<< Wstecz |
Wybrano: R-4190 a, z 1908 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Śluby swoje oddaj Panu
Drogi Bracie i pastorze!
Od pewnego już czasu
zamierzałem napisać do Ciebie w sprawie dotyczącej stosownego zachowania się
osób płci przeciwnej względem siebie w zborze. Ponieważ w czasie ostatnich
kilku miesięcy zauważyłem pewne rzeczy, czuję się w obowiązku zwrócić ponownie
Twoją uwagę na ten problem. Nie wolno mi pisać tak otwarcie i szczegółowo, jak
mógłbym to zrobić w odniesieniu do pewnych faktów, które znam. Lecz słyszałem i
widziałem wystarczająco dużo, aby przekonać się, że w całym kraju przeciwnik
atakuje w tym kierunku, zwodząc niektórych drogich braci (którzy są na tyle
rozwinięci zarówno w ciele, jak i duchowo, żeby wiedzieć lepiej, co jest
właściwe), aby uważali, że branie w objęcia, pocałunki i listy przepełnione
niezwykle czułymi słowami są odpowiednim sposobem wyrażania duchowej miłości
między braćmi i siostrami w żadnym stopniu nie spokrewnionymi cieleśnie.
Skutkiem takiej postawy
byłoby z pewnością zanikanie duchowości, czasem połączone z nieuprzejmością i
zaniedbywaniem tych, którzy mają prawo do uczucia miłości okazywanego innym.
Jeśli przeciwnik osiągnie swój ostateczny cel, nastąpi z pewnością rażąca
niemoralność i publiczne zhańbienie idei, którą kochamy. Czy dojdzie do tego?
Boże broń! On może, i wierzę, że zechce, nas uratować. Jeśli intencje serca
drogich braci są czyste (w co wierzę), wówczas z pewnością ta sprawa jest
podstępem samego Szatana.
Chciałbym Cię gorąco i
usilnie prosić, drogi Bracie Russell, abyś opublikował w WATCH TOWER artykuł,
prezentując jasno i wyraźnie Twoje poglądy na tę sprawę, tak jak zarysowane są
w załączonym poniżej fragmencie z VI tomu Wykładów Pisma Świętego, str.
604-605. Wydaje mi się to szczególnie pożądane, jako że widzę, iż tak twoje
artykuły, jak i Pismo Święte są fałszywie stosowane przez niektórych jako
nagana za „złe podejrzenia” dla wszystkich, którzy ośmielają się krytykować ten
sposób zachowania.
Wybacz, drogi Bracie,
jeśli byłem zbyt śmiały przedstawiając tę sprawę, lecz bardzo mnie ona
poruszyła. Przesyłam najgorętsze chrześcijańskie pozdrowienia. Pozostający w
służbie Chrystusowej,
Horace E. Hollister, ILL.
MIESZANE TOWARZYSTWO NIESTOSOWNE
(Wyjątek z VI tomu
Wykładów Pisma Świętego, str. 604-605 - tłumaczenie poprawione)
„Pan wyraźnie uczy nas
za pośrednictwem Apostoła, że Jego przychylność i łaska są jednakowe dla całego
Nowego Stworzenia - odpowiednio do ich gorliwości, do ich miłości ku Niemu i do
zasad w Nim wyobrażonych. Uczy nas dalej, że różnice płci, rasy i koloru skóry
naszych śmiertelnych ciał nie mają wpływu na Jego sądzenie swego ludu, na
ocenianie ich i na udzielenie ostatecznej nagrody. Widząc jak Pan patrzy na tę
sprawę, całe Nowe Stworzenie musi na nią patrzeć podobnie, musi uważać
wszystkie nowe stworzenia w Chrystusie Jezusie za „braci”, musi żywić życzliwe
uczucia do wszystkich, musi starać się służyć wszystkim, musi być bezstronne w
stosunku do braci, z wyjątkiem takiej stronniczości, jaką pokazał sam Pan - w
tym, że wyróżniał i zaszczycał tych, którzy przejawiali najwyższy stopień
gorliwości dla Jego sprawy.
Lecz cała ta bezstronność,
to niezważanie na płeć, kolor skóry, rasę, jest naszym udziałem jako Nowego
Stworzenia i tylko częściowo oddziałuje na nasze śmiertelne ciała i na stosunki
tak między nami, jak i ze światem. Stąd Nowe Stworzenie musi utrzymywać
poprawność zachowania i związku z osobami płci przeciwnej.
