Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: D-17 ,   z 1890 roku.
Zmień język na

Wykład 12 - Wielkie proroctwo Naszego Pana - Mat. 24; Mar. 13; Łuk. 21:5-36; 17:20-37

WaŻne znaczenie tego proroctwa – Okoliczności i trzy pytania, które go sprowokowały – Strzeżcie siĘ fałszywych chrystusÓw – Przepowiednia dotyczĄca zarysu historii osiemnastu stuleci – Opis uciskÓw koŃczĄcych Wiek Żydowski i Wiek Ewangelii połĄczony w wypowiedziach wszystkich ewangelistÓw – ObrzydliwoŚĆ spustoszenia – Uciekajcie w gÓry – Brzemienne, itd. – Przed zimĄ i sabatem – Oto tu albo tam, nie wierzcie im – Utrapienie onych dni – ZaĆmienie słoŃca i ksiĘŻyca jako znaki – Spadanie gwiazd – Wypełnienie rÓwnieŻ symboliczne – ZnamiĘ Syna Człowieczego – Co ujrzĄ wszystkie pokolenia ziemi – Drzewo Figowe – “Ten wiek” – Czujcie! – “Jako było za dni Noego (…) nie spostrzegli siĘ” – PamiĘtajcie na ŻonĘ lotowĄ– Jeden wziĘty, drugi zostawiony – Wybrani majĄ zostaĆ zgromadzeni wokÓł Prawdy – Dom Szatana ma zostać podkopany – Zapewnienie pokarmu domownikom wiary.

     NASZ Pan wygłosił jedno z najbardziej znamiennych proroctw Pisma Świętego, które odnosi się do “Czasu Końca”, czyli końcowego okresu obecnego Wieku Ewangelii. Było ono wypowiedziane przy końcu Jego ziemskiej misji, kiedy Jezus starał się już stopniowo przygotowywać swych uczniów do nastania nowej dyspensacji, która miała się w pełni rozpocząć po tragedii na Kalwarii. Chciał, by zrozumieli, że nie powinni oczekiwać natychmiastowych zaszczytów i chwały Królestwa, które w myśl Jego obietnic miały stać się udziałem wiernych. Przed chwałą i błogosławieństwami miały przyjść próby i cierpienia. On, ich Mistrz, miał zostać odrzucony przez Izraela i ukrzyżowany, zgodnie z tym, co mówili prorocy. Następnie <str. 564> Izrael miał być wydany swym wrogom, a ich święte miasto i drogocenna świątynia miały zostać całkowicie zniszczone. Ponadto Jego uczniowie nie mieli się spodziewać, że okażą się więksi od swego Mistrza i unikną wzgardy oraz cierpień, które na Niego spadły, ale raczej, że zachowanie wierności wobec Jego nauki sprowadzi na nich nienawiść wszystkich ludzi dla Jego imienia. Kto jednak we wszystkich tych utrapieniach zachowa wierność aż do śmierci, zostanie nagrodzony, gdy On ponownie przyjdzie i przyjmie ich do siebie, aby dzielili z Nim Jego chwałę.

     Tego rodzaju nauczanie nasz Pan zachował na ostatnie dni swej misji. Początkowo uczniowie, słysząc to, byli raczej skłonni gniewać się i nalegać (jak to czynią niektórzy i dzisiaj), żeby sprawa Pańska zwyciężała w świecie na skutek ich głoszenia. Piotr posunął się nawet do tego, że wyraził wobec naszego Pana swoje odmienne przekonanie: “Zmiłuj się sam nad sobą, Panie! nie przyjdzie to [śmierć i rozproszenie Twego ludu oraz powszechny triumf zła] na cię” (Mat. 16:22; Mar. 8:31,32). Jednak nasz Pan surowo skarcił Piotra, a wszyscy uczniowie stopniowo zaczynali sobie uświadamiać, że chwała Królestwa jest jeszcze bardzo odległa, że ich Mistrz musi wpierw odejść, a pozostawiając ich samych, musi posłać Pocieszyciela, ducha świętego, by ich prowadził i strzegł, aż On powróci w chwale Królestwa swego Ojca.

     W takim nastawieniu umysłu, gdy nie przebrzmiały jeszcze niedawne słowa naszego Pana odnoszące się do świątyni, ucz­niowie starali się uzyskać od Mistrza jednoznaczną informację na te tematy, których jeszcze wtedy jasno nie rozumieli.

Trzy pytania

     “A gdy [Jezus] siedział na górze oliwnej, przystąpili do niego uczniowie osobno, mówiąc: Powiedz nam, [1] kiedy się to [zniszczenie świątyni] stanie, i [2] <str. 565> co za znak obecności1 Twojej i [3] dokonania świata [wieku]?” – Mat. 24:3.

     Niewątpliwie powyższe okoliczności oraz pytania stanowiły zrządzenie opatrzności Bożej, gdyż proroctwo to miało z pewnością większe znaczenie dla pouczenia ludu Bożego żyjącego w czasie obecnego “żniwa”, niż dla tych, którzy zadawali pytania. Rozważając to proroctwo trzeba koniecznie cały czas zachować w pamięci pytania, na które było ono natchnioną odpowiedzią. Proroctwo zostało przekazane w podobny sposób przez trzech ewangelistów: Mateusza, Marka i Łukasza, ponieważ jednak zapis Mateusza jest najbardziej kompletny i uporządkowany, będziemy na ogół za nim podążać, przytaczając jednak wszystkie modyfikacje odnotowane przez pozostałych ewangelistów.

Strzeżcie się fałszywych chrystusów

     “Patrzcie, aby was kto nie zwiódł. Albowiem wiele ich przyjdzie pod imieniem moim, mówiąc: Jam jest Chrystus; i wiele ich zwiodą” – Mat. 24:4,5.

     Gamaliel w swym przemówieniu zanotowanym w Dziejach Apostolskich 5:36,37 wspomniał o dwóch takich fałszywych chrystusach. Historia zaś wspomina o wielu innych, którzy zwiedli stosunkowo wielu Żydów. Najbardziej znanym u nich był Sabbataj Cewi ze Smyrny, który rozpoczął działalność w roku 1648 n.e. Sabbataj Cewi określił samego siebie mianem: “Jednorodzony Syn Boży, Mesjasz, Zbawiciel Izraela”. Obiecywał odnowę królestwa i pomyślność. Sabbataj, jak pisze historyk, “miał tam [w Smyrnie] tak wielki wpływ, że niektórzy z jego wyznawców prorokowali i wpadali w dziwną ekstazę; czterysta mężczyzn i kobiet prorokowało na temat rozwoju jego królestwa. Ludzie ci zachowywali się przez pewien czas tak, jakby byli opętani przez duchy. Niektórzy wpadali w trans i tocząc pianę z ust opowiadali o swej przyszłej pomyślności, <str. 566> wypowiadali wizje o Lwie z pokolenia Judy i o triumfie Sabbataja.” Było to bez wątpienia sfałszowane przez Szatana wypełnienie proroctwa Joela (2:29). Takie fałszowanie ducha świętego znane jest również z bardziej współczesnych ożywień religijnych. W sumie było podobno pięćdziesięciu lub więcej fałszywych chrystusów, mężczyzn i kobiet, z których wielu było obłąkanych – opętanych przez złe duchy. Jednak o żadnym z nich ani o wszystkich razem nie można powiedzieć, że “zwiedli wielu”, A przecież to właśnie przed takim rodzajem, który “zwiedzie wielu”, ostrzega nas tutaj Pan. W trakcie zastanawiania się nad dalszymi fragmentami tego proroctwa przyjrzymy się dokładnie antychrystom, którzy zwiedli wielu.

Przepowiednia dotycząca zarysu historii osiemnastu stuleci
– Mat. 24:6-13; Mar. 13:7-13; Łuk. 21:9-19 –

     “I usłyszycie wojny i wieści [groźby, intrygi] o wojnach; patrzcież, abyście sobą nie trwożyli; albowiem musi to wszystko być, ale jeszcze nie tu jest koniec. Albowiem powstanie naród przeciwko narodowi, i królestwo przeciwko królestwu, i będą głody i mory i trzęsienia ziemi miejscami. Ale to wszystko jest początkiem boleści” – Mat. 24:6-8.

     W taki sposób nasz Pan krótko podsumował świecką historię i poinformował uczniów, by nie spodziewali się, by wtóre przyjście i chwalebne Królestwo miało nastąpić zbyt rychło. Cóż za trafne ujęcie! Doprawdy historia świata składa się niemal wyłącznie z opisów wojen, intryg, głodów i epidemii. Nasz Pan oddziela od tego historię prawdziwego Kościoła, ujmując ją w podobnie skrótowy sposób:

     “Tedy [w tym samym okresie, w Wieku Ewangelii] was podadzą w udręczenie, i będą   was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów [ludzi] dla imienia mego. A tedy [dalej w tym samym okresie] wiele się ich zgorszy, a jedni drugich wydadzą, i jedni drugich nienawidzić będą. I wiele fałszywych proroków [nauczycieli] powstanie, i <str. 567> zwiodą wielu. A iż się rozmnoży nieprawość, oziębnie miłość wielu” – Mat. 24:9-13.

     Czy można sobie wyobrazić jeszcze bardziej zwięzłe ujęcie losów prawdziwego Kościoła Bożego na tle historii świeckiej? Z pewnością nie. Podobieństwo jest doskonałe. “Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”, mówi apostoł, a kto nie miał w tym udziału, ma wszelkie powody, by wątpić w swój synowski związek z Bogiem (Hebr. 12:8). Tak samo wygląda to w przypadku ogółu kościoła: jeśli nie jest on prześladowany przez klasę Ismaela i Ezawa, to tylko dlatego, że nie jest godny takich prześladowań, posiadając wielką ilość ducha tego świata, czyli “oziębłej miłości” dla Pana i Jego Prawdy. Sądząc jednak wedle tej samej miary i na podstawie powyższego proroctwa naszego Pana, można uważać, że w ciągu całego Wieku Ewangelii byli tacy, którzy zachowali wierność aż do śmierci, czyli “Maluczkie Stadko”.

Ogólnoświatowe głoszenie Ewangelii
– Mat. 24:14; Mar. 13:10 –

     “I będzie kazana ta Ewangelia królestwa po wszystkim świecie, na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec.”

     Tutaj znowu nasz Pan wykazał uczniom, że koniec tego Wieku był znacznie bardziej odległy, niż przypuszczali, że poselstwo Jego Królestwa było dobrą nowiną nie tylko dla Izraela, ale także dla wszystkich narodów. Nie oznacza to jednak, że inne narody przyjmą Ewangelię, którą odrzucił Izrael. Powinniśmy raczej spodziewa­ć się tego, co zresztą widzimy, że bóg tego świata, który zaślepił Izraela, zaślepi również przeważającą większość innych narodów, uniemożliwiając im dostrzeżenie w Chrystusie mocy i mądrości Bożej – i tak też się stało (1 Kor. 1:24). Jeśli tylko ostatek Izraela (w szczególny sposób pouczany na przestrzeni wieków przez Zakon) okazał się godny stania się “królewskim kapłaństwem”, to czegóż więcej można się spodziewać po pogańskich narodach, pozostających tak długo “bez Boga i nadziei nie mających”? <str. 568>

     Dobrze będzie, gdy zwrócimy uwagę na słowa naszego Pana, który nie mówi, że Ewangelia będzie głoszona narodom po to, by je nawrócić, ale na świadectwo, a także po to, by powołać, czyli uczynić doskonałymi i zgromadzić ze wszystkich narodów “wybranych”. Później owi “wybrani”, jako Królestwo, będą błogosławili wszystkim narodom, otwierając uszy głuchych na Ewangelię oraz uzdrawiając ich niewidzące oczy, by ujrzeli prawdziwą światłość.

     Świadectwo to zostało już wydane: Słowo Pańskie, Ewangelia Królestwa została ogłoszona wśród wszystkich narodów ziemi. Nie każdy słyszał o niej osobiście, ale też proroctwo nie stwierdzało, żeby tak miało się stać. Miało to być, i było, głoszenie w wymiarze narodowym. I przyszedł koniec! “Żniwo jest dokonanie [koniec] świata”, jak wyjaśnił nasz Pan (Mat. 13:39). Niektórzy skłonni są żywić wątpliwości, czy przepowiednia ta już się wypełniła, ponieważ misjonarze, którzy udali się do krajów pogańskich wiedzą na ogół niewiele, albo zgoła nic, na temat dobrej nowiny wyszczególnionej tutaj przez naszego Pana jako “dobra nowina Królestwa”. Odpowiadamy jednak, że drukowane wersje Ewangelii Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, wypełnione po brzegi głoszeniem Królestwa, dotarły do nich w takim samym stopniu, jak posiadamy je my.

     Tak oto nasz Pan w zwięzły sposób podsumował historię osiemnastu wieków doświadczeń i prześladowań, jakich doznawał Kościół, a także ich pracy w zakresie udanego wydawania świadectwa wobec wszystkich narodów, następnie zaś przystąpił do odpowiedzi na ważne pytanie, w jaki sposób żyjący członkowie Kościoła rozpoznają czas i fakt Jego wtórej obecności. Pominął on pytanie o to, kiedy zostanie zburzona świątynia, tak że nie zostanie z niej kamień na kamieniu, po to, by nie łączyć tego wydarzenia z Jego wtórym przyjściem. Chciał on także połączyć zagadnienie ucisku dla cielesnego Izraela, związane z obaleniem ich państwa, z uciskiem, jaki spadnie na nominalny duchowy Izrael przy końcu obecnego Wieku w taki sposób, by wydarzenia te miały się do siebie jak obraz i wypełnienie obrazu.

     Choć ewangeliści nie zdawali sobie z tego sprawy, to jednak wyraźnym zamierzeniem Bożym było, by zapis proroctwa <str. 569> naszego Pana w tym punkcie był rozdrobniony – część tutaj, a część gdzie indziej, tutaj fragment odnoszący się do obrazowego ucisku dla obrazowego Izraela przy końcu obrazowego żniwa, a gdzie indziej fragment odnoszący się do podobnego, choć powszechniejszego i większego ucisku, który przy końcu obecnego Wieku spadnie na pozaobrazowy Izrael – chrześcijaństwo. Słusznie prorocy świadczyli o naszym Panu, że otworzył w podobieństwie usta swe i opowiadał przypowieści, “a bez podobieństwa nie mówił do nich”. Jednak zgodnie z Boskim zamierzeniem, tajemnicze przypowieści i podobieństwa stają się obecnie jasne dla wszystkich, których oczy zostały namazane maścią wzrok naprawiającą.

Ucisk przy końcu Wieku Żydowskiego

     Zanotowany przez Łukasza opis utrapienia dla cielesnego Izraela, które swą kulminację miało w 70 r.n.e., jest najwyraźniejszy i dlatego przytaczamy tutaj tę właśnie relację:

     “A gdy ujrzycie Jeruzalem od wojsk otoczone, tedy wiedzcie, żeć się przybliżyło spustoszenie jego. Tedy ci, co są w Judzkiej ziemi, niech uciekają na góry, a ci, co są w pośrodku jej, niech wychodzą, a ci, co są w polach, niechaj nie wchodzą do niej. Albowiem te dni są pomsty, aby się wypełniło wszystko, co napisane. Ale biada brzemiennym i piersiami karmiącym w owe dni! albowiem będzie ucisk wielki w tej ziemi i gniew Boży nad tym ludem. I polegną od ostrza miecza, i zapędzeni będą w niewolę między wszystkie narody, i będzie Jeruzalem deptane od pogan, aż się wypełnią czasy pogan” – Łuk. 21:20-24.

