"ŻYWE KAMIENIE" NA DUCHOWĄ
ŚWIĄTYNIĘ - NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE - "TAJEMNICA BOŻA" I
TAJEMNICA "NIEPRAWOŚCI". WIELKA ORGANIZACJA ANTYCHRYSTA - WIARYGODNOŚĆ PISMA
ŚWIĘTEGO - WOLNOŚĆ DOZWOLONA ŚWIATU I KOŚCIELNICTWU - PORZĄDEK Z ZAMIESZANIA
- "W CZASIE SŁUSZNYM" - "KOŃCE WIEKÓW" - WINNA MACICA ZASZCZEPIONA PRZEZ
OJCA - "DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA" - PAWEŁ ZASTĘPCĄ JUDASZA - LICZBA
APOSTOŁÓW OGRANICZONA DO DWUNASTU - ZLECENIE APOSTOLSKIE - SILNE CHARAKTERY
APOSTOŁÓW - PAWEŁ APOSTOŁ NIE STOI POZA INNYMI APOSTOŁAMI - NATCHNIENIE
APOSTOŁÓW - CZUWANIE BOSKIE NAD PISMAMI APOSTOŁÓW - "A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ
KOŚCIÓŁ" - HARMONIA EWANGELII - KLUCZE AUTORYTETU - APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ -
ROZWAŻANIE SPRZECIWIEŃSTW - "JEDEN JEST MISTRZ WASZ" - PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ
JEST "STADKIEM BOGA" - APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE -
ORGANIZACJA PAŃSKA NOWEGO STWORZENIA JEST ABSOLUTNIE KOMPLETNĄ - ON JEST
TAKŻE JEGO ZARZĄDCĄ - DARY DUCHA USTAŁY Z ICH KONIECZNOŚCIĄ - JEDNOLITOŚĆ
"WIARY RAZ ŚWIĘTYM PODANEJ" - JEDNOŚĆ SIŁ ANTYCHRYSTA - BISKUPI, STARSI,
DIAKONOWIE - PRAWDZIWE ZNACZENIE "PROROKA" - POKORA KONIECZNĄ DLA
STARSZEŃSTWA - INNE POTRZEBNE PRZYMIOTY - DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY -
NAUCZYCIELE W KOŚCIELE - WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA - "NIECHAJ WAS
NIE WIELE BĘDZIE NAUCZYCIELAMI, BRACIA MOI" - "A NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS,
KTO UCZYŁ" - "TEGO, KTÓRY JEST NAUCZANY" I "TEN, KTÓRY NAUCZA" - ZAKRES
NIEWIAST W KOŚCIELE - NIEWIASTY JAKO WSPÓŁPRACOWNICZKI - "NIECHŻE SIĘ
NAKRYWA".
JAK NOWE STWORZENIE nie
osiągnie wprzód swej doskonałości i zupełności dopóki nie będzie Pierwszego
Zmartwychwstania, tak też i jego organizacja nie będzie wprzód zupełną jak
dopiero w owym czasie. Ilustruje to figura świątyni: Jako żywe kamienie
jesteśmy teraz powołani, czyli zaproszeni na miejsca w chwalebnej świątyni,
a jak wyjaśnia nam Apostoł (1 Piotra 2:5), przychodzimy do Jezusa, który
jako przedstawiciel Ojca, nadaje nam kształt, poleruje nas i wygładza,
abyśmy nadawali się na te miejsca w przyszłej chwalebnej Świątyni - w
miejscu spotkania pomiędzy Bogiem i światem. Jak w figuralnej świątyni
Salomona każdy kamień był starannie dopasowany do swego miejsca w budynku,
tak też i z nami - wszelkie dopasowania i przygotowania są czynione w
obecnym życiu. Jak w figurze każdy dopasowany kamień zanoszono na jego
miejsce bez odgłosów młotów, tak i w pozafigurze - żywe kamienie, poddające
się teraz z radością przygotowaniom Pańskim, będą kompletnie zorganizowane
pod Nim jako pod wierzchnim kamieniem, kiedy połączą się z nim poza zasłoną
- bez zamieszania, bez potrzeby dalszego zarządzania lub przygotowania.
Jednakowoż Pismo Św. uznaje jedność, czyli stosunek tych żywych kamieni w
okresie ich przygotowania. Co więcej, Pismo idzie o krok dalej, i uznaje
tymczasową organizację,
która pozwala każdemu członkowi przyszłego Królestwa brać udział wraz z
Mistrzem i Wielkim Budowniczym w przygotowawczym dziele, "budując się
wzajemnie w najświętszej wierze" - pomagając sobie wzajemnie w kształtowaniu
charakterów odpowiednio do kształtów wzoru - Pana naszego Jezusa.
Przystępując do szczegółowego zbadania Boskich zarządzeń na czas obecny, nie
jeden zdziwi się na widok ile wolności pozostawił Pan każdemu poszczególnemu
członkowi Nowego Stworzenia. Ale kiedy poznamy fakt, że Pan szuka chętnych
czcicieli, dobrowolnych ofiar tych, którzy powodowani są miłością ku Panu i
do zasad sprawiedliwości, aby położyć swe życie dla dobra braci, aby być
Jego współpracownikami, to od razu zrozumiemy, że udzielenie nam tak obfitej
wolności jest najlepszym planem - takim, który najlepiej wypróbuje lojalność
serc naszych, najzupełniej rozwinie nam charakter i udowodni gotowość
każdego do postępowania w myśl Przykazania Miłości, aby czynić to dla
innych, czego wymaga się od innych, aby dla nas czynili.
Taka wolność jest doskonale zastosowana do celu Pańskiego w obecnym czasie -
mianowicie do wybrania maluczkiego stadka i pouczenia go o Królewskim
Kapłaństwie przyszłości - ale zupełnie nie wystarczałaby ani nie zgadzałaby
się z dziełem nawrócenia świata, o czym powszechnie sądzą, że jest obecnie
czynione. Z powodu właśnie tej błędnej nauki - z powodu przypuszczenia, że
Bóg przeznaczył i polecił Kościołowi podbić cały świat i poddać wszystkie
rzeczy Boskim rozkazom w ciągu obecnego wieku - tylu rozsądnych ludzi dziwi
się, dlaczego Pan nasz i Jego Apostołowie w tak prosty i luźny sposób
zorganizowali Kościół. Widząc, że to zorganizowanie wcale nie wystarczyłoby
do nawrócenia świata, ludzie zaczęli wypracowywać własne organizacje,
jak to widzimy teraz w różnych kościelnych instytucjach Chrześcijaństwa. Z
tych papiestwo jest najsubtelniejszą i najpotężniejszą organizacją. System
metodysko-episkopalny jest także mistrzowski, ale na wyższym poziomie:
kontroluje inne klasy społeczne. Właśnie ta staranna organizacja dała dwóm
tym systemom powodzenie i władzę w "świecie chrześcijańskim". Poznamy
następnie, że te jak i wszystkie inne ludzkie "kościoły" są w swych
organizacjach całkiem różne od Kościoła ustanowionego przez Pana Jezusa - że
ich drogi nie są drogami Pańskimi tak samo jak plany nie są planami Jego.
Albowiem jako niebiosa są wyższe od ziemi, tak wyższe są drogi Pańskie i
plany Pańskie od dróg i planów ludzkich (Izaj. 55:8,9). Wkrótce ci, co są
wiernego serca, zobaczą jak wielce błądzili porzucając prostotę Chrystusową
i starając się być mądrzejszymi od Boga w prowadzeniu Jego dzieła. Skutki
okażą Jego mądrość, a głupotę człowieka.
NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE
Tak jak w figuralnym narodzie wszyscy byli Izraelitami w nominalnym
znaczeniu, a stosunkowo tylko niewielu było "prawdziwymi Izraelitami", tak
też i w pozafigurze nie powinniśmy się dziwić, znajdując nominalny Kościół,
oraz rzeczywisty Kościół, nominalne Nowe Stworzenie, oraz rzeczywiste Nowe
Stworzenie. Odkąd tylko chrześcijaństwo stało się do pewnego stopnia
popularne, "kąkol" i "fałszywa pszenica" napchały się na pole pszeniczne,
podając się za prawdziwą pszenicę. Bez względu na to jak trudno człowiekowi
nie umiejącemu czytać w sercach odróżnić prawdę od fałszu, pszenicę od
kąkolu, Pan zapewnia nas, On sam zna serca, że - "Pan zna tych, którzy są
Jego". Zaiste każe nam odróżniać pomiędzy prawdziwymi owcami a wilkami w
owczej skórze, oraz pomiędzy prawdziwą winoroślą, rodzącą winne jagody, a
cierniami i ostem, które mogą starać się wcisnąć pomiędzy członków
prawdziwej winnej macicy. Pan sam każe nam tak odróżniać. Ale poza tym
ogólnym osądzeniem - poza dowolnym badaniem ogólnego charakteru - Pan nie
pozwala swemu ludowi na krytykę, mówiąc: "Nie sądźcie o niczem przed
czasem". Wśród tych, których poznaliście jako uprawnione gałązki winorośli,
nie starajcie się wyszukiwać ile jeszcze czasu upłynie zanim będą wydawać
owoc i czy wogóle owoc przyniosą. Pozostawmy to naszemu Ojcu, Gospodarzowi,
który pielęgnuje każdą gałązkę i który ewentualnie odejmie każdą gałązkę,
(czyli członka) nie przynoszącą owoc. Dlatego pozostawmy Gospodarzowi
odcinanie i oczyszczanie "winnej macicy" - poprawę każdego naprawdę
poświęconego członka Kościoła Chrystusowego - niech On dokona oddzielenia,
wiemy, bowiem, że On zaszczepił i podlewał i wywiódł każdą latorośl
prawdziwego krzewu. Duch winnej macicy do pewnego stopnia ma się objawić w
każdej gałązce, czyli członku, a każdy członek ma być zachęcony do wzrostu.
Miłość ma być prawem obowiązującym między gałązkami, a tylko na wyraźne
Słowo Boże - a nie bez tego upoważnienia - gałązka, czyli członek, może mieć
prawo napominania lub krytykowania innych gałązek. Z drugiej strony duch
miłości ma skłaniać do miłosierdzia, uprzejmości, wytrwałości i
cierpliwości, aż do granic dozwolonych przez wielkiego Gospodarza; a granice
te, jak to już poznaliśmy, są szerokie i wolne, przeznaczone do rozwinięcia
charakteru w każdej gałązce.
Wszystko to inaczej wygląda w ludzkich organizacjach, proporcjonalnie do
tego, jak organizacje te nie uznały lub porzuciły prostotę Boskich urządzeń.
Organizacje te poczyniły specjalne reguły w sprawie tego, kto może być
uznany za członków, czyli gałązki Winorośli, a kogo nie można dopuścić do
zupełnej społeczności. Poczyniły one finansowe zdzierstwa i różne reguły i
przepisy wcale nie ustanowione przez Pismo Święte i pozakładały rozliczne
wierzenia i wyznania wcale nie uprawnione przez Pismo Święte, przepisały
kary za pogwałcenie rzeczy wcale nie popieranych przez Pismo Święte,
ustanowiły reguły dla wykluczania i ekskomunikowania nieposłusznych członków
itd., całkiem przeciwnie do upoważnienia danego przez Prawdziwy Kościół,
przez Ciało Chrystusowe, Prawdziwą Winną Macicę, Nowe Stworzenie.
Zwróciliśmy już uwagę na fakt, że Kościół Chrystusowy nazwany jest w Piśmie
Świętym "Tajemnicą Bożą" (tom 1 Wykładów Pisma Świętego, wykład 5),
ponieważ wbrew przypuszczeniom, Kościół miał być Mesjaszowym Ciałem, które
pod jego Głową, Jezusem, miał rządzić i błogosławić światu. Ta tajemnica,
teraz świętym wyjawiona, była zakrytą od przeszłych wieków i dyspensacji
(Efez. 3:3-6), i jest tajemnicą Bożą, która wkrótce będzie dokonaną w
dopełnieniu Nowego Stworzenia, przy końcu tego Wieku Ewangelii. Zwróciliśmy
także uwagę na fakt, że Pismo Św. odnosi się do Babilonu jako do
sfałszowanego systemu (matka i córki - jedne mniej inne bardziej zepsute,
jedne lepiej inne gorzej sfałszowane) i nazywa go "Tajemnicą Nieprawości".
Nie należy rozumieć, że założyciele tych sfałszowanych systemów celowo i
świadomie zorganizowali takowe w zamiarze wprowadzenia w błąd ludu Bożego.
Raczej musimy pamiętać, że Szatan, (o którym Pismo mówi, że "zwiódł cały
świat") działa w tej sprawie, podając zło za dobro, a dobro za zło;
światłość za ciemność, a ciemność za światłość. Szatan "teraz jest skuteczny
w synach niedowiarstwa" (Izaj. 5:20; Efez. 2:2), podobnie jak zaproponował
swoje współdziałanie Panu naszemu Jezusowi. Szatan pragnie współdziałać ze
wszystkimi naśladowcami Chrystusa, których tylko może odwrócić od
wstępowania w ślady Mistrza. Jak starał się przekonać naszego Pana, że są
inne lepsze drogi - takie, które wymagają mniej osobistej ofiary i
samozaparcia aniżeli drogi Ojca - przez które Pan mógłby błogosławić
wszystkie rodzaje ziemi - tak też i teraz, w ciągu Wieku Ewangelii, stara
się przekonać prawdziwie poświęconych braci Pańskich, aby przyjęli jego
własne plany, zamiast słuchać pilnie planów i przepisów Ojca. Stara się ich
przekonać, że mogą służyć Panu innymi metodami, lepszymi od tych, jakie
wskazane są w Piśmie Św. Szatan chciałby wzbić ich w dumę i zaufanie w ich
ludzkie systemy, w ich pracę i organizacje. Z Mistrzem naszym przeciwnik ten
nie mógł dać sobie rady, gdyż zawsze spotykał się z odpowiedzią: "Albowiem
jest napisane". Natomiast z naśladowcami Pana jest inaczej. Wielu zaniedbuje
tego, co jest napisane; wielu zaniedbuje przykładu i słów Mistrza, zapomina
o słowach i przykładach apostołów i zechcą wykonywać plan, o którym wierzą i
przypuszczają, że ma przyzwolenie Boskie i że posłuży ku chwale Boga.
Jak wielce zdziwią się tacy, kiedy w przyszłości przekonają się i zobaczą
Królestwo Boże takie, jak Bóg je uplanował i wypracował stosownie do swoich
zamysłów! Przekonają się wówczas, że o wiele lepiej jest być starannie
pouczonym przez Pana, aniżeli starać się uczyć Pana - czynić Jego dzieło
według Jego sposobu, zamiast czynić pracę dla Niego, ale w sposób przez
Niego nie uznawany. Powodzenie tych ludzkich planów, takich jak papiestwa,
metodystów i innych denominacji, dopomaga tylko do zrobienia z tych systemów
"skutku błędów".
Pan nie przeszkadzał ani nie powstrzymywał wzrostu "kąkolu" na polu
pszenicznym w Wieku Ewangelii. Przeciwnie, pouczał swój lud, że kąkol i
pszenica będzie rosnąć razem aż do czasu "żniwa", kiedy On sam będzie
obecny, aby nadzorować oddzielenie, zebranie pszenicy do gumna Jego (do
stanu uwielbienia), oraz aby dopilnować związanie kąkolu na czas wielkiego
ucisku, jakim ten wiek się zakończy, a w którym będzie zniszczony "kąkol",
czyli sfałszowane Nowe Stworzenie, bez zniszczenia go jako istot
ludzkich. Faktycznie duża ilość "kąkolu" jest moralna i szanowana; w opinii
świata nazwani są oni "dobrymi ludźmi". To samo i wśród pogańskich religii
są pierwiastki dobroci, chociaż w mniejszym stopniu niż wśród "kąkolu",
którzy otrzymywali wiele błogosławieństw i korzyści, z powodu swej bliskiej
styczności z prawdziwą "pszenicą" i dlatego, że częściowo rozróżniają ducha
Pańskiego w tej ostatniej.
Ta Tajemnica Nieprawości ("Babilon", zamieszanie, chrześcijaństwo), według
słów apostoła Pawła, już rozpoczęła swe działanie wśród ludu Pańskiego za
dni tego Apostoła, ale dopiero po śmierci Św. Pawła i innych apostołów
działalność ta zwiększyła się. Dokąd apostołowie pozostawali z Kościołem
mogli wskazywać na różne fałszywe nauki, przez jakie przeciwnik starał się
potajemnie i prywatnie wprowadzić niegodne herezje w celu podkopania wiary i
w celu odwrócenia wiernych od nadziei, obietnic i prostoty Ewangelii (2
Piotra 2:1). Apostoł Paweł mówi o tym ogólnie, ale czasami nazywa
pracowników nieprawości po imieniu, jak np. Hymeneusza, Filetusa i innych,
"którzy względem prawdy celu uchybili" itd. "podwracając wiarę niektórych"
(2 Tym. 2:18). Odnośnie do tych fałszywych nauczycieli i ich błędów, apostoł
również ostrzega Kościół przez starszych w Efezie, wskazując zwłaszcza, że
rozmnożą się oni po jego śmierci - jako wilcy okrutni, którzy trzodzie
folgować nie będą (Dz.Ap. 20:29). Te słowa zgadzają się z zapowiedzią Pana
naszego w Jego przypowieści (Mat. 13:25,39). Pan nasz wyraźnie wskazuje, że
ci fałszywi nauczyciele i ich fałszywe doktryny były agencjami przeciwnika,
który nasiał kąkolu między pszenicę posianą przez Pana i apostołów. Powiada
On: "A gdy ludzie [specjalni słudzy, apostołowie] zasnęli przyszedł
nieprzyjaciel jego i nasiał kąkolu".
Niedługo po zaśnięciu apostołów duch współzawodnictwa, kierowany przez
Przeciwnika, doprowadził krok po kroku do ostatecznego zorganizowania
wielkiego Antychrystusowego systemu - Papiestwa. Jego organizacja, jak to
już wiemy (tom 2 Wykładów Pisma Świętego, wykład 9), nie powstała
natychmiast, lecz stopniowo - a moc swoją i władzę zaczęła osiągać około
czwartego stulecia. Wielki Antychryst rozwijał się tak pomyślnie przez jakiś
czas, że wszystkie historie pisane w tym okresie, aż do "Reformacji",
zupełnie odmawiały prawa do nazwy chrześcijanina lub prawowiernego każdej
osobie lub klasie, która nie należała lub bodaj nie popierała tego wielkiego
systemu Antychrysta. Inne systemy nie mogły obok istnieć, chyba prywatnie i
pod wyklęciem, jeżeli historia o nich wspomina, to jako o zniszczonych. Ale
prawdopodobnie wierni z owych czasów, podobnie jak i dzisiaj, byli tak
nieliczni i tak mało wpływowi, że nie uważano za godne wspominać o nich w
historii wobec tak wielkiego i kwitnącego systemu, który rychło osiągnął tak
wpływowe stanowisko w sprawach doczesnych i duchowych, pomimo opozycji
garstki wiernych.
Od czasu
"Reformacji" przeciwnik znowu wykazał swój spryt i podstęp w tym, że każde
wystąpienie przeciwko papiestwu (każdy nowy wysiłek dojścia do prawdy)
organizował w inny system Antychrysta, tak, że dzisiaj mamy nie tylko "matkę
wszeteczeństw", lecz nadto wiele "córek" (tom 3 Wykładów Pisma Świętego,
str.36,163,165). Wobec tych faktów nie będziemy szukać historii Prawdziwego
Kościoła, z wyjątkiem tej, którą znajdujemy w Nowym Testamencie, a która
najwidoczniej została dla nas przechowaną w świętości i czystości, pomimo
okazyjnych sfałszowań ilustrowanych u Jana 21:25 i 1 Jana 5:7.
Po krótce
jednak zwrócimy uwagę na pewne fakty, które nie tylko stwierdzają, że Pismo
Św., zostało zachowane w stosunkowej czystości, lecz nadto zaświadczają, że
liczne systemy, podszywające się pod pochodzenie i zorganizowanie ze strony
Pana i apostołów, są zupełnie różne od tego, który sam Pan zorganizował, o
czym powiedziane jest w Nowym Testamencie.
(1) Gdyby pierwotny Kościół był zorganizowany na sposób papiestwa lub
innych dzisiejszych denominacji to zapiski Nowego Testamentu zupełnie
inaczej wyglądałyby od tych, jakie mamy przed sobą. Byłyby tam jakieś
odnośniki do wprowadzenia apostolstwa przez naszego Pana z wielką ceremonią,
oraz byłby opis jak On sam siedzi na tronie jako Papież, przyjmując
apostołów ubranych w szkarłatne szaty jako kardynałów itd. Mielibyśmy surowe
prawa i reguły, co do piątku i wstrzymywania się od pokarmów mięsnych,
byłoby tam coś o "święconej wodzie", która się kropiło apostołów i rzesze
ludu, a także byłaby wzmianka o żegnaniu się krzyżem. Maria, matka naszego
Pana, nie byłaby także zapomnianą. Byłoby coś wspomniane o Jej niepokalanym
poczęciu i byłaby nazwana "matką Boską", a Jezus byłby przedstawiony jako
oddający specjalną cześć swej matce i nakazujący apostołom, aby przychodzili
do Niego przez matkę. Byłoby jakieś zastrzeżenie, co do "świętych świec" i
jak mają być one używane; mielibyśmy instrukcje, co do wzywania i
odwoływania się do świętych, coś o "mszy" i o tym, jak to Piotr, spotkawszy
się z innymi uczniami, został mianowany papieżem, jak uczniowie klękali
przed nim i jak on odprawiał mszę dla wszystkich, twierdząc, że ma władzę
ponownie stworzyć Chrystusa z chleba i poświęcić Go na nowo za osobiste
przestępstwa. Mielibyśmy jakąś wzmiankę o pogrzebie Szczepana; jak Piotr i
inni "poświęcili" dla niego grób, aby Szczepan mógł leżeć na "poświęconej
ziemi", oraz że włożyli mu do rąk "świętą świecę", podczas gdy odmawiali nad
trupem pewne modlitwy. Mielibyśmy przepisy i reguły odnośnie rozmaitych
stopni w hierarchii kościelnej i że ludzie świeccy wcale nie są "braćmi" dla
kleru, lecz są poddanymi księżom. Mielibyśmy wymienione godności i tytuły
kleru, jak wielebny, przewielebny, najprzewielebniejszy, biskup, arcybiskup,
kardynał i papież; a zwłaszcza byłoby tam powiedziane jak każdy ma starać
się o zdobycie swego stanowiska, a jak maja wzajemnie oddawać honory i który
ma być większym.
Fakt, że sprawy te wcale nie są nawet poruszone przez apostołów, jest
najlepszym dowodem, iż systemy podające się za upoważnione do częściowego
lub całkowitego zarządzania Kościołem, do dzielenia tegoż Kościoła na
denominacje i ustanawiające urzędy itd., nie były zorganizowane przez
apostołów, ani też nie powstały pod kierunkiem apostołów, których Pan
ustanowił i uznał ich pracę. Ani apostołowie ani sam Pan nie upoważnili tych
systemów - Jan. 15:16; Dz.Ap. 1:2; Obj. 21:14.
(2) Dowodzi to nadto, że mądre te organizacje nie przetrawiły
należycie Biblii, bo gdyby takową sfałszowały, to napewno zaopatrzyliby tę
księgę w liczne odnośniki, w tym duchu jak powyżej opisaliśmy.
(3) Mając taki autorytet i dowód, że "matka" i liczne "córki",
systemy dzisiejsze, nie były założone przez Pana i przez Jego apostołów,
lecz wynikły z zepsucia i przekręcenia prostych i zdrowych nauk apostolskich
(a więc są jedynie ludzkimi instytucjami, starającymi się być mądrzejszymi
od Boga w przeprowadzeniu Jego dzieła), miejmy większą ufność w Słowo Boże i
przykładajmy gorliwiej ucha do najdrobniejszych szczegółów, jakie Słowo to
stawia przed nami w każdym przedmiocie.
