<< Wstecz |
Wybrano: R-5052 a, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Jak święty Piotr został ukarany za zaparcie się Pana
"Szymonie Jonaszowy, miłujesz
mię więcej niżeli ci?" - Jana 21:15.
Kontekst ujawnia, że słowa te były
wypowiedziane do Piotra, przez Zbawiciela przy Jego trzecim ukazaniu się
uczniom po Jego zmartwychwstaniu. Było to prawdopodobnie około trzy lub cztery
tygodnie po zmartwychwstaniu Pana. Jego ukazanie się Marii w poranku Jego
zmartwychwstania, oraz późniejsze nieco pokazanie się dwom uczniom idącym do
Emmaus, widocznie nie wchodzą tu w rachubę, lecz Jego pokazanie się tego samego
wieczora, wszystkim uczniom oprócz Tomasza, w wieczerniku, zostało policzone za
pierwsze. Zaś Jego pokazanie się uczniom tydzień później, gdzie obecnym był i
Tomasz, za drugie.
Znaczna przerwa pomiędzy tym drugim
a trzecim ukazaniem się Mistrza, była niezawodnie w celu wypróbowania wiary w
Apostołach, tudzież w celu pobudzenia ich do podjęcia decyzji, co do dalszego
ich postępowania. Decyzja ich nie była właściwą, więc przy tym trzecim ukazaniu
się im, Jezus starał się ją naprawić. Na ile możemy wyrozumieć z różnych
zapisków, przynajmniej dwie niedziele przeszły od czasu wtórego ukazania się
Jezusa uczniom. Ponieważ przez całe te dwa tygodnie, nie okazał się Pan nikomu
z nich, więc stracili nadzieję, jaką w Nim położyli i postanowili powrócić
nazad do rybołówstwa, co też uczynili. Podróż do Galilei i wznowienie pracy
łowienia ryb, zabrało prawdopodobnie jeszcze jeden tydzień czasu.
Umysłowe naprężenie, w jakim
Apostołowie i inni uczniowie, przez cały ten czas się znajdowali, możemy sobie
więcej wyobrazić aniżeli opisać. Byli oni wielce zakłopotani. Mieli oni dowody
zmartwychwstania ich Mistrza; mieli zwróconą uwagę na Pisma wykazujące, że to,
co się stało z Jezusem było koniecznym i zgodnym z Boskim naprzód nakreślonym
planem. Oni spodziewali się dalszych konferencji z ich zmartwychwstałym
Mistrzem i że On im powie wyraźnie, co mają teraz czynić.
Lecz Pan się nie pokazywał, więc
uczniowie będąc zostawieni samym sobie, bardzo się zniechęcili. Oni opuścili
wszystko i poszli za Nim, aby ogłaszać ludowi, że On był Synem Bożym, onym od
dawna obiecanym Mesjaszem; że On wkrótce ustanowi Swoje królestwo i zleje
Boskie błogosławieństwo, najprzód na Izraela, a później przez Izraela na
wszystkie rodzaje ziemi, jak to obiecał Bóg Abrahamowi. Teraz zaczęło im się
zdawać, że nadzieje ich były mylne. Możliwe, że mówili sobie: Jak niedorzecznym
byłoby gdybyśmy teraz starali się ludzi przekonywać, że człowiek ukrzyżowany
jako szarlatan i bluźnierca, był rzeczywiście Mesjaszem! Jak niedorzecznym
byłoby ogłaszać o Jego zmartwychwstaniu! Zdawało im się, że nie mogą postąpić
inaczej jak tylko zaniechać dalszej misji ogłaszania Ewangelii o królestwie i
powrócić do dawnego rzemiosła, to jest do rybołówstwa.
ŁOWILI CAŁĄ NOC
Pierwsza ich noc była niefortunna,
nic nie złowili. Prawdziwie zdawało się jakoby Bóg ich karał za to, że uczniami
Jezusa przez pewien czas byli - bo im się w niczym nie szykowało. Lecz nie tak;
była to tylko potrzebna dla nich nauka.
Gdy już było rano, zauważyli
jakiegoś mężczyznę na brzegu, który ich zapytał czy nie mają ryb na sprzedaż.
