Pastor Charles Taze Russell Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor
Charles Taze Russell
 

  • Strona Tytułowa

  • Przedmowa Autora

  • Spis Treści

    1. Na początku

    2. Nowe Stworzenie

    3. Powołanie Nowego St.

    4. Nowe St. Przeznaczone

    5. Organizacja Nowego St.

    6. Porządek i Karność N.St.

    7. Prawo Nowego St.

    8. Odpoczynek Nowego St.

    9. Sąd Nowego St.

  10. Chrzest Nowego St.

  11. Wielkanoc Nowego St.

  12. Małżeńskie Zobowiązania

  13. Rodzicielskie Zobowiąza.

  14. Rozmaite Zobowiązania

  15. Nieprzyjaciele N.St.

  16. Obietnice Nowego St.
  17. Dziedzictwo Zmartwych.


  • Wersja Książkowa

   • Stron: 914

   • Format: 210 x 150 mm

   • Oprawa: Twarda płócienna

   • cena: — zł.

   • Można zakupić:

               I - sklep


Pozostałe pozycje cyklu:

   • Tom 1 - więcej >>

   • Tom 2 - więcej >>

   • Tom 3 - więcej >>

   • Tom 4 - więcej >>

   • Tom 5 - więcej >>

   • Tom 6 - więcej >>


powrót do ... Dzieła >>

dzieła pastora Russella


WYKŁAD V

ORGANIZACJA NOWEGO STWORZENIA

"ŻYWE KAMIENIE" NA DUCHOWĄ ŚWIĄTYNIĘ - NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE - "TAJEMNICA BOŻA" I TAJEMNICA "NIEPRAWOŚCI". WIELKA ORGANIZACJA ANTYCHRYSTA - WIARYGODNOŚĆ PISMA ŚWIĘTEGO - WOLNOŚĆ DOZWOLONA ŚWIATU I KOŚCIELNICTWU - PORZĄDEK Z ZAMIESZANIA - "W CZASIE SŁUSZNYM" - "KOŃCE WIEKÓW" - WINNA MACICA ZASZCZEPIONA PRZEZ OJCA - "DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA" - PAWEŁ ZASTĘPCĄ JUDASZA - LICZBA APOSTOŁÓW OGRANICZONA DO DWUNASTU - ZLECENIE APOSTOLSKIE - SILNE CHARAKTERY APOSTOŁÓW - PAWEŁ APOSTOŁ NIE STOI POZA INNYMI APOSTOŁAMI - NATCHNIENIE APOSTOŁÓW - CZUWANIE BOSKIE NAD PISMAMI APOSTOŁÓW - "A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ" - HARMONIA EWANGELII - KLUCZE AUTORYTETU - APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ - ROZWAŻANIE SPRZECIWIEŃSTW - "JEDEN JEST MISTRZ WASZ" - PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ JEST "STADKIEM BOGA" - APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE - ORGANIZACJA PAŃSKA NOWEGO STWORZENIA JEST ABSOLUTNIE KOMPLETNĄ - ON JEST TAKŻE JEGO ZARZĄDCĄ - DARY DUCHA USTAŁY Z ICH KONIECZNOŚCIĄ - JEDNOLITOŚĆ "WIARY RAZ ŚWIĘTYM PODANEJ" - JEDNOŚĆ SIŁ ANTYCHRYSTA - BISKUPI, STARSI, DIAKONOWIE - PRAWDZIWE ZNACZENIE "PROROKA" - POKORA KONIECZNĄ DLA STARSZEŃSTWA - INNE POTRZEBNE PRZYMIOTY - DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY - NAUCZYCIELE W KOŚCIELE - WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA - "NIECHAJ WAS NIE WIELE BĘDZIE NAUCZYCIELAMI, BRACIA MOI" - "A NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ" - "TEGO, KTÓRY JEST NAUCZANY" I "TEN, KTÓRY NAUCZA" - ZAKRES NIEWIAST W KOŚCIELE - NIEWIASTY JAKO WSPÓŁPRACOWNICZKI - "NIECHŻE SIĘ NAKRYWA".

    JAK NOWE STWORZENIE nie osiągnie wprzód swej doskonałości i zupełności dopóki nie będzie Pierwszego Zmartwychwstania, tak też i jego organizacja nie będzie wprzód zupełną jak dopiero w owym czasie. Ilustruje to figura świątyni: Jako żywe kamienie jesteśmy teraz powołani, czyli zaproszeni na miejsca w chwalebnej świątyni, a jak wyjaśnia nam Apostoł (1 Piotra 2:5), przychodzimy do Jezusa, który jako przedstawiciel Ojca, nadaje nam kształt, poleruje nas i wygładza, abyśmy nadawali się na te miejsca w przyszłej chwalebnej Świątyni - w miejscu spotkania pomiędzy Bogiem i światem. Jak w figuralnej świątyni Salomona każdy kamień był starannie dopasowany do swego miejsca w budynku, tak też i z nami - wszelkie dopasowania i przygotowania są czynione w obecnym życiu. Jak w figurze każdy dopasowany kamień zanoszono na jego miejsce bez odgłosów młotów, tak i w pozafigurze - żywe kamienie, poddające się teraz z radością przygotowaniom Pańskim, będą kompletnie zorganizowane pod Nim jako pod wierzchnim kamieniem, kiedy połączą się z nim poza zasłoną - bez zamieszania, bez potrzeby dalszego zarządzania lub przygotowania.

     Jednakowoż Pismo Św. uznaje jedność, czyli stosunek tych żywych kamieni w okresie ich przygotowania. Co więcej, Pismo idzie o krok dalej, i uznaje tymczasową organizację, która pozwala każdemu członkowi przyszłego Królestwa brać udział wraz z Mistrzem i Wielkim Budowniczym w przygotowawczym dziele, "budując się wzajemnie w najświętszej wierze" - pomagając sobie wzajemnie w kształtowaniu charakterów odpowiednio do kształtów wzoru - Pana naszego Jezusa. Przystępując do szczegółowego zbadania Boskich zarządzeń na czas obecny, nie jeden zdziwi się na widok ile wolności pozostawił Pan każdemu poszczególnemu członkowi Nowego Stworzenia. Ale kiedy poznamy fakt, że Pan szuka chętnych czcicieli, dobrowolnych ofiar tych, którzy powodowani są miłością ku Panu i do zasad sprawiedliwości, aby położyć swe życie dla dobra braci, aby być Jego współpracownikami, to od razu zrozumiemy, że udzielenie nam tak obfitej wolności jest najlepszym planem - takim, który najlepiej wypróbuje lojalność serc naszych, najzupełniej rozwinie nam charakter i udowodni gotowość każdego do postępowania w myśl Przykazania Miłości, aby czynić to dla innych, czego wymaga się od innych, aby dla nas czynili.

    Taka wolność jest doskonale zastosowana do celu Pańskiego w obecnym czasie - mianowicie do wybrania maluczkiego stadka i pouczenia go o Królewskim Kapłaństwie przyszłości - ale zupełnie nie wystarczałaby ani nie zgadzałaby się z dziełem nawrócenia świata, o czym powszechnie sądzą, że jest obecnie czynione. Z powodu właśnie tej błędnej nauki - z powodu przypuszczenia, że Bóg przeznaczył i polecił Kościołowi podbić cały świat i poddać wszystkie rzeczy Boskim rozkazom w ciągu obecnego wieku - tylu rozsądnych ludzi dziwi się, dlaczego Pan nasz i Jego Apostołowie w tak prosty i luźny sposób zorganizowali Kościół. Widząc, że to zorganizowanie wcale nie wystarczyłoby do nawrócenia świata, ludzie zaczęli wypracowywać własne organizacje, jak to widzimy teraz w różnych kościelnych instytucjach Chrześcijaństwa. Z tych papiestwo jest najsubtelniejszą i najpotężniejszą organizacją. System metodysko-episkopalny jest także mistrzowski, ale na wyższym poziomie: kontroluje inne klasy społeczne. Właśnie ta staranna organizacja dała dwóm tym systemom powodzenie i władzę w "świecie chrześcijańskim". Poznamy następnie, że te jak i wszystkie inne ludzkie "kościoły" są w swych organizacjach całkiem różne od Kościoła ustanowionego przez Pana Jezusa - że ich drogi nie są drogami Pańskimi tak samo jak plany nie są planami Jego. Albowiem jako niebiosa są wyższe od ziemi, tak wyższe są drogi Pańskie i plany Pańskie od dróg i planów ludzkich (Izaj. 55:8,9). Wkrótce ci, co są wiernego serca, zobaczą jak wielce błądzili porzucając prostotę Chrystusową i starając się być mądrzejszymi od Boga w prowadzeniu Jego dzieła. Skutki okażą Jego mądrość, a głupotę człowieka.

NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE

    Tak jak w figuralnym narodzie wszyscy byli Izraelitami w nominalnym znaczeniu, a stosunkowo tylko niewielu było "prawdziwymi Izraelitami", tak też i w pozafigurze nie powinniśmy się dziwić, znajdując nominalny Kościół, oraz rzeczywisty Kościół, nominalne Nowe Stworzenie, oraz rzeczywiste Nowe Stworzenie. Odkąd tylko chrześcijaństwo stało się do pewnego stopnia popularne, "kąkol" i "fałszywa pszenica" napchały się na pole pszeniczne, podając się za prawdziwą pszenicę. Bez względu na to jak trudno człowiekowi nie umiejącemu czytać w sercach odróżnić prawdę od fałszu, pszenicę od kąkolu, Pan zapewnia nas, On sam zna serca, że - "Pan zna tych, którzy są Jego". Zaiste każe nam odróżniać pomiędzy prawdziwymi owcami a wilkami w owczej skórze, oraz pomiędzy prawdziwą winoroślą, rodzącą winne jagody, a cierniami i ostem, które mogą starać się wcisnąć pomiędzy członków prawdziwej winnej macicy. Pan sam każe nam tak odróżniać. Ale poza tym ogólnym osądzeniem - poza dowolnym badaniem ogólnego charakteru - Pan nie pozwala swemu ludowi na krytykę, mówiąc: "Nie sądźcie o niczem przed czasem". Wśród tych, których poznaliście jako uprawnione gałązki winorośli, nie starajcie się wyszukiwać ile jeszcze czasu upłynie zanim będą wydawać owoc i czy wogóle owoc przyniosą. Pozostawmy to naszemu Ojcu, Gospodarzowi, który pielęgnuje każdą gałązkę i który ewentualnie odejmie każdą gałązkę, (czyli członka) nie przynoszącą owoc. Dlatego pozostawmy Gospodarzowi odcinanie i oczyszczanie "winnej macicy" - poprawę każdego naprawdę poświęconego członka Kościoła Chrystusowego - niech On dokona oddzielenia, wiemy, bowiem, że On zaszczepił i podlewał i wywiódł każdą latorośl prawdziwego krzewu. Duch winnej macicy do pewnego stopnia ma się objawić w każdej gałązce, czyli członku, a każdy członek ma być zachęcony do wzrostu. Miłość ma być prawem obowiązującym między gałązkami, a tylko na wyraźne Słowo Boże - a nie bez tego upoważnienia - gałązka, czyli członek, może mieć prawo napominania lub krytykowania innych gałązek. Z drugiej strony duch miłości ma skłaniać do miłosierdzia, uprzejmości, wytrwałości i cierpliwości, aż do granic dozwolonych przez wielkiego Gospodarza; a granice te, jak to już poznaliśmy, są szerokie i wolne, przeznaczone do rozwinięcia charakteru w każdej gałązce.

    Wszystko to inaczej wygląda w ludzkich organizacjach, proporcjonalnie do tego, jak organizacje te nie uznały lub porzuciły prostotę Boskich urządzeń. Organizacje te poczyniły specjalne reguły w sprawie tego, kto może być uznany za członków, czyli gałązki Winorośli, a kogo nie można dopuścić do zupełnej społeczności. Poczyniły one finansowe zdzierstwa i różne reguły i przepisy wcale nie ustanowione przez Pismo Święte i pozakładały rozliczne wierzenia i wyznania wcale nie uprawnione przez Pismo Święte, przepisały kary za pogwałcenie rzeczy wcale nie popieranych przez Pismo Święte, ustanowiły reguły dla wykluczania i ekskomunikowania nieposłusznych członków itd., całkiem przeciwnie do upoważnienia danego przez Prawdziwy Kościół, przez Ciało Chrystusowe, Prawdziwą Winną Macicę, Nowe Stworzenie.

    Zwróciliśmy już uwagę na fakt, że Kościół Chrystusowy nazwany jest w Piśmie Świętym "Tajemnicą Bożą" (tom 1 Wykładów Pisma Świętego, wykład 5), ponieważ wbrew przypuszczeniom, Kościół miał być Mesjaszowym Ciałem, które pod jego Głową, Jezusem, miał rządzić i błogosławić światu. Ta tajemnica, teraz świętym wyjawiona, była zakrytą od przeszłych wieków i dyspensacji (Efez. 3:3-6), i jest tajemnicą Bożą, która wkrótce będzie dokonaną w dopełnieniu Nowego Stworzenia, przy końcu tego Wieku Ewangelii. Zwróciliśmy także uwagę na fakt, że Pismo Św. odnosi się do Babilonu jako do sfałszowanego systemu (matka i córki - jedne mniej inne bardziej zepsute, jedne lepiej inne gorzej sfałszowane) i nazywa go "Tajemnicą Nieprawości". Nie należy rozumieć, że założyciele tych sfałszowanych systemów celowo i świadomie zorganizowali takowe w zamiarze wprowadzenia w błąd ludu Bożego. Raczej musimy pamiętać, że Szatan, (o którym Pismo mówi, że "zwiódł cały świat") działa w tej sprawie, podając zło za dobro, a dobro za zło; światłość za ciemność, a ciemność za światłość. Szatan "teraz jest skuteczny w synach niedowiarstwa" (Izaj. 5:20; Efez. 2:2), podobnie jak zaproponował swoje współdziałanie Panu naszemu Jezusowi. Szatan pragnie współdziałać ze wszystkimi naśladowcami Chrystusa, których tylko może odwrócić od wstępowania w ślady Mistrza. Jak starał się przekonać naszego Pana, że są inne lepsze drogi - takie, które wymagają mniej osobistej ofiary i samozaparcia aniżeli drogi Ojca - przez które Pan mógłby błogosławić wszystkie rodzaje ziemi - tak też i teraz, w ciągu Wieku Ewangelii, stara się przekonać prawdziwie poświęconych braci Pańskich, aby przyjęli jego własne plany, zamiast słuchać pilnie planów i przepisów Ojca. Stara się ich przekonać, że mogą służyć Panu innymi metodami, lepszymi od tych, jakie wskazane są w Piśmie Św. Szatan chciałby wzbić ich w dumę i zaufanie w ich ludzkie systemy, w ich pracę i organizacje. Z Mistrzem naszym przeciwnik ten nie mógł dać sobie rady, gdyż zawsze spotykał się z odpowiedzią: "Albowiem jest napisane". Natomiast z naśladowcami Pana jest inaczej. Wielu zaniedbuje tego, co jest napisane; wielu zaniedbuje przykładu i słów Mistrza, zapomina o słowach i przykładach apostołów i zechcą wykonywać plan, o którym wierzą i przypuszczają, że ma przyzwolenie Boskie i że posłuży ku chwale Boga.

    Jak wielce zdziwią się tacy, kiedy w przyszłości przekonają się i zobaczą Królestwo Boże takie, jak Bóg je uplanował i wypracował stosownie do swoich zamysłów! Przekonają się wówczas, że o wiele lepiej jest być starannie pouczonym przez Pana, aniżeli starać się uczyć Pana - czynić Jego dzieło według Jego sposobu, zamiast czynić pracę dla Niego, ale w sposób przez Niego nie uznawany. Powodzenie tych ludzkich planów, takich jak papiestwa, metodystów i innych denominacji, dopomaga tylko do zrobienia z tych systemów "skutku błędów".

    Pan nie przeszkadzał ani nie powstrzymywał wzrostu "kąkolu" na polu pszenicznym w Wieku Ewangelii. Przeciwnie, pouczał swój lud, że kąkol i pszenica będzie rosnąć razem aż do czasu "żniwa", kiedy On sam będzie obecny, aby nadzorować oddzielenie, zebranie pszenicy do gumna Jego (do stanu uwielbienia), oraz aby dopilnować związanie kąkolu na czas wielkiego ucisku, jakim ten wiek się zakończy, a w którym będzie zniszczony "kąkol", czyli sfałszowane Nowe Stworzenie, bez zniszczenia go jako istot ludzkich. Faktycznie duża ilość "kąkolu" jest moralna i szanowana; w opinii świata nazwani są oni "dobrymi ludźmi". To samo i wśród pogańskich religii są pierwiastki dobroci, chociaż w mniejszym stopniu niż wśród "kąkolu", którzy otrzymywali wiele błogosławieństw i korzyści, z powodu swej bliskiej styczności z prawdziwą "pszenicą" i dlatego, że częściowo rozróżniają ducha Pańskiego w tej ostatniej.

    Ta Tajemnica Nieprawości ("Babilon", zamieszanie, chrześcijaństwo), według słów apostoła Pawła, już rozpoczęła swe działanie wśród ludu Pańskiego za dni tego Apostoła, ale dopiero po śmierci Św. Pawła i innych apostołów działalność ta zwiększyła się. Dokąd apostołowie pozostawali z Kościołem mogli wskazywać na różne fałszywe nauki, przez jakie przeciwnik starał się potajemnie i prywatnie wprowadzić niegodne herezje w celu podkopania wiary i w celu odwrócenia wiernych od nadziei, obietnic i prostoty Ewangelii (2 Piotra 2:1). Apostoł Paweł mówi o tym ogólnie, ale czasami nazywa pracowników nieprawości po imieniu, jak np. Hymeneusza, Filetusa i innych, "którzy względem prawdy celu uchybili" itd. "podwracając wiarę niektórych" (2 Tym. 2:18). Odnośnie do tych fałszywych nauczycieli i ich błędów, apostoł również ostrzega Kościół przez starszych w Efezie, wskazując zwłaszcza, że rozmnożą się oni po jego śmierci - jako wilcy okrutni, którzy trzodzie folgować nie będą (Dz.Ap. 20:29). Te słowa zgadzają się z zapowiedzią Pana naszego w Jego przypowieści (Mat. 13:25,39). Pan nasz wyraźnie wskazuje, że ci fałszywi nauczyciele i ich fałszywe doktryny były agencjami przeciwnika, który nasiał kąkolu między pszenicę posianą przez Pana i apostołów. Powiada On: "A gdy ludzie [specjalni słudzy, apostołowie] zasnęli przyszedł nieprzyjaciel jego i nasiał kąkolu".

    Niedługo po zaśnięciu apostołów duch współzawodnictwa, kierowany przez Przeciwnika, doprowadził krok po kroku do ostatecznego zorganizowania wielkiego Antychrystusowego systemu - Papiestwa. Jego organizacja, jak to już wiemy (tom 2 Wykładów Pisma Świętego, wykład 9), nie powstała natychmiast, lecz stopniowo - a moc swoją i władzę zaczęła osiągać około czwartego stulecia. Wielki Antychryst rozwijał się tak pomyślnie przez jakiś czas, że wszystkie historie pisane w tym okresie, aż do "Reformacji", zupełnie odmawiały prawa do nazwy chrześcijanina lub prawowiernego każdej osobie lub klasie, która nie należała lub bodaj nie popierała tego wielkiego systemu Antychrysta. Inne systemy nie mogły obok istnieć, chyba prywatnie i pod wyklęciem, jeżeli historia o nich wspomina, to jako o zniszczonych. Ale prawdopodobnie wierni z owych czasów, podobnie jak i dzisiaj, byli tak nieliczni i tak mało wpływowi, że nie uważano za godne wspominać o nich w historii wobec tak wielkiego i kwitnącego systemu, który rychło osiągnął tak wpływowe stanowisko w sprawach doczesnych i duchowych, pomimo opozycji garstki wiernych.

    Od czasu "Reformacji" przeciwnik znowu wykazał swój spryt i podstęp w tym, że każde wystąpienie przeciwko papiestwu (każdy nowy wysiłek dojścia do prawdy) organizował w inny system Antychrysta, tak, że dzisiaj mamy nie tylko "matkę wszeteczeństw", lecz nadto wiele "córek" (tom 3 Wykładów Pisma Świętego, str.36,163,165). Wobec tych faktów nie będziemy szukać historii Prawdziwego Kościoła, z wyjątkiem tej, którą znajdujemy w Nowym Testamencie, a która najwidoczniej została dla nas przechowaną w świętości i czystości, pomimo okazyjnych sfałszowań ilustrowanych u Jana 21:25 i 1 Jana 5:7.

    Po krótce jednak zwrócimy uwagę na pewne fakty, które nie tylko stwierdzają, że Pismo Św., zostało zachowane w stosunkowej czystości, lecz nadto zaświadczają, że liczne systemy, podszywające się pod pochodzenie i zorganizowanie ze strony Pana i apostołów, są zupełnie różne od tego, który sam Pan zorganizował, o czym powiedziane jest w Nowym Testamencie.

    (1) Gdyby pierwotny Kościół był zorganizowany na sposób papiestwa lub innych dzisiejszych denominacji to zapiski Nowego Testamentu zupełnie inaczej wyglądałyby od tych, jakie mamy przed sobą. Byłyby tam jakieś odnośniki do wprowadzenia apostolstwa przez naszego Pana z wielką ceremonią, oraz byłby opis jak On sam siedzi na tronie jako Papież, przyjmując apostołów ubranych w szkarłatne szaty jako kardynałów itd. Mielibyśmy surowe prawa i reguły, co do piątku i wstrzymywania się od pokarmów mięsnych, byłoby tam coś o "święconej wodzie", która się kropiło apostołów i rzesze ludu, a także byłaby wzmianka o żegnaniu się krzyżem. Maria, matka naszego Pana, nie byłaby także zapomnianą. Byłoby coś wspomniane o Jej niepokalanym poczęciu i byłaby nazwana "matką Boską", a Jezus byłby przedstawiony jako oddający specjalną cześć swej matce i nakazujący apostołom, aby przychodzili do Niego przez matkę. Byłoby jakieś zastrzeżenie, co do "świętych świec" i jak mają być one używane; mielibyśmy instrukcje, co do wzywania i odwoływania się do świętych, coś o "mszy" i o tym, jak to Piotr, spotkawszy się z innymi uczniami, został mianowany papieżem, jak uczniowie klękali przed nim i jak on odprawiał mszę dla wszystkich, twierdząc, że ma władzę ponownie stworzyć Chrystusa z chleba i poświęcić Go na nowo za osobiste przestępstwa. Mielibyśmy jakąś wzmiankę o pogrzebie Szczepana; jak Piotr i inni "poświęcili" dla niego grób, aby Szczepan mógł leżeć na "poświęconej ziemi", oraz że włożyli mu do rąk "świętą świecę", podczas gdy odmawiali nad trupem pewne modlitwy. Mielibyśmy przepisy i reguły odnośnie rozmaitych stopni w hierarchii kościelnej i że ludzie świeccy wcale nie są "braćmi" dla kleru, lecz są poddanymi księżom. Mielibyśmy wymienione godności i tytuły kleru, jak wielebny, przewielebny, najprzewielebniejszy, biskup, arcybiskup, kardynał i papież; a zwłaszcza byłoby tam powiedziane jak każdy ma starać się o zdobycie swego stanowiska, a jak maja wzajemnie oddawać honory i który ma być większym.

