<< Wstecz |
Wybrano: CR-458 , z 1914 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Wielki Pomazaniec
Nasz
dzisiejszy tekst znajduje się w 61 rozdziale Proroctwie Izajasza, werset 1:
„Duch Panującego Pana jest nade mną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał
Ewangelię cichym, posłał mię, abym związał rany tych, którzy są skruszonego
serca...” – Iz. 61:7.
Z
naszego tekstu, drodzy przyjaciele, dowiadujemy się, że prorok mówi o
Chrystusie – Jezusie, Głowie, i Kościele, który jest Jego Ciałem. Nie muszę wam
przypominać, że słowo „Chrystus” znaczy 'pomazaniec' i że od samego początku
Bóg zaplanował, że będzie miał wielkiego Pomazańca, który wykona Jego zamiary.
Od
początku Bóg przewidział, że grzech pojawi się na świecie. Wiedział też, że
nasi pierwsi rodzice upadną. Pismo Święte nas informuje, że zapewnił On
zbawienie od wyroku, jaki zawisł nad światem w rezultacie grzechu. Jak
zobaczymy, nie był to taki wyrok, o jakim opowiadali nam ojcowie, nie wyrok
wiecznych mąk, jakoby wielki Stworzyciel był źle usposobiony wobec swoich
dzieci, przywodząc do egzystencji tysiące milionów ludzi z wyraźnym zamiarem
męczenia ich przez całą wieczność. Nie było tak; ale, jak przedstawia to
Biblia, Bóg wydał na ludzką rodzinę wyrok śmierci. Ogłosił, że z powodu grzechu
nasi pierwsi rodzice nie są dalej godni żyć wiecznie. On ich stworzył i powołał
do wiecznego życia w przyjaznych warunkach ogrodu Eden. Gdyby byli nieposłuszni
i stali się grzesznikami, stosował się do nich wyrok: „Śmiercią umrzesz”, a
nie: żyjąc, żyć będziesz w męczarniach.
Drodzy
przyjaciele, źle odczytaliśmy nasze Biblie. Dzięki Bogu nasze oczy zrozumienia
otwierają się coraz szerzej i coraz lepiej widzimy, że trudności z Biblią nie
biorą się z samej Biblii, lecz z jej błędnych interpretacji, jakie pojawiły się
w „ciemnych wiekach” i od dzieciństwa pozostawiły tak niezatarte wrażenie w
naszych umysłach, że myśleliśmy o naszym Bogu jako o najpotężniejszym, wręcz
niemożliwym do wyobrażenia nieprzyjacielu ludzkości. Teraz nasze oczy
zrozumienia otwierają się – o co modlił się Apostoł – i zaczynamy widzieć to,
co on twierdził, że zobaczymy. Pamiętacie, jak powiedział: „Dlatego zginam
kolana moje przed Ojcem (...) abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz
ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość,
Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę”
– miłość Bożą przewyższającą wszelkie zrozumienie [Efez. 3:14,17-19 NB].
Dopiero
otwierają się nam oczy, drodzy przyjaciele. Widzimy większą długość i większą
szerokość, widzimy więcej z wysokości i więcej z głębokości Bożej miłości
każdego dnia i jak wierzę, w rezultacie tego osiągamy większe uznanie dla Niego
i Jego miłości. Ufam, że światło coraz bardziej dociera do wszystkich serc i
umysłów. A ponieważ miłujemy Boga, cieszymy się, mogąc czynić te rzeczy, które
są miłe w Jego oczach. Już nie jest tak: Zrobisz to, czy pójdziesz do piekła?
Nie, moi drodzy braterstwo, myśl jest całkiem przeciwna. Mamy przyjemność
służyć naszemu Ojcu, który nas kocha i który uczynił dla nas wielkie rzeczy
oraz obiecał jeszcze większe rzeczy w przyszłości dla swego ludu. Cieszymy się,
będąc Jego dziećmi; cieszymy się, będąc pod Jego opieką. Dziwnie byśmy się
czuli odcięci od naszego Mistrza. Może być tak, że pewne rzeczy wchodzą między
naszego Boga a nasze serca. Poeta pięknie wyraził nasze pragnienie, by trzymać
się blisko Pana:
„Nie
pozwól, by powstały z ziemi ciemne obłoki,
które Cię skryją przed sługi Twego wzrokiem”.
Cieszymy
się, ponieważ Go ujrzeliśmy, zobaczyliśmy Go oczyma naszego zrozumienia, gdyż
nasze oczy zostały otwarte. W przeszłości trudność stanowiło to, że nie
widzieliśmy Boga; widzieliśmy fałszywe przedstawienie Boga. A apostoł Paweł
pokazuje nam, że dokładnie taki sam problem dotyczył wielu w jego dniach – że
Szatan, „bóg tego świata zaślepił umysły niewierzących” [2 Kor. 4:4 NB].
Dlaczego
Szatan tak postępował? Dlaczego Szatan fałszywie przedstawiał „Boga wszelkiej
pociechy i Ojca miłosierdzia” [2 Kor. 1:3]? Sądzę, drodzy braterstwo, iż było
tak dlatego, że gdyby świat poznał Boga i Jego prawdziwy charakter, większość z
przyjemnością czyniłaby Jego wolę. Ale świat Go nie zna i Szatan próbuje
trzymać świat w tym zaślepieniu odnośnie prawdziwego Boskiego charakteru, Jego
rzeczywistego zamiaru i planu. Dlaczego? Ponieważ gdy stał się Jego
przeciwnikiem, mając upodobanie w fałszywym przedstawianiu Boga i przekręcaniu
Biblii, ludzkość odciągana jest od dobrego, odciągana od Boga. Świat, ciało i
diabeł mają wiele powabów, by zwracać na siebie uwagę, a ponieważ ludzie nie
mają Boga, którego by chwalili i któremu oddawaliby swoje serca, oddają serca
światu, ciału i diabłu.
Słyszałem
osobiste świadectwa wielu osób; niektórzy bardzo jasno dawali do zrozumienia,
że ponieważ nie znali Boga, to Go nie kochali. Stąd też nigdy nie nawiązali z
Nim relacji. O tym mówi właśnie św. Paweł, gdy stwierdza: „Aby im nie świeciła
światłość Ewangelii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożym” [2 Kor.
