Pastor Charles Taze Russell Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor
Charles Taze Russell
 

   • Strona Tytułowa

   • Przedmowa Wydawców

   • Przedmowa Autora

   • Przekłady Biblii

   • Spis Treści

    1. Przyjdź Królestwo Twoje

    2. Czas Końca - Daniel XI

    3. Dni Oczekiwania

    4. Oczyszczenie Świątnicy

    5. Czas Żniwa

    6. Dzieło Żniwa

    7. Wybawienie Kościoła

    8. Odnowa Izraela

    9. Bóg Twój Króluje

  10. Wielka Piramida

  

   • Skorowidz Cytatów


   • Wersja Książkowa

 

   • Stron: 380

   • Format: 210 x 150 mm

   • Oprawa: Twarda płócienna

   • cena: 10 zł.

   • Można zakupić:

               I - sklep


Pozostałe pozycje cyklu:

   • Tom 1 - więcej >>

   • Tom 2 - więcej >>

   • Tom 3 - więcej >>

   • Tom 4 - więcej >>

   • Tom 5 - więcej >>

   • Tom 6 - więcej >>


  powrót do ... Dzieła >>

dzieła pastora Russella


WYKŁAD IV

OCZYSZCZENIE ŚWIĄTNICY - 2300 DNI – DAN. 8:10-26

Prawdziwa Świątnica – Splugawienie – Podstawa albo fundament – W jaki sposób „zarzucone”? – Dowody na to, cytowane z pism rzymskokatolickich – Oczyszczenie nie nastąpi wcześniej niż 2300 lat po otrzymaniu wizji – Jak i gdzie się zaczyna oraz kiedy ma się zakończyć? – „Złote naczynia”, prawdy, muszą być zwrócone.

     JAK już zauważyliśmy w poprzednich rozdziałach, ów arogancki, osobliwy „mały róg”, wspomniany w Dan. 7:8,11,20-26, to „człowiek grzechu” z 2 Tes. 2:3 i „obrzydliwość spustoszenia” przepowiedziana przez naszego Pana w Mat. 24:15. Również Dan. 8:9,10,23-25 opisuje tę samą papieską władzę. Jej powstanie, charakter, złamanie jej miażdżącej mocy oraz ostateczne, zupełne zniszczenie, które wciąż należy do przyszłości przeanalizowaliśmy wystarczająco dokładnie, biorąc pod uwagę cel, jaki chcemy osiągnąć i ograniczoną ilość miejsca.

     Obecnie chcemy rozważyć inne proroctwo, które koncentruje uwagę na jednej szczególnie fałszywej nauce, zasadniczym błędzie, który stał się przyczyną zupełnego odrzucenia systemu papieskiego przez naszego Pana i sprawił, że w oczach Pańskich jest on pustoszącą obrzydliwością. Proroctwo, które rozpatrzymy pozwala także zrozumieć czas, w którym prawdziwy Kościół, poświęceni – Świątnica – będzie oczyszczony z obrzydliwych plugastw wprowadzonych przez papiestwo.

     W poprzednim rozdziale mówiliśmy o dniach oczekiwania i o oczyszczeniu klasy miejsca świętego, czyli Świątnicy. Proroctwo, które będziemy rozważać obecnie, wskazuje na punkt czasowy, w którym zaczątek <str. 96> świętych wierzących uwolni się w pełni od nieczystości i błędów papiestwa. Wtedy też zagarnięte „złote naczynia”, czyli drogocenne prawdy, zaczną być zwracane klasie świętych, czyli Świątnicy.

     Cytujemy z Proroctwa Daniela 8:10-26 następujący fragment:

     „I wyrósł aż do [kontrolowania] wojska niebieskiego [całego kościoła] i zrzucił niektórych na ziemię z onego wojska i z gwiazd, i podeptał ich. Nawet aż do książęcia onego wojska wyrósł [przywłaszczył sobie cześć i dostojeństwo oraz zastosował do siebie proroctwa i tytuły należące do Jezusa Chrystusa, prawdziwego Wodza, Księcia i Głowy Kościoła]; bo przezeń odjęta była [od Chrystusa] ustawiczna ofiara i zarzucone miejsce Świątnicy Bożej. Także wojsko one [lud] podane w przestępstwo przeciwko ustawicznej ofierze, i porzuciło prawdę na ziemię, a cokolwiek czyniło, szczęściło mu się.

     Tedym usłyszał jednego z świętych mówiącego: i rzekł ten święty do onego, który mając policzone tajemnice, mówi: Dokądże to widzenie o ofierze ustawicznej i przestępstwo pustoszące trwać będzie, i święte usługi, i wojsko na podeptanie podane będzie? I rzekł do mnie: Aż do dwóch tysięcy i trzech set wieczorów i poranków [dni]; tedy przyjdą do odnowienia swego usługi święte.1*

     A gdym ja, Danijel, patrzył na to widzenie i pytałem się o wyrozumieniu jego, tedy oto stanął ktoś podle mnie, na wejrzeniu jako mąż. Słyszałem też głos ludzki między [rzeką] Ulajem, który zawoławszy rzekł: Gabryjelu! wyłóż mu to widzenie. I przyszedł do mnie, gdziem stał; a gdy przyszedł, zląkłem się i padłem na oblicze swoje. I rzekł do mnie: Wyrozumiej, synu człowieczy! bo czasu <str. 97> pewnego 2*  to widzenie się wypełni. A gdy on mówił ze mną, usnąłem twardo, leżąc twarzą swoją na ziemi, i dotknął się mnie, i postawił mię tam, gdziem pierwej stał, i rzekł: Oto ja tobie oznajmię, co się dziać będzie aż do wykonania tego gniewu; bo czasu naznaczonego koniec będzie.3*

     Ten baran, któregoś widział mającego dwa rogi, są królowie, Medski i Perski. A ten kozieł kosmaty jest król Grecki, a ten róg wielki, który jest między oczyma jego, jest król pierwszy. A iż złamany jest, a powstały cztery miasto niego, [oznacza, że] czworo królestw z jego narodu powstaną, ale nie z taką mocą. A przy skończeniu królestwa ich, gdy przestępnicy złości dopełnią [por. 1 Mojż. 15:16], powstanie król [papiestwo] niewstydliwej twarzy i chytry; I zmocni się siła jego [spotęguje się władza], aczkolwiek nie jego siłą [papiestwo wzmocniło się dzięki sile różnych europejskich narodów], tak że na podziw będzie wytracał, a szczęśliwie mu się powiedzie, i wszystko wykona; bo wytracał [psuł] będzie mocarzów i [świętobliwy] lud święty; A przemysłem jego poszczęści mu się zdrada w ręku jego, a uwielbi sam siebie w sercu swojem, i czasu pokoju wiele ich pogubi [zniszczy]; nadto i przeciw książęciu książąt powstanie [jako Antychryst], a wszakże bez ręki pokruszony będzie. A to widzenie wieczorne i poranne 4*  [ta część widzenia], o którem powiedziano [że do oczyszczenia upłynie 2300 wieczorów i poranków], jest sama prawda; przetoż ty zapieczętuj to widzenie, bo jest wielu dni”.

     Nie zamierzamy szczegółowo tłumaczyć, co oznaczają: baran, kozioł, rogi i inne elementy wspomniane w tych i poprzednich wersetach, uważając, że zostało to już wyjaśnione <str. 98> (zob. str. 27). Dowiedzieliśmy się już, że Rzym, który w rozdziale 7 występuje jako oddzielna bestia ze swoimi rogami, a w rozdziale 2 jako nogi i stopy posągu, tutaj (w rozdziale 8) przedstawiony jest jako jeden z rogów greckiego kozła. Róg ten jako świecki, imperialny Rzym wielce urósł ku południowi i ku wschodowi, potem zaś przeistoczył się w Rzym papieski i „wyrósł aż do wojska niebieskiego”, to znaczy, stał się kościelnym imperium, władzą nad wojskiem, czyli ludem. Podobnie potraktowany jest Rzym w historycznym proroctwie rozdziału 11, jako gałąź rozwoju jednej z części Imperium Greckiego.

