<< Wstecz |
Wybrano: R-5555 a, z 1914 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Królewskie prawo miłości
„A tak
powinniśmy znosić, my, którzyśmy mocni, mdłości słabych, a nie
podobać się samym sobie. Przetoż każdy z nas niech się bliźniemu podoba ku
dobremu
dla zbudowania; ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie”. – Rzym.
15:1-3.
Jako dzieci Boże każdy z nas powinien uważać, aby inni
nie ponieśli szkody w wyniku naszej wolności w Chrystusie, gdyż byłby to
potępione przez prawo miłości. Apostoł jasno podkreśla tę myśl w liście do
Kościoła w Rzymie. Wykazuje tam, że nie wszystkie dzieci Boże są jednakowo
„mocne w wierze”. Niektórzy, słabi w wierze, mogą widzieć, że Jezus jest naszym
Odkupicielem, lecz nie mogą jeszcze zrozumieć wolności, którą jako synowie mamy w Chrystusie. Jeden rozumie, że wolno
mu jeść, co uważa za słuszne. Inny zaś, będąc słabym, je tylko warzywa, aby nie
przekroczyć jakiegoś prawa, pod którym, jak myśli, się znajduje. Niektórzy
chrześcijanie potępiają swych braci, którzy jedzą mięso, zapominając widocznie,
że i nasz Pan jadał mięso. Powinniśmy uczyć się udzielania sobie nawzajem
pełnej wolności sumienia. Silniejsi nie powinni gardzić słabszymi, ani słabsi
nie powinni sądzić drugich według siebie. Każdemu z nas powinno wystarczyć zrozumienie,
że Bóg akceptuje drugich tak jak i nas, a okazuje Swoją akceptację przez
błogosławienie im w Jego służbie.
Jest tak samo w odniesieniu do przestrzegania dni.
Jeden wyróżnia pewne dni, jak to powiedział Apostoł, a drugi każdy dzień za
równo sądzi. Niech każdy w pełni wypełnia to, co jest przekonaniem jego umysłu
– co [R5556 : strona 309] uznaje za wolę Bożą w stosunku do siebie. Gdy
Św. Paweł wzywa, by każdy „był dobrze upewniony w zmyśle swoim”, nie ma przez
to na myśli, że każdy powinien zdecydować, jaka jest wola Boża dla wszystkich Jego
dzieci i trzymać się tej opinii, niezależnie od tego, czy jest prawdą, czy
błędem, a przy tym nie chcieć wysłuchać ani rozważyć myśli innych braci w tym
temacie. Wręcz przeciwnie, zachęca on do wzrostu w zupełnej wolności
Chrystusowej oraz doradza cierpliwość i poszanowanie ze strony silniejszych
wobec słabszych. On uznaje mocniejszych i jasno zaznacza, że brat myślący, iż
znajduje się w niewoli pod względem jedzenia mięsa, przestrzegania Sabatu itd.,
jest słabym bratem.
MIŁOŚĆ I POSZANOWANIE DLA SŁABYCH
Apostoł doradza jednak, że jeżeli słabszy brat uznaje
taką niewolę nie jako próbę „zachowania zakonu” i usprawiedliwienia się przed
Bogiem, ignorując okupową ofiarę Chrystusową, ale dlatego że zdaje mu się, iż
nasz Odkupiciel chce, aby był on związany takimi regułami i obrzędami, to
silniejsi nie powinni atakować jego słabości wynikającej z sumienia, ani jej
lekceważyć. Powinni przyjąć go jako brata, ufając, że ćwiczenie, doświadczenie
oraz wzrost w łasce i znajomości stopniowo doprowadzą go do wolności, jaką inni
bracia osiągnęli szybciej.
Silniejsi, którzy w pełni wnikają w ducha
Apostolskiego oświadczenia: „dobrać jest, nie jeść mięsa i nie pić wina, ani
żadnej rzeczy, którą się brat twój obraża albo gorszy albo słabieje” i
odmawiają sobie tego, na co ich sumienie dozwala, otrzymują większe
błogosławieństwo. W większym stopniu odczuwają, że idą śladami Mistrza
„ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie”. Lecz, gdyby silniejsi bracia
przez sarkazm i swój wpływ starali się zmusić słabszych do używania wolności,
jakiej nie pojmują, to byłoby to zmuszaniem ich do grzechu. Dlatego słabsi
bracia powinni być pozostawieni w wolności ich
własnego sumienia. Oddziaływać na nich powinno się jedynie wpływem miłości
i prawdy w nadziei, że stopniowo nauczą się i zrozumieją pełnię swoich przywilejów,
jako ludzi wolnych w Chrystusie.
