ZNACZENIE ORDYNOWANIA - TYLKO
DWANAŚCIE SŁUG UPEŁNOMOCNIONYCH - "KLER" I "LAICY" - WYBÓR STARSZYCH I
DIAKONÓW - NAZNACZANIE STARSZYCH W KAŻDYM ZGROMADZENIU - KTO MOŻE WYBIERAĆ
STARSZYCH I JAK? - WIĘKSZOŚĆ NIE DOSTATECZNĄ - RÓŻNE USŁUGI - PŁATNE USŁUGI
- KARNOŚĆ W ZGROMADZENIU - MYLNE POWOŁANIE DO KAZNODZIEJSTWA - "NAPOMINANIE
NIEPORZĄDNYCH" - PUBLICZNE NAPOMINANIA NIE POWINNY BYĆ CZĘSTE - "PATRZCIE,
BYŚCIE NIE ODDAWALI ZŁEM, ZA ZŁE" - POBUDZANIE DO MIŁOŚCI - "SPOŁECZNE
ZGROMADZANIE SIĘ" - RÓŻNORODNOŚĆ I CHARAKTER NASZYCH ZEBRAŃ - DOKTRYNA
JESZCZE POTRZEBNĄ - SPOSOBNOŚĆ DO DAWANIA PYTAŃ - POKAZANE, JAKIE SĄ
POŻYTECZNE ZEBRANIA - "NIECH KAŻDY BĘDZIE UPEWNIONY W UMYŚLE SWOIM" - SŁUŻBY
POGRZEBOWE - DZIESIĘCINY - SKŁADKI - DOBROCZYNNOŚĆ.
PRZY ZASTANAWIANIU SIĘ nad tym
przedmiotem dobrze jest mieć na uwadze jedność Kościoła i to, że chociaż
Kościół powszechny na całym świecie jest tylko jeden, to jednak nazwy tej
używamy jeszcze w innym znaczeniu, a mianowicie, nazywając nią każde odrębne
stowarzyszenie, każde zgromadzenie wiernych, stanowiące pewną całość. Każdy
oddzielny Kościół powinien uważać Chrystusa jako swą Głowę,
zaś dwunastu apostołów jako dwanaście gwiazd jasno świecących - nauczycieli
- których Pan trzyma w swych rękach i ma nad nimi dozór, używając ich jako
swych ust do nauczania swego Kościoła wszędzie, gdziekolwiek się zgromadza
podczas wieku ewangelicznego.
Jeżeli dwóch, albo trzech zbierze się w imię Pańskie, stanowią oni
zgromadzenie, czyli Kościół. Zgromadzenie powinno uznawać wolę Głowy
względem wszystkich spraw swoich. Powinno ono czuć się w jedności ze
wszystkimi zgromadzeniami
tej samej "kosztownej wiary" w cenną ofiarę Zbawiciela i obietnice Boże.
Każde powodzenie powinno sprawiać mu radość, jak również i to, że Bóg,
kierując Swym dziełem, ma prawo każdego czasu używać środków, które uważa za
korzystne dla Kościoła, jako zespołu i pewnych członków każdego zgromadzenia
bez względu na to jak jest liczne. Ufni w Bogu i badając charakter sług,
którymi się On posługuje - pokornych, gorliwych, mających dobre świadectwo i
jasne wyrozumienie Prawdy, dających dowody posiadania Ducha Świętego, możemy
oczekiwać, iż będą oni tymi sługami, jakich potrzebuje cały Kościół, i
starać się będą uczestniczyć w ogólnych błogosławieństwach i w udzielaniu
pokarmu na czas słuszny, jak to Pan obiecał. Słudzy ci będą pamiętać o tym,
że Bóg obiecał udzielić szczególniejszych błogosławieństw, przy końcu tego
wieku i że zaopatrzy domowników wiary w rzeczy tak stare jak i nowe, za
pomocą stosownych przewodów, według Swego wyboru - Mat. 24:45-47.
Środkami i drogami tych błogosławieństw sam Pan będzie kierował i miał nad
nimi dozór. Wszyscy członkowie ciała przyłączeni do Głowy, powinni z
ufnością oczekiwać wypełnienia się danych im obietnic, pomimo to jednak
powinni "doświadczać duchów", czyli badać doktryny bez względu na to, skąd
one pochodzą. Doświadczania te nie są dowodem braku zaufania do tych,
których Bóg uznał za prawdziwych wyrazicieli Prawdy, przeciwnie dowodzi
ufności względem Boga i Prawdy, jako wyższych ponad ludzkich nauczycieli i
ich zdolności i wymowy; dowodzi również, że są oni posłuszni nie głosowi
ludzkiemu, lecz głosowi Głównego Pasterza; że słowa Jego są dla nich
ulubionym pokarmem, że z lubością spożywają go i przetrawiają. Tacy
członkowie Kościoła wzrastają prędzej w mocy Bożej, niż inni, ponieważ
więcej dają baczenia na wskazówki Pańskie.
Ta ogólna jedność i harmonia wszystkich członków ciała, to ogólne nauczanie
za pomocą przewodów, które Pan zamierzył dla zgromadzenia swych klejnotów
przy wtórym Swym przyjściu (Mal. 3:17; Mat. 24:31), nie stoją na
przeszkodzie do uznania porządku każdego z tych niewielkich zgromadzeń, albo
kościołów. Bez względu na to, jak małym jest zgromadzenie, powinien w nim
panować porządek. Przez wyraz "porządek", nie mamy przez to na myśli
przymusu lub przestrzegania formalności. Porządek działający skutecznie i
zadawalająco, jest ten, którego działalność jest spokojną i nie rzucającą
się w oczy. Jeżeli zgromadzenie jest tak małe, iż składa się z 3, 5 lub 10
osób, to jednak powinno zwracać się ku Bogu, aby upewnić się, który z ich
członków może być uważany jako starszy, jako najwięcej posiadający znajomość
Prawdy Bożej i największe zalety, wymagane przez Boga: jak znajomość Prawdy,
zdolność nauczania, wzorowe pod względem moralnym życie, wreszcie
umiejętność przestrzegania porządku bez ścierania się, jakie mogłoby się
zdarzyć w ich rodzinach itp.
Jeżeli małe zgromadzenie, przez i podczas sprawowania swych czynności,
będzie miało przed oczyma Słowo i Ducha Świętego, wynik ich uchwał ogólnych,
wyrażających się w obiorze zarządu, powinien być uważany za wolę Bożą w tym
względzie. Obrani za starszych powinni bez wątpienia być najlepsi i
najodpowiedniejsi. Baczyć jednak należy, aby wybory takie poprzedzane były
przez właściwą rozwagę i modlitwę; przeto właściwym mogłoby być uprzednie
zawiadomienie, by przestrzegano, by tylko ci, którzy uważają się jako Nowe
Stworzenia (bez względu na płeć), wyrazić mogli w tym względzie wolę Bożą -
przez głosowanie. Do rzędu takich można zaliczyć tych, którzy
odwrócili
się od grzesznej drogi, w miarę możności uczynili poprawę swego życia i
przyjęli ofiarę Jezusa za podstawę do pojednania się z Bogiem, i którzy w
zupełności ofiarowali się Bogu, przez co otrzymali Ducha Świętego i stali
się uczestnikami wszystkich przywilejów właściwych "domowi synów". Tacy
jedynie zdolni są ocenić i wyrazić zamysły i wolę Głowy Kościoła. Jedynie ci
stanowią Ciało Chrystusowe, inni zaś, którzy nie ofiarowali się jeszcze,
lecz wierzą w drogocenną krew Chrystusa, mogą być uważani jako "domownicy
wiary", których postępu można się spodziewać i których dobro należy mieć na
uwadze.
POSTANOWIENIA
STARSZYCH W KAŻDYM ZGROMADZENIU
"A gdy im przez głosy postanowili starsze w
każdym zborze i modlili się z postami, poruczyli je Panu"
- Dz.Ap. 14:23.
Sposób, w jaki słowa powyższe zostały wyrażone wraz z licznym powoływaniem
się na starszych, dowodzi niezmiennego zwyczaju w Kościele pierwotnym. Wyraz
"starsze", jak widać z powyższej cytaty, obejmuje ewangelistów, pasterzy,
nauczycieli i proroków (publicznych tłumaczy Słowa Bożego); dalej ważną jest
rzeczą dowiedzieć się, co znaczy wyraz "postanowienie". Wyraz ten używany
jest dzisiaj w ogóle do oznaczenia ceremonii przy wprowadzaniu kogoś na dany
urząd. Lecz nie jest to tłumaczeniem greckiego słowa "kierotoneo",
użytego w tekście powyższym. Wyraz ten oznacza "wybór przez podnoszenie
ręki", ogólnie rozpowszechniony dzisiaj sposób głosowania. Określenie
tego rodzaju znajdujemy w dziele prof. Younga - "Skorowidzu wyrazów
używanych w Biblii". Takie samo znaczenie nadaje temu słowu prof. Strong,
znany jako powaga wśród Prezbiterian, jak również i wybitni Metodyści
tłumaczą to słowo, jako "podnoszący rękę", (czyli głosujący przez
podniesienie ręki).
Zupełnie inny wyraz grecki użyty jest przez Pana naszego, gdy oświadczył
apostołom: "Alem ja was obrał i postanowiłem was" (Jan 15:16). Jest
to to samo słowo "tithemi",
którego użył apostoł, mówiąc: "Jam jest postanowiony za Kaznodzieję i
Apostoła" (1 Tym. 2:7). Lecz to "postanowienie", jak apostoł wyraźnie
zaznacza, nie pochodziło ani od ludzi, ani od człowieka, lecz było dziełem
Jezusa Chrystusa i Boga - Ojca (Gal. 1:1). Wszyscy członkowie Ciała
namaszczonego, połączeni z Głową i współuczestnicy Jego Ducha, podobnie są
postanowieni - wprawdzie nie jako Paweł był powołany do apostolstwa, lecz
jako słudzy Prawdy, a każdy odpowiednio do swoich zdolności i sposobności (Izaj.
61:1). Tylko dwunastu było
ustanowionych, jako apostołowie,
szczególni przedstawiciele, obdarzeni pełnomocnictwem.
Powracając do uznawania i ustanawiania starszych za pomocą głosowania
zgromadzeń Nowego Stworzenia przez "podnoszenie rąk", jak to widzieliśmy
powyżej, zaznaczyć należy, że był to zwykły sposób, ponieważ i apostoł używa
tego samego greckiego wyrazu, kiedy wspomina o tym, w jaki sposób stał się
jego pomocnikiem Tytus. "Ale też obrany jest przez głosy od zborów za
towarzysza drogi naszej". Słowo "obrany" albo postanowiony pochodzi z
greckiego "kirotoneo",
które jak mówiliśmy, oznacza "wybieranie przez podnoszenie rąk", są dowodem,
iż apostoł został obrany właśnie w ten sposób. Nie był on postanowiony i
wybrany, jako apostoł, lecz jako misjonarz i przedstawiciel kościołów, i bez
wątpienia wysłany na ich koszt.
Widocznie jednak następne podróże misjonarskie apostoła były bez głosowania
i bez poparcia materialnego ze strony Kościoła w Antiochii (2 Tym. 1:15).
Pierwotne reguły Kościoła dawały wszystkim wolność używania swych talentów,
każdemu według własnego sumienia. Zgromadzenia mogły przyjąć lub odmówić
usług Apostołów, jako swoich szczególnych przedstawicieli, tak samo jak
Apostołowie mogli odmówić albo przyjąć takie stanowisko, kierując się
wolnością własnego sumienia.
Lecz czy poza wspomnianym w Nowym Testamencie wybieraniem i naznaczaniem
starszych nie ma już innego sposobu postanawiania starszych, jak tylko przez
wybory? Czy nie ma nic innego, co oznaczałoby nadanie władzy, lub pozwolenie
nauczania, jak ten wyraz "obrany", "postanowiony" lub "wyświęcony", który
jest powszechnie używany we wszystkich wyznaniach przy udzielaniu praw
nauczania i postanawianiu duchownych, kaznodziei, itp.? Rozbierzmy tę
sprawę.
Wyraz "postanowić", o ile odnosi się do postanawiania starszych, użyty jest
tylko jeszcze w jednym miejscu, i jest tłumaczeniem innego greckiego wyrazu,
tj., "kathestemi", który znaczy: "dać, komu posadę". "Dać miejsce"
według zdania Younga, "umieścić" według Stronga. Wyrażenie to spotykamy u
Tytusa 1:5. "Abyś w rząd dobry wprawił i postanowił po miastach
starszych jakom ci ja był rozkazał", to jest jakom zarządził. Na pierwszy
rzut oka z tekstu powyższego można mniemać, że Tytus był upoważniony do
postanawiania (naznaczania) starszych w zgromadzeniach (kościołach) wbrew
ich woli, i właśnie na tej podstawie katolicy, episkopalni, metodyści i inni
przypisują swoim biskupom apostolską władzę ustanawiania, umieszczania lub
naznaczania starszych dla zgromadzeń, bez podnoszenia ręki, czyli bez woli
kościoła wyrażonej przez głosy.
Powyższy tekst jest osłoną dla takiego zapatrywania się i zdaje się, jakby
podtrzymywał tę ideę, lecz gdy weźmiemy pod uwagę słowa: "jakom ci był
rozkazał", zrozumiemy, że apostoł nie kazał zapewne Tytusowi, aby w tej
sprawie postępował inaczej niż on sam. Sprawozdanie o postępowaniu apostoła,
gdy właściwie tłumaczone, jest bardzo jasne: "A gdy im przez głosy
postanowili starsze w każdym zborze, i modlili się z postami, poruczyli je
Panu" - Dz.Ap. 14:23.
Nie ulega wątpliwości, że polecenie apostolskie i rady Tytusa, szczególnie
polecanego braciom, jako wiernego sługę Prawdy, byłyby nie tylko pożądane,
lecz i pożyteczne, jednak tak apostoł, jak i postępujący jego śladami,
odpowiedzialnymi czynili tych, których Bóg takimi uczynił, a mianowicie
Kościół, którego troską winno być "doświadczanie duchów (nauki i
nauczycieli), jeśli z Boga są" (1 Jana 4:1). Jeżeli nie postępują tak, to
dowodzą, że nie masz w nich światła, "i takich się chroń" - oto rada
apostoła. Na takich nie mają głosować, ani w jaki bądź sposób przyczyniać
się do obrania ich na nauczycieli, starszych itd.
W każdym razie wola zgromadzenia
jest konieczną - czy to wyrażona przez głosy, lub, w jaki inny sposób;
przypuśćmy, bowiem, że Tytus naznaczyłby starszych, którzy nie byliby
zadawalniający dla braci, czy długo wtedy panowałby pokój i co zdziałałby
taki starszy w danym zgromadzeniu? Zapewne nic.
Tylko przebiegłość księży, a nie nauka naszego Pana i Jego dwunastu
apostołów, jest odpowiedzialną za podział wiernych na dwie klasy - tj.
"kler" (duchownych) i "laikat" (świeckich). Jest to raczej chytrość księży i
duch antychrystusowy, który się stara, by, w jaki bądź sposób mógł panować
nad dziedzictwem Bożym we wszelki możliwy sposób, przez wykorzystanie
nieświadomości panującej w danym zgromadzeniu. Pan i apostołowie nie uznają
starszych, lecz Kościół jako Ciało Chrystusowe, dostojeństwa zaś i godności,
które są związane z ich urzędem jako starszych i sług Bożych i Kościoła, są
bez uznania, o ile przywłaszczane są samowolnie lub narzucane są przez
innych starszych. Zgromadzenie winno znać tych, których ma wybrać, znać ich
cnoty chrześcijańskie i zdolności, jakich wymaga Słowo Boże, w przeciwnym
razie nie powinno się wybrać ich na tak zaszczytne stanowisko. Żaden, więc
starszy nie ma władzy przez ustanowienie samego siebie. Kto nie uznaje
Kościoła jako Ciała Chrystusowego, kto sąd własny uważa wyższym, nad sąd
Kościoła jako całości, dowodzi tym samym, że taki brat nie zasługuje, aby
był starszym. Pokora i uznawanie jedności Kościoła, jako Ciała
Chrystusowego, są najpierwszymi zaletami, wymaganymi od starszych przy
pełnieniu ich obowiązków.
Również nikt z braci nie powinien, o ile nie jest wybrany, przyjmować na
siebie publicznych obowiązków, jak przewodniczącego, przedstawiciela itp.,
nawet gdyby był pewny, że stanowisko takie byłoby mu powierzone
bezsprzecznie. Sposób postanawiania starszych we wszystkich kościołach
polega na ogólnym wyborze przez podnoszenie rąk przy głosowaniu. Takiego
wyboru zalecanego przez Pismo Święte, powinien domagać się, zanim zacznie
pełnić swe obowiązki starszy. Tego rodzaju wybór wzmacnia stanowisko
starszego i przypomina zgromadzeniu o jego obowiązkach i odpowiedzialności
za tenże wybór, który powinien odbywać się w imieniu i duchu Bożym, i
wyrażać wybór i wolę Bożą. Ten biblijny porządek obowiązuje członków
zgromadzenia do zwracania uwagi na wszystkie słowa i uczynki starszych jako
ich sług i przedstawicieli. Pismo Święte sprzeciwia się powszechnie utartemu
mniemaniu, jakoby starsi rządzili w zupełności swym zgromadzeniem, kładąc
kres takiemu sposobowi wyrażania się, jak "moi ludzie", zamiast "lud Pana,
któremu ja służę".
Czemu sprawy te nie są powszechnie rozumiane, skoro tak dosadnie wyjaśnia je
Pismo Święte? Dzieje się to z tego powodu, że ludzka natura okazuje wielkie
upodobanie do odznaczeń i zaszczytów, daje się usidlić tym pokusom, gdyż
postępowano tak przez siedemnaście wieków, i ludzkość przekłada taki stan
nad wolność, przez którą Chrystus czyni ludzi prawdziwie wolnymi. Również
wielu sądziło, że obyczaje Babilonu były prawe, a pochodziło to stąd, iż
nigdy nie badali w tej sprawie Słowa Bożego.
OKRES
STARSZEŃSTWA
Pismo Święte nic nie mówi, co do czasu, na jaki ma być starszy obrany, wolno
nam, przeto zastanawiać się nad tym, i mieć swój sąd w tej sprawie. Wielu
jest takich, którzy mogą być uważani za starszych, rozwiniętych duchowo
braci w Kościele i wielce użytecznych i wysoko cenionych, a jednak nie
zostają wybrani przez zgromadzenie jako jego przedstawiciele, ewangeliści,
nauczyciele itd. O "starszych niewiastach" (zobacz rozdział V) wspominają
nieraz zaszczytnie apostołowie, nie mówią jednak wcale o tym, aby
którakolwiek była, kiedy starszą lub nauczycielką w zgromadzeniu (kościele).
Może się zdarzyć, że z tych, którzy, jako odpowiedni, powołani zostali do
służby w zgromadzeniu, niejeden utraci swe zdolności i przymioty, inny zaś,
z pomocą Bożą dojdzie do większej doskonałości w tych sprawach. Czasem
właściwym na pełnienie obowiązków, mógłby być rok, pół lub kwartał. Rok,
jeżeli zalety obranego zostały wypróbowane, kwartał zaś, jeżeli okazałby się
mniej zdolny. W każdym razie, nie mając upoważnienia do dawania rad w tym
względzie, pozostawmy każdemu zgromadzeniu, aby dla swego dobra kierowało
się w każdej sprawie wolą Bożą.
LICZBA
STARSZYCH
Liczba starszych nie jest przez Pismo Święte ograniczona, lecz od wzrostu
zgromadzenia wiele zależy, ilu jest w nim odpowiednich, uzdolnionych. (Nie
należy o nikim tylko mniemać, że jest wierzący i zupełnie poświęcony, ale
słowem, jak i czynem powinien dać nieomylne dowody o swej wierze, zupełnym
poświęceniu się na długo przed tym, zanim mógłby być obrany za starszego).
Jesteśmy za tym, aby mieć wielu posiadających odpowiednie kwalifikacje, i
służbę całą pomiędzy nich rozdzielić. Jeżeli odznaczają się prawdziwą
gorliwością, to znajdzie się wkrótce dla nich rodzaj pracy misjonarskiej,
która będzie wymagała całkowitego lub częściowego oddania się jej. Tak, więc
każde zgromadzenie powinno być czymś w rodzaju szkoły teologicznej, z której
by wychodzili nauczyciele zdolni do pracy na szerszym polu działania.
Starszy, któryby ujawnił zazdrość względem innych, lub usiłował stawiać im w
pracy przeszkody, powinien być uważany jako niegodny, by pozostawał nadal
starszym; jak również żaden niekompetentny czy nowicjusz nie powinien być
wybierany dla zadowolenia tylko swojej próżności. Kościół, czyli członkowie
ciała Chrystusowego, powinni głosować tak, jak według ich przekonania
życzyłby sobie sam Mistrz, aby głosowali.
Gdyby nie znalazł się nikt zdolny do pełnienia takiej służby, i nie posiadał
kwalifikacji przez apostołów zalecanych, to należy wstrzymać się od wyboru
starszych. Lepiej nie mieć żadnego starszego, niż niezdolnego. Tymczasem,
póki nie znajdzie się brat zdolny do służby, niech odbywają się zebrania bez
starszych, których może zastąpić Pismo Święte, i podręczniki brata Russell`a
pt. Wykłady Pisma Świętego
i Strażnice,
które mogą reprezentować waszego starszego, jeżeliby zgromadzenie tak sobie
życzyło. Byłby on także rad, aby w sprawach dotyczących waszego dobra i
mających łączność z Pismem Świętym, odnoszono się do niego listownie.
KTO I W JAKI SPOSÓB MOŻE OBIERAĆ STARSZYCH?
Tylko Kościół (składający się tak z mężczyzn jak i niewiast), to jest Nowe
Stworzenie, ma prawo wybierać, czyli głosować. Wszyscy "domownicy wiary",
wierzący, którzy się jeszcze nie ofiarowali, nie mają w tym działu,
ponieważ wybór i wola Boża, objawia się przez "Ciała Chrystusa", posiadające
Jego ducha. Wszyscy z poświęconych powinni głosować i każdy z nich może
zgłaszać nominację na ogólnym zebraniu w tym celu zwołanym. Pożądanym jest,
aby działo się to przynajmniej na tydzień przed wyborami, aby był czas do
zastanowienia się.
Niektórzy twierdzą, że głosowanie powinno być tajne, gdyż tylko w ten sposób
każdy może wyrazić swą wolę. Odpowiadamy, że możliwe z tego korzyści nie
przewyższyłyby ilością szkód przyniesionych, a mianowicie: utracenie
karności i kształcenia charakteru, wobec zaleconego przez apostołów
"podnoszenia rąk". Każdy powinien być otwartym i śmiałym, a jednocześnie
miłującym i łagodnym. Zauważyć należy, iż głosowanie jest decydującym
głosem, jest głosem Pańskim, wyrażonym przez członków w miarę zdolności
rozpoznawania. Nikt nie ma prawa uchylać się od tego obowiązku, ani przy
wyborach przekładać jednych nad drugich, z wyjątkiem, że on wyraził przez
swój głos wolę Bożą.
WIĘKSZOŚĆ NIEWYSTARCZAJĄCA
W sprawach świeckich decyduje głos nawet małej większości, widocznym jest
jednak, że w kościele Pańskim, w ciele Chrystusowym, sposób ten zastosowany
być nie powinien. Raczej, ile to możebne do wykonania, powinny być
uwzględnione ustawy sądów przysięgłych i usilnie starać się należy o
jednomyślny wyrok lub uchwałę. Brat otrzymujący mało znaczną większość
głosów, nie powinien uważać się, iż został wybrany jako z woli Bożej, i
zgromadzenie powinno również uważać, iż nie jest to wybór Pański.
