<< Wstecz |
Wybrano: R-3795 a, z 1906 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Największy w królestwie.
Mat.18:1-14.
"Nie jest wolą Ojca waszego,
który jest w Niebiesiech, aby zginął jeden z tych maluczkich". -
(w.14).
Po widzeniu na Świętej Górze, które
przedstawiało chwalebne wtóre przyjście Chrystusa, nastąpiła pokusa. Coś
podobnego w doświadczeniach ludu Bożego dzieje się aż dotąd. Najwyższe i
najchwalebniejsze widoki rzeczy niebieskich, jakie Pan dla ludu Swego
przeznaczył, bywają prędko zachmurzane ziemskimi doświadczeniami i
trudnościami, które służą do wypróbowania i udowodnienia nam, czy rzeczywiście
jesteśmy z klasy królestwa - czy poddamy się niebieskiemu formowaniu i
kształtowaniu, abyśmy mogli być odpowiednimi do królestwa a przez zupełne
poddanie się Boskim instrukcjom w szkole Chrystusowej czy uczynimy swe
powołanie i wybranie pewnym, by otrzymać dział w królestwie, do którego
zostaliśmy powołani.
Mniemanie uczniów odnośnie królestwa
Chrystusowego było podobne do tego, jakie wszyscy Żydzi w owym czasie mieli
tj., że będzie ono ustanowione przez wielkiego Mesjasza, wielkiego Króla, który
osiągnie panowanie nad całą ziemią, że w łasce u Boga będący naród Izraelski
stanie się szczególnym przedmiotem Jego opieki, wywyższenia i najbliżej Niego w
królestwie i że przez Jego królestwo wszystkie narody i pokolenia będą
błogosławione jak to Bóg obiecał i przysiągł Abrahamowi. Uczucia te zostały tym
więcej rozbudzone w umysłach ludu przez okazanie się Jezusa, Jego
zadziwiających słów żywota i cudownych czynów, świadczących, że żaden człowiek
jeszcze tak nie mówił jako ten mówi i że Mesjasz nie mógłby chyba większych
rzeczy czynić jak Jezus czynił. Pomimo tego naród Izraelski był w niepewności,
ponieważ jego kapłani, nauczyciele, naczelnicy itp. odrzucili Jezusa i byli
Jego wielkimi przeciwnikami. Uczniowie jednakowoż, wierzyli Jezusowi, chodzili
za Nim i trzymali się Jego obietnicy, iż tak oni, jak i wszyscy Jego naśladowcy
będą mieli udział w chwale Jego królestwa.
Prawdopodobnie uczniowie, którzy nie
byli z Panem na górze Przemienienia odczuwali nieco zazdrości przeciwko tym, co
mieli ono widzenie i o tym mówili. Czy miało to znaczyć, iż Piotr, Jan i Jakub,
którzy byli z Panem na górze, mieli być więcej uprzywilejowanymi od pozostałych
uczni, gdy królestwo zostanie ustanowione? Idąc w nieznacznym oddaleniu za
Jezusem dysputowali dość gorąco o tym, który z nich będzie większym w przyszłym
królestwie. Jezus niezawodnie wiedział temat ich dysputy, lecz zamiast udzielić
nagany najbardziej winnym, uważał raczej, by z tej sprawy uczynić ogólną naukę
korzystną i pożyteczną dla nich wszystkich. Czy przykład ten nie jest godnym
naśladowania dla wszystkich wierzących? Czy nie byłoby to rzeczą rozumną z
naszej strony, by unikać na ile to tylko jest możliwym osobistego gromienia lub
strofowania kogokolwiek? Wszyscy ludzie mają wady i ułomności jedni pod takim
drudzy pod innym względem, więc rzadko kiedy jest rzeczą właściwą wystawiać
jakąś jednostkę w Ciele Chrystusowym na specjalne strofowanie; jest zwykle
lepiej postąpić tak jak Mistrz w tym wypadku postąpił, tj. odnośnie danego
przedmiotu dał ogólną naukę, która była korzystną dla wszystkich; nie tylko dla
tych, co błędnie coś podobnego czynią, lecz także i dla tych, którzy w swych
poglądach i postępowaniu znajdują się bliżej słuszności.
"JAKO MAŁE DZIECIĘ".
