<< Wstecz |
Wybrano: R-5859 b, z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Albowiemeście drogo kupieni”
„Nie
jesteście sami swoi, albowiemeście drogo kupieni. Wysławiajcież
tedy Boga w ciele waszym i w duchu waszym” – 1 Kor. 6:19-20.
Jakże
rozmaite uczucia wywołują te natchnione słowa wielkiego apostoła
w sercach różnych osób! Dla upadłych ludzi cielesnych są one
bardzo nieodpowiednie. Jednak dla serca znajdującego się w zupełnej
harmonii z Bogiem i Jego wspaniałym planem są to cenne wersy, pełne
pociechy i radości. Dumne, nieodrodzone serce upewnia się w
przekonaniu, że nie potrzebuje okupu, nie widzi potrzeby odkupienia,
nie czuje się bardzo obciążone dolegliwościami grzechu. Człowiek
o takim sercu, owszem, przyzna – co zresztą nie podlega dyskusji –
że nie jest doskonały, że nie odpowiada ścisłym wymogom
sprawiedliwości, jednak nie jest to dla niego poważnym problemem.
Zasługuje jedynie na jakąś minimalną karę, której się
spodziewa i którą, jak mu się wydaje, w zupełności ponosi w
postaci kłopotów i doświadczeń życia.
Cielesne
serce wierzy w jakąś praprzyczynę, którą nazywa Bogiem albo
czasami tylko boską zasadą. Wyznaje pewne prawa natury, które
uważa za niezmienne i nieodwołalne. Jednak zaprzecza temu, by
istniało coś takiego jak przebaczenie grzechu. Całkowicie mu zatem
brakuje zgodności z ewangelicznymi założeniami ofiary za grzech,
okupu za wszystkich, możliwości pojednania z Bogiem przez zasługi
Odkupiciela. Ogólnie zaprzecza potrzebie pojednania. Ten typ
niewiernych znajduje się pod wieloma względami w najbardziej
beznadziejnym stanie. Posiadają oni bowiem pewien rodzaj filozofii,
która z punktu widzenia świata wydaje się mądra. Wypełnia ona
ich umysły, uniemożliwiając dostrzeżenie siły i piękna
prawdziwej filozofii biblijnej. Są oni z reguły niewrażliwi na
najprostszą logikę związaną z tym tematem, która przedstawiona
jest w Biblii w następujący sposób: „Zapłata za grzech jest
śmierć” (Rzym. 6:23); „dusza, która grzeszy, ta umrze”
(Ezech. 18:4,20).
Mimo
że ludzie tacy nie mogą być doskonali ani też nie roszczą sobie
do tego pretensji, to jednak zdają się nie rozważać tego, że
wszelkie niedoskonałości należy uznawać za nieprawość, grzech,
że z punktu widzenia osądu doskonałego i sprawiedliwego Boga
rzeczą właściwą i naturalną byłoby uznanie wszystkiego, czego
nie może On zaakceptować, za godne zniszczenia, a jedynie to, co
pochwala Jego sprawiedliwość, co jest doskonałe, zasługuje na
Jego błogosławieństwo i otrzyma życie przedłużające się w
wieczność. Dopóki ktoś tego nie pojmie, nie jest przygotowany na
przyjęcie poselstwa Ewangelii – że Bóg działa w Chrystusie dla
pojednania świata z samym sobą. Dopiero wtedy, gdy fizyczny
człowiek uzna, że „zapłatą za grzech jest śmierć”, zdolny
jest zauważyć, że „dar z łaski Bożej jest żywot wieczny, w
Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:23). Wówczas też może
uświadomić sobie, że „kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna
Bożego, nie ma żywota” (1 Jana 5:12). Nie wcześniej, jak dopiero
wtedy, zda sobie sprawę z tego, że „kto wierzy w Syna, ma żywot
wieczny; ale kto nie wierzy Synowi, nie ogląda żywota, lecz gniew
Boży zostaje nad nim” (Jan 3:36; zob. też 1 Kor. 15:21-22).
„Nauczy
pokornych drogi swojej”
[Psalm
25:9]
Nasz
natchniony werset tytułowy uraża nieodrodzonych, pozbawionych
łaski ludzi w jeszcze jeden sposób – rani ich pychę.
Sugeruje on, że byliby traktowani jako zwykli niewolnicy lub
dobytek, który podlega kupnu lub sprzedaży. Cóż mogłoby być
bardziej irytującego dla dumnego i nieożywionego serca niż
taka myśl? Tym niemniej pogląd, że zostaliśmy nabyci, a w związku
z tym staliśmy się w sensie prawnym niewolnikami tego,
który nas nabył, jest prezentowany w całym Piśmie Świętym.