W ciągu sześciu tysięcy lat, aż do dni dzisiejszych, Bóg pozwolił ludzkości
w ogóle czynić, co tylko może w sprawie rozwiązania zagadki życia. Człowiek
naturalny został stworzony z przymiotami umysłu, które skłaniały go do
oddawania czci Stwórcy; a te umysłowe przymioty nie były do szczętu zatarte
wskutek upadku. Zupełne zdeprawowanie nie jest prawdziwym w odniesieniu do
ogółu ludzkości. Jak Bóg pozwolił człowiekowi wyrabiać inne przymioty swego
umysłu i stosować je dowolnie, tak też pozwalał mu na praktykowanie
moralnych i religijnych skłonności stosownie do upodobania. Wiemy już, że
oprócz naturalnego Izraela i duchowego Izraela, oraz oprócz wpływów, jakie
rozchodziły się od Izraelitów na cały świat, Bóg pozostawił resztę świata
jego własnej woli - aby czynili, co mogą w sprawie ulepszenia się itd.
Człowiek w swej nieznajomości i zaślepieniu popadł po większej części w
sidła Szatana i upadłych aniołów, którzy przez najrozmaitsze przesądy,
fałszywe religie, czarodziejstwa itd., odwrócili masy ludowe od prawdziwej
wiary. Apostoł wyjaśnia tę sytuację w ten sposób, mówiąc, że kiedy ludzie
poznali Boga, to chwalili Go nie jako Boga, ani też nie okazywali Mu
wdzięczności, lecz popadli w próżne i nierozsądne imaginacje, a serca ich
zostały zaciemnione. Dlatego Bóg odstąpił od nich i pozwolił im kroczyć
drogą, jaką sobie wybrali, aby nauczyli się prawdy o swym zepsuciu i
poniżeniu, oraz aby przez ich upadek wykazać im nader wielką grzeszność
grzechu i głupotę postępowania za jakąkolwiek inną radą, prócz rady ich
Stwórcy.
Jak już przekonaliśmy się, Pan nie zamierza pozostawić ludzkość w tym słabym
i upadłym stanie; przez Nowe Stworzenie, w czasie właściwym, znajomość Pana
dojdzie do każdego członka rodzaju ludzkiego, wraz z pełną sposobnością
dojścia do poznania prawdy i wszystkich błogosławieństw zapewnionych przez
Jego odkupienie. Ale chcemy tu zwłaszcza nadmienić, że tak jak Bóg
pozostawił pogańskie narody ich własnemu losowi, tak też pozostawia własnemu
losowi owo tak zwane "chrześcijaństwo". Pozwala, aby ludzie, którzy
otrzymali trochę światła Boskiego objawienia, stosowali takowe według swego
upodobania - aby przykładali własną swą rękę do rzekomego ulepszenia
Boskiego planu, do organizowania ludzkich systemów itd. Wszystko to jednak
nie znaczy, że Bóg nie posiada dość władzy, aby mógł temu przeszkodzić, lub,
że pochwala te różne, sprzeczne, mniej lub więcej szkodliwe sposoby i
instytucje ludzkości i kościelnictwa. Te doświadczenia złożą się na dalszą
naukę, na jeszcze jedną lekcję, która z czasem skarci wielu, skoro poznają
wspaniały wynik planu Boskiego i zobaczą jak Bóg stale i niezmiennie działał
w kierunku dokonania swoich zamiarów, ignorując faktycznie wszystkie ludzkie
zamysły i środki, dokonując swego dzieła częścią przez ludzi, a częścią w
absolutnym przeciwieństwie do nich. Tak samo Bóg uczynił przy końcu Wieku
Żydowskiego, kiedy pozwolił niektórym z pośród tego narodu dokonać swój plan
przez prześladowanie i ukrzyżowanie Pana Jezusa i Jego apostołów. A jak
niektórzy z nich byli "prawdziwymi Izraelitami", którzy następnie dostali
błogosławieństwo i byli wywyższeni do godności uczestnictwa w cierpieniach
Chrystusowych, aby w przyszłości stać się uczestnikami Jego chwały, tak
teraz mamy prawdopodobnie duchowych "prawdziwych Izraelitów", którzy na wzór
Pawła uwolnią się z sideł przeciwnika.
Jeszcze jeden punkt jest godnym uwagi: Pan wyznaczył specjalny czas, w
którym będzie rozpoczęcie Królestwa, a więc specjalny czas, w którym będzie
rozwinięte i przygotowane do Służby Jego wybrane Nowe Stworzenie. Widocznie
jest, więc to częścią Jego planu, aby specjalne światło świeciło na początku
i przy końcu tego okresu. Apostoł wspomina o tym, kiedy odnosi się do nas,
"na których koniec świata [wieku] przyszedł" (1 Kor. 10:11). U
zbiegu
wieków Żydowskiego i Ewangelii były objawione po raz pierwszy Droga, Prawda
i Żywot; nastąpiły w międzyczasie "wieki ciemnoty" i teraz u zbiegu wieków
Ewangelii i Tysiąclecia świeci światło jak nigdy przedtem - na "rzeczy nowe
i stare". Przypuszczając, że ludzie będący w zgodzie z Panem na początku
tego wieku otrzymali specjalne światło, oraz że ci, którzy żyją teraz przy
końcu tego wieku, otrzymują łaskę światła obecnej Prawdy, aby mogli się
uświęcić, nie możemy przypuszczać, że takie samo światło było potrzebne do
uświęcenia w "wiekach ciemności". Nie mówimy, że Pan kiedykolwiek
pozostawiał siebie bez świadków, chociaż historia nic by o tym nie
wspominała; raczej sądzimy, że historia milczy o świadkach Prawdy z wieków
średnich, dlatego, iż żyli oni w skrytości i albo nie stykali się, albo nie
sympatyzowali z wielkim systemem Antychrysta - chociaż niektórzy z nich
mogli nawet znajdować się w tym systemie. Wskazuje na to wyraźnie wezwanie
naszego Pana, dające się teraz zastosować, z którego możemy wnioskować, że
wśród oszołomionego i pełnego zamieszania sekciarstwa Babilońskiego możemy
znaleźć wiele ludzi Pańskich: "Upadł Babilon on wielki". "Wynijdźcież z
niego, ludu mój, abyście się nie stali uczestnikami grzechów jego, a
iżbyście nie wzięli z plag jego" - Obj. 18:2,4.
Uczyniwszy taki pobieżny przegląd Kościoła i jego streszczonej historii,
przystąpmy teraz bardziej szczegółowo do zbadania Kościoła takiego, jaki był
pierwotnie ustanowiony przez Pana naszego. Jak jest tylko jeden Duch Pański,
którego wszystek lud Pana musi posiadać, tak też jest tylko jedna Głowa,
czyli ośrodek Kościoła, Pan nasz Jezus Chrystus. Musimy jednak
pamiętać, że we wszystkich Jego pracach Ojciec był wszędzie uznawany, a
według oświadczenia samego Pana, całe Jego dzieło było czynione w imieniu
Ojca, z autorytetu Ojca - "Wszelki szczep, którego nie szczepił Ojciec mój
niebieski, wykorzeniony będzie" (Mat. 15:13). Prawdziwy Kościół, Nowe
Stworzenie, jest zaszczepiony przez Ojca. Pan nasz powiedział: Jam jest
prawdziwą Winną Macicą, wyście latorośle, a Ojciec mój jest Winiarzem.
Później wskazał, że jest także "Winna macica ziemska", nominalny kościół,
fałszywy kościół, nie będąc szczepienia Ojcowskiego, a który będzie
wykorzeniony. Owocem prawdziwej Winnej Macicy jest Miłość i jest ona
kosztowną dla Ojca; ale owocem ziemskiej winnej macicy jest samolubstwo w
najrozmaitszej postaci, który to owoc ostatecznie będzie zgromadzony do
wielkiej prasy gniewu Boskiego w czasie wielkiego ucisku, jakim ten wiek się
zakończy - Jan 15:1-6; Obj. 14:19.
Każdy badacz Pisma Świętego napewno zauważył, że Pan nasz i apostołowie nie
uznawali żadnego rozdzielenia w Kościele i ignorowali wszystko, co było
odszczepieństwem faktycznym lub nominalnym. Za ich życia Kościół był jeden i
niepodzielony, tak jak i jedna wiara, jeden Pan i jeden chrzest. Z tego
stanowiska mówiono o Kościele Pańskim, o Kościele Bożym, Kościół Boga
Żywego, Kościół Chrystusowy, Kościół Pierworodnych; zaś jednostki w tym
Kościele nazywano "braćmi", "uczniami" i "chrześcijanami". Wszystkie te
nazwy stosowano jednoznacznie do całego Kościoła i do najmniejszych zborów -
złożonych nawet z dwóch i z trzech osób - oraz do jednostek, w Jeruzalemie
lub w Antiochii i gdzie indziej. Rozmaitość tych nazw i ich powszechne
użycie wyraźnie wskazuje, że żadna z tych nazw nie miała oznaczać właściwych
imion lub nazw. Wszystkie one były raczej wyobrażeniem tego wielkiego faktu,
ustawicznie podawanego przez Pana naszego i apostołów, mianowicie, że
Kościół (Ecclesia,
ciało, kompania) naśladowców Pańskich to Jego "wybrańcy" - którzy dzielą
Jego krzyż i uczą się potrzebnych lekcji teraz, aby w przyszłości
towarzyszyć Mu w Jego chwale.
Zwyczaj ten powinien trwać nadal, ale uległ zmianie w ciągu wieków średnich,
wieków ciemnoty. Kiedy błąd się rozwinął, nastało z nim sekciarstwo i
powstały różne nazwy - Kościół rzymski, kościół baptyski, kościół
luterański, kościół anglikański, święty katolicki kościół, wesleyański
kościół, chrześcijański kościół, prezbiteriański kościół itd. Są to oznaki
cielesności,
jak wskazuje na to apostoł (1 Kor. 3:3,4); a kiedy Nowe Stworzenie wyłoniło
się z wielkiej ciemności, okrywającej tak długo świat cały, zostało ono
oświecone i pod tym względem. Obserwując błąd i wygląd złego, wyszło ono z
sekciarstwa, a nawet wzbrania się, aby je nazywano tymi niebiblijnymi
nazwiskami - odpowiadając jednak z ochotą na każdą nazwę, jaka ma poparcie
Biblii.
A teraz przystąpmy do zbadania jedynego Kościoła, jaki Pan nasz założył:
DWUNASTU
APOSTOŁÓW BARANKA
Apostoł oświadcza, że gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz tego,
który jest założony, a który jest - Jezus Chrystus (1 Kor. 3:11). Na tym
gruncie, na tej podstawie Pan nasz, jako przedstawiciel Ojca, zaczął wznosić
swój Kościół, a czyniąc to powołał dwunastu apostołów - nie przypadkowo,
lecz z wyrachowania, tak jak dwanaście Pokoleń Izraela były nie dziełem
przypadku, lecz były wynikiem Boskiego planu. Pan nasz nie tylko nie wybrał
więcej niż tych dwunastu apostołów, lecz nawet nigdy potem nie upoważnił
nikogo do mianowania większej liczby - pominąwszy fakt, że Judasz, okazawszy
się niegodnym swego stanowiska wśród dwunastu apostołów, postradał to
miejsce i został zastąpiony przez Apostoła Pawła.
Widzimy, że Pan czuwał nad apostołami - znamy Jego troszczenie się o Piotra,
Jego modlitwę za Piotrem w godzinie próby i specjalne odwołanie się do tego
apostoła, aby pasł Jego owce i baranki. Znamy również Jego zaopiekowanie się
wątpiącym Tomaszem i Jego gotowość zupełnego udowodnienia mu faktu swojego
zmartwychwstania. Z tych dwunastu nie stracił nikogo oprócz syna zatracenia
- a o jego zdradzie Pan naprzód już wiedział i było to przepowiedziane w
Piśmie Św. Wyboru Macieja podanego w Dziejach Apostolskich nie możemy uważać
pod żadnym względem za wybranie przez Pana. Był on niewątpliwie dobrym
człowiekiem, ale został wybrany przez jedenastu bez upoważnienia.
Apostołowie ci mieli poruczone przebywać w Jeruzalemie i czekać na zesłanie
z nieba ducha świętego w dniu Zielonych Świątek i właśnie podczas tego
czekania i przed zesłaniem ducha popełnili oni tę pomyłkę, że wybrali
Macieja na miejsce Judasza. Pan nie zgromił ich za to mieszanie się w Jego
zarządzenia, tylko zignorował ich wybór i w czasie właściwym wywiódł
Apostoła Pawła, oświadczając: "albowiem mi ten jest naczyniem wybranym".
Nadto mamy własne oświadczenie Pawła, że został odłączony z żywota matki
swojej, aby być specjalnym Jego sługą, oraz dalej, że w niczym nie był
podlejszy od bardzo wielkich apostołów - Gal. 1:15; 2 Kor. 11:5.
Z tego widzimy, że nie zgadzamy się wcale z papiestwem i z protestanckim
episkopalnym kościołem, ani też z katolickim apostolskim kościołem i z
Mormonami, którzy wszyscy twierdzą, iż liczba apostołów nie była ograniczoną
do, dwunastu, lecz że od owego czasu byli inni następcy, którzy przemawiali
i pisali z takim samym autorytetem jak dwunastu oryginalnych apostołów.
Zaprzeczamy temu, a na dowód przypomnijmy sobie jak Pan szczegółowo wybierał
tych dwunastu, mając w umyśle ważność liczby dwanaście w rzeczach
poświęconych, odnoszących się do tego wyboru. Wskazujemy wreszcie na
symboliczny obraz uwielbionego Kościoła, jaki daje nam Objawienie 21. Tam
Nowe Jeruzalem - symbol nowego rządu w Tysiącleciu, symbol Kościoła,
Oblubienicy połączonej ze swym Panem - jest najwyraźniej określone. W
obrazie tym jest najwyraźniej zaznaczone, że dwanaście bram Miasta są
kosztowne i że na tych dwunastu bramach były napisane imiona "dwunastu
Apostołów Barankowych" - ni mniej ni więcej. Czy może być lepszy dowód, że
nigdy nie było więcej niż dwunastu apostołów Barankowych, oraz, że wszyscy
inni byli, według słów Św. Pawła "fałszywymi apostołami" - 2 Kor. 11:13.
Nie możemy nawet sobie wyobrazić potrzeby większej ilości apostołów;
albowiem ciągle jeszcze mamy tych dwunastu wśród nas, mamy ich świadectwo i
owoce ich pracy - i to w o wiele wygodniejszej formie aniżeli ci, którzy
osobiście obcowali z nimi w ciągu ich posłannictwa na ziemi. Zapiski ich
posłannictwa są wśród nas; ich zapiski słów Pańskich, Jego cudów itd. Mamy
dzisiaj w najwygodniejszej formie ich rozprawy o najrozmaitszych szczegółach
chrześcijańskiej doktryny. Rzeczy te są "wystarczające", według słów
Apostoła, "aby człowiek Boży był ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie
wyćwiczony". Objaśniając tę rzecz dalej, Apostoł dodaje: "Albowiem nie
chroniłem cię, żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej". Czyż
trzeba nam czegoś więcej? - 2 Tym. 3:17; Dz.Ap. 20:27.
Bezpośrednio po swoim czterdziestodniowym rozmyślaniu i kuszeniu Go przez
Przeciwnika na puszczy, postanowiwszy obrać właściwą drogę, Pan nasz zaczął
głosić Ewangelię przyszłego Królestwa i zapraszać naśladowców, których
nazywano uczniami. Z pośród tych właśnie uczniów Pan ostatecznie wybrał
dwunastu (Łuk. 6:13-16). Wszyscy oni pochodzili z najpokorniejszych zawodów
życiowych, niektórzy byli rybakami, i mówiono o nich, że rządcy uważali ich
za nieuczonych i prostaków (Dz.Ap. 4:13). Widocznie tych dwunastu Pan
powołał z pośród "uczniów", czyli z pośród ogólnych swych zwolenników,
którzy popierali Jego sprawę, ale wyznając Go nie porzucali codziennych
swych zajęć. Dwunastu wybranych Pan zaprosił do wzięcia udziału w
posłannictwie Ewangelii, a jak wiadomo, porzucili oni wszystko i poszli za
Nim (Mat. 4:17-22; Marek 1:16-20; 3:13-19; Łuk. 5:9-11). "Siedemdziesięciu"
później wysłanych nigdy nie byli uznani za apostołów. Łukasz podaje nam
szczegółowo o wybraniu tych dwunastu, powiadamiając nas, że przed wybraniem
Pan nasz udał się na górę, aby się modlić - widocznie chcąc się poradzić
Ojca, co do swojej pracy i współpracowników. Jezus trwał na modlitwie przez
całą noc, a kiedy nastał dzień przywołał do siebie uczniów (po grecku
mathetes
- uczących się, czyli wychowanków). Z pośród tych Pan wybrał dwunastu,
których nazwał apostołami (po grecku apostolos - wysłani). W
ten sposób tych dwunastu Pan odróżnił i odłączył z pośród uczniów - Łuk.
6:12,13,17.
Inni uczniowie, nie wybrani w ten sposób do apostolstwa, byli także drodzy i
umiłowani dla Pana i niewątpliwie sympatyzowali z wybraniem owych dwunastu,
wiedząc, że stało się to dla dobra ogólnego dzieła. Na czym Pan opierał swój
wybór nie jest powiedziane. Ale mamy zapisaną Jego modlitwę odnoszącą się do
tego: "Twoić byli i dałeś mi je", oraz: "I żaden z nich nie zginął, tylko on
syn zatracenia" - Judasz. Pod jakim względem Ojciec dokonał wyboru tych
dwunastu, nie jest to dla nas ważnem. Niewątpliwie przymiotem ich była
pokora, a zawód ich z pewnością wyrobił z nich ludzi pokornych, o silnym
charakterze i o wytrwałości w przekonaniach, czego nie wyrabiają inne
zajęcia codzienne w takim stopniu. Jak nas pouczono, wybór dwunastu
apostołów, dlatego został dokonany jeszcze przed Zielonymi Świątkami (przed
datą spłodzenia Kościoła), aby apostołowie byli specjalnie w towarzystwie
Pana Jezusa, aby mogli widzieć Jego czyny, słyszeć Jego słowa i nauki, w ten
sposób, żeby w czasie właściwym mogli być naocznymi świadkami dla nas i dla
wszystkiego ludu Bożego w sprawie cudownych słów i cudów objawionych przez
życie Pana Jezusa - Łuk. 24:44-48; Dz.Ap. 10:39-42.
ZLECENIE
APOSTOLSKIE
Nigdzie nie spotykamy najmniejszej choćby wzmianki, że apostołowie mieli być
panami nad dziedzictwem Bożym; że mieli uważać siebie za różnych od innych
wyznawców, za wyjętych spod działania praw Boskich, lub za specjalnie
uprzywilejowanych, co do zapewnienia im wiecznego dziedzictwa. Owszem
apostołowie stale pamiętali, że "wszyscy jesteście braćmi", oraz że "jeden
jest Mistrz wasz, sam Chrystus". Mieli oni zawsze pamiętać, że koniecznym
dla nich było zapewnić sobie powołanie i wybranie, oraz, że jeżeli
nie będą pokornymi, jak małe dzieci, nie będą mogli "wejść do Królestwa".
Nie otrzymali oni urzędowych tytułów ani żadnych instrukcji odnośnie do
specjalnych szat lub odznak; jedynie pouczono ich, że we wszystkich tych
rzeczach mają być przykładem dla stadka; że inni, widząc ich dobre czyny,
będą chwalić Ojca; że inni, wstępując w ich ślady, będą także wstępować w
ślady, będą także wstępować w ślady Mistrza i ostatecznie osiągną tę samą
chwałę nieśmiertelności - staną się uczestnikami tej samej Boskiej natury,
członkami tego samego Nowego Stworzenia.
Ich posłannictwem i zleceniem była służba - mieli służyć sobie wzajemnie,
mieli służyć Panu i położyć swe życie za braci. Te usługi miały być
specjalnie wykonywane w związku z głoszeniem i rozszerzaniem Ewangelii. Byli
oni uczestnikami tego pomazania, które już przyszło na ich Mistrza, tego
samego pomazania, które należy do wszystkich z pośród Nowego Stworzenia, do
całego Królewskiego Kapłaństwa i jest opisane przez proroka słowami: "Duch
Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym
... abym cieszył wszystkich płaczących" - Izaj. 61:1,2; Łuk. 4:17-21; Mat.
10:5-8; Marek 3:14,15; Łuk. 10:1-17.
Chociaż to pomazanie nie przyszło na nich bezpośrednio przed Zielonymi
Świątkami, to jednak mieli już przedsmak tego pomazania, gdyż Pan udzielił
im w części swego świętego Ducha mocy itd., kiedy wysyłał ich dla nauczania.
Ale nawet i pod względem nie mieli oni powodu do dumy i pychy, gdyż później
Pan wysłał siedemdziesięciu innych dla wykonywania tej samej pracy i
obdarzył ich tak samo do czynienia cudów w Jego imieniu. Wobec tego,
właściwa praca apostołów rozpoczęła się dopiero wówczas, gdy otrzymali Ducha
Świętego w dniu Zielonych Świątek. Tam zlał Bóg na nich specjalne objawienie
łaski Bożej - nie tylko Ducha Świętego i dary Ducha, lecz także i specjalnie
władzę udzielania i przekazywania tych darów innym. W ten sposób byli oni
przez tę właśnie władzę wyróżnieni z pośród wszystkich innych w Kościele.
Inni wierni byli poczytywani za członków pomazanego ciała Chrystusowego,
stawali się uczestnikami Jego Ducha i byli spładzani z tego Ducha do nowego
życia itd. Ale żaden nie mógł otrzymać daru lub specjalnego objawienia, jak
tylko przez tych apostołów. Te dary, te cuda, języki, tłumaczenia języków
itd., pod żadnym względem nie przeszkadzały ani nie zajmowały miejsca owoców
Ducha Świętego, które miały wzrastać i być rozwijane przez każdego wiernego
za pośrednictwem posłuszeństwa Boskim rozkazom - w miarę tego jak każdy
wzrastał w łasce, znajomości i miłości. Przekazywanie tych darów, które
człowiek mógłby otrzymać, a mimo to być miedzią brzęczącą i cymbałem
brzmiącym, wyróżnia w każdym bądź razie apostołów jako specjalnych
służebników, czyli przedstawicieli Pana w pracy zakładania Kościoła - 1 Kor.
12:7-10; 13:1-3.
Pan nasz wybierając tych apostołów i pouczając ich, miał na celu
błogosławienie i pouczenie wszystkich swoich naśladowców aż do końca tego
wieku. Widocznym jest to z Jego modlitwy przy końcu swego posłannictwa, w
czasie, której, odnosząc się do uczniów, powiedział: "Objawiłem imię Twoje
ludziom [apostołom], któreś mi dał, dałem im; a oni je przyjęli i poznali
prawdziwie iżem od ciebie wyszedł, a uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. Jać za
nimi proszę, nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał, bo Twoi są.
A nie tylko za tymi [apostołami] proszę, lecz i za onymi, którzy przez słowo
ich uwierzą we mnie [cały Kościół Wieku Ewangelii]; aby wszyscy byli jedno,
jako Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli; [następnie
wykazując ostateczny cel tego wybrania, zarówno apostołów, jak i całego
Nowego Stworzenia, Pan dodaje] - aby świat uwierzył, żeś Ty mię posłał
[świat umiłowany przez Boga, chociaż był grzesznym i odkupiony kosztowną
krwią" - aby odkupić i naprawić ich - Jan 17:6-9,20,21.
Apostołowie, chociaż ludzie nieuczeni, byli widocznie ludźmi silnego
charakteru, a wskutek nauk Pańskich ich brak światowej mądrości i
wykształcenia był bardziej niż zrównoważony "duchem zdrowego umysłu". Nic
dziwnego, że ludzie ci byli jednomyślnie uznani przez pierwotny Kościół jako
przewodnicy na drogach Pańskich - jako specjalnie naznaczeni instruktorzy -
jako "filary Kościoła", stojący pod względem autorytetu zaraz za naszym
Panem. A Pan w rozmaity sposób przygotował ich do tego stanowiska:
Byli oni stale z Panem i dlatego mogli być świadkami wszystkich Jego czynów
w czasie posłannictwa, Jego nauk, Jego cudów, Jego sympatii, Jego modlitw,
Jego świętości, Jego osobistej ofiary aż do śmierci, a ostatecznie byli
świadkami Jego zmartwychwstania. Nie tylko Kościół pierwotny potrzebował
całego tego świadectwa, lecz także wszyscy, którzy od tego czasu byli
powołani przez Pana i przyjęli Jego wezwanie do Nowego Stworzenia - wszyscy,
którzy szukali za schronieniem i zaufali chwalebnym nadziejom,
skoncentrowanym w Jego charakterze, w Jego ofiarnej śmierci, w Jego wielkim
wywyższeniu i w planie Bożym, mającym być przez Niego wypełnionym. Wszyscy
ci potrzebowali takiego osobistego świadectwa w sprawie wszystkich tych
rzeczy, a to, dlatego, aby mogli mieć silną wiarę i pociechę.
