<< Wstecz |
Wybrano: R-5909 b, z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Zbiory i przesiewania Żniwa
Często otrzymujemy pytania odnoszące się do prawd
przedstawionych w Wykładach Pisma Świętego i w Strażnicy. Skąd one pochodzą i w
jaki sposób się rozwijały do obecnego symetrycznego i pięknego stanu? Czy
były one rezultatem wizji? Czy Bóg w nadnaturalny sposób objawił rozwiązanie
dotychczas ukrytych tajemnic swego Planu? Czy autor tych pism jest kimś więcej
niż zwykłą istotą ludzką? Czy powołuje się na posiadanie nadnaturalnej mądrości
i mocy? W jaki sposób przyszło to objawienie Boskiej Prawdy?
Nie, drodzy przyjaciele, nie twierdzimy, że posiadamy
jakąkolwiek wyższość. Nie posiadamy również aspiracji aby wywyższać się w
ocenie innych Domowników Wiary, z wyjątkiem takiego uznania o którym mówi
Mistrz: „A ktobykolwiek między wami chciał
być wielkim, niech będzie sługą waszym” – Mat. 20:27. Nasze
stanowisko wobec ludzi światowych i kościoła nominalnego, jest z pewnością
dalekie od wywyższenia, gdyż jesteśmy w opozycji do nich. Jesteśmy w pełni
zadowoleni, czekając na wywyższenie w naznaczonym przez Pana czasie (1 Piotr.
5:6). Słowami Apostoła odpowiadamy: „Dlaczego
patrzycie na nas, jakobyśmy przez naszą moc czynili te rzeczy? My jesteśmy
ludzie tym samym biedom poddani, jak i wy”. My również jesteśmy
ludźmi, którzy posiadają takie same pasje jak inni, takie same słabości i
ułomności, jesteśmy ludźmi gorliwie starającymi się przez pokonywanie wielu
przeszkód i zniechęceń dotrzeć do mety po Nagrodę Wysokiego Powołania. Jako
wierni studenci Słowa Bożego pragniemy być jedynie wskazującym palcem, jak to
poprzednio zostało wyrażone, by dopomóc wam w poszukiwaniach na świętych
stronicach cudownego Planu Bożego – nie mniej cudownego dla nas aniżeli dla
was, o czym was zapewniamy.
Nie, prawdy, które przedstawiamy, nie zostały objawione w
wizjach i snach czy też przez głos Boga. Nie zostały przedstawione od razu,
lecz stopniowo od 1870, a szczególnie od 1880 roku. Obecne odsłanianie Prawdy
nie jest z powodu ludzkiej wnikliwości i przenikliwości, lecz z powodu prostego
faktu, że nadszedł naznaczony przez Boga czas. Jeżeli nie będziemy o tym mówić,
i nie znajdzie się inny przedstawiciel, to „same kamienie wołać będą”.
Poniższą historię podajemy, nie tylko dlatego, że byliśmy zachęcani i nakłaniani, by opisać, jak
wyglądało Boskie kierownictwo na ścieżce światłości, ale szczególnie dlatego,
że wierzymy, iż jest to konieczne aby została przedstawiona prawda, aby złe
zrozumienie i krzywdzące, nieprawdziwe twierdzenia mogły być unieszkodliwione i
aby nasi czytelnicy mogli dostrzec, jak do obecnego czasu Pan nam dopomagał i
nami kierował. Odnośnie nazwisk i poglądów tych, którzy się od nas odłączyli, a
są złączeni z tą historią, będziemy usiłowali podać jedynie takie aspekty,
które są konieczne dla zrozumienia naszego stanowiska i Bożego kierownictwa. Nie
możemy również wymienić wszystkich szczegółów Boskiej łaski, w których nasza
wiara była doświadczana, ani Boskich odpowiedzi na nasze modlitwy, pamiętając,
że ani nasz Mistrz, ani też pierwotny Kościół nie pozostawili nam przykładów
chlubiącej się wiary, lecz raczej przeciwne napomnienie: „Ty wiarę masz? miejże ją sam u siebie” (Rzym. 14:22).
Nie będziemy cofać się tak daleko, by przypomnieć, jak
światło Prawdy rozpoczynało przebijać się przez chmury uprzedzeń i zabobonów,
które opanowały świat pod rządami Papiestwa w Ciemnych Wiekach. Ruch lub raczej
ruchy reformacyjne od tego czasu aż dotąd miały szczególny udział
w wyprowadzeniu światła z ciemności. Ograniczymy się tutaj do zbadania
prawd czasu Żniwa opublikowanych w czasopismach wydawanych przez Towarzystwo
Strażnicy Biblii i Broszur, dawniej nazywanych tomami Brzasku Tysiąclecia, a
obecnie tomami Wykładów Pisma Świętego oraz Strażnicą. Rozpoczniemy opowiadanie
od roku 1868, kiedy Redaktor, będąc poświęconym dzieckiem Boga od kilku lat
oraz będąc członkiem Kościoła Kongregacjonalnego i Y.M.C.A. (Związku Młodzieży
Chrześcijańskiej), zaczął tracić wiarę odnośnie wielu uznawanych wówczas
doktryn.
ZARYS ROZWOJU TERAŹNIEJSZEJ PRAWDY
Będąc wychowanym w Kościele Prezbiteriańskim, nauczanym z
katechizmu, posiadając z natury dociekliwy umysł, padłem szybko ofiarą logiki
niewierności tak szybko, jak zacząłem sam za siebie myśleć. Lecz to, co na
początku zdawało się zapowiadać zupełnym rozbiciem mojej wiary w Boga i w Pismo
Święte, znalazło się pod wpływem opatrzności Bożej, zostało obrócone w dobro i
zniszczyło jedynie moje zaufanie do ludzkich wierzeń i systemów mylnie
przedstawiających naukę Biblii.
Byłem stopniowo doprowadzany do spostrzeżenia, że każde
wyznanie posiadało niektóre elementy Prawdy, lecz w ogólności wprowadzały one w
błąd i zaprzeczały Słowu Bożemu. Wędrując pomiędzy różnymi teoriami natknąłem
się na religię Adwentystów. Widocznie przypadkowo wszedłem jednego wieczoru do
nieciekawej, ciemnej sali (w Allegheny, w Pensylwanii), gdzie usłyszałem, że
odbywały się zebrania religijne, by zobaczyć, czy garstka, która się tam
zgromadza, ma do zaoferowania coś rozsądniejszego aniżeli wierzenia wielkich
kościołów. Tam po raz pierwszy usłyszałem o poglądach Wtórych Adwentystów.
Kaznodzieją był Jonas Wendell, obecnie już dawno nieżyjący. Tak więc przyznaję
się do długu względem Adwentystów, jak również i innych wyznań.
Chociaż jego objaśnienia Pisma nie były w zupełności jasne i
były dalekie od tego, czym my się obecnie radujemy, to jednak były
wystarczające, by pod Boską opatrznością przywrócić moją wiarę w natchnienie
Biblii i wskazać, że pisma Apostołów i Proroków są ściśle ze sobą połączone.
To, co usłyszałem, skierowało mnie do mojej Biblii, by studiować ją z większą
gorliwością i ostrożnością aniżeli dotychczas. Zawsze będę dziękował Panu za
Jego kierownictwo, bo chociaż adwentyzm nie dopomógł mi do zrozumienia ani
jednej prawdy, to jednak bardzo dopomógł mi do wyzbycia się błędów i
przygotował mnie do poznania Prawdy.
PIERWSZY, NIKŁY BLASK BOSKIEGO PLANU
Wkrótce zacząłem rozumieć, że żyjemy gdzieś blisko końca
Wieku Ewangelii i blisko czasu, o którym Pan oświadczył, że ci spośród Jego
dzieci, którzy posiadają dość mądrości i czuwają, powinni osiągnąć jasne
zrozumienie Jego Planu. W tym czasie ja i kilka innych poszukujących Prawdy
osób z Pittsburga i Allegheny utworzyliśmy grupę studentów Pisma Świętego i od
1870 do 1875 roku wzrastaliśmy w łasce, znajomości i miłości Boga i Jego Słowa.
Zaczęliśmy dostrzegać miłość Bożą i to, co ona uczyniła dla całego rodzaju
ludzkiego, jak wszyscy będą obudzeni z grobów, tak aby Boski pełen miłości Plan
mógł być przez nich poznany, jak wszyscy, którzy okażą wiarę w Dzieło
Odkupienia dokonane przez Chrystusa i będąc posłuszni woli Bożej, będą mogli,
przez zasługę Chrystusa być doprowadzeni do pełnej harmonii z Bogiem i
otrzymają wieczne życie. Doszliśmy do wniosku, że jest to dzieło Restytucji
przepowiedziane w Dz. Ap. 3:21.
