<< Wstecz |
Wybrano: R-5221 a, z 1913 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Niesienie krzyża przywilejem
"Gdy Go tedy wiedli, uchwyciwszy Szymona niektórego
Cyrynejczyka, idącego z pola, włożyli nań krzyż, aby go niósł za Jezusem"
- Łuk.23:26.
Powyższy tekst przywodzi na pamięć
scenę hańby i upokorzenia naszego Pana, to jest skazanie Go na haniebną śmierć,
przez Rzymskiego namiestnika, za nastawaniem kapłanów, nauczonych w Piśmie i
Faryzeuszów - przewodników narodu Żydowskiego. Tymi, co Jezusa wiedli na
miejsce ukrzyżowania, byli setnik i żołnierze, których do tego naznaczył Piłat
- nie dobrowolnie, lecz pod naporem Żydów. Kapłani Żydowscy grozili Piłatowi,
że oskarżą go przed Cesarzem, jeśli by Jezusa uwolnił. To też Piłat był w
obawie, co by Cesarz powiedział, gdyby mu doniesiono, że on, namiestnik
Cesarza, pozwolił biednemu Nazarejczykowi nazywać się królem, w obrębie państwa
Rzymskiego?
Zauważmy, że przed Żydowskim
Sanhedrynem stawiono Jezusa pod zupełnie innym oskarżeniem. - Tam zarzucano
Jemu bluźnierstwo, karą za co, według Zakonu było ukamienowanie. Być może, że w
tym czasie nie było Żydom dozwolone kamienować ludzi; jest też możliwym, że
przewodnicy nie uczynili tego Jezusowi, z obawy przed ludem.
Zarządzeniem Bożym nie było, aby
Jezus był ukamienowany, lecz miał być traktowany jako przeklęty - miał zawisnąć
na drzewie (5Moj.21: 22,23). "Jako Mojżesz węża na puszczy wywyższył, tak
musi być wywyższony Syn Człowieczy" (Jan 3:14,15). Przeto z obawy przed
pospólstwem lub z braku autorytetu od rządu Rzymskiego, Żydzi nie ukamienowali Jezusa.
Ponieważ przed sądem Rzymskim
oskarżyciele Jezusa nie mogli Go oskarżać o bluźnierstwo, przeto byli zmuszeni
zmyślić, jakie inne oskarżenie. Skarżyli więc, że podczas gdy oni byli wiernymi
Rzymskiemu władcy, Jezus był mu niewiernym. Piłat umył ręce od całej tej
sprawy. On chciał być wolnym od wszelkiej winy, lecz pod naporem Żydów i dla
zachowania pokoju, skazał Jezusa na ukrzyżowanie, za Jego rzekome
przywłaszczanie Sobie tytułu króla Żydowskiego.
Opis podaje, że w drodze na Kalwarię
Jezus musiał nieść krzyż, na którym miał być ukrzyżowany. Pod ciężarem tego
krzyża upadał kilkakrotnie. Mogło być wiele powodów ku temu. Cielesne i duchowe
naprężenie, jakie przechodził, osłabiło Go znacznie. W ogrójcu pocił się
krwawym potem; później stawiono Go przed sądem Sanhedrynu, przed Piłatem i
Herodem. Potem był srodze ubiczowany. Możemy sobie wyobrazić, że po tylu
przejściach, człowiek zaledwie mógłby utrzymać się na nogach, nie mówiąc już o
dźwiganiu ciężaru.
PRZYPUSZCZALNA WAGA KRZYŻA
Myśląc o Jezusie, jako o człowieku
doskonałym, nie należy przypuszczać, że był On najsilniejszym człowiekiem.
Niedoskonałość ludzka objawia się w różny sposób. Nie mamy powodu przypuszczać,
że pierwszy przedstawiciel naszego rodu, Adam, był człowiekiem ogromnej siły, z
którą zwykle złączona jest srogość. Zasadę tę można zauważyć także w owocach i
warzywach. Gdy znajdziemy jabłko nadmiernego rozmiaru, możemy sprawdzić, że nie
jest ono tak smaczne, jak jabłka normalnej wielkości. Tak samo rzecz się ma z
człowiekiem nadmiernego wzrostu i olbrzymiej siły - taki najczęściej odznacza
się srogością. Przeto o Jezusie nie mamy myśleć, że był rubasznym lub
słabowitym, ale że był mężczyzną normalnej delikatności i siły.
Myśląc o krzyżu nie przypuszczamy,
aby był lekki. Nie wiemy o żadnym lekkim drzewie w okolicy Jeruzalem.