Siedemdziesięciu innych uczniów Pan posłał później, aby ogłaszali Jego
obecność i żniwo wieku żydowskiego, ale praca tych siedemdziesięciu była pod
pewnym względem różną od pracy dwunastu apostołów. Zaiste, w każdej sprawie
Pan zdawał się specjalnie wyróżniać apostołów, abyśmy mogli, jako Jego
Kościół, mieć zupełne do nich zaufanie. Oni tylko sami byli uczestnikami w
Ostatniej Wieczerzy Pańskiej i w ustanowieniu nowej pamiątki Jego własnej
śmierci. Oni tylko sami byli z Nim w Getsemanne; tylko apostołom objawił się
Pan specjalnie po swoim zmartwychwstaniu; tylko oni byli specjalnie użyci
jako usta Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Jedenastu z nich było
"mężami z Galilei"; ktoś słuchający ich zauważył: "Izali oto ci wszyscy,
którzy mówią, nie są Galilejczycy?" - Dz.Ap. 2:7; Łuk. 24:48-51; Mat.
28:16-19.
Chociaż - jak poucza nas Pismo - Pan nasz objawił się po swoim
zmartwychwstaniu około pięciuset uczniom, to jednak do apostołów Pan odnosił
się w szczególny sposób i postanowił, aby oni właśnie byli "świadkami
wszystkiego tego, co czynił w krainie Judzkiej i w Jeruzalemie, którego
zabili, zawiesiwszy na drzewie: Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego ... i
rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi" itd. - Dz.Ap. 10:39-45; 13:31; 1
Kor. 15:3-8.
Apostoł Paweł, chociaż nie był bezpośrednim świadkiem takim jak jedenastu
apostołów, w każdym jednak razie stał się świadkiem zmartwychwstania naszego
Pana, gdyż udzieloną mu była łaska oglądać Jego w chwalebnym stanie. Sam
Paweł o tym mówi: "A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie, jako
poronionemu płodowi" (1 Kor. 15:8,9). Apostoł Paweł nie miał właściwie prawa
widzieć chwały Pańskiej - zanim reszta Kościoła uległaby zmianie we Wtórym
Przyjściu Chrystusa, aby stać się podobną Panu i widzieć Go w duchowej
chwale. Aby jednak apostoł Paweł mógł być świadkiem,
Pan udzielił mu tego przebłysku swojej chwały, a nadto obdarzył go
widzeniami i objawieniami bardziej obficie niż wszystkich innych. W ten
sposób był on hojnie wynagrodzony za to, że przedtem nie miał styczności
osobistej z Panem. A jego specjalne doświadczenie nie było tylko dla niego
samego korzyścią; korzyść z tego wyszła głównie dla całego Kościoła. Pewnym
już jest, iż niektóre widzenia, objawienia itd., udzielone Pawłowi, kiedy
ten zajął miejsce Judasza, stały się o wiele pomocniejsze od widzeń i
objawień innych apostołów.
Jego doświadczenia pozwoliły mu poznać i zrozumieć nie tylko "głębokie
rzeczy Boże" - nawet takie, których się człowiekowi nie godzi mówić (2 Kor.
12:4), ale nadto pisma
jego oświecały Kościół od czasu dni jego aż do obecnych czasów.
Z powodu tych widzeń i objawień apostoł Paweł mógł uchwycić sytuację i
zrozumieć nową dyspensację, oraz rozpoznać długość, szerokość, wysokość i
głębokość Boskiego charakteru i planu. A zrozumiał to wszystko tak wyraźnie,
że mógł przekazać to w swych naukach i listach w sposób tak korzystny, iż
zlał błogosławieństwa na wszystkich domowników wiary przez wszystkie wieki.
Zaiste dzisiaj Kościół wolałby stracić raczej wszystkie świadectwa innych
apostołów, aniżeli świadectwo tego jednego. Jednakowoż cieszymy się, że mamy
wszystkie świadectwa - uznając ich wartość, jak również szlachetny charakter
dwunastu tych świadków. Zauważmy poświadczenie Pawłowego apostolstwa:
"Albowiem mi ten jest naczyniem wybranym, aby nosił imię moje przed pogany i
królami i przed syny Izraelskie" (Dz.Ap. 9:15). Oświadczenie samego Pawła
brzmi: "A oznajmiam wam bracia, iż Ewangelia, która jest opowiadana odemnie,
nie jest według człowieka. Albowiem ja anim jej wziął, anim się jej nauczył
od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa" (Gal. 1:11,12). Dalej
powiada on: "Albowiem ten, który był skuteczny przez Piotra w apostolstwie
między obrzezanymi [Żydami], skuteczny był i we mnie między poganami" (Gal.
2:8). A to, że godnym był zajęcia stanowiska apostoła, stwierdza nie tylko
jego gorliwość dla Pana i dla braci, jego gotowość położenia życia za braci
i spędzanie każdego czasu i energii dla ich błogosławieństwa, lecz także,
kiedy ktoś poddał w wątpliwość jego apostolski stosunek do Kościoła, Paweł
po prostu wskazał na błogosławieństwo, jakie Pan zlewa na jego objawienia i
posłannictwo itd., podając to jako dowód, że "nie był w niczym podlejszy" od
innych Apostołów - 1 Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5,23; 12:1-7,12; Gal. 2:8; 3:5.
Zamiarem Pana nie było, aby apostołowie działali jedynie między Żydami;
przeciwnie, Pismo Święte inaczej mówi. Pan pouczył jedenastu apostołów, że
praca ich i posłannictwo przeznaczone są ostatecznie dla wszystkich ludzi,
chociaż z początku mieli czekać w Jeruzalemie na przekazanie im władzy, aby
tam rozpocząć niesienie świadectwa. Pan nasz powiedział:, "Ale przyjmiecie
moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w
Jeruzalemie i we wszystkiej ziemi Judzkiej, i w Samarii, aż do ostatniego
kraju ziemi" (Dz.Ap. 1:8). To świadczenie trwało nie tylko przez okres życia
apostołów, lecz trwa aż do dzisiaj. Apostołowie ciągle jeszcze nauczają,
napominają i zachęcają nas. Śmierć ich nie przerwała ich posłannictwa.
Ciągle jeszcze przemawiają, dają świadectwo i ciągle są Pańskimi narzędziami
mówczymi dla Jego wiernych.
NATCHNIENIE
APOSTOŁÓW
Dobrze jest, że mamy zaufanie do Apostołów, jako do wiarygodnych świadków,
czyli historyków, oraz że uważamy ich świadectwa jako szczere i uczciwe,
gdyż nie starali się oni o bogactwa ani o zaszczyty wśród ludzi,
poświęciwszy wszystkie swoje ziemskie pragnienia dla gorliwości ku
wskrzeszonemu i uwielbionemu Panu. Świadectwo ich nie miałoby dla nas
wartości, gdyby nie byli oni takimi. Ale nadto znajdujemy w Piśmie Świętym,
że byli oni natchnionymi przewodami Pańskimi i że Pan szczególnie kierował
ich świadectwami, naukami, zwyczajami itd., jakie mieli wprowadzić do
Kościoła. Świadczyli oni nie tylko o rzeczach, które słyszeli i widzieli,
lecz nadto świadczyli o instrukcjach, jakie otrzymali za pośrednictwem Ducha
Świętego. Dlatego byli oni wiernymi szafarzami. "Tak niechaj o nas człowiek
rozumie, jako ... o szafarzach tajemnic Bożych", powiada Paweł (1 Kor. 4:1).
Tę samą myśl wyraził nasz Pan, kiedy mówił o dwunastu apostołach "uczynię
was rybakami ludzi", oraz "paś owce moje", "paś baranki moje". Apostoł
powiada nadto: tajemnica [głębokie prawdy Ewangelii, odnoszące się do
wysokiego powołania, do Nowego Stworzenia - Chrystusa] zakryta od wieków,
jest teraz objawiona świętym jego apostołom i prorokom przez Ducha. Cel tego
objawienia jest, "a iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność onej
tajemnicy [na jakich warunkach można otrzymać uczestnictwo w Nowym
Stworzeniu] zakrytej od wieków w Bogu" (Efez. 3:3-11). Objaśniając zaś jak
Kościół ma budować się na podstawach apostołów i proroków, mając Jezusa
Chrystusa za kamień węgielny, apostoł dodaje:, "Dlatego [dla budowania
Kościoła, świątyni Bożej] ja Paweł jestem więźniem Chrystusa Jezusa za was
pogan" - Efez. 2:20,22; 3:1.
Pocieszyciel był przyobiecany, aby "nauczył was wszystkiego i przypomni wam
wszystko, comkolwiek wam powiedział" i "przyszłe rzeczy wam opowie" (Jan
14:26; 16:13). Do pewnego stopnia odnosi się to do całego Kościoła, ale
specjalnie stosuje się do apostołów; i zaiste oddziaływa to dotąd na cały
Kościół przez tychże apostołów - ich słowa ciągle jeszcze są przewodnikami,
za pośrednictwem, których Duch Święty naucza nas rzeczy tak nowych jak i
starych. Zgodnie z tą obietnicą możemy uważać natchnienie apostolskie jako
mające potrójny charakter. (1) Jako odświeżające pamięć, w celu umożliwienia
im odtworzenia sobie w myśli wszystkich osobistych nauk Pana Jezusa. (2)
Jako przewodnictwo w celu zrozumienia prawdy zawartej w Boskim planie
wieków. (3) Jako specjalne objawienie rzeczy przyszłych - rzeczy, o których
Pan oświadczył: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie
możecie" - Jan 16:12.
Nie przypuszczajmy, że odświeżenie pamięci apostołów należy rozumieć jako
odtworzenie dosłownych wyrażeń i porządku słów naszego Pana. Pisma apostołów
nie dowodzą nawet takiego dyktowania i pamięci. Jednakże obietnica Pańska
jest sama w sobie gwarancją poprawności świadectw apostolskich. W każdej z
czterech Ewangelii mamy historię początków życia Pańskiego i Jego
posłannictwa; a jednak w każdej Ewangelii zachowana jest indywidualność
pisarza. Każdy w swój własny sposób zapisuje te szczegóły, które wydają się
mu najważniejsze. A pod kierunkiem i nadzorem Pana te różne zapiski dają nam
tak kompletną historię, jaką tylko można sobie wyobrazić i jaka jest
konieczną do założenia wiary Kościoła w tożsamość Jezusa jako Mesjasza
proroczego, wiary w wypełnienie się proroctw odnoszących się do Niego i
wiary w fakty z Jego życia i z Jego nauk. Gdyby natchnienie było pochodzenia
słownego (gdyby było dosłownym dyktowaniem) to nie trzeba aż czterech czy
więcej ludzi do powtarzania tej samej opowieści. Godnym jest uwagi, że
chociaż każdy pisarz wykazał swą indywidualną wolność w wyrażeniach się i w
doborze wypadków, jakie uważał za najważniejsze, to jednak Pan, przez swego
Ducha Świętego, tak pokierował sprawę, że nie opuszczono niczego, co tylko
miało jakąś wartość. Wszystko, co potrzeba, jest wiernie zanotowane, - "aby
człowiek Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie
wyćwiczony". Warto zauważyć, że zapiski apostoła Jana uzupełniają zapiski
trzech innych ewangelistów - Mateusza, Marka i Łukasza - oraz, że Jan
głównie opowiada o okolicznościach i wypadkach opuszczonych przez tamtych.
Zapewnienie naszego Pana, że będzie prowadzić apostołów przez Ducha
Świętego, a przez apostołów i Nowe Stworzenie "do wszystkiej prawdy",
znaczy, iż to prowadzenie będzie ogólnym raczej, a nie tylko dla jednostek -
a wypełnienie tego jest uwidocznione przez zapiski. Chociaż apostołowie (z
wyjątkiem Pawła) byli ludźmi nieuczonymi i prostakami, to jednak ich
tłumaczenia Pisma Świętego są bardzo znamienne. Mogli z łatwością
"zawstydzić mądrych mędrców" i teologów ówczesnych. Błąd, choćby
najwymowniej przedstawiony i osłonięty, nie mógł się ostać wobec ich
logicznych wniosków wyprowadzonych z Zakonu, z proroków i nauk naszego Pana.
Żydowscy doktorowie Zakonu zauważyli to, i "poznali je, iż byli z Jezusem" -
że nauczyli się Jego doktryn i naśladowali Jego ducha - Dz.Ap. 4:5,6,13.
Listy apostolskie składają się z logicznych argumentów, opartych na
natchnionych pismach Starego Testamentu i na słowach samego Pana. A wszyscy,
którzy przez cały ten Wiek Ewangelii mieli tego samego ducha i postępowali
za argumentami tych wyrazicieli Pańskich, prowadzeni są do tych samych
prawdziwych wyników:, że wiara nasza nie gruntuje na mądrości ludzkiej, ale
na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). W każdym bądź razie, w naukach tych i w ich
historycznych przedstawieniach nie znajdujemy dowodów jakiegoś dosłownego
dyktowania - dowody, że apostołowie byli tylko opanowani przez Jezusa,
mówiąc i pisząc w sposób mechaniczny, jak to czynili prorocy za dawnych
czasów. Apostołowie raczej widzieli i pojmowali jasnym umysłem zamiary i
cele Boskie, i dlatego jasno takowe objaśniali i wyrażali. Tak samo wszyscy
ludzie Pańscy, idąc za wskazówkami apostołów, mogli wzrastać w łasce, w
znajomości i miłości, co umożliwiało im, że "mogli doścignąć ze wszystkimi
świętymi, która jest szerokość i długość i głębokość i wysokość; i poznać
miłość Chrystusową, przewyższającą wszelką [ludzką] znajomość" - Efez.
3:18,19.
Jesteśmy zupełnie usprawiedliwieni w przekonaniu, że inne nauki apostołów i
ich historyczne zapiski były tak nadzorowane przez Pana, że nie zakradły się
do nich niewłaściwe słowa, oraz, że prawda została podana w takiej formie,
iż stanowi "pokarm na czas słuszny" dla domowników wiary aż do dni
dzisiejszych. Pan nasz naprzód już wskazał na to czuwanie i dozorowanie
apostołów ze strony Boga, mianowicie, kiedy wyraził się:, "Cobyściekolwiek
związali na ziemi, będzie związane i na niebie; a cobyście rozwiązali na
ziemi, będzie rozwiązane i na niebie" (Mat. 18:18). Mamy to rozumieć nie, że
Pan ustępuje z praw swoich i staje się posłusznym dyktowaniu apostołów,
lecz, że apostołowie będą w ten sposób pokierowani przez Ducha Świętego, iż
ich postanowienia względem Kościoła będą obowiązkowe. W ten sposób Kościół w
ogólności miał wiedzieć, że sprawy są ustalone i niewzruszone, gdyż
zadecydowane są przez Pana oraz przez Apostołów.
"A NA TEJ OPOCE
ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ MÓJ"
Zgodnie z tym, skoro apostoł Piotr złożył świadectwo, że Pan nasz był
Mesjaszem, "Jezus odpowiadając rzekł mu: Błogosławionyś Szymonie, synu
Jonaszowy! bo tego ciało i krew nie objawiły tobie, ale Ojciec mój, który
jest w niebiesiech. A Jać też powiadam, żeś ty jest Piotr [petros
- kamień, opoka]; a na tej opoce zbuduję Kościół
mój [
petra - skała, wielka podstawowa opoka prawdy, którą przed chwilą
wyznałeś]". Sam Pan jest budowniczym, jak też On sam jest fundamentem,
gruntem Kościoła: "Albowiem gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz
tego, który jest założony, który jest - Jezus Chrystus" (1 Kor. 3:11). On
jest wielką opoką, a świadectwo Piotra o Nim było, więc świadectwem opoki -
oświadczeniem o podstawowych zasadach Boskiego planu. Apostoł Piotr w ten
sposób rozumiał tę sprawę i tak wyraził to swoje zrozumienie (1 Piotra
2:5,6). Oświadczył, że wszyscy naprawdę poświęceni wierni są "żywymi
kamieniami", jakie przychodzą do wielkiej Opoki planu Boskiego - do
Jezusa Chrystusa - aby zbudować się w świętą świątynię Bożą, przez
połączenie się z Nim - z fundamentem. Piotr, przeto nie miał pretensji do
twierdzenia, że jest sam podstawowym kamieniem, nazywając siebie odpowiednio
wraz z innymi "żywymi kamieniami" (po grecku
lithos)
Kościoła - chociaż petros,
skała, opoka, oznacza większy kamień aniżeli
lithos.
Wszyscy apostołowie, jako podstawowe kamienie będą mieć w planie i w
porządku Boskim większą ważność niż ich bracia - Obj. 21:14.
KLUCZE
AUTORYTETU
W związku z tymi słowami Pan powiedział do Piotra: "I tobie dam klucze
królestwa niebieskiego, a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w
niebiesiech" itd. Tak, więc ten sam autorytet, który udzielił Pan apostołom
w ogólności, został powtórzony Piotrowi, z dodatkiem zaszczycenia go
kluczami - władzą otwierania, czyli autorytetu. Pamiętamy jak Apostoł Piotr
użył tych kluczy Królestwa i jak dokonał
otwarcia
pracy nowej dyspensacji, najpierw dla Żydów w Zielone Świątki, a potem dla
pogan w domu Korneliusza. Czytamy, że w dniu Zielonych Świątek, po wylaniu
Ducha Świętego "Piotr stanąwszy z jedenastoma" - objął inicjatywę; on
otworzył, a inni poszli za nim i zaproszenie Ewangelii zostało otwarte
dla Żydów. W przypadku Korneliusza Pan wysłał posłanników do Piotra i
specjalnie polecił mu w widzeniu, aby szedł za ich zaproszeniem; w ten
sposób użył Piotra do otwarcia
drzwi zmiłowania, wolności i przywilejów dla pogan - aby i oni mogli wziąść
udział w wysokim powołaniu Nowego Stworzenia. Sprawy te są w zupełnej
zgodzie z tym, cośmy widzieli odnośnie do zamiarów Pana w związku z wyborem
Jego dwunastu apostołów. Im wyraźniej lud Boży pojmie fakt, że tych dwunastu
ludzi uczynił Pan swymi specjalnymi przedstawicielami nowej dyspensacji, a
ich słowa specjalnymi przewodnikami prawdy odnośnie do Nowego Stworzenia,
tym staranniej i dokładniej lud ten będzie przygotowany do przyjęcia ich
słów i do odrzucenia nauk niezgodnych z apostolskim oświadczeniem. "Ale
jeśli nie chcą mówić według Słowa tego, dzieje się to, dlatego, że nie masz
w nich światła" - Izaj. 8:20.
Ostatnia zapowiedź obietnicy Pana naszego brzmi: "On [Duch Święty Ojca]
pokaże wam rzeczy przyszłe". To wskazuje na specjalne natchnienie apostołów,
a pośrednio na błogosławieństwa i oświecenie ludu Pańskiego aż do samego
końca tego wieku, za pośrednictwem ich nauk. W ten sposób mieli być oni nie
tylko świętymi apostołami, lecz także prorokami, przewidującymi przyszłe
rzeczy dla Kościoła. Nie trzeba przypuszczać, że wszyscy apostołowie byli
użyci w tym samym stopniu we wszystkich usługach. Faktem jest, że jedni
obdarzeni byli większym przywilejem przewidywania przyszłych rzeczy, obok
przywileju spełniania służby apostolskiej. Apostoł Paweł wskazuje na różne
rzeczy, jakie mają przyjść: na wielkie odpadanie w Kościele; na objawienie
się "Człowieka Grzechu"; przepowiada tajemnicę wtórego przyjścia naszego
Pana, oraz, że nie wszyscy zaśniemy, chociaż wszyscy musimy być
przemienieni. Dalej wskazuje na tajemnicę zakrytą od wieków i dyspensacji,
mianowicie, że Kościół (włączając tu pogan) będzie współdziedzicem obietnicy
zrobionej Abrahamowi - że jego nasienie będzie błogosławić wszystkie rodzaje
ziemi itd. Paweł wskazuje także na to, że przy końcu wieku w Kościele będą
panować złe stosunki; że ludzie będą zamiłowani w przyjemnościach bardziej
niż w miłości do Boga; że będą mieć pozory pobożności, ale będą zaprzeczać
mocy tejże pobożności; że będą gwałciciele przymierza itd., oraz, że srogie
"wilki" (niszczące wyższe krytyki) nie oszczędzą trzody Pańskiej. Zaiste
wszystkie pisma Apostoła Pawła są wspaniale oświetlone przez widzenia i
objawienia rzeczy, które wtedy jeszcze należały do przyszłości, więc nie
mogły być właściwie zrozumiane, ale które teraz są objawione świętym przez
typy i proroctwa Starego Testamentu - w świetle słów Apostoła - ponieważ
nadszedł na to "czas słuszny".
Apostoł Piotr również przewiduje nastanie fałszywych nauczycieli w Kościele,
którzy podstępnie i sekretnie wprowadzą zgubne herezje, a nawet zaprzeczą,
że Pan ich odkupił. Spoglądając aż po dni nasze, Piotr powiada proroczo:
"Przyjdą w ostateczne dni naśmiewcy ... mówiący: Gdzież jest obietnica
przyjścia [obecności Chrystusa] Jego?" itd. Piotr również prorokuje:
"A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy" itd.
Apostoł Jakub prorokuje odnośnie do końca tego wieku, mówiąc: "Nuż teraz,
bogacze! płaczcie, narzekając nad nędzami waszemi, które przyjdą ...
zgromadziliście skarb na ostatnie dni" itd.
Jednak najznakomitszym pod tym względem był Apostoł Jan; był on największym
prorokiem między apostołami: jego widzenia, składające się na księgę
Objawienia, określają w znamienniejszy sposób rzeczy należące do
przyszłości.
APOSTOLSKA
NIEOMYLNOŚĆ
Z tego cośmy powyżej powiedzieli możemy całkiem słusznie wnioskować, że
apostołowie w ten sposób byli kierowani przez Pana (za pośrednictwem Jego
Ducha Świętego), iż wszystkie ich publiczne przemówienia pochodziły z
natchnienia Boskiego dla nauki Kościoła, a były tak samo nieomylne jak
przemówienia proroków w poprzednich dyspensacjach. Ale chociaż jesteśmy
pewni, co do prawdziwości ich świadectw, oraz co do tego, iż wszystkie ich
przemówienia do Kościoła są zgodne z wolą Bożą, to jednak dobrze będzie
zbadać starannie pięć różnych okoliczności, wspomnianych w Nowym
Testamencie, które są zwykle przytaczane jako sprzeczne z myślą, iż
apostołowie nie błądzili w swych naukach. Roztrząśnijmy takowe oddzielnie:
(1) Zaparcie się ze strony Piotra Pana naszego tuż przed Jego
ukrzyżowaniem. Nie ulega kwestii, że Piotr dał się unieść tu w złym
kierunku, a za to przestępstwo sam później gorzko pokutował. Ale nie
zapominajmy, że to przekroczenie, chociaż popełnione po wybraniu go na
apostoła, miało miejsce jeszcze przed pomazaniem go przez Ducha Świętego w
dniu Zielonych Świątek, czyli przed Boskim mianowaniem go na apostoła w
całym tego słowa znaczeniu. Co więcej, nieomylność przypisywana apostołom
odnosi się do ich publicznych przemówień i pism, a nie do wszystkich
wypadków i chwil życiowych, jakie niewątpliwie były dotknięte słabostkami
ich "glinianych naczyń" i zmazanych przez upadek odziedziczony przez
wszystkie Adamowe dzieci. Słowa Apostoła: "A mamy ten skarb w naczyniu
glinianym" zastosowane są widocznie do niego i do innych apostołów, jak
również do całego Kościoła - odbiorców Ducha Świętego. Udział nasz, jako
jednostek, w wielkim pojednawczym dziele naszego Mistrza, pokrywa wszystkie
te usterki i słabości ciała, gdyż są one przeciwne naszym pragnieniom jako
Nowego Stworzenia.