    Fakt, że sprawy te wcale nie są nawet poruszone przez apostołów, jest najlepszym dowodem, iż systemy podające się za upoważnione do częściowego lub całkowitego zarządzania Kościołem, do dzielenia tegoż Kościoła na denominacje i ustanawiające urzędy itd., nie były zorganizowane przez apostołów, ani też nie powstały pod kierunkiem apostołów, których Pan ustanowił i uznał ich pracę. Ani apostołowie ani sam Pan nie upoważnili tych systemów - Jan. 15:16; Dz.Ap. 1:2; Obj. 21:14.

    (2) Dowodzi to nadto, że mądre te organizacje nie przetrawiły należycie Biblii, bo gdyby takową sfałszowały, to napewno zaopatrzyliby tę księgę w liczne odnośniki, w tym duchu jak powyżej opisaliśmy.

    (3) Mając taki autorytet i dowód, że "matka" i liczne "córki", systemy dzisiejsze, nie były założone przez Pana i przez Jego apostołów, lecz wynikły z zepsucia i przekręcenia prostych i zdrowych nauk apostolskich (a więc są jedynie ludzkimi instytucjami, starającymi się być mądrzejszymi od Boga w przeprowadzeniu Jego dzieła), miejmy większą ufność w Słowo Boże i przykładajmy gorliwiej ucha do najdrobniejszych szczegółów, jakie Słowo to stawia przed nami w każdym przedmiocie.

    W ciągu sześciu tysięcy lat, aż do dni dzisiejszych, Bóg pozwolił ludzkości w ogóle czynić, co tylko może w sprawie rozwiązania zagadki życia. Człowiek naturalny został stworzony z przymiotami umysłu, które skłaniały go do oddawania czci Stwórcy; a te umysłowe przymioty nie były do szczętu zatarte wskutek upadku. Zupełne zdeprawowanie nie jest prawdziwym w odniesieniu do ogółu ludzkości. Jak Bóg pozwolił człowiekowi wyrabiać inne przymioty swego umysłu i stosować je dowolnie, tak też pozwalał mu na praktykowanie moralnych i religijnych skłonności stosownie do upodobania. Wiemy już, że oprócz naturalnego Izraela i duchowego Izraela, oraz oprócz wpływów, jakie rozchodziły się od Izraelitów na cały świat, Bóg pozostawił resztę świata jego własnej woli - aby czynili, co mogą w sprawie ulepszenia się itd. Człowiek w swej nieznajomości i zaślepieniu popadł po większej części w sidła Szatana i upadłych aniołów, którzy przez najrozmaitsze przesądy, fałszywe religie, czarodziejstwa itd., odwrócili masy ludowe od prawdziwej wiary. Apostoł wyjaśnia tę sytuację w ten sposób, mówiąc, że kiedy ludzie poznali Boga, to chwalili Go nie jako Boga, ani też nie okazywali Mu wdzięczności, lecz popadli w próżne i nierozsądne imaginacje, a serca ich zostały zaciemnione. Dlatego Bóg odstąpił od nich i pozwolił im kroczyć drogą, jaką sobie wybrali, aby nauczyli się prawdy o swym zepsuciu i poniżeniu, oraz aby przez ich upadek wykazać im nader wielką grzeszność grzechu i głupotę postępowania za jakąkolwiek inną radą, prócz rady ich Stwórcy.

    Jak już przekonaliśmy się, Pan nie zamierza pozostawić ludzkość w tym słabym i upadłym stanie; przez Nowe Stworzenie, w czasie właściwym, znajomość Pana dojdzie do każdego członka rodzaju ludzkiego, wraz z pełną sposobnością dojścia do poznania prawdy i wszystkich błogosławieństw zapewnionych przez Jego odkupienie. Ale chcemy tu zwłaszcza nadmienić, że tak jak Bóg pozostawił pogańskie narody ich własnemu losowi, tak też pozostawia własnemu losowi owo tak zwane "chrześcijaństwo". Pozwala, aby ludzie, którzy otrzymali trochę światła Boskiego objawienia, stosowali takowe według swego upodobania - aby przykładali własną swą rękę do rzekomego ulepszenia Boskiego planu, do organizowania ludzkich systemów itd. Wszystko to jednak nie znaczy, że Bóg nie posiada dość władzy, aby mógł temu przeszkodzić, lub, że pochwala te różne, sprzeczne, mniej lub więcej szkodliwe sposoby i instytucje ludzkości i kościelnictwa. Te doświadczenia złożą się na dalszą naukę, na jeszcze jedną lekcję, która z czasem skarci wielu, skoro poznają wspaniały wynik planu Boskiego i zobaczą jak Bóg stale i niezmiennie działał w kierunku dokonania swoich zamiarów, ignorując faktycznie wszystkie ludzkie zamysły i środki, dokonując swego dzieła częścią przez ludzi, a częścią w absolutnym przeciwieństwie do nich. Tak samo Bóg uczynił przy końcu Wieku Żydowskiego, kiedy pozwolił niektórym z pośród tego narodu dokonać swój plan przez prześladowanie i ukrzyżowanie Pana Jezusa i Jego apostołów. A jak niektórzy z nich byli "prawdziwymi Izraelitami", którzy następnie dostali błogosławieństwo i byli wywyższeni do godności uczestnictwa w cierpieniach Chrystusowych, aby w przyszłości stać się uczestnikami Jego chwały, tak teraz mamy prawdopodobnie duchowych "prawdziwych Izraelitów", którzy na wzór Pawła uwolnią się z sideł przeciwnika.

    Jeszcze jeden punkt jest godnym uwagi: Pan wyznaczył specjalny czas, w którym będzie rozpoczęcie Królestwa, a więc specjalny czas, w którym będzie rozwinięte i przygotowane do Służby Jego wybrane Nowe Stworzenie. Widocznie jest, więc to częścią Jego planu, aby specjalne światło świeciło na początku i przy końcu tego okresu. Apostoł wspomina o tym, kiedy odnosi się do nas, "na których koniec świata [wieku] przyszedł" (1 Kor. 10:11). U zbiegu wieków Żydowskiego i Ewangelii były objawione po raz pierwszy Droga, Prawda i Żywot; nastąpiły w międzyczasie "wieki ciemnoty" i teraz u zbiegu wieków Ewangelii i Tysiąclecia świeci światło jak nigdy przedtem - na "rzeczy nowe i stare". Przypuszczając, że ludzie będący w zgodzie z Panem na początku tego wieku otrzymali specjalne światło, oraz że ci, którzy żyją teraz przy końcu tego wieku, otrzymują łaskę światła obecnej Prawdy, aby mogli się uświęcić, nie możemy przypuszczać, że takie samo światło było potrzebne do uświęcenia w "wiekach ciemności". Nie mówimy, że Pan kiedykolwiek pozostawiał siebie bez świadków, chociaż historia nic by o tym nie wspominała; raczej sądzimy, że historia milczy o świadkach Prawdy z wieków średnich, dlatego, iż żyli oni w skrytości i albo nie stykali się, albo nie sympatyzowali z wielkim systemem Antychrysta - chociaż niektórzy z nich mogli nawet znajdować się w tym systemie. Wskazuje na to wyraźnie wezwanie naszego Pana, dające się teraz zastosować, z którego możemy wnioskować, że wśród oszołomionego i pełnego zamieszania sekciarstwa Babilońskiego możemy znaleźć wiele ludzi Pańskich: "Upadł Babilon on wielki". "Wynijdźcież z niego, ludu mój, abyście się nie stali uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego" - Obj. 18:2,4.

    Uczyniwszy taki pobieżny przegląd Kościoła i jego streszczonej historii, przystąpmy teraz bardziej szczegółowo do zbadania Kościoła takiego, jaki był pierwotnie ustanowiony przez Pana naszego. Jak jest tylko jeden Duch Pański, którego wszystek lud Pana musi posiadać, tak też jest tylko jedna Głowa, czyli ośrodek Kościoła, Pan nasz Jezus Chrystus. Musimy jednak pamiętać, że we wszystkich Jego pracach Ojciec był wszędzie uznawany, a według oświadczenia samego Pana, całe Jego dzieło było czynione w imieniu Ojca, z autorytetu Ojca - "Wszelki szczep, którego nie szczepił Ojciec mój niebieski, wykorzeniony będzie" (Mat. 15:13). Prawdziwy Kościół, Nowe Stworzenie, jest zaszczepiony przez Ojca. Pan nasz powiedział: Jam jest prawdziwą Winną Macicą, wyście latorośle, a Ojciec mój jest Winiarzem. Później wskazał, że jest także "Winna macica ziemska", nominalny kościół, fałszywy kościół, nie będąc szczepienia Ojcowskiego, a który będzie wykorzeniony. Owocem prawdziwej Winnej Macicy jest Miłość i jest ona kosztowną dla Ojca; ale owocem ziemskiej winnej macicy jest samolubstwo w najrozmaitszej postaci, który to owoc ostatecznie będzie zgromadzony do wielkiej prasy gniewu Boskiego w czasie wielkiego ucisku, jakim ten wiek się zakończy - Jan 15:1-6; Obj. 14:19.

    Każdy badacz Pisma Świętego napewno zauważył, że Pan nasz i apostołowie nie uznawali żadnego rozdzielenia w Kościele i ignorowali wszystko, co było odszczepieństwem faktycznym lub nominalnym. Za ich życia Kościół był jeden i niepodzielony, tak jak i jedna wiara, jeden Pan i jeden chrzest. Z tego stanowiska mówiono o Kościele Pańskim, o Kościele Bożym, Kościół Boga Żywego, Kościół Chrystusowy, Kościół Pierworodnych; zaś jednostki w tym Kościele nazywano "braćmi", "uczniami" i "chrześcijanami". Wszystkie te nazwy stosowano jednoznacznie do całego Kościoła i do najmniejszych zborów - złożonych nawet z dwóch i z trzech osób - oraz do jednostek, w Jeruzalemie lub w Antiochii i gdzie indziej. Rozmaitość tych nazw i ich powszechne użycie wyraźnie wskazuje, że żadna z tych nazw nie miała oznaczać właściwych imion lub nazw. Wszystkie one były raczej wyobrażeniem tego wielkiego faktu, ustawicznie podawanego przez Pana naszego i apostołów, mianowicie, że Kościół (Ecclesia, ciało, kompania) naśladowców Pańskich to Jego "wybrańcy" - którzy dzielą Jego krzyż i uczą się potrzebnych lekcji teraz, aby w przyszłości towarzyszyć Mu w Jego chwale.

     Zwyczaj ten powinien trwać nadal, ale uległ zmianie w ciągu wieków średnich, wieków ciemnoty. Kiedy błąd się rozwinął, nastało z nim sekciarstwo i powstały różne nazwy - Kościół rzymski, kościół baptyski, kościół luterański, kościół anglikański, święty katolicki kościół, wesleyański kościół, chrześcijański kościół, prezbiteriański kościół itd. Są to oznaki cielesności, jak wskazuje na to apostoł (1 Kor. 3:3,4); a kiedy Nowe Stworzenie wyłoniło się z wielkiej ciemności, okrywającej tak długo świat cały, zostało ono oświecone i pod tym względem. Obserwując błąd i wygląd złego, wyszło ono z sekciarstwa, a nawet wzbrania się, aby je nazywano tymi niebiblijnymi nazwiskami - odpowiadając jednak z ochotą na każdą nazwę, jaka ma poparcie Biblii.

A teraz przystąpmy do zbadania jedynego Kościoła, jaki Pan nasz założył:

DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA

    Apostoł oświadcza, że gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz tego, który jest założony, a który jest - Jezus Chrystus (1 Kor. 3:11). Na tym gruncie, na tej podstawie Pan nasz, jako przedstawiciel Ojca, zaczął wznosić swój Kościół, a czyniąc to powołał dwunastu apostołów - nie przypadkowo, lecz z wyrachowania, tak jak dwanaście Pokoleń Izraela były nie dziełem przypadku, lecz były wynikiem Boskiego planu. Pan nasz nie tylko nie wybrał więcej niż tych dwunastu apostołów, lecz nawet nigdy potem nie upoważnił nikogo do mianowania większej liczby - pominąwszy fakt, że Judasz, okazawszy się niegodnym swego stanowiska wśród dwunastu apostołów, postradał to miejsce i został zastąpiony przez Apostoła Pawła.

    Widzimy, że Pan czuwał nad apostołami - znamy Jego troszczenie się o Piotra, Jego modlitwę za Piotrem w godzinie próby i specjalne odwołanie się do tego apostoła, aby pasł Jego owce i baranki. Znamy również Jego zaopiekowanie się wątpiącym Tomaszem i Jego gotowość zupełnego udowodnienia mu faktu swojego zmartwychwstania. Z tych dwunastu nie stracił nikogo oprócz syna zatracenia - a o jego zdradzie Pan naprzód już wiedział i było to przepowiedziane w Piśmie Św. Wyboru Macieja podanego w Dziejach Apostolskich nie możemy uważać pod żadnym względem za wybranie przez Pana. Był on niewątpliwie dobrym człowiekiem, ale został wybrany przez jedenastu bez upoważnienia. Apostołowie ci mieli poruczone przebywać w Jeruzalemie i czekać na zesłanie z nieba ducha świętego w dniu Zielonych Świątek i właśnie podczas tego czekania i przed zesłaniem ducha popełnili oni tę pomyłkę, że wybrali Macieja na miejsce Judasza. Pan nie zgromił ich za to mieszanie się w Jego zarządzenia, tylko zignorował ich wybór i w czasie właściwym wywiódł Apostoła Pawła, oświadczając: "albowiem mi ten jest naczyniem wybranym". Nadto mamy własne oświadczenie Pawła, że został odłączony z żywota matki swojej, aby być specjalnym Jego sługą, oraz dalej, że w niczym nie był podlejszy od bardzo wielkich apostołów - Gal. 1:15; 2 Kor. 11:5.

    Z tego widzimy, że nie zgadzamy się wcale z papiestwem i z protestanckim episkopalnym kościołem, ani też z katolickim apostolskim kościołem i z Mormonami, którzy wszyscy twierdzą, iż liczba apostołów nie była ograniczoną do, dwunastu, lecz że od owego czasu byli inni następcy, którzy przemawiali i pisali z takim samym autorytetem jak dwunastu oryginalnych apostołów. Zaprzeczamy temu, a na dowód przypomnijmy sobie jak Pan szczegółowo wybierał tych dwunastu, mając w umyśle ważność liczby dwanaście w rzeczach poświęconych, odnoszących się do tego wyboru. Wskazujemy wreszcie na symboliczny obraz uwielbionego Kościoła, jaki daje nam Objawienie 21. Tam Nowe Jeruzalem - symbol nowego rządu w Tysiącleciu, symbol Kościoła, Oblubienicy połączonej ze swym Panem - jest najwyraźniej określone. W obrazie tym jest najwyraźniej zaznaczone, że dwanaście bram Miasta są kosztowne i że na tych dwunastu bramach były napisane imiona "dwunastu Apostołów Barankowych" - ni mniej ni więcej. Czy może być lepszy dowód, że nigdy nie było więcej niż dwunastu apostołów Barankowych, oraz, że wszyscy inni byli, według słów Św. Pawła "fałszywymi apostołami" - 2 Kor. 11:13.

    Nie możemy nawet sobie wyobrazić potrzeby większej ilości apostołów; albowiem ciągle jeszcze mamy tych dwunastu wśród nas, mamy ich świadectwo i owoce ich pracy - i to w o wiele wygodniejszej formie aniżeli ci, którzy osobiście obcowali z nimi w ciągu ich posłannictwa na ziemi. Zapiski ich posłannictwa są wśród nas; ich zapiski słów Pańskich, Jego cudów itd. Mamy dzisiaj w najwygodniejszej formie ich rozprawy o najrozmaitszych szczegółach chrześcijańskiej doktryny. Rzeczy te są "wystarczające", według słów Apostoła, "aby człowiek Boży był ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony". Objaśniając tę rzecz dalej, Apostoł dodaje: "Albowiem nie chroniłem cię, żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej". Czyż trzeba nam czegoś więcej? - 2 Tym. 3:17; Dz.Ap. 20:27.

    Bezpośrednio po swoim czterdziestodniowym rozmyślaniu i kuszeniu Go przez Przeciwnika na puszczy, postanowiwszy obrać właściwą drogę, Pan nasz zaczął głosić Ewangelię przyszłego Królestwa i zapraszać naśladowców, których nazywano uczniami. Z pośród tych właśnie uczniów Pan ostatecznie wybrał dwunastu (Łuk. 6:13-16). Wszyscy oni pochodzili z najpokorniejszych zawodów życiowych, niektórzy byli rybakami, i mówiono o nich, że rządcy uważali ich za nieuczonych i prostaków (Dz.Ap. 4:13). Widocznie tych dwunastu Pan powołał z pośród "uczniów", czyli z pośród ogólnych swych zwolenników, którzy popierali Jego sprawę, ale wyznając Go nie porzucali codziennych swych zajęć. Dwunastu wybranych Pan zaprosił do wzięcia udziału w posłannictwie Ewangelii, a jak wiadomo, porzucili oni wszystko i poszli za Nim (Mat. 4:17-22; Marek 1:16-20; 3:13-19; Łuk. 5:9-11). "Siedemdziesięciu" później wysłanych nigdy nie byli uznani za apostołów. Łukasz podaje nam szczegółowo o wybraniu tych dwunastu, powiadamiając nas, że przed wybraniem Pan nasz udał się na górę, aby się modlić - widocznie chcąc się poradzić Ojca, co do swojej pracy i współpracowników. Jezus trwał na modlitwie przez całą noc, a kiedy nastał dzień przywołał do siebie uczniów (po grecku mathetes - uczących się, czyli wychowanków). Z pośród tych Pan wybrał dwunastu, których nazwał apostołami (po grecku apostolos - wysłani). W ten sposób tych dwunastu Pan odróżnił i odłączył z pośród uczniów - Łuk. 6:12,13,17.

    Inni uczniowie, nie wybrani w ten sposób do apostolstwa, byli także drodzy i umiłowani dla Pana i niewątpliwie sympatyzowali z wybraniem owych dwunastu, wiedząc, że stało się to dla dobra ogólnego dzieła. Na czym Pan opierał swój wybór nie jest powiedziane. Ale mamy zapisaną Jego modlitwę odnoszącą się do tego: "Twoić byli i dałeś mi je", oraz: "I żaden z nich nie zginął, tylko on syn zatracenia" - Judasz. Pod jakim względem Ojciec dokonał wyboru tych dwunastu, nie jest to dla nas ważnem. Niewątpliwie przymiotem ich była pokora, a zawód ich z pewnością wyrobił z nich ludzi pokornych, o silnym charakterze i o wytrwałości w przekonaniach, czego nie wyrabiają inne zajęcia codzienne w takim stopniu. Jak nas pouczono, wybór dwunastu apostołów, dlatego został dokonany jeszcze przed Zielonymi Świątkami (przed datą spłodzenia Kościoła), aby apostołowie byli specjalnie w towarzystwie Pana Jezusa, aby mogli widzieć Jego czyny, słyszeć Jego słowa i nauki, w ten sposób, żeby w czasie właściwym mogli być naocznymi świadkami dla nas i dla wszystkiego ludu Bożego w sprawie cudownych słów i cudów objawionych przez życie Pana Jezusa - Łuk. 24:44-48; Dz.Ap. 10:39-42.

ZLECENIE APOSTOLSKIE

    Nigdzie nie spotykamy najmniejszej choćby wzmianki, że apostołowie mieli być panami nad dziedzictwem Bożym; że mieli uważać siebie za różnych od innych wyznawców, za wyjętych spod działania praw Boskich, lub za specjalnie uprzywilejowanych, co do zapewnienia im wiecznego dziedzictwa. Owszem apostołowie stale pamiętali, że "wszyscy jesteście braćmi", oraz że "jeden jest Mistrz wasz, sam Chrystus". Mieli oni zawsze pamiętać, że koniecznym dla nich było zapewnić sobie powołanie i wybranie, oraz, że jeżeli nie będą pokornymi, jak małe dzieci, nie będą mogli "wejść do Królestwa". Nie otrzymali oni urzędowych tytułów ani żadnych instrukcji odnośnie do specjalnych szat lub odznak; jedynie pouczono ich, że we wszystkich tych rzeczach mają być przykładem dla stadka; że inni, widząc ich dobre czyny, będą chwalić Ojca; że inni, wstępując w ich ślady, będą także wstępować w ślady, będą także wstępować w ślady Mistrza i ostatecznie osiągną tę samą chwałę nieśmiertelności - staną się uczestnikami tej samej Boskiej natury, członkami tego samego Nowego Stworzenia.

    Ich posłannictwem i zleceniem była służba - mieli służyć sobie wzajemnie, mieli służyć Panu i położyć swe życie za braci. Te usługi miały być specjalnie wykonywane w związku z głoszeniem i rozszerzaniem Ewangelii. Byli oni uczestnikami tego pomazania, które już przyszło na ich Mistrza, tego samego pomazania, które należy do wszystkich z pośród Nowego Stworzenia, do całego Królewskiego Kapłaństwa i jest opisane przez proroka słowami: "Duch Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym ... abym cieszył wszystkich płaczących" - Izaj. 61:1,2; Łuk. 4:17-21; Mat. 10:5-8; Marek 3:14,15; Łuk. 10:1-17.

    Chociaż to pomazanie nie przyszło na nich bezpośrednio przed Zielonymi Świątkami, to jednak mieli już przedsmak tego pomazania, gdyż Pan udzielił im w części swego świętego Ducha mocy itd., kiedy wysyłał ich dla nauczania. Ale nawet i pod względem nie mieli oni powodu do dumy i pychy, gdyż później Pan wysłał siedemdziesięciu innych dla wykonywania tej samej pracy i obdarzył ich tak samo do czynienia cudów w Jego imieniu. Wobec tego, właściwa praca apostołów rozpoczęła się dopiero wówczas, gdy otrzymali Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Tam zlał Bóg na nich specjalne objawienie łaski Bożej - nie tylko Ducha Świętego i dary Ducha, lecz także i specjalnie władzę udzielania i przekazywania tych darów innym. W ten sposób byli oni przez tę właśnie władzę wyróżnieni z pośród wszystkich innych w Kościele. Inni wierni byli poczytywani za członków pomazanego ciała Chrystusowego, stawali się uczestnikami Jego Ducha i byli spładzani z tego Ducha do nowego życia itd. Ale żaden nie mógł otrzymać daru lub specjalnego objawienia, jak tylko przez tych apostołów. Te dary, te cuda, języki, tłumaczenia języków itd., pod żadnym względem nie przeszkadzały ani nie zajmowały miejsca owoców Ducha Świętego, które miały wzrastać i być rozwijane przez każdego wiernego za pośrednictwem posłuszeństwa Boskim rozkazom - w miarę tego jak każdy wzrastał w łasce, znajomości i miłości. Przekazywanie tych darów, które człowiek mógłby otrzymać, a mimo to być miedzią brzęczącą i cymbałem brzmiącym, wyróżnia w każdym bądź razie apostołów jako specjalnych służebników, czyli przedstawicieli Pana w pracy zakładania Kościoła - 1 Kor. 12:7-10; 13:1-3.

    Pan nasz wybierając tych apostołów i pouczając ich, miał na celu błogosławienie i pouczenie wszystkich swoich naśladowców aż do końca tego wieku. Widocznym jest to z Jego modlitwy przy końcu swego posłannictwa, w czasie, której, odnosząc się do uczniów, powiedział: "Objawiłem imię Twoje ludziom [apostołom], któreś mi dał, dałem im; a oni je przyjęli i poznali prawdziwie iżem od ciebie wyszedł, a uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. Jać za nimi proszę, nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał, bo Twoi są. A nie tylko za tymi [apostołami] proszę, lecz i za onymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie [cały Kościół Wieku Ewangelii]; aby wszyscy byli jedno, jako Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli; [następnie wykazując ostateczny cel tego wybrania, zarówno apostołów, jak i całego Nowego Stworzenia, Pan dodaje] - aby świat uwierzył, żeś Ty mię posłał [świat umiłowany przez Boga, chociaż był grzesznym i odkupiony kosztowną krwią" - aby odkupić i naprawić ich - Jan 17:6-9,20,21.

