WYKŁAD VII
Dozwolenie Zła I Jego Związek Z Boskim Planem
DLACZEGO ZŁO BYŁO DOZWOLONE? - DOBRO I ZŁO JAKO
ZASADY - WRAŻLIWOŚĆ MORALNA - BÓG ZEZWOLIŁ NA ZŁO I SPRAWI, ŻE WYJDZIE ONO
NA DOBRE - BÓG NIE JEST AUTOREM GRZECHU - PRÓBA ADAMA NIE BYŁA FARSĄ - JEGO
POKUSA BYŁA CIĘŻKA - ADAM ZGRZESZYŁ ŚWIADOMIE - KARA ZA GRZECH NIE JEST
NIESPRAWIEDLIWA ANI ZBYT SUROWA - W POTĘPIENIU WSZYSTKICH W ADAMIE OBJAWIŁA
SIĘ MĄDROŚĆ, MIŁOŚĆ I SPRAWIEDLIWOŚĆ - POWSZECHNOŚĆ BOSKIEGO PRAWA
"ZŁEM jest wszystko co rodzi
nieszczęście, co bezpośrednio lub pośrednio powoduje cierpienia wszelkiego
rodzaju" - Słownik Webstera. Nasz temat więc
obejmuje nie tylko ludzkie dolegliwości, smutki, bóle, słabości i śmierć,
ale cofa się w poszukiwaniach do ich pierwszej przyczyny - grzechu oraz
sposobu uleczenia z niego. Ponieważ grzech jest przyczyną zła, jego
usunięcie jest jedynym środkiem trwałego uleczenia choroby.
Nic nie nastręcza dociekliwemu umysłowi większych trudności niż pytanie:
Dlaczego Bóg zezwolił na obecne panowanie zła? Dlaczego pozwolił Szatanowi
kusić naszych pierwszych rodziców, stworzywszy ich doskonałymi i
sprawiedliwymi? Dlaczego dopuścił, by zakazane drzewo znalazło się pośród
drzew dobrych? I pomimo wszelkich wysiłków, nieodparcie, samo przez się,
narzucać się będzie pytanie: Czy Bóg nie mógł zapobiec upadkowi człowieka?
Trudność w znalezieniu odpowiedzi powstaje niewątpliwie z powodu niemożności
zrozumienia Bożego planu. Bóg mógł zapobiec grzechowi. Fakt, że tego nie
uczynił, powinien być dla nas wystarczającym dowodem, iż zezwolenie na
obecne istnienie grzechu jest zamierzone w celu ostatecznego osiągnięcia
większego dobra. Tylko przez spoglądanie na całość planów Boga przekonamy
się, że w swym postępowaniu kierował się mądrością. Niektórzy dopytują się:
Czy Bóg, dla którego wszystko jest możliwe, nie mógł w odpowiedniej chwili
nie dopuścić do spełnienia się zamiarów Szatana? Bez wątpienia mógł. Ale
taka ingerencja przeszkodziłaby wypełnieniu się Jego własnych zamiarów.
Boskim celem było zamanifestowanie doskonałości, majestatu i sprawiedliwego
autorytetu Jego prawa oraz pokazanie ludziom i aniołom zgubnych skutków
wynikających z pogwałcenia tego prawa. Ponadto niektóre rzeczy same w sobie
są niemożliwe nawet dla Boga, co zresztą potwierdza Pismo Święte:
"niemożebne, aby Bóg kłamał" (Hebr.
6:18 BG) "i zaprzeć samego siebie nie może"
(2 Tym. 2:13 BG). Bóg nie może się mylić.
Dlatego też musiał wybrać najlepszy i najmądrzejszy plan wprowadzenia swych
stworzeń na drogę życia. Nie może też czynić zła i dlatego opracowany przez
Niego plan jest najmądrzejszym planem mającym na celu poprowadzenie Jego
stworzeń w kierunku życia, mimo że nasza krótkowzroczność może przez jakiś
czas nie dostrzegać ukrytych źródeł nieskończonej mądrości.
Pismo Święte oznajmia, że wszystkie rzeczy zostały stworzone dla
przyjemności Boga (Obj. 4:11) - niewątpliwie dla
przyjemności płynącej z udzielania błogosławieństw i wykorzystywania
przymiotów Jego chwalebnej istoty. Choć w trakcie realizowania swych dobrych
planów Bóg do czasu pozwala złu i czyniącym zło na aktywne działanie, to nie
czyni tego przez wzgląd na zło lub sprzymierzenie się z grzechem. Oświadcza
On bowiem, że "nie kocha się w nieprawości" (Ps.
5:5 BG). Mimo, iż jest przeciwny złu pod każdym względem, to dozwala
na nie (tj. nie przeszkadza) do czasu, ponieważ w swej mądrości widzi On, że
w ten sposób może być udzielona Jego stworzeniom trwała i cenna lekcja.
Jest oczywistą prawdą, że każdej dobrej zasadzie odpowiada zła. Na przykład:
prawdzie odpowiada fałsz, miłości - nienawiść, sprawiedliwości -
niesprawiedliwość. Odróżniamy owe przeciwne zasady jako dobre i złe na
podstawie skutków ich działania. Tę zasadę, która w trakcie swej realizacji
niesie z sobą korzystny skutek, najwyższy porządek, harmonię oraz szczęście,
nazywamy zasadą dobrą. Jej przeciwieństwo powodujące niezgodę, nieszczęście
i zniszczenie, nazywamy zasadą złą. Wyniki działania tych zasad nazywamy
dobrem i złem, a inteligentną istotę, zdolną odróżnić zasadę dobrą od złej i
pozwalającą rządzić sobą jednej bądź drugiej zasadzie, nazywamy prawą lub
grzeszną.
Zdolność rozróżniania między zasadami dobra i zła nazwano wrażliwością
moralną, czyli sumieniem. Dzięki tej wrażliwości moralnej, jaką Bóg dał
człowiekowi, jesteśmy w stanie ocenić Boga i uznać, że jest dobry. To
właśnie do wrażliwości moralnej Bóg zawsze się odwołuje, by dowieść swej
prawości czy sprawiedliwości. Ta sama wrażliwość pozwoliła Adamowi rozpoznać
grzech, czyli niesprawiedliwość, jako zło, zanim jeszcze zetknął się z
wszystkimi jego skutkami. Boskie stworzenia niższych rzędów nie zostały
wyposażone w ową wrażliwość moralną. Pies posiada pewną miarę inteligencji,
jednak nie sięga ona tak daleko. Pies może się nauczyć, że pewne działania
wywołują aprobatę pana i są nagradzane, a inne przynoszą dezaprobatę. Pies
może kraść lub odebrać życie, ale nie zostanie za to nazwany grzesznikiem.