     Uważa się zwykle, że wspomniana tutaj ofiara ustawiczna, to codzienna, ustawiczna ofiara całopalna składana przez Żydów w Jerozolimie, a jej odjęcia dokonał Antioch Epifanes, o czym już wspominaliśmy. Proroctwo pomija jednak symboliczną Świątnicę i jej ofiary, a mówi o Świątnicy rzeczywistej, Świątyni Bożej albo Chrześcijańskim Kościele (2 Kor. 6:16) i o wypełnieniu obrazowych ofiar całopalnych – chwalebnej ofierze Chrystusa złożonej raz za wszystkich i na zawsze, ustawicznej, na zawsze skutecznej ofierze za grzechy całego świata.

     Ofiara ustawiczna Chrystusa nie została zniesiona ani obalona przez papiestwo, lecz zaniechana na skutek rozwiniętej w tym systemie fałszywej nauki, która stopniowo, a w końcu całkowicie i zupełnie usunęła na bok zasługę ofiary Chrystusowej w znaczeniu jej ustawiczności i wiecznej skuteczności. Ta fałszywa nauka to msza lub inaczej: ofiara mszy.

     Protestanci mają na ogół całkowicie błędny stosunek do tego tak zwanego sakramentu. Uważają oni, że jest to jedynie przyjęta przez rzymskokatolików forma obchodzenia Pamiątki Wieczerzy naszego Pana. Inni sądzą, że jest to swego rodzaju <str. 99> modlitwa. Poglądy te są jednak całkowicie błędne. Rzymskokatolicka nauka o mszy jest następująca: Śmierć Chrystusa, twierdzą oni, zgładziła pierworodny grzech Adamowy, lecz nie znajduje zastosowania za nasze codzienne upadki, słabości, grzechy i zaniedbania, nie jest ofiarą ustawiczną, wieczną zasługą za wszystkie nasze grzechy, zawsze wystarczającą i skuteczną, aby jako szata zakryć każdy grzech i każdemu skruszonemu grzesznikowi umożliwić powrót do jedności i społeczności z Bogiem. Dla takich grzechów ustanowiona została ofiara mszy, która uważana jest przez papistów za dalszy etap rozwoju ofiary złożonej na Kalwarii. Każde ofiarowanie podczas mszy stanowi nową ofiarę Chrystusa, którą ofiarujący kapłan duchowo stosuje za konkretne osoby i grzechy.

     Chrystus, aby mógł być w ten sposób ponownie ofiarowany, musi być najpierw „stworzony” z pszenicznego chleba i wina przez kapłana celebrującego mszę. Jest to zwyczajny chleb i zwykłe wino aż do momentu złożenia ich na ołtarzu, kiedy to, jak się twierdzi, pewne poświęcające słowa zamieniają chleb i wino w rzeczywiste ciało i krew Chrystusa. Odtąd nie jest to już chleb i wino, aczkolwiek wygląd tych przedmiotów nie zmienił się. Taka przemiana nazywana jest transsubstancjacją, czyli przeistoczeniem substancji. Magiczna formuła, która, jak się twierdzi, powoduje przeistoczenie chleba i wina w rzeczywiste ciało i krew Chrystusa, składa się z pięciu słów łacińskich: „Hoc est autem corpus meum”. Twierdzi się też, że każdy kapłan może w ten sposób ponownie stworzyć Chrystusa w ciele, aby mógł być ponownie ofiarowany. Gdy takie stworzenie Chrystusa zostanie dokonane, zabrzmi dzwonek, a kapłan i ludzie padną na kolana, aby oddawać boską cześć i wielbić chleb i wino, które są teraz uznawane za samego Chrystusa. Następnie chleb (istotne ciało Chrystusa, jak powiadają, nierozpoznawalne przy pomocy zmysłów) zostaje złamany. Chrystus jest w ten sposób zabijany, ponownie ofiarowany, wciąż na nowo, za konkretne grzechy, które tym sposobem miałyby być zgładzone.

     Podtrzymując tę absurdalną teorię i usiłując uczynić ją spójną, rzymskokatolickie sobory <str. 100> wydały liczne rozporządzenia i wyjaśnienia, a mądrzy (?) teologowie napisali tysiące książek. Naucza się w nich, że jeśliby choć kropla „krwi” (wina) została rozlana, należy ją dokładnie zebrać i spalić, a prochy pochować w poświęconej ziemi. Podobnie rzecz się ma z chlebem („ciałem Chrystusa”), ani odrobina nie może zginąć. Należy starannie zadbać o to, by do „krwi” (wina) nie dostała się mucha albo, żeby okruszyna złamanego „ciała” (chleba) nie została zjedzona przez mysz czy psa. Wybitny teolog, dr Dens, tłumaczy: „Mysz albo pies zjadający najświętsze sakramenty nie spożywa ich sakramentalnie, świadczy to jednak, iż ciało Chrystusa nie przestaje wtedy istnieć pod postaciami eucharystii”. 5* Rzymskokatolicki (Amerykański) Katechizm tak określa tę naukę:

Pytanie: Co to jest święta eucharystia?

Odpowiedź: Jest to sakrament zawierający ciało i krew, duszę i boskość Jezusa Chrystusa w formie i na podobieństwo chleba i wina.

Pyt.: Czy to, co jest początkowo położone na ołtarzu w celu odprawienia mszy nie jest najpierw chlebem i winem?

Odp.: Tak, dokąd kapłan nie wypowie formuły konsekracyjnej w czasie mszy, jest to tylko chleb i wino.

Pyt.: Co dzieje się na skutek wypowiedzenia tych słów?

Odp.: Chleb zamienia się w ciało Jezusa Chrystusa, a wino w jego krew.

Pyt.: Jak nazywa się ta zmiana?

Odp.: Nazywa się transsubstancjacją, czyli inaczej mówiąc: przemianą jednej substancji w drugą.

Pyt.: Co to jest msza?

Odp.: Msza jest nieustanną [„codzienną”, „ustawiczną”] ofiarą nowego prawa, w której Chrystus, nasz Pan, za pośrednictwem kapłana składa swemu Niebiańskiemu Ojcu bezkrwawą ofiarę z samego siebie pod postaciami chleba i wina, tak jak na krzyżu złożył ofiarę krwawą. <str. 101>

Pyt.: Jaka jest różnica między ofiarą mszy a ofiarą Krzyża?

Odp.: Ofiara mszy jest z natury taką samą [tego samego rodzaju] ofiarą jak złożona na Krzyżu; różni się od niej jedynie sposobem ofiarowania.

Pyt.: Jaki jest rezultat mszy jako ofiary ubłagania [zadośćuczynienia]?

Odp.: Dzięki niej od Boskiego miłosierdzia otrzymujemy: po pierwsze, łaskę skruchy oraz pokuty dla przebaczenia grzechów; i po drugie, złagodzenie doczesnej kary, na jaką zasługuje grzech.

Pyt.: Komu msza przynosi korzyść?

Odp.: Cały kościół, tak żywi jak umarli, odnosi ogólną korzyść z ofiarowania mszy. Szczególnie korzystają z niej: po pierwsze, najwięcej – celebrujący ją kapłan; po drugie, ci, za których jest ona szczególnie składana; i po trzecie, ci, którzy ją wspierają w poświęceniu [tj. wierni, którzy uczestniczą w mszy]”.

     To samo źródło podaje: „Ten, który ofiaruje, to kapłan; postrzegalny przedmiot, który jest ofiarowany, nazywamy żertwą; miejsce ofiarowania nazywamy ołtarzem. Te cztery pojęcia – kapłan, żertwa, ołtarz i ofiara – są nierozłączne: każda z nich wymaga pozostałych”.