Jezus zapytał się uczni, co to za
temat tak bardzo zajął ich uwagę i doprowadził do tak gorącej dyskusji?
Wstydzili się jednak przyznać, że spierali się o to, który z nich będzie
pierwszym lub największym w królestwie. Cała ta sprawa była przecież tylko
łaską dla nich; zrozumiewali oni, iż nic takiego nie uczynili, co by im dawało
prawo do tak wysokiego zaszczytu i że powołanie do uczestnictwa w królestwie
było li tylko z łaski; czemu więc mają się spierać pomiędzy sobą o to, w jaki
sposób ich Mistrz Swe królewskie łaski rozdzieli? Czuli się więc zmieszani,
lecz Jezus nie napierał z pytaniem. Wiedząc o całej tej sprawie dał im poznać,
iż świadomy jest nie tylko ich słów, lecz nawet intencji ich serc. Jezus nader
umiejętnie i łagodnie zastosował Swoje strofowanie, nie gromiąc w surowy
sposób, ani grożąc tym, którzy dostojeństwo pożądali.
W pobliżu znajdowało się dziecię.
Jezus wziął je i postawił w pośrodku uczniów. Poczym, według oświadczenia Marka
(9:36) wziął je na ręce Swoje. Uwaga ich została skoncentrowana na ten
szczególny czyn a tym sposobem zostali przygotowani do lekcji - którą dziś
wielu mylnie zrozumiewa przypuszczając, że nasz Pan miał na myśli, że królestwo
niebieskie składać się będzie głównie z małych dzieci. Lecz nie takiej treści
była nauka Jezusa, którą przedstawiał Swym uczniom. Jezus nie powołał na swych
uczni małych dzieci, a i Sam nie rozpoczął Swej misji, gdy był dzieckiem, lecz
gdy liczył trzydzieści lat życia. Nie dowodzi to jednak, iż nie posiadał On
serdecznej sympatii dla dzieci, owszem, pokazał to, gdy brał niektóre z nich na
Swoje ręce, błogosławił je i mówił: "Nie zabraniajcie dziatkom przyjść do
Mnie, bo takich (podobnych w usposobieniu) jest królestwo niebieskie". Pan
nasz miłował niewinność i prostotę małych dziatek i chętnym był okazać Swą
własną uniżoność stosując się do życzeń matek, by pobłogosławił ich dzieci.
Zaiste, możemy być pewni, iż żaden dobry mężczyzna lub dobra niewiasta nie może
nie miłować dziecięcej niewinności i prostoty.
"NAJWIĘKSZY W KRÓLESTWIE NIEBIESKIM".
Nie mamy też rozumieć, ze Jezus,
ponieważ rozpoczął Swoją misję mając lat trzydzieści, że ci, których On
powoływał na uczni byli w wieku dojrzałym, że to ogranicza wiek każdego, który
chciałby się stać naśladowcą Chrystusa podczas obecnego wieku Ewangelii.
Przeciwnie, wierzymy, iż wielu w dość młodym wieku posiadało wystarczający
zasób wyrozumienia o Jezusie, o Jego dziele odkupienia, jak również zaproszenia
by przez zupełne poświęcenie swego serca, życia i wszystkich intencji, mogli
się stać Jego uczniami i widocznie osiągnęli dość jasne pojęcie tego, co
uczynili. Czujemy się nawet, aby zachęcić tych, co będąc w młodym wieku
znajdują się w usposobieniu i są gotowi poświęcić swoje życie Panu, by
wierzyli, iż tak postąpiwszy nie tylko, że zostaną przyjęci, lecz w dodatku o
tyle prędzej wejdą do odpocznienia wiary i zachowani będą od przykrych
doświadczeń i zawodów, jakie spotykają tych, którzy szukają najpierw świata i
jego przyjemności.
W niniejszej, jednak lekcji
powinniśmy zauważyć, iż Pan nie zwraca się do dzieci, ani prowadzi dyskusji o
nich, lecz wykorzystał tę okoliczność jako przykład i ilustrację prostoty,
pojętności i pokory. To wywarło silne wrażenie na umysły uczni, gdy spoglądali
na to dziecię tam siedzące; nieświadome wielkiego zaszczytu, jaki je spotkał,
iż zostało użyte przez wielkiego Króla królów, by dostarczyło nauki dla Jego
uczniów. Myśl naszego Pana jest wyraźnie ujawnioną w wierszu czwartym, który
mówi: "Kto się tedy uniży jako to dziecię, ten ci jest największym w
królestwie Niebieskim".