Może też chronić mienie i życie, lecz nikt nie nazwie tego cnotą, ponieważ
pies jest nieświadomy moralnej wartości swoich czynów.
Bóg mógł stworzyć człowieka bez zdolności odróżniania dobra od zła lub
zdolnego jedynie odróżniać dobro i czynić je. Gdyby jednak stworzył go
takim, człowiek byłby żywą maszyną, a nie inteligentnym obrazem swego
Stwórcy. Bóg też mógł stworzyć człowieka doskonałego o wolnej woli, co
zresztą uczynił, i zabezpieczyć go przed pokusami Szatana. W takim wypadku
doświadczenie człowieka ograniczyłoby się wyłącznie do dobra, a on sam byłby
ustawicznie wystawiony na podszepty zła z zewnątrz i ambicji od wewnątrz.
Uczyniłoby to jego wieczną przyszłość niepewną, zaś odruch nieposłuszeństwa
i nieporządku z jego strony byłby zawsze możliwy. Ponadto dobro nie byłoby
nigdy tak cenione, jak w kontraście ze złem.
Bóg najpierw zapoznał swoje stworzenia z dobrem, otaczając je nim w Edenie,
a następnie, jako karę za nieposłuszeństwo, dał im bolesne poznanie zła.
Wypędzonym z Edenu i pozbawionym społeczności z Bogiem ludziom dozwolone
było, by doświadczyli chorób, bólu i śmierci, ażeby na zawsze poznali zło
oraz bezużyteczność i "ogrom grzeszności grzechu"
(Rzym. 7:13).
Przez porównanie rezultatów pierwsza para ludzka doszła do zrozumienia i
właściwej oceny obu zasad. "I rzekł Pan Bóg: Oto
człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło" (1
Mojż. 3:22 NB). Potomstwo Adama ma w tym udział z tą różnicą, że
najpierw otrzymując wiedzę na temat zła, nie jest ono w stanie w pełni
zrozumieć dobra. Zrozumie je w Tysiącleciu w wyniku odkupienia przez Tego,
który wówczas będzie Sędzią i Królem wszystkich ludzi.
Wrażliwość moralna, czyli zdolność odróżniania dobra od zła, oraz wolność
Adama w posługiwaniu się nią były ważnymi cechami upodabniającymi go do
Boga. Prawo dotyczące dobra i zła było zapisane w pierwotnym układzie
psychicznym człowieka. Było składnikiem jego natury, tak jak jest
składnikiem natury boskiej. Nie zapominajmy jednak, że ten obraz, czyli
podobieństwo do Boga, ta natura człowieka oparta na owym prawie, straciła
wiele ze swego wyraźnego zarysu na skutek zacierającego, deprawującego
wpływu grzechu, stąd nie jest teraz taka, jak w pierwszym człowieku.
Możliwość kochania dopuszcza też możliwość nienawidzenia, możemy więc
wnosić, że Stwórca nie mógł stworzyć człowieka na swoje podobieństwo z
możliwością miłowania i zdolnościami w kierunku czynienia dobra bez
odpowiednich możliwości nienawidzenia i czynienia zła. Ta swoboda wyboru,
nazwana wolną wolą, jest częścią pierwotnego wyposażenia człowieka, które
wraz z pełnią jego umysłowych i moralnych zdolności sprawiało, że stanowił
on obraz swego Stwórcy. Obecnie, po sześciu tysiącach lat degradacji, tak
duża część pierwotnego podobieństwa zatarła się z powodu grzechu, że nie
jesteśmy już wolni - zostaliśmy w większym lub mniejszym stopniu ograniczeni
przez grzech i jego skutki. I tak popełnianie grzechu stało się łatwiejsze,
a przez to przyjemniejsze dla upadłej ludzkości niż czynienie
sprawiedliwości.
Nie wątpimy, że Bóg mógł dać Adamowi wyraźne wyobrażenie licznych złych
skutków grzechu i powstrzymać go przed jego popełnieniem. Wierzymy jednak,
iż przewidział On, że praktyczne doświadczenie zła będzie na wieki
najpewniejszą i najtrwalszą lekcją. Z tego też powodu Bóg nie przeszkadzał,
lecz pozwolił, aby człowiek dokonał wyboru i odczuł skutki zła. Gdyby Bóg
nigdy nie zezwolił na popełnienie grzechu, człowiek nie mógłby mu się
sprzeciwić i w rezultacie nie byłoby żadnej cnoty ani zasługi w fakcie jego
prawego postępowania. Bóg poszukuje takich, którzy by Go czcili - czcili w
duchu i w prawdzie. Pragnie On raczej rozumnego i chętnego posłuszeństwa niż
nieświadomej, mechanicznej służby. Bóg dysponował już działającymi
nieożywionymi, mechanicznymi jednostkami spełniającymi Jego wolę. Jednak
Jego zamiarem było stworzenie czegoś wznioślejszego, istoty inteligentnej na
Jego podobieństwo, pana ziemi, którego lojalność i sprawiedliwość byłyby
oparte na zrozumieniu dobra i zła.
Zasady dobra i zła, jako zasady, zawsze istniały i zawsze muszą istnieć, zaś
wszystkie doskonałe, inteligentne istoty stworzone na podobieństwo Boga,
muszą mieć swobodę wyboru jednych bądź drugich. Lecz jedynie dobra zasada
będzie wiecznie stosowana. Pismo Święte informuje, że działanie zasady zła
dozwolone będzie do czasu spełnienia się Boskich zamiarów. Potem zupełnie
przestanie ona działać, a wszyscy ci, którzy zechcą kierować się tą zasadą,
przestaną istnieć na zawsze (1 Kor. 15:22, 26; Hebr.
2:14). Jedynie czynienie dobra i czyniący dobro będą trwać wiecznie.
