<< Wstecz |
Wybrano: R-5865 a, z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Spodziewanie się osobowego antychrysta
Drogi Bracie Russell!
W harmonii z duchem zdrowego
rozsądku, wolę myśleć i mówić o rzeczach, których jesteśmy pewni, o takich, co
do których mamy jasne biblijne podstawy, aby nasze stanowisko było z całą
pewnością słuszne. A jednak ten list jest pisany z zamiarem pozyskania Twojej opinii odnośnie kwestii, których nie jestem
pewien, a które są w zakresie możliwości. Kilka zapisów Słowa
Pańskiego zdaje się podawać odnośnie nich rozsądne wnioski.
Zaprezentowałem te sugestie w kilku
wykładach i bracia zostali przez nie bardzo zachęceni do większej pilności, a
jednak pragnąc mówić więcej na ten temat, skoro miałoby to być pomocne dla
różnych zborów, i mając zaufanie do Twego poświęconego osądu, chciałbym jeszcze
poddać moje poglądy Twojej krytyce, zanim otwarcie będę je wykorzystywał w
mojej usłudze. Ilekroć mówiłem na ten temat, zawsze kładłem nacisk na to, że
nie mam pewności, czy moje poglądy są słuszne, ale nawet, jeśli tak nie jest,
to sądzę, iż zastanawianie się nad tymi kwestiami nie może sprawić, że będziemy
mniej pewnie stać na straży niż przedtem.
W 24. rozdziale Ewangelii Mateusza znajdujemy dwa
oddzielne zapisy dotyczące fałszywych Chrystusów. Werset 5. mówi: “Albowiem wiele ich przyjdzie pod imieniem moim,
mówiąc: Jam jest Chrystus; i wiele ich zwiodą”. Odnosi się on
ewidentnie do pseudo-Chrystusów, którzy powstawali podczas Wieku Ewangelii, ale
przed jego końcowym etapem, gdy tymczasem werset
następny mówi: “...albowiem
musi to wszystko być, ale jeszcze nie tu jest koniec”.
Gdy przejdziemy do wersetów 23 do 26, czytamy o innej
klasie fałszywych Chrystusów, którzy pojawią się przy końcu wieku. W wersetach 21 i 22 Pan mówi o
nadejściu wielkiego “czasu ucisku, jakiego nie było od początku świata aż
dotąd, ani potem będzie”, a po stwierdzeniu, że gdyby nie były skrócone one
dni, nie byłoby zbawione żadne ciało, kontynuuje:
“Tedy jeśliby wam kto rzekł: Oto tu
jest Chrystus, albo tam, nie wierzcie. Albowiem powstaną fałszywi
Chrystusowie...”.
Przysłówek “tedy” jest podkreślony przez swą pozycję (podobnie jak w Mat. 25:1) i łączy pojawienie się tych
fałszywych Chrystusów z czasem kiedy wielkie cierpienia miały się pojawić.
Idąc dalej dowiadujemy się, że ci
fałszywi Chrystusowie będą pokazywać takie znaki i cuda, by – jeśli to możliwe
– nawet Wybrani zostali zwiedzeni. Czy nie mamy słuszności myśląc, że dotąd nie
pojawiło się nic takiego, co posiadałoby znamiona tak wyraźnej manifestacji?
Oznacza to, że taki podstęp o ogólnym zasięgu musi wciąż należeć do
przyszłości, a jako że ma on się wiązać z owymi udawanymi Chrystusami, należy
wnosić, że największy z nich ma dopiero nadejść.
Werset 26 dostarcza dodatkowe wskazówki do
zrozumienia tego proroctwa. Wskazuje on raczej, że będą dwa rodzaje
manifestacji tych fałszywych Chrystusów. Jest wspomniane, że jeden rodzaj pojawi
się na puszczy, zaś inny w tajemnych komorach. Zaznaczyłeś kiedyś wyraźnie, że tajemna
komora określa ciemne pomieszczenia, w których dokonuje swoich tajemnych spraw
spirytyzm i że upadli w przeszłości aniołowie podają się za naszego Pana,
udając w dodatku duchy zmarłych w obecnym czasie.