Nie przeoczajmy tego faktu, że Jezus
mówi tu o królestwie Niebieskim, a nie o świecie, jak również i tego, że myślą
apostołów nie było, który z nich pójdzie, a który nie pójdzie do królestwa
Niebieskiego, lecz - przypuściwszy, że wszyscy się tam znajdą - który z nich
będzie większym? Odpowiedź Pana obejmowała w sobie znaczenie, iż ten, co w
usposobieniu swoim będzie najwięcej zbliżony do dziecięcia, najpokorniejszy,
najskromniejszy, najskłonniejszy do przyjęcia nauki i poddania się
kierownictwu, ten będzie największym. Myśl ta odnosi się do Kościoła tak w
obecnym jak i w przyszłym jego stanie. W obecnym czasie kościół - królestwo -
jest w stadium zarodku, w procesie rozwijania i przygotowywania się, nie jest
przyodziane w chwałę, ani jest uznane od świata, uznawane jest od współczłonków
i od Pana. Pokora i usposobienie dziecięcej prostoty pomiędzy braćmi w obecnym
czasie powinno być cenione jako oznaka wyższości z Boskiego punktu widzenia.
Tacy, którzy w obecnym czasie mogą być przypodobani dzieciom, będą z pewnością
odpowiednio wywyższeni w przyszłości, gdy królestwo zostanie ustanowione w
wielkiej mocy i chwale, w celu błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi.
W harmonii z tą myślą, iż pokorni,
pojętni, skromni i pełni prostoty mają być uważani za największych, powinniśmy
się spodziewać we wszystkich zgromadzeniach ludu Bożego, że ci, co zostali
obrani na stanowiska starszych i naczelników w Zborze będą właśnie
najpokorniejszymi w myśli i postępowaniu z całego grona. Gdyby miało być
inaczej, to wskazywałoby, że zgromadzenie nie zrozumiało, ani oceniło należycie
myśli objętej w naszej lekcji i nie zastosowało się do niej.
To nie ma jednak znaczyć, iż brat
posiadający pięć talentów powinien być zupełnie nieświadomy tego lub, że
powinien zaniedbać używania ich; ani nie znaczy, aby miał on zamrużyć oczy i
nie widzieć tego, że niektórzy bracia mniej od niego talentów posiadają; lecz
znaczy, iż on powinien posiadać tyle miłości i pokory, że jedynym jego
pragnieniem odnośnie jego talentów powinno być, aby użyć je dla dobra sprawy
Bożej - na tyle powinien być pokornym i gorliwym w służbie Pańskiej, że ani na
chwilę nie powinien pomyśleć lub planować, aby talentów swych użyć dla
zadowolenia osobistych swych ambicji, by chełpić się lub w jakimkolwiek
znaczeniu lub stopniu starać przytłumić talenty, sposobności i przywileje innych
by tym sposobem tylko jego zdolności były widziane i uznawane. Znaczy to
jeszcze, iż jeżeli on posiada pięć talentów a ma ducha dziecięcej prostoty i
pokory, to będzie miał takie zainteresowanie w drugich braciach, że uczyni
wszystko, co tylko jest rozsądnym i możliwym dla dobra wspólnej sprawy i dla
dopomożenia drugim braciom i siostrom mającym niektóre talenty do zużytkowania
w taki sposób, by wyszło to ku zbudowaniu i wzmocnieniu wszystkich, by tym
sposobem całe Ciało Chrystusowe mogło obsługiwać wzajemnie swe wymagania i
potrzeby w wierze, w nadziei i w miłości.
"JEŻELI SIĘ NIE NAWRÓCICIE".