    Apostołowie, chociaż ludzie nieuczeni, byli widocznie ludźmi silnego charakteru, a wskutek nauk Pańskich ich brak światowej mądrości i wykształcenia był bardziej niż zrównoważony "duchem zdrowego umysłu". Nic dziwnego, że ludzie ci byli jednomyślnie uznani przez pierwotny Kościół jako przewodnicy na drogach Pańskich - jako specjalnie naznaczeni instruktorzy - jako "filary Kościoła", stojący pod względem autorytetu zaraz za naszym Panem. A Pan w rozmaity sposób przygotował ich do tego stanowiska:

    Byli oni stale z Panem i dlatego mogli być świadkami wszystkich Jego czynów w czasie posłannictwa, Jego nauk, Jego cudów, Jego sympatii, Jego modlitw, Jego świętości, Jego osobistej ofiary aż do śmierci, a ostatecznie byli świadkami Jego zmartwychwstania. Nie tylko Kościół pierwotny potrzebował całego tego świadectwa, lecz także wszyscy, którzy od tego czasu byli powołani przez Pana i przyjęli Jego wezwanie do Nowego Stworzenia - wszyscy, którzy szukali za schronieniem i zaufali chwalebnym nadziejom, skoncentrowanym w Jego charakterze, w Jego ofiarnej śmierci, w Jego wielkim wywyższeniu i w planie Bożym, mającym być przez Niego wypełnionym. Wszyscy ci potrzebowali takiego osobistego świadectwa w sprawie wszystkich tych rzeczy, a to, dlatego, aby mogli mieć silną wiarę i pociechę.

    Siedemdziesięciu innych uczniów Pan posłał później, aby ogłaszali Jego obecność i żniwo wieku żydowskiego, ale praca tych siedemdziesięciu była pod pewnym względem różną od pracy dwunastu apostołów. Zaiste, w każdej sprawie Pan zdawał się specjalnie wyróżniać apostołów, abyśmy mogli, jako Jego Kościół, mieć zupełne do nich zaufanie. Oni tylko sami byli uczestnikami w Ostatniej Wieczerzy Pańskiej i w ustanowieniu nowej pamiątki Jego własnej śmierci. Oni tylko sami byli z Nim w Getsemanne; tylko apostołom objawił się Pan specjalnie po swoim zmartwychwstaniu; tylko oni byli specjalnie użyci jako usta Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Jedenastu z nich było "mężami z Galilei"; ktoś słuchający ich zauważył: "Izali oto ci wszyscy, którzy mówią, nie są Galilejczycy?" - Dz.Ap. 2:7; Łuk. 24:48-51; Mat. 28:16-19.

    Chociaż - jak poucza nas Pismo - Pan nasz objawił się po swoim zmartwychwstaniu około pięciuset uczniom, to jednak do apostołów Pan odnosił się w szczególny sposób i postanowił, aby oni właśnie byli "świadkami wszystkiego tego, co czynił w krainie Judzkiej i w Jeruzalemie, którego zabili, zawiesiwszy na drzewie: Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego ... i rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi" itd. - Dz.Ap. 10:39-45; 13:31; 1 Kor. 15:3-8.

    Apostoł Paweł, chociaż nie był bezpośrednim świadkiem takim jak jedenastu apostołów, w każdym jednak razie stał się świadkiem zmartwychwstania naszego Pana, gdyż udzieloną mu była łaska oglądać Jego w chwalebnym stanie. Sam Paweł o tym mówi: "A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie, jako poronionemu płodowi" (1 Kor. 15:8,9). Apostoł Paweł nie miał właściwie prawa widzieć chwały Pańskiej - zanim reszta Kościoła uległaby zmianie we Wtórym Przyjściu Chrystusa, aby stać się podobną Panu i widzieć Go w duchowej chwale. Aby jednak apostoł Paweł mógł być świadkiem, Pan udzielił mu tego przebłysku swojej chwały, a nadto obdarzył go widzeniami i objawieniami bardziej obficie niż wszystkich innych. W ten sposób był on hojnie wynagrodzony za to, że przedtem nie miał styczności osobistej z Panem. A jego specjalne doświadczenie nie było tylko dla niego samego korzyścią; korzyść z tego wyszła głównie dla całego Kościoła. Pewnym już jest, iż niektóre widzenia, objawienia itd., udzielone Pawłowi, kiedy ten zajął miejsce Judasza, stały się o wiele pomocniejsze od widzeń i objawień innych apostołów.

    Jego doświadczenia pozwoliły mu poznać i zrozumieć nie tylko "głębokie rzeczy Boże" - nawet takie, których się człowiekowi nie godzi mówić (2 Kor. 12:4), ale nadto pisma jego oświecały Kościół od czasu dni jego aż do obecnych czasów.

     Z powodu tych widzeń i objawień apostoł Paweł mógł uchwycić sytuację i zrozumieć nową dyspensację, oraz rozpoznać długość, szerokość, wysokość i głębokość Boskiego charakteru i planu. A zrozumiał to wszystko tak wyraźnie, że mógł przekazać to w swych naukach i listach w sposób tak korzystny, iż zlał błogosławieństwa na wszystkich domowników wiary przez wszystkie wieki. Zaiste dzisiaj Kościół wolałby stracić raczej wszystkie świadectwa innych apostołów, aniżeli świadectwo tego jednego. Jednakowoż cieszymy się, że mamy wszystkie świadectwa - uznając ich wartość, jak również szlachetny charakter dwunastu tych świadków. Zauważmy poświadczenie Pawłowego apostolstwa: "Albowiem mi ten jest naczyniem wybranym, aby nosił imię moje przed pogany i królami i przed syny Izraelskie" (Dz.Ap. 9:15). Oświadczenie samego Pawła brzmi: "A oznajmiam wam bracia, iż Ewangelia, która jest opowiadana odemnie, nie jest według człowieka. Albowiem ja anim jej wziął, anim się jej nauczył od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa" (Gal. 1:11,12). Dalej powiada on: "Albowiem ten, który był skuteczny przez Piotra w apostolstwie między obrzezanymi [Żydami], skuteczny był i we mnie między poganami" (Gal. 2:8). A to, że godnym był zajęcia stanowiska apostoła, stwierdza nie tylko jego gorliwość dla Pana i dla braci, jego gotowość położenia życia za braci i spędzanie każdego czasu i energii dla ich błogosławieństwa, lecz także, kiedy ktoś poddał w wątpliwość jego apostolski stosunek do Kościoła, Paweł po prostu wskazał na błogosławieństwo, jakie Pan zlewa na jego objawienia i posłannictwo itd., podając to jako dowód, że "nie był w niczym podlejszy" od innych Apostołów - 1 Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5,23; 12:1-7,12; Gal. 2:8; 3:5.

    Zamiarem Pana nie było, aby apostołowie działali jedynie między Żydami; przeciwnie, Pismo Święte inaczej mówi. Pan pouczył jedenastu apostołów, że praca ich i posłannictwo przeznaczone są ostatecznie dla wszystkich ludzi, chociaż z początku mieli czekać w Jeruzalemie na przekazanie im władzy, aby tam rozpocząć niesienie świadectwa. Pan nasz powiedział:, "Ale przyjmiecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie i we wszystkiej ziemi Judzkiej, i w Samarii, aż do ostatniego kraju ziemi" (Dz.Ap. 1:8). To świadczenie trwało nie tylko przez okres życia apostołów, lecz trwa aż do dzisiaj. Apostołowie ciągle jeszcze nauczają, napominają i zachęcają nas. Śmierć ich nie przerwała ich posłannictwa. Ciągle jeszcze przemawiają, dają świadectwo i ciągle są Pańskimi narzędziami mówczymi dla Jego wiernych.

NATCHNIENIE APOSTOŁÓW

    Dobrze jest, że mamy zaufanie do Apostołów, jako do wiarygodnych świadków, czyli historyków, oraz że uważamy ich świadectwa jako szczere i uczciwe, gdyż nie starali się oni o bogactwa ani o zaszczyty wśród ludzi, poświęciwszy wszystkie swoje ziemskie pragnienia dla gorliwości ku wskrzeszonemu i uwielbionemu Panu. Świadectwo ich nie miałoby dla nas wartości, gdyby nie byli oni takimi. Ale nadto znajdujemy w Piśmie Świętym, że byli oni natchnionymi przewodami Pańskimi i że Pan szczególnie kierował ich świadectwami, naukami, zwyczajami itd., jakie mieli wprowadzić do Kościoła. Świadczyli oni nie tylko o rzeczach, które słyszeli i widzieli, lecz nadto świadczyli o instrukcjach, jakie otrzymali za pośrednictwem Ducha Świętego. Dlatego byli oni wiernymi szafarzami. "Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako ... o szafarzach tajemnic Bożych", powiada Paweł (1 Kor. 4:1). Tę samą myśl wyraził nasz Pan, kiedy mówił o dwunastu apostołach "uczynię was rybakami ludzi", oraz "paś owce moje", "paś baranki moje". Apostoł powiada nadto: tajemnica [głębokie prawdy Ewangelii, odnoszące się do wysokiego powołania, do Nowego Stworzenia - Chrystusa] zakryta od wieków, jest teraz objawiona świętym jego apostołom i prorokom przez Ducha. Cel tego objawienia jest, "a iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność onej tajemnicy [na jakich warunkach można otrzymać uczestnictwo w Nowym Stworzeniu] zakrytej od wieków w Bogu" (Efez. 3:3-11). Objaśniając zaś jak Kościół ma budować się na podstawach apostołów i proroków, mając Jezusa Chrystusa za kamień węgielny, apostoł dodaje:, "Dlatego [dla budowania Kościoła, świątyni Bożej] ja Paweł jestem więźniem Chrystusa Jezusa za was pogan" - Efez. 2:20,22; 3:1.

    Pocieszyciel był przyobiecany, aby "nauczył was wszystkiego i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział" i "przyszłe rzeczy wam opowie" (Jan 14:26; 16:13). Do pewnego stopnia odnosi się to do całego Kościoła, ale specjalnie stosuje się do apostołów; i zaiste oddziaływa to dotąd na cały Kościół przez tychże apostołów - ich słowa ciągle jeszcze są przewodnikami, za pośrednictwem, których Duch Święty naucza nas rzeczy tak nowych jak i starych. Zgodnie z tą obietnicą możemy uważać natchnienie apostolskie jako mające potrójny charakter. (1) Jako odświeżające pamięć, w celu umożliwienia im odtworzenia sobie w myśli wszystkich osobistych nauk Pana Jezusa. (2) Jako przewodnictwo w celu zrozumienia prawdy zawartej w Boskim planie wieków. (3) Jako specjalne objawienie rzeczy przyszłych - rzeczy, o których Pan oświadczył: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie" - Jan 16:12.

    Nie przypuszczajmy, że odświeżenie pamięci apostołów należy rozumieć jako odtworzenie dosłownych wyrażeń i porządku słów naszego Pana. Pisma apostołów nie dowodzą nawet takiego dyktowania i pamięci. Jednakże obietnica Pańska jest sama w sobie gwarancją poprawności świadectw apostolskich. W każdej z czterech Ewangelii mamy historię początków życia Pańskiego i Jego posłannictwa; a jednak w każdej Ewangelii zachowana jest indywidualność pisarza. Każdy w swój własny sposób zapisuje te szczegóły, które wydają się mu najważniejsze. A pod kierunkiem i nadzorem Pana te różne zapiski dają nam tak kompletną historię, jaką tylko można sobie wyobrazić i jaka jest konieczną do założenia wiary Kościoła w tożsamość Jezusa jako Mesjasza proroczego, wiary w wypełnienie się proroctw odnoszących się do Niego i wiary w fakty z Jego życia i z Jego nauk. Gdyby natchnienie było pochodzenia słownego (gdyby było dosłownym dyktowaniem) to nie trzeba aż czterech czy więcej ludzi do powtarzania tej samej opowieści. Godnym jest uwagi, że chociaż każdy pisarz wykazał swą indywidualną wolność w wyrażeniach się i w doborze wypadków, jakie uważał za najważniejsze, to jednak Pan, przez swego Ducha Świętego, tak pokierował sprawę, że nie opuszczono niczego, co tylko miało jakąś wartość. Wszystko, co potrzeba, jest wiernie zanotowane, - "aby człowiek Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony". Warto zauważyć, że zapiski apostoła Jana uzupełniają zapiski trzech innych ewangelistów - Mateusza, Marka i Łukasza - oraz, że Jan głównie opowiada o okolicznościach i wypadkach opuszczonych przez tamtych.

    Zapewnienie naszego Pana, że będzie prowadzić apostołów przez Ducha Świętego, a przez apostołów i Nowe Stworzenie "do wszystkiej prawdy", znaczy, iż to prowadzenie będzie ogólnym raczej, a nie tylko dla jednostek - a wypełnienie tego jest uwidocznione przez zapiski. Chociaż apostołowie (z wyjątkiem Pawła) byli ludźmi nieuczonymi i prostakami, to jednak ich tłumaczenia Pisma Świętego są bardzo znamienne. Mogli z łatwością "zawstydzić mądrych mędrców" i teologów ówczesnych. Błąd, choćby najwymowniej przedstawiony i osłonięty, nie mógł się ostać wobec ich logicznych wniosków wyprowadzonych z Zakonu, z proroków i nauk naszego Pana. Żydowscy doktorowie Zakonu zauważyli to, i "poznali je, iż byli z Jezusem" - że nauczyli się Jego doktryn i naśladowali Jego ducha - Dz.Ap. 4:5,6,13.

    Listy apostolskie składają się z logicznych argumentów, opartych na natchnionych pismach Starego Testamentu i na słowach samego Pana. A wszyscy, którzy przez cały ten Wiek Ewangelii mieli tego samego ducha i postępowali za argumentami tych wyrazicieli Pańskich, prowadzeni są do tych samych prawdziwych wyników:, że wiara nasza nie gruntuje na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). W każdym bądź razie, w naukach tych i w ich historycznych przedstawieniach nie znajdujemy dowodów jakiegoś dosłownego dyktowania - dowody, że apostołowie byli tylko opanowani przez Jezusa, mówiąc i pisząc w sposób mechaniczny, jak to czynili prorocy za dawnych czasów. Apostołowie raczej widzieli i pojmowali jasnym umysłem zamiary i cele Boskie, i dlatego jasno takowe objaśniali i wyrażali. Tak samo wszyscy ludzie Pańscy, idąc za wskazówkami apostołów, mogli wzrastać w łasce, w znajomości i miłości, co umożliwiało im, że "mogli doścignąć ze wszystkimi świętymi, która jest szerokość i długość i głębokość i wysokość; i poznać miłość Chrystusową, przewyższającą wszelką [ludzką] znajomość" - Efez. 3:18,19.

    Jesteśmy zupełnie usprawiedliwieni w przekonaniu, że inne nauki apostołów i ich historyczne zapiski były tak nadzorowane przez Pana, że nie zakradły się do nich niewłaściwe słowa, oraz, że prawda została podana w takiej formie, iż stanowi "pokarm na czas słuszny" dla domowników wiary aż do dni dzisiejszych. Pan nasz naprzód już wskazał na to czuwanie i dozorowanie apostołów ze strony Boga, mianowicie, kiedy wyraził się:, "Cobyściekolwiek związali na ziemi, będzie związane i na niebie; a cobyście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i na niebie" (Mat. 18:18). Mamy to rozumieć nie, że Pan ustępuje z praw swoich i staje się posłusznym dyktowaniu apostołów, lecz, że apostołowie będą w ten sposób pokierowani przez Ducha Świętego, iż ich postanowienia względem Kościoła będą obowiązkowe. W ten sposób Kościół w ogólności miał wiedzieć, że sprawy są ustalone i niewzruszone, gdyż zadecydowane są przez Pana oraz przez Apostołów.

"A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ MÓJ"

     Zgodnie z tym, skoro apostoł Piotr złożył świadectwo, że Pan nasz był Mesjaszem, "Jezus odpowiadając rzekł mu: Błogosławionyś Szymonie, synu Jonaszowy! bo tego ciało i krew nie objawiły tobie, ale Ojciec mój, który jest w niebiesiech. A Jać też powiadam, żeś ty jest Piotr [petros - kamień, opoka]; a na tej opoce zbuduję Kościół mój [ petra - skała, wielka podstawowa opoka prawdy, którą przed chwilą wyznałeś]". Sam Pan jest budowniczym, jak też On sam jest fundamentem, gruntem Kościoła: "Albowiem gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz tego, który jest założony, który jest - Jezus Chrystus" (1 Kor. 3:11). On jest wielką opoką, a świadectwo Piotra o Nim było, więc świadectwem opoki - oświadczeniem o podstawowych zasadach Boskiego planu. Apostoł Piotr w ten sposób rozumiał tę sprawę i tak wyraził to swoje zrozumienie (1 Piotra 2:5,6). Oświadczył, że wszyscy naprawdę poświęceni wierni są "żywymi kamieniami", jakie przychodzą do wielkiej Opoki planu Boskiego - do Jezusa Chrystusa - aby zbudować się w świętą świątynię Bożą, przez połączenie się z Nim - z fundamentem. Piotr, przeto nie miał pretensji do twierdzenia, że jest sam podstawowym kamieniem, nazywając siebie odpowiednio wraz z innymi "żywymi kamieniami" (po grecku lithos) Kościoła - chociaż petros, skała, opoka, oznacza większy kamień aniżeli lithos. Wszyscy apostołowie, jako podstawowe kamienie będą mieć w planie i w porządku Boskim większą ważność niż ich bracia - Obj. 21:14.

KLUCZE AUTORYTETU

    W związku z tymi słowami Pan powiedział do Piotra: "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiesiech" itd. Tak, więc ten sam autorytet, który udzielił Pan apostołom w ogólności, został powtórzony Piotrowi, z dodatkiem zaszczycenia go kluczami - władzą otwierania, czyli autorytetu. Pamiętamy jak Apostoł Piotr użył tych kluczy Królestwa i jak dokonał otwarcia pracy nowej dyspensacji, najpierw dla Żydów w Zielone Świątki, a potem dla pogan w domu Korneliusza. Czytamy, że w dniu Zielonych Świątek, po wylaniu Ducha Świętego "Piotr stanąwszy z jedenastoma" - objął inicjatywę; on otworzył, a inni poszli za nim i zaproszenie Ewangelii zostało otwarte dla Żydów. W przypadku Korneliusza Pan wysłał posłanników do Piotra i specjalnie polecił mu w widzeniu, aby szedł za ich zaproszeniem; w ten sposób użył Piotra do otwarcia drzwi zmiłowania, wolności i przywilejów dla pogan - aby i oni mogli wziąść udział w wysokim powołaniu Nowego Stworzenia. Sprawy te są w zupełnej zgodzie z tym, cośmy widzieli odnośnie do zamiarów Pana w związku z wyborem Jego dwunastu apostołów. Im wyraźniej lud Boży pojmie fakt, że tych dwunastu ludzi uczynił Pan swymi specjalnymi przedstawicielami nowej dyspensacji, a ich słowa specjalnymi przewodnikami prawdy odnośnie do Nowego Stworzenia, tym staranniej i dokładniej lud ten będzie przygotowany do przyjęcia ich słów i do odrzucenia nauk niezgodnych z apostolskim oświadczeniem. "Ale jeśli nie chcą mówić według Słowa tego, dzieje się to, dlatego, że nie masz w nich światła" - Izaj. 8:20.

    Ostatnia zapowiedź obietnicy Pana naszego brzmi: "On [Duch Święty Ojca] pokaże wam rzeczy przyszłe". To wskazuje na specjalne natchnienie apostołów, a pośrednio na błogosławieństwa i oświecenie ludu Pańskiego aż do samego końca tego wieku, za pośrednictwem ich nauk. W ten sposób mieli być oni nie tylko świętymi apostołami, lecz także prorokami, przewidującymi przyszłe rzeczy dla Kościoła. Nie trzeba przypuszczać, że wszyscy apostołowie byli użyci w tym samym stopniu we wszystkich usługach. Faktem jest, że jedni obdarzeni byli większym przywilejem przewidywania przyszłych rzeczy, obok przywileju spełniania służby apostolskiej. Apostoł Paweł wskazuje na różne rzeczy, jakie mają przyjść: na wielkie odpadanie w Kościele; na objawienie się "Człowieka Grzechu"; przepowiada tajemnicę wtórego przyjścia naszego Pana, oraz, że nie wszyscy zaśniemy, chociaż wszyscy musimy być przemienieni. Dalej wskazuje na tajemnicę zakrytą od wieków i dyspensacji, mianowicie, że Kościół (włączając tu pogan) będzie współdziedzicem obietnicy zrobionej Abrahamowi - że jego nasienie będzie błogosławić wszystkie rodzaje ziemi itd. Paweł wskazuje także na to, że przy końcu wieku w Kościele będą panować złe stosunki; że ludzie będą zamiłowani w przyjemnościach bardziej niż w miłości do Boga; że będą mieć pozory pobożności, ale będą zaprzeczać mocy tejże pobożności; że będą gwałciciele przymierza itd., oraz, że srogie "wilki" (niszczące wyższe krytyki) nie oszczędzą trzody Pańskiej. Zaiste wszystkie pisma Apostoła Pawła są wspaniale oświetlone przez widzenia i objawienia rzeczy, które wtedy jeszcze należały do przyszłości, więc nie mogły być właściwie zrozumiane, ale które teraz są objawione świętym przez typy i proroctwa Starego Testamentu - w świetle słów Apostoła - ponieważ nadszedł na to "czas słuszny".

    Apostoł Piotr również przewiduje nastanie fałszywych nauczycieli w Kościele, którzy podstępnie i sekretnie wprowadzą zgubne herezje, a nawet zaprzeczą, że Pan ich odkupił. Spoglądając aż po dni nasze, Piotr powiada proroczo: "Przyjdą w ostateczne dni naśmiewcy ... mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia [obecności Chrystusa] Jego?" itd. Piotr również prorokuje: "A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy" itd.

    Apostoł Jakub prorokuje odnośnie do końca tego wieku, mówiąc: "Nuż teraz, bogacze! płaczcie, narzekając nad nędzami waszemi, które przyjdą ... zgromadziliście skarb na ostatnie dni" itd.

    Jednak najznakomitszym pod tym względem był Apostoł Jan; był on największym prorokiem między apostołami: jego widzenia, składające się na księgę Objawienia, określają w znamienniejszy sposób rzeczy należące do przyszłości.

APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ

    Z tego cośmy powyżej powiedzieli możemy całkiem słusznie wnioskować, że apostołowie w ten sposób byli kierowani przez Pana (za pośrednictwem Jego Ducha Świętego), iż wszystkie ich publiczne przemówienia pochodziły z natchnienia Boskiego dla nauki Kościoła, a były tak samo nieomylne jak przemówienia proroków w poprzednich dyspensacjach. Ale chociaż jesteśmy pewni, co do prawdziwości ich świadectw, oraz co do tego, iż wszystkie ich przemówienia do Kościoła są zgodne z wolą Bożą, to jednak dobrze będzie zbadać starannie pięć różnych okoliczności, wspomnianych w Nowym Testamencie, które są zwykle przytaczane jako sprzeczne z myślą, iż apostołowie nie błądzili w swych naukach. Roztrząśnijmy takowe oddzielnie:

    (1) Zaparcie się ze strony Piotra Pana naszego tuż przed Jego ukrzyżowaniem. Nie ulega kwestii, że Piotr dał się unieść tu w złym kierunku, a za to przestępstwo sam później gorzko pokutował. Ale nie zapominajmy, że to przekroczenie, chociaż popełnione po wybraniu go na apostoła, miało miejsce jeszcze przed pomazaniem go przez Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek, czyli przed Boskim mianowaniem go na apostoła w całym tego słowa znaczeniu. Co więcej, nieomylność przypisywana apostołom odnosi się do ich publicznych przemówień i pism, a nie do wszystkich wypadków i chwil życiowych, jakie niewątpliwie były dotknięte słabostkami ich "glinianych naczyń" i zmazanych przez upadek odziedziczony przez wszystkie Adamowe dzieci. Słowa Apostoła: "A mamy ten skarb w naczyniu glinianym" zastosowane są widocznie do niego i do innych apostołów, jak również do całego Kościoła - odbiorców Ducha Świętego. Udział nasz, jako jednostek, w wielkim pojednawczym dziele naszego Mistrza, pokrywa wszystkie te usterki i słabości ciała, gdyż są one przeciwne naszym pragnieniom jako Nowego Stworzenia.

    Urząd apostolski dla służenia Panu i Kościołowi nie miał nic wspólnego z samą słabością ciała, a był im udzielony nie dla ich ludzkiej doskonałości, gdyż Pan uczynił ich apostołami, gdy byli "ludźmi tymże biedom jako i wy poddani" (Dz.Ap. 14:15). Urząd ten nie przyniósł im restytucji - doskonałości ich ciał śmiertelnych - lecz jedynie dał im nowy umysł i Ducha Świętego dla kierowania nimi. Urząd ten nie uczynił ich i czynów doskonałymi, ale jedynie panował nad ich myślami i uczynkami tak, że publiczne nauki dwunastu apostołów były nieomylne - były Słowem Pańskim. Taką samą nieomylność przypisują sobie papieże - że kiedy papież przemawia ex cathedra, czyli urzędowo, to panuje nad nim Bóg i nie pozwala mu błądzić. Ta nieomylność papieży, dlatego jest przez nich przywłaszczana, bo twierdzą, że są także apostołami - zapominając i ignorując fakt nauczany przez Pismo Święte, że było tylko "dwunastu apostołów Barankowych".

    (2) Piotr przy pewnej sposobności był winnym obłudnego postępowania (Gal. 2:11-14). To jest przytaczane jako dowód, że apostołowie nie byli nieomylni w swych postępowaniach. Godzimy się na to, wobec tego, że sami apostołowie o tym wspominają (Dz.Ap. 14:15); ale powtarzamy, że te ludzkie słabości nie były dopuszczane w ich wystąpieniach przy pracy apostolskiej - kiedy "kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego" (1 Piotra 1:12; Gal. 1:11,12) - kiedy głosili ją nie z ludzkiej mądrości, lecz z mocy Bożej (1 Kor. 2:5-16). Ten błąd ze strony Piotra Bóg szybko naprawił przez apostoła Pawła, który grzecznie, ale stanowczo "sprzeciwił się mu w twarz i był [Piotr] godzien nagany". A że Piotr z uznaniem przyjął napomnienie Pawła, oraz, że przezwyciężył tę słabość wywyższania Żydów, mamy najlepszy dowód z listów Piotra, w których wcale nie narzeka w tej sprawie, ani nie okazuje braku wiary w uznaniu dla Pana.

    (3) Twierdzą, że apostołowie oczekiwali wtórego przyjścia Pańskiego, sądząc, iż nastąpi ono bardzo prędko, jeszcze za ich życia, a więc błądzili pod tym względem doktrynalnie, a zatem ich nauki są niewiarygodne. Odpowiadamy: Pan pozostawił apostołów w niepewności, co do czasu swego wtórego przyjścia i założenia Królestwa - powiedział im poprostu, że mają czekać, aby w razie, gdyby miało to nastać, mogli poznać i nie pozostawać w ciemności, w jakiej będzie reszta świata. Zapytywanie ich w tej sprawie po zmartwychwstaniu Pańskim spotkało się z taką odpowiedzią ze strony Pana: "Nie wasza rzecz jest znać czasy i chwile, które Ojciec w mocy swej położył". Czyż możemy, więc winić apostołów za to, o czym sam Pan powiedział, że będzie przez jakiś czas tajemnicą Boską? Bez wątpienia nie możemy. Natomiast znajdujemy, że pod kierownictwem Ducha Świętego, apostołowie byli bardzo ostrożni w wypowiadaniu się o "rzeczach, które mają przyjść", o czasach i chwilach dotyczących, wtórego przyjścia. Zaś, co do tego, że spodziewali się wtórego przyjścia za swego życia, to słowa ich wskazują całkiem coś przeciwnego.

    Naprzykład apostoł Piotr wyraźnie powiada, że pisze swoje listy, aby były świadectwem dla Kościoła po jego zgonie - czyli jest tu wyraźny dowód, że Piotr nie spodziewał się żyć aż do założenia Królestwa (2 Piotra 1:15). Apostoł Paweł, kiedy mówił, że "czas jest krótki", nie starał się wykazać jak krótki jest tenże czas. Patrząc ze stanowiska tygodnia złożonego z siedmiu dni tysiącletnich - z których siódmy miał przynieść Królestwo - to przeszło cztery szóste tego czasu oczekiwania już upłynęły, a więc czas pozostały był krótki, naprzykład w czwartek mówimy, że wkrótce tydzień się skończy. Paweł także mówił o czasie swego odejścia, o swej gotowości oddania życia. Wskazuje on, że dzień Pański tak przyjdzie jako złodziej w nocy. Poprawia nawet niektóre błędne przypuszczenia w tej sprawie, mówiąc: "abyście się nie zaraz dali zrażać z zmysłu waszego, ani sobą trwożyć, lub przez ducha lub przez mowę, list jakoby od nas pisany, jakoby nadchodził dzień Chrystusowy. Niech was nikt nie zwodzi żadnym sposobem: albowiem nie przyjdzie on dzień, ażby pierwej przyszło odstąpienie i byłby objawiony człowiek on grzechu, on syn zatracenia ... Izali nie pamiętacie, iż jeszcze z wami będąc, o temem wam powiadał? A teraz wiecie, co przeszkadza, aby był objawiony czasu swego".

    (4) Zarzucają, że Paweł, który napisał: "Oto ja Paweł mówię wam, iż jeśli się obrzezywać będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże" (Gal. 5:2), sprawił, że Tymoteusz obrzezał się (Dz.Ap. 16:3). Zapytują, więc nas, czy Paweł nie nauczał fałszywie i sprzecznie ze swoim własnym świadectwem? Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem, ponieważ jego matka była Żydówką (Dz. Ap. 16:1); a obrzezanie było narodowym zwyczajem wśród Żydów, a zwyczaj ten rozpoczął się przed Zakonem Mojżesza i trwał tak długo, dopóki Chrystus nie położył koniec zakonowi, przybiwszy go do swego krzyża. Obrzezanie było dane Abrahamowi i jego nasieniu na 440 lat przed daniem Izraelowi, jako narodowi, Zakonu na Górze Synaj. Piotr był mianowany apostołem dla obrzezanych (tzn. Żydów), zaś Paweł apostołem dla nieobrzezanych (tzn. pogan) - Gal. 2:7,8.

    Jego argument zawarty z Liście do Galatów 5:2, nie odnosił się do Żydów. Przemawiał on do pogan, którzy tylko, dlatego pragnęli lub myśleli o obrzezaniu, bo jacyś fałszywi nauczyciele powiadali im, że muszą trzymać się Przymierza Zakonu, oraz przyjąć Chrystusa - chcąc w ten sposób doprowadzić pogan do zignorowania Nowego Przymierza. Apostoł Paweł wskazuje tu, że dla pogan obrzezać się (z takiego powodu jak wyżej podano) znaczyłoby wyrzec się Przymierza Łaski, a wobec tego wyrzec się i całego dzieła Chrystusowego. Paweł nie sprzeciwiał się temu, aby Żydzi utrzymywali nadal swój narodowy zwyczaj obrzezania. Widoczne jest to z jego słów w 1 Liście do Koryntian 7:18,19, jak również z postępowania z Tymoteuszem. Nie, dlatego, żeby to było potrzebne Tymoteuszowi lub innym Żydom, ale dlatego, że Tymoteusz miał iść między Żydów po większej części, a obrzezanie miało mu wyjść na korzyść - dając zaufanie wśród Żydów. Ale widzimy jak uporczywie sprzeciwiał się temu Paweł, kiedy nieco nie rozumiał tej sprawy, chciał, aby Tytus, czystej krwi Grek, został obrzezany - Gal. 2:3-5.

    (5) Postępowanie Pawła, o którym jest mowa w Dziejach Apostolskich 21:20-26, uważane jest przez niektórych jako sprzeczne z jego własnymi naukami o prawdzie, oraz jako dowód jego błądzenia pod względem doktryn i praktyk. Twierdzą, że z powodu złego postąpienia w tym wypadku, Paweł musiał tak bardzo cierpieć jako więzień i ostatecznie został odesłany do Rzymu. Ale taki pogląd nie jest poparty przez fakty z Pisma Świętego. Zapiski wykazują, że przez całe te swoje doświadczenia Paweł cieszył się sympatią i poparciem wszystkich innych apostołów, a przede wszystkim stale miał łaskę Pańską. Jego doświadczenia były na wzór innych apostołów. Zanim jeszcze udał się do Jeruzalemu (Dz.Ap. 21:10-14), miał on przepowiedziane proroczo, że czekają go kajdany i więzienie. Ale będąc wiernym w przekonaniu o swoich obowiązkach, Paweł zniósł dzielnie wszystkie te przepowiedziane przeciwności. A kiedy znalazł się w tej trudności, czytamy, że: "Stanąwszy przy nim Pan rzekł: Bądź dobrego serca Pawle! albowiem jakoś o mnie świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć i w Rzymie". Następnie Pan znowu okazał mu swą łaskę, kiedy czytamy: "Stanął przy mnie tej nocy Anioł Boga tego, któregom ja jest, i któremu służę; mówiąc: Nie bój się Pawle, musisz stawiony być przed cesarzem, a oto darował cię Bóg wszystkimi, którzy płyną z tobą" - Dz.Ap. 23:11; 27:23,24.

    Wobec tych faktów musimy starać się zrozumieć postępowanie Pawła odpowiednio do jego śmiałego i szlachetnego zachowywania się - a zarazem musimy cenić pracę i świadectwo, które Bóg nie tylko nie skarcił, lecz owszem pochwalił. Badając teraz ustępy z Dziejów Apostolskich 21:21-27, spostrzegamy, że Paweł nie nauczał, aby nie obrzezywać dziatek nawróconych Żydów, ani nie odrzucał Mojżeszowego Zakonu - raczej szanował ten zakon, wskazując na większe i wspanialsze rzeczywistości, jakie Zakon Mojżeszowy tak silnie wyobrażał (w swych typach). Zamiast odrzucać Mojżesza i Zakon, mówiąc: "Zakon jest sprawiedliwy i święty i dobry", oraz, że przez Zakon wzrosła znajomość niegodziwości grzechu. Mówił także, iż Zakon był tak wspaniały i wielki, że żaden niedoskonały człowiek nie mógł mu być w zupełności posłusznym, a dopiero Chrystus przez wypełnienie przepisów Zakonu zdobył nagrodę i teraz przez Przymierze łaski ofiarowuje żywot wieczny i błogosławieństwo jako dar dla tych, którzy nie mogli zachować zakonu, ale którzy przez wiarę przyjęli, jako pokrycie swych niedoskonałości, Jego doskonałe posłuszeństwo i ofiarę, i którzy stali się Jego naśladowcami na ścieżce sprawiedliwości.

    Pewne obrządki żydowskiej dyspensacji - takie jak posty, uroczystości podczas nowiu, oraz dni sabatowe i święta - były figurą duchowych prawd, należących do Wieku Ewangelii. Apostoł wyraźnie powiada, że Ewangelia Nowego Przymierza nie zaleca ani nie zabrania tych obrządków (Wieczerza Pańska i Chrzest były jedynymi obrządkami przekazanymi nam, a te były nowymi obrządkami) - Kol. 2:16,17; Łuk. 22:19; Mat. 28:18.

    Jeden z tych żydowskich rytuałów, nazwany "oczyszczeniem", był nawet zachowany przez Pawła i czterech Żydów, w wypadku, jaki teraz badamy. Będąc Żydami mieli oni prawo, jeśli chcieli, nie tylko poświęcić się Bogu w Chrystusie, lecz także wykonywać symbol tego oczyszczenia. I to właśnie uczynili - ludzie będący z Pawłem uczynili nadto przysięgę, czyli ślub, że upokorzą się przed Panem i przed ludem, przez ogolenie swych głów. Takie symboliczne ceremonie kosztowały pewną sumę, a opłaty za takowe miały prawdopodobnie iść na pokrycie wydatków świątyni.

    Apostoł Paweł nigdy nie nauczał Żydów, że zostali uwolnieni od zakonu - a przeciwnie, uczył, że Zakon panuje nad każdym z nich, tak długo jak oni żyją. Ale z drugiej strony wykazał, że jeśli Żyd przyjął Chrystusa i stał się "umarłym z Nim", to fakt ten uwalnia od zakonu takiego Żyda i czyni go wolnym człowiekiem Bożym w Chrystusie (Rzym. 7:1-4). Natomiast nawróconym poganom powiadał, że nigdy nie byli pod żydowskim Przymierzem Zakonu, dlatego wykonywanie z ich strony ceremonii i rytuałów żydowskiego zakonu oznaczałoby, iż wierzą w swoje zbawienie z tych symbolów, zamiast w zupełności polegać na zasłudze ofiary Chrystusowej. A na takie nauczanie zgodzili się wszyscy apostołowie - zobacz: Dz.Ap. 21:25; 15:20,23-29.

    Naszym przekonaniem jest, że Bóg użył w najcudowniejszy sposób dwunastu apostołów, uczyniwszy z nich odpowiednich posłanników Jego prawd i prowadząc ich w nadnaturalny sposób we wszystkich pisanych przez nich sprawach - tak, że nie ominęli niczego, co jest potrzebne dla człowieka Bożego. W ich oryginalnych słowach pisanych Bóg objawił taką troskliwość i mądrość, że nawet apostołowie nie przypisywali tego sobie samym. Niech, więc będzie Bogu chwała za tę niewzruszoną podstawę naszej wiary!

APOSTOŁOWIE NIE BYLI PANAMI PAŃSKIEGO DZIEDZICTWA

    Czy apostołów należy uważać pod jakimkolwiek względem za udzielnych panów w Kościele? Albo inaczej, czy którykolwiek z nich zajął miejsce głowy? Albo, czy wszyscy razem utworzyli wspólną głowę, aby zająć miejsce i objąć panowanie lub rządy w Kościele? Albo, czy którykolwiek z nich był tym, czym mienią się papieże rzymscy, podający się za następców apostołów - zastępcami Chrystusa dla Kościoła, będącego Jego ciałem?

    Przeciwko takim przypuszczeniom mamy wyraźne oświadczenie Pawła (Efez. 4:4,5) "Jedno ciało" i "jeden Pan"; a wobec tego wśród różnych członków tego ciała, choćby niektóre członki były bardzo ważne, należy uznawać jednego tylko Pana i Głowę. To samo zaznaczył najwyraźniej i sam Pan, kiedy przemawiał do rzeszy i do swych uczniów: "Nauczeni w piśmie i faryzeuszowie ... miłują ... aby ich nazywali: Mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się mistrzami; albowiem jeden jest Mistrz wasz Chrystus; ale wyście wszyscy braćmi" (Mat. 23:1,2,6-8). Zaś przemawiając do apostołów, Jezus rzekł: "Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę mają nad narody, panują nad nimi, a którzy z nich wielcy są, moc przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie między wami; ale ktobykolwiek chciał być wielki między wami, będzie sługą waszym, a ktobykolwiek z was chciał być pierwszym, będzie sługą wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył i aby dał duszę swą na okup za wielu" - Marek 10:42-45.

    Nie mamy nawet żadnego dowodu jakoby pierwotny Kościół uważał apostołów za panów w Kościele, lub jakoby którykolwiek z apostołów przybrał sobie taką godność. Postępowanie ich było dalekie od papieskiego pojęcia panowania i od zachowania się wybitnych kapłanów różnych sekt chrześcijańskich. Naprzykład Piotr nigdy nie nazwał się "księciem apostołów", jak nazywają go papiści. Ani Piotr, ani inni apostołowie, nie tytułowali się wzajemnie, ani też nie odbierali takiej czci ze strony Kościoła. Nazywali siebie i innych po prostu: Piotr, Jan, Paweł itd., albo brat Piotr, brat Jan, brat Paweł itd.; zaś wszyscy w Kościele pozdrawiali się podobnie - jako bracia lub siostry w Chrystusie (zobacz: Dz.Ap. 9:17; 21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 8:11; 2 Kor. 8:18; 2 Tes. 3:6,15; Filemon. 7:16). A jest napisane, że nawet sam Pan nie wstydził się nazywać ich wszystkich "braćmi" (Żyd. 2:11), tak daleki będąc od przybierania dominującego stanowiska, chociaż miał prawdziwy i powszechnie uznany autorytet Pana.

    Wybitni ci słudzy w pierwotnym Kościele nigdy nie występowali w jakiś szatach kapłańskich, z krzyżami lub różańcami i innymi ozdobami, przyjmując cześć i pokłony od ludu. Albowiem Pan nauczył ich, że najpierwszy między nimi był ten, który najbardziej służył. Tak naprzykład, kiedy prześladowanie rozproszyło Kościół i wypędziło wyznawców, z Jeruzalemu, "jedenastu" odważnie wytrwało na stanowisku, gotowi spełnić wszystko, co wypadnie, ponieważ w tym czasie prób Kościół poza granicami miasta oglądałby się na nich w Jeruzalemie po pomoc i zachętę. Gdyby apostołowie uciekli, cały Kościół uczułby rozprzężenie i przestrach. Tymczasem widzimy jak Jakub ginie od miecza Herodowego; Piotr, mając ten sam los na widoku, został wtrącony do więzienia i przykuty łańcuchami do dwóch żołnierzy (Dz.Ap. 12:1-6); Paweł i Silas ponieśli liczne plagi i potrącenia w czasie swego posłannictwa, a następnie zostali wtrąceni do więzienia, a stopy ich zakuto w kłody. A Paweł znosił "wielki ból utrapienia" (Dz.Ap. 16:23,24; 2 Kor. 11:23-33). Czy wyglądali oni jak wielcy panowie, albo czy postępowali jak panowie? Napewno nie.

     Piotr bardzo wyraźnie mówi o tej sprawie, kiedy doradzał starszym, aby "paśli trzodę Bożą". Nie mówił paście waszą trzodę, wasz lud, wasz Kościół, jak mówi dzisiaj wielu teraźniejszych księży, lecz paście trzodę Bożą, nie jako panujący, lecz jako ci, którzy mają być wzorem dla trzody - wzorem pokory, wierności, gorliwości i pobożności (1 Piotra 5:1-3). A Paweł powiada:, "Bo mam za to, iż Bóg nas ostatnich Apostołów wystawił jakoby na śmierć skazanych; albowiem staliśmy się dziwowiskiem światu Aniołów i ludziom. Myśmy głupi dla Chrystusa ... myśmy słabi ... i łakniemy i pragniemy i nadzy jesteśmy i bywamy policzkowani i tułamy się, i pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią, dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich; staliśmy się jako śmiecie tego świata i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd" (1 Kor. 4:9-13). We wszystkich tych rzeczach nie bardzo oni wyglądali na panów. A sprzeciwiając się niektórym braciom, którzy starali się przywłaszczyć sobie panowanie nad dziedzictwem Bożym, Paweł powiada ironicznie: "Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie"; ale następnie doradza jedyną drogę, a tą jest pokora, mówiąc: "bądźcie naśladowcami moimi" pod tym względem. A następnie: "Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych" - 1 Kor. 4:8,16,1.

    A ten sam apostoł dodaje:, "Ale jako nas Bóg sobie upodobał, żeby nam była zwierzona Ewangelia, tak mówimy; nie jako ludziom się podobając, ale Bogu, który sobie upodobywa serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie używali mowy pochlebnej, jako wiecie; aniśmy pod zasłoną, czego łakomstwu dogadzali; Bóg jest świadkiem. Aniśmy szukali od ludzi chwały - ani od was, ani od inszych, mogąc być wam ciężkimi, jako Apostołowie Chrystusowi. Aleśmy byli skromnymi między wami, jako gdy mamka odchowuje dziatki swoje" (1 Tes. 2:4-7). Apostołowie nie dawali ani "bulli", ani "anatemów", natomiast między ich wyrażeniami spotykamy takie, jak: "gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich"; "proszę cię też, towarzyszu wierny"; "starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj" - 1 Kor. 4:13; Filip. 4:3; 1 Tym. 5:1.

    Kościół pierwotny odpowiednio szanował pobożność i wyższą duchową znajomość i mądrość apostołów, uważając ich za to, czym byli w rzeczywistości, mianowicie za specjalnie wybranych ambasadorów Pana, i siadając u ich stóp jako uczniowie, ale nie jako bezmyślni i bezkrytyczni, lecz skłonni do wypróbowania ich ducha i zbadania ich świadectw (1 Jana 4:1; 1 Tes. 5:21; Izaj. 8:20). A apostołowie, ucząc ich, wpajali tu usposobienie umysłu, które wymaga dowodów dla ich nadziei i zachęcania ich. Gotowi byli spotykać swych uczniów nie ze słowami ludzkiej mądrości (ludzkiej filozofii i teorii), lecz w okazaniu Ducha i mocy, aby się wiara Kościoła gruntowała nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). Nie popierali wcale ślepego i przesądnego poszanowania dla siebie.

    Czytamy, że Berianie "byli zacniejsi nad one, co byli w Tessalonice, którzy przyjęli słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pismo, jeśliby się tak miało". A ustawicznym staraniem apostołów było wykazać, że opowiadana przez nich Ewangelia jest tą samą Ewangelią, którą niejasno wyrażali starożytni prorocy, "którym objawione jest, że nie samym sobie, ale nam [ciału Chrystusowemu] tem usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez tych [apostołów], którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego" (1 Piotra 1:10-12). Że była to ta sama Ewangelia żywota i nieśmiertelności wyprowadzona na światło przez samego Pana. Dalej, że jej większe rozszerzenie i wszystkie jej szczegóły, odkryte przez nich dla Kościoła pod kierunkiem i nadzorem Ducha Świętego (czy to przez specjalne objawienia, czy przez bardziej naturalne środki, z których oba te sposoby były użyte), że wszystko to było wypełnieniem obietnicy Pańskiej, danej apostołom, a przez nich całemu Kościołowi - "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie".

    Słusznie, więc czynili Beriańczycy, badając i rozsądzając Pisma, aby się przekonać czy świadectwa apostołów zgadzają się ze świadectwami Zakonu i proroków, oraz porównując takowe z naukami naszego Pana. Pan nasz również nakłaniał do podobnego sprawdzenia Jego świadectwa przez Zakon i proroków, mówiąc: "Badajcie się Pism, a one są, które świadectwo wydają o mnie". Całe Boskie świadectwo musi być w harmonii, bez względu na to czy przykazane jest przez Zakon, przez proroków, czy przez Pana lub apostołów. Harmonia ta i zgodność są dowodem ich Boskiego natchnienia. Bogu dzięki! przekonywujemy się, że harmonia ta istnieje, gdyż Pisma Święte Starego i Nowego Testamentu tworzą to, co sam Pan określił jako "cytrę Bożą" (Obj. 15:2). A różne świadectwa Zakonu i proroków są wieloma strunami na cytrze, które nastrojone przez Ducha Świętego, w nas mieszkającego, i trącane palcami wiernych i oddanych sług i badaczy prawd Boskich, wydają ze siebie najcudowniejsze dźwięki i melodie, jakie kiedykolwiek dochodziły do uszu śmiertelników. Chwalmy Pana za wspaniałą melodię błogosławionej "pieśni Mojżesza i Baranka", jaką poznaliśmy przez Świadectwo Jego świętych apostołów i proroków, nad którymi Wodzem jest Jezus Chrystus!

