<< Wstecz |
Wybrano: R-5958 a, z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Bóg pierwszy - nasze "ja" ostatnie
Wszyscy prawdziwie poświęceni, spłodzeni z Ducha świętego są jako Nowe Stworzenia o zacnym charakterze, jak to Ap. Paweł określa są to: "Bracia święci, powołania niebieskiego uczestnicy" - Żyd. 3:1. "Wszelki, co miłuje tego, który urodził [spłodził], miłuje i tego, który z niego jest spłodzony" - 1 Jana 5:1. Sam fakt, że Ojciec Niebieski ma cokolwiek do czynienia z pewnym człowiekiem i w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa uznaje go - a szczególnie jeśli uznaje go za syna - świadczy, że jest tam zacny charakter, szczere serce i poświęcona wola, bez względu na to, czy w zewnętrznym postępowaniu i słowach danego człowieka możemy to zauważyć, czy nie. Musimy wnosić, że dobre przymioty znajdują się w nim - że Bóg, który czyta serce, widzi je w człowieku. Ufając Boskiej mądrości, jest rzeczą właściwą, aby wierni i poświęceni uznawali jedni drugich jako nowe stworzenia w Chrystusie, dla których stare rzeczy przeminęły, a wszystkie nowymi się stały. Należy jednak pamiętać, że jak to Apostoł wykazuje, "mamy ten skarb w naczyniu glinianym" - 2 Kor. 4:7; co dowodzi, że te nowe serca, te nowe wole nie mają jeszcze doskonałych, duchowych ciał, w których mogłyby działać. Nowe stworzenie może działać i mówić tylko przez to biedne, niedoskonałe ciało, które jest poświęcone na śmierć.
O! Jak często ten niedoskonały język i to niedoskonałe ciało źle przedstawiają istotne uczucia nowego stworzenia! Nasz bełkotliwy język nie może odpowiednio wyrazić naszych istotnych uczuć i z tego powodu bywamy źle zrozumiani. Biedny nasz umysł, który nowe stworzenie stara się naginać do sprawiedliwości i miłości, często popada w przykre zamieszanie. Sprawiedliwość, którą próbujemy czynić, nieraz źle rozumiemy i wcale jej nie czynimy; a miłość, którą staramy się okazać, jest także przekręcana i źle rozumiana przez drugich, a w naszym własnym pojęciu jest nie bardzo zadowalająca. Na początku naszych chrześcijańskich doświadczeń może wcale nie widzieliśmy naszych omyłek i często wyrządzaliśmy szkodę, mniemając, że czyniliśmy dobrze. Później, gdyśmy zaczęli rozpoznawać nasze niedoskonałe czyny, słowa, myśli i rozumowania, gdy spostrzegliśmy, jak w rzeczywistości mało dokonaliśmy z tego wszystkiego, co byśmy uczynić chcieli, znaleźliśmy się w niebezpieczeństwie zupełnego zniechęcenia się. Wtenczas potrzebowaliśmy różnej zachęty, które Słowo Boże nam podaje - zapewnienia, że Bóg patrzy na serce, a nie na zewnętrzny wygląd; tudzież, że ci, którzy są czystego serca, będą błogosławieni i oglądają Boga, pomimo cielesnych słabości, przeciwko którym starają się mężnie i wytrwale walczyć.
BÓG PIERWSZY W NASZYM SERCU
Wiele jest zasad i sposobów pomocnych dla nowego stworzenia, starającego się być wiernym poprzez zwalczanie i pokonywanie słabości ciała. Wiele różnych zasad można by wspomnieć, włączając badanie Słowa Bożego, ustawiczne czuwanie, wyrabianie owoców Ducha świętego, pamiętanie na złotą regułę, itd., itd.. Lecz teraz chcemy zwrócić uwagę na zasadę ogólną, która ma szerokie zastosowanie do wszystkich naszych myśli słów i uczynków. Gdyby zasada ta była przestrzegana, całe życie byłoby nią regulowane. Zasadą tą jest - Bóg pierwszy, a nasze "ja" ostatnie!
