<< Wstecz |
Wybrano: R-3434 a, z 1904 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Synowie i córki pociechy
"Jozes nazwany był od apostołów Barnabaszem, co się wykłada syn
pociechy" - Dz. Ap. 4:36.
Pociecha! Osłoda! Co za
odpocznienie, orzeźwienie, pokój i radość zawierają w sobie te słowa! Że miano
"syn pociechy" nadane było człowiekowi dojrzałemu, mówi o nim i o
jego charakterze więcej, aniżeli gdyby o nim napisano całą księgę. Bardzo mało
wiemy o Barnabaszu, lecz jeżeli znajomość naszą o nim mamy czerpać choćby tylko
z tego jednego zdania Pisma Św., to nie możemy wobec niego czuć się inaczej,
jak tylko miłować go i wysoko cenić.
Kościół w pewnym znaczeniu nazywany
jest matką, Syonem, a wszyscy wierni Pańscy są w tym obrazie przedstawieni jako
dzieci Syonu, jako synowie i córki. Niektórzy z tych są synami i córkami
pociechy, gdy zaś inni są synami i córkami utrapienia, ustawicznie powodując
różne przykrości i zgryzoty innym i sobie. Chcielibyśmy przedstawić ten
przedmiot we właściwym świetle, abyśmy wszyscy i każdy z nas mogli postępować
odpowiednio, aby pomiędzy dziećmi Syonu było coraz więcej synów i córek pociechy,
którzy by umieli cieszyć drugich, a tym samym byli pocieszycielami całego
Kościoła. Niektórzy byliby może gotowi zapytać: Czy prawdziwy Kościół
potrzebuje pociechy, czyż większość tych, co zaliczają się do Kościoła, nie
zachowuje się tak, jakby już mocno byli pocieszeni? Czy nie potrzebują oni
raczej pewnego potrząśnięcia, przypomnienia im ich grzechów, pewnego
strofowania, aby odczuli pewnego rodzaju zgryzotę i tym sposobem starali się
gorliwiej postępować naprzód?
Nie chcemy ignorować faktu, że zachodzą
okazje, gdzie strofowania i naprawy w sprawiedliwości, doradzane przez
apostoła, są właściwe. Jednakowoż nie sympatyzujemy z powszechnym mniemaniem
wielu nawet dobrych ludzi, a mianowicie, że powinni czuć się zawsze mizernymi,
nieszczęśliwymi i że powinni unieszczęśliwiać drugich przez ustawiczne
utyskiwanie, wytykanie wad, gromienie i tym podobne terroryzowanie. Wierzymy,
że takie mylne zabiegi, choć może w dobrej myśli podejmowane, uczyniły wiele
złego i wypędziły z rodzinnego koła Syonu wielu takich, którzy nie mogli bez
obłudy wmawiać w siebie, że są najgorszymi grzesznikami i spokojnie
przysłuchiwać się modłom, w których wyrażano się o nich: "Boże, zmiłuj się
nad nami, nędznymi grzesznikami!" Podczas, gdy zrozumieli i ocenili Boską
łaskę i przebaczenie - usprawiedliwienie od wszystkich grzechów.
Strofowania, gromienia itp.
potrzebują ci, co nie postępują według ducha, ale według ciała, gwałcąc swoje
przymierze z Bogiem. Ostrzeżenia, aby uciekać przed przyszłym gniewem,
potrzebują ci, co jeszcze nigdy nie uciekli i nie uchwycili się tej nadziei
wystawionej w Wieku Ewangelii. Tacy są bez Boga i nadziei na świecie - nie są w
społeczności z Chrystusem przez wiarę i posłuszeństwo. Lecz prawdziwa
"pszenica", prawdziwi i poświęceni członkowie Ciała Chrystusowego,
pomimo że są niedoskonali, to jednak zawsze starają się postępować według
ducha, chociaż wiedzą dobrze o tym, że z powodu ich niedoskonałości cielesnej
nie mogą w zupełności tak postępować, jak powinni według ducha. Tacy, zamiast
strofowania, gromienia i chłosty za ich uchybienia, które już sami przyznają i
zwalczać się starają, potrzebują raczej sympatii, pomocy i pociechy.