Nowe Stworzenie w
istocie powinno posiadać większy niż świat stopień mądrości i roztropności –
poprzez to, że zostało spłodzone do ducha zdrowego zmysłu. Jako Nowe Stworzenie
usiłujące postępować nie według ciała, ale według ducha, powinni oni zdać sobie
sprawę, że byłoby dla nich właściwym, aby byli ostrożni nawet bardziej niż
zwykły, światowy człowiek. Powinni mieć na względzie słabość swych ciał i
respektować zasadność pewnych granic właściwego zachowania się oraz skromność i
powściągliwość między osobami płci przeciwnej. Stosownie do tego, na ile Nowe
Stworzenie dąży do życia duchowego i na ile zdaje ono sobie sprawę z tego, że
żądze płciowe toczą walkę przeciwko dobru Nowego Stworzenia, powinno ono
zabiegać w takim samym, a nawet większym niż świat stopniu, aby czynić koleje
proste nogami swoimi, aby wznieść między nami a pokusami tyle barier i tak
potężnych, jak to tylko możliwe”.
ODPOWIEDŹ
BRATA RUSSELLA
Wierzymy, ze to dzięki woli naszego Pana
publikujemy powyższy list, całkowicie popierając jego treść i wymowę. W
zamierzeniu nie zawiera on złych podejrzeń, lecz zwraca uwagę na światową
skłonność, której my, jako specjalny lud pod przymierzem, powinniśmy stawiać
opór. Zwróciliśmy już uwagę na to, iż można się spodziewać, że przeciwnik
będzie próbował różnych sposobów działania podczas ostatnich siedmiu lat żniwa
i że Pan może dać mu stosunkowo wolną rękę. Ponieważ godzina pokuszenia, jak
nam wiadomo, doświadczy wszystkich mieszkających na całej ziemi (Obj. 3:10),
nie może nas dziwić, jeśli przychodzi ona ze szczególną siłą na poświęconych,
klasę świątyni czy „dom Boży” (1 Piotra 4:17).
POKUSY Z
PRZECIWNYCH STRON
Jeśli chodzi o
poświęconych, pokusy wydają się być przeciwieństwami. Przeciwnik, przekonując
się, że nie jest w stanie odwieść nas od „kresu” (Filip. 3:14 - przyp. tłum.),
do którego dążymy, a jakim jest doskonała miłość, zaczyna popychać nas poza ten
kres w kierunku takich ziemskich miłości, o jakich wspomina powyższy list.
Niebezpieczeństwo musi być oczywiste dla wszystkich, którzy zastanowią się
przez chwilę. Duchowa miłość pomiędzy członkami Chrystusa jest właściwa i
nieunikniona. Więź łącząca nasze serca w chrześcijańską miłość jest najdroższa
i najsilniejsza ze wszystkich, jakie znamy, ponieważ podobna jest do miłości na
wysokościach. Miłości towarzyszy wzajemna wiara w prawość pobudek. Jeśli przed
tą wiarą nie będziemy się mieć na baczności, może ona osłabić niektóre,
ustalone przez doświadczenie społeczne i bezwzględnie niezbędne dla świata,
bariery powściągliwości. Nie chcemy przez to powiedzieć, że lud Pana ma niższy
standard moralności niż świat, lecz że mając wznioślejsze ideały lud ten
znalazł nowe zaufanie jednych względem drugich - nie w ciele, lecz w duchu.
Chwilowo zapomina więc zupełnie o ciele i tym bardziej jest w
niebezpieczeństwie, że przeciwnik wciąga go w tę właśnie zasadzkę.
Z drugiej zaś strony
przeciwnik usiłuje odsunąć innych wiernych od „kresu” poprzez wzbudzanie
uczucia goryczy, zawiści, zazdrości, niesnasek. Jest zbyt przebiegły, aby
przypuszczać, iż takie nasiona samoistnie zakiełkują w sercach poświęconych.
Skutkiem tego, tak dalece jak to możemy zauważyć, jego sposobem postępowania
jest zasianie nasion zła pod pozorem uprawiania sprawiedliwości, czystości i
prawdy. Ach! jest on zręcznym nieprzyjacielem i „zamysły jego nie są nam
tajne”, chociaż trudno nam przewidzieć, jaki będzie jego następny ruch w
kierunku usidlenia.
