WYKŁAD V
Sposób Powrotu I Ukazania Się Naszego Pana
ZGODNOŚĆ SPOSOBU WTÓREGO PRZYJŚCIA NASZEGO PANA
Z INNYMI SZCZEGÓŁAMI BOSKIEGO PLANU - JAK I KIEDY KOŚCIÓŁ UJRZY PANA - JAK I
KIEDY CHWAŁA PAŃSKA BĘDZIE TAK OBJAWIONA, ŻE UJRZY JĄ WSZELKIE CIAŁO POSPOŁU
- STWIERDZENIA POZORNIE SPRZECZNE OKAZUJĄ SIĘ ZGODNE - PRZYCHODZI
"JAKO ZŁODZIEJ" - BEZ WIDOCZNYCH ZNAKÓW - A
JEDNAK "Z OKRZYKIEM" - Z
"GŁOSEM" - Z "TRĄBĄ BOŻĄ" - OBJAWI SIĘ
"W OGNIU PŁOMIENISTYM, ODDAWAJĄC POMSTĘ" - A
JEDNAK "TAK PRZYJDZIE, JAKOŚCIE GO WIDZIELI IDĄCEGO DO
NIEBA" - WAŻNOŚĆ PROROCZEGO CZASU W TYM KONTEKŚCIE - ZGODNOŚĆ
OBECNYCH ZNAKÓW.
Wizja bliskiego zakończenia Czasów Pogan, jaką właśnie omawialiśmy, a także
pewność, że wypełnienie nadziei Kościoła musi to zakończenie poprzedzić,
jedynie pobudzają apetyty tych, którzy teraz czekają na pocieszenie Izraela.
Pragną oni wszelkich przekazanych od Ojca przez proroków informacji
dotyczących żniwa, końca, czyli okresu zamykającego ten wiek - oddzielenia
pszenicy od kąkolu pośród żyjących członków kościoła nominalnego, a także
czasu przemiany zwycięzców, aby mogli już przebywać razem ze swoim Panem i
Głową i aby stali się Mu podobni.
Aby dostrzec słuszność proroczej nauki dotyczącej tych głęboko
interesujących zagadnień, musimy koniecznie zrozumieć dokładnie zarówno cel
wtórego przyjścia Pana, jak i sposób Jego objawienia się. Celem Jego
przyjścia jest pojednanie z Bogiem każdego, "kto
pragnie" - w procesie rządzenia, nauczania i karcenia, zwanym sądem i
błogosławieniem. Mamy nadzieję, że wszyscy czytelnicy zostali o tym
przekonani, gdy czytali
Tom I.
Zrozumienie sposobu przyjścia i ukazania się Pana jest więc niezmiernie
ważne, zanim przejdziemy do rozważania czasu żniwa. Badając zagadnienie
sposobu powrotu naszego Pana musimy cały czas pamiętać o jego celu; o tych
obu rzeczach nie wolno z kolei zapominać, gdy zastanawiamy się nad czasem.
Jest to konieczne, aby uniknąć błędnych poglądów, które zakradły się już do
licznych umysłów, a oparte są na fałszywym zrozumieniu zarówno celu, jak i
sposobu przyjścia naszego Pana.
Niech jak najsilniej zakorzeni się w naszym umyśle fakt, że - jak już
pokazaliśmy - Boski plan jest jedną harmonijną całością, która wykonuje się
przez Chrystusa, a także że dzieło wtórego przyjścia ma się tak do dzieła
pierwszego przyjścia, jak skutek do przyczyny. Oznacza to, że wielkie dzieło
restytucji podczas wtórego przyjścia następuje po dziele odkupienia
dokonanym podczas pierwszego przyjścia i według Boskiego planu jest to
kolejność logiczna. Dlatego powrót Pana jest brzaskiem nadziei dla świata,
czasem nadania łask zapewnionych przez odkupienie, zaś Wiek Ewangelii, będąc
jedynie okresem jakby wtrąconym w nawiasach, służy wyborowi Oblubienicy
Chrystusowej, która ma się połączyć ze swoim Panem w wielkim dziele
restytucji, jakie przychodzi On przeprowadzić.
Kościół Chrystusowy, który rozwijał się podczas Wieku Ewangelii, ma
współdziałać ze swoim Panem w wielkim dziele restytucji w Tysiącleciu.
Dlatego pierwszą czynnością Chrystusa przy Jego wtórym przyjściu musi być
zgromadzenie Jego wybranego Kościoła, o którym mówi prorok (Psalm
50:5): "Zgromadźcie mi świętych moich, którzy ze
mną uczynili przymierze przy ofierze". Ten czas gromadzenia, czyli
żniwa, to okres łączący dwie epoki. Jak zobaczymy, trwa on czterdzieści lat,
kończąc Wiek Ewangelii i rozpoczynając Wiek Tysiąclecia. (Patrz
Tom I, strony 219-221;
234-237; a także
Wykres Wieków.) Okres żniwa ma na celu nie tylko oddzielenie pszenicy od
kąkolu w nominalnym kościele Ewangelii oraz zgromadzenie i uwielbienie klasy
pszenicy, ale także spalenie (zniszczenia) kąkolu (jako kąkolu, czyli
imitacji pszenicy, a nie jako jednostek; ogień zniszczenia, podobnie jak
kąkol, jest symbolem). Podczas tego okresu zostanie zebrany i zniszczony
zepsuty owoc "winnicy ziemi" (ludzkie ambicje,
chciwość i samolubstwo), który rósł i dojrzewał przez wiele stuleci w
królestwach tego świata i różnych świeckich i społecznych organizacjach
między ludźmi.
Zajmując się przedmiotem powrotu naszego Pana pokazaliśmy, że będzie to
przyjście osobiste; chcielibyśmy jednak jeszcze raz przestrzec studiującego
przed pomieszaniem dwóch pozornie sprzecznych wyrażeń naszego Pana:
"A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do
skończenia świata" (aionos - wiek) oraz "Idę,
abym wam zgotował miejsce (...) przyjdę zasię i wezmę was do siebie"
- Mat. 28:20; Jan 14:2,3. Następujący przykład
posłuży nam do zilustrowania zgodności tych dwóch obietnic: Dwaj przyjaciele
mieli się rozłączyć. Jeden z nich rzekł do drugiego:
"Pamiętaj, będę z tobą przez cały czas twej podróży". W jaki sposób?
Oczywiście nie osobiście, ponieważ wsiądzie do pociągu jadącego w przeciwnym
kierunku. Człowiek ten chciał powiedzieć, że w myślach, w miłości, we
wzajemnej trosce będą razem. W podobnym, lecz pełniejszym sensie Pan zawsze
był i jest z Kościołem - jego boska moc umożliwiała mu nadzorowanie,
kierowanie i pomaganie Kościołowi od początku aż do końca. Teraz jednak nie
zajmujemy się obecnością Pańską w przenośni, lecz sposobem Jego wtórej
osobistej obecności i ukazania się, "gdy przyjdzie, aby
był uwielbiony w świętych swoich, i aby się dziwnym okazał we wszystkich
wierzących w on dzień".
Pismo uczy, że Chrystus przychodzi powtórnie, aby królować; że On musi
królować, aż pokona wszystkich wrogów - wszystkich przeciwników, wszystkie
rzeczy stojące na przeszkodzie wielkiej restytucji, której przychodzi
dokonać - a ostatnim nieprzyjacielem będzie śmierć (1
Kor. 15:25,26); będzie On panował przez tysiąc lat. Przekonujemy się
więc zgodnie z oczekiwaniami, że w proroctwach dużo więcej miejsca zostało
poświęcone wtórej obecności i Tysiącleciu triumfalnego panowania, niż
trzydziestu czterem latom pierwszej obecności, której celem było odkupienie.
Widzieliśmy, że proroctwa mówią o wielu ważnych szczegółach tych trzydziestu
czterech lat, począwszy od Betlejem i Nazaretu aż do żółci i octu,
rozdzielenia szat przez żołnierzy, krzyża, grobu i zmartwychwstania;
podobnie możemy zobaczyć, że proroctwa uczą o wielu szczegółach Tysiąclecia
wtórej obecności, a szczególnie o jej początku i końcu.
Wtóra obecność naszego Pana będzie trwała dużo dłużej niż pierwsza. Misja
Jego pierwszej obecności zakończyła się po niecałych trzydziestu czterech
latach, podczas gdy zamierzone dzieło wtórej obecności wymaga tysiąca lat.
Łatwo możemy zauważyć, że chociaż dzieło pierwszej obecności było nie mniej
ważne, niż dzieło drugiej - co więcej, było tak ważne, że bez niego dzieło
wtórej obecności nie byłoby w ogóle możliwe - to jednak nie było tak
zróżnicowane i dlatego wymagało mniej obszernego opisu, niż dzieło wtórej
obecności.
Zastanawiając się nad wtórym przyjściem, nie możemy jak przy pierwszym
przyjściu oczekiwać, że wszystkie proroctwa będą mówiły o jakimś szczególnie
ważnym momencie przyjścia Pańskiego i że zwrócą uwagę wszystkich ludzi na
obecność Pana. To nie jest metoda, jakiej Bóg zwykle używa: nie było tak
przy pierwszej obecności. Pierwsze przyjście Mesjasza nie było zaznaczone
żadną nagłą czy zaskakującą demonstracją, wykraczającą poza normalny
porządek rzeczy, lecz zostało zamanifestowane stopniowym wypełnianiem się
proroctw, co myślącym obserwatorom pokazywało, że wydarzenia, których
należało się spodziewać, wypełniły się w odpowiednim czasie. Tak samo będzie
przy wtórej obecności. Odkrycie dokładnego momentu przyjścia Pańskiego jest
mniej ważne, niż zauważenie faktu Jego obecności, kiedy już przyjdzie. Przy
pierwszym przyjściu ważnym było rozpoznanie obecności Pana - im szybciej,
tym lepiej - ale poznanie dokładnej daty urodzin Jezusa nie było tak
niezbędne. W rozważaniach nad zagadnieniem wtórej obecności, moment
przyjścia czy akt nadejścia zajmują zbyt wiele miejsca, podczas gdy
powinniśmy patrzeć na powtórną obecność jako na okres, podobnie jak na
pierwszą obecność. Dokładny moment rozpoczęcia się wtórej obecności wydaje
się więc mniej ważny, a cel i dzieło tego okresu zasługują na znacznie
większą uwagę.
Musimy także pamiętać, że nasz Pan nie jest już istotą ludzką; że jako
istota ludzka oddał samego siebie na okup za ludzi, gdyż po to właśnie stał
się człowiekiem (1 Tym. 2:6; Hebr. 10:4,5; 1 Kor
15:21,22). Teraz został wywyższony aż do boskiej natury. Dlatego
Paweł napisał: "A chociaśmy też znali Chrystusa według
ciała, lecz już teraz więcej [takiego] nie znamy"
- 2 Kor. 5:16. Został wzbudzony z martwych i
stał się dającą życie istotą duchową (1 Kor. 15:45),
a nie człowiekiem z ziemi, ziemskim. Nie jest już człowiekiem w żadnym
sensie ani w żadnym stopniu; nie wolno zapominać tego, czego już się
nauczyliśmy (
patrz Tom I, rozdział 10) - że natury są oddzielne i różne. Ponieważ Pan
nie jest już w żadnym sensie ani w żadnym stopniu człowiekiem, nie możemy
oczekiwać, że przyjdzie jako istota ludzka tak, jak przyszedł po raz
pierwszy. Jego drugie przyjście odbędzie się w inny sposób i inny będzie
także jego cel.
Przemiana naszego Pana z natury ludzkiej w duchową, jaką przeszedł przy
zmartwychwstaniu, była jeszcze większa, niż ta, która zdarzyła się około
trzydzieści cztery lata wcześniej, kiedy Pan opuścił chwałę istoty duchowej
i "stał się ciałem". Jeżeli to zauważymy, to z
wielką korzyścią możemy szczegółowo zastanowić się nad wszystkim, co czynił
podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu, zanim odszedł
"do Ojca"; to właśnie zmartwychwstały Jezus z
owych czterdziestu dni ma przyjść ponownie, a nie człowiek Chrystus Jezus,
który samego siebie oddał na śmierć jako okup za nas. Umarł On jako istota
cielesna, ale został ożywiony [uczyniony żywym] jako istota duchowa (1
Piotra 3:18).1*
Pan nie przychodzi po raz drugi, aby być podległym istniejącym
zwierzchnościom, aby płacić podatek cesarzowi i cierpieć upokorzenie,
niesprawiedliwość i przemoc; On przychodzi, aby królować, mając wszelką moc
na niebie i na ziemi. Nie przychodzi w ciele swojego upokorzenia, w ludzkim
ciele, które przyjął dla ucierpienia śmierci, a które było podlejsze od Jego
poprzedniego chwalebnego ciała (Hebr. 2:9);
przychodzi w swoim chwalebnym, duchowym ciele, które jest
"wyrażeniem istności Ojca" (Hebr.
1:3), ponieważ dzięki swemu posłuszeństwu aż na śmierć został teraz
wywyższony do boskiej natury i podobieństwa, i otrzymał imię, które jest nad
wszelkie imię - oprócz imienia Ojca (Filip. 2:9; 1 Kor.
15:27). Apostoł wskazuje, że "jeszcze się nie
objawiło" ludzkiemu zrozumieniu, jaki jest teraz Pan; dlatego nie
wiemy, jakimi my będziemy, gdy staniemy się Jemu podobni; możemy się jednak
(my - Kościół) cieszyć pewnością, że pewnego dnia będziemy z Nim, będziemy
Jemu podobni i ujrzymy Go tak, jako jest (1 Jan 3:2)
- nie jako był podczas swego pierwszego przyjścia w upokorzeniu, kiedy
opuścił swą poprzednią chwałę i dla nas stał się ubogim, abyśmy przez Jego
ubóstwo mogli stać się bogatymi.
Jeżeli rozważymy mądrość i roztropność, z jaką nasz Pan manifestował uczniom
swą obecność po zmartwychwstaniu, tak samo jak wcześniej, to ułatwi nam to
zapamiętanie, iż ta sama mądrość będzie też objawiona wtedy, gdy Pan ukaże
siebie podczas swej wtórej obecności, zarówno Kościołowi, jak i światu -
metody niekoniecznie będą podobne, lecz na pewno będą dopasowane do celu,
którym nigdy nie jest zaalarmowanie czy podniecenie ludzi, lecz przekonanie
ich, aby w chłodny i rozumny sposób przyjęli wielkie prawdy, które mają im
być przekazane. Pierwsza obecność naszego Pana nie była przerażającym,
podniecającym czy alarmującym wydarzeniem. Jakże cicho i spokojnie
przyszedł! Przyszedł tak, że tylko ci, którzy mieli wiarę i pokorę, byli w
stanie w dziecku niskiego urodzenia, w człowieku smutku, w przyjacielu
pokornych i biednych i wreszcie w ukrzyżowanym, rozpoznać długo
wyczekiwanego Mesjasza.
Manifestacja Jego obecności po zmartwychwstaniu była z natury rzeczy
bardziej zdumiewająca, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę Jego zmienioną
naturę. Jednak fakt zmartwychwstania, podobnie jak fakt zmiany natury,
musiał być w pełni zamanifestowany, wtedy jeszcze nie całemu światu, lecz
wybranym świadkom, którzy przekazaliby przyszłym pokoleniom wiarygodne
świadectwo o tym wydarzeniu. Gdyby cały świat zaznajomił się wtedy z tym
faktem, to trwające aż do dziś świadectwo nie byłoby zapewne tak godne
zaufania; byłoby ubarwione i przekręcone ludzkimi pomysłami i zmieszane z
tradycjami tak, że prawda mogłaby się wydawać prawie lub całkiem
niewiarygodna. Bóg powierzył ją jednak tylko wybranym, wiernym i godnym
świadkom. Czytając ich relacje, zwróćmy uwagę, jak doskonale został
osiągnięty cel, jak jasny, pewny i przekonujący był przedstawiony im dowód
zmartwychwstania i przemiany Chrystusa. Zauważmy też ostrożność, poprzez
którą Pan chciał ustrzec ich przed nagłaśnianiem sprawy i niepotrzebnym
podnieceniem, kiedy manifestował i podkreślał te wielkie prawdy. Bądźmy
pewni, że ta sama mądrość, roztropność i umiejętność będzie ukazana w
metodach objawiania chwalebnej obecności przy Jego wtórym przyjściu. W
każdym przypadku będzie widoczny chłodny, spokojny rozsądek. Chociaż świat
będzie potrzebował surowej dyscypliny, aby znaleźć się w stanie
umożliwiającym mu przyjęcie świadectwa, to jednak ci, których serca będą
sprawiedliwe, otrzymają tę błogosławioną mądrość wcześniej. Wszystkie dowody
zmartwychwstania i przemiany do duchowej natury nie były dane uczniom naraz,
ale w takim porządku, aby byli oni w stanie je znieść i aby wywarły jak
najgłębsze wrażenie.
W ciągu trzech i pół roku misji naszego Pana Jego uczniowie zrezygnowali z
przyjaciół, poświęcili reputację, interesy itp. po to, aby cały czas i
energię spożytkować na głoszenie obecności Mesjasza i ustanawiania Jego
królestwa. Mieli oczywiście pewne pojęcie o sposobie i czasie wywyższenia
ich Mistrza, a także o ich własnym obiecanym wywyższeniu wraz z Nim. Pełna
wiedza nie była im niezbędna; wystarczyło, aby wiernie poznawali wszystko po
kolei i we właściwym czasie; dlatego Mistrz nauczał ich krok po kroku, tak
aby byli w stanie to przyjąć. Pod koniec swej misji powiedział:
"Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie
możecie. Lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę
(...) i przyszłe rzeczy wam opowie. Przypomni wam wszystko, comkolwiek wam
powiedział" - Jan 16:12; 14:26.
Któż zdoła opisać ich wielkie rozczarowanie, jakie okazali, kiedy nagle
zobaczyli, pomimo tego, iż byli do tego długo przygotowywani, że Pana
zabrano i haniebnie ukrzyżowano jak zbrodniarza - Jego, którego królowanie i
chwałę głosili i na nie czekali. A przecież na pięć dni przed ukrzyżowaniem
to królowanie i chwała wydawały się tak bliskie spełnienia (Jan
12:1,12-19). Chociaż wiedzieli, że Jezus został fałszywie oskarżony i
niesłusznie ukrzyżowany, nie zmieniło to faktu, że ich długo pielęgnowane
nadzieje narodowe, nadzieje na żydowskiego króla, który przywróciłby ich
państwu wpływy i siłę, połączone z ich indywidualnymi nadziejami, ambicjami
i pragnieniami wysokich urzędów i zaszczytów w królestwie - wszystko to
zostało zburzone przez niepomyślny obrót spraw przy ukrzyżowaniu ich władcy.
Mistrz dobrze wiedział, jak opuszczeni, bezradni i zdezorientowani będą się
czuli uczniowie; dlatego prorok napisał: "Uderzę
pasterza i będą rozproszone owce" (Zach. 13:7;
Mar. 14:27). Dlatego w ciągu czterdziestu dni pomiędzy
zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem główną myślą Pana było ponowne
zebranie uczniów i umocnienie ich wiary w Niego jako długo wyczekiwanego
Mesjasza. Uczynił to przez udowodnienie im swojego zmartwychwstania i tego,
że chociaż po zmartwychwstaniu zachował swą tożsamość, to jednak nie był już
człowiekiem, lecz wywyższoną istotą duchową, posiadającą
"wszelką moc na niebie i na ziemi" (Mat. 28:18).
O swoim zmartwychwstaniu dawał im znać stopniowo - najpierw przez kobiety
(Marię Magdalenę, Joannę, Marię - matkę Jakóba, Salome i inne) -
Mar. 16:1; Łuk. 24:1,10), które rankiem przybyły
do grobu, aby namaścić ciało Pana wonnościami. Kiedy zastanawiały się, kto
odwali im kamień u wejścia do grobu, miało miejsce trzęsienie ziemi i kiedy
przyszły, kamień był już odwalony. Na kamieniu siedział anioł Pański, który
rzekł do nich: "Nie bójcie się wy; boć wiem, iż Jezusa
ukrzyżowanego szukacie. Nie maszci go tu; albowiem powstał, jako powiedział;
chodźcie, oglądajcie miejsce, gdzie leżał Pan. A prędko idąc, powiedzcie
uczniom jego, że zmartwychwstał; a oto uprzedza was do Galilei, tam go
ujrzycie" - Mat. 28:5-7.