Pytanie jednak powraca w innej formie: Czy człowiek nie mógł zapoznać się ze
złem w jakiś inny sposób niż przez doświadczenie? Istnieją cztery sposoby
poznania: przez intuicję, obserwację, doświadczenie i informację otrzymaną
ze źródeł uznanych za bezwzględnie prawdziwe. Wiedza intuicyjna byłaby
bezpośrednim zrozumieniem z pominięciem procesu rozumowania i potrzeby
dowodu. Taką wiedzę posiada jedynie Jahwe, wieczne źródło wszelkiej mądrości
i prawdy, który z konieczności i natury rzeczy o wiele przewyższa wszystkie
swoje stworzenia. Dlatego też ludzka wiedza dotycząca dobra i zła nie może
być intuicyjna. Człowiek mógłby posiąść wiedzę na podstawie obserwacji, ale
w takim wypadku musiałby zostać przygotowany pokaz zła i jego wyników, by
człowiek mógł poczynić stosowne obserwacje. Podobna sytuacja wymagałaby
zezwolenia na zło w określonych okolicznościach, wśród istot określonego
rodzaju. Dlaczego więc nie wśród ludzi, na ziemi?
Dlaczego człowiek nie miałby być tą ilustracją i dlaczego nie miałby
otrzymać odpowiedniej wiedzy przez doświadczenie praktyczne? Tak właśnie się
stało: człowiek zdobywa praktyczne doświadczenie i służy jako ilustracja
także dla innych istot - będąc "widowiskiem" dla
aniołów.
Adam posiadł wiedzę o istnieniu zła na podstawie informacji, co jednak nie
wystarczyło, by mógł powstrzymać się od doświadczenia. Adam i Ewa znali Boga
jako swego Stwórcę, a tym samym jako Tego, który miał prawo do panowania i
kierowania nimi. O zakazanym drzewie Bóg powiedział:
"dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz". Posiadali
zatem teoretyczną wiedzę dotyczącą zła, mimo że nigdy nie zaobserwowali ani
nie doświadczyli jego skutków. Z tej przyczyny nie docenili ani opiekuńczej
władzy Stwórcy i Jego dobroczynnego prawa, ani niebezpieczeństw, przed
którymi On zamierzał ich chronić. Dlatego ulegli pokusie, na którą Bóg
dozwolił w swej mądrości, która to nakreśliła też ostateczny pożytek
wynikający z tej próby.
Niewielu docenia wagę pokusy, jakiej ulegli nasi pierwsi rodzice oraz Boską
sprawiedliwość wiążącą tak surową karę z tym, co wielu uważa za małe
przestępstwo. Trochę zastanowienia wyjaśni tę sprawę. Pismo Święte w prosty
sposób opowiada o tym, jak kobieta, strona słabsza, została zwiedziona i
stała się przestępczynią. Jej doświadczenie i poznanie Boga były jeszcze
bardziej ograniczone niż w wypadku Adama. Adam został bowiem stworzony
najpierw i to on był poinformowany bezpośrednio przez Boga o karze za
grzech, zanim jeszcze została stworzona Ewa, która prawdopodobnie uzyskała
tę informację od Adama. Spożywając owoc, zaufawszy zwodniczemu
przedstawieniu sprawy przez Szatana, być może nie zdawała sobie sprawy z
rozmiarów przestępstwa, chociaż prawdopodobnie miała złe przeczucia i
niejasne pojęcie, że nie wszystko jest w porządku. Mimo że była zwiedziona,
Paweł powiada, iż była przestępczynią, chociaż nie tak winną, jak mogłaby
się stać, grzesząc przeciwko większemu światłu.
Adam, jak mówi Pismo Święte, w przeciwieństwie do Ewy, nie był zwiedziony (1
Tym. 2:14). Naruszył zatem prawo, zdając sobie lepiej sprawę z
grzechu i grożącej kary. Na pewno rozumiał, że musi umrzeć. Bez trudu możemy
domyślić się, na czym polegała pokusa, która skłoniła go, do tak
nierozważnego narażenia się na poniesienie zapowiedzianej kary. Pamiętamy,
że oboje byli doskonałymi istotami, stworzonymi pod względem umysłowym i
moralnym na podobieństwo swego Stwórcy. Boski pierwiastek miłości wyrażał
się w wielkiej miłości doskonałego mężczyzny do swej ukochanej towarzyszki,
doskonałej kobiety. Adam zdawał sobie sprawę z popełnionego grzechu i
obawiał się śmierci Ewy. Rozumiejąc więc swoją stratę (bez nadziei
odzyskania jej, gdyż dotąd taka nadzieja nie była dana), w rozpaczy
nierozważnie zdecydował, że nie chce żyć bez niej. Uznał swoje życie bez jej
towarzystwa za nieszczęśliwe i bezwartościowe, dobrowolnie wziął udział w
jej nieposłuszeństwie, by uczestniczyć w karze śmierci, którą, jak zapewne
przypuszczał, miała ponieść. Oboje popadli w
"przestępstwo", jak to przedstawia apostoł (Rzym.
5:14; 1 Tym. 2:14 BT). Ale Adam i Ewa byli traktowani jako jedno, a
nie dwoje, stąd Ewa miała udział w karze, jaką swym postępowaniem
sprowadziła na Adama - Rzym. 5:12, 17-19.
Bóg przewidział nie tylko to, że człowiek, otrzymawszy wolność wyboru, nie
mając możliwości pełnej oceny grzechu i jego skutków,
wybierze grzech, ale wiedział On także, iż kiedy człowiek zaznajomi się z
grzechem, wciąż będzie go wybierał, ponieważ ta znajomość tak osłabi jego
moralną naturę, że zło stopniowo będzie się stawać dla niego przyjemniejsze
i bardziej pożądane niż dobro. A jednak Bóg zamierzył zezwolić na zło,
dlatego, że przygotowawszy lekarstwo mające uwolnić człowieka od jego
następstw, wiedział, że doprowadzi go przez doświadczenie do pełnego zdania
sobie sprawy z "ogromu grzeszności grzechu" i z
niezrównanej wspaniałości cnoty przeciwstawionej grzechowi, ucząc człowieka
większej miłości i czci dla jego Stwórcy, który jest źródłem wszelkiego
dobra. Bóg wiedział, że te doświadczenia doprowadzą człowieka do unikania
wszystkiego, co sprowadza tyle niedoli i cierpień. Ostatecznym więc
rezultatem będzie większa miłość do Boga i większe znienawidzenie
wszystkiego, co się sprzeciwia Jego woli. W wyniku tego nastąpi utwierdzenie
w wiecznej sprawiedliwości wszystkich tych, którzy odniosą korzyść z lekcji,
jakich Bóg udziela obecnie przez dozwolenie grzechu i nieodłącznego zła.