Na przykład brat
Hollister, jak wydaje się nasuwać nam wniosek powyższy list, był kuszony, aby
podejrzewać zło odnośnie tych, których zachowania nie pochwala. Lecz zwyciężył
on sidła i skutkiem tego, nie posądzając innych o złe intencje i nieczyste
motywy, patrzy na tę sprawę tak jak my i, jak wierzymy, nasz Pan - jako na
sidła przeciwnika, przeciwko którym mamy przywilej ostrzec naszych braci w
miłości.
Jak wiele czasu będą
potrzebowali drodzy naśladowcy naszego Pana, aby nauczyć się znaczenia i
właściwego stosowania wersetu z Mat. 18:15-17? Niemożność zauważenia i właściwego
użycia tej reguły wydaje się nam źródłem prawie wszystkich trudności pomiędzy
braćmi w każdym zakątku świata. Na ile potrafiliśmy, wyjaśniliśmy tę sprawę w
VI tomie Wykładów Pisma Świętego. Jednakże jesteśmy zdziwieni i zasmuceni,
widząc błędne rozumienie tego problemu przez niektórych z najbardziej
zaawansowanych członków Chrystusa. „Stary człowiek” odrzuca tę Bożą zasadę
poprzez niewłaściwe rozumowanie, iż „ona nie odnosi się do tego przypadku”, lub
bywa przeświadczony, że nie wie, jak ją zastosować w danym przypadku i musi
zasięgnąć porady innych. Powinien on zrozumieć, że jest to ta właśnie rzecz,
której zabronił nasz Pan, mówiąc: „Idź, strofuj go między tobą i onym samym'”.
I znowu niewielu zdaje
się rozumieć, że spotkanie takie nie jest po to, aby gromić, ganić, poniżać czy
karać tego, który jest w błędzie. Wszystkim tym zajmie się Pan - „Pan sądzić
będzie lud swój”. Naszą rzeczą jedynie jest powstrzymać od
czynienia zła i w ten sposób „pozyskać brata swego”. Przeto bezpiecznym jest
przyjąć, iż ogólnie potrzebne jest zalecenie naszego Pana: „Wyjmij pierwej belkę z oka twego, tedy przejrzysz,
abyś wyjął źdźbło z oka brata twego”. Dlatego zanim
przystąpimy do zastosowania tekstu z Mat. 18:15-17 i zanim uczynimy pierwszy
krok, byłoby roztropnie uklęknąć przed Bogiem i uniżyć swe serca, uczynić je
bardzo miłującymi i wolnymi od goryczy; następnie przeczytać na nowo Pismo
Święte i komentarze z VI tomu i wtedy bardzo ostrożnie postępować dalej
naprzód, lękając się, aby nie poruszyć w niewłaściwy sposób spraw, które są tak
istotne dla „jednego z tych najmniejszych”.
W zupełności zgadzamy
się z bratem Hollister, iż żaden z „członków” Chrystusa nie mógłby dobrowolnie
i umyślnie zastawiać sideł pod duchowe stopy swoje i swych braci. Zgadzamy się
całkowicie, że niebezpieczeństwo czai się w ich dobrych intencjach i zbytnim
zaufaniu do kontroli, jaką mają nad swym ciałem, a także w zapominaniu o
zręczności przeciwnika. Nalegając, aby źle nie podejrzewać, powołujemy się na
słowa Apostoła: „Abyście byli bez nagany i szczerymi dziatkami
Bożymi, nienaganionymi w pośrodku narodu złego i przewrotnego, między którymi
świecicie jako światła na świecie” (Filip. 2:15). Lecz
przypuśćmy, że moglibyśmy być pewni naszej władzy nad samymi sobą i
niepodlegania pokusom, czy wtedy moglibyśmy osądzać innych, czy być pewnymi, że
z nimi jest tak samo? Albo przypuśćmy, że wszyscy, którzy są w Prawdzie, tak
rozwinęliby się, że przywiedliby każdą myśl w niewolę do posłuszeństwa
Chrystusowi. Czyż nie powinni oni nadal pozwolić swemu światłu tak świecić
przed ludźmi, aby ich wspomagało i wychwalało ich Ojca w niebiesiech? Zauważmy
argument Apostoła - jeżeli to, że jem mięso, gorszy innych, nie będę jadł mięsa
(1 Kor. 8:13). Ale nie wychodźmy z założenia, że nasze ciało jest martwe. Bezpieczniej
jest zakładać odwrotnie - i trzymać straż przeciwko wszystkim zasadzkom
przeciwnika mogącym usidlić nas lub innych.