Wydaje się, że Maria Magdalena odłączyła się od innych kobiet i pobiegła do
Piotra i Jana, aby oznajmić im o tym, co się stało (Jan
20:1,2). Inne kobiety poszły powiedzieć pozostałym uczniom. Wtedy
prawdopodobnie ukazał się im Jezus, mówiąc (Mat.
28:9,10): "Bądźcie pozdrowione". One wtedy
podeszły, uchwyciły się Jego nóg i pokłoniły Mu się. Jezus powiedział im:
"Nie bójcie się; idźcie, opowiedzcie braciom moim, aby
poszli do Galilei [do ich domu], a tam mię ujrzą".
Ze strachem i radością kobiety pobiegły, aby powiedzieć o tym reszcie
uczniów. Wśród wielu uczuć, jakie miały w sercu - zaskoczenia, obawy,
radości, strachu i ogólnego zakłopotania - nie wiedziały, jak opowiedzieć o
tym dziwnym i cudownym wydarzeniu. Kiedy Maria spotkała Piotra i Jana,
powiedziała ze smutkiem: "Wzięli Pana z grobu, a nie
wiemy, gdzie go położyli" (Jan 20:2).
Inne kobiety opowiedziały o wizji anioła przy grobie - anioła, który rzekł
im, że Pan żyje (Łuk. 24:22, 23), a także o tym,
że później w drodze spotkały Pana (Mat. 28:8,10).
Większość uczniów uznała tę opowieść za przywidzenie podekscytowanych
niewiast, jednakże Piotr i Jan stwierdzili: "Pójdziemy i
zobaczymy to sami". Maria poszła razem z nimi. Piotr i Jan mogli
zobaczyć tylko, że ciała nie było, że szaty grobowe były starannie złożone
na boku i że kamień był odwalony. W wielkim oszołomieniu wrócili, zaś Maria
została, nadal płacząc. Kiedy tak płakała, weszła do grobu i zobaczyła dwóch
aniołów, którzy rzekli do niej: "Niewiasto! Czemu
płaczesz?" Odpowiedziała im: "Iż wzięli Pana
mego, a nie wiem, gdzie go położyli". Kiedy się odwróciła, zobaczyła
stojącego obok Jezusa, ale nie wiedziała, że to był On. Pan zapytał:
"Niewiasto! czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona
zaś, myśląc, że to ogrodnik, rzekła mu: "Panie! jeśliś
go ty wziął, powiedz mi, gdzieś go położył, a ja go wezmę". Wtedy,
dobrze znanym od dawna tonem, który Maria natychmiast rozpoznała, Pan
powiedział: "Mario!"
To wystarczyło, aby Maria mocno uwierzyła w słowa anioła, które do tej pory
wydawały się jej snem lub bajką: Pan zmartwychwstał! W wielkiej radości
wykrzyknęła: "Mistrzu!" Jej pierwszą myślą było,
aby Go objąć i pozostać dłużej w Jego obecności. Jezus jednak delikatnie dał
jej do zrozumienia, że teraz ma ona bardzo ważne zadanie do wykonania:
świadczenie o Jego zmartwychwstaniu. Powiedział jej także, żeby pośpieszyła
z tą wiadomością do innych uczniów, trwających nadal w zakłopotani i
niepewności, aby i ich wiara została wzmocniona. "Nie
dotykaj [greckie haptomai - obejmować] się mnie
[nie okazuj swych uczuć teraz], bom jeszcze nie
wstąpił do Ojca mego [będę jeszcze z tobą przez krótki czas];
ale idź do braci moich, a powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego,
i do Boga mego i Boga waszego" - Jan 20:17.
Również przez inne kobiety Pan przesłał uczniom wiadomość, że spotka się z
nimi w Galilei.
Potem Jezus dołączył w drodze do dwóch smutnych i zmartwionych uczniów,
idących z Jerozolimy do Emaus i zapytał ich o przyczynę ich smutku i
przygnębienia (Łuk. 24:13-35). Jeden z nich
odpowiedział: "Tyś sam przychodniem w Jeruzalemie, a nie
wiesz, co się w nim w tych dniach stało? I rzekł im: Cóż? A oni mu rzekli: O
Jezusie Nazareńskim, który był mąż prorok, mocny w uczynku i w mowie przed
Bogiem i wszystkim ludem; a jako go wydali przedniejsi kapłani i przełożeni
nasi, aby był skazany na śmierć; i ukrzyżowali go. A myśmy się spodziewali,
iż on miał odkupić Izraela; ale teraz temu wszystkiemu dziś jest trzeci
dzień, jako się to stało. [Prawdopodobnie mieli tu na myśli
Jana 2:19,21,22.] Lecz i
niewiasty niektóre z naszych przestraszyły nas, które raniuczko były u
grobu; a nie znalazłszy ciała jego, przyszły powiadając, iż widzenie
anielskie widziały, którzy powiadają iż on żyje. I chodzili niektórzy z
naszych do grobu, i tak znaleźli, jako i niewiasty powiadały; ale samego nie
widzieli".
Nic dziwnego, że byli zdezorientowani; jakże dziwne wydawało się to
wszystko! Jakże niesamowite i przerażające były wydarzenia kilku ostatnich
dni!
Wtedy podróżny powiedział im wzruszające kazanie z proroctw zaznaczając, że
właśnie to, co tak bardzo ich zniechęciło, było przepowiedziane przez
proroków odnośnie prawdziwego Mesjasza; że zanim będzie mógł panować,
błogosławić i podźwignąć Izraela i cały świat, musi najpierw wykupić ich
swoją krwią spod przekleństwa śmierci, która przyszła na wszystkich przez
Adama. Dopiero potem, wzbudzony do życia i chwały przez Jahwe, Mistrz
wypełni wszystko, co prorocy napisali o Jego przyszłej chwale i czci;
wypełni dokładnie, tak jak wypełnił proroctwa zapowiadające cierpienia,
upokorzenie i śmierć. Cóż za cudowny kaznodzieja! I co za wspaniałe kazanie!
Zapoczątkowało ono nowe idee i rozbudziło nowe oczekiwania i nadzieje. Kiedy
zbliżyli się do wioski, uczniowie nakłonili podróżnego, aby pozostał z nimi,
ponieważ miało się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Podróżny zgodził
się zostać z nimi; kiedy siedzieli za stołem, wziął chleb, łamał i podawał
im. Wtedy ich oczy się otworzyły, ale On zniknął.
Dopiero w tym momencie rozpoznali Go, chociaż wcześniej z Nim szli,
rozmawiali i jedli. Rozpoznali Go nie po wyglądzie twarzy, lecz po prostej
czynności błogosławienia i łamania chleba w dobrze znany im sposób. Umocniło
to ich wiarę w to, co już słyszeli - że Pan powstał i że znów się z nimi
spotka.
Wtedy dwaj zaskoczeni i rozradowani uczniowie powstali i poszli zaraz do
Jerozolimy, mówiąc jeden do drugiego: "Izali serce nasze
nie pałało w nas, gdy z nami w drodze mówił i gdy nam Pisma otwierał?"
W Jerozolimie spotkali innych, również pełnych radości i mówiących,
"iż Pan wstał prawdziwie i ukazał się Szymonowi".
Dwaj uczniowie opowiedzieli wtedy reszcie, co przydarzyło się im po drodze i
jak poznali Pana po łamaniu chleba. Wieczorem prawdopodobnie wszyscy zebrali
się w tym jednym miejscu, zapomniawszy o domach, interesach i wszystkim
innym - Maria Magdalena ze łzami radości mówiąca, że poznała Go natychmiast,
kiedy wyrzekł jej imię, choć wcześniej nie mogła zaufać słowom aniołów o
Jego zmartwychwstaniu; inne kobiety również opowiadały o swoich cudownych
przeżyciach minionego poranka i o tym, jak potem w drodze spotkały Pana.
Następnie Szymon opowiedział swoją historię, potem dwaj inni - ci z Emaus.
Jakże pełen wydarzeń był ten dzień! Nic dziwnego, że od tej pory pragnęli
się spotykać pierwszego dnia każdego tygodnia, aby rozmawiać o tej sprawie i
przypominać sobie wszystkie okoliczności związane z tym cudownym wydarzeniem
- ze zmartwychwstaniem Pana - aby ich serca ciągle na nowo
"pałały".
Kiedy podekscytowana i rozradowana grupka opowiadała sobie nawzajem swoje
przeżycia, stanął nagle między nimi sam Pan Jezus (Łuk.
24:36-49) i rzekł: "Pokój wam!" Skąd
przyszedł? Wszystkie takie spotkania z obawy przed Żydami odbywały się w
tajemnicy i przy zamkniętych drzwiach (Jan 20:19,26),
ale teraz nastąpiło nagłe pojawienie się bez widzialnego zbliżania; wszyscy
byli więc przerażeni mniemając, że widzą ducha. Wtedy Pan pocieszył ich,
powiedział, aby się nie bali i pokazał im swoje ręce i stopy, mówiąc:
"Dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch nie ma ciała
ani kości, jako widzicie, że ja mam". Gdy oni od radości nadal nie
wierzyli, zapytał: "Macie tu co jeść?" Podali mu
wtedy pieczoną rybę, a On jadł ją przed nimi. Potem
"otworzył im zmysł", ich duchowe oczy, i wyjaśniał im Pisma,
pokazując w Zakonie i w proroctwach, że wszystko wypełniło się dokładnie
tak, jak było przepowiedziane. Tomasza jednak nie było ze wszystkimi (Jan
20:24) i kiedy inni uczniowie opowiadali mu, że widzieli Pana, nie
uwierzył i rzekł: "Jeśli nie ujrzę w ręku jego znaków
gwoździ, a nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę".
Minęło osiem dni bez dalszego ukazywania się Pana. Uczniowie mieli czas
spokojnie przemyśleć i omówić wydarzenia tamtego cudownego dnia. Kiedy znowu
zebrali się jak wtedy, podobnie jak pierwszego wieczora stanął między nimi
Pan i rzekł: "Pokój wam!" (Jan
20:26). Tym razem Tomasz był razem ze wszystkimi i Pan zwrócił się do
niego, mówiąc: "Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce
moje, a ściągnij rękę twoję i włóż ją w bok mój, a nie bądź niewiernym, ale
wiernym". W ten sposób Pan pokazał, że bez wcześniejszej rozmowy z
kimkolwiek znał słowa wypowiedziane przez Tomasza, a także dał taki dowód
swego zmartwychwstania, jakiego żądał Tomasz; Tomasz zaś z radością
odpowiedział: "Panie mój i Boże mój!"
Po tym wydarzeniu musiała nastąpić dosyć długa przerwa, zanim Pan ponownie
zamanifestował swoją obecność. Uczniowie, którzy byli Galilejczykami,
zaczęli znowu myśleć o domach i o przyszłości; pamiętając zapowiedź Pana,
przekazaną przez kobiety, iż uda się On do Galilei, poszli właśnie tam.
Prawdopodobnie Pan spotkał ich po drodze, jak podaje Mateusz, na górze.
Uczniowie byli zmieszani, nie czuli już tej bliskości z Panem, jaką mieli
wcześniej; po ukrzyżowaniu wydawał się tak bardzo inny od tego, kim był
wcześniej: pojawiał się i znikał w tak szczególnych chwilach i miejscach,
nie wyglądał już jak "człowiek Chrystus Jezus";
tak więc Mateusz pisze, że "pokłonili mu się, lecz
niektórzy wątpili". Po wypowiedzeniu kilku słów Pan zniknął z ich
oczu, oni sami nie wiedzieli zaś, co jeszcze się zdarzy. Przez pewien czas
po powrocie do Galilei nic niezwykłego ich nie spotkało i nie było dalszych
dowodów Pańskiej obecności. Niewątpliwie uczniowie spotykali się i
rozmawiali, zastanawiając się, dlaczego Pan nie ukazuje się im częściej.
Kiedy czekali, dni i tygodnie wydawały się długie. Dawno już porzucili
zwykły tryb życia, aby wraz z Panem chodzić z miejsca na miejsce, ucząc się
od Niego i nauczając innych, że "przybliżyło się
Królestwo Niebieskie" (Mat. 10:5-7). Nie
mieli już teraz ochoty wracać do poprzednich zajęć; czy powinni jednak
kontynuować pracę Pańską? Wystarczająco dobrze rozumieli obecną sytuację,
aby wiedzieć, że nie mogą już głosić, jak poprzednio, przybliżającego się
Królestwa. Wszyscy wiedzieli bowiem, że ich Mistrz i Król został
ukrzyżowany, a nikt oprócz nich nie wiedział o Jego zmartwychwstaniu. Kiedy
cała jedenastka uczniów trwała w niepewności, niepokoju i oczekiwaniu na
coś, o czym nie wiedzieli, Piotr oświadczył, że nie ma sensu siedzieć
bezczynnie i że wraca do swoich dawnych zajęć rybackich. Sześciu innych
postanowiło pójść w jego ślady: zrobimy to samo, pójdziemy z tobą (Jan
21:3). Prawdopodobnie reszta też wróciła do swoich dawnych zajęć.
Któż może wątpić, że kiedy uczniowie rozmawiali ze sobą, niewidzialny Pan
był wiele razy obok nich, opiekując się nimi, kierując okolicznościami tak,
aby były dla nich jak najbardziej korzystne? Gdyby poszczęściło się im w
interesach i gdyby ich one pochłonęły, wkrótce nie nadawaliby się już do
wyższej służby; gdyby jednak nie odnieśli sukcesu, wydawałoby się, że
zostali przymuszeni; Pan postąpił więc według planu, zgodnie z którym
uczniowie wówczas, a liczni Pańscy naśladowcy wielokrotnie, mieli być
pouczeni, że On może kierować tak sukcesami, jak i niepowodzeniami, jeśli
tylko taka jest Jego wola.
Dawny zespół rybaków odnowił się: razem zabrali swoje łodzie i sieci i
wypłynęli na pierwszy połów. Trudzili się całą noc i nie złapali ani jednej
ryby. Zaczęli czuć się nieswojo. Rankiem jakiś obcy zawołał do nich z brzegu
i zapytał, czy połów był udany. Udany?! "Nic nie
złapaliśmy" - odpowiedzieli. "Spróbujcie jeszcze
raz" - poradził nieznajomy. "Zarzućcie sieć po
drugiej stronie łodzi." "Po co? Przez całą noc zarzucaliśmy po obu stronach;
gdyby ryby były po jednej, to byłyby i po drugiej. Spróbujemy jednak jeszcze
raz i sam zobaczysz." Jak powiedzieli, tak uczynili, i złowili
mnóstwo ryb. "Dziwne!" - stwierdzili niektórzy,
ale szybki i wrażliwy Jan od razu się domyślił i powiedział:
"Bracia, tylko Pan mógł coś takiego zrobić! Nie
pamiętacie, jak nakarmił cały tłum? Tam na brzegu to musi być Pan, to
jeszcze jeden sposób, w jaki postanowił się nam pokazać. Nie pamiętacie, że
właśnie tak było, kiedy zawołał nas po raz pierwszy? Wtedy też pracowaliśmy
całą noc i nic nie złapaliśmy, aż przyszedł Pan i powiedział, żebyśmy
zapuścili sieci (Łuk. 5:4-11).
Tak, to na pewno jest Pan, chociaż po zmartwychwstaniu nie możemy rozpoznać
Go po wyglądzie. Pojawia się w wielu postaciach, ale za każdym razem
poznajemy, że to On - poznajemy po jakimś szczególe, przypominającym
niezwykłe wydarzenia z przeszłości, kiedy byliśmy razem z Nim."
Kiedy dopłynęli do brzegu, zobaczyli, że Jezus miał chleb i ryby; nauczyli
się, że pod Jego opieką i kierownictwem oraz w Jego służbie nie pozostaną
głodni (Łuk. 12:29,30). Nie pytali Go, czy jest
Panem, ponieważ wtedy, podobnie jak przy innych okazjach, otwierały się im
oczy wyrozumienia i poznawali Go nie po fizycznym wyglądzie, lecz po cudach.
Potem nastąpiły kolejne wskazówki tej wspaniałej godziny, upewniające
Piotra, że nadal jest akceptowany, choć przecież zaparł się Pana, czego
potem ze łzami żałował. Na nowo przekonał się teraz o miłości Pana i o tym,
że nadal ma przywilej paść Jego owce. Wydaje się, że słyszymy głos Pana:
"Nie potrzebujesz wracać do łowienia ryb, Piotrze;
powołałem cię raz, abyś był rybakiem ludzi i wiem, że twoje serce nadal jest
uczciwe i gorliwe, więc ponownie polecam ci łowić ludzi".
"A zgromadziwszy je, przykazał
im, aby nie odchodzili z Jeruzalemu, ale iżby czekali obietnicy ojcowskiej,
o którejście mówić słyszeli ode mnie. Albowiemci Jan chrzcił wodą; ale wy
będziecie ochrzczeni duchem świętym po niewielu tych dniach" -
Dzieje Ap. 1:4,5. Przyszli więc do Jerozolimy,
jak im nakazano, i właśnie tutaj, czterdzieści dni po swoim
zmartwychwstaniu, Pan po raz ostatni spotkał się z nimi i rozmawiał. Tym
razem zebrali się na odwagę, aby zapytać Go o królestwo, które im obiecał:
"Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo
Izraelskie?" Ta myśl o królestwie była jedną z najważniejszych w
umyśle każdego Żyda. Uczniowie sądzili, że Izrael miał pod wodzą Mesjasza
stać się przywódcą innych narodów; nie mieli oni pojęcia o długich Czasach
Pogan i nie widzieli jeszcze, że najważniejsze błogosławieństwo zostało od
cielesnego Izraela odjęte (Mat. 21:43; Rzym. 11:7),
a oni sami mieli być członkami nowego (duchowego) Izraela, królewskiego
kapłaństwa i narodu świętego, przez który, jako przez Ciało Chrystusa,
błogosławieństwo spłynie na cały świat. Nie rozumieli jeszcze żadnej z tych
rzeczy; jak mogliby rozumieć? Nie otrzymali jeszcze świętego ducha
przysposobienia synowskiego i nadal znajdowali się pod przekleństwem.
Chociaż ofiara okupowa została już przez Zbawiciela złożona, to nie została
ona jeszcze formalnie przedstawiona za nas w Świątnicy Najświętszej, w samym
niebie (Jan 7:39). Dlatego nasz Pan nie próbował
wyjaśniać odpowiedzi na pytania uczniów, lecz powiedział jedynie:
"Nie wasza rzecz jest znać [w chwili obecnej]
czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył. Ale przyjmiecie moc2*
ducha świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w
Jeruzalemie, i we wszystkiej Judzkiej ziemi, i w Samaryi, aż do ostatniego
kraju ziemi" - Dzieje Ap. 1:7,8.
Gdy doszli na Górę Oliwną, Pan, który szedł razem z nimi, podniósł ręce i
błogosławił im, po czym został od nich zabrany i uniósł się w górę, a obłok
wziął Go sprzed ich oczu (Łuk. 24:48-52; Dzieje Ap.
1:6-15). Zaczęli teraz nieco więcej rozumieć Boski plan. Pan, który
przyszedł z nieba i powrócił do Ojca tak, jak zapowiedział przed swoją
śmiercią - odszedł, aby przygotować im miejsce, powrócić i zabrać ich do
siebie - odjechał do dalekiego kraju, aby odziedziczyć przyobiecane
Królestwo i powrócić (Łuk. 19:12); w
międzyczasie oni mieli być Jego świadkami na całej ziemi, aby powołać i
przygotować lud, który przyjąłby Go, kiedy przyjdzie, aby został uwielbiony
w świętych swoich i aby panował jako Król królów i Pan panów. Uczniowie
ujrzeli teraz swoją nową misję - misję ogłaszania wszelkiemu stworzeniu
Króla przychodzącego z nieba "z całą mocą na niebie i na
ziemi". Wiedzieli, że to dzieło jest dużo ważniejsze od pracy w
latach poprzednich, kiedy to ogłaszali "człowieka
Chrystusa Jezusa" i szli śladami Tego, który był
"najwzgardzeńszy i najpodlejszy z ludzi". Ich zmartwychwstały Pan
naprawdę został przemieniony, nie tylko w swoim wyglądzie zewnętrznym - raz
ukazywał się w jednym miejscu i w jeden sposób, potem ukazywał się w innym
miejscu w inny sposób, manifestując całą swoją "wszelką
moc" - ale zmieniły się także Jego stan i natura. Nie przekonywał już
Żydów i nie ukazywał się im, ponieważ po zmartwychwstaniu nikt, oprócz Jego
przyjaciół i naśladowców, Go już w żaden sposób nie oglądał. Tak wypełniły
się Jego słowa: "Jeszcze maluczko, a świat mię już
więcej nie ogląda".
