<< Wstecz |
Wybrano: R-5498 a, z 1914 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Jak i gdzie mamy służyć
"Każdy tedy, jakim jest powołany, bracia, takim niechaj
zostaje przed Bogiem" – 1 Kor. 7:24.
W kontekście Apostoł mówi o
małżeństwie i o złączonych z tymże obowiązkach. Mówi także o niewolnikach i ich
stanie. Apostoł zapytuje: "Jesteś powołany niewolnikiem? Nie dbajże na
to". Jednakowoż dodaje, że gdyby niewolnik został obdarowany wolnością,
powinien z radością skorzystać z tej szerszej i lepszej sposobności służenia
Panu jako wolny. Lecz niewolnik nie miał powiedzieć swemu panu: Ja stałem się
dzieckiem Bożym, więc twoje reguły dla mnie już nic nie znaczą; ty nie możesz
mnie trzymać dłużej w niewoli.
Apostoł nasuwa myśl, że osoby
poświęcające się Bogu nie mają spodziewać się ani żądać natychmiastowych zmian
warunków, w jakich zostali powołani. Jego myślą jest: Nie koniecznie
potrzebujecie myśleć, że powinniście zaniechać to, co teraz wykonujecie. Wasze
zajęcie może być, jako sługi, lub niewolnika, pozostańcie w tym, tj. starajcie
się zachować swój umysł w pokoju. Jeżeli Pan Sam otworzy wam drzwi, to
powinniście to zauważyć. Jeżeli ktoś znajduje się w trudnym położeniu, to może
z właściwością prosić Boga, aby w Jego słusznym czasie ulżył mu, jeżeli taka
będzie Jego wola. Bóg obiecał, że z każdą pokusą (przykrością) da nam ucieczkę,
albo pomoc, abyśmy znosić mogli, (1Kor.10:13). To stosuje się do naszych
warunków pracy, jak i do wszystkiego.
Gdy kto jest samotnym, powinien
zastanowić się, poważnie zanim przyjmie na siebie nową odpowiedzialność. Taki
powinien pomyśleć: "Zostałem powołanym w stanie bezżennym; czy byłoby wolą
Bożą względem mnie, abym się, ożenił?" Jeżeli dojdzie do konkluzji, że
tak, to powinien pamiętać na napomnienie Apostoła: "Tylko w Panu".
Kto zaś w chwili powołania był żonatym, nie powinien mówić: "O! jak ja
chciałbym być samotnym! Mógłbym czynić o wiele więcej i lepiej, gdybym nie był
żonaty". On był żonatym, gdy był powołany, przeto ciąży na nim pewne
zobowiązanie, z którym musi się liczyć.
SKORZYSTAJ Z OTWARTYCH DRZWI, LECZ
NIE OTWIERAJ ICH SIŁĄ
Jednakowoż w poprzednich wierszach
tego samego rozdziału Apostoł mówi, że Jeżeli niewierny mąż lub niewierna żona
chcą odejść, mogą to uczynić. Nie należy im się sprzeciwiać, jeśli chcą odejść.
Bóg jest zdolny zaopiekować się tobą, więc zdaj się na Jego kierownictwo. Gdyby
zaś ktoś nosił się z myślą pozostawienia swego interesu, lub innej pracy, aby
zająć się kolporterką, pracą pielgrzymską lub jaką by to nie było, to właściwą
rzeczą dla takiego byłoby zastanowić się, czy jest to sposobność nasunięta
przez Pana? Jeżeli spostrzeże, że w ten sposób otrzyma lepszą możność służenia,
szerszą sposobność do pracy żniwiarskiej i zauważy drzwi otwarte, to powinien
wejść z radością.
Gdy jednak ktoś drzwi otwartych nie
znajduje a dopiero przemocą miałby je otwierać, czyli, że musiałby gwałcić
pewną słuszną zasadę, aby przystąpić do pracy Pańskiej, to nie powinien tego
czynić. Musimy stać przy zasadzie. Nigdy nie możemy sprzeciwiać się
jakiejkolwiek dobrej zasadzie, aby zająć się pracą Pańską. Pewną sposobność
służby można znaleźć wszędzie, bez względu, w jakim zajściu i warunkach kto się
znajduje. Apostoł przemawiał tu do braci i słowa jego nie mogły się stosować do
kogoś zajętego haniebnym interesem, lub niegodziwą pracą.
BRAT NIE BĘDZIE PROWADZIŁ HANIEBNEGO
INTERESU
Przypuśćmy jednak, że ktoś przed
poznaniem prawdy był właścicielem szulerni, lub był w jakim innym nieuczciwym
interesie. Przypuśćmy, że był właścicielem salunu (karczmy) (kilku braci było w
tym interesie). Taki, poznawszy prawdę, powiedziałby: Co ja czynię? Toć ja sprzedaję
ludziom coś, co jest ku ich szkodzie. Ja muszę to zaprzestać. Tak więc, on
musiałby porzucić ten interes, zanim mógłby się stać dzieckiem Bożym. Słowa
Apostoła były kierowane do braci: "Każdy tedy, jakim jest powołany,
bracia, takim niechaj zostaje". Ktoś będący w niegodziwym interesie,
szkodliwym dla drugich i dla jego własnego sumienia, nie byłby wcale bratem w
Chrystusie.
W czasach apostolskich cała ta
sprawa miała szczególniejsze zastosowanie do sług. W owym czasie, jak w ogóle
zawsze, ludzie uniżonego ducha, słudzy, niewolnicy, byli najpierwsi do
przyjęcia Boskiego poselstwa. O bogatych, jako o klasie, nasz Pan tak się
wyraził: "Biada wam bogatym". Natomiast do biednych rzekł:
"Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni". Sami widzimy,
że nie wiele mądrych, nie wiele bogatych i nie wiele zacnych przychodzi do
światła prawdy.
BRACIA W ZAKŁADACH KARNYCH
Więzień, znajdujący się w
jakimkolwiek zakładzie karnym, czyniłby dobrze, gdyby rozmyślał w taki mniej
więcej sposób: "Boska opatrzność zrządziła, że poselstwo to zastało mnie w
więzieniu. Być może, iż nigdy bym prawdy nie poznał, gdybym się tu nie
znalazł". Gdybyśmy byli takim więźniem, to zamiast podejmowania starań o
uwolnienie, przez wysyłanie petycji, rozważalibyśmy sobie w taki sposób:
"Być może, iż tu jest dla mnie sposobność służenia Panu. Może otrzymam
sposobność głoszenia prawdy moim współwięźniom". Albo też, gdyby była
wniesiona aplikacja o uwolnienie i nie zostałaby przyjęta, poddalibyśmy się
temu, jako Pańskiej decyzji. Staralibyśmy się być zadowolonymi ze wszystkiego i
powiedzielibyśmy sobie: "Będę się starał opowiadać przymioty tego, który
powołał mnie z ciemności do przedziwnej Swojej światłości". Cóż my możemy
wiedzieć? Człowiek mógłby mieć tak dobrą sposobność do służby Bożej w
więzieniu, jak gdziekolwiek indziej. Tym, co są wierni Jemu, Bóg udzieli zawsze
tego, co dla nich jest najlepsze.
Straż 1932 str. 62,63. W.T.
R-5498 a - 1914 r.