zakosztować przyjemności, o których człowiek, który nigdy nie posiadał banknotu stumarkowego, ma całkowicie spaczone pojęcie. (…) Porządek zostanie oczywiście wkrótce przywrócony [po obaleniu ustroju socjalistycznego], ale w jakim stanie znajdzie się taki kraj – kaleki, wdowy i sieroty w niezliczonej ilości, prywatne banki obrabowane, linie kolejowe i telegraficzne, mosty, domy, fabryki, pomniki – wszystko zburzone tak, że ani związki zawodowe, ani państwa, ani miasta, ani gminy nie będą w stanie znaleźć milionów, które trzeba będzie wydać, aby naprawić choćby ułamek tych zniszczeń. Trudno wprost uwierzyć, że nic nie czyni się, aby zapobiec temu niebezpieczeństwu. To nie miłosierdzie jest tutaj pożądane, ale gorące serca, gotowe okazać nieco szacunku niższym klasom. Miłość, bezgraniczna miłość przezwycięży znaczną część nienawiści, jaka już teraz kipi. Wielu może jest już straconych do tego stopnia, że nie ma sposobu, aby ich odzyskać. Są jednak oprócz nich miliony ludzi, którzy ciągle jeszcze mogą być przekonani do porządku i prawa, jeśli tylko otrzymają dowód na to, że będą mieli możliwość zapewnienia sobie godziwych i ludzkich warunków egzystencji, aby nie musieli znajdować się, tak jak teraz, w sytuacji gorszej niż zwierzęta, którym przynajmniej zapewnia się stajnię i daje jeść.”

     Dalej autor otwiera oczy mieszkańców Berlina na niebezpieczeństwo, jakie zagraża ich życiu. “Berlińczykom” <str. 55> – powiada on – “wydaje się, że są bezpieczni pod ochroną sześćdziesięciotysięcznej gwardii. Złudna nadzieja! Jesienią, gdy kończy się okres służby, żołnierze opuszczają swe oddziały i zanim przyjdą inni z nowego poboru garnizon liczy ledwie 7 tysięcy. W powstaniu wznieconym przez jakiegoś niezadowolonego byłego oficera może prędko wziąć udział 100 albo nawet 160 tysięcy robotników. Wszyscy ci ludzi służyli w wojsku, są równie dobrze wyszkoleni jak ich przeciwnicy oraz rozumieją potrzebę dyscypliny. Linie telegraficzne i telefoniczne zostaną odcięte, linie kolejowe uszkodzone, aby zapobiec nadsyłaniu posiłków, a oficerowie spieszący na swe posterunki zostaną zatrzymani. Rewolucjoniści mogliby wysadzić w powietrze koszary i zastrzelić cesarza, ministrów, generałów, urzędników – każdego, kto nosi mundur – zanim przyszedłby im z pomocą choćby najmniejszy oddział kawalerii czy bateria artyleryjska.”

     Tylko czy rządzący dają posłuch tym głosom ostrzeżenia i solennego pouczenia obecnej godziny? Nie, tak jak przepowiedział o nich prorok “Lecz oni nic nie wiedzą, ani rozumieją; w ciemnościach ustawicznie chodzą [aż do czasu]; zaczem się zachwiały wszystkie grunty ziemi [podstawy społeczeństwa – obowiązujących dotąd zasad prawa i porządku].” Zachwieją się straszliwie, zachwieją się tak, aby mogły zostać usunięte (Hebr. 12:27; Psalm 82:5; Izaj. 2:19).

     Zmarły cesarz Niemiec zupełnie nie zważał na obawy wyrażane przez jego dziadka, które zostały powyżej zacytowane. Lata temu, wręczając księciu Bismarckowi wspaniały miecz umieszczony w złotej pochwie, cesarz powiedział:

     “W obecności tych oddziałów przybywam, by ofiarować Waszej Książęcej Wysokości mój dar. Nie umiałem znaleźć podarku lepszego od miecza, najszlachetniejszego rodzaju broni niemieckiej, symbolu tego narzędzia, które Wasza Wysokość, służąc mojemu dziadkowi, pomagał kuć, ostrzyć a także dzierżyć – symbolu czasu wielkiej budowy, której zaprawą były krew i żelazo, a one nigdy nie zawodzą – symbolu, który w rękach królów i książąt zapewni w razie potrzeby jedność wewnątrz ojczyzny, a stosowany nawet na zewnątrz kraju pomagał w zachowaniu wewnętrznego związku. <str. 56>

Londyński Spectator, komentując tę wypowiedź, pisze:

     “Jest to doprawdy zarówno bardzo zatrważające, jak i zdumiewające stwierdzenie. W Niemczech pojawiły się dwie jego interpretacje. Według jednej jest ono skierowane przeciwko ewentualnej próbie odłączenia się od Cesarstwa któregoś z państw niemieckich, druga zaś mówi, że wypowiedź cesarza zapowiada gotowość monarchy i jego sprzymierzeńców do zbrojnego wystąpienia przeciwko socjalistom i anarchistom, jeśli zajdzie taka potrzeba. W każdym przypadku oświadczenie to było niekonieczne i niedyskretne. Nikt nie wątpi, że Cesarstwo Niemieckie, które tak naprawdę zostało założone mieczem w Langensalzas oraz w rezultacie wojny z Francją, jest zdecydowane zbrojnie wystąpić przeciwko odłączającemu się państwu. Jednakże straszenie jakiejkolwiek partii, nawet socjalistów, stanem wyjątkowym, podczas gdy ona usiłuje wygrać w wyborach, oznacza w istocie zawieszenie konstytucji i ogłoszenie stanu oblężenia. Nie sądzimy, by cesarz nosił się rzeczywiście z takimi zamiarami, nie ulega jednak wątpliwości, że zastanawia się on nad zaistniałą sytuacją. Czuje on opór socjalistów i stwierdza na koniec: ‘Dobra, dobra, ciągle jeszcze dysponuję mieczem, a to jest środek, który nigdy nie zawodzi’. Niejeden król przed nim doszedł już do takiego wniosku, ale tylko nieliczni sami zrozumieli, że rozsądne jest głośne rozmyślanie na ten temat. Jest to groźba, tłumaczmy sobie to jak chcemy, ale żaden rozumny monarcha nie grozi, dopóki nie nadejdzie właściwa pora na uderzenie. Tym bardziej nie posługuje się groźbą użycia siły militarnej wobec wewnętrznego wybuchu niezadowolenia. ‘Miecz – niezawodny środek’ przeciwko chorobom wewnętrznym! To tak jakby skalpel chirurga miał być niezawodnym środkiem przeciwko gorączce. Książę Schwarzenbergs – konserwatysta nad konserwatystami, dysponując niepokonaną armią spróbował użyć tego środka w znacznie bardziej sprzyjających okolicznościach. Jego wniosek wynikający z długiego doświadczenia stał się jednym z najmądrzejszych i najlepszych przysłów politycznych, nad którym niemiecki cesarz powinien się dobrze zastanowić – ‘Za pomocą bagnetów można wszystko osiągnąć – nie da się tylko na nich siedzieć’.

