<< Wstecz |
Wybrano: R-5223 b, z 1913 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Dary Ducha Świętego
LEKCJA z 1 Kor. 12:1-11
"Różne są dary, ale tenże
duch" - w. 4.
Dzień Pięćdziesiątnicy, czyli
zesłanie ducha św. na pierwszych uczniów Pana, zaznaczyło pewien szczególny
okres w Boskim wielkim programie tyczącym się ludzkości. Pod względem ważności
ono stoi zaraz przy największych wydarzeniach złączonych z Panem naszym
Jezusem, to jest przy Jego chrzcie w Jordanie, pomazaniu Go duchem świętym
tamże, dopełnieniu Jego ofiary na Kalwarii, zmartwychwstaniu dnia trzeciego,
jak przy Jego narodzeniu się z ducha i dostąpieniu natury Boskiej.
Wszystko, cokolwiek Jezus uczynił,
musiało z konieczności poprzedzić przyjęcie kogokolwiek z ludzi do
współdziedzictwa i do członkostwa w Boskiej rodzinie jako Jego dzieci. Bóg
uznawał Adama za swojego syna na poziomie ludzkim, "nieco mniejszym od
aniołów", dopóki Adam był posłuszny i wierny Jemu; lecz gdy zgrzeszył i
dostał się pod Boskie potępienie śmierci, gdyż on i jego małżonka przestąpili
przymierze pomiędzy Bogiem a nimi (Oz. 6:7), to od tego czasu aż do narodzenia
się Jezusa Bóg nie miał synów pomiędzy ludźmi, ponieważ wszyscy byli
niedoskonałymi uczestnikami niedoskonałości Adamowej prawem dziedzictwa.
W słusznym czasie Bóg posłał na
świat Syna swego narodzonego z niewiasty, którego życie nie było skalane, bo
nie pochodziło z rodzica Adama, a więc nie podpadło pod wyrok wydany na Adama.
Człowiek Jezus, jako "święty, niewinny, niepokalany i odłączony od
grzeszników", był uznany przez Boga za Jego Syna. Gdy Jezus poświęcił
swoje życie Bogu i okazał to przez chrzest w wodzie, Bóg przyjął Jego ofiarę i
spłodził Go duchem świętym.
Od tego czasu Jezus był Synem Bożym
w podwójnym znaczeniu - w pierwszym według ciała, a w drugim według ducha.
Jednak w Boskim porządku rzeczy Pan spłodzony z ducha miał zatriumfować przez
zupełne ofiarowanie swej ludzkiej natury. To dzieło było dokonane przez Jezusa
na Kalwarii, gdzie On złożył życie swoje za grzechy całego świata.
Mimo to jednak Bóg nie mógł jeszcze
uznać nikogo z ludzi. Wciąż jeszcze wszyscy byli grzeszni, nie pojednani z
Bogiem, aż Jezus wstąpił na wysokość, aby okazać się przed oblicznością Ojca i
uczynić ubłaganie za grzechy. Należy jednak zauważyć, że On nie dokonał wtedy
zadośćuczynienia za grzechy wszystkich ludzi, a tylko za grzechy Kościoła - za
grzechy tych, którzy mieli być powołani przez Ojca, którzy przyjmą to powołanie
i pójdą śladami Jezusa. Co do ludzi tego świata, grzechy ich ciążą jeszcze na
nich.
Toteż jedynym sposobem dostąpienia
przebaczenia grzechów w tym wieku jest przez stanie się uczniem Jezusa. W taki
to sposób, jak powiedział apostoł, my - naśladowcy Jezusa, uszliśmy potępienia,
które wciąż jeszcze jest na świecie. Pismo Św. pokazuje, że Bóg ma inny sposób
obchodzenia się ze światem i inny na to czas. Bóg będzie miał do czynienia ze
światem przez Chrystusa w Jego Tysiącletnim Królestwie, który to czas
naznaczony jest na rozproszenie ciemności, na przebaczenie grzechów ludzkości i
na podniesienie ich do ludzkiej doskonałości. W międzyczasie Bóg ma do
czynienia tylko z Kościołem i klasa Kościoła jest tą, o której apostoł mówi w
naszej lekcji
Klasa Kościoła rozpoczęła swoją
egzystencję w dniu Pięćdziesiątnicy - w dniu zesłania ducha św.. Stąd to nasze
orzeczenie, że dzień ten znaczył najważniejszy okres w sprawach Kościoła.
