<< Wstecz |
Wybrano: R-4927 a, z 1911 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Nasze wzajemne zobowiązania
"A tak powinniśmy znosić my,
którzyśmy mocni mdłości słabych, a nie podobać się samym sobie" -
Rzym. 15:1.
Główną zasadą wyrażoną w powyższym
tekście jest zasada miłości, która jest esencją Ducha Bożego. Działanie tegoż
ducha pomiędzy ludem Bożym, czyni ten lud dbałym o dobro drugich. Duch ten jest
przeciwieństwem do ducha samolubstwa. On stara się o dobro drugich, tak jak o
swoje własne, a szczególnie o dobro domowników wiary,
Naszym usposobieniem powinno być,
aby w każdej sprawie, o ile to możliwe, pomagać słabym i potrzebującym naszej
pomocy. Świat w ogóle lekceważy słabych lub w najlepszym razie, wyraża się:
"Ja sympatyzuję z nimi". W
rzeczywistości jednak słabi nie wiele sympatii otrzymują. Świat uwielbia raczej
tych, którym się najlepiej powodzi - bogatych i możnych. Lecz jak Bóg
sympatyzuje ze słabymi i uniżonymi, tak i my powinniśmy raczej okazywać naszą
sympatię potrzebującym aniżeli tym, co jej nie potrzebują. W kościele
Chrystusowym znajdują się niektórzy umysłowo mocni, inni zaś słabi; jedni fizycznie
silni, a drudzy słabsi; jeszcze inni duchowo mocni a niektórzy duchowo słabi.
Jeżeli sami jesteśmy mocni to
powinniśmy nie tylko pomagać drugim w pokonywaniu ich słabości, lecz powinniśmy
być pomocnymi we wszystkim, zachęcając i wskazując im, w jaki sposób mogą swoje
słabości najskuteczniej pokonywać. Nasze zabiegi około naprawiania ich słabości
nie należy podejmować zbyt natarczywie, ponieważ większość ludzi nie widzi
swoich własnych słabości; przeto mocniejsi powinni znosić wraz z nimi ich
trudności, tudzież znosić niektóre ich omyłki. Jeśli ktoś spostrzeże swą własną
słabość to już to samo da mu podnietę do zwalczania jej w sobie. Przeto
posłannictwem silniejszych jest, aby zwracać uwagę drugich na ich słabości tak
ostrożnie, aby ich nie obrazić lub nie zgorszyć. Gdy uwaga słabych skierowana
zostanie na ich słabości sposobem nie taktownym to oni mogą się snadnie
zgorszyć; lecz jeśli zostanie to uczynione sposobem mądrym i oględnym, to
wyjdzie to na ich dobro. To może się stosować do wszelkich spraw życia.
Powinniśmy zawsze czuwać i zwalczać nasze własne słabości, oraz być gotowymi
wiele znosić dla dobra drugich braci, a rozsądzając sprawy z ich punktu
zapatrywania powinniśmy im nieść naszą pomoc tam, gdzie jej potrzebują. Starsi
w zgromadzeniach powinni być w rzeczywistości starszymi braćmi. W rodzinie
starszy brat zajmuje stanowisko następne po ojcu i ma dopomagać i zabiegać o
dobro pozostałych członków rodziny. Podobnie i w Zgromadzeniu. Ci, co są
starszymi i więcej rozwiniętymi w prawdzie, powinni zachęcać, dopomagać,
podnosić i bronić młodszych. Podobny stan rzeczy możemy zauważyć w sprawach
doczesnych każdej rodziny. Starsi są pomocnymi w rodzinie i nieraz z utratą
swych własnych korzyści, upodobań i przyjemności starają się dopomagać młodszym
członkom rodziny. Myślą Apostoła jest, że tak mocni jak i słabsi powinni rość w
łasce, w znajomości i w miłości, ćwicząc się w duchowych rzeczach.
NIE
MAMY "PODOBAĆ SIĘ SAMYM SOBIE"
Druga część naszego tekstu, aby nie
"podobać się samym sobie", wywodzi myśl, że chociaż poświęciliśmy się
Panu i odwrócili od grzechu, to jednak mamy skłonność do grzechu. Usposobienie
nowego stworzenia nie jest jednak do grzechu, ale raczej do tego, co słuszne i
pomaga do budowania siebie w "najświętszej
wierze". Gdy staramy się budować samych siebie w świętej wierze może
się nieraz wydarzyć, że czyniąc coś takiego mamy jedynie na widoku swoje własne
dobro; właściwym zaś usposobieniem powinno być, aby starając się o swoje dobro
- o budowanie samych siebie - pamiętać także, iż będąc członkiem w ciele
Chrystusowym, mamy także pewne zobowiązania wobec drugich współczłonków; i z
tego powodu nie mamy się podobać tylko samym sobie, lecz być gotowym i ponosić
nawet utratę niektórych dobrych i właściwych rzeczy, aby tylko móc służyć drugim,
a tym samym zdobywać odpowiednie dla siebie nauki. Na przykład bracia więcej
rozwinięci duchowo przy prowadzeniu pracy Pańskiej woleliby może mieć sami o
niej staranie i wykonywać ją według swojego pojęcia rzeczy, lecz Apostolskie
napomnienie wskazuje, iż oni powinni patrzeć ponad swoje osobiste upodobania, a
wszelkie sprawy układać tak, aby przynosiły najwięcej dobrego dla wszystkich
braci.