W ten sposób utwierdziła się wiara apostołów i pierwotnego Kościoła w
zmartwychwstanie Pana. Ich wątpliwości zostały rozproszone, a ich serca
napełniły się radością. Wrócili do Jerozolimy i trwali w modlitwach i
błaganiach, badając Pisma i oczekując obiecanego przez Ojca przysposobienia
synowskiego i zesłania w dniu pięćdziesiątnicy duchowego rozumienia oraz
szczególnych, cudownych darów mocy, które umożliwiłyby im przekonanie
prawdziwych Izraelitów i ustanowienie Kościoła Wieku Ewangelii (Dzieje
Ap. 1:14; 2:1).
Chociaż nasz Pan podczas swego wtórego przyjścia nie będzie manifestował
swej obecności w taki sam sposób, jakiego użył podczas tych czterdziestu dni
po zmartwychwstaniu, to jednak mamy Jego zapewnienie, że
"bracia" nie będą pozostawieni "w ciemności".
Co więcej, otrzymamy pomoc, której oni nie mogli mieć i nie mieli podczas
tych czterdziestu dni, to znaczy "moc z wysokości",
która poprowadzi nas do zrozumienia każdej prawdy, która ma być zrozumiana,
a także, jak było obiecane, pokaże nam rzeczy przyszłe. Dlatego we właściwym
momencie otrzymamy pełne zrozumienie sposobu, czasu i okoliczności Jego
ukazania się, które, uważnie wypatrywane, będą nie mniej przekonywujące, niż
dowody zmartwychwstania naszego Pana dane pierwotnemu Kościołowi, chociaż
będą one innego rodzaju.
Niewątpliwie nasz Pan przy swoim wtórym przyjściu mógłby przyjmować ludzką
postać i w ten sposób ukazywać się ludziom, podobnie jak ukazywał się swoim
uczniom po zmartwychwstaniu. Byłoby to możliwe nie tylko dlatego, że
ukazywał się w ludzkiej postaci podczas czterdziestu dni po swoim
zmartwychwstaniu, ale również dlatego, że istoty duchowe manifestowały w
przeszłości moc ukazywania się w ludzkim ciele i w wielu postaciach. Taka
manifestacja nie byłaby jednak w harmonii z ogólnym zarysem Boskiego planu
i, jak zobaczymy, ze wskazówkami w Pismach, odnoszącymi się do sposobu Jego
objawienia się. Zamiast tego Pan zaplanował, że Jego duchowe Królestwo
będzie manifestowało swą obecność i działało za pośrednictwem ludzi. Tak jak
Szatan, książę tego świata, jest niewidzialny dla ludzi, ale ma wielki wpływ
na świat przez jego poddanych, będących w posiadaniu i pod kontrolą jego
ducha, tak też i Nowy Książę Pokoju - Pan, będzie działał i manifestował swą
obecność i moc głównie przez istoty ludzkie, podległe Mu i znajdujące się
pod kontrolą Jego ducha.
Patrząc cielesnymi oczami i słuchając cielesnymi uszami nie zobaczymy i nie
usłyszymy wszystkiego. "Boga nikt nigdy nie widział",
a jednak wszystkie dzieci Boże widzą Go, znają i utrzymują z Nim społeczność
(Jan 1:18; 5:37; 14:7). Słyszymy Boskie
powołanie, nasze "wysokie powołanie", słyszymy
głos naszego Pasterza i cały czas patrzymy na Jezusa, widzimy też nagrodę -
koronę żywota, którą On nam obiecuje. Widzimy to i słyszymy nie cielesnym
wzrokiem i słuchem, lecz naszym zrozumieniem. Patrzenie oczami naszej wiary
i zrozumienia na naszego uwielbionego Pana, jako na duchowego, wielce
wywyższonego Króla chwały, naszego Odkupiciela i naszego Króla, jest dużo
cenniejsze niż to, co mogły zobaczyć cielesne oczy przed Pięćdziesiątnicą.
Było konieczne, aby po zmartwychwstaniu nasz Pan objawił się uczniom tak,
jak to miało miejsce; nie będzie tego jednak czynił podczas swej drugiej
obecności. Wtedy daleko lepiej osiągnie On swój cel w inny sposób. W
rzeczywistości takie ukazanie się podczas wtórej obecności działałoby raczej
przeciwko temu celowi, niż na jego korzyść. Celem ukazywania się uczniom po
zmartwychwstaniu było przekonanie ich, że ten, który umarł, żyje teraz na
wieki, aby mogli iść i świadczyć o tym zmartwychwstaniu (Łuk.
24:48) i aby ich świadectwo było pewną podstawą wiary przyszłych
pokoleń. Ponieważ bez wiary nikt nie może przyjść do Boga i otrzymać
świętego ducha synostwa, dowody zmartwychwstania i przemiany Pana dane
uczniom i tym, którzy przyszli po nich, musiały być takie, aby cieleśni
ludzie mogli je zrozumieć i docenić. Gdy stali się już uczestnikami ducha
świętego i rozumieli duchowe rzeczy (zob. 1 Kor.
2:12-16), mogli uwierzyć aniołom przy grobie mówiącym, że Pan powstał
z umarłych, gdyby nawet widzieli ziemskie ciało Jezusa nadal leżące w
grobie. Wcześniej jednak ciało musiało być zabrane, aby uczniowie mogli
uwierzyć w zmartwychwstanie. Gdy duch święty uczynił ich zdolnymi rozumieć
duchowe sprawy, mogli uwierzyć świadectwu proroków, że Pan musiał umrzeć,
powstać z martwych i że będzie wywyższony jako Król chwały, przy czym nie
było konieczne, aby ukazywał się jako człowiek i przyjmował różne postacie,
aby mogli Go dotykać i widzieć Jego wniebowstąpienie. Wszystko to było
jednak niezbędne dla nich i dla innych ludzi. Przez wiarę przychodzimy przez
Niego do Boga, nasze grzechy są nam przebaczone i otrzymujemy ducha
przysposobienia synowskiego, abyśmy rozumieli duchowe rzeczy.
Nawet gdy nasz Pan usuwał cielesne przeszkody wiary, przyjmując ludzką
postać, przekonywał uczniów i czynił ich świadkami dla innych nie przez ich
naturalny wzrok i słuch, lecz przez wyjaśnianie im Pism:
"Tedy im otworzył zmysł, aby rozumieli Pisma. I rzekł im: Takci napisano, i
tak musiał Chrystus cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać; i aby była
kazana w imieniu jego pokuta i odpuszczenie grzechów pomiędzy wszystkimi
narody, począwszy od Jeruzalemu. A wy jesteście świadkami tego" -
Łuk. 24:45-48. Piotr mówi o tym również bardzo
wyraźnie: "Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego i sprawił,
żeby był objawiony; NIE WSZYSTKIEMU LUDOWI, ale świadkom przedtem
sporządzonym od Boga, nam, którzyśmy z nim jedli i pili po jego
zmartwychwstaniu. I rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi i świadczyli, że on
[zmartwychwstały Jezus] jest onym postanowionym
od Boga sędzią żywych i umarłych" - Dzieje Ap.
10:40-42.
W przypadku naszego Pana była to po prostu kwestia wybrania takiego sposobu
ukazywania się, który najlepiej służyłby celowi. Celem było oznajmienie
zmartwychwstania i przemiany natury. Gdyby Pan pojawił się jako płomień
ognia tak, jak anioł ukazał się Mojżeszowi w płonącym krzaku (2
Mojż. 3:2), to mógłby rozmawiać z uczniami, ale dany w ten sposób
dowód byłby daleko mniej przekonywający - tak dla uczniów, jak i dla całego
świata, któremu świadczyli - niż sposób rzeczywiście użyty.
Gdyby objawił się w chwale istoty duchowej tak, jak anioł objawił się
Danielowi (Dan. 10:5-8), chwała byłaby większa
niżby mogli znieść świadkowie. Prawdopodobnie byliby tak przestraszeni, że
nie byliby w stanie wysłuchać wskazówek od Pana. Pan nie ukazał się w ten
sposób nikomu oprócz Pawła; Paweł zaś był tak oszołomiony blaskiem chwały,
że upadł na ziemię i został oślepiony jasnością daleko większą niż jasność
słońca w południe.
Zastanawiając się nad metodą manifestowania obecności, jaką przyjął nasz Pan
podczas czterdziestu dni, widzieliśmy, że nawet wybranym świadkom ukazał się
jedynie kilka razy i to tylko na chwilę. Gdyby cały czas Jego ukazywania się
zsumować, odliczając wszystkie przerwy między manifestacjami, to
prawdopodobnie czas ten byłby krótszy niż dwanaście godzin, czyli jedna
osiemdziesiąta całych czterdziestu dni. Z tego wynika, że Jego niewidzialna
obecność między nimi trwała siedemdziesiąt dziewięć osiemdziesiątych części
okresu czterdziestu dni. Forma manifestacji (z wyjątkiem jednego razu w
przypadku św. Tomasza) była różna od tego, co tak dobrze poznali w ciągu
poprzednich trzech lat i w ciągu ostatnich dni. Biblia nie wspomina ani
razu, że poznali Go po znajomym wyglądzie Jego twarzy, ani nawet po tym, co
pamiętali z poprzednich manifestacji.
Maria myślała, że spotkała ogrodnika. Dwaj uczniowie idący do Emaus wzięli
go za nieznajomego. Również ci, którzy łowili ryby na Morzu Galilejskim i
jedenastu, którzy znajdowali się w górnym pokoju, myśleli, że to nieznajomy.
Za każdym razem poznawali go po zachowaniu, po słowach, po znajomym tonie
Jego głosu.
Kiedy Tomasz stwierdził, że nie uwierzy bez dowodu, który mógłby zobaczyć i
dotknąć, Pan zaspokoił to żądanie, ale delikatnie napomniał Tomasza, mówiąc:
"Żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś; błogosławieni
którzy nie widzieli, a uwierzyli" (Jan 20:27-29).
Większą siłę mają dowody skierowane nie do cielesnego zmysłu wzroku i
bardziej błogosławieni są ci, którzy cały czas trwają w gotowości poznawania
Prawdy niezależnie od sposobu, w jaki Bóg nam ją przekazuje.
Pan udowodnił uczniom, że nie tylko ma teraz moc ukazywania się w różnych
postaciach, ale też, że żadne z ciał, które widzieli, nie było Jego
duchowym, chwalebnym ciałem, chociaż potwierdzały one fakt Jego
zmartwychwstania i obecności. Różne postacie i długie okresy niewidzialnej
obecności bez żadnych zewnętrznych znaków były dowodem, że chociaż Pan i
Nauczyciel żył i jeszcze nie wstąpił do Ojca, był jednak istotą duchową w
rzeczywistości niewidzialną dla ludzkiego wzroku, ale mogącą manifestować
swą obecność i moc w taki sposób, jak zechce.3*
Stworzenie ciała i odzieży, w których Pan ukazał się uczniom w pokoju, w
którym właśnie przebywali, stanowiło niezbity dowód, że Chrystus nie jest
już istotą ludzką, chociaż zapewniał swych uczniów, że ciało, które widzieli
i które dotykał Tomasz, było prawdziwym ciałem zbudowanym z mięśni i kości,
a nie jedynie wizją czy złudzeniem.4* Jako
istota ludzka nie mógłby wejść do pomieszczenia bez otwierania drzwi, ale
jako istota duchowa mógł to uczynić i zaraz potem przyjąć taką postać, jaką
uznał za odpowiednią dla wypełnienia swego celu.
Nie możemy też w żaden sposób zgodzić się z sugestią, że Pan otworzył drzwi,
a uczniowie tego nie zauważyli, ponieważ mamy jasno i wyraźnie napisane, że
stanął między nimi, gdy drzwi były zamknięte - prawdopodobnie były też
starannie zabarykadowane i zamknięte na zasuwę "dla
bojaźni żydowskiej" (Jan 20:19,26).
Fakt zmiany natury został raz jeszcze potwierdzony przez sposób, w jaki Pan
opuścił swych uczniów: "Zniknął z oczu ich".
Ludzkie ciało z krwi i kości, które pojawiło się nagle, gdy drzwi były
zamknięte i nie wyszło przez drzwi, lecz po prostu zniknęło, uległo
rozkładowi na te same elementy, z których parę chwil wcześniej zostało
stworzone. Pan zniknął z oczu uczniów i już Go nie widzieli, gdyż zniknęły
kości, mięśnie i ubranie, przy pomocy których im się ukazał, ale
niewątpliwie Pan nadal był razem z nimi - obecny w sposób niewidzialny,
podobnie jak przez większą część owych czterdziestu dni.
W pewnych szczególnych przypadkach, dla wypełnienia szczególnych celów, Bóg
obdarzał podobną mocą inne duchowe istoty - aniołów, umożliwiając im
ukazywanie się w ludzkiej postaci, w ciałach z krwi i kości, które to
istoty, podobnie jak nasz Pan, jadły i rozmawiały z tymi, co przysłuchiwali
się ich nauczaniu (zob. 1 Mojż. 18; Sędziów 6:11-22;
13:3-20; także komentarz w
Tomie I, strony 178-184).
Moc manifestowana przez naszego Pana i wymienionych wyżej aniołów - moc
stwarzania i unicestwiania szat, w których się ukazywali - była ponadludzka,
podobnie jak moc stwarzania i unicestwiania ludzkich ciał, które
przyjmowali; ciała te nie były bardziej chwalebne i duchowe, niż odzież,
którą nosili. Musimy pamiętać, że szata i reszta ubrania, jakie miał na
sobie nasz Odkupiciel przed swoim ukrzyżowaniem, zostały rozdzielone między
żołnierzy rzymskich, a szaty grobowe leżały poskładane w grobie (Jan
19:23, 24; 20:5-7); tak więc odzież, w jakiej Pan pojawiał się przy
wyżej wymienionych okazjach, musiała być specjalnie do tego celu stworzona i
prawdopodobnie w każdym przypadku była możliwie najodpowiedniejsza. Kiedy
Pan ukazał się Marii jako ogrodnik, był zapewne w takich szatach, jakie
rzeczywiście nosiłby ogrodnik.
Ciała, które Pan przyjmował ukazując się, były prawdziwymi ciałami ludzkimi,
a nie jedynie złudzeniami; Pan udowodnił to jedząc z uczniami i nakłaniając
ich, aby Go dotykali i upewniali się, że Jego ciało naprawdę było zbudowane
z kości i mięśni: "Czemuście się zatrwożyli? (...)
Oglądajcie ręce moje i nogi moje, żemci ja jest on; dotykajcie się mnie, a
obaczcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam".
Niektórzy chrześcijanie z wypowiedzi naszego Pana, dotyczącej prawdziwości
przyjętego przez Niego ciała, wyciągają absurdalne wnioski. Uważają to ciało
za duchowe ciało Jezusa i twierdzą, że duchowe ciało, podobnie jak ciało
ludzkie, jest zbudowane z kości i mięśni. Różnica polega na tym, że w żyłach
zamiast krwi znajduje się nieokreślona substancja, nazywana przez nich
duchem. Zdają się oni zapominać o stwierdzeniu naszego Pana, że Jego ciało
nie było ciałem duchowym - że duch nie ma ciała ani kości. Czy zapominają
też o słowach Jana, że "jeszcze się nie objawiło",
czym jest duchowe ciało i że nie będziemy tego wiedzieli, dopóki sami nie
zostaniemy przemienieni, abyśmy stali się Mu podobni i ujrzeli Go takim,
jaki jest, a nie jakim był (1 Jana 3:2)? Czy nie
pamiętają o jasnym stwierdzeniu apostoła Pawła, że
"ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą", a co za tym
idzie, wszyscy współdziedzice z Chrystusem muszą również być
"przemienieni" (1 Kor.
15:50,51)?
Wielu chrześcijan uważa, że chwalebne, duchowe ciało naszego Pana jest tym
samym ciałem, które zawisło na krzyżu i zostało złożone w grobie Józefa;
spodziewają się, że gdy ujrzą Pana w chwale, rozpoznają Go po ranach, jakie
poniósł na Kalwarii. Jest to wielki błąd, jakiego można uniknąć przy
odrobinie zastanowienia. Po pierwsze, takie twierdzenie byłoby dowodem, że
zmartwychwstałe ciało nie jest chwalebne i doskonałe, lecz poranione i
zniekształcone. Po drugie, dowiodłoby to również, że wiemy, czym jest
duchowe ciało, w przeciwieństwie do tego, co napisał apostoł. Po trzecie,
dowiodłoby, że cena złożonego za nas okupu została z powrotem odebrana,
ponieważ Jezus powiedział: "ciało moje (...) ja dam za
żywot świata". To właśnie Jego ciało, Jego życie jako człowieka, Jego
człowieczeństwo zostało ofiarowane dla naszego odkupienia. Kiedy przez moc
Ojca został na nowo wzbudzony do życia, nie był już człowiekiem, ponieważ
Jego człowieczeństwo zostało już oddane jako cena naszego okupu. Gdyby ta
cena została z powrotem odebrana, nadal znajdowalibyśmy się pod
przekleństwem śmierci i nie byłoby dla nas żadnej nadziei.
Nie mamy więc powodu, aby uważać, że duchowe ciało naszego Pana, jakie
otrzymał po zmartwychwstaniu, było ciałem ludzkim. Podobnie duchowe ciało,
które posiadał przed pierwszym przyjściem, nie było ludzkie. Inne istoty
duchowe także nie posiadają ludzkich ciał, ponieważ duch nie ma ciała ani
kości. Poza tym, jak pisze apostoł Piotr, nasz Pan był
"umartwiony ciałem, ale ożywiony duchem".
Ludzkie ciało naszego Pana zostało jednak w nadnaturalny sposób usunięte z
grobu, ponieważ gdyby tak się nie stało, byłoby ono ogromną przeszkodą dla
wiary uczniów, którzy nie byli jeszcze obeznani z duchowymi rzeczami -
"albowiem jeszcze nie był dany duch święty" (Jan
7:39). Nie wiemy, co się z tym ciałem stało; na pewno nie uległo ono
zepsuciu (Dzieje Ap. 2:27,31). Nikt nie wie, czy
rozłożyło się na gazy, czy też może jest gdzieś nadal przechowywane jako
wielka pamiątka Boskiej miłości, posłuszeństwa Chrystusa i naszego
odkupienia. Taka wiedza nie jest nam zresztą potrzebna. Pismo zapewnia nas,
że Bóg w cudowny sposób ukrył ciało Mojżesza (5 Mojż.
34:6; Juda 9). Bóg cudownie zachował też od zepsucia mannę w złotym
wiadrze, która była złożona na pamiątkę w Arce Przymierza w Przybytku. Było
to symbolem ciała naszego Pana, chleba z niebios (2
Mojż. 16:20; Hebr. 9:4; Jan 6:51-58). Dlatego nie będzie dla nas
zaskoczeniem, jeżeli w Królestwie Bóg ukaże światu ziemskie ciało,
ukrzyżowane za wszystkich jako okup w ich imieniu - ciało, które nie uległo
zepsuciu, lecz zostało zachowane jako wieczne świadectwo nieskończonej
miłości i doskonałego posłuszeństwa. Jest co najmniej możliwe, że wersety z
Ew. Jana 19:37 i Proroctwa
Zachariasza 12:10 zostaną w ten właśnie sposób wypełnione. Ci, którzy
wołali: "Ukrzyżuj go!", jako świadkowie
rozpoznają być może ciało przebite włócznią i poranione przez gwoździe i
ciernie.