Tylko ci, którzy cechują się skromnością i pokorą
umysłu, są w stanie przyjąć ten pogląd i go
docenić.
Są
oni zdolni do tego, by usłyszeć oświadczenie apostoła, że
wszyscy byli „zaprzedani pod grzech” (Rzym. 7:14) i uświadomić
sobie prawdziwość tego stwierdzenia. Odnajdują oni u samych
siebie i w całej rodzinie ludzkiej wystarczająco wiele
dowodów na to, że wszyscy jesteśmy „niewolnikami grzechu”
[Rzym. 6:20 BT]. Dostrzegają oni u siebie i u innych
„zakon grzechu, który jest w członkach” ich [Rzym. 7:23].
Stwierdzają, iż grzech ma tak potężną moc, że nikt nie
może go pokonać. Można przeciwko niemu walczyć, a mimo to
będzie panował nad całą ludzkością, a zniewoleni nie będą
potrafili w pełni się uwolnić, nawet przy najwyższym
wysiłku. W tej sytuacji dostrzegą oni w słowach
apostoła (Rzym. 5:12-21) – przedstawiającego grzech jako
wielkiego pana niewolników, który sprawuje władzę nad
światem – bardzo ponury, ale jednocześnie prawdziwy obraz
rzeczywistości.
Takie
osoby będą poszukiwały w Słowie Bożym odpowiedzi na
pytanie, jak to się stało, że Bóg, który sam z siebie
jest uosobieniem wszystkiego, co dobre, czyste i miłe,
wszystkiego, co doskonałe, dozwolił, by pokolenia ludzkości
znalazły się pod taką niewolą grzechu wynikającego
z niedoskonałości. Pytają one: Czyż Biblia nie pisze o Bogu,
że wszystkie Jego „sprawy są doskonałe (5 Mojż. 32:4)? Skąd
zatem wzięła się ta powszechna niedoskonałość, owo ogólne
poddanie ludzkości pod władzę grzechu? Prawdziwa odpowiedź
może pochodzić tylko z jednego źródła – ze Słowa
Bożego. A ono rzeczywiście udziela zadowalającej odpowiedzi,
jedynej spełniającej wszystkie wymagania i warunki znane
ludziom.
Pismo
Święte oznajmia, że Boże dzieło było doskonałe, gdy
na początku stworzył człowieka według swojego
własnego podobieństwa. Jednak stworzenie to, będąc
wyposażone w moralny zmysł wolności, zbuntowało się
przeciwko prawu swojego Stwórcy i w ten sposób przez
samowolę i samozadowolenie sprowadziło na siebie karę,
która była wcześniej przewidziana dla tych, którzy okazaliby
się nieposłuszni sprawiedliwemu przykazaniu Stwórcy. Wyrok ten
brzmiał: „Śmiercią umrzesz” [1 Mojż. 2:17]. Ów świadomy akt
nieposłuszeństwa ze strony naszego pierwszego rodzica sprowadził
wspomnianą karę śmierci nie tylko na niego samego, ale także
wszyscy jego potomkowie mieli dzielić z nim owo
podporządkowanie śmierci i niewolę grzechu, co
wynikało z odłączenia się od Boga i opadania z sił
w miarę, jak coraz bardziej poddawał się on pod
władzę śmierci.
Tak
więc fakt, że Adam w zamian za krótkotrwałe poczucie
samorealizacji zaprzedał grzechowi samego siebie oraz potomstwo
znajdujące się jeszcze w jego lędźwiach, oznaczał nie tylko
jego własne zniewolenie, ale także wszystkich jego potomków,
którzy mieli się potem narodzić. Takie są fakty w tej
sprawie. Wszystkie dzieci Adama mogą za pradawnym psalmistą
powtórzyć: „Oto w nieprawości poczęty jestem, a w grzechu
poczęła mię matka moja” [Psalm 51:7].
Nauka
o całkowitej deprawacji jest niebiblijna
W
tym miejscu musimy zająć się poglądem, który najwyraźniej był
wyznawany przez niektórych wczesnych reformatorów głoszących ideę
całkowitej deprawacji, podtrzymywaną przez wiele osób aż do
dzisiaj – przynajmniej teoretycznie, a której my zmuszeni jesteśmy
zaprzeczyć. Na podstawie Pisma Świętego utrzymujemy, że mamy do
czynienia z powszechnym zepsuciem, które dosięga każdego członka
ludzkiej rodziny, tak że „nie ma ani jednego sprawiedliwego”
(Psalm 14:3; Rzym. 3:10 NB). Sprzeciwiamy się jednak poglądowi, że
owo zepsucie polega na całkowitej deprawacji, że każdy człowiek
jest zupełnie, beznadziejnie i w każdym szczególe zepsuty i
pozbawiony wszystkiego, co byłoby dobre i godne polecenia. Jedynym
znanym nam przykładem całkowitej deprawacji jest Szatan, ojciec
kłamstwa i każdego niegodziwego uczynku.
