<< Wstecz |
Wybrano: R-2153 , z 1897 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Enoch, Eliasz i wyrok
Odpowiedź
na poniższe pytanie może zainteresować nie tylko pytającego:
„Skoro
»na wszystkich ludzi śmierć przyszła« [Rzym. 5:12] z powodu
grzechu Adama i ponieważ wszyscy muszą zostać odkupieni, by
mogli uniknąć tego wyroku, to w jaki sposób uniknęli go Enoch i
Eliasz, zanim została zapłacona cena odkupienia?”
Odpowiadamy,
że nie uniknęli oni wyroku śmierci i ciążył on na nich aż do
czasu, gdy został zapłacony okup. Egzekucja tego wyroku została w
ich przypadku odłożona, a ich życie przedłużone, jednak w końcu
by umarli, gdyby nie zostali odkupieni. Ojciec Adam żył jeszcze
blisko tysiąc lat po tym, jak został skazany, ale w konkretnym
przypadku jego wyroku nie mógł żyć dłużej niż tysiąc lat,
jako że orzeczenie w jego sprawie brzmiało: „Dnia, którego
jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz” [1 Mojż. 2:17]. A
ponieważ „jeden dzień u Pana jest jako tysiąc lat” (2 Piotra
3:8), śmierć Adama zgodnie z postanowieniem miała nastąpić w
obrębie tak rozumianego „dnia”. Bóg jednak pozostawił otwartą
drogę, by móc w Enochu i Eliaszu zobrazować przyszłe rzeczy, a w
związku z tym ani dla nich, ani dla pozostałych przedstawicieli
ludzkiej rodziny nie został wyznaczony moment wykonania kary.
Jeśliby zatem tak się Bogu upodobało, mogli oni kontynuować swe
życie przez tysiące lat, będąc obciążeni wyrokiem śmierci, a
jednak nie umierając. W przypadku Eliasza jest napisane, że
„wstąpił do nieba” [2 Król. 2:11], ale to nie musi wcale
oznaczać, że potem nie umarł. Według naszego zrozumienia (zob.
„Wykłady Pisma Świętego”, tom II, rozdz. VIII) jego zabranie
miało znaczenie obrazowe, a potem mógł umrzeć i zostać
pogrzebany, podobnie jak Mojżesz (5 Mojż. 34:6).
Z
Enochem sprawa wyglądała inaczej, gdyż jest wyraźnie napisane, że
nie umarł. W jego przypadku jest oczywiste, że wykonanie wyroku
zostało odroczone, nie ma jednak dowodu, że kara została
anulowana. Znajdował się zatem pod owym wyrokiem aż do czasu, gdy
został odkupiony przez śmierć naszego Pana. Jako członek
upadłego rodzaju ludzkiego był niedoskonałym człowiekiem, a w
związku z tym jest odkupiony i została mu w Bożym planie
zapewniona restytucja do ludzkiej doskonałości. Nie mamy jednak
przekonania, że już stał się doskonałym człowiekiem.
Apostoł bowiem zdaje się nauczać, że nikt z tych, których
wierność została potwierdzona jeszcze przed ogłoszeniem powołania
ewangelicznego, nie stanie się doskonałym, aż do chwili,
kiedy Chrystus i Jego Oblubienica uzyskają doskonałość. Po
wymienieniu wielu starożytnych bohaterów, łącznie z Enochem
(Hebr. 11:5), stwierdza on w Hebr. 11:39-40: „Ci wszyscy świadectwo
otrzymawszy przez wiarę, nie dostąpili obietnicy [wiecznego życia
itp.]. Przeto, że Bóg o nas coś lepszego [zarówno pod względem
pierwszeństwa w czasie, jak i zaszczytu oraz stanowiska] przejrzał,
aby oni [starożytni bohaterzy] bez nas nie STALI SIĘ DOSKONAŁYMI”.
A skoro Kościół, czyli Ciało Chrystusa, nie został jeszcze
uczyniony doskonałym w chwale, całkowicie rozsądny wydaje się
wniosek, że niezależnie od tego, gdzie obecnie znajduje się Enoch
i jak bardzo jest szczęśliwy i zadowolony ze swego stanu, nie stał
się doskonałym człowiekiem i się nim nie stanie aż do momentu,
gdy wszyscy członkowie Ciała Chrystusa osiągną doskonałość
boskiej natury.
