<< Wstecz |
Wybrano: R-4861 a, z 1911 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Konwencje od Denver do Portland i w stronę domu
Błogosławieństwo
Boże towarzyszyło nam obficie także w czasie drugiej części naszej podróży
konwencyjnej. Badacze Pisma Świętego na kolejnych przystankach ciężko pracowali
na ten sukces i byli pełni entuzjazmu. Podróżująca grupa, licząca blisko
dwieście osób, przy różnych okazjach dodawała do tego także swojego ducha.
Cieszyliśmy się wszyscy razem, gdy wspólnie doświadczaliśmy Boskiej
opatrzności, błogosławieństw i łask, będąc zjednoczeni w chwale i świadectwie
oraz w publicznym prezentowaniu Prawdy. Korzyści i zainteresowanie wynikające z
konwencji zwiększane były jeszcze przez okolicznościowe sympozja, w których
udział brali prawie wszyscy bracia uczestniczący w podróży. Niektórzy z nich
byli przyzwyczajeni do publicznego przemawiania, inni zaś nie, jednak wszyscy
byli dobrze obeznani z Prawdą. Owe improwizowane przemówienia zdawały się
dodawać otuchy zarówno mówcom, jak i słuchaczom.
W
niedzielę, 18 czerwca [1911] o godz. 15 w audytorium w Denver wygłosiliśmy
publiczny wykład na temat „W przyszłości” [Hereafter]. Liczba publiczności
oceniana była na mniej więcej cztery tysiące osób, z czego czterystu (mężczyzn)
znajdowało się na scenie. Wyczuwaliśmy wspaniałe skupienie i jesteśmy
przekonani, że wiele osób opuściło to miejsce z całkowicie zmienionym pojęciem
na temat tego, co nastąpi „w przyszłości”, a także odnośnie naszego
Niebiańskiego Ojca oraz Jego wspaniałego Planu Wieków.
Wieczorny
wykład na temat „Syjonizm nadzieją świata” nie był bardzo szeroko reklamowany,
dlatego zgodnie z przewidywaniami publiczność nie była zbyt liczna – mniej
więcej pół sali. Uczestniczyła znaczna liczba Żydów. Wysłuchano nas z uwagą, a
po zakończeniu otrzymaliśmy liczne wyrazy uznania.
Kolejnego
dnia udaliśmy się na wycieczkę w dzikie górskie okolice, gdzie mieliśmy bardzo
przyjemną społeczność o charakterze uwielbienia, modlitwy i świadectwa.
Wieczorne zebranie odbywało się w sali Klubu Kobiet, gdzie wspaniałe
przemówienie wygłosił brat Barton.
Następny
dzień spędziliśmy w górach Colorado i Utah, podróżując do Salt Lake City trasą
kolei Denver i Rio Grande. Widoki były bardzo piękne, malownicze i
interesujące. Dramatyczne eksplozje natury, które rozrzuciły te wspaniałe
łańcuchy górskie, uświadamiały nam Bożą moc, podczas gdy piękne górskie kwiaty
opowiadały nam o tej samej Boskiej mocy, ale wyrażonej w innym, spokojniejszym
tonie. Był to dzień odpoczynku od głoszenia słowem, który dał nam sposobność
przygotowania kazań do przyszłej usługi. Nasz wierny stenograf, brat Rutheford
junior bardzo wydatnie współpracował z nami w tym dziele.
SALT
LAKE CITY, UTAH
Nasz
jednodniowy przystanek w tym mieście, w środę 21 czerwca [1911], był bardzo
interesujący i pożyteczny. Miasto jest piękne i wygląda na dobrze prosperujące.
Nasze poranne nabożeństwa (zgromadzenie się wszystkich i zebranie świadectw)
odwlekły nieco w czasie nasz udział w recitalu organowym w Przybytku Mormonów.
Jest to gigantyczna budowla, w której zasiąść może pięć tysięcy osób. Organy i
recital ogromnie nas zainteresowały. Muzyka była bardzo piękna.
Nasze
popołudniowe spotkanie miało charakter sympozjum na temat owoców i darów ducha
świętego. Wiele osób uczestniczyło, a my wygłosiliśmy podsumowanie. Wieczorne
zebranie w Teatrze Salt Lake City było bardzo przepełnione. Wzięło w nim udział
blisko dwa tysiące osób. Zainteresowanie było ogromne. Publiczność stanowiąca
mieszankę wszystkich denominacji przysłuchiwała się z najwyższą uwagą. W naszym
przekonaniu mormoni są tak samo szczerzy jak inni, a nawet bardziej szczerzy
niż wielu innych. Przekonaliśmy się, że ich instytucja, choć finansowo potężna,
teologicznie słabnie. To znaczy, oryginalna nauka mormonizmu jest kwestionowana
przez młodsze pokolenie, inaczej wykształcone niż ich ojcowie. Mamy nadzieję,
że spotkania te przyniosą pewne dobre owoce. Tutejsze zgromadzenie Badaczy
Pisma Świętego jest bardzo nieliczne.