     Ten fragment proroctwa naszego Pana odnosi się z pewnością do wydarzeń związanych z cielesnym Izraelem, zaś historia potwierdza, jak dokładnie i w każdym szczególe wypeł­niły się opisane tutaj sceny ucisku, gdy dobiegał końca Wiek Żydowski i upadał ustrój stworzony przez ten naród. “Albowiem te dni są pomsty, aby się wypełniło wszystko, co napisane.” <str. 570>

     Jednak słowa naszego Pana, tak jak zostały one zacytowane przez Mateusza i Marka, różnią się od tych, które przytoczyliśmy powyżej i wyraźnie odnoszą się do ucisku dla duchowego Izraela przy końcu Wieku Ewangelii. Niewątpliwie nasz Pan był autorem obu tych wypowiedzi, jednak Ewangeliści, nie wiedząc o dwóch żniwach i dwóch czasach ucisku, nie zanotowali obu stwierdzeń, uznając je za powtórzenie. To Pan pokierował tą sprawą tak, by fakty odnoszące się do obecnego żniwa zostały ukryte i nie rozpoznane aż do czasu przewidzianego na ich objawienie.

Ucisk przy końcu Wieku Ewangelii

 Opisy Mateusza i Marka są niemal identyczne. Mateusz pisze:

     “Przetoż gdy ujrzycie obrzydliwość spustoszenia, opowiedzianą przez Danijela proroka, stojącą na miejscu świętem, (kto czyta, niechaj uważa), tedy ci, co będą w ziemi Judzkiej, niech uciekają na góry. A kto na dachu, niechaj nie zstępuje, aby co wziął z domu swego. A kto na roli, niech się nazad nie wraca, aby wziął szaty swe. A biada brzemiennym i piersiami karmiącym w one dni! Przetoż módlcie się, aby nie było uciekanie wasze w zimie albo w sabat. Albowiem naonczas będzie wielki ucisk, jaki nie był od początku świata aż dotąd, ani potem będzie. A gdyby nie były skrócone one dni, nie byłoby zbawione żadne ciało; ale dla wybranych będą skrócone one dni” – Mat. 24:15-22; Mar. 13:14-20.

     Cztery punkty w tym zapisie wskazują na to, że chociaż może mieć on zastosowanie do ucisku przy końcu Wieku Żydowskiego, to jednak jego rzeczywiste i istotniejsze wypełnienie odnosi się do ucisku, którym kończy się Wiek Ewangelii. Są to: (1) Wzmianka na temat “obrzydliwości spustoszenia” wspomnianej w proroctwie Daniela; (2) stwierdzenie, że ucisk będzie najsurowszy ze wszystkich, jakich kiedykolwiek zaznał świat i jakich jeszcze doświadczy; (3) stwierdzenie, że gdyby nie były skrócone owe dni, <str. 571> to nie ocalałoby żadne ciało; (4) dalszy kontekst, który niewątpliwie opisuje wydarzenia końca Wieku Ewangelii – wydarzenia, których nie da się odnieść do końca, czyli żniwa Wieku Żydowskiego, gdyż w tamtym czasie się one nie wypełniły. Dwa z tych punktów wymagają szczególnego rozważenia.

     Prorok Daniel (9:27) napisał, że Mesjasz, po tym, gdy zostanie “zabity” w połowie siedemdziesiątego tygodnia łaski przymierza, przez ustanowienie pozaobrazowych ofiar pojednania uczyni koniec ofierze palonej i ofierze śniednej, które wynikały z Zakonu. Następnie zaś, ze względu na panowanie obrzydliwości, wyleje On spustoszenie na tego, który ma być spustoszony (odrzucony naród), aż przyjdzie naznaczone przez Boga skończenie.

     Wszystko to wypełniło się, gdy zniszczone zostało rzeczywiste państwo izraelskie. W tym czasie wypełniły się słowa naszego Pana: “Oto wam dom wasz pusty zostanie. Albowiem powiadam wam, że mię nie ujrzycie od tego czasu, aż rzeczecie: Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim”. Od tego czasu ich religia stała się obrzydliwością, formą bez treści, znakiem ich odrzucenia od owej jednej ofiary za grzechy, którą zapewnił Bóg. Pozostając zaś pod przekleństwem, które sami na siebie ściągnęli (zatwardziałość – Mat. 27:25), szybko zdążali ku zniszczeniu, orzeczonemu i przewidzianemu przez Boga.

     Proroctwo Daniela mówi jednak wiele na temat obrzydliwości spustoszenia w nominalnym duchowym Izraelu, której postawienie oznaczało ujęcie władzy przez papiestwo, wywierające wielki i zgubny wpływ na duchowy dom albo inaczej świątynię Boga, czyli Kościół Chrystusowy, powodując jego duchowe spustoszenie. Ten obrzydliwy system błędu miał istnieć aż do oczyszczenia klasy świątnicy, a co więcej, miał on cieszyć się ogromnym powodzeniem i doprowadzić wielu nominalnych, duchowych Izraelitów do odrzucenia ofiary okupowej, danej raz za wszystkich. Skutkiem rozpowszechnienia się wpływów tego systemu miało być spustoszenie odrzuconego chrześcijaństwa (zob. Dan. 11:31, 12:11 oraz Wykłady Pisma Świętego, Tom III, Rozdz. 4). <str. 572>

     Owa wielka obrzydliwość spustoszenia, której fundament wznosi się na doktrynie o mszy (która w celu oczyszczenia grzechów zastępuje wielką ofiarę Kalwarii ludzkimi wymysłami), jest jeszcze obecnie uzupełniana teoriami samousprawiedliwienia. Owe szerzące się obrzydliwości są wspierane tak potężnymi wpływami i sofistykąs, że zwiodą wielu – “jeśli to możliwe, także i wybranych” – i będą zwiastunami zniszczenia chrześcijaństwa.

     Spoglądając wstecz widzimy w tym jeszcze jedną równoległość między końcem żniwa żydowskiego i końcem żniwa ewangelicznego. Odrzucenie przez cielesny Izrael prawdziwej ofiary za grzechy i trwanie przy obrazowych ofiarach, które były obrzydliwością i jako takie nie były już przyjmowane przez Boga, jest ważną okolicznością w związku z ich upadkiem narodowym i religijnym. Podobnie i w przypadku chrześcijaństwa, odrzucenie doktryny okupu i przyjmowanie zamiast niej mszy, dobrych uczynków czy pokuty jest obrzydliwością w oczach Bożych i stanowi ważną okoliczność mającą związek z upadkiem chrześcijaństwa, świeckiego i kościelnego.

     Jak już wykazywaliśmy, ową obrzydliwością spustoszenia, która pokalała Boskie miejsce święte, czyli prawdziwą świątynię, Kościół, było papiestwo, którego kamieniem węgielnym jest bluźniercza nauka o mszy. Obrzydliwość, skalanie i spustoszenie miały miejsce dawno temu, ale w ciągu minionych wieków ciemności błędu były tak gęste, że jedynie nieliczni – jeśli w ogóle ktoś – byli w stanie to zauważyć. Oczywiste jest, że nawet reformatorzy nie uznawali mszy za obrzydliwość. Kościół Anglikański w swych artykułach wiary zaprzeczył co prawda temu, jakoby kapłani mieli moc stwarzania Chrystusa z chleba i wina po to, by Go ponownie ofiarować, nie mamy jednak żadnej przesłanki świadczącej o tym, by dostrzeżono potworną grzeszność tej praktyki. Nawet Luter, wykazując wiele grzechów i fałszerstw papiestwa, nie dostrzegł w mszy wielkiej obrzydliwości spustoszenia. Przeciwnie, <str. 573> gdy wracając do swego kościoła po pobycie na zamku w Wartburgu stwierdził, że zaniechano praktykowania mszy oraz usunięto obrazy i świece jako nie mające podstawy Pisma Świętego, Luter ponownie ustanowił mszę.

     W takim ujęciu owego zagadnienia wielkiego znaczenia nabierają słowa naszego Pana: “Przetoż gdy ujrzycie obrzydliwość spustoszenia, opowiedzianą przez Danijela proroka, [już przez pewien czas] stojącą na miejscu świętem, (kto czyta, niechaj uważa), Tedy ci, co będą w ziemi Judzkiej, niech uciekają na góry”. Należy tutaj pamiętać o równoległości między dwoma żniwami, dwoma czasami ucisku oraz dwoma ucieczkami. Trzeba wziąć pod uwagę, że Judea wyobraża dzisiejsze chrześcijaństwo.

     Greckie słowo przetłumaczone tutaj na “góry” może być równie dobrze, a nawet i lepiej, tłumaczone na liczbę pojedynczą – góra. Tak też słowo to tłumaczone jest w większości przypadków w powszechnym tłumaczeniu angielskim. Trzeba przyznać, że uciekanie z Judei (literalnej) na górę, albo w góry, wydaje się być czymś osobliwym, skoro literalna Judea była “górską krainą”, a Jerozolimę opisuje się jako miasto położone na szczycie gór. Sprawa ta jednak okaże się bardzo prosta, jeśli odniesiemy słowa naszego Pana do obecnego czasu i do Jego ludu w obrębie chrześcijaństwa, który w świetle teraźniejszej Prawdy widzi obrzydliwość stojącą tam, gdzie stać nie powinna – na miejscu świętym – i zajmującą miejsce prawdziwej ofiary. Lud ten powinien uciekać spod wpływów owej obrzydliwości, uciekać z systemu, który fałszywie udaje królestwo (górę) Chrystusa, na prawdziwą górę, czyli Królestwo, którego ustanowienie w mocy i chwale jest celem powrotu Chrystusa.

     Jednak opuszczenie chrześcijaństwa – porzucenie jego świątyń, pozorów pobożności, czarujących towarzystw, pochlebstw i zaszczytów, narażając się na oskarżenia, klątwy i rozmaite formy bojkotu – i ucieczka do Pana oraz prawdziwego Królestwa, odrzuconego, zignorowanego i porzuconego przez <str. 574> ludzi, których świat uznaje za mądrych i dobrych, jest z całą pewnością wielkim przedsięwzięciem, daleką podróżą. Bardzo niewielu, jedynie “święci”, odważy się choćby zacząć myśleć na ten temat. Niebezpieczeństwa zagrażające w trakcie tej ucieczki zostały przedstawione przez naszego Pana w taki sposób, że musiałyby wydać się przerysowane i sprzeczne z Jego zwykłym sposobem mówienia, gdyby odnosić je wyłącznie do fizycznych cierpień wierzących, którzy uciekali z Judei przy końcu żniwa żydowskiego. Jednak Jego słowa okazują się bardzo stosowne w odniesieniu do duchowej ucieczki i doświadczeń obecnego czasu żniwa. Słowem, Jego polecenie ucieczki oraz opis towarzyszących jej doświadczeń można właściwie zrozumieć wyłącznie w powiązaniu z nakazem zapisanym w Objawieniu (18:4): “Wynijdźcie z niego, ludu mój! abyście nie byli uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego”.

“Wynijdźcie z niego, ludu mój!”

     “A kto na dachu, niechaj nie zstępuje, aby co wziął z domu swego; a kto na roli, niech się nazad nie wraca, aby wziął szaty swe” – Mat. 24:17,18.

     Stwierdzenia te wskazują na konieczność pośpiechu w trakcie ucieczki z “Babilonu”, która powinna nastąpić u każdego natychmiast po zobaczeniu obrzydliwości spustoszenia. Nasz Pan mówi, że wszelkiego rodzaju zwlekanie, zastanawianie się czy szukanie ludzkich usprawiedliwień będzie bardzo niebezpieczne. Nie wolno tracić ani chwili i okazać natychmiastowe posłuszeństwo, gdy tylko pozwoli On nam zobaczyć obrzydliwość Babilonu i jej związek ze wszystkimi, którzy zwą się Jego imieniem. Niestety tak wielu, nie usłuchawszy słów Mistrza, pozwoliło zawiązać sobie nogi, ręce i usta, tak że obecnie ucieczka stała się niemal niemożliwa. Tymczasem Mistrz mówi: “Owce moje głosu mego słuchają, a ja je znam i idą za mną”.

     W wersetach tych kryje się jeszcze inna lekcja. Pokazują one, że lud Boży znajduje się w różnych miejscach, czyli stanach. Jedni są w “polu”, czyli w świecie na uboczu wszystkich ludzkich organizacji. Nie powinni oni myśleć, że dobrze byłoby najpierw przystąpić do nominalnych kościołów, lecz korzystając ze swej <str. 575> wolności winni uciekać z zajmowanych w świecie pozycji, by zjednoczyć się z Panem jako członkowie jego Królestwa, czyli góry.

     Inni członkowie ludu Bożego znajdują się w domach, czyli kościelnych systemach Babilonu, jednak wersety te wskazują, że na ogół stoją oni w tych organizacjach najwyżej, czyli na dachach. Ich życie, doświadczenia i wiara odpowiadają wyższym standardom niż w przypadku zwykłych członków nominalnych kościołów. Uciekając, nie powinni oni schodzić do domów (nominalnych systemów kościelnych), by starać się zabrać ze sobą swój “dobytek”, swoje kosztowności ludzkiego poważania w rodzaju tytułów, godności, respektu, pochwały dobrej i przykładnej reputacji itp., ale powinni porzucić wszystko dla Chrystusa i uciekać do prawdziwego Królestwa.

Trudności tej ucieczki

“A biada brzemiennym i piersiami karmiącym w one dni!” – Mat. 24:19.

     Tak jak są niemowlęta cielesne, tak są i “niemowlęta” duchowe, są bękarty i synowie. Apostoł Paweł porównuje swe zaangażowanie w dzieło ewangeliczne do matki rodzącej dziecko. Pisze on: “Dziatki moje! [ponieważ] które znowu z boleścią rodzę, ażby Chrystus był wykształtowany w was” – Gal. 4:19. W podobny sposób wszyscy wierni słudzy Chrystusowi, wszyscy, którzy gorliwie pracują nad duszami, opisani są w tym fragmencie jako “brzemienni”. Duchowe rodzenie potomstwa na wzór apostołów jest najbardziej zaszczytną usługą, na której koncentruje uwagę wielu spośród poświęconych dzieci Bożych. Niestety jednak – podobnie jak w przypadku Abrahama i Sary, którzy chcąc pomóc w wypełnieniu Boskiej obietnicy, posłużyli się nieuprawnioną metodą i powołali do życia ród Ismaelowy, a ten będąc zrodzony z ciała prześladował nasienie urodzone z prawnego związku – tak i wielu z tych, którzy są obecnie “brzemienni”, stara się pomagać w narodzeniu nieprawych “dziatek Bożych”. Wszyscy oni powinni jednak pamiętać, że można się przy tym odwoływać jedynie do uprawnionych środków. Wszystkie <str. 576> dzieci Boże są spłodzone przez Słowo i ducha Prawdy, a nie przez ludzkie teorie i ducha tego świata.

     Fałszywe poglądy na temat Boskiego planu (twierdzenie, jakoby wszyscy z wyjątkiem wybranego Kościoła mieli być poddani wiecznym mękom) obudziły w niektórych ludziach tak wielkie pragnienie zrodzenia “dziatek”, że zaczęli posługiwać się różnymi ludzkimi metodami, by doprowadzić do ich spłodzenia. Przeoczyli oni fakt, że wszyscy, którzy nie “narodzili się z Boga”, wszyscy, którzy nie zostali “porodzeni słowem prawdy” (i to nie tylko literą tego Słowa, ale zostali “spłodzeni z ducha” Prawdy), nie są prawdziwymi dziećmi Bożymi, a On nie traktuje ich jako synów (Hebr. 12:8). W rezultacie dzisiejszy kościół nominalny robi wrażenie “według ciała” – pod względem liczebnym, finansowym, intelektualnym – “mając kształt pobożności” bez jej prawdziwego ducha i mocy, które sprawują kontrolę nad sercem. Jest on pełen “niemowląt”, z których część stanowi “dziatki” w Chrystusie, ale bardzo wielu jest bękartami, a nie synami Bożymi, a jako narodzeni z błędu, a nie z Prawdy, stanowią “kąkol”. Podejmowane są ustawiczne wysiłki na rzecz wywiedzenia jeszcze większej ilości podrabianego potomstwa w nadziei uratowania go od wiecznych mąk, niesprawiedliwego wyroku rzekomo niemiłosiernego Boga.