     Dalej, tłumacząc tę ceremonię, mówi o kapłanie:

     „Następnie wypowiada tajemnicze słowa konsekracji, adoruje przyklękając i dokonuje podniesienia Świętego Ciała i Świętej Krwi ponad głowę. Na dźwięk dzwonka ludzie oddają cześć klękając i bijąc się w piersi na znak pokuty za swe grzechy. Kapłan błaga, aby Bóg łaskawie przyjął ofiarę”.

     Jako ostatnie świadectwo dotyczące tego tematu cytujemy krótki fragment z Kanonów Soboru Trydenckiego:6*

     Kanon 3. „Jeśliby ktokolwiek powiedział, że msza jest jedynie uwielbiającym i dziękczynnym nabożeństwem albo samym upamiętnieniem ofiary złożonej na krzyżu, a nie [sama w sobie] <str. 102> ofiarą ubłagania [tj. ofiarą zadośćuczynienia za grzechy]; albo, że przynosi ona błogosławieństwo tylko temu, który ją przyjmuje, a nie powinna być składana za żywych i umarłych, za grzechy, karę, zaspokojenie i inne konieczne rzeczy: Niech będzie [kto zaprzecza mocy tej ofiary] przeklęty”.

     Widzimy więc, że papiestwo wprowadziło fałszywą, pozorną ofiarą na miejsce wiecznej, zupełnej ofiary złożonej na Kalwarii raz na zawsze i nie wymagającej powtarzania. W ten sposób dzieło Chrystusa zostało przez papiestwo pozbawione słusznie mu należnego znaczenia ofiary ustawicznej, a zastąpione zostało oszustwem dokonywanym przez księży. Nie ma potrzeby szczegółowego zastanawiania się nad przyczynami, dla których papiestwo zapiera się prawdziwej Ofiary Ustawicznej i odrzuca ją, wprowadzając na jej miejsce „obrzydliwość” – mszę, gdyż większość naszych czytelników zna tę naukę i wie, że odprawianie przez kapłanów mszy jako ofiary za grzechy, bez której nie ma odpuszczenia ani darowania kary, stanowi samą podstawę rozmaitych zabiegów czynionych przez Kościół Rzymski w celu wyciągnięcia od ludzi pieniędzy na pokrycie kosztów jego ekstrawagancji i luksusów. „Rozgrzeszenia”, „odpusty” oraz inne domniemane dobrodziejstwa, łaski, przywileje i immunitety w obecnym i przyszłym życiu, za żywych i umarłych, mają źródło w bluźnierczej nauce mszy, w fundamentalnej doktrynie odstępstwa. Z tytułu władzy i autorytetu przynależnych kapłanom dzięki celebrowania ofiary mszy, ludzie aprobują ich bluźniercze pretensje do posiadania i korzystania z rozmaitych przywilejów należnych jedynie Chrystusowi.

     O tym, że błąd ten ma znaczenie fundamentalne, świadczy historia Reformacji w Niemczech i Szwajcarii. Zaczęła się ona jako protest przeciwko odpustom, lecz wkrótce zaczęto kwestionować także transsubstancjację <str. 103> – ofiarę mszy. Kamieniem Węgielnym Reformacji było przekonanie, że odpuszczenia grzechów dokonywane jest wyłącznie przez Chrystusa na skutek ofiary złożonej na Kalwarii, a nie za pośrednictwem odpustów, konfesjonałów i mszy. Istotnie, kwestia mszy leżała u podstaw niemal wszystkich prześladowań wszczynanych przez Rzym. Biskup Tilotson zauważa, że: „Jest ona [transsubstancjacjamsza] w Kościele Rzymskim wielce palącym problemem i tak, jak jest absurdem i niedorzecznością, tak za zaparcie się jej zamordowanych zostało prawdopodobnie więcej ludzi niż z powodu wszystkich innych artykułów rzymskiej wiary”.

     Katolicy oczywiście twierdzą, że msza została ustanowiona przez Chrystusa i apostołów, jednak najwcześniejsza wzmianka na ten temat, którą byliśmy w stanie odnaleźć pochodzi z soboru, który odbył się w Konstantynopolu w roku 381. Proroctwa nie wypowiadają się na temat daty wprowadzenia tego plugawego błędu, aczkolwiek za jego sprawą papiestwo stało się „obrzydliwością spustoszenia” zanim zostało „postawione” otrzymawszy władzę w 539 r. n.e.

     Proroctwo oświadcza: „Bo przezeń odjęta była [od Chrystusa] ustawiczna ofiara”, a następnie dodaje: „i zarzucone miejsce 7*  Świątnicy Bożej”. Miejscem, czyli prawdą fundamentalną, na której zbudowani są prawdziwie poświęceni, czyli klasa Świątnicy, jest prawda, że Pan Jezus, który ofiarował samego siebie, aby odkupić wszystkich, może doskonale zbawić tych, którzy przezeń przystępują do Boga, nie potrzebując innego pośrednika – kapłana, biskupa czy papieża – ani innej ofiary, gdyż takowa, zawierając sugestię, że wspaniała ofiara okupowa Chrystusa nie jest wystarczająca, byłaby obrzydliwością przed obliczem Bożym (Hebr. 7:25, 10:14).

     Wspomniana nauka o okupie jest miejscem, na którym wzniesiona jest Świątnica – Kościół poświęconych. Gdy tylko „ofiarę <str. 104> ustawiczną” uczyniono bezużyteczną i zastąpiono ją mszą, zaraz nadeszły klęski zapowiedziane przez proroka. Wojsko (nominalni chrześcijanie) zostało „podane w przestępstwo”, dając się z łatwością prowadzić przez fałszywy system, który wywyższył samego siebie (w osobie papieża, swej głowy) nawet aż do księcia, czyli dowódcy tego wojska. „I porzucił prawdę na ziemię”, a także tych z onego wojska i z lśniących świateł – nauczycieli, którzy mocno trzymali się Prawdy i nie chcieli przyłączyć się do tego przestępstwa; i jak już wiemy z poprzednich rozdziałów, w jego postępowaniu zdumiewająco mu się szczęściło.

     Czyż należy się dziwić, że owo wielkie odstępstwo doprowadziło do tak głębokiej bezbożności, skoro została naruszona sama podstawa wiary chrześcijańskiej? Jeden błąd wiódł do następnego, aż pozostały jedynie zewnętrzne pozory Prawdy i pobożności, a pustosząca obrzydliwość usadowiła się w świątyni Bożej, plugawiąc tak Świątnicę, jak i wojsko oraz wywyższając swoją głowę do pozycji namiestnika albo przedstawiciela Chrystusa.

     Między scenami, przedstawiającymi sukcesy odnoszone przez obrzydliwość spustoszenia, Daniel usłyszał pytanie zadane przez świętych: „Dokądże to widzenie o ofierze ustawicznej i przestępstwo pustoszące trwać będzie, i święte usługi, i wojsko na podeptanie poddane będzie?” Od czasu, gdy obrzydliwość została postawiona, zawsze znajdowali się tacy, którzy mniej lub bardziej wyraźnie dostrzegali jej plugawy charakter i pełni niepokoju wołali do Boga: Dokądże, o Panie! Prawda będzie leżała podeptana w błocie, a błąd, bluźnierstwo i obrzydliwość będą cieszyć się powodzeniem? Dokądże Antychryst „pijany krwią świętych i męczenników Jezusowych” będzie odnosił niezwykłe sukcesy, upijając i zwodząc narody? (Obj. 17:2,6, 14:8, 18:3) Uprzedzając ich, Danielowe i nasze pytania, Bóg przez swego posłańca zawczasu udzielił odpowiedzi. Choć słowa te przed Czasem Końca nie mogły być zrozumiane <str. 105> nawet w zarysie, to jednak przez ustanowienie ograniczenia czasowego Bóg zapewnił Daniela i innych, że w pełni panuje nad sytuacją, tak iż nie może się zdarzyć nic, co by nie było przez Niego kontrolowane i ostatecznie nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Odpowiedź ta nie wyznacza początku dzieła oczyszczania, lecz okres, w którym praca ta w pewnej mierze będzie wykonana. Odpowiedź brzmi następująco:

„Aż do dwóch tysięcy i trzech set dni; tedy będzie Świątnica oczyszczona”[kj].

