<< Wstecz |
Wybrano: R-4599 b, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”
Mat. 12:1-14
Treścią dzisiejszej lekcji jest
przestrzeganie sabatu. Rozsądni ludzie, niezależnie od swych przekonań
religijnych skłonni są przyznać mądrość, celowość, tak, potrzebę dnia
sabatowego, dnia odpoczynku jeden raz w tygodniu. Ktokolwiek dyskutuje tę
rzecz, ma na względzie, który dzień winien być przestrzegany i w jaki sposób. Gdy
Bóg przyjął naród izraelski jako swój szczególny lud przez Mojżesza jako
pośrednika, wszedł z nimi w przymierze na podstawie ich zadeklarowanego
posłuszeństwa względem Zakonu i wtedy postanowił dla nich specjalny dzień
tygodnia, siódmy dzień, jako dzień sabatu, dzień odpoczynku. Prawo to dotyczyło
specjalnie Palestyny. Gdyby było rozszerzone poza Palestynę, na całą ziemię,
byłoby rzeczą konieczną wyszczególnienie w Zakonie, który dzień powinien być
odpowiednikiem sabatu w innych częściach ziemi, gdzie oczywiście czas różni się
o 24 godziny. Lecz ci z nas, którzy nie byli Żydami z urodzenia i nie
znajdowali się pod przepisami Zakonu, nie są związani jego ograniczeniami, że
sabatem winien być siódmy dzień tygodnia. Faktycznie ani Jezus, ani apostołowie
nie podporządkowywali Kościoła Wieku Ewangelii pod Przymierze Zakonu w ogóle.
Oni mówią nam, że Izraelici byli „domem sług”, w niewoli, i że my jesteśmy
„domem synów”, jeżeli „mocno stoimy w tej wolności, którą nas Chrystus uczynił
wolnymi”. Nie oznacza to wolności lub zezwolenia czynienia zła. Lecz odkąd
chrześcijanie nie są ograniczeni do ziemi palestyńskiej, jesteśmy w wolności
postępowania raczej według ducha Zakonu, a nie według litery. Jest to także
prawdziwe wobec wszystkich dziesięciu przykazań, podobnie jak i wobec
czwartego. Ojciec Niebieski nie kieruje do swych spłodzonych z ducha dzieci
przykazań: nie zabijaj, nie kradnij itd., ponieważ takie przykazania są dla
nich niepotrzebne. Spłodzeni z ducha świętego miłują Boga, jedynie Jego chcą
czcić i nie mogliby myśleć o czczeniu obrazów, profanowaniu Jego świętego
imienia, czynić krzywdę bliźniemu swemu lub bratu. Wręcz przeciwnie, miłość dla
Boga będzie prowadzić ich do czczenia Jego imienia i służenia Jego sprawie. Ich
miłowanie bliźnich jak samych siebie będzie pobudzać ich do świadczenia im
usługi – „czyniąc dobrze wszystkim, a najwięcej domownikom wiary” – Gal.
6:10. Miłość ta, jak nas zapewnia apostoł, jest wypełnieniem Zakonu tak dalece,
jak jesteśmy zainteresowani wypełnieniem ducha Zakonu, ponieważ „nie
jesteście pod zakonem (przymierzem), ale pod łaską (przymierzem
łaski)” – Rzym. 6:14; Gal. 3:29.
Żydzi posiadali system sabatowych
dni: siódmy dzień i (7x7+1=50) dzień pięćdziesiąty, czyli dzień
Pięćdziesiątnicy. Mieli również system lat sabatowych: siódmy rok i (7x7+1=50)
pięćdziesiąty rok, czyli rok jubileuszowy. Miały one, jak to wyjaśnia apostoł,
figuralne znaczenie, a prawdziwi chrześcijanie mogą cieszyć się ich
pozafiguralnym znaczeniem. Tak więc dla nas siódmy dzień przedstawia odpoczynek
wyższego charakteru niż sabat według Zakonu – odpoczynek wiary w miejsce
fizycznego odpoczynku. „My którzyśmy uwierzyli, wchodzimy do odpocznienia”,
odpoczynku wiary opartej na naszym przyjęciu Jezusa jako naszego
zadośćuczynienia przed Bogiem. Pełność tego odpocznienia osiągamy, gdy
otrzymujemy spłodzenie z ducha świętego. Było to przedstawione w zesłaniu ducha
świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Podobnie izraelski rok sabatowy (jubileusz)
wskazywał na wielki tysiącletni wiek odpocznienia (Dz. Ap. 3:20). Lecz pozostawiamy
dyskusję na ten temat na bardziej dogodny czas.
Wielki Nauczyciel, jako Żyd, był
zobowiązany w każdym szczególe Przymierzem Zakonu, jak każdy inny Izraelita.
Możemy być pewni, że On nie gwałcił Zakonu w najmniejszym szczególe. Był On
zobowiązany przestrzegać litery Zakonu w takim sensie i stopniu, jaki nie
zalecił nam, swym naśladowcom. Należy nam przestrzegać jedynie ducha Zakonu.