Prawda, że Jezus powołał swoich uczniów i mówił im o różnych sprawach w czasie
swej misji, będąc na ziemi, lecz gdy miał ich już opuścić, to im powiedział,
aby nie rozpoczynali swej pracy, ale zaczekali, aż dostąpią właściwego
upoważnienia od Ojca - odpowiedniego pomazania duchem św.. To pomazanie miało
być ich autorytetem i miało dostarczyć im potrzebnych kwalifikacji, by mogli
być mówczymi narzędziami i przedstawicielami Ojca i Syna.
Ojciec nie mógł im dać zupełnego
uznania prędzej, gdyż dokąd Chrystus nie okazał się przed oblicznością Bożą i
nie przedstawił swej zasługi za nimi, oni na równi z wszystkimi ludźmi byli
wciąż jeszcze grzesznymi i pod potępieniem śmierci. Zesłanie ducha św. było
manifestacją i dowodem, że Jezus okazał się przed oblicznością Ojca i że Ojciec
łaskawie przyjął z uznaniem Jego wielkie dzieło ofiary jako zadośćuczynienie za
grzechy Kościoła - za domowników wiary. Ponieważ grzechy ich były przebaczone,
a także na podstawie tego, że oni byli poświęceni na służbę Bogu, duch św.
zstąpił na nich w dniu Pięćdziesiątnicy.
OWOCE DUCHA
Trzeba nam rozróżniać ducha od
owoców ducha. Owoce ducha są to wyrobione zalety serca i charakteru, które
rozwijają się powoli, według osobistych zabiegów i otoczenia. Apostoł mówi nam,
że owoce ducha mogą być widziane; one przejawiają się jako ,,cichość,
łagodność, wytrwałość, braterska uprzejmość, miłość" itp.
Owoce te muszą być rozwijane w
sercu, a gdy one są tam pielęgnowane, to w większym lub mniejszym stopniu będą
się przejawiać w słowach i czynach danej osoby. Im dojrzalszy jest
chrześcijanin, tym dojrzalsze będą te owoce; a w kim owoców tych nie ma, ten
nie jest chrześcijaninem, albowiem apostoł mówi nam, że "kto ducha
Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego".
Pamiętać jednak trzeba, że ten duch
Chrystusowy, te owoce ducha mogą być mniej lub więcej przyćmione słabościami
ciała; i nie wszyscy są w stanie widzieć, do jakiego stopnia brat cieleśnie
słaby w rzeczywistości walczy przeciwko duchowi świata, przeciwko "onemu
przeciwnikowi" i przeciwko zmysłowi własnego ciała.
Sam tylko Bóg zna serca, przeto nie
naszą rzeczą jest sądzić drugich co do stopnia ich wierności. Możemy jednak i
powinniśmy rozsądzić, czy w nas samych, jak i w drugich, mieniących się
naśladowcami Chrystusa, znajdują się owoce dobre, czy też złe. Mistrz i Pan
powiedział: "Z owoców ich poznacie je: izali zbierają z ciernia grona
winne?" Przecież, że nie! Ciernie i osty są złym owocem, właściwym naturze
grzesznej, skażonej, a nie owocami Pańskimi, jakie powinny przejawiać się w Nowym
Stworzeniu.
DARY DUCHA
W czasie Pięćdziesiątnicy uczniowie,
którzy już przed tym przyjęli Jezusa, nie byli jeszcze na tyle przygotowani i
rozwinięci, aby dojrzałe owoce ducha mogły się w nich przejawiać. Na
rozwinięcie w sobie takich owoców potrzeba wiele dni, miesięcy i lat. Do
Pięćdziesiątnicy uczniowie byli tylko ludźmi cielesnymi. Zaledwie kilka dni
przedtem Pan im rzekł: "Jeżeli nie staniecie się jako te dzieci, nie
wnijdziecie do Królestwa". Pan widział, że pomiędzy nimi były spory o to,
który z nich będzie największy w Królestwie i wiedział, że duch ten był w
zupełności przeciwny temu, jaki powinien znajdować się w nich, aby ostatecznie
mogli dostąpić działu w Jego Królestwie. Możemy więc zrozumieć, czemu ci
bracia, oczekujący wówczas w górnym pokoju, nie mogli mieć manifestacji owoców
ducha w tym czasie. Było jednak potrzebne, tak dla nich, jak i dla nas, aby
jakaś manifestacja Boskiej łaski była im wtedy okazana; aby w jakiś sposób Bóg
sam pokazał, że Jezus dokonał powierzonego Mu dzieła zadawalająco, że ofiara
Jego była przez Ojca przyjęta na naszą korzyść. Bóg zamanifestował to przyjęcie
przez udzielenie uczniom Jezusowym pewnych darów, które nie były owocami ducha
w żadnym znaczeniu tego słowa.