Gdybyśmy uznali ciało naszego Pana za ciało z krwi i kości, trudno byłoby
wytłumaczyć Jego nagłe i niezwykłe ukazywanie się podczas czterdziestu dni
poprzedzających Jego wniebowstąpienie. W jaki sposób mógłby tak nagle się
pojawiać i potem znikać? Jak mógłby przez prawie całe czterdzieści dni
pozostawać niewidzialnym? I dlaczego Jego wygląd tak się za każdym razem
zmieniał, że nie można Go było rozpoznać jako tego, który ukazał się
wcześniej lub tego, którego wszyscy tak dobrze znali i kochali jeszcze kilka
dni wcześniej, przed ukrzyżowaniem?
Nie wystarczy stwierdzić, że były to cuda, ponieważ wtedy należałoby znaleźć
jakąś ich przyczynę. Gdyby ciało Pana po zmartwychwstaniu było ciałem z krwi
i kości, tym samym, które zostało przybite do krzyża, ciałem z bliznami i
ranami, to dlaczego Pan czynił cuda, które nie tylko nie potwierdzały tego
faktu, ale uczyły czegoś wręcz przeciwnego? Które uczyły, że nie był już
człowiekiem - zbudowanym z krwi i kości - lecz istotą duchową, która może
przychodzić i odchodzić jak wiatr, o której nikt nie może powiedzieć, skąd
przychodzi i dokąd idzie, ale która dla udzielenia uczniom pewnych
wskazówek, ma zdolność ukazywania się jako człowiek w różnych ciałach z krwi
i kości, stwarzanych i unicestwianych stosownie do okoliczności.
Przed ukrzyżowaniem stosunki naszego Pana z uczniami były bardzo bliskie,
ale po zmartwychwstaniu, chociaż kochał ich nie mniej niż przedtem, odnosił
się do nich z większą rezerwą. Niewątpliwie miało to służyć uświadomieniu im
zaszczytu i chwały Jego wywyższenia, a także wywołaniu w nich uczucia
szacunku dla Jego osoby i autorytetu. Gdy Jezus był człowiekiem, nie
brakowało Mu godności w zachowaniu - godności wymagającej poszanowania; mimo
to po Jego przemianie do natury duchowej konieczne i celowe było jeszcze
większe podkreślenie tej godności. Taką rezerwę zachowywał zawsze wobec
swoich stworzeń Jahwe i było to stosowne do okoliczności. Taki sam stosunek
był charakterystyczny dla wszystkich spotkań Pana z uczniami po Jego
zmartwychwstaniu. Były one bardzo krótkie, tak jak zresztą sam powiedział:
"Już dalej z wami wiele mówić nie będę" (Jan
14:30).
Ci, którzy wierzą, że nasz Ojciec Niebieski jest duchem, a nie człowiekiem,
nie powinni mieć żadnych trudności ze zrozumieniem, że Pan Jezus, który jest
teraz wywyższony do duchowej natury i który jest nie tylko moralnym
podobieństwem Boga, lecz rzeczywistym "wyrażeniem
istności Jego", nie jest już człowiekiem, lecz istotą duchową, której
żaden człowiek nie widział i nie może zobaczyć inaczej, jak w sposób
cudowny. Po prostu nie można zobaczyć odsłoniętej chwały Pana Jezusa,
podobnie jak nie można oglądać Jahwe. Pomyślmy przez chwilę, jak zareagowali
na odbicie duchowej chwały Mojżesz i naród izraelski pod górą Synaj (Hebr.
12:21; 2 Mojż. 19; 20:19-21; 33:20-23; 34:29-25).
"A tak straszne to było, co widzieli," tak przerażające i potężne,
"że też Mojżesz rzekł: Uląkłem się i drżę".
Mojżesz został w sposób cudowny wzmocniony, aby mógł oglądać chwałę Pańską,
tak że przebywając przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy sam na sam z
Bogiem, zacieniony Jego chwałą, bez jedzenia i picia, otrzymał i zapisał
Boskie Prawo (2 Mojż. 34:28). Gdy jednak
zapragnął zobaczyć Boga twarzą w twarz, otrzymał odpowiedź:
"Nie będziesz mógł widzieć oblicza mego, bo nie ujrzy
mię człowiek, aby żyw został" - 2 Mojż. 33:20.
Mojżesz widział więc jedynie istotę reprezentującą Boga i nic więcej nie
było możliwe. Zgadza się to także ze stwierdzeniami apostoła:
"Boga żaden nigdy nie widział"; jest On
nieśmiertelnym, niewidzialnym Królem, którego żaden człowiek nigdy nie
widział i nie może zobaczyć (1 Tym. 6:15,16).
Biblia mówi jednak jasno, że istoty duchowe mogą oglądać i oglądają Boga,
który sam również jest istotą duchową (Mat. 18:10).
Jeżeli nasz Pan nadal jest "człowiekiem Chrystusem
Jezusem, który dał samego siebie na okup za wszystkich" (1
Tym. 2:5,6), jeżeli został wydany na śmierć w ciele i powstał z
martwych również w ciele, a nie, jak pisze apostoł, w duchu ożywiającym, to
zamiast wywyższenia ponad aniołów i ponad wszystko na niebie i na ziemi,
jest nadal człowiekiem. A jeśli nadal występuje w ofiarniczym ciele, które
przyjął, aby cierpiał śmierć za wszystkich ludzi, i jeżeli nadal jest mało
mniejszym od aniołów, to nigdy nie może oglądać Boga. Takie rozumowanie jest
jednak zupełnie błędne w świetle świadectw apostołów. Pamiętajmy też, że
jeśli ciało naszego Pana, które zostało przebite i zranione włócznią,
gwoździami i koroną z cierni, i które było znaczone smutkiem, jest Jego
chwalebnym duchowym ciałem, i jeżeli rany i ludzkie zniekształcenia są nadal
częścią wywyższonego Pana, to jest On daleki od piękności, nawet jeśli
kochamy rany poniesione dla nas. Jeżeli więc nosi On niedoskonałe,
poranione, zniekształcone ciało i jeżeli mamy stać się Jemu podobni, czyż
nie oznaczałoby to, że apostołowie i święci, którzy bywali krzyżowani,
ścinani, kamienowani na śmierć, ścinani, rozrywani na części przez
zwierzęta, podobnie jak ci, których spotykały różne wypadki, na zawsze
pozostaliby w swoim poranionym i zniszczonym ciele? Czyż wtedy niebo nie
przedstawiałoby przez całą wieczność przerażającego widoku? Na pewno tak nie
jest i nikt nie może trwać długo przy podobnym twierdzeniu, tak niezgodnym z
rozsądkiem i z Pismem Świętym. Istoty duchowe są doskonałe w każdym
szczególe. Apostoł pisze o tym, zwracając się do członków Kościoła, będących
dziedzicami niebiańskiej, duchowej chwały i czci: są oni wsiani (w śmierć) w
słabości (z bliznami, ranami itp.), ale będą wzbudzeni w mocy; wsiani w
niesławie (w trosce i smutku), ale wzbudzeni w sławie; wsiani w ciele
(dosłownie "w zwierzęcym ciele"), ale wzbudzeni w ciele duchownym; tak, jak
nosiliśmy wyobrażenie ziemskiego ojca, tak też będziemy nosili wyobrażenie
Pana niebios (1 Kor. 15:42-51). Nasz Pan przyjął
i nosił dla nas wyobrażenie tego ziemskiego; nosił je przez krótki czas, aby
mógł nas odkupić. Podczas zmartwychwstania stał się jednak niebiańskim Panem
(Rzym. 14:9). My również, jeżeli pozostaniemy
wierni, będziemy nosili Jego wyobrażenie (duchowe ciała) tak, jak teraz
nadal nosimy wyobrażenie naszego ziemskiego pana, Adama (ciało ludzkie).
Pamiętajmy o historii Pawła: aby mógł zostać jednym z apostołów, musiał być
świadkiem - musiał oglądać Pana po Jego zmartwychwstaniu. Nie był jednym z
tych, którzy widzieli manifestacje Jego zmartwychwstania i obecności podczas
czterdziestu dni, dlatego Pan ukazał mu się w szczególny sposób. Paweł
widział Go jednak w innej postaci niż inni - nie odzianego w ziemskie ciało
i szaty różnego kształtu. Niewielka część odsłoniętej chwały postaci naszego
Pana spowodowała, że upadł na ziemię oślepiony blaskiem
"jaśniejszą nad jasność słoneczną". Częściowe nawet uleczenie go
wymagało cudu (Dzieje Ap. 9:17,18). Czyż Paweł
nie widział Pana takim, jakim jest - duchowym stworzeniem? I czyż podczas
czterdziestu dni nasz Pan nie ukazywał się takim, jakim był - to znaczy,
jakim był wcześniej - dla pewnego szczególnego celu. o którym była już mowa?
Nie ma powodów, aby w to wątpić. Pan jednak miał swój cel w ukazaniu się
Pawłowi właśnie tak, jak to uczynił, a inny cel chciał osiągnąć ukazując się
innym ludziom inaczej. O tym celu apostoł Paweł pisze:
"A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie - JAKO NARODZONEMU PRZED
WŁAŚCIWYM CZASEM" (1 Kor. 15:8 - przekład
dosłowny). Zmartwychwstanie naszego Pana było jego narodzeniem ze śmierci do
pełnej doskonałości istoty duchowej (Kol. 1:18; Rzym.
8:29). Podobnie zmartwychwstanie Kościoła, Jego Ciała, jest niekiedy
określane jako narodzenie. Przy naszym narodzeniu, czyli zmartwychwstaniu,
ujrzymy Pana jako jest, tak jak widział Go Paweł; my jednak będziemy już
wtedy przemienieni, czyli narodzeni jako istoty duchowe. Nie zostaniemy więc
porażeni ani oślepieni widokiem chwalebnej osoby naszego Pana. Stwierdzenie
Pawła oznacza, że widział on Pana tak, jak my Go ujrzymy -
"jako jest": widział Go tak, jak ujrzy Go całe
Ciało Chrystusowe, ale widział Go PRZED WŁAŚCIWYM CZASEM, zanim został
narodzony z śmierci i zanim był w stanie znieść ten widok - ale tak, jak
ujrzy Go każdy narodzony we właściwym czasie.
Mojżesz, schodzący z góry, aby oznajmić Izraelowi Przymierze Zakonu, był
figurą większego Prawodawcy i Pośrednika Nowego Przymierza, który przyjdzie
po raz wtóry, aby rządzić i błogosławić cały świat. Mojżesz przedstawiał
więc cały Kościół, którego Głową jest nasz Pan. Twarz Mojżesza lśniła tak,
że ludzie nie mogli na niego patrzeć i musiał nosić zasłonę, co było obrazem
duchowej chwały Chrystusa i ilustracją tego, nad czym się teraz
zastanawiamy. Chrystus jest prawdziwą jasnością chwały i wyrażeniem istności
Ojca, a my będziemy Jemu podobni, zaś żaden człowiek nie może oglądać tej
chwały; wynika z tego, że niezależnie od tego, jaki będzie sposób ukazania
się Prawodawcy światu, kiedy chwała Pańska się objawi, to chwalebny stan
istot duchowych nie może być widziany. Będą mówiły one spoza zasłony - z
ukrycia. To właśnie, oprócz innych rzeczy, przedstawiała zasłona Mojżesza (2
Mojż. 34:30-33).
Kiedy zastanawiamy się nad tym przedmiotem głębiej, to coraz lepiej widzimy
Boską mądrość ukazaną w objawieniu apostołom zmartwychwstania naszego Pana w
taki sposób, aby stali się w zupełności przekonanymi i wiarygodnymi
świadkami i aby pokorni tego świata mogli przyjąć ich świadectwo i uwierzyć,
że Bóg wzbudził naszego Pana z martwych - aby mogli uznać Go za tego, który
był umarły, ale teraz żyje na wieki. Przez tę wiarę i przez Jezusa będą
mogli przyjść do Boga. Kiedy patrzymy na Niego pod natchnieniem świętego
ducha Prawdy, to nasze umysły rozjaśniają się i widzimy Go już nie jako
człowieka Chrystusa Jezusa, lecz jako Pana chwały i mocy, uczestnika boskiej
natury. W ten sposób znamy Tego, o którego przyjście i Królestwo Kościół tak
szczerze się modli i na które oczekuje. I nikt, kto we właściwy sposób
rozumie Jego wielkie wywyższenie, nie może oczekiwać, że Pan przyjdzie po
raz wtóry jako człowiek Chrystus Jezus, w ludzkim ciele przygotowanym na
ofiarę, poranionym i wydanym na śmierć jako okup za nas. Nie powinniśmy też
oczekiwać, że "objawi się" lub zamanifestuje
światu w różnych ciałach z krwi i kości - coś takiego było potrzebne
pierwszym świadkom, ale teraz już nie jest konieczne. Jak zobaczymy,
zamanifestuje On swoją drugą obecność w zupełnie inny sposób.
Z tego, co wiemy na temat istot duchowych i ich manifestowania się w
przeszłości, jasno wynika, że gdyby nasz Pan miał podczas swej wtórej
obecności objawić się przez otworzenie ludziom oczu, aby mogli oglądać Jego
chwałę, jak było w przypadku Pawła i Daniela, albo przez przyjęcie ludzkiej
postaci, byłoby to niezgodne z planem ukazanym w Słowie Bożym. Ukazanie się
w chwale wszystkim ludziom, których oczy w cudowny sposób zostałyby
przygotowane do patrzenia na Pana, oznaczałoby prawie sparaliżowanie ich
przerażającym widokiem. Ukazanie się zaś w ludzkiej postaci obniżyłoby
godność i ocenę boskiej natury i formy. Ponieważ żadna z tych możliwości nie
wydaje się konieczna lub potrzebna w obecnym czasie, nie możemy zakładać, że
któraś z nich zostanie wykorzystana.
Powinniśmy raczej oczekiwać, że Chrystus będzie objawiony w ciele ludzkości
w taki sam sposób, jak kiedyś Pan "stał się ciałem"
i mieszkał między ludźmi, a w Jego ciele był objawiony Bóg. Natura ludzka,
doskonała i w harmonii z Bogiem, jest podobieństwem Bożym w ciele; dlatego
pierwotnie doskonały Adam był podobieństwem Bożym tak samo, jak doskonały
człowiek Chrystus Jezus. Pan mógł więc odpowiedzieć Filipowi, który chciał
zobaczyć Ojca: "Kto mnie widzi, widzi i Ojca mego"
- ten widzi podobieństwo Ojca w ciele, "Boga objawionego
w ciele".
Podobnie i cały rodzaj ludzki, którego członkowie stopniowo będą powracali
do dawno zagubionego obrazu Boga, stanie się obrazem i podobieństwem Ojca i
Kościoła Chrystusowego. Na początku Tysiąclecia, o czym już wspomnieliśmy,
świat otrzyma pewne przykłady doskonałego człowieczeństwa (Tom
I, strony 287-293): Abraham, Izaak, Jakób i święci prorocy, którzy
zostali już wypróbowani i przyjęci, będą "książętami"
między ludźmi, wyrazicielami i reprezentantami duchowego, niewidzialnego
Królestwa. W nich, w ich ciałach będzie objawiony Chrystus - podobnie, jak
Ojciec był objawiony w Jego ciele. "Każdy, kto pragnie",
osiągnie doskonałość i dojdzie do pełnej harmonii z wolą Jezusa, stając się
obrazem Boga i Chrystusa. W każdym takim człowieku będzie objawiony
Chrystus.
Stworzony na moralny obraz Boga, doskonały i w pełni poświęcony człowiek,
będzie w stanie pod przewodnictwem uwielbionego Kościoła doskonale docenić
ducha świętego i Słowo Boże. Nie ma także wątpliwości, że wizje i
bezpośrednie objawienia, jak też ogólna możliwość kontaktu między duchowym
Królestwem a jego ziemskimi wyrazicielami i reprezentantami, będą o wiele
bardziej dostępne i powszechne niż kiedykolwiek - wzorowane na jedności w
Edenie, zanim grzech przyniósł przekleństwo i oddzielenie od Boskiej łaski i
społeczności.
Ani rozum, ani Pismo Święte nie wskazują więc, że podczas swej wtórej
obecności nasz Pan będzie objawiał się w różnych ciałach z krwi i kości.
Taka droga nie jest konieczna, co jasno wynika z sukcesu odniesionego przez
królestwo Szatana, który działa przez swoich przedstawicieli wśród istot
ludzkich. Ci, którzy mają udział w duchu zła i błędu, najpełniej
reprezentują wielkiego niewidzialnego księcia. W ten sposób został objawiony
w ich ciele, chociaż jako istota duchowa, pozostaje niewidzialny dla ludzi.
Członkowie Chrystusa (Pomazańca), "przemienieni"
i uczynieni uczestnikami boskiej natury, będą, podobnie jak Szatan, istotami
duchowymi, również niewidzialnymi dla ludzi. Ich działania będą podobne,
jeżeli chodzi o sposób, lecz charakter i skutek pracy będzie wręcz odwrotny;
ich zaszczytni przedstawiciele, wolni od słabości i niewiedzy, krępującej
większość sług szatana, doskonali, "prawdziwie wolni",
będą działali inteligentnie i zgodnie - z wyboru i z miłości, zaś ich
mianowanie będzie nagrodą za sprawiedliwość.
Obecność naszego Pana zostanie zamanifestowana światu przez okazanie
"mocy i chwały"; nie będzie to jednak widziane
naturalnym wzrokiem, lecz oczami zrozumienia, które otworzą się ku ocenieniu
wielkich przemian, dokonywanych przez nowego Władcę. Jego obecność i
sprawiedliwa władza będą uznane tak w karaniu, jak i w błogosławieniu, które
spłyną na świat podczas Jego panowania.
Przez długi czas wierzono ogólnie, że nieszczęścia i kłopoty są karą za
czynienie zła, przychodzącą na grzeszników. Wydawało się to naturalnym i
właściwym prawem, więc wielu ludzi je przyjęło myśląc, że powinno tak być,
chociaż w rzeczywistości nie jest; brutalne prawdy z historii doświadczeń
zgadzają się z Biblią i potwierdzają, że w przeszłości to właśnie ludzie
pobożni najczęściej cierpieli utrapienia i prześladowania (2
Tym. 3:12). Jednak w Dniu Ucisku, w czterdziestoletnim okresie
rozpoczynającym panowanie Mesjasza, ten porządek zacznie się zmieniać. W tym
dniu złe moce mają być obalone, a wprowadzana stopniowo sprawiedliwość
będzie szybko ustanawiać kary dla czyniących zło, zaś czyniący dobro będą
błogosławieni. "Utrapienie i ucisk duszy każdego
człowieka, który złość popełnia (...), a chwała i cześć, i pokój wszelkiemu
czyniącemu dobre" - w tym "dniu gniewu i
objawienia sprawiedliwego sądu Bożego, który odda każdemu podług uczynków
jego" - Rzym. 2:9, 10, 5, 6. Ponieważ
teraz jest na świecie tyle zła, karanie będzie z początku bardzo ciężkie i
sprawi "czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody
poczęły być". W ten sposób - w pomście, w ucisku, w rozgniewaniu na
narody - Pan objawi światu zmianę epok i zmianę panujących. Tak właśnie,
"gdy się sądy twoje odprawiają na ziemi, sprawiedliwości
się uczą obywatele okręgu ziemskiego" - Izaj.
26:5-11. Ludzie nauczą się, że w nowym porządku rzeczy czyniący dobro
będą wywyższeni, zaś czyniciele zła - ujarzmieni i ukarani. Przeczytaj
uważnie Ps. 72:1-19 i
37:1-14, gdzie zawarte jest jasne prorocze świadectwo o tym
Królestwie i jego działaniu na korzyść pokornych, sprawiedliwych, ubogich,
potrzebujących i uciskanych, a także o obaleniu monopoli i wszelkich
systemów niesprawiedliwości i ucisku oraz o ogólnym zrównaniu ludzkich
spraw.