     Czy rzymski cesarz mógł powiedzieć coś, co byłoby jeszcze mocniejsze od stwierdzenia, że ‘miecz jest niezawodnym środkiem’? W zdaniu tego typu kryje się sens tyranii. Jeśli więc cesarz powiedział to z namysłem, to nie jest on przywódcą, któremu zależy na Niemczech, ale typem absolutnego władcy, <str. 57> którego, jak dowodzi cała współczesna historia, należy się strzec. Może się oczywiście okazać, że cesarz wypowiedział się pochopnie, pod wpływem emocji, na wpół poetycko, na wpół przesadnie, poniesiony swym temperamentem, który już nie raz przejawiał. Jeśli jednak jego mowa miałaby zostać potraktowana jako orędzie do własnego narodu, to możemy jedynie stwierdzić: ‘Szkoda, że przeminęło takie źródło nadziei’.”

     Oświadczenie obecnego cara Rosji, że będzie bronił autokracji tak samo żarliwie jak jego ojciec, jest kolejną oznaką braku uwagi dla solennych ostrzeżeń jego szczęśliwej godziny i Słowa Bożego. I zauważcie, jak zostało to przyjęte przez jego poddanych, pomimo podjęcia przez władzę energicznych działań w celu ograniczenia swobody wypowiedzi. Rosyjska Partia Praw Człowieka opublikowała i rozpowszechniła w całym imperium odezwę.

     Miała ona formę listu do cara i zasługiwała na uwagę ze względu na jasność i siłę języka. Potępiwszy cara za jego wypowiedzi na temat swej absolutnej władzy, odezwa głosi:

     “Najbardziej postępowe ziemstwas żądały jedynie ugody między carem a narodem, wolności słowa oraz dominacji prawa nad samowolą władzy wykonawczej. Byłeś oszukiwany i zastraszony przez przedstawicieli sądów i biurokratów. Społeczeństwo doskonale zrozumie, że to biurokracja, która zazdrośnie strzeże swej wszechwładzy, przemawiała przez ciebie. Biurokracja rozpoczyna się od rady ministrów, a kończy na lokalnym komisarzu najniższego szczebla. Nienawidzi wszelkiego postępu, ani społecznego, ani indywidualnego, oraz aktywnie uniemożliwia jakiekolwiek swobodne kontakty monarchy z przedstawicielami ludu, chyba że przychodzą w galowych ubraniach z zamiarem składania gratulacji oraz ofiarowania ikon i innych darów.

     Twoje przemówienie dowodzi, że jakakolwiek próba przedstawienia przed tronem, nawet w najbardziej lojalny sposób, krzyczących potrzeb kraju, spotka się jedynie z surowym i stanowczym odrzuceniem. Społeczeństwo oczekiwało od ciebie zachęty i pomocy, a usłyszało jedynie o resztkach twej wszechwładzy, co sprawia wrażenie całkowitego odsunięcia się cara od <str. 58> ludu. Sam zniszczyłeś swą popularność i odizolowałeś tę część społeczeństwa, która walczy o postęp pokojowymi metodami. Niektórzy triumfują usłyszawszy twoje przemówienie, ale już wkrótce przekonasz się o ich niedołęstwie.

     W innej części społeczeństwa twoje przemówienie wywołało uczucie krzywdy i przygnębienia, które jednak wkrótce zostaną pokonane przez najlepsze siły społeczne, zanim przejdą one do pokojowej, ale nieustępliwej i rozważnej walki, koniecznej dla osiągnięcia wolności. Jeszcze inna część ludzi zostanie twymi słowami pobudzona do walki przeciwko znienawidzonemu porządkowi rzeczy przy użyciu wszelkich dostępnych metod. To ty wywołałeś tę wojnę. Niebawem się ona rozpocznie.”

     Tak więc wszystkie narody “chrześcijaństwa” niebacznie potykają się w od dawna ulubionych przez siebie ciemnościach. Nawet ten światły kraj [USA] chełpliwych swobód, który pod wieloma względami cieszy się większą łaską niż wszystkie inne narody, nie stanowi tutaj wyjątku. Do niego także były kierowane liczne ostrzeżenia. Zważcie na prawie prorocze słowa męczeńskiego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna, skierowane do przyjaciela z Illinois. Tak pisał on na krótko przed tym, jak go zamordowano:

     “O tak, możemy sobie wszyscy gratulować, że ta okrutna wojna zbliża się już do końca. Kosztowała nas ona wiele pieniędzy i krwi. Najlepszej krwi kwiatu amerykańskiej młodzieży, która została dobrowolnie ofiarowana na ołtarzu naszego kraju za życie narodu. Była to godzina próby dla naszej republiki. Dostrzegam jednak w najbliższej przyszłości nadciągające przesilenie, które odbiera mi odwagę i sprawia, że drżę o bezpieczeństwo mojego kraju. W następstwie wojny na tronie zasiadły korporacje. Przed nami jest era korupcji w wysokich sferach, a władcy finansowi tego kraju będą usiłowali przedłużyć swoje panowanie przez zaszczepianie wśród ludzi uprzedzeń, dokąd wszystkie bogactwa nie zostaną zgromadzone w rękach nielicznych, a republika nie zostanie zniszczona. Żywię w takim momencie znacznie większą obawę o bezpieczeństwo kraju niż kiedykolwiek indziej, nawet w czasie wojny.”