Jednak
nawet powszechne zepsucie jest już wystarczająco wielkim złem. A
skoro jest ono tak powszechne, to nikt nie powinien mieć trudności
z odnalezieniem, przynajmniej do pewnego stopnia, jakiejś jego
części, którą sam odziedziczył i kultywował, a także
zauważeniem tej deprawacji wśród otaczających go ludzi. Jedni są
bardziej zdeprawowani, inni mniej. U niektórych ludzi oryginalne
podobieństwo do Boga jest mniej zatarte i zniekształcone w ich
wrodzonym charakterze. Zgodnie z tym, co mówi Pismo Święte,
jesteśmy „poczęci w nieprawości”, a u każdego człowieka
„najzdradliwsze jest serce nade wszystko i najprzewrotniejsze”
[Jer. 17:9]. Każda spostrzegawcza osoba, której oczy zostały
otwarte, by mogły rozpoznać nieprawość, będzie w stanie wszędzie
dostrzec przejawy tego zepsucia, nawet u małych dzieci. Samowola,
szalona zawziętość oraz drażliwość dają się zauważyć nawet
u kilkutygodniowych niemowląt. Rodzice muszą wykazywać się wielką
cierpliwością, a także troskliwością, by korygować zachowanie
dziecka, pamiętając, że akurat te cechy charakteru, które
wymagają poprawy, zostały przekazane dzieciom właśnie przez
rodziców. W związku z tym chrześcijańscy rodzice powinni być nie
tylko najbardziej sumienni w zakresie ćwiczenia swych dzieci we
właściwym postępowaniu, ale także najbardziej życzliwi, miłujący
i cierpliwi przy ich naprawianiu i wychowywaniu.
Pomoc
dla upadłej ludzkości jedynie w Bogu
Mając
zatem świadomość powszechności panowania grzechu oraz momentu, w
którym się to zaczęło, dostrzegamy moc wypowiedzi apostoła, gdy
personifikuje on grzech jako tyrana, właściciela niewolników, a
ludzkość przedstawia jako zniewoloną przez grzech i płacącą mu
daninę śmierci. Przekonaliśmy się, że nie można oskarżać Boga
o to, że człowiek stał się niewolnikiem grzechu. Chociaż w
ogłoszeniu wyroku śmierci wspomniana została jedynie ostateczna
zapłata za grzech, to jednak jeszcze przed poniesieniem tej pełnej
kary, w różnych okolicznościach życia zmuszeni jesteśmy do
znoszenia innych dolegliwości, które sprowadza na nas panujacy nad
nami grzech, w postaci boleści, cierpień oraz innych trudności
umysłowych, moralnych i fizycznych. Dlatego też stworzenie, które
wespół wzdycha i boleje [Rzym. 8:22] pod panowaniem owego surowego
pana niewolników, cierpiąc jego okrutne smagania, tęskni za
wyzwoleniem. Także i niektórzy z nas wołali do Boga o pomoc – o
wybawienie od grzechu i śmierci do sprawiedliwości i życia, a
nasze modlitwy zostały wysłuchane.
Bóg
pragnie udzielić nam bardzo gruntownej lekcji „ogromu grzeszności
grzechu” [Rzym. 7:13], jego surowości i goryczy, a także braku
nadziei na jakiekolwiek wybawienie z wyjątkiem tego, które On
zapewnia. Osobiste doświadczenia dowodzą nam, że jesteśmy
bezsilni w zakresie wyrwania się z tej niewoli. Chcąc odnieść
zwycięstwo nad niezbożnikiem i oprzeć się jego sztuczkom oraz
zasadzkom, którym podlegamy ze względu na słabość naszych
upadłych ciał, potrzebujemy siły, której nie zapewnia nam nasza
własna natura. Stwierdzając, że nie mamy siły, by sami sobie
pomóc, w sposób naturalny wyglądamy pomocy od innych i
rzeczywiście możemy takowe wsparcie otrzymać. Jednak szybko
przekonujemy się, jak niewielka jest skuteczność owej pomocy
otrzymywanej z naturalnych źródeł. Gdy zaś dowiadujemy się z
Pisma Świętego, że wszyscy jesteśmy z urodzenia niewolnikami
grzechu, to jeszcze bardziej przekonujemy się, że stan rodzaju
ludzkiego jest całkowicie beznadziejny.