Odpowiedzieli, że nie mają, bo nic nie złowili. Nieznajomy podał im radę, aby
zapuścili sieć po drugiej stronie łodzi. Wobec całonocnego niepowodzenia, rada
ta zdawała się niedorzeczną, oni jednak zastosowali się do niej i sieć została
momentalnie napełniona rybami! Nie wiele czasu potrzeba im było do zrozumienia
danej im lekcji. Instynktownie poznali, że tym nieznajomym na brzegu nie mógł
być kto inny, jak tylko ich Mistrz. Oni przypomnieli sobie takie samo
wydarzenie, którego byli świadkami wówczas, gdy po raz pierwszy byli wezwani
opuścić sieci i stać się rybakami ludzi.
Cała ich uwaga ześrodkowała się na
rybołówstwie, lecz teraz łodzie, sieci, ryby i wszystko inne, straciło dla nich
wszelką wartość. Oto stał przed nimi ich zmartwychwstały Pan, za którego
trzecim ukazaniem się oczekiwali już blisko trzy tygodnie. Św. Piotr, obawiając
się, aby Mistrz nie zniknął zanim łódź do brzegu dopłynie, wskoczył do wody i
popłynął sam. Ku swemu zdziwieniu zauważył, że nieznajomy miał już ryby i do
tego już upieczone. Wszyscy zostali zaproszeni do wspólnego śniadania.
Nieznajomy ten, nie miał na sobie
takiego samego ubrania, jakie kiedyś nosił ich Pan; nie miał także żadnych
znaków na rękach i nogach od gwoździ, po których to znakach mogliby Go łatwo
rozpoznać. Tym razem ukazał się w zupełnie innej postaci. Mimo to oni Go
poznali, tak samo jak poznali Go ci dwaj uczniowie idący do Emmaus, nie z
powierzchownego wyglądu, ale z błogosławienia chleba. Tak i teraz poznali od
razu, że nikt inny tylko ich Mistrz mógł taki cud uczynić. Nie pytali się więc
kim On jest, bo czuli się wielce onieśmieleni; jako czytamy: "I żaden z
uczniów nie śmiał Go pytać: Ty ktoś jest?", lecz wszyscy wiedzieli że to
był Pan.
"MIŁUJESZ MIĘ WIĘCEJ"
Po spożyciu śniadania, nieznajomy
zwrócił się do Piotra mówiąc: Miłujesz mię więcej aniżeli te rzeczy, aniżeli
łodzie, sieci i wszystko odnoszące się do rybołówstwa? Piotr odpowiedział:
"Tak jest Panie! Ty wiesz, że cię miłuję". Słowa, jakie Piotr użył
pokazywały jakoby on chciał się pochwalić swą miłością. Jezus mu rzekł:
"Paśże baranki (jagnięta) moje".
To samo pytanie stawione było
Piotrowi drugi raz: "Szymonie Jonaszowy! miłujesz mię?" Niezawodnie,
że Piotr odczuł wielki nacisk po tym pytaniu. Czemu Mistrz jego tylko miłość
kwestionował? Czemu to pytanie stawiał tylko jemu a nie drugim? Czyżby dlatego,
że on był pierwszym, który podał myśl powrotu do rybołówstwa? Czyżby go Pan
chciał za to winić? Jednakowoż odrzekł: "Tak jest Panie! Ty wiesz, że cię
miłuję". Tym razem rzekł mu Jezus: "Paśże owce moje". Po raz
trzeci pyta się Jezus Piotra: "Szymonie, Jonaszowy! miłujesz mię?"
Stawiając to samo pytanie po raz trzeci, pomimo podwójnego zapewnienia Piotra o
jego miłości, wyglądało jakoby Pan kwestionował serdeczność i głębokość miłości
Piotra. Niezawodnie, że przy tym trzecim pytaniu, przypomniał sobie Piotr
scenę, jaka się rozegrała przed domem Kajfasza, gdzie zaparł się swego Mistrza
po trzykroć, nawet z przysięgą. A teraz, Jezus po trzykroć zapytuje się go, czy
on Go miłuje. Zasmucił się Piotr i z łkaniem odpowiedział: "Panie! Ty
wszystko wiesz, Ty znasz, że cię miłuję". Odpowiedź Pana była: "Paśże
owce moje".