W LOS
ANGELES, CALIFORNIA
Zgromadzenie
przyjaciół Prawdy liczy sobie tutaj około 125 osób. Jest ono gorliwe pod
wieloma względami. Wszyscy bardzo ciężko pracowali na rzecz konwencji, a Boże
błogosławieństwo sprawiło, że okazała się ona wielkim sukcesem. Liczba
uczestników zebrań dla osób zainteresowanych wynosiła blisko 600 i obejmowała
przyjaciół z okolicznych miejscowości oraz naszą podróżującą grupę.
Przedpołudnie przeznaczone było na świadectwa, z których nasze, półgodzinne,
było ostatnie. Po południu zgodnie z życzeniem mieliśmy nabożeństwo poświęcenia
dzieci. Uczestniczyło w nim około trzydzieściorga pięciorga dzieci. Następnie
odbyło się zebranie pytań. Pytania były ciekawe i staraliśmy się na nie
odpowiedzieć w miarę naszych możliwości.
Wieczorne
nabożeństwo dla publiczności odbyło się w Audytorium. Temat naszego wykładu
brzmiał: „Wspaniała przyszłość” [The Great Hereafter]. Łącznie z tymi, którzy
byli na scenie, w spotkaniu uczestniczyło trzy tysiące osób. Zebranie dla osób,
które nie zmieściły się już na sali, odbywało się w innym pomieszczeniu tego
samego budynku. Tam przemawiał brat Sexton. Po zakończeniu naszego wykładu w
głównej sali wygłosiliśmy jeszcze półgodzinne przemówienie do osób, które się
nie zmieściły. Zakończenie usługi nastąpiło około godz. 23. Również i tutaj
uczestnicy przysłuchiwali się z wielkim zaangażowaniem, tak jakby byli głodni.
Otrzymaliśmy kolejny dowód na aktualność Słowa Pańskiego, które mówi, że będzie
„głód na ziemi, nie głód chleba ani pragnienie wody, ale słuchania słów
Pańskich” [Amos 8:11].
SANTA
CRUZ, CALIFORNIA
Około
sześćdziesięciu spośród naszych przyjaciół w Los Angeles udało się wraz z nami
do Santa Cruz, a następnego dnia do San Francisco. Niektórzy z nich
towarzyszyli nam aż do Sacramento, sprawiając nam tym radość, a także
przyczyniając się do powodzenia zgromadzeń.
Do
Santa Cruz nasz pociąg przybył z opóźnieniem. Znajduje się tam jedynie małe
zgromadzenie Badaczy Pisma Świętego. Spędziliśmy tu bardzo miłe chwile. Nasze
popołudniowe zebranie odbyło się w Casino Theater przy plaży, gdzie przyjaciele
mogli przez chwilę wypocząć. O wyznaczonej godzinie rozpoczęła się publiczna
usługa, w ramach której rozważaliśmy zagadnienie „Przyszłości” w gronie bardzo
inteligentnych słuchaczy, których liczba wynosiła około tysiąca. Przysłuchiwano
się w skupieniu przez dwie godziny i mamy nadzieję, że zainteresowanie to okaże
się trwałe. Następnie zarówno mówca, jak i kilku miejscowych przyjaciół udało
się automobilami do pobliskiego parku z wielkimi drzewami, gdzie wykonaliśmy
kilka zdjęć i zjedliśmy obfity posiłek. Po zachwycającym przejeździe
powróciliśmy do Santa Cruz, gdzie na zakończenie odbyło się jeszcze spotkanie z
zainteresowanymi.
SAN
FRANCISCO, CALIFORNIA
Niedziela,
25 czerwca [1911] była bardzo interesującym dniem dla przyjaciół Prawdy w San
Francisco. Badacze Pisma Świętego są tutaj bardzo energiczni i z pewnością
ciężko pracowali, by osiągnąć tak dobre rezultaty, jakie stały się ich
udziałem. Popołudniowa usługa dla publiczności o godz. 15 na temat „W
przyszłości” zgromadziła wspaniałą liczbę czterech tysięcy uczestników.