Nasz Król będzie się więc objawiał stopniowo: niektórzy dostrzegą nowego
Władcę wcześniej niż inni; w końcu jednak "ujrzy go [horao
- dostrzec] wszelkie oko" - Obj. 1:7. Pan
jednak "idzie z obłokami"; podczas gdy obłoki
ucisku są ciężkie i ciemne, kiedy góry (królestwa tego świata) drżą i
upadają, a ziemia (zorganizowane społeczeństwo) jest poruszona, podzielona i
topnieje - niektórzy zaczną zauważać, że to, co teraz głosimy, jest już
bardzo blisko, że nadszedł wielki dzień Jahwe; że zaczyna się
przepowiedziany dzień ucisku i gniewu dla narodów; że Pomazaniec Jahwe
obejmuje swą wielką władzę i rozpoczyna swe dzieło wykonywania sądu według
sznuru, a sprawiedliwości według wagi (Izaj. 28:17).
Musi panować, aż zniesie wszystkie władze i prawa na ziemi, które są
przeciwne wobec tych, które rządzą niebem.
Kiedy ucisk będzie narastał, ludzie na próżno będą szukali schronienia w
jaskiniach, skałach i fortecach społeczeństwa (Wolnomularstwo, Towarzystwo
Wzajemnej Pomocy, związki zawodowe i rzemieślnicze, trusty oraz wszelkie
towarzystwa duchowne i świeckie) i na górach (w rządach) ziemi, mówiąc:
"Upadnijcie na nas5*
(okryjcie, ochrońcie) i zakryjcie nas przed obliczem
tego, który siedzi na stolicy, i przed gniewem tego Baranka; albowiem
przyszedł dzień on wielki gniewu jego" - Obj.
6:15-17.
Bałwochwalstwo pieniądza, na punkcie którego oszalał cały świat i który ma
zająć tak poczesne miejsce w ucisku, powodując chęć nie tylko jego
gromadzenia, lecz również zachowania, ma być zupełnie obalone, o czym mówi
Proroctwo Izajasza 2:8-21, a także
Ezechiela 7:17-19.
Wielki dzień ucisku zostanie dostrzeżony i wszyscy będą szukali ochrony
przed jego burzami, chociaż jedynie niewielu w świecie spostrzeże, że sądy
Pańskie są wynikiem Jego obecności, obejmowania przezeń władzy i
egzekwowania Jego praw. W końcu jednak wszyscy uznają ("ujrzą")
Króla chwały; wszyscy, którzy miłują sprawiedliwość, będą Mu wtedy z
radością posłuszni i w pełni podporządkują się Jego sprawiedliwym
wymaganiom.
Będzie to czas odpłaty dla wszystkich tych, którzy podstępem lub przemocą,
czasem w imieniu prawa i używając jego sankcji, zagarnęli uprawnienia lub
własność innych. Odpłata, jak już widzieliśmy, przyjdzie od Pana, za
pośrednictwem burzących się mas ludzkich. W nieszczęściu, w obawie przed
utratą dolara lub akra ziemi czy też praw, którymi długo się cieszyli i
których nikt nie kwestionował oraz widząc zbliżającą się odpłatę, wielu
będzie szukało ukrycia w silnych dotychczas organizacjach - cywilnych,
społecznych i kościelnych, ażeby tylko ożywić i obronić swoje interesy, gdyż
czuć będą, iż w pojedynkę na pewno upadną. Nie będą oni jednak mogli uciec
przed dniem gniewu Pańskiego. Zbliżający się konflikt i odpłata spowodują,
że wszystkie narody ziemi będą biadać, ponieważ będzie to taki czas ucisku,
jakiego nie było, odkąd narody poczęły istnieć i jakiego nigdy potem już nie
będzie. To właśnie z Jego powodu będą biadali; z powodu Jego sądów w
naturalny sposób przynoszących wielki ucisk; ponieważ Pan powstanie, aby
potarł ziemię i zniszczył zepsucie (Izaj. 2:21).
Sąd i ucisk będą sięgały tak daleko, że nikt im nie ujdzie. W końcu każde
oko ujrzy przemianę i uzna królowanie Pana. Ucisk mógłby być o wiele
mniejszy, gdyby ludzie mogli dostrzec zasady równości i szybko się do nich
dostosować, ignorując i porzucając wszystkie niesprawiedliwe przywileje
przeszłości, choćby nawet legalne. Samolubstwo jednak na to nie pozwoli,
dopóki ucisk nie złamie i nie obali dumnych, nie upokorzy mocnych i nie
wywyższy pokornych.
Ludzkość nie zauważy jednak swego prawdziwego stanu wcześniej, niż wielki
dzień ucisku będzie się miał ku końcowi, niż pogańskie królestwa zostaną
starte na proch i całkowicie usunięte i nie będzie dla nich miejsca (rok
1915, jak wykazaliśmy w poprzednim rozdziale), niż Babilon zostanie zupełnie
odrzucony i zakończy się jego wpływ na świat. Wtedy ludzie zobaczą, że
wielki ucisk, przez który przeszli, był symbolicznie przepowiedziany jako
"wojna onego wielkiego dnia Boga Wszechmogącego"
(Obj. 16:14); że ich uczynki wspomagające błąd i
zło były w rzeczywistości walką prowadzoną przeciwko prawu i siłom nowego
imperium, a także przeciwko nowemu Władcy; to zaś, co czynili swoimi
językami, piórami, rękami, wpływem i innymi środkami, aby w jakimkolwiek
znaczeniu poprzeć słuszność i prawdę, było walką po stronie Pańskiej.
Jedni zrozumieją znaczenie wielkiego ucisku szybciej niż inni, ponieważ
łatwiej im jest czegoś się nauczyć. Podczas ucisku niektórzy będą
świadczyli, że rzeczywistą jego przyczyną, a także powodem poruszenia i
burzenia społeczeństwa jest obecność Pańska i zakładanie Jego Królestwa,
będącego przeciwieństwem mocy ciemności. Będą oni także głosili, że wszyscy,
którzy sprzeciwiają się prawdzie i sprawiedliwości, są wrogami nowego
Królestwa; jeżeli się szybko nie poddadzą, to wkrótce poniosą druzgocącą
klęskę. Szerokie rzesze społeczeństwa nie będą jednak zwracały uwagi na
mądre rady, podobnie, jak czyniły to dawniej. Dopiero, gdy zostaną
całkowicie upokorzone pod żelazną laską nowego Królestwa, dostrzegą
wreszcie, jak niemądrze postępowali.
Prawdziwy nauczyciel i dawca światła (Mat. 5:14),
prawdziwy Kościół, Ciało Chrystusowe, nie ma być jednak pozostawiony w
ciemności, aby tak jak świat rozpoznać Jego wtórą obecność po manifestacjach
gniewu i siły. Celem ułatwienia oceny tych wydarzeń została przewidziana
szczególna pomoc. Przez prorocze zapewnienia, które lśnią jak światło w
ciemnym miejscu, Kościół został dokładnie poinformowany, czego ma oczekiwać
(2 Piotra 1:19). Prorocze słowa chronią go przed
utratą odwagi, pomagają znieść przeszkody i troski, których tak wiele jest w
tym złym czasie, a także stać wiernie przy Bogu i nieść światło oraz
wskazówki dla świata. Kościół może więc w ten sposób wskazać światu
przyczynę ucisku, ogłosić obecność nowego władcy, przedstawić działanie,
plany i cel nowej epoki oraz pouczyć świat o najrozsądniejszej drodze w
świetle tych wydarzeń. Ludzie nie zechcą słuchać tych wskazówek aż do
momentu, gdy ucisk udzieli im lekcji posłuszeństwa, a wówczas wskazówki
Kościoła pomogą im wyciągnąć odpowiednie wnioski z tych lekcji. Werset z
Izaj. 52:7 mówi właśnie o tej misji
"stóp", czyli ostatnich członków Kościoła, którzy
będą ogłaszali na górach (królestwach), że rozpoczęło się panowanie
Chrystusa.
Wersety na pozór sprzeczne
Istnieją pewne stwierdzenia zawarte w Piśmie Świętym, dotyczące sposobu
powrotu i ukazania się naszego Pana, które wydają się przeczyć sobie
wzajemnie aż do momentu, gdy uważnie się nad nimi zastanowimy. Przez
stulecia służyły one zapewne Boskiemu celowi ukrycia prawdy aż do czasu
naznaczonego, kiedy to miały być zrozumiane; jednak nawet i wtedy mają one
być jasne tylko dla szczególnej klasy poświęconych, dla której były
przeznaczone.
Nasz Pan powiedział na przykład: "Przyjdę jako złodziej",
a także "Jako było za dni Noego, tak będzie i za dni
Syna człowieczego (w dniach Jego obecności):
Jedli, pili, żenili się i za mąż wydawali" (...)
"i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop". "A
będąc pytany od Faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im
i rzekł: Nie przyjdzieć królestwo Boże z postrzeżeniem [inny
przekład: bez zewnętrznych znaków]" (Obj.
16:15; Łuk. 17:26,27,20; Mat. 24:38,39).
Te wersety jasno opisują sposób przyjścia Pana. Wskazują, że będzie on
obecny w sposób niewidzialny, sprawując dzieło, którego przez pewien czas
świat w ogóle nie będzie świadomy. Jego przyjście musi się więc odbyć w
sposób cichy, niewidzialny, zupełnie niedostrzegalny dla świata, po prostu
tak, jak przyszedłby "złodziej w nocy", bez
hałasu i bez żadnych innych znaków mogących zwrócić uwagę. W czasach Noego
świat nadal zajmował się swoimi sprawami, w najmniejszym stopniu nie
wyprowadzony z równowagi, nie wierząc w ogóle w to, co głosił Noe o
nadchodzącym potopie. Podobnie będzie się działo w pierwszym okresie Dnia
Pańskiego: świat, nie wierzący w ogłaszanie Jego obecności i zbliżającego
się ucisku, będzie szedł swoją drogą, nie zwracając uwagi na żadne kazania
aż do momentu, gdy w potopie ucisku stary świat - stary porządek rzeczy -
zniszczeje, przeminie, przygotowując miejsce dla ustanowienia nowego
porządku, Królestwa Bożego na całej ziemi - "a jako było
za dni Noego, tak będzie i za dni [obecności]
Syna człowieczego".
Z drugiej strony znajdujemy też wersety, które na pierwszy rzut oka wydają
się przeczyć tekstom, które zacytowaliśmy, na przykład:
"Sam Pan z okrzykiem, z głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba";
"Objawienie Pana Jezusa z nieba z Aniołami mocy jego, w
ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają i tym,
którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa";
"I ujrzą [oni - świat] Syna
człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką";
"Oto idzie z obłokami i ujrzy go wszelkie oko" -
1 Tes. 4:16; 2 Tes. 1:7, 8; Mat. 24:30; Obj. 1:7.
Jako szukającym Prawdy, nie wystarczy nam stwierdzić na podstawie tych
wersetów, że większość z nich potwierdza ten pogląd, do którego my się
przychylamy, a resztę pominąć. Aż do momentu, kiedy każde biblijne
stwierdzenie zostanie rozsądnie wyjaśnione, nie możemy być pewni, że znamy
prawdę o danym przedmiocie. Jedna lub sto Boskich wypowiedzi są jednakowo
prawdziwą i jednakowo mocną podstawą dla wiary. Mądrzej jest więc poszukiwać
harmonijnego zrozumienia, niż wyciągać wnioski lub przyjmować teorie oparte
na jednostronnej interpretacji, zwodząc w ten sposób siebie samych i
drugich.
Chrześcijanie zwykle nie czynią żadnych wysiłków, aby pogodzić te
stwierdzenia; dlatego ich pojęcie jest jednostronne i nieprawidłowe.
Ostatnia grupa wersetów jest równie przekonywająca, jak i pierwsza, ucząc na
pozór o czymś zupełnie innym niż cichy, niewidzialny, podobny do przyjścia
złodzieja sposób powrotu i obecności naszego Pana. Co więcej, znajdujemy
jeszcze dwie inne ilustracje Jego przyjścia: "Ten Jezus,
który w górę wzięty jest od was do nieba, tak przyjdzie, JAKOŚCIE go
widzieli idącego do nieba" i "Jako błyskawica
wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i
przyjście Syna Człowieczego" - Dzieje 1:11; Mat.
24:27. Aby wyciągnąć właściwe wnioski, musimy się zastanowić również
nad tymi dwoma tekstami.
W naszym rozważaniu powinniśmy zauważyć, że nasz Pan przepowiedział, iż Jego
królestwo na pewno zostanie założone bez pokazywania tego na zewnątrz, a
także iż On przyjdzie i będzie obecny jako złodziej, którego dostrzeżenie
wymaga uważnego i starannego wypatrywania; wszystkie zaś powyższe wersety,
cytowane zwykle jako dowód skierowanej do wszystkich, widzialnej
manifestacji, zostały wypowiedziane językiem obrazowym, z wyjątkiem jednego
tekstu stwierdzającego, że Pan przyjdzie tak samo, jak odszedł.
Interpretacja wypowiedzi symbolicznych, zaraz po tym, jak odkryjemy ich
symboliczny charakter, musi być podporządkowana wskazówkom jaśniejszym,
literalnym. Jeżeli interpretacja literalna byłaby sprzeczna z rozsądkiem i z
jasnymi stwierdzeniami Pisma Świętego, to taki fragment należy uznać za
pewną figurę, zaś jego interpretacja jako symbolu powinna pozostawać w
zgodzie z fragmentami oczywistymi i literalnymi, a także z ogólnym
charakterem i celem objawionego planu. W tym przypadku przez rozpoznanie i
zrozumienie symboliki zobaczymy wspaniałą harmonię wszystkich wersetów.
Zastanówmy się teraz nad nimi i zobaczmy, jak doskonale zgadzają się one z
tekstami, które nie są symboliczne.
"Sam Pan z okrzykiem, z głosem
archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba" - 1
Tes. 4:16. Wymienione tutaj: głos i trąba odpowiadają pod każdym
względem tym samym figurom użytym w Objawieniu 11:15-19:
"I zatrąbił Anioł siódmy, i stały się głosy wielkie na
niebie mówiące: Królestwa świata stały się królestwami Pana naszego i
Chrystusa Jego, i królować będzie na wieki wieków (...) i rozgniewały się
narody, i przyszedł gniew twój i czas umarłych, aby byli sądzeni"
itd. Te same wydarzenia zostały opisane w proroctwie Daniela:
"Tego czasu powstanie [obejmie władzę]
Michał [Chrystus], książę wielki, (...) a będzie
czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być, (...) a wielu z
tych, którzy śpią w prochu ziemi, ocucą się". Pisząc o głosach i o
trąbie, Paweł dodaje: "A pomarli w Chrystusie powstaną
najpierwej". W 2 Tym. 4:1 mówi dalej, że
Chrystus będzie sądził żywych i umarłych "w sławnym
przyjściu swojem i w królestwie swojem"; początek tego sądu żywych
narodów jest wszędzie opisany jako czas największego ucisku, jaki świat
kiedykolwiek oglądał (Dan. 12:1).
W ten sposób Paweł, Jan i Daniel niewątpliwie mówią o tym samym czasie -
czasie ukazania się naszego Pana i ustanowienia Jego Królestwa w czasie
wielkiego ucisku. Opisują też wydarzenia poprzedzające i rozpoczynające ten
czas. Każdy z nich pokazuje podobny rezultat powstania Michała, głosów i
trąby, mianowicie ucisk i gniew wylany na narody, a także wzbudzenie
umarłych. Zastanówmy się teraz nad użytymi figurami:
"Z OKRZYKIEM." Greckie
słowo przetłumaczone tutaj jako "okrzyk" to
keleusma, co oznacza okrzyk dodający odwagi. Okrzyk oznacza publiczne
posłannictwo skierowane nie do kilku osób, lecz do całego tłumu. Zwykle
celem okrzyku jest zaalarmowanie, przestraszenie lub pomoc i dodanie odwagi.
Może on wywierać wpływ jednego rodzaju na jedną klasę, a na inną - wprost
przeciwny, zależnie od okoliczności i warunków.
Wydarzenia na świecie, mające miejsce w ciągu ostatnich piętnastu lat, w
uderzający sposób odpowiadają temu symbolowi w postaci ogólnoświatowej
eksplozji zachęty dla ludzi, aby obudzili się i uświadomili sobie swoje
ludzkie prawa i przywileje, aby zastanowili się nad wzajemnymi powiązaniami
i zasadami, na których się opierają, a także nad celami, które powinni
osiągnąć. Czyż istnieje jeszcze na ziemi jakikolwiek cywilizowany naród,
który nie słyszał tego okrzyku i nie znajduje się pod jego wpływem? W ciągu
kilku ostatnich lat cały cywilizowany świat studiuje ekonomię polityczną,
prawo cywilne i swobody socjalne w takim stopniu, o jakim nie mówią żadne
przekazy historyczne. Jak nigdy przedtem ludzie zachęcają się wzajemnie i są
zachęcani, aby gruntownie zapoznali się z tymi zagadnieniami. Okrzyk
zachęty, który rozpoczął się wzrostem umiejętności, objął już całą ziemię.
Pod jego wpływem wspomagani przez uczonych i geniuszy ludzie jednoczą się,
aby spierać się i walczyć tak o prawdziwe, jak i o wydumane prawa i
wolności; podczas gdy ich organizacje mnożą się i rozrastają, okrzyk brzmi
coraz głośniej i dłużej, aż wreszcie, jak zostało to przepowiedziane,
zakończy się czasem wielkiego ucisku i zamieszania pomiędzy wzburzonymi
narodami. Prorok opisał to w sposób obrazowy: "Głos
zgrai na górach [królestwach] jako ludu gęstego,
głos i dźwięk królestw i narodów zgromadzonych: Pan zastępów spisuje wojsko
na wojnę" - Izaj. 13:4.
"GŁOS ARCHANIELSKI" to
jeszcze jeden uderzający symbol podobnego typu. Nazwa
"archanioł" oznacza głównego posłańca; sam pomazany Pan jest Głównym
Posłańcem od Jahwe - "Aniołem przymierza" -
Mal. 3:1. O tej samej postaci pisze Daniel -
nazywa ją Michałem, które to imię znaczy ktoś jak Bóg; jest ono bardzo
odpowiednie dla kogoś będącego "wyrażeniem istności
Bożej", przedstawicielem Jego mocy i autorytetu. Głos archanioła
reprezentuje władzę i panowanie Chrystusa. Symbol ten przedstawia więc
Chrystusa przejmującego władzę, czyli rozpoczynającego swoje panowanie i
wydającego polecenia i urzędowe rozkazy, oznajmiające zmianę epok przez
egzekwowanie praw Jego królestwa.
Ta sama myśl została w inny sposób wyrażona przez Daniela, który mówi:
"Tego czasu powstanie Michał, książę wielki".
Powstać znaczy objąć władzę, wydawać rozkazy (zob. też
"powstanie" w Izaj. 2:19,21). Inną
ilustrację tego samego symbolu pozostawił nam Dawid, mówiąc proroczo o
Chrystusie: "Pan wydał głos swój i rozpłynęła się
ziemia". Czas wielkiego ucisku przyjdzie niespodziewanie i ziemia
(zorganizowane społeczeństwo) rozpłynie się, czyli rozpadnie, gdy zostanie
wprowadzona w życie zmiana administracji, kiedy to nowy Król zacznie wydawać
rozkazy. Pod Jego panowaniem wszystkie złe systemy cywilne, społeczne i
religijne muszą upaść, bez względu na to, od jak dawna istnieją i jak mocno
są ufortyfikowane. Miecz wychodzący z Jego ust uczyni spustoszenie: ludzi
osądzi prawda o każdej najdrobniejszej sprawie, zaś jej wpływ pod panowaniem
i mocą Chrystusa obali każdą z tysięcy form zła i błędu.