Ale kiedy i gdzie część proroctwa
“oto jest na pustyni” miała takie wypełnienie, jakiego moglibyśmy się
spodziewać? Czyż nie jest ono jeszcze przed nami? Zauważ, że wyrażenie “w
komorach” występuje w liczbie mnogiej, jakby wskazywało na często powtarzane
oszustwo, ponieważ miało to miejsce. Natomiast “na pustyni” jest w liczbie
pojedynczej, jakby miało nas to uczyć, że będzie tylko jedno zdarzenie tego
rodzaju – nie więcej.
Czy możemy założyć, że Chrystusami
“w kryjówce” są upadli aniołowie, a wtedy Chrystusem, który objawi się na pustyni,
byłby Szatan, którego ostateczna próba przemienienia się w anioła światłości
miałaby swą kulminację w odegraniu wcielenia się w rolę naszego Pana, Jezusa?
Tłumy chrześcijan zostały nauczone, że
Chrystus kiedyś powróci, ale brakuje im wiedzy na temat sposobu wtórego
przyjścia – spodziewają się oni, że powróci On w ciele i w towarzystwie tysięcy
widzialnych aniołów.
Co więcej, zauważamy, że powszechnie
panuje opinia, iż wydarzenie to jest blisko. Błędnie interpretując pewne
proroctwa, Adwentyści Dnia Siódmego szeroko rozgłaszają myśl, że Chrystus
przyjdzie, gdy upadnie Konstantynopol. Komentarze różnych denominacji, które w
sposób nieuzasadniony przypisują islamowi szczególną rolę w proroczych
zapowiedziach Biblii, wyrażają ten sam pogląd. Przez wewnętrzną anarchię albo
wpływ z zewnątrz, upadek Konstantynopolu może nie być bardzo odległy. Pomyśl,
co by się stało, gdyby równolegle z tym wydarzeniem, na pustyni w pobliżu
Palestyny nastąpiło coś, co wyglądałoby na długo oczekiwany powrót Chrystusa!
Nie byłby to nasz Pan, lecz On Zły,
który podawałby się za naszego Zbawiciela. Wyobraź sobie, że źli aniołowie
pojawiliby się z Nim pod postacią świętych aniołów, których wielu spodziewa
się, że przyjdą z Chrystusem! A jeśli inne demony podałyby się za kilku
zmarłych, żeby wskazać na rozpoczęcie się zmartwychwstania! Jakie znaki i cuda
mogłyby one czynić w celu dalszego zwodzenia rasy ludzkiej, żeby uwierzyli, że
Jezus przyszedł!
Że tak mogłoby być, jeśli Pan by
zezwolił, wydaje się słuszną przesłanką, a to, że tak się może zdarzyć, wydaje
się być rozsądnym wnioskiem z niektórych zapisów Pisma Świętego. Wiem, że nawet
przed wiekami istnieli badacze Biblii, którzy myśleli, iż spotkali w Słowie
Bożym sugestię, że w czasach ostatecznych Szatan ma się ukazać jako człowiek.
Fragment z Izaj. 14:6, gdzie o Lucyferze jest mowa jako o człowieku, jest
prawdopodobnie najbardziej bezpośrednią tego typu wzmianką.
Istnieje jeszcze druga przyczyna,
dla której Szatan chciałby być jak człowiek. Prawdziwy Chrystus już powrócił,
ale naszym naturalnym wzrokiem nie możemy Go widzieć. Jednak duchowe istoty,
jak Szatan i jego aniołowie, mogą Go zobaczyć, a gdy widzą, że nasz Pan z powodzeniem
dokonuje dzieła przygotowania do Królestwa, podczas gdy oni sami nie są w
stanie czynić podobnie, to musi sprawiać, że nienawidzą świętego Syna Bożego
bardziej niż kiedykolwiek! Jak bardzo muszą zazdrościć rasie ludzkiej, która
nie widzi obecnego Pana i życzą sobie także być ludźmi, aby nie oglądać dłużej
Tego, którego nienawidzą! Dlatego zezwalając im przybierać ludzką postać, Pan
spełnia po prostu ich życzenie.