    Ale chociaż świadectwo Pana i apostołów musi harmonizować się z świadectwami Zakonu i proroków, musimy spodziewać się, że będzie ono stwierdzać i zaświadczać rzeczy nowe oraz i stare; albowiem prorocy kazali nam tak się spodziewać (Mat. 13:35; Ps. 78:2; 5 Moj. 18:15,18; Dan. 12:9). Znajdujemy też w nim nie tylko wyjaśnienie ukrytych prawd starożytnego proroctwa, lecz także odkrycie nowych objawień prawdy.

APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE

    Stosownie do ogólnego pojęcia w chrześcijaństwie, Pan pozostawił sprawę organizacji Kościoła w takim stopniu, że wcale nie odpowiadało to celom przez niego nakreślonym, spodziewając się, że lud Jego użyje własnej mądrości w sprawie organizacji. Wielu ludzi o najrozmaitszym nastroju umysłowym popierało mniej lub więcej ścisłą organizację, i dlatego widzimy teraz w całym świecie jak chrześcijanie zorganizowali się w najrozmaitszy sposób, z mniejszą lub większą surowością, a każda organizacja przypisuje sobie większe korzyści z powodu ich szczególnych denominacji lub systemów. Takie przekonanie jest błędne! Nierozsądnie jest przypuszczać, że Bóg, wiedząc o Nowym Stworzeniu jeszcze przed założeniem świata, byłby tak niedbałym w Swoim dziele, iż pozostawiłby Swoich wiernych ludzi bez jasnego zrozumienia Jego woli, i bez odpowiedniego zarządzenia, lub organizacji, dla ich własnego dobra. Dążność umysłu ludzkiego jest albo anarchia, czyli nieład i bezrząd, albo bardzo ścisła organizacja i niewola. Władza Boska unika obu tych skrajnych rzeczy i daje dla Nowego Stworzenia bardzo prostą organizację, wolną od jakichkolwiek krępujących więzów. Zaiste Pismo Święte nakazuje każdemu pojedynczemu chrześcijanowi: "Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli" - Gal. 5:1.

    Wykazując to Boskie zarządzenie, musimy trzymać się w zupełności i jedynie Pism Boskiego pochodzenia, a ignorować zupełnie historię kościelną - pamiętając, że przepowiedziane "odpadanie" zaczęło się już w czasach apostolskich, doszedłszy do szczytu w systemie papieskim. Przyjmując zapiski biblijne, możemy obok Nowego Testamentu przyjąć i typowe zarządzenia Zakonu, ale ciągle należy pamiętać, że figury i typy wyobrażają nie tylko sprawy Wieku Ewangelii, lecz także zarządzenia, jakie będą miały miejsce w przyszłym Wieku Tysiąclecia. Naprzykład, Dzień Pojednania i jego dzieło przedstawiał ten Wiek Ewangelii. W dniu tym Najwyższy Kapłan nie ubierał się w swe chwalebne szaty, lecz tylko w święte szaty, lub lniane odzienie - wyobrażając przez to fakt, że w ciągu Wieku Ewangelii ani Pan Jezus ani Kościół nie zajmują wyraźnego miejsca chwały w oczach ludzi - całe ich stanowisko było wyobrażone jako czystość i sprawiedliwość - co wyobrażały lniane szaty, które w odniesieniu do Kościoła symbolizują sprawiedliwość jego Pana i Głowy. Dopiero po Dniu Pojednania Najwyższy Kapłan przybierał na siebie wspaniałe szaty, co miało wyobrażać chwałę, godność itd. Chrystusowego autorytetu i władzy w ciągu Wieku Tysiąclecia. A Kościół wyobrażony jest również wraz z Panem w tej figurze Dnia Pojednania; albowiem, gdy głowa Najwyższego Kapłana wyobrażała naszego Pana i Mistrza, to ciało wyobrażało Kościół. Zaś chwalebne i bogate szaty wyobrażały godność i zaszczyt całego Królewskiego Kapłaństwa, kiedy przyjdzie dla niego czas wywyższenia. Hierarchia papieska (twierdząc fałszywie, że królowanie Chrystusowe jest dokonane przez zastępstwo, oraz, że papieże są wicekrólami Chrystusa, a kardynałowie, arcybiskupi i biskupi reprezentują Kościół w chwale i w mocy) stara się sfałszować i podrobić chwałę i godność zwycięzców Nowego Stworzenia w swych wspaniałych i bogatych szatach, jakie noszą urzędnicy tej organizacji. Jednakowoż prawdziwe Królewskie Kapłaństwo ciągle jeszcze nosi białe szaty ofiarne i czeka na prawdziwego Pana Kościoła i na prawdziwe wywyższenie do "chwały, czci i nieśmiertelności", kiedy ostatni członek z pośród wybranych dokończy swego udziału w ofierze.

    Szczególnie musimy uciekać się do Nowego Testamentu po wskazówki odnoszące się do organizacji i przepisów Kościoła w ciągu dni jego poniżenia i ofiary. Że reguły te nie są podane w ścisłej formie, fakt ten nie powinien nas powstrzymać od przekonania, że jednak tworzą one kompletny, zupełny system. Musimy walczyć przeciwko naturalnym spodziewaniom naszego przewrotnego sądu, w odniesieniu do praw, pamiętając, że Kościół jako synowie Boży otrzymali "doskonały zakon wolności", gdyż nie są już dłużej sługami, lecz synami, oraz dlatego, iż synowie Boży muszą nauczyć się używać synowskiej wolności i wobec tego muszą okazać bardziej absolutne posłuszeństwo zakonowi i zasadzie miłości.

    Apostoł podaje naszym umysłom obraz Nowego Stworzenia, wyobrażający całą tę sprawę. Jest to postać ludzka, głowa przedstawia Pana, różne części i członki przedstawiają Kościół. W 1 Liście do Koryntian 12, sprawa ta jest wspaniale opracowana, a przy tym z wielką prostotą podane jest wyjaśnienie, że "jako ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego, chociaż ich wiele jest, są jednem ciałem: tak i Chrystus [jedno ciało złożone z wielu członków]. Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni [czy to Żydzi, czy poganie, czy wolni, czy niewolnicy]". Apostoł następnie zwraca uwagę, że jak zdrowie ciała zależy po większej części od łączności, harmonii i współdziałania wszystkich członków, tak też jest z Kościołem, ciałem Chrystusowym. Jeżeli jeden członek cierpi ból lub poniżenie, albo też niesławę, wszyscy inni członkowie są tym dotknięci dobrowolnie lub niedobrowolnie, a jeśli jeden członek jest specjalnie błogosławiony, pocieszony lub ożywiony, to wszyscy inni członkowie otrzymują odpowiednie błogosławieństwo. Apostoł też wskazuje (wiersz 23), że staramy się ukryć i zataić wszystkie słabości i ułomności naszego naturalnego ciała, dążąc do ulżenia i pomożenia tymże słabościom; tak samo powinno być w Kościele, w ciele Chrystusowym - najsłabsi i najułomniejsi członkowie powinni otrzymać specjalne staranie i opiekę jak również szczerą miłość:, "aby nie było rozerwania w ciele, ale iżby jedne członki o drugich jednakież staranie miały" - zarówno dla najpokorniejszych jak też i dla najbardziej uprzywilejowanych - wiersz 25.

    Stosownie do tego Pańskiego zorganizowania Kościoła, jest on zaprawdę kompletnym. Ale jak w naturze, tak i w łasce - gdzie organizacja jest kompletna, tam istnieje potrzeba jakichś wiązań i spoideł. Drzewo jest starannie zorganizowane od korzeni aż do gałązek, a jednak gałęzie nie trzymają się na drzewie przez jakieś patentowe umocowania, przez sznury lub śruby, albo przez przepisy i prawa. Tak samo jest i z ciałem Chrystusowym. Jeżeli jest ono właściwie dostosowane i zharmonizowane na zasadach podanych przez Pana, to nie trzeba mu sznurów, śrub ani wiązań dla utrzymania razem członków - nie trzeba wówczas praw, wierzeń i okazałych urządzeń ludzkich dla sprowadzenia razem poszczególnych członków. Jeden Duch jest związką łączności, a jak długo pozostaje duch żywota, tak długo musi pozostać jedność ciała. W miarę obfitości lub braku Ducha Pańskiego, jedność ta będzie silną lub słabszą.

    Apostoł postępuje dalej i wskazuje, że Bóg jest nadzorcą spraw tej organizacji, tego Nowego Stworzenia, jakie sam postanowił i urządził. Słowa Apostoła są:, "Lecz wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkami, każdy z osobna. A niektórych Bóg postanowił w zborze [Ecclesia, ciało], najprzód Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli; potem cudotwórców, potem dary uzdrawiania, pomocników, rządców, rozmaitość języków". Będzie to czymś nowym dla tych, którzy zwykli stawiać się na miejscach chwały i zaszczytów, na stanowiskach honorowych i służbowych w Kościele, że Bóg obiecał nadzorować te sprawy wśród tych, którzy odnoszą się do Niego po wskazówki, oraz kierują się Jego Słowem i Duchem.

    Więc Apostoł zapytuje: "Izali wszyscy są Apostołami? Izali wszyscy prorokami, izali wszyscy nauczycielami?", przez co należy rozumieć, że tak nie jest. Natomiast każdy zajmujący takie stanowisko i uznany za jednego z powyżej wymienionych, powinien wykazać dowody, że jest mianowany od Boga, oraz powinien spełniać swój urząd nie dla przypodobania się ludziom, lecz w celu przypodobania się wielkiemu nadzorcy Kościoła - jego Głowie i Panu. Apostoł zwraca uwagę na fakt, że te różnice w Kościele odpowiadają różnicom pomiędzy członkami naturalnego ciała, oraz, że każdy członek jest potrzebny. Oko nie może powiedzieć stopie: nie potrzebuję ciebie; ani do ucha: nie potrzebuję ciebie; ani do ręki: nie trzeba mi ciebie; gdyby wszystkie były tylko jednym członkiem, to gdzie byłoby ciało? - "Albowiem ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma" - wiersz 19,14.

    Faktycznie jednak teraz nie ma tej samej rozmaitości członków w Kościele; albowiem jak powiedział to Apostoł: "Języki są za cud, nie tym, którzy wierzą, ale niewiernym", podobnie rzecz miała się z cudami. Kiedy umarli apostołowie, (w których spoczywała moc udzielania darów Ducha), oraz kiedy umarli ci, którzy otrzymali od apostołów te dary, to cuda te - dary - musiały przestać istnieć w Kościele, jak zresztą przekonaliśmy się o tym. Ale mimo to w Kościele nadal istnieje odpowiednie dzieło dla każdego mężczyzny i kobiety - sposobność do służenia Panu, Prawdzie i współczłonkom ciała Chrystusowego - stosownie do naturalnych zdolności każdego. Kiedy minęły te cuda, miejsce ich zajęło wykształcenie w Prawdzie i w znajomości Pana, oraz w łaskach Ducha. Nawet wówczas, kiedy były jeszcze w Kościele te niższe dary uzdrawiania, języków, objaśniania i cudów, Apostoł napominał braci: "Starajcie się usilnie o lepsze dary".

    Bracia ci nie mogli starać się o apostolstwo, wobec tego, że apostołów było tylko dwunastu; ale mogli pragnąć lub starać się zostać prorokami lub nauczycielami. Apostoł jednak dodaje: "A ja wam jeszcze zacniejszą drogę pokażę" (wiersz 31). Przystępuje do wykazania, że ponad wszystkimi tymi darami lub służbami w Kościele jest zaszczyt posiadania w znacznym stopniu ducha Mistrzowego - Miłości. Wskazuje na to, że najniższy członek w Kościele, który stara się osiągnąć doskonałą miłość i takową osiąga, jest wyższym i szlachetniejszym w oczach Pańskich, aniżeli jakikolwiek apostoł, prorok lub nauczyciel, któremu brakuje łaski miłości. Bez względu na jakość i ilość darów, jeżeli brak jest miłości, cała rzecz jest pusta i niewystarczająca w oczach Pańskich. Zaiste możemy być pewni, że nikt nie utrzyma się długo w uznaniu Pańskim na stanowisku apostoła, proroka lub nauczyciela, jeśli nie osiągnie doskonałej miłości, albo conajmniej, jeśli nie dąży do tego wzoru. Inaczej napewno człowiek taki popadnie w ciemność lub stanie się nauczycielem błędu, zamiast być nauczycielem Prawdy - stanie się sługą Szatana do przesiewania braci.

    W liście swym do Efezów (4:1-16) Apostoł powtarza tę lekcję jedności Kościoła, jako jednego ciała o wielu członkach pod jedną Głową, Jezusem Chrystusem, i zjednoczonego przez jednego ducha - ducha miłości. Napomina wszystkich takich członków, aby postępowali odpowiednio do swego powołania w miłości, w pokorze, w długiej cierpliwości, przebaczając sobie wzajemnie w miłości; starając się o utrzymanie jedności Ducha "w związce pokoju". W tym rozdziale Apostoł mówi o różnych członkach ciała, przeznaczonych do specjalnych usług w tymże ciele, i opowiada nam o celu tej służby, mówiąc: "I tenże dał niektóre apostoły, a niektóre proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele: Ku spojeniu świętych, ku pracy usługiwania [przygotowując ich do chwalebnej służby w Królestwie Tysiąclecia], ku budowania ciała Chrystusowego: A iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę zupełnego Wieku Chrystusowego; abyśmy ... szczerymi będąc w miłości, mogli rość w onego we wszystkim, który jest Głową, to jest w Chrystusa, z którego wszystko ciało przystojnie złożone i spojone we wszystkich stawach ... wzrost ciału należący bierze ku budowaniu samego siebie w miłości" - Efez. 4:11-16.

     Pamiętajmy obraz nakreślony dla nas przez Apostoła - obraz ciała ludzkiego, ale małego i nierozwiniętego. Apostoł poucza, że jest wolą Bożą, aby wszystkie te rozmaite członki rozwinęły się do doskonałości, do zupełnej siły i mocy - "w męża doskonałego", a obraz ten przedstawia Kościół, w jego właściwym i kompletnym stanie. Prowadząc ten obraz przez cały wiek, aż do czasu teraźniejszego, widzimy, że członek po członku popadał w sen śmierci, oczekując na wielkie zorganizowanie poranka Tysiąclecia w Pierwszym Zmartwychwstaniu; widzimy nad to, że miejsca opróżnione przez tych, co usnęli, były ciągle obsadzane innymi, tak, że Kościół nigdy nie był bez zupełnej organizacji, chociaż od czasu do czasu mogło się zdarzać, że u jednych członków była większa słabość, a u innych znów większa moc. Jednakowoż staraniem wszystkich członków i po wszystkie czasy powinno być dążenie wszelkimi siłami do budowania ciała dla wzmocnienia członków, i dla ich udoskonalenia w łaskach Ducha, "iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary".

    Jedność wiary jest pożądaną; należy do niej dążyć - ale nie do tego rodzaju jedności, o jaką się powszechnie starają. Jedność ta ma być na punkcie "wiary raz świętym podanej", w jej czystości i prostocie, i z zupełną wolnością dla każdego członka w wyborze innych zapatrywań na punkty mniejszej wagi, i bez żadnej instrukcji, co do jakiś ludzkich rozumowań, teorii itd. Biblijne pojęcie jedności opiera się na podstawowych zasadach Ewangelii. (1) Na naszym odkupieniu przez kosztowną krew i na naszym usprawiedliwieniu przez wiarę. (2) Na naszym poświęceniu, oddaniu się Panu, prawdzie i jej służbie, oraz służbie dla braci. (3) Bez tych podstawowych rzeczy, na których jedność koniecznie musi polegać, nie może być biblijnej społeczności; na każdym innym punkcie dopuszcza się zupełną wolność, z tym jednak zastrzeżeniem, aby samemu widzieć i innym pomagać do zobaczenia planu Boskiego w każdym jego szczególe. W ten sposób każdy członek ciała Chrystusowego, zachowując osobistą swą wolność, jest tak zupełnie oddany na usługi Głowy i wszystkich innych członków, że sprawi mu przyjemność oddając za nich wszystko, co posiada, nawet życie własne.

    Rozważaliśmy już specjalną pracę apostołów, oraz fakt, że liczba ich była ograniczona, jak również i to, że ciągle jeszcze spełniają oni swe usługi dla Kościoła, przemawiając jako narzędzia mówcze Pana - przez Jego Słowo do Jego ludu. A teraz zbadajmy rzeczy odnoszące się do innych usług Kościoła, o których Apostoł wspomina jako o darach Pańskich dla ogólnego ciała, czyli Ecclesia.

    Pan dał apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli dla błogosławienia ogólnego ciała, odnośnie do jego obecnego jak i wiecznego dobra. Rzeczą tego ciała jest, aby polegając gorąco na Panu, jako na Głowie, na Kierowniku i Nauczycielu Kościoła, spodziewali się, szukali i spostrzegali Jego dary we wszystkich szczegółach, i aby je przyjęli i używali - jeżeli chcą mieć obiecane błogosławieństwo. Dary te nie są Kościołowi siłą narzucane, a ci, którzy zaniedbują je po otrzymaniu, poniosą odpowiednią stratę. Pan nasz złożył te dary w Kościele zaraz na jego początku i w ten sposób dał nam idealne urządzenie Kościoła, pozostawiając swemu ludowi postępowanie za tym wzorem i otrzymanie stosownego błogosławieństwa; ale zarazem pozostawił Pan swemu ludowi do wyboru: zignorować ten wzór i mieć odpowiednie trudności i rozczarowania. A więc jako ci, którzy pragną postępować za Panem i być przez Niego pouczanymi, starajmy się poznać sposób, w jaki On sam ustanowił pierwotnie różnych członków i jakiego rodzaju dary zlewał na swój lud potem, a to w celu, abyśmy mogli rozpoznać, czy mamy do swego rozporządzenia tego rodzaju dar, i abyśmy mogli tym gorliwiej starać się o takowe w przyszłości.

    Apostoł oświadcza, że upodobało się Panu, aby w ciele Jego nie było żadnych odszczepieństw - żadnych podziałów. Przy ludzkich metodach rozdzielenia i odszczepieństwa są nieuniknione - z wyjątkiem papiestwa w okresie jego największego triumfu, kiedy ten nominalny system stał się potężnym i używał drastycznych metod prześladowania w stosunku do wszystkich, którzy w czymkolwiek nie zgadzali się z jego zarządzeniami. To jednak była jedność oparta na sile, na przemocy - zewnętrzna i pozorna jedność, a nie jedność wypływająca z serca. Ci, których Syn uczynił wolnymi, nigdy nie mogą uczestniczyć z serca w takiej jedności, w której osobista wolność jest doszczętnie zniszczoną. Trudność z protestanckimi denominacjami polega nie na tym, że są one za wolnościowe i dlatego rozdzielone na zbyt liczne części, lecz raczej na tym, że mają one ciągle jeszcze sporo ducha matczynej organizacji, bez posiadania tej władzy, jaką papiestwo swego czasu rozporządzało w celu gnębienia i uciskania wolności myśli.. Niewątpliwie wprawimy wielu w zdumienie, twierdząc, że zamiast obserwowanych teraz na każdym kroku rozdziałów i odszczepieństw, rzeczywistą potrzebą Kościoła Chrystusowego jest potrzeba jeszcze większej wolności - aż wreszcie każdy poszczególny członek będzie wolny i niezależny od wszelkich ludzkich związków, wierzeń, wyznań itd. Skoro każdy poszczególny Chrześcijanin będzie stać w tej wolności, jaką nas Chrystus wolnymi uczynił (Gal. 5:1; Jan 8:32) i każdy będzie posłusznym Panu i Jego Słowu, to bardzo szybko rozpoznają wszyscy pierwotną wolność, wpajaną przez Pismo Święte, a wszystkie prawdziwe dzieci Boże, wszyscy członkowie Nowego Stworzenia, znaleźliby się przyciągnięci do siebie, związani wzajemnie więzami miłości, o wiele silniejszymi, od ludzkich związków w ziemskich systemach i społeczeństwach. "Miłość Chrystusowa przyciska nas [trzyma nas razem]" - 2 Kor. 5:14.

    Wszyscy członkowie familii Aaronowej nadawali się do służby kapłańskiej; jednakowoż istniały pewne ograniczenia, zapory i dyskwalifikacje w związku z tą służbą. A tak samo jest u pozafiguralnego "Kapłaństwa" - wszyscy są kapłanami, wszyscy są członkami pomazanego ciała, a pomazanie oznacza dla każdego zupełne upoważnienie do kazania i nauczania wesołej nowiny, według tego, co napisano: "Duch Panującego Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, abym zawiązał rany tych ...". Podczas gdy słowa te stosowały się specjalnie do Chrystusa, Głowy Nowego Stworzenia, Królewskiego Kapłaństwa, to równocześnie stosują się i do wszystkich Jego członków. Wobec tego, w ogólnym znaczeniu, każde poświęcone dziecię Boże ma przez swoje pomazanie z Ducha Świętego zupełne upoważnienie, czyli polecenie do głoszenia Słowa:, "aby opowiadać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9.

    Jak wymagano od figuralnych kapłanów, aby byli wolni od pewnych zmaz i ułomności, oraz aby doszli do pewnego wieku, tak też i wśród członków Królewskiego Kapłaństwa są tacy, którym brak kwalifikacji do służby publicznej, podczas gdy inni posiadają takową. Każdy powinien skromnie (Rzym. 12:3,6) rozważyć w sobie miarę posiadanych przez siebie darów Bożych, a z tego wywnioskować miarę swego szafarstwa i odpowiedzialności. Podobnie wszyscy członkowie powinni rozpoznać wzajemne swoje uzdolnienia naturalne oraz duchowe, i osądzić odpowiednio, jaką jest Boża wola. W figurze ważnym czynnikiem był wiek danej osoby; ale ten czynnik u pozafiguralnych kapłanów ma oznaczać doświadczenie i rozwój charakteru. Ułomność zezowatych oczu w figurze oznacza u pozafiguralnego kapłaństwa brak jasnego wglądnięcia w rzeczy duchowe, co może być słuszną przeszkodą dla publicznej służby w Kościele. Podobnie wszystkie najrozmaitsze ułomności, jakie przeszkadzały w figuralnym kapłaństwie, mogą przedstawiać rozmaite moralne i fizyczne lub umysłowe ułomności i niezdolności wśród pozafiguralnego Królewskiego Kapłaństwa.