Według tych słów Mistrza
wypowiedzianych do Piotra, najgłówniejszym zajęciem Pańskich naśladowców, miało
być służyć duchowym potrzebom owiec. Zgodnie z tym, apostoł Paweł przemawiając
do starszych Zboru Efeskiego, udzielił im takiej rady: "Pilnujcież samych
siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami,
abyście paśli Zbór Boży" (Dz.Ap. 20:28). Zachodzi tu pewien punkt, który
zdaje się, że jest bardzo często przeoczany. Gdyby wszyscy naśladowcy Pana
zdawali sobie sprawę z tego, że polecenie, jakie Pan dał Piotrowi przechodzi
także i na nas wszystkich, to pewno zaszłaby wielka zmiana w większości naszych
kazań.
MYLNE METODY CHRZEŚCIJAN
Czyż nie jest to prawdą, że
Chrześcijanie na ogół biorąc, przeoczyli tę ważną lekcję a mianowicie, że
główną pracą tak zwanych sług Bożych i pasterzy w obecnym czasie, jest paść
trzodę Pańską? Czyż nie jest to prawdą, że oni stosunkowo bardzo mało pasą,
czyli udzielają prawdziwego pokarmu duchowego. Wiadomo, że nowo nawróconym
Chrześcijanom dane jest do zrozumienia, że skoro przyłączył się do kościoła,
jest już zbawiony i że teraz niechaj się stara, aby i drugich pozyskać dla Chrystusa
- szczególnie niech daje pieniędzy, bo przy pomocy tychże można będzie nawrócić
cały świat. Niechaj się stara pracować dla Jezusa przez zbieranie składek na
wydatki kościelne, na misje zagraniczne, miejscowe itd.
Czy nie trafia się dość często, że
gdy wyznawca, tego lub owego kościoła poczyna myśleć i wypytywać się o niektóre
artykuły wiary, to nauczyciele nie wiedzą co mu odpowiedzieć i zbywają go
słowami: "Nie rozmyślaj tak dużo, staraj się więcej działać". Smutne
jest to, ale prawdziwe! Według polecenia Pańskiego "baranki"
(jagnięta) powinny być karmione, aby się mogły stać owcami. Podobnież i
"owce" powinny być doglądane, pouczane i karmione pokarmem
mocniejszym aniżeli baranki. Podobną myśl wyraził apostoł Piotr, gdy pisał: "Szczerego
mleka Słowa Bożego pożądajcie, abyście przez nie urośli". - 1Piotr.2:2.
Jak mało jest dziś kaznodziejów,
którzy by się stosowali do polecenia danego przez Pana. Mało jest takich,
którzy zdają się rozumieć i do siebie stosować słowa Mistrza, wypowiedziane do
Piotra: "Paśże baranki moje" i "paśże owce moje". Jako
wynik tego, kościół Chrześcijański znajduje się w stanie duchowego głodu. Wiele
osób szczerego serca, nie wiedzą wcale w co mają wierzyć. Dla wielu byłoby
rzeczą niemożliwą stosować się do napomnienia Św. Piotra: "Bądźcie zawsze
gotowi ku daniu odpowiedzi każdemu domagającemu się od was rachunku o tej
nadziei, która jest w was, z cichością i z bojaźnią mając sumienie dobre".
- 1Piotr.3:15.
PRZYCZYNY ZANIEDBYWANIA NAUK CHRYSTUSOWYCH
Są dwa powody, które prowadzą do
zaniedbywania nauk Chrystusowych - nauk Pisma Świętego. Te dwa powody
wyjaśniają, dlaczego tak wielu misjonarzy mówi swoim nowo nawróconym wyznawcom:
Mniejsza o doktryny Chrystusowe, idź raczej i staraj się nawracać drugich.
Pierwszym powodem tego jest błędne
przypuszczenie, jakie wcisnęło się do Chrześcijaństwa jeszcze w średniowieczu,
mianowicie, że czas pomiędzy zesłaniem Ducha Świętego a wtórym przyjściem
Chrystusa, jest przeznaczony przez Ojca Niebieskiego na nawrócenie świata; że
On dał takie polecenie Swemu ludowi i że gdyby ludność świata nie została
nawrócona to odpowiedzialność za to, że nienawróceni pójdą na wieczne męki,
spadnie na Jego lud.