Gdyby tak miało się stać, to z
łatwością spostrzegamy, jak by to było, “jeśli możliwe, zwieść i wybranych”.
Katolicy, protestanci, adwentyści, mormoni i każda chrześcijańska sekta
powitaliby onego jako Chrystusa, bo czyż to nie w taki sposób Go oczekiwali?
Wyglądałoby to bowiem jak przekonujący dowód dla każdego niewiernego na ziemi i
pospieszyliby oni, by Go powitać. Nawet całe rzesze pogaństwa, nie będąc w
stanie zanegować takiej demonstracji, upadłyby przed Nim. Także ci spośród nas,
którzy słuchali wykładów, itp., ale nigdy nie przyswoili sobie ich treści na
drodze osobistego, poświęconego stosunku do nich, pochopnie odwróciliby się od
nas i wyrzekliby się naszych nauk, naginając swe serca do tego udawanego
Chrystusa.
A wtedy dostrzeglibyśmy, dlaczego
Bóg podarował nam tak wiele światła w kwestii wtórej obecności i
potrzebowalibyśmy całej jego pełni. Pomyśleć, jakie zarzuciliby nam
bluźnierstwo, gdybyśmy tego, którego oni zwą Chrystusem, nazwali diabłem!
Oskarżenie względem nas przypominałoby to, które rzucono na naszego Pana, a
oburzenie mas mogłoby szybko zakończyć wojowniczą część naszych doświadczeń.
Mogłyby być jeszcze inne rezultaty
pojawienia się takiego udawanego Chrystusa. Biblia zapowiada konfederację dwóch
zasadniczych podziałów Babilonu. Przez kilka lat znaki takiej konfederacji były
zauważalne wszędzie, ale ostatnio zapanowała gorzka atmosfera w stosunkach obu
stron, podsycana przez antykatolickie publikacje itp., aż do tego stopnia, że
niewielkie jest prawdopodobieństwo ponownego zbliżenia.
Załóżmy, że odgrywający rolę
Chrystusa używa swą bystrość przez mianowanie pierwszego ministra papieża,
Billego Sunday’a, ministrem wojny, itp., albo w podobny sposób wyrazi uznanie
zarówno dla katolików, jak i dla protestantów; cóż mogłoby bardziej skutecznie
zlikwidować podziały między obiema stronami? Jakże rzuciliby się sobie w
objęcia i tylko my zostalibyśmy poza ich społecznością!
Oznaczałoby to, że proroctwo o
antychryście i o człowieku grzechu ma podwójne zastosowanie, nawet, jeśli
wykazałeś to na przykładzie innych proroctw. Przyjście Eliasza miało podwójne
wypełnienie – indywidualne jako Jan Chrzciciel i grupowe jako Kościół. Podobnie
Chrystus – indywidualnie to nasz Pan, ale zbiorowo Chrystus, jako Głowa i
Ciało. Tak i zbiorowy antychryst to system papieski, zaś antychryst jednostkowy
to Szatan. Tak jak indywidualny Chrystus jest Głową większego Chrystusa, tak i
jednostkowy antychryst jest głową większego antychrysta.
Czy może być tak, że będąc pod
wrażeniem tego niezwykle zastosowania proroctw o antychryście do systemu, że
przeoczyliśmy nadejście ich osobowego wypełnienia?
Wiemy jednakże, że Szatan nie mógł
długo podawać się za naszego Pana bez miary podobieństwa w charakterze do
Niego. Przy okropnej nikczemności jego serca wystarczyłoby parę dni, by objawił
swego prawdziwego ducha i popchnął świat w stan jeszcze gorszy niż
kiedykolwiek.
Pozbawiony szacunku i bojaźni dla
tego, którego uważał za Chrystusa, świat złożyłby swe miecze tylko tak długo,
by się nas pozbyć, a potem konflikt rozgorzałby z nową mocą. Nadzieje
nominalnego kościoła i świata były wyniesione wysoko tylko po to, by lec w
gruzach po rozpoznaniu oszustwa tego, którego pojawienie się przyjęto wcześniej
z radością.