Dary te były dosyć rozpowszechnione
w pierwotnym Kościele i były one cudownymi. Niektórzy, dostąpiwszy tego daru,
mówili obcymi językami, których dotąd nie znali. Niektórzy otrzymali dar
tłumaczenia nie znanych im dotąd języków, jakimi inni mówili. Jeszcze inni
otrzymali dar uzdrawiania chorych, a inni moc dokonywania cudów.
CEL OWYCH CUDOWNYCH DARÓW
Dary te były udzielone w trojakim
celu: 1) One były dowodami Boskiej łaski, która spłynęła przez Chrystusa, co
dowodziło również, że Chrystus zstąpił na wysokość i że całe Jego dzieło
odkupienia było zadawalające dla Boskiej sprawiedliwości. 2) Dary te były
dowodami dla innych ludzi, że Bóg był z uczniami Jezusa. To miało pobudzać
miłośników Boga do zainteresowania się poselstwem przez nich głoszonym. 3) Dary
te były też zapewnieniem dla samych uczniów, że oni znajdowali się na właściwej
drodze i że Bóg prowadził ich i im błogosławił.
Wszystkie te dowody, zapewnienia i
doświadczenia, tak nieodzowne do utwierdzenia pierwotnego Kościoła, przyszły
akurat w czasie, gdy manifestacje takie były najbardziej konieczne.
Ci pierwsi członkowie Kościoła nie
mogli postępować samą tylko wiarą, jak my dziś postępujemy. Oni, nie mając
Pisma Św., potrzebowali pewnego zasiłku dla ich widzenia, więc dary te były dla
nich tą pomocą. Ponieważ przewodu, jaki my teraz mamy (którym jest Pismo Św.),
oni nie mieli, dary te były dla nich przewodem Boskich instrukcji.
W lekcji, którą mamy teraz przed
sobą, apostoł objaśnia te sprawy. Gdy uczniowie zgromadzili się razem, jeden z
nich zaczął mówić obcym językiem. Wtedy inny powstał i tłumaczył to, co ten
pierwszy mówił, a tłumaczył nie osobistą znajomością, ale mocą nadnaturalną,
wyposażony darem wykładania języków. To ściągało braci jednych ku drugim, na
wspólne, codzienne zebrania, a szczególnie w pierwszym dniu tygodnia. Oni
chcieli mieć społeczność między sobą i chcieli być pouczani przez Boga co do
ich dalszej pracy dla Niego. Dary te były przewodem Boskiego kierownictwa,
udzielając im władania obcymi językami i zdolności wykładania tychże języków.
Bóg sam uczył ich ten nieomal jedyny
sposób, jakim oni mogli być pouczeni w owym czasie; lecz zupełnie inaczej
aniżeli uczy lud swój obecnie i uczył go w minionych wiekach, po śmierci
apostołów. Instrukcje przez cudowne dary ducha nie były później potrzebne i nie
są potrzebne teraz, więc też nie są już więcej tak udzielane. Zamiast tego mamy
coś lepszego. Mamy Ewangelie, w których zapisane są słowa naszego Pana, Jego
nauki, przypowieści itd; mamy listy Nowego Testamentu, wyjaśnienia Starego
Testamentu przez natchnionych apostołów; mamy też proroctwa Starego Testamentu,
o których św. Piotr oświadczył, że dobrze uczynimy, gdy ich pilnować będziemy
"jako świecy w ciemnym miejscu świecącej", aż nowy dzień zaświta (2
Piotra 1:19).
NASZE LEPSZE DOŚWIADCZENIA
Św. Paweł mówi, że przez te
wszystkie od Boga nam zarządzone przewody instrukcji i duchowego zasiłku,
człowiek Boży może być "ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie
wyćwiczony" (2 Tym. 3:16,17). Tymi przewodami duch św. poucza Kościół
obecnie; lecz na początku, w pierwotnym Kościele, dary ducha były potrzebne.
Zamiast darów mamy obecnie owoce ducha jako świadectwa Boskiej łaski i naszego
postępu na drodze Pańskiej. Udzieliwszy nam większego światła Prawdy, Pan
wymaga od nas więcej, aniżeli było wymagane od wczesnego Kościoła - wymaga,
abyśmy postępowali wiarą, a nie widzeniem.