Słuchano bardzo uważnie. Wieczorny wykład na temat „Syjonizm nadzieją świata”
był nieco mniej reklamowany, ale mimo to cieszył się dużym zainteresowaniem, a
liczba słuchaczy wyniosła mniej więcej połowę tego, co zgromadziła usługa
popołudniowa. Ci, którzy uczestniczyli w wykładzie po południu (trochę
spóźnionym i na mocno przepełnionej sali), nie mieli już czasu i chęci, by
słuchać dalej jeszcze tego samego dnia.
Ocenia
się, że w wieczornej usłudze udział wzięło około pięciuset Żydów.
Przysłuchiwali się bardzo chłodno i nieufnie aż do mniej więcej połowy wykładu,
gdzie ich zainteresowanie zaczęło rosnąć. Gdy usłyszeli słowa na temat swego
narodu oraz jego historii, a także zarysu proroczych obietnic, zaczęli okazywać
wielkie zainteresowanie. Czujemy, że powinniśmy przy tej okazji raz jeszcze
przypomnieć naszym czytelnikom, że nie oczekujemy obecnie wśród Żydów okazałego
liczbowo zainteresowania Teraźniejszą Prawdą. Mamy jednak względem nich
nadzieję, że poselstwo, które obecnie słyszą, skieruje ich serca, umysły i
modlitwy w stronę Boga oraz Pisma Świętego, tak by przygotować ich na dalsze
chwalebne doświadczenia w ramach zbliżającego się czasu uciśnienia.
Przypominamy wam, że zgodnie z naszymi oczekiwaniami rzeczywiste
zainteresowanie Żydów będzie miało miejsce dopiero w pośrodku czasu ucisku, a
Wielki Lud będzie miał możliwość i przywilej poprowadzenia ich do pełnego
docenienia Boskiego Programu, obejmującego Mesjańskie Nasienie Abrahama na
poziomie duchowym i Żydów w łączności z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem oraz
prorokami na poziomie ziemskim dla błogosławienia całej ludzkości.
W
OAKLAND, CALIFORNIA
Poniedziałek
przeznaczony był na pobyt w Oakland, które leży po drugiej stronie zatoki,
dokładnie naprzeciwko San Francisco. Pod wieloma względami dwa zgromadzenia
tych miast stanowią jedno – przynajmniej pod względem zainteresowań. Z radością
współpracowały one przy tworzeniu programu tego dnia. Naszym pierwszym
zebraniem było spotkanie z około trzydziestoma braćmi starszymi i diakonami
obydwu zborów. Było to bardzo przyjemne przeżycie. Spotkanie trwało blisko dwie
godziny. Rozmawialiśmy o potrzebach lokalnej działalności oraz o najlepszych
metodach jej wspierania. Około godz. 10 zgromadzili się wszyscy i odbyło się
zebranie świadectw. Do naszej dyspozycji na cały dzień oddany został Pierwszy
Kościół Baptystyczny. Może on pomieścić około tysiąca pięciuset osób.
O
godz. 14 wygłosiliśmy mowę do rodziców poświęcających swoje dzieci Panu.
Przypomnieliśmy naszym słuchaczom sposób, w jaki żydowscy rodzice mieli zwyczaj
poświęcania Panu swych synów w ceremonii obrzezania. Wspomnieliśmy, że wiele
denominacji chrześcijańskich praktykuje kropienie niemowląt, co w
rzeczywistości ma znaczenie poświęcenia. Wskazaliśmy na brak biblijnych podstaw
dla obyczaju kropienia niemowląt, jako że jest to rozumiane jako chrzest i
wykonywane zamiast niego, tymczasem chrzest ma według Biblii zastosowanie
jedynie względem poświęconych wierzących. Przypomnieliśmy także naszym
słuchaczom historię rodziców Samuela, którzy w szczególny sposób ofiarowali go
Panu na służbę. Zwróciliśmy także uwagę na to, w jaki sposób żydowskie matki
przynosiły swoje dzieci do naszego Pana, pragnąc, by je błogosławił.
Wyjaśniliśmy,
że obyczaj poświęcania dzieci nie ma w żadnej mierze charakteru przykazania.