     Badacz zastanawiający się nad tym okresem czasu natychmiast zauważy, że nie może tutaj chodzić o literalne dni, ponieważ 2300 dni stanowiłoby nieco mniej niż osiem lat, a przecież proroctwo bez wątpienia odnosi się do długiego czasu splugawienia Świątnicy i podeptania Prawdy. Ponadto, należy zauważyć, że przepowiedziane było, iż 2300 dni skończy się w pewnym momencie okresu zwanego „Czasem Końca”, gdyż Gabriel powiedział: „Wyrozumiej, synu człowieczy! bo czasu pewnego 8*  to widzenie się wypełni”, a także: „Oto ja tobie oznajmię, co się dziać będzie aż do wykonania tego gniewu; bo czasu naznaczonego koniec [wypełnienie] będzie”. 9*

     Gabriel w swym wyjaśnieniu odnosi się do całej wizji i częściowo tłumaczy rozmaite symbole; kończy zaś zapewnieniem, że 2300 dni to okres, w którym wszystko się wykona.

     Daniel, który myślał szczególnie o Izraelu i o wypełnieniu Bożych obietnic danych ojcom, uświadomił sobie, że wszystko, co usłyszał, nie może zmieścić się w 2300 literalnych dniach, tym bardziej, że Gabriel rzekł: „Przetoż ty zapieczętuj to widzenie, bo jest wielu dni”. Aczkolwiek nie wiedział, jak długo będzie trwał każdy z symbolicznych dni, to jednak widząc ile jeszcze nieszczęść ma spaść na lud Boży, zachorował w swym sercu, nie zdając sobie sprawy, że nazwa ta będzie odnosić się nie do cielesnego, lecz duchowego Izraela. Czytamy (nb): <str. 106> „Wtedy ja, Daniel, zemdlałem i chorowałem przez kilka dni;” oraz „byłem jednak zaniepokojony widzeniem i nie rozumiałem go”. I dobrze, że ani Daniel, ani dzieci Boże nie otrzymali przed Czasem Końca jaśniejszego zrozumienia owej strasznej wizji o władzy papiestwa oraz o prześladowaniach i cierpieniach świętych. Nasz miłosierny Ojciec Niebieski, aczkolwiek zamierzał doświadczyć swój lud w piecu ucisku i prześladowań, aby przygotować go do wejścia w przyobiecany bezmiar przyszłej chwały, postępuje z nami wedle zasady: „Dosyćci ma dzień na swoim utrapieniu”.

     Daniel, który bardziej był zainteresowany losami Izraela niż perskim „baranem” czy też greckim kozłem, a z Proroctwa Jeremiasza wiedział, że karą za grzechy Izraela było siedemdziesiąt lat niewoli babilońskiej, sądził, iż ostatnio otrzymana wizja o nadchodzących prześladowaniach (zamiast wywyższenia i chwały, których oczekiwał) świadczy o grzechu Izraela i o Boskim gniewie. Modlił się zatem żarliwie o przebaczenie grzechów Izraela i o wypełnienie obietnicy danej ojcom. Zapisane to jest w Dan. 9:2-19. Daniel nie dostrzegał zarysów Boskiego planu tak, jak rozumiemy je dzisiaj. Niemniej jednak jego żarliwość i wiara w obietnice były przyjemne Bogu, który wyjawił mu przeto nieco więcej z tego widzenia – dodając dalszy ciąg albo też rozwinięcie – w zakresie, w jakim odnosiło się ono do narodu izraelskiego. Daniel sądził, że siedemdziesiąt lat spustoszenia ziemi izraelskiej, kiedy to lud znajdował się w Babilonie, miało zostać przedłużone o „wiele” (2300) dni. Bóg poprawił to błędne zrozumienie posyłając Gabriela, aby poinformował proroka, że niewola zakończy się, gdy upłynie siedemdziesiąt lat, a Jerozolima i świątynia zostaną odbudowane, aczkolwiek w bardzo trudnych czasach.

     Podczas modlitwy Daniela dotyczącej niewłaściwie przez niego zrozumianej wizji o 2300 dniach, które, jak sądził, stanowią przedłużenie <str. 107> 70 lat niewoli babilońskiej, został posłany Gabriel, aby poszerzyć tłumaczenie źle rozumianej wizji. Tak więc: (Dan. 9:21-27 bt):

     „Przybył, rozmawiał ze mną i powiedział: Danielu, wyszedłem teraz, by ci dać całkowite zrozumienie. Gdy zacząłeś swe błagalne modlitwy, wypowiedziano [kolejne] słowo, ja zaś przybyłem, by ci je oznajmić. Ty jesteś bowiem mężem umiłowanym. Przeniknij więc [owo kolejne] słowo i zrozum widzenie [o 2300 dniach]: Ustalono [odłożono, określono] siedemdziesiąt tygodni [70 × 7 = 490] nad twoim narodem [Izraelem] i twoim świętym miastem [Jerozolimą]” itd.10*

     Należy tu zwrócić uwagę, że 490 dni stanowi część 2300 dni – część, która była przedmiotem szczególnego zainteresowania Daniela i stanowiła odpowiedź na jego modlitwę o powrót Izraela z Babilonu (zob. wersety 12,16-18). Skoro siedemdziesiąt tygodni, czyli 490 dni, było początkowym okresem 2300 dni, to ich wypełnienie nie tylko że stanowi wskazówkę dla wyznaczenia początku 2300 dni, lecz także świadczy, jaki sposób liczenia czasu (literalny czy też symboliczny) został tutaj zastosowany (zob. 1 Piotra 1:11). Ponadto wypełnienie proroctwa o „siedemdziesięciu tygodniach” stanowi pieczęć uwierzytelniającą dla proroka Daniela i dla wszystkich jego proroctw, a szczególnie dla „wizji” o 2300 dniach. Dlatego też przepowiedziane było, że siedemdziesiąt tygodni miało między innymi służyć „zapieczętowaniu widzenia i proroka”.

     Wiedząc zatem, że symboliczne siedemdziesiąt tygodni, czyli 490 dni, wypełniło się w latach i jako początkowy okres 2300 dni oraz stanowiło Bożą pieczęć albo uwierzytelniający znak dla całego widzenia, spróbujemy policzyć, kiedy zakończy się cały ten okres. Odejmując 490 dni, które wypełniły się w czasie pierwszego przyjścia, od 2300 otrzymujemy różnicę 1810. Tak więc <str. 108> 1810 lat (proroczych, symbolicznych dni) stanowi miarę od zakończenia się siedemdziesięciu tygodni do czasu oczyszczenia klasy Świątnicy od rozmaitych plugastw wprowadzonych przez papiestwo – pustoszącą obrzydliwość, która przez tak wiele lat plugawiła świątynię Bożą.

     Jak już wcześniej wykazaliśmy, śmierć Mesjasza miała miejsce wiosną roku 33 n.e. 11*  i była to połowa ostatniego z siedemdziesięciu tygodni, którego koniec nastąpił zatem pół tygodnia, czyli trzy i pół roku później – jesienią 36 r. n.e. Przeto po 1810 latach, jakie upłynęły od jesieni 36 r. n.e., tj. jesienią 1846, wypełniło się widzenie o 2300 dniach; był to czas, w którym Świątnica miała zostać oczyszczona.