4:4] – nie świeciła w ich sercach. To dla tej przyczyny „bóg świata tego
zaślepił ich umysły”, przekręcając fakty, przekręcając nauki Biblii, fałszywie
przedstawiając charakter Tego, który dał nam biblijne poselstwo. Gdy jednak
miłość w naszych sercach się rozwija i zaczynamy lepiej rozumieć Boży
charakter, jakaż zachodzi wielka przemiana! Jak stwierdza Apostoł: „Ale się
przemieńcie przez odnowienie umysłu waszego na to, abyście doświadczyli, która
jest wola Boża” [Rzym. 12:2]. Jaka zmiana! Dlaczego nie dzieje się w ten sposób
z większą ilością ludzi? Ponieważ, jak już powiedzieliśmy, nie każdy człowiek
widzi. Tylko nielicznym zostały otworzone oczy zrozumienia. Tylko nieliczni
rzeczywiście dostrzegają prawdziwy charakter Boga.
Znaczna
większość znajduje się pod zarządem Przeciwnika, myśląc, że Bóg jest wielkim
diabłem. A jak można należycie czcić diabła? I jak moglibyśmy należycie czcić
naszego Boga, gdybyśmy przypisywali Mu cechy diabła? Mówię to z całą rozwagą i
otwartością, bo nie umiem sobie wyobrazić, jak by to było możliwe. Nie leży to
w mocy mojego umysłu wyobrazić sobie jakiegoś diabła, który może być gorszy niż
wy, i żeby mi mówiono, iż nasz Ojciec Niebieski taki był, jest i zawsze będzie.
Tylko pomyślcie! Bóg posiadający wszelką moc, by uczynić cokolwiek i wszystko –
wszechpotężna moc – zajmujący się tym, by wywieść na świat miliony ludzkich
istot, wiedząc z góry, predystynując i od razu zamierzając, że będą one
cierpieć wieczne męki z rąk diabłów! Nie wierzę, że sam Szatan jest aż tak zły,
a czy sądzicie, że czciłbym Szatana? Ani trochę, moi drodzy przyjaciele! Czy
myślicie, że mógłbym czcić mojego Boga, gdybym miał takie złe zrozumienie Jego
charakteru? To niemożliwe. Próbowałem i byłem uważany za dobrego chrześcijanina
w tych warunkach. Usiłowałem żyć zgodnie z prawem, braterstwo, a jednak moje
serce nie było dotknięte w taki sposób, jak zostało dotknięte, gdy poznałem
miłość Bożą przewyższającą wszelkie poznanie. Jeszcze nie mogę w pełni pojąć
tej miłości. Z wolna nabywam lepszego jej zrozumienia i mam nadzieję, choć ona
„przewyższa wszelkie poznanie”!
Nie
dbam o to, jak bogaci jesteście pod względem chrześcijańskiego doświadczenia
albo jak długo jesteście w Pańskiej rodzinie; jeśli dokonaliście odpowiedniego
postępu, ta miłość przechodzi wszelkie wasze zdolności pojmowania. Jeśli
wzrastacie, będziecie znajdować coraz więcej powodów, by cenić i naśladować
Bożą dobroć, miłość i moc. Sprawy te będą dla was z każdym dniem cudowniejsze.
Ów
wielki nasz Bóg zaplanował od początku, że jeśli grzech pojawi się na świecie,
On nie pozwoli, żeby trwał wiecznie, i tak też powiedział. Wyraźnie powiedział
naszym pierwszym rodzicom po okazaniu przez nich nieposłuszeństwa, że przyjdzie
czas, gdy nasienie niewiasty zmiażdży głowę węża. Było to wyrażenie
symboliczne, przedstawiające proroczo, że sprawiedliwość, w jakiś sposób
identyfikowana z rodzajem ludzkim, pokona ostatecznie grzech pokazany w Szatanie
i w wężu, który był instrumentem Szatana będącego przyczyną upadku. Bóg nie
powiedział ojcu Adamowi i matce Ewie, jak to uczyni, w jaki sposób nasienie
niewiasty potrze lub zmiażdży głowę węża i było kwestią ich wiary, czy to w
ogóle będzie miało miejsce. Było to kwestią zaufania, czy Bóg wykona to, co
zapowiedział. Drodzy przyjaciele, jest to nadal kwestią wiary. Bóg nie
zmiażdżył jeszcze głowy węża. Szatan ciągle nie jest starty, nieprawdaż? Jest
jak najbardziej żywy.
Gdyby
głowa węża była zgnieciona czy zmiażdżona, zmiażdżony byłby grzech i takie jest
tego znaczenie. Grzech ma być zgnieciony, a to jeszcze nie zostało wykonane,
mamy jednak mocną wiarę i ufność w Bogu, że się to dokona. Dzisiaj i wy, i ja
widzimy coraz wyraźniej, że czas, kiedy się to wykona, to czas ustanowienia
Królestwa Chrystusowego na świecie; a to Królestwo drogiego Syna Bożego będzie
mocą Bożą między ludźmi dla ich wybawienia z mocy Szatana. Szatan zostanie
zgnieciony – związany na tysiąc lat. Wszystkie złe wpływy pokazane w wężu
zostaną podporządkowane pod uzdrawiającą moc wielkiego Wybawiciela naszej rasy.
Obali
On wszelki grzech i nieposłuszeństwo i przywiedzie wszystkie rzeczy do harmonii
z Boskimi wymaganiami sprawiedliwości, mądrości, miłości i mocy, a zniszczy
wszystko, co nie osiągnie tej harmonii. O, Biblia jest tak piękna i jasna, a my
o tym nie wiedzieliśmy – tak wspaniale prosta, opowiadając nam cały czas o tym
wielkim Królestwie; nie tylko opowiadając, ale mówiąc też, w jaki sposób to
Królestwo będzie ustanowione, kto będzie je ustanawiał oraz dając nam
symboliczne obrazy wskazujące na pozaobrazy. Prorocy mówili o królestwie,
królestwie Izraela i że jego królowie obrazowali nadchodzące Królestwo. Bóg
dawał ludziom najwyższych kapłanów, a wszyscy ci najwyżsi kapłani na swym
urzędzie jako uzdrowiciele, lekarze, instruktorzy i nauczyciele ludu oraz
pomagający im podkapłani byli obrazowi.