Powinno się jednak dostrzec wielką różnicę pomiędzy bezspornym faktem
zezwolenia na zło przez Boga a poważnym błędem tych, którzy oskarżają Boga o
autorstwo i sprowokowanie grzechu. Ten pogląd jest po pierwsze bluźnierczy,
a po drugie sprzeczny z faktami przedstawionymi w Piśmie Świętym. Osoby,
które popadają w ten błąd, czynią to, usiłując znaleźć plan zbawienia inny
niż ten, jaki Bóg nam zabezpieczył przez ofiarę Chrystusa jako cenę okupu za
nas. Jeśli udaje się im przekonać siebie i innych, że Bóg jest
odpowiedzialny za wszelki grzech, niegodziwość i zbrodnię1*,
a człowiek jako niewinne narzędzie w Jego rękach, został zmuszony do
popełniania grzechu, torują tym samym drogę teorii, że to nie ofiara za
nasze grzechy, nie jakakolwiek forma miłosierdzia była potrzebna, lecz po
prostu SPRAWIEDLIWOŚĆ W ten sposób dają podstawę innej części swej fałszywej
teorii, mianowicie uniwersalizmowi, twierdząc, że jak Bóg spowodował grzech,
niegodziwość oraz zbrodnię rasy ludzkiej, tak On też spowoduje wyzwolenie
całej ludzkości z grzechu i śmierci. Wnioskując, że Bóg chciał spowodować i
spowodował grzech i że nikt nie mógł się temu oprzeć, twierdzą oni, iż w
takim razie, gdy Bóg zechce zaprowadzić sprawiedliwość, również nikt nie
będzie mógł Mu się oprzeć. Jednak w takim rozumowaniu zupełnie pomija się
najwspanialszą zaletę człowieka, wolność woli, czyli wyboru,
najbardziej uderzającą cechę upodobniającą go do Stwórcy. Teoretycznie więc
człowiek zostaje zdegradowany do poziomu maszyny działającej tylko wtedy,
kiedy się ją uruchomi. Gdyby tak było, człowiek, zamiast być panem ziemi,
byłby niższy nawet od owadów, bo bez wątpienia owady mają wolę, czyli prawo
wyboru. Nawet maleńkiej mrówce dane jest prawo woli, a człowiek nie może
zniszczyć tej woli, mimo że dzięki swej większej sile może się jej
sprzeciwić lub przeszkodzić.
To prawda, że Bóg ma moc zmusić człowieka do grzechu lub sprawiedliwości,
ale Jego Słowo oznajmia, że nie ma takiego zamiaru. Bóg, postępując
konsekwentnie, nie mógłby zmusić człowieka do grzechu z takiego samego
powodu, z jakiego "samego siebie zaprzeć się nie może".
Takie postępowanie byłoby niezgodne z Jego sprawiedliwym charakterem, a tym
samym - niemożliwe. Bóg szuka czci i miłości, ale tylko u tych, którzy by Go
czcili w duchu i prawdzie. W tym celu dał On człowiekowi wolną
wolę, podobną do swej własnej, i pragnie, aby
człowiek wybrał sprawiedliwość. Zezwolenie
człowiekowi na dokonanie wyboru doprowadziło go do upadku - pozbawienia
społeczności z Bogiem, Jego łaski i błogosławieństw - i do śmierci. Przez
doświadczenie grzechu i śmierci człowiek w sposób praktyczny zetknął się z
tym, z czym Bóg chciał go zapoznać teoretycznie, bez doświadczenia grzechu i
jego skutków. Boska uprzednia znajomość tego, jakie będzie postępowanie
człowieka, nie została wykorzystana przeciwko niemu jako pretekst, by
zdegradować go do stanu człowieka-maszyny. Wprost przeciwnie, Bóg użył tej
wiedzy dla dobra człowieka, bo przewidując, jak się ten zachowa, gdy się mu
pozostawi wolność wyboru, nie przeszkodził mu w spróbowaniu doświadczalnie
grzechu i goryczy jego skutków, lecz natychmiast zaczął przygotowywać środki
mające na celu uleczenie człowieka z jego pierwszego wykroczenia przez
dostarczenie Odkupiciela, wielkiego Zbawcy, mogącego bezwzględnie zbawić
tych wszystkich, którzy zechcą przez Niego powrócić do Boga.
W tym celu, by człowiek mógł zachować wolną wolę i
jednocześnie odnieść korzyść ze swego pierwszego niepowodzenia w korzystaniu
z niej - z nieposłuszeństwa względem Boskiej woli - Bóg zapewnił nie tylko
okup za wszystkich, lecz też i to, że we właściwym
czasie wszyscy ludzie otrzymają świadectwo o umożliwionym przez okup
pojednaniu z Nim - 1 Tym. 2:3-6.
Surowość kary nie była objawem nienawiści i złośliwości ze strony Boga, ale
koniecznym i nieuchronnym ostatecznym skutkiem zła. W ten sposób Bóg
dozwolił, aby człowiek zrozumiał i odczuł ten skutek. Bóg może podtrzymywać
życie tak długo, jak uważa to za słuszne, nawet wbrew niszczącej mocy
śmierci. Lecz skoro niemożliwym jest, by Bóg kłamał, więc i niemożliwe jest
podtrzymywanie przez Niego takiego życia wiecznie. To znaczy, jest to
niemożliwe z punktu widzenia moralności. Takie życie
grzesznika mogłoby się tylko stać źródłem coraz większego nieszczęścia dla
niego i innych. A Bóg jest zbyt dobry, by podtrzymywać istnienie tak
bezużyteczne i szkodliwe dla samego grzesznika i innych. Gdyby Jego moc
podtrzymująca życie została cofnięta, nastąpiłoby zniszczenie jako naturalny
wynik zła. Życie jest łaską, darem Bożym, który otrzymają na wieczność tylko
posłuszni.
