<< Wstecz |
Wybrano: R-5448 a, z 1914 roku. |
Zmień język na ![](img/uk.gif)
| |
| | |
Widoki ze strażniczej wieży (Fragment) - „W podłym nastroju”
MROCZNE PRZECZUCIA KSIĘCIA BEDFORD
W
liście przepraszającym w związku z niepojawieniem się na przyjęciu Zrzeszenia
Robotniczych Związków Zawodowych w Bletchley (Bedfordshire) książę Bedford
pisze:
„Perspektywy,
które otwiera rok 1914, z żadnej strony nie są optymistyczne. Niepokoje
dominują w każdej części zamieszkałego świata – od Chin po Peru. Trudności
Wielkiej Brytanii są tak samo wielkie, jeśli nie większe, jak te, z którymi
borykają się jej sąsiedzi, tymczasem możliwości obrony ma ona mniejsze,
ponieważ jej konstytucja została rozmyślnie zdemontowana tak, by służyła
interesom partyjnym.
Izba
Lordów dba jedynie o to, by wspierać Partię Radykalną pieniędzmi na prowadzenie
kampanii wyborczej. Izba Gmin jest zakneblowana i bez głosu, a opłacani
przedstawiciele okręgów wyborczych służą elektoratowi, czyli zapracowują sobie
na swoje wynagrodzenia nie umysłami czy opiniami, lecz nogami – biegając do
grup lobbystów wyborczych, kiedy tylko rządowe bicze wydadzą im takie rozkazy.
Legislacja jest jedynie kwestią skóry na podeszwach.
Gdyby
strażnicy konstytucyjni zostali usunięci i nie zostali zastąpieni żadną inną
siłą kierowniczą, to jedyną możliwą metodą wyrażenia niezadowolenia byłaby
wojna domowa. A obecnie się o tym właśnie przekonujemy.
Tymczasem
wyłania się przed nami nowe niebezpieczeństwo. Wygląda na to, że problem obrony
morskiej został zepchnięty na dalszy plan, a grupa ludzi o wyraźnie niemieckich
nazwiskach może nadal wspierać Partię Radykałów. W międzyczasie dzięki
wytrwałym nawoływaniom do zazdrości, nienawiści i chciwości ministrom udało się
skutecznie zepsuć humor narodowi. A naród nie tylko że nie ma humoru, ale jest
wręcz w podłym nastroju”. – London Daily Mail
* * *
Powyższe
zdania ukazują niektóre zmartwienia światowych książąt i arystokracji. Nie
ukrywamy głębokiego współczucia dla możnowładców w ich obecnej sytuacji. Już
dawno temu Jezus przepowiedział warunki, jakie zapanują za naszych dni.
Stwierdził On, mając na myśli przede wszystkim bogaczy, że „ludzie drętwieć
będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek
świat” [Łuk. 21:26] – czyli na społeczeństwo. Arystokracja tak długo cieszyła
się wyjątkowymi przywilejami, że trudno im się dziwić, gdy uznają, że były im
one nadane mocą prawa Bożego.
Z drugiej
strony ludzie uczą się obecnie, w jaki sposób zarządzać ziemią, która w
dawniejszych czasach znajdowała się w posiadaniu jedynie niewielkiej grupy
ludzi. Dowiadują się, że w mniej cywilizowanych czasach lepiej wykształceni i
bardziej wpływowi stopniowo zagarniali w swoje posiadanie majątki i tytuły.
Następnie przywileje te przekazywali dzieciom z pokolenia na pokolenia, a prawa
były tak ukształtowane, żeby chronić ich tytuły aż do dzisiaj, zaś inne
regulacje, które w jakimkolwiek stopniu znosiłyby ich uprawnienia czy
ograniczały wyjątkowe przywileje, były uznawane za niesprawiedliwe, niepobożne
i rabunkowe.