Zgromadzenie powinno przedstawić innego kandydata, któryby mógł otrzymać
poparcie wszystkich głosujących, lub prawie wszystkich, przez głosowanie po
głosowaniu, tydzień po tygodniu, aż się znajdzie odpowiedni brat, lub sprawę
zaniechać, albo, żeby się wszyscy zgodzili na dwóch lub trzech, lub więcej,
którzy mogliby służyć kolejno i tym sposobem zadowolić wszystkich. Jeżeli
jednak okaże się wyższą gorliwa miłość ku Panu i Prawdzie, połączona z
modlitwą o kierownictwo i usposobienie oddawania sobie wzajemnie
pierwszeństwa w zaszczycie, gdzie zdolności są równe, tam łatwo będzie się
zgodzić odnośnie woli Bożej w tej sprawie. "Nic nie czyniąc spornie, albo
przez próżną chwałę" (Filip. 2:3). "Starając się, abyście zachowali jedność
ducha w związce pokoju" - Efez. 4:3.
Ten sam porządek powinien panować przy wyborze pomocników, zwanych diakonami
i diakonkami, których imię dobre należy mieć na uwadze, jako ich
kwalifikacje (1 Tym. 3:8-13). Ci mogą być użyci do jakiejkolwiek służby, i
powinni, o ile można, mieć te same zalety, co i starsi, włączając w to
zdolność nauczania i posiadanie Ducha Świętego.
RÓŻNORODNOŚĆ
USŁUGI
Jak już widzieliśmy, starsi mogą posiadać szczególne zdolności w tym lub
innym przedmiocie - niektórzy celują w napominaniu, drudzy w nauczaniu, inni
w prorokowaniu, czyli wymowie, inni jeszcze jako ewangeliści przez
rozbudzanie zainteresowania w wierzących, a niektórzy jako pasterze, mając
ogólny dozór nad zgromadzeniem w różnych jego sprawach, tak miejscowych, jak
i ogólnych. Przemowa apostoła Pawła do starszych Kościoła w Efezie, wykazuje
nam całą rozciągłość usług, do których każda jednostka musi się
przystosować, używając odpowiednio swych zdolności, jako szafarz. Słowa te
godne są, aby się nad nimi zastanawiali z rozwagą i modlitwą ci, którzy mają
przyjąć urząd starszeństwa, w jakim bądź zakresie. Powiedział on:
"Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty
postanowił biskupami, abyście paśli zbór Boży", (Dz.Ap. 20:28). Tak więc
starsi powinni przede wszystkim pilnować samych siebie, aby przez ten mały
zaszczyt z ich stanowiskiem połączony, nie stali się pysznymi i panującymi,
i aby nie przywłaszczyli sobie władzy i honoru, należącego się Głowie, jako
Głównemu Pasterzowi. Paść trzodę jest zadaniem Pana, jako jest napisane:
"Jako pasterz trzodę swoją paść będzie" (Izaj. 40:11). Jeżeli przeto jest
ktoś wybrany starszym, to w tym celu, aby przedstawiał Głównego Pasterza,
iżby mógł być narzędziem lub środkiem, za pomocą, którego wielki Pasterz
trzody mógłby udzielać swoim "pokarm na czas słuszny", "rzeczy nowe i
stare".
"Biada pasterzom rozpraszającym trzodę pastwiska mego, mówi Pan. Przetoż tak
mówi Pan, Bóg Izraelski do pasterzy, którzy pasą lud mój: Wy rozpraszacie
owce moje, owszem, rozganiacie je, a nie nawiedzacie ich; oto Ja nawiedzę
was dla złości spraw waszych, mówi Pan.
Nadto postanowię nad nimi pasterzy, którzyby je paśli, aby się więcej nie
lękały, ani strachały" (Jer. 23:1,2,4).
WKŁADANIE RĄK
STARSZYCH
1. "Nie zaniedbywuj daru Bożego,
który w tobie jest, któryć dany jest przez prorokowanie z włożeniem rąk
starszych" - 1 Tym. 4:14.
2. "Tych stawili przed Apostołów,
którzy pomodliwszy się, kładli na nich ręce"
- Dz.Ap. 6:6.
3. "A byli w Antiochii we zborze
... rzekł im Duch Święty: Odłączcie mi Barnabasza i Saula i modląc się i
wkładając na nie ręce, odprawili je"
- Dz.Ap. 13:1-3.
4. "Rąk z prędka na nikogo nie
wkładaj, ani bądź uczestnikiem cudzych grzechów"
- 1 Tym. 5:22.
5. "A gdy na nie Paweł włożył
ręce, zstąpił na nie Duch Święty i mówili językami i prorokowali"
- Dz.Ap. 19:6.
6. "Tedy na nie wkładali ręce, a
oni przyjmowali Ducha Świętego" -
Dz.Ap. 8:17.
7. "Abyś wzniecał dar Boży, który
jest w tobie przez włożenie rąk moich"
- 2 Tym. 1:6.
Zebraliśmy powyżej natchnione świadectwa wkładania rąk w Kościele, czyli w
Nowym Stworzeniu. W ostatnich trzech znajdujemy widoczne dowody udzielania
"darów", które posiadał kościół pierwotny. Były tu wkładane ręce apostołów
na wszystkich poświęconych wiernych i przez to otrzymywali jeden lub więcej
darów Bożych, jak znajomość języków itp. Pierwsze cztery cytaty razem wzięte
mogą oznaczać ogólne nauczanie, a mianowicie jako dowód uznania, lub
potwierdzenia, nie zaś zezwalania lub upoważniania.
1. Przybrany "syn" Pawła w posługiwaniu, "Tymoteusz", był już ochrzczony
i otrzymał już dar Ducha Świętego i były nań już włożone ręce Apostoła
Pawła, kiedy szedł z nim do Jerozolimy (Dz.Ap. 21:15-19). Nie ulega
wątpliwości, że "Jakub i wszyscy starsi" - apostołowie, uznając pobożność
Tymoteusza i jego ścisłe powinowactwo z Pawłem, jednomyślnie błogosławili
go, wkładając nań ręce w dowód uznania; a czynili to nie według utartego
zwyczaju, i nie wszystkim towarzyszom Pawła, ale "przez prorokowanie",
wykazując, iż do postąpienia w ten sposób spowodowani zostali przez pewnego
rodzaju dar, przepowiednie lub wskazówki, otrzymane od Boga.
2. Ci diakoni przez włożenie na nich rąk apostołów nie mieli polecenia
ani upoważnienia do głoszenia Ewangelii, lecz "służenia stołom", w każdym
razie z powodu, iż otrzymali Ducha Świętego, już tym samym otrzymali pełną
władzę miewać kazania, w miarę ich zdolności i sposobności. Wiemy, że
Szczepan bez napominania, pozwolenia, upoważnienia, nie będąc przez nikogo
postanowiony, takim był gorliwym kaznodzieją, że był pierwszym po Mistrzu,
co krwią dał świadectwo Prawdzie. To wkładanie rąk oznaczało widocznie tylko
apostolskie uznanie i błogosławieństwo.
3. Wkładanie rąk na Pawła i Barnabę nie mogło być pozwoleniem głoszenia
kazań, ponieważ byli oni już uznani jako starsi i przez rok z górą nauczali
w kościele, w Antiochii. Prócz tego, głosili Ewangelię już poprzednio w
innych miejscach (porównaj Dz.Ap. 9:20-29; 11:26). To wkładanie rąk
oznaczało tylko potwierdzenie misjonarskiej pracy, jakiej Paweł i Barnaba
mieli się podjąć, i że Kościół w Antiochii jednoczył się w ich posłannictwie
i opłacał ich koszta.
4. Tu Apostoł daje do zrozumienia, że wkładanie rąk na Tymoteusza, na
współpracownika w winnicy Pańskiej, oznaczało jego przyzwolenie, czyli
potwierdzenie, tak, że gdyby, kto postąpił źle, pod jakim względem,
Tymoteusz byłby współuczestnikiem jego niepowodzenia. Musiałby on o ile
możności dać zapewnienie, że nie użyje swych wpływów na wprowadzenie
takiego, ktoby postępował ze szkodą wierzących tak pod względem moralnym,
jak i doktrynalnym. Dlatego nie należy narażać się na niebezpieczeństwo,
przez dawanie takiemu listów polecających lub publicznego potwierdzenia.
Darząc kogoś zaufaniem, należy zachować wypróbowaną ostrożność. Tę samą radę
można zastosować do wszystkich dzieci Bożych w stosunku do stopnia ich
wpływu. Nie trzeba z tego wnioskować, by miał zależeć od potwierdzenia
Tymoteusza; to prawdziwie stosuje się do zdolności, jaką Bóg obdarza
każdego, kto otrzymał dar Ducha Świętego.
CZY TEGO
RODZAJU USŁUGI POWINNY BYĆ PŁATNE ?
Zwyczaj płatnej usługi, tak powszechnie uważany dzisiaj za nieuchronny i
niezbędny, nie był w życiu w Kościele pierwotnym. Nasz Pan i Jego dwunastu
apostołów, o ile możemy sądzić na podstawie Pisma Świętego, byli biedni, z
wyjątkiem może Jakuba, Jana i Mateusza. Przyzwyczajeni do dawania
dobrowolnych ofiar Lewitom, Żydzi rozciągnęli ten zwyczaj do wszystkiego, co
miało związek z religią, powołując się, jakoby pochodził od Boga. Uczniowie
mieli ogólnego skarbnika Judasza (Jan 12:6; 13:29) i widocznie nigdy nie
odczuwali braku, również widocznym jest, że nigdy nie prosili o jałmużnę.
W słowach naszego Pana nie spotykamy ani wzmianki o tym. On zupełnie polegał
na Opatrzności Ojcowskiej i pewne zacne niewiasty służyły Mu i im "z
majętności swoich" - patrz Mat. 27:55,56; Łuk. 8:23.
Jeżeliby kazania i przypowieści naszego Pana były nawoływaniem o pieniądze,
to utraciłyby swoją wartość i znaczenie. Nic nie przemawia do nas więcej,
jak widoczna bezinteresowność Mistrza i Jego uczniów. Jedyny wyjątek
stanowił Judasz, i ta jego chciwość sprowadziła jego upadek (Jan 12:5,6).
Zamiłowanie pieniędzy, przepychu i żebraczy system dzisiejszego Babilonu
niweczy jego możny wpływ; i brak tego ducha wśród wiernych Pańskich, tak
teraz, jak i przy pierwszym przyjściu, przedstawia ich korzystnie tym,
którzy badają ich jako żywe listy, choć nie zupełnie oceniają ich nauki. W
szczególniejszy sposób Pan Bóg zaopatruje we wszystko, co potrzebne do
prowadzenia pracy żniwiarskiej bez nawoływania o pieniądze, i ufamy, że
nigdy nie będziemy inaczej czynić, wierząc, że taka jest wola Boża.
Niech chciwi rozkoszy tego świata i dostatków ubiegają się o nie za pomocą
pracy lub zyskownych stanowisk, ale niech żaden z nich nie zostaje sługą
Ewangelii i Chrystusa z innych, jakich pobudek, prócz miłości dla Boga, Jego
Prawdy i swych braci; z miłości, przez którą będą się radowali, niosąc w
ofierze wygodę, dostatki i zaszczyty, nie z przymusu, ale ochotnym umysłem.
Lecz niestety, Chrześcijanizm z imienia urósł wielkim i nabrał w świecie
znaczenia, a słudzy jego tytułują się wielebnymi, przewielebnymi,
najprzewielebniejszymi i doktorami Teologii, a wraz z zaszczytami i tytułami
idą pensje, nie odpowiednio do ich potrzeb, lecz na podstawie kupieckiej
oceny ich zdolności do przyciągania licznych rzesz i ludzi bogatych.
Naturalny wynik tego jest następujący: "Przedniejsi jego sądzą, według
darów, a kapłani jego za zapłatę uczą, a prorocy jego za pieniądze
prorokują, a przecie na Panu polegają, mówiąc: Izali nie jest Pan w pośrodku
nas? Nie przyjdzie na nas nic złego." - Mich. 3:11. "Stróżowie jego ślepi,
wszyscy zgoła nic nie umieją, wszyscy są psami niemymi, nie mogą szczekać;
ospałymi są, leżą, kochają się w drzemaniu. A są psami obżartymi, nie mogą
się nigdy nasycić; sami się pasąc, nie umieją nauczać. Wszyscy się za drogą
swoją udali, każdy za łakomstwem swoim, z strony swej." - Izaj. 56:10,11.
"Według swoich pożądliwości zgromadzą sobie sami nauczycieli, mając
świerzbiące uszy. A odwrócą uszy od Prawdy, a ku baśniom je obrócą." - 2
Tym. 4:3,4.
Niektórzy mają słuszność, że należy się wystrzegać obydwu ostateczności -
wielkiego wynagrodzenia i żadnego - i mogą zawołać, przypominając słowa
Pana: "Godzien jest robotnik żywności swojej", i słowa Apostoła: "Ponieważeśmy
wam duchowne dobra siali, wielkaż to, gdybyśmy wasze cielesne żęli" - 1 Kor.
9:11. Musimy jeszcze przypomnieć, że najdosadniejsze ustępy Pisma Świętego,
wskazują nie na książęce wynagrodzenie, lecz dla zaspokojenia potrzeb.
Wyjaśnia to Apostoł w słowach: "Nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu". Wół
powinien być wolny najeść się według potrzeby, lecz nie więcej. Apostoł
podał nam główną cechę własnego pomyślnego usługiwania, mówiąc: "A nie
obciążę was, próżnując, albowiem nie szukam tego, co jest waszego, ale was
samych ... Lecz ja bardzo rad nakład czynię i samego siebie wynałożę za
dusze wasze, aczkolwiek bardzo was miłując, mniej bywam od was umiłowany." -
2 Kor. 12:14,15.
Postępowanie tak śladami Jezusa, jak i apostoła Pawła nie doprowadzi nas do
tego, abyśmy żądali być płatnymi. Paweł, wskazawszy nam na to, że
otrzymywanie nagrody za usługi duchowne, nie gwałci w żaden sposób
sprawiedliwości, i mówi nam o swoim własnym w tym względzie postępowaniu,
tymi słowami: "Srebra albo złota, albo szaty nie pożądałem od nikogo.
Owszem sami wiecie, że moim potrzebom, i tych, którzy są ze mną, służyły te
ręce. Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując, musimy podejmować słabe, a
pamiętać na słowa Pana Jezusowe, że on rzekł: Szczęśliwsza jest rzecz dawać,
niżeli brać." - Dz.Ap. 20:33-35.
"Lecz tej mocy nie używaliśmy, (aby
wymagać od was rzeczy materialnych, za duchowe),
lecz wszystko znosimy, abyśmy jakiej przeszkody Ewangelii Chrystusowej nie
dali." (1 Kor. 9:12).
"A będąc u was i cierpiąc niedostatek, nie byłem
ciężki nikomu, albowiem, czego mi nie dostawało, dołożyli bracia, którzy
przyszli z Macedonii: i we wszystkim zachowałem się wam bez obciążenia i
zachowam." - 2 Kor. 11:9.
Pod tym względem nasza wolność jest tą samą, co i apostołów, wierność dla
sprawy Bożej powinna powodować nas do wstępowania w ich ślady tak w tej, jak
i innych sprawach. Chrystus Pan, apostołowie i ich pomocnicy, którzy
podróżowali i poświęcali cały swój czas na głoszenie Ewangelii, przyjmowali
dobrowolne ofiary od braci na pokrycie swych wydatków. Jak to już było
zaznaczone, członkowie kościoła w Antiochii wkładali ręce na Pawła i
Barnabę, kiedy mieli oni udać się w podróż misyjną, co dowodzi, że kościół w
Antiochii pokrywał ich koszta podróży, i tym sposobem brał udział w ich
pracy. Podobnie czyni teraz "Strażnica, Towarzystwo Biblijne i Broszur",
wysyłając "pielgrzymów" i pokrywając ich wydatki.
W Piśmie Świętym nie ma wzmianki, pośrednio lub, wprost, aby miejscowi
starsi w zgromadzeniach otrzymywali pensje; jesteśmy przekonani, że byłoby z
korzyścią dla miejscowych zgromadzeń mieć takich, którzyby dobrowolnie
pełnili usługi dla swych członków, bez względu na to, czy byłoby ich wielu
czy mało, i czy byliby zacni lub małoznaczący. Taki system Pisma Świętego
jest lepszy, niż najemniczy, ponieważ powoduje różnych członków do
wyrabiania w sobie duchowych zdolności i prowadzi do polegania na Panu, jako
rzeczywistym Pasterzu. W miarę, jak liczba uzdolnionych nauczycieli wzrasta,
należałoby, idąc za przykładem Kościoła w Antiochii, wysyłać ich, jako
misjonarzy, ewangelistów, pielgrzymów itd.
Jeżeli jakie zgromadzenie uważa, że pole jego działalności jest obszerne i
jeżeli dany brat mógłby z pożytkiem poświęcić czas swój pracy misyjnej, to w
razie gdyby zgromadzenie chciało dobrowolnie pokrywać koszta tego brata,
Pismo Święte, nie sprzeciwia się praktykowaniu tego zwyczaju. Tak
posługujący starszy, jak i popierający go kościół, powinni baczyć, aby
wyznaczana suma nie przewyższała kosztów umiarkowanego utrzymania tak jego,
jak i tych, którzy od niego zależą. Również powinni baczyć, aby wszyscy
członkowie Kościoła ćwiczyli swoje zdolności, a szczególnie tacy, którzy
posiadają zdolności do starszeństwa, w przeciwnym razie rozwinąłby się duch
Babilonu, czyli Kościelnictwa.
KARNOŚĆ W
KOŚCIELE
— Mat.
18:15-18 —
Przestrzeganie karności powinno być czynnością nie tylko starszych, lecz
całego zgromadzenia. Jeżeli okaże się, że ktoś popełnił błąd lub grzech,
domniemane przewinienie powinno być wykazane błądzącemu tylko przez tego,
kto doznał krzywdy lub członka, który pierwszy odkrył winę. Jeżeli
strofowany uchyla się od swego usprawiedliwienia i trwa w swym błędzie lub
grzechu, należy poprosić dwóch albo trzech braci, nie uprzedzonych do niego,
dla wysłuchania sprawy i udzielenia rady prowadzącym rozprawę. (Mogą oni być
starszymi lub nie, lecz ich starszeństwo nie powinno dodawać sprawie mocy
lub znaczenia, z wyjątkiem, jeżeli posiadaliby dojrzały sąd i gdyby wpływ
ich był większy.) Na jednogłośną decyzję tego komitetu powinny zgodzić się
obydwie strony i sprawa ma być całkowicie zakończona. Poprawa lub
zadośćuczynienie powinno, o ile możności, nastąpić prędko. Gdyby, który z
tych, co pierwszy prowadził sprawę, trwał w błędnym postępowaniu, ten, który
zrobił początkowe oskarżenie, lub ci, co powołani byli do komitetu, albo
nawet wszyscy razem, mogą wtedy, (lecz nie wcześniej) skorzystać ze swojego
przywileju i wnieść sprawę przed zgromadzenie, to jest Kościół. Stąd jest
widocznym, że starsi nie mają być sędziami członków; przesłuchy i sąd były
pozostawione miejscowemu zgromadzeniu, czyli Kościołowi.
Gdy już dwa (powyżej wzmiankowane) przedwstępne kroki były powzięte i starsi
posiadali poświadczone fakta, obowiązkiem ich jest zwołać ogólne zebranie
zgromadzenia, czyli poświęconych, jako sąd - dla wysłuchania sprawy we
wszystkich jej szczegółach i wydania decyzji w imieniu i z poważaniem dla
Głowy Kościoła. Sprawa powinna być tak jasną, a postępowanie z oskarżonym
tak wspaniałomyślne, że wyrok powinien być jednomyślny, lub prawie, że
takim. Tym sposobem pokój i jedność zgromadzenia byłyby zachowane. Skrucha z
tego powodu jest możliwa nawet przed wydaniem wyroku Kościoła. Owszem
skrucha i poprawa stanowią właściwy cel każdego kroku takiego postępowania -
pozyskania winnego, karanie zaś wcale nie jest na celu. Kara nie należy do
nas, lecz do Boga: "Mnie pomsta, a Ja oddam, mówi Pan." (Rzym. 12:19). Gdyby
winny okazał w jakimkolwiek stopniu żal podczas prowadzenia sprawy, powinno
to być dla tych, co posiadają ducha Bożego, powodem do dziękczynienia i
radości - i tacy tylko mają być członkami ciała Chrystusowego - Rzym. 8:9.
Nawet gdyby winny wzbraniał poddać się uchwale całego zgromadzenia, nie
można nań nakładać kary. Cóż wtedy? Zgromadzenie wtedy odmawia mu swej
społeczności, nie uważając go za brata (członka zgromadzenia). Tak, więc
winny ma być uważany "jako poganin i celnik" - Mat. 18:17.
Pod żadnym względem w sprawach takich upadki i wady winnego nie powinny być
ogłaszane publicznie, by przez to nie stało się zgorszenie w Kościele,
którego Głową jest Chrystus. Nie powinno się mówić o nim pogardliwie nawet
po odłączeniu, podobnie jak nie szkalowalibyśmy ani lżyli celników i pogan,
jak również o nikim źle nie mówili, lecz wszystkim czynili dobrze (Tytus
3:2; Gal. 6:10). Miłość jest to przymiot, który wymaga absolutnego
posłuszeństwa dla tych dwóch ostatnich wymagań dla "wszystkich". O ile
więcej miłości wymagać będzie, aby "brat", współczłonek Kościoła, Ciała
Chrystusowego, nie tylko nie był pokrzywdzony przez złe i fałszywe wieści o
nim, lecz nad to, aby jego wady lub grzechy były starannie zakryte nie tylko
przed tym bezwzględnym światem, ale także przed "Domownikami Wiary", a nawet
przed Kościołem - aż do ostatniej chwili, kiedy okaże się niezbędna potrzeba
"powiedzenia Kościołowi". W każdym razie duch miłości pozwoli mieć nadzieję,
że ten, który pobłądził, działał w stanie niepoczytalności i prosić będzie
Boga o mądrość i łaskę, aby mógł odwrócić grzesznika od błędnej drogi jego,
a tym sposobem, (jeżeli możebne), zachować duszę od śmierci - Jak. 5:20.
Gdyby Duch Święty, duch miłości, mógł mieszkać w każdym członku Kościoła
obficie, wtedy słuchanie oszczerczych wieści o kimkolwiek, a szczególnie o
swoim współczłonku, sprawiłoby mu cierpienie, usunęłoby to więcej niż połowę
nieporozumień. Ani nie byłoby przy zastosowaniu powyższej procedury,
zaznaczonej przez Pana, częstych sądów kościelnych, lecz raczej usunęłaby
powody do nienawiści, wpoiłaby poszanowanie dla sądu Kościoła, jako sądu
Bożego i głosu Kościoła słuchanoby i poważano. Co więcej, gdyby panował
porządek i miłość, to każdy pilnowałby samego siebie, a nie usiłowałby
gromić swego brata, naprawiać lub oddawać sprawę w ręce komitetu lub
Kościoła, chyba, że sprawa byłaby wielkiej wagi i tyczyłaby się jego samego,
Kościoła i Prawdy.
