<< Wstecz |
Wybrano: R-2727 b, z 1900 roku. |
Zmień język na 
| |
| | |
"Smutny, albowiem wiele miał majętności"
--MAT.
19:16-26.--2. GRUDNIA--
„Dziatki!
jakoż jest trudno tym, co ufają w bogactwach, wnijść do królestwa
Bożego” – Mar. 10:24.
NASZA
LEKCJA dotyczy tego, co od wieków określa się „Wielką Odmową”.
Bogaty młodzieniec, którego imię nie jest podane, mimo że
posiadał obfitość majętności w obecnym życiu pragnął
zapewnienia o życiu wiecznym. Jako Żyd znał Zakon; rozumiał, że
Bóg zawarł przymierze z tym narodem, i z żadnym innym, którego
pośrednikiem był Mojżesz, na mocy którego można było osiągnąć
życie wieczne. Zauważył jednak, że nawet najlepsi ludzie z jego
narodu nie zdołali uzyskać życia wiecznego na mocy tego przymierza
– wszyscy oni pomarli. Usłyszał o Jezusie i że „nigdy tak nie
mówił człowiek jako ten człowiek” [Jan 7:46] oraz wiedział, że
pod wieloma względami Jego nauki miały bardzo kategoryczny
charakter, a Jego zachowanie i nauki nie były takie jak uczonych w
Piśmie i faryzeuszy – niepewnie i dwuznacznie; że nauczał On
jako moc mający i przekonany, że to, czego naucza jest prawdą.
Wahał się, by podejść do tego Nauczyciela, ale w końcu, widząc
jak wychodzi z domu w jego sąsiedztwie, pobiegł pospiesznie i
postawił bezpośrednie pytanie: „Nauczycielu dobry! co dobrego mam
czynić, abym miał żywot wieczny?”
Zamiast
odpowiedzieć na pytanie od razu nasz Pan zapytał, dlaczego nazywa
Go „dobrym”. Słowa Jezusa, jak ktoś stwierdził, nie sugerują,
że zaprzecza On temu jakoby był dobry. Raczej pragnie On zwrócić
uwagę młodzieńca na znaczenie jego własnych słów, aby gdy
usłyszy odpowiedź mógł ja bardziej docenić. Słowa naszego Pana
można byłoby sparafrazować w następujący sposób: Nazywasz mnie
dobry nauczycielem z potrzeby serca czy po to, by mi schlebić?
Jeżeli naprawdę wierzysz, że jestem dobry, musisz uwierzyć we
mnie, że jestem posłany przez Boga. Co więcej, musisz uwierzyć
mojemu świadectwu, że pochodzę i przyszedłem od Boga, że jestem
Bożym Synem. Jeżeli moje świadectwo nie jest prawdziwe w chociaż
jednym szczególe, wówczas nie jestem w ogóle dobry, wówczas
jestem fałszerzem, hipokrytą i bluźniercą. Jeżeli zatem nazywasz
mnie Dobrym Mistrzem z serca i wierzysz, że jestem „posłanym od
Boga” Mesjaszem, będziesz lepiej przygotowany na przyjęcie moich
słów jako Boskiej odpowiedzi na to pytanie.
Nie
czekając aż młodzieniec określi się dokładnie w tej sprawie,
ale rad, że poruszył tę kwestię, nasz Pan przeszedł do
odpowiedzenia na to pytanie.