Słowo nawrócić się, oznacza uczynić
zwrot, odmienić się, lecz wielu przeocza obszerne znaczenie tego słowa i
mniema, że ono oznacza tylko jedno, mianowicie porzucenie grzesznej łączności
ze światem, ze złem i wejście do społeczności z Bogiem. Pan nasz nie mógł mieć
na myśli ażeby Jego Apostołowie nie byli nawróceni w takim znaczeniu tego słowa
- aby jeszcze byli obcymi, oddalonymi od Boga. Jezus znał ich dobrze, iż byli
prawdziwymi Izraelczykami. W modlitwie Swojej Jezus oświadcza: "Twoić byli
i dałeś mi je, a jam je zachował". Gdy mówił do Swoich uczni o nawróceniu
to miał na myśli, iż muszą oni nawrócić się, czyli pozbyć tego usposobienia, w
jakim się znajdowali, to jest: ambitnej pożądliwości, zaszczytnych stanowisk i
honorów w królestwie, bo inaczej wcale tam się nie dostaną. Byli oni już
wówczas w królestwie będącym w zarodku, dlatego Jego myślą było, iż jeżeli w
zapoczątkowanym królestwie naśladowcy Jego nie wyrobią w sobie ducha dziecięcej
prostoty i pokory, a nie pozbędą się ducha samolubnej i grzesznej ambicji, to
całkiem utracą możność wejścia do chwalebnego Tysiącletniego królestwa.
Co za poważna lekcja mieści się w
tym dla Pańskich naśladowców - dla Jego "maluczkich". Pokazuje, że
chociaż On nas powołał do najwyższej i najzacniejszej chwały i czci to jednak
osiągnięcie tego wysokiego stanowiska, uczynienie naszego powołania i wybrania
pewnym zależeć będzie od tego, w jaki sposób przyjmujemy ten zaszczytny
przywilej, to powołanie. Jeżeli ono wzbudzi w nas samolubne aspiracje o
wielkość, zaszczyty i honory pomiędzy ludźmi, to będzie oznaką ujemnego, złego
skutku. Skutek, jaki Bóg zamierzył, aby się w nas okazał jest, iż mamy rozumieć
naszą niegodność tak wysokiego zaszczytu, że mamy się czuć nader małymi w
oczach Bożych i podziwiać, że On łaskawie zezwolił, aby z pomiędzy upadłych
ludzi był dokonany wybór tego nielicznego grona, które ma stanowić Oblu bienicę
Barankową i współdziedziców Jego królestwa. W miarę jak powołani uczą się teraz
w szkole Chrystusowej, wzrastając w łasce i znajomości, to pokora i prostota
nie ma w ich zanikać, lecz owszem ma się coraz więcej pomnażać. Muszą pojmować
swoją nieudolność i niegodność tak wielkiego dostojeństwa, a wszystkie
błogosławieństwa przyjmować jako z łaski i hojności Bożej.
Motywem do postępowania, dla
prawdziwych uczni Chrystusowych, którzy w łasce i miłości Pana swego chcą
pozostać i zapewnić sobie powołanie i wybór do Jego królestwa, nie może być
samolubstwo, zamiłowanie zaszczytnych stanowisk, wpływu lub sławy. Czym tedy
ono ma być? Odpowiadamy: motywem musi być miłość - miłość do Boga, miłość do
braci i w końcu sympatyzująca miłość do wszystkich ludzi, włączając nawet
naszych nieprzyjaciół, z których wielu jest takimi niezawodnie tylko z powodu
zaślepienia. Apostoł określa tę rządzącą i pchającą potęgę w prawdziwych
naśladowcach Jezusa mówiąc: "Miłość Chrystusowa przyciska (zmusza) nas,
jako tych, którzyśmy osądzili, iż ponieważ jeden za wszystkich umarł, tedy wszyscy
byli umarłymi; a że za wszystkich umarł (znaczy), aby ci, którzy żyją już
więcej sobie nie żyli, ale temu, który za nich umarł i jest wzbudzony". -
2Kor.5:14,15.
"KTO WAS PRZYJMUJE MNIE PRZYJMUJE".
Mowa naszego Pana w dalszym ciągu
była tej samej treści, gdy powiedział: "Kto by przyjął jedno dziecię takie
w imię moje mnie przyjmuje". On nie odnosi się tu do przyjmowania małych
dzieci, lecz do przyjmowania uczni w Jego imieniu - do przyjmowania takich,
którzy posiadają charakter pełen dziecięcej prostoty, a tym samym znamię
prawdziwego uczniostwa Chrystusowego. Ktobykolwiek przyjął jednego z tych
pokornych, wiernych i skromnych, nie z powodu jakiejś światowej jego sławy lub
dobrego imienia, nie z powodu chełpliwości, iż jest czymś wielkim, ale z powodu,
że jest naśladowcą Chrystusa, że daje dowody, iż posiada Jego Ducha - kto by
takiego przyjął, to według oświadczenia Pana, taki czyn będzie uważany i
nagrodzony jakoby przyjął samego Mistrza.