Można
by podawać wiele argumentów dla obu stron sporu. Naszym zadaniem jest jednak
ocena sytuacji z Boskiego punktu widzenia i stosunku całości do Złotej Reguły –
Bożego prawa. Patrząc na sprawy z tej strony, w większości trzeba się zgodzić,
że nawet jeśli w przeszłości znalazłoby się jakieś usprawiedliwienie dla
uzurpowania sobie przez niektórych szczególnych tytułów, przywilejów i
własności ziemi, to w obecnych zmieniających się warunkach musi to wszystko
ustać. Innymi słowy, jeśli kiedyś rzeczywiście ludzie mogli być za mało
świadomi i zbyt zabobonni, by móc docenić formy samorządu i we właściwy sposób
je praktykować i jeżeli w tamtych czasach było w interesie wszystkich, by dla
dobra ogółu prawa do ziemi i przywileje zostały ograniczone do grupy ludzi
bardziej uzdolnionych, to nie oznacza to wcale, że sprawy muszą w ten sposób
być prowadzone zawsze. Raczej należy wnioskować, że w miarę rozwoju powszechnego
wykształcenia i ogólnej zdolności do samodzielnego zarządzania swoimi sprawami,
wszystkie takie przywileje powinny zostać zaniechane i zniesione.
WŁAŚCIWE SPOJRZENIE NA SYTUACJĘ
Wyrażając
ten pogląd w jeszcze inny sposób, można by powiedzieć, że jeśli ludzie
wykształceni w minionych czasach rzeczywiście wierzyli, że przestrzegają Złotej
Reguły, przejmując ziemię i władzę, to ta sama reguła winna domagać się, by
władza ta została użyta dla publicznego dobra i powodzenia – że ogół ludności
powinien mieć dostęp do edukacji, tak by nabywał umiejętności zarządzania
swoimi własnymi sprawami i mógł objąć władzę, która stopniowo powinna była im
być przekazywana. Pytanie więc, na które należałoby sobie odpowiedzieć w myśl
Złotej Reguły, brzmiałoby następująco: Czy ogół ludzi osiągnął już taki poziom
rozwoju, który pozwoliłby im na samodzielność, czy też arystokracja powinna
nadal prowadzić ich sprawy, pod pretekstem, że nie są jeszcze wystarczająco
kompetentni, nie mając wystarczającej mądrości pozwalającej na zarządzanie
własnym majątkiem?
Kiedy
tylko większość ludzi dojdzie do wniosku, że są wystarczająco kompetentni, by
zarządzać swoimi sprawami i gdy przekonają się, że Bóg stworzył ziemię i to, co
ją napełnia, nie tylko dla nielicznych, ale dla wielu – wtedy obejmą swoje
dziedzictwo i będą sprawować nad nim kontrolę. Zaś proporcjonalnie do tego
tytuły panów, osób wysoko urodzonych, książąt, królów i cesarzy staną się tylko
pustym wspomnieniem ciemnych czasów. Od tej pory lud, czy to przez parlamenty,
czy przez kongresy, będzie sprawował kontrolę nad swoimi sprawami za pomocą
głosowania.
Ten
stan rzeczy, który pojawiał się na świecie w sposób stopniowy, jest z pewnością
całkiem właściwy, zasadniczo zgodny ze Złotą Regułą. To prawda, że mogłoby to
wydawać się szlachetne, gdyby utytułowana arystokracja ochotniczo służyła
ludowi w ich interesie. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie są z natury
samolubni, a przez to skłonni do zapatrywania się na sprawy z punktu widzenia
swych własnych oraz rodzinnych interesów. Pod względem światowego pokoju, to
było wielkie szczęście, że przekazywanie praw ludowi odbywało się w sposób
stopniowy, a nie na drodze gwałtownej rewolucji. Centymetr po centymetrze
ludzie odzyskiwali swe prawa w miarę, jak byli coraz lepiej wykształceni, by umieć
to docenić. Być może czasami w nadmiarze gorliwości pragnęli oni zbyt wiele,
być może starali się zdobyć za dużo, a przynajmniej chcieli uchwycić więcej,
niż wskazywałyby na to ich uprawnienia i umiejętności.