     Wobec spełnienia się czasu tego proroctwa należałoby się spodziewać, że tak jak i w innych przypadkach, fakty jasno potwierdzające jego wypełnienie powinny znaleźć się zapisane na kartach historii. Aczkolwiek historycy zwykle nie wierzą ani w Biblię, ani w biblijnego Boga, to jednak bez ich wiedzy Bóg steruje ich pracą, tak, że ilekroć wypełnia się proroctwo, potwierdzające to fakty są przez nich nieomylnie odnotowywane i to zawsze w oparciu o dobre i wiarygodne źródła. Tak też było w przypadku oczyszczenia Świątnicy.

     Jak twierdzą wszyscy współcześni historycy, ruch określany przez nich mianem Wielkiej Reformacji miał swój początek w XVI wieku – tylko katolicy nazywają go wielkim rokoszem. Można by uważać, że odtąd rozpoczęło się oczyszczanie Świątnicy. Pamiętajmy, że Świątnica została zanieczyszczona różnymi błędami i odpowiadającymi im złymi tendencjami, a punktem szczytowym było wprowadzenie mszy, któremu towarzyszyło głębokie zepsucie wojska (rzesz <str. 109> nominalnego kościoła). Doprowadziło to do haniebnej sprzedaży „odpustów”, co stało się istotną przyczyną powstania ruchu reformacyjnego. Aczkolwiek klasa Świątnicy była także w znacznym stopniu splugawiona, tj. podana w przestępstwo, to jednak, na skutek straszliwych rezultatów błędu, jej oczy zostały na to otwarte. Zgodnie z tym, myślą przewodnią Wielkiej Reformacji było usprawiedliwienie z wiary przez „ustawiczną ofiarę” Chrystusa, która nie potrzebuje powtarzania, w przeciwieństwie do twierdzeń, że przebaczenie następuje na skutek pokuty i mszy składanej na nieczystym ołtarzu Antychrysta.

     Było to stosowne miejsce, od którego winna się rozpocząć reformacja: fundament – usprawiedliwienie [oczyszczenie] przez wiarę w „ofiarę ustawiczną”. Należy jednak zauważyć, że proroctwo nie mówi, że w tamtym czasie zostanie oczyszczone wojsko, lecz tylko klasa Świątnicy. Wojsko nie zostało oczyszczone. Zachowało błąd i aż do dnia dzisiejszego go podtrzymuje. Tymczasem poświęceni – Świątnica, wyrzekli się błędu i cierpieli dla Prawdy, często aż do śmierci.

     Był to wszakże dopiero początek procesu oczyszczania. Przebudzony lud wkrótce zauważył, że więcej było takich plugawiących błędów wprowadzonych w okresie działania i powodzenia papiestwa. Luter, duchowy przywódca Reformacji, nie poprzestał na jednym błędzie, lecz próbował odrzucić wiele innych. 31 października 1517 roku przybił on do drzwi kościoła w Wittenberdze dziewięćdziesiąt pięć tez, z których każda sprzeciwiała się naukom papiestwa. Dwudziesta siódma zawierała zaprzeczenie poglądu o rzekomo wrodzonej nieśmiertelności człowieka. Tezy te zostały przez Papieża Leona X potępione jako herezja. W odpowiedzi Luter (w roku 1520), nie przebierając w słowach, potępił nauki: o transsubstancjacji i nieśmiertelności człowieka oraz pretensje papieża do sprawowania urzędu „cesarza świata, króla niebios i boga na ziemi” określając je mianem „monstrualnych poglądów, które można znaleźć na rzymskim gnojowisku dekretałów

     Niestety! Tak szlachetnie i odważnie rozpoczęte dzieło „oczyszczenia” <str. 110> było zbyt radykalne, aby mogło zyskać popularność. Przyjaciele i wielbiciele Lutra oraz jego współpracowników, postępując wedle wskazań mądrości tego świata, znacznie przyczynili się do pokonana ich przy pomocy polityki, ostrożności, „pochlebstw” i obietnic pomocy i powodzenia (zob. Dan. 11:34,35). Wielu spośród niemieckich książąt zostało gorliwymi zwolennikami śmiałych reformatorów, którzy mieli tak wiedzę, jak i odwagę, aby zaatakować system, przed którym od wieków drżeli królowie. Książęta pomogli reformatorom i wydaje się, że ich pomoc była niezbędna dla zwycięstwa tego ruchu. W zamian zaś uzyskali od reformatorów uznanie ich prawa (?) do sprawowania królewskiej władzy

     Musimy pamiętać, że ruch reformacyjny był przewrotem przeciwko tyranii tak religijnej, jak i politycznej. Stało się to przyczyną swego rodzaju sympatii i współpracy między dwoma rodzajami reformatorów. Omawiając ten aspekt Reformacji prof. Fisher 11*  pisze:

     O Szwajcarii: „Rozprawy reformatora kościoła, Zwingli’ego, nacechowane były patriotyczną gorliwością w dążeniu do moralnej i politycznej odnowy Szwajcarii”.

     O czasach Jana Kalwina i rządu genewskiego: „Po rewolucji cywilnej nastąpiła kościelna. Protestantyzm został ustanowiony religią państwową (w 1535 roku), a Kalwin stał się faktycznym prawodawcą dla miasta. Było to państwo kościelne”.

     O Skandynawii: „Władza monarchiczna w krajach skandynawskich zbudowana została w oparciu o reformację”.

     O Danii: „Nowa [protestancka] doktryna dotarła do kraju i zyskała popularność. Obrończynią jej była szlachta, która z zawiścią patrzyła na posiadłości kościoła [Rzymskokatolickiego]”. <str. 111>

     O Szwecji: „Miała miejsce wielka rewolucja polityczna, która obejmowała także rewolucję religijną”.

     O Niemczech: „Pogróżki pod adresem protestanckich książąt skłoniły ich do zawarcia Związku Szmalkaldzkiego w celu wzajemnej obrony. Okazało się, że utrzymanie polityki represji wobec luteran było niewykonalne”. „Na sejmie w Augsburgu w 1555 został zawarty pokój religijny. Każdemu z książąt wolno było wybrać między religią katolicką a [reformacyjnym] Wyznaniem Augsburskim, a religia, którą wybrał książę, miała być wyznawana na terenie podległym jego władzy. Oznacza to, że rząd miał wybrać religię dla swych poddanych.”

     Biorąc pod uwagę okoliczności polityczne panujące w tamtym czasie oraz to, że sami przywódcy reformacyjni zaczynali dopiero uświadamiać sobie niektóre z moralnych i kilka zaledwie z doktrynalnych błędów papiestwa, powinniśmy być raczej pełni podziwu dla szybkich kroków podejmowanych w prawidłowym kierunku, aniżeli surowo potępiać ich za to, że proces oczyszczania nie został poprowadzony jeszcze dalej. Jednakże gdy protestanckie kościoły połączyły się z państwem, rozwój reform utknął w martwym punkcie. Wkrótce wierzenia przyjęły formę nieomalże równie nieugiętą i przeciwną wzrostowi wiedzy, jak rzymskie dekrety. Aczkolwiek były bliższe prawdy niż rzymskie, to jednak stanowiły zniewolenie choć o nieco większej dozie swobody.

     Tak oto podobny typ związku kościoła z państwem, który już wcześniej w papiestwie wyrządził wielką szkodę Prawdzie, stał się sidłem użytym przez przeciwnika w celu zahamowania i powstrzymania tak szlachetnie rozpoczętego „oczyszczania Świątnicy”. Reformacja i oczyszczanie zostały na pewien czas zaniechane, a reformatorzy swoją uwagę skupili na działalności organizacyjnej, na łataniu i polerowaniu tak hałaśliwie wcześniej potępianych papieskich dogmatów. W ten sposób reformatorzy zostali przez Szatana wpędzeni w sidła <str. 112> takiego samego „wszeteczeństwa” (związku kościoła z państwem), jakie potępiali w Kościele Rzymskim. I tak śmiertelna rana zadana papiestwu, została na pewien czas uleczona (Obj. 13:3).