Nie
mamy rozumieć, że Pańska odpowiedź udzielona temu młodemu Żydowi
w czasie, gdy wciąż jeszcze obowiązywało Przymierze Zakonu, jest
taka sama jakiej udzieliłby, lub my powinniśmy udzielić w Jego
imieniu, w odpowiedzi na podobne zapytanie dzisiaj. Ten młodzieniec
żył pod przymierzem uczynków, co potwierdza apostoł cytujący z
Zakonu: „iż ktobykolwiek te rzeczy czynił, przez nie żyć będzie” (3 Mojż. 18:5; Rzym. 10:5). Nowe Przymierze nie było
jeszcze wówczas zapieczętowane przez drogocenną krew naszego Pana
i dlatego nie obowiązywało ani tego młodzieńca ani nikogo innego
w owym czasie. Nasz Pan nie mógł wiec skierować uwagi tego
młodzieńca na nic innego, jak tylko zachowanie warunków Przymierza
Zakonu, które wciąż obowiązywało. Zresztą, takie właśnie było
pytanie młodzieńca: „Co dobrego mam czynić, abym miał
żywot wieczny?” Z tego właśnie powodu Pan nie powiedział tego,
co my powinniśmy powiedzieć w odpowiedzi na takie pytanie dzisiaj:
Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa – uwierz, że On umarł za twoje
grzechy i powstał dla twojego usprawiedliwienia, a przyjmując Go
jako swojego Zbawiciela, jako Pośrednika Nowego Przymierza, złóż
swoje życie w pełnej ofierze ze wszystkich swoich talentów, sił i
zdolności Panu na służbę.
Nasz
Pan wskazał młodzieńcowi, że jedyną otwartą drogą do życia
wiecznego wówczas było przestrzeganie Zakonu. Dobrze wiedział, że
młodzieniec ten nie mógł w doskonały sposób wypełnić tego
Zakonu i dlatego nie mógł otrzymać dzięki niemu wiecznego życia,
ale zwrócił na to jego uwagę w najlepszej formie, w której mógł
ją pojąć – bez nauczania o Nowym Przymierzu czy innym zarysie
Boskiego Planu, który miał dopiero być ogłoszony. Stąd też taka
forma Jego odpowiedzi.
Zakon
podzielony był na dwie części czyli tablice – pierwsza odnosiła
się do Jehowy, a druga do bliźniego. Nasz Pan pominął pierwszą
część świadom tego, że młodzieniec ten daleki był od tworzenia
i wielbienia innych bożków, a pragnął poznać i czynić wolę
prawdziwego Boga. Nasz Pan sprowadził odpowiedź do możliwie
najprostszego stwierdzenia i dlatego odniósł się wyłącznie do
przykazań odnoszących się do obowiązku względem jego
współbliźnich, na co otrzymał odpowiedź, że aż dotąd
młodzieniec według własnego uznania przestrzegał Zakon; ale mimo
że zachowywał jego zewnętrzną formę zdawał sobie sprawę, że
czegoś wciąż brakuje. Nie miał dowodu, by otrzymał jakiekolwiek
specjalne błogosławieństwo wiecznego życia i chciał dowiedzieć
się od Mistrza, co mu uniemożliwiało, czego mu brakowało, by być
doskonałym człowiekiem, przestrzegać Zakon i zasłużyć sobie na
nagrodę tego Zakonu tj. życie wieczne. Nic dziwnego, że Jezus,
spojrzawszy na niego, rozmiłował się w nim; wszyscy, którzy
miłują sprawiedliwość miłują tych, którzy są sprawiedliwi
oraz tych, którzy czynią wszystko co w ich mocy, by dojść do
poziomu sprawiedliwości – doskonałości.
ŁASKA
NAD ŁASKAMI.
----------
Wówczas
Jezus powiedział mu otwarcie: „Jednego ci nie dostaje” [Mar.
10:21]. Starałeś się przestrzegać Boskiego Zakonu i postępowałeś
dobrze jeśli chodzi o zewnętrzne postępowanie, ale zupełnie nie
pojąłeś ducha Zakonu – duchem Zakonu jest miłość. „Bo
wszystek zakon w jednem się słowie zamyka” [Gal. 5:14].