Bez zaprzeczenia, większość kłopotów w zgromadzeniach (jak i w towarzystwach
i rodzinach) pochodzi nie z żądzy czynienia źle, choćby nawet i
nieumyślnego, lecz z nieporozumień i po części z opacznego tłumaczenia
zamiarów i pobudek. Język jest główną przyczyną złego, dlatego też duch
zdrowego rozsądku zaleca czuwanie nad wargami, jak również nad sercem, z
którego pochodzą złe myśli. Nowe Stworzenie - Kościół - posiada ścisłe
wskazówki swego Pana i Głowy w tej ważnej sprawie. Jego duch miłości ma
napełniać ich serca, skoro udają się sami, w zaufaniu do osoby, oskarżonej,
aby uprzednio nie porozumiewali się ze sobą i nie rozmawiali z nikim, nie
przychodzą oni, aby osobie tej robić wymówki z powodu jej postępowania, lub
łajać, lub w inny sposób karać, lecz aby dopomóc do zaprzestania złego i
jeżeli możebne wynagrodzenia szkody poprzednio wyrządzonej. Opowiadanie
innym o błędzie tak przed, jak i po sprawie, jest rzeczą niedobrą,
pozbawioną miłości - sprzeciwia się Słowu i Duchowi naszej Głowy. Nawet przy
zasięganiu rady, nie należy w takich razach o tej sprawie mówić: my mamy
radę Pańską i powinniśmy iść za nią. W sprawie szczególnie ważnej, należy
najmędrszych ze starszych pytać o radę względem całego przebiegu sprawy,
przez przypuszczenie i nie ujawniać rzeczywistego stanu rzeczy, ani osoby
winnego.
Bez względu na to, czy postępujący błędnie wysłucha, lub uchyli się od
wysłuchania, od przyznania się, należy poprzestać na osobistym zwróceniu się
do niego, chyba, że sprawa jest wielkiej wagi. Lecz jeżeli sądzić można, że
drugi krok jest konieczny, nie należy dawać objaśnienia o sprawie tym,
którzy są zaproszeni na naradę, zanim nie zgromadzą się oni w obecności
oskarżyciela i oskarżonego. Tym sposobem uniknie się oszczerczej mowy,
komitet z braci przystąpi do sprawy nieuprzedzony, i prędzej będzie mógł
mądrze radzić stronom obydwóm, ponieważ wina może być po obydwu stronach, a
nawet całkowicie po stronie oskarżyciela, w każdym razie przez tak słuszny
sposób postępowania oskarżony będzie przychylnie usposobiony i daleko więcej
okaże się skłonnym do poddania się decyzji radnych na wypadek, jeżeli uznają
oni sprawę jego również za złą. Lecz bez względu na to, czy poczytywany
przez komitet za winnego, zgodzi się z ich decyzją, czy nie, cała sprawa
jest jeszcze ściśle prywatną i nawet wzmianki o niej nie wolno czynić przed
nikim, dopóki uznana za dostatecznie ważną nie będzie wniesiona przed
zgromadzenie i doprowadzona do końca. Wtedy pierwszy raz staje się ona
własnością zgromadzenia i stosownie do ich uświęcenia nie będą oni pragnąć
mówić do nikogo o ułomnościach i grzechach innych więcej, niż to potrzeba.
Prowadzenie dochodzeń przez sąd zgromadzenia spoczywa na każdym z osobna,
stąd każdy sam musi rozpoznać sprawiedliwość wyroku. Kara wyłączenia ze
społeczności ma na celu naprawę ku sprawiedliwości i jest przypisaną przez
Boga. Ma ona służyć Kościołowi za tarczę przez wyłączenie tych, którzy
postępują nieporządnie, nie według ducha miłości. Wyłączenia tego nie należy
uważać za wyłączenie na zawsze, lecz tylko dopóki uznany winnym nie rozpozna
i nie zrozumie swoich błędów, i w miarę możności nie da zadośćuczynienia.
SKARGI
PRZECIWKO STARSZYM
"Przeciwko starszemu nie przyjmuj skargi, chyba
za dwoma albo trzema świadkami"
— 1 Tym. 5:19 —
Apostoł w tym oświadczeniu rozpoznaje dwie zasady:, 1) że starszy już był
uznany przez zgromadzenie, jako posiadający dobry i szlachetny charakter,
jako szczególnie gorliwy dla Prawdy i oddany Bogu; 2) takie
jednostki, ze względu na ich wybitne stanowisko w zgromadzeniu, byłyby ze
szczególnych powodów narażane na ataki przeciwników - z powodu zazdrości,
podstępu, nienawiści i współzawodnictwa ze strony niektórych, jak to nawet
nasz Pan przestrzegał: "Nie dziwujcie się, jeśli was świat nienawidzi" - 1
Jana 3:13 - "Wiedzcie, że mnie pierwej, niżeli was miał w nienawiści" - Jan
15:18. "Jeślić gospodarza Belzebubem nazywali, o ile więcej domowników jego
nazywać będą" - Mat. 10:25. Im więcej wiary i zdolności brat posiada i im
więcej naśladuje swego Mistrza, tym można być pewniejszym, że będzie miał
jako nieprzyjaciół, nie tylko szatana i jego posłańców, lecz tych
wszystkich, których szatan zdoła zwieść i na złą drogę wprowadzić.
Te powody powinny ręczyć za starszego przed obmową ze strony każdego, o ile
z drugiej strony życie jego byłoby bez nagany. Co do wieści i pogłosek, to
nie powinno się na nie wcale zwracać uwagi, ponieważ żaden prawdziwy
współpracownik, znając przepisy Pańskie (Mat. 18:15), nie rozszerzałby
pogłosek lub dawał wiarę tym, którzy lekceważyli przepisy Mistrza.
Oskarżyciele, chcąc, aby im zupełnie wierzono, powinny być świadkami.
Nawet gdyby dwóch lub więcej świadków wniosło oskarżenie, sprawa powinna być
wysłuchaną w sposób nie inny, jak wyżej określony. Każdy, podnoszący zarzut
przeciw starszemu, gdy osobista z nim rozmowa nie poskutkowała, powinien
wziąć ze sobą dwóch albo trzech innych, którzyby w ten sposób stali się
świadkami tego uporu. Wówczas sprawa ta, nie będąc jeszcze naprawioną,
mogłaby być, przez którego ze starszych, lub, kogo innego wniesioną przed
Kościół itd.
Rzeczywiście, wymaganie odnoszące się do wszystkich braci, by oskarżenie
podtrzymane było przez dwóch albo trzech świadków, pozwala przypuszczać, że
Apostoł domagał się jedynie, aby starszy miał wszelkie prawa i przywileje,
jakie zagwarantowane są każdemu z braci. Być może, że niektórzy skłonni byli
mniemać, że odkąd starszy musiał posiadać dobre imię nie tylko w Kościele,
lecz u obcych, powinien był ze względu na swoje wpływowe stanowisko być
stawiony przed sądem z powodu najbłachszych obwinień. Lecz słowa Apostoła
pod tym względem wykazują, że starsi mają te same prawa, co i inni.
Ta sprawa świadków powinna być głęboko wyryta w umyśle każdego Nowego
Stworzenia. Co niektórzy twierdzą, iż wiedzą i co w sposób oszczerczy
opowiadają, nie powinno się temu nie tylko wierzyć, ale nie powinno nawet
słuchać. Jeżeli dwóch albo trzech, idąc za wskazówkami Pana, wniosą
oskarżenie przed zgromadzenie - nie zaocznie lub oszczerczo, nawet wtedy nie
powinno znaleźć wiary; lecz kiedy przyjdzie czas właściwy dla wysłuchania
tej sprawy przez zgromadzenie - wysłuchania stron obydwu, w obecności każdej
z nich, wtedy nastąpi w imieniu Bożym decyzja i napomnienie, wyrażone w ten
sposób, aby pomogło winnemu powrócić na drogę sprawiedliwości, nie zaś, aby
pogrążyć go w "ciemności zewnętrzne".
UROJONE
POWOŁANIE DO GŁOSZENIA SŁOWA BOŻEGO
Wielu twierdzi, że zostali przez Boga powołani do głoszenia Ewangelii; być
może, iż także powiedzą, że nigdy nie wiedzieli, dlaczego; albo, że wiedzą,
iż nie posiadają szczególnych zdolności do służby, albo, że okoliczności,
jak się zdaje, stawały im na przeszkodzie, aby odpowiedzieć powołaniu.
Badając tę sprawę odnośnie do natury "powołania", okazuje się, że było ono
jedynie wyobraźnią albo urojeniem. Ktoś w pewnym czasie swych doświadczeń
(może zanim stał się chrześcijaninem w ogóle), doznał wrażenia, że
powinien poświęcić się Bogu i służbie Jego i najwyższy ideał służby Bożej
powziął na podstawie znajomości nominalnego kościoła, wyobrażonego przez
kaznodziejów, których słuchała jego rodzina. Inny uczuwał w sobie pragnienie
wyróżnienia się przez noszenie odmiennego ubioru, otrzymywanie szacunku,
tytułu i pensji kaznodziei, choćby drugo lub trzeciorzędnego? Mógłby także
znaleźć się i taki, który zbyt dużo myśląc o sobie, wyobrażałby sobie, że
tak, jak apostołowie, którzy byli "nieuczonymi i prostakami", to możebne, że
i jego Bóg specjalnie wybrał, uwzględniając jego brak zdolności i nauki.
Chociaż Bóg uwzględnił wielu i dał możność, by sprawowali dzieło Boże, to
jednak nie znaczy, aby to pozwalało na urzeczywistnienie się ich ambitnych
pragnień opacznie tłumaczonych, jakoby był powołanym do głoszenia Ewangelii.
Jak już zaznaczono, każdy członek Nowego Stworzenia powołany jest do
głoszenia Słowa Bożego; nie dla dogodzenia swoim ambicjom i imaginacjom,
lecz przez Słowo, które wzywa wszystkich, którzy nie na próżno przyjęli
łaskę Bożą, aby "opowiadali cnoty
Tego, który was powołał z ciemności
ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9. To powołanie obejmuje, przeto
wszystkich posiadających ducha Prawdy - tak mężczyzn jak i niewiasty,
niewolników i wolnych, bogatych i biednych, wykształconych i
niewykształconych - rasy ludzi czarnych, brunatnych, czerwonych, żółtych lub
białych. Jakiegoż więcej potrzeba nam polecenia, jak to: "A włożył w usta
moje pieśń nową", a nawet "wszystkie litości Jehowy" - Ps. 40:3; 107:43.
Prawda, że Bóg szczególnie wybrał i osobliwie powołał dwunastu
apostołów do szczególnej pracy, prawda również, iż tak dalece jak lud Jego
będzie słuchał słów Jego, On "ułoży członki, każdy z nich z osobna w ciele"
(1 Kor. 12:18), według swego upodobania - niektórych do jednych posług,
drugich do innych, "każdemu według przemożenia jego" (Mat. 25:15). Lecz
jasno On wykazuje, że wielu będzie starało się naznaczyć samych
siebie jako nauczycieli; że obowiązkiem Kościoła jest zwracać się
ustawicznie ku Chrystusowi, jako Głowie i Przewodnikowi, nie zaś schlebiać i
popierać ambitnych braci; że lekceważenie tego obowiązku będzie oznaczało
lekceważenie Jego słów, a przez to brak miłości i posłuszeństwa; że napewno
będzie to szkodą duchową tak zgromadzenia, jak i samozwańczych nauczycieli.
Prawo Boże w tym przedmiocie jest jasno wykazane:, "Kto się wywyższa,
poniżony będzie i kto się poniża, wywyższony będzie" (Łuk. 14:11). Kościół
ma słuchać tego prawa, tej woli Ducha we wszystkich sprawach, w których
będzie się starał znać i słuchać swego Pana. Bóg wywyższy tylko tego,
którego gorliwość, głęboka wiara i cierpliwa wytrwałość w czynieniu dobrze
ujawniła się w rzeczach małych. "Kto wierny jest w małym, i w wielu wierny
jest" (Łuk. 16:10). "Nad małem byłeś wierny, nad wielem cię postanowię"
(Mat. 25:21,23). Sposobności do osiągnięcia zaszczytów zawsze jest dosyć.
Kto chce, nie potrzebuje czekać na sposobność służenia Bogu, Prawdzie i
braciom, lecz zacząć od niższych posług, którymi pyszni pogardzają i
lekceważą, oglądając się za urzędami bardziej zaszczytnymi z punktu widzenia
ludzi. Wierni będą radować się z każdej posługi, i tacy będą mieli coraz
więcej sposobności do usługiwania. Taka, więc wola Boża okazaną jest przez
mądrość pochodzącą z góry, którą każdy członek Nowego Stworzenia powinien
naśladować - zwłaszcza przy głosowaniu, podnoszeniu ręki, jako członek Ciała
Chrystusowego, dla wyrażenia woli Głowy.
Brat szukający chwały swojej, choćby był i zdolny, powinien być pominięty;
raczej powinien być wybrany na starszego brat mniej zdolny, lecz pokornego
ducha. Tego rodzaju strofowanie byłoby korzystnym dla wszystkich, nawet
gdyby udzielający jej nie przytoczył wcale pobudki do tego. W razie gdyby
starszy był zdolnym, lecz okazywał ducha dyktatorskiego, lub uważałby siebie
wyższym ponad zgromadzenie i chciałby być odrębnym, lub uważałby, iż posiada
prawo od Boga do nauczania niezależne od zgromadzenia, tj. od Kościoła, a
zatem byłoby to nie tylko przysługą, ale i obowiązkiem naznaczyć go na mniej
zaszczytne stanowisko, albo usunąć go od wszelkich szczególnych posług,
dopóki nie przyjmie tej łagodnej nagany i nie uwolni się z sideł
przeciwnika.
Wszyscy powinni pamiętać, że ambicja,
podobnie jak i inne władze umysłowe, konieczną jest w kościele, jak i w
świecie; lecz, że w Nowym Stworzeniu powinna ona pochodzić nie z pobudek
samolubnych, aby się stać wielkim i wybitnym, lecz być ambicją z miłości
służenia Bogu i Jego ludowi, choćby nawet najniższym. Wszyscy wiemy, jak
pycha doprowadziła szatana do upadku - z tego, który posiadał łaskę Bożą i
służył Bogu, stał się wrogiem swego Stwórcy i przeciwnikiem wszystkich Jego
sprawiedliwych zarządzeń. Podobnie wszyscy ci, co przyjmują jego sposób
postępowania, mówiąc: "wstąpię na niebo nad gwiazdy Boże (postawię się nad
innych synów Bożych) ... będę równy Najwyższemu (rządcą między nimi,
przywłaszczycielem Boskiej zwierzchności bez Boskiego ustanowienia, i
przeciw Boskim rozporządzeniom)" - ci napewno przez Boga będą zgromieni i
odrzuceni. Wpływ takich, podobnie jak szatana, napewno będzie szkodliwym.
Jak szatan byłby niepewnym nauczycielem, tak również wszyscy posiadający
jego usposobienie, napewno odwodziliby od światła a prowadzili do ciemności,
ponieważ nie mają właściwego usposobienia, aby otrzymać światłość i być
krzewicielami tejże wśród innych.
Jeżeli tedy brat, jaki uważa napewno, że powołany jest do piastowania urzędu
publicznego kaznodziei, chociaż nie został upoważniony do tego stosownie do
obowiązujących przepisów; jeżeli skłonny jest do narzucania się
zgromadzeniu, chociaż nie pożąda go ono jednomyślnie; albo będąc wybrany
przewodniczącym lub starszym, chce miejsce to dla siebie zatrzymać, sądząc,
że ma do tego prawo bez zwykłego głosowania ze strony zgromadzenia, albo
żąda od czasu do czasu przedłużenia swego urzędu, wtedy można stanowczo
powiedzieć, że albo taki brat nie pojmuje istoty rzeczy, albo też szukając
swego wywyższenia nie nadaje się do żadnej służby. W każdym razie byłoby
najstosowniejszym zaprowadzić zmianę przy następnych wyborach; a jak już
było o tym wspomniane, że najodpowiedniejszym czasem byłaby pierwsza
niedziela roku, pół roku, lub kwartału, jako najłatwiejsze do zapamiętania.
"NAPOMINAJCIE
NIEPORZĄDNYCH"
"A prosimy was, bracia, napominajcie
nieporządnych, pocieszajcie trwożliwych, podtrzymajcie słabych, cierpliwymi
bądźcie względem wszystkich. Patrzcie, aby nikt nikomu złem za złe nie
oddawał, ale zawsze gońcie za tem, co jest dobre i dla was wzajemnie i dla
wszystkich" - 1 Tes. 5:14,15.
To napomnienie nie dotyczy starszych, lecz cały Kościół, włączając
starszych. Poświadcza ono fakt, że chociaż cały Kościół, jako Nowe
Stworzenie w Chrystusie Jezusie jest w Nim doskonały, to jednak każdy i
wszyscy posiadają swoje niedoskonałości pod względem ciała; pokazuje ono
dalej to, o czym wszyscy wiemy, mianowicie, że są różnice w stopniach i
rodzajach naszych niedoskonałości cielesnych, tak, że podobnie jak różne
usposobienia dzieci ziemskiej rodziny wymagają różnego postępowania z nimi
rodziców, o wiele większe w rodzinie Bożej są różnice, wymagające
szczególniejszych względów jeden dla drugiego. Dopatrywanie się
niedoskonałości u innych i krytykowanie ich przynosiłoby wielką krzywdę nam
samym; uprawiając, bowiem w sercach naszych usposobienie do upatrywania wad
w innych, bylibyśmy skorzy do wytykania wad i niedoskonałości drugich i może
w równej mierze skłonni do przeoczania wad swoich własnych. Takie
krytykowanie jest zupełnie obce duchowi i celowi napominania Apostoła.
Jest ono skierowane ku tym, którzy otrzymali ducha Prawdy, ducha uświęcenia,
ducha pokory i miłości. Tacy, o ile wzrastają w łaskach Ducha, będą lękali
się upadku i krytykowali głównie swoje własne wady, podczas gdy ich miłość
ku innym będzie powodem, że w sercu wiele im będą przebaczać i pobłażać, o
ile to możebne. Lecz gdy ten duch miłości właściwie pobłaża urazom i
słabościom braci, to powinni jednak czuwać, aby uczynić im dobrze nie przez
sprzeczki, kłótnie, spory, strofowanie, nagany i obmawianie jeden drugiego,
lecz w sposób, który pochwaliłaby Złota Reguła Miłości. Z łagodnością,
delikatnością, cierpliwością, wytrwałością należy starać się o wzajemne
pobłażanie swych słabości, i jednocześnie dopomagać sobie do pozbycia się
ich, przy czym każdy ma pamiętać o pewnych własnych niedoskonałościach.
Niepostępujących według prawa nie należy pocieszać i podtrzymywać i zachęcać
w ich złym postępowaniu, lecz grzecznie i z miłością napominać, że Bóg jest
Bogiem porządku, i stosownie do tego jak wzrastamy w podobieństwie i łasce,
musimy praw porządku przestrzegać. Powinni oni być napominani, że nic tak
nie odbiega od Boskiego porządku jak anarchia (bezrząd), i skoro nawet
ludzie świeccy uznają zasadę, że najgorsza forma rządu lepszą jest niż
anarchia, to jest bezrząd, to tym więcej taką samą zasadę w Kościele
powinien uznawać lud Boży, który otrzymał ducha zdrowego rozsądku - Ducha
Świętego; i Apostoł napomina nas abyśmy ulegali sobie wzajemnie dla dobra
ogólnej sprawy Bożej. Gdybyśmy byli wszyscy doskonali i doskonałym byłby sąd
nasz o woli Bożej, myślelibyśmy wszyscy jednakowo - nie byłoby wtedy
szczególnej potrzeby ulegania sobie; lecz nasze sądy się różnią, koniecznym
jest mieć wzgląd na sposób widzenia i sąd innych, i starać się poświęcić coś
na korzyść ogólnego pokoju, a nawet poświęcić wszystko dla zachowania
jedności Ducha, w związce pokoju w Ciele Chrystusowym, z wyjątkiem jeżeliby
przez to miały być pogwałcone zasadnicze Boże prawa.
Niesforni albo nieporządni nie są być może całkowicie winni za swoje
postępowanie. Wielu ludzi urodziło się już ze złymi skłonnościami w sprawach
życiowych. Nieporządek, przeto stanowi część ich ułomności, do której należy
się odnosić ze współczuciem, grzecznie, lecz pomimo to nie należy pozwalać
wyrządzać krzywdy Kościołowi Bożemu, stać na przeszkodzie jego użyteczności,
zapobiegać jego współdziałaniu w badaniu i służeniu Prawdzie. Nie jest to
wolą Bożą, aby lud Boży posiadał taką łagodność, która przy postępowaniu z
nieporządnymi przeszłaby w słabość. Grzecznie z miłością, lecz stanowczo
należy wskazać na to, że porządek jest szanowany przez tych, którzy mają
zmysł Boży; i byłoby to grzechem, gdyby zgromadzenie jednemu, dwóm lub
więcej członkom pozwalało gwałcić urządzenia Boskie, jakie wyrażone są w
Słowie Bożym i ogólnie zrozumiane przez zgromadzenie, z którym on ma
społeczność.
NAPOMINANIE
NIE NALEŻY DO WSZYSTKICH
Byłoby jednak wielkim błędem przypuszczać, że Apostoł w swej ogólnej mowie
do Kościoła miał na myśli to, że każdy członek zgromadzenia ma prawo czynić
takie napomnienia. Napominać mądrze, skutecznie, jest rzeczywiście bardzo
delikatną sprawą i bardzo niewielu posiada do tego zdolności. Przez wybór
starszych ze strony zgromadzenia, należy rozumieć wybór z liczby tych,
którzy są najwięcej duchowo rozwinięci w połączeniu z naturalnymi
zdolnościami, aby mogli być wybrani przedstawicielami zgromadzenia, nie
tylko pod względem prowadzenia zebrań, itp., ale i utrzymania porządku
podczas posiedzeń i napominania niesfornych, mądrze, łagodnie, stanowczo. Że
taką jest myśl Apostoła, jasno jest pokazane w dwóch poprzednich wierszach,
w których mówi:
"Prosimy was, bracia, abyście poznali tych,
którzy pracują między wami i którzy są przełożonymi waszemi w Panu i
napominają was, abyście ich jak najbardziej miłowali dla ich pracy. Pokój
też zachowajcie między sobą" - 1 Tes. 5:12,13.
Jeżeli rzeczywiście starano się poznać Boską mądrość i właściwie kierowano
się nią przy wybieraniu starszych zgromadzenia, to wynika, że tym sposobem
wybrani byli wysoko cenieni; wobec tego, że nowicjusze nie mają być
wybierani, wynika, że słudzy zborowi wybrani zostali dla swoich zasług,
ponieważ bracia zauważyli, że posiadali oni w znacznej mierze ducha miłości,
mądrości i łagodności, obok pewnych naturalnych darów i zdolności do
pełnienia takiej służby. Słowa Apostoła "pokój też zachowajcie między sobą"
znaczą, że zgromadzenie wybrawszy starszych jako swoich przedstawicieli,
spodziewa się, że powierzone obowiązki będą wypełniali, nie ma zaś znaczyć,
aby mogli przywłaszczać sobie prawo do strofowania i napominania. Poprzednio
było już pokazane, że lud Boży nie powinien sądzić jeden drugiego, lecz
tylko zgromadzenie, jako całość, może wykluczyć kogoś ze społeczności i
pozbawić przywilejów zebrania. A to może nastąpić, jak widzieliśmy, tylko po
zastosowaniu różnych zabiegów prywatnych, i kiedy już wszystkie usiłowania
naprawienia zła okażą się bezskuteczne, i sprawy zgromadzenia w ogóle są
poważnie zagrożone przez złe postępowanie winnego. Lecz w słowach swych
Apostoł upomina nas, że zgromadzenie powinno znać, to jest rozpoznać,
wglądać w postępowanie tych, których wybrało jako swych przedstawicieli, i
spodziewać się od nich, iż będą czuwać nad dobrem zgromadzenia i upominać
postępujących nagannie dopóty, dopóki sprawa nie stanie się dość poważną,
aby należało wnieść ją przed zgromadzenie, jako sąd.