     Niestety! Jakże trudno jest tym drogim dzieciom Bożym, które zgodnie z symbolicznymi słowami naszego Pana są “brzemienne”, uciekać z nominalnych systemów kościelnych wraz z ich złożonymi mechanizmami fałszywego i szybkiego płodzenia duchowego potomstwa, którymi tak przyzwyczaili się oni szczycić i przechwalać. O tak, opuszczenie tego wszystkiego i ucieczka do Pana na Jego górę (Królestwo) będzie dla nich rzeczą niezwykle trudną. Trudno będzie im uwierzyć, że Pan jest rzeczywiście dobry, sprawiedliwy i miłosierny oraz że ma On łaskawy plan, zgodnie z którym w pełni zatroszczy się o każdego przedstawiciela rodzaju Adamowego – wszyscy zostaną odkupieni wielkim “okupem za wszystkich”.

     Klasa “karmiących piersiami” w obecnych dniach również zawiera wiele szlachetnych, dobrych i dobrze usposobionych dzieci Bożych. Obejmuje ona <str. 577> wielu duchownych i nauczycieli Szkoły Niedzielnej, których działalność religijna polega na karmieniu “,mlekiem”. Nie zawsze jest to jednak “szczere mleko słowa Bożego”, gdyż zostało ono na ogół rozwodnione i sfałszowane ich tradycjami, filozofiami oraz środkami odurzającymi światowej mądrości, które sprawiają, że ich “niemowlęta” są uległe, śpiące i “grzeczne”, nie mogąc wzrastać w znajomości i łasce, gdyż zostało to uznane za rzecz niebezpieczną.

     Nieliczni spośród tych nauczycieli rzeczywiście starają się udzielać “szczerego mleka słowa Bożego”, by ich “niemowlęta” mogły dzięki niemu urosnąć, przyzwyczajać się do twardego pokarmu i osiągnąć dojrzałość w Chrystusie, jednak, jak twierdzą, wielokrotne próby upewniły ich w przekonaniu, że większości z ich “niemowląt” nie posłuży nawet “czyste mleko słowa Bożego”, dlatego uznali za swój obowiązek sfałszować to mleko, by ich “niemowlęta” nie zachorowały i nie umarły. Nie rozumieją oni, że większość owych “niemowląt”, nie została spłodzona z ducha Prawdy i nigdy nie będzie w stanie przyswoić sobie duchowego “mleka”, ponieważ “cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które są Ducha Bożego; albowiem mu są głupstwem i nie może ich poznać, przeto iż duchownie bywają rozsądzone” (1 Kor. 2:14,12). Nie zauważają także, że taka nieumiejętność odróżniania oznacza głodzenie, powstrzymywanie rozwoju i zatruwanie prawdziwych duchowych “niemowląt” znajdujących się pod opieką tych, którzy “względem czasu mieli być nauczycielami” (Hebr. 5:12).

     Ci spośród tej klasy, którzy są prawdziwymi dziećmi Bożymi, usłyszą wołanie: “Wynijdźcie z niego, ludu mój” i również będą mieli wielkie trudności w owym dniu. Jeśli dojdą do tego, by zauważyć teraźniejszą Prawdę, to nie tylko będą się obawiali przekazać ją tym, którzy znajdują się pod ich opieką, ale jeszcze sami będą się bali według niej postępować, by nie zostali odsunięci od swych pozycji. Będą obawiali się uciekać owego dnia, mając świadomość, że tylko nieliczne z ich “niemowląt” byłyby w stanie i chciałyby dołączyć do nich w tej ucieczce. Zaiste, tylko duchowi będą w stanie wytrwać w tym ciężkim doświadczeniu. Niektórzy bezpiecznie wyjdą z tej próby jako “zwycięzcy”, zaś inni, trwożliwi, będą pozostawieni i będą musieli przejść przez wielki ucisk. <str. 578>

Uciekajcie przed nastaniem zimy

     “Przetoż módlcie się, aby nie było uciekanie wasze w zimie, albo w sabat. Albowiem naonczas będzie wielki ucisk, jaki nie był od początku świata aż dotąd, ani potem będzie. A gdyby nie były skrócone one dni, nie byłoby zbawione żadne ciało; ale dla wybranych będą skrócone one dni” – Mat. 24:20-22.

     Zgromadzenie Kościoła ma miejsce w okresie zwanym czasem “żniwa”, przy końcu lata łaski. Nasz Pan wytłumaczył (Mat. 13:30,37-43), że w owym czasie żniwa zbierze swą pszenicę, a następnie spali kąkol w czasie wielkiego ucisku. Na terenach wiejskich do dziś jeszcze jest zwyczaj odkładania palenia odpadków na zimę. Rozumiemy zatem słowa naszego Pana w taki sposób, że musimy starać się o pomoc i siłę, by uciec z Babilonu przed nastaniem zimy ucisku, który na niego spadnie.

     Należy pamiętać, że mają być dwie klasy pszenicy, które będą zachowane w czasie żniwa – choć jest to sprzeczne z naturą – (1) “zwycięzcy”, wierni okazujący natychmiastowe posłuszeństwo, którzy wyjdą przed nastaniem “zimy” i okażą się “godni ujść tego wszystkiego, co się dziać ma” (Łuk. 21:36) oraz (2) wierne dzieci Boże, które jednak nie okażą natychmiastowego posłuszeństwa będąc obciążone i gorliwe nie według znajomości oraz w mniejszym lub większym stopniu skalane duchem tego świata. Ci drudzy otrzymają pomoc, by mogli wyjść z Babilonu w czasie, gdy będzie on upadał, czyli będą uciekać w okresie zimowym powtarzając słowa proroka: “Pominęło żniwo, skończyło się lato, a myśmy nie wybawieni” (Jer. 8:20). Pan bardzo łaskawie wykazuje, że ci spośród nich, którzy okażą prawdziwą lojalność, ostatecznie “przyjdą z ucisku wielkiego” i znajdą się przed tronem (nie na tronie wraz z “Maluczkim Stadkiem”, które odziedziczy Królestwo jako współdziedzice z Chrystusem), gdy omyją swe szaty i wybielą je we krwi Barankowej (Obj. 7:14,15). <str. 579> Módlmy się i usilnie pracujmy tak, by nasza ucieczka mogła zakończyć się przed nastaniem “zimy” ucisku.

     Mamy także modlić się i zabiegać o to, by nasza ucieczka nie odbywała się w dniu sabatu. Czym jest sabat? Nie jest to ani siódmy dzień tygodnia, ani pierwszy, gdyż “nów miesiąca ani sabat” z całą pewnością nie mógłby dla chrześcijan stanowić przeszkody w fizycznej ucieczce (Kol. 2:16). Sabat, o który tutaj chodzi, to wielki sabat pozaobrazowy – Tysiąclecie, czyli sabat siódmego tysiąca lat. Jest dla nas rzeczą bardzo korzystną, jeśli naszą ucieczkę udało nam się rozpocząć przed jego chronologicznym początkiem, bowiem im dłużej będziemy zwlekać, tym trudniej będzie nam się uwolnić i porzucić Babilon w czasie, gdy najbardziej będzie on potrzebował i zabiegał o naszą pomoc w podtrzymywaniu jego istnienia. Bóg jednak oświadcza, że Babilon musi upaść i żadna siła nie może go od tego uchronić. Nikt więc spośród tych, którzy mają świadomość, jak bardzo niedoskonała jest jego działalność oraz jak bardzo doskonałe będzie działanie Pana po usunięciu Babilonu i uwielbieniu prawdziwego Kościoła, nie będzie sobie życzył, by dzieło Pańskie odwlekło się choćby o jedną chwilę.

     Wielki ucisk owego okresu “zimy” będzie czymś niezwykłym. Nasz Pan zapewnia, że świat ani nie przeżył, ani już więcej nie przeżyje niczego podobnego. Powyższe stwierdzenie pozwala jednoznacznie utożsamić to określenie z uciskiem przy końcu Wieku Ewangelii, o którym prorok mówi: “Tego czasu powstanie [obejmie władzę] Michał [Chrystus], (…) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być” – Dan. 12:1. Pozwala także utożsamić go z okresem wspomnianym w Objawieniu (11:17,18), kiedy to “rozgniewały się narody, i przyszedł gniew twój i czas umarłych, aby byli sądzeni”. Ucisk ten będzie tak wielki, że bez interwencji mocy skracającej jego dni, zagładzie uległaby cała ludzkość. Bóg jednak przygotował władzę, która temu przeszkodzi. Jest nią Jego Królestwo, Chrystus wraz ze swym Kościołem – “wybranymi”. Wybrani zainterweniują w słusznym czasie i zaprowadzą porządek wśród zamieszania panującego na ziemi. <str. 580>

Fałszywi mesjasze i fałszywi nauczyciele

     “Tedy jeśliby wam kto rzekł: Oto tu jest Chrystus, albo tam, nie wierzcie. Albowiem powstaną fałszywi Chrystusowie, i fałszywi prorocy, i czynić będą znamiona wielkie i cuda, tak iżby zwiedli (by można) i wybrane. Otom wam przepowiedział” – Mat. 24:23-25.

     Wspomniani tutaj zwodziciele z pewnością nie oznaczają fanatyków, którzy pojawiają się od czasu do czasu, ogłaszając się chrystusami i zwodząc tylko nielicznych spośród ludzi, którzy mieli jakąkolwiek miarę zdrowego rozsądku. Wskazywaliśmy już na owego Antychrysta, wielkiego zwodziciela, papiestwo,2 które przez wieki zasiadało w duchowej świątyni, podając się za jedynego reprezentanta Chrystusa – jego namiestnika – o którym nasz Pan słusznie prorokował, że wszystka ziemia będzie się mu dziwowała, z wyjątkiem tych, których imiona zapisane są w księgach żywota Baranka (Obj. 13:8). Podobnie Kościół Anglikański nie jest wyłącznie kościołem, czyli “ciałem”, ale ma ziemską głowę w osobie świeckiego zwierzchnika, czyli królowej. Także Kościół Greckokatolicki w bardzo podobny sposób, choć nie w każdym szczególe, za swoją głowę uznaje cara Rosji – który pomimo tego sprawuje większą władzę. Jeśli papiestwo jest Antychrystem, czyli pseudochrystusem albo inaczej fałszywym chrystusem, to czy inne fałszywe ciała z fałszywymi głowami nie są także fałszywymi chrystusami, czyli antychrystami – niezależnie od tego, ilu prawdziwych świętych Bożych może znajdować się w obrębie tych instytucji.

     Rozmaite protestanckie związki wyznaniowe, chociaż nie uznają innych głów poza Chrystusem, tym niemniej praktycznie przyjęły synody, konferencje i rady za swoje głowy, czerpiąc z nich swe prawa, zwyczaje i wyznania wiary, zamiast uznawać tylko jedną głowę jednego prawdziwego Kościoła.

     Przez długi czas oraz w większym lub mniejszym stopniu owe ludzkie systemy udawały prawdziwego Mesjasza (Głowę i Ciało) i częściowo udało im się zwieść wielu. Jednak obecnie <str. 581> w ciągu minionego stulecia oszustwa te już się nie udawały. Obecnie tylko nieliczni prezbiterianie, jeśli w ogóle jeszcze tacy są, wierzą, że ich kościół jest tym jedynym prawdziwym Kościołem. Podobnie o swoich systemach myślą metodyści, baptyści, luteranie i inni. A nawet anglikanie oraz greccy i rzymscy katolicy uwalniają się już od złudzenia, że ich organizacja jest jedynym Kościołem, poza którym nie ma już nikogo z wybranych. Jednak w rozważanym proroctwie nasz Pan ostrzega nas o niebezpieczeństwie fałszywych chrystusów, które miało wystąpić “tedy”, czyli obecnie. W Objawieniu (13:14-18) znajdujemy potwierdzające proroctwo, które mówi o połączonych wpływach, jednoczących się protestantów, którzy pomimo zachowania odrębności przystąpią do współpracy z papiestwem, dzięki czemu obie strony zwiększą zakres swej władzy i zwiodą wielu ludzi sądzących, że takie połączenie będzie narzędziem Bożym do wykonania zadań przewidzianych w proroctwach dla Mesjasza oraz że jest ono jego przedstawicielem.

“Wzejdzie słońce sprawiedliwości”

     “Jeśliby wam tedy rzekli: Oto na puszczy jest, nie wychodźcie; oto w komorach, nie wierzcie. Albowiem jako jasny blask [słońca] wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i obecność [greckie parousia] Syna człowieczego” – Mat. 24:26,27.

     O tym, że owo wielkie zwodzenie – “wszelkie oszustwa” Szatana mamy tuż przed sobą, świadczy nie tylko wypowiedź naszego Pana, ale także słowa apostoła Pawła (2 Tes. 2:10-12). Dokładne określenie formy tych oszustw osłabiłoby nieco ich moc zwodzenia. Bóg dozwala na takie oszustwa właśnie po to, by oddzielić “zwycięzców” od wszystkich pozostałych i gwarantuje nam, że jedynie “wybrani” zostaną zachowani od upadku. Mimo to, jest jednak rzeczą całkowicie możliwą, że w niektórych z tych prób, przesiewań oraz zwodzeń będą mogli jak najbardziej mieć udział ci, którzy posiadają największą <str. 582> miarę światła teraźniejszej Prawdy. Jakże ważne jest więc to, byśmy “zachowali samych siebie w miłości Bożej”, byśmy mieli nie tylko znajomość Prawdy, która sama z siebie może jedynie nadymać, ale byśmy dodatkowo posiedli wynikającego z niej ducha Chrystusowego – miłość dla Boga i wzajemnie dla siebie oraz współczucie dla wszystkich innych ludzi, gdyż “miłość buduje” charakter na podobieństwo naszego Pana.

     Twierdzenie: “oto jest w komorach” jest już wysuwane przez spirytystów. Twierdzą oni, że na niektórych swych seansach mogą prowadzić osobiste wywiady z Panem oraz że wszyscy, którzy sympatyzują z ich poglądami, mogą mieć ten sam przywilej. A co byłoby, gdyby ostrzeżenie, że w miarę możliwości zwiedliby oni nawet i wybranych, oznaczało iż tym najcięższym próbom owego złego dnia zostaną poddani “sami wybrani”? “I któż się ostać może?” – Obj. 6:17. Prorok odpowiada: “Człowiek niewinnych rąk [żyjący uczciwie] i czystego serca [mający sumienie bez obrażenia przed Bogiem i przed ludźmi], (…) wstąpi na górę [Królestwo] Pańską, (…) stanie na miejscu świętem jego” – Psalm 24:3,4.

     W jaki jednak sposób lud Boży będzie mógł uzyskać pewność, że owe objawienia nie są prawdziwe? Pan pouczył nas, że Jego dzień przyjdzie jako złodziej w nocy, że zarządzając dziełem żniwa – gromadzeniem wybranych itp. – będzie obecny w sposób niewidzialny dla świata. W jaki sposób możemy więc być pewni, że nie objawi On się temu czuwającemu ludowi, jak mówią o sobie owi chrześcijańscy spirytyści, w ich “komorach”, na ich seansach?