     Innym razem, w roku 1896, reprezentant Missouri, Hatch, przemawiając przed kongresem na temat spraw finansowych i społecznych powiedział: (przemówienie to ukazało się w prasie publicznej) <str. 59>

     “Zauważcie, co mówię! Jeśli nieugięte prawo przyczyny i skutku nie zostało wymazane z księgi ustaw Wszechmogącego, to możemy spodziewać się – chyba że zawczasu powiemy sobie stop – że staniemy się świadkami horroru Rewolucji Francuskiej przeniesionej na scenę amerykańską wraz ze wszelkimi współczesnymi udogodnieniami, i to w przeciągu najbliższej dekady. Nie jestem też w tym poglądzie osamotniony. Ten pan, Astor, który jakiś czas temu udał się do Anglii, kupił ziemię na wyspie i stał się poddanym brytyjskim, przekonał się o tym, co nas czeka, tak samo wyraźnie jak ja. Dlatego też nie przegapił szczęśliwej chwili i wymknął się póki jeszcze nie było takiego zapotrzebowania na luksusowe kabiny okrętowe, jak to niebawem będzie miało miejsce. Zdawał on sobie doskonale sprawę z tego, że jeśli sprawy dalej pójdą tak, jak dotąd, to niebawem na każdym odpływającym parowcu zapanuje taki tłok wśród uciekających za granicę przedstawicieli tej klasy, że mógłby on zostać zepchnięty z trapu.”

     Pan H. R. Herbert, sekretarz Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, przemawiając w Cleveland w stanie Ohio 30 kwietnia 1896 roku, użył tego rodzaju języka w bardzo umiarkowanym przemówieniu do przedsiębiorców:

     "Wkraczamy w nową erę rozległej przedsiębiorczości, która zagraża pochłonięciem zwykłych dróg rozwoju ludzkości i zablokowaniem wszystkich innych. Optymiści powiedzą wam, że ma to na celu poprawę warunków życia ludzkiego, że wielkie przedsiębiorstwa zapewnią spadek cen produktów i transportu. Wszędzie pojawiają się gigantyczne sklepy, w których możemy kupić wszystko, co chcemy, i to tanio. Zakłady przemysłowe z udziałem milionowego kapitału prędko zajmują miejsce mniejszych przedsiębiorstw o tym samym charakterze.

     Zdaje się, że rozum ludzki nie jest w stanie wymyślić żadnego planu, który nie ograniczając naturalnej wolności obywatelskiej zapobiegłby powstawaniu tych monopoli, gromadzeniu ogromnych bogactw przez nielicznych, ograniczaniu możliwości innych i powstawaniu niezadowolenia. Dlatego konflikty między pracą a kapitałem będą miały w przyszłości znacznie większe znaczenie niż dotychczas.

     Niektórzy myślący ludzie przewidują, że antagonizm kapitału i pracy doprowadzi do konfliktu, którego skutki okażą się zgubne dla naszego rządu republikańskiego, a jego rezultatem będzie najpierw anarchia i przelew krwi, a <str. 60> następnie monarchia pod wodzą wybitnych przywódców, którzy będą w stanie przy użyciu siły militarnej zaprowadzić porządek w tym zamieszaniu.

     Czasami wskazuje się na socjalizm, jako na logiczny wynik obecnej sytuacji. Mówi się, że pierwsze eksperymenty w tym kierunku mają być przeprowadzone w miastach, gdzie pracodawcy, dysponujący nieograniczonymi środkami, oraz pracownicy z niewielkimi możliwościami awansu, z wyjątkiem wyborów, będą walczyć z sobą, klasa przeciwko klasie, aby przejąć kontrolę nad zarządem miejskim. Jest to jedno z niebezpieczeństw przyszłości. (…) Niegdyś uważało się, że farmerzy amerykańscy będą zawsze stanowić nieporuszony bastion, ale zmiana nastrojów objęła także wielu naszych rolników.”

     Kościelne władze chrześcijaństwa również otrzymały swoje przykazanie za przykazaniem, przepis za przepisem. Były one ostrzegane przez opatrznościowe postępowanie Boga w stosunku do swego ludu w przeszłości oraz przez niektórych reformatorów. Jednak tylko niewielu, bardzo niewielu z ich przedstawicieli, jest w stanie przeczytać napis na ścianie, a i ci nie mają siły, by przeciwstawić się, czy choćby powstrzymać powszechne dążenie. Pastor T. De Witt Talmage zdaje się to dostrzegać i rozumieć do pewnego stopnia, jako że w swym aktualnym wykładzie powiedział:

     “Jeśli kościół Jezusa Chrystusa nie obudzi się i nie udowodni, że będąc przyjacielem Boga jest także przyjacielem ludu i nie okaże współczucia masom ludzi, którzy wraz ze swoimi rodzinami walczą o chleb, to w swej obecnej formie organizacyjnej stanie się jedynie obumarłą instytucją, a Chrystus znów uda się na brzeg, aby powołać czystych, uczciwych rybaków, którzy by objęli funkcje apostolskie i stali się sprawiedliwi – względem ludzi i Boga. Nadszedł czas, w którym wszystkie klasy ludzi będą miały równe prawa w wielkiej walce o środki egzystencji.”

     Ale i ten człowiek, dysponując talentem i wpływem jak rzadko kto, nie wydaje się być skorym do podążania za swymi przekonaniami, jakby wypadało uczynić wpływowemu chrześcijaninowi w godzinie niebezpieczeństwa.

     Ostrzeżenia padają ciągle, przekonania, obowiązki i przywileje zajmują wiele umysłów, ale niestety, wszystko na <str. 61> darmo, nikt tego nie słucha. Kler miał wielką władzę, którą nadal do pewnego stopnia się cieszy. Jednak władzy tej w imię Chrystusa i Jego Ewangelii, tak dawniej jak i obecnie, używa do samolubnych celów, a także jej nadużywa. “Chwałę jedni od drugich przyjmując”, “pierwsze stołki w bóżnicach”, “aby je nazywali ludzie: Mistrzu”, doktorze, pastorze itp., udaje się “każdy za łakomstwem swoim ze strony swej [czyli swej grupy wyznaniowej] (Jan 5:44; Mat. 23:6-12; Izaj. 56:11), a “strach człowieczy stawia sobie sidło” – te wszystkie zjawiska uniemożliwiają trwanie w wierności nawet i niektórym spośród wiernych sług Bożych, podczas gdy najwidoczniej wielu z owych podpasterzy nigdy tak naprawdę nie interesowało się Pańskim stadem, z wyjątkiem dbania o złote runo.