PUBLICZNE
NAPOMINANIA NIE POWINNY BYĆ CZĘSTE
Napominanie to mogłoby być zrobione w pewnych razach jawnie wobec
zgromadzenia; taką myśl poddaje Apostoł Tymoteuszowi: "A tych, którzy
grzeszą, strofuj przed wszystkimi (publicznie), aby i drudzy bojaźń mieli"
(1 Tym. 5:20). Aby można strofować publicznie grzech, koniecznie musi on być
jawny i ciężki. Z powodu jakiegokolwiek uchybienia przepisom
porządku, starsi w imię prawa miłości powinni uważnie "przypatrywać się
jeden drugiemu ku pobudzaniu się do miłości i dobrych uczynków". Mając to na
uwadze, przekonaliby się, że słowa wypowiedziane na osobności, więcej
prawdopodobnie oddziałałyby na daną jednostkę, aniżeli publiczne
strofowanie, które mogłoby ciąć, ranić lub stać się szkodliwym dla jej
czułej natury, kiedy zadawanie ran byłoby zupełnie niepotrzebnym, gdzie
miłość nadawałaby sprawie inny kierunek. Lecz gdyby nawet starszy miał
strofować publicznie przewinienie ważnej wagi, należałoby to uczynić nie
mniej z miłością i z pragnieniem, ażeby upomniany mógł się poprawić i być
pozyskany z powrotem, nie zaś by gardzić nim i odrzucić go. Nie wchodzi tu
również w zakres czynności starszego strofować kogoś aż do wyłączenia go od
przywilejów, jakie zgromadzenie daje. Do napominania w tym stopniu, jak już
widzieliśmy, ma prawo tylko Kościół, jako całość i to po zupełnym zbadaniu
sprawy, w której oskarżony ma zupełną sposobność obrony lub naprawy swego
postępowania i otrzymania przebaczenia. Zgromadzenie - Kościół - czyli
poświęceni Bogu jako całość, jest przedstawicielem według wyrażenia woli
Bożej, starsi są przedstawicielami jedynie zgromadzenia. Kościół, przeto,
nie starsi, stanowią sąd, ostatnią instancję we wszystkich podobnych
sprawach; z tego powodu postępowanie starszego podlega rozważeniu lub
poprawkom całego zgromadzenia, podług zgodnego pojmowania woli Bożej.
Kiedy rozważamy tę sprawę, to możemy na chwilę w tym miejscu przerwać, aby
dowiedzieć się, jak daleko zgromadzenie ma prawo wykonywać obowiązek
napominania nieporządnych pośrednio, lub bezpośrednio, albo przez starszych,
a w razie, czego wyłączenia ich ze zgromadzenia. Przypuśćmy, że brat, który
zawinił przeciwko bratu albo całemu zgromadzeniu, powraca i mówi: "Żałuję
swego poprzedniego postępowania i przyrzekam starać się jak najwięcej czynić
dobrze na przyszłość", lub coś w tym rodzaju - takiemu bratu mamy przebaczyć
zupełnie, chętnie i tak szczerze, jak mamy nadzieję, że Bóg przebaczy winy
wszystkich. Nikt, tylko Bóg ma władzę, czyli moc wyłączenia kogoś na zawsze,
ma moc odciąć gałązkę od latorośli. W 1 Liście Jana 5:16 mamy powiedziane,
że jest grzech śmiertelny, grzech na śmierć, za którym byłoby bezpożytecznym
modlić się; należy się spodziewać, że taki rozmyślny grzech, który w ten
sposób sprowadziłby karę wtórej śmierci, byłby tak widoczny, tak szkaradny,
że łatwo byłby poznany przez pozostających w społeczności z Panem. Nie
powinniśmy sądzić kogoś za to, co czuje w sercu, ponieważ serca jego nie
znamy i czytać nie możemy; lecz jeżeli popełni rozmyślny grzech na śmierć,
to ujawni się on na zewnątrz - przez jego usta i jeżeli to są przestępstwa
dotyczące doktryn, zaprzeczające ważności odkupienia, lub dotyczące
niemoralnego prowadzenia się, to jest, gdyby powrócili do postępowania
według ciała, jak napisano, że "wróciła się świnia umyta do walania się w
błocie" (2 Piotra 2:22). To odnosi się do tych, o których wspomniano w
liście do Żydów 6:4-8; 10:26-31 - Apostoł przestrzega nas, abyśmy z takimi
nie mieli nic do czynienia, z nimi nie jadali, ani nie przyjmowali w swych
domach, ani nie pozdrawiali ich (2 Jana 9-11); tacy, bowiem, którzy by
utrzymywali z nimi łączność, uważani by byli, jako okazujący się
nieprzyjaciółmi Bożymi, biorącymi udział w złych uczynkach, naukach, lub
jakkolwiek miałaby się sprawa.
Co się tyczy takich, którzy postępują "nieporządnie", przepisy względem nich
znacznie się różnią. Brat lub siostra wyłączeni, nie powinni być uważani za
nieprzyjaciół, lecz jako brat, który zbłądził; jak Apostoł zaznacza w tym
samym liście:, "Jeżeli kto jest nieposłuszny słowu naszemu w tym liście
[jeżeli byłby niesfornym, nie chciał poddać się rozumnym i szlachetnym
przepisom porządku tego], naznaczcie go i nie łączcie się z nim, aby się
zawstydził, wszakże nie miejcie go za nieprzyjaciela, ale napominajcie jako
brata" (2 Tes. 3:14,15). Takie publiczne sprzeciwienie się przepisom
zaznaczonym przez Apostoła i występowanie przeciwko prawdziwym zasadom,
powinno być zganione przez zgromadzenie, które może zadecydować, czy
postępujący w ten sposób brat potrzebuje odpowiedniego napomnienia. Jeżeli
jednak nie zgadza się na tak rozumne słowa, pochodzące od Boga a wspomniane
przez Apostoła, powinien być uważany jako postępujący wbrew przepisom Bożym
i nie powinien mieć więcej łączności z braćmi, dopóki nie uzna tych
rozumnych przepisów za słuszne wymagania. Na ulicy nie powinien być
pomijany, lecz traktowany grzecznie; wyłączenie powinno być jedynie w
pozbawieniu udziału w przywilejach zgromadzenia i braterskiej społeczności,
która jest szczególnym przywilejem wiernych. Myśl ta zawiera się w słowach
Jezusa: "Niech ci będzie jako poganin i celnik". Nasz Pan nie rozumiał,
abyśmy krzywdę czynili poganinowi lub celnikowi, ani obeszli się z nim
niegrzecznie, lecz jedynie abyśmy nie mieli z nimi tej społeczności, co z
braćmi, nie starali się pozyskać ich zaufania, ani też, jako Nowe Stworzenia
darzyć ich zaufaniem. Domownicy wiary mają być związani i połączeni ściśle
wzajemną miłością i sympatią, okazywaną w różny sposób na zewnątrz. Będąc
wyłączony ze społeczności z braćmi, taki brat cierpi moralnie, dopóki nie
zmieni sposobu swego postępowania i nie uczuje potrzeby poprawy, iżby mógł
powrócić do społeczności dawnej. Wierzymy, iż między członkami Ciała
Chrystusowego powinny panować ciepło, serdeczność i miłość braterska.
"POCIESZAJCIE
TRWOŻLIWYCH"
Rozbierając w dalszym ciągu słowa Apostoła zacytowane przez nas, zaznaczamy,
iż zadaniem Kościoła jest pocieszać bojaźliwych. Zauważyliśmy, że otrzymanie
Ducha Świętego nie przekształca naszych śmiertelnych ciał do tego stopnia,
aby nieudolności ich były całkowicie przezwyciężone. Są ludzie o słabych
zdolnościach umysłowych, jak również inni o słabych ciałach, i każdemu
należy okazać współczucie z powodu jego słabości. Nie należy oczekiwać, aby
słabe umysły miały być uleczone w cudowny sposób; ani też, dlatego, że nie
mogą ogarnąć umysłem planu Boskiego w całym jego rozmiarze, by z tego powodu
nie stanowiły części Ciała Chrystusowego. Przeciwnie, jak Bóg nie szuka dla
swego Kościoła jedynie tych, którzy są doskonale rozwinięci fizycznie,
silnych i zdrowych, tak podobnie nie szuka wyłącznie tych, którzy posiadają
tęgi umysł i zdolni są rozumować i roztrząsać nawskroć wszystkie szczegóły i
zarysy Boskiego planu. Znajdą się w zgromadzeniu tacy, którzy będą do tego
stopnia uzdolnieni, lecz inni są słabszego umysłu i nie posiadają nawet
średnich zdolności. Jaką pociechę dać im powinniśmy? Odpowiadamy, iż starsi
przedstawiający Prawdę, jak i całe zgromadzenie powinni pocieszać takich,
nie koniecznie przez wykazywanie ich wad i przebaczanie takowych, lecz
pocieszać w ogóle, nie oczekując, aby wszyscy członkowie rodziny Bożej
posiadali ten sam stopień doskonałości i rozumnego sądu o rzeczach. Nikt nie
ma prawa utrzymywać, iż obdarzeni takimi ułomnościami, przez to samo nie
należą do Ciała Chrystusowego.
Jeżeli na nowo wnikniemy w treść tego, co czytamy: "Pocieszajcie
trwożliwych", nauka stąd dla nas ta sama. Niektórym z natury brak odwagi do
walki z przeciwnościami, i chociaż mają jak najlepsze chęci, nie mogą w tym
samym stopniu, co inni, należący do zgromadzenia, "zmacniać się w Panu", ani
"bojować dobry bój wiary". Bóg jednak widzi napewno ich chęci i zamiary, że
chcą być odważnymi i wiernymi - w podobny sposób powinni postępować i
bracia, o ile chcą otrzymać stopień zwycięzców.
Wszyscy powinni wiedzieć, że Bóg sądzi lud Swój podług serca jego, i jeżeli
ci słabego umysłu lub słabego serca posiadali dość rozumu i dobrej woli, aby
zrozumieć podstawy Boskiego planu odkupienia przez Jezusa Chrystusa i ich
własnego usprawiedliwienia przed Bogiem przez wiarę w Odkupiciela, i jeżeli
na tej podstawie wszystko poświęcili Panu, należy postępować z nimi pod
każdym względem w ten sposób, aby mogli odczuwać, iż są zupełnie i
całkowicie członkami Ciała Chrystusowego, należy również mieć na uwadze, że
ci, chociaż nie mogą tłumaczyć lub zrozumieć wszystkich szczegółów Boskiego
planu i stać w jego obronie tak odważnie jak inni, nie mają być jednak
uważani za takich, którzy nie mogą być przyjęci przez Pana. Takich należy
zachęcać, aby poświęcali się na służbę Bożą odpowiednio do swych zdolności
na chwałę Pana i błogosławieństwo Jego ludu, pocieszać tą myślą, że wszyscy
trwający w Chrystusie, uprawiający owoce Jego Ducha, postępujący Jego
śladami ofiarowania się, będą mieli nowe ciała obdarzone doskonałą
zdolnością, w których wszyscy członkowie będą zdolni poznawać tak, jak oni
są poznawani - a tymczasem Bóg upewnia nas, iż o tyle więcej moc Jego
ujawnia się w naszych słabościach.
"PODTRZYMUJCIE SŁABYCH"
Z powyższego możemy wnioskować, że w zgromadzeniu jedni są mniej zdolni niż
drudzy; nie słabsi jedynie pod względem fizycznym, lecz słabi duchowo - w
tym znaczeniu, że mają organizm skażony, jako Nowe Stworzenie, napotykają na
większe trudności w wzrastaniu i rozwijaniu się duchowo. Tacy nie mają być
odrzuceni od zgromadzenia, lecz przeciwnie, powinniśmy zrozumieć, że jeżeli
Bóg uznał ich za godnych, aby poznali Jego łaskę, to może On sprawić, iż
zostaną zwycięzcami przez Tego, który nas umiłował i odkupił swą drogocenną
krwią. Należy ich podtrzymać takimi obietnicami, jakie znajdujemy w Piśmie
Świętym, w tej nadziei, iż chociaż słabi sami w sobie możemy być mocni przez
Pana i siłę Jego mocy, powierzając Mu wszystkie nasze troski, i za pomocą
wiary otrzymując Jego łaski. W chwilach słabości i pokus spełni się
obietnica: "Dosyć masz na łasce mojej, albowiem moc moja wykonywa się w
słabości" (2 Kor. 12:9). Całe zgromadzenie może okazać pomoc w tym
pocieszeniu i podtrzymywaniu, chociaż rozumie się, starsi mają szczególne
polecenie i odpowiedzialność w stosunku do takich, ponieważ są oni wybrani,
jako przedstawiciele Kościoła, a stąd i Pana. Apostoł Paweł, mówiąc o
różnych członkach ciała i wspomniawszy o pasterzach i nauczycielach, mówi
również o pomocnikach (1 Kor. 12:28). Widocznie życzeniem Pana byłoby, aby
każdy członek zgromadzenia starał się zająć w swej pracy takie stanowisko,
aby nie tylko dopomagał starszym, wybranym jako przedstawiciele Kościoła,
lecz również, aby wszyscy dopomagali sobie wzajemnie, czyniąc dobrze według
możności wszystkim w ogóle, lecz szczególnie domownikom wiary.
"CIERPLIWYMI
BĄDŹCIE WZGLĘDEM WSZYSTKICH"
Zgodnie z tym napomnieniem zachowania cierpliwości we wzajemnych stosunkach
pod każdym względem, Nowe Stworzenia zauważą, że nie tylko uczą się
właściwie postępować ze swymi współbraćmi, lecz, że pielęgnują w sobie jedną
z najwspanialszych łask Ducha Świętego - cierpliwość. Cierpliwość jest to
łaska Ducha, która we wszystkich sprawach życiowych musi być zachowaną tak
względem tych, co nie należą do zgromadzenia, jak i tych, co do niego
należą, i powinniśmy pamiętać, że cały świat ma prawo żądać od nas
cierpliwości. Rozumiemy to tylko wówczas, gdy dobrze pojmujemy stan
wzdychającego stworzenia, objawiony przez Pismo Święte. W tym widzimy
historię upadku i jego szkodliwe skutki dla wszystkich, w tym widzimy Bożą
cierpliwość względem grzeszników i zadziwiającą miłość w ich odkupieniu i w
zamiarach, postanowionych nie tylko dla błogosławienia i podźwignięcia swego
Kościoła z błota i strasznego padołu grzechu i śmierci, lecz widzimy również
wspaniały plan dla całej ludzkości. Widzimy również, na jakie trudności
napotyka ludzkość, łudzona przez naszego przeciwnika "boga tego świata",
który obecnie zaślepia ją i zwodzi - 2 Kor. 4:4.
Świadomość tego powinna niezawodnie udzielić nam cierpliwości. A jeżeli mamy
cierpliwość względem świata, o ile więcej powinniśmy być cierpliwi względem
tych, którzy za pomocą łaski Bożej, pod warunkiem przebaczenia w Chrystusie
Jezusie, zostali przyjęci do Jego rodziny i teraz usiłują wstępować w Jego
ślady. Jakąż miłościwą i jak wytrwałą powinna być cierpliwość względem
współuczniów, którzy są członkami ciała Chrystusowego! W istocie nic nam nie
pozostaje, jak mieć cierpliwość względem nich; i bez wątpienia nasz Pan i
Mistrz szczególnie ganiłby i strofował brak cierpliwości z naszej strony
względem kogokolwiek z takich. Prócz tego wobec teraźniejszego ucisku,
niedoskonałości i walki ze światem, ciałem i szatanem, należy, abyśmy
zachowali wielką cierpliwość względem samych siebie. Jeżeli nauczymy się
cenić powyższe prawdy, będzie to dla nas pomocą, abyśmy byli więcej
cierpliwymi względem wszystkich.
"PATRZCIE,
ABY NIKT NIKOMU ZŁEM ZA ZŁE NIE ODDAWAŁ"
Jest to więcej, aniżeli osobista rada; jest to polecenie dane Kościołowi,
jako całości i stosujące się do każdego zgromadzenia ludu Bożego. Naprowadza
ono na wniosek, że jeżeli kto z domowników wiary jest skłonny oddawać wet za
wet, mścić się nie tylko na braciach-członkach, ale i na innych, to Kościół
nie brałby udziału w takich sprawach, tylko jako wtrącająca się strona w
czyjeś sprawy przez zwracanie uwagi na tego rodzaju stan rzeczy. Jest to
obowiązkiem Kościoła, by na to zwracał uwagę. "Patrzcie, aby kto złem za
złe, komu nie oddawał", znaczy zwrócić wagę na to, aby wśród braci zachowany
był duch właściwy. Jeżeliby, przeto dowiedzieli się starsi o podobnym
wypadku, mającym łączność z powyższym poleceniem, obowiązkiem ich dać bratu
lub siostrze łagodne napomnienie odnośnie do Słowa Bożego; a jeśli nie
usłuchają, obowiązani są wnieść sprawę przed zgromadzenie itd. Tkwi w tym
również polecenie, aby zgromadzenie zwróciło uwagę na niewłaściwe
postępowanie którejkolwiek strony. W ten sposób powinniśmy nie tylko zwracać
na siebie uwagę. lecz pilnować się wzajemnie, z oględną dbałością, aby nikt
nie postępował źle, lecz uważać, aby każdy czynił to, co jest dobre.
Powinniśmy z radością wskazywać i polecać wszelkie drogi prawego
postępowania, tak osobiście, jako też jako zgromadzenie ludu Bożego.
Postępując według polecenia Apostoła, możemy radować się zawsze i słusznie.
Przy takiej wzajemnej pomocy miłość w ciele Chrystusowym zwiększy się i
będzie ono coraz więcej uzdalniać się, do współdziedzictwa z Nim w
Królestwie.
"PRZYPATRUJMY
SIĘ JEDNI DRUGIM KU POBUDZANIU SIĘ DO MIŁOŚCI
I DO DOBRYCH
UCZYNKÓW" — Żyd. 10:24 —
Jak piękna i pełna miłości myśl wyrażona jest tutaj. Podczas gdy są tacy, co
przypatrują się swym towarzyszom, by znaleźć ich błędy i zniechęcać ich, lub
w samolubnych celach wykorzystać ich wady, Nowe Stworzenie powinno
postępować przeciwnie: starannie badać skłonności wzajemne w tym celu, by
uniknąć tych słów, lub czynu, które by niepotrzebnie mogły zranić, podniecić
lub rozgniewać, lecz aby pobudzać się do miłości i dobrego postępowania.
I dlaczego nie? Czy stan, w jakim znajduje się świat cały, ciało i szatan,
nie pobudza do zawiści, samolubstwa, nienawiści i zazdrości, czy nie jest
wielką pobudką do grzeszenia myślą, słowem i uczynkiem? Czy wtedy Nowe
Stworzenia Ciała Chrystusowego nie powinny powstrzymywać się od takiego
postępowania, które pobudza gniew tak względem siebie, jak i innych,
zamiast, przeciwnie, pobudzać i zachęcać do miłości i dobrych uczynków? Nie
ulega wątpliwości, że jak to, tak i każde napomnienie Słowa Bożego jest
słuszne i pożyteczne.
WZAJEMNE
ZGROMADZANIE SIĘ
"Nie opuszczając społecznego zgromadzenia
naszego, jako niektórzy obyczaj mają, ale napominając jedni drugich, a to
tem więcej, czem więcej widzicie, iż się on dzień przybliża"
- Żyd. 10:25.
Rozkaz Pański dany przez Apostoła, zgadza się najzupełniej z jego własnymi
słowami: "Albowiem gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam
jestem w pośrodku ich" (Mat. 18:20). Cel tych zgromadzeń wskazany jest
jasno; odbywają się one w celu postępowania naprzód w sprawach duchowych;
dają sposobność do pobudzania się do coraz większej miłości względem Boga i
siebie i do częstszych dobrych uczynków pod każdym względem, które byłyby
uwielbieniem Ojca naszego, błogosławieństwem braterstwa i które czyniłoby
dobrze wszystkim, w miarę możności. Jeżeli znajdzie się taki, co mówi: "Ja
miłuję Boga", a jednak nienawidzi brata swego (1 Jana 4:20) nie wiedząc, co
mówi i zwodząc samego siebie, podobnie, wierzymy, mylą się ci, którzy mówią:
"Ja pragnę być z Panem, radować się Jego błogosławieństwem i społecznością z
Nim", a tymczasem zaniedbują sposobności zgromadzania się z braćmi i nie
mają przyjemności znajdować się w ich towarzystwie i utrzymywać z nimi
przyjaźni.
W naturze ludzkiej leży, że każda istota ludzka musi szukać jakiegoś
towarzystwa; a doświadczenie stwierdza prawdziwość przysłowia, że "swój do
swego lgnie". Jeżeli przeto nie cenimy obcowania z duchowo myślącymi, nie
pożądamy go i nie zabiegamy o nie, jeżeli nie staramy się mieć lepszej pod
tym względem sposobności, aby się nią cieszyć, możemy być pewni, iż to źle
świadczy o naszym duchowym stanie. Człowiek w ogóle rad przebywać z ludźmi i
znajdować się w ich towarzystwie, snuć plany i wprowadzać je w czyn wraz z
tymi, którzy z nim do jednego stowarzyszenia należą; tak, co do rozrywek lub
spraw materialnych, pomimo że światowe nadzieje i plany bardzo ograniczone
posiadają znaczenie wobec nader wielkich i kosztownych nadziei Nowego
Stworzenia. Chociaż umysły nasze odnowione przez Ducha Świętego i
przeistoczone, to jednak nasze pragnienie obcowania z ludźmi nie ginie, lecz
otrzymuje inny kierunek; wtedy dla społeczności otwiera się rozległe pole,
aby czynić badania i z upodobaniem prowadzić rozmowy o skutkach grzechu i
wzdychającym stworzeniu (ludzkości) tak w przeszłości jak i obecnie; o
Boskim planie odkupienia i zbliżającym się wybawieniu wzdychającego
stworzenia; o naszym wielkim powołaniu, do współdziedzictwa z Panem; o
rzeczach świadczących, iż nasze wyzwolenie zbliża się itd. Co za obfite pole
do myślenia, studiowania przyjacielstwa i współżycia.
Nic dziwnego, więc, gdy mówimy, że ci, którzy nie oceniają korzyści łączenia
się z drugimi dla rozważania powyższych rzeczy, są pod pewnymi względami
chorzy duchowo, bez względu na to, czy domyślają się, w jakim znajdują się
stanie, czy też nie. Być może, iż są oni dotknięci pewnym rodzajem pychy lub
zarozumiałości, i z tego powodu mówią: Ja nie potrzebuję schodzić się z
innymi, aby się uczyć; ja mogę na osobności uczyć się od Pana w swym domu i
On uczyć mnie będzie oddzielnie rzeczy głębszych i więcej duchowych. Wielu
dotkniętych tym duchowym samolubstwem uważa się za lepszych od innych braci
i sądzi, że działaliby wbrew zwyczajowi i sposobom, określonym w Słowie
Bożym, chcąc służyć w sposób odmienny, jedynie, dlatego, że myślą o sobie
więcej niż powinni i ponieważ żądają tego. Tacy bracia winni pamiętać, że
żadna obietnica błogosławieństwa nie jest ich udziałem, dopóki tak czują i
postępują. Przeciwnie, "Bóg się pysznym sprzeciwia, ale pokornym łaskę daje"
(Jakub 4:6). Pan błogosławi tych, którzy słuchają i zachowują Jego przepisy,
mówiąc:, "Jeśli Mnie miłujecie, przykazania Moje zachowajcie" (Jan 14:15).