Jest to co najwyżej przywilej, sposobność dla osób, które chciałyby z takiej
możliwości skorzystać, i nie zawiera on w sobie nawet najmniejszej myśli
przeciwko tym, którzy mogą myśleć i postępować inaczej. Zalecamy, aby taki
obyczaj był brany pod uwagę jedynie względem dzieci, które nie osiągnęły
jeszcze zdolności podejmowania decyzji, tak by mogły wyrazić własną opinię na ten
temat. Wyraziliśmy pogląd, że później w życiu, gdy dzieci dowiedzą się, iż
zostały oddane Panu w okresie dziecięcym, będą mogły do pewnego stopnia odebrać
z tego tytułu pewną miarę błogosławieństw. Powiedzieliśmy też rodzicom, że mamy
nadzieję, iż takie oficjalne poświęcenie Panu ich dzieci wywrze też wpływ na
ich własne poczucie odpowiedzialności względem samych dzieci, tak by odtąd
mogli otrzymywać wynikającą stąd pomoc w zakresie jeszcze pełniejszego
zrozumienia Bożej woli odnośnie ich dziecka – w chorobie i zdrowiu, w życiu i
śmierci, w potrzebach wielkich i małych. Do poświęcenia i modlitwy o Boże
błogosławieństwo przedstawionych zostało czterdzieścioro dwoje dzieci.
Następnie
wygłoszony został wykład do chrztu, po którym nastąpił symbol zanurzenia.
Uczestniczyły w nim czterdzieści trzy osoby. Dowiedzieliśmy się później, że na
sali obecnych było trzech baptystycznych duchownych i że szczególnie jednego z
nich bardzo rozgniewało nasze stwierdzenie, iż chrzest wodny jest prawem wstępu
do kościoła baptystycznego, tak że nikt nie może być dopuszczony do udziału w
Wieczerzy Pańskiej ani nie może być uznany za członka Kościoła Chrystusowego
bez zanurzenia w wodzie. W ten sposób daliśmy też do zrozumienia, że ich teoria
głosi, jakoby wszyscy inni, niezanurzeni, niebędący członkami Kościoła
Chrystusowego, nie mogli być uczestnikami Jego błogosławieństw – z których
jednym jest niebiański stan – a w związku z tym wszyscy niezanurzeni są
straceni, czyli według baptystów: kongregacjonaliści, metodyści, luteranie i
inni, niezanurzeni, będą męczeni przez całą wieczność. Możemy zapewnić, że nie
mieliśmy żadnych nieuprzejmych intencji. Pragnęliśmy jednak tak dobierać słowa,
by wyrażały Prawdę w jak najmniej obraźliwej formie. Jeden z członków
tego kościoła podziękował nam, radując się, że jego córka pod wpływem wykładu
oddała swe serce Panu.
Na
czas wieczornej usługi kościół był przepełniony i około dwustu przyjaciół
Prawdy ustąpiło ze swoich miejsc, by oddać je gościom, a sami przeprowadzili
zebranie, które odbyło się w pobliskim Kościele Uczniów.
W
SACRAMENTO, CALIFORNIA
We
wtorek, 27 czerwca [1911] nasza grupa znalazła się w Sacramento, gdzie jest
zgromadzenie Badaczy Pisma Świętego liczące około dwudziestu członków. Pierwszą
częścią porannego nabożeństwa było zebranie świadectw. Następnie brat Swingle
wygłosił wykład do chrztu. Do zanurzenia przystąpiły tego dnia trzy osoby. Po
południu mieliśmy sympozjum, w którym uczestniczyło dwunastu braci. My
wygłosiliśmy podsumowanie na podstawie rozmowy między Mojżeszem a Panem: „Nie
pójdzieli oblicze twoje z nami, nie wywódź nas stąd”, na co Pan odpowiedział:
„Oblicze moje pójdzie przed tobą, a dam ci odpocznienie” [2 Mojż. 33:15].
Wieczorny wykład na temat „W przyszłości” wygłoszony został w teatrze Clunie.
Wspaniała publiczność w liczbie około tysiąca przysłuchiwała się z uwagą, którą
trudno byłoby do czegoś porównać. Będziemy żywili nadzieję, że rezultaty będą
równie dobre i że otrzymamy wkrótce jakieś zachęcające sprawozdania. We
wszystkich tych wydarzeniach drodzy przyjaciele z Sacramento, my sami, jak i
podróżująca grupa – możemy wszyscy z zadowoleniem odpocząć w przekonaniu, że
dokonawszy co było w naszej mocy, powierzamy sprawy w Pańskie ręce, aby On
zarządzał nimi zgodnie ze swoją wolą.
