<< Wstecz |
Wybrano: R-5129 a, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Ducha nie zagaszajcie
Światło
użyte jest w Piśmie Świętym jako symbol rozjaśniającej mocy ducha świętego.
Duch Boży był symbolicznie przedstawiony nie tylko w olejku pomazania, którym
byli pomazywani kapłani, ale także w świetle złotego świecznika, jaki znajdował
się w świątnicy. Gdy po dojściu do znajomości Prawdy wierzący poświęcają samych
siebie na służbę Bogu, Bóg przyjmując ich poświęcenie, daje im zadatek ducha
świętego, który staje się czynnikiem rozjaśniającym ich serca. Przez cały Wiek
Ewangelii Kościół był światłością świata. Pan Jezus sam powiedział, że tak
miało być w rzeczywistości, gdy przy pewnej okazji rzekł do swych uczniów: „Wy
jesteście światłość świata” – Mat. 5:14.
Jak
istnieje wiele sposobów, przez które literalne światło może być zgaszone, tak
też jest wiele sposobów, którymi to światło ducha świętego może być w sercu
człowieka zagaszone. Światło lampy zgaśnie, gdy olej, nafta lub jakaś inna
substancja zasilająca je zostanie odcięta. Zgaśnie ono także, gdy tlen
powietrza zostanie od niego odcięty, czy to z powodu zużycia całego zasobu, czy
też z tego powodu, że światło zostanie czymś przykryte i tym sposobem zgaszone.
Podobnie rzecz się ma i z nami. Światło ducha świętego może w nas zamrzeć z
braku odpowiedniego zasilania albo może być zgaszone pod naciskiem jakich
zewnętrznych wpływów.
Aby
posiadać ducha świętego w znacznej mierze, musimy się trzymać blisko Pana, bo
gdybyśmy się od Niego oddalili, światło to opuściłoby nas także. Jeżeli
zaniedbujemy przywilej modlitwy lub badania Słowa Bożego albo społeczności z
Nim przez duchowe rozmyślanie, to światło ducha świętego będzie przyćmione. Z
drugiej zaś strony, w miarę oceniania naszej niedoskonałości i zupełniejszego
poświęcenia się Bogu, światło to staje się coraz jaśniejsze. Jego obecność w
nas okazujemy gorliwością, z jaką badamy wolę Bożą wyrażoną w Jego Słowie i z
jaką staramy się do tej woli stosować w codziennych sprawach naszego życia.
Rzeczy te są sposobami, którymi zaopatrujemy się w ten symboliczny olej, aby
światła nasze mogły płonąć jasno. Starając się o to, musimy jeszcze baczyć, aby
nie stykać się z czymś, co mogłoby ten płomień świętej miłości w sercach
naszych przygasić.
Świat,
ciało i diabeł są przeciwnikami światłości ducha świętego. Na ile im się
pozwoli zetknąć z tym światłem, na tyle światło to zostanie pomniejszone.
Jeżeli duch światowości za-kradnie się do czyjego serca, to światło ducha
świętego zostanie tam wnet zagaszone. Jeżeli duch samolubstwa lub niedbalstwa
wejdzie do czyjegoś serca, to światło to stawać się będzie coraz ciemniejsze,
aż w końcu całkiem zaniknie. Uchylanie się od czynienia dobrze również pociąga
za sobą takie same następstwa. Oddawanie się cielesnym przyjemnościom także
przyczynia się do zagaszania ducha. Ma się rozumieć, że grzesznych przyjemności
powinien każdy unikać, lecz są przyjemności same w sobie niewinne i dla
cielesnego człowieka dość właściwe. Gdy jednak osoba poświęcona im się oddaje i
swoje cielesne pożądania zadowala, to na ile to czyni, na tyle nowa natura
cierpi.
Chrześcijańska
społeczność z braćmi jest jednym z najlepszych sposobów podtrzymania światła
ducha świętego. Jednak i tu istnieje granica, która nie zawsze bywa
rozpoznawana, a gdy zostaje przekroczona, może powstać całkiem przeciwny skutek
i może przynieść szkodę duchowej naturze. Podobnie pobyt nad morzem i morskie
kąpiele mogą się okazać bardzo korzystne w niektórych wypadkach; lecz w innych
mogą być posunięte za daleko i mogą zaszkodzić. Ci, co ustają w czynieniu
dobrze, składają się zazwyczaj z tych, co uwagę swą skierowali na inne rzeczy,
a od duchowych ją odwrócili.
WŁAŚCIWA ZNAJOMOŚĆ PLANU BOŻEGO BARDZO WAŻNA
Pomiędzy
różnymi zarządzeniami, jakie Bóg poczynił dla Nowego Stworzenia w Chrystusie,
jest także wspólne zgromadzenie się w celu podtrzymywania ich światła i
świecenia nim. Apostoł Paweł napomina wiernych, aby nie zaniedbywali
społecznego zgromadzania się, gdziekolwiek takie zgromadzanie się jest możliwe
(Hebr. 10:25). Gdzie ono jest niemożliwe, tam już Pan sam wynagrodzi ten ubytek
w inny sposób. Niekiedy spotykamy braci i siostry, którzy nie mają sposobności
zgromadzania się z innymi będącymi w Prawdzie, lecz jednak odznaczają się dość
jasnym i głębokim wyrozumieniem planu Bożego. Nie mając sposobności badać z
drugimi, oni sami starają się odpowiednio więcej czytać i badać.