W niektórych zborach ludu Pańskiego
istnieje skłonność u więcej zaawansowanych do trzymania się z dala od drugich i
w pewnym odosobnieniu od reszty zgromadzenia. Usposobienie takie jest godne
nagany i staramy się używać naszego wpływu, aby takich rzeczy nie praktykować.
Jeżeli znajdują się tacy w Zgromadzeniu, którzy mają mało znajomości, to dać im
jak najwięcej sposobności do uczenia się. Jeśli tacy stawiają dobre, twarde
pytania, to o tyle lepiej. My nie mamy podobać się samym sobie w takich
sprawach, jak gdzie i o jakim czasie mają się odbywać zebrania. Może nam się
czasem zdawać, że drudzy starają się o zebranie w miejscu mniej przystępnym
aniżeli by było to przez nas proponowane, lecz nie mamy być samolubnymi i
zabiegającymi o swoją tylko wygodę, lecz mamy raczej mieć na względzie
upodobanie większości i dobro tych, których dana sprawa dotyczy. Gdyby duch ten
był zawsze w zgromadzeniach obserwowany, to czyniono by więcej postępu, o czym
zresztą lud Pana na ogół sam się coraz więcej przekonuje.
Ta sama myśl stosuje się i do sług
(diakonów) kościoła. Trafia się nieraz, że bracia starsi mówią: "Zejdziemy
się i omówimy niektóre sprawy sami między sobą". To może być w jak
najlepszej intencji i w niektórych wypadkach może być zupełnie właściwym. Lecz
na ogół biorąc, starsi powinni radzić wspólnie z diakonami i powinni traktować
diakonów z zaufaniem, aby i oni mogli się uważać sługami Pańskimi. Lepiej jest
zgromadzać się braciom starszym i diakonom razem, a niektórych wypadkach
informować także o wszystkim zbór, aniżeli działać w sekrecie przed zborem.
Ma się rozumieć, iż niekiedy może
być sprawa, której publikować przed całym zgromadzeniem nie należy; lecz według
ogólnej reguły bracia starsi i diakoni powinni zebrania swe tak urządzić, aby
mogło być współudziałem całego zgromadzenia - aby nikt nie potrzebował wnosić,
że istnieje jakiś przedział pomiędzy nimi a zgromadzeniem.
Wiele stuleci temu powstała teoria,
pomiędzy Katolikami, że kler jest odrębną klasą stanowiącą kościół, a wszyscy
inni są dziećmi lub niemowlętami tegoż kościoła. Teoria ta została później
przejęta także i przez Protestantów. Przeto widzimy, że kler dzisiejszy
odosobnia się sam i czyni się odrębną klasą. Fakt, że Pan postanowił niektórych
w kościele jako starszych nie czyni takowych oddzielną klasą. My wszyscy
jesteśmy tylko jedną klasą. Stąd też Apostoł oświadcza, iż oko nie może
powiedzieć nodze "nie potrzebuję cię".
Każdy członek ma być odpowiednio ceniony; i żaden nie ma sobie przywłaszczać
władzy ponad drugimi. Jeśli który ma wyższy urząd, ma go sprawować dla drugich;
a ten, co ma urząd niższy, ma go używać ku ogólnemu dobru. Tym sposobem kościół
ma się kształtować, aż uzupełni się całe ciało Tego Pomazańca, którego
członkami jesteśmy.
Od zasad nie należy nigdy
odstępować, pod żadnym względem, lecz osobista wolność i osobiste prawa mogą
być często poświęcane dla dobra drugich; a kto to czyni podoba się Panu.
Apostoł Paweł był gotów, w obronie zasad daleko się posunąć (Gal.2:5-11); lecz
w poświęcaniu ziemskich praw, przywilejów i wolności dla Chrystusa i kościoła.
Apostoł widocznie zajmuje następne miejsce po Panu naszym Jezusie i jest on
idealnym wzorem dla całego kościoła.
Straż 1928 str. 102 - 104. W.T. R-4927 a - 1911 r.