     Rozpoczęte i przerwane „oczyszczanie” miało jednak zostać podjęte na nowo i być kontynuowane, gdyż przed upływem 2300 lat Świątnica miała być oczyszczona. Tak też się i stało. Początkowa reformacyjna zasada zwrócenia się do Biblii, jako jedynej podstawy wiary, posiała ziarno, które kiełkowało od tamtego czasu wielokrotnie, doprowadzając do kolejnych reform, pomimo iż czołowi reformatorzy prędko usiłowali powstrzymywać rozwój reformy poza wyznaczone przez nich granice. W tym celu ustanawiane były creda i obwarowania wiary, których nikomu, niezależnie od biblijnych podstaw, nie wolno było przekroczyć bez ściągnięcia na siebie klątwy za „herezję”.

     Spoglądając na drogę, którą przeszedł Kościół od czasów Lutra aż do naszych dni, dostrzegamy jak krok po kroku postępowało dzieło reformy i oczyszczania. Na każdym etapie wszakże pojawiała się taka sama tendencja: kolejny krąg reformatorów, wykonawszy przynależny im niewielki zakres oczyszczania, zatrzymywał się i dołączał do innych, sprzeciwiając się dalszym reformom i oczyszczaniu.

     Kościół Anglikański, zarzucając niektóre rażące nauki i praktyki Kościoła Rzymskiego, twierdził jednocześnie i nadal to zresztą podtrzymuje, że stanowi jedyny prawdziwy kościół, a jego biskupi mają prawo do sukcesji apostolskiej, a zatem i do najwyższego zwierzchnictwa nad dziedzictwem Bożym. Ta „córka” Rzymu, opuszczając „matkę”, przyjęła wyciągniętą w jej kierunku rękę Anglii, a suwerena tego imperium uczyniła głową kościoła. Była to jednak reforma; zdążała ona we właściwym kierunku, aczkolwiek, podobnie jak w wypadku córki luterańskiej, stanowiła tylko częściowe oczyszczenie. Kalwin, Knox i inni spostrzegli, <str. 113> że pod wpływem papieskich nonsensów całkowicie zagubiona została właściwa ocena Bożej umiejętności przewidywania zachodzących wydarzeń. Odrzucili więc koncepcję utrzymującą, że powodzenie Boskiego planu jest całkowicie zależne od wysiłków upadłego człowieka, a ich poglądy przyczyniły się do wykazania, że zwycięstwo Kościoła nie jest zależne od siły państwa i nie jest osiągane za pomocą broni cielesnej. Ludzie ci dokonali wspaniałego i wartościowego dzieła, które zrodziło więcej dobrych owoców niż się to zwykle zauważa, a jednak zostali oślepieni innymi, nie rozpoznanymi, zanieczyszczającymi błędami, tak iż bronili fałszywego poglądu, utrzymującego, że wszyscy, którzy nie zostali wybrani do stanu niebiańskiego, są skazani na wieczne męki. Wkrótce ich nauki wykrystalizowały się pod nazwą prezbiterianizmu i poza początkowym głoszeniem, że boskie wyroki są niezmienne, ruch ten w niewielkim stopniu pomógł w reformacji i oczyszczaniu. Wręcz przeciwnie, podobnie jak jego siostrzane sekty, uczynił wiele, aby zahamować i powstrzymać dzieło oczyszczania.

     Zwolennicy Wesley’a i ich współpracownicy, znużeni powszechnie panującym chłodnym formalizmem – naturalnym skutkiem połączenia państwa z kościołem – usiłowali choć częściowo zmienić tę sytuację przez podkreślanie znaczenia osobistej świętości wynikającej z indywidualnej wiary i społeczności z Chrystusem i nauczanie, że przez samo urodzenie się w tak zwanym chrześcijańskim kraju i przez zaliczanie się z urodzenia do państwowo-kościelnej organizacji człowiek nie staje się chrześcijaninem. Do tego momentu był to wspaniały ruch wnoszący niezbędny wkład w dzieło „oczyszczania”. Jednak zamiast podążać nadal drogą prostoty i doskonałości kościoła pierwotnego, Wesley, podobnie jak inni, wkrótce doszedł do wniosku, że dzieło reformowania i oczyszczania zostało ukończone i wraz z innymi przystąpił do organizowania Kościoła Metodystów, ogradzając tę organizację credami, przepisami i normami, aby skutecznie powstrzymać dalszy rozwój i oczyszczanie. Unitarianie i uniwersaliści, choć także nie wolni od pomyłek, podejmowali podobne próby odrzucania nieczystych błędów i udawało im się to, albo nie, w takim samym stopniu jak innym. <str. 114>

     Działalność baptystów stanowi kolejny przykład wysiłków podejmowanych w celu oczyszczenia Świątnicy. Odrzucając jeszcze inny błąd wprowadzony przez papiestwo w odniesieniu do chrztu, zaprzeczali oni poglądowi, jakoby pokropienie niewierzącego niemowlęcia miało stanowić chrzest dla wierzących, albo że w ogóle pokropienie symbolizuje cokolwiek, co miałoby związek z nauką Chrystusa. Jednakże poza poprawnym nauczaniem o zewnętrznej formie, czyli o symbolu chrztu, baptyści uczynili niewielki postęp, a obecnie stają często w szeregu tych, którzy sprzeciwiają się i powstrzymują proces dalszego oczyszczania.

     Kolejny ruch reformatorski znany jest pod nazwą „Kościoła Chrześcijan” albo „Uczniów”. Sekta ta została zorganizowana w 1827 roku przez Aleksandra Campbella. Reformy, które szczególnie popierali członkowie tej organizacji to: apostolska prostota w zarządzaniu kościołem, Biblia jako jedyne credo, równość wszystkich członków Chrystusa w Nim jako Głowie całego Kościoła oraz zupełne zniesienie tytułów duchownych, takich jak wielebny czy doktor teologii, jako rzymskich i przeciwnych czystości chrześcijańskiej i duchowi Chrystusowemu, który mówi: „Wyście wszyscy braćmi, a jeden jest mistrz wasz, Chrystus”. Aż dotąd zamierzone oczyszczenie było słuszne i przyniosło dobre owoce w postaci rozwoju myśli i wolności w niektórych wyznaniach religijnych, lecz grupa, która to dzieło zapoczątkowała, zaniechała, jak i inne, dalszych przemian i dzisiaj jej duch reformatorski jest już martwy, gdyż mimo twierdzeń, że Biblia stanowi jedyne credo, wpadli w koleinę i kręcą się w koło nie czyniąc postępu w rozumieniu Prawdy. Głosząc wolność od creda i więzów ludzkiej tradycji, nie potrafią tej wolności wykorzystać i tak ich duch jest związany, a w konsekwencji nie wzrastają w łasce i znajomości. Aczkolwiek nie związani żadnym pisanym credem, to jednak przez szacunek dla tradycji i wielkich ludzi, jak i za sprawą samozadowolenia, zastygli i przespali pracę przy dalszym oczyszczaniu Świątnicy, a nawet cofają się wstecz w stosunku do zajmowanych pierwotnie pozycji. <str. 115>

     Wspomnieliśmy tu zaledwie o kilku reformatorach i ruchach reformacyjnych, co nie oznacza, że odrzucamy czy ignorujemy pozostałe. Bynajmniej: reformacja była ruchem powszechnym i wszyscy prawdziwi, uczciwi chrześcijanie mieli pewien udział w pracy oczyszczania. Wielka trudność polega na tym, że niewielu z ludzi, którzy wynieśli z dzieciństwa uprzedzenie i którzy zachwycają się hałaśliwymi i chełpliwymi pretensjami fałszywych nauk, jest w stanie dostrzec prawdziwe rozmiary błędu i konieczność czynienia ciągłego postępu w procesie oczyszczania, a i tych niewielu wraz z ich osiągnięciami nie omieszkał wykorzystać przeciwnik, Szatan, w celu wiązania świętych i powstrzymywania dzieła oczyszczania.