Lecz chociaż widzieliśmy, że Kościół był powołany do
współdziedzictwa z Panem w Tysiącletnim Królestwie, to jednak nie rozumieliśmy
jeszcze jasno różnicy między nagrodą Kościoła, który jest obecnie na próbie, a
nagrodą wiernych ze świata przy końcu Wieku Tysiąclecia. Nie wiedzieliśmy, że
Kościół w nagrodę otrzyma chwałę duchowej, Boskiej natury, podczas gdy wszyscy
ludzie otrzymają chwałę Restytucji – przywrócenie ich do doskonałości ludzkiej
natury, jaką cieszył się ich przodek Adam, gdy był w ogrodzie Eden.
Jednak wtedy poznawaliśmy jedynie ogólny zarys Boskiego
Planu i wyzbywaliśmy się wielu długo pielęgnowanych błędów. Czas na jasne
zrozumienie drobniejszych szczegółów jeszcze w pełni nie nadszedł. Tu właśnie z
wdzięcznością wspominam pomoc okazaną mi przez braci G. Stetsona i G. Storrsa.
Ten ostatni był redaktorem The Bible
Examiner (Badacz Biblii).
Obydwaj już nie żyją. Studiowanie Słowa Bożego z tymi drogimi braćmi prowadziło
krok po kroku do coraz bardziej „zielonych pastwisk” i jaśniejszych nadziei dla
świata. Jednak dopiero w roku 1872 osiągnąłem jasny pogląd na dzieło naszego
Pana jako naszej “ceny okupu” i zdobyłem mocny fundament dla całej nadziei
Restytucji, która mieści się w doktrynie Okupu.
Do tego czasu, gdy czytałem świadectwa, że wszyscy, co są w
grobach, wyjdą, miałem pewne wątpliwości, czy to zarządzenie obejmuje
niedorozwiniętych umysłowo, niemowlęta, które umarły nie osiągnąwszy żadnego
stopnia zrozumienia, istoty, które bardzo mało lub wcale nie korzystały
z doświadczeń obecnego życia. Lecz gdy w 1872 roku zacząłem badać
przedmiot Restytucji z punktu widzenia ceny Okupu danej przez naszego Pana
Jezusa za Adama, a w rezultacie za wszystko, co było w nim utracone, mój pogląd
na Restytucję ustabilizował się zupełnie, i dał mi zupełne przekonanie, że
WSZYSCY muszą wyjść z grobów i być
przyprowadzeni do zupełnej znajomości Prawdy oraz skorzystać z pełnej
możliwości otrzymania wiecznego życia w Chrystusie.
Tak minęły lata od 1868 do 1872. Lata następne, do 1876,
były czasem dalszego wzrostu w łasce i znajomości w tym gronie studentów
biblijnych, z którymi zgromadzałem się w Allegheny. Następował nasz stopniowy
rozwój – od niedojrzałych z początku i niesprecyzowanych pojęć na temat
Restytucji do lepszego rozumienia szczegółów, lecz właściwy czas Boży dla
jaśniejszego światła jeszcze nie nadszedł.
W tym czasie również rozpoznaliśmy także różnicę pomiędzy
naszym Panem jako „człowiekiem, który dał samego siebie”, a Panem, który
przyjdzie po raz wtóry, jako duchowa
istota. Zrozumieliśmy, że istoty duchowe mogą być obecne, a jednak
niewidoczne dla ludzi, tak jak wykazaliśmy w 5 rozdziale II-go Tomu Wykładów
Słowa Bożego. Smucił nas bardzo błąd Adwentystów, którzy oczekując Chrystusa w
ciele i nauczając, że świat i wszystko, co na nim jest, z wyjątkiem Wtórych
Adwentystów, będzie spalony w 1873 lub 1874 roku, a ich ustalony czas,
rozczarowania oraz poglądy odnośnie celu i sposobu przyjścia Pana zniesławiły
nas i wszystkich, którzy oczekują i ogłaszają Jego nadchodzące Królestwo.
DOSTRZEŻENIE WARTOŚCI CHRONOLOGII
Te błędne poglądy tak powszechnie utrzymywane odnośnie celu
i sposobu drugiego przyjścia Chrystusa, nakłoniły mnie do napisania broszury:
„Cel i sposób powrotu Naszego Pana”, która została wydana w nakładzie 50.000
egzemplarzy.
Około stycznia 1876 roku moja uwaga została w sposób
szczególny zwrócona na przedmiot proroczego czasu w odniesieniu do powyższej
nauki i nadziei. Stało się to w następujący sposób: Otrzymałem pismo pod
tytułem The Herald of the Morning (Zwiastun Poranka), przysłany mi przez redaktora N. H. Barboura. Gdy otworzyłem
to pismo, zorientowałem się po grafice na okładce, że redagowane jest przez
Adwentystów. Przeczytałem je z zaciekawieniem, chcąc dowiedzieć się jaką
następną datę spalenia świata wyznaczyli. Lecz wyobraźcie sobie moje zdziwienie
i zadowolenie, gdy z treści wywnioskowałem, że redaktorowi zaczęły się otwierać
oczy na zagadnienia, które przez kilka lat cieszyły nasze serca w Allegheny,
czyli na fakt, że celem przyjścia naszego Pana nie jest zniszczenie, lecz
błogosławienie wszystkich rodzajów ziemi i że Jego przyjście będzie podobne do
przybycia złodzieja w nocy, że nie przyjdzie On w ciele, lecz jako istota
duchowa, niewidzialna dla człowieka i że przy końcu tego wieku nastąpi
zgromadzenie Kościoła i rozdzielenie pszenicy od kąkolu, gdy tymczasem świat
nie będzie sobie zdawał z tego sprawy.
Ucieszyłem się, że inni przychodzą do tego samego
zrozumienia, lecz byłem zdumiony, gdy zauważyłem ostrożne stwierdzenie, że
redaktor wierzy, iż proroctwa wykazują, że Pan już jest obecny na świecie, niewidzialny i niewidoczny, i że czas
Dzieła Żniwa, zbierania pszenicy już nastał oraz że taki pogląd był poparty
przez proroctwa czasowe, co do których kilka miesięcy wcześniej miał
wątpliwości.
I tutaj pojawiła się nowa myśl: Czy to mogło być możliwe, że
proroctwa odnośnie czasu, które ja
tak długo lekceważyłem z powodu ich nadużywania przez Adwentystów, miały
rzeczywiście wskazywać, kiedy Pan miał być niewidzialnie obecny, by założyć swe Królestwo? – rzecz którą jasno widziałem,
nie mogła być rozpatrywana w inny sposób. Wydawało się bardzo sensownym
spodziewać się, że Pan zawiadomi swój lud co do tego przedmiotu, zwłaszcza że
On obiecał, iż wierni nie będą pozostawieni w ciemności wraz ze światem, i
chociaż dzień Pański przyjdzie na wszystkich innych jako złodziej w nocy
(ukradkiem, niespodziewanie), to jednak nie miało to się odnosić do gorliwych,
czuwających świętych (1 Tes. 5:4).
Odwołałem się do pewnych argumentów użytych przez mego
przyjaciela Jonasa Wendella oraz innych Adwentystów, którzy starali się
udowodnić, że rok 1873 będzie czasem spalenia ziemi itp. – jako że chronologia
świata wskazywała, iż sześć tysięcy lat od Adama skończyło się z początkiem
1873 roku – oraz innych wydarzeń podanych w Piśmie Świętym, które miały
równocześnie nastąpić. Czy mogło być tak, że te argumenty czasowe, które ja pomijałem jako niewarte uwagi, zawierały ważną
prawdę, którą Adwentyści niewłaściwie zastosowali?
