Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-5903 b,   z 1916 roku.
Zmień język na

Z korespondencji do pastora Russella- Mądrość niewidomego chłopca

LIST BRATA T. H. BROWNEA, OPUBLIKOWANY W WATCH TOWER, STR. 5903-5904, Z 15 MAJA 1916 R.

Drogi bracie Russell!

Myślałem o napisaniu do Ciebie, jak przyszedłem do poznania cudownego światła planu Bożego, za pośrednictwem pewnego młodego, niewidomego brata Artura Pagea, mającego 19 lat. Powstrzymywałem się jednak od napisania, gdyż nie chciałem nadużywać Twego czasu. Jednak, gdy czytałem artykuł w Watch Tower z 1 marca: „Filip i Etiopczyk”, zostałem tak poruszony porównaniem między Filipem a bratem Pageem, że już dłużej nie mogę powstrzymywać się od napisania listu. Jego bezpośredniość i całkiem oczywista szczerość, przykuła moją uwagę i zainteresowanie od samego początku.

Może pokrótce opowiem, co było wyraźnym dziełem naszego miłościwego niebiańskiego Ojca. Pracowałem już przez trzy lata, jako laicki misjonarz kościoła anglikańskiego w Kanadzie, pomiędzy robotnikami ścinającymi drzewa, robotnikami kolei żelaznej i wśród górników. Działalność tę wykonywałem pod kierownictwem Kościelnej Misji Obozowej (Winnipeg). Wracałem ostatniego listopada z Dawson, Yukon, gdzie przebywałem wśród górników w okręgu Klondike. Przed udaniem się do Kanady byłem cztery i pół roku w Kolegium Trójcy, Dublinie, gdzie skończyłem tam kurs teologiczny. Wracając, miałem pragnienie, aby być ordynowanym na stanowisko wikarego w mieście Belfast, Irlandia.

Ponieważ nie było żadnego kapelana na pokładzie, zostałem poproszony, aby odprawić nabożeństwo. Po wieczorowym nabożeństwie w jadalni trzeciej klasy, a była to pierwsza niedziela na morzu, powiedziano mi, że pewien niewidomy chłopiec chciałby mnie zobaczyć. Zostałem przedstawiony bratu Pageowi, który prosił, czy nie zechciałbym czytać mu podczas podróży. Byłem zadowolony z tej sposobności i następnego poranka rozpoczęliśmy. On prosił mnie, aby wziąć tylko Biblię. Zaczynając od Dziejów Apostolskich, czytałem pierwszy rozdział, aż do 16 wersetu, w którym doszedłem do wzmianki o Dawidzie. Kiedy on zapytał mnie: „Jak pan uważa, gdzie znajduje się teraz Dawid?”, nie wiedząc, odpowiedziałem - tak i on zapytał znowu: „Jak pan uważa, gdzie znajduje się teraz Adam?” Ponieważ nie mogłem odpowiedzieć na to pytanie, powiedziałem, że ja nie myślałem, aby miejsce pobytu Adama miało być tak ważne. On uśmiechnął się i ze spokojem przedstawił swoje wierzenie w tej sprawie. Ja zostałem pociągnięty jego logiką.

Dyskutowaliśmy więcej tego poranka, a przez resztę tygodnia nie mieliśmy sposobności do czytania z powodu nieprzyjemnej pogody. Jednak następnego poranka w poniedziałek, około dwunastu pasażerów zapytywało mnie, czy oni mogliby być obecni podczas naszego wspólnego czytania. Powstało wielkie zainteresowanie znajomością biblijną niewidomego chłopca, zwłaszcza, gdy dowiedziano się, że przed dwunastoma miesiącami nie mógł zacytować nawet pół tuzina wersetów. Nikt z obecnych na pokładzie nie potrafił wprawić go w zakłopotanie, wszyscy bardzo pragnęli dowiedzieć się, jak idzie temu „proboszczowi”.

Przez pozostałe pięć dni podróży było takie zainteresowanie, że musieliśmy mieć studia trzy razy dziennie, zaczynając zaraz po śniadaniu. Studium postępowało, aż kelner przyszedł, aby nakryć stoły do obiadu. Wtedy przenosiliśmy studium na czas poobiedni, kiedy znowu zazwyczaj zaczynaliśmy około drugiej, kontynuując je aż do ponownego „nakrycia stołu”. Kilka osób pytało się, o której godzinie rozpocznie się spotkanie wieczorem. Siódma trzydzieści była najczęściej godziną rozpoczęcia zebrania, a czas bardzo szybko leciał, aż kelner znowu przychodził, aby pogasić światła. Przez parę wieczorów pozwolono nam ciągnąć spotkanie aż do dwunastej, pod warunkiem, że będziemy rozmawiać cicho.

Każda denominacja wydawało się, że była reprezentowana, wszystkie przedstawiały swoje „ulubione” doktryny. Brat Page (wym. Pejdż) odpowiadał, podczas gdy ja usiłowałem dotrzymać mu kroku w zaglądaniu do różnych wersetów, które on cytował.