Najpospolitszym jest tam drzewo oliwne, które jest bardzo ciężkie.
Przypuszczając, że krzyż był spuszczony na trzy stopy w ziemię i że wznosił się
znacznie ponad ziemię, przychodzimy do wniosku, że główny słup krzyża był
przynajmniej dwanaście lub czternaście stóp długi, zaś poprzeczny słup był
prawdopodobnie pięć stóp długi. Zważywszy, że musiał też być dość gruby, aby
się nie ugiął pod ciężarem ofiary, przypuszczamy, że krzyż ważył od sto
pięćdziesiąt, do dwustu funtów a więc nie był lekkim.
LEKCJE Z TEGO WYDARZENIA
Mamy wszelki powód wierzyć w
tradycyjne podanie, że Jezus upadł pod ciężarem tego krzyża. Być może, że
właśnie w tej chwili przechodził tamtędy Szymon, widocznie silny wieśniak,
którego setnik zatrzymał i zmusił, by pomógł Jezusowi nieść krzyż. Z pewnością,
że nawet i wtenczas część tego ciężaru dźwigał Jezus.
Z wydarzenia tego możemy wyciągnąć
pewne lekcje. Pierwszą jest to, że uczniowie Jezusa przeoczyli sposobność
niesienia krzyża ich Mistrza. Z początku byliśmy może skłonni potępić ich za
to. Musimy jednak zauważyć, że oni byli w obawie o swe życie. Możemy
sympatyzować z nimi, a jednocześnie przyswajać sobie lekcje większej odwagi w
sprawach dotyczących naszego Pana.
Z pewnością, że pospólstwo mogłoby się
domagać śmierci Apostołów, z taką samą zapalczywością, jak domagało się śmierci
ich Mistrza. Jednakowoż jeden z Jego uczniów powiedział, że gotów był iść z Nim
i na śmierć, tak samo mówili inni. Jak wobec tego dziwnym jest, że w chwili
próby żaden z nich nie okazał potrzebnej odwagi! O wiele łatwiej jest
przyrzekać wielką lojalność i wierność, aniżeli pokazać ją w godzinie próby,
gdy zachodzi największa tego potrzeba; albowiem wraz ze sposobnością ku temu,
przychodzą trudności i groźny pomruk złego, budzący lęk i brak orientacji.
Obecnie nie mamy sposobności pomagać
Jezusowi Samemu w niesieniu Jego krzyża. Wierzymy jednak, że On jest wciąż
pomiędzy nami w braciach. Czyż nie dostarcza to nam sposobności do niesienia
krzyża Pańskiego? Jak zachęcającą jest świadomość tego, że cokolwiek uczynimy
jednemu z tych najmniejszych Jego braci, Pan uznaje jako byśmy to Jemu
uczynili!
NIESIENIE KRZYŻA POPRZEDZA
UKORONOWANIE
Inna jeszcze myśl łącznie z tym
jest, że ponieważ w danej chwili zachodziła potrzeba niesienia krzyża, przeto
Szymon otrzymałby ten ciężar, czyby go chciał czy nie chciał. Nie mamy
zapisane, z jakim uczuciem on go niósł. Tradycja podaje, że on stał się później
uczniem Chrystusowym. Podobnież i na nas opatrzność Boska włoży niekiedy pewną
odpowiedzialność lub ciężar. A gdy Bóg włoży na nas ciężki krzyż, jak my go
niesiemy, z radością czy z szemraniem? Jeżeli z radością, to otrzymamy z tego
błogosławieństwo, choćby nawet krzyż ten nie spadł na nas z naszej winy lub
woli, ale był nam dany przemocą.
Gdy przychodzą na nas próby i
utrapienia, a ciężkie krzyże spadają na ramiona nasze, błogosławieni jesteśmy,
jeżeli oceniamy przywilej niesienia krzyża, rozumiejąc, że tylko przez krzyż
zdobędziemy koronę. Szymon, w tym wypadku, pięknie reprezentuje wszystkich
wiernych naśladowców Pana, którzy pomagają w niesieniu krzyża, naśladując Jego
wzoru, postępując za Nim. Krzyż ten nie będzie za ciężki dla nas, ponieważ
cięższy koniec tegoż poniesie nasz Pan; zaś nasze doświadczenia będą tylko
takie, by dopomagały ku naszemu dobremu, by sprawiły nam błogosławieństwo.
Straż 1932 str. 57,58. W.T.
R-5221 a - 1913 r.