WAŻNE ODKRYCIE
Pragnąc poznać wszystko, cokolwiek Bóg miał mi do
przedstawienia przez kogokolwiek, natychmiast napisałem do M. Barboura,
zawiadamiając go, że zgadzam się z nim odnośnie innych punktów i że pragnę
dowiedzieć się szczegółowo, dlaczego i na podstawie jakich dowodów Pisma
Świętego utrzymywał on, że obecność Chrystusa i Żniwo Wieku Ewangelii rozpoczęły się jesienią 1874 roku. Odpowiedź
potwierdziła, że moje przypuszczenia były słuszne – chronologia i dowody
odnośnie czasu były te same, których
używali adwentyści w 1873 roku. To również wykazało, że Barbour i J. E. Paton z
Michigan, jego współpracownik, byli do tego czasu Wtórymi Adwentystami. Gdy
jednak data 1874 roku przeszła, a świat nie został spalony i nie zobaczyli
Chrystusa w ciele, byli oni przez pewien czas zakłopotani. Przeanalizowali
ponownie proroctwa odnoszące się do czasu, które pozornie nie spełniły się i
nie mogli znaleźć żadnego błędu. Zaczęli wtedy zastanawiać się, czy czas był właściwy, a ich oczekiwania niewłaściwe i czy poglądy o
Restytucji i błogosławieniu świata, o których inni nauczali, są rzeczami,
których nie należało oczekiwać?
Niedługo po rozczarowaniu w 1874 roku jeden z czytelników
„Zwiastuna Poranka”, który posiadał kopię Diaglotta, zauważył coś, co wydało mu
się niezwykłe – że w Ewangelii Mateusza (Mat. 24:27, 37, 39) greckie słowo parousia, które w naszym zwykłym
tłumaczeniu jest podane jako „przyjście”,
w tłumaczeniu Diaglotta brzmi “obecność”
– najwyraźniej poprawne tłumaczenie z greckiego. To była wskazówka, i podążając
za nią, byli doprowadzeni przez proroctwa czasowe do właściwego poglądu odnoszącego się do celu i sposobu powrotu Pana, a później
do zbadania czasu, kiedy nastaną rzeczy odnośnie obecności (parousii) Chrystusa
pokazane w Słowie Bożym. W ten sposób Bóg często prowadzi swe dzieci przez
różne początkowe zarysy Prawdy, lecz tam, gdzie jest gorliwe i wierne serce,
rezultatem będzie doprowadzenie ich do jedności.
Nie było jednak książek i innych publikacji wyjaśniających
proroctwa czasowe, tak jak one były wtedy rozumiane. Opłaciłem więc koszty
podróży Barboura, by przybył do nas do Filadelfii (gdzie byłem zajęty
interesami przez lato 1876 r.) oraz wykazał mi w pełni i na podstawie Pisma
Świętego, że proroctwa wskazywały na rok 1874 jako na datę rozpoczęcia się obecności Pana i czasu Żniwa. Niedługo
przybył, a przedstawione dowody bardzo mnie zadowoliły. Będąc też pozytywnie
nastawiony oraz zupełnie poświęcony Panu, zobaczyłem od razu, że te szczególne
czasy, w których żyjemy, nakładają na nas, jako na uczniów Chrystusowych,
pewien obowiązek. Skoro żyjemy w czasie Żniwa, to powinniśmy wykonywać pracę
żniwiarską, a „teraźniejsza prawda” ma być sierpem, którym będziemy prowadzić
pracę zbierania i żęcia wszędzie między Jego dziećmi.
Wypytywałem Barboura, co on i „Zwiastun” uczynili w tej
sprawie. Odpowiedział, że nic. Prawie wszyscy czytelnicy „Zwiastuna”, będący
zawiedzionymi Adwentystami, stracili zainteresowanie, wstrzymali prenumeratę i
z tego powodu pieniądze na wydawanie czasopisma zostały wyczerpane, a jego
wydawanie zawieszone. Powiedziałem mu, że zamiast czuć się zniechęconym i
porzucać pracę teraz, gdy odnalazł światło odnośnie Restytucji, (o pełności,
której wiele się ode mnie nauczył, jako opartej na zadośćuczynieniu dzięki
Okupowi danemu za wszystkich, a ja natomiast dowiedziałem się wiele odnośnie
czasów), powinien raczej czuć, że posiadł „radosną nowinę”, aby ją głosić oraz
że jego gorliwość powinna odpowiednio do tego wzrastać. Równocześnie znajomość
faktu, że znajdujemy się obecnie w czasie Żniwa dała mi impuls do głoszenia
Prawdy tak intensywnie jak nigdy wcześniej. Dlatego zdecydowałem się na aktywną
pracę dla Pana i Jego Prawdy.
POCZĄTEK DZIEŁA ŻNIWA
Postanowiłem ograniczyć swoją działalność zawodową i
poświęcić więcej czasu, jak i środków materialnych na prowadzenie wielkiej
pracy Żniwa. Zgodnie z tym wysłałem Barboura z powrotem do domu, z pieniędzmi i
instrukcjami, by przygotował w zarysie książkę o Radosnej Nowinie, na tyle na
ile ją rozumiał, włączając szkic czasów, podczas gdy ja zamknąłem swoją firmę w
Filadelfii, przygotowując się do pracy na Niwie Pańskiej, podróżując i głosząc
Prawdę.
Ukazała się mała książka pt. „Trzy światy”, zawierająca 196
stron. Nie była to pierwsza publikacja ucząca o wymiarze Restytucji, ani też
pierwsza odnośnie proroctw czasowych, ale myślę, że była pierwszą, która
łączyła pogląd o Restytucji z proroctwami czasowymi. Koszty naszej podróży były
pokryte ze sprzedaży tej książki oraz z moich własnych środków. Po pewnym
czasie zrodził się pomysł, aby dołączyć jeszcze innego pracownika Żniwa, więc
posłałem po Patona, który natychmiast odpowiedział, a jego wydatki na podróż
pokryte były w ten sam sposób.
Mając świadomość, jak szybko ludzie zapominają o tym, o czym
słyszeli, stało się dla nas oczywistym, że podczas gdy zebrania są przydatne do
wzbudzania zainteresowania, to, to jednak niezbędne było miesięczne czasopismo,
które podtrzymywałoby to zainteresowanie i rozwijało je. Zrozumieliśmy więc, że
jest wolą Pana, by jeden z nas zajął się pracą regularnego wydawania „Zwiastuna
poranka”. Wysunąłem więc propozycję, by Barbour się tym zajął, gdyż posiadał
już doświadczenie i jako zecer mógł czynić to bardziej ekonomicznie, a Paton i
ja mieliśmy w dalszym ciągu podróżować oraz przy sposobności pisać artykuły. Na
zwracane przez niego uwagi, że nie posiadamy własnej maszyny i że mała liczba
prenumerujących nie pozwoli przez dłuższy czas na to, by pismo było
samowystarczalne, odpowiedziałem, że dostarczę funduszów na kupno maszyny itp.
i pozostawiłem kilkaset dolarów do dyspozycji Barboura, aby on zarządzał nimi
najlepiej jak to tylko możliwe, podczas gdy Paton i ja nadal mieliśmy
podróżować po kraju. Sądziłem, że było to wolą Pana i tak zostało uczynione.
Podczas objazdu Nowej Anglii poznałem A. P. Adamsa, młodego
kaznodzieję Metodystów, który głęboko zainteresował się i zaakceptował
Poselstwo, jakie przez tydzień głosiłem w jego zgromadzeniu. Następnie
przedstawiłem go małym zgromadzeniom zainteresowanych w okolicznych
miasteczkach i tak wspierałem go, jak tylko mogłem, ciesząc się z tego, że i on
mógłby szybko stać się współpracownikiem na niwie Żniwa. Mniej więcej w tym
samy czasie ucieszył mnie bardzo fakt przyłączenia się A. D. Jonesa, który był
zatrudniony przeze mnie, jako kierownik w Pittsburgu. Młody człowiek, aktywny i
obiecujący, szybko stał się czynnym i cennym pracownikiem w pracy żniwiarskiej.
Pamiętają go dobrze niektórzy z naszych starszych czytelników. Jones biegł
dobrze przez pewien czas, lecz ambicja czy coś innego uczyniły z niego
człowieka zupełnie pozbawionego wiary. Było to dla nas bolesną ilustracją
mądrości słów Apostoła: „Niechaj was
niewielu będzie nauczycielami, bracia moi, wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy” – Jak. 3:1.
PRZESIEWANI JAKO PSZENICA
„Szatan wyprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę” – Łuk. 22:31
Do tego czasu wszystko posuwało się naprzód bez przeszkód.
Czuliśmy się wielce błogosławionymi przez Prawdę, lecz nie mieliśmy specjalnych
doświadczeń w zakresie naszej miłości do niej i wierności. Lecz z wiosną
1878 roku, w paraleli do czasu ukrzyżowania Pana i wypowiedzenia przez Niego
powyższych słów, rozpoczęło się przesiewanie, które trwa ustawicznie od tamtego
czasu i które musi prędzej lub później doświadczyć każdego, kto przyjmuje
światło „teraźniejszej prawdy”.