Prawdopodobnie mało jest tych, co
zauważyli, do jakiego stopnia Pismo Św. zastosowuje ten właśnie "balsam z
Galaad" do prawdziwych dzieci Syonu. Pismo Św. jest pełne pociechy i
zachodzi wielka potrzeba coraz więcej synów i córek pociechy w Kościele,
takich, którzy by mogli drugim udzielać pomocy, zachęty i orzeźwienia, jakie
Pan zamierzył. Nasz Pan mówił o duchu świętym jako o pocieszycielu i także
wspomniał, że On sam był Pocieszycielem. Oto Jego słowa: "A ja prosić będę
Ojca, a innego pocieszyciela da wam" (Jan 14:16). Do jakiego stopnia nasz
Pan był Pocieszycielem, możemy zauważyć, gdy spojrzymy wstecz na trzy i pół
roku Jego misji i gdy przy końcu tejże usłyszymy Go mówiącego do swoich
wiernych: "Nie zostawię was sierotami" - opuszczonymi, bez opiekuna
(Jan 14:18). Jego troskliwość nad apostołami, dokąd był z nimi, możemy odczuć w
Jego wymownej modlitwie do Ojca: "Gdym z nimi był na świecie, jam je
zachował w imieniu twoim, któreś mi dał, strzegłem ich i żaden z nich nie
zginął, tylko on syn zatracenia, żeby się Pismo wypełniło" (Jan 17:12).
O naszym Panu było przepowiedziane,
że miał być Pocieszycielem, jako czytamy: "Duch Panującego Pana jest nade
mną, przeto mnie pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, posłał mnie,
abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego serca (...) abym cieszył
wszystkich płaczących, abym sprawił radość płaczącym w Syonie i dał im ozdobę
miasto popiołu, olejek wesela miasto smutku, odzienie chwały miasto ducha
ściśnionego" (Izaj. 61:1-3).
Z powyższego wynika, że Pan nasz
Jezus był pocieszycielem w Syonie ponad wszelkich innych pocieszycieli. Jezus
umiał duchem sympatii wniknąć w słabości, próby i trudności cichych, miłych i
dobrze myślących ludzi i w taki sam sposób charakter i słowa Jezusowe aż dotąd
przenikają nasze serca, a także serca wielu takich, co nie są Jego ludem
poświęconym w pełnym znaczeniu tego słowa. Strofowanie i wytykanie wad w
apostołach nie było tym, co sprawiło, że oni stali się tak wiernymi Jego
naśladowcami aż do śmierci, ale raczej naszego Pana sympatia, pomoc i
tłumaczenie ich serdecznych intencji w sposób przyjazny i wspaniałomyślny.
Zauważmy ten wypadek, gdzie to niewiasty, jawnogrzesznicy Jezus nie potępił.
Zauważmy Jego naganę skierowaną do tych, co ją chcieli ukamionować. "Kto z
was jest bez grzechu, niech na nią pierwszy kamień rzuci". Zauważmy dalej,
jak oskarżyciele, czując się sami winni różnych przestępstw odeszli, a Jezus
przemówił do niewiasty: "Ani ja ciebie potępiam. Idźże, a już więcej nie
grzesz" (Jan 8:3-11). Zauważmy Jego postępowanie z Piotrem po jego
zaparciu się Pana z zaklinaniem się i przysięgą.
Wielu z naśladowców Pana, będąc na
Jego miejscu, uważali za konieczny obowiązek zgromić Piotra publicznie przed
wszystkimi apostołami i wymagać od niego publicznego wyznania i pewnego rodzaju
pokuty; a później jeszcze byliby gotowi przy każdej sposobności wyrzucać mu w
twarz tę jego słabość i niewierność. Tacy nie nauczyli się jeszcze dobrze
tłumaczyć i naśladować ducha Pańskiego, a przeto nie są synami i córkami
pociechy w Kościele. Są oni raczej czynicielami niepokoju i dokuczliwie
wstrzymują to dzieło, które chcieliby przyspieszyć. Tacy powinni usłuchać głosu
Pana: "Uczcie się ode mnie, żem ja cichy i pokornego serca" (Mat.
11:29). W miarę naszego uczenia się od Pana stajemy się nie tylko głosicielami
Prawa, ale w szczególności głosicielami miłosierdzia, miłości, pomocy i
pociechy.