Ci, którzy są prawego serca, uważają za dostateczne, iż Pan zlecił nam
schodzić się w Jego imieniu i że obiecał udzielić błogosławieństwa nawet tak
małej liczbie, jak dwóm albo trzem, o ile będą Mu posłuszni, że Kościół
przedstawia Jego ciało i powinien rozwijać się pomyślnie "podług
skuteczności stosownej do każdego członka" (Efez. 4:16) i budować się
wzajemnie we wszystkich łaskach i owocach Ducha. Zdarza się często, że
postępowanie takie nie pochodzi z duchowego egoizmu, lecz z powodu
lekceważenia Słowa Bożego i polegania na ludzkim sposobie wyrozumienia w
przypuszczeniu, że obietnica "będą wszyscy wyuczeni od Boga" (Jan 6:45)
oznacza nauczanie osobiste, oddzielnie od drugich. Takiemu przypuszczeniu
przeciwne są zwyczaje apostołów, ich nauki i doświadczenie ludu Bożego.
Z drugiej jednak strony, nie powinniśmy dbać jedynie o liczbę i wystawność,
lub o popularność, lecz mamy pamiętać, że Pańska obietnica błogosławieństwa
odnosi się do "dwóch lub trzech" i znów napomina Apostoł do "społecznego
zgromadzenia naszego". Ani Pan, ani apostołowie nie wpajają w nas ducha
sekciarskiego, kiedy mówią, że zgromadzenia nie powinny być zgromadzeniami
światowymi, lecz zgromadzeniami chrześcijańskimi, zgromadzeniami tych,
którzy znają łaskę Bożą i przyjęli ją przez zupełne oddanie się Bogu i Jego
służbie. Ludzi światowych nie należy przynaglać do przychodzenia na te
zebrania. Oni nie są z was, tak jak wy "ze świata nie jesteście"; gdyby zaś
pociągnęła ich muzyka lub inne powody, duch przykazania Boskiego byłby
zatracony, gdzie, bowiem przewyższałyby światowość i pragnienie, aby
pociągnąć jak najwięcej ludzi światowych, tam właściwe zamiary zebrania
minęłyby się ze swym celem. Właściwy cel wyjaśnia Pismo Święte: "budujcie
się na najświętszej wierze waszej", "budujcie jeden drugiego", "pobudzajcie
się do miłości i do dobrych uczynków" - Juda 20; 1 Tes. 5:11; Żyd. 10:24.
Ludzie źli niech się zgromadzają, jeżeli chcą; ludzie moralni również niech
zgromadzają się z podobnymi sobie; i posiadający Ducha Bożego niechaj
zgromadzają się i postępują naprzód dla wzajemnego budowania się stosownie
do Słowa Pańskiego. Jeżeli jednak zaniedbują tego, niech wina za przykre
następstwa nie spada na Głowę Kościoła, ani też na wiernych apostołów,
którzy dobitnie wskazali właściwy sposób postępowania i przykładem swym
dowiedli jak postępować należy.
To nie znaczy również, że dla obcych wstęp na zebrania Kościoła jest
wzbroniony, o ile w dostateczny sposób interesują się Prawdą, mają chęć
przyjść i "widzieć wasz porządek", otrzymać błogosławieństwo z
przysłuchiwania się waszym rozmowom i napominaniom ku dobrym uczynkom,
słuchać wykładów o Boskich obietnicach itp. Wyraźnie zaznacza to Apostoł w 1
Liście do Koryntian 14:24. Mamy tu na myśli, że "zgromadzenie nasze" nie
jest zgromadzeniem niewierzących, które ustawicznie czyni zabiegi, aby
poruszyć serca grzeszników. Ludzie światowi powinni mieć wolność
przychodzenia na zebrania, lecz należy pozostawić ich w spokoju, by mogli
widzieć porządek i miłość wśród poświęconych Panu, by tym sposobem mając
tylko częściowe wyrozumienie, ich postępowanie mogło być strofowane przez
poznanie ducha świątobliwości i czystości w Kościele, i uznać swe błędne
przekonania, widząc, jaki panuje między ludem Bożym porządek i zgoda przy
rozpoznawaniu Prawdy. Porównaj: 1 Kor. 14:23-26.
To prowadzi nas do zastanawiania się w ogóle
nad:
CHARAKTEREM
ZEBRAŃ LUDU BOŻEGO
Spostrzegamy przede wszystkim, że tak w danej sprawie, jak i innych, lud
Boży nie podlega żelaznym prawom i przepisom, ma on swobodę przystosowania
się do zmiennych warunków kraju i czasu, ćwiczenia ducha zdrowego rozsądku,
szukania mądrości pochodzącej z góry i wykazania, o ile osiągnął
podobieństwo Boże, będąc posłusznym Prawu miłości. Można mieć pewność, że to
Prawo miłości spowoduje nas do zachowania umiarkowania i oględności przy
wprowadzaniu pewnych zmian w zwyczajach pierwotnego Kościoła; napewno wiemy,
że będzie się ono wahało zaprowadzić zasadnicze zmiany, chyba, że uzna to za
konieczność, a nawet wtedy będzie się starało postępować według ducha
napomnienia, przepisów i zwyczajów pierwotnego Kościoła.
W pierwotnym Kościele przykładem są apostołowie, jako specjalni nauczyciele.
Mamy przykład starszych sprawujących pracę pasterską, ewangeliczną i
prorokowanie, czyli publiczne głoszenie Słowa Bożego; a z jednego zwłaszcza
wyjaśnienia danego w 1 Liście do Koryntian w rozdziale 14, możemy sądzić, że
każdy członek zgromadzenia był zachęcany przez apostołów do rozwijania w
sobie jakiejkolwiek posiadanej zdolności lub daru, w celu wielbienia Pana i
służenia braciom, by tym sposobem rozwijać doskonałość w samym sobie i
wzrastając w mocy Bożej i Prawdzie, pomagać innym i na odwrót otrzymywać
pomoc od innych. Sposób zbierania się apostołów nie mógłby być w zupełności
i w szczegółach zastosowany dzisiaj z powodu owych "darów Ducha", chwilowo
udzielonych pierwotnemu Kościołowi dla przekonywania innych, jak również dla
osobistego zachęcania się w tym czasie, kiedy bez tych darów byłoby
niemożebnym dla ówczesnych wiernych budować się lub otrzymywać do pewnego
stopnia korzyści. Pomimo to, z tego pierwszego zwyczaju zaświadczonego przez
Apostoła, możemy wynieść pewną cenną i owocną naukę, z której mogą korzystać
małe zgromadzenia ludu Bożego, stosownie do okoliczności.
Głównym owocnym skutkiem jest nauka wzajemnego wspomagania się - "budując
jeden drugiego na najświętszej wierze". Nie było w zwyczaju, aby jeden lub
nawet kilku starszych głosili Słowo Boże stale, ani próbowano by sami mieli
sprawować napominania i utwierdzenia. Było zwyczajem, że każdy członek
zgromadzenia sprawował powierzony mu obowiązek; urzędy starszych były
ważniejsze ze względu na ich zdolności i dary. Możemy stąd wnosić, że takie
zarządzenie byłoby owocnym i sprowadzałoby błogosławieństwo nie tylko dla
pełniących obowiązki, lecz również dla wszystkich uczestników. Któż, bowiem
nie wie, że najmniej uczony, lub nawet najgorszy mówca, jeśli będzie miał
serce pełne miłości ku Panu i z poświęceniem się, że taki może nasunąć
myśli, które będą "drogocennymi" dla wszystkich, którzy będą je słyszeć?
Rodzaj zebrań przytoczony tu przez Apostoła był widocznie wzorem większości
zebrań prowadzonych przez pierwotny Kościół. Z opisu widzimy, że były to
zebrania urozmaicone, podczas których, gdybyśmy chcieli je zastosować do
naszych czasów, to jeden mógłby napominać, drugi wykładać, inny odmówić
modlitwę, inny jeszcze zażądać odśpiewania hymnu lub odczytania jakiegoś
wierszu, co stosowałoby się do okoliczności i przedmiotu rozbieranego
podczas zebrania. Tym sposobem Pan Bóg może użyć pojedynczo i wszystkich
członków zgromadzenia we wzajemnym napominaniu i budowaniu się.
Nie sądzimy, aby w pierwotnym Kościele nie było zwykłych kazań. Przeciwnie
widzimy, że dokądkolwiek udawali się apostołowie, uważani byli jako
szczególnie uzdolnieni tłumacze Słowa Bożego; prawdopodobnie byli oni tylko
krótki czas i być może wygłaszali podczas swego pobytu wszystkie mowy,
chociaż nie wątpimy, że miały miejsce i inne również wspólne zebrania
dostępne dla wszystkich. W podobny sposób jak Apostołowie, głosili bez
wątpienia Słowo Boże i inni, którzy apostołami nie byli, jak na przykład:
Barnaba, Tymoteusz, Apollo, Tytus itd.; a tę samą wolność posiadali i inni,
którzy jej nadużywali i wywierali wpływ wielce szkodliwy, jak Hymeneusz,
Filetus i inni - 2 Tym. 2:17.
Gdzie Bóg nie wydał określonego prawa, byłoby niestosownym, aby ktokolwiek z
nas je stanowił. Przypuszczamy jednakowoż, że są pewne duchowe potrzeby
Kościoła wymagające posługiwania, jako to:
1) Przepisy są konieczne tak względem spraw odnoszących się do
proroctw, jak nauk moralnych i rozwijania w sobie przymiotów
chrześcijańskich.
2) Z powodu mniej lub więcej różnych sposobów przemawiania, i z powodu
mniejszych lub większych zdolności umysłowych i różnych stopni pojmowania
władzy duchowej, pożytecznym jest, aby tak ci, którzy są niemowlętami w
Chrystusie, jak i ci, którzy otrzymali większe wyrozumienie i większą łaskę,
znaleźli sposobność ujawnienia swych wiadomości w danej sprawie nabytych
przez słuchanie lub czytanie, w tym celu, aby jeśli ma błędne o tym pojęcie,
mógł je naprawić przez uwagi innych w tym przedmiocie.
3) Regularne zebrania powinny odbywać się często, aby podczas nich każdy
miał sposobność przedstawić swoje, jakby mógł sądzić, odmienne pojmowanie
prawdy, niż te, ogólnie przyjęte i uznane przez zgromadzenie.
4) Doświadczenie uczy, że nie tylko zwykłe zebrania są pożytecznymi dla
ludu Bożego, ale gdy każdy członek zgromadzenia ma możność wypowiedzenia
swych uczuć, doświadczeń i błogosławieństw otrzymanych od Boga i wyznać
ustami swoje poświęcenie się Panu.
DOKTRYNA
JESZCZE POTRZEBNĄ
Weźmy pod uwagę punkt pierwszy: żyjemy w czasie, gdy nauka o zasadach wiary
jest w ogóle wyszydzaną, i gdy bardzo wielu jest tego zdania, że nauka i
wiara nie mają żadnej wartości wobec dobrych uczynków i moralności. Nie
możemy się z tym zgodzić, ponieważ wiemy, że nie zgadza się to zupełnie ze
Słowem Bożym, które stawia wiarę na pierwszym miejscu, uczynki zaś na
drugim. Jest to nasza wiara otrzymana od Boga i według tej naszej wiary On
nagrodzi nas, chociaż właściwie oczekuje, że dobra wiara przyniesie tyle
dobrych uczynków, ile pozwolą słabości naszego ciała. Taką jest zasada wiary
na każdym miejscu w Piśmie Świętym zaznaczona: "Bez wiary nie można podobać
się Bogu", "Zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza" (Żyd. 11:6;
1 Jana 5:4). Nikt, przeto nie może być zwycięzcą, chyba, że wierzy w Boga i
w Jego obietnice; ażeby jednak wierzyć w obietnice Boskie, należy je
zrozumieć, ta zaś sposobność i zdolność wzrastania mocnym w wierze będzie
odpowiadała zrozumieniu Boskiego Planu Wieków i połączonych z nim wielkich i
kosztownych obietnic. Dla tej przyczyny nauka - to jest różne przepisy są
ważne nie tylko dla umiejętności, którą lud Boży ma posiadać i cieszyć się
nią ponad znajomość świata w sprawach tyczących się Boga, lecz szczególnie z
przyczyny wpływu, jaką ta umiejętność będzie wywierała na wszystkie nasze
nadzieje, pragnienia i postępowanie. "A ktokolwiek ma tę nadzieję w nim,
oczyszcza się" (1 Jana 3:3), zaznacza Pismo Święte, i to zgadza się zupełnie
z poprzednimi oświadczeniami. Kto starałby się oczyszczać samego siebie,
udoskonalać swoje postępowanie, aby to uskutecznić, musi zacząć od tego, co
zaleca Pismo Święte, to jest zacząć od serca i musi czynić postępy, a jako
środka do oczyszczania się używać Boskich obietnic. A to właśnie oznacza
zrozumienie nauki Chrystusowej.
Właściwym jest jednak, abyśmy pojmowali i odróżniali naukę Chrystusa od
nauki ludzkiej. Nauka Chrystusa jest ta, którą On i Jego natchnieni
apostołowie podali nam w Nowym Testamencie. Doktryny ludzkie są wyrażane
stosownie do wierzeń ludzkich, z których wiele zupełnie i stanowczo stoi w
sprzeczności z nauką Boską, a wszystkie one stoją w sprzeczności z sobą.
Prócz tego, nie dosyć abyśmy raz jeden otrzymali naukę, ponieważ, jak
oświadcza Apostoł, iż te dary łaski Bożej przebywają w słabych glinianych
naczyniach, bardzo przeciekających; gdy więc przestaniemy otrzymywać,
przestaniemy posiadać; z tego powodu koniecznym jest, abyśmy mieli
"przykazanie za przykazaniem, przepis za przepisem" (Izaj. 28:10) i abyśmy
nieustannie odnawiali i przeglądali nasze badania Boskiego planu wieków,
używając wszelkich pomocniczych środków, w jakich nas Boska Opatrzność
zaopatruje i starając się, o ile możności być posłusznymi poleceniom
Apostoła i być "nie tylko słuchaczami zapamiętliwymi, ale czynicielami
uczynku", "czynicielami słowa" - Jakub 1:22-25.
Drugie nasze twierdzenie nie będzie może tak zaraz ocenione, jak pierwsze.
Wielu, jeżeli nie wszyscy, skłonni są może myśleć, że ci, którzy mogą
wyrazić prawdę najjaśniej, najpłynniej, najdokładniej, powinni jedynie być
jej wyrazicielami, inni zaś powinni milczeć, słuchać i uczyć się. Jest to
rzeczą właściwą w wielu razach. Bynajmniej nie zalecamy, aby ktokolwiek był
dopuszczany do głoszenia Słowa Bożego, lub uważany był za nauczyciela i
brano słowa takiego, jako naukę, gdy niezdolny jest do udzielania nauki lub
jasno nie rozumie Planu Boskiego. Wielka jednak zachodzi różnica pomiędzy
naznaczeniem takich do nauczania, przypuśćmy na starszych, a odbywaniem się
zebrań, na których wszyscy członkowie Nowego Stworzenia mieliby sposobność
pokrótce wypowiedzieć się, lub uczynić zapytanie w tej myśli, że ich
zapytania, odpowiedzi, myśli, wątpliwości, lub wynurzenia się nie stanowią
jeszcze przekonań Kościoła, jako zgromadzenia. Na takich zebraniach błędne
przekonania mogłyby być wyrażone w formie pytań, nie w zamiarze
zaszczepiania takich przekonań w innych, lub wprowadzeniu ich w wykonanie,
lecz w tym celu, by je poddać krytycznemu ocenieniu, jeżeli tego potrzeba,
lub, aby znalazły uznanie, o ile są godne pochwały. Na taką jednak
sposobność należy pozwolić tylko w obecności kogoś, kto posiada dobrą
znajomość Prawdy, jest zdolny wykazać słuszność swych wierzeń na podstawie
Pisma Świętego, i dokładniej wskazać drogę ku Panu. Pytanie, jaki pożytek
mógłby z tego wyniknąć? Odpowiadamy, iż często widzieliśmy korzyści, jakie
się z tego okazały. Często trudno jest, a niekiedy niemożebnym przedstawić
sprawy w sposób najprostszy i najwyraźniejszy. Również nie wszystkie umysły,
aczkolwiek szczere, mogą ująć przedmiot równie jasno i tak samo go sobie
tłumaczyć. Stąd to pochodzi wartość pytań i rozmaitości przedstawień tej
samej sprawy, jak to wyjaśnione w przypowieściach naszego Pana,
przedstawiających przedmioty z rozmaitych punktów widzenia i dostarczających
bardziej całkowity i więcej harmonijny pogląd na całość. Zauważyliśmy
również, że słabe i nieco nieudolne przedstawienie Prawdy może niekiedy
przeniknąć do niektórych umysłów, gdzie zdrowsze i logiczniejsze
wyłuszczenie nie odniosło skutku z powodu nieumiejętności mówcy dostosowania
się pod pewnymi względami do niższego poziomu umysłowego i rozsądku
słuchacza. Mamy radować się, jeżeli Ewangelia opowiadaną jest i przyjmowaną
jest przez serca łaknące, w jaki bądź sposób, jak to wyjaśnia Apostoł:
"niektórzy Chrystusa opowiadają z sporu i próżnej chwały". Możemy tylko
radować się, jeżeli niektórzy są przyprowadzeni do właściwej znajomości
Boga, chociaż nawet powinniśmy wielce żałować z powodu niewłaściwych pobudek
przedstawiania, lub jak w drugim wypadku, z powodu niedoskonałego
przedstawiania. Bóg, Prawda i bracia są to ci, których kochamy i którym
służyć pragniemy; stąd też powinniśmy radować się wszystkim, co przynosi
pożądane rezultaty i powinniśmy radować się wszystkim, co przynosi pożądane
rezultaty i powinniśmy nasze urządzenia uczynić takimi, aby nie stały na
przeszkodzie w tym, co uznajemy za rzeczywistość. To nie znaczy, aby do
opowiadania Ewangelii w Kościele należało mianować nielogicznych i
nieudolnych, ani też nie znaczy, abyśmy wyobrażali sobie, że nielogiczne
przedstawianie mogło być w ogóle najskuteczniejsze. Zupełnie przeciwnie.
Pomimo to nie powinniśmy w całości ignorować tego, co widzimy, że
jest niekiedy przewodem błogosławieństwa dla niektórych umysłów, a co było w
zwyczaju w pierwotnym Kościele.
Na poparcie trzeciego naszego przedstawienia: bez względu na ufność naszą,
iż posiadamy Prawdy, niezawodnie nierozsądnym byłoby dla nas nie dopuszczać
do stawiania pytań i wyrażania zdań przeciwnych i wykluczania zupełnie
wszystkiego, co przez przewodniczącego zgromadzenia, lub przez całe
zgromadzenie mogłoby być uważane za błędne. Jedno tylko ograniczenie powinno
być zrobione, to jest, by na zgromadzeniach Nowego Stworzenia nie
zastanawiać się nad sprawami świeckimi, nad światową umiejętnością i wiedzą,
lecz jedynie dla badania Boskiego objawienia; i przy badaniu Bożego Słowa
zgromadzenie powinno na początku, na końcu i zawsze rozpoznawać różnicę
pomiędzy zasadniczymi podstawami nauki Chrystusowej, (której nikt nie może
zmienić lub pozwalać na to, aby była podawana w wątpliwość) a badaniem
głębokich rzeczy, które jednak muszą być w zupełnej zgodzie z zasadniczymi
podstawami. Co do tych ostatnich, należy zawsze dać zupełną sposobność, aby
mogły być wysłuchane i powinny być zwoływane zebrania, na których mogą być
one wysłuchane. Nie znaczy to jednak, aby to wysłuchiwanie miało się wciąż
powtarzać i aby komuś dozwolone było sprawiać zamieszanie lub zrywać każde
zebranie lub sprawę przez swój ulubiony przedmiot. Niech jego ulubiony
przedmiot będzie wysłuchany i roztrząsany w stosownym czasie, w obecności
niektórych gruntownie doświadczonych w Prawdzie, i jeżeli byłby odrzucony
przez zgromadzenie jako niezgodny z Pismem Świętym, a przedstawiający te
myśli nie byłby przekonany, że myśl ta nie zgadza się z Pismem Świętym,
niech przynajmniej powstrzyma się od poddawania tego przedmiotu pod uwagę
zgromadzenia przez dłuższy czas, przynajmniej przez rok, kiedy mógłby, bez
jakiejkolwiek niewłaściwości zażądać powtórnego wysłuchania, które
zgromadzenie mogłoby udzielić lub też nie, stosownie do tego, czy rozważenie
tej sprawy uważałoby za rzecz godną, lub niegodną.
Kładziemy nacisk, że w podobnych razach możemy napotkać dwa
niebezpieczeństwa. Jedno niebezpieczeństwo to wpaść w stan, który jak
widzimy panuje w nominalnych Kościołach Chrystianizmu, gdzie niemożebnym
jest znaleźć dostęp do ich uszu za pomocą ich regularnych zebrań
kościelnych, każda, bowiem droga zbliżenia się, jest starannie strzeżoną.
Drugie niebezpieczeństwo polega na tym, że osoba posiadająca zapatrywania,
które według jej mniemania są rozsądne, bez względu na to, jakie one mogą
być w rzeczywistości, nigdy nie czułaby się zadowoloną, chyba, że byłaby
słusznie wysłuchaną, lecz ustawicznie narzucałaby się z danym przedmiotem;
gdyby była zaś należycie wysłuchaną, choćby i nie przekonana o błędzie swego
argumentu, zrozumiałaby niewłaściwość narzucania takich przekonań tym,
którzy je wysłuchali i odrzucili.
Czwarte nasze przedstawienie: wzrost wiedzy może się przyczynić do
odwrócenia od pobożności - i dziwnym może wydawać się to, że tak może być.
Znajdujemy, iż zdolności nasze są tak małe, czas nasz dla rzeczy religijnych
tak ograniczony, że usilna uwaga skierowana na jedne rzeczy, może
doprowadzić do spaczenia w innych kierunkach. Chrześcijanin nie powinien być
zupełnie głową bez serca, ani też całkowicie sercem bez głowy. "Duch
zdrowego rozsądku" prowadzi nas do uprawiania wszystkich owoców i łask,
które uwydatniają i uzupełniają doskonały charakter. Dążenia dzisiejsze we
wszystkich sprawach mają przeciwny kierunek - wyszczególniania. Jeden
robotnik wykonuje jedną część roboty, drugi inną, tak, że bardzo mało
robotników rozumie rzemiosło w całości, jak w czasach dawniejszych. Nowe
Stworzenie powinno przeciwdziałać tej dążności i musi odpowiednio "czynić
proste koleje dla nóg swoich", aby uprawiając jeden rodzaj łaski, nie
narazić się na niebezpieczeństwo z braku należytego ćwiczenia innej,
udzielonej przez Boga zdolności umysłowej lub przywileju.