W taki sposób Ciało Chrystusowe może być pełne miłości
i jedności, gdy każdy członek postępuje według własnych przekonań względem woli
Bożej, starając się wzrastać w łasce i znajomości z dziecięcej słabości do
męskiej siły tak szybko, jak jest to możliwe i rozwijając się w miarę karmienia
się Słowem Bożym.
Apostoł odnosi się zwłaszcza do przestrzegania dni jako braku rozwoju mówiąc (Gal.
4:10,11): „Przestrzegacie dni i miesiące, i czasy, i lata. Boję się o
was, bym snać darmo nie pracował około was”. Mówił tu do tych, którzy raz
poznali wolność synów Bożych, ale wracali do niewoli przez fałszywe nauki.
Dostrzegł w nich dowody, że nie wzrastali w wolności synów Bożych, ale cofali
się do stanu sług. Obawiał się, że ta słabość i odstępowanie od wolności
synowskiej może prowadzić [R5556 : strona 310] ich nawet do odrzucenia
Ewangelii o Chrystusie, który wydał samego Siebie za grzechy nasze i przyjęcia
za ewangelię jej namiastki nie dającej nadziei, a mówiącej o tym, że Chrystus
zbawi ich jeśli zachowają Zakon.
Wspaniała jest wolność synów Bożych! Stójmy w niej
mocno w miarę, jak Bóg pozwala nam pojmować jej zupełność. W tym samym czasie
rozszerzajmy naszą sympatię i miłość do tych, którzy nie osiągnęli jeszcze wysokiego
poziomu, na którym mogą uzyskać szerszy, pełniejszy obraz naszego
błogosławionego stanowiska w Chrystusie. W ten sposób znosimy ułomności naszych
słabszych braci, współtowarzyszy na naszej drodze i w ten sposób jesteśmy w
harmonii z prawem miłości.
PIĘKNO WYRZECZENIA SIĘ SIEBIE
Apostoł zdaje się zwracać naszą uwagę na to, że
samolubstwo jest dominującą zasadą tego świata. Ludzie szukają głównie własnego
zadowolenia – często niesprawiedliwie, niekiedy sprawiedliwie, lecz zwykle ignorując
drugich. On wskazuje, że Chrześcijanin ma postępować inaczej. Zaciągnęliśmy się
pod chorągiew Chrystusową, którą jest miłość. Mamy dobrze zapoznać się z
regułami należącymi do nowego porządku rzeczy, którego zostaliśmy członkami.
Naśladowcy Chrystusa zamiast szukania własnych samolubnych korzyści, mają brać
pod uwagę korzyści drugich. Zamiast szukać własnych przyjemności, mają szukać
przyjemności drugich, kiedykolwiek nie jest to w konflikcie z ich ślubem
poświęcenia.
To nie oznacza, że uczniowie Pana mają dążyć do stanu
niedoli . Mają jednak swoje myśli i czas przeznaczać raczej na zadawalanie
innych, a nie siebie. Apostoł mówi nam, że to jest wzór wystawiony nam przez
naszego Wodza – „ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie”. On nie
przyszedł na świat, aby czynić to, co było przyjemne dla Jego ciała. Wręcz przeciwnie,
On wyrzekł się własnych cielesnych korzyści i przyjemności na rzecz ludzkości.
Podobnie i my ślubowaliśmy, gdy podjęliśmy próbę kroczenia Jego śladami.
Zaparcie się siebie i podjęcie krzyża oznacza wyrzeczenie się własnej woli i
prowadzenie niesamolubnego życia zgodnie z Boskim wzorem i Boskim Planem.