Na ile to zapiski wskazują, Jezus
ani razu nie wyrzucał Piotrowi jego zaparcia się Pana. Piotr wiedział o tym
dobrze bez przypominania mu tego; on już gorzko płakał z powodu tego, a
najmniejsze strofowanie i gromienie go ze strony Pana mogłoby go zniechęcić -
być może beznadziejnie. Jedynym strofowaniem, (jeżeli moglibyśmy to tak
nazwać), które Pan uczynił wobec Piotra, to łagodne zapytanie: "Szymonie,
miłujesz mnie?" Niechaj wszyscy, którzy chcą być prawdziwymi synami i
córkami pociechy w Syonie, przyswoją sobie tę lekcję Wielkiego Nauczyciela.
Niechaj, na ile to możebne, unikają sporów, karcenia i naprawiania drugich,
strofowania, gromienia itp. i niech nie przypominają tak wiele tego, co było w
przeszłości, ale raczej niech patrzą na to, co jest teraz - jakie jest obecne
stanowisko danego przestępcy i jakie jego uczucie i zachowanie się wobec Pana i
Jego stadka.
POTRZEBA POCIECHY
Wiedząc dobrze o tym, że Kościół
potrzebuje więcej pociechy aniżeli strofowania i gromienia, nasz Pan
powiedział: "Wamci to pożyteczne, abym ja odszedł, bo jeżeli nie odejdę,
pocieszy-ciel on nie przyjdzie do was" (Jan 16:7). Okup musiał być wpierw
złożony i przedstawiony w "świątnicy najświętszej" Ojcu Niebieskiemu,
zanim błogosławieństwa pocieszyciela mogły spłynąć. Błogosławieństwo to miało
dostarczyć pociechy, spłodzenia z ducha św., a także pociechy wielkich i
kosztownych obietnic dla tych, co przyjęli Jezusa i uwierzyli w Niego przez
słowa apostołów. Prawda że nasz Pan powiedział także o duchu św., że będzie
gromił i karał, ale nie Kościół. Jezus powiedział: ,,A on (duch św.)
przyszedłszy, będzie karał świat z grzechu, ze sprawiedliwości i z sądu"
(Jan 16:8). Myśl najbliższa do strofowania w zastosowaniu do ducha św. i jego
działania w Kościele byłaby ta, którą podał apostoł, gdy powiedział: "Nie
zasmucajcie ducha św. Bożego, którym zapieczętowani jesteście na dzień
odkupienia", a także: "Ducha nie zagaszajcie" (Efezj. 4:30; 1
Tes. 5:19).
Wielkie zarządzenia, uczynione dla
pociechy ludu Bożego, wyraźnie dowodzi potrzeby takiej pociechy i nietrudnym
jest potrzeby tej się dopatrzyć. Wierni Pańscy są otoczeni przeciwnymi
warunkami ze wszystkich stron, od świata, ciała i onego Przeciwnika. Te
przeciwności starają się uwieść, zniechęcić lub usidlić Nowe Stworzenie, aby
tylko powstrzymać jego wzrost w łasce, znajomości i miłości, a ostatecznie
wstrzymać je od dojścia do doskonałości i przyszłej chwały, którą Bóg obiecał
wiernym. Aby być synami i córkami pociechy w Kościele, potrzeba nam większej
miary miłości i sympatii w naszych sercach. W miarę jak do serca wchodzą
sympatia i miłość, one wypychają stamtąd ducha sporu, zwady, sądzenia drugich i
wynajdywania w nich wad; tak samo, jak zaraz na początku usunęły stamtąd ducha
cielesnego, to jest złość, nienawiść, zazdrość, próżną chwałę itp..
Z reguły (pewno, że wyjątki trafiają
się w każdej regule) ci, co mają ducha pomocy, pociechy i osłody i umieją nalać
balsamu do zranionych serc innych, są przeważnie z takich, którzy sami przeszli
przez srogie próby, trudności i ćwiczenia i tym sposobem odczuli na sobie
dolegliwości ludzkiego rodu i przez to rozwinęli w sobie uczucie sympatii na
słabości i przeciwności, jakie gnębią braci w ich staraniach w postępowaniu
według ducha a nie według ciała. Ci, co nie mają "wnętrzności
miłosierdzia, co bardzo mało mają sympatii i chęci dopomagania słabym,
potykającym się i zbaczającym z drogi, mają jeszcze wiele do nauczenia się,
jakie jest istotne znaczenie prawdziwej, doskonałej miłości - miłości, która
czyni dobrze braciom, wszystkim ludziom, a nawet nieprzyjaciołom, gdy ma ku
temu sposobność, "lecz najwięcej domownikom wiary".