    Mimo to, jak zdeformowani kapłani w figurze korzystali z wszystkich przywilejów innych kapłanów pod względem utrzymania, jedzenia przaśnych chlebów, ofiar itd., tak też jest i z nami, w pozafigurze - te ułomności, które mogą powstrzymać członka ciała Chrystusowego od zajęcia miejsca publicznego sługi Kościoła i Prawdy, nie potrzebują koniecznie powstrzymywać jego duchowego rozwoju i uznania, że posiada on na równi z innymi pełne prawa przy duchowym Pańskim stole i przy tronie Jego łaski. Jak nikt nie mógł spełniać urzędu Najwyższego Kapłana, z wyjątkiem tego, kto był bez fizycznego kalectwa i w pełnym wieku, tak też i ci, którzy mają służyć jako posłannicy Prawdy w "słowie i nauce", nie mogą być nowicjuszami, lecz członkami ciała, takimi, których dojrzałość charakteru, znajomość i owoce Ducha uzdalniają do takiej służby. Tacy mają być uznani za starszych - nie koniecznie za starszych w latach naturalnego życia - lecz starsi, czyli dojrzalsi, co do znajomości Prawdy i nadający się do rady i napominania braci zgodnie ze Słowem Bożym

    W takim zrozumieniu słowa "starszy", uznajemy słuszność oświadczenia Pisma Świętego, że wszyscy, którzy biorą udział w duchowej służbie dla Prawdy są właściwie nazwani "starszymi"; bez względu na to, czy poza tym spełniają służbę apostołów, ewangelistów, pasterzy lub nauczycieli. Aby zająć którekolwiek z tych stanowisk i spełniać służbę właściwie, trzeba być koniecznie uznanym za Starszego w Kościele. Dlatego Apostołowie oświadczyli, że są starszymi (1 Piotra 5:1; 2 Jana 1). W odniesieniu do ministrantów (do sług) Kościoła, i odnośnie do ich wyboru, spotykamy trzy nazwy w naszym powszechnym tłumaczeniu Biblii; a mianowicie:

BISKUPI, STARSI, PASTERZE

    Jednakowoż te trzy nazwy błędnie są zastosowane w odniesieniu do posług kościelnych w różnych sektach chrześcijaństwa. Koniecznym, więc jest wytłumaczyć, że słowo biskup oznacza dozorca, oraz, że każdy naznaczony Starszy był uważany za dozorcę jakiejś pracy, większej lub mniejszej. Tak na przykład przy jednej sposobności Apostoł spotkał się ze starszymi Kościoła w Efezie, i dając im przy pożegnaniu napomnienie, powiedział: "Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami [dozorcami]" - Dz.Ap. 20:28.

    Ale w skutek opatrzności Pańskiej, niektórzy z tych starszych otrzymali szerszy zakres wpływów w Kościele, i dlatego słusznie mogli być nazwani generalnymi dozorcami. Takimi byli wszyscy Apostołowie - Apostoł Paweł, jako posiadający szerszy zakres dozorowania, zwłaszcza wśród zborów założonych w krajach pogańskich - w Azji mniejszej i w południowej Europie. Ale to stanowisko generalnych dozorców nie było przywiązane tylko do Apostołów. Pan w swej opatrzności podniósł innych do tej godności służenia Kościołowi w ten sposób - "nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem" - pragnąc służyć Panu i braciom. Początkowo służbą taką zajął się Tymoteusz, który pod kierownictwem Apostoła Pawła, a częściowo jako jego przedstawiciel był polecany i wysyłany do różnych zborów ludu Pańskiego. Pan był i jest jeszcze ciągle kompetentnym do dalszego posyłania takich dozorców, których wybiera dla doradzania i napominania swej trzódki. A lud Boży powinien być zupełnie kompetentny do osądzania wartości rad udzielanych przez takich dozorców. Wartość ich powinna być stwierdzoną pobożnym życiem, pokornym zachowaniem się i duchem osobistej ofiary; dalej wartość tę powinien potwierdzić brak wszelkiego ubiegania się o zaszczyty i sprośne zyski, jak również ich nauczanie, wytrzymujące surową krytykę myślących badaczy Pisma Św. A badając Pismo Święte codziennie, mogli się przekonać, czy postępowanie i nauka tych dozorców są w zupełnej zgodzie z literą i duchem Słowa Bożego. Tak samo postępowano z naukami Apostołów - a oni sami zachęcali braci do tego, dając uznanie takim, którzy byli ostrożnymi, jednak bez obrażenia i zbytniej krytyki - Dz.Ap. 16:11.

    Jednak, na ile możemy osądzić z historii kościelnej, duch współzawodnictwa i zamiłowania do zaszczytów szybko zajęły miejsce ducha pokory i osobistego poświęcenia się, podczas gdy łatwowierność i lekkomyślność łatwo zastąpiły owo staranne badanie Pisma Świętego. W rezultacie dozorcy stopniowo stawali się władcami - stopniowo rościli sobie prawo do równości z apostołami itd. - aż wreszcie doszło między nimi do współzawodnictwa i niektórzy nazwali się tytułem naczelnych dozorców, czyli arcybiskupów. Następnie współzawodnictwo między tymi arcybiskupami doprowadziło do tego, że jednego z nich wywyższono do godności papieża. Ten sam duch, w mniejszym lub większym stopniu, zapanował nie tylko wśród samego papiestwa, lecz także i u wszystkich oszukanych i zwiedzionych przez ten przykład, przez co ludzie odpadli od prostoty i wzoru pierwszego urządzenia. Wskutek tego znajdujemy dziś, że taka organizacja, jaka była w pierwotnym Kościele - mianowicie bez sekciarskiej nazwy, bez zaszczytów i autorytetu ze strony kilku nad wieloma i bez podziału wiernych na kler i na świeckich - że taka organizacja nie jest uważaną za żadną organizację. Jednak, co do nas, jesteśmy szczęśliwi, mogąc zająć miejsce wśród tych wzgardzonych, aby ściśle naśladować przykład pierwotnego Kościoła i odpowiednio do tego cieszyć się podobnymi błogosławieństwami i wolnościami.

    Jak starsi w Kościele, wszyscy są dozorcami, opiekunami, nadzorcami spraw Syjonu, jedni w znaczeniu miejscowych, inni w szerszym i ogólnym, tak też każdy odpowiednio do swych zdolności i talentów może służyć trzodzie, jeden jako ewangelista, o ile ma zdolności nauczania początkujących - idąc, aby szukać mających uszy ku słyszeniu wesołej nowiny itd. - drugi służąc trzodzie jako pasterz, mając specjalne zdolności towarzyskie, umożliwiające mu osobiste doglądanie interesów ludu Pańskiego - przez odwiedzanie ich domów, przez zachęcanie, wzmacnianie i bronienie ich przed okrutnymi wilkami w owczej skórze, któreby chciały pokąsać i pożreć wiernych z pośród trzódki. "Prorocy" również mieli swoje specjalne kwalifikacje do służby.

    Słowo "prorok" powszechnie nie jest stosowane w tym znaczeniu jak w starożytności; dziś prorokiem nazywamy jasnowidza i przepowiadacza. Słowo prorok oznacza jednak publicznego mówcę. Ten, który ma jakieś widzenia lub objawienia, może również być prorokiem, w tym znaczeniu, że ogłasza swoje objawienia lub widzenia. Ale dwa te pojęcia są wyraźnie odrębne. W wypadku Mojżesza i Aarona, Mojżesz był większym, będąc Boskim przedstawicielem, a jednak Pan powiedział do niego: "Oto postanowiłem cię za boga [mocarza lub wyższego] Faraonowi, a Aaron, brat twój, będzie prorokiem twoim" - czyli będzie mówić za ciebie (2 Moj. 7:1). Wiemy już, że kilku Apostołów było jasnowidzami, to znaczy mieli znajomość rzeczy przyszłych; zaznaczamy tu, że prawie wszyscy byli także prorokami, to znaczy publicznymi mówcami - zwłaszcza Piotr i Paweł. Ale oprócz nich było bardzo wielu innych publicznych mówców, czyli proroków. Na przykład Barnabasz był takim; a jest napisane: "A Judas i Sylas, będąc i oni prorokami [publicznymi mówcami], długiemi słowy napominali braci" - Dz.Ap. 15:32.

    Pismo Święte nigdzie nie podaje, żeby uważać jakąkolwiek osobę, nie nadającą się do spełnienia danej pracy, za naznaczoną z ramienia Pańskiego, w celu zajęcia stanowiska, do którego ta osoba nie ma zdolności. Raczej jest obowiązkiem, aby w ciele Chrystusowym każdy członek służył innym odpowiednio do swoich zdolności i talentów, oraz aby każdy był na tyle skromnym i pokornym, żeby "więcej o sobie nie rozumiał, niżeli potrzeba rozumieć, ale iżby o sobie rozumiał skromnie", odpowiednio do jego aktualnych talentów, jakimi go Pan obdarzył. Kościół również nie powinien uznawać tych z pośród siebie, którzy pragną być większymi z tej przyczyny. Przeciwnie, należy dostrzec pokorę jako konieczną kwalifikację do starszeństwa, czyli do służenia w każdym dziale pracy. Jeżeli tedy dwóch braci posiada jednakowe talenty, ale jeden jest ambitny i pnie się naprzód, zaś inny jest pokorny i stoi na uboczu, to Duch Pański, będący duchem mądrości zdrowego umysłu, nauczy lud Pański, aby uznać brata skromniejszego jako takiego, któremu Pan bardziej sprzyja i chce go wysunąć na bardziej wybitne miejsce w Swej służbie.

    Mniej dziwnym jest, że "kozły" i podobne do kozłów owce w trzodzie Pańskiej ubiegają się o przewodnictwo, aniżeli to, że prawdziwe owce, które słuchają głosu Mistrza, które znają Jego ducha i chcą pełnić Jego wolę, z taką uległością pozwalają kozłom i podobnym do kozłów owcom przewodzić nad sobą i zajmować naczelne miejsca. Dobrze jest utrzymywać pokój ze wszystkimi ludźmi; ale tam, gdzie zapominamy o Słowie i Duchu Pańskim byle tylko utrzymać ten pokój, ten zaszkodzi nam w większym lub mniejszym stopniu. Dobrze jest, jeśli wszyscy posiadają uległą, jak u owieczki naturę; ale koniecznym jest ażeby owce posiadały charakter, gdyż inaczej nie zostaną zwycięzcami. A jeśli mają charakter, to pamiętają słowa Naczelnego Pasterza: "Owce moje głosu mego słuchają ... i idą za mną", "ale za cudzym nie idą ... bo nie znają głosu obcych" (Jan. 10:5,27). Obowiązkiem, więc każdej owcy jest zbadać specjalnie zachowanie się i postępowanie każdego brata, zanim udzieli się mu pomocy w celu wysunięcia go na stanowisko dozorcy, lokalnego lub generalnego. Owce powinny wprzód upewnić się, że dany brat ma rzeczywiste kwalifikacje na starszego w Kościele - że ma zdrowy pogląd na podstawowe doktryny Ewangelii - na pojednanie, odkupienie przez kosztowną krew Chrystusową, że jest zupełnie poświęcony Panu, Jego posłannictwu, Jego braciom i Jego służbie. Owce powinny mieć miłosierdzie i współczucie dla najsłabszego baranka i dla wszystkich umysłowo i moralnie ułomnych owiec; ale wybierając takie ułomne istoty na swoich przewodników, gwałcą najwyraźniej Boskie zarządzenia. Owce nie powinny mieć sympatii z kozłami, ani z wilkami w owczej skórze, jakie pragną zająć miejsce i autorytet w Kościele.

    Należy rozpoznać, że zbór "Ecclesia", o wiele lepiej wychodzi bez żadnego sługi publicznego, aniżeli wówczas, gdy ma za przewodnika złoto-ustnego "kozła", który napewno nie poprowadzi ich serc do miłości Boga, lecz raczej podstępnie zawiedzie owce na złe drogi. Przed takimi przewodnikami ostrzega Kościół sam Pan; o takich powiada Apostoł: "A z was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne [fałszywe nauki i doktryny], aby za sobą pociągnąć uczniów [aby przebiegle zyskać zwolenników]". Apostoł zapewnia, że wielu pójdzie ich zgubną drogą, przez co Prawda będzie na tym cierpieć - Dz.Ap. 20:30; 2 Piotra 2:2.

    Tak też i dzisiaj widzimy. Wielu raczej głosi o sobie, zamiast głosić Ewangelię, wesołą nowinę o Królestwie. Pociągają oni do siebie uczniów i przywiązują ich do swoich denominacji, zamiast przyciągać ich do Pana i łączyć z Nim, jako członków Jego ciała. Starają się być głowami kościołów, zamiast skłaniać wszystkich członków do zwracania się wprost ku Panu, jako ku jedynej Głowie Kościoła. Od takich ludzi powinniśmy się odwrócić - prawdziwe owce nie mogą zachęcać ich na tej złej drodze. Apostoł Paweł powiada o takich, że mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli (2 Tym. 3:5). Są oni gorącymi zwolennikami świąt, formułek, ceremonii, władz kościelnych itd., a po większej części są wysoko cenieni między ludźmi, ale są obrzydliwością w oczach Pańskich, mówi Apostoł. Prawdziwe owce nie tylko muszą pilnie słuchać głosu prawdziwego Pasterza i iść za Nim, ale muszą nad to pamiętać, aby nie iść ani nie popierać, ani też nie zachęcać tych, którzy starają się tylko o siebie. Każdy uważany za godnego zaufania w Kościele, jako starszy, powinien być już naprzód dostatecznie poznany, aby można usprawiedliwić to zaufanie. Dlatego Apostoł powiada, że taki ma być "nie nowotny". Nowicjusz taki może przynieść Kościołowi szkodę, a nawet i sobie może wiele zaszkodzić przez wywyższenie się i chełpienie, co z reguły odwodzi od Pana i od właściwego ducha na wąskiej ścieżce prowadzącej do Królestwa.

    Apostoł Paweł (1 Tym. 3:2; 5:17; 1 Tes. 5:12; Jakub 5:14) podaje wyczerpującą radę odnośnie tego, kto ma być odpowiednio uznany przez Kościół za starszego - opisując szczegółowo, jaki ma być jego charakter itd. W liście swym do Tymoteusza, pisanym w tej sprawie (1 Tym. 3:1-7) powtarza to samo w nieco innym wyrażeniu. Przemawiając do Tytusa, będącego widocznie generalnym dozorcą (Tytus 1:5-11), opisuje obowiązki tych dozorców względem Kościoła. W sprawie tej Apostoł Piotr powiada: "Starszych, którzy są między wami, proszę ja spółstarszy ... paście trzodę Bożą, która jest między wami, doglądając jej nie poniewolnie, nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem. Ani panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody" - 1 Piotra 5:1-3.

    Powinni to być ludzie uczciwi, czystego serca, mający tylko jedną żonę; a jeśli mają dzieci, trzeba przekonać się, do jakiego stopnia rodzice wywierają dodatni wpływ na swoją rodzinę - Albowiem słusznie można wnioskować, że jeśli zaniedbują swych obowiązków względem swych własnych dzieci, to pewnie będą zaniedbywać się w swej służbie kościelnej i nie będą udzielać właściwej rady wśród dzieci Pańskich w zborze, w Ecclesia, w Kościele. Taki kandydat na starszego nie powinien być osobą zuchwałą i kłótliwą. Powinien mieć dobrą opinię poza Kościołem: nie, dlatego, że świat może kiedykolwiek miłować i właściwie oceniać świętych, lecz dlatego, aby świat nie mógł wytykać niczego w ich charakterze, co się tyczy uczciwości, podniosłości, moralności i prawdomówności. Nie ma ograniczeń, co do ilości starszych w Kościele, czyli Ecclesia.

    Oprócz powyższych ograniczeń, wymaga się, aby dany starszy był "zdolny do nauczania". Znaczy to, że musi mieć zdolność nauczyciela w celu wyjaśniania, wytłumaczenia planu Bożego, a przez to, aby mógł pomagać Pańskiej trzódce w słowie i w doktrynie. Nie wymaga się od starszego, aby koniecznie posiadał talent "proroka", czyli publicznego mówcy. W tym samym kościele może się znaleźć kilku takich, którzy posiadają zdolności nauczycielskie, pasterskie i inne kwalifikacje na starszego, a jednak żaden z nich nie posiada kwalifikacji na publicznego mówcę, lub na głosiciela planu Bożego. Należy zaufać Panu, że powoła On takiego sługę lub sługi, a jeśli Pan nikogo nam nie zsyła, widocznie nie potrzeba nam na razie takiego. Można tu dodać, że najpomyślniej rozwijają się te zbory lub kongregacje, w których nie ma wielu talentów na publicznych mówców, a gdzie w skutek tego badanie Biblii stało się regułą, a nie wyjątkiem. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że takim był zwyczaj w pierwotnym Kościele. A kiedy zeszli się razem członkowie zboru i nadarzyła się sposobność okazania swoich talentów, to przekonano się zawsze, iż jeden potrafił przemawiać, kilku wygłaszać modły, a prawie wszyscy mogli śpiewać. Doświadczenie wykazuje, że niektóre zbory, postępując w myśl tej reguły uznanej przez lud Pański, otrzymują o wiele więcej błogosławieństw i rozwijają u siebie znacznie silniejszy charakter. To, co słyszy się uchem, choćby słowa były wypowiadane najpiękniej i przez mądrego mówcę, nie trafia tak głęboko do serca, jak odpowiednio przeprowadzone badanie Pisma Świętego, w czym wszyscy powinni brać udział, zachęcając się do tego wzajemnie.

    Inni ze starszych, chociaż może nie nadający się do nauczania, mogą okazać się pożytecznymi w zebraniach świadectw i modlitw, które powinny być częścią różnych zgromadzeń ludu Pańskiego. Kto odkryje w sobie talent napominania, ten powinien rozwijać i stosować ten talent, a nie pozwolić na jego bezużyteczność; ale taki niech nie bierze się do rzeczy innych, do których nie posiada specjalnego talentu. Apostoł powiada:, "Jeśli kto napomina, niech trwa w napominaniu", niech poświęci swoje zdolności i usługi w tym kierunku:, "jeśli kto naucza [kto ma talent do nauczania, do jasnego przekładania Prawdy], niech trwa w nauczaniu".

    Jak słowo biskup, czyli dozorca, ma szerokie znaczenie, tak też jest i ze słowem pasterz (pastor). Tylko starszy może być pasterzem, biskupem lub dozorcą. Pastor, czyli pasterz trzody, jest zarazem dozorcą tejże trzody, albowiem dwa te słowa mają prawie jedno i to samo znaczenie. Pan Bóg Jehowa, jest naszym Pasterzem w najszerszym tego słowa znaczeniu (Ps. 23:1), a Jego Jednorodzony Syn, nasz Pan Jezus, jest Wielkim Pasterzem i Biskupem (dozorcą) dusz naszych - dla wszystkiej trzody i na każdym miejscu. Generalni dozorcy i "pielgrzymi" są wszyscy pasterzami - doglądającymi dobra ogólnego stadka. A każdy miejscowy starszy jest pasterzem, dozorcą w miejscowym zakresie. Należy, więc baczyć, aby starsi w kościele posiadali naprzód ogólne kwalifikacje nadające się do tego starszeństwa, a po drugie, aby ich specjalne, naturalne kwalifikacje określały, w jakim kierunku mogą najlepiej służyć Panu i Jego sprawie - jedni w związku z pracą ewangeliczną, inni w związku z pasterską pracą wśród owiec już nauczonych, poświęconych i będących w owczarni; jeszcze inni działając na polu miejscowym, inni na szerszym polu.

    Czytamy: "Starsi, którzy się w przełożeństwie dobrze sprawują, niech będą miani za godnych dwojakiej czci, a zwłaszcza ci, którzy pracują w słowie i w nauce" (1 Tym. 5:17,18). Na mocy tych słów nominalny kościół zbudował swą klasę rządzących Starszych, przypisując wszystkim starszym przełożeństwo, czyli autorytet, często dyktatorstwo wśród braci. Takie określenie przełożeństwa jest przeciwne temu, co mówi Pismo Święte w tej sprawie. Tymoteusz, zajmując stanowisko generalnego dozorcy, czyli starszego, został pouczony przez Pawła słowami: "Starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj, młodszego jako braci ...". "Sługa Pański nie ma być, zwadliwy, lecz ma być układny przeciwko wszystkim". Nic w tych słowach nie popiera, ani nie uświęca samowładczych rządów w Kościele - natomiast pokora, łagodność, skromność, długa cierpliwość, braterska uprzejmość i miłość, muszą być wyraźnymi kwalifikacjami tych, którzy są uznani za starszych. Muszą być oni przykładem dla stadka, w całym tego słowa znaczeniu. Jeżeli więc okazaliby się samowładnymi, to przykład ich nakazałby wszystkim tak samo samowładnie postępować. Ale jeśli będą skromnymi, cichymi, cierpliwymi i miłosiernymi, to przykład ich wywoła takie same zalety wśród stadka. Bardziej dosłownym znaczeniem rozważanego tu ustępu Pisma Świętego jest, że należy dawać uznanie starszym w takim stopniu, w jakim oni okazują wierność wobec ich odpowiedzialnej służby, przyjętej obowiązkowo na siebie. Dlatego możemy oddać ten ustęp w ten sposób: Niech wybrani starsi będą uznani za godnych podwójnej czci, zwłaszcza ci, którzy idą wytrwale przez ciężką pracę głoszenia Ewangelii i nauczania.

DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY

    Jak słowo biskup oznacza jedynie dozorcę, a pod żadnym względem nie oznacza pana albo mistrza, chociaż stopniowo wytworzyło się u ludzi takie błędne zrozumienie tego słowa, tak też jest i ze słowem diakon, które dosłownie oznacza sługę, ministranta. Apostoł odnosi się do siebie i do Tymoteusza jako do "sług [ministrów] Bożych" (2 Kor. 6:4). Słowo greckie dyakonos, oznacza sługę. Apostoł, więc mówi: "Sposobność nasza jest z Boga, który też nas uczynił sposobnymi sługami [ministrami] Nowego Testamentu" (2 Kor. 3:5,6). Tu także słowo greckie dyakonos przetłumaczono jako słudzy. Faktycznie Apostoł oświadcza, że on sam i Tymoteusz byli diakonami (sługami) Boga i diakonami (sługami) Nowego Testamentu - Nowego Przymierza. Widzimy, przeto, że wszyscy prawdziwi starsi w Kościele są, więc diakonami, czyli sługami Boga i Prawdy, oraz Kościoła - inaczej nie można ich wcale uważać za starszych.

    Nie chcemy tu wpajać przekonania, że w pierwotnym Kościele nie było różnicy, co do posług w Kościele. Przeciwnie, nawet apostołowie i prorocy, którzy byli starszymi w Kościele, byli zarazem diakonami, czyli sługami, w myśl tego, co powiedział nasz Pan:, "Ale kto z was największy jest, będzie sługą [dyakonos] waszym" (Mat. 23:11). Charakter i wierność sługi ma stanowić o wysokości zaszczytu i poważania, jakie ktoś ma otrzymać w zborze Nowego Stworzenia. A jak w Kościele byli słudzy nie nadający się talentami na starszych, gdyż nie mieli zdolności nauczania, albo nie mieli doświadczenia, tak też prócz jakichkolwiek mianowań przez sam Kościół, Apostołowie dobierali sobie w różnych okolicznościach pewnych sług, czyli pomocników, albo inaczej diakonów. Na przykład, kiedy Paweł i Barnabasz byli razem, mieli przez jakiś czas Jana, Marka za sługę, czyli pomocnika. A kiedy Paweł rozszedł się z Barnabaszem, Barnabasz zabrał ze sobą Jana, podczas gdy Paweł i Silas zabrali Łukasza jako sługę i pomocnika. Ci pomocnicy nie uważali się za równych apostołom, ani za równych w służbie dla innych bardziej zdolnych i więcej doświadczonych od siebie; ale cieszyli się przywilejem służenia i pomagania tym, których Bóg uznał za swe sługi i za sługi Prawdy. Kościół nie potrzebował wybierać ich do tych posług apostołom. Jak Kościół wybierał swoje sługi i swych diakonów, tak i apostołowie wybierali swoich. Jan i Łukasz uważali widocznie, że w ten sposób mogą o wiele lepiej służyć Panu, aniżeli obierając jakąkolwiek inną drogę; dlatego uczynili to z własnej woli i bez żadnego skrępowania przyjęli propozycję Pawła, mogąc również dowolnie odmówić przyjęciu tej służby, gdyby byli przekonani, że mogą spożytkować lepiej talenta w inny sposób.