Urząd apostolski dla służenia Panu i Kościołowi nie miał nic wspólnego z
samą słabością ciała, a był im udzielony nie dla ich ludzkiej doskonałości,
gdyż Pan uczynił ich apostołami, gdy byli "ludźmi tymże biedom jako i wy
poddani" (Dz.Ap. 14:15). Urząd ten nie przyniósł im restytucji -
doskonałości ich ciał śmiertelnych - lecz jedynie dał im nowy umysł i Ducha
Świętego dla kierowania nimi. Urząd ten nie uczynił ich i czynów
doskonałymi, ale jedynie panował nad ich myślami i uczynkami tak, że
publiczne nauki dwunastu apostołów były nieomylne - były Słowem Pańskim.
Taką samą nieomylność przypisują sobie papieże - że kiedy papież przemawia
ex cathedra,
czyli urzędowo, to panuje nad nim Bóg i nie pozwala mu błądzić. Ta
nieomylność papieży, dlatego jest przez nich przywłaszczana, bo twierdzą, że
są także apostołami - zapominając i ignorując fakt nauczany przez Pismo
Święte, że było tylko "dwunastu apostołów Barankowych".
(2) Piotr przy pewnej sposobności był winnym obłudnego postępowania
(Gal. 2:11-14). To jest przytaczane jako dowód, że apostołowie nie byli
nieomylni w swych postępowaniach. Godzimy się na to, wobec tego, że sami
apostołowie o tym wspominają (Dz.Ap. 14:15); ale powtarzamy, że te ludzkie
słabości nie były dopuszczane w ich wystąpieniach przy pracy apostolskiej -
kiedy "kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego" (1 Piotra
1:12; Gal. 1:11,12) - kiedy głosili ją nie z ludzkiej mądrości, lecz z mocy
Bożej (1 Kor. 2:5-16). Ten błąd ze strony Piotra Bóg szybko naprawił przez
apostoła Pawła, który grzecznie, ale stanowczo "sprzeciwił się mu w twarz i
był [Piotr] godzien nagany". A że Piotr z uznaniem przyjął napomnienie
Pawła, oraz, że przezwyciężył tę słabość wywyższania Żydów, mamy najlepszy
dowód z listów Piotra, w których wcale nie narzeka w tej sprawie, ani nie
okazuje braku wiary w uznaniu dla Pana.
(3) Twierdzą, że apostołowie oczekiwali wtórego przyjścia Pańskiego,
sądząc, iż nastąpi ono bardzo prędko, jeszcze za ich życia, a więc błądzili
pod tym względem doktrynalnie, a zatem ich nauki są niewiarygodne.
Odpowiadamy: Pan pozostawił apostołów w niepewności, co do czasu swego
wtórego przyjścia i założenia Królestwa - powiedział im poprostu, że mają
czekać, aby w razie, gdyby miało to nastać, mogli poznać i nie pozostawać w
ciemności, w jakiej będzie reszta świata. Zapytywanie ich w tej sprawie po
zmartwychwstaniu Pańskim spotkało się z taką odpowiedzią ze strony Pana:
"Nie wasza rzecz jest znać czasy i chwile, które Ojciec w mocy swej
położył". Czyż możemy, więc winić apostołów za to, o czym sam Pan
powiedział, że będzie przez jakiś czas tajemnicą Boską? Bez wątpienia nie
możemy. Natomiast znajdujemy, że pod kierownictwem Ducha Świętego,
apostołowie byli bardzo ostrożni w wypowiadaniu się o "rzeczach, które mają
przyjść", o czasach i chwilach dotyczących, wtórego przyjścia. Zaś, co do
tego, że spodziewali się wtórego przyjścia za swego życia, to słowa ich
wskazują całkiem coś przeciwnego.
Naprzykład apostoł Piotr wyraźnie powiada, że pisze swoje listy, aby były
świadectwem dla Kościoła po jego zgonie - czyli jest tu wyraźny dowód, że
Piotr nie spodziewał się żyć aż do założenia Królestwa (2 Piotra 1:15).
Apostoł Paweł, kiedy mówił, że "czas jest krótki", nie starał się wykazać
jak krótki jest tenże czas. Patrząc ze stanowiska tygodnia złożonego z
siedmiu dni tysiącletnich - z których siódmy miał przynieść Królestwo - to
przeszło cztery szóste tego czasu oczekiwania już upłynęły, a więc czas
pozostały był krótki, naprzykład w czwartek mówimy, że wkrótce tydzień się
skończy. Paweł także mówił o czasie swego odejścia, o swej gotowości oddania
życia. Wskazuje on, że dzień Pański tak przyjdzie jako złodziej w nocy.
Poprawia nawet niektóre błędne przypuszczenia w tej sprawie, mówiąc:
"abyście się nie zaraz dali zrażać z zmysłu waszego, ani sobą trwożyć, lub
przez ducha lub przez mowę, list jakoby od nas pisany, jakoby nadchodził
dzień Chrystusowy. Niech was nikt nie zwodzi żadnym sposobem: albowiem nie
przyjdzie on dzień, ażby pierwej przyszło odstąpienie i byłby objawiony
człowiek on grzechu, on syn zatracenia ... Izali nie pamiętacie, iż jeszcze
z wami będąc, o temem wam powiadał? A teraz wiecie, co przeszkadza, aby był
objawiony czasu swego".
(4) Zarzucają, że Paweł, który napisał: "Oto ja Paweł mówię wam, iż
jeśli się obrzezywać będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże" (Gal. 5:2),
sprawił, że Tymoteusz obrzezał się (Dz.Ap. 16:3). Zapytują, więc nas, czy
Paweł nie nauczał fałszywie i sprzecznie ze swoim własnym świadectwem?
Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem, ponieważ jego matka była Żydówką (Dz.
Ap. 16:1); a obrzezanie było narodowym zwyczajem wśród Żydów, a zwyczaj ten
rozpoczął się przed
Zakonem Mojżesza i trwał tak długo, dopóki Chrystus nie położył koniec
zakonowi, przybiwszy go do swego krzyża. Obrzezanie było dane Abrahamowi i
jego nasieniu na 440 lat przed daniem Izraelowi, jako narodowi, Zakonu na
Górze Synaj. Piotr był mianowany apostołem dla obrzezanych (tzn. Żydów), zaś
Paweł apostołem dla nieobrzezanych (tzn. pogan) - Gal. 2:7,8.
Jego argument zawarty z Liście do Galatów 5:2, nie odnosił się do Żydów.
Przemawiał on do pogan, którzy tylko, dlatego pragnęli lub myśleli o
obrzezaniu, bo jacyś fałszywi nauczyciele powiadali im, że muszą trzymać się
Przymierza Zakonu, oraz
przyjąć Chrystusa - chcąc w ten sposób doprowadzić pogan do zignorowania
Nowego Przymierza. Apostoł Paweł wskazuje tu, że dla pogan obrzezać się (z
takiego powodu
jak wyżej podano) znaczyłoby wyrzec się Przymierza Łaski, a wobec tego
wyrzec się i całego dzieła Chrystusowego. Paweł nie sprzeciwiał się temu,
aby Żydzi utrzymywali nadal swój narodowy zwyczaj obrzezania. Widoczne jest
to z jego słów w 1 Liście do Koryntian 7:18,19, jak również z postępowania z
Tymoteuszem. Nie, dlatego, żeby to było potrzebne Tymoteuszowi lub innym
Żydom, ale dlatego, że Tymoteusz miał iść między Żydów po większej części, a
obrzezanie miało mu wyjść na korzyść - dając zaufanie wśród Żydów. Ale
widzimy jak uporczywie sprzeciwiał się temu Paweł, kiedy nieco nie rozumiał
tej sprawy, chciał, aby Tytus, czystej krwi Grek, został obrzezany - Gal.
2:3-5.
(5) Postępowanie Pawła, o którym jest mowa w Dziejach Apostolskich
21:20-26, uważane jest przez niektórych jako sprzeczne z jego własnymi
naukami o prawdzie, oraz jako dowód jego błądzenia pod względem doktryn i
praktyk. Twierdzą, że z powodu złego postąpienia w tym wypadku, Paweł musiał
tak bardzo cierpieć jako więzień i ostatecznie został odesłany do Rzymu. Ale
taki pogląd nie jest poparty przez fakty z Pisma Świętego. Zapiski wykazują,
że przez całe te swoje doświadczenia Paweł cieszył się sympatią i poparciem
wszystkich innych apostołów, a przede wszystkim stale miał łaskę Pańską.
Jego doświadczenia były na wzór innych apostołów. Zanim jeszcze udał się do
Jeruzalemu (Dz.Ap. 21:10-14), miał on przepowiedziane proroczo, że czekają
go kajdany i więzienie. Ale będąc wiernym w przekonaniu o swoich
obowiązkach, Paweł zniósł dzielnie wszystkie te przepowiedziane
przeciwności. A kiedy znalazł się w tej trudności, czytamy, że: "Stanąwszy
przy nim Pan rzekł: Bądź dobrego serca Pawle! albowiem jakoś o mnie
świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć i w Rzymie". Następnie Pan
znowu okazał mu swą łaskę, kiedy czytamy: "Stanął przy mnie tej nocy Anioł
Boga tego, któregom ja jest, i któremu służę; mówiąc: Nie bój się Pawle,
musisz stawiony być przed cesarzem, a oto darował cię Bóg wszystkimi, którzy
płyną z tobą" - Dz.Ap. 23:11; 27:23,24.
Wobec tych faktów musimy starać się zrozumieć postępowanie Pawła odpowiednio
do jego śmiałego i szlachetnego zachowywania się - a zarazem musimy cenić
pracę i świadectwo, które Bóg nie tylko nie skarcił, lecz owszem pochwalił.
Badając teraz ustępy z Dziejów Apostolskich 21:21-27, spostrzegamy, że Paweł
nie nauczał, aby nie obrzezywać dziatek nawróconych Żydów, ani nie odrzucał
Mojżeszowego Zakonu - raczej szanował ten zakon, wskazując na większe i
wspanialsze rzeczywistości, jakie Zakon Mojżeszowy tak silnie wyobrażał (w
swych typach). Zamiast odrzucać Mojżesza i Zakon, mówiąc: "Zakon jest
sprawiedliwy i święty i dobry", oraz, że przez Zakon wzrosła znajomość
niegodziwości grzechu. Mówił także, iż Zakon był tak wspaniały i wielki, że
żaden niedoskonały człowiek nie mógł mu być w zupełności posłusznym, a
dopiero Chrystus przez wypełnienie przepisów Zakonu zdobył nagrodę i teraz
przez Przymierze łaski ofiarowuje żywot wieczny i błogosławieństwo jako dar
dla tych, którzy nie mogli zachować zakonu, ale którzy przez wiarę
przyjęli, jako pokrycie swych niedoskonałości, Jego doskonałe posłuszeństwo
i ofiarę, i którzy stali się Jego naśladowcami na ścieżce sprawiedliwości.
Pewne obrządki żydowskiej dyspensacji - takie jak posty, uroczystości
podczas nowiu, oraz dni sabatowe i święta - były figurą duchowych prawd,
należących do Wieku Ewangelii. Apostoł wyraźnie powiada, że Ewangelia Nowego
Przymierza nie zaleca ani nie zabrania tych obrządków (Wieczerza Pańska i
Chrzest były jedynymi obrządkami przekazanymi nam, a te były nowymi
obrządkami) - Kol. 2:16,17; Łuk. 22:19; Mat. 28:18.
Jeden z tych żydowskich rytuałów, nazwany "oczyszczeniem", był nawet
zachowany przez Pawła i czterech Żydów, w wypadku, jaki teraz badamy. Będąc
Żydami mieli oni prawo, jeśli chcieli, nie tylko poświęcić się Bogu w
Chrystusie, lecz także wykonywać symbol tego
oczyszczenia.
I to właśnie uczynili - ludzie będący z Pawłem uczynili nadto przysięgę,
czyli ślub, że upokorzą się przed Panem i przed ludem, przez ogolenie swych
głów. Takie symboliczne ceremonie kosztowały pewną sumę, a opłaty za takowe
miały prawdopodobnie iść na pokrycie wydatków świątyni.
Apostoł Paweł nigdy nie nauczał Żydów, że zostali
uwolnieni
od zakonu - a przeciwnie, uczył, że Zakon panuje nad każdym z nich, tak
długo jak oni żyją. Ale z drugiej strony wykazał, że jeśli Żyd przyjął
Chrystusa i stał się "umarłym z Nim", to fakt ten uwalnia od zakonu
takiego Żyda i czyni go wolnym
człowiekiem Bożym w Chrystusie (Rzym. 7:1-4). Natomiast nawróconym poganom
powiadał, że nigdy nie byli pod żydowskim Przymierzem Zakonu, dlatego
wykonywanie z ich strony ceremonii i rytuałów żydowskiego zakonu
oznaczałoby, iż wierzą w swoje zbawienie z tych symbolów, zamiast w
zupełności polegać na zasłudze ofiary Chrystusowej. A na takie nauczanie
zgodzili się wszyscy apostołowie - zobacz: Dz.Ap. 21:25; 15:20,23-29.
Naszym przekonaniem jest, że Bóg użył w najcudowniejszy sposób dwunastu
apostołów, uczyniwszy z nich odpowiednich posłanników Jego prawd i prowadząc
ich w nadnaturalny sposób we wszystkich pisanych przez nich sprawach - tak,
że nie ominęli niczego, co jest potrzebne dla człowieka Bożego. W ich
oryginalnych słowach pisanych Bóg objawił taką troskliwość i mądrość, że
nawet apostołowie nie przypisywali tego sobie samym. Niech, więc będzie Bogu
chwała za tę niewzruszoną podstawę naszej wiary!
APOSTOŁOWIE
NIE BYLI PANAMI PAŃSKIEGO DZIEDZICTWA
Czy apostołów należy uważać pod jakimkolwiek względem za udzielnych
panów
w Kościele? Albo inaczej, czy którykolwiek z nich zajął miejsce głowy? Albo,
czy wszyscy razem utworzyli wspólną głowę, aby zająć miejsce i objąć
panowanie lub rządy w Kościele? Albo, czy którykolwiek z nich był tym, czym
mienią się papieże rzymscy, podający się za następców apostołów - zastępcami
Chrystusa dla Kościoła, będącego Jego ciałem?
Przeciwko takim przypuszczeniom mamy wyraźne oświadczenie Pawła (Efez.
4:4,5) "Jedno ciało" i "jeden Pan"; a wobec tego wśród różnych członków tego
ciała, choćby niektóre członki były bardzo ważne, należy uznawać jednego
tylko Pana i Głowę. To samo zaznaczył najwyraźniej i sam Pan, kiedy
przemawiał do rzeszy i do swych uczniów: "Nauczeni w piśmie i faryzeuszowie
... miłują ... aby ich nazywali: Mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się
mistrzami; albowiem jeden jest Mistrz wasz Chrystus; ale wyście wszyscy
braćmi" (Mat. 23:1,2,6-8). Zaś przemawiając do apostołów, Jezus rzekł:
"Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę mają nad narody, panują nad nimi,
a którzy z nich wielcy są, moc przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie
między wami; ale ktobykolwiek chciał być wielki między wami, będzie
sługą waszym, a ktobykolwiek z was chciał być pierwszym, będzie sługą
wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby
służył i aby dał duszę swą na okup za wielu" - Marek 10:42-45.
Nie mamy nawet żadnego dowodu jakoby pierwotny Kościół uważał apostołów za
panów w Kościele, lub jakoby którykolwiek z apostołów przybrał sobie taką
godność. Postępowanie ich było dalekie od papieskiego pojęcia panowania i od
zachowania się wybitnych kapłanów różnych sekt chrześcijańskich. Naprzykład
Piotr nigdy nie nazwał się "księciem apostołów", jak nazywają go papiści.
Ani Piotr, ani inni apostołowie, nie tytułowali się wzajemnie, ani też nie
odbierali takiej czci ze strony Kościoła. Nazywali siebie i innych po
prostu: Piotr, Jan, Paweł itd., albo brat Piotr, brat Jan, brat Paweł itd.;
zaś wszyscy w Kościele pozdrawiali się podobnie - jako bracia lub siostry w
Chrystusie (zobacz: Dz.Ap. 9:17; 21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 8:11; 2
Kor. 8:18; 2 Tes. 3:6,15; Filemon. 7:16). A jest napisane, że nawet sam Pan
nie wstydził się nazywać ich wszystkich "braćmi" (Żyd. 2:11), tak daleki
będąc od przybierania dominującego stanowiska, chociaż miał prawdziwy i
powszechnie uznany autorytet Pana.
Wybitni ci słudzy w pierwotnym Kościele nigdy nie występowali w jakiś
szatach kapłańskich, z krzyżami lub różańcami i innymi ozdobami, przyjmując
cześć i pokłony od ludu. Albowiem Pan nauczył ich, że najpierwszy między
nimi był ten, który najbardziej służył. Tak naprzykład, kiedy prześladowanie
rozproszyło Kościół i wypędziło wyznawców, z Jeruzalemu, "jedenastu"
odważnie wytrwało na stanowisku, gotowi spełnić wszystko, co wypadnie,
ponieważ w tym czasie prób Kościół poza granicami miasta oglądałby się na
nich w Jeruzalemie po pomoc i zachętę. Gdyby apostołowie uciekli, cały
Kościół uczułby rozprzężenie i przestrach. Tymczasem widzimy jak Jakub ginie
od miecza Herodowego; Piotr, mając ten sam los na widoku, został wtrącony do
więzienia i przykuty łańcuchami do dwóch żołnierzy (Dz.Ap. 12:1-6); Paweł i
Silas ponieśli liczne plagi i potrącenia w czasie swego posłannictwa, a
następnie zostali wtrąceni do więzienia, a stopy ich zakuto w kłody. A Paweł
znosił "wielki ból utrapienia" (Dz.Ap. 16:23,24; 2 Kor. 11:23-33). Czy
wyglądali oni jak wielcy panowie, albo czy postępowali jak panowie? Napewno
nie.
Piotr bardzo wyraźnie mówi o tej sprawie, kiedy doradzał starszym, aby
"paśli trzodę Bożą". Nie mówił paście waszą trzodę,
wasz lud,
wasz Kościół, jak mówi dzisiaj wielu teraźniejszych księży, lecz
paście trzodę Bożą, nie jako panujący, lecz jako ci, którzy mają być
wzorem dla trzody - wzorem pokory, wierności, gorliwości i pobożności (1
Piotra 5:1-3). A Paweł powiada:, "Bo mam za to, iż Bóg nas ostatnich
Apostołów wystawił jakoby na śmierć skazanych; albowiem staliśmy się
dziwowiskiem światu Aniołów i ludziom. Myśmy głupi dla Chrystusa ... myśmy
słabi ... i łakniemy i pragniemy i nadzy jesteśmy i bywamy policzkowani i
tułamy się, i pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią,
dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą, modlimy się
za nich; staliśmy się jako śmiecie tego świata i jako omieciny u wszystkich,
aż dotąd" (1 Kor. 4:9-13). We wszystkich tych rzeczach nie bardzo oni
wyglądali na panów. A sprzeciwiając się niektórym braciom, którzy starali
się przywłaszczyć sobie panowanie nad dziedzictwem Bożym, Paweł powiada
ironicznie: "Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie"; ale
następnie doradza jedyną drogę, a tą jest pokora, mówiąc: "bądźcie
naśladowcami moimi" pod tym względem. A następnie: "Tak niechaj o nas
człowiek rozumie, jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic
Bożych" - 1 Kor. 4:8,16,1.
A ten sam apostoł dodaje:, "Ale jako nas Bóg sobie upodobał, żeby nam była
zwierzona Ewangelia, tak mówimy; nie jako ludziom się podobając, ale Bogu,
który sobie upodobywa serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie używali mowy
pochlebnej, jako wiecie; aniśmy pod zasłoną, czego łakomstwu dogadzali; Bóg
jest świadkiem. Aniśmy szukali od ludzi chwały - ani od was, ani od inszych,
mogąc być wam ciężkimi, jako Apostołowie Chrystusowi. Aleśmy byli skromnymi
między wami, jako gdy mamka odchowuje dziatki swoje" (1 Tes. 2:4-7).
Apostołowie nie dawali ani "bulli", ani "anatemów", natomiast między ich
wyrażeniami spotykamy takie, jak: "gdy nam złorzeczą,
modlimy
się za nich"; "proszę cię też, towarzyszu wierny"; "starszemu nie łaj, ale
jako ojca napominaj" - 1 Kor. 4:13; Filip. 4:3; 1 Tym. 5:1.
Kościół pierwotny odpowiednio szanował pobożność i wyższą duchową znajomość
i mądrość apostołów, uważając ich za to, czym byli w rzeczywistości,
mianowicie za specjalnie wybranych ambasadorów Pana, i siadając u ich stóp
jako uczniowie, ale nie jako bezmyślni i bezkrytyczni, lecz skłonni do
wypróbowania ich ducha i zbadania ich świadectw (1 Jana 4:1; 1 Tes. 5:21;
Izaj. 8:20). A apostołowie, ucząc ich, wpajali tu usposobienie umysłu, które
wymaga dowodów dla ich nadziei i zachęcania ich. Gotowi byli spotykać swych
uczniów nie ze słowami ludzkiej mądrości (ludzkiej filozofii i teorii), lecz
w okazaniu Ducha i mocy,
aby się wiara Kościoła gruntowała nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy
Bożej (1 Kor. 2:4,5). Nie popierali wcale ślepego i przesądnego poszanowania
dla siebie.
Czytamy, że Berianie "byli zacniejsi nad one, co byli w Tessalonice, którzy
przyjęli słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pismo,
jeśliby się tak miało". A ustawicznym staraniem apostołów było wykazać, że
opowiadana przez nich Ewangelia jest tą samą Ewangelią, którą niejasno
wyrażali starożytni prorocy, "którym objawione jest, że nie samym sobie, ale
nam [ciału Chrystusowemu] tem usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez
tych [apostołów], którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba
zesłanego" (1 Piotra 1:10-12). Że była to ta sama Ewangelia żywota i
nieśmiertelności wyprowadzona na światło przez samego Pana. Dalej, że jej
większe rozszerzenie i wszystkie jej szczegóły, odkryte przez nich dla
Kościoła pod kierunkiem i nadzorem Ducha Świętego (czy to przez specjalne
objawienia, czy przez bardziej naturalne środki, z których oba te sposoby
były użyte), że wszystko to było wypełnieniem obietnicy Pańskiej, danej
apostołom, a przez nich całemu Kościołowi - "Mamci wam jeszcze wiele mówić,
ale teraz znieść nie możecie".
Słusznie, więc czynili Beriańczycy, badając i rozsądzając Pisma, aby się
przekonać czy świadectwa apostołów zgadzają się ze świadectwami Zakonu i
proroków, oraz porównując takowe z naukami naszego Pana. Pan nasz również
nakłaniał do podobnego sprawdzenia Jego świadectwa przez Zakon i proroków,
mówiąc: "Badajcie się Pism, a one są, które świadectwo wydają o mnie". Całe
Boskie świadectwo musi być w harmonii, bez względu na to czy przykazane jest
przez Zakon, przez proroków, czy przez Pana lub apostołów. Harmonia ta i
zgodność są dowodem ich Boskiego natchnienia. Bogu dzięki! przekonywujemy
się, że harmonia ta istnieje, gdyż Pisma Święte Starego i Nowego Testamentu
tworzą to, co sam Pan określił jako "cytrę Bożą" (Obj. 15:2). A różne
świadectwa Zakonu i proroków są wieloma strunami na cytrze, które nastrojone
przez Ducha Świętego, w nas mieszkającego, i trącane palcami wiernych i
oddanych sług i badaczy prawd Boskich, wydają ze siebie najcudowniejsze
dźwięki i melodie, jakie kiedykolwiek dochodziły do uszu śmiertelników.
Chwalmy Pana za wspaniałą melodię błogosławionej "pieśni Mojżesza i
Baranka", jaką poznaliśmy przez Świadectwo Jego świętych apostołów i
proroków, nad którymi Wodzem jest Jezus Chrystus!