Duch św. pociesza Kościół w różny
sposób:
1) pociesza
przez to, że doprowadza nas do takiej społeczności z Prawdą i z Bogiem, że
możemy różne rzeczy widzieć, zrozumiewać i odczuwać z Boskiego punktu
zapatrywania. Bo chociaż duch prawdy znajduje się w Słowie Prawdy, to jednak
potrzeba jeszcze, aby nasze oczy wyrozumienia były nam otworzone, abyśmy byli w
stanie zrozumieć tóż Słowo Prawdy. Ta podwójna pociecha udziela się nam przez
posiadanie ducha św. - w proporcji jak on jest rozlany w sercach naszych. Ma
się rozumieć, że duch ten obfituje i rozlany jest w Słowie Bożym, lecz to nie
wystarczy. On musi być także żywotną mocą w naszym sercu. Zgodnie z tym
czytamy: "Zbory... miały pokój, budując się i chodząc w bojaźni Pańskiej,
a przez pociechę ducha św. rozmnażały się" (Dzieje Ap. 9:31).
2) Duch św.
pociesza nas także przez Pismo Św., przez różne obietnice Boże i przez Prawdę,
albowiem jest to duch Prawdy. Słowo Boże, jako przewód Prawdy, pociesza nas w
miarę jak duch św. daje nam je wyrozumieć, jak czytamy: "Cokolwiek przy
tym napisano, ku naszej nauce napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez
pociechę pism nadzieję mieli" (Rzym. 15:4).
3) Kościół,
bracia, jak napełniani są duchem św. i znajomością, do której dochodzą i
należycie oceniają przez tegoż ducha, stają się przez to przedstawicielami
ducha św. w kościele, a więc i pocieszycielami. Taka była myśl apostoła, gdy
powiedział: "A Bóg cierpliwości i pociechy, niech wam da, abyście byli
jednomyślni między sobą według Jezusa Chrystusa" (Rzym. 15:5).
POCIESZENI I
CIESZĄCY DRUGICH
Odwracając powyższe punkty w
przeciwnym porządku i zastanawiając się, w jaki sposób bracia mogą pocieszać
Kościół, spostrzegamy, że mają być przewodami ducha św. i mówczymi narzędziami
Boskiego Słowa. Nikt nie może być dobrym pocieszycielem, jeżeli sam nie został
pocieszony od Boga. Można powiedzieć, że wierni otrzymują początek pocieszenia
wtedy, gdy przyjmują zapewnienie Słowa Bożego o Boskiej miłości i miłosierdziu,
okazanym w tym, że On dał Syna swego, który umarł za nasze grzechy.
Zastosowawszy wiarą tę Boską łaskę do samych siebie, wierni otrzymują pierwszy
przedsmak tej pociechy, to jest pokoju, radości i błogosławieństwa. W miarę ich
postępu i coraz lepszego poznawania dróg Pańskich, otwierają się przed nimi
drzwi do większej łaski - zaproszenie do współdziedzictwa z Chrystusem w
Królestwie i w chwalebnym Jego dziele pocieszenia i podniesienia całej
ludzkości (Rzym.5:2). Wchodząc w te drzwi większej łaski, otrzymują więcej
pociechy, radości, pokoju i błogosławieństwa, które coraz więcej odczuwają i
oceniają. Następnie, w miarę jak postępują pod kierownictwem Prawdy,
dostarczanej przez ducha św. uczą się coraz lepiej rozbierać Słowo Prawdy i
oceniać różne jego zarysy, w takim też stopniu wzmacnia się ich wiara, a ich
pociecha i radość potęguje się przez powiększanie i pogłębianie się ich
znajomości Boga i Jego planu.