     Wiemy, że nie objawi On się w taki sposób, gdyż – (1) zgodnie z Jego nauczaniem wiemy, że mamy zostać “przemienieni”, by być “mu podobni” i w ten sposób “ujrzeć Go tak, jako jest” oraz (2) przestrzegł On nas przed takimi oszustwami, których autorzy będą nam oferować możliwość oglądania Go w naszym nie przemienionym, czyli cielesnym stanie. Pan powiedział: “Jeśliby wam tedy rzekli: Oto na puszczy jest, nie wychodźcie; oto w <str. 583> komorach, nie wierzcie”, ponieważ ja nie ukażę się w taki sposób. Wprost przeciwnie: “Albowiem jako jasny blask [słońca] wychodzi od wschodu słońca [nie mogąc być ograniczony do odosobnionego miejsca czy prywatnego pokoju] i ukazuje się [wszędzie] aż na [odległy] zachód, tak będzie i obecność Syna człowieczego”.

     Nasz Pan w swoim wtórym przyjściu nie objawi się w jakimś pomieszczeniu ani też we wspólnocie ludzi przebywających na pustyni, czy w odosobnionym miejscu. Jego objawienie nie będzie nawet ograniczone do jednego narodu, jak to miało miejsce w czasie pierwszego przyjścia, lecz będzie to powszechna, ogólnoświatowa manifestacja: “Wznijdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego”. To właśnie badawczy promień Prawdy, którego źródłem jest owo wspaniałe Słońce Sprawiedliwości, powoduje tak wiele zamieszania między ludźmi, świecąc w ciemnych miejscach i odkrywając błędy i zepsucie wszelkiego rodzaju. Wszystko, co bywa objawione, jest światłością. I to właśnie owa wielka Światłość świata – Chrystus (a później także towarzyszący Mu Kościół) – udzieli błogosławieństwa ludzkości poprzez oświecenie wszystkiego, co jest skryte w ciemności, albowiem nic nie jest skrytego, co by nie miało być objawione. “Bo to dzień pokaże”, a nie byłoby dnia bez słońca świecącego od wschodu aż na zachód. “Tenci jest tą prawdziwą światłością, która oświeca [w słusznym czasie] każdego człowieka, przychodzącego na świat.”

     (Werset Mat. 24:28 rozważymy jako konkluzję wersetu 41, aby zachować zgodność opisu Mateusza z relacjami Marka i Łukasza.)

Zaćmienie słońca i księżyca jako znaki

     “A zaraz po utrapieniu onych dni słońce się zaćmi, a księżyc nie da jasności swojej, i gwiazdy będą padać z nieba, i mocy niebieskie poruszą się” – Mat. 24:29 (Mar. 13:24,25).

     Należy wyraźnie odróżnić utrapienie “onych dni” od ucisku przy końcu owych dni, którym <str. 584> zakończy się obecny Wiek i jego żniwo. Jednak w opisach Mateusza i Marka nie jest to zaznaczone tak wyraźnie, jak w relacji Łukasza, który zdaje się zwięźle podsumowywać wydarzenia Wieku Ewangelii i bez wspominania o “utrapieniu onych dni”, odnosi się jedynie do tego drugiego ucisku, którym zakończy się obecny Wiek. Pisze on:

     “I polegną [Żydzi] od ostrza miecza, i zapędzeni będą w niewolę między wszystkie narody, i będzie Jeruzalem deptane od pogan, aż się wypełnią czasy pogan. Tedy będą znaki na słońcu i na księżycu i na gwiazdach, a na ziemi uciśnienie narodów z rozpaczą, gdy zaszumi morze i wały; Tak, iż ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat” – Łuk. 21:24-26.

     Tak więc okresem ucisku, opisywanym w wersetach Mat. 24:9-12 oraz w ostatnio omawianym wersecie 29, jest cały Wiek Ewangelii. (1) Pierwotny Kościół był najpierw prześladowany przez świecki Rzym, później zaś, gdy władzę przejął Rzym papieski, wszyscy, którzy nie akceptowali jego obrzydliwości, byli bezpośrednio prześladowani przez ową Jezabelę lub pośrednio przez poślubione przez nią władze świeckie, czyli Achaba. I dano jej władzę i wytracała świętych Najwyższego aż do czasu, czasów i połowy czasu – 1260 lat – do roku 1799 n.e. Owe długotrwałe prześladowania, w których było wielu “oczyszczonych i wybielonych, i doświadczonych” i na skutek których matka wszetecznic była “pijana krwią świętych i krwią męczenników Jezusowych” (Obj. 17:6 nb), zakończyły się, jak już wykazaliśmy, praktycznie w roku 1776, a rzeczywiście w 1799 r., kiedy to papież i jego władza zostały upokorzone przed światem.3

     Przekonawszy się, że znaki, o których mówi nasz Pan nastąpią po utrapieniu “onych dni”, chcemy dowiedzieć się czegoś więcej na temat dokładnie opisanych znaków zaćmienia słońca i księżyca oraz spadania gwiazd. <str. 585> Czy należy je traktować w sposób literalny czy symboliczny oraz czy miały one już swoje wypełnienie?

     W naszym przekonaniu miały one już wypełnienie literalne, a obecnie wypełniają się w sposób symboliczny, co będzie miało o wiele większe znaczenie.

     19 maja 1780 roku (ciągle jeszcze w trakcie “onych dni” tj. 1260 lat papieskiej władzy, ale po tym, gdy władza ta zaczęła już zanikać i wyhamowany został główny impet fali prześladowań) miało miejsce nadzwyczajne zaćmienie słońca, którego naukowcy nie byli w stanie wytłumaczyć ani wtedy, ani dzisiaj. O tym, że było to niezwykłe zjawisko, wystarczająco przekonuje nas świadectwo kompetentnego człowieka.

Znakomity astronom Herschel pisze:

     “Ciemny dzień w Północnej Ameryce należy do zadziwiających i wywołujących ogromne zainteresowanie zjawisk naturalnych, których jednak filozofia nie potrafi wyjaśnić.”

Słownik Webstera, wydanie z 1869 roku, pod nagłówkiem “Indeks słynnych nazw” pisze:

     “Ciemny dzień, 19 maja 1780 roku – nazwany w ten sposób ze względu na znamienną ciemność, jaka zapanowała w tym dniu nad Nową Anglią. W niektórych miejscach ludzie nie byli w stanie przy świetle dziennym przeczytać zwykłego druku. Trwało to w sumie przez kilka godzin. Ptaki zaśpiewały swe wieczorne pieśni, pochowały się i ucichły, kury zasiadły na grzędach, bydło szukało zagród, a w domach trzeba było zapalić świece. Zaćmienie rozpoczęło się rano o dziesiątej godzinie i trwało aż do połowy następnej nocy, miało jednak różną długość w różnych miejscach.”

     Parlament stanowy Connecticut miał w tym dniu posiedzenie, które zmuszony był przerwać. W Dzienniku Parlamentu zanotowano następujące słowa:

     “Poważny mrok i niezwykła ciemność przed godziną dziesiątą – jeszcze ciemniejsza chmura przetoczyła się sobolową zasłoną od północy i zachodu przed godziną jedenastą – odcięły światło do tego stopnia, że na posiedzeniu Izby nikt nie był w stanie czytać ani pisać, nawet przy oknie, nikt nie był w stanie z najbliższej odległości rozpoznać <str. 586> osoby, czy też zauważyć albo odróżnić ubrania zgromadzonych na sali. Przeto o jedenastej godzinie posiedzenie Izby zostało zawieszone do godziny drugiej po południu”. Piątek, 19 maja 1780.

     Pewien duchowny z tamtych czasów, naoczny świadek, ks. Elam Potter, wygłaszając kazanie 28 maja 1780 roku, czyli dziewięć dni później, miał podobno użyć takich słów:

     “Szczególnie jednak mam na myśli ową niezwykłą ciemność z 19 maja br. Wtedy to, tak jak w naszym tekście, słońce się zaćmiło. Nastała ciemność, jakiej prawdopodobnie ludzie nie widzieli od czasu ukrzyżowania naszego Pana. Ludzie porzucali swą pracę w domach i na polach. Podróżni zatrzymywali się. Szkoły przerwały zajęcia o jedenastej godzinie. Ludzie w południe zapalali świece, a płomień ich jaśniał jak w nocy. Powiedziano mi, że niektórzy ludzie byli przerażeni i zastanawiali się, czy nie nastaje sądny dzień. Przez część następnej nocy także panowała wyłącznie ciemność. Księżyc, choć był w pełni, nie dawał żadnego światła, całkiem jak w naszym tekście.”

     Rozprawa nr 379 opublikowana przez American Tract Society [Amerykańskie Towarzystwo Traktatowe] – Życie Edwarda Lee – podaje:

     “W miesiącu maju 1780 roku nastał straszny dzień ciemności, kiedy to wszystkie oblicza łącznie zdawały się czarne, a ludzi ogarnął strach. W wiosce, w której mieszkał Edward Lee zapanowało wielkie przerażenie. Serca mężczyzn omdlewały ze strachu na myśl o tym, że wkrótce nastanie sądny dzień. Wszyscy sąsiedzi otoczyli stadem świętego męża, gdyż jego lampa była ochędożona, a w nienaturalnym mroku świeciła jeszcze jaśniej niż zwykle. Szczęśliwy i radosny w Bogu wskazywał na jedyną ucieczkę przed nadciągającym gniewem i spędził owe mroczne godziny na gorliwej modlitwie za przerażone tłumy.”

     Poniżej przytaczamy słowa sędziego R. M. Devinsa z jego tekstu: “Nasze pierwsze stulecie”.

     “Jednym z najbardziej tajemniczych i ciągle nie wyjaśnionych zjawisk tego rodzaju, jakie miały miejsce w ubiegłym stuleciu, jest ciemny dzień 19 maja 1870 roku. Było to całkowicie niewytłumaczalne zaćmienie całego widocznego nieba i atmosfery w Nowej <str. 587> Anglii, które w niezliczonych umysłach wywołało niepokój i przerażenie, a wśród zwierząt spowodowało popłoch – przerażone ptactwo uciekało na grzędy, a bydło do obory. Zaiste, tysiące dobrych ludzi było owego dnia w pełni przekonanych, że nastał koniec wszystkich ziemskich rzeczy. Wielu na pewien czas porzuciło swe świeckie zajęcia i oddało się praktykom religijnym. Był to zdumiewający ciemny dzień.”

     Doktor praw, sędzia Samuel Tenney tak opisał w 1785 ów “ciemny dzień” dla Towarzystwa Historycznego:

     “Wielu dżentelmenów z uzdolnieniami literackimi starało się wyjaśnić to zjawisko, myślę jednak, że zgodzimy się co do tego, że żadne zadowalające tłumaczenie jeszcze się nie pojawiło.”

     W 1843 roku doktor praw Noah Webster w czasopiśmie wydawanym w New Haven, Herald, napisał o ciemnym dniu: “Stojąc, obserwowałem to zjawisko. Nie znalazłem jednak jak dotąd żadnej przyczyny, która by go tłumaczyła”.

     Doktor teologii, ks. Edward Bass, pierwszy episkopalny biskup Vermont w swym pamiętniku pod datą 19 maja 1780 napisał: “Pod względem ciemności dzień ten jest najbardziej znamiennym w pamięci ludzkiej”.

     Zaćmienie księżyca w pełni, jakie miało miejsce następnej nocy, wydaje się być mniej znamienne niż zaćmienie słońca. Naoczny świadek, sędzia Tenney z Exeter w New Haven napisał:

     “Ciemność następnego wieczoru była tak wielka, że od czasu stworzenia światła przez Wszechmocnego nie widziano chyba większej. Pomyślałem wtedy, że nawet gdyby wszystkie świecące obiekty we wszechświecie zasłonić całunem nieprzeniknionej ciemności albo całkowicie unicestwić, to i tak ciemność nie mogłaby być zupełniejsza. Kartka papieru trzymana w odległości kilkunastu centymetrów od oczu była równie niewidoczna, jak najczarniejszy aksamit.”

     Oblicza się, że ów niepojęty dzień, z wyjątkiem tego, że był znakiem od Pana, objął swym zasięgiem około 830 tysięcy kilometrów kwadratowych, co stanowi obszar około 25 razy większy niż Palestyna, do której ograniczały się znaki związane z pierwszym przyjściem. Fakt, <str. 588> że znaki te widoczne były głównie w Nowej Anglii oraz stanach centralnych nie powinien nas dziwić, jeśli przypomnimy sobie, że pierwszy ruch między “pannami”4 (Mat. 25:1-5) miał miejsce przeważnie na tym samym terenie. Nie byłoby również nic dziwnego w fakcie, że Bóg mógł użyć owego “kraju wolności” w celu rozpowszechnienia wiadomości o wyżej wspomnianych znakach, podobnie jak upodobało Mu się, by ten zakątek świata stał się źródłem wielu współczesnych błogosławieństw, wynalazków i lekcji uznawanych przez cały świat, co słusznie wyobraża dar wielkiego artysty francuskiego, Bartholdi, przeznaczony dla nowojorskiego portu – statua “Wolności oświecającej świat”.

Spadające gwiazdy

     Pół wieku minęło zanim pojawił się następny znak, spadanie gwiazd z nieba, które padały na ziemię, tak jako drzewo figowe, które zrzuca z siebie figi swoje niedojrzałe, gdy od wiatru wielkiego bywa zachwiane. Słowa naszego Pana znalazły wypełnienie (choć nie jest to wypełnienie całkowite i jedyne, jak się później przekonamy) w zadziwiającym deszczu meteorytów, jaki miał miejsce wczesnym rankiem 13 listopada 1833 roku. Ci, którzy chcieliby bawić się grą słów w stwierdzeniu, że “stałe gwiazdy nie spadają” powinni pamiętać, że nasz Pan nic nie mówi o spadaniu stałych gwiazd oraz że stałe gwiazdy nie mogą spaść, gdyż ich upadek dowiódłby, że nie są one stałe. Pismo Święte nie rozróżnia między gwiazdami i meteorytami, jak się to czyni obecnie.

     Pojedyncze spadające gwiazdy, czy nawet deszcze meteorytów nie są czymś niezwykłym i występują każdego roku, raz w większym nasileniu, raz w mniejszym. Oblicza się, że na ziemię spada rocznie około 400 tysięcy niewielkich meteorytów. Jednak jest to niczym w porównaniu do wielkiego deszczu z 13 listopada 1833 roku, w którym na ziemię spadło miliony milionów meteorytów.

     Prof. Kirkwood w swym dziele zatytułowanym Meteorologia powiada: “Aż do schyłku ubiegłego stulecia nigdy nie przyciągały one [deszcze meteorytów] uwagi naukowców.” <str. 589>

Prof. dr D. Olmstead z Yale College napisał:

     “Ci, którzy mieli szczęście być świadkami spektaklu spadających gwiazd rankiem 13 listopada 1833 roku, obserwowali zapewne największy pokaz niebiańskich ogni sztucznych, jaki kiedykolwiek miał miejsce od stworzenia świata, albo przynajmniej od czasu, gdy zaczęto spisywać historię. (…) Zjawiska tego nie należy uważać za ziemskie, ale za niebieskie, a spadających gwiazd nie traktujemy już obecnie jako zjawiska powstającego w górnych warstwach atmosfery ziemskiej, ale uważamy, że są to obiekty pochodzące z innych ciał niebieskich lub z przestrzeni międzyplanetarnej.” Press, New Haven

     Pan Henry Dana Ward, swego czasu nowojorski kupiec, a później pisarz i duchowny episkopalny, napisał:

     “Wydaje mi się, że żaden filozof czy uczony nie opowiedział ani nie odnotował wydarzenia takiego, jakie miało miejsce wczoraj rankiem. Osiemnaście stuleci temu dokładnie przepowiedział to prorok, żebyśmy nie mieli problemu ze zrozumieniem, że spadające gwiazdy oznaczają spadające gwiazdy. (…) Rzeczywiście gwiazdy niebieskie spadły na ziemię jak w Apokalipsie. Język proroka zawsze był odbierany jako metaforyczny, jednak wczoraj znalazł on literalne wypełnienie.” Journal of Commerce [Dziennik Handlowy], 14 listopada 1833.