     Z zadowoleniem przyznajemy, że wśród kleru rozmaitych wyznań nominalnego kościoła, zawierających przez cały Wiek Ewangelii zarówno pszenicę jak i kąkol (Mat. 13:30), było i jest wielu ludzi wykształconych, kulturalnych, szlachetnych i pobożnych. Zmuszeni jesteśmy jednak stwierdzić, że wielu z tych, którzy należą do klasy “kąkolu”, nie tylko siedzi w ławkach, ale i znalazło się za kazalnicami. Istotnie pokusa sławy i próżnej chwały, a w wielu przypadkach także łatwości i dostatku życia, oferowana młodym, utalentowanym ludziom ubiegającym się o kazalnicę, była traktowana tak, jakby się im te rzeczy automatycznie należały, i to w wielkiej obfitości. Wśród wszystkich zawodów kapłaństwo chrześcijańskie oferuje najszybszą i najłatwiejszą drogę do sławy, wygody oraz przeważnie do doczesnego powodzenia, jeśli nie bogactwa. Zawód prawnika wymaga aktywności intelektualnej przez całe życie, przedsiębiorczości, a na dodatek przysparza wiele trosk. To samo moglibyśmy powiedzieć o zawodzie lekarza. Jeśli w tych zawodach ktoś osiąga bogactwo i znaczenie, to nie tylko dlatego, że ma błyskotliwy umysł i sprawny język, lecz dzięki temu, że uczciwie zasłużył na wyróżnienie dokładną i systematyczną pilnością umysłu oraz pracowitym wysiłkiem. W przeciwieństwie do tego w zawodach klerykalnych dystyngowana i ogładzona postawa, umiarkowane zdolności <str. 62> wypowiadania się na publicznych zgromadzeniach dwa razy w tygodniu na jakiś biblijny temat, połączone z umiarkowanym wykształceniem i dobrym, moralnym charakterem, zapewniają młodemu człowiekowi zawód, poważanie i szacunek społeczności, dostatnią pensję oraz ciche, spokojne i łatwe życie.

      Jeśli ktoś taki posiada wybitny talent, zwolennicy oratorstwa wkrótce to dostrzegą i niebawem zostanie on powołany do pełnienia bardziej lukratywnych urzędów. Zanim zdąży się zorientować, już będzie sławny wśród ludzi, którzy rzadko zadadzą sobie pytanie, czy rozwój jego nabożności – wiary, pokory i pobożności – idzie w parze z postępem intelektualnym i oratorskim. Jeśliby to było prawdą, to byłby on już mniej atrakcyjny, szczególnie dla bogatszych zgromadzeń, jako że prawdopodobnie częściej składają się one w większości z “kąkolu” niż bardzo biedne zgromadzenia. Gdyby nabożność takiego człowieka rzeczywiście przetrwała presję sytuacji, to będzie on, często kosztem swej reputacji, zmuszony do postępowania niezgodnego z nastawieniem i uprzedzeniami swych słuchaczy, a na skutek tego wkrótce okaże się on niepopularny i niepożądany. Takie okoliczności sprawiały, że za kazalnicami znalazło się stosunkowo wielu ludzi, których Pismo Święte określa mianem “najemnych pasterzy” (Izaj. 56:11; Ezech. 34:2-16; Jan 10:11-14).

     Odpowiedzialność tych, którzy podjęli się służby dla Ewangelii w imieniu Chrystusa, jest bardzo wielka. Zajmują oni wyróżnione miejsca przed ludem – jako przedstawiciele Chrystusa, jako szczególni wyraziciele Jego ducha oraz propagatorzy Jego Prawdy. Zaś jako klasa korzystają ze szczególnych przywilejów dzięki temu, że poznają Prawdę i mają możliwość darmowego zwiastowania jej innym. Zostali uwolnieni od brzemienia ciężkiej pracy i troski o zdobycie środków utrzymania, która tak przytłacza innych ludzi. Zaś dzięki zaspokojeniu ich potrzeb życiowych mają do dyspozycji czas, spokojne chwile, szczególne wykształcenie i rozliczne formy pomocy przeznaczane na ten cel przez stowarzyszenie. <str. 63>

     Ułatwienia te stanowią z jednej strony wspaniałą zachętę do rozwijania pobożnej gorliwości i pełnej poświęcenia ofiarności dla Prawdy i sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony są wielką pokusą, aby pogrążyć się w leniwym wygodnictwie albo ubiegać się o sławę, bogactwo i władzę. Niestety, przeważająca większość kleru, zamiast wykorzystać te okoliczności, najwidoczniej uległa pokusom wynikającym ze swej pozycji, aby w rezultacie stać się dzisiaj “ślepymi wodzami ślepych”, którzy razem ze swymi stadami wpadają w dół sceptycyzmu. Ukryli oni Prawdę (gdyż jest niepopularna), rozwinęli błąd (ponieważ cieszy się popularnością) oraz przedstawiali nauki, które są przykazaniami ludzkimi (gdyż im się za to płaci). Na skutek tego, używając bardzo wielu słów, przemawiają do ludzi: “Wierzcie w to, co mówimy w oparciu o nasz autorytet”. Tymczasem powinni nakłaniać ich do “doświadczania wszystkiego”, czy jest zgodne z natchnionym przez Boga słowem apostołów i proroków oraz do “trzymania się” tylko tego, “co jest dobre”. Przez długie wieki kler rzymskiego kościoła ukrywał Słowo Boże w szacie martwych języków i nie pozwalał tłumaczyć go na języki popularne, aby ludzie nie badali Pisma Świętego i przez to nie wykazali bezzasadności ich roszczeń. Z biegiem czasu z głębi tego zepsucia powstało kilku pobożnych reformatorów, którzy uratowali Biblię od zapomnienia i ponieśli ją między ludzi. Rezultatem tego był wielki ruch protestancki – ruch ludzi protestujących przeciwko fałszywym naukom i złej praktyce kościoła rzymskiego.