Zaś z drugiej strony, Pan Jezus
powiedział: kto by skrzywdził jednego z tych małych, czyli pokornych w myśli i
sercu - lepiej by mu było aby kamień młyński zawieszony był do szyi jego i
utopiony był w głębokości morskiej. Słowo przetłumaczone w tym miejscu "zgorszył"
pochodzi z greckiego "skandalon" i jest bardzo zbliżone do słowa
używanego także w polskim języku "skandal". Słowo to w swym oryginale
oznacza "patyczek przy pułapce, na którym przynęta bywa przyczepiona, a
który, poruszony przez zwierzę, odskakuje, powodując zatrzaśnięcie
pułapki". Pan nasz nie miał na myśli, kto by rozgniewał lub źle się
obszedł z jednym z Jego uczni, lecz kto by takiego usidlił, uszkodził duchowo,
do skandalu przywiódł lub tp.
Gdyby ktoś utopionym został w morzu
nie poniósłby przez to żadnej przeszkody do zmartwychwstania i przyszłego
życia, lecz gdyby usidlił, przywiódł do złego, zgorszył jednego z tych małych
Pańskich, ku jego duchowej szkodzie, to tym samym ściągnąłby taki gorszyciel
sam na siebie pewne szkody sięgające poza okres teraźniejszej egzystencji -
poniesie szkodę, czyli pewną stratę w przyszłym życiu, w czasach
zmartwychwstania zapewnionego całej ludzkości przez wielką ofiarę Zbawiciela.
Pan nasz nie powiedział, jakiego rodzaju stratę lub karę taki gorszyciel poniesie,
lecz zaznaczył, iż wpływ jej na przyszłą egzystencję takiego człowieka będzie
tak znaczny, iż daleko lepiej by mu było, aby zamiast tej przyszłej straty,
jego obecne doczesne życie zostało skrócone; a wiadomo nam jak wszyscy cenią
każdą chwilę życia na ziemi, jaka jest dozwoloną.
BIADA ŚWIATU DLA ZGORSZENIA.
Pan Jezus po wypowiedzeniu jak ważną
będzie sprawa dla każdego, kto by zgorszył jednego z tych maluczkich to
jest jednego z poświęconych Jemu uczni, wielki Nauczyciel stosuje w wierszu
siódmym Swoją lekcję do świata, oświadczając, iż znaczna część trudności i
utrapień świata przychodzi z tego samego powodu - "skandalon".
Zgorszenia i sidła, czyli podstępy, oszustwa itp. powodują wielki procent
obecnego niezadowolenia, lecz muszą one być, ponieważ są one nieuniknioną
częścią ogólnego zamieszania spowodowanego przez grzech - zamieszania, które
ostatecznie przyczyni się do tego, iż ludzkość znienawidzi grzech i zapragnie
rządów sprawiedliwości i królestwa Bożego. Lecz Pan nasz dodaje, iż chociaż te
nadużycia i zgorszenia spowodują znaczne kłopoty dla wielu na świecie, to
jednak najwięcej szkody przyniosą one tym, co je spowodowali "człowiekowi
onemu, przez którego zgorszenie przychodzi".
Dlatego też ci, co stanowią lud Boży
mają się mieć na baczności, aby, bez względu ile drudzy będą szkodzić, uprawiać
zło, gorszyć, aby stronili od takich rzeczy i pamiętali, że są naśladowcami
Tego, który był cichym i pokornym, który szkody nikomu nie uczynił, lecz
przeciwnie, życie Swoje oddał dla korzyści innych. Skłonność do czynienia
czegoś, co mogłoby być "skandalon", zgorszeniem lub szkodą dla
drugich, przedstawia Pan w ilustracji jako wadę charakteru, która pomimo swej
szkodliwości może jednak być tak ściśle spojoną z nami, a nawet zdawać się nam
tak drogą jak prawa ręka, noga lub oko nasze. To gorszenie drugich może się
objawiać w jednej lub drugiej formie, lecz w każdym wypadku ci, którzy chcą być
naśladowcami Księcia pokoju i ostatecznie stać się współdziedzicami w Jego
królestwie, muszą jako dobrzy żołnierze sprawiedliwości walczyć przeciwko tym
grzesznym, samolubnym i szkodliwym skłonnościom ciała. Muszą one być w
zupełności pokonane tak dalece, iż Nowe Stworzenie będzie chętne a nawet pilne
w tym, aby zupełnie zniszczyć ten element, tego upadłego i Panu nieprzyjemnego
usposobienia, choćby to zdawało się ofiarą tak kosztowną jak utrata nogi, ręki
lub oka.
