<< Wstecz |
Wybrano: R-5251 a, z 1913 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Przysposabianie Boskiego narzędzia
LEKCJA Z DRUGIEJ KSIĘGI MOJŻESZOWEJ (2 Moj. 2:11-25)
„Błogosławieni ciszy; albowiem oni
odziedziczą ziemię” – Mat. 5:5.
Rozważność Boskiej opatrzności wprowadza nas często w
zdumienie. Życie nasze jest tak krótkie, a ograniczenia nasze są tak liczne, że
wszelkie plany, jakie byśmy układali muszą być pchane do uskutecznienia tak
prędko jak tylko jest to możliwym. Lecz nie tak jest z Wszechmocnym, który „od wieków aż na wieki jest Bogiem”
(Ps. 90:2). On ma nieograniczony czas do Swojej dyspozycji, a stosownie do tego
sprawuje Swoją władzę z majestatyczną rozważnością. Wierni Jego znajdują wielką
pociechę w tym zapewnieniu, że Bóg zna koniec na początku i że wszystko
sprawuje według rady woli Swojej. Badacze Pisma Świętego doznają
błogosławieństwa w proporcji jak dowiadują się, że Boska wola jest zawsze wolą
dobrą – sprawiedliwą, mądrą i miłościwą.
Edukacja Mojżeszowa jest w Piśmie Świętym zsumowana krótko w
orzeczeniu, że on „był wyuczony we
wszelkiej mądrości egipskiej”. Legendy mówią nieco o jego wyszkoleniu w
ówczesnej filozofii, a także, iż miał on być bardzo zdolnym generałem; lepiej
jednak będzie dla nas trzymać się zapisków biblijnych. Zbliżał się czas, w
którym Bóg zamierzył wyprowadzić Izraelitów z Egiptu i wprowadzić ich do ziemi,
którą obiecał Abrahamowi, że w słusznym czasie ją otrzymają – co miało być
obrazem na jeszcze większe wybawienie przez kogoś większego aniżeli Mojżesz, a
które przybliża się obecnie.
Opatrznościowe kierownictwo Boże może być i zauważone w
doświadczeniach Mojżeszowych, o którym jest powiedziane, że był „najpokorniejszym mężczyzną na ziemi”
(4 Moj. 12:3). Do stanowiska, na jakim Bóg zamierzył umieścić Mojżesza, On
chciał człowieka pokornego; a doświadczenia i lekcje dane Mojżeszowi pomogły do
wyrobienia w nim pokory. Nie trudno jest zauważyć, że gdyby to był człowiek
dumny i arogancki, to wcale nie nadawałby się do obowiązków i
odpowiedzialności, jakie miały być włożone na niego jako wodza, który miał
wyprowadzić figuralny lud Boży z niewoli do granic ziemi Chananejskiej.
Prawdopodobnie żaden człowiek na ziemi nie miał większych odpowiedzialności jak
te, które ciążyły na Mojżeszu w ostatnich czterdziestu latach jego życia.
Możemy być pewni, że jego doświadczenia w poprzednich osiemdziesięciu latach,
przygotowały go do tych trudnych obowiązków.
Jako adoptowany syn księżniczki egipskiej, Mojżesz był
niezawodnie ulubieńcem dworu, a więc i w niebezpieczeństwie rozwinięcia w sobie
pychy i arogancji. Jako ochrona przed tym były zapewne jego rysy hebrajskie,
które zdradzały jego pochodzenie z narodu poniżonego i wzgardzonego. W
warunkach i okolicznościach takich miał on przed sobą jedną z dwu dróg: albo
zignorować Hebrajczyków i przechylić się zupełnie na stronę Egipcjan, albo też
trzymać się wiarą Boskich obietnic danych Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, a
których dziedzicami byli Izraelici.
To było niezawodnie pierwszą próbą dla Mojżesza. Czy okaże
się on wiernym Bogu i Jego obietnicom należącym do przyszłości? Czy wiara jego
będzie dosyć silna, aby podzielić swój los z narodem ujarzmionym i gnębionym, a
tym samym narazić się na niełaskę faraona, jego rodziny i wszystkich wpływowych
Egipcjan? Św. Paweł nadmienił, że Mojżesz okazał się zwycięzcą w tych sprawach.
Obrał sobie raczej „złe rzeczy
cierpieć z ludem Bożym, niżeli doczesną mieć z grzechu rozkosz” – aniżeli
rozkoszować się bogactwami i zaszczytami, z których mógłby korzystać jako
przybrany członek rodziny królewskiej (Żyd. 11:24-26). Możemy wnosić, że gdyby
w zupełności stanął po stronie Egipcjan, mógłby z czasem stać się panującym
faraonem.