     Jednak i protestantyzm wkrótce uległ zepsuciu. Jego kler począł formułować wyznania wiary i nauczać ludzi, że są one streszczeniami doktryn Biblii i przedstawiają najwyższą wartość. Chrzczono i katechizowano wiernych w dzieciństwie, zanim ci nauczyli się myśleć. Potem, kiedy dorastali już do wieku dorosłego, kołysano ich do snu i dawano do zrozumienia, że jedyną bezpieczną drogą <str. 64> w kwestiach religijnych jest kierowanie wszystkich pytań do duchowieństwa, a następnie podporządkowanie się ich pouczeniom, gdyż jedynie oni dysponują wykształceniem i innymi przymiotami, koniecznymi do zrozumienia Boskiej Prawdy, oraz że należy ich traktować jako autorytet we wszystkich takich sprawach, a dzięki temu nie ma potrzeby dalszego zwracania się do Słowa Bożego. Jeśli zaś ktoś pozwalał sobie kwestionować ów przywłaszczony autorytet i mieć odmienne poglądy, takiego uznawano za heretyka i schizmatyka. Najbardziej wykształceni i wybitni spośród nich napisali opasłe tomy na temat, który oni sami nazywają systematyczną teologią. Celem tych książek, podobnie jak Talmudu wśród Żydów, jest unieważnienie Słowa Bożego oraz nauczanie doktryn, które są przykazaniami ludzkimi (Mat. 15:6; Izaj.29:13). Inni zaś spośród wykształ­conych i wybitnych przyjęli zaszczytne i popłatne stanowiska profesorskie w seminariach teologicznych, ustanowionych rzekomo po to, by kształcić młodych ludzi do służby chrześcijańskiej, podczas gdy ich rzeczywistym celem jest wpajanie poglądów rozmaitych szkół tak zwanej “systematycznej teologii”, ograniczanie swobody myślenia oraz uczciwego i pełnego czci badania Pisma Świętego, które cechuje się prostotą wiary w naukach i nie zważa na ludzkie tradycje. W ten sposób, pokolenie za pokoleniem, “kler” wytyczał bity gościniec tradycyjnych błędów. Jedynie wyjątkowo znajdował się ktoś na tyle trzeźwy i lojalny względem Prawdy, by demaskować błąd i nawoływać do reformy. Znacznie łatwiej było płynąć z ogólnym prądem, szczególnie gdy na czele stali wybitni ludzie.

     W taki sposób kler jako klasa nadużywał władzy i przywilejów zwierzchnictwa. Jednak w jego szeregach zawsze byli (i nadal są) ludzie szczerzy i oddani, którzy sądzili, że pełnią służbę Bożą, podtrzymując fałszywe systemy, do których zostali wprowadzeni i którego błędami zostali w znaczniej mierze oślepieni.

     Uwagi te mogą z pewnością wydać się uwłaczające dla <str. 65> większości kleru, szczególnie dla pysznych i samolubnych. Nie obawiamy się jednak tego, żeby ich szczere przedstawienie miało urazić kogoś cichego, kto uznając Prawdę zostanie pobłogosławiony pokornym wyznaniem tej całkowitej determinacji w kroczeniu w światłości Bożej, jaka bije z Jego Słowa, bez zważania na ludzkie tradycje. Z radością stwierdzamy, że w okresie żniwa spotkaliśmy już kilku przedstawicieli duchowieństwa, którzy dostrzegając świtanie Prawdy czasu żniwa porzucili błąd i podążyli śladami Prawdy. Jednak większość klasy kleru nie należy niestety do kategorii cichych i jeszcze raz zmuszeni jesteśmy zdać sobie sprawę z siły słów Mistrza: “Jakoż trudno ci, którzy mają bogactwa, wnijdą do królestwa Bożego!”. Niezależnie, czy bogactwami tymi są reputacja, sława, wykształcenie, pieniądze, czy nawet zwykła wygoda.

     Zwykli ludzie nie powinni być jednak tym zaskoczeni, wiedząc że kler chrześcijański, jako klasa, jest ślepy na prawdy słuszne w czasie żniwa, zupełnie podobnie jak uznawani nauczyciele i przywódcy przy końcu obrazowego Wieku Żydowskiego byli ślepi i przeciwstawiali się prawdom właściwym dla tamtego żniwa. Ich ślepota jest zaiste odpłatą za sprzeniewierzenie talentów i sposobności, a zatem trudno byłoby się z ich strony spodziewać światła i Prawdy. Przy końcu Wieku Żydowskiego religijni przywódcy w znamienny sposób podsuwali ludziom pytanie: “Izali kto uwierzył weń z książąt albo z Faryzeuszów?” – Jan 7:48. Zaś akceptując tę sugestię i ślepo podporządkowując się wskazówkom przywódców niektórzy utracili przywilej i nie weszli pod błogosławieństwo nowej dyspensacjis. Tak też będzie z podobną klasą w obecnych końcowych dniach Wieku Ewangelii. Ci, którzy ślepo będą dawali się prowadzić przez kler, wpadną w dół sceptycyzmu. Jedynie tacy, którzy wiernie chodzą z Bogiem, którzy mają udział w Jego duchu i pokornie polegają na wszystkich świadectwach Jego kosztownego Słowa, będą w stanie <str. 66> zauważyć i odrzucić “słomę” błędu, który tak długo mieszał się z Prawdą, i bez obawy będą trwali mocno w wierze Ewangelii i w lojalności serca względem Boga, podczas gdy wszyscy inni popłyną z powszechnym prądem w kierunku niewiary w jej najróżniejszych postaciach – ewolucjonizmu, wyższego krytycyzmu, teozofiis, Christian Sciences, spirytyzmu oraz innych teorii, które zaprzeczają potrzebie i zasłudze wspaniałej ofiary Kalwarii. Jednak ci, co zwycięsko ostoją się w “dzień zły”, (Efezj.6:13) doświadczą jakości metalu swego chrześcijańskiego charakteru, gdyż prąd w przeciwnym kierunku będzie tak silny, że jedynie prawdziwe chrześcijańskie poświęcenie Bogu, gorliwość, odwaga i hart ducha zapewnią wytrwanie aż do końca. Owe nadciągające fale niewiary uniosą z pewnością wszystkich innych. Jest bowiem napisane: “Padnie po boku twym tysiąc, a dziesięć tysięcy po prawej stronie twojej; ale się do ciebie nie przybliży. (…) Ponieważeś ty Pana, który jest nadzieją moją, i Najwyższego, za przybytek swój położył. (…) Ten, który mieszka w ochronie [poświęcenia, łączności i społeczności] Najwyższego, i w cieniu Wszechmocnego przebywać będzie. (…) Pierzem swem okryje cię, a pod skrzydłami jego bezpiecznym będziesz; prawda jego tarczą i puklerzem” – Psalm 91.