W zasadzie od samego początku ani jedna osoba nie była w stanie przeciwstawić się jego wypowiedziom. Oczywiście byłem bardzo zdziwiony, ale widziałem, że on mógł przekonywać o sprawach, których my nie śmieliśmy nawet dotykać. Skoro raz zrozumiałem, że jesteśmy duszami, zamiast dawnego pojęcia o czymś tajemniczym, które mieliśmy posiadać, przekonałem się jak błędny był mój pogląd w tej sprawie. Szybko zacząłem popierać brata Page’a, nieświadomie, wbrew moim poglądom.

Było od 20 do 50 osób na studium i tak żywe było zainteresowanie, że przy jednej okazji tyle osób dopychało się do stołu, że załamały się podpórki. A tam znajdował się pewien młody, nieuczony chłopiec, spokojnie odpowiadający na pytania i to tak szybko, jak tylko były mu stawiane przez tych, którzy może przez dwadzieścia lub więcej lat byli tylko nominalnymi chrześcijaninami. Ten chłopiec był jednak całkiem otwarty i przekonywujący. Przypadkowo ktoś chciał spróbować lekkomyślnego podstępu: Brat Page zganił go bezpośrednio, ale z miłością i lekkomyślny podstęp skończył się. Było można zauważyć na obliczu wielu, którzy uczęszczali regularnie na te spotkania, że wszyscy mieliśmy podobne myśli. Boży Duch Święty był jego przewodnikiem.

Udaliśmy się do Tilbury w sobotę wieczorem, a w niedzielę popołudnie, a także wieczór spędziłem w Przybytku z bratem Pageem. Gdy zobaczyłem to całe zgromadzenie zstępujące na herbatę między nabożeństwami, nie mogłem uwierzyć swoim oczom. Tę społeczność ze wszystkimi odczuwało się jak przedsmak niebios. Przed przejazdem przez morze do Irlandii, dostałem od brata Hemeryego tomy: I i V. Życzliwość tego Brata była natchnieniem.

Miałem raczej burzliwą rozmowę z biskupem, pod którego kierownictwem zgodziłem się działać. Byłem trochę zdenerwowany, gdy wszedłem do jego biura, aby podsunąć mu myśl o rezygnacji - co wydawało się bardzo heretyckie - jednak będąc wewnątrz, uczułem wybitny spokój i zaufanie. Było bardzo przykro słuchać jego argumentów. Rozmowa zakończyła się doradzeniem mi, abym przeczytał trzy książki. Próbowałem to uczynić, ale uznałem, że raz zacząłem czytać tomy I i V, to te stare mgliste „credo”, wydawało mi się pełne błędów. Nie odczuwałem żadnego upodobania w starych księgach, raczej uczucie narzuconego lekarstwa. Ale przy pomocy I tomu mogłem chyba zrozumieć i zobaczyć, jak wszystko jest rozumne i rozkoszne. Tematy, które wykładano w kolegiach stały się jasne po przeczytaniu kilku stron.

Opuściłem teraz kościół Irlandii, odczuwając, że nie mógłbym ofiarować Panu mniej niż mój cały czas. Postanowiłem podjąć się pracy kolporterskiej, którą wszyscy odczuwają, że ma być wykonywana. Byłem w tej pracy przez jakiś tydzień i cieszyłem się nią bardzo. Ponieważ, nie przeczytałem tomu VI, postanowiłem go przeczytać przed dalszą pracą kolporterską. Słowa nie mogą wyrazić, jaką rozkoszą było czytanie tego tomu! Poświęciłem wiele czasu podczas czytania, aby zrozumieć cudowną miłość Bożą, którą to czytanie rozwija. Bardzo wyraźne są takie zagadnienia, jak chrzest, Pascha itd.

Brat Lloyd przybędzie wkrótce do Anglii, aby dać mi kilka lekcji dotyczącej pracy kolporterskiej, na co czekam z wielką radością. Zdaje się, że nie ma końca dobroci Pańskiej. On otworzył drogę, abym udał się do Liverpoolu kilka tygodni temu, celem oglądania Foto-Dramy. Było to bardzo rozkoszne, a dzięki tutejszym braciom byłem wzmocniony.

Bracie! Obawiam się, że nadużyłem zbyt wiele Twojego czasu. Uważam, że jest bardzo trudno w skróceniu napisać, to też list ten urósł poza planowane granice, a jeszcze połowę nie wypowiedziałem o wielkiej dobroci Pańskiej!

Czuję się radosnym, że mogłem ofiarować swoje coś bardzo małego, co posiadałem w świecie, aby zostać naśladowcą Zbawiciela. Czuję, że jestem słabym biegaczem, ale pragnę biegnąć tak, aby otrzymać nagrodę. Jest wspaniałym być „niemowlątkiem” z takimi miłymi, pomocnymi starszymi braćmi i siostrami! Chciałbym bardzo podziękować Ci osobiście, ale gdy zwyciężę w tym wspaniałym wyścigu, mam nadzieję Ci wtedy podziękować. Tymczasem składam podziękowanie Panu, niechaj wszystko będzie Jego na zawsze.

Proszono mnie, aby Ci załączyć wycinek dotyczący „dwóch rogów” obrazu.

Niechaj Pan błogosławi Cię i wszystkich w Betel, pełnością Jego łaski, co jest moją ustawiczną modlitwą. Twój brat z Jego łaski,

T. H. Browne.

Świt 02/1988 str. 51-54    W.T. R-5903b-1916 r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016