Więcej nawet, gdy w zwierciadle
Boskiego Słowa spostrzegają chwałę Pańską, jasność chwalebnego charakteru
Bożego odbija się na ich własnych sercach, dopomaga im zrozumieć z wszystkimi
świętymi, długość, szerokość, wysokość i głębokość miłości Bożej, co znowu
powiększa ich ufność i pociechę. Każdy krok takiego postępu i rozwinięcie
dodatkowych przymiotów w charakterze przygotowuje wybranego do stanowiska
pocieszyciela dla drugich. Prawda, że jego obowiązkiem i przywilejem było
rozpocząć pocieszanie drugich zaraz, jak tylko sam na początku otrzymał pierwszy
przedsmak pociechy i że powinien coraz więcej pocieszać drugich, w miarę jak
sam był pocieszany. Prawda, że z doświadczenia i ze Słowa Bożego wiemy, że kto
w taki sposób nie używa otrzymanych łask i błogosławieństw Bożych i nie
przyświeca drugim, to światło jego, będąc tak przykrywane, będzie się
zmniejszać, a w końcu całkiem zgaśnie; lecz punkt, który chcemy tu uwydatnić,
jest ten, że nasza zdolność do pocieszania drugich zależy od naszego wzrostu w
łasce i znajomości, bo tylko ci, co zostali sami pocieszeni, mogą skutecznie
pocieszać drugich.
Zauważmy napominanie apostoła pod
tym względem. W 2 Liście do Koryntian 1:3-7 pisze on tak: "Błogosławiony
niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i
Bóg wszelkiej pociechy, który nas cieszy w każdym ucisku, abyśmy i my cieszyć
mogli tych, którzy są w jakimkolwiek ucisku tąż pociechą, którą my sami
pocieszeni bywamy od Boga, gdyż jako w nas obfitują utrapienia Chrystusowe, tak
przez Chrystusa obfituje i pociecha nasza. Bo choć bywamy uciśnieni, dla waszej
to pociechy i zbawienia, które się sprawuje przez znoszenie tegoż utrapienia,
które i my cierpimy; choć też pocieszeni bywamy i to dla waszej pociechy i
zbawienia; a nadzieja nasza mocna jest o was, ponieważ wiemy, iż jakoście uczestnikami
utrapienia, tak i pociechy".
W powyższych tekstach użył słowa
"pociecha" i "cieszyć" aż 10 razy. Widocznie dobrze
zrozumiał, ile to pociechy Kościół potrzebuje i jak Bóg wszelkiej pociechy
chciałby, aby Jego wierni byli pocieszani; a także, iż nawet najsilniejsi w
Kościele, jak apostołowie, potrzebowali tej pociechy. Jakiego lepszego dowodu
moglibyśmy żądać na wykazanie, że Bóg pociechy i osłody, który ujawnił się w
Ojcu Niebieskim, w Panu naszym i w Jego apostołach, i którym odznaczać się mają
wszyscy wierni w Chrystusie Jezusie, jest w rzeczywistości duchem Prawdy,
duchem świętym. Z tego wynika, że ci, co czynią największy postęp jako
pocieszyciele w Syonie, najwięcej wzrastają w łasce; możemy też być pewni, że
tacy będą tym więcej pomnażać się w znajomości i będą najbardziej pomocnymi w
Kościele, a Pan użyje ich za mówcze narzędzia w służeniu Prawdzie.
Nieco dalej w tym samym liście
apostoł użył słowa "pociecha" siedem razy mówiąc: "Napełnionym
jest pociechą, nader obfituję weselem w każdym ucisku naszym. Albowiem,
gdybyśmy przyszli do Macedonii, ciało nasze żadnego odpoczynku nie miało, ale
we wszystkim byliśmy uciśnieni - z zewnątrz walki, a wewnątrz postrachy, ale
Bóg, który cieszy uniżonych, pocieszył nas przez przejście Tytusowe, a nie tylko
przez przejście jego, ale też przez pociechę, którą on ucieszony jest z was,
oznajmiwszy nam żądność waszą, narzekanie wasze, gorliwość waszą za mną, tak
żem się też więcej uweselił (...) Dlategośmy się ucieszyli z pociechy
waszej" (2 Kor. 7:4-13).