     Poszczególni chrześcijanie nie mogą się uchylać od osobistej odpowiedzialności, zrzucając ją na swych pastorów, nauczycieli czy sobory i wyznania wiary. Sądzeni będziemy na podstawie Słowa Pańskiego (Jan 12:48-50; Obj. 20:12), a nie według opinii czy odosobnionego przypadku naszego bliźniego. Przeto wszyscy winni naśladować szlachetnych Berian, którzy “na każdy dzień rozsądzali Pisma”, aby przekonać się, czy to, czego ich nauczano, było prawdą (Dzieje Ap. 17:11). Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest doświadczanie wszystkiego, w co się wierzy, i trzymanie się tego, co dobre. “Do zakonu raczej i do świadectwa; a jeśli nie będą mówić według tego słowa, to dlatego, że nie ma w nich żadnej zorzy” (Dzieje Ap. 17:11; 1 Tes. 5:21; Izaj. 8:20 kj). <str. 67>

     Zasada ta jest słuszna zarówno w odniesieniu do rzeczy doczesnych jak i duchowych. Statki-państwa dryfują na skały zniszczenia. Ci, którzy widzą w oddali pieniącą się kipiel, nie są w stanie zmienić ogólnego kierunku rozwoju wydarzeń. Mogą jednak, przynajmniej do pewnego stopnia, skorzystać z obecnych sposobności tak, aby mądrze pokierować swym własnym postępowaniem w obliczu nieuchronnej katastrofy. Mogą przygotować szalupy i koła ratunkowe, tak aby po rozbiciu statku-państwa przez rozkołysane morze anarchii mogli utrzymać swe głowy ponad falami i dostrzec odpocznienie zbliżające się po zakończeniu sztormu. Innymi słowy, mądrą polityką na te czasy, żeby nie mówić już o zasadach, jest postępowanie sprawiedliwe, wspaniałomyślne i uprzejme w stosunku do każdego człowieka, niezależnie od tego z jakiego stanu się wywodzi i w jakiej sytuacji życiowej się znajduje. Wielki ucisk wyłoni się bowiem z gwałtownego gniewu rozsierdzonych narodów – z niezadowolenia i porywczości oświeconych mas ludzkich przeciwko arystokratycznym klasom rządzącym, którym się lepiej powodzi. Przedmiot niezadowolenia jest obecnie szeroko dyskutowany. I właśnie teraz, zanim rozszaleje się burza gniewu, jest jeszcze czas, aby każdy indywidualnie pokazał swoje zasady i to nie tylko słowami, ale także swym postępowaniem w odniesieniu do bliźnich w różnych sytuacjach. Obecnie jest czas, aby studiować i stosować zasady złotej reguły, aby uczyć się miłować bliźniego jak samego siebie i postępować zgodnie z tą nauką. Gdyby ludzie byli na tyle mądrzy, by się zastanowić, jaki musi być wynik obecnego biegu wypadków – a dotyczy to najbliższej przyszłości – postępowaliby tak choćby ze względu na rozsądek polityczny, jeśli już nie dla zasady.

     Można się spodziewać, i są do tego rozsądne podstawy, że nawet pośród najbardziej rozszalałego ucisku będzie się dokonywać rozróżnienia z korzyścią dla tych, którzy dowiedli, że są sprawiedliwi, wspaniałomyślni i uprzejmi. Zaś bezgraniczny gniew podniesie się przeciwko tym, którzy uciskali i tym, co stawali w ich obronie. Tak było w czasie najokropniejszych scen Rewolucji Francuskiej i jeszcze raz się to powtórzy, gdyż wskazuje na to rada Słowa Bożego, które mówi: “Szukajcie Pana wszyscy <str. 68> pokorni na ziemi, którzy sąd jego czynicie; szukajcie sprawiedliwości, szukajcie pokory, snać się ukryjecie w dzień zapalczywości Pańskiej;” “Odwróć się od złego, a czyń dobrze; szukaj pokoju, a ścigaj go. Oczy Pańskie otworzone są na sprawiedliwych, a uszy jego na wołanie ich; Ale oblicze Pańskie przeciwko tym, którzy broją złości, aby wykorzenił z ziemi pamiątkę ich” (Sof. 2:3; Psalm 34:15-17). Te słowa mądrości i ostrzeżenia skierowane są do całego świata, jako że “świętym”, “maluczkiemu stadku”, “zwycięzcom” jest obiecane, że zostaną uznani za godnych, by ujść tego wszystkiego, co ma przyjść na świat (Łuk. 21:36).

Zależność między narodami pogańskimi a chrześcijaństwem i wielkim uciskiem

     Choć zapalczywość gniewu Pańskiego spadnie szczególnie na narody chrześcijańskie, dlatego, że zgrzeszyły przeciwko obfitości światła i przywilejów, to Pismo Święte wyraźnie mówi, że narody pogańskie nie są bez odpowiedzialności i nie pozostaną bez karania. Przez wiele pokoleń i na przestrzeni wielu wieków nieprawość była dla nich źródłem przyjemności. Ich ojcowie w minionych wiekach zapomnieli o Bogu, ponieważ nie chcieli ciągle mieć na pamięci Jego sprawiedliwego autorytetu. Umiłowali ciemność bardziej niż światłość i chętnie ulegali głupocie własnych wymysłów. Ich potomkowie uporczywie kontynuowali ten kierunek degradacji aż do dnia dzisiejszego.