Wszyscy,
którzy uświadamiają sobie swe prawdziwe położenie oraz
odczuwają, że są w niewoli i potrzebują wyzwolenia, dochodzą do
wniosku, że jedyna nadzieja położona jest w Bogu. Kiedy rozmyślają
nad tym, że to sam Bóg wydał wyrok śmierci i że nie mógł go
anulować bez pogwałcenia własnych praw, to niech także pomyślą,
że dysponuje On mocą nieskończenie wyższą od naszej, a także
przewyższającą wszystko mądrością. Może On zatem wiedzieć, w
jaki sposób dokonać tego, co nam wydaje się niemożliwe. I owszem,
wie! Przygotował drogę, która w przewidzianym przez Niego czasie
będzie zauważona przez całą ludzkość. Nastąpi to już
niebawem. Została już zapewniona cena potrzebna do zupełnego
uratowania człowieka. A choć na razie cena ta jest wykorzystywana
jedynie dla pożytku nielicznych, to jednak już wkrótce ma zostać
zastosowana za wszystkich.
Boski
paradoks – wolność przez zniewolenie
Uzmysłowienie
sobie osobistej odpowiedzialności względem Odkupiciela, który jest
nabywcą, oraz niebiańskiego Ojca, który przygotował cały ten
plan wybawienia z grzechu i śmierci, stanowi fundament, na którym
opierają się wszyscy ludzie prawdziwie poświęceni Bogu przez
Chrystusa. Gdy tylko wdzięczny wierzący i odkupiony człowiek
dowiaduje się o błogosławieństwie, jakie jest mu ofiarowane,
zadaje właściwe pytanie: „Panie, co chcesz, abym ja uczynił”
[Dzieje Ap. 9:6]. Wtedy przekonuje się, że nowy Mistrz nie życzy
sobie innych sług, jak tylko dobrowolnych, oraz że choć
przygotował On wybawienie z niewoli grzechu, każdy ma prawo
powrócić do poprzedniej służby dla grzechu i dalej ponosić
zapłatę śmierci. Uczy się warunków, na jakich może zostać
przyjęty. Dowiaduje się, że możliwość zostania sługą nowego
Mistrza, Chrystusa, jest wyjątkowym przywilejem. Przekonuje się o
błogosławionym działaniu Bożego paradoksu, że poddanie się
niewolniczej służbie Chrystusowi jest wolnością w najprawdziwszym
i najbardziej rzeczywistym znaczeniu, że przyjmując pozycję
zobowiązanego sługi Chrystusa, staje się jednocześnie w Nim
wolnym człowiekiem (1 Kor. 7:22). Dlatego przez cały obecny Wiek
Ewangelii zawsze znajdowali się tacy, którzy z przyjemnością
poddawali się owej zobowiązującej służbie Ojcu i Panu Jezusowi
Chrystusowi.
Owi
niezwykle wartościowi ludzie radują się z poznania i przyswojenia
sobie łaskawego i pełnego miłości zamierzenia Bożego, które
zapewnił przez oddanie swego Jednorodzonego Syna na okup złożony
na Kalwarii. Chętnie uznają oni, że zostali „drogo kupieni” i
nie należą już do samych siebie [1 Kor. 6:19]. Dowiadując się o
niewysłowionym przywileju dołączenia do Pana Jezusa w Jego
ofierze, naśladowaniu Go aż do śmierci, akceptują oni Jego
warunki z radością i wdzięcznością. Opuszczają świat i
postępują śladami Jezusa, a gdy pozostaną wierni aż do śmierci,
będą mieli udział z Panem w całym Jego wspaniałym duchowym
dziedzictwie. Obecnie jednak znaleźliśmy się w czasie zakończenia
obecnego porządku świata i dlatego musimy przejść przez poważne,
choć subtelne pokusy i doświadczenia, by wykazać całkowitą
lojalność Panu i Jego przymierzu, które z nami zawarł.
Jezu,
Zbawco miłościwy, Ty jedyny wiesz,
co ma spotkać Twoje dzieci,
które dążą śladem Twym.
Więc modlimy się w pokorze, żebyś
nas za rękę wziął
i prowadził nas do góry, do lepszego kraju
hen.
The Watch Tower, 1
marca 1916, R-5859 (por. R-2097)
Straż 2/2016