    Jednakowoż to słowo dyakon stosuje się w Nowym Testamencie do klasy braci pożytecznych na stanowisku sług ciała Chrystusowego i odpowiednio cenionych, ale nie tak dobrze nadających się na stanowisko starszych. Wybranie ich jednak dla specjalnej służby w Kościele wymaga dobrego charakteru, wierności dla Prawdy i gorliwości w służbie dla Pana i Jego stadka. Tak naprzykład w pierwotnym Kościele, kiedy urządzono rozdawanie żywności itp. dla ubogich z pośród stadka, apostołowie sami zajmowali się tą sprawą. Ale skoro następnie często wynikały szemrania i zażalenia, że zaniedbano nieraz prawdziwie potrzebujących, apostołowie, oddali całą tę sprawę wiernym, Kościołowi, mówiąc: - Wybierzcie z pośród siebie odpowiednich ludzi do spełniania tej służby, a my poświęcimy nasz czas, naszą znajomość i nasze talenty na głoszenie Słowa - Dz.Ap. 6:2-5.

    Należy pamiętać, że wybrano siedmiu sług, czyli diakonów, a między tymi siedmioma był Szczepan, który później stał się pierwszym męczennikiem - mając ten zaszczyt, że pierwszy poszedł w ślady Mistrza, aż do śmierci. Fakt, że Szczepana obrał Kościół jako diakona, w niczym nie przeszkadzał mu głosić Słowa Bożego, gdzie tylko nadarzyła się pomyślna sposobność. Widzimy, więc jaka doskonała wolność osobista panowała w pierwotnym Kościele. Zbór cały, uznając pewne zdolności jakiegoś członka, mógł zażądać od niego pewnych usług. Ale to żądanie i przyjęcie tegoż żądania nie było wcale niewolą - pod żadnym względem nie powstrzymywało takiego sługę od użycia swoich talentów w inny sposób, zależnie od okoliczności. Szczepan, będąc diakonem, wiernie usługiwał przy stołach, załatwiając finansowe sprawy dla zboru itp., był błogosławiony przez Pana i otrzymał sposobność okazania swej gorliwości i talentów w bardziej publiczny sposób, przez głoszenie Ewangelii. Jego życie dostarcza dowodu, że Pan uznał go za starszego w Kościele, zanim jeszcze bracia rozpoznali jego zdolności. Niewątpliwie gdyby żył dłużej, bracia również po pewnym czasie spostrzegliby jego zdolności na starszego i na głosiciela Prawdy i uznaliby go za takiego.

    Jednakże chcemy tu wykazać kompletną wolność u każdej jednostki do zużytkowania swoich talentów w miarę zdolności, a to przez mianowanie tejże jednostki ewangelistą przez zbór Nowego Stworzenia, czy też bez tego mianowania. (Szczepan jednak nie byłby upoważniony do nauczania w Kościele, dopóki nie byłby wybrany przez Kościół do tej służby). Ta absolutna wolność indywidualnego sumienia i talentów, przy równoczesnym braku jakiegokolwiek skrępowania, lub autorytetu z góry, jest bardzo znamiennym rysem pierwotnego Kościoła, który to rys powinniśmy naśladować zarówno w duchu jak i w czynie. Jak Kościół potrzebuje starszych uzdolnionych do nauczania i ewangelistów do głoszenia Ewangelii, tak również potrzebuje diakonów do służby w innym zakresie, np. jako odźwiernych, skarbników itd. Diakoni są sługami Bożymi i Kościoła, i odpowiednio do tego są szanowani. Starsi są sługami, chociaż ich usługi uznane są za wyższego rzędu - za pracę w słowie i nauce.

NAUCZYCIELE W KOŚCIELE

    Jak już wiemy, zdolność do nauczania, jest kwalifikacją koniecznie wymaganą od tych, którzy zajmują stanowisko starszych w Kościele. Możemy przytoczyć wiele cytat z Pisma Świętego, dla wykazania, że Św.Paweł nazywał siebie nie tylko apostołem i starszym i sługą, lecz także nauczycielem, "nie temi słowy, których ludzka mądrość naucza, ale których Duch Święty naucza" (1 Kor. 2:13). Nie był on nauczycielem języków lub matematyki albo astronomii i innych nauk, oprócz tej jednej nauki, do której odnosi się Ewangelia Pańska, czyli wesoła nowina. To wynika z przytoczonych powyżej słów Apostoła; dobrze by było żeby wszystek lud Pański zachował to dobrze w pamięci. I nie tylko ci, którzy nauczają i kazania wygłaszają, lecz także i ci, którzy ich słuchają, mają pamiętać, że głosi się nie ludzką mądrość, lecz Boską. Dlatego Apostoł napomina Tymoteusza: "Każ Słowo Boże" (2 Tym. 4:2), "To przykazuj i tego nauczaj" (1 Tym. 4:11), "Tego nauczaj i do tego upominaj" (1 Tym. 6:2). Idąc dalej, Apostoł wskazuje, że tak Kościół jak starsi powinni baczyć, aby nauczyciele fałszywych doktryn, filozofii i teorii nie byli uznani za nauczycieli w Kościele. Apostoł poleca:, "Jeśli kto inaczej uczy ... odstąpcie od takiego" - nie popierajcie tego, co jest inną Ewangelią, aniżeli ta, którą otrzymaliście, a która była wam daną przez tych, którzy głosili wam Ewangelię, przez Ducha Świętego zesłanego z Nieba - 1 Tym. 6:3-5; Gal. 1:8.

    Jednak są tacy, którzy nadają się do nauczania, zdolni są wyjaśnić innym plan Boski drogą prywatną, chociaż nie mają zdolności do przemawiania publicznego, do krasomówstwa, do "prorokowania". Ci, którzy prywatnie służą Panu i Jego sprawie, niechaj przy każdej sposobności służą tym, którzy mają uszy ku słyszeniu i niech wykazują chwałę naszego Pana i Króla. Nadto musimy rozpoznać różnicę pomiędzy "nauczaniem i kazaniem" (Dz.Ap. 15:35). Kazanie jest mową publiczną, podczas gdy nauczanie zwykle uskutecznia się lepiej w sposób bardziej prywatny - w klasie biblijnej, lub w prywatnej rozmowie. Najzdolniejsi kaznodzieje, mówcy publiczni lub "prorocy", przekonali się nieraz, że ich praca publiczna najlepiej wtedy postępuje, kiedy mniej jest rozpraw publicznych, a więcej prywatnych wyjaśnień głębokich rzeczy Bożych, w mniejszej gromadce.

    Dar ewangelisty, czyli władza poruszania serc ludzkich i umysłów w celu badania Prawdy, jest specjalnym darem, posiadanym nie przez wielu, tak dzisiaj jak i za czasów pierwotnego Kościoła. Co więcej, zmienione warunki zmieniły i charakter tej pracy, tak, że obecnie wobec ogólnego wykształcenia, praca ewangeliczna da się po większej części uskutecznić słowem drukowanym. W obecnym czasie wielu zajmuje się tego rodzaju pracą - roznosząc pomiędzy ludzi broszury i egzemplarze STRAŻNICY i kolportując literaturę BRZASKU TYSIĄCLECIA. Fakt, że ewangeliści dzisiejsi pracują teraz w ten sposób, a nie tak jak w przeszłości, nie może stanowić powodów do zarzutu, tak samo jak i fakt, że ewangeliści podróżują teraz kolejami parowymi i elektrycznymi, zamiast jak dawniej chodzić pieszo. Ewangelizację dokonuje się przez przedstawienie Prawdy - Boskiego planu wieków - Słowa Bożego - "wesołej nowiny wielkiej radości". Według naszego przekonania, żadna inna praca ewangeliczna nie przynosi takich rezultatów, jak właśnie ta. A wielu jest takich, którzy mają talent i czas i zdolności do zajęcia się tą pracą, bardziej niż jakąkolwiek inną służbą, do której nie są przygotowani. Wielu żeńców, którzy jeszcze nie poszli do winnicy Pańskiej, a za którymi się modlimy, żeby Pan ich tam posłał, mają tu doskonałą sposobność zajęcia się pracą ewangeliczną.

    Kiedy Filip ewangelista uczynił, co mógł dla ludu w Samarii, Piotr i Jan zostali wysłani w to miejsce (Dz.Ap. 8:14). Tak i nasi ewangeliści, kolporterzy, poruszywszy czyste umysły swoich słuchaczy, mogą wprowadzić między nich Wykłady Pisma Świętego i Strażnicę, jako nauczycieli, od których mogą się uczyć i radzić się, co do drogi Pańskiej. Jak Piotr, Paweł, Jakub i Jan pisali listy do domowników wiary, będąc posłańcami i przedstawicielami Pana, i w ten sposób doglądali i dozorowali trzodę Pańską, tak też obecnie STRAŻNICA odwiedza przyjaciół osobiście i zbiorowo, regularnie - starając się utwierdzić ich we wierze i uformować ich charaktery według wzoru ustanowionego przez Pana i przez Jego Apostołów.

WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA

    Apostoł napisał dla niektórych wiernych: "Albowiem mając być nauczycielami względem czasu [będąc w Prawdzie] zasię potrzebujecie, aby was uczono [z powodu braku gorliwości do Pana i z powodu światowości], które są pierwsze początki mów Bożych" (Żyd. 5:12). To oznacza, że w ogólnym pojęciu cały Kościół, całe kapłaństwo, członkowie Nowego Stworzenia, powinni wyćwiczyć się w Słowie Ojcowskim, aby "byli zawsze gotowi ku daniu odpowiedzi każdemu domagającemu się od nich rachunku o tej nadziei, która jest w nich, z cichością i bojaźnią" (1 Piotra 3:15). Widzimy, więc, że według Pisma Świętego nauczanie nie jest ograniczone tylko do klasy kleru. Że każdy członek Nowego Stworzenia jest członkiem Królewskiego Kapłaństwa, "pomazanym dla nauczania", a w ten sposób zupełnie upoważniony do głoszenia wesołej nowiny tym, którzy mają uszy ku słyszeniu - każdy stosownie do swoich zdolności i wierności. Ale tu spotykamy się ze szczególnym oświadczeniem innego Apostoła:

"NIECHAJ WAS NIE WIELU BĘDZIE NAUCZYCIELAMI BRACIA MOI!"

    Co to ma oznaczać? Apostoł sam na to odpowiada: "Wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy" - wiedząc, że w miarę zajmowania wyższego stanowiska w ciele Chrystusowym, wzrasta też nasza odpowiedzialność i narażamy się na większe pokusy. Apostoł nie powiada, że nikt z nas nie powinien zostać nauczycielem, lecz raczej chce, aby każdy, kto posiada odpowiednie zdolności na nauczyciela zapamiętał sobie, że wielką jest odpowiedzialność w podejmowaniu się głoszenia Słowa Bożego, gdyż trzeba być pewnym, iż ani słowo nie wyjdzie, któreby źle przedstawiło Boski charakter, zniesławiając Boga i czyniąc krzywdę tym, którzy słuchają.

    Dobrze by było dla Kościoła, gdyby wszyscy usłuchali tej rady, tej mądrości z góry. Byłoby o wiele mniej nauczania, aniżeli dzisiaj mamy, ale też nauczyciele i nauczani mieliby nie tylko więcej poszanowania dla Pana i dla prawdy Słowa Bożego, lecz także większą wolność od zagmatwanych pojęć. Na tej zasadzie słowa naszego Mistrza powiadają, że będą tacy, którzy otrzymają miejsce w Królestwie, a których nauki nie zupełnie zgadzały się z Boskim planem; ale skutkiem tego zajmą oni niższe miejsce w Królestwie, aniżeli zajęliby, gdyby przykładali więcej ucha do nauk prawdziwego posłannictwa Bożego. Słowa Pana brzmią: "Ktoby tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i uczyłby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie niebieskim" - Mat. 5:19.

"NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ"

"Pomazanie, któreście wy wzięli od niego, zostaje w was, a nie potrzebujecie, aby was, kto uczył; ale jako to pomazanie uczy was o wszystkim, a jest prawdziwe i nie jest kłamstwem, a jako was nauczyło, tak i w nim zostaniecie".

Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko. 1 List Jana 2:27,20.

    Wobec licznych wyjątków Pisma Św., jakie zachęcają Kościół do uczenia się do wzrastania w łasce i znajomości, do budowania się wzajemnego w najświętszej wierze, oraz zapewniających nas, że Pan wzbudzi apostołów, proroków, ewangelistów, nauczycieli itd., to oświadczenie Apostoła Jakuba wydaje się bardzo dziwnym tak długo, dopóki nie jest właściwie zrozumiane. Zdanie to było kamieniem obrażenia dla wielu, chociaż Pan nie dopuścił, aby ci, których serca szczerze zwracały się ku Niemu, doznali wskutek tego obrażenia. Ale dokładne brzmienie tego tekstu, w połączeniu z doświadczeniami życiowymi, przekona każdego skromnego i pokornego człowieka, że coś musiało się zakraść przy tłumaczeniu tego zdania, coś błędnego; albo też pojęcia oparte na tym wyjątku są zupełnie błędne i niewłaściwe. Ci, którzy obrażają się, są zwykle bardzo czułymi na wszystko, co ich dotyczy i dlatego chcieliby oni, aby Pan obchodził się z nimi oddzielnie i inaczej od reszty Nowego Stworzenia. To jednak sprzeciwia się zupełnie ogólnej nauce Pisma Św., która powiada, że ciało jest jedno i ma wiele członków połączonych w jedno. Że pokarm, dostarczany dla wyżywienia całego ciała, jest dostarczany każdemu członkowie ciała, dla jego wzmocnienia i odżywienia w związku z innymi członkami, albo przez inne członki. W ten sposób Pan uczynił lud swój zależnym wzajemnie pomiędzy sobą, aby nie zakradło się do ciała żadne odszczepieństwo. Dlatego też Apostoł napomina nas, abyśmy nie zaniedbywali wspólnych zgromadzeń, pamiętając, że Pan specjalnie upodobał sobie spotykać się z Kościołem, złożonym choćby z dwóch lub trzech razem zgromadzonych w Jego imieniu.

    Badając ten tekst przekonywujemy się, że Apostoł występuje przeciwko błędowi, jaki panował za jego dni - przeciwko wielkiemu błędowi, który w imię Prawdy i Chrystusa, w imię uczniostwa Pańskiego, chciał faktycznie udaremnić całe objawienie. Apostoł powiada, że ten błędny system nie jest częścią Kościoła Chrystusowego, ani jego doktryn, lecz przeciwnie należy do antychrysta, czyli sprzeciwia się Chrystusowi, chociaż przybiera Jego imię. Powiada o nich, że "z nas wyszli, ale nie byli z nas [albo nigdy nie byli prawdziwymi chrześcijanami, albo przestali być takimi]; albowiem gdyby byli z nas, zostaliby byli z nami". Apostoł wskazuje na ich błąd, a mianowicie, że proroctwa Mesjaszowe były figuralne i że nigdy nie miały się spełnić przez ludzkość, nazywając to kompletnym zaprzeczeniem ewangelii, która mówi, że Syn Boży stał się człowiekiem, został pomazany przy swoim chrzcie przez Ducha Świętego, jako Mesjasz i jako taki odkupił nas.

    Apostoł ma to na myśli, że każdy, kto w ogóle staje się chrześcijaninem i do pewnego stopnia rozumie Boski plan, ten wprzód musi uznać fakt, że wszyscy byliśmy grzesznikami i wszyscy potrzebowaliśmy Odkupiciela; następnie musi uznać fakt, że Jezus Pomazaniec odkupił wszystkich przez złożenie ofiary ze swego życia. Następnie Apostoł powiada, że nie trzeba, aby ktoś uczył ich tej podstawowej prawdy. Tacy nie mogą być absolutnie chrześcijanami i równocześnie nic nie wiedzieć o tych podstawach chrześcijańskiej religii - że Chrystus umarł za ich grzechy według Pisma Św., i powstał znowu dla ich usprawiedliwienia - oraz, że nasze usprawiedliwienie i wynikające z tego uświęcenie oraz nadzieja chwały zależne są w zupełności od tego faktu i od wartości Chrystusowej ofiary, złożonej na ich korzyść. Apostoł wskazuje, że chociaż można było ufać i wierzyć w Ojca bez wierzenia w Syna, zanim jeszcze Syn się objawił, to jednak teraz, ktokolwiek wyrzeka się Syna Bożego, ten przez to samo zapiera się Ojca. A nikt nie może wyznać Syna Bożego, bez równoczesnego wyznania Ojca i planu Ojcowskiego, którego On jest ośrodkiem i wykonawcą.

    Stąd też dzisiaj możemy wyraźnie wiedzieć, jaką myśl miał Apostoł w tym zdaniu. Mianowicie, że ktokolwiek został spłodzony z Ducha Świętego musiał wprzód uwierzyć w Pana Jezusa - że Jezus był Jednorodzonym Swego Ojca, że objawił się w ciele; że był świętym, niewinnym i odłączonym od grzeszników; że oddał siebie samego jako okup za nas i że ofiarę tę przyjął Ojciec, a potwierdził to Jego zmartwychwstaniem, jako chwalebnego Króla i Wybawiciela. Bez tej wiary nikt nie może otrzymać Ducha Świętego, czyli pomazania: wynika z tego, że kto został pomazany, ten nie potrzebuje, aby go ktoś nauczał dalej, tracąc czas na opowiadaniu podstawowych kwestii, czy Jezus był lub nie był Synem Bożym; czy był lub nie był Odkupicielem; czy był on pomazanym Mesjaszem, który ma w czasie słusznym wypełnić kosztowne obietnice Boże, zawarte w Piśmie Św. To samo pomazanie, jakie otrzymaliśmy, jeśli w nas będzie trwało, zapewni nas o prawdziwości tych rzeczy. "A jako was nauczyło, tak w niem zostaniecie". Kto w Nim nie pozostaje, kto nie pozostaje w Winnej Macicy, ten jako gałązka z pewnością będzie odcięty; ale kto pozostaje w Nim, ten pozostaje i w Jego Duchu i nie może się Go zaprzeć.

    "Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko". W ciągu żydowskiej dyspensacji Duch Święty był wyobrażony przez olej, który wylany na głowę, ściekał po całym ciele. Ktokolwiek, więc jest z ciała Chrystusowego, ten jest pod pomazaniem, pod wpływem Ducha, a gdziekolwiek jest Duch Pański, takim jest on namaszczający, gładzący. Jego dążeniem jest zachować pokój ze wszystkimi ludźmi o ile to tylko możliwe i o ile to pozwala wierność dla sprawiedliwości. Duch ten sprzeciwia się starciom - złości, nienawiści, gniewowi i kłótni. Ci, którzy znajdują się pod wpływem tego ducha są chętni być uczonymi od Pana, a będąc dalecy od sprzeczania się z Jego planem i objawieniem, oni prędko godzą się z tymże planem i otrzymują obiecane namaszczenie - pomazanie, pokój, radość i świętość umysłu.

    Ci, którzy otrzymali Ducha Świętego, w tym znaczeniu tego słowa, Ducha sprowadzającego ze sobą radość i harmonię serca, wiedzą dobrze, iż otrzymali go wskutek łaskawości Pańskiej, a otrzymali od chwili, gdy uwierzyli w Pana Jezusa i przyjęli Go jako Pomazańca. To pomazanie, więc jest dowodem nie tylko dla tego, kto ma to pomazanie, lecz również i dla innych, którzy według tego mogą sądzić, że są członkami Ciała Chrystusowego. Ci natomiast, którym brak pokoju i radości, których serca napełnione są nienawiścią i złością, kłótnią i sprzeczaniem się, napewno nie posiadają dowodów pomazania, tego namaszczenia i tej gładkości, jaka towarzyszy Duchowi Pańskiemu. Prawdą jest, że wszyscy nie jesteśmy do siebie podobni, więc ta gładkość charakterów w zewnętrznych stosunkach życiowych u jednych występuje prędzej, u innych później. Ale w doświadczeniach chrześcijańskich gładkość serca powinna wnet być spostrzeżona, że byliśmy z Jezusem, nauczyliśmy się od Niego i otrzymaliśmy Jego Ducha; niedługo po tym Duch ten stanie się widocznym także i dla innych w naszych sprawach codziennego życia.

    Widzimy tedy, że Pismo Święte w niczym nie sprzeciwia się ogólnemu brzmieniu Słowa Bożego odnośnie do potrzeby nauczycieli i uczeniu się o Panu za ich pośrednictwem. Nie, dlatego, żebyśmy utrzymywali, iż Bóg jest zależny od nauczycieli i że nie mógłby pouczać, budować i uświęcać członków Nowego Stworzenia za pośrednictwem innych środków; ale dlatego, że Słowo Boże oświadcza, iż to jest Jego środkiem i Jego metodą w celu pouczania i budowania Kościoła, ciała Chrystusowego, - aby nie było w nim odszczepieństwa i aby każdy członek nauczył się sympatyzować i współdziałać z każdym innym członkiem.

     Poznaliśmy już fakt, że tych nauczycieli nie należy uważać za nieomylnych, lecz raczej słowa ich należy mierzyć Boskimi zasadami - słowami Pana naszego i apostołów, oraz słowami świętych proroków przeszłych dyspensacji, którzy mówili i pisali pod natchnieniem Ducha Świętego, dla napominania nas, na których miał przyjść koniec wieków. A teraz zwracamy uwagę na oświadczenie Apostoła: "A niech udziela ten, który bywa nauczany w słowie, temu, który go naucza, ze wszystkich dóbr" - Gal. 6:6.

"TEN, KTÓRY BYWA NAUCZANY", "TEMU, KTÓRY GO NAUCZA"

    Ten wyjątek Pisma Św., zgodnie ze wszystkimi innymi, wykazuje, że Bóg postanowił pouczać lud swój przez wzajemne między nimi nauczania. On również chce, aby nawet najskromniejszy z Jego stadka myślał sam za siebie i w ten sposób osobiście rozwijał swą wiarę jak i swój charakter. Niestety, ta tak ważna sprawa jest powszechnie zaniedbywana przez tych, którzy wzywają imienia Chrystusowego! Ten wyjątek Pisma Św. uznaje nauczycieli i uczniów; ale uczniowie mają mieć wolność donoszenia i zawiadamiania swoich nauczycieli o wszelkich sprawach, jakie spostrzegą i jakie wydają się być w związku z omawianym przedmiotem. A mają to czynić, nie, dlatego, żeby sami chcieli być nauczycielami, lecz jako inteligentni badacze, odnoszący się do starszych swych braci. Uczniowie nie mają być tylko maszynami, ani też nie mają się lękać zadawać pytań. Przez zadawanie pytań i zwracanie uwag na to, co wydaje się im złem zastosowaniem Pisma Św., wezmą oni udział w pracy mającej na celu utrzymanie ciała Chrystusowego i jego nauk w czystości. W ten sposób mają oni być krytykami. Zamiast wstrzymywać ich od tego, zamiast im mówić, że nie wolno im krytykować nauczycieli i kwestionować ich wyjaśnienia, mają wyraźnie powiedziane, że należy krytykować i zadawać we wszystkim pytania.