     Poniższy cytat podajemy za The American Cyclopedia [Encyklopedia Amerykańska], Tom XI, str. 431.

     “Rok 1833 jest znamienny ze względu na najwspanialsze z opisanych zjawisk. Miało ono miejsce w nocy 12 listopada i było widoczne nad całymi Stanami Zjednoczonymi oraz nad częścią Meksyku i wyspami zachodnioindyjskimi. Między mniejszymi meteorytami, które spadały jak płatki śniegu zostawiając za sobą fluoryzujące ślady, pojawiały się wielkie kule ogniste, które w kilkusekundowych odstępach rozświetlały łuk 30 albo 40 stopni. Pozostawiały one za sobą lśniące ślady, które widoczne były przez kilka minut, a czasami nawet przez pół godziny i dłużej. Jeden z meteorytów nad północną Karoliną był większy i jaśniejszy od księżyca. Niektóre z błyszczących obiektów miały nieregularne kształty i przez pewien czas znajdowały się w jednym miejscu emitując strumienie światła. Przy Niagarze zjawisko to było szczególnie wspaniałe, a podobnie imponującego i majestatycznego widowiska nie widział jeszcze <str. 590> chyba żaden człowiek: firmament niebieski zstępował w ognistych strumieniach ponad ciemnym ryczącym wodospadem. Zaobserwowano, że tory meteorytów ogniskowały się w tym fragmencie nieba, gdzie znajdowała się gwiazda Leonis Majoris, a punkt ten towarzyszył gwiazdom w ich pozornym ruchu na zachód, zamiast przemieszczać się wraz z Ziemią w kierunku wschodnim. Wyglądało to tak, jakby źródło pochodzenia meteorytów było niezależne od związków z ziemią, zewnętrzne względem naszej atmosfery.”

     Prof. von Humboldt poświęca temu zjawisku piętnaście stron swego dzieła Osobista Opowieść i oświadcza, że było ono widoczne na obszarze 28 milionów kilometrów kwadratowych.

     M. Beupland francuski uczony, który obserwował to zjawisko w towarzystwie Humboldta, powiedział: “Na całym firmamencie nie było fragmentu równego trzem średnicom księżyca, który by nie był w każdej chwili wypełniony bolidamis i spadającymi gwiazdami”.

     Zjawisko to w ograniczonym zakresie powtórzyło się w roku 1866, jednak wydaje się, że wydarzenie z roku 1833 osiągnęło zamierzony cel znaku i zaiste w powiązaniu z poprzednim znakiem miało z całą pewnością zauważalny związek z pierwszym poruszeniem wśród “panien”, które wyszły na spotkanie Oblubieńca, o czym mówi proroctwo w następnym rozdziale Ewangelii Mateusza (Mat. 25:1-5).

Wypełnienie symboliczne

     O ile owe literalne znaki mają na celu zwrócenie powszechnej uwagi na zagadnienie Czasu Końca, o tyle jesteśmy przekonani, że wypełnienie symboliczne jest nie mniej uderzające, albo nawet bardziej interesujące, jeśli chodzi o tych, którzy mają na tyle rozbudzoną intelektualną i duchową zdolność postrzegania, że są w stanie na to zwrócić uwagę.

     Słońce jest symbolem wyobrażającym światło Ewangelii, Prawdę, a tym samym Chrystusa. Księżyc w znaczeniu symbolicznym przedstawia światło Zakonu Mojżeszowego. Tak jak księżyc świeci odbitym światłem słonecznym, tak Zakon był cieniem, albo <str. 591> odblaskiem, uprzedzającym Ewangelię. Gwiazdy symbolizują natchnionych nauczycieli Kościoła – apostołów. Niebiosa, jak już wykazaliśmy, wyobrażają kościelne władze chrześcijaństwa. Połączenie tych wszystkich symboli znajdujemy w Objawieniu 12:1, gdzie “kobieta” wyobrażająca pierwotny Kościół jest przedstawiona jako obleczona w słońce, czyli lśniąca pełnym, czystym światłem nie przesłoniętym chmurami Ewangelii. Pod stopami miała księżyc, wyobrażający Zakon, który był dla niej oparciem, ale nie źródłem jej światła. Dwanaście gwiazd wokół jej głowy, tworzące coś w rodzaju korony, symbolizują naznaczonych przez Boga, natchnionych nauczycieli Kościoła – dwunastu apostołów.

     Mając w pamięci taki zarys znaczenia owych symboli, przystąpimy do ponownego zbadania tych szczegółów w wielkim proroctwie naszego Pana o znakach, które miały wskazywać nastanie końca obecnego Wieku.

     W obecnym czasie da się zauważyć, że poświęcony lud Boży w każdej dziedzinie otrzymuje szczególny pokarm i światło, nie dotyczy to jednak kościoła nominalnego. Jego słońce jest zaćmione, jego księżyc obrócił się w krew, a jego gwiazdy spadają. Ośrodkiem światła Ewangelii był od początku krzyż Chrystusowy, okup, i choć papiestwo zuchwale ustanowiło konkurencyjną ofiarę mszy, to jednak święci Boży zawsze niewzruszenie trwali przy owym błogosławionym centralnym punkcie wszelkich obietnic Bożych i wszystkich nadziei Jego ludu. Trzymali się tej nauki, choć jej głębokie znaczenie było niemal całkowicie ukryte przed ich wzrokiem.

     Prawdą jest, że zawsze była garstka nielicznych, którzy nie rozumiejąc okupu i nie potrafiąc zharmonizować tego poglądu z innymi prawdami, a zwłaszcza z wyznawanymi przez siebie błędami, odrzucali go. Byli oni jednak odosobnionymi wyjątkami od reguły. Jednak od roku 1878 – od momentu rozpoczęcia się okresu próby przepowiedzianej przez Pismo Święte, równoległości w stosunku do czasu odrzucenia Chrystusa w Jego pierwszym przyjściu, kiedy to krzyż Chrystusowy stał się dla Żydów <str. 592> kamieniem obrażenia – obrażenie zaczęło zataczać coraz szersze kręgi, tak że w dniu dzisiejszym jedynie nieznaczna mniejszość spośród tych, którzy twierdzą, że są sługami krzyża, uznaje jego wartość i głosi go. Przeciwnie, wiele z obecnych nauk zmierza do sprzeciwienia się i zaprzeczenia temu, że zostaliśmy “drogo kupieni” “drogocenną krwią Chrystusa”, stawiając na to miejsce teorię ewolucji i twierdząc, że Chrystus stanowi wartość dla grzesznika jedynie poprzez swoje słowa i przykład.

     W taki sposób słoneczne światło Ewangelii staje się z każdym dniem coraz ciemniejsze i choć zaprzeczanie wartości drogocennej krwi jako ceny naszego odkupienia nie przeniknęło jeszcze aż tak powszechnie z pulpitów do ławek kościelnych, to jednak fałszywe nauki, które od lat uznawane były za święte, w połączeniu z szacunkiem dla przywódców i ich nauczania, umożliwiły to, że ogromna większość spośród ludzi, którzy byli na tyle rozbudzeni, by zastanawiać się nad tym tematem, stała się łatwym łupem dla doktryny o ewolucji, która zaprzecza biblijnej nauce o pierwszym upadku i okupie za niego. Pismo Święte na wiele sposobów przestrzega nas przed owym wielkim upadkiem, mówi też o zaćmieniu wiary Kościoła w owym czasie, tak że, “gdy przyjdzie Syn człowieczy, izali znajdzie wiarę na ziemi (Łuk. 18:8). W psalmie opisującym te czasy czytamy oświadczenie: “Padnie po boku twym tysiąc, a dziesięć tysięcy po prawej stronie twojej; ale się do ciebie nie przybliży [do wiernych świętych członków ciała Chrystusowego, którego wybrane członki będą już wkrótce skompletowane]” – Psalm 91:7.

     Jeśli zaćmione zostało słoneczne światło okupu, to i księżycowe światło Zakonu Mojżeszowego, którego ofiary były cieniem okupu, musiało z konieczności także zostać zaćmione. Coraz częściej zdarza się, że niektórzy nauczyciele publicznie wyrażają się o krwawych ofiarach składanych przez naród Izraelski zgodnie z wymogami Zakonu jako o przejawie barbarzyństwa. Niegdyś, gdy świeciło im światło Słowa Bożego, cenili oni oświadczenie apostoła, że ofiary Izraela były cieniem “lepszych ofiar” <str. 593> za grzech. Jednak obecnie, gdy odrzucają pozaobraz okupu i zaprzeczają grzechowi pierworodnemu, a w związku z tym także jakiejkolwiek konieczności składania ofiar za niego, odrzucają jednocześnie ofiary obrazowe, oceniając je jako barbarzyńskie. Zaćmienie słonecznego światła Ewangelii powoduje zaćmienie blasku księżyca – “Księżyc obróci się w krew”, a Joel (2:10) dodaje, że “gwiazdy zawściągną jasność swoję”, co oznacza, że wraz z zaćmieniem światła Ewangelii oraz uznaniem Zakonu za krwawy barbarzyński ceremoniał bez znaczenia przyblakną także nauki ustanowionych przez Boga dwunastu gwiazd Kościoła (apostołów) – przestaną one być uważane za światła przewodnie.

     Jak się przekonaliśmy Bóg uznał albo naznaczył w Kościele dwanaście gwiazd apostolskich. One to wraz z księżycem i słońcem były źródłem wszelkiego oświecenia w Kościele. Od nich także pochodziło prawdziwe światło, które było błogosławieństwem dla Kościoła. Jednak papiestwo, obejmując kościelne panowanie na ziemi, umieściło albo “ustanowiło” rozmaite gwiazdy, światła, “autorytety”, “teologów” na swoim firmamencie. Podobnie uczyniły różne ugrupowania protestanckie, tak że w sumie trudno zliczyć te wszystkie gwiazdy. Tymczasem zaś Bóg, ustanawiając w prawdziwym Kościele pomocników, ewangelistów, nauczycieli, nie udzielił im autorytetu świateł, czyli gwiazd. Wręcz przeciwnie, wszyscy Jego wierni naśladowcy zostali pouczeni, by jako światło przyjmowali wyłącznie te promienie Prawdy, które pochodzą od słońca, księżyca i dwunastu gwiazd ustanowionych w tym celu.

     Wszyscy inni członkowie ludu Bożego winni być w obecnym Wieku płonącymi i świecącymi lampami i nie powinni ukrywać swych lamp pod korcem, ale mają tak świecić, by oddawać chwałę swemu Ojcu w niebiesiech. Słowo gwiazda (po grecku aster) nie jest używana dla określenia któregokolwiek z wiernych (poza apostołami) w odniesieniu do ich obecnego życia. Jest ono jednak używane w zastosowaniu do tych, którzy porzucają prawdę i stają się “zuchwałymi”, <str. 594> fałszywymi nauczycielami, którzy “próżno się nadymają” mając aspirację bycia autorytetami o tym samym znaczeniu, co apostołowie, którzy jednak zostali nazwani “błąkającymi się gwiazdami” i “fałszywymi apostołami” (2 Kor. 11:13; Obj. 2:2; Judy 13).

     W przeciwieństwie do tego Pismo Święte zawiera wiele obietnic, że ci, którzy w obecnym czasie z wiernością i w pokorze pozwalają świecić swoim lampom, będą kiedyś wraz Chrystusem chwalebnym i zaszczytnym nasieniem Abrahamowym – “jako gwiazdy niebieskie”. Nie będą oni świecić na obecnych “niebiosach”, które wkrótce przeminą z wielkim trzaskiem, ale w “nowych niebiesiech” – nowym kościelnym królestwie Wieku Tysiąclecia. O tej samej klasie i o tym samym zmartwychwstaniu mówi prorok Daniel (12:3): “Lecz roztropni jaśnieć będą jak jasność na sklepieniu niebieskim, a ci, którzy wielu wiodą do sprawiedliwości, jak gwiazdy na wieki wieczne” – Dan. 12:3 (nb). Apostoł Paweł również pisze o przyszłej chwale Kościoła w pierwszym zmartwychwstaniu, gdy stwierdza, że różnić się będą od siebie chwałą, tak jak “gwiazda od gwiazdy różna jest w jasności”.

     Tak więc, jeśli Bóg naznaczył tylko dwanaście gwiazd, jako światła dla Kościoła, tak jak to przedstawione jest to w Objawieniu (12:1), to czy nie jest to wielką pomyłką ze strony papieży i biskupów uważać się za następców apostołów – a więc także za gwiazdy? Czy nie jest prawdą także i to, że tak zwani “wyżsi krytycy” uważają samych siebie i są uznawani przez innych za światła, gwiazdy równe, jeśli nie większe od apostołów? Czy oni i im podobni nie dowodzą tego sami, głosząc swe własne pomysły i świecąc swym własnym światłem w różnych sprawach, nie uznając wcale za konieczne, by przytaczać na dowód słowa natchnionych apostołów? A jeśli nawet cytują albo powołują się na światło prawdziwych gwiazd, na nauki dwunastu apostołów, to czy nie chodzi im raczej o to, by potwierdzały one ich poglądy i światło, zamiast wykazać, że ich nauki są światłem pochodzącym od apostolskich gwiazd? A przecież w rzeczywistości światło owych fałszywych “błąkających się gwiazd” <str. 595> jest na ogół tak sprzeczne z naukami natchnionych dwunastu, że z trudnością udaje im się znaleźć jakiś pasujący tekst w ich pismach.

     W wielkim proroctwie naszego Pana owe prawdziwe gwiezdne światła są liczone jako część słonecznego światła Ewangelii, które zawściągną swą światłość. Tymczasem o fał­szywych gwiazdach, czyli dysponujących jedynie światową mądrością i ustanowionych przez ludzi światłach teraźniejszych niebios, jest tutaj powiedziane, że będą tworzyły wielkie widowisko poprzez zniżanie się do ziemskich warunków, przez porzucanie swej niegdyś choćby częściowo duchowej godności i poniżanie swego nauczania do poziomu świeckich moralistów i filozofów, do poziomu polityki chrześcijańsko-obywatelskiej.

     Poruszenie symbolicznych niebios kościelnych, wzmiankowane w tym samym kontekście, ma pewien związek z owymi światłami chrześcijaństwa zstępującymi na niższy poziom publicznego nauczania. Owo poruszenie oznaczałoby to, co widzimy na każdym kroku – poruszenie w kwestii wyznań wiary i dogmatów chrześcijaństwa, które ze względu na domieszkę błędu powodują zamieszanie wszędzie, gdzie tylko zostaną zastosowane – jak choćby w przypadku nauki o wybranych i nie wybranych niemowlętach, nauki o wiecznych mękach dla wszystkich, którzy nie są świętymi, zwycięzcami itp.

     W rezultacie wielu ludzi posiadających światową mądrość, którzy publicznie błyszczą jako gwiazdy, już teraz podejmuje wszelkie wysiłki, by odwrócić uwagę od wszystkich tych tematów. Jakiż inny temat mogą jeszcze wymyślić oprócz fał­szywej albo prawdziwej doktryny o wyborze, czy prawdziwej albo fałszywej idei o zapewnieniu przez Boga w przyszłości życia dla rodzaju ludzkiego? Nie znając prawdziwego Boskiego planu wieków i nie chcąc budzić kontrowersji w sprawach piekła i potępienia niemowląt, cóż mogą głosić owi kaznodziejscy gwiazdorzy, by zwrócić na siebie uwagę świata?