Piszemy
to sprawozdanie następnego dnia po zebraniach w Sacramento, jadąc w kierunku
Portland. Po drodze przez wiele godzin towarzyszył nam widok góry Shasta. Jej
ośnieżony szczyt wznosi się na wysokość 4317 m ponad poziom morza. Nasz pociąg
zatrzymał się na kilka minut w Shasta Springs, byśmy mogli napić się musującej
wody. Cieszyliśmy się już na spotkanie grupy przyjaciół, którzy w oczekiwaniu
na nas mieli się zgromadzić na peronie w Ashland w stanie Oregon. Nasz
specjalny pociąg przybył jednak blisko dwie godziny wcześniej i nie spotkaliśmy
nikogo, z wyjątkiem dwóch osób. Jeden z drogich braci spotkał się z nami na
jeszcze innej stacji. Przejechał on w tym celu na rowerze niemal dwanaście
kilometrów. Dane nam było spędzić z nimi jedynie kilka minut, mimo to byliśmy
szczęśliwi, że mogliśmy ich pozdrowić i odebrać od nich pozdrowienia na nasz
powrót. Nasze poczucie niedosytu przyjmujemy jednak z pokorą wobec Pańskiej
opatrzności [w ang. oryginale gra słów: dis-appointment (rozczarowanie) oraz
his-appointment (jego wyznaczenie) – przyp. tłum]. Jakże cudownie przejawia się
duch Pański pośród Jego ludu z każdego narodu, rodzaju, języka i miejsca –
poprzez miłość do Pana, Prawdy i braci!
KONWENCJE
W PORTLAND I PO DRODZE W STRONĘ DOMU
Bardzo
przyjemnie spędziliśmy czas w Portland. Wzdłuż wybrzeża Pacyfiku było dość
chłodno i rześko. W zgromadzeniach dla zainteresowanych uczestniczyło w
Portland średnio około czterystu osób, zaś na publiczną usługę w czwartek na
dużą salę przybyło około tysiąca pięciuset słuchaczy. W piątek wieczorem odbyło
się zebranie pytań, w którym uczestniczyło około siedmiuset osób. Ich pytania
były niezwykle interesujące, a słuchacze wydawali się być głęboko
zainteresowani udzielanymi odpowiedziami. Spotkanie to trwało około dwóch
godzin, przy czym nie udało się odpowiedzieć na wszystkie pytania. Miał to
dokończyć w niedzielę brat Bohnet. Jesteśmy przekonani, że praca w Portland
dokonuje znacznych postępów.
TACOMA,
WASHINGTON
Sobota,
1 lipca [1911] przeznaczona była na pobyt w Tacoma. Nigdzie nie mieliśmy tak
interesujących zebrań. Teatr w Tacoma był zatłoczony, co jest niezwykłym
zjawiskiem w odniesieniu do religijnego spotkania w sobotni wieczór. Przybyło
około dwóch tysięcy osób. Nabożeństwa dla zainteresowanych miały szczególną
wartość, a uczestniczyło w nich około trzystu pięćdziesięciu osób. Miasto
wydawało się być w znacznym stopniu poruszone.
SEATLE,
WASHINGTON
Także
i tutaj zostaliśmy ciepło powitani. Około pięciuset osób uczestniczyło w
zebraniach dla zainteresowanych. Niektórzy z nich przybyli wraz z naszą grupą z
Portland i z Tacoma. Inni przyjechali na spotkanie z nami z Victoria oraz
Vancouver. Mieliśmy błogosławioną okazję do pokrzepienia się przez odbycie
duchowej społeczności, którą zakończyliśmy w poniedziałek „ucztą miłości”, choć
sama konwencja miała trwać jeszcze dzień po naszym odjeździe. Dwóch braci z
naszej grupy zostało, by wygłosić przemówienia. Do poświęcenia Panu
przedstawionych zostało około dwadzieścioro pięciorga dzieci, zaś chrzest przez
zanurzenie przyjęło osiemnaście dorosłych osób. Ponadto jeszcze brat Morton
Edgar wygłosił wykład na temat Piramidy. Brat Swingle powiedział wykład do
chrztu, a brat Ritchie wygłosił słowo wprowadzenia do „uczty miłości”.
Na
nabożeństwo niedzielne składało się wspólne zgromadzenie oraz zebranie
świadectw, w którym udział wzięło wiele osób. Następnie wygłosiliśmy wykład
przeznaczony na niedzielny poranek, który został już opublikowany w gazetach –
„Dwa Babilony”. Popołudniowe zebranie publiczne zgromadziło ogromne tłumy.
Oceniono, że było na nim dwa tysiące dwieście osób. Z uwagą przysłuchiwano się
dwugodzinnemu wykładowi. W wieczornym zebraniu pytań, które odbyło się w tym
samym miejscu, udział wzięło około tysiąca osób. Pytania były dobre,
zainteresowanie ogromne, a niektóre osoby po raz pierwszy w życiu mogły usłyszeć
wyjaśnienie niektórych zagadnień ze Słowa Pańskiego.