Całe to przypuszczenie jest mylnym.
Pismo Święte nie mówi ani słowa o tym, aby Kościół miał polecone nawrócić
świat, przed wtórym przyjściem Pana. Przeciwnie, ono wyraźnie pokazuje, że przy
wtórym przyjściu Chrystusa, świat nie będzie nawróconym. Szczególnie księga
Objawienia mówi nam, że gdy Pan przy Swoim wtórym przyjściu pocznie ustanawiać
Swoje królestwo, narody się rozgniewają i gniew Boży spadnie na nie, sprawiając
tym samym "czas wielkiego uciśnienia", jakim według słowa proroczego
zakończyć się ma obecny wiek.
Świadectwa te nie dowodzą, że
wszelka świątobliwość z ziemi zniknie, ani że lud Boży stanie się niewiernym,
ale dowodzą, że świat w ogólności nie będzie ludem Pańskim, ale raczej
nieprzyjaciółmi, Poganami, czyli nienawróconymi. Nie twierdzimy jednak, że
Kościół nie ma nic do czynienia ze światem. Przeciwnie, chociaż Kościół nie
otrzymał od Pana polecenia by nawrócić świat w obecnym wieku - bo dzieła tego
ma dokonać w wieku przyszłym, w łączności z Panem i Jego Królestwem - to
jednakowoż otrzymał polecenie by wykonywał dzieło świadczenia w obecnym wieku.
Kościół miał świadczyć w ten sposób,
że miał ogłaszać poselstwo łaski Bożej tym, którzy mają uszy ku słuchaniu,
aczkolwiek takich miało być mało. Drugim sposobem świadczenia światu, miała być
jego to jest Kościoła wierność zasadom sprawiedliwości, aby przez to mogli
ogłaszać cnoty Tego, który ich powołał z "ciemności ku dziwnej Swojej
światłości". Lecz świadczenie to nie było w celu nawrócenia świata, ale w
celu wybrania ze świata potrzebnej liczby tych, co mieli stanowić Małżonkę
Chrystusową.
DRUGA PRZYCZYNA
Jak pierwszy błąd był co się tyczy nawrócenia
świata, tak drugi był odnośnie tego: co by się stało gdyby świat nie został
nawrócony. Gdy uwierzono w błędną naukę, że wszyscy, którzy nie usłyszą i nie
przyjmą powołania i nie staną się członkami Oblubienicy Chrystusowej, pójdą na
wieczne męki, to czyż można się dziwić, że wiara w tę naukę doprowadziła wielu
dobrych ludzi do błędnych pojęć względem tego, co należy czynić, aby swych
bliźnich i miliony Pogan zachować od rzekomych wiecznych mąk?
Tego rodzaju błędne pojęcia
sprawiły, że tych, co przyjmowali Chrześcijanizm, nie zachęcano do karmienia
się Słowem Bożym i do wzrastania w Panu, ale raczej wzbudzano w nich manię
gorliwości nawracania drugich. Ta mania doprowadziła znowu do różnych
niedorzecznych nauk i praktyk, których my się teraz stopniowo wyzbywamy, w
miarę, gdy poznajemy jak wielką omyłkę popełniono.
Dziwną jest to doprawdy rzeczą,
żeśmy przedtem nie pomyśleli o niedorzeczności naszego stanowiska w tej
sprawie; ani, jak te nasze pojęcia przedstawiały naszego Niebieskiego Ojca w
czarnym świetle! Jak dziwnym że ktoś nawet mógł pomyśleć, że gdy Ojciec
Niebieski wysłał powołanie tym, którzy mają uszy ku słuchaniu, aby się stali
współdziedzicami z Jezusem Chrystusem ich Panem, to jednocześnie zagroził
wiecznymi mękami wszystkim, którzy nie zechcą przyjąć nader trudnych warunków
tego powołania - nie zechcą wstąpić na "wąską drogę" naśladowania
Jezusa, zaparcia samych siebie, itd.