     Inna reforma, pod pewnymi względami najbardziej ze wszystkich gruntowna, rozpoczęła się wkrótce po ostatniej z powyżej wspomnianych. Opisywaliśmy ją pokrótce w poprzednim rozdziale. Jako narzędzie do przeprowadzenia tej reformy został użyty pan William Miller z Massachusetts, związany z wyznaniem baptystów. Zwrócił on uwagę Kościoła zarówno na objawiony w Biblii czas, jak i porządek Boskiego planu. Dostrzegł, iż okresom czasu odnotowanym przez proroków towarzyszy stwierdzenie, że zrozumieją to w słusznym czasie tylko prawdziwie mądrzy i takim też pragnął się on okazać. Badał i odkrył wiele niezmiernie interesujących prawd, o których zapomniano na skutek podążania za tradycją rzymską, a między innymi to, że wtóre przyjście naszego Pana miało na celu udzielenie wierzącym Boskiego błogosławieństwa w postaci życia, podczas gdy celem pierwszego przyjścia było nabycie świata oraz że w swej istocie okup i przywrócenie stanowią dwie części tego samego planu odkupienia.

     Dla uczciwego i szczerego serca, uświadomienie sobie takiej dobrej nowiny musi być równoznaczne z jej ogłoszeniem. Tak też uczynił. Odkrycie tej prawdy doprowadziło do odrzucenia pewnych błędów, a zatem wśród tych, którzy dostali się pod jego wpływ, przeprowadzone zostało dzieło oczyszczenia. Doszedł on, na przykład, do wniosku, że skoro celem wtórego przyjścia jest „założenie” Królestwa i wywyższenie Kościoła, to oczywiste jest, <str. 116> że pretensje kościołów współdziałających z ziemskimi królestwami (z których każde twierdzi że jest królestwem Boga, a zatem obecnie jest już upoważnione do królowania i sprawowania władzy nad światem) są jedynie uzurpacją, skoro bowiem Królestwo Chrystusa nie zostało jeszcze „założone”, to ci, którzy już dzisiaj coś „pozakładali”, musieli przyjąć to wywyższenie z rąk „księcia tego świata” (Szatana) i muszą pracować na jego korzyść, nawet jeżeli sobie tego nie uświadamiają.

     Inny błąd, do obalenia którego przyczynił się swoim nauczaniem pan Miller, to wrodzona nieśmiertelność człowieka. Pogląd ten od dawna utrzymywał, że człowiek z przyrodzenia jest istotą nieśmiertelną, to znaczy, że raz stworzony nigdy nie może umrzeć, a śmierć jest jedynie zwodniczą iluzją; że to tylko tak wygląda, jakby człowiek umierał, lecz w rzeczywistości wcale tak nie jest; następuje tylko przemiana formy, kolejny krok na drodze „ewolucji”. Przekonania pana Millera były w tym względzie podobne jak innych, lecz prawdy, na które zwrócił uwagę, a szczególnie wtóre przyjście i zmartwychwstanie, od razu stanęły w wyraźnej sprzeczności z tym zgubnym błędem zaprzeczającym zmartwychwstaniu; skoro bowiem nikt nie jest umarły, to i wtóre przyjście Pańskie, i zmartwychwstanie nie są konieczne. Dokładniejszą analizę tego zagadnienia odłożymy do jednego z następnych tomów naszego dzieła, w którym wykażemy, że nieśmiertelność i życie wieczne są łaskami, które otrzymać można jedynie przez Chrystusa i nigdy nie były ani obiecane, ani darowane niepobożnym. Na bazie idei ludzkiej nieśmiertelności wyrasta rzymska nauka o czyśćcu i jeszcze okropniejsza protestancka nauka o wiecznej niedoli zamiast nie kończących się mąk. Argumentują oni: Jeżeli człowiek musi żyć wiecznie (skoro jest nieśmiertelny, to nawet Bóg nie mógłby go zniszczyć), to jego życie musi być albo wieczną szczęśliwością, albo wieczną niedolą. Jeśli, dalej powiadają oni, człowiek w momencie śmierci odsyłany jest do stanu wiecznie trwającego, to przeważająca większość musiałaby zatem być poddana wiecznym mękom, gdyż w tych kilku latach ziemskiego <str. 117> życia albo nie udało im się dowiedzieć o właściwej drodze postępowania, albo, zdobywszy tę wiedzę, nie byli zdolni za nią podążać ze względu na odziedziczone słabości.

     Tak oto przez głoszenie wtórego przyjścia Chrystusa i zmartwychwstania, które jak twierdzono, miały nastąpić w tamtym czasie, został wyrwany i odrzucony korzeń wielu druzgoczących błędów. Inteligentni i myślący ludzie poczęli się zastanawiać, dlaczego Pan miałby wzbudzać umarłych, którzy są już w niebie albo w piekle, a niezmienny i wieczny wyrok zapadł? Potem zadali sobie pytanie, dlaczego umarli są nazywani umarłymi, skoro w rzeczywistości są żywymi. Potem znów, dlaczego ani nasz Pan, ani apostołowie nic nie mówili o umarłych, którzy jednak żyją, lecz przeciwnie – zawsze wskazywali na zmartwychwstanie jako jedyną nadzieję, oświadczając nawet, że jeżeli nie ma zmartwychwstania, to wszyscy „poginęli” (1 Kor. 15:13-18). Dopiero wtedy zaczynają nabierać znaczenia słowa naszego Pana obiecującego wzbudzenie „wszystkim, co są w grobach”. I tak stopniowo zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, że umarli nie żyją, a śmierć jest stanem przeciwnym do życia. Ci, którzy szukali, stwierdzili, że Pismo Święte w pełni potwierdza ich pogląd w tej sprawie, a zupełnie zaprzecza tradycyjnemu poglądowi przyjętemu od papiestwa.

     Gdy korzeń błędu został usunięty, wkrótce poczęły usychać rozmaite gałęzie; i tak zauważono zaraz, że wieczne życie (w niedoli) nie jest karą dla niepobożnych, lecz przeciwnie: Biblia stwierdza, że w Boskim planie wieczne życie jest nagrodą dla sprawiedliwych, a karą dla świadomych grzeszników jest śmierć – odcięcie od życia.

     Następnie zrozumiano, jak należy pojmować przekleństwo śmierci, które przyszło na wszystkich ludzi za sprawą nieposłuszeństwa Adama. Oznaczało ono, że cały rodzaj ludzki został skazany na wymarcie. Wtedy też zaczęła się podnosić zasłona ukazując cel i wartość śmierci naszego Odkupiciela jako ceny <str. 118> wykupu od kary, której podlegała ludzkość, zapłaconej w celu otwarcia drogi do zmartwychwstania i przywrócenia do życia wraz z jego prawami. I oto wtedy zaczęto doceniać znaczenie okupu; zrozumiano, że ten, który nie zaznawszy grzechu traktowany był jako przeklęty, dobrowolnie zastąpił nas, stał się za nas przekleństwem i będąc uznany za grzesznika, umarł za nas, sprawiedliwy za niesprawiedliwych.

     I tak ostatecznie cały system powiązanych ze sobą nieczystych błędów, które swój początek miały w odjęciu ofiary ustawicznej, został usunięty, a gdy Świątnica została od niego uwolniona, czyli oczyszczona, na nowo zauważono wartość „ustawicznej ofiary” Jezusa w całym jej pięknie, świeżości i mocy.

     Gdy mówimy, że Świątnica została oczyszczona od swego splugawienia, pamiętać musimy, że w Piśmie Świętym nierzadko część kościoła stanowi reprezentację całości. Jedynie nieliczni zostali uwolnieni od plugawych błędów, ale Bóg sprawiał, że codziennie dołączali do nich następni, przez Niego prowadzeni i pouczani.