Nie wyrządzono potomkom Adama żadnej niesprawiedliwości, nie dając każdemu z
nich indywidualnej próby. Jahwe pod żadnym względem nie był zobowiązany do
powołania nas do istnienia. Uczynił to jednak, ale żadna zasada
sprawiedliwości nie zobowiązywała Go do przedłużania naszego istnienia
wiecznie ani nawet do udzielania nam możliwości próby i obiecania nam życia
wiecznego na warunkach posłuszeństwa. Zapamiętajmy to dobrze. Teraźniejsze
życie, które od kołyski do grobu jest niczym innym jak procesem umierania,
to - mimo zła i zawodów - dobrodziejstwo, łaska, nawet gdyby nie było
przyszłego życia. Znaczna większość ludzi docenia je, z nielicznymi
wyjątkami (samobójstwa), które są konsekwentnie uznawane w naszych sądach za
objawy niezrównoważenia umysłowego, bowiem w przeciwnym razie nikt nie
pozbawiałby się obecnych błogosławieństw. Poza tym zachowanie się
doskonałego człowieka Adama wskazuje na sposób zachowania się jego dzieci,
gdyby znalazły się w podobnych warunkach.
Wielu przyswoiło sobie błędne pojęcie, że Bóg wystawił rodzaj ludzki na
próbę życia z alternatywą wiecznych mąk, mimo że o
niczym takim w wyroku nie ma najmniejszej wzmianki. Łaską, czyli
błogosławieństwem Boga dla Jego posłusznych dzieci, jest życie -
nieprzerwane życie - wolne od bólu, chorób i jakichkolwiek innych oznak
skażenia i śmierci. Adam otrzymał pełnię tych błogosławieństw, lecz został
ostrzeżony, że utraci ów dar, jeśli nie będzie posłuszny Bogu -
"dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz".
Nie wiedział on nic o życiu w mękach jako karze za grzech. Życie wieczne
było obiecane tylko posłusznym. Życie jest darem Bożym, a śmierć,
przeciwieństwo życia, jest karą, jaką Bóg wyznacza.
Żadne wersety Starego Testamentu nie przywodzą na myśl wiecznych mąk, a
tylko nieliczne wyrażenia w Nowym Testamencie mogą być tak błędnie
zinterpretowane, że wydają się o nich nauczać. Takie wyrażenia można znaleźć
albo wśród symbolów Księgi Objawienia, albo w przypowieściach i niejasnych
wyrażeniach naszego Pana, których nie rozumieli ludzie ich słuchający (Łuk.
8:10) i które zdają się być zaledwie trochę bardziej zrozumiałe
dzisiaj. "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć"
(Rzym.6:23 NB); "Dusza,
która grzeszy, ta umrze" (Ezech. 18:4 BG).
Wielu sądzi, że Bóg postąpił niesprawiedliwie, dozwalając, by w Adamie było
potępione jego potomstwo, zamiast każdemu indywidualnie dać szansę w próbie
życia wiecznego, podobnej do tej, którą przeszedł Adam. Co powiedzą tacy,
jeżeli wykażemy, że przyszła sposobność uzyskania życia i związana z nią
próba dla świata będzie daleko bardziej sprzyjająca, niż była wówczas dla
Adama; co powiedzą, jeżeli okaże się, że tak się stanie
właśnie dlatego, że Bóg przyjął plan zezwalający rasie Adama na
udział w ponoszeniu jego kary w sposób naturalny? Wierzymy, że tak właśnie
sprawa się przedstawia i postaramy się to wyjaśnić.
Bóg zapewnia nas, że ponieważ potępienie przeszło na wszystkich w Adamie, On
postarał się o nową głowę, ojca, czyli dawcę życia dla rodzaju ludzkiego.
Wszyscy będą przeniesieni w Niego przez swą wiarę i posłuszeństwo. Bóg
zapewnia nas też, że jak w Adamie wszyscy mieli udział w przekleństwie
śmierci, tak wszyscy w Chrystusie będą mieli udział w błogosławieństwach
Restytucji. Kościół stanowi tu wyjątek (Rzym. 5:12,
18-19). Widziana w ten sposób śmierć Jezusa, nieskalanego i
bezgrzesznego, była całkowitym zadośćuczynieniem względem Boga za grzech
Adama. Jak jeden człowiek zgrzeszył, a wszyscy ludzie w nim mieli udział w
wydanym wyroku i karze, tak Jezus, zapłaciwszy grzywnę za tego jednego
grzesznika, kupił nie tylko Adama, ale całe jego potomstwo - wszystkich
ludzi - które przez dziedziczenie miało udział w jego słabościach i
grzechach oraz karze za nie - śmierci. Nasz Pan,
"człowiek Chrystus Jezus", nieskalany, zaaprobowany przez Boga,
posiadał w sobie doskonałe nasienie, czyli nie narodzone potomstwo podobnie
nie skalane grzechem. Oddał wszystko, co składało się na Jego ludzkie życie
i prawo do życia, jako zupełną cenę okupu za Adama i jego rasę, czyli
nasienie, jakie zawierało się w nim, gdy zapadł wyrok.
Po całkowitym nabyciu życia Adama i jego potomstwa, Chrystus wyraża chęć
usynowienia Adamowego nasienia, jego dzieci, wszystkich z rodziny Adama,
którzy zechcą przyjąć warunki Nowego Przymierza i tym samym przez wiarę i
posłuszeństwo wejść do rodziny Boga i otrzymać życie wieczne. W taki sposób
Odkupiciel "ujrzy nasienie swoje [tych wszystkich
z nasienia Adama, którzy przyjmą adopcję na Jego warunkach],
przedłuży dni swoje [zmartwychwstał do natury wyższej niż ludzka,
danej Mu przez Ojca w nagrodę za posłuszeństwo]",
a wszystko to w najbardziej nieprawdopodobny sposób - przez ofiarowanie
własnego życia i potomstwa. A zostało to zapisane następująco:
"Jak wszyscy w Adamie umierają, tak i wszyscy w
Chrystusie będą ożywieni" - 1 Kor. 15:22
Tłumaczenie poprawione.
Uraz, jakiego doznaliśmy przez upadek Adama (nie doznaliśmy
niesprawiedliwości), będzie, dzięki łasce Bożej, więcej niż zniesiony przez
łaskę dzięki Chrystusowi, a prędzej lub później (we właściwym Boskim czasie)
wszyscy będą mieli zupełną możliwość powrotu do tej samej pozycji, jaką
cieszył się Adam, zanim zgrzeszył. Ci, którzy nie otrzymali pełnej wiedzy i
przez wiarę nie posiedli tej łaski Bożej teraz (a takich jest większość,
włączając w tę liczbę dzieci i pogan), na pewno będą mieli ten przywilej w
przyszłym wieku, czyli w "świecie przyszłym"; w
wieku, jaki nastąpi po obecnym. W tym celu "wszyscy w
grobach (...) wyjdą". Każdy (w obecnym lub przyszłym wieku), kto zda
sobie w pełni sprawę z ceny okupu złożonego przez naszego Pana Jezusa i
wynikających z tego przywilejów, będzie traktowany tak, jakby był na próbie,
podobnie jak Adam. Posłuszeństwo przyniesie z sobą wieczne życie, a
nieposłuszeństwo - wieczną śmierć - "wtórą śmierć".