„Najmilsi! niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień,
który na was przychodzi ku doświadczeniu waszemu, jakoby co obcego na was
przychodziło” (1
Piotra 4:12), ponieważ „każdego roboty, jaka jest, ogień doświadczy” (1 Kor.
3:13) - czy on budował swą wiarę z kruchego drzewa, siana lub słomy, zamiast z
kosztownych kamieni objawionej Prawdy Bożej, a może na ruchomych piaskach
ludzkich teorii (ewolucja itp.), czy na twardej skale – Okupie – jedynym trwałym fundamencie, który zapewnił nam Bóg. Ci,
którzy budują na tej skale, będą
osobiście bezpieczni, chociażby zbudowali nieracjonalną wiarę, którą „ogień” i
„trzęsienia” tego Dnia próby mogą wywrócić i zupełnie pochłonąć. Lecz ci, co
budują na jakimkolwiek innym fundamencie, niezależnie od tego, czy użyją
dobrych, czy złych materiałów, mogą być pewni, że ulegną zupełnemu rozbiciu
(Łuk. 6:47-49; 1 Kor. 3:11-15).
Celem tych prób i przesiewania jest widocznie to, by wybrać
tych wszystkich, których pragnienia serc są niesamolubne, którzy zupełnie i bez
zastrzeżeń poświęceni są Panu, którzy pragną czynić wolę Boga i pokładają swą
ufność w Jego mądrości, kierownictwie i w Jego Słowie tak silnie, że nie
odrzucą prowadzenia ich przez Słowo Boże, czy to przez mądrość innych, czy przez
swe własne plany i idee. Będą oni w tym czasie przesiewania wzmocnieni, a ich
radość w Panu wzrośnie, jak również znajomość Jego Planu, nawet wtedy, gdy ich
wiara będzie doświadczana przez tysiące popadających z każdej strony w błąd
(Ps. 91:7).
Przesiewanie rozpoczęło się w następujący sposób: Odnośnie
oświadczenia apostoła Pawła: „Nie wszyscy
zaśniemy, ale wszyscy przemienieni będziemy w okamgnieniu” (1 Kor.
15:51-52) ciągle podtrzymywaliśmy pogląd, który wyznają Adwentyści i prawie
wszyscy chrześcijanie, że w pewnym czasie żyjący święci zostaną nagle i
cudownie porwani w ciele, ażeby być zawsze z Panem. Obecnie nasza znajomość
proroctw czasowych kazała nam oczekiwać tej przemiany świętych w punkcie czasu
obecnego Wieku analogicznie do zmartwychwstania Pana, ponieważ wiele
równoległości pomiędzy Wiekiem Żydowskim a Wiekiem Ewangelii zostały przez nas
dostrzeżone oraz stanowiły jeden z zarysów małej książeczki o której wcześniej pisałem – Trzy Światy.
Wtedy nie widzieliśmy, tak jak obecnie już widzimy (Tom III,
rozdz. VII), że kwiecień 1878 roku wyznacza czas rozpoczęcia się Królestwa
Bożego przez uwielbienie wszystkich, którzy już zasnęli w Chrystusie i że
„przemiana” do chwały, czci i nieśmiertelności, o której apostoł Paweł wspomina
(1 Kor. 15:51) ma następować w chwili śmierci wszystkich członków
wspomnianej klasy, począwszy od tej daty przez cały okres Żniwa, aż wszyscy
żyjący członkowie („nogi”) Ciała Chrystusowego zostaną przemienieni w
chwalebne, duchowe istoty. Gdy jednak w tym roku nie zdarzyło się nic takiego,
co moglibyśmy ujrzeć oczyma, ponowne
przeanalizowanie zagadnienia uświadomiło mi, że nasza pomyłka polegała na tym,
iż spodziewaliśmy się ujrzeć przemianę wszystkich żyjących świętych naraz, bez
umierania – mylny pogląd, utrzymywany przez całe nominalne chrześcijaństwo –
jeden z tych, którego dotąd nie uznawaliśmy za błąd i nie odrzucaliśmy go.
Nasz obecny, jasny pogląd jest rezultatem badań, które w ten
właśnie sposób się rozpoczęły. Wtedy zrozumiałem, że w słowach Apostoła „nie
wszyscy zaśniemy” słowo „zaśniemy” nie jest synonimem „umrzemy”,
chociaż ono jest tak ogólnie rozumiane, ale przeciwnie – słowo to oznacza tutaj
trwanie w stanie nieświadomości, oraz że apostoł życzył sobie, abyśmy
rozumieli, że od pewnego momentu w czasie obecności Pana, Jego święci, chociaż umrą tak jak wszyscy ludzie
(Ps. 82:6-7), to nie będą pozostawać ani chwili w stanie nieświadomości, lecz w
momencie śmierci będą przemienieni i otrzymają przyobiecane duchowe ciała.
W ciągu obecnego Wieku Ewangelii umierający pozostawali w stanie nieświadomości, „spali”. Było to prawdą odnośnie wszystkich
świętych, którzy zasnęli w Jezusie, aż do czasu, gdy On objął urząd Króla
(Obj. 11:17), co – jak wykazaliśmy (Tom 2, str. 218,219) –co stało się
wiosną 1878 roku.
W tym czasie Król nasz obudził wszystkich członków swego
Ciała, Kościół, który „spał” czyniąc ich podobnymi do siebie, a ponieważ
nadszedł czas ustanowienia Jego Królestwa, nie jest już konieczne, ażeby
„nogi”, czyli ostatni członkowie Kościoła popadali w stan snu śmierci,
nieświadomości. Przeciwnie, każdy z nich, gdy ukończy swą pielgrzymkę będąc
wiernym aż do śmierci, otrzymuje natychmiast Koronę Żywota i jest zmieniany w
okamgnieniu i dlatego nie można o nim mówić, że śpi, że jest nieświadomy. Od
tego czasu – czyli od 1878 roku – stosuje się Obj. 14:13: „Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu
umierają”.
Uważne zbadanie tej nauki rzuciło jaśniejsze światło na
naszą drogę i stało się dla nas zachęto jako dowód dalszego kierownictwa
Pańskiego.
ZAPRZECZAJĄC OKUPOWI
Podczas gdy byłem w ten sposób prowadzony przez Pana do
coraz jaśniejszych poglądów i nadziei, gdy starannie usiłowałem dopomagać
innym, to wiosna 1878 r. nie była błogosławiona dla Barboura i wielu
innych, którzy byli pod jego wpływem. Odrzucając to jasne i proste rozwiązanie
przedstawione powyżej, Barbour uważał, że musi on z konieczności podać coś
nowego, by pocieszyć żyjących świętych, że nie zostali zabrani wszyscy razem.
Niestety! Jakże niebezpieczne jest czuć zbyt wielką odpowiedzialność i starać się
przedstawiać nowe światło! Było to dla nas bolesnym zaskoczeniem, że Barbour
napisał wkrótce potem artykuł do „Zwiastuna”, zaprzeczając doktrynie
Pojednania, zaprzeczając, że śmierć Jezusa była ceną Okupu za Adama i jego
potomstwo, mówiąc, że ta śmierć nie miała większego znaczenia dla złagodzenia
kary za grzechy ludzi aniżeli przekłucie szpilką ciała muchy, powodujące jej
ból i śmierć, które miałoby być uważane przez ziemskich rodziców za
sprawiedliwe zadośćuczynienie za przestępstwa ich dziecka. Byłem zaskoczony,
ponieważ myślałem, że Barbour miał jaśniejsze zrozumienie odnośnie dzieła
Chrystusa jako naszej ofiary za grzechy. A przecież nasz Odkupiciel,
chętnie współdziałając z planem Ojca, dał samego siebie dobrowolnie jako okup, czyli równoważną cenę, by wyrównać karę nałożoną na Adama, by Adam i jego
potomstwo mogli być we właściwym czasie uwolnieni od grzechu i śmierci.
Zupełnie inną niż marna karykatura z ilustracji Barboura
rzeczą była dobrowolna, inteligentna i miła ofiara naszego Odkupiciela, przewidziana
w Boskim planie, ułożonym i objawionym przez nieograniczoną mądrość. Uważałem,
że pomyliłem się mniemając, iż Barbour posiadał jaśniejsze poglądy, albo że on
dobrowolnie zdejmował z siebie i odrzucał „szatę weselną sprawiedliwości
Chrystusowej”. To ostatnie okazało się prawdziwym, ponieważ sam Barbour wyraził
się później, że poprzednio uważał śmierć Chrystusa za cenę Okupu za człowieka.