Na
pytanie, dokąd Bóg zabrał Enocha, wolno nam nie znać
odpowiedzi, ponieważ nie zostało to przez Niego objawione. Gdybyśmy
próbowali się domyślać, czy został zabrany przez Boga do
jakiegoś innego świata i jaki to mogłoby mieć cel, byłoby to
jedynie próżną spekulacją. Nie powinniśmy starać się być
mądrzejsi ponad to, co zostało napisane. Możemy być jednak pewni,
że Enoch nie udał się do nieba – do stanu duchowego –
ponieważ mamy taki zapis: „Nikt nie wstąpił do nieba,
tylko ten, który zstąpił z nieba, Syn człowieczy” (Jan 3:13). O
Eliaszu zostało napisane, że wstąpił do nieba, jednak w świetle
powyższych słów naszego Pana należy rozumieć, że niebo oznacza
po prostu powietrze, podobnie jak czytamy o ptakach
„latających środkiem nieba” [Obj. 19:17]. Z pewnością nie
może to się odnosić do stanu niebiańskiego, którego ciało
i krew nie mogą odziedziczyć ani nawet oglądać bez doznania
przemiany natury, co jest obiecane wyłącznie dla Kościoła Wieku
Ewangelii.
Rozumiejąc,
jak to mamy powyżej przedstawione, że Enoch został zachowany od
rzeczywistego rozkładu spowodowanego śmiercią, choć był objęty
tym wyrokiem, czyli z prawnego punktu widzenia był martwy (Rzym.
5:12; Mat. 8:22) aż do momentu, gdy nasz Pan przez śmierć zapłacił
cenę okupu – możemy sądzić, że jego rozkład nie będzie już
teraz konieczny i gdy nadejdzie słuszny czas, Enoch zostanie
całkowicie przywrócony do pełnej ludzkiej doskonałości ze
stanu choćby niewielkiej miary ludzkiej niedoskonałości, jaką
odziedziczył.
Taki
sam proces zajdzie w przypadku ludzi, którzy będą żyli na świecie
w momencie, kiedy w pełni nastaną „czasy naprawienia”. Nie będą
oni musieli znaleźć się w grobie. Chociaż w sensie prawnym są
oni już umarłymi na skutek wyroku skazującego ich na śmierć,
która na wszystkich ludzi przyszła, jednak ich kara została w
legalny sposób przejęta przez kogoś innego, przez Chrystusa. Do
Niego należy obecnie sąd nad wszystkimi, ale łaskawie
oferuje anulowanie całego wyroku każdemu, kto zaakceptuje
restytucję do życia na warunkach Nowego Przymierza.
Tak,
jak w ciągu Wieku Ewangelii członkowie Kościoła, choć niegdyś
również pod wyrokiem byli umarli z powodu upadków i grzechów,
zostali uznani za uwolnionych od potępienia, za
usprawiedliwionych, którzy przeszli z śmierci do żywota, gdy
zaakceptowali zasługę Chrystusa pod Nowym Przymierzem, tak też
będzie w Wieku Tysiąclecia z tymi ze świata, którzy dowiedziawszy
się o Boskiej ofercie życia, zaakceptują ją. Oni również
zostaną uznani za takich, którzy przeszli z śmierci do
żywota – tak, jakby byli całkowicie martwi i następnie zostali
wzbudzeni. To uznanie będzie tak całkowite, że ci, którzy
dobrowolnie zgrzeszą, utracą przypisane im życie i umrą
drugą śmiercią, nawet jeśli w rzeczywistości wcześniej nie
zaznali śmierci. A tak samo przecież jest obecnie z Kościołem
Wieku Ewangelii. Jeśli dzięki ofierze Chrystusa uznano, że już
nie jesteśmy umarli, lecz zostaliśmy poczytani za żywych dla Boga
przez Jezusa Chrystusa, a potem zgrzeszylibyśmy świadomie, w sposób
zamierzony, ściągnęlibyśmy na siebie w ten sposób ponownie (po
raz drugi) pełną zapłatę za grzech, którą jest śmierć,
i byłaby to wtóra śmierć.