„Wypełnieniem zakonu jest miłość” (Rzym. 13:9,10). Zajmowałeś
się tym, co zewnętrzne, czyli wierzchnią warstwą Boskiego
przykazania, ale całkowicie zaniedbałeś tę drogocenną rzecz,
która jest wewnątrz, czyli sedno, istotę -najwyższą miłość do
Boga oraz umiłowanie swego bliźniego jak siebie samego. Pozwól, że
ci to zademonstruję sugerując byś okazał swą miłość do swych
bliźnich zarządzając swoja własnością tak, by pomóc
biedniejszym. Następnie ofiaruj swe życie w pełnym miłości
oddaniu na Boską służbę i chodź ze mną jako mój uczeń, biorąc
swój krzyż samozaparcia z tym związany.
Próba
ta była decydująca i wyraźnie pokazała różnicę pomiędzy
literą a duchem Zakonu. Ten krzyż był zbyt ciężki dla bogatego
młodzieńca. Otrzymał odpowiedź na swoje pytanie, ale jakże inna
była od tej, której oczekiwał! Czuł się dość zadowolony z
własnego postępowania, chociaż zdawał sobie sprawę, że czegoś
musi mu brakować. Spodziewał się raczej pochwały do Mesjasza i
być może jakiejś dalszej wskazówki, ale niczego tak radykalnego.
To było zbyt dużo dla niego więc odszedł zasmucony, jak pisze
Łukasz, zafrasował się, jak pisze Marek, było to wielkim zawodem.
Na obecną chwilę nie mógł przyjąć recepty Mistrza, dawka była
zbyt gorzka i musiał przynajmniej dobrze przemyśleć tę sprawę.
Co
później postanowił ten młodzieniec, tego nie wiemy, ale jednego
możemy być pewni – otrzymał wspaniałą lekcję dotyczącą
zakresu i znaczenia Zakonu. Przekonał się, że nie ma on możliwości
otrzymania życia na mocy Przymierza Zakonu.
Całkowicie
nie zgadzamy się z tymi, którzy twierdzą, że warunek postawiony
temu młodzieńcowi oraz słowa Pana odnoszą się do wszystkich
młodzieńców oraz tych, którzy posiadają bogactwo – chociaż
duch tego odnosi się do wszystkich pod warunkami Nowego Przymierza,
które są inne. Nowe Przymierze mówi nam, bogatym i biednym,
„Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism” [1 Kor. 15:3].
Nie tylko spełnił wymagania Zakonu, ale także wypełnił to
Przymierze oraz uchylił je, lecz co więcej zapieczętował i
zatwierdził Nowe Przymierze, pod którym jako Pośrednik może
zwracać się do wszystkich tych, którzy wchodzą pod jego
zarządzenia przez wiarę bez względu na to, jaka część Jego
zasługi jest konieczna do zakrycia słabości i niedoskonałości
naszych ciał, na które nasze serca i nasze umysły się nie godzą.
A zatem, nawet gdyby ktoś przyszedł do Jezusa zapytać o drogę do
wiecznego życia i nie mógłby powiedzieć jak ten młodzieniec:
„Tegom wszystkiego przestrzegał od młodości mojej”, a nawet
gdyby musiał wyznać ze wstydem: „To wszystko łamałem”,
niemniej zarządzenia Nowego Przymierza stanowią, że nawet
najnikczemniejszy grzesznik, który odwrócił się od grzechu i
który w swym sercu pragnie odtąd kroczyć ścieżką
sprawiedliwości, i który żałując za swe grzechy z przeszłości
z radością naprawia się na ile jest to w jego mocy – wszyscy
tacy są przyjmowani w Umiłowanym i uznawani za usprawiedliwionych
darmo od wszystkich rzeczy, od których Zakon nie mógł ich
usprawiedliwić.