Natychmiast napisałem artykuł do „Zwiastuna”, zaprzeczając
błędowi i wykazując, że taka była potrzeba, by „jeden umarł za wszystkich”, “sprawiedliwy
za niesprawiedliwych” i to, że Chrystus wypełnił wszystko tak, jak było
napisane, i w konsekwencji Bóg może
być sprawiedliwym, przebaczając i wyzwalając grzeszników spod kary, którą On
sprawiedliwie nałożył (Rzym. 3:26). Napisałem też do Patona, zwracając jego
uwagę na fundamentalny charakter zaatakowanej doktryny i wskazując, jak
czas i wszystkie okoliczności odpowiadają treści przypowieści o człowieku,
który zdjął szatę weselną tuż przed rozpoczęciem weselnej uczty (Mat.
22:11-14).
Paton odpowiedział mi, że dotąd nie widział on doktryny
Okupu w tak jasnym świetle, a ponieważ Barbour posiadał zdolność przedstawiania
rzeczy w silny, dogmatyczny sposób, dlatego czuł się częściowo zachwiany.
Nalegałem, aby widząc obecnie ważność doktryny Okupu, napisał artykuł do
„Zwiastuna”, w którym winien bez wahania złożyć świadectwo swego przekonania o
tym, jak cenna jest krew Chrystusowa. Uczynił to. Nasze artykuły ukazały się w
„Zwiastunie” w okresie od lipca do grudnia 1878 roku.
DZIAŁALNOŚĆ „STRAŻNICY” ROZPOCZĘTA
Stało się dla mnie jasne, że Pan nie życzy sobie, bym nadal
popierał finansowo lub w jakikolwiek inny sposób coś, co staje w opozycji do
fundamentalnej zasady naszej chrześcijańskiej wiary. Dlatego po jak najbardziej
uważnym rozważeniu i bezskutecznym usiłowaniu, by odzyskać błądzącego,
odłączyłem się zupełnie od „Zwiastuna poranka” i od dalszej społeczności z
Barbourem. Lecz uważałem, że samo wycofanie się nie było wystarczające dla
okazania swojej lojalności względem naszego Pana i Odkupiciela, którego dzieło
zostało tak gwałtownie zaatakowane przez kogoś, kto mógłby wyprowadzić owce na
manowce; tym bardziej, że zajmował on swą pozycję głównie z powodu mego
osobistego poparcia i zachęty, jako że wierzyłem w jego szczerość i wierność
Panu. Zrozumiałem, że jest wolą Pana, abym rozpoczął wydawanie innego pisma, w
którym znamię krzyża będzie stać wysoko, w którym broniona będzie doktryna
Okupu, a Radosna Nowina ogłaszana tak szeroko, jak to tylko możliwe.
Działając tak pod kierownictwem Pana, zaniechałem
podróżowania i w lipcu 1879r. ukazał się pierwszy numer „Strażnicy i Zwiastuna
Obecności Chrystusa”. Od początku pismo to było specjalnym orędownikiem Okupu i
mamy nadzieję, że z łaski Bożej takim pozostanie na zawsze.
Przez pewien czas mieliśmy bolesne doświadczenia.
„Strażnica” i „Zwiastun” posiadały tych samych czytelników i od czasu, gdy
ukazała się „Strażnica”, zaopatrzenie w fundusze „Zwiastuna” zostało odcięte.
Wtedy Barbour nie tylko wyjął pieniądze z banku, złożone tam przeze mnie oraz
traktował wszystko, co było w jego rękach, jako własne, lecz wylewał przy tym
na redaktora „Strażnicy” najnikczemniejsze obelgi, aby “Strażnica” i nauka o
Okupie nie posiadały właściwego wpływu na czytelników. To naturalnie spowodowało
rozłamy, jak to zwykle bywa w tego typu sprawach. Osobiste zniewagi, uważane
przez niektórych za prawdziwe, odniosły zamierzony skutek, zaćmiewając rozsądek
wielu odnośnie zagadnienia Okupu i wielu odwróciło się od nas.
INNI ODRZUCAJĄCY DOKRTYNĘ O OKUPIE
Pan jednak nadal okazywał nam swą łaskę, którą uważaliśmy za
bardziej cenną niż łaska i przyjaźń całego świata. W tym też czasie Adams
przyjął poglądy Barboura, odrzucając doktrynę Okupu i zgodnie z przypowieścią o
szacie weselnej obaj, zdjąwszy szaty Chrystusowej sprawiedliwości, odstąpili od
światłości powracając do ciemności świata odnośnie przedmiotu tak jasno
przedtem przez nich widzianego, a mianowicie czasu i sposobu obecności naszego
Pana. Odtąd oczekiwali oni Chrystusa w ciele, wiosną lub jesienią, aż do wiosny
1892 roku – ta data była ich ostatnim rozczarowaniem, jak dotąd słyszeliśmy.
[Barbour zmarł kilka lat po pierwszym opublikowaniu tego artykułu – przyp.
tłum.]
Podczas tych ciężkich doświadczeń, a raczej podczas tej
walki o krzyż Chrystusowy, współpracowaliśmy ściśle z Patonem, który do lata
1881 był cennym pomocnikiem i obrońcą nauki o nadchodzących
błogosławieństwach opartych na Okupie
złożonym za wszystkich na Kalwarii. Nakład książki „Trzy światy” był
właśnie wyczerpany i wydawało nam się, że trzeba wydać albo inny nakład, albo
nową książkę obejmującą te same zagadnienia.
Paton zgodził się przygotować ją do druku, a Jones ofiarował
się pokryć wszystkie koszty związane z jej wydaniem i oprawą, a przy tym miał
dać Patonowi tyle egzemplarzy tej książki, ile był w stanie sprzedać, jako
wynagrodzenie za jego czas spędzony na jej przygotowanie, pod warunkiem, że
zgodzę się na ogłoszenie jej bezpłatnie w „Strażnicy” (Prawdopodobnie jedynie z
tego powodu adres Jonesa był tylko raz wspomniany w naszym ogłoszeniu). Jones
bowiem dobrze wiedział, że będzie na nią popyt, jeżeli ja udzielę jej mego
poparcia, i że jego wydatki na pewno zwrócą mu się z zyskiem. (Książki te
bowiem nie były sprzedawane tak tanio jak „Wykłady Pisma Świętego”). Ja nie
tylko zgodziłem się na to, lecz ofiarowałem się pokryć osobiste wydatki Patona
związane z wydaniem tej książki, jak również na jego prośbę opłaciłem część
kosztów druku.
DALSZE PRZESIEWANIA
W końcu jedynie ja poniosłem stratę finansową w związku z
wydaniem tej książki; nosiła tytuł „Brzask dnia”. Pisarz i wydawca mieli zyski,
ponieważ kilkakrotnie ogłaszałem ją w „Strażnicy”. Podajemy te szczegóły z
powodu pewnych jednostronnie podawanych i wprowadzających czytelników w błąd
faktów, które zostały ostatnio opublikowane i były rozpowszechniane przez
Patona, a jest on obecnie głosicielem innej Ewangelii, której krzyż nie jest
ośrodkiem i która zaprzecza, że Pan odkupił nas swą drogocenną krwią (Gal.
1:6-9). Tymczasem Paton znów opublikował inną książkę, która – chociaż ma ten
sam tytuł jak ta, którą my propagowaliśmy – to jednak jest oparta na innym,
fałszywym fundamencie i nie mogę jej polecić i nie polecam, lecz uważam ją za
błędną filozofię, która zmierza do podkopania całej budowy chrześcijańskiej
wiary i jest tym bardziej niebezpieczna dla wszystkich, którzy nie są dobrze
ugruntowani i zakorzenieni w nauce o Okupie, że zachowano w niej część prawdy
podzielanej przez nas.
Fałszywy fundament, który ona prezentuje, jest przerobioną
starą doktryną o ewolucji, która nie tylko zaprzecza upadkowi człowieka, lecz w
konsekwencji odrzuca potrzebę Odkupiciela. Przedstawia ona pogląd, że nie Odkupienie i Restytucja do
utraconego stanu jest pożądana, lecz że przez postępową ewolucję człowiek
ciągle wspina się wyżej ze stanu niższego, w którym został stworzony, i że
przez swoje dobre uczynki w końcu osiągnie Boską naturę. Paton podaje także, że
nasz błogosławiony Pan był zdegradowanym i niedoskonałym człowiekiem, który
musiał krzyżować swoją cielesną, upadłą naturę, jaką On według nich posiadał i przez to pokazać wszystkim ludziom, jak
krzyżować mają swe grzeszne, cielesne skłonności.