Istnieje sugestia, że nasz Pan
mógłby użyć swej siły, by w jakiś sposób powstrzymać Szatana przed opuszczeniem
cielesnej postaci, a wówczas byłaby ona więzieniem dla niego przez całe Tysiąclecie.
Zmusiłoby go to by przełknąć własną naukę, że ciało jest tylko więzieniem, w
którym prawdziwy człowiek pozostaje zamknięty aż do wyzwalającej śmierci. Byłby
on zmuszony do doświadczenia czegoś, co tak kłamliwie głosił. To daje wielką
siłę wersetom z Izaj. 14:16-19.
Jest jeszcze kilka innych punktów,
które chciałbym poruszyć, ale mój list jest już prawdopodobnie za długi. Ale
zanim skończę, wspomnę tylko jedną zaletę omawiania tych rzeczy.
Niektórzy z przyjaciół zdają się
mówić: “Ten czas może być jeszcze bardzo odległy, zanim cały Kościół znajdzie
się w chwale, jest wciąż tyle do osiągnięcia; udajmy się do pracy,” itp.
Zwróciłem im uwagę na te rzeczy z uwagą, że “jeśli te przypuszczenia okażą się
słuszne, wtedy wszystko to, co ma się wypełnić przed uwielbieniem świętych,
może się stać w ciągu miesiąca”. To mogą być dwa tygodnie albo dziesięć lat.
Przyjaciele zapytali: “Czy nie spodziewasz
się najpierw VII Tomu? A jego napisanie, wydanie i przeczytanie może zająć
miesiące”. Moja odpowiedź była następująca: A skąd wiadomo, że nie będzie to po
prostu jeden z numerów “Strażnicy?”
Pojawia się zwyczajnie wyglądające
wydanie “Strażnicy” i brat, który nauczył się oceniać wartość jego przesłania,
skorzysta z pierwszej okazji, by ją przeczytać. Znajduje on w środku jednego z artykułów
klucz do wielu miejsc z Księgi Objawienia; na innej stronie znajduje coś
podobnego; i gdy tak czyta, zaczyna pojmować, że ma do czynienia z siódmym
tomem! Jaką wygodę, pomoc i zapewnienie to przynosi i już wkrótce brat ten jest
on gotowy na czas próby!
Ktoś inny, oceniający w mniejszym
stopniu to światło, jakie otrzymał, odkłada na bok ten sam numer “Strażnicy” na
bardziej sprzyjający czas, nie chcąc wciskać go pomiędzy różne przyjemności
albo ograniczając swą wygodę, nie zdając sobie sprawy, co ta “Strażnica”
zawiera albo, z czym będzie się on musiał wkrótce zmierzyć, nieprzygotowany, bo
nie skorzystał ze światła, które już otrzymał.
Chciałem, aby ten list był
zapytaniem, a brzmi on raczej jak kazanie. Jestem jednak pewny, że zrozumiesz
ducha, jaki doprowadził do napisania tego listu. Czy masz na uwadze jakieś
wersety Pisma Świętego, które obalałyby moje hipotezy? Czy raczej sądzisz, że
mogłyby one w jakiś sposób zaszkodzić ludowi Bożemu?
Jako młodszy zawsze doceniałem
przywilej przyglądania się Tobie, jako bratu starszemu i temu, jak Bóg Mądrości
Tobą kierował i kieruje, tak że na wiele sposobów byłeś dla mnie
błogosławieństwem. Niech Pan prowadzi Cię aż do końca!
Twój w miłości Chrystusowej B. H.
Barton
POGLĄD WYDAWCY JEST INNY
Myślimy, że nie jest nierozsądne
przedstawienie czytelnikom “Strażnicy” powyższego artykułu pióra naszego
drogiego brata Bartona. Nie zaszkodzi nam rozważenie zaprezentowanej hipotezy.
Niektórym, tak jak bratu Bartonowi, może ona wydawać się prawdą.