Tacy
są następnie zapraszani, jak ten młodzieniec, do wzięcia swego
krzyża i naśladowania Jezusa – by pójść, udowodnić swą
miłość dla sprawiedliwości, swe oddanie ku Bogu i każdej cesze
Jego woli; chodźcie, ukrzyżujcie swoje ja i samolubstwo i
przyjmijcie do swych serc ducha Bożego, ducha świętobliwości,
ducha miłości. Nie jedynie, by miłować swego bliźniego słowem,
ale uczynkiem i w Prawdzie, żeby zamiast pragnąc go okraść,
zabić, czy złożyć przeciwko niemu fałszywe świadectwo lub
wyrządzić mu jakąkolwiek inną szkodę, ich serca będą pragnęły
czegoś zupełnie odwrotnego, by czynić mu dobrze, by mu
błogosławić. Bóg jest Miłością, duchem Zakonu jest miłość i
duchem Jego wiernego Syna Jezusa jest miłość. Miłość jest
duchem świętym, o którym apostoł mówi: „Jeźli kto Ducha
Chrystusowego nie ma [miłości, w jakimś stopniu], ten nie jest
jego” [Rzym. 8:9]. Pod Nowym Przymierzem, jeśli serce jest pełne
miłości, jest ono przyjemne Bogu, nawet jeśli nie jest w stanie
cały czas kontrolować ciała w każdej myśli, słowie i uczynku i
pokazywać przez nie tego świętego ducha miłości, którego zasady
są najważniejsze w jego sercu.
Nowe
Przymierze jest Boskim zarządzeniem, na mocy którego przyjmuje On,
przez Chrystusa, intencje naszych serc, jak gdyby były one
faktycznie i w pełni urzeczywistniane w naszym życiu, a z pewnością
pragnienia naszych serc znajdą w znaczniej mierze swój wyraz w
naszym ciele, chociaż nie zawsze w sposób doskonały. Dlatego nasi
współbracia mogą w pewnym stopniu czytać w naszych sercach,
chociaż nie w sposób doskonały; podczas gdy nasz niebiański
Ojciec czyta w nich, jak w otwartej księdze. Co więcej, miłość,
która wkracza do naszych serc i wypełnia je, rozwija je i
wykorzenia z nich coraz więcej wrodzonych i samolubnych skłonności,
zamieniając tę wrodzoną czyli ziemską wolę na niebiańską, na
nowy umysł. Zatem stopniowo czyniąc postęp na tej nowej drodze
święci Pańscy rosną w łasce i w poznaniu, a także w coraz
większym stopniu Boża miłość rozlewa się szeroko w ich
sercach.
„NIE
POKŁADALI NADZIEI W NIEPEWNYM BOGACTWIE”
[1
Tym. 6:17 BW]
----------
Nasz
Pan skorzystał z tego wydarzenia, by dać lekcję swoim uczniom
pokazując im niebezpieczeństwo bogactwa – bogactwa jakiegokolwiek
rodzaju, ludzkich zaszczytów, politycznych wpływów, wielu lub
wielkich talentów lub zdolności, społecznej pozycji, starannego
wykształcenia oraz bogactwa materialnego – ponieważ człowiek
może być bogaty pod różnymi względami. „Z trudnością bogaty
wnijdzie do królestwa niebieskiego” [Mat. 19:23]. Nasz Pan nie
podejmuje się tutaj wyjaśnienia, dlaczego osoby posiadające
wielkie majętności będą miały większe trudności wejść do
Królestwa, ale z innych wersetów dowiadujemy się, jaki jest tego
powód i dlaczego dziedzice Królestwa będą w znaczniej mierze
pochodzili z biedniejszych klas. „Widzicie zaiste powołanie wasze,
bracia! iż niewiele mądrych według ciała, niewiele możnych,
niewiele zacnego rodu” (1 Kor. 1:26,27; Jak. 2:5). Bogaci są
„powoływaniu” w jednym znaczeniu tego słowa, ale nie w innym;
są tak samo zapraszani, ale istnieje mniejsze prawdopodobieństwo
(niż w przypadku ubogich), że przyjmą Pańskie zaproszenie do
stawienia się na podstawie warunków powołania Królestwa. W
tym znaczeniu słowa „powołani” są tylko ci, którzy przyjmują
to powołanie, a którzy następnie dzielą się na dwie klasy –
tych, którzy uczynią swoje powołanie i wybranie mocnym oraz
otrzymają Królestwo, otrzymają dział w pierwszym zmartwychwstaniu
do chwały, czci i nieśmiertelności, otrzymają miejsce z Mesjaszem
na Jego stronie, by mieć dział z Nim w Jego Tysiącletnim
Królestwie, oraz na drugą klasę, która nie uczyniła swego
powołania i wybrania mocnym, stając się albo zatwardziałą
w grzechu i idąc na wtórą śmierć, albo nie okazując
wystarczającej gorliwości w tych zawodach o nagrodę i na tej
podstawie będąc odesłanymi do klasy określanej mianem „Wielkiego
Grona”, która musi przejść przez wielki ucisk omywając swe
szaty w krwi Baranka – Obj. 7:9-15.