     Apostoł Paweł (Rzym. 1:18-32) mówi nam bardzo wyraźnie, jaki jest zamysł Pański odnośnie odpowiedzialności tych narodów. Pisze on: “Bo gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelkiej niepobożności i niesprawiedliwości tych ludzi, którzy zatrzymują prawdę Bożą w niesprawiedliwości. Przeto iż co może być wiedziano o Bogu, jest w nich jawno, gdyż im Bóg objawił. Bo rzeczy jego niewidzialne <str. 69> od stworzenia świata, przez rzeczy uczynione widzialne bywają, to jest ona wieczna jego moc i bóstwo, na to, aby [posiadając światło natury – tj. świadectwo natury odnośnie istnienia, mocy i dobroci Boga oraz świadectwo sumienia, wykazujące różnicę między złem a dobrem] oni byli bez wymówki [że obrali zły kierunek życia]. Przeto iż poznawszy Boga [przynajmniej do pewnego stopnia], nie chwalili jako Boga, ani mu dziękowali, owszem znikczemnieli w myślach swoich i zaćmiło się bezrozumne serce ich [jako naturalny wynik takiego postępowania]. Mieniąc się być mądrymi, zgłupieli; i odmienili chwałę nieskazitelnego Boga w podobieństwo obrazu skazitelnego człowieka i ptaków, i czworonogich zwierząt, i płazów. A przetoż podał je Bóg pożądliwościom serc ich ku nieczystości, aby lżyli ciała swoje między sobą, Jako te, którzy odmienili prawdę Bożą w kłamstwo i chwalili stworzenie, i służyli mu raczej niż Stworzycielowi, który jest błogosławiony na wieki. Amen.

     Dlatego podał je Bóg w namiętności sromotne [tj. Bóg nie starał się ani nie zabiegał o to, by ich nawrócić, lecz pozwolił im samodzielnie kroczyć obraną drogą zła, aby poznali gorzkie owoce takiego doświadczenia], (…) A jako się im nie upodobało mieć w znajomości Boga, tak też Bóg je podał w umysł opaczny, aby czynili, co nie przystoi. Napełnieni będąc wszelakiej nieprawości, wszeteczeństwa, przewrotności, łakomstwa, złości, pełni zazdrości, morderstwa, sporu, zdrady, złych obyczajów; zausznicy, obmówcy, Boga nienawidzący, potwarcy, pyszni, chlubni, wynalazcy złych rzeczy, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, przymierza nie trzymający, bez przyrodzonej miłości, nieprzejednani i niemiłosierni; którzy poznawszy prawo Boże, iż ci, co takowe rzeczy czynią, godni są śmierci, nie tylko sami je czynią, ale też przestawają z tymi, co je czynią.” <str. 70>

     Tak więc, jak wyżej wykazano, narody pogańskie dawno temu stłamsiły to, co w pierwszych wiekach istnienia świata było znane jako prawda o Bogu i Jego sprawiedliwości oraz umiłowały ciemność bardziej niż światłość, ponieważ ich uczynki były złe, a ze swej nieprawości i bezpodstawnych wymysłów wywiedli fałszywe religie, które usprawiedliwiały ich złe postępowanie. Także kolejne pokolenia potwierdzały i usprawiedliwiały nieprawość ojców przez przyjęcie ich doktryn i idąc w ich ślady. W ten sposób ich wina i potępienie nawarstwiały się na takiej samej zasadzie, na jakiej obecne narody chrześcijańskie przejmują zobowiązania poprzednich pokoleń, a przecież narody pogańskie nie były całkiem nieświadome tego, że wielka światłość przyszła na świat dzięki Jezusowi Chrystusowi. Nawet przed przyjściem Chrystusa cudowny Bóg Izraela był znany między narodami pogańskimi z tego, w jaki sposób obchodził się ze swym ludem. Zaś w ciągu całego Wieku Ewangelii święci Boży głosili dobrą nowinę między narodami.

      Tu i tam nieliczne jednostki dały posłuch Prawdzie, jednak narody ogólnie zlekceważyły ją i nadal kroczyły w ciemnościach. Przeto “rozgniewanie Pańskie jest na wszystkie narody” (Izaj. 34:2). Narody pogańskie, nie cieszące się obecnie Ewangelią i korzyściami, jakie z niej wynikają, zostały uznane za niegodne dalszej dzierżawy władzy. Podobnie tak zwane narody chrześcijańskie, obdarzone światłem Ewangelii i korzyściami z niego płynącymi, których okazali się niegodni, zostały osądzone zgodnie z zasadami Prawdy i sprawiedliwości i uznane za niegodne dalszego sprawowania władzy.

     I tak zamknięte są usta wszystkich i cały świat stoi przed Bogiem jako winny. Spośród wszystkich narodów “nie masz rozumnego i nie masz, kto by szukał Boga. Wszyscy się odchylili, wespół się stali nieużytecznymi, nie masz kto by czynił dobre, nie masz aż do jednego.” <str. 71>

     Jawną staje się sprawiedliwość Boga w karaniu wszystkich narodów. Narody pogańskie owszem otrzymają zapłatę za swe postępowanie. Nie wolno jednak zapomnieć o większej odpowiedzialności chrześcijaństwa. Jeśli bowiem Żydzi mieli pożytek “wielki z każdej miary”, sytuujący ich wyżej niż narody pogańskie – głównie dlatego, że im były powierzone wyrocznie Boże (Rzym. 3:1,2) – to cóż powiemy o narodach chrześcijańskich, które cieszą się jeszcze większymi korzyściami wynikającymi zarówno z Zakonu jak i Ewangelii? Tymczasem prawdą jest, tak w odniesieniu do chrześcijaństwa, jak niegdyś do Żydów, że imię Boże bywa ze względu na nich bluźnione między poganami (Rzym. 2:24). Wystarczy wspomnieć choćby narzucenie pogańskim narodom handlu alkoholem i opium, którego przyczyną jest żądza złota wśród narodów chrześcijańskich.