W
odpowiednim czasie wielki Najwyższy Kapłan, Chrystus Jezus, i podkapłani,
Kościół w chwale, będą kapłaństwem dla świata, aby instruować ludzi, uzdrawiać
ich choroby i pomagać im w trudnościach. Kapłaństwo Aarona było jedynie
obrazowe, wskazując na owo przyszłe, chwalebne spełnienie. Biblia idzie dalej,
pokazując, że kiedyś te dwa urzędy – urząd królewski i kapłański – będą
połączone w jednej osobie. Nie będzie jednego króla i jednego kapłana, lecz
będzie Król-Kapłan. Tak rzekł Bóg przez proroka Dawida, mówiąc o Jezusie, jak
pisze nam apostoł Paweł – Dawid powiedział, że ten Mesjasz będzie kapłanem na
wieki według porządku Melchisedeka.
A kim
był Melchisedek? Był wielką postacią z czasów Abrahama, w której złączone były
dwa urzędy: króla i kapłana. A św. Paweł stwierdza, że Melchisedek był obrazem
na Chrystusa w Jego tysiącletnim Królestwie, łączącego oba urzędy. Będzie On
królem, żeby rządzić, i kapłanem, żeby pouczać, błogosławić, podnosić i
uzdrawiać – stanowiąc połączenie wszystkiego.
Później,
jak pamiętacie, Bóg poinstruował Izrael odnośnie sposobu, w jaki mieli być
pomazywani jego królowie i w jaki mieli otrzymywać pomazanie kapłani. Pamiętacie,
że nakazał im sporządzić specjalną maść, czyli olej – olej pomazania. Żaden
król nie był pomazany jak należy bez wylania na niego tego oleju, ani też żaden
kapłan nie był należycie pomazany, nie otrzymawszy pomazania tym samym olejem.
W myśl Pisma Świętego ten święty olej pomazania przedstawiał ducha świętego,
który miał być uważany za coś bardzo szczególnego i odmiennego niż wszystko
inne.
Bóg
tak to urządził, że w obrazie olej ten – złożony z owych szczególnych
składników – będzie czymś, czego nie mógł posiadać nikt oprócz najwyższego
kapłana i króla. Była to specjalna kompozycja; żaden Żyd nie mógł sobie
sporządzić takiego oleju, z wyjątkiem tych, którzy mieli do tego prawo dla tego
specjalnego celu. W ten sposób, jak widzicie, Bóg pokazał symbolicznie, że w
stosownym czasie pomaże niektórych duchem świętym i że to pomazanie będzie w
specjalnym celu.
Nasz
tekst omawia tę szczególną sprawę – omawia pomazanie owego „królewskiego
kapłaństwa”. Czytamy: „Duch Panującego Pana jest nade mną; przeto mię pomazał
Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, posłał mię, abym związał rany tych,
którzy są skruszonego serca...” itd. – dalej powiedziane jest o tych wielkich
rzeczach, jakie będzie wykonywał ów wieki Król i Kapłan.
A oto
szczególne punkty: Pomazanie, przede wszystkim, a następnie: Dlaczego
pomazanie? Pomazanie, bracia i siostry, zaczęło się w pewnym czasie i miejscu
oraz w odniesieniu do pewnej osoby. Była ona tym pierwszym, kto został tak
pomazany. Kto był tą osobą? O, wszyscy to wiecie; był nią nasz Pan, Jezus
Chrystus. A kto Go pomazał? Pamiętacie bardzo dobrze. Było to w Jordanie, kiedy
Zbawiciel osiągnął pełnię ludzkiej doskonałości, będąc trzydzieści lat pod
Zakonem i kiedy poświęcił się, by czynić wolę Boga aż do śmierci. Tam został
pomazany przez Ojca. Tam został przez Ojca przyjęty, a przyjmując Go, Ojciec
powiedział: Ach, zgodziłeś się wykonać tę ważną rzecz i przez wzgląd na twoją
obietnicę uczynienia tego udzielę ci namaszczenia na ten wysoki urząd.
Zostaniesz pomazany, by stać się wielkim wybawicielem świata, ponieważ
poświęciłeś samego siebie.
I jak
pamiętacie, mamy zapis, że Jezus został ochrzczony, co symbolizowało Jego
śmierć; gdy zaś powstał z wody, zstąpił na Niego duch święty w cielesnym
kształcie, podobnym do gołębicy i spoczął na Nim. Nie znikła, sfrunęła prosto
na Niego, ale była jedynie zewnętrznym przejawem Bożej mocy, jaka spłynęła na
Jezusa, upoważniając Go i namaszczając, naznaczając Go jako Tego, który będzie
Chrystusem – Pomazańcem – Królem, Kapłanem i Tym, w którym ześrodkują się
wszystkie obietnice, jakie Bóg uczynił od dni Adama i Ewy. One wszystkie
odnosiły się do Owego Wielkiego i spoczywały na tym, który jako nasienie
niewiasty miał ostatecznie zmiażdżyć głowę węża.
Czy
człowiek Jezus zmiażdżył wężową głowę? Nie, nie zrobił tego. Nie zmiażdżył
głowy wężowi. Głowa węża nie jest jeszcze zgnieciona. Skąd zatem to opóźnienie?
O, chodzi tu o jeszcze jeden szczegół planu! Wąż miał Mu najpierw zmiażdżyć
piętę. Czy wąż ma zmiażdżyć piętę tego nasienia po tym, jak zostanie zmiażdżona
głowa węża? O, nie! Najpierw musi nastąpić zgniecenie pięty. Żaden wąż ze
zmiażdżoną głową nie zrani ci pięty albo innej części twego ciała. Zatem wąż
miał najpierw czas na zmiażdżenie pięty. Co oznacza pięta? Nie jest to część
ciała decydująca o życiu. Można mieć zgniecioną piętę, można ją mieć zranioną,
ale nie przesądza to w kwestii życia; gdy jednak głowa jest zmiażdżona, jest to
kwestia przesądzająca o życiu. W ten sposób, jak widzicie, Bóg pokazał, że
pewne nieznaczne i chwilowe zranienie dotknie tego Pomazańca, ale w przypadku
węża będzie to całkowite zniszczenie, pokazane w zmiażdżeniu głowy.