Ale chociaż świadectwo Pana i apostołów musi harmonizować się z świadectwami
Zakonu i proroków, musimy spodziewać się, że będzie ono stwierdzać i
zaświadczać rzeczy nowe
oraz i stare; albowiem prorocy kazali nam tak się spodziewać (Mat.
13:35; Ps. 78:2; 5 Moj. 18:15,18; Dan. 12:9). Znajdujemy też w nim nie tylko
wyjaśnienie ukrytych prawd starożytnego proroctwa, lecz także odkrycie
nowych objawień prawdy.
APOSTOŁOWIE,
PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE
Stosownie do ogólnego pojęcia w chrześcijaństwie, Pan pozostawił sprawę
organizacji Kościoła w takim stopniu, że wcale nie odpowiadało to celom
przez niego nakreślonym, spodziewając się, że lud Jego użyje własnej
mądrości w sprawie organizacji. Wielu ludzi o najrozmaitszym nastroju
umysłowym popierało mniej lub więcej ścisłą organizację, i dlatego widzimy
teraz w całym świecie jak chrześcijanie zorganizowali się w najrozmaitszy
sposób, z mniejszą lub większą surowością, a każda organizacja przypisuje
sobie większe korzyści z powodu ich szczególnych denominacji lub systemów.
Takie przekonanie jest błędne! Nierozsądnie jest przypuszczać, że Bóg,
wiedząc o Nowym Stworzeniu jeszcze przed założeniem świata, byłby tak
niedbałym w Swoim dziele, iż pozostawiłby Swoich wiernych ludzi bez jasnego
zrozumienia Jego woli, i bez odpowiedniego zarządzenia, lub organizacji, dla
ich własnego dobra. Dążność umysłu ludzkiego jest albo anarchia, czyli
nieład i bezrząd, albo bardzo ścisła organizacja i niewola. Władza Boska
unika obu tych skrajnych rzeczy i daje dla Nowego Stworzenia bardzo prostą
organizację, wolną od jakichkolwiek krępujących więzów. Zaiste Pismo Święte
nakazuje każdemu pojedynczemu chrześcijanowi: "Stójcie tedy w tej wolności,
którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo
niewoli" - Gal. 5:1.
Wykazując to Boskie zarządzenie, musimy trzymać się w zupełności i jedynie
Pism Boskiego pochodzenia, a ignorować zupełnie historię kościelną -
pamiętając, że przepowiedziane "odpadanie" zaczęło się już w czasach
apostolskich, doszedłszy do szczytu w systemie papieskim. Przyjmując zapiski
biblijne, możemy obok Nowego Testamentu przyjąć i typowe zarządzenia Zakonu,
ale ciągle należy pamiętać, że figury i typy wyobrażają nie tylko sprawy
Wieku Ewangelii, lecz także zarządzenia, jakie będą miały miejsce w
przyszłym Wieku Tysiąclecia. Naprzykład, Dzień Pojednania i jego dzieło
przedstawiał ten Wiek Ewangelii. W dniu tym Najwyższy Kapłan nie ubierał się
w swe chwalebne szaty, lecz tylko w święte szaty, lub lniane odzienie -
wyobrażając przez to fakt, że w ciągu Wieku Ewangelii ani Pan Jezus ani
Kościół nie zajmują wyraźnego miejsca chwały w oczach ludzi - całe ich
stanowisko było wyobrażone jako czystość i sprawiedliwość - co wyobrażały
lniane szaty, które w odniesieniu do Kościoła symbolizują sprawiedliwość
jego Pana i Głowy. Dopiero po Dniu Pojednania Najwyższy Kapłan przybierał na
siebie wspaniałe szaty, co miało wyobrażać chwałę, godność itd.
Chrystusowego autorytetu i władzy w ciągu Wieku Tysiąclecia. A Kościół
wyobrażony jest również wraz z Panem w tej figurze Dnia Pojednania;
albowiem, gdy głowa Najwyższego Kapłana wyobrażała naszego Pana i Mistrza,
to ciało wyobrażało Kościół. Zaś chwalebne i bogate szaty wyobrażały godność
i zaszczyt całego Królewskiego Kapłaństwa, kiedy przyjdzie dla niego czas
wywyższenia. Hierarchia papieska (twierdząc fałszywie, że
królowanie
Chrystusowe jest dokonane przez zastępstwo, oraz, że papieże są wicekrólami
Chrystusa, a kardynałowie, arcybiskupi i biskupi reprezentują Kościół w
chwale i w mocy) stara się sfałszować i podrobić chwałę i godność zwycięzców
Nowego Stworzenia w swych wspaniałych i bogatych szatach, jakie noszą
urzędnicy tej organizacji. Jednakowoż prawdziwe Królewskie Kapłaństwo ciągle
jeszcze nosi białe szaty ofiarne i czeka na prawdziwego Pana Kościoła i na
prawdziwe wywyższenie do "chwały, czci i nieśmiertelności", kiedy ostatni
członek z pośród wybranych dokończy swego udziału w ofierze.
Szczególnie musimy uciekać się do Nowego Testamentu po wskazówki odnoszące
się do organizacji i przepisów Kościoła w ciągu dni jego poniżenia i ofiary.
Że reguły te nie są podane w ścisłej formie, fakt ten nie powinien nas
powstrzymać od przekonania, że jednak tworzą one kompletny, zupełny system.
Musimy walczyć przeciwko naturalnym spodziewaniom naszego przewrotnego sądu,
w odniesieniu do praw, pamiętając, że Kościół jako synowie Boży otrzymali
"doskonały zakon wolności", gdyż nie są już dłużej sługami, lecz synami,
oraz dlatego, iż synowie Boży muszą nauczyć się używać synowskiej wolności i
wobec tego muszą okazać bardziej absolutne posłuszeństwo zakonowi i zasadzie
miłości.
Apostoł podaje naszym umysłom obraz Nowego Stworzenia, wyobrażający całą tę
sprawę. Jest to postać ludzka, głowa przedstawia Pana, różne części i
członki przedstawiają Kościół. W 1 Liście do Koryntian 12, sprawa ta jest
wspaniale opracowana, a przy tym z wielką prostotą podane jest wyjaśnienie,
że "jako ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała
jednego, chociaż ich wiele jest, są jednem ciałem: tak i Chrystus [jedno
ciało złożone z wielu członków]. Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy
w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni [czy to Żydzi, czy poganie, czy wolni,
czy niewolnicy]". Apostoł następnie zwraca uwagę, że jak zdrowie ciała
zależy po większej części od łączności, harmonii i współdziałania wszystkich
członków, tak też jest z Kościołem, ciałem Chrystusowym. Jeżeli jeden
członek cierpi ból lub poniżenie, albo też niesławę, wszyscy inni członkowie
są tym dotknięci dobrowolnie lub niedobrowolnie, a jeśli jeden członek jest
specjalnie błogosławiony, pocieszony lub ożywiony, to wszyscy inni
członkowie otrzymują odpowiednie błogosławieństwo. Apostoł też wskazuje
(wiersz 23), że staramy się ukryć i zataić wszystkie słabości i ułomności
naszego naturalnego ciała, dążąc do ulżenia i pomożenia tymże słabościom;
tak samo powinno być w Kościele, w ciele Chrystusowym - najsłabsi i
najułomniejsi członkowie powinni otrzymać specjalne staranie i opiekę jak
również szczerą miłość:, "aby nie było rozerwania w ciele, ale iżby jedne
członki o drugich jednakież staranie miały" - zarówno dla najpokorniejszych
jak też i dla najbardziej uprzywilejowanych - wiersz 25.
Stosownie do tego Pańskiego zorganizowania Kościoła, jest on zaprawdę
kompletnym. Ale jak w naturze, tak i w łasce - gdzie organizacja jest
kompletna, tam istnieje potrzeba jakichś wiązań i spoideł. Drzewo jest
starannie zorganizowane od korzeni aż do gałązek, a jednak gałęzie nie
trzymają się na drzewie przez jakieś patentowe umocowania, przez sznury lub
śruby, albo przez przepisy i prawa. Tak samo jest i z ciałem Chrystusowym.
Jeżeli jest ono właściwie dostosowane i zharmonizowane na zasadach podanych
przez Pana, to nie trzeba mu sznurów, śrub ani wiązań dla utrzymania razem
członków - nie trzeba wówczas praw, wierzeń i okazałych urządzeń ludzkich
dla sprowadzenia razem poszczególnych członków. Jeden Duch jest związką
łączności, a jak długo pozostaje duch żywota, tak długo musi pozostać
jedność ciała. W miarę obfitości lub braku Ducha Pańskiego, jedność ta
będzie silną lub słabszą.
Apostoł postępuje dalej i wskazuje, że Bóg jest nadzorcą spraw tej
organizacji, tego Nowego Stworzenia, jakie sam postanowił i urządził. Słowa
Apostoła są:, "Lecz wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkami, każdy z
osobna. A niektórych Bóg postanowił w zborze [Ecclesia, ciało], najprzód
Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli; potem cudotwórców, potem
dary uzdrawiania, pomocników, rządców, rozmaitość języków". Będzie to czymś
nowym dla tych, którzy zwykli stawiać się na miejscach chwały i zaszczytów,
na stanowiskach honorowych i służbowych w Kościele, że Bóg obiecał
nadzorować te sprawy wśród tych, którzy odnoszą się do Niego po wskazówki,
oraz kierują się Jego Słowem i Duchem.
Więc Apostoł zapytuje: "Izali wszyscy są Apostołami? Izali wszyscy
prorokami, izali wszyscy nauczycielami?", przez co należy rozumieć, że tak
nie jest. Natomiast każdy zajmujący takie stanowisko i uznany za jednego z
powyżej wymienionych, powinien wykazać dowody, że jest mianowany od Boga,
oraz powinien spełniać swój urząd nie dla przypodobania się ludziom, lecz w
celu przypodobania się wielkiemu nadzorcy Kościoła - jego Głowie i Panu.
Apostoł zwraca uwagę na fakt, że te różnice w Kościele odpowiadają różnicom
pomiędzy członkami naturalnego ciała, oraz, że każdy członek jest potrzebny.
Oko nie może powiedzieć stopie: nie potrzebuję ciebie; ani do ucha: nie
potrzebuję ciebie; ani do ręki: nie trzeba mi ciebie; gdyby wszystkie były
tylko jednym członkiem, to gdzie byłoby ciało? - "Albowiem ciało nie jest
jednym członkiem, ale wieloma" - wiersz 19,14.
Faktycznie jednak teraz nie ma tej samej rozmaitości członków w Kościele;
albowiem jak powiedział to Apostoł: "Języki są za cud, nie tym, którzy
wierzą, ale niewiernym", podobnie rzecz miała się z cudami. Kiedy umarli
apostołowie, (w których spoczywała moc udzielania
darów
Ducha), oraz kiedy umarli ci, którzy otrzymali od apostołów te dary, to cuda
te - dary
- musiały przestać istnieć w Kościele, jak zresztą przekonaliśmy się o tym.
Ale mimo to w Kościele nadal istnieje odpowiednie dzieło dla każdego
mężczyzny i kobiety - sposobność do służenia Panu, Prawdzie i współczłonkom
ciała Chrystusowego - stosownie do naturalnych zdolności każdego. Kiedy
minęły te cuda, miejsce ich zajęło wykształcenie w Prawdzie i w znajomości
Pana, oraz w łaskach Ducha. Nawet wówczas, kiedy były jeszcze w Kościele te
niższe dary uzdrawiania, języków, objaśniania i cudów, Apostoł napominał
braci: "Starajcie się usilnie o lepsze dary".
Bracia ci nie mogli starać się o apostolstwo, wobec tego, że apostołów było
tylko dwunastu; ale mogli pragnąć lub starać się zostać prorokami lub
nauczycielami. Apostoł jednak dodaje: "A ja wam jeszcze zacniejszą drogę
pokażę" (wiersz 31). Przystępuje do wykazania, że ponad wszystkimi tymi
darami lub służbami w Kościele jest zaszczyt posiadania w znacznym stopniu
ducha Mistrzowego - Miłości. Wskazuje na to, że najniższy członek w
Kościele, który stara się osiągnąć doskonałą miłość i takową osiąga, jest
wyższym i szlachetniejszym w oczach Pańskich, aniżeli jakikolwiek apostoł,
prorok lub nauczyciel, któremu brakuje łaski miłości. Bez względu na jakość
i ilość darów, jeżeli brak jest miłości, cała rzecz jest pusta i
niewystarczająca w oczach Pańskich. Zaiste możemy być pewni, że nikt nie
utrzyma się długo w uznaniu Pańskim na stanowisku apostoła, proroka lub
nauczyciela, jeśli nie osiągnie doskonałej miłości, albo conajmniej, jeśli
nie dąży do tego wzoru. Inaczej napewno człowiek taki popadnie w ciemność
lub stanie się nauczycielem błędu, zamiast być nauczycielem Prawdy - stanie
się sługą Szatana do przesiewania braci.
W liście swym do Efezów (4:1-16) Apostoł powtarza tę lekcję jedności
Kościoła, jako jednego ciała o wielu członkach pod jedną Głową, Jezusem
Chrystusem, i zjednoczonego przez jednego ducha - ducha miłości. Napomina
wszystkich takich członków, aby postępowali odpowiednio do swego powołania w
miłości, w pokorze, w długiej cierpliwości, przebaczając sobie wzajemnie w
miłości; starając się o utrzymanie jedności Ducha "w związce pokoju". W tym
rozdziale Apostoł mówi o różnych członkach ciała, przeznaczonych do
specjalnych usług w tymże ciele, i opowiada nam o celu tej służby, mówiąc:
"I tenże dał niektóre apostoły, a niektóre proroki, a drugie ewangelisty,
drugie też pasterze i nauczyciele: Ku
spojeniu świętych, ku pracy
usługiwania [przygotowując ich do chwalebnej służby w Królestwie
Tysiąclecia], ku budowania ciała Chrystusowego: A iżbyśmy się wszyscy zeszli
w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę
zupełnego Wieku Chrystusowego; abyśmy ... szczerymi będąc w miłości, mogli
rość w onego we wszystkim, który jest Głową, to jest w Chrystusa, z którego
wszystko ciało przystojnie złożone i spojone we wszystkich stawach ...
wzrost ciału należący bierze ku budowaniu samego siebie w miłości" - Efez.
4:11-16.
Pamiętajmy obraz nakreślony dla nas przez Apostoła - obraz ciała ludzkiego,
ale małego i nierozwiniętego. Apostoł poucza, że jest wolą Bożą, aby
wszystkie te rozmaite członki rozwinęły się do doskonałości, do zupełnej
siły i mocy - "w męża doskonałego", a obraz ten przedstawia Kościół, w jego
właściwym i kompletnym stanie. Prowadząc ten obraz przez cały wiek, aż do
czasu teraźniejszego, widzimy, że członek po członku popadał w sen śmierci,
oczekując na wielkie zorganizowanie poranka Tysiąclecia w Pierwszym
Zmartwychwstaniu; widzimy nad to, że miejsca opróżnione przez tych, co
usnęli, były ciągle obsadzane innymi, tak, że Kościół nigdy nie był bez
zupełnej organizacji, chociaż od czasu do czasu mogło się zdarzać, że u
jednych członków była większa słabość, a u innych znów większa moc.
Jednakowoż staraniem wszystkich członków i po wszystkie czasy powinno być
dążenie wszelkimi siłami do budowania ciała dla wzmocnienia członków, i dla
ich udoskonalenia w łaskach Ducha, "iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność
wiary".
Jedność wiary jest pożądaną; należy do niej dążyć - ale nie do tego rodzaju
jedności, o jaką się powszechnie starają. Jedność ta ma być na punkcie
"wiary raz świętym podanej", w jej czystości i prostocie, i z zupełną
wolnością dla każdego członka w wyborze innych zapatrywań na punkty
mniejszej wagi, i bez żadnej instrukcji, co do jakiś ludzkich rozumowań,
teorii itd. Biblijne pojęcie jedności opiera się na podstawowych zasadach
Ewangelii. (1) Na naszym odkupieniu przez kosztowną krew i na naszym
usprawiedliwieniu przez wiarę. (2) Na naszym poświęceniu, oddaniu się Panu,
prawdzie i jej służbie, oraz służbie dla braci. (3) Bez tych podstawowych
rzeczy, na których jedność koniecznie musi polegać, nie może być biblijnej
społeczności; na każdym innym punkcie dopuszcza się zupełną wolność, z tym
jednak zastrzeżeniem, aby samemu widzieć i innym pomagać do zobaczenia planu
Boskiego w każdym jego szczególe. W ten sposób każdy członek ciała
Chrystusowego, zachowując osobistą swą wolność, jest tak zupełnie oddany na
usługi Głowy i wszystkich innych członków, że sprawi mu przyjemność oddając
za nich wszystko, co posiada, nawet życie własne.
Rozważaliśmy już specjalną pracę apostołów, oraz fakt, że liczba ich była
ograniczona, jak również i to, że ciągle jeszcze spełniają oni swe usługi
dla Kościoła, przemawiając jako narzędzia mówcze Pana - przez Jego Słowo do
Jego ludu. A teraz zbadajmy rzeczy odnoszące się do innych usług Kościoła, o
których Apostoł wspomina jako o darach Pańskich dla ogólnego ciała, czyli
Ecclesia.
Pan dał apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli dla
błogosławienia ogólnego ciała, odnośnie do jego obecnego jak i wiecznego
dobra. Rzeczą tego ciała jest, aby polegając gorąco na Panu, jako na Głowie,
na Kierowniku i Nauczycielu Kościoła, spodziewali się, szukali i
spostrzegali Jego dary we wszystkich szczegółach, i aby je przyjęli i
używali - jeżeli chcą mieć obiecane błogosławieństwo. Dary te nie są
Kościołowi siłą narzucane, a ci, którzy zaniedbują je po otrzymaniu, poniosą
odpowiednią stratę. Pan nasz złożył te dary w Kościele zaraz na jego
początku i w ten sposób dał nam idealne urządzenie Kościoła, pozostawiając
swemu ludowi postępowanie za tym wzorem i otrzymanie stosownego
błogosławieństwa; ale zarazem pozostawił Pan swemu ludowi do wyboru:
zignorować ten wzór i mieć odpowiednie trudności i rozczarowania. A więc
jako ci, którzy pragną postępować za Panem i być przez Niego pouczanymi,
starajmy się poznać sposób, w jaki On sam ustanowił pierwotnie różnych
członków i jakiego rodzaju dary zlewał na swój lud potem, a to w celu,
abyśmy mogli rozpoznać, czy mamy do swego rozporządzenia tego rodzaju dar, i
abyśmy mogli tym gorliwiej starać się o takowe w przyszłości.
Apostoł oświadcza, że upodobało się Panu, aby w ciele Jego nie było żadnych
odszczepieństw - żadnych podziałów. Przy ludzkich metodach rozdzielenia i
odszczepieństwa są nieuniknione - z wyjątkiem papiestwa w okresie jego
największego triumfu, kiedy ten nominalny system stał się potężnym i używał
drastycznych metod prześladowania w stosunku do wszystkich, którzy w
czymkolwiek nie zgadzali się z jego zarządzeniami. To jednak była jedność
oparta na sile, na przemocy - zewnętrzna i pozorna jedność, a nie
jedność wypływająca z serca. Ci, których Syn uczynił wolnymi, nigdy nie mogą
uczestniczyć z serca w takiej jedności, w której osobista wolność jest
doszczętnie zniszczoną. Trudność z protestanckimi denominacjami polega nie
na tym, że są one za wolnościowe i dlatego rozdzielone na zbyt liczne
części, lecz raczej na tym, że mają one ciągle jeszcze sporo ducha matczynej
organizacji, bez posiadania tej władzy, jaką papiestwo swego czasu
rozporządzało w celu gnębienia i uciskania wolności myśli.. Niewątpliwie
wprawimy wielu w zdumienie, twierdząc, że zamiast obserwowanych teraz na
każdym kroku rozdziałów i odszczepieństw, rzeczywistą potrzebą Kościoła
Chrystusowego jest potrzeba jeszcze większej wolności - aż wreszcie
każdy poszczególny członek będzie wolny i niezależny od wszelkich ludzkich
związków, wierzeń, wyznań itd. Skoro każdy poszczególny Chrześcijanin będzie
stać w tej wolności, jaką nas Chrystus wolnymi uczynił (Gal. 5:1; Jan 8:32)
i każdy będzie posłusznym Panu i Jego Słowu, to bardzo szybko rozpoznają
wszyscy pierwotną wolność, wpajaną przez Pismo Święte, a wszystkie prawdziwe
dzieci Boże, wszyscy członkowie Nowego Stworzenia, znaleźliby się
przyciągnięci do siebie, związani wzajemnie więzami miłości, o wiele
silniejszymi, od ludzkich związków w ziemskich systemach i społeczeństwach.
"Miłość Chrystusowa przyciska
nas [trzyma nas razem]" - 2 Kor. 5:14.
Wszyscy członkowie familii Aaronowej nadawali się do służby kapłańskiej;
jednakowoż istniały pewne ograniczenia, zapory i dyskwalifikacje w związku z
tą służbą. A tak samo jest u pozafiguralnego "Kapłaństwa" - wszyscy są
kapłanami, wszyscy są członkami pomazanego ciała, a
pomazanie
oznacza dla każdego zupełne upoważnienie do kazania i nauczania
wesołej nowiny, według tego, co napisano: "Duch Panującego Pana jest nademną;
przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał
Ewangelię cichym, abym zawiązał rany
tych ...". Podczas gdy słowa te stosowały się specjalnie do Chrystusa, Głowy
Nowego Stworzenia, Królewskiego Kapłaństwa, to równocześnie stosują się i do
wszystkich Jego członków. Wobec tego, w ogólnym znaczeniu, każde poświęcone
dziecię Boże ma przez swoje pomazanie z Ducha Świętego zupełne upoważnienie,
czyli polecenie do głoszenia Słowa:, "aby opowiadać cnoty Tego, który nas
powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9.
Jak wymagano od figuralnych kapłanów, aby byli wolni od pewnych zmaz i
ułomności, oraz aby doszli do pewnego wieku, tak też i wśród członków
Królewskiego Kapłaństwa są tacy, którym brak kwalifikacji do służby
publicznej, podczas gdy inni posiadają takową. Każdy powinien skromnie
(Rzym. 12:3,6) rozważyć w sobie miarę posiadanych przez siebie darów Bożych,
a z tego wywnioskować miarę swego szafarstwa i odpowiedzialności. Podobnie
wszyscy członkowie powinni rozpoznać wzajemne swoje uzdolnienia naturalne
oraz duchowe, i osądzić odpowiednio, jaką jest Boża wola. W figurze ważnym
czynnikiem był wiek danej osoby; ale ten czynnik u pozafiguralnych kapłanów
ma oznaczać doświadczenie i rozwój charakteru. Ułomność zezowatych oczu w
figurze oznacza u pozafiguralnego kapłaństwa brak jasnego wglądnięcia w
rzeczy duchowe, co może być słuszną przeszkodą dla publicznej służby w
Kościele. Podobnie wszystkie najrozmaitsze ułomności, jakie przeszkadzały w
figuralnym kapłaństwie, mogą przedstawiać rozmaite moralne i fizyczne lub
umysłowe ułomności i niezdolności wśród pozafiguralnego Królewskiego
Kapłaństwa.