Zauważmy, że ciemność i degradacja, które przyszły na cały
świat w jego upadłym i odrzuconym stanie i które zostały pogłębione przez
działania Papiestwa podczas Ciemnych Wieków, gdy są przez ludzi porównywane ze
światłem nauki, jakim Bóg obecnie błogosławi ludzkość, to dochodzą oni do
mniemania, że jest to proces dowodzący prawdziwości ewolucji. I ten pogląd, jak
to wykazaliśmy (w „Wykładach Pisma Świętego”, Tom I, str. 261 i Tom VI str.
604), chociaż zupełnie niewłaściwy, jest jednak powodem do przepowiedzianego
odstępstwa od wiary w Biblię podczas okresu Żniwa (Ps. 91:7) i dowodzi, że
niewielu chrześcijan jest dostatecznie ugruntowanych w Prawdzie, by wytrzymać
próby tego „złego dnia”, w którym wielu upadnie i jedynie mała liczba się
ostoi.
Krótka historia, jak Paton odwrócił się od nas i od Okupu,
będąc w opozycji do tego, co przedtem jasno rozumiał i popierał, jest ważna,
ponieważ stała się ona powodem następnej próby i przesiewania czytelników
„Strażnicy”, którzy w owym czasie byli o wiele liczniejsi, ponieważ Paton był
poważanym bratem i naszym współpracownikiem i ponieważ jako podróżujący
pielgrzym reprezentował „Strażnicę” i jej nauki (jego wydatki były pokrywane w
części z prenumeraty „Strażnicy”, jak również przeze mnie), a także był osobiście znany większej liczbie
czytelników aniżeli redaktor „Strażnicy”. Nastąpiło to w ten sposób:
W 1881 roku Barbour, publikując nadal „Zwiastuna”, w dalszym
ciągu usiłował obalić doktrynę Okupu. Gdy dowiedział się, że podczas podróży
pielgrzymskiej, odwiedzając braci i służąc wykładami, używałem obrazu
Przybytku, by zilustrować ofiarę Chrystusa, która była pokazana w typicznych
ofiarach Izraela, napisał artykuł o pojednaniu, w którym w fałszywym świetle
wykazał znaczenie Dnia Pojednania. Od razu zauważyłem błąd w jego rozumowaniu,
które czyniło z cielca typ jednej rzeczy w jednym wersecie, a innej w każdym
innym wersecie, w którym on był wspomniany, tak samo było z ofiarą kozła. Lecz
dobrze wiedziałem, że ludzie w ogólności nie są dokładnymi w rozsądzaniu i że
będąc obarczeni różnymi troskami życiowymi, są skłonni, aby przyjąć pozorną
interpretacje, bez wnikliwego zbadania wersetów Słowa Bożego i ich kontekstów.
Przemyślałem tę rzecz ponownie, zbadałem jeszcze raz 16
rozdział 3 Księgi Mojżeszowej. Chociaż widziałem niedokładność w tłumaczeniu
Barboura, to jednak mogę wyznać, że nie rozumiałem tego rozdziału i nie mogłem
podać właściwego wyjaśnienia, które by obejmowało wszystkie szczegóły tego
rozdziału, jakie musiałyby mieć odpowiednie znaczenie. Co miałem uczynić? Ci,
którzy czytają „Zwiastuna” i „Strażnicę”, będą prawdopodobnie wprowadzeni w
błąd, jeżeli nie otrzymają właściwego objaśnienia. Zaś samo tylko stwierdzenie,
że objaśnienia podane w „Zwiastunie” są niespójne ze sobą, mogłoby być źle
zrozumiane. Wielu zapewne pomyślałoby, że sprzeciwiam się temu poglądowi z
powodu ducha rywalizacji, ponieważ są ludzie, którzy wszystko sprowadzają do
ducha rywalizacji i stronniczości. Tacy nie mogą zrozumieć innych, którzy
traktują sprawy z wyższego i zacniejszego punktu widzenia i którzy zawsze myślą
jedynie o Prawdzie, nie mając na uwadze żadnych osób.
„CIENIE PRZYBYTKU LEPSZYCH OFIAR”
Tak jak w każdej próbie, tak i w tej udałem się do Pana,
przedstawiając Mu, jak bardzo czuję się zaniepokojony o Jego drogie “owce”,
które mając pobudzony apetyt przez niektóre prawdy są wystawione z tego powodu
na niebezpieczeństwo zwiedzenia przez Szatana. Przedstawiłem również Panu, że zdaję
sobie sprawę, iż On jest Pasterzem, a nie ja, lecz wiem, że On będzie
zadowolony z mojego interesowania się Jego owcami i z mojego pragnienia,
by być Jego mówczym narzędziem, by ogłaszać im Prawdę, Drogę oraz Żywot
Wieczny.. Byłem pewien, że jeżeli nadszedł czas na dozwolenie głoszenia
fałszywych poglądów, by zwieść niegodnych, to również jest właściwy czas, by
posiadać jasne i właściwe pojęcie tego przedmiotu, ażeby ci, którzy są godni,
mogli się ostać i nie odpadli od Prawdy.
Wierząc, że nadszedł czas właściwy na prawdziwe zrozumienie
znaczenia żydowskich ofiar, o których wszyscy chrześcijanie sądzą, że są typami
„lepszych ofiar” i ufają, że Pan da mi właściwe zrozumienie, gdy będę znajdował
się w odpowiednim stanie umysłu, aby otrzymać światło, modliłem się z ufnością,
że jeśli właściwy czas Pański nadszedł i On zechciałby mnie użyć jako swe
narzędzie, by podać poselstwo Jego drogiej rodzinie, to niech sprawi, bym mógł
wyczyścić z mego serca i umysłu wszystkie uprzedzenia, które mogą mi stać na
przeszkodzie, i zostać doprowadzony do właściwego zrozumienia przez Jego Ducha.
Wierząc, że Pan wysłucha moją modlitwę, następnego poranka
rozpocząłem badanie. Przedpołudnie poświęciłem zastanawianiu się nad tekstem,
biorąc pod uwagę także wszystkie inne miejsca Pisma Świętego, które mogłyby
rzucić światło na ten rozdział, szczególnie List do Hebrajczyków,
i oczekiwałem w tym mądrości i kierownictwa od Pana. Lecz żadne
rozwiązanie trudności nie nadeszło. Popołudnie i wieczór spędziłem podobnie, a
także cały następny dzień. Zaniechałem wszystkich innych spraw i dziwiłem się,
dlaczego Pan tak długo nie daje mi zrozumienia. Dopiero na trzeci dzień około
południa cała sprawa stała mi się tak jasna jak słońce w południe, tak jasna
i przekonywująca i tak dobrze harmonizująca ze wszystkimi innymi pismami,
że nie posiadałem żadnej wątpliwości oraz nikt do tej pory nie był w stanie
obalić mojego pojęcia. Wyjaśnienie zostało opublikowane w kilku nakładach
broszury, pod tytułem: „Cienie Przybytku Lepszych Ofiar”, która mogła być
udostępniania przez biuro „Strażnicy” w Brooklynie..
Zrozumiałem też, dlaczego Pan tak powoli i ostrożnie
prowadził mnie do tego światła. Widocznie potrzebowałem specjalnego
przygotowania serca, by zupełnie docenić wszystko, co było zawarte
w Cieniach Przybytku, i tym bardziej byłem upewniony, że nie było to
wynikiem mojej własnej mądrości, bo jeśli tak miałoby być, to czemu nie
doszedłem do tego od razu? Widziałem jasno, że wyjaśnienie tego przedmiotu
będzie posiadać wielki wpływ na wszystkie nasze nadzieje i poglądy odnośnie
całej Prawdy; nie że ono odrzuciło prawdy, które rozumieliśmy, lub że
sprzeciwiało się im, lecz przeciwnie, ustawiło je w porządku i harmonii,
wyprostowało małe skręty i węzły.