Jednak doskonałe posłuszeństwo bez doskonałych możliwości zrealizowania go
nie jest wymagane od nikogo. W okresie działania Przymierza Łaski w Wieku
Ewangelii, członkowie Kościoła posiadają przypisaną im przez wiarę
sprawiedliwość Chrystusową, która przykrywa ich nieuniknione wady
spowodowane słabościami ciała. Boska łaska także będzie działała w Wieku
Tysiąclecia na korzyść każdego, "kto chce"
spomiędzy świata. Nie można spodziewać się absolutnej doskonałości moralnej,
zanim nie zostanie osiągnięta doskonałość fizyczna (co będzie przywilejem
wszystkich przed końcem Wieku Tysiąclecia). Ta nowa próba, stanowiąca
rezultat złożonego okupu i działania Nowego Przymierza, będzie się różniła
od próby w Edenie tym, że uczynki każdego będą miały wpływ tylko na jego
własną przyszłość.
Czy nie oznaczałoby to dla niektórych członków rodzaju ludzkiego drugiej
szansy zdobycia życia wiecznego? Odpowiadamy: Pierwszą szansę zyskania życia
wiecznego ojciec Adam stracił - z powodu nieposłuszeństwa - dla siebie i
swego potomstwa, które znajdowało się jeszcze "w
biodrach ojcowskich". W trakcie owej pierwszej próby
"przyszło potępienie na wszystkich ludzi". Plan
Boga przewidywał, że przez okupową ofiarę Chrystusa zarówno Adam jak i
wszyscy, którzy utracili życie przez jego upadek, będą mieli możliwość - po
doświadczeniu "ogromu grzeszności grzechu" i
ciężaru kary za grzech - by nawrócić się do Boga przez wiarę w Odkupiciela.
Jeśli ktoś chce to nazwać "drugą szansą", niech
tak nazwie. Będzie to na pewno druga szansa dla Adama i przynajmniej w
pewnym sensie dla jego całej odkupionej rodziny. Lecz będzie to pierwsza
indywidualna sposobność jego potomków, którzy gdy się rodzili, podlegali
wyrokowi śmierci. Fakty nie zmienią się, bez względu na nazwę, to znaczy:
wszyscy zostali skazani na śmierć z powodu nieposłuszeństwa Adama i wszyscy
(w Wieku Tysiąclecia) będą mieć pełną sposobność zyskania życia wiecznego w
sprzyjających warunkach Nowego Przymierza. To właśnie, jak oznajmili
aniołowie, jest dobrą nowiną o "radości wielkiej, która
będzie udziałem wszystkiego ludu". Natomiast, jak oświadczył apostoł,
o tej łasce Bożej, iż nasz Pan Jezus "dał samego siebie
na okup za wszystkich", musi być "świadczone"
wszystkim "we właściwym czasie" (Rzym.
5:17-19; 1 Tym. 2:4-6 NB). Ludzie, nie Bóg, ograniczyli do Wieku
Ewangelii swoją szansę, czyli możliwość otrzymania życia. Tymczasem Bóg mówi
nam, że Wiek Ewangelii jest przeznaczony jedynie na wybór Kościoła,
królewskiego kapłaństwa, przez które w następnym wieku wszyscy inni ludzie
będą doprowadzeni do dokładnej znajomości Prawdy i obdarzeni pełną
sposobnością uzyskania życia wiecznego pod działaniem Nowego Przymierza.
Ale jaka korzyść wypływa z zastosowania takiego sposobu działania? Dlaczego
wszystkim nie była dana indywidualna szansa mogąca zapewnić życie wieczne
obecnie, wszystkim równocześnie, z pominięciem długiego okresu próby Adama i
jego potępienia, bez udziału jego potomstwa w wydanym na niego wyroku, bez
potrzeby odkupienia wszystkich przez ofiarę Chrystusa oraz bez konieczności
przedłożenia wszystkim na nowo życia wiecznego w oparciu o warunki Nowego
Przymierza? Jeśli zło musiało być dozwolone ze względu na wolną wolę
człowieka, to dlaczego jego wytępienie wymaga zastosowania takich
specyficznych i zawiłych metod? Dlaczego Bóg zezwala na to, by tyle cierpień
spadało na tak wielu, którzy ostatecznie otrzymają dar życia jako Jego
posłuszne dzieci?
Właśnie! To jest zagadnienie, które stanowi centralny punkt naszego tematu.
Załóżmy, że Bóg zarządziłby rozmnożenie rodzaju ludzkiego w inny sposób, na
przykład w taki, by dzieci nie miały udziału w skutkach wynikających z
grzechów rodziców - w słabościach umysłowych, moralnych i fizycznych;
załóżmy też, iż Stwórca zapewniłby sprzyjające warunki Edenu każdemu w celu
wypróbowania go i postanowiłby, że tylko grzesznicy będą potępieni i
wytraceni. Jak wielu ludzi w takich korzystnych warunkach mogłoby okazać się
godnymi lub niegodnymi życia? Jakie są nasze przypuszczenia?
Jeśli ten jeden przypadek Adama przyjmiemy za wzór (Adam z pewnością był pod
każdym względem przykładem doskonałego człowieczeństwa), to dojdziemy do
wniosku, że nikt nie okazałby się zupełnie posłuszny i godny życia, ponieważ
nikt nie posiadałby dokładnej wiedzy o Bogu i wynikającego ze znajomości
Boga doświadczenia, jakie rozwinęłyby w człowieku zupełne zaufanie do Jego
praw, ponad osobisty osąd. Pismo Święte zapewnia, że właśnie wiedza, jaką
miał Chrystus o Ojcu, pozwoliła Mu zaufać Bogu i być wobec Niego zupełnie
posłusznym (Izaj. 53:11). Przyjmijmy, że w
wyniku próby jedna czwarta zyskałaby życie lub nawet połowa okazałaby się go
godna, a druga połowa otrzymałaby zapłatę za grzech - śmierć. I cóż wtedy?