Jest to surowa zasada, o ile dotyczy ona starego stworzenia i ono będzie się buntować przeciwko niej - szczególnie przeciwko ostatniej części - aby swoje "ja" stawiać na ostatku. Stare stworzenie, w istocie, nie może sprzeciwić się zasadzie "Bóg pierwszy"; albowiem nawet cielesny człowiek rozumie, że są słuszne zobowiązania wobec Stwórcy; lecz nowe stworzenie widzi to zobowiązanie w szczególnym świetle, które doprowadziło do poświęcenia się Bogu, do zaciągnięcia się pod chorągiew Jezusową, aby bojować dobry bój przeciwko grzechowi oszańcowanemu w ciele i aby okazać się wiernym w tym boju aż do śmierci. Osoba czyniąca takie poświęcenie stawia Boga najpierw, następnie Jezusa, Ich zasady, które Oni przedstawiają; ciało zaś swe jako poświęcone, wydane na śmierć stawia w służbie tymże zasadom.
Co innego jest uznać te zasady, a co innego stosować je w codziennym postępowaniu i w kościele. Bóg pierwszy w domu i w osobistych sprawach znaczy, że wszystkie ziemskie korzyści i przyjemności będą podrzędne, a czynienie woli Bożej, służenie Jemu i czczenie Jego imienia będzie najpierwszym we wszelkich sprawach naszego życia - we wszystkich naszych słowach, postępowaniach, a nawet w myślach.
Rozciągając tę zasadę na Kościół, który jest ciałem Chrystusowym, stwierdzamy, że gdyby bracia posiadali tego ducha, to wynikiem tego byłyby najwyższe ideały i praktyki w Kościele. Zgodnie z napomnieniem apostoła, nic nie byłoby czynione dla sporu lub próżnej chwały, ale tylko ku chwale Bożej - Bóg przede wszystkim! We wszelkich naszych nabożeństwach, dziękczynieniach i badaniach Pisma świętego pycha, chęć wynoszenia się, samolubstwo, a szczególnie obłuda byłyby bardzo daleko; albowiem Bóg byłby pierwszy, co mając na pamięci, widzielibyśmy, że te wszystkie złe cechy naszego ciała są przeciwne woli Bożej.
STOSOWANIE ZASAD
Przy obieraniu sług zborowych zasada: "Bóg pierwszy", znaczyłaby, że każdy głosujący starałby się głosować według tego, jak pojmuje wolę Bożą, ignorując w zupełności swoją wolę lub wolę braci. "Bóg pierwszy", doprowadziłoby go także do zajęcia miłego stanowiska, które Pismo święte nazywa pełnym Ducha świętego, czyli usposobienie cichości, łagodności, cierpliwości, braterskiej uprzejmości, miłości, itp. Z pewnością błogosławieństwo byłoby wynikiem takiego stawiania Boga najpierw i odsuwania wszystkiego, co w uczuciach naszych współzawodniczyłoby z Bogiem.
"Nasze 'ja' ostatnie" znaczyłoby istotną esencję apostolskiego napomnienia: "Nic nie czyniąc spornie albo przez próżną chwałę, ale w pokorze jedni drugich mając za wyższych nad się" - Filip. 2:3 i znowu: "Uczciwością jedni drugich uprzedzając" - Rzym.12:10. Patrząc na początkowy rozwój dwunastu Apostołów, widzimy, jak skłonni oni byli do spierania się, kto z nich powinien być większy w królestwie. Spór ten prowadzili między sobą, zanim jeszcze byli spłodzeni z Ducha świętego. Z przyjemnością spostrzegamy, że to usposobienie uległo zmianie po ich pomazaniu Duchem świętym. "Swoje 'ja' ostatnie" było późniejszą regułą pomiędzy Apostołami, albowiem wiernie podtrzymywali zasadę Słowa Bożego i zachęcali innych do dobrej pracy. Jak radzi jesteśmy z tego!