     Pewien wiarygodny świadek jakiś czas temu napisał na podstawie własnych doświadczeń w New York Voice [Głos Nowego Jorku] następujące słowa:

     “Według moich własnych obserwacji poczynionych w Kongo i na Zachodnim Wybrzeżu [Afryki], które potwierdza wielu misjonarzy i innych ludzi, pijaństwo wyrządza tym narodom większą krzywdę, niż niegdyś handel niewolnikami. Porywa ono ludzi, niszczy wioski, zabija tysiącami, deprawuje i rujnuje ciała oraz dusze całych plemion, czyniąc ich rodzicami wynaturzonych stworzeń zrodzonych na ich własne zdeprawowane podobieństwo. (…) Każdy robotnik otrzymuje dużą porcję rumu codziennie w południe i jest zmuszony przyjąć co najmniej dwie butelki dżinu jako wynagrodzenie za pracę w każdy sobotni wieczór. W wielu zakładach po wygaśnięciu umowy o pracę za okres roku, dwóch lub trzech, robotnik zmuszony jest zabrać z sobą baryłkę rumu albo w niektórych przypadkach gąsior dżinu. Lokalni handlarze muszą przyjmować beczki alkoholu w ramach wymiany na lokalne produkty, nawet jeśli w proteście wylewają potem alkohol do rzeki nie otrzymując żadnej rekompensaty. Handlarze zaś mówią: ‘Czarnuchy muszą brać rum, bo jeśli będziemy sprzedawali sól albo ubrania, to nie zarobimy tyle pieniędzy, żeby zadowolić nasze firmy w kraju’. W niedzielne wieczory alkohol sprawia, że miasta zamieniają się <str. 72> w istne ryczące piekło. Są wioski, gdzie wszyscy – mężczyźni, kobiety i dzieci – są odurzeni alkoholem, a dawniejsze nabożeństwa religijne są zarzucane. Wodzowie mówią ze smutkiem do misjonarzy: ‘Czemu was tu, Boży ludzie, nie było, zanim zawitał tu trunek? Pijaństwo strawiło głowy i zatwardziło serca naszego ludu, niczego już nie rozumieją, nie dbają na żadne dobro’.”

     Powiada się nawet, że niektórzy poganie trzymając przed sobą chrześcijańską Biblię mówią: “Wasze postępowanie nie pokrywa się z naukami waszej świętej księgi”. Podobno jeden bramins miał napisać do misjonarza: “Poznajemy się na was. Nie jesteście tak dobrzy jak wasza Księga. Gdyby wasi ludzie byli tak dobrzy jak wasza Księga, podbilibyście Indie w ciągu pięciu lat” (zob. Ezech. 22:4).

     Zaiste, jeśli mężowie Niniwy i królowa południa mieli powstać na sąd przeciwko pokoleniu Izraelitów, do którego bezpośrednio zwracał się Pan (Mat. 12:41,42), to Izrael, wszystkie minione pokolenia i narody pogańskie powinni powstać na sąd przeciwko obecnej generacji chrześcijaństwa, jako że tam, gdzie wiele dano, wiele będzie się wymagać (Łuk. 12:48).

     Pominąwszy jednak w tej kwestii sprawę moralnej odpłaty, widzimy, w jaki sposób narody pogańskie muszą, ze względu na samą naturę sytuacji, cierpieć przy upadku chrześcijaństwa, Babilonu. Dzięki pośredniemu i bezpośredniemu wpływowi Słowa Bożego narody chrześcijańskie dokonały wielkiego postępu w zakresie cywilizacji i materialnego dobrobytu pod każdym względem. Na skutek tego pod względem bogactwa, wygody, rozwoju intelektualnego, wykształcenia, świeckiego rządu, nauki, sztuki, produkcji, handlu oraz każdej dziedziny przemysłu stoją one znacznie wyżej niż narody pogańskie, które nie zostały zaszczycone cywilizowanymi wpływami wyroczni Bożej i doświadczają ciągłego upadku, tak iż obecnie są jedynie ruiną swej dawnej <str. 73> świetności. Porównajmy choćby dzisiejszą Grecję z Grecją starożytną, która była niegdyś ośrodkiem wiedzy i dostatku. Zważmy też na współczesne ruiny dawnej chwały starożytnego Egiptu, który był niegdyś najważniejszym narodem społeczności ziemi.

     W następstwie upadku narodów pogańskich oraz osiągnięcia cywilizacji i dobrobytu przez narody chrześcijańskie poganie są w pewnym stopniu zobowiązani chrześcijanom za wiele korzyści, które od nich otrzymali – za dobrodziejstwo handlu, międzynarodowych środków przekazu informacji i w konsekwencji wzrostu wiedzy itp. Zaś marsz postępu w ostatnich latach połączył wszystkie narody wieloma wspólnymi interesami, których poważne zachwianie w jednym kraju wywołuje wkrótce skutki także dla innych narodów. Dlatego też, gdy nagle upadnie Babilon, chrześcijaństwo, wywrze to poważny wpływ na inne, mniej lub bardziej zależne narody, które w symbolicznym języku Objawienia są przedstawione jako ci, co płaczą nad upadkiem wielkiego miasta Babilon (Obj. 18:9-19).

     Jednak nie tylko narody pogańskie będą cierpieć na skutek upadku Babilonu, gdyż wzbierające fale społecznego i politycznego zamieszania rozprzestrzenią się szybko i ogarną oraz pochłoną wszystkich. W ten sposób cała ziemia zostanie zamieciona miotłą zniszczenia, a wyniosłość ludzka zostanie poniżona, gdyż tak jest napisane: “Mnie pomsta, a Ja oddam, mówi Pan” (Rzym. 12:19; 5 Mojż. 32:35). Zaś sąd Pański nad chrześcijaństwem i pogaństwem zostanie przeprowadzony na zasadach ścisłej sprawiedliwości. <str. 74>

 Gdy burza nadchodzi

Ach, serce me smutne, gdy burza nadchodzi

Jak lot mewy prędki nad głębią kipieli.

Rybacy sieci wciągają do łodzi

Przed wichrem, co pianą na falach się bieli.

 

Choć gniewnym pomrukiem zagraża w krąg burza,

Gromy dalekie nie zbudzą pasterzy.

Owce zbłąkane wędrują po wzgórzach.

W obecność Pańską nikt dziś nie wierzy.

 

A Mistrz obecny! Śpią twardo stróżowie.

Izali znalazł na ziemi wiarę?

Czy bogacz na ciche pukanie odpowie?

Lub biedak, wpatrzony w swe buty stare?

 

Do ciebie, ziemio, wołam, posłuchaj!

Nie straszny smutek, co serce zmienia!

                               * * *

Martwe milczenie i cisza głucha.

Głos wołający na puszczy zwątpienia.

<str. 75>


1. Tom III, str. 112.

2. Tom III, rozdz. 4.

3. To ostatnie, czyli msza, dotyczy kościoła episkopalnego – “High Church” [“Naczelny Kościół” – odłam kościoła anglikańskiego, zbliżony do katolickiego – uw.tłum.] – w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

4. 1894 r.

5. 1895 r.

6. Tom III, str. 40.


powrót do początku >> Tom IV

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016