     W swych kalkulacjach odnośnie przyszłych wydarzeń pan Miller był daleki od prawdy. Sądził on, że oczyszczenie Świątnicy jest równoznaczne z oczyszczeniem ziemi od zła za pomocą literalnego ognia, który ją spali. Wnet okazało się, że przewidywania te nie były słuszne. Dla tych, którzy pod jego wpływem nauczyli się oczekiwać na Pana z niebios i na spełnienie modlitwy: „Przyjdź królestwo twoje”, było to bolesne doświadczenie. Jednak pomimo rozczarowania z powodu odwlekania się przyjścia Oblubieńca, stali się oni uczestnikami wielkiego błogosławieństwa. Wartościowe było ich doświadczenie w badaniu Pisma Świętego; nauczyli się stawiać Słowo Boże wyżej niż ludzkie tradycje; w znacznym stopniu uwolnili się od służalstwa wobec utytułowanych i szanowanych autorytetów różnych wyznań, od których zostali odseparowani na skutek postępowania zgodnego ze swymi przekonaniami w odniesieniu do przedmiotu przyjścia Pańskiego. Wierność przekonaniom zawsze przynosi błogosławieństwo. Tak jak Paweł w drodze do Damaszku, spotykamy na swej drodze Pana. <str. 119>

     Zgodnie z tym, okazało się, że pomiędzy tymi ludźmi znaleźli się i tacy, którzy zajęli jeszcze bardziej zaangażowaną postawę w dziele oczyszczania, czy reformacji i stali się ich następcami. W ten sposób w roku 1846, po zakończeniu się 2300 dni, jak powyżej wykazano, powstał nieorganizacyjny zarodek życia chrześcijańskiego składający się z ludzi, którzy zgadzali się: z „uczniami” – pod względem prostoty ustroju kościoła, nie przyjmowania, poza Biblią, żadnej formy creda oraz wyrzeczenia się stosowania jakichkolwiek tytułów przez sług kościoła, z „baptystami” – pod względem zewnętrznej formy chrztu, a z Lutrem – w uznaniu systemu papiestwa za człowieka grzechu, zdegenerowany kościół, matkę wszeteczeństw i obrzydliwości. Stojąc z dala od wszelkich form kompromisu i łączności ze światem, nauczali energicznej pobożności, prostolinijnego zaufania do Wszechmogącego Boga i wiary w Jego niezmienne wyroki; i co więcej, uznając Chrystusa za Pana wszystkiego, a obecnie także uczestnika boskiej natury, ustrzegli się jednak teorii nie zgadzającej się z Biblią 12* ani ze zdrowym rozsądkiem, która utrzymuje, że Jahwe jest swym własnym Synem, a nasz Panem Jezus jest swym własnym Ojcem. Dostrzegli także, że wieczne życie i nieśmiertelność nie są obecnie w posiadaniu ludzkości, lecz należy ich oczekiwać, jako daru Bożego przez Chrystusa, w zmartwychwstaniu.

     Wydaje się, że odtąd Bóg tak kierował sprawami, żeby zawsze istniała nie związana z żadnymi sektami grupa, stanowiąca reprezentację Jego oczyszczonej Świątnicy, co zostało potwierdzone przez powstanie w tym właśnie roku 1846 Związku Ewangelickiego, stanowiącego połączenie sekt protestanckich w jeden wielki system. Organizacja ta, świadoma nowych poglądów (oczyszczonej Świątnicy), jasno określiła swoją wiarę w ludzką nieśmiertelność, dodając to zagadnienie jako dziewiąty artykuł do swego creda. W ten sposób odłączona została i trzymana z dala od innych chrześcijan, klasa dzieci Bożych – Pańskiej oczyszczonej Świątnicy Prawdy – do której każdego dnia dołączają ciche i wierne dzieci Boże, <str. 120> a inni, którzy utracili ducha cichości i miłości dla Prawdy, odchodzili. Tylko niewielu było w stanie znieść poważną próbę odwagi i wiary, jaką było pozostawanie na stanowisku oczyszczonej Świątnicy, mając naprzeciwko siebie zorganizowaną opozycję i wielką liczbę jej uczestników. Większość zaś poszła drogą swych poprzedników, usiłując zdobyć szacunek w oczach świata. Pozyskując nieco większą liczbę zwolenników, a unikając wzgardy, zorganizowali kolejny system, sformułowali credo i przyjęli sekciarską nazwę Wtórych Adwentystów. Obstawanie przy wcześniej już przyjętych wierzeniach było wszystkim, czego wolno im było się uczyć. Odtąd nie uczynili już żadnego postępu, a wielu z nich popadło w niedorzeczne błędy wraz z tymi, co zaniechali podążania ścieżką, która im dalej, tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego.

     Podczas gdy wielu z tych, którzy pierwotnie stanowili oczyszczoną Świątnicę, zaczęło ponownie poddawać się pod jarzmo niewoli, inni, którzy nadal pozostawali wolnymi i postępowali naprzód w poznawaniu Pana, w dalszym ciągu byli Jego oczyszczoną Świątnicą, zostali uznani i wielce ubłogosławieni Jego kierownictwem.

     Jeżeli nieczysta i plugawa obrzydliwość została całkowicie usunięta w 1846 roku, to od tego czasu musi być pora na doprowadzenie do porządku pozostałych spraw oraz na odsłonięcie i postęp w rozumieniu chwalebnego Boskiego planu, a składające się na niego prawdy powinny były zająć miejsca opuszczone przez usunięte błędy.

     To dzieło odkrywania Prawdy oraz rozważania i podziwiania jej piękna jest pracą, która miała zostać wykonana w obecnym czasie; i tak się też dzieje. Wdzięczni jesteśmy Bogu, że razem z innymi mamy przywilej być użyci w dziele przywrócenia domowi Bożemu złotych naczyń (drogocennych prawd), znajdujących się dotychczas w niewoli (symbolicznego) Wielkiego Babilonu (Ezdr. 1:7-11, 5:14, 6:5) oraz ponownego ich ustawienia w Świątnicy. W tym wielkim przedsięwzięciu ślemy bratnie pozdrowienia do wszystkich współpracowników i członków Ciała Pomazańca. Błogosławieni oni słudzy, których, gdy przyszedł Pan, znalazł rozdawających dla czeladzi pokarm na czas słuszny. <str. 121>


1. kj „tedy Świątnica będzie oczyszczona” – przyp.tłum.

2. kj „w czasie końca” – przyp.tłum.

3. kj „bo wydarzenia te dotyczą Czasu Końca” – przyp.tłum

4. kj „o wieczorach i porankach” – przyp.tłum.

5. Dens, Tract. de Euchar., No. 20, str. 314.

6. Concil. Trid., Sess. 22. De Sacrificio Missae.

7. kj „podstawa”– przyp.tłum.

8. kj „w czasie końca”– przyp.tłum.

9. kj „bo dotyczy ono [wypełnienie – przyp. autora] naznaczonego czasu końca”. Często występujące w Proroctwie Daniela wyrażenie, tłumaczone w bg jako „czas naznaczony”, właściwie należałoby na podstawie hebrajskiego oryginału rozumieć jako „czas ostateczny” lub też „czas końca”. Tak tłumaczy kj i nowe przekłady polskie – przyp.tłum.

10.  W celu przebadania tego proroctwa zob. Tom II, rozdz. iii, str. 63.

11. Fisher, Universal History [Historia Powszechna], str. 402-412.

12. Tematy te są przedmiotem V Tomu serii Wykładów Pisma Świętego. Przebadane są tam wnikliwie wszystkie wersety z tym związane i okazuje się, że są one zupełnie zgodne.


powrót do początku >> Tom III

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016