"TRĄBA BOŻA." Wielu
wydaje się bezmyślnie popierać teorię, że ta trąba oznacza literalny dźwięk,
jaki rozlegnie się w powietrzu. Przekonamy się jednak, że spodziewanie się
czegoś takiego jest bezpodstawne, jeśli zważymy, iż Paweł pisze tutaj o
czymś, co Objawiciel nazywa "siódmą trąbą",
"trąbą ostateczną" w całej serii symbolicznych
trąb (Obj. 11:15; 1 Kor. 15:51). Dowodem tego,
że mowa tu o tej samej trąbie, są opisy związanych z nią wydarzeń. W związku
z "trąbą Bożą" Paweł wymienia zmartwychwstanie i
zaprowadzenie Królestwa Pana; jeszcze dokładniej pisze o tym samym
Objawiciel. Słuszność nazywania siódmej, czy też ostatecznej trąby
"trąbą Bożą" jest również oczywista, jeśli
pamiętamy, że wydarzenia wymienione w związku z sześcioma poprzednimi
trąbami z Objawienia dotyczą działań ludzkości, natomiast trąba siódma
odnosi się szczególnie do pracy Pańskiej i obejmuje
"dzień Pański". Ponieważ poprzednie sześć trąb to symbole - pogląd
ten podziela ogół komentatorów i badaczy, próbujących jakoś wyjaśniać
Objawienie - byłoby pogwałceniem logiki i zdrowego rozsądku oczekiwać, że
siódma, ostatnia trąba w tej serii, wyda literalny, słyszalny dźwięk. Co
więcej, nie byłoby to w harmonii z metodami używanymi zwykle przez Pana, a
także z wersetami Pisma wskazującymi na tajność Jego przyjścia; złodziej nie
używa przecież trąby, aby oznajmić swoje przybycie.
Wszystkie siedem trąb z Objawienia cechuje charakter symboliczny, a
reprezentują one siedem wielkich okresów czasu wraz z odpowiadającymi im
wydarzeniami. Dokładniej rozważymy je w następnym Tomie. Na razie wystarczy
powiedzieć, że obecnie jesteśmy świadkami wydarzeń związanych z brzmieniem
siódmej trąby. Wielkie głosy, wzrost umiejętności, wzburzone narody -
wszystko to w połączeniu z proroctwami czasowymi świadczy o powyższym
fakcie. Wiele musi się jeszcze wydarzyć, zanim ta siódma, ostatnia trąba
przestanie brzmieć: na przykład nagrodzenie świętych i proroków,
zmartwychwstanie wszystkich umarłych itd. W rzeczywistości obejmuje to cały
okres tysiącletniego panowania Chrystusa, a wskazują na to wydarzenia, które
właśnie wtedy będą miały miejsce (Obj. 10:7; 11:15,18).
Widzimy więc, że "okrzyk",
"głos archanielski" i "trąba Boża" to
symbole, które właśnie się wypełniają. Zwróćmy też uwagę na fakt, że każde z
trzech proroctw, które wymieniliśmy (Dan. 12:1; Obj.
11:15; 1 Tes. 4:16) deklaruje, że Pan będzie obecny, gdy wydarzenia
te staną się faktem. Zostały one przepowiedziane właśnie po to, aby wskazać
sposób, w jaki Jego niewidzialna obecność będzie zamanifestowana tym, którzy
wierzą w słowo proroctwa. Paweł mówi: "Sam Pan z
[literalnie w lub podczas] okrzykiem (...) zstąpi"
- zstąpi podczas głosu, trąby itd. Jan powiada, że w trakcie tych wydarzeń
królestwa świata stają się królestwami Pana. Daniel pisze:
"Tego czasu powstanie [będzie obecny]
Michał, książę wielki [Chrystus]" i
obejmie swą wielką władzę. Jeżeli więc możemy rozpoznać okrzyk, głosy i
brzmienie wielkiej trąby, to powinniśmy uznać je za wskazówki mówiące nie o
tym, że Pan przyjdzie wkrótce, lecz że już przyszedł i jest teraz obecny,
zaś dzieło żniwa, polegające na zbieraniu pszenicy i paleniu kąkolu już się
odbywa. Zobaczymy za chwilę, że znajduje to potwierdzenie w bardzo wielu
proroctwach czasowych. Obecność i działalność Pana nie mogą być jednak
dostrzeżone literalnym wzrokiem, lecz jedynie oczami wiary, przez
niepodważalne słowo proroctwa.
Powinniśmy w tym momencie podkreślić jeszcze jeden fakt:
"okrzyk", "głos archanielski" i
"trąba Boża", jak wyjaśniliśmy powyżej, są
narzędziami dla dokonania dzieła żniwa Wieku Ewangelii. Jeżeli więc
dostrzegamy nie tylko znaczenie tych symboli, ale także ich przepowiedziany
skutek, mający rzeczywiście miejsce, to otrzymujemy dodatkowy dowód zarówno
na to, że zinterpretowaliśmy symbole we właściwy sposób, jak i na to, że
żyjemy w okresie nazywanym "żniwem". Żniwo to
łączy Wiek Ewangelii z Wiekiem Tysiąclecia - pierwszy z nich się kończy, a
drugi rozpoczyna. Wielu nie potrzebuje już żadnej pomocy, aby dostrzec
obecne dzieło oddzielania ludzi prawdziwie poświęconych od chrześcijan
nominalnych. Wielu widzi działający już symboliczny ogień i dostrzega
"okrzyk" ludzi, władzę nowego Króla Immanuela
oraz wydarzenia określane jako "siódma trąba" i
"obłoki" ucisku, wśród których przychodzi Pan,
manifestując w nich swoją moc - poddając sobie wszystkie rzeczy.
Zwracaliśmy już uwagę (Tom
I, str. 237) na fakt, że rozpoznanie dzieła żniwa jako rzeczywiście
trwającego procesu jest dowodem obecności Pańskiej. Pan stwierdził bowiem,
że będzie głównym żniwiarzem i zarządcą całego dzieła i że to będzie
początkiem Jego działalności - "I widziałem, a oto obłok
biały; a na onym obłoku siedział podobny Synowi człowieczemu, który miał na
głowie koronę złotą, a w ręce swojej sierp ostry; (...) i zapuścił ten,
który siedział na obłoku, sierp swój na ziemię, i pożęta jest ziemia".
"A czasu żniwa rzekę żeńcom: zbierzcie..." itd. (Obj.
14:14,16; Mat. 13:30). Dzieło żniwa dokona się w pełni w ciągu
czterdziestu lat, kończąc się w roku 1914. Stopniowo wypełnią się różne jego
aspekty, ale wszystkie te dni będą "dniami Syna
człowieczego" - dniami obecności i mocy Pańskiej, które na koniec
rozpoznają wszyscy, lecz początkowo będą one zauważone jedynie przez klasę,
o której pisze apostoł: "Lecz wy, bracia! nie jesteście
w ciemności".
"W OGNIU PŁOMIENISTYM."
Kolejne z tych symbolicznych stwierdzeń stanie się łatwiejsze do
zrozumienia, jeżeli będziemy pamiętali o znaczeniu symboli już wyjaśnionych
(Tom
I, str. 317). Czytamy: "Objawienie Pana Jezusa z
nieba z Aniołami mocy jego, w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym,
którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa" -
2 Tes. 1:8.
Ten literalny opis ma znaczenie obrazowe: rozumiemy, że w Jego dniu (w
Tysiącleciu) obecność Pana zostanie objawiona, czyli zamanifestowana, całemu
światu z Jego pozycji władzy duchowej ("niebo") w
gniewie i karaniu, jakie zostaną wylane na zło i na czyniących zło. Będzie
to gniew niszczący, jak wskazuje na to symbol - ogień - i nie pozostawi ani
korzenia, ani gałązki złych systemów, błędu, prześladowań czy dobrowolnych
grzeszników; wszyscy dumni i wszyscy czyniący zło zostaną w Tysiącleciu
spaleni jak ściernisko. Na początku tego okresu - w czasie
"żniwa" - ogień ten będzie płonął bardzo
gwałtownie, pochłaniając pychę i zło, tak bardzo się teraz nasilające.
Szczęśliwi będą ci, którzy poddadzą swoją dumę i zło zniszczeniu, aby sami
nie zostali zgładzeni (przez "wtórą śmierć") tak,
jak z pewnością będą zgładzeni w Wieku Tysiąclecia niektórzy opierający się.
Czytamy o tym czasie następujące słowa: "Bo oto
przychodzi dzień pałający jako piec, w którym wszyscy pyszni i wszyscy
czyniący niezbożność będą jako ściernisko, a popali je ten dzień przyszły,
mówi Pan zastępów, tak że im nie zostawi korzenia ani gałązki" -
Mal. 4:1.
"Aniołowie mocy jego" -
posłańcy i pośrednicy Jego mocy, są różnego rodzaju; można ich właściwie
zrozumieć jako wszelkie odpowiednie i różnorodne środki działania, ożywione
i nieożywione, które nasz Pan użyje do obalenia obecnych złych systemów i do
chłostania czyniących zło.
Gniew, czyli zemsta Pana, będzie zatem wyrażony w ogniu płomienistym, w
niszczącym ucisku, jakiego nie było nigdy przedtem - w znaczeniu
powszechności, szerokiego zasięgu i zniszczenia zła. Rozpocznie się wtedy
okres łaski dla sprawiedliwości i sprawiedliwych. Kiedy te wydarzenia będą
coraz bardziej widoczne, ludzie dojdą do wniosku, że nowa władza objęła
kontrolę nad sprawami świata. W ten sposób zostanie objawiona światu
obecność naszego Pana jako Króla królów. Będzie objawiony
"w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga
nie znają [którzy co prawda nie są zaznajomieni z Bogiem, ale też nie
są posłuszni światłu sumienia, które każdy w jakimś stopniu posiada]
i tym, którzy [chociaż znają Boga, to jednak] nie
są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa".
Po wpływem karania, coraz jaśniejszego światła i przychylnych warunków Dnia
Tysiąclecia, wszyscy zostaną przyprowadzeni do tak klarownej znajomości
Prawdy i drogi sprawiedliwości, że nie będą już mogli usprawiedliwiać się
niewiedzą lub niemożliwością bycia posłusznym Prawdzie; ci zaś, którzy
uporczywie trwać będą na stanowisku nieprzyjaciół Boga i sprawiedliwości,
zostaną ukarani wiecznym zatraceniem (zatraceniem, z którego nie będzie już
zmartwychwstania) od obliczności Pańskiej i od chwały mocy Jego.
"Z MOCĄ I CHWAŁĄ WIELKĄ."
Kolejne zdanie świadczy o tym, że cały świat ujrzy Syna człowieczego
przychodzącego, zanim Jego Królestwo będzie w pełni zaprowadzone, a
współdziedzice zebrani i wraz z Nim wywyższeni. Widząc Jego przyjście
wszystkie pokolenia ziemi będą narzekały - "i ujrzą Syna
człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką".
Świat widzi już zbierające się i ciemniejące obłoki ucisku; widzi, że jakaś
moc kieruje teraz jego sprawami, moc, z którą ludzie nie mogą się mierzyć;
każdy, kto jest wystarczająco inteligentny, aby zwrócić uwagę na bieg
wydarzeń, widzi, że najbliższa przyszłość jest ciemna i złowroga. Ludzie
myślący widzą, z jaką uporczywością podsuwane są im pod rozwagę kwestie
prawdy i błędu, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, wraz z domaganiem się
wyrażenia ich indywidualnych opinii co do tych zasad. Wielu rozpoznaje już
chwałę i moc nowego Władcy ziemi, ale z powodu otaczających Go obłoków i
ciemności nie widzą jeszcze samego Króla. Ludzie spostrzegają obłoki i
dlatego widzą Go przychodzącego w obłokach z mocą i wielką chwałą (chwałą
mocy i sprawiedliwości), ale Jego samego nie rozpoznają. Obłoki znikną
dopiero wtedy, gdy spadnie z nich grad i węgle ogniste (Ps.
18:12,13), które zniszczą ludzką pychę, samolubstwo i przesądy. Wtedy
to objawi się pełny majestat i chwała obecności Chrystusa. Gdyby ludzie
brali pod uwagę i słyszeli głos Pana, który kieruje teraz procesem
sprawiedliwości i ostrzega przed zagrażającą odpłatą, zapobiegłoby to
wielkim nieszczęściom niedalekiej przyszłości, ale "Bóg
mówi raz i drugi, ale człowiek tego nie uważa; (...) tedy otwiera ucho
ludzkie [w dźwiękach grzmotów "dnia ucisku"], a
to, czem ich ćwiczy, pieczętuje, aby człowieka odwiódł od złej sprawy jego i
pychę od męża aby odjął".
"Oto idzie z obłokami" i
we właściwym czasie "ujrzy [dostrzeże]
go wszelkie oko"; rozpoznana zostanie Jego obecność, moc i władza;
wszyscy będą musieli się jej poddać, chcąc czy nie chcąc, aż do rozwiązania
Szatana na mały czas pod koniec Tysiąclecia, kiedy to, po wszystkich
doświadczeniach, ich chęć lub niechęć będzie wystarczająco sprawdzona i
niechętni zostaną unicestwieni wtórą śmiercią, symbolicznie nazywaną
jeziorem ognistym (Obj. 21:8).
Jeżeli patrzymy w ten sposób, to wszystkie symboliczne wskazówki dotyczące
sposobu przyjścia naszego Pana doskonale zgadzają się z jasnymi
stwierdzeniami mówiącymi, że Jego obecność przez pewien czas będzie
tajemnicą, wiadomą tylko czuwającym.
W podobny sposób
Czego uczy nas wypowiedź anioła po odejściu naszego Pana?
Dzieje Ap. 1:11 - "Ten
Jezus, który w górę jest wzięty od was do nieba, tak przyjdzie, jakoście go
widzieli idącego do nieba".
Uważne rozważenie tego tekstu ukaże jego spójność z tym, co powiedzieliśmy
wcześniej. Wielu wydaje się czytać ten tekst następująco: tak, jak
widzieliście Pana wstępującego do nieba, tak - w podobny sposób - zobaczycie
Go powracającego. Ci, którzy w ten sposób rozumieją powyższy werset powinni
czytać go ciągle aż do momentu, gdy zauważą, że nie mówi on, iż ci, którzy
widzieli, jak odchodził, zobaczą Go, kiedy przyjdzie. Ani oni, ani nikt inny
nie zobaczy przyjścia Pana. Tekst ten uczy, że sposób Jego przyjścia będzie
taki jak sposób Jego odejścia. Jaki więc był sposób Jego odejścia? Czy
towarzyszył temu wielki splendor, wielka demonstracja? Czy odbyło się to z
dźwiękiem trąby, z głosami i wielkim okrzykiem rozbrzmiewającym w powietrzu?
Czy sylwetka naszego Pana jaśniała niezwykłą chwałą i blaskiem? Jeżeli tak,
to powinniśmy oczekiwać, że wtóre przyjście naszego Pana odbędzie się w
podobny sposób. Z drugiej zaś strony - czy odejście to nie było tak ciche i
skryte, jak tylko mogło być, a zarazem zgodne z zamierzonym celem -
przekonaniem naocznych świadków o tym, co się zdarzyło? Nikt oprócz wiernych
naśladowców nie widział Pana, ani nie wiedział o Jego odejściu. Stwierdzenie
Pana: "Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie
ogląda" (Jan 14:19) było zawsze
prawdziwe, ponieważ nikt oprócz braci nie widział Pana ukazującego się po
zmartwychwstaniu i nikt oprócz nich nie oglądał Jego wniebowstąpienia. I w
podobny sposób, jak odszedł (cicho, skrycie, jeżeli chodzi o świat;
wiedzieli o tym jedynie Jego naśladowcy), tak samo, w podobny sposób,
przychodzi po raz drugi. Kiedy odchodził, podniósł ręce i błogosławił ich;
teraz powraca, aby ich radość była zupełna: "Przyjdę
zasię i wezmę was do siebie"; "I zasię ujrzę was,
a będzie się radowało serce wasze, a radości waszej nikt nie odejmie od was"
- Łuk. 24:50,51; Jan 14:3; 16:22.
Wydaje się, że anioł położył szczególny nacisk na fakt, iż powróci
"ten Jezus" - ten sam, który zostawił chwałę,
jaką miał wraz z Ojcem jeszcze przed stworzeniem świata, i stał się
człowiekiem - stał się ubogim, abyśmy my byli ubogaceni; ten sam Jezus,
który umarł na Kalwarii; ten sam Jezus, który trzeciego dnia powstał
ożywiony duchem; ten sam Jezus, który w czasie czterdziestu dni
zamanifestował swoją przemianę - TEN sam Jezus wstąpił teraz na wysokość.
Tak, to jest ten sam Jezus, który doświadczył dwóch zmian natur - najpierw z
duchowej w ludzką, potem z ludzkiej w boską. Te zmiany natury nie zniszczyły
Jego indywidualności. Jak zapewnił nas anioł, Jego tożsamość została
zachowana bez względu na to, czy filozofia tego faktu jest zrozumiała, czy
nie. Nie znamy Go już więcej według ciała (jako człowieka), lecz powinniśmy
pamiętać o Jego wywyższeniu, o tym, że teraz posiada On boską, duchową
naturę; powinniśmy też spodziewać się Jego przyjścia zgodnie z tą przemianą
i wywyższeniem. Mimo wszystko nie wolno nam zapominać, że to jest ten sam
miłujący Jezus - pod tym względem nic się nie zmieniło. To jest
"ten Jezus", który, będąc obecny przez
czterdzieści dni, był widziany jedynie przez swoich uczniów, a nawet i oni
widzieli Go tylko przez krótki czas. Podczas swej wtórej obecności będzie On
niewidzialny dla świata tak samo, jak podczas czterdziestu dni
poprzedzających Jego wniebowstąpienie. Musimy pamiętać, że nie przychodzi
On, aby oddać samego siebie na ofiarę i dlatego nie potrzebuje już ludzkiego
ciała przeznaczonego na ofiarę (Hebr. 10:5).
Wszystko to jest już poza Nim: On już więcej nie umiera, lecz przychodzi, by
rządzić, błogosławić i podźwignąć odkupioną ludzkość.
Nasz Pan dał nam najpiękniejszy obraz sposobu, w jaki zostanie objawiona
Jego obecność, kiedy powiedział: "Jako błyskawica
wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i
przyjście [obecność] Syna Człowieczego" -
Mat. 24:27. Większość przekładów używa tutaj
słowa "błyskawica"; jest to oczywiście
niewłaściwe, ponieważ błyskawice nie wychodzą od wschodu słońca i nie
ukazują się aż na zachód. Przychodzą one z różnych kierunków i bardzo rzadko
rozbłyskują przez środek całego nieba. Obraz użyty przez Pana - jedynie
możliwy, by pozostawał w zgodności z Jego słowami - dotyczy jasności
słonecznej, która niezmiennie pojawia się na wschodzie i świeci aż do
zachodu. Użyte tutaj greckie słowo astrape zostało więc w tym wersecie
przetłumaczone nieprawidłowo, podobnie jak w zapisie tych samych słów
dokonanym przez Łukasza (17:24). Nasz Pan użył
również tego słowa astrape w Ewangelii Łukasza 11:36,
gdzie odnosi się ono do światła świecy i jest tłumaczone jako
"blask". Niewłaściwe pojęcie o sposobie przyjścia
i objawienia się naszego Pana, ugruntowane w umysłach tłumaczy, doprowadziło
do błędnego przełożenia astrape jako "błyskawica".
Przypuszczali oni, że Pan objawi się nagle, jak błyskawica, a nie stopniowo,
jak blask wschodzącego słońca. Jakże jednak piękny jest obraz wschodu
słońca, ilustrujący stopniowe świtanie Prawdy i błogosławieństw w dniu Jego
obecności! W obraz ten Pan włącza też zwycięzców: "Tedy
sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego".
Prorok, używając tego samego obrazu, dodaje: "Wzejdzie
słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego".
Świtanie jest stopniowe, ale w końcu pełna, czysta jasność całkowicie
rozproszy ciemności błędu, niewiedzy, przesądu i grzechu.
Niedoskonałe tłumaczenie słowa parousia jeszcze bardziej utrudnia
zrozumienie tego fragmentu. W Emphatic Diaglott i tłumaczeniu prof. Young'a
słowo to przetłumaczono jako presence (obecność), u Rotherham'a brzmi ono
arrival (przybycie), zaś w przekładzie powszechnym - coming (przyjście).
Angielska tłumaczenie poprawiona (Revised Version) utrzymuje słowo coming
(przyjście) w tekście głównym, lecz na marginesie przyznaje, że prawdziwym
znaczeniem greckiego słowa jest presence (obecność). Greckie słowo parousia
niezmiennie oznacza osobistą obecność kogoś, kto już przyszedł czy przybył.