Dobrze
będzie dokładnie przyjrzeć się przeszkodom, które uniemożliwiają
tym „bogatym” otrzymanie tak łaskawej sposobności jak ich
braciom, którym (pod ziemskimi względami) gorzej się powodzi. (1)
Posiadanie ziemskich dóbr, „bogactw” jest mniej korzystne dla
rozwoju wiary, bez której nie można podobać się Bogu. (2) Te
ziemskie korzyści bardziej sprzyjają rozwojowi dumy, która jest
poważną barierą dla każdej łaski oraz barierą niemożliwą do
przeskoczenia jeśli chodzi o Królestwo, które może być
osiągnięte jedynie przez pokorę. (3) Bogactwa wszelkiego rodzaju
przynoszą człowiekowi ziemskich przyjaciół i wspólników,
których niesympatyzujące z Panem i Królestwem serca stanowić będą
przeciwników dla nowego umysłu i spod którego wpływu ciężko
będzie się całkowicie uwolnić. (4) A podsumowując wszystkie
powyższe, ci, którzy posiadają takie ziemskie bogactwa mają
proporcjonalnie więcej do ofiarowania niż ci, którzy są
biedniejsi pod tymi względami, a im większe rzeczy do ofiarowania,
tym większa trudność w dokonaniu ofiary.
Jednak
z drugiej strony można powiedzieć, że kiedykolwiek ktoś, kto jest
bogaty w te ziemskie dobra (talenty itd.) stawia się ofiarą żywą
Bogu i Jego służbie, jest to świadectwem głębszej lojalności
serca niż gdyby był biedniejszy. Oznacza to większą ofiarę i
wskazuje także na wykorzystanie większych sposobności w Pańskiej
służbie. Sługa, który ma pięć talentów, używa ich wiernie i
podwaja je, wykonuje większe dzieło niż sługa, który ma jeden
talent, używa go wiernie i podwaja go, a opinia naszego Pana w tej
kwestii pokazania jest w przypowieści przez fakt, że pierwszemu
zostanie dana władza nad dziesięcioma miastami a drugiemu nad
dwoma, chociaż obydwaj zostaną pochwaleni: „To dobrze, sługo
dobry i wierny!” (Mat. 25:14-30).
Jeżeli
szukalibyśmy przykładów pokazujących kiedy bogaci (w talenty
itd.) byli wierni, na samym szczycie listy znaleźlibyśmy naszego
Pana, który „dla was stał się ubogim, będąc bogatym” [2 Kor.
8:9]. Jak był bogatszy niż wszyscy inni w każdym znaczeniu tego
słowa, tak Jego ofiara była większa niż jakakolwiek inna w każdym
znaczeniu tego słowa, i tak samo większe są chwała, cześć i moc
tego, „który jest Panem wszystkiego” [Dzieje Ap. 10:36].