Przymioty pobożności znajdują się w całym rodzaju ludzkim w większym lub
mniejszym stopniu rozwoju. Te umysłowe przymioty zowią się czcią i
duchowością, a przybierają sobie do pomocy sumienie, nadzieję, zgodę itp.
Jeżeli będą one zaniedbane to wynik będzie ten, że zainteresowanie się i
miłość ku Prawdzie zwyrodnieją; tak, że zamiast by serca nasze skierowały
się ku Bogu dla większego ocenienia Jego miłości, i z większym pragnieniem
przypodobania się, umiłowania i służenia Mu, to przekonamy się, że niższe
przymioty będą pozostawały ze sobą w sprzeczności, zajmując miejsce
przymiotów wyższych, a badania prowadzone będą w świetle umysłowej
filozofii, z którą łączy się usposobienie do sprzeczek, ambicji, spór i
próżna chwała. Nowe Stworzenie, przeto powinno nie tylko mieć za zadanie
zebrania, modlitwy, wykłady i badania Pisma Świętego, modlitwę i śpiewy
pobożne, jako część każdego zebrania, lecz sądzimy, że w dodatku powinno raz
na tydzień urządzać zebranie, połączone ze sposobnością wypowiadania
świadectw odnośnie do chrześcijańskich doświadczeń - nie według pospolitego
zwyczaju cofania się o rok, dwadzieścia lub więcej, by mówić o pierwszym
nawróceniu się, itd., lecz świadectwo, odnoszące się właściwie do stanu
serca w danej chwili i w ciągu tygodnia, jaki upłynął od ostatniego zebrania
podobnego rodzaju. Takie świadectwa na czasie okazują się pomocne dla tych,
którzy ich słuchają; niekiedy zachęcają się powtórzeniem pomyślnych
doświadczeń, a niekiedy dodając sobie serca przez opowiadanie o próbach,
trudnościach, kłopotach itd., tym, bowiem sposobem poznają, że nie tylko
sami, ale także inni mają bolesne doświadczenia, a niekiedy i usterki.
Tym sposobem mogą dokładniej poznać znaczenie słów Apostoła: "Najmilsi!
niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku
doświadczeniu waszemu, jakoby, co obcego na was przychodziło" (1 Piotra
4:12). Poznają oni, że wszyscy, którzy są ludem Bożym, przechodzą próby i
trudności, i każdy w ten sposób uczy się sympatyzować z drugimi; a w miarę
wzrastania sympatii, wzrasta również duch pomocy, duch miłości - Duch
Święty. Na takich, śródtygodniowych zebraniach byłoby korzystnym omawiać
przedmiot podany na poprzednim niedzielnym zebraniu; przedmiot taki, będąc w
umysłach braci, powinien natchnąć każdego do zwracania uwagi na doznawane
doświadczenia życiowe i zauważanie ich zwłaszcza w stosunku do szczególnego
przedmiotu w danym tygodniu. Bez wątpienia każdy chrześcijanin posiada
wielką ilość sposobności, by zauważyć nauki i doświadczenia życia względem
rozmaitych spraw każdego tygodnia. Lecz większość, nie myśląc, nie uważając,
pozwala, aby te cenne lekcje przechodziły obok nich niepoznane i uczą się
głównie przez większe i bardziej gorzkie doświadczenia życia tego, czego
mogliby się lepiej nauczyć przez baczenie na Pańskie codzienne obcowanie z
nimi przez Jego opatrzności.
Dla wyjaśnienia: przypuśćmy, że przedmiotem na dany tydzień był "Pokój Boży"
z tekstu: "A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, będzie strzegł serc
waszych" (Filip. 4:7). Każdy z braci powinien zauważyć w ciągu tygodnia, w
jakim stopniu słowa powyższe odnosiły się do jego sprawy i co zdawało się
przeszkadzać i zapobiegać wprowadzeniu tego panującego pokoju, wnosząc
niepokój, niezadowolenie. Te doświadczenia i zaczerpnięta z nich nauka,
opowiedziane przez braci więcej lub mniej biegłych (mężczyzn i niewiasty)
wzajemnie sprowadzałyby uwagę nie tylko na ich własne doświadczenia w ciągu
pierwszej części tygodnia, lecz w następnej części do ich własnych
doświadczeń dodałyby doświadczenia i naukę innych, powiększając tym sposobem
ich współczucia i przywodząc ich coraz więcej do poznania piękności pokoju,
w przeciwstawieniu do waśni - do błogosławieństwa pokoju Bożego w sercu i
wskazując, w jaki sposób można posiadać ten pokój, nawet, gdy otoczeni
jesteśmy zgiełkiem, zamieszaniem lub zostajemy pośród warunków sprawiających
zmartwienie, a od nas niezależnych. Nabożny charakter tych zebrań przyniesie
większy pożytek. Kto najprędzej spostrzega swoje własne wady i kto
najgorliwiej stara się wzrastać w łaskach Ducha Świętego, ten będzie
najżarliwszym w pobożności ku Panu, w swych pragnieniach podobania się mu,
aby coraz więcej stać się uczestnikiem Ducha Świętego.
Widocznym jest, że na tych zebraniach, jak i na wszystkich innych, najwięcej
dobra zdziałać można przez zachowanie porządku; nie w tym stopniu, aby zabić
ducha i wolność zebrania, lecz w tej mierze, aby zachować najlepszą wolność
tegoż bez zaburzeń lub nieporządku, rządząc się rozumnie, uprzejmie,
łagodnie. Na przykład: charakter zebrania powinien być zrozumiany najprzód a
obowiązkiem przewodniczącego byłoby utrzymać zebranie ze słuszną, łagodną
wyrozumiałością, aby szczególnie zamierzony cel tegoż osiągnąć. Należy
zrozumieć, że nie są to zebrania stawiania pytań lub w ogóle dla prowadzenia
rozpraw albo głoszenia Ewangelii; że w tym celu przewidziane są inne
zebrania i ci, którzy sobie tego życzą, z przyjemnością mogą w nich
uczestniczyć, te zaś zebrania mają cel ograniczony. Dla utrzymania tym
sposobem właściwego celu zebrania i aby uniknąć prywatnych rozpraw lub
wzajemnych odpowiedzi, jedynie tylko przewodniczący, wybrany jako
przedstawiciel całości, ma prawo do odpowiadania lub zwracania uwagi innym i
wtedy tylko, kiedy to jest koniecznym. Jest to jego obowiązkiem dopilnować,
aby jakie świadectwo nie było tak długie, iżby było nudnym i odbierało innym
sposobność do wypowiadania się, i żeby zebranie nie przeciągnęło się ponad
czas słusznie określony. Wszystkie te rzeczy przypadające w udziale
przewodniczącemu, każą wnioskować, że powinien być starszym zgromadzenia.
Nowicjusz, z niedostatecznym doświadczeniem, nawet przy najlepszych
zamiarach, mógłby być zbyt pobłażliwym lub za surowym w zastosowaniu
prawideł w danym wypadku; mógłby on zepsuć zebranie przez bytnią łagodność
lub obrazić, jakiego poważnego brata lub siostrę przez nierozsądnie
wypowiedziane napomnienie przy zastosowaniu choćby właściwych reguł. Co
więcej, przewodniczącym takiego zebrania powinien być Starszy, lub ktoś
zdolny do piastowania urzędu Starszego w Kościele, aby mógł posiadać
dostateczną znajomość Słowa Bożego, doświadczenie w łasce i zdolności
nauczania, by był zdolnym udzielić słowo zachęty lub rady, czy też pomocy w
odpowiedzi na rozmaite świadectwa, jakie były przedstawione. "Bo słowo
według czasu wyrzeczonego, o jako jest dobre!" O ileż często daleko więcej
pomocnym, niż cały wykład w innych warunkach - Przyp.Sal. 15:23.
Aczkolwiek poprzednio wykazaliśmy rozmaite korzyści, jakie powinny być
przewidziane na zebraniach, opisaliśmy szczególnie te ostatnie, które,
nawiasem mówiąc, uważamy za najważniejsze ze wszystkich: zebranie
przynoszące największą pomoc w rozwoju duchowym. Rzućmy teraz okiem na to,
co mogłoby być dobrym urządzeniem w stosunku do innych zebrań. Zebrania te
różniłyby się ze względu na okoliczności, warunki i liczbę stanowiącą
zgromadzenie - Kościół, ciało. Gdyby liczba stanowiła 50 lub blisko tego, a
niektórzy z tej liczby byliby szczególnie uzdolnieni do publicznego
przemawiania i jasnego wykładania Prawdy, radzimy, że jedno kazanie w
tygodniu byłoby w ogóle korzystnym, szczególnie, jeżeli na zebranie mogliby
być zaproszeni przyjaciele, sąsiedzi lub inni. Lecz jeżeli opatrzność
zrządziła, że nie ma nikogo w zgromadzeniu, kto by był szczególnie
uzdolniony do zwięzłego, logicznego, rozumnego tłumaczenia pewnych miejsc
Pisma Świętego, sądzimy, iż byłoby lepiej, gdyby nie próbowano tej formy
zebrań, albo żeby podzielić czas między kilku posiadających nieco
uzdolnienia do rozbierania przedmiotów Pisma Świętego, zwięźle; temat niech
pozostaje tematem, a bracia niech występują kolejno. Albo tacy starsi
mogliby się zmieniać: jeden w jedną niedzielę, drugi w następną, lub dwóch w
jedną niedzielę, a dwóch w następną itd. Okazuje się, że największa korzyść
dla całego zgromadzenia polega na prowadzeniu naprzód i daniu sposobności
wszystkim braciom w stosunku
do ich zdolności, zawsze mając na uwadze, że nie kwiecistość i wymowa, lecz
pokora i wyrozumienie Prawdy są najprzedniejszymi zasadami.
Lecz według naszego mniemania, najpoważniejszym i najowocniejszym zebraniem,
następnym po zebraniu wzajemnego budowania się, jest to, w którym bierze
udział całe zgromadzenie, mając za przewodniczącego raz tego, drugi raz
innego. Dla tych zebrań może być wzięty pod dyskusję przedmiot lub tekst z
Pisma Świętego, a przewodniczący, przeglądnąwszy naprzód dany przedmiot
powinien starać się podzielić go między braci wyznaczając im, o ile możebne,
ich dział tydzień naprzód, aby mogli przyjść na zebranie przygotowanymi
robić przedstawienia stosownie do specjalnie wydzielonego im przedmiotu.
Tacy, biorący głównie udział w rozbieraniu danego przedmiotu (może być
dwóch, sześciu albo więcej, stosownie do tego jak wymagać może liczba osób
zdolnych, wzrost zgromadzenia i ważność przedmiotu), znajdą pomoc w
Wykładach Pisma Świętego i Strażnicach. Niech oni przedstawią rzecz we
własnych słowach, lub niech odszukają szczególnie wyjątki z Wykładów Pisma
Świętego, Strażnic itd., odpowiednio do przedmiotu, który mogliby przeczytać
łącznie z niektórymi stosownym uwagami.
Gdy zebranie zostało rozpoczęte modlitwą i śpiewem, przewodniczący mógłby po
kolei wywoływać przedmioty; potem po przedstawieniu przez wyznaczonego mówcę
tekstu wywodów stosownie do przedmiotu, takowy powinien być przedstawiony
wszystkim zebranym do zadawania pytań i robienia uwag zgodnie lub w
przeciwieństwie do tego, co było już przedstawione przez przewodniczącego w
danym przedmiocie. Jeżeli zebrani nie okazują skłonności do prowadzenia
rozpraw i potrzebują zachęty, powinien to uczynić przewodniczący przez
umiejętne pytania. Tylko przewodniczący powinien zwracać się do mówców lub
odpowiadać albo pogodzić ich oświadczenia, chociaż rozumie się, może on
powołać jakiegokolwiek mówcę do dalszego wyjaśnienia swych twierdzeń lub ich
słuszności. Mówcy powinni skierowywać swe uwagi do przewodniczącego, lecz
nigdy jeden do drugiego; w ten sposób można uniknąć naruszania osobistości i
sprzeczek. Przewodniczący nie powinien brać żadnego innego udziału prócz
wyżej określonego, łącznie z prowadzeniem dyskusji, lecz powinien być zdolny
zebrać w jedno te rozmaite opinie, streszczając w krótkości cały przedmiot
ze swego punktu zapatrywania przed zakończeniem zebrania modlitwą i śpiewem.
Każdy punkt można przedyskutować, a każdy przedmiot można dobrze rozważyć i
zbadać, tak, że będzie jasno zrozumiany przez wszystkich. Albo w niektórych
więcej zawiłych przedmiotach lepiej by było, aby przewodniczący zsumował
wszystkie poglądy i wyraził swój przy ukończeniu rozbioru każdego
przedmiotu. Dla dokładnego badania Słowa Bożego nie znamy żadnego lepszego,
aniżeli ten rodzaj zebrań. My uważamy je jako o wiele korzystniejsze dla
większości zgromadzeń ludu Bożego, niż zwykłe kazanie.
Tego rodzaju zebranie zawiera w sobie wszystkie właściwe cechy objęte w
poprzednich sugestiach zanumerowanych 1, 2, i 3. Co się tyczy punktu
pierwszego, to ci, którzy mają wyznaczony udział przewodniczących, mają
sposobność ćwiczenia jakichkolwiek posiadanych przez się zdolności. Co do
drugiego punktu, wszyscy mają sposobność brania udziału przez zadawanie
pytań, czynienie uwag, zabierając głos po każdym z mówców w różnych
sprawach. Trzeci punkt przy takim jak to zebraniu, również ma zastosowanie,
ponieważ przedmioty na każdy tydzień powinny być postanawiane tydzień
naprzód przez całe zgromadzenie, a nie przez samego przewodniczącego.
Każdy uczestniczący na takie zebranie, powinien mieć przywilej przedkładania
swej kwestii lud przedmiotu, a duch miłości, wzajemnej pomocy i rozwagi,
powinien być taki, że wszystkie właściwe przedmioty powinny być uprzejmie
wysłuchane. W sprawie szczególnego żądania jakiegoś przedmiotu, który
zdawałby się sprzeciwiać ogólnym poglądom zgromadzenia, chociaż byłby on
zupełnie w granicach podstawowych zasad Ewangelii, osoba żądająca, aby jej
przedmiot poddany był obradom, powinna mieć wyznaczony właściwy czas dla
przedłożenia i powinna być głównym mówcą w tej sprawie; czas powinien być o
ile możności ograniczony, przypuśćmy mniej lub więcej do 30-minut, stosownie
do ważności przedmiotu i zainteresowania się nim zebranych. Po przedłożeniu,
kwestia powinna być otwartą dla dyskusji przez innych członków zebrania;
zadający pytanie powinien mieć udzielonych kilka minut na krótką odpowiedź
przeciw czynionym przez drugich zarzutom, a przewodniczący przy zamykaniu
zebrania ma mieć ostatnie słowo.
Inny rodzaj zebrań, który okazał się bardzo korzystnym przy badaniu Słowa
Bożego, znany jest jako "badanie Wykładów Pisma Świętego". Zebrania te nie
są jedynie w celu czytania, lecz systematycznego badania Boskiego planu we
wszystkich jego przejawach, szczegół po szczególe. Kilka tomów Wykładów
Pisma Świętego, traktując przedmioty w nieprzerwanym porządku, stanowią
(wraz z Biblią) podręczniki do tych badań biblijnych; lecz aby te zebrania
otrzymały korzyść, koniecznym jest, by przewodniczący i zebrani jasno
odróżniali czytanie od badania. Co się tyczy samego czytania, to wszyscy
zgromadzeni mogą tak samo, a może i lepiej, czytać sami u siebie w domu.
Celem tych badań jest wziąć pewną część każdego przedmiotu podług tego, jak
jest przedstawiony w jednym lub więcej paragrafach, przedyskutować ją
najdokładniej między sobą powołując się na odnośne ustępy Pisma Świętego
itd.; roztrząsając tę rzecz dokładnie i skłaniając, o ile to możebne,
każdego członka zebrania do rozważnego wyrażenia swej myśli względem każdego
szczegółu, a potem przystępować do następnego przedmiotu. Niektórym z tych
zebrań badanie jednego tomu Wykładów Pisma Świętego zabrało rok lub
nawet dwa czasu. Było w tym wielkie zainteresowanie i pożytek.
"KAŻDY NIECH
BĘDZIE DOBRZE UPEWNIONY W UMYŚLE SWOIM"
— Rzym.
14:5 —
Wszystkie logiczne umysły mają upodobanie w osiąganiu
decyzji,
o ile możności, względem każdego szczegółu Prawdy; a Apostoł oświadcza, że o
to starać się powinien dla samego siebie każdy członek Kościoła - "w umyśle
swoim". Lecz jest to pospolitym błędem próbować tę osobiście dobrą regułę
stosować do zgromadzeń lub zebrań przy badaniu Pisma Świętego - próbować
zmusić, aby wszyscy zadecydowali to samo odnośnie znaczenia Słowa
Bożego. Właściwie powinniśmy życzyć sobie, aby wszyscy mogli widzieć "oko w
oko", lecz nierozumnym jest oczekiwać tego, gdy wiemy, że wszyscy odpadli od
doskonałości nie tylko pod względem ciała, lecz i umysłu, i że te zboczenia
są w rozmaitych kierunkach, jak to widzimy z rozmaitych kształtów głowy,
jakie znaleźć można w jakimkolwiek zgromadzeniu ludzi. Rozmaite rodzaje i
stopnie naszego wykształcenia są również ważnymi czynnikami, które pomagają
lub przeszkadzają w posiadaniu jedności poglądu.
Lecz czyż Apostoł nie daje do zrozumienia, że wszyscy powinniśmy myśleć o
tych samych rzeczach? - i że wszyscy będziemy nauczeni przez Boga tak, iż
wszyscy będziemy mieli ducha zdrowego rozsądku? - i że powinniśmy spodziewać
się wzrastać w łasce i znajomości, budując się wzajemnie w najświętszej
wierze?
Tak, wszystko to jest prawdą; lecz nie jest nadmienionym, iż będzie to
osiągnięte na jednym zebraniu. Lud Boży posiada nie tylko różnie rozwinięte
głowy i różni się doświadczeniem lub wykształceniem, lecz w dodatku jako
Nowe Stworzenie różni się wiekiem i doświadczeniem - jedni są jako
niemowlęta, inni zaś jako młodzieńcy, zaś jeszcze inni jako już dojrzali.
Niech to nas, więc nie dziwi, że niektórzy są powolniejsi w pojmowaniu od
innych, a stąd powolniej mogą być zupełnie przekonani w umysłach swoich
względem niektórych "głębokich rzeczy" Bożych. Muszą oni sięgnąć do
podstaw
- że wszyscy byli grzesznikami; że Jezus Chrystus, nasz Przewodnik,
odkupił nas przez Swą ofiarę, dokonaną na Kalwarii; że znajdujemy się
teraz w Szkole Chrystusowej, gdzie uczymy się i przysposabiamy do Królestwa
i służby dla Niego, i do szkoły tej mają dostęp tylko ci, którzy wszystko
poświęcili dla Pana. O tych rzeczach wszyscy muszą wiedzieć, i zawsze i
całkowicie zgadzać się na nie, w przeciwnym razie nie moglibyśmy uznać ich
nawet jako braci-niemowląt w Nowym Stworzeniu; lecz wszyscy potrzebujemy
cierpliwości jeden względem drugiego, i wyrozumiałości na słabości innych,
poza tym należy posiadać miłość, która pomnaża każdą łaskę Ducha Świętego, w
miarę jak dochodzimy do dojrzałości.
Wobec tego wszystkie pytania, wszystkie odpowiedzi, wszystkie uwagi, powinny
być dla wszystkich obecnych na zgromadzeniu (a nie dla kogoś osobiście lub
pewnej liczby) i należy przy tym zwracać się z nimi do przewodniczącego,
który jest przedstawicielem wszystkich, z wyjątkiem, jeżeli przewodniczący
poprosi mówcę, aby zwrócił się do słuchaczy i przemawiał wprost do
zgromadzenia. Z tej też przyczyny, po wyrażeniu swego poglądu, każdy
powinien spokojnie wysłuchać poglądów innych, a nie czuć się powołanym do
roztrząsania lub powtarzania swego już raz postawionego poglądu.
Skorzystawszy ze swej sposobności, każdy powinien położyć ufność w Panu, by
kierował, uczył i pokazywał Prawdę, i nie powinien nastawać na to, aby
wszystkich skłonić do tego, iżby widzieli każdy szczegół tak, jak on go
wodzi, ani też nawet, jak się na niego zapatruje większość. Jedność w
zasadzie, miłosierdzie zaś w "ubocznych rzeczach", oto właściwa reguła,
według której należy postępować.
Zgadzamy się jednak, że każdy szczegół Prawdy jest ważny, i że najmniejszy
szczegół błędu jest szkodliwy, że wierni powinni pomodlić się i starać się o
jedność w znajomości Prawdy, ale nie należy mieć nadziei osiągnąć to
przemocą. Jedność ducha na pierwszych zasadniczych podstawach Prawdy jest
rzeczą ważną i gdzie ta jedność jest utrzymywaną, możemy być ufni, że
wszystkich, którzy ją posiadają, Bóg doprowadzi do wszelkiej Prawdy na
czasie dla nich potrzebnej. Ma to związek z tym, że przewodniczący trzody
Pańskiej powinni posiadać szczególną mądrość, miłość, siłę charakteru i
jasność w Prawdzie, tak, aby pod koniec każdego zebrania ten, który je
prowadził, mógł streścić wywody Pisma Świętego i poddać wszystkie umysły pod
ich błogosławiony wpływ, wyrażając się jasno, stanowczo dobrotliwie, lecz
nigdy dogmatycznie, z wyjątkiem, jeżeli chodzi o zasadnicze podstawy.
POSŁUGI
POGRZEBOWE
Na pogrzebach, kiedy między zgromadzonymi przyjaciółmi panuje uroczyste
skupienie, zimne i milczące ciało, zbolałe serce, zapłakane oczy, żałoba
itd., wszystko to pomaga do wyrycia się w umysłach poglądu, że śmierć nie
jest przyjacielem ludzkości, lecz jej nieprzyjacielem. Takie okazje bardzo
sprzyjają przedstawianiu Prawdy i powinny być wykorzystane. Wielu z tych,
którzy teraz interesują się Teraźniejszą Prawdą, otrzymało swoje pierwsze
jasne wyobrażenie o niej z mów pogrzebowych. Nadto wielu w takich wypadkach
uważa i przysłuchuje się, gdy w innych razach byliby zbyt uprzedzeni lub nie
uczyniliby zadość życzeniom swych przyjaciół, by uczestniczyć na zwykłym
zebraniu, na którym głoszona jest Prawda. Radzimy, przeto, aby z takiej
sposobności skorzystano tak skutecznie, jak okoliczności pozwolą. Kiedy
zmarły był wierzącym i jego rodzina przeciwną, powinien był zrobić
przedśmiertne żądanie, aby ktoś z przedstawicieli Prawdy miał na jego
pogrzebie mowę. Jeżeli zmarły jest dzieckiem i jego rodzice oboje w
Prawdzie, wtedy nie byłoby żadnej w tym względzie przeszkody; lecz jeżeli
jedno z rodziców jest wierzącym, drugie zaś przeciwne, odpowiedzialność w
tej sprawie polegałaby na ojcu, chociaż żona miałaby zupełną słuszność
przedstawić swemu mężowi swój pogląd na sprawę i on powinien by zwrócić
uwagę na jej rozsądne przedstawienie - jednakowoż nie, dlatego tylko, by
uniknąć swej odpowiedzialności przed Bogiem jako głowy rodziny.