Na przykład nauka o “usprawiedliwieniu przez wiarę” była dla
mnie bardziej lub mniej niezrozumiała, jak jest też i obecnie w wielu umysłach
z doktryną o świętobliwości, która powołuje do samoofiary i uczynków. Wszystko
to stało się w jednej chwili proste i jasne, ponieważ typy pokazały, że wszyscy,
jako grzesznicy potrzebowaliśmy przede wszystkim Okupowej ofiary Chrystusa i że
przyswajając sobie jej zasługi przez wiarę, zostaliśmy usprawiedliwieni (uznani
za wolnych od grzechu), gdy przez wiarę uznaliśmy ofiarę Chrystusa za nas
złożoną i poświęconą Bogu. Typ pokazuje również, że dopiero wtedy, gdy
zostaliśmy oczyszczeni przed Bogiem zasługami doskonałego dzieła Chrystusa –
ofiary Okupu, oraz przypisaniu nam zasługi Jezusa – Bóg przyjął nas jako
współofiarników z Chrystusem i gdy pozostaniemy wiernymi aż do końca,
postępując Jego śladami, otrzymamy przywilej współdziedziczenia z Nim w chwale
w Królestwie.
GŁĘBSZE ZROZUMIENIE SŁOWA BOŻEGO
Tu właśnie po raz pierwszy
zobaczyłem, że wielki przywilej stania się współdziedzicami z Chrystusem i
uczestnikami Boskiej natury był ograniczony
wyłącznie do tych, którzy wezmą z Nim udział w samoofiarniczej służbie dla
Prawdy. Także i to, że Pan był pierwszą ofiarą za grzech, z czego wynika, że nikt ze sług Bożych, proroków i wiernych, którzy żyli i umarli przed Chrystusem, nie mógł być kapłanem według Jego porządku ani
nie posiadał udziału w ofierze z Nim, chociaż niektórzy z nich byli
kamienowani, cięci piłami i zabijani dla sprawy Bożej; chociaż otrzymają oni wysoką nagrodę, nie będą jednak należeć
do klasy, która od czasu Pięćdziesiątnicy (Zielonych Świątek) jest powoływana
do ofiary i współdziedzictwa z Chrystusem w Królestwie.
Zobaczyłem też, że Pańskim „czasem przyjemnym” jest Wiek
Ewangelii, podczas którego On przyjmuje ofiary każdego, kto przyjdzie do Boga
przez Chrystusa – przez wielką ofiarę za grzech, a gdy ten “czas
przyjemny” się zakończy, nikt nie będzie mógł więcej zdobyć nagrody
współdziedzictwa w Boskiej naturze z Panem i gdy członkowie Ciała
Chrystusowego, którzy mieli udział w ofiarowaniu swych praw jako usprawiedliwieni
ludzie, zostaną uwielbieni, wtedy zaczną przychodzić błogosławieństwa dla
świata, błogosławieństwa Tysiąclecia, z łaski Bożej kupione dla ludzi przez ich
Odkupiciela.
To przyczyniło się do jasnego rozpoznania rozróżnienia natur
– anielskiej, ludzkiej i Boskiej (jak to jest pokazane w I Tomie „Wykładów
Pisma Świętego”, rozdz. X). Tam, gdzie poprzednio używaliśmy słowa „restytucja”
w ogólnym znaczeniu, by podkreślić pewien rodzaj błogosławionej zmiany, to obecnie pod wpływem jaśniejszego światła
zaczęliśmy widzieć, że wielka praca Restytucji może jedynie oznaczać to, o czym
mówi to słowo – zupełne przywrócenie tego, co było utracone (Mat. 18:11),
przywrócenie do pierwotnego stanu, od którego człowiek odpadł.
Zrozumiałem też, że plan Boży, gdy będzie wykonany, nie
przyprowadzi wszystkich stworzeń do jednego poziomu – do Boskiej natury, lecz
że Bóg postanowił, by były istoty natury anielskiej, które chociaż doskonałe,
będą zawsze posiadać inną naturę od Boskiej, jak i On zamierzył, by były istoty
natury ludzkiej, jak Adam i których przyszłym mieszkaniem miała być ziemia
doprowadzona do doskonałego stanu, w jakim znajdował się Raj – ogród Eden.
Zobaczyłem też, że Bóg postanowił, aby Chrystus i Jego współofiarnicy i
współdziedzice byli Boskimi narzędziami dla błogosławienia upadłego rodzaju i przywrócenie ich do stanu doskonałości, w
jakiej znajdował się Adam w Edenie - stan, o którym wyraził się Bóg, że
był “bardzo dobry” i w którym byli stworzeni na Jego podobieństwo.
Gdy te wszystkie rzeczy tak niespodziewanie, jasno i
wyraźnie przede mną zajaśniały, to wcale się już nie dziwiłem, że Pan dał mi
kilka dni aby oczekiwać i przygotowywać się na te błogosławieństwa i za to
wszystko oddałem Mu chwałę i wyraziłem swoją wdzięczność. Wszelka moja bojaźń i
wątpliwość serca z powodu błędnego poglądu zniknęły dzięki temu dowodowi
Boskiego kierownictwa na drodze, która jaśnieje coraz bardziej, „aż do dnia
doskonałego”. Wtedy zobaczyłem natychmiast, że to nowe wyrozumienie stanie się
prawdopodobnie kamieniem obrażenia dla niektórych, ale też i wielkim
błogosławieństwem dla innych, którzy będą gotowi na jego przyjęcie. Zamiast
więc opublikować to w następnym numerze „Strażnicy”, postanowiłem najpierw
przedstawić tę rzecz prywatnie najbardziej wybitnym braciom, pamiętając, jak
postąpił apostoł Paweł w podobnej sprawie (Gal. 2:2).
INNI, KTÓRZY ODCHODZĄ OD NAS
Zgodnie z tym wysłałem zaproszenia i pieniądze na pokrycie
kosztów podróży do czterech bardziej cenionych braci, prosząc ich o
uczestnictwo w małej konferencji. Paton, z Michigan, był jednym z nich i
jedynym, który odrzucił nowe promienie światła. Nie mógł on znaleźć żadnego
błędu w tym wyjaśnieniu Pisma Świętego, chociaż był zachęcany tak jak i wszyscy
inni, by wypowiedział się, czy jest w tym cokolwiek sprzecznego albo podał inne
teksty, które obalałyby ten pogląd. Nie potrafił jednak wskazać żadnych
argumentów i dowodów popierających jego sprzeciw, a każda jego wątpliwość
mocniej tylko dowodziła słuszności przyjętego stanowiska. Wtedy podkreślałem,
że wszystko co było poza krytyką najbardziej zgodne z Planem Bożym, musi być
Prawdą i powinno być wyznawane i nauczane, tym bardziej, że zrozumienie to tak
pięknie uporządkowało wszystkie inne zarysy Prawdy.
Wskazałem również, jak konieczne to było dla logicznego
trzymania się nauki o Okupie, aby zauważyć, co ona wykazuje, mianowicie,
rozróżnienie natur. Nasz Pan opuścił wyższą naturę i przyjął niższą – gdy stał
się ciałem, i że celem tej zmiany natury była możliwość odkupienia, jako
doskonały człowiek, oddania siebie jako Okup za pierwszego doskonałego
człowieka, Adama i wszystkiego, co zostało w nim utracone. Wykazałem też, że w
nagrodę za to wielkie dzieło otrzymał On przy zmartwychwstaniu Boską naturę, wyższą nawet od tej, jaką
posiadał, zanim stał się człowiekiem.
Nie wiem, czy to zbyt słaby stan umysłu, czy też może serca
spowodował, że Paton nie przyjął tych prawd i niedługo potem odrzucił naukę o
Okupie i chociaż nadal używa słowa „okup”, zaprzeczał jednak myśli mieszczącej
się w jego znaczeniu. Nie mógł również znaleźć innej definicji czy też korekty
znaczenia tego słowa – które może być odnalezione w słowniku i jest prawdziwym
określeniem greckiego słowa, z którego zostało przetłumaczone.
Pomimo naszych najlepszych wysiłków, by go zatrzymać, Paton
odchodził coraz dalej, aż w końcu musiałem odmówić przyjęcia jego artykułów do
“Strażnicy”, z tego samego powodu, dla którego odmówiłem wydawania Pańskich
pieniędzy powierzonych mi, aby towarzyszyć Barbourowi aby głosić tę samą zgubną
teorię.
Mniej więcej w tym czasie Jones poinformował mnie, że
egzemplarze książki pt. „Brzask dnia”, które zakupiłem, zostały wyczerpane i że
nie ma potrzeby ogłaszać jej nadal w „Strażnicy”. Skorzystałem z okazji,
by obiecać wydanie książki „Brzask Tysiąclecia” [“Wykłady Pisma Świętego” –
przyp. tłum.], która przedstawi Plan Wieków w jaśniejszy sposób i w sposób
bardziej uporządkowany, a to dlatego, że otrzymaliśmy jaśniejsze światło na
każdy zarys Boskiego planu dzięki „Cieniom Przybytku”.