Mimo to, jak zdeformowani kapłani w figurze korzystali z wszystkich
przywilejów innych kapłanów pod względem utrzymania, jedzenia przaśnych
chlebów, ofiar itd., tak też jest i z nami, w pozafigurze - te ułomności,
które mogą powstrzymać członka ciała Chrystusowego od zajęcia miejsca
publicznego sługi Kościoła i Prawdy, nie potrzebują koniecznie powstrzymywać
jego duchowego rozwoju i uznania, że posiada on na równi z innymi pełne
prawa przy duchowym Pańskim stole i przy tronie Jego łaski. Jak nikt nie
mógł spełniać urzędu Najwyższego Kapłana, z wyjątkiem tego, kto był bez
fizycznego kalectwa i w pełnym wieku, tak też i ci, którzy mają służyć jako
posłannicy Prawdy w "słowie i nauce", nie mogą być nowicjuszami, lecz
członkami ciała, takimi, których dojrzałość charakteru, znajomość i owoce
Ducha uzdalniają do takiej służby. Tacy mają być uznani za starszych - nie
koniecznie za starszych w latach naturalnego życia - lecz starsi, czyli
dojrzalsi, co do znajomości Prawdy i nadający się do rady i napominania
braci zgodnie ze Słowem Bożym
W takim zrozumieniu słowa "starszy", uznajemy słuszność oświadczenia Pisma
Świętego, że wszyscy, którzy biorą udział w duchowej służbie dla Prawdy są
właściwie nazwani "starszymi"; bez względu na to, czy poza tym spełniają
służbę apostołów, ewangelistów, pasterzy lub nauczycieli. Aby zająć
którekolwiek z tych stanowisk i spełniać służbę właściwie, trzeba być
koniecznie uznanym za Starszego w Kościele. Dlatego Apostołowie oświadczyli,
że są starszymi (1 Piotra 5:1; 2 Jana 1). W odniesieniu do ministrantów (do
sług) Kościoła, i odnośnie do ich wyboru, spotykamy trzy nazwy w naszym
powszechnym tłumaczeniu Biblii; a mianowicie:
BISKUPI, STARSI, PASTERZE
Jednakowoż te trzy nazwy błędnie są zastosowane w odniesieniu do posług
kościelnych w różnych sektach chrześcijaństwa. Koniecznym, więc jest
wytłumaczyć, że słowo biskup oznacza
dozorca, oraz, że każdy naznaczony
Starszy był uważany za dozorcę jakiejś pracy, większej lub mniejszej. Tak na
przykład przy jednej sposobności Apostoł spotkał się ze starszymi Kościoła w
Efezie, i dając im przy pożegnaniu napomnienie, powiedział: "Pilnujcież tedy
samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił
biskupami [dozorcami]" - Dz.Ap. 20:28.
Ale w skutek opatrzności Pańskiej, niektórzy z tych starszych otrzymali
szerszy zakres wpływów w Kościele, i dlatego słusznie mogli być nazwani
generalnymi dozorcami.
Takimi byli wszyscy Apostołowie - Apostoł Paweł, jako posiadający szerszy
zakres dozorowania, zwłaszcza wśród zborów założonych w krajach pogańskich -
w Azji mniejszej i w południowej Europie. Ale to stanowisko generalnych
dozorców nie było przywiązane tylko do Apostołów. Pan w swej opatrzności
podniósł innych do tej godności służenia Kościołowi w ten sposób - "nie dla
sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem" - pragnąc służyć Panu i braciom.
Początkowo służbą taką zajął się Tymoteusz, który pod kierownictwem Apostoła
Pawła, a częściowo jako jego przedstawiciel był polecany i wysyłany do
różnych zborów ludu Pańskiego. Pan był i jest jeszcze ciągle kompetentnym do
dalszego posyłania takich dozorców, których wybiera dla doradzania i
napominania swej trzódki. A lud Boży powinien być zupełnie kompetentny do
osądzania wartości rad udzielanych przez takich dozorców. Wartość ich
powinna być stwierdzoną pobożnym życiem, pokornym zachowaniem się i duchem
osobistej ofiary; dalej wartość tę powinien potwierdzić brak wszelkiego
ubiegania się o zaszczyty i sprośne zyski, jak również ich nauczanie,
wytrzymujące surową krytykę myślących badaczy Pisma Św. A badając Pismo
Święte codziennie, mogli się przekonać, czy postępowanie i nauka tych
dozorców są w zupełnej zgodzie z literą i duchem Słowa Bożego. Tak samo
postępowano z naukami Apostołów - a oni sami zachęcali braci do tego, dając
uznanie takim, którzy byli ostrożnymi, jednak bez obrażenia i zbytniej
krytyki - Dz.Ap. 16:11.
Jednak, na ile możemy osądzić z historii kościelnej, duch współzawodnictwa i
zamiłowania do zaszczytów szybko zajęły miejsce ducha pokory i osobistego
poświęcenia się, podczas gdy łatwowierność i lekkomyślność łatwo zastąpiły
owo staranne badanie Pisma Świętego. W rezultacie dozorcy stopniowo stawali
się władcami - stopniowo rościli sobie prawo do równości z apostołami itd. -
aż wreszcie doszło między nimi do współzawodnictwa i niektórzy nazwali się
tytułem naczelnych dozorców, czyli arcybiskupów. Następnie współzawodnictwo
między tymi arcybiskupami doprowadziło do tego, że jednego z nich wywyższono
do godności papieża. Ten sam duch, w mniejszym lub większym stopniu,
zapanował nie tylko wśród samego papiestwa, lecz także i u wszystkich
oszukanych i zwiedzionych przez ten przykład, przez co ludzie odpadli od
prostoty i wzoru pierwszego urządzenia. Wskutek tego znajdujemy dziś, że
taka organizacja, jaka była w pierwotnym Kościele - mianowicie bez
sekciarskiej nazwy, bez zaszczytów i autorytetu ze strony kilku nad wieloma
i bez podziału wiernych na kler i na świeckich - że taka organizacja nie
jest uważaną za żadną organizację. Jednak, co do nas, jesteśmy
szczęśliwi, mogąc zająć miejsce wśród tych wzgardzonych, aby ściśle
naśladować przykład pierwotnego Kościoła i odpowiednio do tego cieszyć się
podobnymi błogosławieństwami i wolnościami.
Jak starsi w Kościele, wszyscy są dozorcami, opiekunami, nadzorcami spraw
Syjonu, jedni w znaczeniu miejscowych, inni w szerszym i ogólnym, tak też
każdy odpowiednio do swych zdolności i talentów może służyć trzodzie, jeden
jako ewangelista, o ile ma zdolności nauczania początkujących - idąc, aby
szukać mających uszy ku słyszeniu wesołej nowiny itd. - drugi służąc
trzodzie jako pasterz, mając specjalne zdolności towarzyskie, umożliwiające
mu osobiste doglądanie interesów ludu Pańskiego - przez odwiedzanie ich
domów, przez zachęcanie, wzmacnianie i bronienie ich przed okrutnymi wilkami
w owczej skórze, któreby chciały pokąsać i pożreć wiernych z pośród trzódki.
"Prorocy" również mieli swoje specjalne kwalifikacje do służby.
Słowo "prorok" powszechnie nie jest stosowane w tym znaczeniu jak w
starożytności; dziś prorokiem nazywamy jasnowidza i przepowiadacza. Słowo
prorok oznacza jednak publicznego mówcę. Ten, który ma jakieś
widzenia lub objawienia, może również być prorokiem, w tym znaczeniu, że
ogłasza swoje objawienia lub widzenia. Ale dwa te pojęcia są wyraźnie
odrębne. W wypadku Mojżesza i Aarona, Mojżesz był większym, będąc Boskim
przedstawicielem, a jednak Pan powiedział do niego: "Oto postanowiłem cię za
boga [mocarza lub wyższego] Faraonowi, a Aaron, brat twój, będzie prorokiem
twoim" - czyli będzie mówić za ciebie (2 Moj. 7:1). Wiemy już, że kilku
Apostołów było jasnowidzami, to znaczy mieli znajomość rzeczy przyszłych;
zaznaczamy tu, że prawie wszyscy byli także prorokami, to znaczy publicznymi
mówcami - zwłaszcza Piotr i Paweł. Ale oprócz nich było bardzo wielu innych
publicznych mówców, czyli proroków. Na przykład Barnabasz był takim; a jest
napisane: "A Judas i Sylas, będąc i oni prorokami [publicznymi mówcami],
długiemi słowy napominali braci" - Dz.Ap. 15:32.
Pismo Święte nigdzie nie podaje, żeby uważać jakąkolwiek osobę, nie nadającą
się do spełnienia danej pracy, za naznaczoną z ramienia Pańskiego, w celu
zajęcia stanowiska, do którego ta osoba nie ma zdolności. Raczej jest
obowiązkiem, aby w ciele Chrystusowym każdy członek służył innym odpowiednio
do swoich zdolności i talentów, oraz aby każdy był na tyle skromnym i
pokornym, żeby "więcej o sobie nie rozumiał, niżeli potrzeba rozumieć, ale
iżby o sobie rozumiał skromnie", odpowiednio do jego aktualnych talentów,
jakimi go Pan obdarzył. Kościół również nie powinien uznawać tych z pośród
siebie, którzy pragną być większymi z tej przyczyny. Przeciwnie, należy
dostrzec pokorę jako konieczną kwalifikację do starszeństwa, czyli do
służenia w każdym dziale pracy. Jeżeli tedy dwóch braci posiada jednakowe
talenty, ale jeden jest ambitny i pnie się naprzód, zaś inny jest pokorny i
stoi na uboczu, to Duch Pański, będący duchem mądrości zdrowego umysłu,
nauczy lud Pański, aby uznać brata skromniejszego jako takiego, któremu Pan
bardziej sprzyja i chce go wysunąć na bardziej wybitne miejsce w Swej
służbie.
Mniej dziwnym jest, że "kozły" i podobne do kozłów owce w trzodzie Pańskiej
ubiegają się o przewodnictwo, aniżeli to, że prawdziwe owce, które słuchają
głosu Mistrza, które znają Jego ducha i chcą pełnić Jego wolę, z taką
uległością pozwalają kozłom i podobnym do kozłów owcom przewodzić nad sobą i
zajmować naczelne miejsca. Dobrze jest utrzymywać pokój ze wszystkimi
ludźmi; ale tam, gdzie zapominamy o Słowie i Duchu Pańskim byle tylko
utrzymać ten pokój, ten zaszkodzi nam w większym lub mniejszym stopniu.
Dobrze jest, jeśli wszyscy posiadają uległą, jak u owieczki naturę; ale
koniecznym jest ażeby owce posiadały
charakter, gdyż inaczej nie zostaną
zwycięzcami. A jeśli mają charakter, to pamiętają słowa Naczelnego Pasterza:
"Owce moje głosu mego słuchają ... i idą za mną", "ale za cudzym nie idą ...
bo nie znają głosu obcych" (Jan. 10:5,27). Obowiązkiem, więc każdej owcy
jest zbadać specjalnie zachowanie się i postępowanie każdego brata, zanim
udzieli się mu pomocy w celu wysunięcia go na stanowisko dozorcy, lokalnego
lub generalnego. Owce powinny wprzód upewnić się, że dany brat ma
rzeczywiste kwalifikacje na starszego w Kościele - że ma zdrowy pogląd na
podstawowe doktryny Ewangelii - na pojednanie, odkupienie przez kosztowną
krew Chrystusową, że jest zupełnie poświęcony Panu, Jego posłannictwu, Jego
braciom i Jego służbie. Owce powinny mieć miłosierdzie i współczucie dla
najsłabszego baranka i dla wszystkich umysłowo i moralnie ułomnych owiec;
ale wybierając takie ułomne istoty na swoich przewodników, gwałcą
najwyraźniej Boskie zarządzenia. Owce nie powinny mieć sympatii z kozłami,
ani z wilkami w owczej skórze, jakie pragną zająć miejsce i autorytet w
Kościele.
Należy rozpoznać, że zbór "Ecclesia", o wiele lepiej wychodzi bez
żadnego sługi publicznego, aniżeli wówczas, gdy ma za przewodnika
złoto-ustnego "kozła", który napewno nie poprowadzi ich serc do miłości
Boga, lecz raczej podstępnie zawiedzie owce na złe drogi. Przed takimi
przewodnikami ostrzega Kościół sam Pan; o takich powiada Apostoł: "A z was
samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne [fałszywe nauki i
doktryny], aby za sobą pociągnąć uczniów [aby przebiegle zyskać
zwolenników]". Apostoł zapewnia, że wielu pójdzie ich zgubną drogą, przez co
Prawda będzie na tym cierpieć - Dz.Ap. 20:30; 2 Piotra 2:2.
Tak też i dzisiaj widzimy. Wielu raczej głosi o sobie, zamiast głosić
Ewangelię, wesołą nowinę o Królestwie. Pociągają oni do siebie uczniów i
przywiązują ich do swoich denominacji, zamiast przyciągać ich do Pana i
łączyć z Nim, jako członków Jego ciała. Starają się być głowami kościołów,
zamiast skłaniać wszystkich członków do zwracania się wprost ku Panu, jako
ku jedynej Głowie Kościoła. Od takich ludzi powinniśmy się odwrócić -
prawdziwe owce nie mogą zachęcać ich na tej złej drodze. Apostoł Paweł
powiada o takich, że mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli (2
Tym. 3:5). Są oni gorącymi zwolennikami świąt, formułek, ceremonii, władz
kościelnych itd., a po większej części są wysoko cenieni między ludźmi, ale
są obrzydliwością w oczach Pańskich, mówi Apostoł. Prawdziwe owce nie tylko
muszą pilnie słuchać głosu prawdziwego Pasterza i iść za Nim, ale muszą nad
to pamiętać, aby nie iść ani nie popierać, ani też nie zachęcać tych, którzy
starają się tylko o siebie. Każdy uważany za godnego zaufania w Kościele,
jako starszy, powinien być już naprzód dostatecznie poznany, aby można
usprawiedliwić to zaufanie. Dlatego Apostoł powiada, że taki ma być "nie
nowotny". Nowicjusz taki może przynieść Kościołowi szkodę, a nawet i sobie
może wiele zaszkodzić przez wywyższenie się i chełpienie, co z reguły
odwodzi od Pana i od właściwego ducha na wąskiej ścieżce prowadzącej do
Królestwa.
Apostoł Paweł (1 Tym. 3:2; 5:17; 1 Tes. 5:12; Jakub 5:14) podaje
wyczerpującą radę odnośnie tego, kto ma być odpowiednio uznany przez Kościół
za starszego - opisując szczegółowo, jaki ma być jego charakter itd. W
liście swym do Tymoteusza, pisanym w tej sprawie (1 Tym. 3:1-7) powtarza to
samo w nieco innym wyrażeniu. Przemawiając do Tytusa, będącego widocznie
generalnym dozorcą (Tytus 1:5-11), opisuje obowiązki tych dozorców względem
Kościoła. W sprawie tej Apostoł Piotr powiada: "Starszych, którzy są między
wami, proszę ja spółstarszy ... paście trzodę Bożą, która jest między wami,
doglądając jej nie poniewolnie, nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym
umysłem. Ani panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody" - 1
Piotra 5:1-3.
Powinni to być ludzie uczciwi, czystego serca, mający tylko jedną żonę; a
jeśli mają dzieci, trzeba przekonać się, do jakiego stopnia rodzice
wywierają dodatni wpływ na swoją rodzinę - Albowiem słusznie można
wnioskować, że jeśli zaniedbują swych obowiązków względem swych własnych
dzieci, to pewnie będą zaniedbywać się w swej służbie kościelnej i nie będą
udzielać właściwej rady wśród dzieci Pańskich w zborze, w
Ecclesia,
w Kościele. Taki kandydat na starszego nie powinien być osobą zuchwałą i
kłótliwą. Powinien mieć dobrą opinię poza Kościołem: nie, dlatego, że świat
może kiedykolwiek miłować i właściwie oceniać świętych, lecz dlatego, aby
świat nie mógł wytykać niczego w ich charakterze, co się tyczy uczciwości,
podniosłości, moralności i prawdomówności. Nie ma ograniczeń, co do ilości
starszych w Kościele, czyli Ecclesia.
Oprócz powyższych ograniczeń, wymaga się, aby dany starszy był "zdolny do
nauczania". Znaczy to, że musi mieć zdolność nauczyciela w celu wyjaśniania,
wytłumaczenia planu Bożego, a przez to, aby mógł pomagać Pańskiej trzódce w
słowie i w doktrynie. Nie wymaga się od starszego, aby koniecznie posiadał
talent "proroka", czyli publicznego mówcy. W tym samym kościele może się
znaleźć kilku takich, którzy posiadają zdolności nauczycielskie, pasterskie
i inne kwalifikacje na starszego, a jednak żaden z nich nie posiada
kwalifikacji na publicznego mówcę, lub na głosiciela planu Bożego. Należy
zaufać Panu, że powoła On takiego sługę lub sługi, a jeśli Pan nikogo nam
nie zsyła, widocznie nie potrzeba nam na razie takiego. Można tu dodać, że
najpomyślniej rozwijają się te zbory lub kongregacje, w których nie ma wielu
talentów na publicznych mówców, a gdzie w skutek tego badanie Biblii stało
się regułą, a nie wyjątkiem. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że takim był
zwyczaj w pierwotnym Kościele. A kiedy zeszli się razem członkowie zboru i
nadarzyła się sposobność okazania swoich talentów, to przekonano się zawsze,
iż jeden potrafił przemawiać, kilku wygłaszać modły, a prawie wszyscy mogli
śpiewać. Doświadczenie wykazuje, że niektóre zbory, postępując w myśl tej
reguły uznanej przez lud Pański, otrzymują o wiele więcej błogosławieństw i
rozwijają u siebie znacznie silniejszy charakter. To, co słyszy się uchem,
choćby słowa były wypowiadane najpiękniej i przez mądrego mówcę, nie trafia
tak głęboko do serca, jak odpowiednio przeprowadzone badanie Pisma Świętego,
w czym wszyscy powinni brać udział, zachęcając się do tego wzajemnie.
Inni ze starszych, chociaż może nie nadający się do nauczania, mogą okazać
się pożytecznymi w zebraniach świadectw i modlitw, które powinny być częścią
różnych zgromadzeń ludu Pańskiego. Kto odkryje w sobie talent napominania,
ten powinien rozwijać i stosować ten talent, a nie pozwolić na jego
bezużyteczność; ale taki niech nie bierze się do rzeczy innych, do których
nie posiada specjalnego talentu. Apostoł powiada:, "Jeśli kto napomina,
niech trwa w napominaniu", niech poświęci swoje zdolności i usługi w tym
kierunku:, "jeśli kto naucza [kto ma talent do nauczania, do jasnego
przekładania Prawdy], niech trwa w nauczaniu".
Jak słowo biskup, czyli dozorca, ma szerokie znaczenie, tak też jest i ze
słowem pasterz (pastor). Tylko starszy może być pasterzem, biskupem lub
dozorcą. Pastor, czyli pasterz trzody, jest zarazem dozorcą tejże trzody,
albowiem dwa te słowa mają prawie jedno i to samo znaczenie. Pan Bóg Jehowa,
jest naszym Pasterzem w najszerszym tego słowa znaczeniu (Ps. 23:1), a Jego
Jednorodzony Syn, nasz Pan Jezus, jest Wielkim Pasterzem i Biskupem
(dozorcą) dusz naszych - dla wszystkiej trzody i na każdym miejscu.
Generalni dozorcy i "pielgrzymi" są wszyscy pasterzami - doglądającymi dobra
ogólnego stadka. A każdy miejscowy starszy jest pasterzem, dozorcą w
miejscowym zakresie. Należy, więc baczyć, aby starsi w kościele posiadali
naprzód ogólne kwalifikacje nadające się do tego starszeństwa, a po drugie,
aby ich specjalne, naturalne kwalifikacje określały, w jakim kierunku mogą
najlepiej służyć Panu i Jego sprawie - jedni w związku z pracą ewangeliczną,
inni w związku z pasterską pracą wśród owiec już nauczonych, poświęconych i
będących w owczarni; jeszcze inni działając na polu miejscowym, inni na
szerszym polu.
Czytamy: "Starsi, którzy się w przełożeństwie dobrze sprawują, niech będą
miani za godnych dwojakiej czci, a zwłaszcza ci, którzy pracują w słowie i w
nauce" (1 Tym. 5:17,18). Na mocy tych słów nominalny kościół zbudował swą
klasę rządzących Starszych, przypisując wszystkim starszym przełożeństwo,
czyli autorytet, często dyktatorstwo wśród braci. Takie określenie
przełożeństwa jest przeciwne temu, co mówi Pismo Święte w tej sprawie.
Tymoteusz, zajmując stanowisko generalnego dozorcy, czyli starszego, został
pouczony przez Pawła słowami: "Starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj,
młodszego jako braci ...". "Sługa Pański nie ma być, zwadliwy, lecz ma być
układny przeciwko wszystkim". Nic w tych słowach nie popiera, ani nie
uświęca samowładczych rządów w Kościele - natomiast pokora, łagodność,
skromność, długa cierpliwość, braterska uprzejmość i miłość, muszą być
wyraźnymi kwalifikacjami tych, którzy są uznani za starszych. Muszą być oni
przykładem dla stadka, w całym tego słowa znaczeniu. Jeżeli więc okazaliby
się samowładnymi, to przykład ich nakazałby wszystkim tak samo samowładnie
postępować. Ale jeśli będą skromnymi, cichymi, cierpliwymi i miłosiernymi,
to przykład ich wywoła takie same zalety wśród stadka. Bardziej dosłownym
znaczeniem rozważanego tu ustępu Pisma Świętego jest, że należy dawać
uznanie starszym w takim stopniu, w jakim oni okazują wierność wobec ich
odpowiedzialnej służby, przyjętej obowiązkowo na siebie. Dlatego możemy
oddać ten ustęp w ten sposób: Niech wybrani starsi będą uznani za godnych
podwójnej czci, zwłaszcza ci, którzy idą wytrwale przez ciężką pracę
głoszenia Ewangelii i nauczania.
DIAKONI,
MINISTRANCI, SŁUDZY
Jak słowo biskup oznacza jedynie dozorcę, a pod żadnym względem nie oznacza
pana albo mistrza, chociaż stopniowo wytworzyło się u ludzi takie błędne
zrozumienie tego słowa, tak też jest i ze słowem diakon, które dosłownie
oznacza sługę, ministranta. Apostoł odnosi się do siebie i do Tymoteusza
jako do "sług [ministrów] Bożych" (2 Kor. 6:4). Słowo greckie
dyakonos,
oznacza sługę. Apostoł, więc mówi: "Sposobność nasza jest z Boga, który też
nas uczynił sposobnymi sługami [ministrami] Nowego Testamentu" (2 Kor.
3:5,6). Tu także słowo greckie
dyakonos przetłumaczono jako słudzy.
Faktycznie Apostoł oświadcza, że on sam i Tymoteusz byli diakonami (sługami)
Boga i diakonami (sługami) Nowego Testamentu - Nowego Przymierza. Widzimy,
przeto, że wszyscy prawdziwi starsi w Kościele są, więc diakonami, czyli
sługami Boga i Prawdy, oraz Kościoła - inaczej nie można ich wcale uważać za
starszych.
Nie chcemy tu wpajać przekonania, że w pierwotnym Kościele nie było różnicy,
co do posług w Kościele. Przeciwnie, nawet apostołowie i prorocy, którzy
byli starszymi w Kościele, byli zarazem diakonami, czyli sługami, w myśl
tego, co powiedział nasz Pan:, "Ale kto z was największy jest, będzie sługą
[dyakonos]
waszym" (Mat. 23:11). Charakter i wierność sługi ma stanowić o wysokości
zaszczytu i poważania, jakie ktoś ma otrzymać w zborze Nowego Stworzenia. A
jak w Kościele byli słudzy nie nadający się talentami na starszych, gdyż nie
mieli zdolności nauczania, albo nie mieli doświadczenia, tak też prócz
jakichkolwiek mianowań przez sam Kościół, Apostołowie dobierali sobie w
różnych okolicznościach pewnych sług, czyli pomocników, albo inaczej
diakonów. Na przykład, kiedy Paweł i Barnabasz byli razem, mieli przez jakiś
czas Jana, Marka za sługę, czyli pomocnika. A kiedy Paweł rozszedł się z
Barnabaszem, Barnabasz zabrał ze sobą Jana, podczas gdy Paweł i Silas
zabrali Łukasza jako sługę i pomocnika. Ci pomocnicy nie uważali się za
równych apostołom, ani za równych w służbie dla innych bardziej zdolnych i
więcej doświadczonych od siebie; ale cieszyli się przywilejem służenia i
pomagania tym, których Bóg uznał za swe sługi i za sługi Prawdy. Kościół nie
potrzebował wybierać ich do tych posług apostołom. Jak Kościół wybierał
swoje sługi i swych diakonów, tak i apostołowie wybierali swoich. Jan i
Łukasz uważali widocznie, że w ten sposób mogą o wiele lepiej służyć Panu,
aniżeli obierając jakąkolwiek inną drogę; dlatego uczynili to z własnej woli
i bez żadnego skrępowania przyjęli propozycję Pawła, mogąc również dowolnie
odmówić przyjęciu tej służby, gdyby byli przekonani, że mogą spożytkować
lepiej talenta w inny sposób.