Nic
dziwnego, że liczni przedstawiciele arystokracji czują się dogłębnie zasmuceni,
jak na przykład książę Bedford. Nic dziwnego, że wielu z nich ma mroczne
przeczucia odnośnie przyszłości. Nic dziwnego, jeśli wydaje im się, że
pogwałcona została sprawiedliwość. Zatracili oni właściwe spojrzenie na
sytuację. Nie zauważają, że jako starsi bracia całej ludzkości powinni byli
zorientować się, iż masy nie są już „tępym, pędzonym bydłem”. Dobrze byłoby,
żeby zauważyli wielkie oświecenie, jakie miało miejsce w ubiegłym stuleciu
[XIX] i powinni byli chętnie zwrócić dziedzictwo swym braciom, tak jak oni są
chętni je objąć.
NARODY ZDĄŻAJĄ NA ARMAGIEDDON
Polityczna
batalia, która toczy się w Wielkiej Brytanii w ostatnich latach, a zwłaszcza na
przestrzeni minionych dwóch lat, wzbudza zainteresowanie i zdumienie całego
świata. Królowie, książęta i ludzie szlachetnego rodu są w pogotowiu, bojąc się
o wyniki. Biblia jasno przedstawia tę sytuację. Jedynie ona pokazuje nam, że
cudowne przemiany naszych czasów są zamierzonym procesem przekształcania
królestw tego świata w Królestwo drogiego Syna Bożego.
Nie
chcielibyśmy być jednak źle zrozumiani. Nie uważamy, że przemiana jakiejś
partii, jej przywódców albo polityki partyjnej Wielkiej Brytanii czy
jakiegokolwiek innego państwa przekształci jego naród w lud święty, uczestnika
Królestwa Bożego. W rzeczywistości nie mamy żadnych powodów, by sądzić, że
socjaliści jako całość mogliby lub chcieli udzielić światu błogosławieństwa
doskonałego rządu ziemskiego, który ustanowiłby prawa człowieka itp. Wprost
przeciwnie, warto pamiętać, że królowie i książęta, choć panowali niekiedy
ciężką ręką, to jednak przynajmniej w ostatnich czasach uznali za konieczne
poświęcić ludowi i ich interesom więcej uwagi niż dawniej. Zaś ich
doświadczenie i wykształcenie niewątpliwie zapewnia im kwalifikacje wyższe niż
przeciętne wśród innych ludzi, by mogli umiejętnie zarządzać sprawami
narodowymi wielkiego znaczenia.
Poza
tym, nagła zmiana sprowadziłaby ogromne trudności nie tylko dla owych
właścicieli ziemskich, ale prawdopodobnie byłaby również wielkim utrapieniem
dla mas. I dokładnie na to wskazuje Biblia. Żyjemy w czasie obecności
Chrystusa. Wybór Kościoła Chrystusa, który ma stać się oblubienicą i małżonką
Króla, jest już prawie na ukończeniu. Królestwo zostanie zatem niebawem
ustanowione. Jednak ci, co posiadają władzę i autorytet, nie zdając sobie z
tego sprawy, starają się zachować dla siebie prawie wszystko to, co
przywłaszczyli sobie ich przodkowie w całkiem odmiennych warunkach.
W
naszym zrozumieniu Biblia naucza, że ów konflikt interesów doprowadzi niebawem
do wielkiego czasu ucisku, jakiego nigdy nie było (Dan. 12:1). Nikt nie życzy
sobie utrapienia, nikt nie chce zostać przez niego dotknięty, a mimo to wszyscy
do niego zmierzają. Zarówno arystokracja, jak i masy są motywowani strachem. Jedni
boją się utraty swych ziemskich posiadłości, drudzy zauważają, że pieniądze
świata i ziemia, będące podstawą wszelkich bogactw, znajdują się w posiadaniu
arystokracji.
Masy
uświadamiają sobie, że dzięki obfitości błogosławieństw, które Bóg wylewał na
ludzkość w minionym stuleciu za sprawą rozwoju wiedzy i wynalazków, świat stał
się bajecznie bogaty. Jednak bogactwa te wpadają ciągle w te same ręce – ludzi,
którzy są posiadaczami ziemi. Owe masy obawiają się, że jeśli obecnie nie
osiągną poprawy sytuacji, to oni lub ich dzieci z czasem ponownie staną się
niewolnikami lub chłopami pańszczyźnianymi. Z tego wynika całe zamieszanie
dyskusji i konfliktów między klasami, które zmierzają w stronę wiru wielkiego
Armagieddonu (Obj. 16:16).