Choć
jednak występują tego rodzaju podobieństwa między stosowanymi
przez Pana obecnie oraz w przyszłym wieku metodami usprawiedliwienia
do życia czy też przechodzenia z śmierci do życia na zasadzie
uznania, to jednak postanowienie dla obu tych wieków jest
całkiem odmienne, jeśli chodzi o rzeczywiste przejście z
śmierci do żywota po zakończeniu próby każdej z tych grup.
Kościół Wieku Ewangelii kroczy dzisiaj całkowicie drogą wiary, a
nie widzenia. Jego próba odbywa się przed realnym ustanowieniem Królestwa, a w związku z tym każdy jego członek po ukończeniu
swego biegu musi czekać na wieniec żywota. Wszyscy oni
umierają jak inni ludzie [Psalm 82:7], a świat nie dostrzega
żadnej różnicy. Jednak Bóg przez uznanie czyni różnicę
między tymi, którzy zaakceptowali ofertę życia i stali się Jego
dziećmi, a innymi, którzy tego nie uczynili. Dlatego w Piśmie
Świętym wierzący nie są nazywani umarłymi, lecz tymi, którzy
śpią aż do „poranku”, kiedy to zgodnie z wcześniej ułożonym
przez Boga planem otrzymają pełną miarę życia, obecnie im
jedynie przypisanego dzięki zawarciu Bożego przymierza w
Chrystusie. Zgodnie z tym Pan mówi o Łazarzu oraz innych, że śpią,
a w pismach apostolskich mowa jest o tych, którzy „zasnęli w
Jezusie” [1 Tes. 4:14]. Ten sam sens zachowany jest w całym Piśmie
Świętym, gdzie napisane jest, że „z wieczora bywa płacz, ale z
poranku wesele” [Psalm 30:6]; „gdy się ocucę, nasycony będę
obrazem obliczności twojej” [Psalm 17:15] itp. Jedyne wyjątki od
owego „zaśnięcia” zostały wyraźnie określone przez apostoła,
gdy pisał: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy
przemienieni” [1 Kor. 15:51]. Ci, którzy żyją w czasie, gdy nasz
Pan zaczyna obejmować swą wielką władzę i królowanie,
choć wszyscy muszą umrzeć, bo przecież poświęcili się aż
do śmierci, to jednak nie „zasną”, gdyż ich „przemiana”
do duchowego istnienia nastąpi w momencie ich śmierci. A wierzymy,
że (zgodnie z dowodami przedstawionymi w „Wykładach Pisma
Świętego, tom II i tom III) żyjemy już w tym czasie od kwietnia
1878 roku. Jakże wielkie błogosławieństwo odnajdujemy zapisane w
słowach naszego Pana: „Błogosławieni są odtąd umarli,
którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi Duch im, aby odpoczywali od
prac [od znużenia itp.] swoich, a uczynki ich idą za nimi” –
Obj. 14:13.
W
Wieku Tysiąclecia będzie się to odbywało nieco inaczej. Ci,
którzy zaakceptują Nowe Przymierze, nie otrzymają doskonałego
życia natychmiast, tak jak my je teraz otrzymujemy. Dostaną je
dopiero na końcu Wieku Tysiąclecia, podobnie jak my pod koniec
Wieku Ewangelii. Ale mimo wszystko nie tak samo, gdyż Kościół
Wieku Ewangelii, jak się przekonaliśmy, oczekiwał w stanie snu
śmierci na zakończenie obecnego wieku i otrzymanie nagrody
doskonałego życia, podczas gdy wierni Wieku Tysiąclecia, zamiast
umierać, będą stopniowo odzyskiwać zdrowie – umysłowe, moralne
i psychiczne – aż przy końcu Millennium wszystkie takie osoby
osiągną doskonałość. W tym samym czasie wszyscy, którzy będą
świadomie grzeszyć przeciwko pełnemu światłu i całkowitej
zdolności, zostaną zaliczeni do tych, co popełniają grzech na
śmierć. A śmierć takich osób, nawet gdyby urodzili się w
Tysiącleciu, będzie już drugą śmiercią.
Zion's Watch Tower, 15
maja 1897, R-2153 (por. też R-1434 oraz R-3377)
Straż 1/2017