Musimy się pozbyć gorszących
praktyk, abyśmy prawdziwie mogli być naśladowcami naszego Pana i byli poczytani
za godnych wejścia do Jego chwalebnego królestwa. Jeżeli byśmy trwali w tych
skłonnościach upadłej natury to one by spowodowały ostatecznie nasze
zniszczenie przez wtórą śmierć, ponieważ każdy, kto posiada i podtrzymuje
szkodliwy charakter, skłonność do szkodzenia lub przywodzenia do skandalu
innych, zostanie od Pana uznanym za niegodnego jakiegokolwiek działu w Jego
królestwie - a nawet za niegodnego żywota wiecznego w ogóle. Stąd to
oświadczenie Pana, iż tacy pójdą do wiecznego ognia, czyli zniszczenia - na
wtórą śmierć. Nic dziwnego, więc, że wielki nasz Nauczyciel zachęca wszystkich,
którzy chcą być Jego uczniami, aby pozbywali się uczynków ciała, by umartwiali
je, jak i wszelkie samolubne uczucia, bez względu jak drogimi one są, aby tym
sposobem mogli wejść do żywota wiecznego jako uczestnicy Jego królestwa i
członkowie Oblubienicy.
Pan nasz wykazuje, iż byłoby lepiej
utracić oko, rękę lub nogę, członki, które przedstawiają ziemskie korzyści i
przywileje obecnego czasu, aniżeli zachowując je być ostatecznie zniszczonym w
ogniu Gehenny. Ogień Gehenny tak tu, jak i w innych miejscach, jak to już
wykazaliśmy, odnosił się pierwotnie do doliny poza miastem Jeruzalem, w której
odpadki były niszczone (nie zachowywane ani torturowane) a dolina ta jak już
widzieliśmy przedstawiała, czyli figurowała wieczne zniszczenie przez wtórą
śmierć, mająca łączność z nowym Jeruzalem, z nowym rządem Tysiąclecia, w którym
wszyscy niegodni, wszystkie odpadki społeczeństwa, nie godne życia wiecznego
będą zniszczone, aby wszechświat Boży mógł być czystym, w którym by wszelkie stworzenie
chwaliło i wielbiło swojego Stwórcę będąc posłusznymi Jego prawom i rządom.
NIE GARDZIĆ ŻADNYM Z TYCH MALUCZKICH.
Prowadząc w dalszym ciągu dyskusję o
Swych naśladowcach o "maluczkich", nasz Pan ostrzega, ażeby nimi nikt
nie gardził, bo choć żadnego z nich nie usidli ani zgorszy, jednak "gdyby
pogardził Jego maluczkimi" będzie odpowiedzialnym, ponieważ między nimi
nie wielu jest wielkich, nie wielu mądrych (według świata), nie wielu bogatych,
lecz są to przeważnie ubodzy w dobra tego świata a bogaci w wierze; wobec tego
wielu jest skłonnych gardzić nimi i lekceważyć ich. Będą to czynić z powodu, iż
nie znają ich, nie wiedzą, że ci wzgardzeni są w łączności ze swym
niewidzialnym Panem - "świat nie zna nas, iż Onego (wodza i dokończyciela
wiary) nie zna". - 1Kor.1:26-28; Jak.2:5; 1Jana 3:1.