Jak przykro jest nam, gdy w dzisiejszych czasach niektórzy z braci oświadczając, że otrzymali Ducha świętego, w co nie wątpimy, zdradzają, że tej lekcji, "swoje 'ja' ostatnie", jeszcze się nie nauczyli! "Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego" - 1 Piotra 5:6. Spostrzegamy raz po raz, że niektórzy zabiegają o urząd starszego lub diakona w zborze i czują się obrażeni, gdy nie są obrani. Jest to godne politowania, że tacy nie mogą dojść do szerszego i wznioślejszego poglądu na tę sprawę. Nie kwestionujemy ich stanu serca; chcemy wierzyć, że dokąd trwają w prawdzie, Duch Boży nie zostaje od nich odjęty. A jednak jak mało wzrostu w łasce musi być tam, gdzie pomiędzy braćmi aspirującymi do starszeństwa ujawnia się wyniosłość!
"SZUKAJĄC MIEJSCA"
Drodzy bracia, starajmy się w rzeczywistości uniżać pod mocną ręką Bożą i przyjmować z pełnym zadowoleniem, cokolwiek Jego opatrzność nam udzieli. Jeżeli zgromadzenie obierze nas na stanowisko starszego lub diakona, bądźmy wdzięczni za to zgromadzeniu i Bogu i używajmy tego przywileju w pokorze jako dar i łaskę, pamiętając, że starszy jest sługą zgromadzenia. Używajmy naszych sposobności i szafarstwa mądrze jako ci, którzy w końcu muszą zdać rachunek. Jeżeli przy innej okazji zgromadzenie z jakiegokolwiek powodu pominie nas i nie obierze do żadnej służby, pamiętajmy, że jest to przywilejem zgromadzenia - ba, nawet obowiązkiem każdego w zgromadzeniu głosować tak, jak jego rozsądek dyktuje mu względem woli Bożej. Czyż będziemy szemrać na Boską wolę? Nie. Czyż będziemy się spierać z braćmi za używanie ich rozsądku pod względem woli Bożej? Nie. Cóż mamy czynić? Przyjmijmy Boskie zarządzenie i bądźmy tak samo wdzięczni w naszym sercu, tak samo energiczni w służeniu w odpowiedni sposób, w miarę sposobności. Nie stawiajmy zapór na drodze tych, którzy zostali obrani, aby służyć, ale raczej czyńmy wszystko, na co nas stać, aby z nimi współdziałać.
Niechaj brat wywyższony - zajmujący wysokie stanowisko w zgromadzeniu - raduje się, gdy zostanie poniżony i usunięty z zajmowanego stanowiska. Niechaj stara się nauczyć lekcji, jakie Boska opatrzność ma dla niego i niechaj stara się służyć w inny sposób. Natomiast brat niższego stopnia, niech się raduje, gdy zostanie wywyższony. Przyjmujmy wszelkie doświadczenia jako będące pod Boskim nadzorem, pamiętając, że "tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są" - Rzym. 8:28. Bądźmy zawsze pilni, aby Bóg i dobro Jego sprawy, Jego ludu i Jego Kościoła było pierwsze - a nasze dobro i my sami, ostatnie. Możemy być pewni, drodzy bracia, że kto będzie tak wierny i pozostanie w zgodzie z zasadami nauczanymi i wykazanymi przez Odkupiciela, otrzyma w przyszłości chwalebne miejsce w Jego królestwie; a obecne doświadczenia będą dla niego kursem przygotowawczym do tego królewskiego stanowiska.
Czas naszego wywyższenia nie jest jeszcze teraz. Bracia mogą nas wywyższyć w zgromadzeniu do pewnej służby, której nie jesteśmy godni lub zdobycie której może uczynić nas wyniosłymi albo w inny sposób nam zaszkodzić. Właściwą myślą jest, iż Bóg jest u steru i że On może sprawić, iż doświadczenia na nas przychodzące wyjdą na dobro tak nasze, jak i zgromadzenia. Naszą rzeczą jest, aby dobrze się rządzić Słowem Bożym i Duchem naszego Mistrza, stawiając Boga najpierw, a samego siebie na ostatku.
NS 1992/5/08,
str. 111;
W.T. R-5958 a – 1916 r