My
jednak mówimy, że to zmiażdżenie jeszcze się nie dokonało. Świadczymy o tym
fakcie, mimo że minęło już dziewiętnaście wieków. Dlaczego taka zwłoka? Apostoł
Paweł wyjaśnia, wskazując na „tajemnicę, zakrytą od wieków i od pokoleń, a
teraz objawioną świętym jego” [Kol. 1:26 NB]. Jaką tajemnicę? Ach, tę
tajemnicę, że w Boskim zamyśle, w Bożym planie Wielkim Pomazańcem miał być nie
tylko Jezus, lecz również Kościół, który miał być Jego Ciałem. Apostoł mówi, że
tajemnicą jest to, że Chrystus będzie miał grono towarzyszące, wybraną klasę:
Jezus jako Głowa i Kościół jako Jego Ciało, gdyż „onego dał za głowę nad
wszystkim kościołowi, który jest ciałem jego” [Efez. 1:22-23]. Jesteśmy Ciałem
Chrystusowym i członkami, każdy z osobna [1 Kor. 12:27]. Jak piękne jest to
złączenie razem, widzicie; nie ma co do tego wątpliwości, nie ma tu miejsca na
wątpliwość; Pismo Święte przedstawia to bardzo jasno!
Teraz,
moi drodzy przyjaciele, fakt jest taki, jak wyjaśnia tę sprawę Apostoł, że tak
jak ów święty olej pomazania, przedstawiający ducha świętego, był wylany na
głowę najwyższego kapłana, na głowę Aaronową i ściekał na jego brodę, ściekał
aż i na podołek szat jego [Ps. 133:2], tak Bóg zaplanował, że pomazanie
Królewskiego Kapłaństwa powinno się rozpocząć od Głowy, Jezusa – On był owym
Pomazańcem – a następnie powinno zstępować ku dołowi na wszystkich członków
Ciała przez całe te dziewiętnaście stuleci, wyraźnie aż do samego końca, do
skompletowania całego Ciała Chrystusowego. Jeśli wy i ja przystępujemy do
Chrystusa, przystępujemy do namaszczonego grona, do Ciała, które zostało tak
pomazane.
Nie
było tak, że Bóg zmienił swój plan, że najpierw powiedział: Pomażę mego Syna,
Syna mego jednorodzonego i dam Mu wykonać to dzieło, i że potem pojawiła się
druga myśl: Sądzę, że lepiej dam Mu Kościół, klasę Oblubienicy. Nie, nie.
Apostołowie Paweł i Piotr wyjaśniają nam, że Bóg wiedział o całej sprawie i
miał ją w swoim planie od założenia świata – nie była to wcale jakaś druga
myśl. Taki był od początku Boski cel. Trzymał On go tylko w sekrecie i dlatego
było to tajemnicą, jak stwierdza Apostoł, „zakrytą od wieków i od pokoleń, a
teraz objawioną świętym jego” – że mieliśmy być współdziedzicami z Jezusem i
razem członkami Ciała Chrystusowego, Oblubienicy Chrystusa. A zatem, drodzy
przyjaciele, praca prowadzona już ponad osiemnaście wieków jest pracą
pomazywania tego Ciała. Pomazanie, jakie osiemnaście stuleci temu zstąpiło na
naszą Głowę, na Pana, rozszerzyło się w dniu Pięćdziesiątnicy na Ciało. Od
Głowy przesuwa się ku członkom i zstępuje coraz niżej i niżej; jeśli wy i ja
jesteśmy przyjęci do tegoż Ciała Chrystusa, wchodzimy pod to pomazanie.
Wszyscy, których Bóg w ten sposób przyjmuje, stają się członkami tej pomazanej
klasy, czyli członkami Chrystusa. „Pomazańcem” jest Chrystus. Słowo „Chrystus”
znaczy „Pomazaniec”, jak zaznaczyliśmy na początku. A więc cały Kościół, Głowa
i Ciało, jest Bożym Pomazańcem.
A do
czego są oni pomazani? Odpowiadamy, że pomazani są, by przeprowadzić wielkie
dzieło Boga. Jakie dzieło? Boskie wielkie dzieło zaplanowane od początku, jak
zobrazowane jest to w Biblii, na przykład w sprecyzowanej po raz pierwszy
obietnicy dla Abrahama, gdy Bóg rzekł: „W nasieniu twoim błogosławione będą
wszystkie narody ziemi”. Kto jest nasieniem? Nasieniem jest Chrystus, mówi
Apostoł (Gal. 3:16,29). Czy ma na myśli jedynie Jezusa? O, nie. Szczegółowo
wyraża się w Gal. 3:29, mówiąc o Kościele: „A jeśliście wy Chrystusowi,
tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami”. Widzicie więc,
braterstwo, że jest Boskim zamiarem, aby ta wybrana klasa, której Jezus jest
Głową – ta pomazana klasa – była Bożym przedstawicielstwem w błogosławieniu
świata.
Aha,
powiecie, teraz rozumiem! Rozumiem, dlaczego świat nie był błogosławiony!
Zawsze się dziwiłem, dlaczego Bóg nie błogosławił światu. Dziwiłem się,
dlaczego było dozwolone, aby narody pogańskie upadały, a tysiące milionów szły
na śmierć. Byłem ciekaw, dlaczego. Ja także, moi drodzy przyjaciele. Nawet już
jako dziecko zwykłem mawiać: „To wydaje się dziwne, że kocham pogan bardziej,
niż kocha ich Bóg”. Starałem się zbierać centy, pięcio- i dziesięciocentówki,
aby przeznaczyć je na misje w pogańskich krajach. Mówiłem sobie: Bóg ma wszelką
moc, a pozwala tym stworzeniom niszczeć w śmierci – wtedy myślałem, że pozwala
im On iść na wieczne męki, gdy tymczasem sam siedzi w niebie i spokojnie się
temu przygląda, mówiąc: Zbierajcie pieniądze, bo jak nie uzbieracie, to wyślę
ich do piekła. Moi drodzy przyjaciele, wtedy nie znaliśmy naszego Niebieskiego
Ojca. Jak widzicie, było to nieporozumienie. To nie jest Jego duch; to nie jest
umysł Boga. Źle to rozumieliśmy. Teraz to widzimy w Boskim wspaniałym planie,
że najpierw zamierzył On wybrać nasienie Abrahama, pomazaną klasę i to właśnie
robi do tej pory. Tyle jak na razie osiągnął – a nawet nie całkiem, ponieważ
klasa ta nie jest jeszcze kompletna. Wy i ja mamy nadzieję, że przy łasce i
pomocy Bożej uda nam się nasze powołanie i wybranie uczynić mocnym i pewnym,
tak byśmy mogli być członkami w tym Ciele Chrystusowym; że uczynimy pewnym
nasze powołanie i wybranie do członkostwa w Kościele w chwale, bo w ciągu tego
życia są w Kościele tacy, którzy otrzymali ducha świętego, ale którzy nie będą
w Ciele Chrystusa za zasłoną. O, zostało to jasno pokazane! To dlatego jesteśmy
wzywani, żeby „uczynić swoje powołanie i wybranie pewnym” [2 Piotra 1:10]. To
dla tej właśnie przyczyny mamy powiedziane, że musimy tak biec, abyśmy
otrzymali nagrodę [1 Kor. 9:24]. Dlatego też mamy zalecone uważać, by nikt nie
wziął naszej korony [Obj. 3:11]. Koronę przydzielono nam zaraz po tym, jak
zawarliśmy przymierze z Bogiem. Jak tylko otrzymaliśmy pomazanie duchem
świętym, zostaliśmy policzeni za członków Ciała Chrystusowego. Spośród tych,
którzy dowiodą swej całkowitej wierności, gdy przejdą za zasłonę, każdy będzie
mieć swoją koronę – ci, których imiona są zapisane w Barankowej księdze żywota
[Obj. 21:27] jako „pełni zwycięzcy” [Rzym. 8:37].