VICTORIA,
BRITISH COLUMBIA, KANADA
W
środę rano, 4 lipca [1911] kontynuowaliśmy naszą podróż parowcem do Victorii.
Podróż była bardzo przyjemna, było chłodno i rześko, a nasze serca pełne były
miłości do Pana i do siebie wzajemnie, napełnieni byliśmy także mocną,
współczującą miłością do bliźnich oraz nieprzyjaciół. Byliśmy w ten sposób
przygotowani, by ucieszyć się tym, co mieliśmy jeszcze przeżyć i co nas miało
spotkać za sprawą Pańskiej opatrzności.
Przybyliśmy
do Victorii na tyle wcześnie, że mogliśmy się jeszcze ucieszyć popołudniową
społecznością z zainteresowanymi, a potem wygłosić wieczorny wykład do
publiczności na temat „W przyszłości”. Nasz temat dla zainteresowanych osnuty
był wokół słów: „My wiemy, żeśmy przeniesieni z śmierci do żywota, iż miłujemy
braci” (1 Jana 3:14). Wskazywaliśmy, że prawdziwa lojalność względem Boga
zawiera w sobie miłość do wszystkich, których On uznał przez spłodzenie ich z
ducha świętego, co stanowi część naszej lojalności względem Niego i względem
Wodza naszego zbawienia. Zaznaczyliśmy, że bracia nie zawsze łatwo dają się
lubić i że miłowanie ich wszystkich wymaga znacznego stopnia wzrostu w łasce.
Zaznaczyliśmy, że taki rozwój wiąże się z częstym polerowaniem i pouczaniem w
szkole Chrystusa i posiadaniem owoców i darów ducha świętego. Zauważyliśmy, że
trudniej jest czasami praktykować cichość, uprzejmość, cierpliwość i
wytrwałość, bratnią miłość, owoce i łaski ducha świętego względem braci niż
innych osób. Przekonaliśmy się na podstawie obranego wersetu, że taki rozwój
charakteru w sercu, a przynajmniej w zakresie intencji, jest sprawą zasadniczą
i bez niego brak nam mocnego dowodu na to, że Pan przyjął nas jako Nowe
Stworzenia.
Zgromadzenie
osób zainteresowanych liczyło około dwustu trzydziestu pięciu osób. Wykładu do
publiczności wysłuchało z najwyższym zainteresowaniem około siedmiuset
pięćdziesięciu słuchaczy.
VANCOUVER,
BRITISH COLUMNIA, KANADA
Nocna
podróż statkiem pozwoliła nam znaleźć się na naszym następnym konwencyjnym
przystanku. Również i tutaj zostaliśmy przywitani przez przyjaciół ciepło i
serdecznie. Tutejsze zgromadzenie liczy około siedemdziesięciu członków.
Dołączyło do nich około stu osób z okolicznych miejscowości, oprócz naszej
podróżnej grupy liczącej sto siedemdziesiąt osób. Razem było nas zatem około
trzystu pięćdziesięciu. Mieliśmy bardzo przyjemną społeczność oraz interesujące
zebranie świadectw.
Usługa
publiczna została szeroko rozreklamowana i odbywała się w największej sali tego
miasta. Ocenia się, że przybyło między trzy a cztery tysiące osób. Okazano nam
wiele zainteresowania, mimo pewnych zakłóceń wywołanych przez pewnego
socjalistę, który domagał się swoich praw już teraz, by nie musieć czekać na
Pańskie „czasy naprawienia”. Jego lekceważenie praw innych uczestników
spowodowało, że przybyła policja, która go aresztowała. Odmówiliśmy jednak
składania jakiejkolwiek skargi przeciwko niemu, dlatego też przypuszczalnie
utracił on wolność tylko na jedną noc. Poza tym cała zgromadzona publiczność okazywała
wielkie zainteresowanie przedstawianym tematem „W przyszłości”. Wierzymy, że
rezultatem tego spotkania będzie gorliwsze rozważanie Biblii i modlitwa.