WYPEŁNIJ
SWOJE ŚLUBY WZGLĘDEM BOGA
Ponieważ pielgrzymi są wyróżniającymi się
przedstawicielami Prawdy, to przeciwnik zechce zakładać specjalne sidła pod ich
nogi. Zdając sobie z tego sprawę, Wydawca w marcu (1908 r. - przyp. tłum.)
wysłał do wszystkich zajmujących się ciągłą lub sporadyczną służbą
„pielgrzymią” pod auspicjami Towarzystwa, włączając w to wszystko braci z
rodziny Domu Biblijnego, następujący list:
„Nie rzucając
najlżejszego podejrzenia na żadnego z was, jedynie mając na względzie fakt, iż
znajdujemy się we wspomnianym przez Apostoła „dniu złym” i że możemy być pewni,
iż przeciwnik będzie bardziej niż kiedykolwiek czujny, by szkodzić Prawdzie i
jej sługom, proponujemy każdemu z osobna i wszystkim braciom, do których
zwracamy się tym listem, aby każdy związał się ślubem Panu. Wierzymy, że okaże
się on pomocny i wzmacniający i będzie w pewnym stopniu umocnieniem czy
samoochroną w sprawach, którym zobowiązaliśmy się poświęcić nasze życie. Nie
wymagamy, aby ten ślub był składany sobie wzajemnie, lecz Panu. Niemniej jednak
będziemy zadowoleni, gdy dostaniemy wiadomość od każdego, kto otrzyma ten list,
czy mógłby powziąć go w imieniu i sile Pana. Ponadto fakt, że powzięliśmy taki
ślub, może okazać się pomocny innym nie tylko w służbie pielgrzyma, lecz także
poza nią - pomiędzy wszystkim ludem Pana, z którym mamy łączność - nie przez
publiczne oświadczenie, lecz gdziekolwiek wydawałoby się to mądre i właściwe,
poprzez osobiste oświadczenie.
Na początek, z zamiarem
zachęcenia innych do przekonania się, że proponowany ślub jest w pełnej
harmonii z naszym pierwotnym wyrzeczeniem się samych siebie i poddaniem
wszystkich naszych ziemskich praw Panu i służbie dla Jego sprawy, i z zamiarem
zasugerowania, że jest to jeszcze jeden sposób, poprzez który możemy
„przywiązać ofiarę do rogów ołtarza”, autor niniejszym informuje was
wszystkich, że on sam uczynił ten ślub Panu.
„Ojcze nasz, któryś jest
w niebiesiech, święć się imię Twoje. Niech Twoje prawo wnika coraz bardziej do
mojego serca, a wola Twoja niech się wypełni w śmiertelnym ciele moim.
Polegając na obiecanej pomocy Twej łaski w razie potrzeby, przez Jezusa
Chrystusa, Pana naszego ślubuję. Codziennie pamiętać będę przed tronem
niebiańskiej łaski na ogólne dobro pracy żniwa, a szczególnie na swój udział,
jakim mam przywilej cieszyć się, i na drogich współpracowników z Domu
Biblijnego w Allegheny. Ślubuję z jeszcze większą ostrożnością, jeśli to
możliwe, czuwać nad moimi myślami, słowami i czynami, w zamiarze, aby bardziej
mnie one uzdolniły w służbie dla nich i dla Twojego dobrego stadka. Ślubuję
Tobie, że będę się miał na baczności, aby dawać odpór wszystkiemu, co ma
związek ze spirytyzmem i okultyzmem, i pamiętając, że jest tylko dwóch
mistrzów, opierać się będę tym sidłom, na ile to możliwe, jako pochodzącym od
przeciwnika. Ślubuję dalej, iż z poniższymi wyjątkami, w każdym czasie i
miejscu będę zachowywał się wobec osób przeciwnej płci na osobności dokładnie
tak, jak zachowałbym się publicznie - w obecności zgromadzenia ludu Pańskiego,
i na ile to będzie rozsądnie możliwe, unikać będę przebywania z niewiastą sam
na sam w pokoju, chyba że drzwi pozostaną szeroko otwarte - z wyjątkiem żony,
dzieci, matki i sióstr”.