Ci
zaś, co mają sposobność schodzić się i badać z drugimi, a tej sposobności nie
oceniają, znajdują się w bardzo niekorzystnym stanie. W takim wypadku ten
symboliczny olej nie zdaje się palić dość jasno, bo inaczej ten, co go posiada,
miałby przyjemność znajdowania się w społeczności z tymi, co dążą do tego
samego celu. Musimy także zwracać baczną uwagę na nasz stan duchowy, jak
zwracamy na stan cielesny. Jeśli odczuwamy jakiś niesmak w ustach i brak
apetytu, przychodzimy do wniosku, że nasze zdrowie nie jest w zupełnym
porządku; jeżeli nie czujemy chęci, by udać się na zebranie, powinniśmy
wiedzieć, że nasze duchowe zdrowie jest w nieporządku. Przeto gdy zauważymy, że
brak nam chęci do zgromadzania się z drugimi tej samej „kosztownej wiary”, to
powinniśmy udać się do onego Wielkiego Lekarza, aby nam pomógł.
W
niektórych razach byłoby może lepiej dla niektórych osób nie udawać się zaraz
na zebrania, ale zapoznać się lepiej z Prawdą przez osobiste czytanie i
badanie. Wielu zostało wstrzymanych od duchowego wzrostu tym, że zaznajomiwszy
się z Prawdą tylko powierzchownie, zaczęli zaraz uczęszczać na zebrania.
Niektórzy z takich stali się kamieniem obrażenia tak dla samych siebie, jak i
dla drugich. Jeżeli tacy nie mają dosyć czasu, aby chodząc na zebrania mogli
także osobiście czytać i badać, to byłoby lepiej cały ten czas obrócić na
osobiste czytanie i utwierdzanie się w Prawdzie, a dopiero później zgromadzać
się z drugimi tej samej kosztownej wiary.
Wielu
nawet z tych, co przewodniczą zgromadzeniu, nie mają tak jasnego wyrozumienia
Prawdy, jak to być powinno. Niektórzy z nich sami nie wiedzą, co mówią, choć
myślą, że wiedzą. Wiele jest sposobów, przez które można czas odkupywać, by
mieć go na badanie. Niektórzy mogliby zabrać ze sobą książkę i czytać ją w
tramwaju, jadąc do pracy i z powrotem. Znamy pewnego brata, który w taki sposób
przeczytał całe sześć tomów Wykładów Pisma Świętego.
Właściwy
sposób postępowania jest taki, by używać ducha zdrowego umysłu w tej sprawie,
jak i we wszystkich innych. Pierwsze nasze zabiegi powinny być o chwałę Bożą;
drugie o naszą własną korzyść, czyli postęp duchowy; a trzecie – o duchową
korzyść drugich. W sprawie tej należy stawić samego siebie na przedzie, bo gdy
najpierw odpowiednio ugruntujemy samych siebie do służby, to sposobność
służenia drugim będzie potem o tyle większa. Tak więc na przedzie mamy stawiać
nasz własny postęp duchowy, zgodnie z przykazaniem Pańskim: „Szukajcie
najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego”; „Albowiem to jest
wola Boża (względem was), to jest, poświęcenie wasze” – Mat. 6:33; 1 Tes.
4:3.
W
zależności od tego, ile ktoś sam otrzymał ducha świętego i jak dochodził do
coraz większej znajomości, w takiej mierze jest on upoważniony do głoszenia
drugim tego, czego się wpierw sam nauczył. Tak więc wszyscy możemy być uczeni
od Boga i możemy być używani do uczenia drugich proporcjonalnie do naszego
uczenia samych siebie i stosowania otrzymanych nauk do własnych serc. Każdy w
swym własnym sumieniu powinien rozsądzić i zdecydować, co by było na większą
chwałę Bożą w łączności z jego uczęszczaniem na zebrania.
Płomień
choćby już całkiem przygasły można jeszcze na nowo rozpalić. Może wielu z nas
widziało świecę na pozór już całkiem zgaszoną, a jednak znajdował się tam
jeszcze rozżarzony knot, z którego przy dopuszczeniu powietrza mogłaby świeca
ponownie zapłonąć. Podobnie jest i z nami. Może się przytrafić w naszym życiu
coś takiego, co to światło w nas przygasi, lecz ono nie zaraz całkowicie
zamrze: tchnienie Pańskie może je na nowo rozniecić. Znaliśmy ludzi, którzy
byli przez jakiś czas gorliwi, po czym ostygli w swej miłości i gorliwości; a
po niejakim czasie pierwsza ich gorliwość ponownie rozgorzała. Były jednak i
takie wypadki, gdzie światło to całkiem zamarło. Powinniśmy więc ustawicznie
czuwać, by nie dopuścić do nas niczego takiego, co by mogło zaćmić lub zagasić
naszą miłość ku Panu i ku Prawdzie lub powstrzymać nas od świątobliwości, którą
mamy się odznaczać jako naśladowcy Chrystusa.
Na Straży 1976/6/03, str. 91; W.T. R-5129a-1912r