Nigdy nie powinno być ono rozumiane jako pobyt w drodze, dla określenia
którego język angielski używa słowa coming (przyjście).6
Tekst, który właśnie rozważamy, uczy więc, że podobnie, jak rzecz się ma ze
stopniowym świtaniem blasku słońca, tak też będzie ze stopniowym
manifestowaniem, czyli objawianiem, obecności Syna Człowieczego.
Razem z tym obrazem nasz Pan zostawił nam kilka słów przestrogi, aby
uchronić nas od pewnych błędów, które miałyby się pojawić około czasu Jego
wtórego przyjścia i zwodzić Kościół. "Otom wam
przepowiedział. Jeźliby wam tedy rzekli: Oto na puszczy jest, nie
wychodźcie; oto w komorach, nie wierzcie. Albowiem jako blask
[słońca] wychodzi od wschodu słońca i [stopniowo]
ukazuje się aż na zachód, tak będzie i obecność Syna człowieczego". W
ten sposób nasz Pan ostrzega nas przed dwoma błędami szerzącymi się w
naszych czasach. Jednym z nich jest stwierdzenie, że nasz Pan przyjdzie w
ciele, na puszczę, czyli na pustkowie w Palestynie. Wierząc w to, wielu się
tam udało, oczekując przyjścia Jezusa w ciele, z bliznami po ukrzyżowaniu.
Oczekując Pana takiego, jakim był, a nie takiego, "jakim
jest", popełniają wielki błąd, uniemożliwiając samym sobie
dostrzeżenie prawdy, podobnie jak Żydzi podczas pierwszego przyjścia. Takie
fałszywe oczekiwania sprawiły, że niektórzy zinterpretowali w sposób
literalny stwierdzenie proroka (Zach. 14:4):
"I staną nogi jego w on dzień na górze Oliwnej"
itd.7* Zaślepieni tymi oczekiwaniami nie widzą,
że nogi w tym tekście mają znaczenie obrazowe, podobnie jak w
Ps. 91:12; Izaj. 52:7; Ps. 8:6; 110:1; Efez. 6:15; 5
Mojż. 33:3, a także w wielu innych miejscach. Gdyby wiedzieli, czego
mają oczekiwać, to nie sądziliby, że mają iść do Jerozolimy, aby szukać
człowieka Chrystusa Jezusa; wywyższony król przychodzi bowiem jak blask
słońca, sprawiając, że cały świat odczuwa Jego obecność i wpływ. Dlatego:
"Nie wychodźcie".
"Jeźliby rzekli: Oto w komorach
jest, nie wierzcie". Spirytyzm, zawsze gotowy, aby zwodzić oszustwami
i aby posługiwać się zasadniczymi prawdami jako szatą światłości (2
Kor. 11:13,14), nie waha się twierdzić, że żyjemy obecnie w okresie
zmiany epok i świtania chwalebnego wieku. Niektórzy ze zwolenników tego
ruchu uczą nawet, między innymi, że Chrystus jest obecny i nie wątpimy, że
wkrótce proponować będą seanse, podczas których będą twierdzić, że pokazują
Chrystusa w tajnych komorach. Widząc błąd w takiej lub innej formie
pamiętajmy o słowach naszego Pana i odrzućmy wszystkie te stwierdzenia jako
fałszywe, wiedząc, że Pan objawi swoją obecność nie w taki sposób, lecz
"jako blask słońca", ukazując się stopniowo -
"wzejdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na
skrzydłach jego".
Parousia naszego Pana w czasie żniwa
Język grecki jest bardzo precyzyjny, co znacznie zwiększa jego możliwość
dokładnego przekazania prawdy. Spójrzmy na przykład na słowo przychodzić: w
powszechnie używanych angielskich tłumaczeniach Biblii słowo come zastępuje
trzydzieści dwa słowa greckie, z których każde ma nieco inny odcień
znaczeniowy. Przykłady: ephistemi znaczy dosięgnąć, tak jak w
Łuk. 21:24 - "a nagle by na
was przyszedł [dosięgnął was] ten dzień";
synerchomai oznacza zbierać się, schodzić się razem, jak w
1 Kor. 11:18 - "schodzicie
się we zborze"; proserchomai znaczy zbliżać się, iść w kierunku
czegoś, jak w Hebr. 4:16 - "przystąpmyż
tedy z ufnością"; heko znaczy przybyć, być po fakcie przyjścia, kiedy
czynność przychodzenia jest już zakończona, jak w Jan
2:4 - "jeszczeć nie przyszła godzina moja";
enistemi oznacza być obecnym i tak jest tłumaczone z wyjątkiem dwóch
przypadków, gdzie również powinno być w ten sposób oddane:
2 Tym. 3:1 - "nastaną czasy
trudne" - będą miały miejsce oraz 2 Tes. 2:2
- "jakoby nadchodził dzień Chrystusowy" - jakoby
był już obecny. Słowo parousia również oznacza obecność i nigdy nie powinno
być tłumaczone jako przyjście. Biblia angielska [także polska] oddaje to
słowo poprawnie w 2 Kor. 10:10 i
Filip. 2:12. Bardzo cenny jest
"Emphatic Diaglott", przekład Nowego Testamentu
na język angielski, który w prawie każdym miejscu oddaje wyraz parousia
prawidłowo - jako OBECNOŚĆ.
Chcielibyśmy teraz zwrócić uwagę na dwa greckie słowa: heko i parousia, a
także na ich użycie w Nowym Testamencie, szczególnie zaś na użycie drugiego
z nich; prawidłowe zrozumienie ich znaczenia i fragmentów, w których te
wyrazy się pojawiają, rzuca właściwe światło na sposób powrotu naszego Pana.
Powszechne, lecz błędne przekłady zaciemniają przedmiot, który powinny
wyjaśniać.8*
Pamiętając o rzeczywistym znaczeniu słowa parousia - nie przyjście, czyli
znajdowanie się jeszcze w drodze, lecz obecność, już po przybyciu - rozważmy
teraz kilka fragmentów, w których pojawia się to słowo. Dowiemy się z nich,
że obecność niekoniecznie musi być widzialna, ale może odnosić się również
do rzeczy niewidzialnych. W ten sposób na przykład aniołowie, istoty
duchowe, mogą być między nami obecne, lecz niewidoczne; nasz Pan również był
obecny na ziemi podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu i często
przebywał z uczniami, ale świat Go nie widział, a uczniowie oglądali Go
tylko przy kilku okazjach, o których już mówiliśmy. Były to dni Jego
parousii (obecności), podobnie jak poprzednie trzydzieści trzy i pół roku.
W rozmowie poprzedzającej pytanie z Mat. 24:3
nasz Pan przepowiedział zburzenie świątyni i odrzucenie cielesnego Izraela
aż do czasu, gdy z radością uzna on w Nim swojego Mesjasza i rzecze:
"Błogosławiony". Pan powiedział swoim uczniom, że
odejdzie, a potem przyjdzie zasię i weźmie ich do siebie. Nazwał tamten czas
"żniwem", czyli dokonaniem świata, wspominając
też o przyszłym "żniwie" w czasie swego drugiego
przyjścia (Mat. 9:37,38; 13:39,40). Pamiętając
zapewne o tym, że jedynie garstka uznała Go za Chrystusa podczas Jego
pierwszej obecności, uczniowie chcieli wiedzieć, jak rozpoznać Go przy
drugiej - prawdopodobnie spodziewali się oni, że ta druga obecność będzie
miała miejsce za ich życia. Stąd ich pytanie: "Co za
znak [wskazówka] parousii [obecności]
twojej i dokonania świata?"
Uczniowie byli skłonni mieszać końcowe wydarzenia Wieku Żydowskiego, czyli
żniwo, podczas którego żyli, z tym przyszłym "żniwem",
czyli końcem Wieku Ewangelii. Dlatego nasz Pan podał dokładny opis wydarzeń,
które muszą nastąpić, wskazując na znaczny okres czasu pomiędzy tymi
żniwami, nie podając jednak długości tego okresu; nawet On sam nie znał jej
wtedy (Mar. 13:32).
Odpowiedź naszego Pana w wersetach 1 do
14 obejmuje cały Wiek Ewangelii; Jego słowa w
wersetach 15 do 22 mają podwójne zastosowanie - literalnie można je stosować
do końca Wieku Żydowskiego, figuralnie zaś odnoszą się one do końca obecnego
Wieku Ewangelii, którego Wiek Żydowski był cieniem. Wersety 23-26 zawierają
słowa ostrzeżenia przed fałszywymi Chrystusami, a w wersecie 27 Pan dochodzi
do pytania uczniów odnośnie Jego parousii i stwierdza (jak należałoby
przełożyć): "Jako blask [światło słońca]
wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i parousia
[OBECNOŚĆ] Syna człowieczego". Blask
słońca pojawia się szybko, lecz bez najmniejszego hałasu; na samym początku
dostrzegają go ci, którzy najwcześniej wstają.
Pozostawiając inne, pośrednie aspekty wykładu naszego Pana do rozważenia w
późniejszym czasie, zauważamy drugą część Jego odpowiedzi na pytanie uczniów
o Jego parousię. Znajduje się ona w wersetach 37 i 39. Pan mówi:
"Jako było za dni Noego, tak będzie i parousia
[OBECNOŚĆ] Syna człowieczego". Zauważmy, że
porównanie to nie dotyczy przyjścia Noego i przyjścia naszego Pana, ani też
przyjścia potopu i przyjścia naszego Pana. W ogóle nie ma tu wzmianki o
przyjściu Noego, ani o przyjściu naszego Pana, ponieważ, jak już
ustaliliśmy, parousia nie oznacza przyjścia, lecz obecność. Porównanie
zostało więc uczynione pomiędzy czasem obecności Noego wśród ludzi
"przed potopem", a czasem obecności Chrystusa na
ziemi, czasem Jego wtórej obecności, przed ogniem - wielkim uciskiem dnia
Pańskiego, który kończy obecny wiek.
Za dni Noego, przed potopem, ludzie byli bezbożni; podobnie bezbożni będą w
czasie obecności naszego Pana, przed ogniem wielkiego ucisku, który na nich
spadnie; nie jest to jednak porównanie, czyli podobieństwo, o którym mówił
nasz Pan, ponieważ bezbożność obfitowała w każdej epoce. Sedno porównania
zostało jasno przedstawione i możemy je łatwo zauważyć, jeżeli przeczytamy
te wersety krytycznie: ludzie, z wyjątkiem członków rodziny Noego, byli
nieświadomi nadchodzącej burzy i nie uwierzyli świadectwu Noego i jego
rodziny; dlatego "nie spostrzegli się". To
właśnie jest sedno tego porównania. Tak będzie również podczas OBECNOŚCI
Syna Człowieczego. Nikt oprócz rodziny Bożej nie uwierzy; inni
"nie spostrzegą się" dopóki społeczeństwo,
obecnie zorganizowane, nie zacznie się rozpływać od gorejącego ognia ucisku,
już teraz bezpośrednio zagrażającego. Zostało to zilustrowane słowami:
"Albowiem jako za dni onych przed potopem jedli i pili,
i żenili się [Łuk. 17:28 dodaje
"szczepili i budowali"], aż
do onego dnia, którego wszedł Noe do korabia, i nie spostrzegli się, (...)
tak będzie i parousia [obecność] Syna
człowieczego". W czasach obecności Syna Człowieczego świat będzie
więc trwał w swoim jedzeniu, piciu, szczepieniu, budowaniu i żenieniu się -
w rzeczach, które nie zostały wymienione jako grzechy, lecz jako znaki
nieświadomości obecności Pana i ucisku, który obejmie świat. Taka jest więc
odpowiedź naszego Pana na pytanie uczniów - jaki będzie znak [wskazówka]
obecności [parousii] twojej i dokonania świata (żniwa wieku)? Pan odpowiada
następująco: nie będzie znaku dla mas ludzkości, nie będą one wiedziały ani
o mojej obecności, ani o nowych, epokowych zmianach. Jedynie garstka to
pozna i będzie o tym pouczona od Boga (w sposób, który tutaj nie został
wyjaśniony), zanim pojawi się jakikolwiek znak (wskazówka), który będzie
mógł dostrzec świat.
Łukasz (17:26-29) przekazał ten sam wykład nieco
innymi słowami, ale w zupełnej zgodności z Mateuszem. Nie używa on słowa
parousia, lecz wyraża dokładnie tę samą myśl, mówiąc: "A
jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego" - za
dni Jego obecności. Nie przed tymi dniami, nie po tych dniach, lecz za
(podczas) Jego dni: świat będzie jadł, pił, żenił się, kupował, sprzedawał,
szczepił i budował. Te wersety uczą więc jasno, że nasz Pan będzie obecny
przy końcu tego wieku, całkowicie nieznany i niewidzialny dla świata.
Chociaż nigdy nie będzie już potopu, który zniszczyłby ziemię (1
Mojż. 9:11), to jednak Biblia mówi, że cała ziemia będzie pożarta
ogniem Boskiej gorliwości (Sof. 3:8). Żaden z
tych wersetów nie mówi o ziemi w sensie literalnym, fizycznym, lecz o
istniejącym porządku rzeczy: w pierwszym przypadku zostało to dokonane przez
zatopienie wszystkich ludzi oprócz rodziny Noego; w drugim zaś przez
spalenie wszystkich, oprócz rodziny Bożej, w symbolicznym ogniu - w wielkim
ucisku Dnia Pańskiego. Wierne dzieci Boże zostaną uznane za godne, aby ujść
tego wszystkiego, co się dziać ma na ziemi (Łuk. 21:36)
- ujść niekoniecznie przez zabranie z ziemi, lecz przez uczynienie odpornymi
na ogień tak jak trzej Hebrajczycy z symbolicznego obrazu, którzy chodzili w
pośrodku pieca siedmiokroć rozpalonego i nawet ich szat nie było czuć dymem,
ponieważ razem z nimi był obecny ktoś podobny Synowi Bożemu (Dan.
3:19-25).
Zwrócimy teraz uwagę na wersety, które uczą, iż przez pewien czas wielu w
Kościele będzie nieświadomych obecności Pańskiej, żniwa i zakończenia wieku,
chociaż Pan będzie już obecny i będzie już trwało dzieło żniwa.
Końcowe wersety 24. rozdziału Ewangelii według
św. Mateusza, poczynając od wersetu 42, są
bardzo znaczące. W wersecie 37 nasz Pan pokazał, że świat nie będzie
wiedział o parousii Syna Człowieczego; teraz przestrzega On swoich uczniów,
że jeżeli nie będą czuwali, to również pozostaną w ciemności co do Jego
parousii: "Czujcież tedy, ponieważ nie wiecie, której
godziny Pan wasz przyjdzie [erchomai - przybywać]".
Gdyby ludzie wiedzieli, o której godzinie przyjdzie złodziej, czuwaliby i
nie daliby się zaskoczyć: powinniście więc zawsze czuwać, zawsze być gotowi
i zawsze wypatrywać pierwszego znaku mojej parousii. Odpowiadając na wasze
pytanie: "Kiedy się to stanie?", mówię wam
jedynie, abyście czuwali i byli gotowi; kiedy przyjdę, kiedy będę obecny,
oznajmię to wszystkim tym, którzy będą czuwać i będą wierni; tylko oni będą
mieli prawo o tym wiedzieć. Wszyscy inni powinni i muszą pozostać w
ciemnościach zewnętrznych i muszą uczyć się tak jak świat i razem z nim -
przez ucisk.
"Któryż tedy [w czasie
żniwa] jest sługa wierny i roztropny, którego postanowił9*
pan nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm na czas słuszny? Błogosławiony
on sługa, którego by, przyszedłszy (erchomai - kiedy przybędzie)
Pan jego, znalazł tak czyniącego; zaprawdę powiadam wam, że go nad
wszystkiemi dobrami swemi postanowi" - dla takich wiernych sług
będzie otwarty cały olbrzymi spichlerz drogocennej Prawdy, aby uzbroić,
zaopatrzyć i nakarmić wszystkich domowników wiary.
Jeżeli jednak serce sługi będzie złe, to powie on: mój Mistrz odwłacza z
przyjściem swoim (nie przyszedł). Zacznie wtedy bić (sprzeciwiać się i
sprzeczać) współsługi swoje (tych, którzy się od niego różnią, którzy mówią
coś wręcz przeciwnego - mój Pan nie odwłacza, lecz już przyszedł, jest
obecny). Taki sługa będzie może jadł i pił z pijanicami (upije się światowym
duchem), lecz jego Mistrz przyjdzie (greckie heko - będzie już po fakcie
przyjścia) dnia, którego się nie spodzieje i godziny, której nie wie, i
odłączy go (od bycia jednym z tych sług, którzy mają przywilej dawania
czeladzi pokarmu na czas słuszny), a część jego położy z obłudnikami.
(Chociaż nie jest on obłudnikiem, lecz prawdziwym sługą, to z powodu swojej
niewierności i nadużyć będzie miał swoją część razem z obłudnikami w
zamieszaniu i ucisku przychodzącym na Babilon.) "Tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów."
Powyższe słowa, uważnie rozważone, uczą nas jasno, że pod koniec tego wieku
będzie istniała jedna klasa zaprzeczająca, że Pan jest obecny (nie, że Pan
kiedyś przyjdzie, lecz że już przyszedł). Będą oni bili - ostro występowali
przeciwko współsługom, którzy muszą nauczać czegoś innego - że Pan już
przyszedł. Pan jasno mówi, który z tych sług jest wierny i dobry, a który
błądzi. Wierny sługa, którego Pan znajdzie dającego
"pokarm" na czas słuszny, zostanie wywyższony i postanowiony nad
skarbnicą Prawdy, co da mu jeszcze większą możliwość rozdawania jej
czeladzi. Niewierny sługa zostanie stopniowo odłączony i będzie coraz bliżej
sympatyzował z nominalnymi wyznawcami, czyli obłudnikami. Zauważmy fakt, że
niewierny sługa jest w ten sposób odłączony, odseparowany w czasie, o którym
nie wie - w czasie żniwa - podczas gdy jego Pan jest rzeczywiście obecny,
wyszukując i gromadząc swoje klejnoty, chociaż ten sługa o tym nie wie (Mat.
13:30; Psalm 50:5; Mal. 3:17; Mat. 24:31).
Mówimy o tych szczegółach jedynie po to, aby pokazać, że odpowiadając na
pytanie uczniów o znaki i dowody Jego wtórej obecności, nasz Pan uczył, iż
ani świat, ani niewierni słudzy nie będą o tym wiedzieli co najmniej do
początku wielkiego ognia ucisku. Wierni ujrzą Jego obecność jedynie oczami
wiary - przez Pisma, które dla ich nauki zostały wcześniej spisane, aby
zrozumieli je, gdy przyjdzie właściwy czas. Wszystkie obecne prawdy są
częścią "dóbr Jego", skarbów nowych i starych,
które nasz Pan składał dla nas i teraz nam darmo rozdaje (Mat.
24:45-47).
Dzięki tym przepowiedzianym znakom nasz Pan wystarczająco przygotował
Kościół do rozpoznania Jego obecności we właściwym czasie, choć obecność ta
nie będzie widzialna dla cielesnego wzroku. Pan ostrzegł nas też przed
oszustwami, jakie powstaną i będą tak przekonywające, że gdyby było możliwe,
to zwiodłyby najwierniejszych wybranych. Nie jest to jednak możliwe,
ponieważ wszyscy wybrani pilnie słuchają ostrzeżeń i wnikliwie zaznajamiają
się z przepowiedzianymi znakami obecności Pana, szukając ich wypełnienia.
Ci, którzy myślą inaczej, nie należą do klasy wybrańców. Jedynie zwycięzcy
będą królować z Panem. Te oszustwa, jak wykażemy w następnym rozdziale,
istnieją już dzisiaj i wielu pada ich ofiarą. Wybrani zostali jednak, dzięki
Bogu, wcześniej ostrzeżeni i uzbrojeni, i teraz nie będą już zwiedzeni ani
zniechęceni. Chociaż otaczają Go obłoki i ciemność, oni rozpoznają Jego
obecność i cieszą się, że przybliżyło się ich wybawienie. Jeśli jakikolwiek
człowiek powie wam: oto tu jest Chrystus, albo tam (w jakimś miejscu), nie
wierzcie. Jeśli powiedzieliby wam: jest na pustyni - nie wychodźcie; oto w
komorach - nie wierzcie; albowiem (podobnie) jako światło słońca, które
stopniowo świta i napełnia ziemię, tak będzie Jego obecność (Mat.