     Mogą oni całkowicie porzucić tematykę duchową i zniżyć się <str. 596> do poziomu cielesnego człowieka, do zagadnień moralnej i politycznej reformy. Mogą w kampaniach przeciw ubóstwu  głosić swą ewangelię przeciw slumsom. Mogą brać udział w chrześcijańsko-obywatelskich krucjatach itp. A sprawy te będą coraz bardziej pochłaniać owe gwiazdy kazalnicy. Inni zaś zajmą się wywoływaniem sensacji, przebijając najsłynniejszych ateistów oświadczeniami, w co też to oni nie wierzą, kpiąc sobie z biblijnego opisu upadku Adamowego i idei zbawienia od czegoś, twierdząc zgodnie ze swymi ewolucyjnymi teoriami, że są to tylko legendy.

     Trudno byłoby nie zauważyć dziś wypełniania się tych znaków na każdym kroku! Ale jak dotychczas słońce, księżyc i dwanaście gwiazd są tylko częściowo zaćmione. Pomimo tego wiele fałszywych gwiazd spadło już z poziomu jakichkolwiek ambicji świecenia światłem Ewangelii do poziomu dostępnego dla mas, dla których oni świecą.

     Łukasz (21:25,26) podaje inny znak, który miał wystąpić w tym samym czasie, równocześnie z tamtymi: “Na ziemi uciśnienie narodów z rozpaczą, gdy zaszumi morze i wały [niespokojne, nie poddane prawu żywioły]; Tak, iż ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat [społeczeństwo]; albowiem mocy niebieskie poruszą się.”

     Szumiące morze i ryczące fale wyobrażają niespokojne masy ludzkości, ukrócone przez prawo i porządek społeczny, ale nie całkiem powstrzymane. W ciągu minionych dwudziestu lat chyba każdy słyszał kiedyś ten “szum”, doprowadzający czasami do krótkich sztormowych wybuchów, które jak spienione fale rozbijają się o ziemię (porządek społeczny), chcąc ją pochłonąć. Fale te, powstrzymywane na pewien czas, nabierają tylko wagi i impetu, a jak dowodzą proroctwa, jest zaledwie kwestią kilku lat, by góry (królestwa) “przeniosły się w pośród morza”, czyli zatonęły w anarchii (Psalm 46:2,3). Każda gazeta, która nie jest kontrolowana przez ludzi bogatych, uzewnętrznia ów szum niespokojnej klasy “morza”, zaś inne, choć niechętnie, <str. 597> zmuszone są powtarzać echo tego szumu, przekazując go jedynie w charakterze wiadomości. I to właśnie, w okresie względnego pokoju, wywołuje “uciśnienie narodów z rozpaczą”.

     Gdy zaś ludzie zaczynają sobie uświadamiać, że ów szum morza i niepokój związane są w znacznej mierze z zanikiem przesądów i osłabieniem wpływów kościelnych, gdy widzą jak coraz mocniej chwieją się moce niebieskie (sekciarskie wyznania wiary i systemy), to ich serca zaczynają omdlewać z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które mają przyjść na świat (społeczeństwo). Jednak podejmowane obecnie żmudne wysiłki na rzecz przywrócenia i zjednoczenia sekciarskiej władzy i odnowienia ich wpływów w znacznej mierze odniosą sukces jedynie chwilowy, a z czasem doprowadzi to do całkowitego rozproszenia.

     “Tedyć [w tym właśnie czasie] się ukaże znamię [objaw, dowód] Syna człowieczego na niebie”, dowód albo objaw wtórego przyjścia Syna Człowieczego.

     Nie powinniśmy zapominać, że całe to proroctwo zostało udzielone w odpowiedzi na pewne pytania, z których jedno brzmiało: “Jaki będzie znak twej obecności” we wtórym przyjściu. Pamiętając o tym, że tylko nieliczni rozpoznali Mesjasza w Jego pierwszym przyjściu, a i ci jeszcze przez pewien czas żywili liczne wątpliwości i obawy w tym względzie, uczniowie pragnęli dowiedzieć się, w jaki sposób będą mieli pewność, że Go rozpoznają. Gdy nasz Pan ukazał się w swym pierwszym przyjściu, zaświadczały o Nim znaki – Jego wspaniałe słowa i uczynki oraz świadectwo Jana Chrzciciela. Ich pytanie miało zatem na celu dowiedzenie się, jakiego znaku winni byli się spodziewać na poświadczenie Jego wtórej obecności.

      W odpowiedzi nasz Pan zapewnił ich, że Jego lud nie będzie pozostawiony bez stosownego i wystarczającego znaku. Nic jednak nie powiedział o jego charakterze: “Tedyć się ukaże znamię Syna człowieczego”. Będzie on wystarczający dla wiernego i czuwającego ludu Bożego, ale nie będzie przeznaczony dla innych. To ta właśnie klasa rozpoznała znaki i dowody Jego pierwszego przyjścia, podczas gdy masy nominalnego Izraela nie umiały rozsądzić <str. 598> ZNAMION tych czasów. Bóg zresztą nie życzył sobie, by je umieli rozsądzić i dlatego właśnie wiele cudownych słów żywota zostało wypowiedzianych w przypowieściach i w zagadkach, by widząc widzieli, ale nie ujrzeli oraz słuchem słuchali, ale nie zrozumieli, będąc niegodni światła przeznaczonego wtedy tylko dla wiernych. Tak samo będzie z owym znamieniem, czyli objawem wtórej obecności Pana. Nie będzie ono objawione całej ludzkości, ale zostanie rozpoznane jedynie przez prawdziwych Izraelitów, którzy będą uczciwi, czyli nie będzie w nich zdrady.

     Słowo znamię (werset 30) przetłumaczone jest z greckiego semeion i oznacza dowód albo objaw, jak wynika z poniższych przykładów:

“Wieleć i innych cudów uczynił Jezus” – Jan 20:30.

     “(…) w Panu, który (…) czynił to, że się działy znamiona i cuda przez ręce ich [Pawła i Barnaby]” – Dzieje Ap. 14:3.

“Przetoż języki są za cud (…) niewiernym” – 1 Kor. 14:22.

     “Jednak znaki Apostoła pokazane są u was we wszelkiej cierpliwości, w znamionach” itd. – 2 Kor. 12:12.

     A zatem słowa “Ujrzycie znamię Syna Człowieczego” nie oznaczają, że uczniowie Pańscy żyjący w tym czasie ujrzą Go, lecz otrzymają wskazówkę czyli objaw Jego obecności w tym czasie. Znaki wtórej obecności naszego Pana zgodne będą ze świadectwami proroków5 i znajdą w nich potwierdzenie, podobnie jak to było w przypadku pierwszego przyjścia (Łuk. 24:44-46).

     “Na niebie”. Znamię, czyli dowód Jego parousii, będzie dany na niebie. Nie na tym niebie, w którym przebywa Ojciec i święci aniołowie, lecz na symbolicznym niebie, niebiosach kościelnych, tych samych niebiosach, o których poprzednie wersety mówią, że zostaną poruszone, tak by spadły z nich gwiazdy. To na tych niebiosach – wśród klasy duchowej z wyznania – najpierw ukaże się znamię <str. 599> czyli objaw obecności naszego Pana. Niektórzy “ujrzą” w cudownym odsłonięciu Boskiego planu wieków wypełnienie proroczych oświadczeń odnoszących się do owego dnia wtórej obecności i rozpoznają w tym znamię jego obecności (Łuk. 12:37). Sąd Babilonu, chrześcijaństwa, zarówno w wymiarze kościelnym, jak i społecznym, stanowi kolejny znak, że przyszedł Sędzia i rozlicza się najpierw z tymi wszystkimi, którym jako szafarzom powierzył swe dobra (Mat. 25:19; Łuk. 19:15). “Albowiem czas jest, aby się sąd począł od domu Bożego”, a to oznacza zamieszanie i zakłopotanie między doktorami i arcykapłanami teraźniejszego czasu, którzy usiłują wzajemnie ze sobą uzgodnić swoje doktryny, praktyki i przekonania, podobnie jak to czynili faryzeusze, kapłani i doktorzy Zakonu w czasie pierwszej obecności naszego Pana – nawet jeśli, tak wtedy jak i obecnie, zaprzeczali oni tej obecności.

     Jednak w czasie pierwszej obecności jedynie pokorni, prawdziwi Izraelici, których Bóg uznał za godnych, nie ulegli temu zamieszaniu, ale zostali oświeceni, tak że nasz Pan mógł do nich powiedzieć: “Ale oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą; Bo zaprawdę powiadam wam, iż wiele proroków i sprawiedliwych żądało widzieć to, co wy widzicie, ale nie widzieli, i słyszeć to, co słyszycie, ale nie słyszeli” – Mat. 13:16,17. Podobnie i teraz, w czasie wtórej obecności Syna Człowieczego, otwarcie Słowa Bożego, zrozumienie Boskiego planu, który również ukazuje Boskie czasy i chwile, jak i zamieszanie w “Babilonie”, stanowią wystarczające dowody obecności Króla.

     “Tedy będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi, i ujrzą Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich, z mocą i z chwałą wielką” – Mat. 24:30.

     Pokolenia ziemi nie ujrzą znamienia czyli dowodu Pańskiej obecności, który ukazał się jedynie na “niebie”, dla tych, którzy choćby nominalnie są duchowi – dla kościołów – i został oceniony jedynie <str. 600> przez tych spośród nich, w których nie było zdrady. Nigdy też ludzkość nie ujrzy Pana literalnym wzrokiem, gdyż nie jest On już ciałem i nie będzie cieleśnie oglądany.6 Należy pamiętać słowa naszego Pana: “Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda” – Jan 14:19. Warte zapamiętania są także słowa apostoła  skierowane do Kościoła, że wszyscy musimy zostać “przemienieni” i stać się istotami duchowymi podobnymi do naszego Pana, byśmy mogli “ujrzeć go tak, jako jest” (1 Kor. 15:51-53; 1 Jana 3:2). W przeciwieństwie do tego, pokolenia ziemi ujrzą obłoki ucisku i zamieszania zbiegające się w czasie z poruszeniem “niebios” i uświadomią sobie, że taka burza zachwieje także “ziemią” (zob. Hebr. 12:26,27). Również w tym czasie wszyscy będą powszechnie narzekać, co będzie związane z owym czasem wielkiego ucisku. Ostatecznie zaś przy końcu tej burzy cała ludzkość ujrzy, rozpozna nowego Króla oczyma zrozumienia i będzie narzekać z powodu grzechu oraz dlatego, że w swej zatwardziałości Go odrzucili – a Żydzi uczynią to pierwsi (zob. Zach. 12:10-12).

     “I pośle aniołów swoich z wielką trąbą, i zgromadzą wybranych jego z czterech stron świata z jednego krańca nieba aż po drugi” – Mat. 24:31 (nb – Kodeks Synaicki pomija słowo “głosu”)

     Tymczasem kontynuowane będzie dzieło “żniwa”. Aniołowie (posłańcy nowego Króla ziemi) będą przeprowadzali dzieło oddzielania, które nie będzie służyło oddzielaniu Kościoła od świata, ale będzie prowadzone w obrębie nominalnego kościoła – wśród jego nominalnych wyznawców, czyli na obecnych “niebiosach”. Praca ta przedstawiona jest w wielu różnych obrazach symbolicznych: jest to wybranie pszenicy spośród kąkolu i zgromadzenie jej do gumna (Mat. 13:30), jest to wybieranie dobrych ryb do koszy i wyrzucanie z powrotem do morza ryb nieprzydatnych, które złapały się do ewangelicznej sieci (Mat. 13:47-49), jest to gromadzenie własności (Mal. 3:17), jest wzywanie “Jego <str. 601> ludu” do opuszczenia Babilonu (Obj. 18:4), jest to skierowany do panien okrzyk o północy, który oddziela mądre od głupich (Mat. 25:6), zaś w rozważanym obecnie proroctwie jest to zgromadzanie “wybranych” spośród wszystkich niewybranych chrześcijan, z czterech stron świata, czyli z każdego zakątka.

     Nie powinniśmy się spodziewać, że pojawią się duchowe istoty anielskie ze skrzydłami i unosząc się w powietrzu i dmąc w wielką trąbę będą tu i ówdzie zabierać niektórych świętych. Podobnie jak nie należy się spodziewać, że staniemy się literalnymi rybami i będziemy włożeni do koszy albo literalnymi ziarnami pszenicy i zostaniemy zgromadzeni do rzeczywistego gumna. Aniołami, czyli posłańcami użytymi przez naszego Pana w czasie obecnego zbioru żniwa, będą, jak wierzymy, tacy sami posłańcy, jakich używał on w swej służbie przez cały Wiek Ewangelii – ziemscy słudzy spłodzeni z ducha świętego – “Nowe Stworzenia w Jezusie Chrystusie”.

     Wierzymy, że “wielka trąba” to pozaobrazowa “trąba jubileuszowa”, “siódma trąba”, tak samo symboliczna, jak poprzedzające ją sześć (Obj. 11:15-18), z których żadna nigdy nie wydała jakiegokolwiek literalnego dźwięku. Brzmi ona od października 1874 roku i będzie brzmiała do końca Tysiąclecia. Wraz z rozpoczęciem się tego trąbienia zaczęło się “żniwo” oraz żęcie i rozdzielanie, które musi być kontynuowane, aż wszyscy “wybrani”, czyli “pszenica”, zostaną zebrani z obecnych niebios (systemów kościelnych) do Pana. “Aniołami” (posłańcami) są ci, co niosą poselstwo Pańskiego Słowa, którego efektem jest rozdzielanie i gromadzenie wybranych do Pana.

     Członkowie wiernego ludu Bożego, który jest obecnie przenoszony z ciemności do dziwnej światłości otrzymując możliwość widzenia i słyszenia rzeczy, których nie widzą i nie słyszą inni, mają przywilej bycia współpracownikami swego Pana jako Jego aniołowie – posłańcy albo słudzy – zarówno w tym, jak i w innych fragmentach pracy przez cały ten Wiek. Przez Jego łaskę orali oni, siali, bronowali i nawadniali, <str. 602> a obecnie ta sama klasa może także żąć z Naczelnym Żniwiarzem.

Bliskość Królestwa Bożego

     “A od figowego drzewa uczcie się podobieństwa: Gdy gałąź jego już mięknie i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato.7 Tak i wy, gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest [Królestwo Boże – Łuk. 17:21], tuż u drzwi. Zaprawdę powiadam wam. Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia [obecny porządek kościelny i społeczny] przeminą, ale słowa moje nie przeminą” – Mat. 24:32-35 (nb).

     Niewierzący podchwycili ten fragment twierdząc manifestacyjnie, że słowa te się nie wypełniły, a z tego wynika, że nasz Pan był fałszywym prorokiem. Odnoszą oni to proroctwo wyłącznie do ucisku związanego z upadkiem narodowego państwa izraelskiego w roku 70 n.e. i pogardliwie zauważają, że to pokolenie i wiele innych przeminęło nie widząc wypełnienia “wszystkich tych rzeczy”. Na to odpowiadamy oczywiście, że proroctwo naszego Pana nie zostało zrozumiane. Nie zrozumiano tego, że tylko częściowo odnosi się ono do ucisku Izraela, który osiągnął swój punkt kulminacyjny w 70 r. n.e.

     Chcąc mimo wszystko odeprzeć te zarzuty, niektórzy pisarze chrześcijańscy doszli do wniosku, że słowo “pokolenie” w rzeczywistości oznacza “rodzaj”, co miałoby znaczyć, że Żydzi nie przeminą, dokąd nie wypełnią się wszystkie te przepowiednie.