    Jednakże nie przypuszczajmy, że Pan życzy sobie i chce zachęcać ducha nadmiernej krytyki, albo pochwala usposobienie kłótliwe i wyszukujące we wszystkim wady. Taki duch jest zupełnie przeciwny Duchowi Świętemu, a także może być bardzo niebezpiecznym; albowiem, kto w zapale dysputy podaje nieprawdopodobne i niepewne poglądy, o jakich sam wie, że nie są Prawdą, byle tylko wprowadzić przeciwnika w pomieszanie, ten nie tylko sam ponosi szkodę z tego powodu, lecz także przyprawia i innych w szkodę. Zasadniczą rzeczą jest uczciwe odnoszenie się do Prawdy, jeśli ktoś chce wzrastać w Prawdzie: sprzeciwiać się temu, co ktoś uważa za prawdę, lub choćby na chwilę tylko podtrzymywać to, o czym się wie, że jest błędem, czyniąc to "dla żartu", lub dla jakiegoś innego powodu, zapewne jest obrazą dla Pana i sprowadzi pewną sprawiedliwą odpłatę. Niestety, ile to ludzi postąpiło w ten sposób, jedynie chcąc się przekonać, "co można powiedzieć" przeciwko stanowisku, które oni sami uważali za Prawdę; postępując w ten sposób, popadli w sidła i w zaślepieniu stali się niewolnikami przeciwnika. Prócz Pana, Prawda jest najdroższą rzeczą na świecie! Nie należy, więc z nią igrać ani bawić się nią; ktoby lekceważył sobie tę zasadę, ten sam poniesie szkodę z tego powodu - zobacz 2 Tes. 2:10,11.

    Można tu jeszcze nadmienić, że kto otrzymuje jakieś myśli lub dary od Pana, powinien nimi dzielić się chętnie z tymi, co nauczają, oddając w ten sposób Panu, Prawdzie i braciom owoce swoich prac i talentów. Takie też powinno być usposobienie Nowego Stworzenia; tak też ma odnosić się uczeń do swego nauczyciela. Na początku doświadczeń chrześcijańskich każdy uczy się znaczenia słów Mistrza: "Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać"; dlatego wszyscy, którzy mają tego ducha, chętnie poświęcają swe ziemskie rzeczy na służbę Prawdzie, a czynią to w miarę jak przyjmują duchowe błogosławieństwa do dobrych i szczerych serc. W jaki sposób mamy dawać i jak stosować w tym mądrość, będzie powiedziane później pod innym nagłówkiem.

ZAKRES NIEWIASTY W KOŚCIELE

    Pod pewnym względem przedmiot ten możnaby lepiej rozebrać i omówić dopiero po zbadaniu ogólnego stosunku mężczyzny i kobiety w Boskim porządku. Ale wobec ważności tego przedmiotu właściwym będzie omówić tę sprawę teraz, a inne wynikające z tego poglądy, podane później, zgodzą się z pewnością z tym, co teraz powiemy.

    Nie ma nic bardziej jasnego jak ten fakt, że Bóg pomija płeć przy wybieraniu swego Ecclesia Nowego Stworzenia. Płeć ta nie wchodzi w rachubę. Zarówno mężczyźni jak i niewiasty chrzczeni są na znak członkostwa w "jednym ciele", którego Głową jest Jezus. Obie, więc płci nadają się do wzięcia udziału w Pierwszym Zmartwychwstaniu i w Jego chwale, zaszczycie i nieśmiertelności, pod ogólnym warunkiem:, "Jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy". Zarówno mężczyźni jak i niewiasty byli zaszczytnie wymieniani przez Pana naszego i apostołów, którzy mówili o nich w najgorętszych słowach. Wobec tego wszelkie ograniczenia ciążące na niewieście, odnośnie do charakteru i rozciągłości w służbie Ewangelii, należy rozumieć, iż obowiązują jedynie w czasie obecnym, jak długo niewiasta jest jeszcze w ciele. To ograniczenie jest z innego powodu a nie z tego, że Bóg woli mężczyzn. Postaramy się tu wykazać, że rozróżnianie pomiędzy płciami ma tu zarysy symboliczne i figuralne, - ponieważ mężczyzna symbolizuje Jezusa Chrystusa, Głowę Kościoła, podczas gdy niewiasta symbolizuje Kościół, Oblubienicę, podległą od Boga naznaczonej Głowie.

    Miłość Pana naszego dla Jego matki, oraz dla Marty i Marii i innych wielu niewiast, "które mu służyły z majętności swoich", jest bardzo widoczna nawet bez tego wyraźnego powiedzenia, że "miłował" je (Jan 11:5); a jednak, kiedy wybierał swoich dwunastu apostołów, a następnie "siedemdziesięciu" uczniów, to nie włączył między nich ani jednej niewiasty. Nie możemy uważać tego za przeoczenie, tak samo jak nie można uważać za przeoczenie, że niewiasty należące do pokolenia Lewi, co do służby publicznej były ignorowane przez przeszło szesnaście stuleci. Nie możemy także przypuszczać, że Pan nasz, dlatego pominął niewiasty, ponieważ one nie były dostatecznie wykształcone, ażeby można je użyć do tej służby; albowiem Pismo Św. mówi o tych, którzy byli wybrani na apostołów, że byli mężami "nieuczonymi i prostakami". Musimy tedy przyjąć, że było Boskim zamiarem, aby spośród zboru tylko mężczyźni byli wybierani jako specjalni publiczni słudzy i ambasadorowie Ewangelii. A zważmy tu, że to rozporządzenie Boskie jest sprzeczne z metodą stosowaną przez Przeciwnika, który chociaż gotowy jest używać obie płci za swoje narzędzia, to jednak znajdywał kobietę jako najskuteczniejszą swą pomocniczkę.

   Pierwsza kobieta była pierwszym ambasadorem Szatana - i to skutecznym, gdyż oszukała pierwszego mężczyznę i pociągnęła cały rodzaj ludzki w grzech i śmierć. Czarownice w dawnych czasach i media spirystyczne, oraz "chrześcijańskie uczone" w naszych czasach są dowodem tego samego, mianowicie, że Szatan prawie tak samo działa przez niewiasty, jak Bóg przez mężczyzn. Co więcej, program Boski różni się od naturalnej skłonności mężczyzny do specjalnego wyróżniania i wywyższania niewiast w sprawach religijnych, - czyli, że program Boży nie godzi się z przypisywaniem niewieście wyższego stopnia czystości, duchowości i społeczności z Bogiem. Ta naturalna skłonność widoczna jest w mitologii o egipskiej bogini Izys, w asyryjskiej bogini Astarte, w greckiej Dianie, Junonie, Wenerze i Bellonie, oraz w czci oddawanej Marii Pannie, która to nadmierna cześć panuje od szeregu stuleci, a obecnie dominuje nad tymi, co wzywają imienia Chrystusowego - pomimo wyraźnego naznaczenia mężczyzny jako przedstawiciela i narzędzie mówcze od Pana naszego i Jego Kościoła.

    Oprócz tego symbolicznego znaczenia, Słowo Boże nie powiada nam o innych powodach odróżniania płci w służbie publicznej, dlatego nasze przypuszczenia w tej sprawie mogą być słuszne albo i niesłuszne. Jednakowoż sądzimy, że pewne właściwości umysłu i serca kobiecego, jakie spotykamy nawet u najszlachetniejszych niewiast, nie pozwalają na dopuszczenie ich do publicznych usług religijnych. Naprzykład, niewiasta jest z natury (na szczęście) obdarzona pragnieniem, przypodobania się i zyskania pochwały i uznania. Ta właściwość jest nieocenioną w domu, gdyż prowadzi do sporządzania rozlicznych przysmaków w kuchni i na stole, oraz do przystrajania mieszkania w sposób taki, że wygląda ono inaczej od mieszkania starej panny lub starego kawalera. Prawdziwa żona jest szczęśliwą, jeśli może uczynić swą rodzinę szczęśliwą, a cieszy się bardzo, jeśli wszyscy okazują uznanie za jej wysiłki - za gotowanie itd. Tego jej nigdy nie trzeba zaprzeczyć, gdyż to jest jej należnością, pragnieniem jej natury i jest koniecznie potrzebnym dla jej zdrowia i rozwoju.

    Ale jeśli podniesie się niewiastę z jej otoczenia, jeśli weźmie się ją ze sfery (tak wielkiej i tak ważnej, że dobrze powiedział poeta: "ręka, która huśta huśtawkę, jest ręką, która rządzi światem"), - jeśli postawi się ją wobec publiczności jako mówczynię lub nauczycielkę, albo pisarkę, to wówczas znajduje się zawsze w miejscu dla siebie niebezpiecznym. Ponieważ pewne właściwości jej płci (jedną z nich wymieniliśmy, powyżej), które czynią z niej prawdziwą kobietę i to ponętną dla prawdziwych mężczyzn, sprawią, że w nienaturalnych stosunkach spaczy się jej kobiecość, - że nabierze ona cech męskich. Natura postawiła granice i zapory pomiędzy płciami nie tylko, co do kształtów fizycznych i porostu włosów, lecz także, co do zalet serca i umysłu, dostosowując takowe do każdej płci w ten sposób, że każde mieszanie lub nieuznawanie tych granic napewno przyniesie na końcu szkodę, choćby na razie zdawało się, że przynosi to wielką korzyść.

    Chęć przypodobania się, którą natura tak obficie obdarowała niewiastę, jest w razie właściwego zastosowania bardzo pożyteczną dla niej w domu, rodzinie i dla jej otoczenia najbliższego. Ale może się to stać dla niej sidłem, jeżeli niewiasta zechce chęć tę okazywać względem publiczności - szukając uznania Kościoła lub świata. Chęć błyszczenia - okazania się mądrzejszym, lub zdolniejszym od innych - jest niebezpieczeństwem, które otacza wszystkich stojących przed oczyma publiczności; chęć ta niewątpliwie stała się przyczyną upadku wielu mężczyzn, których zbyt wychwalano, a którzy z tego powodu wpadli w sidła przeciwnika. Ale już sama kobiecość niewiasty czyni ją niezwykle podatną nie tylko do potknięcia się jej samej, z powodu chęci błyszczenia, lecz także może się przyczynić do potknięcia się innych. Taki, gdy zejdzie z drogi, ten napewno oślepnie pod działaniem fałszywego światła Przeciwnika. Stąd ostrzeżenie Apostoła: "Niechaj was niewiele będzie nauczycielami, bracia moi! Wiedząc, że [będąc nauczycielami] cięższy sąd odniesiecie" (Jakub 3:1) - da się z większą siłą zastosować w odniesieniu do sióstr. Zaiste niebezpieczeństwo dla nich było tak wielkie, że żadna nie została mianowana nauczycielem. A Apostoł pisze:, "Bo niewieście nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu" - 1 Tym. 2:11,12.

    To wyraźne i stanowcze oświadczenie nie znaczy jednakże, iż siostry Nowego Stworzenia nie mogą nigdy udzielić błogosławieństwa przez opowiadanie prawd biblijnych. Ten sam Apostoł odnosi się z wielkim szacunkiem do szlachetnych niewiast za swoich dni, które były pomocniczkami w głoszeniu Ewangelii. Naprzykład wspomina o Pryscylii oraz o jej małżonku jako o "pomocnikach", czyli "współpracownikach" (Rzym. 16:3). To oznacza trochę więcej, aniżeli tylko przyjmowanie Apostoła w ich domu: znaczy to, że małżonkowie ci brali udział w pracy Apostoła, to jest nie tylko w budowaniu namiotów, lecz zwłaszcza w jego głównej pracy, w pracy posłannika Ewangelii. W wierszu 6-tym apostoł wspomina odmienne usługi Marii, mówiąc - "Maria wiele pracowała dla nas". Widocznie ona nie była współpracowniczką. Usługi jej, oddawane Apostołowi, za które też jej dziękuje, były przysługą osobistą - zapewne pranie bielizny i szycie. Przeciwnie zaś usługi Pryscylii wzmiankowane są w tym samym języku jak usługi Urbana (wiersz 9-ty). Zaiste, wobec tego, że nazwisko Akwili wymienione jest po nazwisku jego żony, możemy wnosić, iż usługi Pryscylii były bardziej wydatne, aniżeli tego drugiego "pomocnika". Tryfena i Tryfosa są innymi siostrami, których praca w Panu jest zaszczytnie wymieniona (wiersz 12-ty).

    Wszelkie tłumaczenie słów Apostoła, któreby zmierzało do nieuznawania sposobności sióstr do "pracowania w Panu" należy uważać za błędne. W zgromadzeniach Kościoła (gdzie dwóch lub trzech więcej zbierze się w imieniu Pana) dla służby Bożej, dla modlenia się i wzajemnego budowania, siostry mają zajmować miejsce podległe i nie starać się o stanowisko przewodniczących i nauczycieli. Starając się, bowiem o takie stanowiska, niewiasty przywłaszczają sobie autorytet nad mężczyzną, na którego z natury i z pierwszeństwa Pan włożył odpowiedzialność ważniejszych usług - niewątpliwie z mądrej przyczyny, bez względu na to czy możemy się z tym zgodzić czy nie.

    Ograniczenia Apostoła odnoszą się widocznie do zgromadzeń takich, jakie są wspomniane w 1 Liście do Koryntów 14 rozdziale. Te zebrania obejmowały i siostry, które napewno otrzymywały wszystkie wynikające z tego błogosławieństwa - biorąc udział w śpiewach, hymnach i modlitwach przez kogokolwiek ofiarowanych. Apostoł pragnął zaprowadzić porządek na tych zebraniach, aby wszyscy większe mogli osiągnąć korzyści. Doradzał, więc, aby nie więcej jak jeden mówca przemawiał a inni, aby słuchali, oraz aby nie więcej jak dwóch lub trzech mówców przemawiało na jednym zebraniu, aby nie doprowadzać do zbyt wielkiej rozbieżności uczuć na jednym posiedzeniu. Podobnie, kto mówiłby nieznanym językiem, miał milczeć, chyba, że ktoś z obecnych potrafiłby przetłumaczyć jego słowa.

    Niewiastom nie wolno było przemawiać na takich zebraniach, chociaż poza zebraniami lub w domu mogły "zapytać swoich mężów" - niewiasty mogły podawać swoje poglądy lub zapytania przez tych braci (mężczyzn), z którymi były w najzażylszych stosunkach - a więc przez mężów, o ile możności, lub przez braci, z którymi rozmawiały powracając do domu po zebraniach itd. Słowo dom w tym tekście ma znaczenie rodziny, czyli zażyłości. Myśl tu zawarta jest taka: niech niewiasty zadają swe pytania przez mężczyzn, których bliżej znają. Apostoł mówi następnie: "Albowiem nie pozwolono im, aby mówiły, ale aby poddanymi były, jako i zakon mówi" - 1 Kor. 14:34-36.

    Widocznie ktoś w Kościele Korynckim popierał kwestię "równouprawnienia niewiast", twierdząc, że w Kościele kwestia płci nie wchodzi w rachubę. Ale Apostoł nie tylko zaprzecza temu, lecz nawet zgromił ich śmiałość sądzenia, że mogą wprowadzić postępowanie nie uznane przez innych z ludu Bożego. Słowa Apostoła brzmią: "Izali od was słowo Boże wyszło? Izali tylko do was przyszło [skąd innąd]? Jeśli kto zda się być prorokiem albo duchownym, niech uzna, iż te rzeczy, które wam piszę, są Pańskim rozkazaniem" a nie jedynie moim osobistym przekonaniem lub wymysłem. Nie wolno, więc i nam, tak samo jak i Koryntianom kierować się własnym uprzedzeniem lub osądzeniem, lecz mamy ugiąć się pokornie przed słowami Apostoła, jako przed Pańskim rozkazaniem. Jeśli zaś ktoś poddaje w wątpliwości owe zlecenie Apostoła, to musi w takim razie odrzucić i wszystko inne, co powiedział tenże Apostoł.

    Właściwym będzie rozważyć w związku z tym słowa Apostoła, kiedy mówił o darach udzielonych przez Pana Kościołowi - począwszy od Zielonych Świątek. Powiada on: "I tenże dał niektóre Apostoły, a niektóre, proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku spojeniu świętych, ku pracy w usługiwaniu, ku budowaniu ciała Chrystusowego" (Efez. 4:11,12). W greckim języku rodzajnik postawiony przed rzeczownikiem wykazuje, jakiego rodzaju jest ten rzeczownik. Otóż w tekście greckim rodzajnik postawiony przed wyrazami apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze jest rodzaju męskiego, co dowodzi na podstawie Pisma Św., że mężczyźni tylko mogli zajmować tylko te stanowiska (1 Kor. 12:28). We właściwym znaczeniu czytano by: "postanowił mężczyzn Apostołów, mężczyzn proroków, mężczyzn ewangelistów, mężczyzn pasterzy i wszystkich innych mężczyzn nauczycieli".

    Zwracamy jednak uwagę, że jeśli siostra przytacza wobec zgromadzenia słowa Pana naszego lub apostołów, albo, jeśli zwraca uwagę, na jaki przedmiot ich nauki, bez poddawania go w wątpliwość i bez wyrażania swoich własnych zapatrywań na sprawę, to postępowanie takie nie można uważać za nauczanie, ani za przywłaszczanie sobie autorytetu mężczyzny. Raczej przytacza ona i odwołuje się na słowa i naukę uznanych i upoważnionych nauczycieli. Podobnie, jeśli siostra odnosi się do jakiejś książki przez nas wydanej, a będącej objaśnieniem Pisma Św., albo, jeśli czyta taką książkę innej osobie, to nie działa tutaj jako nauczyciel, lecz jako powtarzająca słowa wymienionego autora. Tak tedy widzimy, jak Pan nie tylko zabezpieczył swoje stadko, lecz także zaopatrzył wszystkie jego potrzeby.

    Wszyscy mogą słuchać Bożych rozkazów, ale napewno żaden nie zrozumie takowych, jeśli nie uzmysłowi sobie, że w użyciu biblijnym niewiasta wyobraża Kościół, a mężczyzna wyobraża i symbolizuje Pana, Głowę, czyli Mistrza Kościoła (zobacz Efez. 5:23; 1 Kor. 11:3). Jak Kościół nie może starać się nauczyć Pana, tak i niewiasta, symbolizując Kościół, nie może przybierać roli nauczyciela mężczyzny, który symbolizuje Pana. Mając to na myśli, żadna siostra nie potrzebuje czuć się upokorzona, ani żaden brat dumny z tego rozporządzenia Pisma Św. Raczej niech wszyscy pamiętają, że Pan jest jedynym nauczycielem, oraz, że bracia nie mają głosić swojej własnej mądrości. Niech przedstawiają innym to, co Pan, ich Głowa podał jako Prawdę. Zastosujemy tu wyjątek Pisma (1 Tym. 2:11,12) do Pana i do Kościoła w ten sposób - "Kościół niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem. Bo Kościołowi nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad Chrystusem, lecz aby był w milczeniu".

"NIECH SIĘ NAKRYWA"

    Wykazaliśmy już (zobacz Cienie Przybytku), że Najwyższy Kapłan, wyobrażający typowo Chrystusa, Najwyższego Kapłana naszego wyznania, sam jeden szedł z odkrytą głową, kiedy występował w ubiorze kapłańskim, a wszyscy podkapłani, wyobrażający Kościół, "Królewskie Kapłaństwo" mieli głowy nakryte tzw. "czapkami". Nauka tego typu jest w zupełnej zgodzie z tym, co powyżej powiedziano, albowiem w zgromadzeniach Ecclesia Nowego Stworzenia Pan, pozafiguralny Najwyższy Kapłan, wyobrażony jest przez braci, podczas gdy Kościół, "Królewskie Kapłaństwo", wyobrażony jest przez siostry, o których powiada Apostoł, że także powinny mieć głowę nakrytą, dla zaznaczenia poddaństwa Kościoła Panu. Apostoł omawia to w 1 Liście do Koryntów 11:3-7, 10-15.

    Niektórzy wnioskują, że skoro Apostoł wspomniał długie włosy niewiasty, jako nakrycie dane jej przez naturę, to nie należy nic więcej przez rozumieć. Ale wiersz 6-ty wyraźnie mówi inaczej - mianowicie Apostoł rozumie, iż niewiasta nie tylko powinna zapuszczać długie włosy dane jej z natury, lecz nadto powinna nosić nakrycie głowy, które jak to mówi w wierszu 10-tym, jest oznaką, czyli symbolicznym przyznaniem, że jest poddaną mężowi. W znaczeniu podobnym cały Kościół jest poddany Chrystusowi. Brzmienie wiersza 4-tego zdaje się na pozór być w sprzeczności z wymaganiem, aby niewiasty zachowywały milczenie w Kościele (Ecclesia). Myślimy jednak, że jakkolwiek w ogólnej służbie Kościoła niewiasty nie mają mieć działu, to jednak na wspólnych zebraniach w celu modlitwy i w zebraniach świadectw, ale nie dla doktrynalnego nauczania, nie można zabraniać siostrom uczestniczyć, jeśli mają głowy nakryte.

    Odnośnie do tej sprawy zachowywania figuralnego nakrywania głów u niewiast, sióstr, Apostoł nakłania do tego, ale nie podaje tego jako Boskiego nakazu. Przeciwnie, dodaje bowiem: "A jeźliby się, kto zdał być swarliwym, my takiego obyczaju nie mamy, ani zbory Boże [nie mamy w tej sprawie wyraźnego prawa w Kościele]". Nie należy uważać tego za sprawę żywotną, chociaż wszyscy, którzy starają się pełnić wolę Pańską, powinni zachowywać to, jak i wszystko inne, co uważają za właściwy symbol. Słowa "dla Aniołów" odnoszą się widocznie do wybranych starszych Kościoła, którzy specjalnie wyobrażają Pana, Głowę, w ecclesias - Obj. 2:1.

* * *

    Streszczając powyższe wywody, sądzimy, że najwolnomyślniejsze tłumaczenia należy mierzyć słowami natchnionego Apostoła, odnoszące się do zakresu wolności sióstr w sprawach Kościoła. Nasze zrozumienie w tej sprawie jest takie:

    (1) Siostry mają taką samą wolność jak i bracia w sprawach wybierania sług Kościoła Starszych i Diakonów.

    (2) Siostry nie mają służyć jako starsi lub nauczyciele w Kościele, ponieważ Apostoł mówi: "Niewieście nie pozwalam uczyć" (1 Tym. 2:12). To jednak nie należy rozumieć, że trzeba powstrzymywać siostry od brania udziału w zebraniach gdzie nie ma nauczania lub kazania. Zebrania modlitewne i świadectw, badania beriańskie itd. Są dla sióstr dostępne, albowiem Apostoł mówi, że jeśli niewiasta modli się lub prorokuje (przemawia), powinna mieć głowę nakrytą, dla oznaczenia, że uznaje fakt, iż Pan, Wielki Nauczyciel, jest specjalnie wyobrażony przez braci (1 Kor. 11:5,7,10). Taki udział w zebraniach nie jest uważany za nauczanie, ponieważ i bracia biorący udział nie są nauczycielami, jak powiada Apostoł: "Izali wszyscy są nauczycielami?" Nie, nauczyciele, czyli starsi, są specjalnie wybrani, chociaż zawsze z pośród mężczyzn - Efez. 4:11; 2 Tym. 2:24; 1 Kor. 12:28,29.


CUDOWNE DROGI PAŃSKIE

W cudowny sposób Stwórca Pan wypełnia plany Swe;
I żąda, aby ludzki stan stosował do nich się.

Choć niezbadane drogi są, którymi kroczy Bóg,
Miłością jednak wszystkie tchną do wiernych Jego sług.

Cudowny każdy Jego czyn napełnia wiarą nas;
A razem z Ojcem Boży Syn nad nami czuwa wraz.

Bo w Synu wszelka żywota treść, zbawienie przyszłych dni,
Więc wznieśmy Zbawcy godną część, o Stwórco, chwała Ci!

Już tajemnica dawnych lat odkrywa oczom się;
Bo Zbawca przyszedł zbawić świat i ludzkość dźwignąć chce.


powrót do początku >> Tom VI

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016