NASI BRACIA NASZYMI BLIŹNIMI W
NAJŚCIŚLEJSZYM ZNACZENIU
Rozumiejąc tak słowa Apostoła myślimy, że w głównym
znaczeniu słowa bliźni, użytego przez
Św. Pawła, mieszczą się nasi najbliżsi. To znaczy, że w Kościele Chrystusowym nasi
bracia są naszymi bliźnimi. Są najbliżsi naszemu sercu. Wszystkie dzieci Boże
to nasi bracia. Są szczególnie naszymi bliźnimi, ponieważ znajdują się na
naszym poziomie. Powinniśmy przede wszystkim starać się, aby im się podobać dla
ich zbudowania. To nie znaczy koniecznie, że mamy podobać im się według ciała,
bo to w wielu wypadkach byłoby wręcz przeciwne ich zbudowaniu. Jeżeli właściwie
podobamy się braciom, to będziemy „wzbudzać ich uprzejmą myśl”, ich duchowe
umysły do miłości, wiary, gorliwości i dobrej czynów. To wskazuje, że słowo podobać się jest tu użyte w ograniczonym
znaczeniu.
Niemożliwe jest byśmy podobali się wszystkim ludziom.
Nasza energia ma być kierowana dla ich dobra, gdy tylko mamy okazje. Chociażby
nie byliby to święci, mamy „pobudzać”, zachęcać ich „do miłości i do dobrych uczynków” o ile to możliwe, a nie do gniewu, złości, grzechu lub do czegoś
niegodnego. Może nie zawsze uda nam się podobać ludziom tak, by odnieśli
zbudowanie. Może się zdarzyć, że nawet bracia poczują się raczej poszkodowani
niż zadowoleni w efekcie naszych starań służenia im. Myślimy jednak, że gdy
staramy się podobać im by ich zbudować, starając się używać ducha zdrowego zmysłu,
to postępowanie nasze otrzyma Boskie uznanie i błogosławieństwo, bez względu na
to, czy otrzyma je od innych, a nawet od braci.
Tak więc, niech każdy z nas stara się „bliźniemu podobać
ku dobremu dla zbudowania”. Naszymi najbliższych bliźnimi obok Kościoła są
nasze rodziny. Oczywiście w tym, co wiąże się z ziemskimi zobowiązaniami i
doczesnymi potrzebami, członkowie naszej rodziny mają pierwszeństwo, a więc są naszymi bliźnimi, bardzo bliskimi według
ciała. Powinniśmy starać się, by podobać się im dla ich zbudowania – starać się czynić im dobrze, jak zasugerowano
powyżej. Możemy też łatwo zauważyć, iż ta sama zasada rozciąga się na rzeźnika,
piekarza, dostawcę lodu itd.. Nie mamy podobać się żadnemu z nich ku ich
szkodzie lub w sposób, który nie byłby dla nich zbudowaniem. Nie mamy zniżać
się do metod świata. Gdy chcą opowiadać niedobre i nieczyste historie, to nie
powinniśmy do nich dołączać. Jeżeli nie możemy podobać się im w tym, co jest
dobre, mamy unikać niepotrzebnego kontaktu. Mamy czynić dobrze i tylko aby inni
odnieśli zbudowanie.
ŚWIAT ROZPOZNAJE DOBRO
Mamy dążyć do podobania się bliźnim na tyle, na ile
jest to możliwe. Jeżeli upominamy w niegrzeczny sposób, to nie jest dla nich przyjemne,
ani raczej ich nie buduje. Istnieje sposób dawania właściwej nagany nawet
ludziom bardzo światowym. Świat ma wyższe standardy moralności i religijności
niż chce przyznać. Nawet jeśli zewnętrznie szydzą, to w swych sercach
rozpoznają, co jest dobre. Często znajdujemy ludzi nieczystych we własnym
życiu, ale lubiących towarzystwo ludzi czystych. Mają pewną ocenę dobra, mimo
że sami są skalani i mogą pokalać wszystko, czego się dotkną.
Nie byłoby właściwe spodziewać się, że możemy dużo
dobrego uczynić ludziom światowym, a przynajmniej, że obecnie zobaczymy wielkie
owoce naszych wysiłków. Naszym staraniem powinno zawsze być podobanie się drugim
na ile to jest możliwe, na ile zezwala nam na to wierność Bogu i Prawdzie. Nie
powinniśmy być „zrzędliwi” i iść przez świat sprzeczając się. Raczej powinniśmy
pozwolić naszemu światłu jaśnieć, aby inni mogli widzieć nasze dobre uczynki i
„chwalili Boga w dzień nawiedzenia”. Miły, uprzejmy duch jest najlepszą
rekomendacją, jaką możemy dać światu na temat mocy Prawdy. Lud Pański powinien
być życzliwie usposobiony do wszystkich ludzi, zwłaszcza z Kościoła, ale także
wobec wszystkich, z którymi mamy kontakt.