Załóżmy, że ta połowa, posłuszni, nie doświadczyłaby ani nie widziałaby
grzechu. Czy w takiej sytuacji ludzie ci nie byliby przez całe życie ciekawi
rzeczy zakazanych, powstrzymywani jedynie strachem przed Bogiem i karą? Ich
służba nie mogłaby być tak serdeczna jak po poznaniu dobra i zła, i tym
samym nie pozwoliłaby im w pełni ocenić życzliwych zamiarów Stwórcy
ustanawiającego prawa rządzące zarówno Jego postępowaniem, jak i
postępowaniem Jego stworzeń.
Teraz zwróćmy uwagę na tę połowę, która wskutek swoich dobrowolnych grzechów
poszłaby na śmierć. Ci ludzie zostaliby na wieki odcięci od życia.
Pozostałaby im jedynie nadzieja, że Bóg w swej miłości będzie pamiętał o
nich jako o swoich stworzeniach, o dziele swoich rąk, i da im nową próbę.
Ale w jakim celu? Jedynie ze względu na nadzieję, że po wzbudzeniu ich i
ponownym wypróbowaniu, niektórzy z nich, mając większe doświadczenie,
wybiorą posłuszeństwo i będą żyć.
Lecz gdyby nawet założyć, że ów plan przyniesie równie dobre wyniki jak plan
przyjęty przez Boga, byłyby w stosunku do niego poważne zarzuty.
O ile bardziej zgodne z mądrością Bożą jest ograniczenie grzechu do pewnych
rozmiarów, tak jak to zapewnia przyjęty przez Boga plan. Nawet nasz słaby
umysł jest w stanie ocenić, że daleko lepiej jest mieć tylko jedno doskonałe
i bezstronne prawo, mówiące, że zapłatą za dobrowolny grzech jest śmierć -
zniszczenie - odcięcie od życia. Bóg w ten sposób ogranicza zło, na które
zezwolił, i zapewnia, iż tysiącletnie panowanie Chrystusa dokona zupełnego
wytępienia zła oraz dobrowolnych złoczyńców i na całą wieczność wprowadzi
sprawiedliwość opartą na pełni wiedzy, a także na doskonałym, dobrowolnym
posłuszeństwie doskonałych istot.
Istnieją jednak dwa inne zastrzeżenia do omawianego planu polegającego na
wypróbowaniu najpierw każdej osoby oddzielnie. Jeden Odkupiciel wystarczał
zupełnie w planie przyjętym przez Boga, zgrzeszył bowiem jeden człowiek i
jeden tylko został potępiony (inni podzielili jego przekleństwo). Ale gdyby
owa pierwsza próba była indywidualną próbą, gdyby połowa ludzi zgrzeszyła i
została indywidualnie potępiona, za każdą potępioną jednostkę byłaby
wymagana ofiara odkupiciela. Jedno nie utracone życie mogłoby odkupić jedno
utracone życie, nie więcej. Jeden doskonały człowiek,
"człowiek Chrystus Jezus", który odkupił upadłego Adama (i nas
zgubionych w nim) nie mógłby być "okupem
[równoważną ceną] za WSZYSTKICH" w żadnych innych
okolicznościach niż zawarte w planie, który Bóg przyjął.
Przypuśćmy, że liczba ludzi od Adama wynosi sto miliardów i że tylko połowa
z nich zgrzeszyła. Taka sytuacja wymagałaby śmierci pięćdziesięciu miliardów
posłusznych, doskonałych ludzi, aby złożyć okup [równoważną cenę] za
wszystkich spośród tych pięćdziesięciu miliardów grzeszników; według tego
planu śmierć także przyszłaby na wszystkich ludzi. Zatem plan taki
pociągnąłby za sobą nie mniej cierpień, niż doznajemy obecnie.
Drugie zastrzeżenie wobec takiego planu dotyczy poważnego zdezorganizowania
Boskich zamierzeń związanych z wyborem i wywyższeniem do boskiej natury
"Maluczkiego Stadka", Ciała Chrystusowego, grona,
którego Jezus jest Głową i Panem. Bóg nie mógłby, kierując się
sprawiedliwością, rozkazać pięćdziesięciu miliardom posłusznych synów
poświęcić swoje prawa, przywileje i życie jako okup za grzeszników, bowiem
według Jego prawa przez swe posłuszeństwo zasłużyliby oni na przywilej życia
wiecznego. Stąd, jeśli ci doskonali ludzie zostaliby poproszeni o to, by
stali się odkupicielami tych, którzy zgrzeszyli, to w Boskim planie byłaby,
tak jak w wypadku Pana Jezusa, przewidziana dla nich szczególna nagroda, aby
mogli "dla wystawionej sobie radości" ponieść tę
karę za swoich braci. A co stałoby się, gdyby dano im taką samą nagrodę,
jaką otrzymał nasz Pan, mianowicie uczestnictwo w nowej boskiej naturze,
oraz wywyższenie ponad aniołów, zwierzchności, moce i wszelkie inne imię,
jakie jest wzywane - następne po Jahwe (Efez. 1:20-21)?
Istniałaby wtedy ogromna liczba istot o boskiej naturze, czego mądrość Boża
widocznie nie zaaprobowała. Ponadto te pięćdziesiąt miliardów owych istot w
takich warunkach byłoby równe sobie, nie miałoby wodza, głowy, gdy tymczasem
plan, który Bóg przyjął, wymaga tylko jednego Odkupiciela, jednego wielce
wywyższonego do boskiej natury, a następnie "Maluczkiego
Stadka" tych, których odkupił i którzy "chodzą
Jego śladami" cierpień i samozaparcia, aby mogli dzielić z Nim Jego
imię, zaszczyt, chwałę i naturę, tak jak żona uczestniczy w przywilejach
męża.