Stąd gdybyśmy żyli w Palestynie, ani dzień sabatowy, ani inny szczególny dzień
tygodnia nie byłyby dla nas obowiązujące. Lecz powinno być dla nas
przyjemnością zachowywać ducha żydowskiego Zakonu. Postępując według zasad tej
wolności, pierwotny Kościół rozpoczął zgromadzać się w pierwszym dniu tygodnia,
ponieważ był to dzień, w którym nasz Zbawiciel został wzbudzony z umarłych. W
tym dniu Pan ukazał się niektórym w górnym pokoju i owym dwom, którzy szli do
Emaus, Marii, a następnie innym uczniom, gdy zbliżyli się do grobu. Te cztery
manifestacje Pańskiego zmartwychwstania określają ten dzień w szczególnym
sensie jako dzień święty dla pierwotnego Kościoła. Oni czekali przez cały
tydzień i wtedy ukazał im się znów pierwszego dnia tygodnia. Faktycznie tak
daleko jak wiemy, wszystkie z Jego ośmiu ukazywań się uczniom po swym
zmartwychwstaniu miały miejsce w pierwszym dniu tygodnia. Nic dziwnego więc, że
dzień ten został przez nich uznany jako dzień Pański. Nic dziwnego, jeśli
szczególnie z tym dniem łączyli wszystkie Boskie błogosławieństwa i odpoczynek
wiary, jaki otrzymali przez Zbawiciela. Bardzo prawdopodobne, że ci, którzy żyli
w żydowskich społecznościach mogli nadal przestrzegać również siódmego dnia,
ponieważ powszechne jego przestrzeganie było konieczne. Lecz pierwszy dzień
tygodnia stał się powszechnym czasem dla Pańskich naśladowców zgromadzania się
i uczestniczenia w zwykłej uczcie zwanej łamaniem chleba (nie wieczerza Pańska)
dla przypomnienia faktu, że w tym dniu swego zmartwychwstania Jezus objawił się
swym naśladowcom przy łamaniu chleba.
ZAKON ZOSTAŁ UCZYNIONY PRÓŻNYM PRZEZ
TRADYCJE
Lecz nie chcemy być źle zrozumiani
na podstawie obecnego rozważania, że nasz Pan ganił Żydów za przestrzeganie
sabatowego dnia, który był ich obowiązkiem. Jego nagana dotyczyła pewnych
krańcowości. Faryzeusze przesadzali w jednych rzeczach i całkowicie przeceniali
inne szczegóły Zakonu. Według ich teorii nie było nic szkodliwego w jedzeniu
ziaren podczas dnia sabatowego, ale rwanie kłosów tłumaczyli jako żęcie.
Ścieranie kłosów i oddzielanie od plew traktowali jako młócenie i odwiewanie.
Podobnie drapanie się w poszukiwaniu pchły mogłoby być uznane za polowanie i w
ten sposób rozsądne prawo zostało sprowadzone do absurdu. Jedynie te
niedorzeczności zwalczał Jezus. On pokazywał, że ktoś miał prawo zaspokoić swój
głód i zacytował przypadek, gdzie prorok Dawid uczynił to bez nagany. Przytoczył
również fakt, że kapłani pracowali w dniu sabatu i było to właściwe. Pan
wyjaśnił, że Bóg pragnie widzieć w swych stworzeniach raczej miłosierdzie dla
drugich niż jedynie ofiarowanie swych wygód. Gdyby rozpoznali tę prawdę, nie
znaleźliby błędu w postępowaniu apostołów.
Następnie, jak gdyby demonstrując
swe stanowisko, uleczył człowieka mającego uschłą rękę, okazując przez swój
cud, że cieszy się Boską łaską i że Jego nauka na ten temat jest dowodem
prawdziwości. Pan wykazał niedorzeczność swych krytyków mówiąc, że ponieważ oni
sami przynieśliby ulgę swemu zwierzęciu, gdyby wpadło do dołu w sabat, dlatego
jak nielogiczne było ich stanowisko zastrzegające dokonania uleczenia ludzkich
chorób w dniu sabatu. Lecz złe serca nie są uległe wobec rozsądku. Istotny
fakt, że On okazał swą naukę, będącą lepszą od ich, pobudził faryzeuszy do
zazdrości, złości, nienawiści i prawdziwego ducha morderstwa. W ten sposób
okazali, że nie posiadali zalety miłosierdzia, miłości, którą Bóg szczególnie
uznaje i bez której nie możemy być Jego dziećmi. Ofiara jest właściwa na swoim
miejscu, lecz miłosierdzie bardziej dokładnie określa zadowalający stan serca.
Zupełnie prawdopodobnie Jezus uczynił wiele swych cudów w dniu sabatu jako
obraz, jako proroczą perspektywę wielkiego faktu, że pozafiguralny dzień,
wielki Dzień Sabatu będzie siódmym tysiącletnim periodem, chwalebnym
Tysiącleciem.
Na
Straży 1981/5/03, str. 76 W.T. R-4599 b -1910 r.