SŁOWO PRZESTROGI
Zaznaczymy tu, że obawiamy się, iż niektóre dzieci
Pańskie, mające męża lub żonę niebędących w harmonii z Prawdą, albo być może
mniej lub więcej w harmonii z nią, lecz nie w pełni poświęconych Panu,
popełniają błąd i być może przez swój przykład uniemożliwiają dalsze
zainteresowanie się Prawdą swego towarzysza. Na przykład, jeżeli mąż jest w
pełni poświęcony, a żona nie, to mąż powinien uważać, aby jego gorliwość dla
Prawdy nie doprowadziła go do zaniedbywania jego obowiązków w pomaganiu
dźwigania ciężarów troski o dom itp. przygniatających żonę. Praca ochotnicza,
zebrania itp. nie powinny zajmować jego wolnego czasu do takiego stopnia, żeby
zapominał o tym, iż ma on szczególny obowiązek wobec żony w usługiwaniu jej
rzeczywistym potrzebom i wygodom.
Obawiamy się, że niektórzy zostali rozgoryczeni i powstrzymani
przed zupełnym przyjęciem Prawdy lub doprowadzeni do sprzeciwiania się jej
przez brak kochającego i rozsądnego poszanowania ze strony towarzysza
uważającego się za poświęconego Panu. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy w pełni
Pańscy, to nasz dom jest pierwszym miejscem, by to zademonstrować. Żadna miara
gorliwości w służbie Prawdzie poza naszym domem nie zwalnia nas z obowiązków, jakie jesteśmy winni naszym
rodzinom i jakich ma ona prawo się
spodziewać. Wypełnianie naszych zobowiązań jest rzeczywistą służbą dla
Prawdy i często najskuteczniejszą. Jeżeli potrzeba przynieść wody, węgla lub
drewna, albo wykonać jakąś rzeczywistą usługę, którą mąż powinien wyświadczyć
żonie, to obowiązki te nie powinny być zaniedbywane [R5557 : strona 311] z
uwagi na inną służbę. Jeżeli ona chce uczestniczyć w zebraniu, to niech on doceni
jej towarzystwo i okaże zadowolenie z tego, że zdecydowała się wybrać.
Ta sama reguła stosuje się do poświęconej żony. Nieco
czasu i pewne osobiste usługi są słusznymi wymaganiami męża, a żona powinna w
tym używać ducha sprawiedliwości, miłości i zdrowego rozsądku, aby nie dać
swojemu towarzyszowi słusznego powodu do odczuwania, że jest zapominany,
niekochany i zaniedbywany z powodu nowych zainteresowań żony. Mąż jest
pełnoprawną głową domu. Pewne obowiązki są zobowiązaniami każdego dziecka Bożego, a ich zaniedbywanie lub ignorowanie może być przyczyną
nieobliczalnych szkód. Rzeczywiste obowiązki męża lub żony, rodzica lub dziecka
nie są anulowane, gdy oddajemy się Panu. Każdy poświęcony święty powinien
starać się, by przez modlitwę, badanie Słowa i Bożą opatrzności w życiu
dostrzec wolę Pana wobec niego, aby być „żywym listem”, który powinien chwalić
Boga, a nie przynosić hańbę Jego sprawie lub naszemu własnemu chrześcijańskiemu
wyznaniu.
POŚWIĘCENIE NASZĄ SPECJALNĄ MISJĄ
Każdy
członek Królewskiego Kapłaństwa ma pamiętać, że specjalną misją naszej służby,
naszego stanowiska, naszego powołania jest w obecnym czasie poświęcenie. Jedną
formą służby często przeoczaną przez lud Pana jest możliwość wyrzekania się
naszych własnych pragnień lub planów, naszych własnych metod i upodobań, a dla
dobra pokoju przyjmowanie planów, pragnień i upodobań drugich tam, gdzie jest to
tylko sprawą osobistych upodobań. Gdy wierzymy, że Pan byłby tak samo
zadowolony z takiego lub z innego załatwienia sprawy, ustąpienie z naszymi
życzeniami okazuje się często błogosławieństwem dla ustępującego oraz tego,
który otrzymuje życzliwość i poszanowanie. Takim jest duch miłości, duch
naszego Mistrza.