LUDZKA KRAŃCOWOŚĆ TO BOŻA SPOSOBNOŚĆ
Chociaż
nie mamy żadnej możliwości powstrzymania którejkolwiek ze stron, jesteśmy
głęboko zainteresowani każdą z nich i współczujemy im obu. Naszym najlepszym
pocieszeniem i najwartościowszą rzeczą, którą możemy podarować każdemu z
uczestników sporu, jest to, czego dowiadujemy się z Biblii. Mówi ona, że w
najciemniejszej godzinie, gdy ludzkie żądze osiągną swój szczyt w anarchii,
pojawi się nadzieja – najjaśniejsza ze wszystkich nadziei. Zaraz po mrocznej
godzinie ucisku nastąpi wschód chwalebnego „słońca” Królestwa Tysiąclecia,
które rozproszy ziemską ignorancję i zabobony. Następnie Królestwo, ujmując
pewnie kontrolę nad światem, właściwie poprowadzi ludzkość na pełne wyżyny
doskonałości utraconej w Edenie, lecz odkupionej na Kalwarii. Wobec takiej
nadziei możemy słusznie utrzymywać nasze dusze w pokoju, oczekując niezwykle
chwalebnego wyniku Bożego planu.
Chociaż
nie powinniśmy się angażować po żadnej stronie sporu, nie możemy nie okazywać
im głębokiego zainteresowania. Na miarę naszych możliwości i zdolności
powinniśmy głosić dobrą nowinę nadchodzącego Królestwa tym wszystkim spośród
uczestników owej bitwy, ilu tylko skłonnych jest nas słuchać. Na ile usłyszą i
uwierzą, na tyle otrzymają błogosławieństwo, pokój i pocieszenie. Zadaniem Kościoła
jest okazywanie wierności zasadom Boskiego charakteru i obwieszczanie Bożego
zamierzenia, opatrywanie ran wszystkich, którzy są skruszonego ducha, przy
użyciu błogosławionego poselstwa Bożego miłosierdzia, które poucza wszystkich o
konieczności cierpliwej wytrwałości, lojalności i wierności. Jest to naszym
zadaniem, jako że Apostoł powiada: „Czyńcie dobrze wszystkim, a najwięcej
domownikom wiary” [Gal. 6:10].
Nie
do nas należy rozstrzyganie, czy szczyt owego ucisku zostanie osiągnięty w roku
1915, czy też nie. Nie powinniśmy nawet mieć w tej sprawie żadnych innych
życzeń poza tym, by działa się wola Boża. Obserwując gwałtowne zmiany, jakie
zachodzą w społecznym nastawieniu w Wielkiej Brytanii w ostatnich latach, nie
wątpimy, że jeśli Czasy Pogan zakończą się przy końcu tego roku 1914, to w
krótkim czasie może zostać w pełni zainicjowany Dzień Gniewu, w którym zgodnie
z zapowiedziami obrazów biblijnych kościelne niebiosa i polityczna ziemia
zostaną pochłonięte w niepohamowanej rewolucji ludzkich namiętności, która
całkowicie stopi i skruszy żywioły tworzące obecny porządek rzeczy – żywioł
społeczny, polityczny, finansowy i kościelny. Wiemy jednak, że wielki Bóg
miłości jest tak mądry, że przewidział o wiele wcześniej każdy szczegół owego
wielkiego konfliktu i pożogi. Poczynił też wystarczające przygotowania, by
zapanować nad uciskiem we właściwym czasie przez ustanowienie Królestwa swego
miłego Syna w wielkiej i chwalebnej mocy.