Słusznie zapewnia nas Pismo Święte,
że wierni nie mają "boju przeciwko krwi i ciału", ale raczej
przeciwko "duchowym złościom" - przeciwko złośliwym duchom, które są
wysoko i wywierają wielki wpływ na umysły ludzkie (Ef.6:12). Dobrze powiedział
Apostoł, że bóg świata (wieku) tego oślepił zmysły w niewiernych, aby światłość
Ewangelii Chrystusowej ich nie oświeciła (2Kor. 4:4). Dość wyraźnie możemy
widzieć jak w średnich wiekach udało mu się wystawić światłość za ciemność a
ciemność za światłość.
INNA LEKCJA
Nie powinniśmy opuścić tego tekstu,
nie uprzytomniwszy sobie nader budującej nauki, jakiej on nam dostarcza, co do
sposobu napominania i strofowania naszych braci, gdzie zajdzie tego potrzeba.
Na ile zapiski wskazują, to potrójne zapytywanie się Piotra odnośnie jego
miłości ku Panu było, jedynym strofowaniem lub karą, jaką mu Pan wymierzył, za
jego zaparcie się Pana onej nocy, w której był zdradzony.
Gdyby kto z nas był na miejscu
Jezusa, to uważałby może za konieczne zmusić Piotra do pokornego przeproszenia
nas, zanim byśmy zechcieli mieć z nim coś więcej do czynienia. Bylibyśmy może
skłonni wymawiać mu jego słabość, jego niewdzięczność i donieść mu, że on
powinien lepiej wiedzieć itp. Nasze poczucie sprawiedliwości gotowe jest w
wielu wypadkach całkiem zaćmić zmysł miłosierdzia i sympatii, którymi również
odznaczać się mamy. Lecz nie tak rzecz się miała z Mistrzem. On wiedział, że
Piotr był w swoim sercu Jemu wierny. Wiedział, że on już gorzko płakał swojego
zaparcia się Pana. On wiedział, że uczucie wstydu przygniatało go już dosyć i
że sama myśl ponownego spotkania się z Panem, którego się zaparł, była dla niego
dosyć upokarzającą.
Zapewne, że z tej sympatii dla
Piotra i oceniając, że te myśli i uczucia mogłyby Piotra całkiem zniechęcić,
Pan wspomniał na Piotra przed wszystkimi innymi Apostołami, kiedy w dniu Swego
zmartwychwstania rzekł do Marii, której się najprzód ukazał: "Idź opowiedz
uczniom moim i Piotrowi" - niechaj się jemu nie zdaje, że jest odrzucony.
Niechaj wie, że ja o nim myślę, że go miłuję, sympatyzuję z nim i przebaczyłem
mu, bo wiem, że on uczynił to pod naporem dziwnych okoliczności.
NAŚLADUJMY METODY MISTRZA
Jeżeli tedy Pan i Mistrz nasz
wystawił nam taki wzór dobroci i przebaczania bez wymówek, to jak my z lekcji
tej korzystamy? Do jakiego stopnia odpuszczamy naszym winowajcom i do jakiego
stopnia zbliżamy się do nich, choćby na pół drogi, aby im dać poznać, że
uprzedzenia ani gorzkości do nich nie czujemy? Do jakiego stopnia staramy się
im posłać słowo, że myśli i uczucia nasze ku nim są uprzejme i wspaniałomyślne?
A gdy się zdarzy wypadek, że byłoby właściwym coś powiedzieć, to czyż nie
byłoby rzeczą wskazaną skorzystać z lekcji udzielonej nam przez Pana i w duchu
miłości zapytać się błądzącego, czy ma on właściwą miłość, a gdy on przyznaje
się do miłości, zapytać go czy jest pewny, że jest to właściwy rodzaj miłości?
Bez wątpienia, że nasze powodzenie,
jako sług Pańskich, w karmieniu braci i w dopomaganiu im, a nie w
przeszkadzaniu, będzie w proporcji na ile my pamiętamy i naśladujemy Jego
przykładów i metod. Przeto karmiąc Jego trzodę miejmy zawsze przed sobą Onego
wielkiego Pasterza i Jego wzór jak z trzodą obchodzić się należy.
Straż
1929 str. 6 - 9. W.T.
R-5052 a - 1912 r.