W Ciele Chrystusowym różni członkowie mają swoje różne
odziedziczone słabości, z którymi muszą walczyć przez całe życie. Słabości te
są niekiedy takiej natury, że naruszają w pewnym stopniu prawa i wygody drugich
oraz ich samych. Tu właśnie Apostoł oferuje nam słowo porady: „a tak powinniśmy
znosić, my, którzyśmy mocni, mdłości słabych, a nie podobać się samym sobie”.
To nie znaczy, że nie mamy z takimi dyskutować ani starać się dopomagać im by
wyzbyli się ich słabości. To powinniśmy czynić, w duchu cichości i łagodności,
podczas gdy pokornie znosimy próbę naszej cierpliwości. To o ich dobro mamy się
starać, a nie głównie o nasze własne większe fizyczne zadowolenie lub psychiczny
albo umysłowy komfort. Mamy się im podobać dla ich zbudowania nie po prostu ignorując ich wady, jakbyśmy uważali
je za właściwe, ale przez łagodne zachęcanie ich, przy odpowiedniej
sposobności, do walki z nimi. Przy tym wciąż pokornie i cierpliwie powinniśmy
znosić niewygodę, jaką ich słabości nam sprawiają.
Apostoł pokazuje dalej (1 Kor. 12:24-26), że gdy
ten duch panuje, to nie ma potrzeby rozłamów w Ciele, ponieważ wszyscy
członkowie mają wzajemną troskę i miłość w stosunku do siebie. Troska stara się
zachęcać i wzmacniać wszystko co dobre, a zniechęcać własnym przykładem i
niekiedy łagodnym słowem do wszystkiego co niestosowne. Miłość przykrywa natomiast
swym płaszczem zniekształcenia i stara się raczej zasłonić wadę niż wystawiać
słabszego brata lub siostrę na zarzuty innych braci. Tym sposobem w prawdziwym
Kościele Chrystusowym, spojonym miłością, jeżeli jeden członek cierpi, wszyscy
członkowie cierpią z nim, a gdy jeden członek dostępuje zaszczytu, wszyscy
członkowie cieszą się z nim i do pewnego stopnia uczestniczą w zaszczycie, tak jak
jest to w ziemskiej rodzinie. Gdy jeden jej członek trzymuje zaszczytne
wyróżnienie, wszyscy członkowie rodziny uczestniczą w tym zaszczycie i radości.
NIECHAJ ŚWIATŁOŚĆ WASZA ŚWIECI!
Do takiej samo ofiarniczej miłości potrzebny jest duch
pokory, łagodności, cierpliwości i wiary. Słowa Mistrza w tej kwestii są pełne
mocy: „jeźli się nie nawrócicie [od ducha tego świata do Ducha Chrystusowego] i
nie staniecie się jako dzieci [w cichości i podatności na nauczanie], żadnym
sposobem nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego”. To błogosławione prawo
Chrystusa, prawo miłości powinno rządzić wszystkimi, którzy przez poświęcenie przyjęli
imię Chrystusowe. Jego święty wpływ powinien promieniować z nas nie tylko pomiędzy
braćmi, ale także na zewnątrz, na świat, jako potężne świadectwo działania
łaski Bożej w naszym sercu. W taki sposób zademonstrujemy, że przyjęcie miłości
Bożej w życiu sprowadza pokój, harmonię i szczęście. Mężów czyni
szlachetniejszymi, bardziej oddanymi i wierniejszymi, żony bardziej życzliwe,
lojalne i czułe, dzieci posłuszniejsze i kochające, sąsiadów lepszymi i
bardziej uprzejmymi, a oprócz tego wylewa „olej na wzburzone wody” (przyp. tłum. – angielski idom, który oznacza
zażegnywanie trudnych sytuacji) wszelkich naszych doświadczeń, przynosząc
błogosławieństwo, gdziekolwiek dociera.
Straż 1938 str. 115 - 118. W.T. R-5555 a : strona 309 – 1914 r.