Mając
zatem zapisane nasze imiona w Barankowej księdze żywota, powinniśmy uważać, by
nie zrobić nic takiego, co spowodowałoby, że Pan uznałby nas za niewiernych i
wymazał nasze imię z księgi życia. Jest to naszym zadaniem, by nie czynić
niczego, co zagrażałoby naszemu prawu do tej korony, tak że przypadłaby ona
komuś innemu. W gronie wybranych nie znajdzie się nikt, kto ma jakieś braki;
każda korona będzie mieć właściciela. Czy będziesz jednym z nich, czy ja nim
będę, to zależy od naszej wierności – a nie od sumy pieniędzy, jakie
zaoszczędziliśmy, żeby przeznaczyć trochę na rzecz jakiejś misji; ani nie od
ilości zaśpiewanych pieśni czy wygłoszonych kazań. Niektórzy spośród nas w
ogóle nie potrafią głosić. Bóg uczynił sprawę tak jasną i prostą, że wynik
zależeć będzie od stanu serca. To, czego potrzeba, to wierności serca.
Jeśli
masz prawego ducha, pełne przekonanie, by czynić wolę Boga, wtedy będziesz
trwać w Jego miłości, gdyż przyjąłeś Jego warunki, oddałeś Mu swoje serce,
odwróciłeś się od grzechu, a On cię zaakceptował; „Sam Ojciec miłuje was” [Jana
16:27] – rzekł Jezus. Mówię wam, moi drodzy, Bóg was kocha! To takie wspaniałe,
że wielki Bóg kocha mizerne ludzkie istoty, jakby nie było – wraz z naszymi
niedoskonałościami, bo wszyscy mają dział w upadku. To wspaniałe, że w ogóle
zwraca On na nas uwagę. Mamy na to słowa Jezusa: „Sam Ojciec miłuje was” –
wszystkich, którzy przyjęli Jego warunki w Chrystusie, którzy poświęcili Mu
swoje życie i starają się chodzić śladami Mistrza.
Apostoł
zaś stwierdza: „Bóg za nami” [Rzym. 8:31]. On jest po naszej stronie. On będzie
nam pomagał. Apostoł mówi też, iż ma On taką moc, że może nam pomóc oraz
sprawia, że „tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu,
to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są” [Rzym. 8:28].
Wszystkie rzeczy działają dla ich dobra! Moi drodzy przyjaciele, jest to lepsze
zapewnienie niż cokolwiek innego na całym świecie! Żadne inne zapewnienie temu
nie dorówna – Boskiemu zapewnieniu, że On nas kocha i sprawi, że wszystko
współdziałać będzie dla naszego dobra jako Nowych Stworzeń! Obietnica ta jest
oczywiście dla tych wszystkich, którzy są Jego dziećmi według ducha.
Apostoł
mówi, że Bóg w nas działa. Czy tak mówi? Tak. „Jego bowiem dziełem jesteśmy,
stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków” [Efez. 2:10 NB]. Teraz
działa On w tobie. Bóg działa we mnie? Tak. W jaki sposób? Przez swoją
opatrzność i przez swoje Słowo.
Znam
kilka wspaniałych przykładów. O jednym usłyszałem dziś przy stole. Pewien
biedny właściciel szynku w Wisconsin poznał Prawdę i spowodowało to wielką
przemianę w jego życiu – uczyniło zeń innego człowieka. W ciągu czterech lat od
tamtej chwili został jednym ze starszych zborowych. Wspaniała przemiana! Tak
więc Apostoł stwierdza: „Albowiem Bóg jest, który sprawuje w was chcenie i
skuteczne wykonanie” – według czego? – „według upodobania swego” [Filip. 2:13].
Jak? Przecież daje wam niezawodne obietnice. Co każe wam odłożyć? „Złożywszy z
siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu,
który jest przed nami” [Żyd. 12:1 NB]. Dlaczego? Gdybyście nie wiedzieli o
Bożym planie, nie wiedzielibyście o żadnym wyścigu o jakąkolwiek nagrodę. A w
jakim celu biegniecie? Czy staracie się biegnąć do nieba? Czy staracie się
uniknąć piekła? O, nie! Gdy dochodzimy do zrozumienia tego, co Biblia wystawia
przed nami, przed Kościołem Chrystusa – ową „koronę chwały” – gdy o niej
słyszymy i rozumiemy, co się z tym wiąże, pragniemy poznać warunki i
okoliczności. A Pan będzie gotowy udzielić nam nagrody, jeśli pozostaniemy
wierni.
Wszystkie
te cudowne rzeczy? – spytacie. Żadna ziemska korona nie może być jak ta. Żadna
ziemska perspektywa nie da się z tym porównać. Żadne wizje polityczne nie mogą
zaproponować czegoś takiego. Nic nie da się porównać z tą koroną. Mówicie wraz
z Jezusem: Jest to „bardzo droga perła”, wielkiej wartości. Sprzedam wszystko,
co posiadam – mój czas, moje talenty, moje pieniądze, moją posiadłość, moje
wpływy, wszystko, co mogę oddać albo wykorzystać, wszystko, żeby tylko uwielbić
Boga i być Mu przyjemnym – żeby otrzymać Jego łaskę i żeby On mógł mnie przyjąć
jako jednego ze swych świętych w chwale i dać mi współdziedzictwo ze
Zbawicielem w tym wspaniałym Królestwie.