„Dlatego też Bóg nader go wywyższył i darował mu imię, które
jest nad wszystkie imię” [Filip. 2:9]. Podobnie bogaty był
apostoł Paweł, jeśli nie w pieniądze i posiadłości, był
przynajmniej bogaty w wykształcenie, a także w społeczne zaszczyty
i przywileje oraz życiowe możliwości, i dlatego możemy
powiedzieć, że ponieważ apostoł tak wiernie ofiarował wszystkie
te ziemskie bogactwa na rzecz przywileju głoszenia Ewangelii
Chrystusowej, jego ofiara musiała być znacznie większa niż ofiara
większości ludzi, i przypuszczamy, że jego nagroda w Królestwie
będzie proporcjonalnie większa, ponieważ uznał on te ziemskie
„bogactwa” za „za szkodę dla zacności znajomości Chrystusa
Jezusa, Pana mojego, dla któregom wszystko utracił i mam to sobie
za gnój, abym Chrystusa zyskał [członkostwo w Pomazańcu]”
(Filip. 3:8,9).
A
zatem, chociaż zwracamy uwagę na fakt, że niewielu będzie w
Królestwie tych, którzy mieli wielkie możliwości, przywileje,
posiadłości czy inne „bogactwa” tego świata, niemniej
zachęcamy tych, którzy posiadają ziemskie dobra jakiegokolwiek
rodzaju, by rozważyli, czy uchwycili tę wielką szansę, która,
właściwie wykorzystana, przyniesie bogactwa łaski nie tylko w tym
życiu teraz, ale także w życiu, które ma przyjść oraz wypracuje
dla nich znacznie przewyższającą i wieczną chwałę,
proporcjonalną do ich ofiary i wierności w ich szafarstwie.
Nie
możemy się dziwić, że uczniowie byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli
się, że niewielu bogatych wejdzie do Królestwa, bo czyż nie
widzieli na każdym kroku, że bogacze mieli ważniejsze miejsca w
synagogach i stanowiska w żydowskim systemie? Czyż nie widzieli, że
stosunkowo niewielu z ubogich w te światowe dobra było uznawanych
za świętych? Nic dziwnego, że dopytywali, gdzie zostanie
znaleziona ta klasa Królestwa, jeżeli bogaci są wykluczeni. Jak
zatem może kiedykolwiek być osiągnięte zbawienie, które według
Boskiej obietnicy miało przyjść przez Jego Królestwo?
Czas
na wyjaśnienie tych cech Boskiego Planu wówczas jeszcze nie
nadszedł, nasz Pan zadowolił się jedynie zapewnieniem swoich
uczniów, że muszą zostawić takie pytanie Ojcu, że prawdziwość
jego stwierdzenia nie oznacza, że Królestwo nie może zostać
uformowane oraz że u Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że pierwotna
obietnica dana Abrahamowi zostanie wypełniona, klasa Królestwa
zostanie wybrana, a błogosławieństwo zbawienia zostanie przez nią
obwieszczone. Poinformowanie ich wówczas o odrzuceniu narodu
żydowskiego, wszystkich poza „ostatkiem” wierzących składającym
się głównie biednych, wyjaśnienie im, że przyszły Kościół,
wybrane Nasienie Abrahama, będzie dopełnione spomiędzy pogan, z
podobnie biednej (pod względem ziemskiego powodzenia) klasy, byłoby
wykroczeniem poza to, co należało wówczas wyjaśniać – wyjściem
poza to, co uczniowie byli wówczas w stanie zrozumieć, i dlatego
nasz Pan, używają prawdziwej mądrości z góry, powstrzymał się
przed powiedzeniem więcej niż było z korzyścią im wiedzieć –
pozwalając, by, jak wyjaśnił im później, informację tę objawił
im Pocieszyciel – duch święty, który miał przyjść do nich w
Dniu Pięćdziesiątnicy (Jan 14:26).
Zion's Watch Tower, 15
listopada 1900, R-2727
Na Straży