Otrzymaliśmy pozytywne
odpowiedzi od następujących braci: H. C. Rockwell, F. H. Robinson, R. H. Hirsh,
W. H. Bund, F. Draper, G. Draper, M. L. McPhail, E. W. Brenneisen, J. F.
Rutherford, Hayden Samson, J. A. Parker, F. A. Hall, M. L. Herr, J. D. Wright,
C. H. Swingle, C. E. Fowler, O. L. Sullivan, John Harrison, Smith Walker, Isaac
Hoskins, W. E. Van Amburgh, H. K. Blinn, J. A. Bohnet, A. E. Burgress, J. A. Bauerlein,
F. L. Scheerer, A. G. Wakefield, C. W. Hek, A. E. Williamson, B. H. Barton.
Pragniemy, aby wszyscy
mogli ujrzeć te wartościowe listy, które otrzymaliśmy. Powinny one mieć dobry
skutek i obficie dowieść szczerości serca tych zacnych braci. Jeden z nich
pisze: „Cieszę się, że rozesłałeś nam kopie tego listu. Jestem pewny, że będzie
to wspaniałą pomocą dla mnie i być może dla innych”. Inny pisze: „Kiedy
przeczytałem ten list, poczułem, że taki ślub byłby szczególnie ciężki dla
mnie, jak również, że dotrzymanie go byłoby dla mnie szczególnie pomocne, tak
że po zastanowieniu się piszę, aby cię upewnić, że będę pokornie dokładać
starań, żeby wypełnić ten ślub i cieszę się z powzięcia tej decyzji oraz pragnę
Twoich modlitw, drogi bracie”.
ZWIĘKSZENIE
ZAKRESU OCHRONY
Wczoraj otrzymaliśmy
list od starszego jednego ze zborów, stwierdzający, że jeden z pielgrzymów
pokazał mu list dotyczący ślubu i że był on bardzo z tego zadowolony oraz
uważał przedmiot za tak pomocny, że złożył ślub w modlitwie jako swój ślub
Panu. To, wraz z listem brata Hollister, było przyczyną zarówno napisania tego
artykułu, jak i powstania sugestii, że bracia kolporterzy oraz wszyscy starsi i
diakoni zborowi bez wątpienia byliby wzmocnieni przez uczynienie tego ślubu.
Wierzymy, że to ogromnie pomoże w przywiązaniu ofiary do rogów Pańskiego
ołtarza.
Uczyńcie to teraz! I
zawiadomcie nas o tym, żebyśmy mogli się z wami radować. Pamiętajcie jednak, że
ślub nie może być składany dla nas, lecz dla Pana, jako część waszego z Nim
przymierza i dla ochrony dobra Jego sprawy.
DODATKOWA
SUGESTIA
Powyższy fragment jest już w druku, ale my
przygotowujemy miejsce, aby zamieścić informację wyciętą właśnie z „Woman's
Daily”, która ma zupełnie przeciwnego ducha. Oto ona:
„Jest pewien kościół w
Chicago, którym opiekuje się mądry człowiek. Obstaje on przy utrzymywaniu
specjalnych pomieszczeń dla zalotów młodych ludzi z przytulnymi kątami,
parawanami, przyzwoitkami i ściemnianym światłem. Twierdzi on, że zaloty są
niezbędne do szczęścia i że kościół jest odpowiedzialny za zrobienie
wszystkiego, co jest możliwe, dla uszczęśliwienia swoich członków”.
*
* *
I oto pojawia się teraz
sugestia, dlaczego nie zaproponować opisanego powyżej ślubu wszystkim drogim
braciom i podobnego ślubu dla wszystkich drogich sióstr? Czyż nie
zabezpieczyłoby to wielu na dni szczególnej próby, której możemy się
spodziewać? Jeśli jest to dobre dla pielgrzymów, kolporterów i starszych,
dlaczego nie zastosować tego do waszego życia?
Pewien drogi pielgrzym,
co do którego prowadzenia się nie ma ani cienia podejrzeń, pisze co następuje:
„Dzięki temu był to
chwalebny rok dla mnie i jestem rzeczywiście wdzięczny naszemu Panu, że
zezwolił mi mieć udział w pracy żniwa. Naprawdę, drogi bracie Russell,
zauważyłem, że od czasu złożenia ślubu Pan mi bardziej błogosławi i jestem
wdzięczny, że Pan podsunął ci tę myśl, abyś zaproponował nam złożenie takiego
ślubu. Każdego dnia otrzymuję nowe błogosławieństwa. Coraz bardziej pragnę być
przyjemnym dla Niego i proszę cię o ustawiczne modlitwy aż do końca i aby mogła
być mi dana moc i mądrość z wysokości oraz abym wytrwał w pokorze i miłości.
Na Straży
1987/3/04, str. 52 , W.T.
R-4190 a – 1908 r.