24:23,26,27). Zgodnie z zapowiedzią będzie to zamanifestowane świtem
światła prawdy - prawdy o każdej rzeczy, która teraz tak szybko i chwalebnie
się rozwija. Jeszcze kilka lat, a wzejdzie w pełni słońce sprawiedliwości,
niosąc zdrowie na swoich skrzydłach, aby błogosławić i podnieść gnębiony
śmiercią świat.
W świetle dowodów przedstawionych w tym rozdziale, a także w rozdziałach
poprzednich i późniejszych, nie wahamy się oznajmić radującej serce wieści,
że żyjemy w żniwie Wieku Ewangelii i że Mistrz jest znów wśród nas jako
Główny Żeńca - nie w ciele, jak podczas żniwa Wieku Żydowskiego, lecz w mocy
i wielkiej chwale, jako "nader wywyższony", boski
Chrystus, którego chwalebne ciało jest obecnie
"wyrażeniem istności Ojca", chociaż Jego chwalebna istność została
łaskawie zakryta przed wzrokiem ludzkim. Rozpoczyna on swoje panowanie
sprawiedliwości; Jego sierp Prawdy sprawuje już dzieło rozdzielania; zbiera
On już w jedności serca i umysłu dojrzałe pierwociny duchowego Izraela;
wkrótce to skompletowane, wybrane "ciało" będzie
rządziło i błogosławiło świat.
Oznajmiliśmy tę wieść po to, aby w miarę dalszego rozważania czytelnik mógł
jaśniej zobaczyć, na co najbardziej wskazują proroctwa czasowe; udowodnimy,
że według chronologii żniwo i wszystkie towarzyszące mu wydarzenia mają
miejsce właśnie teraz i że wypełniają się zgodnie z przepowiedniami.
Jeżeli patrzymy w ten sposób na proroctwa czasowe i szczegółowość instrukcji
dotyczących sposobu ukazania się naszego Pana i towarzyszących mu
okoliczności, to widzimy, że nie zostały one dane ani w celu zaalarmowania
świata, ani zaspokojenia pustej ciekawości, ani obudzenia śpiącego kościoła
nominalnego; zostały przekazane, aby ci, którzy nie śpią i nie należą do
tego świata, lecz czuwają oraz są poświęceni i wierni, szczerze studiując
plan ich Ojca, zostali poinformowani o znaczeniu bieżących wydarzeń, aby nie
pozostawali w ciemnościach co do wydarzeń, o których w żaden inny sposób nie
mogą się upewnić - co do żniwa, obecności wielkiego Żniwiarza, młócenia i
odsiewania prawdziwej pszenicy, wiązania i palenia kąkolu w czasie ucisku
itd.
Naśmiewanie się zostało przepowiedziane
Apostoł Piotr opisuje, jak niektórzy z niewiernych sług i obłudników będą
się naśmiewać podczas obecności Pana, podobnie, jak naśmiewali się za dni
Noego (2 Piotra 3:3,4,10,12). Zauważmy, że
apostoł zwracał się do Kościoła, zaznaczając, że naśmiewcy, których opisuje,
są w kościele nominalnym i otwarcie twierdzą, iż interesuje ich plan i
dzieło Pana, dlatego też wierzą, że Pan kiedyś przyjdzie. Opisywane
naśmiewanie się dotyczy właśnie tego przedmiotu; słyszymy je i będziemy
słyszeć od tych rzekomych chrześcijan, kiedy rozmawiamy z nimi o obecności
Pana, dziele żniwa itp. Ogólnie mówiąc, chrześcijanie, zanim zbadają ten
przedmiot, wyobrażają sobie literalne manifestacje ognia, trąb, głosów itp.,
a także Pana zstępującego z powietrza oraz Jego jaśniejące ciało z krwi i
kości. Kiedy więc słyszą o Jego niewidzialnej obecności, to odrzucają ten
pogląd jako niewart badania; nie poświęcają czasu na studiowanie czegoś, o
czym są tak mocno przekonani, będąc raczej zajęci ziemskimi planami i
odurzeni duchem światowości.
To właśnie o tej klasie rzekomych chrześcijan mówi apostoł:
"Przyjdą w ostateczne dni [w ostatnich latach
Wieku Ewangelii - podczas "żniwa"] naśmiewcy, według
własnych swoich pożądliwości [planów, teorii itp.]
chodzący i mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia [parousii]
jego? Bo jako ojcowie zasnęli, wszystko tak trwa od początku stworzenia".
Spójrzmy na stwierdzenie naszego Pana (Mat. 24:37-39;
Łuk. 17:26): w Jego dniach, za dni Jego obecności, wszystko będzie
trwało tak jak przedtem; jako za dni Noego ludzie będą jedli, pili, żenili
się, szczepili i budowali; świat nie będzie wiedział o Jego obecności i nie
odczyta znaków szybkich i wielkich zmian, będących już bardzo blisko -
ludzie są zbyt zajęci, aby głębiej zastanowić się nad świadectwem i tylko
ciągle się naśmiewają.
Ach, mówi Piotr, zapominają o wielkiej zmianie, jak zaszła za dni Noego!
Potem, używając symbolu ognia, apostoł opisuje przerażający potop ucisku,
który wkrótce ogarnie cały świat, obalając ostatecznie wszystkie cywilne i
kościelne władze (niebiosa), a także stopi całą organizację społeczną
(ziemię) - powodując anarchię i chaos społeczny aż do momentu, gdy nowe
niebiosa (siły rządzące - Królestwo Boga) zostaną w pełni ustanowione
podobnie, jak i nowa ziemia (społeczeństwo oparte na nowych, lepszych
zasadach: na miłości, równości i sprawiedliwości). Potem apostoł przypomina
(werset 8), że ten dzień obecności Pana, którego Kościół tak długo wyglądał
i wyczekiwał, będzie trwał tysiąc lat - będzie to tysiącletnie panowanie
Chrystusa.
W wersecie 10 Piotr upewnia nas, że
"on dzień Pańskie przyjdzie [greckie heko]
jako złodziej"10* (niepostrzeżenie,
cicho; będzie obecny, podczas gdy niektórzy się naśmiewają i biją swoich
współsług, wyznających prawdę). Apostoł nawołuje świętych do oddzielenia się
od świata, aby nie zostali pochłonięci polityką, zdobywaniem pieniędzy itp.,
ale żeby umiłowali rzeczy wyższe. Mówi on: jeżeli widzicie, że w Boskim
planie obecne warunki na ziemi są jedynie tymczasowe i wkrótce ustąpią
miejsca lepszemu porządkowi, to jakimi ludźmi powinniśmy być w świętych
obcowaniach i w pobożnościach? - "oczekującymi OBECNOŚCI
[parousii] dnia Bożego" - szukającymi
dowodów (znaków), aby wykazać, że już przyszedł.
Dzięki Bogu, że tak wspaniale zatroszczył się o nas; wszyscy pobożni, którzy
oczekują tego dnia, dowiedzą się o nim, zanim wybuchnie ogień gniewu. Przez
Pawła upewnia nas On, że żaden z synów światłości nie będzie pozostawiony w
ciemności, że ten dzień nie zaskoczy go jako złodziej (1
Tes. 5:4). Dlatego więc, chociaż żyjemy już w dniu Pańskiej obecności
i w początkach wielkiego ognia ucisku, to widzimy, że właśnie to zostało nam
pokazane w sposób symboliczny (Obj. 7:1,2) -
wiatry ziemi są powstrzymywane aż wierni słudzy Boga będą
"popieczętowani na czołach ich", to znaczy, aż
otrzymają zrozumienie czasu, obecności itp., co nie tylko ich pocieszy i
obroni, lecz również będzie znakiem, pieczęcią, czyli dowodem ich synostwa,
na co wskazywał nasz Pan, kiedy obiecał, że duch święty pokaże wiernym
"przyszłe rzeczy" (Jan 16:13).
Niektórzy traktują stwierdzenie Piotra literalnie; myślą, że
"niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone
ogniem stopnieją"; podobnie patrzą na słowa Objawiciela, opisującego
te same wydarzenia za pomocą bardzo podobnego symbolu:
"niebo ustąpiło jako księgi zwinione". Wystarczy jednak jedno
spojrzenie na miriady klejnotów nocy, jaśniejących na przestrzeni milionów
kilometrów: między nimi nie ma niczego, co mogłoby być zwinięte lub spalone.
Jest to wystarczający argument, że odczytywanie powyższych wersetów w sposób
dosłowny jest błędem, że oczekiwanie ich literalnego wypełnienia jest
wielkim absurdem.
Bóg ukrył w symbolach trąb, głosów, ognia itp. pewne informacje (które nie
były przeznaczone dla świata, lecz jedynie dla
"Maluczkiego Stadka" poświęconych świętych), dotyczące żniwa,
obecności Pańskiej, Jego duchowego Królestwa; Pan ułożył je w taki sposób,
aby we właściwym czasie przemówiły jasno i wyraźnie do tej klasy, dla której
były one przewidziane. Tak samo jak podczas pierwszej obecności, tak i
teraz, w czasie drugiej obecności, do podobnej klasy poświęconych mogą być
skierowane słowa: "Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa
Bożego; ale tym, którzy są obcymi, wszystko się podawa w podobieństwach"
- w symbolach i niejasnych stwierdzeniach - aby ci, którzy nie są
poświęceni, nie mogli nic zobaczyć ani zrozumieć, nawet mając przed sobą
Biblię (Mar. 4:11,12).
Świat nie jest nieświadomy niebywałych wydarzeń i okoliczności obecnego
czasu, a także ich wagi wzrastającej z każdym rokiem. Nie wiedzą jednak o
ich wspaniałym zakończeniu i wypełniają swoje umysły mrocznym przeczuciem
złego. Jak przepowiedziano, są przerażeni, oczekując tych rzeczy, które mają
dziać się na ziemi, ponieważ moce niebieskie (obecne siły rządzące) zostały
już poruszone.
Połączenie proroczego łańcucha
W poprzednim rozdziale pokazaliśmy dowody, że "Czasy
Pogan", czyli okres ich panowania, zakończą się całkowicie w roku
1914 i że w tym czasie władza pogan zostanie obalona11*,
a Królestwo Chrystusa będzie w pełni ustanowione. Ustaliliśmy też, że Pan
musi być wtedy obecny, musi ustanowić swoje Królestwo i musi użyć swojej
wielkiej mocy, aby skruszyć narody jako statki garncarskie; bowiem
"za dni tych królów" - przed ich odrzuceniem,
czyli przed rokiem 1914 - Bóg niebieski zaprowadzi swoje Królestwo; ONO
połamie i koniec uczyni tym wszystkim królestwom (Dan.
2:44). Zgodnie z tymi słowami widzimy wokół nas dowody początków
uderzania, wstrząsania i niszczenia obecnych mocy, co jest przygotowaniem do
ustanowienia Królestwa - silnego rządu - "które na wieki
zepsute nie będzie".
Następny rozdział przedstawi biblijne dowody, że rok 1874 był dokładną datą
początku "czasów naprawienia wszystkich rzeczy",
a tym samym powrotu naszego Pana. Od tego czasu Pan wypełnia swoją obietnicę
dla tych, którzy mają odpowiedni stosunek do czuwania:
"Błogosławieni oni słudzy, których, gdy przyjdzie pan, czujących znajdzie;
zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze, a posadzi ich za stół, a
przechadzając się, będzie im służył" - Łuk.
12:37. Tak więc Pan otworzył nam Pisma, pokazując prawdę o swojej
obecnej chwalebnej naturze, o celu, sposobie i czasie swojego przyjścia, o
charakterze swojego objawienia się domownikom wiary i światu. Zwrócił naszą
uwagę na proroctwa, które wyraźnie określiły nasze miejsce na osi czasu,
pokazał nam też porządek planu działania w czasie żniwa. Na samym początku
pokazał nam, że jest to żniwo świętych, czas ich zupełnej dojrzałości i
oddzielenia od kąkolu; po drugie, jest to czas żęcia świata w wichrze -
żęcia winnicy ziemi i tłoczenia jej owoców w prasie gniewu Boga
Wszechmogącego. Pokazał nam On, że oba okresy dojrzewania (Obj.
14:1-4; 18-20) dopełnią się w ciągu czterdziestu lat, których końcem
będzie rok 1915.
Powiadomiliśmy w ten sposób czytelnika o tym, co zostanie udowodnione w
kolejnych rozdziałach; nie może on jednak oczekiwać, że wskażemy fragmenty
Pisma Świętego, w których te problemy i daty są jasno opisane. Wręcz
przeciwnie - czytelnik musi pamiętać o tym, że wszystkie te rzeczy zostały
przez Pana ukryte w taki sposób, aby nie mogły być zrozumiane ani docenione,
zanim przyjdzie właściwy czas; nawet wtedy zrozumieją je jedynie szczere,
wierne dzieci, które cenią Prawdę bardziej niż perły i chcą jej szukać tak,
jak ludzie szukają srebra. Prawda, podobnie jak srebro, musi być nie tylko
wydobyta, ale również wytopiona i oddzielona od żużlu; dopiero wtedy można
ocenić jej wartość. Rzeczy, o których piszemy tu jedynie w kilku słowach,
będą udowodnione krok po kroku i chociaż wielu woli przyjąć pewne prawdy bez
zadawania sobie trudu potwierdzenia ich Pismem Świętym, to prawdziwy
poszukiwacz Prawdy nie będzie tak postępował. Musi on, na ile jest to
możliwe, udowodnić każdy punkt i każdy argument dla siebie, na podstawie
Słowa Bożego, śledząc wszystkie połączenia i w ten sposób przekonując samego
siebie o prawdziwości przedstawionych mu treści.
Chociaż "pokarm na czas
słuszny" został zapewniony przez Pana i jest rozdawany przez
sługi, to jednak każdy, kto chce się posilić, musi sam go zjeść.
Jaśnieje już chwała przyjścia Pańskiego!
Tłoczy On prasę pełną gniewu swego.
Przed Nim blask miecza ogniem błyszczącego,
Oto czas nastał obecności Jego!
Kołem sąd Jego ogarnia już ziemię,
Wołania i znaki - bolesne rodzenie!
Na ziemskie królestwa kładą się cienie,
Pańskiej obecności lśnią jasne promienie!
Wraz z czasem pogan dzień królów przeminął,
Płacz, smutek, boleść na zawsze odpłyną.
Lew władzę ujął wraz z Judy rodziną,
Parousia zmian wielkich na świecie przyczyną.
Brzmi siódma trąba i Króla zwycięstwo
zwiastuje.
Nim wyrok zapadnie Pan serca na sądzie próbuje.
Niech radość twe kroki, o duszo, ku Niemu kieruje,
Obecny Król nasz, na wieki niech światu panuje!
1.
* W tym wersecie w określeniach "w ciele" oraz
"w duchu" przyimek "w"
został bezpodstawnie dodany przez tłumaczy (KJ i NB) i wprowadza czytelnika
w błąd. Tekst grecki brzmi po prostu tak: "(...)
umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem". Nasz Pan poniósł
śmierć jako istota cielesna, ludzka, ale wzbudzony został z martwych jako
istota duchowa. Ponieważ Kościół ma też być
"przemieniony", aby mógł stać się podobnym Chrystusowi, jasne jest,
że przemiana, jaką przeszła Głowa jest w swym rodzaju podobna do przemiany,
jaka jest według Pisma Świętego przygotowana dla zwycięzców, którzy będą
przemienieni z natury ludzkiej do duchowej i staną się, tak jak On,
"uczestnikami boskiej natury". Dlatego więc do
ich Pana także musi się stosować poniższy werset, mówiący o przemianie
świętych: "Sieje się w niesławie, a będzie wzbudzone w
sławie; bywa wsiane w słabości, a będzie wzbudzone w mocy, bywa wsiane ciało
cielesne, a będzie wzbudzone ciało duchowne".
2.
* Obiecana moc znajomości czasów, pór i wszystkich innych rzeczy,
niezbędnych do świadczenia, stosuje się do Kościoła jako całości. Pod
kierownictwem ducha świętego udzielany jest Kościołowi pokarm na czas
słuszny, odnośnie do każdego szczegółu planu, tak abyśmy mogli być Jego
świadkami aż do końca wieku (por. Jan 16:12,13).
3.
* Wydarzenie opisane w przez Łukasza (4:30) nie
powinno być traktowane jako podobne do pojawiania się i znikania Pana po
Jego zmartwychwstaniu. Tamto zdarzenie nie było zniknięciem w znaczeniu
stania się niewidzialnym dla ludzi. Był to po prostu sprytny unik, szybki
ruch, który pomieszał nikczemne zamiary przeciwników. Zanim ci zrealizowali
swój plan zgładzenia Jezusa, On zaczął się oddalać, a gdy przechodził
pomiędzy nimi, nikt nie miał odwagi Go zaatakować, ponieważ nie nadeszła
jeszcze Jego godzina.
4.
* Niech nikt nie sądzi, że posługujemy się tutaj ideami spirytyzmu,
borgianizmu albo jakiegoś innego -izmu. Po prostu kierujemy się tu i
logicznie łączymy opisy pozostawione nam przez apostołów. Wyraźnie
dostrzegamy ogromną różnicę, jaka istnieje między nauką Biblii a fałszywymi
naukami rozprzestrzenianymi przez Szatana pod nazwą spirytyzmu, którymi
zajmiemy się w jednym z następnych tomów. Wystarczy tu jedynie zauważyć, że
spirytyzm stawia sobie za cel umożliwienie kontaktu ludzi umarłych z żywymi,
podczas gdy Biblia potępia takie praktyki (Izaj. 8:19).
Biblia uczy, że prawdziwe takie kontakty miały miejsce tylko z udziałem
istot duchowych, takich jak aniołowie oraz nasz Pan. Te kontakty miały
miejsce nie wówczas, gdy był On "człowiekiem Chrystusem
Jezusem" ani wtedy, gdy był umarły, ale po Jego przemianie w momencie
zmartwychwstaniu, gdy stał się istotą dającą życie,
"duchem ożywiającym".
5.
* Użyte tutaj greckie słowo epi jest najczęściej tłumaczone jako na, lecz ma
również znaczenie nad i około, i tak też jest wiele razy przetłumaczone w
powszechnym przekładzie Biblii. Jest tu mowa o ochronie, a nie o
zniszczeniu. Powszechny pogląd na temat tego fragmentu jest taki, że źli
ludzie będą mieli na tyle wiary, żeby modlić się do literalnych gór, aby
upadły. Pogląd ten jest oczywiście absurdalny. Prawdziwe wypełnienie tego
tekstu już się zaczyna: wielcy, bogaci, a także biedni szukają w górach,
skałach i jaskiniach schronienia przed ciemniejącą burzą ucisku, która, jak
wszyscy widzą, już się zbiera.
6.
We wszystkich najbardziej znanych polskich przekładach Biblii słowo greckie
parousia przetłumaczono w omawianym wersecie Mat. 24:27
jako przyjście.
7.
* Wyjaśnienie tego proroctwa pozostawiamy na inną okazję.
8.
* Słowo parousia pojawia się w greckim Nowym Testamencie dwadzieścia cztery
razy i tylko dwa razy (2 Kor. 10:10; Filip. 2:12)
zostało w angielskim przekładzie powszechnym [w języku polskim odpowiada mu
Biblia Gdańska - przyp. tłum.] oddane prawidłowo jako presence (obecność).
Inne miejsca, w których ten wyraz jest przetłumaczony niewłaściwie jako
coming (przyjście): Mat. 24:3,27,37,39; 1 Kor. 15:23;
16:17; 2 Kor. 7:6,7; Filip. 1:26; 1 Tes. 2:19; 3:13; 4:15; 5:23; 2 Tes.
2:1,8,9; Jak. 5:7,8; 2 Piotra 1:16; 3:4,12; 1 Jana 2:28.
9.
* Manuskrypty: Synaicki i Watykański podają "uczyni".
10.
* W starych manuskryptach nie ma wyrażenia "w nocy".
11.
* Nie wiemy, jak długo będzie trwał cały proces niszczenia, ale mamy powody
twierdzić, że ten czas będzie "krótki".
powrót do początku >>
Tom II
|