JEDEN
DZIEŃ W CALGARY, ALBERTA, KANADA
Jest
to jedno z szybko rozwijających się miast Północnego Zachodu. Choć prawie
wszyscy są tutaj pochłonięci miłością do pieniędzy oraz pragnieniem szybkiego
ich zarobienia na nieruchomościach, mieliśmy wspaniałe zebranie z około
tysiącem słuchaczy. Było ono wspaniałe pod każdym względem. Uważnie nam się
przysłuchiwano i wierzymy, że wykonało się przez to dobre dzieło. Tutejsze
zgromadzenie liczy około dwudziestu członków. Mieliśmy bardzo ciekawe spotkanie
i, jak wierzymy, pożyteczną społeczność z zainteresowanymi.
NIESPODZIEWANY
POBYT W REGINA, SASKATCHEWAN, KANADA
Nasz
pociąg miał niezapowiedziany przystanek w Regina, stolicy prowincji
Saskatchewan. Przybyliśmy tam o godz. 15 i wyjechaliśmy o 20:30. Bracia z
podróżnej grupy stanęli na wysokości zadania i udało nam się odbyć publiczne
zgromadzenie, które zaczęło się o godz. 18:45. Wynajęli oni salę miejską,
wydrukowali ulotki i rozpowszechnili je jak najszerzej. W rezultacie
zgromadziła się wspaniała jak na to małe miasto oraz okoliczności publiczność,
licząca około czterystu pięćdziesięciu osób. Przedstawiał nas wydawca jednej z
lokalnych gazet, po czym przysłuchiwano się nam z wielką uwagą, co, jak
wierzymy, przyniesie pewne owoce. Cała ta sprawa wydaje się być Bożym
zrządzeniem. Lokalny duchowny z kościoła prezbiteriańskiego był obecny razem z
nami na scenie i wypowiadał się z głębokim zainteresowaniem. Powiedział, że
czytał kazania w gazetach, a także, że przeczytał cztery tomy z serii WYKŁADY
PISMA ŚWIĘTEGO. Wyraził także wielkie zadowolenie z tego, co usłyszał. Jedna
osoba z publiczności przybyła na scenę, by uścisnąć naszą dłoń po wykładzie. Ku
naszemu zdumieniu był to pastor jednego z głównych kościołów baptystycznych w
Londynie, w Anglii, zlokalizowanego w pobliżu naszego Londyńskiego Domu
Modlitwy. Było to znamienne, że mogliśmy się spotkać tutaj, osiem tysięcy
kilometrów od miejsca, gdzie razem siedzieliśmy na scenie Guild Hall,
uczestnicząc w zebraniu zorganizowanym przez burmistrza Londynu w intencji
poparcia traktatu pokojowego między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią
zaproponowanego przez prezydenta Tafta.
WINNIPEG,
MANITOBA, KANADA
Odwiedzaliśmy
Winnipeg półtora roku temu i przyjemnie nam było gościć tu znowu. Tutejsze
zgromadzenie znacznie się powiększyło, pomimo usunięcia wielu członków. Obecnie
liczy ono około trzydziestu pięciu osób. W zebraniach dla zainteresowanych
uczestniczyło około czterystu osób i wierzymy, że były to bardzo owocne
spotkania. Około trzydziestu osób przystąpiło do chrztu, a około dwudziestu
pięciorga dzieci zostało przedstawionych do poświęcenia. Wieczorny wykład
publiczny okazał się sukcesem pod każdym względem. Udało się wynająć dobry
teatr. Ogłoszenia zostały rozprowadzone bardzo szeroko. W rezultacie przybyła
wielka publiczność licząca około dwóch tysięcy osób, które z najwyższą uwagą
wysłuchały naszego wykładu „W przyszłości”. Wieczorem przeprowadziliśmy
zebranie pytań, które nie było wcześniej zapowiadane. Uczestniczyło w nim
tysiąc osób. Zadawano wspaniałe pytania. O dziesiątej wieczorem poprosiliśmy
zgromadzonych, by przez podniesienie ręki wyrazili się, czy życzą sobie, by
zebranie było nadal kontynuowane. Podniosło się około sześciuset rąk i
kontynuowaliśmy naszą usługę do za dwadzieścia jedenasta, co, jak wierzymy,
przyniosło dobre rezultaty.
W
DULUTH, MINNESOTA
Wtorek,
11 lipca [1911] spędziliśmy w Duluth. Byliśmy tam przyjęci jak zwykle bardzo
gościnnie. Zgromadzenie tego miasta liczy około dwudziestu osób. Z różnych
miejscowości przybyło jeszcze sześćdziesiąt osób. Nie dotarł do nas pociąg z
pomocnikami, którzy zamiast tego zatrzymali się w Minneapolis i stamtąd już
udali się do miejsca zakończenia naszej podróży, Chicago. W Duluth mieliśmy
uroczystość chrztu, w której uczestniczyło osiemnaście osób. Naszym tematem na
tę okoliczność były słowa: „A tak jeśliście powstali z Chrystusem, tego, co
jest w górze, szukajcie, gdzie Chrystus na prawicy Bożej siedzi. O tym, co jest
w górze, myślcie, nie o tym, co jest na ziemi” (Kol. 3:1-2).