Apostoł określił tu pięknie wzajemną
pomoc, udzielaną we wczesnym Kościele pod względem wzajemnej pociechy. Tytus
miał w tym cząstkę, św. Paweł także cząstkę. Zbór w Koryncie cząstkę i każdy
członek posiadający ducha św. miał w tym cząstkę i apostoł określił, że ta
wszystka pociecha była z Boga. Określił także, iż to było ogólną działalnością
Bożą we wszystkich podobnych wypadkach pomiędzy Jego ludem, albowiem określił
Go jako "Boga wszelkiej pociechy", a także jako Tego, "który
cieszy uniżonych". Możemy więc bezpiecznie rozumieć, że gdziekolwiek
znajdujemy jednego z naśladowców Pana, bez względu jak byłby on słabym i
przygnębionym, mamy sposobność służenia Panu, stania się przewodem Jego
miłosierdzia, zanosząc utrapionemu pociechę, osłodę i pomoc.
Mówiąc o swoim własnym sposobie
postępowania, apostoł w 1 Tes. 2:11 daje nam poznać swoje metody i pokazuje, że
nie starał się panować nad Kościołem ani ustawicznie karcić, gromić i grozić.
Pzeciwnie, sposób swego postępowania określa tymi słowy: "Jakoż wiecie,
żeśmy każdego z was jako ojciec dziatki swoje, napominali i cieszyli". Ten
wyraźny duch w apostołach, który pobudzał ich, że jak ojcowie i bracia
pocieszali i wspomagali wiernych, powinien być wzorem dla wszystkich sług
Pańskich, synów pociechy.
Tylko ci, co wnikają w tego
rzeczywistego ducha Bożego, w ducha Prawdy, są przez tegoż ducha stopniowo
przygotowani do zrozumienia istotnego znaczenia proroctw i objawień Pańskich,
które są ukryte przed mądrymi tego świata, także przed tymi, co nie mają ducha
Chrystusowego, ducha pociechy, pomocy, sympatii i miłości, przeto nie mogą
ocenić miłego, chwalebnego planu, który jest zawarty w Słowie Bożym.
Prawdopodobnie nie było to tylko przypadkiem, że apostoł, zaznaczając, iż mamy
"wzrastać w łasce i znajomości", postawił łaskę na pierwszym miejscu.
POCIECHA PISM
Zuważyliśmy już, czym jest pociecha
braci przez ducha św.. Zbadajmy teraz, czym jest "pociecha Pism",
które możemy zrozumieć, o ile posiadamy świętego ducha pociechy. Zauważmy
jeszcze raz prorocze świadectwo Izajaszowe (61:1) i miejmy na uwadze, że
chociaż pismo to odnosi się najprzód do naszego Pana, który jest Głową Ciała,
to jednak stosuje się także do każdego członka tegoż Pomazańca. Duch Panującego
Pana jest nad wszystkimi członkami, bo spływa na nich z Głowy, to jest z
Chrystusa, na którego święty olej pomazania (duch święty) był wylany. Przeto
jak było prawdą o Głowie, tak musi być prawdą o każdym członku Ciała, że ,,duch
panującego Pana jest nade mną, przeto mnie pomazał Pan, abym opowiadał
Ewangelię cichym, posłał mnie, abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego
serca (nie ranić serca, ale leczyć serca zranione), abym cieszył wszystkich
płaczących, abym sprawdził radość płaczącym w Syonie i dał im ozdobę miasto
popiołu, olejek wesela miasto smutku, odzienie chwały miasto ducha
ściśnionego".
Tak jest - nie jest naszą misją
kruszenie serc ludzkich ani nawet zmiękczanie kamiennych serc ludzi tego
świata, lecz pozostawić to Bogu, aby On kruszył ich serca przez różne chłosty i
sądy, tak też nie jest nam polecone, aby cieszyć tych, co nie smucą się, ani
nie jest nam powiedziane, aby pobudzić ich do smutku, by następnie ich cieszyć.