Wtedy też i Paton zadecydował, że on wyda inną książkę – „Brzask dnia”, poprawioną
tak, by harmonizowała z jego zmienionymi poglądami, które ignorowały Okup,
usprawiedliwienie oraz to, jak bardzo są niezbędne, i w której nauczał, że
wszyscy ludzie będą wiecznie zbawieni - nie w rezultacie ofiary za ich grzechy,
złożonej przez Chrystusa, lecz wskutek krzyżowania grzechu samodzielnie przez
każdego – prawo, pod którym Izraelici na próżno usiłowali spodobać się Bogu,
lecz ono nie usprawiedliwiało nikogo. Ciężkie i liczne były oszczerstwa na mnie
rzucane, ponieważ objawiłem tę zmianę i podałem, że oryginał książki pt.
“Brzask dnia” został wyczerpany, a nowa książka opiera się na innym fundamencie
niż ta, którą wcześniej polecałem.
POKARM DLA ROZUMNYCH CHRZEŚCIJAN
W tym samym czasie byłem zajęty olbrzymią pracą, znaną
niektórym z Was, to jest wydawaniem i rozpowszechnianiem dwóch książeczek
w nakładzie ponad 1,4 mln egzemplarzy, tj. „Pokarm dla myślących chrześcijan” i
„Nauka o Przybytku”, których wspólna treść była prawie taka sama jak ta zawarta
w I Tomie „Wykładów Pisma Świętego”. Oprócz tego byłem zasypywany tysiącami
radosnych i radość wzbudzających listów od tych, którzy otrzymali i czytali
broszury dotąd rozpowszechniane. Przysyłali oni pytania i prosili o więcej
literatury. Ponadto pojawiły się komplikacje finansowe i przez cztery lata nie
mogłem wypełnić mojej obietnicy wydania „Wykładów Pisma Świętego”. I dotąd
jeszcze nie wypełniłem do końca mojej obietnicy wydania siedmiu tomów „Wykładów
Pisma Świętego”, bo chociaż ukazało się sześć tomów, to jednak siódmy nie jest
jeszcze wydany. Podczas tych czterech lat borykałem się z olbrzymią ilością
pracy i z różnymi przeciwnościami (wszystkie radośnie znoszone dla Prawdy i Jego świętych), w każdym roku mając
nadzieję, że będę w stanie znaleźć potrzebne godziny na dokończenie I Tomu
„Wykładów Pisma Świętego”. Lecz ten sam wielki Przeciwnik później przeszkodził
wydaniu innych tomów z tej serii.
Niektórzy z tych, co posiadają „Trzy światy” lub pierwsze
wydanie „Brzasku dnia”, pragną znać moją obecną opinię o tych książkach – czy
nadal uważam je za pożyteczne dla szukających Prawdy? Na to odpowiadam z całą
pewnością, że nie, ponieważ przedstawione tam poglądy na Boską Prawdę dalekie
są od tego, co obecnie wiemy o cudownym Boskim Planie. Rzeczy, które obecnie są
jasne jak słońce w południe, były zamglone i pomieszane. Różnica pomiędzy
doskonałą ludzką naturą, do której
posłuszni ze świata będą przywróceni podczas Tysiąclecia, a Boską naturą,
do której Małe Stadko – ofiarujący się i wybrani w Wieku Ewangelii – zostanie
wkrótce wywyższone, nie była jeszcze
wtedy przez nas zauważana. Wszystko, co dzisiaj jest tak jasne, wtedy było
rozmyte, pomieszane i niewyraźne. Nie widzieliśmy też stopni lub poziomów
pokazanych na Wykresie Wieków z I Tomu „Wykładów Pisma Świętego”, które pomogły
wielu dostrzec różnicę pomiędzy usprawiedliwieniem a uświęceniem i określić ich
obecne stanowisko i stosunek do Boga.
Wykazanie i wyliczenie dat, które są zawarte w tych tomach,
nie posiadając celu i pozostawiając czytelnika w wątpliwości odnośnie tego, co
autor usiłował udowodnić im, skłania się jednak jedynie do zamieszania w umyśle
i dania wrażenia, że proroctwa czasowe są tylko wskazówkami o nie służą żadnemu
określonemu celowi. W związku z tym, odpowiadam zdecydowanie, że nie polecałbym
i nie użyłbym też tych książek dzisiaj. Dawniej byłem mniej ostrożny odnośnie
tego, co rozpowszechniałem lub polecałem, lecz uczę się każdego dnia, by być
coraz bardziej ostrożnym w odniesieniu do pokarmu, jakiego dostarczam
zgłodniałym owcom Pana. Pan mnie nauczył, że jest odpowiedzialną rzeczą być
nauczycielem, nawet rozpowszechniając książki lub pisma. Nie polecam już także
książki pt. „Pokaram dla myślących chrześcijan”, a to z tego powodu, że jest
mniej jasna i harmonijna aniżeli późniejsze publikacje. [I Tom „Wykładów Pisma
Świętego” w formie czasopisma, specjalne wydanie „Strażnicy” na temat piekła ze
stycznia 1901 r. oraz Traktat Nr 52. nosiły ten sam tytuł i nie powinny być
mylone z oryginalną broszurką wydaną w 1881 roku – przyp. tłum.]
KOLEJNE PRZESIEWANIE
Należy przedstawić jeszcze inny rozdział z naszych
doświadczeń, ponieważ zaznacza on jeszcze jeden wstrząs i przesiewanie. Pan A.
D. Jones zaproponował wydawanie pisemka podobnego do „Strażnicy”, by w nim
przedrukowywać niektóre prostsze zarysy Boskiego Planu i żeby ono sprawowało
pracę misjonarską i pełniło rolę nauczyciela dla początkujących. Wiedząc, że
posiadał jasne wyrozumienie Okupu, życzyłem mu błogosławieństwa Bożego i
ogłosiłem jego przykładowy numer „Gwiazda dzienna Syjonu” (obecnie od pewnego czasu
wstrzymana) naszym blisko 10 tysiącom czytelników, jedynie chyba po to, żeby
jak to się wkrótce okazało popchnąć niektórych z nich w szeregi niewiary, a
innych do odrzucenia Okupu. Bo chociaż „Dzienna Gwiazda” przez kilka miesięcy
utrzymywała prostą linię i tę samą pozycję odnośnie Okupu, co „Strażnica”, i z
tego samego powodu odmówiła umieszczania artykułów nadsyłanych przez Patona
przeciw Okupowi, to jednak w ciągu roku popadła w niewiarę i całkowicie
wyrzekła się reszty nauk Biblijnych, jak również te części, uczące o upadku
Adama i odkupieniu w Chrystusie.
To wszystko oznaczało nowe naprężenia, nowe przesiewania i
nowe odcięcia przyjaciół, którzy mylnie przypuszczali, że nasza krytyka
fałszywych nauk była powodowana duchem współzawodnictwa, a którzy nie dość
szybko dostrzegli błędne nauki i dokąd one prowadziły oraz nie zdawali sobie
sprawy, jak ważne jest silnie trzymanie się zasadniczych nauk Chrystusa – że umarł On za grzechy nasze i powstał z martwych dla naszego
usprawiedliwienia.
Te wstrząsy i przesiewania nie są jeszcze zakończone, lecz
będą nadal postępować, ponieważ wszyscy muszą być gruntownie doświadczeni i
wypróbowani. Nie jest to kwestią tego, kto może upaść, lecz jak Apostoł mówi:
„któż się ostać może” (Obj. 6:17). Musimy pamiętać napomnienie Apostoła: „A tak
kto mniema, że stoi [kto się czuję bardzo pewny siebie, jak Piotr kiedy
powiedział „Choćbym miał i umrzeć, nie zaprę się ciebie”] niech patrzy, aby nie
upadł” (1 Kor. 10:12).
PRÓBA DLA WSZYSTKICH CHRZEŚCIJAN
Ta nauka, odnośnie innej drogi zbawienia (i zbawienia dla
wszystkich także) niż przez Krzyż Chrystusa, nie jest jedynie błędem, który od
1874 roku był powodem przesiewań wszystkich, którzy przyszli do światła
„teraźniejszej Prawdy”, lecz również próbą, która przyszła na całe chrześcijaństwo,
aby je doświadczyć (Obj. 3:10). Nauka ta rozpowszechniła się wśród wszystkich
grup chrześcijańskich, zwłaszcza pośród przedstawicieli wszelkich sekt.
W.T. R-5909b-1916r