Jednakowoż to słowo dyakon
stosuje się w Nowym Testamencie do klasy braci pożytecznych na stanowisku
sług ciała Chrystusowego i odpowiednio cenionych, ale nie tak dobrze
nadających się na stanowisko starszych. Wybranie ich jednak dla specjalnej
służby w Kościele wymaga dobrego charakteru, wierności dla Prawdy i
gorliwości w służbie dla Pana i Jego stadka. Tak naprzykład w pierwotnym
Kościele, kiedy urządzono rozdawanie żywności itp. dla ubogich z pośród
stadka, apostołowie sami zajmowali się tą sprawą. Ale skoro następnie często
wynikały szemrania i zażalenia, że zaniedbano nieraz prawdziwie
potrzebujących, apostołowie, oddali całą tę sprawę wiernym, Kościołowi,
mówiąc: - Wybierzcie z pośród siebie odpowiednich ludzi do spełniania tej
służby, a my poświęcimy nasz czas, naszą znajomość i nasze talenty na
głoszenie Słowa - Dz.Ap. 6:2-5.
Należy pamiętać, że wybrano siedmiu sług, czyli diakonów, a między tymi
siedmioma był Szczepan, który później stał się pierwszym męczennikiem -
mając ten zaszczyt, że pierwszy poszedł w ślady Mistrza, aż do śmierci.
Fakt, że Szczepana obrał Kościół jako diakona, w niczym nie przeszkadzał mu
głosić Słowa Bożego, gdzie tylko nadarzyła się pomyślna sposobność. Widzimy,
więc jaka doskonała wolność osobista panowała w pierwotnym Kościele. Zbór
cały, uznając pewne zdolności jakiegoś członka, mógł zażądać od niego
pewnych usług. Ale to żądanie i przyjęcie tegoż żądania nie było wcale
niewolą - pod żadnym względem nie powstrzymywało takiego sługę od użycia
swoich talentów w inny sposób, zależnie od okoliczności. Szczepan, będąc
diakonem, wiernie usługiwał przy stołach, załatwiając finansowe sprawy dla
zboru itp., był błogosławiony przez Pana i otrzymał sposobność okazania swej
gorliwości i talentów w bardziej publiczny sposób, przez głoszenie
Ewangelii. Jego życie dostarcza dowodu, że Pan uznał go za starszego w
Kościele, zanim jeszcze bracia rozpoznali jego zdolności. Niewątpliwie gdyby
żył dłużej, bracia również po pewnym czasie spostrzegliby jego zdolności na
starszego i na głosiciela Prawdy i uznaliby go za takiego.
Jednakże chcemy tu wykazać kompletną wolność u każdej jednostki do
zużytkowania swoich talentów w miarę zdolności, a to przez mianowanie tejże
jednostki ewangelistą przez zbór Nowego Stworzenia, czy też bez tego
mianowania. (Szczepan jednak nie byłby upoważniony do nauczania w Kościele,
dopóki nie byłby wybrany przez Kościół do tej służby). Ta absolutna wolność
indywidualnego sumienia i talentów, przy równoczesnym braku jakiegokolwiek
skrępowania, lub autorytetu z góry, jest bardzo znamiennym rysem pierwotnego
Kościoła, który to rys powinniśmy naśladować zarówno w duchu jak i w czynie.
Jak Kościół potrzebuje starszych uzdolnionych do nauczania i ewangelistów do
głoszenia Ewangelii, tak również potrzebuje diakonów do służby w innym
zakresie, np. jako odźwiernych, skarbników itd. Diakoni są sługami Bożymi i
Kościoła, i odpowiednio do tego są szanowani. Starsi są sługami, chociaż ich
usługi uznane są za wyższego rzędu - za pracę w słowie i nauce.
NAUCZYCIELE W KOŚCIELE
Jak już wiemy, zdolność do nauczania, jest kwalifikacją koniecznie wymaganą
od tych, którzy zajmują stanowisko starszych w Kościele. Możemy przytoczyć
wiele cytat z Pisma Świętego, dla wykazania, że Św.Paweł nazywał siebie nie
tylko apostołem
i starszym i sługą,
lecz także nauczycielem,
"nie temi słowy, których ludzka mądrość naucza, ale których Duch Święty
naucza" (1 Kor. 2:13). Nie był on nauczycielem języków lub matematyki albo
astronomii i innych nauk, oprócz tej jednej nauki, do której odnosi się
Ewangelia Pańska, czyli wesoła nowina. To wynika z przytoczonych powyżej
słów Apostoła; dobrze by było żeby wszystek lud Pański zachował to dobrze w
pamięci. I nie tylko ci, którzy nauczają i kazania wygłaszają, lecz także i
ci, którzy ich słuchają, mają pamiętać, że głosi się nie ludzką mądrość,
lecz Boską. Dlatego Apostoł napomina Tymoteusza: "Każ Słowo Boże" (2 Tym.
4:2), "To przykazuj i tego nauczaj" (1 Tym. 4:11), "Tego nauczaj i do tego
upominaj" (1 Tym. 6:2). Idąc dalej, Apostoł wskazuje, że tak Kościół jak
starsi powinni baczyć, aby nauczyciele fałszywych doktryn, filozofii i
teorii nie byli uznani za nauczycieli w Kościele. Apostoł poleca:, "Jeśli
kto inaczej uczy ... odstąpcie od takiego" - nie popierajcie tego, co jest
inną Ewangelią, aniżeli ta, którą otrzymaliście, a która była wam daną przez
tych, którzy głosili wam Ewangelię, przez Ducha Świętego zesłanego z Nieba -
1 Tym. 6:3-5; Gal. 1:8.
Jednak są tacy, którzy nadają się do nauczania, zdolni są wyjaśnić innym
plan Boski drogą prywatną, chociaż nie mają zdolności do przemawiania
publicznego, do krasomówstwa, do "prorokowania". Ci, którzy prywatnie służą
Panu i Jego sprawie, niechaj przy każdej sposobności służą tym, którzy mają
uszy ku słyszeniu i niech wykazują chwałę naszego Pana i Króla. Nadto musimy
rozpoznać różnicę pomiędzy "nauczaniem i kazaniem" (Dz.Ap. 15:35). Kazanie
jest mową publiczną, podczas gdy nauczanie zwykle uskutecznia się lepiej w
sposób bardziej prywatny - w klasie biblijnej, lub w prywatnej rozmowie.
Najzdolniejsi kaznodzieje, mówcy publiczni lub "prorocy", przekonali się
nieraz, że ich praca publiczna najlepiej wtedy postępuje, kiedy mniej jest
rozpraw publicznych, a więcej prywatnych wyjaśnień głębokich rzeczy Bożych,
w mniejszej gromadce.
Dar ewangelisty, czyli władza poruszania serc ludzkich i umysłów w celu
badania Prawdy, jest specjalnym darem, posiadanym nie przez wielu, tak
dzisiaj jak i za czasów pierwotnego Kościoła. Co więcej, zmienione warunki
zmieniły i charakter tej pracy, tak, że obecnie wobec ogólnego
wykształcenia, praca ewangeliczna da się po większej części uskutecznić
słowem drukowanym. W obecnym czasie wielu zajmuje się tego rodzaju pracą -
roznosząc pomiędzy ludzi broszury i egzemplarze STRAŻNICY i kolportując
literaturę BRZASKU TYSIĄCLECIA. Fakt, że ewangeliści dzisiejsi pracują teraz
w ten sposób, a nie tak jak w przeszłości, nie może stanowić powodów do
zarzutu, tak samo jak i fakt, że ewangeliści podróżują teraz kolejami
parowymi i elektrycznymi, zamiast jak dawniej chodzić pieszo. Ewangelizację
dokonuje się przez przedstawienie Prawdy - Boskiego planu wieków - Słowa
Bożego - "wesołej nowiny wielkiej radości". Według naszego przekonania,
żadna inna praca ewangeliczna nie przynosi takich rezultatów, jak właśnie
ta. A wielu jest takich, którzy mają talent i czas i zdolności do zajęcia
się tą pracą, bardziej niż jakąkolwiek inną służbą, do której nie są
przygotowani. Wielu żeńców, którzy jeszcze nie poszli do winnicy Pańskiej, a
za którymi się modlimy, żeby Pan ich tam posłał, mają tu doskonałą
sposobność zajęcia się pracą ewangeliczną.
Kiedy Filip ewangelista uczynił, co mógł dla ludu w Samarii, Piotr i Jan
zostali wysłani w to miejsce (Dz.Ap. 8:14). Tak i nasi ewangeliści,
kolporterzy, poruszywszy czyste umysły swoich słuchaczy, mogą wprowadzić
między nich Wykłady Pisma Świętego i
Strażnicę,
jako nauczycieli, od których mogą się uczyć i radzić się, co do drogi
Pańskiej. Jak Piotr, Paweł, Jakub i Jan pisali listy do domowników wiary,
będąc posłańcami i przedstawicielami Pana, i w ten sposób doglądali i
dozorowali trzodę Pańską, tak też obecnie STRAŻNICA odwiedza przyjaciół
osobiście i zbiorowo, regularnie - starając się utwierdzić ich we wierze i
uformować ich charaktery według wzoru ustanowionego przez Pana i przez Jego
Apostołów.
WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA
Apostoł napisał dla niektórych wiernych: "Albowiem mając być nauczycielami
względem czasu [będąc w Prawdzie] zasię potrzebujecie, aby was uczono [z
powodu braku gorliwości do Pana i z powodu światowości], które są pierwsze
początki mów Bożych" (Żyd. 5:12). To oznacza, że w ogólnym pojęciu cały
Kościół, całe kapłaństwo, członkowie Nowego Stworzenia, powinni wyćwiczyć
się w Słowie Ojcowskim, aby "byli zawsze gotowi ku daniu odpowiedzi każdemu
domagającemu się od nich rachunku o tej nadziei, która jest w nich, z
cichością i bojaźnią" (1 Piotra 3:15). Widzimy, więc, że według Pisma
Świętego nauczanie nie jest ograniczone tylko do klasy kleru. Że każdy
członek Nowego Stworzenia jest członkiem Królewskiego Kapłaństwa, "pomazanym
dla nauczania", a w ten sposób zupełnie upoważniony do głoszenia wesołej
nowiny tym, którzy mają uszy ku słyszeniu - każdy stosownie do swoich
zdolności i wierności. Ale tu spotykamy się ze szczególnym oświadczeniem
innego Apostoła:
"NIECHAJ WAS NIE WIELU BĘDZIE NAUCZYCIELAMI
BRACIA MOI!"
Co to ma oznaczać? Apostoł sam na to odpowiada: "Wiedząc, że cięższy sąd
odniesiemy" - wiedząc, że w miarę zajmowania wyższego stanowiska w ciele
Chrystusowym, wzrasta też nasza odpowiedzialność i narażamy się na większe
pokusy. Apostoł nie powiada, że nikt z nas nie powinien zostać nauczycielem,
lecz raczej chce, aby każdy, kto posiada odpowiednie zdolności na
nauczyciela zapamiętał sobie, że wielką jest odpowiedzialność w podejmowaniu
się głoszenia Słowa Bożego, gdyż trzeba być pewnym, iż ani słowo nie
wyjdzie, któreby źle przedstawiło Boski charakter, zniesławiając Boga i
czyniąc krzywdę tym, którzy słuchają.
Dobrze by było dla Kościoła, gdyby wszyscy usłuchali tej rady, tej mądrości
z góry. Byłoby o wiele mniej nauczania, aniżeli dzisiaj mamy, ale też
nauczyciele i nauczani mieliby nie tylko więcej poszanowania dla Pana i dla
prawdy Słowa Bożego, lecz także większą wolność od zagmatwanych pojęć. Na
tej zasadzie słowa naszego Mistrza powiadają, że będą tacy, którzy otrzymają
miejsce w Królestwie, a których nauki nie zupełnie zgadzały się z Boskim
planem; ale skutkiem tego zajmą oni niższe miejsce w Królestwie, aniżeli
zajęliby, gdyby przykładali więcej ucha do nauk prawdziwego posłannictwa
Bożego. Słowa Pana brzmią: "Ktoby tedy rozwiązał jedno z tych przykazań
najmniejszych i uczyłby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie
niebieskim" - Mat. 5:19.
"NIE
POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ"
"Pomazanie,
któreście wy wzięli od niego, zostaje w was, a nie potrzebujecie, aby was,
kto uczył; ale jako to pomazanie uczy was o wszystkim, a jest prawdziwe i
nie jest kłamstwem, a jako was nauczyło, tak i w nim zostaniecie".
Ale wy macie
pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko. 1 List Jana 2:27,20.
Wobec licznych wyjątków Pisma Św., jakie zachęcają Kościół do uczenia się do
wzrastania w łasce i znajomości, do budowania się wzajemnego w najświętszej
wierze, oraz zapewniających nas, że Pan wzbudzi apostołów, proroków,
ewangelistów, nauczycieli itd., to oświadczenie Apostoła Jakuba wydaje się
bardzo dziwnym tak długo, dopóki nie jest właściwie zrozumiane. Zdanie to
było kamieniem obrażenia dla wielu, chociaż Pan nie dopuścił, aby ci,
których serca szczerze zwracały się ku Niemu, doznali wskutek tego
obrażenia. Ale dokładne brzmienie tego tekstu, w połączeniu z
doświadczeniami życiowymi, przekona każdego skromnego i pokornego człowieka,
że coś musiało się zakraść przy tłumaczeniu tego zdania, coś błędnego; albo
też pojęcia oparte na tym wyjątku są zupełnie błędne i niewłaściwe. Ci,
którzy obrażają się, są zwykle bardzo czułymi na wszystko, co ich dotyczy i
dlatego chcieliby oni, aby Pan obchodził się z nimi oddzielnie i inaczej od
reszty Nowego Stworzenia. To jednak sprzeciwia się zupełnie ogólnej nauce
Pisma Św., która powiada, że ciało jest jedno i ma wiele członków
połączonych w jedno. Że pokarm, dostarczany dla wyżywienia całego ciała,
jest dostarczany każdemu członkowie ciała, dla jego wzmocnienia i odżywienia
w związku z innymi członkami, albo przez inne członki. W ten sposób Pan
uczynił lud swój zależnym wzajemnie pomiędzy sobą, aby nie zakradło się do
ciała żadne odszczepieństwo. Dlatego też Apostoł napomina nas, abyśmy nie
zaniedbywali wspólnych zgromadzeń, pamiętając, że Pan specjalnie upodobał
sobie spotykać się z Kościołem, złożonym choćby z dwóch lub trzech razem
zgromadzonych w Jego imieniu.
Badając ten tekst przekonywujemy się, że Apostoł występuje przeciwko
błędowi, jaki panował za jego dni - przeciwko wielkiemu błędowi, który w
imię Prawdy i Chrystusa, w imię uczniostwa Pańskiego, chciał faktycznie
udaremnić całe objawienie. Apostoł powiada, że ten błędny system nie jest
częścią Kościoła Chrystusowego, ani jego doktryn, lecz przeciwnie należy do
antychrysta, czyli sprzeciwia się Chrystusowi, chociaż przybiera Jego imię.
Powiada o nich, że "z nas wyszli, ale nie byli z nas [albo nigdy nie byli
prawdziwymi chrześcijanami, albo przestali być takimi]; albowiem gdyby byli
z nas, zostaliby byli z nami". Apostoł wskazuje na ich błąd, a mianowicie,
że proroctwa Mesjaszowe były figuralne i że nigdy nie miały się spełnić
przez ludzkość, nazywając to kompletnym zaprzeczeniem ewangelii, która mówi,
że Syn Boży stał się człowiekiem, został pomazany przy swoim chrzcie przez
Ducha Świętego, jako Mesjasz i jako taki odkupił nas.
Apostoł ma to na myśli, że każdy, kto w ogóle staje się chrześcijaninem i do
pewnego stopnia rozumie Boski plan, ten wprzód musi uznać fakt, że wszyscy
byliśmy grzesznikami i wszyscy potrzebowaliśmy Odkupiciela; następnie musi
uznać fakt, że Jezus Pomazaniec odkupił wszystkich przez złożenie ofiary ze
swego życia. Następnie Apostoł powiada, że nie trzeba, aby ktoś uczył ich
tej podstawowej prawdy. Tacy nie mogą być absolutnie chrześcijanami i
równocześnie nic nie wiedzieć o tych podstawach chrześcijańskiej religii -
że Chrystus umarł za ich grzechy według Pisma Św., i powstał znowu dla ich
usprawiedliwienia - oraz, że nasze usprawiedliwienie i wynikające z tego
uświęcenie oraz nadzieja chwały zależne są w zupełności od tego faktu i od
wartości Chrystusowej ofiary, złożonej na ich korzyść. Apostoł wskazuje, że
chociaż można było ufać i wierzyć w Ojca bez wierzenia w Syna, zanim jeszcze
Syn się objawił, to jednak teraz, ktokolwiek wyrzeka się Syna Bożego, ten
przez to samo zapiera się Ojca. A nikt nie może wyznać Syna Bożego, bez
równoczesnego wyznania Ojca i planu Ojcowskiego, którego On jest ośrodkiem i
wykonawcą.
Stąd też dzisiaj możemy wyraźnie wiedzieć, jaką myśl miał Apostoł w tym
zdaniu. Mianowicie, że ktokolwiek został spłodzony z Ducha Świętego musiał
wprzód uwierzyć w Pana Jezusa - że Jezus był Jednorodzonym Swego Ojca, że
objawił się w ciele; że był świętym, niewinnym i odłączonym od grzeszników;
że oddał siebie samego jako okup za nas i że ofiarę tę przyjął Ojciec, a
potwierdził to Jego zmartwychwstaniem, jako chwalebnego Króla i Wybawiciela.
Bez tej wiary nikt nie może otrzymać Ducha Świętego, czyli pomazania: wynika
z tego, że kto został pomazany, ten nie potrzebuje, aby go ktoś nauczał
dalej, tracąc czas na opowiadaniu podstawowych kwestii, czy Jezus był lub
nie był Synem Bożym; czy był lub nie był Odkupicielem; czy był on pomazanym
Mesjaszem, który ma w czasie słusznym wypełnić kosztowne obietnice Boże,
zawarte w Piśmie Św. To samo pomazanie, jakie otrzymaliśmy, jeśli w nas
będzie trwało, zapewni nas o prawdziwości tych rzeczy. "A jako was nauczyło,
tak w niem zostaniecie". Kto w Nim nie pozostaje, kto nie pozostaje w Winnej
Macicy, ten jako gałązka z pewnością będzie odcięty; ale kto pozostaje w
Nim, ten pozostaje i w Jego Duchu i nie może się Go zaprzeć.
"Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko". W ciągu
żydowskiej dyspensacji Duch Święty był wyobrażony przez olej, który wylany
na głowę, ściekał po całym ciele. Ktokolwiek, więc jest z ciała
Chrystusowego, ten jest pod pomazaniem, pod wpływem Ducha, a gdziekolwiek
jest Duch Pański, takim jest on namaszczający, gładzący. Jego dążeniem jest
zachować pokój ze wszystkimi ludźmi o ile to tylko możliwe i o ile to
pozwala wierność dla sprawiedliwości. Duch ten sprzeciwia się starciom -
złości, nienawiści, gniewowi i kłótni. Ci, którzy znajdują się pod wpływem
tego ducha są chętni być uczonymi od Pana, a będąc dalecy od sprzeczania się
z Jego planem i objawieniem, oni prędko godzą się z tymże planem i otrzymują
obiecane namaszczenie - pomazanie, pokój, radość i świętość umysłu.
Ci, którzy otrzymali Ducha Świętego, w tym znaczeniu tego słowa, Ducha
sprowadzającego ze sobą radość i harmonię serca, wiedzą dobrze, iż otrzymali
go wskutek łaskawości Pańskiej, a otrzymali od chwili, gdy uwierzyli w Pana
Jezusa i przyjęli Go jako Pomazańca. To pomazanie, więc jest dowodem nie
tylko dla tego, kto ma to pomazanie, lecz również i dla innych, którzy
według tego mogą sądzić, że są członkami Ciała Chrystusowego. Ci natomiast,
którym brak pokoju i radości, których serca napełnione są nienawiścią i
złością, kłótnią i sprzeczaniem się, napewno nie posiadają dowodów
pomazania, tego namaszczenia i tej gładkości, jaka towarzyszy Duchowi
Pańskiemu. Prawdą jest, że wszyscy nie jesteśmy do siebie podobni, więc ta
gładkość charakterów w zewnętrznych stosunkach życiowych u jednych występuje
prędzej, u innych później. Ale w doświadczeniach chrześcijańskich gładkość
serca powinna wnet być spostrzeżona, że byliśmy z Jezusem, nauczyliśmy się
od Niego i otrzymaliśmy Jego Ducha; niedługo po tym Duch ten stanie się
widocznym także i dla innych w naszych sprawach codziennego życia.
Widzimy tedy, że Pismo Święte w niczym nie sprzeciwia się ogólnemu brzmieniu
Słowa Bożego odnośnie do potrzeby nauczycieli i uczeniu się o Panu za ich
pośrednictwem. Nie, dlatego, żebyśmy utrzymywali, iż Bóg jest zależny od
nauczycieli i że nie mógłby pouczać, budować i uświęcać członków Nowego
Stworzenia za pośrednictwem innych środków; ale dlatego, że Słowo Boże
oświadcza, iż to jest Jego środkiem i Jego metodą w celu pouczania i
budowania Kościoła, ciała Chrystusowego, - aby nie było w nim
odszczepieństwa i aby każdy członek nauczył się sympatyzować i współdziałać
z każdym innym członkiem.
Poznaliśmy już fakt, że tych nauczycieli nie należy uważać za nieomylnych,
lecz raczej słowa ich należy mierzyć Boskimi zasadami - słowami Pana naszego
i apostołów, oraz słowami świętych proroków przeszłych dyspensacji, którzy
mówili i pisali pod natchnieniem Ducha Świętego, dla napominania nas, na
których miał przyjść koniec wieków. A teraz zwracamy uwagę na oświadczenie
Apostoła: "A niech udziela ten, który bywa nauczany w słowie, temu, który go
naucza, ze wszystkich dóbr" - Gal. 6:6.
"TEN, KTÓRY
BYWA NAUCZANY", "TEMU, KTÓRY GO NAUCZA"
Ten wyjątek Pisma Św., zgodnie ze wszystkimi innymi, wykazuje, że Bóg
postanowił pouczać lud swój przez wzajemne między nimi nauczania. On również
chce, aby nawet najskromniejszy z Jego stadka myślał sam za siebie i w ten
sposób osobiście rozwijał swą wiarę jak i swój charakter. Niestety, ta tak
ważna sprawa jest powszechnie zaniedbywana przez tych, którzy wzywają
imienia Chrystusowego! Ten wyjątek Pisma Św. uznaje nauczycieli i uczniów;
ale uczniowie mają mieć wolność donoszenia i zawiadamiania swoich
nauczycieli o wszelkich sprawach, jakie spostrzegą i jakie wydają się być w
związku z omawianym przedmiotem. A mają to czynić, nie, dlatego, żeby sami
chcieli być nauczycielami, lecz jako inteligentni badacze, odnoszący się do
starszych swych braci. Uczniowie nie mają być tylko maszynami, ani też nie
mają się lękać zadawać pytań. Przez zadawanie pytań i zwracanie uwag na to,
co wydaje się im złem zastosowaniem Pisma Św., wezmą oni udział w pracy
mającej na celu utrzymanie ciała Chrystusowego i jego nauk w czystości. W
ten sposób mają oni być krytykami. Zamiast wstrzymywać ich od tego, zamiast
im mówić, że nie wolno im krytykować nauczycieli i kwestionować ich
wyjaśnienia, mają wyraźnie powiedziane, że należy krytykować i zadawać we
wszystkim pytania.