Zebranie
dla publiczności było bardzo udane. Zostało ono dobrze i powszechnie
rozreklamowane. Publiczność liczyła siedemset osób, co na wieczór zwykłego dnia
tygodnia w okresie letnim jest z pewnością nadzwyczajnym osiągnięciem.
PORT
HURON, MICHIGAN
Nie
planowaliśmy tego przystanku, ale stwierdziliśmy, że możemy tutaj się zatrzymać
i ciągle jeszcze zdążyć na nasze umówione spotkania w Toronto, gdzie mieliśmy
się znaleźć w niedzielę rano. Pomimo że przyjaciele z Port Huron otrzymali
jedynie krótką wiadomość o naszym przybyciu, powitali nas ciepło.
Obecnych
było wiele osób. Niektórzy przybyli z Detroit. Mieliśmy interesujące zebranie
popołudniowe dla zainteresowanych, podczas którego rozważaliśmy werset: „A tak
jeśliście powstali z Chrystusem, tego, co jest w górze, szukajcie”. Również
wieczorem przybyło sporo publiczności, około trzystu osób. Uważamy, że to
bardzo dużo jak na zebranie w sobotni wieczór, które było słabo reklamowane.
ZAKOŃCZENIE
W TORONTO
Naszym
ostatnim przystankiem było Toronto. Konwencja zaczęła się już dzień przed
naszym przybyciem. Uczestniczyło w niej blisko sześćset osób ze wszystkich
części Kanady. Niektórzy twierdzili, że była to najlepsza konwencja w ich
życiu. Niedzielne popołudnie przeznaczone było na usługę publiczną i było
szeroko reklamowane. Wynajęta została największa sala tego miasta – Massey
Hall. Była całkowicie przepełniona, gdyż przybyło około czterech tysięcy
słuchaczy, a twierdzono, że kolejne dwa tysiące musiały zawrócić spod drzwi.
Niestety akustyka tego budynku nie jest najlepsza i przez to niektórzy, nie
mogąc dobrze słyszeć, opuszczali salę, przeszkadzając przy tym innym
słuchaczom. Mimo to zebranie, jak wierzymy, było bardzo udane. Niektóre
świadectwa, które do nas dotarły, potwierdzały, że Prawda w wielu przypadkach
znalazła posłuch. Gazety również opublikowały dobre recenzje.
Na
specjalne zaproszenie przemówiliśmy do pewnych Żydów w ich synagodze, gdzie
upamiętniano urodziny dr Herzla i wygłaszano syjonistyczne przemówienia. My
wygłosiliśmy krótką mowę zgodną z ogólnym kierunkiem tego zgromadzenia.
Na
wieczorne zebranie przybyła publiczność w przeważającej mierze żydowska, a
uczestniczyło w nim około dwóch tysięcy osób. Z wielką uwagą wysłuchano naszego
wykładu na temat „Syjonizm nadzieją świata”. Niektórzy bracia nawiązując
kontakt z zainteresowanymi osobami, wręczali im subskrypcje na czasopismo THE
WATCH TOWER, a także zamówienia na WYKŁADY PISMA ŚWIĘTEGO dla tych, którzy
słyszeli nas po raz pierwszy.
W
poniedziałek rano wygłosiliśmy wykład na temat „Chrzest i Nowe Stworzenie”.
Sześćdziesiąt osób okazało przez zanurzenie swe poświęcenie Panu aż do śmierci.
Do
domu przybyliśmy rano 18 lipca [1911]. Z rodziną Betel spotkaliśmy się w
południe. Przygotowane zostały dla nas pewne szczególnego rodzaju kwiaty, a gdy
weszliśmy do pomieszczenia, wszyscy powstali i wspólnie zaśpiewaliśmy „Połączmy
serca wraz i wznieśmy w niebo wzrok, bo miłość bratnia wzmacnia nas”.
Złożyliśmy podziękowanie Panu, a następnie krótko opowiedzieliśmy nasze
przeżycia. Potem spożyliśmy obiad. Wyraziliśmy swoje zadowolenie z podróży, ale
także zadowolenie z powrotu do Centralnej Stacji Dzieła Żniwa.
Straż 3/2011 W.T. R-4861a-1911r