Dla Mojżesza jednak, Boska obietnica dana Abrahamowi, a
powtórzona Izaakowi i Jakubowi, a wciąż jeszcze niewypełniona, była więcej
pożądaną aniżeli wszystkie bogactwa i zaszczyty ziemskie. Zatem próbę wiary i
wierności Mojżesz przeszedł zwycięsko. Postanowił stanąć po stronie Bożej za
wszelką cenę! Zawsze były podobne próby, tak w Izraelu cielesnym, jak i
duchowym; i próby takie są i teraz. Świat wystawiał różne przynęty Żydom, aby
zaniechali swojego przymierza z Bogiem; i podobnie wystawia przynęty chrześcijanom,
aby zaniedbali swoją duchową społeczność z Bogiem.
Wciąż jeszcze jest prawdą, że „przyjaźń tego świata jest
nieprzyjaźnią Bożą” (Jak. 4:4); i dlatego każdy, kto chce być w przyjaźni z
Bogiem, będzie w nieprzyjaźni u świata; albowiem królestwo ciemności bardzo się
różni i sprzeciwia Królestwu światłości i wszystkiemu co należy do tegoż
Królestwa. Jak prawdą było w czasach Mojżesza, tak dotąd jest prawdą, że „kto chce żyć pobożnie, bywa
prześladowany” (2 Tym. 3:12). Lecz nie zawsze tak będzie; albowiem wielka
zmiana przychodzi. W przyszłym Królestwie Chrystusowym, miłośnicy
sprawiedliwości będą wywyższeni i nagradzani, gdy zaś miłośnicy grzechu będą
karani.
ZNIECHĘCENIE MOJŻESZA
Ufając w Boskiej obietnicy, Mojżesz wierzył, że nadchodził
czas wybawienia Izraelitów z niewoli. Wiedział dobrze o swoim cudownym
zachowaniu i polegał na Boskiej obietnicy, iż było to znakiem, że Bóg ma dla
niego pewne specjalne dzieło do wykonania. Był więc gotowym i chętnym do
rozpoczęcia tego dzieła. Nie wiedział o tym, że nie był jeszcze odpowiednio
przygotowanym do tak wielkiego zadania. Nic pewno nie było tak dalekim od jego
umysłu jak to, że będzie potrzebował jeszcze czterdzieści lat szkolenia.
Przypuszczając, że zbliżała się chwila uderzenia o wolność dla Izraelitów, on był
gotowym. Postanowił wzbudzić w Izraelitach zaufanie do siebie. Chciał im dać
poznać, że chociaż był wychowany i wyuczony na dworze faraona, uczucia jego
były z nimi i że mogą zaufać jemu jako ich wodzowi.
Sposobność okazania swej miłości do swych braci nadeszła,
gdy zobaczył, że pewien Egipcjanin znęcał się nad jednym z nich niesłusznie.
Wmieszał się w ten bój i Egipcjanina zabił, wybawiając Hebrajczyka od
maltretowania. Mojżesz zauważył, że żaden z Egipcjan nie widział tego, więc
zagrzebał zabitego w piasku. Był pewnym, że bracia jego po cichu rozniosą tę
wiadomość, że on jest ich przyjacielem i obrońcą, i zaczną spoglądać na niego
jako na wodza, skoro Boska opatrzność otworzy im sposobność do wyjścia z
Egiptu. Lecz marzenia te rozwiały się, gdy następnego dnia sprawdził, że
pomiędzy jego braćmi nie ma takiej lojalności jak on spodziewał się. Zauważył,
że zamiast dać mu uznanie jako obrońcy, oni byli gotowi wydać go władzom
egipskim, za pomoc wyświadczoną jednemu z nich.
Zniechęcony do najwyższego stopnia i obawiając się o swoje
życie, Mojżesz uciekł na puszczę Madiańską. Zdawało się jakoby jego wierność i
czterdziestoletnia edukacja były daremne. On mniemał, że przygotowywany był na
wodza dla Izraelitów, aby ich poprowadzić do ziemi obiecanej ich ojcom. W
jednej godzinie nadzieje te zostały rozbite, stał się wygnańcem; nie mógł
pokazać się ani Egipcjanom, ani swoim rodakom. „Zmarnowane życie” – było
niezawodnie jego komentowaniem – czterdzieści lat stracone w pielęgnowaniu
nadziei i ambicji, które nigdy nie miały być zrealizowane.