Ci, którzy doceniają ten zamysł Boskiego planu, przez który potępienie
wszystkich w jednym przedstawicielu, otworzyło możliwość złożenia okupu i
restytucji dla wszystkich przez jednego Odkupiciela, znajdą w nim
rozwiązanie licznych dylematów. Zrozumieją oni, że potępienie wszystkich w
jednym było przeciwieństwem krzywdy. Stanowiło ono wielką łaskę dla
wszystkich w powiązaniu z Boskim planem dostarczenia usprawiedliwienia dla
wszystkich przez ofiarę jednego człowieka. Zło na zawsze zostanie
zniszczone, gdy Boski cel dozwolenia go będzie osiągnięty, a korzyści
wypływające z okupu będą współmierne do kary za grzech. Jednakże nie jest
możliwa właściwa ocena tego zarysu planu Bożego bez zupełnego uznania
"grzeszności grzechu", istoty kary za grzech -
śmierci, ważności i wartości okupu danego przez naszego Pana Jezusa oraz
rzeczywistego i całkowitego przywrócenia jednostce sprzyjających warunków -
warunków, w których każdy przejdzie pełną i wystarczającą próbę, zanim
zostanie osądzony godnym nagrody (wiecznego życia) lub kary (wiecznej
śmierci).
Biorąc pod uwagę wielki plan odkupienia i wynikające z niego
"odnowienie (restytucję)
wszystkich rzeczy" przez Chrystusa, rozumiemy błogosławieństwa
wynikające z dozwolenia zła, które być może w inny sposób nie mogłyby być w
pełni docenione.
Ludzie skorzystają na całą wieczność z przeżytego doświadczenia, aniołowie -
z obserwacji ludzkich doświadczeń. Wszyscy odniosą dodatkową korzyść,
poznając lepiej charakter Boga ujawniony w Jego planie. Gdy plan Boga będzie
całkowicie zrealizowany, wszyscy będą mogli łatwo zrozumieć Jego mądrość,
sprawiedliwość, miłość i moc. Zrozumieją sprawiedliwość, która nie mogła
naruszyć Boskiego rozporządzenia ani zbawić słusznie potępionej ludzkości
bez zupełnego unieważnienia jej kary przez chętnego odkupiciela. Zrozumieją
miłość, która dostarczyła tę szlachetną ofiarę i wielce wywyższyła
Odkupiciela, dając Mu miejsce po prawicy Bożej, dając Mu moc i autorytet,
dzięki którym będzie mógł przywrócić do życia ludzi kupionych swą drogocenną
krwią. Zrozumieją też moc i mądrość, które wypracowały chwalebną przyszłość
dla Jego stworzeń i pokonały wszelkie przeciwne wpływy, tak iż wszystkie
stworzenia stały się chętnymi albo niechętnymi jednostkami w rozwijaniu i
ostatecznej realizacji wspaniałych planów Boga. Gdyby zło nie było dozwolone
i nie zostało w taki sposób zwyciężone przez Boską opatrzność, trudno byłoby
sobie wyobrazić inny sposób służący osiągnięciu takich samych rezultatów.
Dopuszczenie do czasowego zaistnienia zła między ludźmi manifestuje
dalekowzroczną mądrość, która wykorzystała wszystkie towarzyszące
okoliczności, obmyśliła środki umożliwiające naprawę i nakreśliła ostateczny
rezultat działania mocy i łaski.
Podczas Wieku Ewangelii grzech oraz towarzyszące mu zło były dodatkowo
wykorzystane do ćwiczenia i przygotowania Kościoła. Gdyby grzech nie został
dozwolony, niemożliwe byłoby złożenie ofiary przez Pana i Jego Kościół,
ofiary, której nagrodą jest boska natura.
Wydaje się zrozumiałe, że zasadniczo to samo Boskie prawo, któremu obecnie
podlega ludzkość i według którego posłuszeństwo bywa nagradzane życiem, a
nieposłuszeństwo karane śmiercią, ostatecznie musi stosować się do
wszystkich inteligentnych stworzeń Boga. To prawo, zgodnie z określeniem
naszego Pana, można zawrzeć w jednym słowie: Miłość.
"Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy
swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego,
jak siebie samego" (Łuk. 10:27 NB).
Ostatecznie, gdy cele Boga zostaną zrealizowane, chwała Boskiego charakteru
będzie zrozumiana przez wszystkie inteligentne stworzenia i wszyscy uznają,
że tymczasowe zezwolenie na zło było mądrym przedsięwzięciem w Boskim
planie. Dzisiaj można to dostrzec jedynie okiem wiary, gdy przez pryzmat
Słowa Bożego patrzy się w przyszłość na rzeczy przepowiadane od początku
świata przez usta wszystkich świętych proroków - na restytucję wszystkich
rzeczy.
1 *
Na poparcie tej teorii przytacza się dwa wersety Pisma Świętego (Izaj.
45:7 i Am. 3:6), w których źle został
zrozumiany wyraz zło. Grzech zawsze jest złem, lecz zło nie zawsze jest
grzechem. Trzęsienie ziemi, pożar, powódź lub epidemia są klęskami, złem,
lecz nie grzechem. Wyraz zło występujący w tych wersetach znaczy klęski. To
samo słowo hebrajskie zostało przetłumaczone na zło, utrapienie,
nieszczęście itp. w następujących wersetach: Ps. 34:20;
107:39; Jer. 48:16; Zach. 1:15; Ps. 27:5; 41:2; 88:4; 107:26; Jer. 51:2;
Treny 1:21; 1 Sam. 10:19; Ps. 10:6; 94:13; 141:5; Kazn. 7:14; Neh. 2:17.
Te same wyrazy w wielu innych miejscach przetłumaczone jako krzywda, szkoda,
ból, niedola, smutek. (obserwacje autora na podstawie Biblii angielskiej KJ
- uw. tłum.)
W Izaj. 45:7 i
Am. 3:6 Bóg przypomina Izraelowi o przymierzu
zawartym z nim jako narodem - jeśli Izraelici będą posłuszni Jego prawu, On
będzie im błogosławił i chronił przed nieszczęściami powszechnymi w świecie.
Jeśli jednak o Nim zapomną, to On zezwoli na nieszczęścia, (zło) jako kary.
Patrz: 5 Mojż. 28:1-14, 15:32; 3 Mojż. 26:14-16; Joz.
23:6-11, 12-16.
Kiedy jednak nieszczęścia przychodziły, Izraelici byli
skłonni uznawać je za przypadek, a nie za kary. Dlatego Bóg przez proroków
posyłał im słowo przypominające o ich przymierzu i mówił im, że doświadczane
przez nich nieszczęścia pochodziły od Niego, z Jego woli w celu ich naprawy.
Niedorzecznością byłoby użycie tych wersetów na dowód, że Bóg jest autorem
grzechu, gdyż one w ogóle nie odnoszą się do grzechu.
powrót do początku >>
Tom I
|