My jednak musimy sprzeciwić się takiej interpretacji z kilku powodów.

     (1) Choć słowa “pokolenie” i “rodzaj” można uznać za wywodzące się z tego samego źródłosłowu, to jednak nie oznaczają one tego samego, zaś w biblijnych zastosowaniach mając całkowicie odrębne znaczenia. <str. 603>

     Zauważcie, że tam, gdzie w Nowym Testamencie słowo pokolenie jest używane w znaczeniu rodzaju czy też potomstwa, zawsze jest ono tłumaczeniem greckiego słowa gennema (tak jak w Mat. 3:7; 12:34; 22:33; Łuk. 3:7) albo genos (jak w 1 Piotra 2:9). Jednak wszystkie trzy zapisy rozważanego proroctwa naszego Pana przypisują Mu w tym miejscu użycie całkowicie innego słowa greckiego (genea), które nie oznacza rodzaju, ale ma takie samo znaczenie jak nasze słowo pokolenie. Inne wystąpienia tego słowa greckiego (genea) dowodzą, że nie jest ono używane w znaczeniu rodu, lecz w określa ludzi żyjących w jedynym czasie. Na dowód przytaczamy Mat. 1:17; 11:16; 12:41; 23:36; Łuk. 11:50,51; 16:8; Dzieje Ap. 13:36; Kol. 1:26; Hebr. 3:10.

     (2) Nasz Pan nie mógł mieć na myśli narodu żydowskiego i użycie greckiego słowa oznaczającego rodzaj byłoby rzeczą niewłaściwą, ponieważ naród żydowski nie był przedmiotem ani pytania apostołów, ani też proroctwa naszego Pana, które stanowiło odpowiedź na to pytanie. W proroctwie tym znajdujemy bardzo niewiele wzmianek na temat Izraela, tak więc stwierdzenie, że ten rodzaj nie przeminie, aż się to wszystko stanie otwierałoby następny problem, o jaki rodzaj może tutaj chodzić, skoro nie mamy żadnego wskazania na jeden konkretny naród. Gdyby więc słowo to miało oznaczać rodzaj, to powinno byłoby raczej odnosić się do rodzaju ludzkiego, niż do narodu żydowskiego.

     Jeśli jednak zrozumiemy, że słowo genea oznacza w tym miejscu, podobnie jak wszędzie indziej, pokolenie, a także uznamy fakt, że słowa naszego Pana są proroctwem obejmującym cały Wiek Ewangelii, to nie będziemy mieli żadnych trudności ze zrozumieniem, że stwierdzenie to przekazuje następującą treść: “Nie przeminie to pokolenie [które będzie świadkiem znaków, o które dopytywali się apostołowie i które dopiero co wyliczył nasz Pan, a mianowicie zaćmienie słońca i księżyca oraz spadanie gwiazd] – nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie”. Innymi słowy, wspomniane znaki będą miały miejsce w okresie życia jednego pokolenia przy końcu obecnego Wieku. <str. 604>

     Wypuszczanie pędów przez drzewo figowe może być uznane za przypadkową wzmiankę, my jednak jesteśmy skłonni uważać, że tak nie jest. Osobliwe okoliczności towarzyszące opisowi przeklęcia przez naszego Pana drzewa figowego, które nie przynosiło owoców i które natychmiast uschło (Mat. 21:19,20), skłaniają nas do myślenia, że drzewo figowe w tym proroctwie może wyobrażać naród żydowski. A jeśli tak, to słowa te wspaniale się wypełniają, gdyż oprócz tego, że do Palestyny powraca tysiące Izraelitów, ruch syjonistyczny, jak powszechnie wiadomo, osiągnął takie rozmiary, że stało się konieczne organizowanie zjazdów dla jego przedstawicieli ze wszystkich części świata, by mogli spotykać się co rok i nadawać praktyczny kształt propozycji ponownego zorganizowania w Palestynie państwa żydowskiego. Jednak te zarodki nie przyniosą doskonałego owocu przed październikiem 1914 roku, czyli przed całkowitym zakończeniem “Czasów Pogan”.

     “Pokolenie” można liczyć jako równowartość jednego stulecia (które wyznacza dzisiaj praktycznie granicę długości życia człowieka) albo stu dwudziestu lat, długości życia Mojżesza oraz biblijnej granicy długości życia (1 Mojż. 6:3). Licząc sto lat od roku 1780, daty pierwszego znaku, otrzymujemy rok 1880, kiedy to, w naszym zrozumieniu, zaczęły się wypełniać wszystkie przepowiedziane punkty: “żniwo”, czyli czas zgromadzania, rozpoczęło się w październiku 1874 roku, organizowanie Królestwa i ujęcie przez naszego Pana wielkiej władzy królewskiej miało miejsce w kwietniu 1878 roku, a czas ucisku, czyli “dzień gniewu”, który rozpoczął się w październiku 1874 roku, skończy się około roku 1915. Rozpoczęło się także odmładzanie się gałęzi drzewa figowego. Ci, którzy chcą, mogą bez popadania w wewnętrzną sprzeczność powiedzieć, że wiek, czyli pokolenie, we właściwy sposób należy raczej liczyć od ostatniego znaku, czyli spadania gwiazd, a nie od pierwszego, czyli zaćmienia słońca i księżyca, zaś stulecie, które rozpoczęło się w roku <str. 605> 1833 jeszcze długo się nie zakończy. Żyje jeszcze wielu spośród tych, którzy byli świadkami znaku spadania gwiazd. Jednak ci, którzy chodzą razem z nami w świetle teraźniejszej Prawdy, nie będą oczekiwali spełnienia się obietnic, które już się wypełniły, lecz czekają, by zakończyły się już rozpoczęte procesy. Nie byłoby też rzeczą niekonsekwentną, gdybyśmy wobec oświadczenia naszego Pana, który powiedział “Także i wy, gdy ujrzycie, iż się to dzieje” oraz wobec zaliczenia odmładzania się gałęzi drzewa figowego i zgromadzania “wybranych” do znaków, liczyli “pokolenie” od roku 1878 do 1914 – 36 ˝ roku – czyli mniej więcej średnią długość życia współczesnego człowieka.

     “A o tym dniu i godzinie nikt nie wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec” (Mat. 24:36 nb Manuskrypt Synaicki, por. Mar. 13:32,33). “Patrzcież, czujcie, a módlcie się, bo nie wiecie, kiedy ten czas będzie”.

     Wydaje się, że dla wielu ludzi słowa te wyrażają znacznie więcej, niż naprawdę zawierają. Uważają oni, że kładą one pieczęć na wszystkie proroctwa Biblii, czyniąc je bezużytecznymi, tak jakby nasz Pan powiedział, że “nikt nigdy nie będzie wiedział”, tymczasem stwierdził On jedynie, że “nikt [teraz] nie wie”, mając na myśli tylko słuchające go osoby, którym w tamtym czasie nie miały być objawione czasy i chwile. Czy ktoś może mieć wątpliwości, że “aniołowie w niebie” oraz “Syn Człowieczy” obecnie wiedzą już dokładnie i wyraźnie o sprawach, które są tak bliskie wypełnienia? Jeśli więc stwierdzenie tego wersetu nie stoi na przeszkodzie ich obecnej wiedzy, to w wersecie tym nie ma też żadnej przeszkody, z powodu której święci Boży mieliby się obecnie powstrzymywać od poszukiwania i zrozumienia wszystkich prawd “przedtem napisanych, ku naszej nauce”. Wolą Ojca było, by tamci ludzie w tamtych czasach i później, aż do czasu złamania “pieczęci”,8 nie poznali daty, głównie dlatego właśnie nasz Pan nakreślił bieg wydarzeń i zapewnił uczniów, że jeśli będą czuwać i modlić się, pozostając dzięki temu wierni, <str. 606> to w słusznym czasie nie będą pozostawieni w ciemnościach, lecz zobaczą i dowiedzą się.

     Bóg przez swego proroka Daniela wskazuje, że w owym czasie “mądrzy zrozumieją” widzenie i proroctwo, a tylko “wszyscy niezbożni nie zrozumieją” (Dan. 12:9,10). Swoje świadectwo dokłada do tego również apostoł Paweł: “Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił”, choć w taki sposób Pan przyjdzie dla całego świata. “Przetoż czujcie [byście w słusznym czasie MOGLI SIĘ DOWIEDZIEĆ], modląc się na każdy czas, abyście byli godni ujść tego wszystkiego, co się dziać ma”.

Jako było za dni Noego, “nie spostrzegli się”

      “Ale jako było za dni Noego, tak będzie i obecność [greckie słowo parousia] Syna człowieczego. Albowiem jako za dni onych przed potopem jedli, i pili, i ożeniali się, i za mąż wydawali, aż do onego dnia, którego wszedł Noe do korabia, i nie spostrzegli się, (…) tak będzie i obecność Syna człowieczego” – Mat. 24:37-39.

     Rzeczywista myśl przewodnia tej ilustracji została przeoczona przez wielu tych, którzy bez jakiegokolwiek oparcia w słowach Mistrza wychodzą z założenia, że podobieństwem, na które On tutaj wskazuje, jest bezbożność panująca za dni Noego i w dniu obecności Chrystusa. I chociaż doszukiwanie się takiego podobieństwa może być usprawiedliwione i właściwe, to jednak faktem pozostaje, że nie zostało ono w tym miejscu wspomniane, lecz wręcz pominięte. Porównywane jest tutaj podobieństwo nieświadomości. Jedynie Noe i jego rodzina spostrzegli się. Ludzie się NIE SPOSTRZEGLI i postępowali nadal, tak jak zwykle – pobierali się, uprawiali ziemię, budowali, jedli i pili. Podobnie jest w czasie obecności Chrystusa, w końcowym okresie tego Wieku, gdy szybko zbliża się czas wielkiego ucisku – jedynie lud Boży dostrzeże Jego obecność, czyli będzie miał jasne pojęcie o tym, co się dzieje, dlaczego, oraz jaki będzie tego wynik. Inni się “nie spostrzegą”.

     Ewangelia Łukasza (17:26-29) zawiera tę samą naukę, wedle której zarówno <str. 607> sąsiedzi Noego za dni Noego, jak i Lota za dni Lotowych byli nieświadomi zagrażającego im utrapienia, tak samo jak ludzie żyjący za dni Syna Człowieczego – po tym, jak On przyszedł i jest obecny. Widzimy, jak wyraźnie wypełnia się to wokół nas. Świat pełen jest obaw i rozpaczy, ale nic nie wie o obecności Syna Człowieczego oraz o żniwiarskim rozliczaniu, które się obecnie odbywa. Nawet gdyby mogli domyślić się, że nadciąga ucisk, to nie są w stanie odgadnąć, jakie błogosławieństwa po nim nastąpią.

     “Takci też będzie w on dzień, którego się Syn człowieczy [już obecny] objawi [ujawni się – najpierw dla swoich czuwających ‘panien’, a następnie w ucisku dla wszystkich ludzi]. Onegoż dnia, byłliby kto na dachu, a naczynia jego w domu, niech nie zstępuje, aby je pobrał; a kto na roli, niech się także nie wraca do tego, co jest pozad. Pamiętajcie na żonę Lotową. Ktobykolwiek chciał zachować duszę swoję [przez ustępstwa sumienia i pozostawanie w Babilonie], straci ją; a ktokolwiek by ją stracił [ofiarowując zainteresowanie doczesnym życiem], ożywi ją” – Łuk. 17:30-33.

     W ten sposób Łukasz w swej Ewangelii stosuje te słowa (które już powyżej były rozważane) do zakończenia Wieku Ewangelii – “w on dzień, którego się Syn człowieczy objawi”.

     “Pamiętajcie na żonę Lotową!” – oto przejmujące ostrzeżenie naszego Pana. Jakże niewielkie zastosowanie znalazłoby to zalecenie w odniesieniu do uciekinierów z Judei w roku 70 n.e. Jakże potężną siłę posiada to ostrzeżenie dla ludu Bożego w naszych czasach, przy końcu Wieku Ewangelii. Gdy dowiadujemy się, że został wydany wyrok na Babilon, gdy dociera do nas Pańskie posłannictwo: “Wynijdźcie z niego, ludu mój! abyście nie byli uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego”, to jest tak, jakbyśmy słyszeli głos posłańców, którzy ponaglali Lota i jego rodzinę, by opuścili Sodomę, słowami: “Jeźli chcesz, zachowaj duszę twoją, a nie oglądaj się nazad, ani stawaj na tej wszystkiej równinie; uchodź na górę, byś snać nie zginął” – 1 Mojż. 19:17.

     Ilustracja staje się jeszcze bardziej przekonywająca, gdy wspomnimy, że <str. 608> chrześcijaństwo nazwane jest miastem wielkim, “które nazywają duchownie Sodomą” (Obj. 11:8).

     Żona Lota, po usłuchaniu polecenia i rozpoczęciu ucieczki, “obejrzała się” pożądając rzeczy, które pozostawiła za sobą. Tak samo bywa obecnie z niektórymi, którzy uciekają z Babilonu na górę (Królestwo) naszego Pana. Okazują oni więcej sympatii dla rzeczy, które pozostawili za sobą niż dla tych, które są przed nimi. W tym biegu dobiegną do końca jednie ci, którzy swe uczucia skierowali ku rzeczom, które są w górze, a nie tym, które są nisko. Wytrwałość świętych ma źródło w zupełnym poświęceniu serca; nikomu innemu nie uda się tak biec, by wziąć nagrodę.

Jeden wzięty, a drugi zostawiony

     “Powiadam wam: Onej nocy będą dwaj na jednem łożu; jeden wzięty będzie, a drugi zostawiony” – Łuk. 17:34 (fragment pominięty przez Mateusza).

     Pan przez proroka informuje nas, że wraz ze zbliżaniem się poranka Tysiąclecia, nastaje także noc (Izaj. 21:12). Będzie to noc ucisku, w którego początkowym okresie święci zostaną zgromadzeni, opuszczając Babilon. “Łoże”, zgodnie z użyciem tego słowa przez Izajasza (Izaj. 28:20) może oznaczać ludzkie wierzenia. Jest ono wystarczająco długie dla “niemowląt” w Chrystusie, jednak zbyt krótkie dla ukształtowanych “mężów”, by mogli się w nim “rozciągnąć”. Tak właśnie dzieje się z rozmaitymi “naukami ludzkimi” usiłującymi zastępować nauki Słowa Bożego, których długość i szerokość przewyższa ludzką wiedzę, bardzo się jednak od nich różniąc. Na przykład doktryna “wybrania”, której nauczają nasi przyjaciele kalwiniści, jest wystarczającym “łożem” umożliwiającym odpoczynek wielu “niemowlętom” w Chrystusie, których zmysły nigdy nie zostały dostatecznie wyćwiczone. Jednak w świetle wiedzy obecnego dnia niemowlęta te budzą się, a gdy wzrosną w łasce i w znajomości z pewnością stwierdzą, że owe stare łoża wyznaniowe są zbyt krótkie, by im zapewnić wygodę. Niepowodzeniem też kończą się wszystkie próby przykrycia się obietnicami Bożymi zawężonymi <str. 609> przez błędną teologię. I tak zakrada się zwątpienie ogarniające ich chłodem strachu, gdyż nie są pewni, czy oni i ich przyjaciele są “wybranymi”. Stopniowo rozwinięci w ten sposób chrześcijanie stwierdzają, że wydostanie się z tej kłopotliwej sytuacji sprawi im ulgę, a wtedy Bóg posyła im światło teraźniejszej Prawdy, by poprowadziło ich do “szerszego miejsca” prawdziwego odpocznienia, zapewniającego obfite przykrycie wszystkim, którzy starają się poznać wolę Ojca i ją wykonywać. Jednak ogromna większość jest zupełnie zadowolona z wygody, jaką zapewniają im ich małe dziecięce łóżeczka, ponieważ są “niemowlętami”, a nie “mężami” w zakresie chrześcijańskiej wiedzy i doświadczenia. “Jeden wzięty będzie, a drugi zostawiony”.