WYPEŁNIAMY NASZĄ OBIETNICĘ
Spodziewaliśmy
się, że jeśli Czasy Pogan zakończyłyby się w tym roku [1914], to musiałoby to
oznaczać, że cała klasa Oblubienicy będzie uczestniczyć w przemianie
„pierwszego zmartwychwstania” ze stanu ziemskiego do niebiańskiego przed
zakończeniem bieżącego roku. Choć nie twierdziliśmy tego w sposób zdecydowany,
to jednak wskazywaliśmy, że taki byłby logiczny wniosek. Obecnie jednak nie
wygląda na to, żeby mogło się tak stać. Przyglądamy się tym miejscom Pisma
Świętego, które się jeszcze nie wypełniły i jesteśmy przekonani, że nie mają
one szans na wypełnienie przed końcem tego roku.
Oczywiście
nasze przekonanie w tym względzie nie jest mocniejsze niż poprzednie, głoszące
coś przeciwnego. Jest rzeczą jasną, że dla Boga wszystko jest możliwe. Nie
ulega wątpliwości, że Pismo Święte wyraźnie zapowiada katastrofę, która
przyjdzie nagle – „jako ból na niewiastę brzemienną” [1 Tes. 5:3] – w danym
momencie tak samo niespodziewany zarówno dla matki, jak i dla innych. Tak więc
nie jest to niemożliwe, by nasze wszystkie oczekiwania spełniły się do końca
bieżącego roku. Uważamy jednak, że jest to wysoce nieprawdopodobne.
Pragnęlibyśmy, żeby było to wiadome wszystkim naszym czytelnikom, niezależnie
od tego, jaki to mogłoby wywrzeć wpływ na ich plany i przedsięwzięcia.
Jak
chodzi o Wydawcę, to będzie on w równym stopniu zadowolony, gdy wola Pana
wypełni się w taki, jak i w inny sposób. Nawet gdybyśmy mieli prawo głosu przy
podejmowaniu decyzji w tej sprawie, to balibyśmy się skorzystać z takiego
przywileju. Jak wyraził to poeta:
Strach
nawet dotknąć się tego,
co tyle ma w sobie z niepojętego.
Jeśliby
ten rok minął bez szczególnych przejawów Bożej łaski dla Kościoła w znaczeniu
zmartwychwstania, przemiany z ziemskiej do duchowej natury, uznalibyśmy, że
pomyliliśmy się w naszej ocenie odnośnie czasu, kiedy można było spodziewać się
owego chwalebnego wydarzenia. Pozostałoby jednak ciągle faktem to, że nadzieją
Kościoła jest przemiana zmartwychwstania, gdy to, „co jest śmiertelnego,
przyoblecze nieśmiertelność” [1 Kor. 15:54], gdy „wszyscy przemienieni
będziemy, bardzo prędko w okamgnieniu” [1 Kor. 15:51]. Jeśli byłoby to Bożym
zamierzeniem, byśmy pozostali dłużej po „tej strony zasłony”, to nie wątpimy,
że miałby On dla nas tutaj jakąś usługę do wykonania. Niezależnie zaś od tego,
czy nasza służba pełniona jest po „tej stronie zasłony”, czy po drugiej,
powinniśmy być zadowoleni, wiedząc, że On jest zbyt mądry, by się mylić. Nie
będziemy użalać się z powodu naszych błędów w zrozumieniu. Powinniśmy być
raczej zadowoleni i radować się oraz cieszyć z możliwości służby po „tej
stronie zasłony” na równi z tą po drugiej stronie, mając zapewnienie, że wola
Boża będzie się w nas wykonywać tak czy inaczej.
Ciągle
jest jeszcze możliwość, że nie popełniliśmy pomyłki w odniesieniu do czasu,
lecz pomyliliśmy się odnośnie tego, czego należy
się spodziewać. Dla przykładu, może się okazać, że Czasy Pogan zakończą się
jednak w bieżącym roku, jednak Pan nie pozbawi narodów ziemskiej władzy i nie
odbierze im ziemskich królestw tak szybko, jak się tego spodziewaliśmy.
Zważywszy, że sprawowały one władzę przez 2520 lat, usunięcie ich w ciągu
jednego roku mogłoby być zbyt gwałtowne. W rzeczywistości, jeśli zostałoby to
dokonane w ciągu pięciu, dziesięciu czy dwudziestu lat, to czas ten mógłby się
wydać całkiem rozsądny.
Straż, 2/2014; W.T.
R-5448a-1914r