Ktoś
jednak może powiedzieć: Bracie Russell, to jest jedynie ambicja, by dostać
wysokie stanowisko. Bracie, cóż z tego, jeśli byłaby to jedynie ambicja. Czy
jest w tym coś złego? Ależ oczywiście, odpowiesz, to jest samolubne. Czyż
bardziej samolubne będzie pragnienie niebiańskiej korony niż korony ziemskiej?
Bardziej samolubnie byłoby pragnąć nieśmiertelności i mieszkać z Bogiem, który
nas uczynił, czy być burmistrzem miasta? Nie. A poza tym, prawdziwą istotą
Boskiego postanowienia, by dać te korony, by udzielić owych błogosławieństw
temu Kościołowi, jest to, by błogosławione były wszystkie rodzaje ziemi. Ach,
jakże inny podkreśla to aspekt! Nie ma bowiem nic samolubnego w pragnieniu, by
każdego błogosławić. Każdy dobry mężczyzna i każda dobra kobieta ma takie
życzenie nawet dziś. Jeśli nie masz pragnienia, by komuś błogosławić, to coś
jest z tobą nie tak.
Zatem,
jest pewne, że jeśli posiadasz zmysł Boży, będziesz pragnąć czynić dobro
wszystkim ludziom, jak tylko nadarzy się okazja, a specjalnie i w szczególności
domownikom wiary. Takie jest stanowisko Pisma Świętego i taka powinna być twoja
i moja postawa. Gdybym więc ja dzisiaj chciał wyświadczyć dobro jednemu, dwóm,
tuzinowi lub stu czy tysiącowi ludzi i gdybyś ty, skoro mogłem ja, też chciał
uczynić dobrze jednemu, dwóm, setce czy tysiącowi – gdybyśmy my mieli takie
pragnienie, to czy Bóg nie uczyni dobra dla milionów z naszej rasy w swoim
czasie i swoim sposobem? Czyż nie byłoby to coś wielkiego – przemienić naszą
ziemię w ogród Eden, od północy aż po samo południe i ze wschodu na zachód? Czy
nie byłoby wspaniale móc w tym uczestniczyć? Uważam, że byłoby, i wy też tak
uważacie. Każda rozsądna osoba tak pomyśli. Boski plan jest tak cudowny i tak
całościowy, że żaden zdrowy rozum mu nie zaprzeczy. Zaprzeczanie to szaleństwo.
Wszystko w Bożym planie jest piękne i harmonijne.
Mamy
społeczne organizacje do zwalczania epidemii, do walki z alkoholizmem i innymi
szkodliwymi zjawiskami. Czy nie chciałbyś być po stronie Wielkiego Króla, który
ma wszelką mądrość i siłę, niezbędną, by całkowicie uporać się z tymi sprawami,
jak i z każdą inną oraz sprowadzić błogosławieństwo na każdego członka rodzaju
ludzkiego, aby ci biedni, upadli ludzie, którzy są niewolnikami grzechu,
słabości, niedoskonałości i śmierci, mogli być uwolnieni z więzów Szatana, bo
tym to właśnie jest i tak to określa Biblia – niewolą Szatana – żeby mogli być
wyzwoleni od bólu, choroby, smutku, zepsucia i mogli wznosić się coraz wyżej i
wyżej z tej nędzy i śmierci z powrotem do pełni obrazu Boga, jak było w Edenie?
Czyż nie będzie to wspaniałą pracą?
Czy
nie byłbyś najszczęśliwszym mężczyzną, a ty najszczęśliwszą kobietą, jak sobie
to można tylko wymarzyć, gdy pomyślicie, że bierzecie udział w takiej pracy? Na
pewno bylibyście. A to jest dokładnie to, do czego nas Bóg zaprosił. Jeśli
będziemy wierni, mamy być dziedzicami Boga i współdziedzicami z Panem Jezusem
Chrystusem w wielkim Królestwie, o które Jezus nauczył nas modlić się i o które
się modlimy: „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na
ziemi”. Nie można poprosić o nic lepszego. Jeśli uda ci się uzyskać to, że wola
Boża będzie się wykonywać na ziemi tak, jak jest wykonywana w niebie, to
dostaniesz wszystko, o co byś mógł prosić. Nasz Pan Jezus wiedział dokładnie,
jak się modlić i był w swych sformułowaniach bardzo skrupulatny. Tak więc
czekamy na Królestwo drogiego Syna Bożego, czekamy na usunięcie grzechu i
podniesienie sprawiedliwości, która sprowadzi takie błogosławieństwo. A potem
co? Gdy dostaniemy nasz dział w Królestwie, drodzy przyjaciele, wtedy nadejdzie
czas wypełnienia się pierwszego zapisanego proroctwa i „nasienie niewiasty
zmiażdży głowę węża”.
Tym
nasieniem niewiasty, jak wiemy, był Chrystus – Jezus, Głowa, i Kościół, Jego
Ciało. Ale, ale, bracie Russell – mógłby ktoś powiedzieć – nie masz na to
wersetu. Nie ma wersetu, który mówi, że Kościół jest częścią nasienia
niewiasty. O, zaiste, mam takowy, drogi bracie. Nie mówiłbym o tym, gdybym nie
miał. Apostoł Paweł jest moim autorytetem – najlepszym autorytetem tuż obok
samego Mistrza. A apostoł Paweł stwierdza, mówiąc o Kościele, o Ciele Chrystusa,
którego, drodzy bracia, będziecie, jak ufam, członkami, i mam nadzieję, że ja
też będę, wraz ze wszystkimi świętymi Boga zewsząd – „Bóg pokoju zetrze Szatana
pod nogi wasze w rychle” [Rzym. 16:20]. Szatan ma mieć potartą głowę. Taki ma
być jego koniec.
Nie
mówimy też o Szatanie niczego przez złośliwość. Wierzymy, że będzie to dla
niego dobry obrót spraw. Sprawował on rządy przez sześć tysięcy lat, panując w
grzesznych i strasznych warunkach, i to wystarczy; gdy zostanie pozbawiony
egzystencji, będzie to dla każdego najlepszą możliwością, myślimy, że dla niego
również. Tak, jego głowa ma być starta „pod nogi wasze”. Tak właśnie stwierdza
Apostoł w Liście do Rzym. 16:20: „Bóg pokoju zetrze Szatana pod nogi wasze w
rychle”. Było to wypowiedziane osiemnaście wieków temu. Teraz to już bardzo
niedługo, nieprawdaż? Myślę, że już prawie jesteśmy u celu. Osiemnaście stuleci
temu! Teraz jest już blisko. Czy mogę bezpiecznie tak twierdzić, czy nie?