Jednakże zaprezentowany punkt
widzenia nie przemawia do Wydawcy jako prawidłowy. Nadal wierzy on tak, jak
zostało to przedstawione w “Wykładach Pisma Świętego”. Konkretny wyjątek, który
był pod uwagą, z wielkiego proroctwa naszego Pana z Mateusza 24 jest opisany w
IV Tomie “Wykładów Pisma Świętego”. Autor wciąż uważa, że jest to poprawna
interpretacja. Nie rościmy sobie jednak praw do nieomylności. Twierdzimy, że od
czasów apostolskich nie istnieje bezpośrednia inspiracja od Boga.
Należy pamiętać, że każda organizacja
kościelna przypisuje sobie prawo bycia Kościołem, czyli Ciałem Chrystusowym,
którego Chrystus jest Głową; każda normalna organizacja posiada zarządzającą
osobę albo komitet, który w istocie usługuje jako głowa tejże organizacji –
reprezentując Chrystusa w Jego Ciele. Pogląd ten ma swoje źródło w VIII wieku,
kiedy to nasi przyjaciele z kościoła rzymsko-katolickiego obwieścili, że
założyli Królestwo Boga i od tamtej pory uważają, że Jego królowanie jest
kontynuowane, a papieże są Jego współrządzącymi – rządząc zamiast Niego. Sekty
protestanckie nie posunęły się aż tak daleko, żeby jednego ze swych członków
ogłaszać zastępcą Pana; zasadniczo natomiast głoszą, że Królestwo Chrystusa
zostało założone i działa. Oryginalnie w organizacji różnych ugrupowań protestanckich
uważano, że to ona jest prawdziwym Kościołem. Dopiero przez ostatnie lata
protestanci podzielają myśl, że Chrystus Jezus ma wiele ciał – wiele kościołów.
A jednak w zawiły sposób zgodzą się z nami, że Biblia naucza o jednym Kościele,
czyli o Ciele Chrystusa, że to on podczas wtórej Obecności Mistrza wejdzie do
chwały z Panem poprzez przemianę w zmartwychwstaniu i że Jego Kościół składa
się ze świętych Pańskich, bez względu na denominację.
To są fałszywi Chrystusowie –
fałszywe ciała Chrystusa z fałszywymi głowami czy zarządami nieuprawnionymi
przez Słowo. Oszukali oni wielu ludzi – właściwie cały świat. Przeciwnie, ludzie
odpowiednio mniej lub bardziej chorzy umysłowo, ogłaszając, że są Chrystusami,
zwiedli niewielu w porównaniu z całą ludzkością. Wierzymy, że przedstawiliśmy
słuszny pogląd. Autor nie spodziewa się żadnego osobowego antychrysta ani tego,
że Szatan będzie się materializował do ludzkiej postaci i podawał za Pana.
Przeciwnie, w miarę jak czas Wielkiego Ucisku posuwa się naprzód, duch złego
będzie coraz bardziej się objawiał w “dzieciach nieposłuszeństwa”; i coraz
bardziej będą one rozzłoszczone i poirytowane dziećmi posłuszeństwa, które
lojalnie stać będą przy Słowie Bożym i zasadach sprawiedliwości i miłości.
Sądzimy, że z powodu takiego podziału ludzi pozaobrazowy Eliasz będzie doznawał
przemocy; po pierwsze pokazanej w wozie ognistym i po drugie – w wichrze
anarchii.
Jednak my złóżmy naszą troskę na
Pana i ze spokojem czekajmy na Jego czas oraz bądźmy w zupełności zadowoleni.
Wtedy wszystko będzie z nami dobrze, jakkolwiek sprawy by się nie obróciły. Widocznie
czas, gdy się te wszystkie rzeczy w pełni okażą, nie jest odległy. Duch złości,
złych zamiarów, nienawiści, zazdrości i walki gorzeje coraz mocniej w sercach
dzieci nieposłuszeństwa – w których uczynki ciała i Diabła będą bez wątpienia
ujawniać się coraz bardziej. Innymi słowy, Chrystus będzie okazywał się coraz
bardziej w swych naśladowcach, ale duch Szatana będzie coraz wyraźniej objawiać
się u reszty z tego świata.
W.T. R-5865 a – 1916 r.