Nasz Pan w ostrzeżeniu, aby nikt nie
gardził Jego maluczkimi użył ilustracji, która pokazuje, iż oni są przedmiotem
szczególnej pieczy i miłości Niebieskiego Ojca, więc dał przez to do
zrozumienia, iż ktokolwiek by nimi gardził lub uczynił im coś złego, odniesie
za to pewną odpłatę bądź w teraźniejszym, bądź w przyszłym życiu. Sprawa
przedstawiona jest mniej więcej w następujący sposób: "Patrzcie żebyście
nie gardzili żadnym z tych maluczkich moich, ponieważ Ojciec Mój mógłby się
dowiedzieć o tym bardzo prędko, ponieważ Aniołowie ich w Niebiesiech zawsze
patrzą na oblicze Ojca mojego i bez żadnej przeszkody mogą Jego uwadze
przedstawić ponoszone trudności, doświadczenia i prześladowania przez Jego
wiernych". Niektórzy rozumieją, że w oświadczeniu tym Pan dał do
zrozumienia, iż każdy człowiek na ziemi ma swojego anioła stróża, a ponieważ
obecnie znajduje się na ziemi przeszło półtora miliarda ludzi, więc znaczyłoby,
iż taka sama liczba aniołów czuwa nad ludzkością.
Jest to całkiem błędne pojęcie; Pan
Jezus nigdzie nie nadmienił o jakichkolwiek specjalnych stróżach nad światem,
lecz powiedział, iż Bóg przygotował, a On dokona odkupienia całej ludzkości i
we właściwym czasie udzieli jej restytucji, zaś szczególna opieka wspomniana w
Piśmie Świętym odnosi się jedynie do tych, którzy są Pańscy w takim znaczeniu
jak Pismo przedstawia, tj. odnosi się do Jego "maluczkich". O tych
maluczkich jest powiedziane: iż "Anioł Pański zatacza obóz około tych,
którzy się Go boją i wyrywa ich" (Ps.34:8) i znów "Aniołowie są
duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy
zbawienie odziedziczyć mają" (Żyd.1:14). Wcale by nas nie dziwiło, gdyby
anioł stróż posłany był do każdego członka Maluczkiego Stadka, każdego Jemu
poświęconego, Klasy "maluczkich". Jednak powinniśmy zauważyć, iż
wyraz Anioł ma obszerne znaczenie i mogą obejmować władzę Bożą i wszelkie
czynniki tak żywe, jak i martwe, przez które On dowiaduje się o Swoich i
udziela im pomocy.
W każdym jednak razie myśl naszego
Pana, w ilustracji, którą On tu użył jest, iż Jego "maluczcy" nigdy
nie są zapomniani, że ich próby i trudności prędko bywają donoszone Ojcu
Niebieskiemu przez Aniołów lub narzędzia, jakimi On się posiłkuje. Co za
pociecha i radość mieści się w tym dla tych, którzy starają się kroczyć śladami
Jezusa i którzy często bywają źle zrozumiani, spotwarzani, wzgardzani lub
lekceważeni! Wszelkie dobro uczynione tej klasie, Pan nasz nie zapomni,
podobnie wszelka szkoda lub krzywda im wyrządzona będzie także Jemu wiadoma i
bez karania nie będzie postanowioną. Kara będzie w stosunku i do uświadomienia
krzywdę czyniącego i na ile to było uczynione, dobrowolnie lub mimowolnie.
"Mnie pomsta, ja oddam mówi Pan". Przeto bracia, nie mścijcie się
sami; znosząc szkody i prześladowania cierpliwie, poruczcie to wszystko Panu i
uczcie się korzystnych lekcji z tego; lecz w każdym czasie bądźcie ostrożni i
baczcie, abyście sami nie byli zgorszeniem lub obrażeniem dla drugich.
CI "MALUCZCY" NIE MAJĄ ZGINĄĆ.
Wiersz 11 jest pominięty w
przejrzanym i poprawionym tłumaczeniu Biblii (Revised Version), ponieważ nie
znajduje się on w najstarszych manuskryptach, co jest dobrym autorytetem na
pominięcie go. Te same słowa znajdują się u Łukasza 19:10 i przedstawiają one
zasadniczą prawdę; lecz tutaj zostały one prawdopodobnie dopisane przez kogoś,
co mniemał, iż Mateusz przeoczył te ważne słowa i że tu jest odpowiednie
miejsce do zarekordowania ich. Następnie przychodzi przypowieść o stu owcach.