A
jednak zajmie to jeszcze dobrą chwilę, zanim Szatan zostanie całkowicie
zgnieciony. Wąż przedstawia bowiem znacznie więcej niż tylko samego Szatana,
nie jedynie osobę Szatana. Symbolicznie wąż jest obrazem grzechu. Pamiętacie,
że gdy Izraelici wędrowali po pustyni, zostali pokąsani przez ogniste węże.
Węże te wskazywały na wszelkie rodzaje grzechu powodujące ból i śmierć.
Pamiętacie, że Mojżesz wystawił wtedy miedzianego węża na drzewcu i Izraelici
byli ratowani, spoglądając na niego. Zatem ów wąż, który ma być teraz starty,
to nie tylko Szatan, ale cały grzech, w każdej postaci i formie. Ma on być
zgnieciony, całkowicie wymazany. A jak długo potrwa przeprowadzenie tego? Wiem
dokładnie, jak długo. Zajmie to dokładnie tysiąc lat. Skąd to wiem? Ponieważ
tak mówi Biblia – ta wspaniała księga, moi przyjaciele, o której niegdyś
sądziliśmy, że nie jest mądrą księgą i w której wszyscy nasi profesorowie
znajdowali zobrazowanie prawdziwego piekła. Jednak owe poglądy ich zmyliły,
prowadząc ich do zamieszania, niewiedzy i przesądów.
Wierzenia
„ciemnych wieków” przywiodły nas wszystkich do zabobonu, który zamroczył nasze
umysły i sprawił, że wszyscy wzdychali. Objawienie podaje nam symboliczny
obraz, że „piły wszystkie narody” [Obj. 17:2, 18:3]. Mówię wam, że gdy
spoglądam wstecz i myślę nad tą sprawą, to wydaje mi się, że nasze doświadczenie
z błędem było bardziej upijaniem się niż cokolwiek innego, o czym udaje mi się
pomyśleć. Byliśmy oszołomieni. Nigdy nie byłem pijany, ale byłem oszołomiony i
zamroczony. Myślę, że w taki sposób to działało. Teraz, gdy trzeźwiejemy,
możemy bardziej trzeźwo myśleć i uważniej rozumować oraz lepiej pojmować Boże
Słowo – jakie błogosławieństwo płynie stąd dla naszego serca i naszego życia.
Nie da się tego nijak porównać z czasem, gdy byliśmy przepełnieni tą fałszywą
doktryną, jaką nalewano do „złotego kubka”. Kubek był w porządku. Kubek złoty
to znakomity rodzaj kielicha, ale do złotego kielicha dostaliśmy złe wino. I
powiedziano nam, że to wino pochodzi ze Słowa Bożego – było to ogromnym
wprowadzeniem w błąd.
Zatem
cały ten grzech, cały błąd i wszystkie te nieporozumienia są częścią węża i
jego głowa ma być zgnieciona. Zajmie to tysiąc lat królowania Chrystusa, żeby
zniszczyć wszelki grzech i wszelkie zło oraz podnieść ludzi z brudu i słabości
i przywieść ich z powrotem do obrazu i podobieństwa Boga.
Popatrzcie
na te wszystkie wyznania wiary, wszystkie tezy, które nam przekazywano jako
zamysł Boga. Jedno twierdzi to, drugie tamto. Przypatrzcie się im wszystkim i
zapytajcie ludzi, czy wierzą w te kreda, a przekonacie się, że od razu zaczną
się kręcić. Powiedzą: Nie, to nie jest to, w co wierzymy; teraz tak nie
twierdzimy. No cóż, cieszę się, że nie. Tym lepiej dla nas. Nie czułbym się
tutaj tak bezpiecznie, gdyby wyznawali swoje kreda w taki sposób, jak robiono
to niegdyś. Pamiętacie, że gdy byli do kogoś uprzedzeni, budowali stos i palili
na nim danego człowieka; myśleli przy tym, że jest to służba dla Boga. My
mówimy, że było to poważne zaślepienie i cieszymy się, że ludziom,
inteligentnym ludziom szerzej otwierają się oczy, żeby widzieć, iż nie taki jest
Boski program, Boży duch, ani nic temu podobnego. Cieszymy się, że to wiemy,
drodzy przyjaciele. Wszelkie te kreda z przeszłości wyznawali nasi poczciwi
przodkowie, a byli oni tak samo dobrzy, jak byliśmy my, wierząc w nie jako z
założenia dobre. Nie mieliśmy nic złego na myśli, lecz byliśmy zwiedzeni, ale
jesteśmy oczywiście lepszymi osobami, uwolniwszy się od tych rzeczy, tych
wierzeń, które tak nam przeszkadzały. Nauczyciel mówi: „Każdy prorok jest pewny
swojej wizji”. Każdy nauczyciel jest upewniony. Ale w tym wieku nie znajdziecie
ani jednego duchownego, który by choć przez minutę pomyślał o bronieniu
przekonań własnej denominacji. I nic dziwnego. Byłby bardzo niemądrym
człowiekiem, gdyby spróbował. Zanim by skończył, ujawniłaby się jego głupota.
Był
taki jeden drogi brat metodysta, który pomyślał, że spróbuje. Nazywał się dr E.
L. Eaton. Niektórzy z was o nim słyszeli. Dr Eaton zaprosił nas do dyskusji nad
Słowem Bożym*. Gdyby nas poprosił o dyskusję nad metodyzmem, byłoby to coś
innego, ale on chciał debaty na temat Słowa Bożego. I dyskutowaliśmy o Słowie
Bożym, traktując brata Eatona niezwykle uprzejmie, niezależnie od tego, czy on
nas traktował w podobny sposób, czy też nie. Był to z jego strony tak słaby
pokaz, że jego zgromadzenie w ogóle go już nie chciało; nie chciało go też ani
nie powoływało żadne inne przez około pięć lat. Później założył on małe
zgromadzenie na Zachodzie. Z tego, co chciał zaprezentować, wyszło żałosne
fiasko – mimo to jest to bardzo zdolny człowiek. Jednak, moi drodzy przyjaciele,
nikt nie może obronić średniowiecznych wierzeń, zwłaszcza w świetle Boskiego
planu wieków, tak jak obecnie przyświeca on z Bożego Słowa. Jest absolutnie
niemożliwe, aby ktokolwiek z nich potrafił to zrobić – zestawić te kreda z
Boskim planem. Jeśli jednak, braterstwo, znajdziecie kiedyś coś lepszego niż
to, co posiadamy, to koniecznie pamiętajcie, proszę, żeby mi o tym powiedzieć.