     “Tedy będą dwaj na roli; jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony” – Mat. 24:40.

     “Rolą jest świat”, wytłumaczył nasz Pan, zaś w rozważanym obecnie wykładzie rola wyobraża stan na zewnątrz nominalnego “domu” – poza Babilonem. W taki sposób dowiadujemy się, że nie wszyscy “wychodzący” zostaną “zebrani”, ale tylko “własność” Pana zostanie odnaleziona bez względu na to, gdzie się znajduje, gdyż “zna Pan, którzy są jego”. W trakcie owego żniwiarskiego zbierania czyni On ich swą własnością, gromadzi “wybranych”, by stali się współdziedzicami Jego Królestwa.

     “Dwie będą mleć we młynie; jedna będzie wzięta, a druga zostawiona” – Mat. 24:41 (Łuk. 17:35).

     Młyn jest miejscem, w którym przygotowuje się żywność. Duchowni i szkoły teologiczne mielą duchową żywność dla “Babilonu” i wypuszczają bardzo mizerne młóto9 – nie zaś “czystą paszę”. Pojawia się coraz to większe narzekanie na dostarczaną żywność, która w większości składa się z łupin i plew, one zaś nie podtrzymają duchowego życia i siły, tymczasem każdy mielący jest zobowiązany przygotowywać to, czego dostarcza mu jego własny związek wyznaniowy i nie mógłby zachować swego stanowiska, gdyby miał dostarczać domownikom wiary “pokarm na czas słuszny”, “czystą paszę”. Dlatego też “teraźniejsza prawda” zabiera niektórych mielących, a <str. 610> innych zostawia. Ci, którzy zachowują wierność względem Boga i Jego trzody, zostaną zabrani; wszyscy inni zostawieni. Świat i nominalny kościół ogłaszają, że nastał obecnie czas zjednoczenia i “sprzysiężenia”, tymczasem zaś Bóg oświadcza, że jest to czas oddzielania (Izaj 8:12).

Dokąd zostaną zabrani – przyciągnięcie

     “A odpowiadając rzekli [uczniowie] mu: Gdzież Panie? [Dokąd zostaną oni ZABRANI?] A on im rzekł: Gdzie będzie ścierw, tam się zgromadzą i orły” – Łuk. 17:37 (Mat. 24:28).

     Wynika z tego, że w owym dniu, gdy Pan gromadzi swych “wybranych” od czterech wiatrów niebieskich – z każdego zakątka kościoła – przyciąga ich podobnie, jak wabi się orły – jedzeniem, ponieważ mają oni ostry wzrok i apetyt. Czyli że w słusznym czasie Pan dostarczy właściwego pokarmu, a Jego prawdziwy lud rozpozna go i zgromadzi się wokół niego. W taki sposób ci, którzy będą przygotowani i godni, zostaną zabrani, a inny zostawieni.

     Pokarm “teraźniejszej prawdy”, dostarczany obecnie przez naszego Pana, oraz gromadzenie świętych przez ten pokarm i wokół niego, dokładnie odpowiada opisowi tego proroctwa. Obecne wołanie nie zachęca do zamienienia jednego “młyna” na drugi ani do opuszczenia jednego “łoża” i zastąpienia go innym o podobnych wymiarach. Nie jest to gromadzenie przeprowadzane przez człowieka lub grupę ludzi, którzy chcieliby stworzyć nową organizację wyznaniową, lecz ponowne zebranie się wokół Chrystusa, prawdziwego i jedynego Mistrza i Nauczyciela. Gdzie i kiedy miało w przeszłości miejsce takie publiczne uznanie wszystkich, którzy pokładają ufność w kosztownej krwi Chrystusa i którzy Mu się poświęcili, za jeden dom wiary, w którym wszyscy są braćmi, a jedynym Prawodawcą jest Chrystus, niezależnie od ludzkich wyznań wiary i dogmatów w innym zakresie? Nigdy i nigdzie od czasów apostolskich, na ile umiemy to ocenić.

     Co więcej, warto zauważyć, że wielkie ludzkie możliwości, umiejętność przemawiania itp., które są tak wyraźnie obecne w innych ruchach, nie mają miejsca w obecnym zgromadzaniu do Pana. Tutaj Prawda, duchowy pokarm dostarczany przez Pana, <str. 611> jest jedynym elementem przyciągającym. Niewiele tu miejsca dla kwiecistej mowy i oratorstwa. Mimo, że nie ma tu wyżej wymienionych elementów, nikt nie odczuwa ich braku. Zgromadzeni i gromadzący się schodzą się razem, ponieważ “łakną i pragną sprawiedliwości” i znajdują tutaj zadowalającą ilość pokarmu, który został dostarczony przez samego Pana, a każdy może go sam jeść.

Czujcie, byście wiedzieli

     “Czujcież tedy, ponieważ nie wiecie, której godziny Pan wasz przyjdzie. A to [przyczynę, dla której czas jest tak dokładnie ukryty w symbolach i przypowieściach] wiedzcie, że gdyby wiedział gospodarz, o której straży złodziej ma przyjść, wżdyby czuł, i nie dałby podkopać domu swego” – Mat. 24:42,43.

     “Panem domu” albo “gospodarzem” obecnego wieku nie jest nasz Pan, lecz nasz przeciwnik, diabeł – “bóg świata tego”, “książę, który ma władzę na powietrzu”, “książę świata tego”, który teraz jest skuteczny w synach niedowiarstwa, oślepiając zmysły wszystkich, którzy nie wierzą, których oczy nie zostały namazane Pańską maścią wzrok naprawiającą (2 Kor. 4:4; Efezj. 2:2; Obj. 3:18). Ów przeciwnik jest bardzo przebiegły i podstępny, a jeśli posiada jakąś wiedzę w zakresie Boskich czasów i chwil oraz Jego zarządzeń, nie omieszka jej użyć w celu sprzeciwienia się Boskiemu planowi, co wynika z powyższego stwierdzenia naszego Pana.

     Sposób postępowania naszego niebiańskiego Ojca w stosunku do Szatana polega na tym, że pozwala mu On kroczyć własnymi drogami, z wyjątkiem sytuacji, w których kolidowałoby to z Boskim planem. Bóg tak kieruje sprawami, by jego złe knowania mogły zostać wykorzystane przy realizacji Boskiego planu. Dlatego też Szatan, choć od dawna zna Biblię, niewiele jednak z niej rozumie. Powodem, dla którego tak on, jak i ludzie nie zrozumieli Biblii jest sposób jej zapisania przy użyciu przypowieści, symboli oraz mowy obrazowej. Ponieważ zaś teraz miały one zostać zrozumiane, to zrozumienie ich powierzone zostało osobom poddającym się kierownictwu ducha świętego, który zgodnie z obietnicą naszego Pana “wprowadzi was we wszelką prawdę”. Ducha tego jednak nie może przyjąć świat. Szatan nie posiada ducha świętego i nie jest nim kierowany, w rezultacie spora część Słowa Bożego jest <str. 612> dla niego głupstwem. Jednak bez wątpienia nauczył się on do pewnego stopnia, podobnie jak świat, że “tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się go boją” (Psalm 25:14). Możemy przeto przypuszczać, że jego przedstawiciele, upadli aniołowie, bywają stale obecni na niewielkich konferencjach i rozważaniach biblijnych itp. prawdziwie poświęconego ludu Bożego, by dowiedzieć się nieco na temat planu Bożego.

     Możemy się jedynie domyślać, w jaki sposób Szatan poprowadziłby swe sprawy, gdyby wcześniej dowiedział się więcej na temat Boskiego planu. Mamy jednak wyraźne świadectwo naszego Pana, że gdyby Szatan posiadł taką wiedzę, to konieczne byłoby inne zakończenie Wieku Ewangelii oraz inne rozpoczęcie Wieku Tysiąclecia niż to zaplanował i oznajmił Bóg. Zamiast jednak dowiedzieć się i uporządkować swój dom, został on całkowicie zaskoczony Pańską obecnością w roku 1874 i rozpoczęciem się dzieła “żniwa”, tak że przy wszystkich jego podstępach i oszustwach, przy całym udawaniu prawdziwego światła itp. jego “dom” – obecne instytucje – ulegną całkowitemu upadkowi. Zdając sobie z tego sprawę podejmuje on uporczywe wysiłki w celu zwodzenia, uciekając się nawet, za pośrednictwem zwiedzionych przez niego sług, do dokonywania cudów fizycznych uzdrowień, chociaż to on właśnie jest księciem zarazy, choroby i śmierci (Hebr. 2:14). Jednak dom, podzielony w taki sposób przeciwko sobie, z pewnością upadnie, a wielki będzie upadek Babilonu, który runie jak wielki kamień młyński wrzucony w morze (Obj. 18:21).

     “Przetoż i wy bądźcie gotowi; bo której się godziny nie spodziejecie, Syn człowieczy przyjdzie” – Mat. 24:44.

     “I wy”, czyli wierzący, wierni Pańscy, są tutaj wspomniani jako przeciwieństwo Szatana i jego domu. Czas obecności Pańskiej nie mógł być poznany wcześniej, nawet przez świętych. Obecność naszego Pana nie została też rozpoznana natychmiast po Jego przybyciu, lecz dopiero w niespełna rok po październiku 1874 roku rozpoznano jego kołatanie za pośrednictwem słów proroków i apostołów. Od tego czasu pojawiają się obfite zewnętrzne znaki i dowody obecności Syna Człowieczego, a oddani Mu święci w miarę zgromadzania ich od czterech wiatrów niebieskich zabierani są do jego domu, w którym odbywa się uczta. Tam dane jest im usiąść do posiłku, którego świat nie zna, i korzystać z usługi, po pierwsze od samego Pana, a czasami także od siebie wzajemnie (zob. Łuk. 12:37). <str. 613>

Udzielanie pokarmu dla czeladzi – Mat. 24:45-51; Łuk. 12:42-46 –

     “Któryż tedy jest sługa wierny i roztropny, którego postanowił pan jego nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm na czas słuszny? Błogosławiony on sługa, którego by, przyszedłszy Pan jego, znalazł tak czyniącego; Zaprawdę powiadam wam, że go nad wszystkimi dobrami swemi postanowi” – Mat. 24:45-51 (Łuk. 12:42-46).

     Na podstawie tych słów można się domyślać, że w owym szczególnym czasie wskazanym przez proroctwo – a mianowicie w czasie Pańskiej obecności oraz w czasie zgromadzania wybranych – nasz Pan, wielki Sługa swego ludu, dokona wyboru jednego źródła pośredniczącego w udzielaniu pokarmu na czas słuszny, choć w pracy roznoszenia pokarmu dla “czeladzi” zostaną użyci także “współsłudzy”. Sługa ten jest jednak tylko szafarzem i może zostać w każdej chwili usunięty, gdyby zaniechał zupełnego i należytego uznawania w każdym szczególe Mistrza – wielkiego Sługi Bożego i Jego ludu, “Anioła przymierza”, Chrystusa.

     Wierność wspomnianego szafarza (zarówno względem “Mistrza” jak i “współsług” oraz “czeladzi”) zostanie nagrodzona możliwością dalszego sprawowania jego szafarstwa. Dopóki służy on wiernie, może to czynić dalej, usługując domownikom wiary rzeczami nowymi i starymi – pokarmem na czas słuszny – aż do końca, przedstawiając kosztowne rzeczy, w które zaopatruje Bóg. Gdyby jednak okazał się niewierny, zostanie całkowicie usunięty ze stanowiska i wrzucony do ciemności zewnętrznych, gdy tymczasem inny prawdopodobnie zajmie jego miejsce na takich samych warunkach.

     W naszym zrozumieniu nie oznacza to, że “ów sługa” czyli szafarz, użyty jako źródło pośredniczące w rozpowszechnianiu “pokarmu na czas słuszny” miałby być twórcą tego pokarmu. Nie będzie on także natchniony czy nieomylny. Przeciwnie, możemy być pewni, że ktokolwiek zostanie użyty przez Pana jako Jego przedstawiciel mający za zadanie rozdzielanie Prawdy, będzie on bardzo pokorny i skromny, jak również bardzo gorliwy w służbie dla chwały Mistrza, tak że nie przypisze on sobie autorstwa Prawdy, nie przywłaszczy jej sobie, lecz będzie jej gorliwie udzielał jako daru od swego Mistrza dla innych “sług” oraz “czeladzi”. <str. 614>

     Jakikolwiek inny duch albo sposób postępowania doprowadziłby z pewnością do zmiany szafarza. Zostało to wyszczególnione przez naszego Pana w następujący sposób:

     “A jeśliby [tracąc wiarę] rzekł on [który stał się] zły sługa w sercu swoim: Odwłacza pan mój z przyjściem swoim; i począłby bić spółsługi, a jeść i pić z pijanicami [swych fałszywych nauk]; Przyjdzie pan sługi onego, dnia, którego się nie spodzieje, i godziny, której nie wie; I odłączy go [od służby], a część jego położy z obłudnikami; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” – Mat. 24:48-51.

*   *   *

     Nasz Pan był największym ze wszystkich proroków, podobnie też Jego proroctwo jest najbardziej uderzające ze wszystkich. Proroctwa Mojżesza, Jeremiasza i innych proroków zajmują się głównie zagadnieniem odrzucenia i ponownego zgromadzenia cielesnego Izraela. Proroctwo Izajasza, poza tym, że podejmuje temat cielesnego Izraela, ukazuje także Jezusa Chrystusa, cierpiącego za nasze grzechy i będącego światłem dla pogan, mówi też o otwarciu wszystkich niewidzących oczu ludzkich na “prawdziwe światło”. Daniel przepowiada przyjście i zabicie Mesjasza, pomazanie miejsca najświętszego w dniu Pięćdziesiątnicy, historię pogańskich mocarstw aż do końca ich władzy oraz ustanowienie pod całym niebem Królestwa Mesjasza. Wskazuje on także na prześladowczą władzę małego rogu papiestwa, które miało przez całe wieki wytracać świętych, oraz dni oczekiwania na Królestwo itd. Jednak żaden z proroków, poza naszym Panem, nie podał koniecznych szczegółów czasu “żniwa” łączących się ze znamiennymi wydarzeniami odnotowanymi przez innych proroków.

     Proroctwo naszego Pana, podobnie jak słowa innych proroków, jest ukryte za zasłoną języka symboli i przypowieści. Tak w przypadku proroctw, jak i słów naszego Pana miało to jeden wspólny cel – “wszyscy niezbożni nie zrozumieją”, zrozumie tylko uczciwy i wierny lud Boży w słusznym, z Bożego punktu widzenia, czasie i we właściwy sposób.

     “Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa Bożego; ale innym w podobieństwach [“przypowieściach”], aby widząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli” – Łuk. 8:10. <str. 615>


1. Greckie słowo parousia, które zostało tutaj użyte, niezmiennie oznacza obecność, a nie przyjście. Zob. przypis w angielskim tłumaczeniu poprawionym, a także Emphatic Diaglott.

2. Tom II, rozdz. 9.

3. Tom II, rozdz. 9. oraz Tom III rozdz.4

4. Tom III, str. 87-90.

5. Tom II, rozdziały 5,6,7.

6. Tom II, rozdz. 5.

7. Hebrajczycy dzielili rok na dwie pory – lato i zimę.

8. Tom II, rozdz. 2 i 3.

9 Por. Łuk.15:16 bg – przyp.tłum.


  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016