Jednak zachodzi pewna różnica pomiędzy tą przypowieścią a drugą podobną
zapisaną u Łuk.15:3-9. Ta ostatnia, widocznym jest, iż była wypowiedzianą do
nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów, podczas gdy ta, którą mamy pod rozwagą, do
uczni. W innym miejscu omówiliśmy już przypowieść wypowiedzianą do Faryzeuszów,
wykazując, iż sto owiec odpowiednio przedstawia całą rodzinę Bożą zaś
zaginiona, wyobraża ludzkość, która odpadła od łaski Bożej przez
nieposłuszeństwo Adama.
W szukaniu zaginionej owcy, czyli
ludzkości okazuje się miłość i miłosierdzie naszego Pana i nadmienia o
ostatecznym wybawieniu jej - lecz nie w tym znaczeniu ażeby wszyscy bez wyjątku
mieli być zbawieni, lecz wszyscy zostaną doprowadzeni do stanu, w którym
zbawienie będą mogli sobie zapewnić i dojść do jasnego zrozumienia Prawdy i pełnej
sposobności przyjęcia jej tak, że którzykolwiek ją odrzucą ściągną na siebie
sprawiedliwą karę wtórej śmierci.
Przypowieść o stu owcach przytoczona
w łączności z naszą lekcją była zastosowana w zupełnie innym znaczeniu jak to
kontekst wskazuje. Odnosi się ona do "maluczkich", którzy stali się
Jego naśladowcami, Jego owcami. Gdyby, który z nich się potknął, gdyby zbłądził
(zabłąkał się), Pan nie porzuci go zaraz ze Swej pieczy, lecz odszuka, oczyści
go, aby o ile to jeszcze możliwe, mógł być podźwigniętym. Wszyscy, którzy w
harmonii z Panem się znajdują powinni mieć podobne usposobienie i wzajemne
zainteresowanie jedni w drugich. Powinni być gotowi i chętni wiele poświęcić w
kierunku podźwignięcia brata z sideł "onego złośnika". Myśl tę dość wyraźnie
przedstawia wiersz 14, który mówi: "Tak nie jest wola Ojca waszego, który
jest w Niebiesiech, aby zginął jeden z tych Maluczkich". Zgodnie z tym
Apostoł oświadcza: "Kto by odwrócił grzesznika od błędnej drogi jego,
zachowa duszę od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów" (Jak.5:20). Nie
odnosi się to do dusz świata w ogólności, bo te pod wyrokiem śmierci się
znajdują, lecz odnosi się do wierzących tj. tych, co przez wiarę zostali
usprawiedliwieni i poświęcili się Bogu. Gdyby, który z nich miał upaść lub potknąć
się w jakikolwiek sposób, w takich razach każdy z wiernych powinien usilnie
starać się, by takiego podźwignąć i dopomóc mu do powrócenia do harmonii z
Panem.
Ponieważ nasz Pan dał zapewnienie,
iż nie jest wolą Ojca, aby który z tych maluczkich zginął, więc możemy polegać
na tym, iż wszystko będzie podjęte raczej ku ich nawróceniu aniżeli zatraceniu.
Jeżeli podobny duch będzie panował w gronie domowników wiary, w gronie
"maluczkich", to nie będą się oni ścierać, który z nich jest większym,
ale raczej będą gotowi dopomagać sobie wzajemnie, aby każdy i wszyscy z nich
mogli otrzymać nagrodę wysokiego powołania. W zgodzie z tym jest myśl, iż Bóg
nie chce, aby który z tych małych zginął, że On tak sprawuje, aby ci, co są z
poświęconych a nie wypełniają dobrowolnie i ochotnie swego poświęcenia, nie
byli zatraceni, lecz raczej są przeprowadzani przez dotkliwe doświadczenia (jak
to pokazane jest, iż się stanie z Wielkim Gronem), w których "omyją szaty
swoje we krwi Barankowej". Byłoby naturalnie lepiej, gdyby oni byli na
tyle wierni i gorliwi, aby z radością poświęcali korzyści ziemskie, aby przez
to mogli niebieskie zyskać; lecz chociaż oni nie uczynią wszystkiego, co było w
ich mocy, by swoje przymierze uzupełnić, to jednak Pan miłosiernym jest ku nim
i nie chce, aby zginęli. Dopatrzy On, aby zostali przeprowadzeni przez takie
doświadczenia, które ostatecznie wypróbują ich a jeżeli okażą się wiernymi w
tej próbie - wywiedzie ich zwycięzcami.
Straż 1926 str. 67 - 72. W.T.
R-3795 a - 1906 r.