Chcę jak najlepiej. Jesteśmy wszakże pewni, że nie ma nic lepszego.
*
Tłumaczenie pełnego zapisu debaty między pastorem Russellem a doktorem Eatonem
z 1903 roku jest przygotowane do wydania.
Mamy
więc na uwadze Pomazańca, Bożego Pomazańca, który ma błogosławić świat. Ma to
być klasa namaszczonych. Mają oni być połączeni z Jezusem, a Jezus ma być ich
Głową. Przyjęci są przez Boga; On przygotowuje to pomazane nasienie Abrahama,
które według Jego obietnicy miało błogosławić świat. A świat od sześciu tysięcy
lat czeka, by dostać to błogosławieństwo, dla którego Bóg wybiera Kościół.
A co
będzie następne w kolejności? Królestwo, mądrość i poznanie Boga, które napełni
całą ziemię, i moc Boża, która zmierzy się i rozprawi ze wszystkimi problemami,
jakimi teraz kłopocze się ludzkość. A cała ta mądrość Boga, Boża moc i Jego
miłość oraz sprawiedliwość – wszystko to jest skoncentrowane w Jezusie
Chrystusie, a z łaski Bożej my się do Niego w tym zaliczamy i mamy mieć pełny
udział wraz z Nim w cierpieniach obecnego czasu, w cierpieniach na rzecz
sprawiedliwości, ale mamy też z Nim dzielić przyszłą chwałę. A potem co? Jak to
co? Więcej już nic. To już wszystko, co się z tym wiąże. To jest cały Boży
plan. Jest to jednak chwała, która będzie trwać całą wieczność. Czy Jego plan
obejmuje umarłych? W istocie. Są oni członkami narodów ziemi. Wasze siostry,
wasi bracia, ojcowie, matki, jak i moi, są umarłymi, jest ich wielu, ale
błogosławieństwo obejmie wszystkich. Boże miłosierdzie jest obszerne,
błogosławiące wszystkich, a potem będziemy mieć radość z doskonałości i bycia z
Nim.
Teraz
w tym namiocie wzdychamy, obciążeni słabościami, obciążeni świadomością tego,
co w nas złe, obciążeni przez złe uczynki innych. Musimy walczyć z tymi
przeciwnościami. Pan mówi, że jest to dla nas dobre – musieć walczyć, aż się
rozwiniemy i staniemy podobni do naszego Pana Jezusa. Chociaż Jego ciało było
doskonałe, cierpiał prześladowania w ciele; mówiono wszystko, co złe, przeciwko
Niemu. Musiał to znosić – takie było proroctwo Pisma Świętego. A co Jezus
powiedział? Powiedział: „Czy nie mam pić kielicha, który mi dał Ojciec?” [Jana
18:11 NB], i pił go. A wielka była nagroda otrzymana za taką świętość –
świętość w sensie całkowitego poddaństwa woli Boga. Pan rzekł bowiem:
„Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją” [Jana 6:38 NB]. To
była świętość, lojalność, zupełne oddanie samego siebie czynieniu woli Ojca, cokolwiek
by to nie było.
Pamiętacie,
że opowiada nam o tym św. Paweł. Opowiada, jak Jezus opuścił chwałę, jaką miał
z Ojcem przed powstaniem świata, jak uniżył samego siebie i przyjął kształt
niewolnika. Stał się człowiekiem i poniżył się aż do śmierci, i to śmierci
krzyżowej. „Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które
jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na
niebie i na ziemi...” [Filip. 2:9-10 NB]. To było ową wielką chwałą, jaka
spotkała Jezusa za Jego wierność. Tak, to było wielkie błogosławieństwo, i o
takim samym błogosławieństwie, moi drodzy bracia i siostry, Pan mówi, że ma je
przygotowane dla was i dla mnie, i dla tych, co mają zmysł Chrystusowy, ducha
Chrystusowego i Chrystusowe usposobienie. Mamy iść Jego śladami i złożyć z
siebie wszelki ciężar i obstępujący nas grzech i „wytrwale biec w wyścigu przed
nami”. Mamy patrzeć na Jezusa, sprawcę naszej wiary, aż stanie się On jej
dokończycielem [Żyd. 12:1-2]. Dokończy On naszą wiarę, dając nam udział w
chwalebnym zmartwychwstaniu, udział w Jego Królestwie chwały, czci i
nieśmiertelności. „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej” [Obj.
3:21].
Czy
będzie to dla ciebie wystarczającą nagrodą, mój drogi bracie, moja droga
siostro? Czy to wystarczy, czy to jeszcze nie dosyć? „Gdy się ocucę, nasycony
będę obrazem obliczności twojej” [Ps. 17:15]. I ty będziesz nasycony; będzie to
więcej niż rekompensatą za wszystkie te niewielkie cierpienia, jakie
znosiliście i nadal znosicie, moi drodzy braterstwo. Jeśli czynicie postęp jako
dobrzy chrześcijanie, nie ma wątpliwości, że już w obecnym czasie uznacie
przeżycia i doświadczenia tego świata za nieporównywalne z chwałą, jaka się w
was objawi, uważając, jak robi to apostoł Paweł, że wszystkie wycierpiane lub
ofiarowane rzeczy są niczym w porównaniu do niezmiernie wielkich i cennych
rzeczy, jakich Pan zamierzył udzielić. Jeśli takie jest wasze nastawienie,
możecie być zadowoleni, że Bóg rozpoczął w was dobre dzieło. Możecie być
zadowoleni, że On przeprowadza je w waszym sercu; z zadowoleniem pozwolicie
Temu, który zaczął to dobre dzieło, je również dokończyć. Bądź wola Twoja, a
nie moja wola – to wasza modlitwa. Będziecie też coraz bardziej ufać, że Pan
jest mądry, Pan jest dobry i że wszystkie doświadczenia, jakim dozwala
przychodzić na was i na mnie, na cały Jego lud, będą tylko służyły naszemu
powodzeniu. Chcemy więc nadal Mu ufać, nawet tam, gdzie nie możemy Go odszukać.
Pastor C. T.
Russell
Convention Report Sermons, CRS-458
Konwencja w Asbury Park, N. J., 28 czerwca 1914
Straż 2/2014; CRS-458-1914r