W wielu małych zborach znajdują się bracia zdolni mieć zajmujące i
pożyteczne mowy stosowne w takich razach, bez dawania sugestii ze strony
naszej lub czyjejkolwiek; lecz przeważnie w tych małych grupach ofiarowanych
brak jest takich, którzy by mieli odpowiednie zdolności do takich mów, i z
tego powodu nasuwamy niektóre metody sprawowania tego rodzaju posług. Z
braci sprawujących powyższe usługi, zasługiwałby na pierwszeństwo nie
pozostający w ścisłym pokrewieństwie z umarłym; lecz gdyby nie było innego,
w takim razie może sprawować posługę syn, mąż lub ojciec. Jeżeli zaś nie ma
takiego, co mógłby płynnie wypowiadać publicznie mowy, i obeznany był z
przedmiotem, to mógłby przyjąć lepszy plan niżej podany, który mógłby
zastosować przy tej okazji, mowę w formie rękopisu, którą odczytałby
zebranym przyjaciołom. Pismo powinno być bardzo wyraźne; powinno być
przeczytane głośno, parę razy, aby publicznie było czytane dobitnie i
zrozumiale. Nadmieniamy dalej, że gdyby się nie znalazł nikt z braci
zdolnych, w takim wypadku nie byłoby niestosownym, aby mowę odczytała
siostra, używając pewnego rodzaju przykrycia głowy.
Poniżej zamieszczamy wzór, według którego można by sprawować obrządek
pogrzebowy osoby będącej w Prawdzie.
1) Możemy rozpocząć odśpiewaniem stosownego hymnu, głosem miarowym.
Właściwymi do tego pieśniami byłyby: "Opoka wieków", "Bliżej do Ciebie",
"Poranek zmartwychwstania", "Próżność tego świata" lub inne.
2) Gdyby, w jakiej rodzinie byli członkowie należący do któregoś z
Kościołów, i pragnęli, aby ich duchowny wziął udział w pewnej części
posługi, byłoby bardzo stosownym zaprosić go, aby przeczytał kilka wierszy z
Pisma Świętego na temat zmartwychwstania, albo odmówił modlitwę, lub też
jedno i drugie. Jeżeliby takiego żądania nie było, można zaraz po śpiewie
przejść do mowy.
WZÓR MOWY
POGRZEBOWEJ
Drodzy przyjaciele! Zebraliśmy się tutaj, aby złożyć hołd pamięci naszego
przyjaciela i brata, którego ziemskie szczątki mamy złożyć do grobu - proch
do prochu, popiół do popiołu. Nie zaprzeczając temu, że nie ma nic
pospolitszego na świecie nad śmierć i towarzyszące jej choroby, dolegliwości
i zmartwienia, tym nie mniej, jako ludzie myślący, nie możemy pogodzić się z
tak bolesnym potarganiem więzów przyjaźni, domowych, miłości, braterstwa.
Choćbyśmy leczyli nasz smutek, jakbyśmy mogli, jest to jeszcze bolesnym,
pomimo tego nawet, że jak Apostoł oświadcza, my, jako chrześcijanie "nie
smucimy się jako drudzy, którzy nadziei nie mają" (1 Tes. 4:13). I cóż
mogłoby być stosowniejszym tu dzisiaj nad rozważanie tej dobrej nadziei,
postawionej przed nami w Ewangelii jako balsam, który zdolny jest leczyć
nasze ziemskie zmartwienia lepiej, niż co innego.
Lecz, zanim zaczniemy rozważać nadzieję postawioną przed nami w Ewangelii -
nadzieję powstania z umarłych, nadzieję przyszłego życia w daleko
szczęśliwszych warunkach, niż obecne, nie byłoby niewłaściwym zrobić
zapytanie, dlaczego potrzebujemy takiej nadziei, dlaczego nie powinniśmy być
uchronieni przed śmiercią, ale mieć daną nadzieję zmartwychwstania? Dlaczego
Bóg pozwala nam żyć zaledwie kilka krótkich dni lub lat i to pełnych
cierpienia? Dlaczego następnie ścinani jesteśmy jako trawa? Dlaczego węzły
uczuć się przerywają, a stosunki domowe i rodzinne ulegają rozerwaniu przez
wroga naszego rodzaju, śmierć, która w ciągu przeszło sześciu tysięcy lat
pochłonęła, jak obliczono, więcej niż pięćdziesiąt tysięcy milionów naszego
rodzaju, naszych braci, co do ciała - dzieci Adama? Dla myślących umysłów są
to kwestie ważniejsze aniżeli jakiekolwiek inne.
Niedowiarkowie mówią nam, że będąc tylko najwyższym stopniem zwierząt,
rodzimy się, żyjemy i umieramy jak bezrozumne zwierzęta, i że poza tym nie
możemy się spodziewać żadnego życia. Lecz, wzdrygając się na taką myśl i nie
będąc zdolni dowieść własnym doświadczeniem, że jest przeciwnie, my, jako
dzieci Boże, słyszeliśmy słowa naszego Ojca "głoszącego pokój przez Jezusa
Chrystusa, naszego Pana". Poselstwo pokoju, które przynosi nam nasz drogi
Zbawiciel, jako swoim naśladowcom, nie jest zaprzeczeniem faktu w tej
sprawie, ani oświadczeniem, jakoby nie było ani boleści, ani zmartwień, ani
śmierci, lecz przeciwnie. On oświadcza: "Jam jest zmartwychwstanie i żywot".
On również mówi nam, że "wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego i
wyjdą". Ach, jakie to przeciwne jest głosowi niewiary, a słodkim dla nas!
Ono przynosi nadzieję, a nadzieja przynosi pokój stosownie do tego, jak
uczymy się poznawać i ufać Ojcu, jak również i Synowi, którego słowa
słyszeliśmy i który przeprowadza wspaniały plan Ojca.
Lecz jeżeli w ten sposób Bóg obiecuje zmartwychwstanie i jeżeli poselstwo
zmartwychwstania przynosi pokój, wytchnienie i nadzieję, jeszcze nie jest
nie właściwym dla nas pytać, dlaczego Bóg miał najpierw podać człowieka na
zniszczenie, i dopiero później wzbudzać go, mówiąc do rodzaju ludzkiego
przez usta psalmisty: "Nawróćcie się synowie ludzcy" (Ps. 90:3). Dlaczego
tedy nie zachować przy życiu? Czemu nie przeszkodzić zmartwieniom, boleści i
śmierci? Odpowiadamy, że Pismo Święte, i tylko ono daje nam wyjaśnienie
obecnego stanu; nic innego, jak tylko ono może nas w tym względzie oświecić.
Jego świadectwo jest to, że Bóg pierwotnie stworzył rodzaj ludzki
doskonałym, prawym, na Swoje wyobrażenie i podobieństwo, i że przez
nieposłuszeństwo pierwsi nasi rodzice odpadli od stanu doskonałego i ulegli
karze grzechu, którym jest śmierć, i że ta kara za grzech, jaka spadła na
Adama, obejmuje cały rodzaj ludzki drogą naturalną. Wielkość grzechu
powiększała się wraz z rozmnażaniem się ludzi i odpowiednio wzmagały się
choroby, boleści i śmierć.
Wszystkich nas fałszywie uczono, że przekleństwem, czyli karą za grzech
Adama, mają być wieczne męki; że my i cały rodzaj ludzki odziedziczyliśmy tę
straszną karę, jako rezultat grzechu pierworodnego i że tyko ci, którzy
stali się naśladowcami Jezusa, ofiarowani święci, że tylko oni mogą uniknąć
wiecznych mąk. Lecz znajdujemy, drodzy bracia, że Słowo Boże nie potwierdza
tego niesprawiedliwego i nielitościwego planu, i że Pismo Święte jasno
zaznacza, że karą za grzech jest śmierć; że wieczne życie jest
darem
Bożym, i że nikt nie może otrzymać tego daru z wyjątkiem tych, którzy stali
się żywotnie połączeni z drogim Synem Ojca. Stąd widzimy, że niesprawiedliwi
nie odziedziczą żywota wiecznego, a zatem nie mogą też wiecznie cierpieć
żadnej niedoli. Oświadczenie Pisma Świętego jest bardzo jasne i bardzo
słuszne:, iż Bóg "wszystkich niepobożnych
wytraci"
- Ps. 145:20.
Warto zauważyć, jak jasno Bóg określił Adamowi, kiedy go poddał próbie,
nawet czas i miejsce, lecz nade wszystko powinniśmy zwrócić uwagę na Słowa
naszego Niebiańskiego Ojca, jaka miała być kara Jego sprawiedliwego gniewu,
(czyli, jaką On postanowił karę za grzech). Oświadczenie brzmi, że Bóg
hojnie wyposażył naszych pierwszych rodziców, między różnymi drzewami żywota
znajdowało się w raju jedno szczególne, które postawił jako próbę
posłuszeństwa przez zabronienie spożywania lub nawet kosztowania albo
dotykania owoców tego wyjątkowego drzewa. Nieposłuszeństwo było powodem
wygnania z raju, wyłączeniem od drzew żywota, a to sprowadziło stopniowy
stan umierania, który jeszcze panuje i zwiększa się; wszystkim nam wiadomo,
że przeciętny wiek życia ludzkiego jest obecnie daleko krótszy, niż Adama,
który żył dziewięćset trzydzieści lat.
Słowa Pańskie wyrażone w Księdze Rodzaju są: "Dnia, którego jeść będziesz z
niego, umrzesz". Tym "dniem", jak apostoł Piotr nam wyjaśnia, był dzień
Pański, o którym mówi:, "Ale ta jedna rzecz niech wam nie będzie tajna,
najmilsi, iż jeden dzień u Pana jest, jako tysiąc lat ..." I to był ten
"dzień", w którym Adam umarł i nikt z jego potomstwa nie przeżył całego
tysiąca lat. Po przestępstwie Adama słowo wyroku Bożego jasno wskazują, że
nie miał On zamiaru skazywać na męki swego stworzenia, i że przekleństwo
rozciągało się nie dalej, jak do zniszczenia obecnego życia i chwilowego
ucisku połączonego ze śmiercią. Odnośnie, co do przekleństwa wyraził się Bóg
do Adama: "W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się nawrócisz
do ziemi, gdyżeś z niej wzięty; boś proch i w proch się obrócisz" - 1 Moj.
2:17; 3:19; 2 Piotra 3:8.
Jest to napewno wielkim powodem do radości urzeczywistnienie faktu, że
straszna nauka o wiecznych mękach, dotycząca nie tylko pierwszych naszych
rodziców, lecz przechodząca na wszystkich ich dzieci, że ta nauka jest
fałszywą i przedostała się do nas nie z Pisma Świętego, lecz ze średnich
wieków. Pod żadnym względem nie jest to oświadczenie Słowa Bożego.
Posłuchajmy wyjaśnienia w tej sprawie apostoła Pawła, które to wyjaśnienie
zgadza się najzupełniej z tym, co podaje Księga Rodzaju. Mówi on: "Przetoż
jako przez jednego człowieka, grzech wszedł na świat, a przez grzech (jako
skutek) śmierć; tak też na wszystkich ludzi śmierć przyszła, ponieważ
wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5:12). Czyż może być, co słuszniejszego, niż to
Boskie wyjaśnienie śmierci? Że jest rezultatem grzechu; że nasz ojciec Adam,
będąc poddany próbie, stracił swoje prawa i przywileje przez
nieposłuszeństwo i został podległy chorobom, słabościom, zmartwieniom,
kłopotom i śmierci; i że my, nie będąc poddani żadnej próbie (byłoby to
bezużytecznym poddawać próbie nas, którzy odziedziczyliśmy skłonności do
grzechu i słabości), jesteśmy uczestnikami tego samego Boskiego wyroku, to
jest śmierci i jako rodzaj ludzki, staczamy się stopniowo w przepaść
słabości, chorób, zmartwień - aż do grobu? Wyjaśnienie to dostatecznie
tłumaczy nasze zdanie, że dziecko, choćby żyło tylko godzinę, dzień,
tydzień, miesiąc, staje się uczestnikiem przekleństwa i śmierci na równi z
tymi, którzy żyją kilka lat dłużej i osobiście biorą udział w niedopełnianiu
prawa sprawiedliwości. "W nieprawości jestem poczęty, a w grzechu poczęła
(zrodziła) mnie matka moja" - oto oświadczenie pod tym względem Pisma
Świętego, "Wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im łaski Bożej".
Lecz teraz, gdzie jest ta nadzieja? Co może być pomocą wobec tak smutnego
stanu rzeczy? Co może być uczynione dla tych, którzy teraz i wszędzie smucą
się, cierpią i umierają, i co może być uczynione dla pięćdziesięciu tysięcy
milionów, którzy zszedłszy z tej ziemi, stali się więźniami śmierci?
Odpowiadamy, że oni nic nie mogą uczynić dla siebie. Przez sześć tysięcy lat
próbowano wysiłków ludzkich w celu podźwignięcia się z chorób, przekleństwa
i śmierci, okazały się one bez wątpienia bezskutecznymi, co do osiągnięcia
tego rodzaju nadziei. Ci, którzy mają nadzieję, muszą spoglądać ku Panu, ku
Bogu naszego zbawienia. On zamierzył zbawienie i Pismo Święte wyjaśnia
wzniosły plan wieków, który Bóg wykonywa stopniowo. Pierwszym krokiem było
odkupienie, tj. zapłacenie za nasze grzechy - zapłatą za grzech jest śmierć.
To było spłacone przez Jezusa Chrystusa, który "umarł sprawiedliwy za
niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga". Nikt z potępionej ludzkości
nie mógłby zbawić samego siebie i dlatego, jak prorok wykazuje, "brata swego
nikt żadnym sposobem nie odkupi, ani może dać Bogu okupu jego zań" (Ps.
49:8). Lecz niedola ludzka stała się dla Boga sposobnością i posłał On
Jezusa, który dał za nas swoje doskonałe życie, życie, które było "święte,
niepokalane, odłączone od grzeszników", odłączone od ludzkości, znajdującej
się w stanie śmierci. Jego życie Bóg przyjął, jako równoważny okup i przez
to zniósł potępienie, jakie sprowadził Adam, i stąd korzyści dla wszystkich
nas, którzy jesteśmy dziećmi Adama, ponieważ nie byliśmy potępieni z powodu
naszej własnej winy, lecz "przez nieposłuszeństwo jednego człowieka";
z tej przyczyny Bóg może być sprawiedliwy i może uwolnić nas przez
posłuszeństwo i okup jednego - Jezusa Chrystusa, naszego Pana; o Nim to
pisze Pismo Święte: "Dał samego siebie na okup za wszystkich, co będzie
świadectwem czasów jego" - 1 Tym. 2:6.
Kiedy jest mowa o tym, wiedzmy, że Jezus Chrystus nie odkupił jedynie
Kościoła, lecz jak Pismo Święte wyraźnie oświadcza: "On jest ubłaganiem
(zadośćuczynieniem) za grzechy całego świata" (1 Jana 2:2). Tu, dzięki Bogu,
mamy podstawę dobrej nadziei, która jak Apostoł mówi usposabia nas, byśmy
się nie martwili jak inni, którzy nadziei nie mają, albo też mają słabą
nadzieję nie opartą na wyraźnym oświadczeniu Słowa Bożego.
Lecz kto powie: Chrystus umarł już dawno, dlaczego więc grzech i śmierć
jeszcze panują i pochłaniają tyle milionów ludzi? Na to odpowiadamy, że Bóg
zwlekał z posłaniem ofiary przez cztery tysiące lat i jeszcze zwleka z
zesłaniem błogosławieństwa, zapewnionego przez tę ofiarę, które musi być
ostatecznym wynikiem i które nastąpi "w czasie właściwym". Powód zwłoki jak
wyjaśnia Pismo Święte jest dwojaki:
Pierwsze:, aby pozwolić na powstanie dostatecznej liczby rodzaju ludzkiego,
odpowiedniego do zapełnienia, czyli zaludnienia całej ziemi, kiedy ziemia
będzie doprowadzona do doskonałości Raju i będzie przywróconym Rajem na
większą skalę. W ciągu obecnego czasu osiągnie rodzaj ludzki pewną dozę
doświadczenia, co do grzechu i śmierci, i otrzyma częściowo bardzo ważną
naukę, a mianowicie przekona się o okropności grzechu, jak wielce jest złym
i niepożądanym. Skoro czas Boży nadejdzie, a wierzymy, że jest bliski,
spełni Bóg obietnicę Swą i ustanowi Swoje Królestwo, które zwiąże szatana i
ukróci całą moc i wpływy, które obecnie sprzyjają grzechowi i śmierci, i
spowoduje, że znajomość Pańska napełni całą ziemię. Tym sposobem Chrystus
będzie błogosławił rodzaj ludzki i podźwignie go krok za krokiem ku zupełnej
doskonałości, w której był stworzony - na wyobrażenie Boże, jakie było
przedstawione w Adamie. Ten okres błogosławieństwa zowie się tysiącletnim
Królestwem i dlatego właśnie nauczył Pan nas modlić się: "Przyjdź Królestwo
Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi". Będzie ono wymagała
całego tysiąca lat błogosławieństwa i restytucji dla ustanowienia
sprawiedliwości na trwałych podstawach na ziemi, dla wypróbowania całej
ludzkości - dla przekonania się, kto przez posłuszeństwo Chrystusowi okaże
się godnym żywota wiecznego; lecz jeżeli kto, posiadając pełną świadomość,
będzie wolał czynić grzech niż sprawiedliwość, taki będzie skazany na Śmierć
Wtórą, na "wieczne odtrącenie od obliczności Pańskiej i od chwały mocy
Jego". Błogosławieństwa Tysiąclecia będą udziałem nie tylko szesnastu set
milionów obecnie żyjących, lecz także pięćdziesięciu tysięcy milionów,
którzy poszli do grobów, do więzienia śmierci, z którego Pan nasz Jezus
powoła ich, by korzystali ze sposobności Jego Królestwa, jako Sam oświadcza
"Ja mam klucze piekła i śmierci" - Obj. 1:18.
Po wtóre: Bóg zwlekał z zesłaniem ogólnego błogosławieństwa i sposobności
dla świata od czasu, jak Chrystus nas odkupił w tym celu, aby w ciągu tego
wieku Ewangelii mógł wybrać z pośród rodzaju ludzkiego tych, których
odkupił, tj. "maluczkie stadko", klasę "wybranych", uczni, naśladowców,
uświęconych, świętych. On szuka takich, którzy mogliby się stać narodem
Świętym "Królewskim Kapłaństwem", aby uczestniczyli z Nim w tysiącletnim
Królestwie, nie, aby mieć udział ze światem w przywróceniu ich do
pierwotnego stanu ziemskiego, jakkolwiek doskonałego pożądanego i
chwalebnego miejsca, jakim był Raj, lecz do jeszcze większej łaski, abyśmy
się stali podobnymi swemu Panu, jako istoty duchowe, uczestnicy Boskiej
natury wyższej nad anioły, zwierzchności i państwa, i uczestnicy Jego
chwały. Jak cudowną jest ta nadzieja, jakim natchnieniem przejmuje serce
każdego, kto słyszał zaproszenie, kto stał się uczniem, naśladowcą Jezusa i
stara się postępować Jego śladami, jak dał nam tego przykład! O! Jak wielkim
błogosławieństwem będzie otrzymanie chwały, czci i nieśmiertelności, jakie
są obiecane Kościołowi przy Pierwszym Zmartwychwstaniu; czyż nie wielki to
przywilej uczestniczyć z naszym Panem w rozdawaniu łask Boskich całemu
wzdychającemu stworzeniu i zapraszaniu tych, którzy pragną przyjść do wody
żywota i czerpać ją darmo? Zaiste w Królestwie Chrystusowym Duch i
Oblubienica powie: "Przyjdź", (bo wtedy będzie Oblubienica, a wesele Baranka
będzie miało miejsce przy końcu wieku Ewangelii). "Kto chce niech bierze
wodę życia darmo" (Obj. 22:17). Czy nie są to dwa słuszne powody, dla
których Bóg zwlekał z udzieleniem błogosławieństwa od czasu jak ofiara
odkupienia była dokonaną na Kalwarii? Zaiste możemy radować się z tej zwłoki
i wynikającej stąd sposobności, że możemy być powołanymi i możemy uczynić
nasze powołanie i wybór pewnymi.
Taką jest pokrótce chwalebna nadzieja, która ożywiała drogą nam osobę,
której pamięć dzisiaj czcimy. Te nadzieje były kotwicą (jego lub jej) duszy
i uzdalniały do stania silnie po stronie Boga, jednocząc się w swoim
szczęściu z tymi, którzy wyznają Mistrza i niosą codziennie krzyż swój, idąc
za Nim. Posiadane szlachetne zalety dały się nie jednemu z nas zauważyć, ale
naszych nadziei i radości nie opieramy na podstawie ludzkiej doskonałości,
lecz na wiadomości, że Jezus Chrystus był doskonałym Odkupicielem, a
ktokolwiek wierzy w Niego, nigdy się nie zawstydzi, i stanie się zwycięzcą.
Cenne przymioty, posiadane przez naszego brata (naszą siostrę), wszyscy
moglibyśmy naśladować, ale dla nas wzór ziemski nie jest potrzebnym. Bóg sam
dał nam w Synu swym chwalebny przykład, który my wszyscy powinniśmy starać
się naśladować. Nie powinniśmy na nic innego patrzeć, jak na wzór doskonały,
Jezusa. Powinniśmy przeoczyć naturalne wady, które wskutek upadku cała
ludność posiada, i pamiętać, że dla takich, którzy są naśladowcami Pana są
one wszystkie przykryte szatą Jego sprawiedliwości, tak, że jesteśmy
"przyjęci w Umiłowanym".
Ostatecznie, drodzy przyjaciele, bierzmy naukę z krótkotrwałości obecnego
życia, i że, podczas gdy Bóg ma w zapasie wielkie błogosławieństwa dla
świata, my, którzy już słyszeliśmy o Jego dobrodziejstwach i zbawieniu w
Jezusie, mamy szczególne przywileje, szczególne sposobności i odpowiednio
szczególną odpowiedzialność w połączeniu z naszą znajomością. Jak Apostoł
oświadcza:, "Kto ma tę nadzieję w Nim, oczyszcza samego siebie, jako i On
czystym jest". Jeżeli spodziewamy się być z Panem, brać udział w Jego chwale
i uczestniczyć w Jego dziele w przyszłości, to wiemy, że ma to oznaczać, iż
charakter nasz musi być zmieniony, że nasze serca muszą być odnowione, że
musimy stać się nie tylko czystymi w sercu, to jest w myślach, woli i
zamiarach ku Bogu, lecz o ile to możliwe, w słowach i uczynkach, tak, aby
nowa wola była zdolną przy rozmaitych okolicznościach panować nad naszym
ciałem niedoskonałym wskutek upadku. Mamy pamiętać nie tylko o tym, aby
trwać w Jezusie i być przykrytymi szatą Jego zasługi, lecz również
pielęgnować coraz więcej w sercach dary Jego Ducha; dobre postanowienia są
wielką pomocą w tym względzie. Wobec tej uroczystej chwili, z tymi
uroczystymi, lecz i radosnymi myślami, starajmy się coraz wierniej
postępować śladami Mistrza i światło Jego Prawdy coraz więcej odzwierciedlać
w naszym życiu. Starajmy się, aby świat, w którym żyjemy, mógł się stawać
lepszym i szczęśliwszym każdego dnia, i o ile możliwe, abyśmy wielbili Boga
w naszym ciele i duchu, które są Jego. Amen.