Jednakże nie przypuszczajmy, że Pan życzy sobie i chce zachęcać ducha
nadmiernej krytyki, albo pochwala usposobienie kłótliwe i wyszukujące we
wszystkim wady. Taki duch jest zupełnie przeciwny Duchowi Świętemu, a także
może być bardzo niebezpiecznym; albowiem, kto w zapale dysputy podaje
nieprawdopodobne i niepewne poglądy, o jakich sam wie, że nie są Prawdą,
byle tylko wprowadzić przeciwnika w pomieszanie, ten nie tylko sam ponosi
szkodę z tego powodu, lecz także przyprawia i innych w szkodę. Zasadniczą
rzeczą jest uczciwe odnoszenie się do Prawdy, jeśli ktoś chce wzrastać w
Prawdzie: sprzeciwiać się temu, co ktoś uważa za prawdę, lub choćby na
chwilę tylko podtrzymywać to, o czym się wie, że jest błędem, czyniąc to
"dla żartu", lub dla jakiegoś innego powodu, zapewne jest obrazą dla Pana i
sprowadzi pewną sprawiedliwą odpłatę. Niestety, ile to ludzi postąpiło w ten
sposób, jedynie chcąc się przekonać, "co można powiedzieć" przeciwko
stanowisku, które oni sami uważali za Prawdę; postępując w ten sposób,
popadli w sidła i w zaślepieniu stali się niewolnikami przeciwnika. Prócz
Pana, Prawda jest najdroższą rzeczą na świecie! Nie należy, więc z nią igrać
ani bawić się nią; ktoby lekceważył sobie tę zasadę, ten sam poniesie szkodę
z tego powodu - zobacz 2 Tes. 2:10,11.
Można tu jeszcze nadmienić, że kto otrzymuje jakieś myśli lub dary od Pana,
powinien nimi dzielić się chętnie z tymi, co nauczają, oddając w ten sposób
Panu, Prawdzie i braciom owoce swoich prac i talentów. Takie też powinno być
usposobienie Nowego Stworzenia; tak też ma odnosić się uczeń do swego
nauczyciela. Na początku doświadczeń chrześcijańskich każdy uczy się
znaczenia słów Mistrza: "Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać";
dlatego wszyscy, którzy mają tego ducha, chętnie poświęcają swe ziemskie
rzeczy na służbę Prawdzie, a czynią to w miarę jak przyjmują duchowe
błogosławieństwa do dobrych i szczerych serc. W jaki sposób mamy dawać i jak
stosować w tym mądrość, będzie powiedziane później pod innym nagłówkiem.
ZAKRES
NIEWIASTY W KOŚCIELE
Pod pewnym względem przedmiot ten możnaby lepiej rozebrać i omówić dopiero
po zbadaniu ogólnego stosunku mężczyzny i kobiety w Boskim porządku. Ale
wobec ważności tego przedmiotu właściwym będzie omówić tę sprawę teraz, a
inne wynikające z tego poglądy, podane później, zgodzą się z pewnością z
tym, co teraz powiemy.
Nie ma nic bardziej jasnego jak ten fakt, że Bóg pomija płeć przy wybieraniu
swego Ecclesia
Nowego Stworzenia. Płeć ta nie wchodzi w rachubę. Zarówno mężczyźni jak i
niewiasty chrzczeni są na znak członkostwa w "jednym ciele", którego Głową
jest Jezus. Obie, więc płci nadają się do wzięcia udziału w Pierwszym
Zmartwychwstaniu i w Jego chwale, zaszczycie i nieśmiertelności, pod ogólnym
warunkiem:, "Jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy". Zarówno
mężczyźni jak i niewiasty byli zaszczytnie wymieniani przez Pana naszego i
apostołów, którzy mówili o nich w najgorętszych słowach. Wobec tego wszelkie
ograniczenia ciążące na niewieście, odnośnie do charakteru i rozciągłości w
służbie Ewangelii, należy rozumieć, iż obowiązują jedynie w czasie obecnym,
jak długo niewiasta jest jeszcze w ciele. To ograniczenie jest z innego
powodu a nie z tego, że Bóg woli mężczyzn. Postaramy się tu wykazać, że
rozróżnianie pomiędzy płciami ma tu zarysy symboliczne i figuralne, -
ponieważ mężczyzna symbolizuje Jezusa Chrystusa, Głowę Kościoła, podczas gdy
niewiasta symbolizuje Kościół, Oblubienicę, podległą od Boga naznaczonej
Głowie.
Miłość Pana naszego dla Jego matki, oraz dla Marty i Marii i innych wielu
niewiast, "które mu służyły z majętności swoich", jest bardzo widoczna nawet
bez tego wyraźnego powiedzenia, że "miłował" je (Jan 11:5); a jednak, kiedy
wybierał swoich dwunastu apostołów, a następnie "siedemdziesięciu" uczniów,
to nie włączył między nich ani jednej niewiasty. Nie możemy uważać tego za
przeoczenie, tak samo jak nie można uważać za przeoczenie, że niewiasty
należące do pokolenia Lewi, co do służby publicznej były ignorowane przez
przeszło szesnaście stuleci. Nie możemy także przypuszczać, że Pan nasz,
dlatego pominął niewiasty, ponieważ one nie były dostatecznie wykształcone,
ażeby można je użyć do tej służby; albowiem Pismo Św. mówi o tych, którzy
byli wybrani na apostołów, że byli mężami "nieuczonymi i prostakami". Musimy
tedy przyjąć, że było Boskim zamiarem, aby spośród zboru tylko mężczyźni
byli wybierani jako specjalni publiczni słudzy i ambasadorowie Ewangelii. A
zważmy tu, że to rozporządzenie Boskie jest sprzeczne z metodą stosowaną
przez Przeciwnika, który chociaż gotowy jest używać obie płci za swoje
narzędzia, to jednak znajdywał kobietę jako najskuteczniejszą swą
pomocniczkę.
Pierwsza kobieta była pierwszym ambasadorem Szatana - i to skutecznym, gdyż
oszukała pierwszego mężczyznę i pociągnęła cały rodzaj ludzki w grzech i
śmierć. Czarownice w dawnych czasach i media spirystyczne, oraz
"chrześcijańskie uczone" w naszych czasach są dowodem tego samego,
mianowicie, że Szatan prawie tak samo działa przez niewiasty, jak Bóg przez
mężczyzn. Co więcej, program Boski różni się od naturalnej skłonności
mężczyzny do specjalnego wyróżniania i wywyższania niewiast w sprawach
religijnych, - czyli, że program Boży nie godzi się z przypisywaniem
niewieście wyższego stopnia czystości, duchowości i społeczności z Bogiem.
Ta naturalna skłonność widoczna jest w mitologii o egipskiej bogini Izys, w
asyryjskiej bogini Astarte, w greckiej Dianie, Junonie, Wenerze i Bellonie,
oraz w czci oddawanej Marii Pannie, która to nadmierna cześć panuje od
szeregu stuleci, a obecnie dominuje nad tymi, co wzywają imienia
Chrystusowego - pomimo wyraźnego naznaczenia mężczyzny jako przedstawiciela
i narzędzie mówcze od Pana naszego i Jego Kościoła.
Oprócz tego symbolicznego znaczenia, Słowo Boże nie powiada nam o innych
powodach odróżniania płci w służbie publicznej, dlatego nasze przypuszczenia
w tej sprawie mogą być słuszne albo i niesłuszne. Jednakowoż sądzimy, że
pewne właściwości umysłu i serca kobiecego, jakie spotykamy nawet u
najszlachetniejszych niewiast, nie pozwalają na dopuszczenie ich do
publicznych usług religijnych. Naprzykład, niewiasta jest z natury (na
szczęście) obdarzona pragnieniem, przypodobania się i zyskania pochwały i
uznania. Ta właściwość jest nieocenioną w domu, gdyż prowadzi do
sporządzania rozlicznych przysmaków w kuchni i na stole, oraz do
przystrajania mieszkania w sposób taki, że wygląda ono inaczej od mieszkania
starej panny lub starego kawalera. Prawdziwa żona jest szczęśliwą, jeśli
może uczynić swą rodzinę szczęśliwą, a cieszy się bardzo, jeśli wszyscy
okazują uznanie za jej wysiłki - za gotowanie itd. Tego jej nigdy nie trzeba
zaprzeczyć, gdyż to jest jej należnością, pragnieniem jej natury i jest
koniecznie potrzebnym dla jej zdrowia i rozwoju.
Ale jeśli podniesie się niewiastę z jej otoczenia, jeśli weźmie się ją ze
sfery (tak wielkiej i tak ważnej, że dobrze powiedział poeta: "ręka, która
huśta huśtawkę, jest ręką, która rządzi światem"), - jeśli postawi się ją
wobec publiczności jako mówczynię lub nauczycielkę, albo pisarkę, to wówczas
znajduje się zawsze w miejscu dla siebie niebezpiecznym. Ponieważ pewne
właściwości jej płci (jedną z nich wymieniliśmy, powyżej), które czynią z
niej prawdziwą kobietę i to ponętną dla prawdziwych mężczyzn, sprawią, że w
nienaturalnych
stosunkach spaczy się jej kobiecość, - że nabierze ona cech męskich. Natura
postawiła granice i zapory pomiędzy płciami nie tylko, co do kształtów
fizycznych i porostu włosów, lecz także, co do zalet serca i umysłu,
dostosowując takowe do każdej płci w ten sposób, że każde mieszanie lub
nieuznawanie tych granic napewno przyniesie na końcu szkodę, choćby na razie
zdawało się, że przynosi to wielką korzyść.
Chęć przypodobania
się, którą natura tak obficie obdarowała niewiastę, jest w razie właściwego
zastosowania bardzo pożyteczną dla niej w domu, rodzinie i dla jej otoczenia
najbliższego. Ale może się to stać dla niej sidłem, jeżeli niewiasta zechce
chęć tę okazywać względem publiczności - szukając uznania Kościoła lub
świata. Chęć błyszczenia - okazania się mądrzejszym, lub zdolniejszym od
innych - jest niebezpieczeństwem, które otacza wszystkich stojących przed
oczyma publiczności; chęć ta niewątpliwie stała się przyczyną upadku wielu
mężczyzn, których zbyt wychwalano, a którzy z tego powodu wpadli w sidła
przeciwnika. Ale już sama kobiecość niewiasty czyni ją niezwykle podatną nie
tylko do potknięcia się jej samej, z powodu chęci błyszczenia, lecz także
może się przyczynić do potknięcia się innych. Taki, gdy zejdzie z drogi, ten
napewno oślepnie pod działaniem fałszywego światła Przeciwnika. Stąd
ostrzeżenie Apostoła: "Niechaj was niewiele będzie nauczycielami, bracia
moi! Wiedząc, że [będąc nauczycielami] cięższy sąd odniesiecie" (Jakub 3:1)
- da się z większą siłą zastosować w odniesieniu do sióstr. Zaiste
niebezpieczeństwo dla nich było tak wielkie, że żadna nie została mianowana
nauczycielem. A Apostoł pisze:, "Bo niewieście nie pozwalam uczyć, ani
władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu" - 1 Tym. 2:11,12.
To wyraźne i stanowcze oświadczenie nie znaczy jednakże, iż siostry Nowego
Stworzenia nie mogą nigdy udzielić błogosławieństwa przez opowiadanie prawd
biblijnych. Ten sam Apostoł odnosi się z wielkim szacunkiem do szlachetnych
niewiast za swoich dni, które były
pomocniczkami w głoszeniu Ewangelii.
Naprzykład wspomina o Pryscylii oraz o jej małżonku jako o "pomocnikach",
czyli "współpracownikach" (Rzym. 16:3). To oznacza trochę więcej, aniżeli
tylko przyjmowanie Apostoła w ich domu: znaczy to, że małżonkowie ci brali
udział w pracy Apostoła, to jest nie tylko w budowaniu namiotów, lecz
zwłaszcza w jego głównej pracy, w pracy posłannika Ewangelii. W wierszu
6-tym apostoł wspomina odmienne usługi Marii, mówiąc - "Maria wiele
pracowała dla nas". Widocznie ona nie była współpracowniczką. Usługi jej,
oddawane Apostołowi, za które też jej dziękuje, były przysługą osobistą -
zapewne pranie bielizny i szycie. Przeciwnie zaś usługi Pryscylii
wzmiankowane są w tym samym języku jak usługi Urbana (wiersz 9-ty). Zaiste,
wobec tego, że nazwisko Akwili wymienione jest po nazwisku jego żony, możemy
wnosić, iż usługi Pryscylii były bardziej wydatne, aniżeli tego drugiego
"pomocnika". Tryfena i Tryfosa są innymi siostrami, których
praca w Panu
jest zaszczytnie wymieniona (wiersz 12-ty).
Wszelkie tłumaczenie słów Apostoła, któreby zmierzało do nieuznawania
sposobności sióstr do "pracowania w Panu" należy uważać za błędne. W
zgromadzeniach Kościoła (gdzie dwóch lub trzech więcej zbierze się w imieniu
Pana) dla służby Bożej, dla modlenia się i wzajemnego budowania, siostry
mają zajmować miejsce podległe i nie starać się o stanowisko
przewodniczących i nauczycieli. Starając się, bowiem o takie stanowiska,
niewiasty przywłaszczają sobie autorytet nad mężczyzną, na którego z natury
i z pierwszeństwa Pan włożył odpowiedzialność ważniejszych usług -
niewątpliwie z mądrej przyczyny, bez względu na to czy możemy się z tym
zgodzić czy nie.
Ograniczenia Apostoła odnoszą się widocznie do zgromadzeń takich, jakie są
wspomniane w 1 Liście do Koryntów 14 rozdziale. Te zebrania obejmowały i
siostry, które napewno otrzymywały wszystkie wynikające z tego
błogosławieństwa - biorąc udział w śpiewach, hymnach i modlitwach przez
kogokolwiek ofiarowanych. Apostoł pragnął zaprowadzić porządek na tych
zebraniach, aby wszyscy większe mogli osiągnąć korzyści. Doradzał, więc, aby
nie więcej jak jeden mówca przemawiał a inni, aby słuchali, oraz aby nie
więcej jak dwóch lub trzech mówców przemawiało na jednym zebraniu, aby nie
doprowadzać do zbyt wielkiej rozbieżności uczuć na jednym posiedzeniu.
Podobnie, kto mówiłby nieznanym językiem, miał milczeć, chyba, że ktoś z
obecnych potrafiłby przetłumaczyć jego słowa.
Niewiastom nie wolno było przemawiać na takich zebraniach, chociaż poza
zebraniami lub w domu mogły "zapytać swoich mężów" - niewiasty mogły podawać
swoje poglądy lub zapytania przez tych braci (mężczyzn), z którymi były w
najzażylszych stosunkach - a więc przez mężów, o ile możności, lub przez
braci, z którymi rozmawiały powracając do domu po zebraniach itd. Słowo
dom
w tym tekście ma znaczenie rodziny,
czyli zażyłości. Myśl tu zawarta jest taka: niech niewiasty zadają swe
pytania przez mężczyzn, których bliżej znają. Apostoł mówi następnie:
"Albowiem nie pozwolono im, aby mówiły, ale aby poddanymi były,
jako i zakon mówi"
- 1 Kor. 14:34-36.
Widocznie ktoś w Kościele Korynckim popierał kwestię "równouprawnienia
niewiast", twierdząc, że w Kościele kwestia płci nie wchodzi w rachubę. Ale
Apostoł nie tylko zaprzecza temu, lecz nawet zgromił ich śmiałość sądzenia,
że mogą wprowadzić postępowanie nie uznane przez innych z ludu Bożego. Słowa
Apostoła brzmią: "Izali od was słowo Boże wyszło? Izali tylko do was
przyszło [skąd innąd]? Jeśli kto zda się być prorokiem albo duchownym, niech
uzna, iż te rzeczy, które wam piszę, są Pańskim rozkazaniem" a nie
jedynie moim osobistym przekonaniem lub wymysłem. Nie wolno, więc i nam, tak
samo jak i Koryntianom kierować się własnym uprzedzeniem lub osądzeniem,
lecz mamy ugiąć się pokornie przed słowami Apostoła, jako przed Pańskim
rozkazaniem. Jeśli zaś ktoś poddaje w wątpliwości owe zlecenie Apostoła, to
musi w takim razie odrzucić i wszystko inne, co powiedział tenże Apostoł.
Właściwym będzie rozważyć w związku z tym słowa Apostoła, kiedy mówił o
darach udzielonych przez Pana Kościołowi - począwszy od Zielonych Świątek.
Powiada on: "I tenże dał niektóre Apostoły, a niektóre, proroki, a drugie
ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku spojeniu świętych, ku
pracy w usługiwaniu, ku budowaniu ciała Chrystusowego" (Efez. 4:11,12). W
greckim języku rodzajnik postawiony przed rzeczownikiem wykazuje, jakiego
rodzaju jest ten rzeczownik. Otóż w tekście greckim rodzajnik postawiony
przed wyrazami apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze jest rodzaju
męskiego, co dowodzi na podstawie Pisma Św., że mężczyźni tylko mogli
zajmować tylko te stanowiska (1 Kor. 12:28). We właściwym znaczeniu czytano
by: "postanowił mężczyzn Apostołów, mężczyzn proroków, mężczyzn
ewangelistów, mężczyzn pasterzy i wszystkich innych mężczyzn nauczycieli".
Zwracamy jednak uwagę, że jeśli siostra przytacza wobec zgromadzenia słowa
Pana naszego lub apostołów, albo, jeśli zwraca uwagę, na jaki przedmiot ich
nauki, bez poddawania go w wątpliwość i bez wyrażania swoich własnych
zapatrywań na sprawę, to postępowanie takie nie można uważać za nauczanie,
ani za przywłaszczanie sobie autorytetu mężczyzny. Raczej przytacza ona i
odwołuje się na słowa i naukę uznanych i upoważnionych nauczycieli.
Podobnie, jeśli siostra odnosi się do jakiejś książki przez nas wydanej, a
będącej objaśnieniem Pisma Św., albo, jeśli czyta taką książkę innej osobie,
to nie działa tutaj jako nauczyciel, lecz jako powtarzająca słowa
wymienionego autora. Tak tedy widzimy, jak Pan nie tylko zabezpieczył swoje
stadko, lecz także zaopatrzył wszystkie jego potrzeby.
Wszyscy mogą słuchać Bożych rozkazów, ale napewno żaden nie zrozumie
takowych, jeśli nie uzmysłowi sobie, że w użyciu biblijnym niewiasta
wyobraża Kościół, a mężczyzna wyobraża i symbolizuje Pana, Głowę, czyli
Mistrza Kościoła (zobacz Efez. 5:23; 1 Kor. 11:3). Jak Kościół nie może
starać się nauczyć Pana, tak i niewiasta, symbolizując Kościół, nie może
przybierać roli nauczyciela mężczyzny, który symbolizuje Pana. Mając to na
myśli, żadna siostra nie potrzebuje czuć się upokorzona, ani żaden brat
dumny z tego rozporządzenia Pisma Św. Raczej niech wszyscy pamiętają, że Pan
jest jedynym nauczycielem, oraz, że bracia nie mają głosić swojej własnej
mądrości. Niech przedstawiają innym to, co Pan, ich Głowa podał jako Prawdę.
Zastosujemy tu wyjątek Pisma (1 Tym. 2:11,12) do Pana i do Kościoła w ten
sposób - "Kościół niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem. Bo
Kościołowi nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad Chrystusem, lecz aby był
w milczeniu".
"NIECH SIĘ
NAKRYWA"
Wykazaliśmy już (zobacz Cienie
Przybytku), że Najwyższy Kapłan,
wyobrażający typowo Chrystusa, Najwyższego Kapłana naszego wyznania, sam
jeden szedł z odkrytą głową, kiedy występował w ubiorze kapłańskim, a
wszyscy podkapłani, wyobrażający Kościół, "Królewskie Kapłaństwo" mieli
głowy nakryte tzw. "czapkami". Nauka tego typu jest w zupełnej zgodzie z
tym, co powyżej powiedziano, albowiem w zgromadzeniach
Ecclesia
Nowego Stworzenia Pan, pozafiguralny Najwyższy Kapłan, wyobrażony jest przez
braci, podczas gdy Kościół, "Królewskie Kapłaństwo", wyobrażony jest przez
siostry, o których powiada Apostoł, że także powinny mieć głowę nakrytą, dla
zaznaczenia poddaństwa Kościoła Panu. Apostoł omawia to w 1 Liście do
Koryntów 11:3-7, 10-15.
Niektórzy wnioskują, że skoro Apostoł wspomniał długie włosy niewiasty, jako
nakrycie dane jej przez naturę, to nie należy nic więcej przez rozumieć. Ale
wiersz 6-ty wyraźnie mówi inaczej - mianowicie Apostoł rozumie, iż niewiasta
nie tylko powinna zapuszczać długie włosy dane jej z natury, lecz nadto
powinna nosić nakrycie głowy, które jak to mówi w wierszu 10-tym, jest
oznaką, czyli symbolicznym przyznaniem, że jest poddaną mężowi. W
znaczeniu podobnym cały Kościół jest poddany Chrystusowi. Brzmienie wiersza
4-tego zdaje się na pozór być w sprzeczności z wymaganiem, aby niewiasty
zachowywały milczenie w Kościele (Ecclesia). Myślimy jednak, że jakkolwiek w
ogólnej służbie Kościoła niewiasty nie mają mieć działu, to jednak na
wspólnych zebraniach w celu modlitwy i w zebraniach świadectw, ale nie dla
doktrynalnego nauczania, nie można zabraniać siostrom uczestniczyć, jeśli
mają głowy nakryte.
Odnośnie do tej sprawy zachowywania figuralnego nakrywania głów u niewiast,
sióstr, Apostoł nakłania do tego, ale nie podaje tego jako Boskiego nakazu.
Przeciwnie, dodaje bowiem: "A jeźliby się, kto zdał być swarliwym, my
takiego obyczaju nie mamy, ani zbory Boże [nie mamy w tej sprawie wyraźnego
prawa w Kościele]". Nie należy uważać tego za sprawę żywotną, chociaż
wszyscy, którzy starają się pełnić wolę Pańską, powinni zachowywać to, jak i
wszystko inne, co uważają za właściwy symbol. Słowa "dla Aniołów" odnoszą
się widocznie do wybranych starszych
Kościoła, którzy specjalnie wyobrażają Pana, Głowę, w
ecclesias
- Obj. 2:1.
* * *
Streszczając powyższe wywody, sądzimy, że najwolnomyślniejsze tłumaczenia
należy mierzyć słowami natchnionego Apostoła, odnoszące się do zakresu
wolności sióstr w sprawach Kościoła. Nasze zrozumienie w tej sprawie jest
takie:
(1) Siostry mają taką samą wolność jak i bracia w sprawach wybierania
sług Kościoła Starszych i Diakonów.
(2) Siostry nie mają służyć jako starsi lub nauczyciele w Kościele,
ponieważ Apostoł mówi: "Niewieście nie pozwalam uczyć" (1 Tym. 2:12). To
jednak nie należy rozumieć, że trzeba powstrzymywać siostry od brania
udziału w zebraniach gdzie nie ma nauczania lub kazania. Zebrania modlitewne
i świadectw, badania beriańskie itd. Są dla sióstr dostępne, albowiem
Apostoł mówi, że jeśli niewiasta modli się lub prorokuje (przemawia),
powinna mieć głowę nakrytą, dla oznaczenia, że uznaje fakt, iż Pan, Wielki
Nauczyciel, jest specjalnie wyobrażony przez braci (1 Kor. 11:5,7,10). Taki
udział w zebraniach nie jest uważany za nauczanie, ponieważ i bracia biorący
udział nie są nauczycielami, jak powiada Apostoł: "Izali wszyscy są
nauczycielami?" Nie, nauczyciele, czyli starsi, są specjalnie wybrani,
chociaż zawsze z pośród mężczyzn - Efez. 4:11; 2 Tym. 2:24; 1 Kor. 12:28,29.
CUDOWNE DROGI PAŃSKIE
W cudowny sposób Stwórca Pan wypełnia plany
Swe;
I żąda, aby ludzki stan stosował do nich się.
Choć niezbadane drogi są, którymi
kroczy Bóg,
Miłością jednak wszystkie tchną do wiernych Jego sług.
Cudowny każdy Jego czyn napełnia
wiarą nas;
A razem z Ojcem Boży Syn nad nami czuwa wraz.
Bo w Synu wszelka żywota treść,
zbawienie przyszłych dni,
Więc wznieśmy Zbawcy godną część, o Stwórco, chwała Ci!
Już tajemnica dawnych lat odkrywa
oczom się;
Bo Zbawca przyszedł zbawić świat i ludzkość dźwignąć chce.