Apostoł Paweł wykazuje, że te różne
manifestacje ducha nie oznaczały różnych oddzielnych duchów, ale że był to
jeden duch, działający w całym Kościele w tym jednym celu budowania różnych
członków w jedno Ciało Chrystusowe. Sprawę tę wykłada apostoł w taki sposób:
"Różne są sprawy, ale tenże Bóg, który sprawuje wszystko we wszystkich, a
każdemu bywa dane objawienie (pewna manifestacja) ducha ku pożytkowi. Jednemu
przez ducha bywa mowa mądrości, drugiemu mowa umiejętności w tymże duchu,
innemu wiara w tymże duchu, a drugiemu dar uzdrawiania w tymże, innemu
czynienie cudów, innemu proroctwo, innemu rozeznawanie duchów, innemu rozmaite
języki, a jeszcze innemu wykładanie języków. A to wszystko sprawuje jeden a
tenże duch" - wiersze 6-11.
"WSZYSCYŚCIE JEDNYM CIAŁEM"
Jedność Kościoła pomiędzy członkami
tegoż Ciała, jak również i z ich Głową i Panem, jest wykazywana przez św. Pawła
w wielu miejscach, ale najdobitniej w niniejszej lekcji. Tłumaczy on, że te
różne dary uzdolniły różnych członków tego Ciała do współdziałania i wzajemnego
budowania jedni drugich, przygotowując ich do chwalebnej służby w przyszłym
Królestwie Wykazuje, że jak ciało ludzkie jest jedno, lecz składa się z wielu członków,
które podlegają kontroli głowy, tak samo sprawa ma się z Ciałem Chrystusowym.
Kościół jest jednym Ciałem, ale składa się z wielu członków, pod kontrolą
jednej Głowy, którą jest Jezus, a działalność tej Głowy w Kościele jest przez
ducha Prawdy, przez Słowo Prawdy i przez Boską opatrzność.
Celem tej organizacji Pańskiego
Kościoła nie jest nawrócenie świata, ale budowanie samych siebie i
przygotowanie się do przyszłej służby. Tą przyszłą służbą będzie błogosławienie
świata - wszystkich rodzajów ziemi. Zanim jednak ta służba dla świata może
właściwie się rozpocząć, Kościół sam musi być rozwinięty, doświadczony, uznany
od Boga i uwielbiony działem w pierwszym zmartwychwstaniu.
ZACNIEJSZA DROGA
Św. Paweł w tym samym rozdziale
nieco dalej mówi, jak różni członkowie tegoż Ciała powinni współdziałać jedni z
drugimi, przykrywać jedni drugim słabości, zasilać braki itp., starając się
tylko o dobro Ciała jako całości. Nie powinno być schizm, podziałów ani
sekciarstwa w Ciele Chrystusowym - w Jego prawdziwym Kościele, i wszyscy
członkowie winni darzyć jedni drugich tą samą miłością. Sekciarska miłość i
sekciarska wyniosłość nie powinny być ani mianowane. Z drugiej strony, gdy
który z członków cierpi, wszyscy powinni z nim współczuć.
Apostoł wykazuje również, że Bóg
jest Tym, który układa członki w tym Ciele. On postanowił najpierw niektórych
jako apostołów głównych, potem podrzędnych nauczycieli, proroków, czyli mówców,
następnie cudotwórców, pomocników, rządców (porządku pilnujących), rozmaitość
języków itp.. Nie wszyscy otrzymują jednakowy urząd od Pana, lecz każdy
powinien wiernie używać talentów, jakie posiada, a używając tych darów, wszyscy
powinni baczyć, aby jak najwięcej zbudowania i dobrego zdziałać i coraz lepsze
dary w sobie rozwijać.
Po tym wszystkim apostoł dodaje:
"A ja wam jeszcze zacniejszą drogę ukażę" - coś lepszego aniżeli
którykolwiek z tych darów ducha. Idąc dalej (w rozdziale trzynastym) on
oświadcza, że ktoś mógłby mieć wszystkie te dary, a jednak chybić w zupełności.
Wykazał więc, że nawet ci, co posiadali te cudowne dary ducha, potrzebowali
pielęgnować i wyrabiać w sobie owoce ducha; bo choćbyśmy mieli dar
prorokowania, zrozumienia tajemnic i wszelką umiejętność i wiarę, a nie
mielibyśmy miłości - onego wielkiego owocu ducha - bylibyśmy niczym. Więcej
nawet, apostoł oświadczył z naciskiem, że dary przeminą, ale owoce ducha będą
trwać wiecznie.
Zatem w naszym zastanawianiu się nad
błogosławieństwami Pięćdziesiątnicy winniśmy pamiętać, że bez owoców ducha
bylibyśmy niczym i nie dostąpilibyśmy działu w przyszłym chwalebnym Królestwie,
na które czekamy i o które modlimy się: "Przyjdź Królestwo Twoje i bądź
wola Twoja na ziemi jako w niebie".
Straż 6/1954, Na Straży 3/1964, W.T. R-5223 b – 1913 r.