4) Po tym odczytaniu, czy mowie, może nastąpić modlitwa, która powinna
być odmówiona przez samego mówcę, lub, przez jakiego brata w Prawdzie - i to
uzdolnionego. Żaden obcy duchowny nie powinien być wzywany do modlitwy po
mowie, bo możebne, iż modlitwa jego byłaby raczej zwróconą do ludzi niż do
Boga, i mógłby zniszczyć w umysłach słuchaczy cokolwiek dobrego sprawiła
mowa. W modlitwie należy szczególnie dziękować Bogu za Jego łaski w Jezusie
Chrystusie i należy prosić o Jego błogosławieństwa dla wszystkich obecnych,
a osobliwie za pozostałych z rodziny, pogrążonych w żałobie.
5) Obrządek powinien być stosownie zakończony jednym lub dwoma
wierszami odpowiedniego hymnu, jakie poprzednio zaleciliśmy.
6) Po opuszczeniu trumny do grobu, zalecamy jedynie kilka słów
modlitwy.
ZMIANY W
MOWIE STOSOWNIE DO RÓŻNYCH OKOLICZNOŚCI
Mowa powyższa mogłaby być odpowiednio zastosowaną na pogrzebie w razie,
gdyby osoba zmarła była ze świata, lub niezupełnie poświęconą Bogu, tylko
należałoby zrobić pewne zmiany tak, jak się mogą nastręczać każdemu, kto by
był zdolny wypowiedzieć podobną mowę.
W razie śmierci dziecka, bez względu na to, czy wierzących czy niewierzących
rodziców, mowa może być stosownie zmieniona; do zmarłego można byłoby
zastosować słowa: "straszna śmierć zabrała naszego młodego przyjaciela (lub
przyjaciółkę) w samym zawiązku wieku męskiego (lub niewieściego)"; jeżeli to
było niemowlę, można by użyć tekstu: "zawściągnij głos twój od płaczu, a
oczy swe od łez, bo będziesz miała zapłatę za pracę swoją, mówi Pan, że się
nawrócą z ziemi nieprzyjacielskiej" (Jer. 31:16). W takich razach
stosownym jest położyć nacisk na fakt, że nie ulega wątpliwości, iż dzieci w
młodocianym wieku nie mogły dopuścić się grzechu na śmierć, i że takie
oświadczenie udowodnione jest przez Pismo Święte, a mianowicie, że stało się
to przez nieposłuszeństwo jednego człowieka, lecz nie przez powszechne
nieposłuszeństwo, że grzech wszedł na świat jako wynik, czyli kara za
grzech.
DZIESIĘCINY,
KOLEKTY ITD.
O ile wiemy, żadne z małych zgromadzeń ludu Bożego "tej drogi" (Dz.Ap. 22:4)
nie urządza publicznych kolekt. My od początku byliśmy za unikaniem kolekt
publicznych nie, dlatego, abyśmy wierzyli, że w czynności tej jest cokolwiek
grzesznego i nie, dlatego, ażeby Pismo Święte potępiało to, lecz ponieważ
kwestia pieniężna stała się tak głośną w całym chrześcijaństwie wszystkich
wyznań, że według naszego zdania, zupełne unikanie przyczyniłoby się do
chwały Bożej. Ludzie, od których przez całe życie domagano się pieniędzy,
szybko przychodzą do przekonania, że większą część kazań, nauczania itd.,
sprawowano dla pieniędzy, jeżeli nie jedynie i głównie, to w znacznej
mierze.
Nie tylko Pismo Święte oświadcza, że w większości wiernych Pańskich będzie z
biednych tego świata, lecz nasze doświadczenie stwierdza to samo, - że jest
nie wiele bogatych, nie wiele zacnego rodu, lecz "głównie ubogich na tym
świecie, bogatych w wierze". Niektórzy z tych, co przychodzą na zebrania, na
których głoszona jest Teraźniejsza Prawda, odczuwają ulgę, gdy nie ma tam
światowego ducha chciwości, i w niektórych przynajmniej razach okoliczność
ta zaleciła im Prawdę. Ci, których oczy zostały otwarte i ujrzeli światło
Teraźniejszej Prawdy, zapałali gorliwością i energią w służeniu Prawdzie, a
światło ich tak zaczęło świecić na chwałę Bożą, że wielu obojętnych
chrześcijan często zapytuje:, Jaka jest tego pobudka? Jaki jest tego cel?
Czy ci się to opłaci lub, co za pożytek będziesz miał z tego, że starałbyś
się zainteresować mnie, że miałbyś pożyczyć mi książki, tracić czas swój na
to, aby skłonić moją uwagę ku tym biblijnym przedmiotom, abym je widział
tak, jak ty je widzisz? Przychodząc na zebrania i widząc, że nawet zwykłe
kolekty i natrętne domagania się pieniędzy nie istnieją, ci poszukujący
Prawdy, są tym bardziej przekonani, że to Miłość do Boga, dla Jego Prawdy i
dla Jego wiernych natchnęła ich usiłowaniem mieść Prawdę w granicach, w
jakich mogą ją osiągnąć. Chociaż nawet skłonni są nieco do uprzedzania się
przeciw Prawdzie, to jednak takie dowody szczerości i ducha uczynności i
szczodrobliwości same się im tłumaczą, jako wypływające z Ducha Bożego,
ducha miłości.
Lecz, podczas gdy popieramy tę zasadę i zalecamy ją z całego serca wszystkim
wiernym Pańskim wszędzie, to z drugiej strony jest naszym obowiązkiem
zwrócić uwagę na fakt, że chociaż ktoś w czasie jego ofiarowania się Bogu,
mógł być złym, samolubnym i skąpym, to jednak bez odniesienia w znacznym
stopniu zwycięstwa nad swym samolubnym usposobieniem, nie mógłby być
zaliczonym do "Kościoła, których imiona są zapisane w niebie" i do Pana,
Głowy tego Kościoła. Wiemy dobrze, że samolubstwo i sknerstwo są obce
Duchowi naszego Niebiańskiego Ojca i naszego Pana Jezusa i muszą być, przeto
obce dla wszystkich, którzy będą w końcu rozpoznani, jako dzieci swego Ojca,
a wszyscy muszą mieć rodzinne podobieństwo, którego główną cechą jest miłość
- uczynność. Jeżeli wskutek dziedziczności, złego otoczenia lub
wykształcenia duch brzydkiego skąpstwa został szeroko rozwinięty w
śmiertelnym ciele kogokolwiek z tych, którzy zostali przyjęci, jako
tymczasowe Nowe Stworzenie, to wkrótce będą musieli pod tym względem
prowadzić walkę. Jak Apostoł oświadcza, zmysł ciała będzie walczył przeciw
umysłowi ducha, Nowemu Stworzeniu i Nowe Stworzenie musi odnieść zwycięstwo,
jeśliby ostatecznie chciało ono osiągnąć upragnione miejsce między
zwycięzcami. Samolubstwo i brzydkie skąpstwo mają być zwyciężane; pobożność,
hojność i szczodrobliwość tak serca, jak i uczynku, mają być starannie
pielęgnowane. Tacy może nawet do samej śmierci obowiązani są walczyć z
ciałem, lecz nie może być tutaj żadnej wątpliwości względem umysłu, czyli
nowej woli i ci, którzy znają ich dobrze, napewno dostrzegą w ich
postępowaniu dowody zwycięstwa nowego umysłu nad ciałem i samolubstwem.
Myślą, przeto naszą jest, aby przy unikaniu kolekt i wszystkich pieniężnych
spraw w zgromadzeniach Kościoła, nie zniechęcać do dawania. O ile
zauważyliśmy, ci, którzy dają Panu najobficiej, z całego serca najchętniej,
są najwięcej błogosławieni przez Niego w sprawach duchowych. Można zauważyć,
że wyrażenia "ochotnego dawcę Bóg miłuje" (2 Kor. 9:7) nie stosujemy
wyłącznie do darów pieniężnych; lecz łączymy w nim wszystkie dary i ofiary,
które wierni Pańscy mają przywilej złożyć na ołtarzu ofiarnym, a które, jak
Bóg nas powiadamia, podoba Mu się przyjąć przez zasługę naszego drogiego
Odkupiciela. Rzeczywiście, gdyby gdziekolwiek lub kiedykolwiek było nam
postawione pytanie: Czy po to mam się bardzo gorliwie zajmować sprawami
materialnymi, aby tym sposobem móc dawać z pracy rąk moich i umysłu do
rozszerzania Prawdy? Albo, czy nie lepiej, abym się zadowolił mniejszym
dochodem, a mógł lepiej służyć w tym kierunku w inny sposób, za pomocą,
którego mógłbym udzielić więcej mego czasu i siebie na korzyść Prawdy i
głoszenia jej wśród przyjaciół, sąsiadów itd.? Odpowiedź nasza zawsze była
ta, że czas i wpływ, dane na służenie Prawdzie, są jeszcze więcej cenione w
obliczu Pana niż dary pieniężne.
Stąd, jeżeliby, kto posiadał zdolności do przedstawiania Prawdy i
jednocześnie możebność zarabiania pieniędzy, radą naszą byłoby, że powinien
raczej korzystać z talentu zarabiania pieniędzy do pewnych granic, aby tyle
czasu, uwagi i energii poświęcił ile to możebne dla wyrobienia w sobie
jeszcze większego talentu służenia Prawdzie. Miałoby to w znacznym stopniu
zastosowanie przy służeniu Prawdzie, przez kolportowanie, rozpowszechnianie
pism itd.
"Szczęśliwsza jest rzecz dawać, aniżeli brać" (Dz.Ap. 20:35) - jest to
pewnik, który mogą dobrze ocenić wszyscy wierni Pańscy, osiągnąwszy
jakikolwiek stopień rozwoju w podobieństwie Bożym. Bóg jest wielkim Dawcą -
On daje ustawicznie. Każde stworzenie we wszystkich swych przejawach jest
wynikiem tej szczodrobliwości ze strony Boga. On dał Jednorodzonego Syna
Swego, życie Jego, przyjemności i błogosławieństwa bliskiego z Nim
obcowania. On dał anielskim synom Bożym niezliczone błogosławieństwa. On
obdarzył nasz rodzaj w osobie Adama błogosławieństwem życia i obfitymi
błogosławieństwami tego świata, które budzą podziw nawet w ich obecnym
upadłym i zdegradowanym stanie. On nie tylko zaopatrzył nas w nasze zmysły
za pomocą, których możemy odczuwać przyjemne zapachy, piękne kolory i ich
kombinacje itd., lecz także obmyślił wszystko w naturze zadziwiająco
szczodrze, abyśmy mogli doznawać zadowolenia zmysłów smaku w owocach, i
wzroku w kwiatach, w klejnotach i gwieździstym niebie; był On hojnym w
udzielaniu swych szczodrobliwych darów człowiekowi.
Gdy zaś rozważamy błogosławieństwa, które Bóg ma zachowane dla "maluczkiego
stadka", tj. Nowego Stworzenia, jak to jest nam objawione w Jego Słowie,
uznajemy, iż są one daleko więcej obfitsze i wyższe niż byśmy mogli żądać
lub pomyśleć. "Oko nie widziało i ucho nie słyszało i na serce ludzkie nie
wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy Go miłują; ale nam to Bóg objawił
przez Ducha Swojego" (1 Kor. 2:9,10). Przeto uczynność, albo dawanie,
dopomaganie, uszczęśliwianie innych jest częścią podobieństwa Bożego. Cóż,
więc dziwnego, że powinniśmy cenić dawanie, jako wyższe od przyjmowania?
W miarę jak uczymy się oceniać rzeczy duchowe, i w miarę jak mamy
społeczność z Bogiem i stajemy się uczestnikami Jego Ducha, i w miarę jak
ten duch miłości, szczodrobliwości i wspaniałomyślności jest rozlany w
sercach naszych, w równej mierze znajdujemy przyjemność w czynieniu dobrze
wszystkim, szczególnie domownikom wiary. Miłość w nas, jak i w naszym Ojcu
Niebieskim, stara się wyłącznie nie o swój własny pożytek i powodzenie, lecz
ustawicznie czuwa, jakie błogosławieństwa mogą być udzielone i innym, w jaki
sposób życie innych można rozjaśnić i rozweselić, w jaki sposób mogą być
pocieszani w swych smutkach i wspomagani w swych potrzebach. Istotnie,
dzieje się to w miarę, jak ten nowy umysł rozlewa się w nas, w stosunku jak
przekształcamy się przez odnowienie naszych umysłów, i przemieniamy się z
chwały w chwałę, przychodząc do ocenienia tego wielkiego dzieła, które Bóg
nakreślił dla nas na przyszłość - to jest dzieła błogosławienia wszystkim
rodzajom ziemi, by być Jego czynnikami w podziale niebiańskich
szczodrobliwości, które On obmyślił dla wszystkich, którzy przyjdą do
harmonii z Nim. Nowe Stworzenia, przeto rozumieją, że w miarę jak wzrastają
w łasce, chociaż nadal oceniają obietnice osobistej chwały, zaczynają myśleć
szczególnie o przywilejach, jakie otrzymają przez współdziedzictwo z Panem
swym, dostarczania restytucji z wszystkimi połączonymi z nią
błogosławieństwami nędznemu wzdychającemu stworzeniu, podnosząc do
doskonałości ludzkiej, od której wszyscy odpadli.
O ile w obecnym czasie wzrasta w sercach naszych ten duch miłości, to
pragnienie dawać, ta żądza dopomagać innym, o tyle prowadzi nas nie tylko do
szczodrobliwości względem innych, lecz również do szczodrobliwości w
postępowaniu - do chętnego ofiarowania naszego czasu, talentów i wpływu dla
innych, aby tak jak my i oni mogli być błogosławieni światłem Teraźniejszej
Prawdy. I choćbyśmy nie mieli żadnych zdolności do nauczania i wykładania,
ten sam duch jednak prowadzi nas do starania się zużytkować nasz czas przez
rozdawanie gazet z dodaniem, choć kilku słów we właściwym czasie. Duch ten
prowadzi nas dalej, jeżeli posiadamy talenta finansowe, do obrócenia tychże
na szerzenie Ewangelii. Rzeczywiście wierzymy, że jak zawsze, tak i dzisiaj
Bóg ceni ducha biednej wdowy, która wrzuciła dwa pieniążki do skarbnicy
Pańskiej, a przeto okazała zaparcie siebie, choć przez tak małą ofiarę, co
jak Pan oświadcza, wywyższyło ją w oczach Jego, a zatem w oczach Ojca, jako
Dawcy Najwyższego, według Jego własnego serca: "Ta z niedostatku swego
wszystką żywność, którą miała, wrzuciła" (Łuk. 21:4). Ona, więc dla ogólnej
sprawy tego rodzaju postąpiła tak, jak to nasz Pan sam czynił. On dawał nie
tylko rzeczy utrzymujące życie, lecz ofiarował nawet samo życie, co dzień,
co godzina w służeniu innym, a następnie na Kalwarii w najzupełniejszym tego
słowa znaczeniu dokonał dzieła.
Zdawałoby się, że Chrystus Pan powinien do pewnego stopnia zwrócić uwagę
biednej wdowy, że uczyniła ona więcej niż było jej obowiązkiem, że
posiadając tylko dwa pieniążki, powinna była obydwa, a przynajmniej jeden
zachować na swe własne potrzeby. Gdyby to był ktoś inny, nie Pan lub jeden z
apostołów, który zauważywszy ten postępek, pochwaliłby go bez słowa
przestrogi pod tym względem, czulibyśmy się wolni do dawania tej przestrogi.
Przypuszczamy jednak, że nie wielu potrzebuje przestróg, co do samoobrony.
Bardzo mało jest takich, których trzeba ostrzegać, by nie dawali całych
swoich środków utrzymania. Bywają tacy, lecz jesteśmy pewni, że jak stało
się z biedną wdową, tak i z tymi nie wieloma, to jest, że Pan Bóg
wynagrodziłby im w jakiś sposób to, co uważalibyśmy za zbytnią
szczodrobliwość. Ufamy zupełnie, że lepiej by było, aby błądzili oni pod tym
względem, niż przeciwnie. "Niejeden udziela szczodrze, a wżdy mu przybywa,
(jeżeli nie nastąpi w sprawach materialnych, to niezawodnie będzie w
rzeczach duchowych), a drugi skąpi więcej, niż trzeba (ci, którzy są zbyt
dbający o siebie, zbyt ostrożni, skąpi, zbyt zachowawczy) a wżdy ubożeje
(niekiedy pod względem materialnym, lecz napewno zawsze duchowo)" -
Przyp.Sal. 11:24.
Odkąd Pan nie postanowił żadnego prawa ludowi Swemu względem
szczodrobliwości, lecz pozostawił sprawę tę do woli tych, którzy ofiarowali
Mu wszystko, widocznie zamierza On poświęcenie ich mierzyć stosownie do ich
przyszłego postępowania - ich ofiarowywania się, ich zaparcia samego siebie.
Wobec tego, każdemu nasuwa się pytanie: Ile powinienem oddawać swego czasu,
wpływu i swych pieniędzy Panu? Odpowiadamy, że jeżeli pytanie to postawił
ktoś, co się ofiarował zupełnie i stał się Nowym Stworzeniem, na to może być
tylko jedna odpowiedź, to jest, że taki nie ma nic do dania, taki dał Panu
wszystko, co posiadał. Jeżeli zaś zatrzymał, wtedy nie uczynił zupełnego
ofiarowania, i może być pewnym, że nie był zupełnie przyjęty przez Pana.
Lecz przyznając, że oddaliśmy Panu wszystko, w jaki sposób możemy być pewni,
jaka jest wola Boża, co do użycia tych darów? Odpowiadamy, że każdy powinien
uważać się za szafarza swego własnego czasu, wpływu i pieniędzy, i każdy
powinien starać się by użyć, o ile będzie mógł najlepiej, swych talentów na
chwałę Mistrza. A ponieważ ma on udzielony przywilej łaski, znaczy, że
jeżeli ma wątpliwości, co do sposobu zastosowywania tych zdolności, może
prosić Boga, który szczodrze udziela Swej mądrości, nie czyniąc wyrzutów
proszącemu. Kierowany tą mądrością pochodzącą z góry, odpowiednio do
codziennego wzrostu jego miłości i gorliwości dla Pana przez znajomość
Prawdy i osiągnięcie jej ducha, znajdzie coraz więcej czasu, coraz więcej
swego wpływu i coraz więcej środków, jakie posiada, ku służeniu Prawdzie;
będzie on w dodatku obmyślał, w jaki sposób ograniczyć osobiste i rodzinne
zobowiązania, by móc powiększać swe ofiary.
Jak wiadomo, Bóg ustanowił u Żydów system pobierania dziesięcin, podług
którego dziesiąta część wszystkich bogactw, czy to ze zboża, jarzyn, stada
albo z trzody lub pieniędzy, była odłożona do użytku świętej sprawy jako
Pańskiej, mająca być użytą dla celów świętych. Lecz to było urządzeniem
tylko dla "domu sług". Pan "domowi synów" nie zostawił żadnego podobnego
prawa, lub przepisu. Czy stąd można wnioskować, że spodziewa się mniej od
synów, aniżeli od sług? Zaprawdę nie. Syn, którego mniej by obchodziły
sprawy ojca, aniżeli sługę, byłby niegodny być synem, i niezawodnie
przestałby nim być; znalazłby się inny, posiadający prawdziwego synowskiego
ducha. Co do "domu synów", to nie tylko dziesiąta część, lecz wszystko jest
poświęcone, ofiarowane, i wszystko podług okoliczności ma być użyte dla
możliwego służenia Panu i Jego sprawie. W ten sposób mamy postępować, dając
w służbie dla Prawdy nasze życie i wszystko, co posiadamy.
Apostoł zwraca naszą uwagę na to w liście do Filipensów (Filip. 4:17)
upewniając, że dobrowolne dary były zarówno użyteczne, jak i cenione
dodając: "Nie żebym miał szukać datku, ale szukam pożytku, któryby był
obfity w rachunku waszym". Wiedział on, że jeżeli posiadali oni Ducha
Świętego, to ujawniłyby się w nich owoce dobrych uczynków i
szczodrobliwości, i im więcej byłoby tych ostatnich, tym większe miałby
dowody ich duchowego wzrostu, co było rzeczą, której rzeczywiście pragnął.
Tak jest i dzisiaj. Bóg powiadamia nas, że wszystko złoto i srebro i bydło
na tysiącach gór jest Jego. On rzeczywiście nie potrzebuje żadnych naszych
wysiłków, żadnych naszych pieniędzy; lecz ponieważ będzie to z naszą
korzyścią i pomocą do naszego rozwoju, On dozwala, by dzieło Jego znajdowało
się w takich warunkach, iżby wymagało wszystkich wysiłków tych, którzy
prawdziwie do Niego należą, i wszystkich sposobów, których będą zmuszeni
użyć w swych usiłowaniach wielbienia Go.
Jak chwalebne jest to urządzenie! Jakie błogosławieństwa i przywileje
przyniosły już drogiemu ludowi Bożemu! Nie wątpimy, że pozostaną z nami do
końca naszego życia, w tym celu abyśmy wszyscy mogli posiadać ten
błogosławiony przywilej oddawania naszych zdolności, bez względu, jakie one
są, na służbę Boga. Dlatego więc twierdzimy, że przykład wdowy i jej dwu
pieniążków wskazuje, iż nikt nie jest tak biednym, by nie mógł okazać Panu
swego pragnienia serca. Jak wyrażono na pewnym miejscu: Pan oznajmia, iż
ten, który jest wierny w małych rzeczach, będzie wierny w większych i
ważniejszych; a będąc takim, będzie udzielać przy większych sposobnościach,
teraz jak i w przyszłości.
Radą naszą jest, aby kwestia pieniężna była usunięta, o ile możebne (według
naszego zdania prawie zupełnie) z pod rozważania na ogólnych zebraniach
zgromadzenia. Radzimy, aby duch Pański był pielęgnowany; o ile zaś będzie
przebywał obficie wewnątrz, każdy będzie starał się dać swą cząstkę ku
wyrównaniu nie tylko stałych wydatków zgromadzenia, jak np. opłacenie za
wynajmowanie miejsca zebrań lub innych wydatków, ale będzie również
troskliwie postępować, według możności, w celu szerzenia światła, które
oświeca jego duszę wśród innych, którzy jeszcze pozostają w ciemności.
Według tej myśli radzimy, aby nie prosić obcych o pieniądze, chociaż nie
widzimy przyczyny, dla której mielibyśmy odmawiać pieniędzy przez nich
dobrowolnie zaofiarowanych. Byłoby to dowodem ich sympatii i bez wątpienia,
tak w teraźniejszym jak i przyszłym życiu może spowodować uznanie i nagrodę
Tego, który oświadczył, że nawet kubek zimnej wody, dany jednemu z Jego
uczni, w Jego imieniu; w żaden sposób nie pozostałby bez nagrody - Mat.
10:42; Mar. 9:41.
DOWÓD ŁASKI PAŃSKIEJ
Choć czasem Boska ciąży dłoń, choć ciężki
próby trud,
W pokorze chylmy naszą skroń, jak Pański
czyni lud.
Bo doskonałość Bożych sług, ta dłoń wyrobić
ma;
Więc choć przykrości zsyła Bóg, niech wiara
nasza trwa.
Lecz ręka Pańska dobra jest, bo ćwiczy wiarę
w nas;
A choć nam zsyła srogi chrzest, wnet ześle
lepszy czas.
Z pokorą znośmy każdy cios, i każdy nowy
ból;
Nie skarżmy się na ciężki los, bo tak nasz
cierpiał Król.
Wszak hart zyskuje w ogniu stal, a złoto
świetny blask;