MOJŻESZ, PASTERZ
Zniechęcony ten wygnaniec usiadł zmęczony przy studni, do
której pasterze przyprowadzili swe trzody do pojenia. Pomiędzy innymi były też
córki Jetra i pewne grono pasterzy niegrzecznych, którzy nie tylko, że nie zaofiarowali
dziewczętom pomocy w czerpaniu wody dla ich owiec, ale sprzeciwiali się im i
owce ich odganiali od studni. Mojżesz, powodowany uczuciami sprawiedliwości,
nie tylko stanął w ich obronie, ale pomógł im, naczerpał wody dla ich owiec i
szedł z nimi aż do ich domu. Jetro okazał wielką wdzięczność cudzoziemcowi,
który naonczas nie objawił mu swej tożsamości. Ten, który wyuczony był
wszelkiej umiejętności egipskiej, który prawdopodobnie był też egipskim
generałem, został w zupełności upokorzony, sposobny do uczenia się nowych
lekcji.
Mojżesz ożenił się z jedną z córek Jetra i pozostał skromnym
pasterzem przez czterdzieści lat. On nie rozumiał w tym czasie Boskiego
kierownictwa w swoich sprawach, lecz we wszystkich tych latach uczony był
pokory i zupełnego poddaństwa Boskiej woli. Gdy dostatecznie lekcji tych
nauczył się, nadszedł czas, aby ten podwójnie wyuczony sługa Pański zajął
stanowisko, do którego nigdy by nie nadawał się gdyby doświadczeń tych nie
przechodził.
Boskie postępowanie z Mojżeszem ilustruje ogólną zasadę
Boskiego postępowania z tymi, których On chce uczynić sługami do pewnej
specjalnej służby. Pan nasz Jezus, gdy jeszcze był w stanie duchowym, udowodnił
Swoją najzupełniejszą wierność Wszechmocnemu. W celu większego wywyższenia,
dana Mu była sposobność odkupienia ludzkości, aby przez to mógł dopełnić Boski
program. On ochotnie podjął tę sposobność. „A choć był Synem Bożym, wszakże z
tego, co cierpiał, nauczył się posłuszeństwa” (Żyd. 5:8). Apostoł oświadcza
też, że z powodu zademonstrowania Swego posłuszeństwa woli Ojca, aż do śmierci
i to śmierci krzyżowej, Jezus został nader wywyższony, otrzymał „imię nad wszelkie imię” –
posadzony będąc „wysoko nad
wszystkie księstwa i zwierzchności, i mocy, i państwa, i nad wszelkie imię,
które się mianuje, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym” – Filip.
2:9-11; Efez. 1:20-23; 1 Piotra 3:22.
Podobnie w Wieku Ewangelii Bóg wzywa z tego świata pewne
grono świętych, Maluczkie Stadko, takich, którzy mają uczestniczyć z Jezusem w
Jego przyszłym dziele, to jest błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi. Bóg
obiecał to jeszcze Abrahamowi, gdy powiedział jemu: „W tobie i w nasieniu twoim błogosławione
będą wszystkie rodzaje ziemi”. Chcący dostąpić tego specjalnego powołania,
muszą zademonstrować swoją wierność Bogu – „Przez chwałę i zelżywość, przez
niesławę i dobrą sławę, jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi”. Czasami
wierni Pańscy byli też maltretowani, jak to sprawa się miała z Apostołem
Pawłem, który mówi: „Staliśmy się
jako śmieci tego świata, i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd” – 1 Kor.
4:13; 2 Kor. 6:8.
Ataki takie pochodziły często od biednych, zaćmionych
niewolników grzechu, a czasami i od takich, którzy, jak mówi Pismo Święte, byli
w nieświadomości dobrowolnie. Jakkolwiek było i jest, wszyscy synowie Boży,
przyjmowani teraz do członkostwa w Królewskim Kapłaństwie, w klasie Oblubienicy
Chrystusowej, muszą być doświadczeni pod względem ich pokory i posłuszeństwa
Boskiej woli. Tylko ci, co lekcji tych dobrze nauczą się i będą przypodobani
obrazowi miłego Syna Bożego (Rzym. 8:29), uznani zostaną za godnych „dziedzictwa świętych w światłości”
– będąc odpowiednio przygotowanymi do chwały, czci i nieśmiertelności w Boskiej
naturze, co przyobiecał Bóg wiernym członkom Kościoła – Kol. 1:12-13; Rzym.
2:7; 2 Piotra 1:4.
Straż 05/1958 str. 77-79, W.T. R-5251 a -1913 r.