Naszą misją jest szukać cichych i tych, co się smucą, co rozumieją swoje
nieudolności i słabości i pożądają wyjścia i wybawienia. Częścią naszej misji
jest wskazać im Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata; wskazać ozdobę
zmartwychwstania zamiast popiołów śmierci i chwałę, którą Bóg obiecał dać w
przyszłości w miejsce ducha ściśnionego różnymi zawodami, zmartwieniami i
uciskami obecnego czasu. Misją naszą jest powiedzieć takim, że "o poranku
przychodzi wesele" i dopomóc im, aby jak najprędzej przywdziali szaty
chwały i rozpoczęli postępowanie w nowości żywota, z nową pieśnią na ustach,
śpiewając o dobrodziejstwach i litościach naszego Boga. Niektórzy dobrzy ludzie
mają niewłaściwą myśl, że dzieci Boże w obecnym czasie mają być przy- gnębione,
smutne, płaczące za grzechy. Ktokolwiek usłyszał poselstwo Ewangelii ma raczej
powód do radowania się, gdyż Pan powiedział: "Błogosławieni, którzy się
smucą, albowiem oni będą pocieszeni" - mówił to w Wieku Żydowskim, kiedy
to Zakon potępiał wszelką niedoskonałość i z tego też powodu ci, co łaknęli i
pragnęli sprawiedliwości z konieczności musie - li się smucić z powodu ich
grzechów, bo widzieli swoją niezdolność dojścia do zupełnej miary Boskiego
Zakonu, a zatem niezdolni do osiągnięcia wiecznego żywota na warunkach Zakonu.
Apostoł Paweł przedstawił nie tylko siebie, ale wszystkich szczerych Izraelitów
wzdychających pod Zakonem, gdy wykrzyknął: "Nędznyż ja człowiek! Któż mnie
wybawi z tego ciała śmierci?" (Rzym. 7:24). On ubolewał i Bóg zarzą- dził,
że wszyscy płaczący w Syonie mieli być pocieszeni zapewnieniem, że chociaż są
grzeszni i niedoskonali i nigdy nie mogliby się sami usprawiedliwić przed
Bogiem przez zakon, to jednak Bóg Sam obmyślił okup na wybawienie swego ludu.
Toteż przez wzgląd na to pocieszające zapewnienie Ewangelii apostoł przedstawia
siebie jako Żyda pod Zakonem wzdychającego, bolejącego i wzywającego
wybawienia, lecz zaraz w następnym zdaniu przedstawił samego siebie jako
chrześcijanina, który znalazł wybawenie. Oto jego triumfalny okrzyk: ,,Dziękuję
Bogu (który mi dał zwycięstwo) przez Jeusa Chrystusa, Pana naszego". Czyż
zwycięzcy mają się smucić, chociaż to zwycięstwo nie jest tyle ich własnym,
lecz przede wszystkim kupione drogą krwią Chrystusa? Zapewne, że nie! Nie
smucimy się ani płaczemy jako inni, ponieważ mamy dobrą nadzieję, która jest
kotwicą dusz naszych, pewną i niezawodną - jest to nadzieja w Boskie
miłosierdzie przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
Wierni Pańscy, przyjmując Prawdę,
znajdują się osaczonymi ze wszystkich stron różnymi przeciwnościami od onego
Złego i jego sług. Gdyby więc nie mieli tej pociechy i osłody z Pism oraz tego
pokoju i radości, których świat dać ani odebrać nie może, to los ich byłby
naprawdę smutny. Lecz w warunkach, jakie Pan dla nich zarządził, przywilejem
ich jest (choćby nawet ponosili stratę rzeczy ziemskich dla sprawiedliwości)
radować się w ucisku i za wszystko składać dzięki.
Co jest sekretem tego radowania się
w uciskach? Skąd pochodzi tak wielka pociecha? Odpowiadamy, iż otrzymuje się to
przez pociechę Pism uczynionych wyraźnymi przez ducha świętego. Weźmy na
przykład natchnione proroctwo odnośnie Racheli płaczącej po stracie swych
dzieci, nie dającej się pocieszyć, ponieważ ich nie było - ponieważ pomarły.
Boskie poselstwo do Racheli, a także do wszystkich, którzy ponoszą cierpienia z
powodu wielkiej kary śmierci jest: ,,Zawściągnij głos twój od płaczu, a oczy
twe od łez, bo będziesz miała zapłatę za pracę swoją, mówi Pan, że się nawrócą
z ziemi nieprzyjacielskiej. Jest, mówi, nadzieja, że się potem nawrócą, mówi
Pan, synowie twoi do krainy swojej" (Jer. 31:15-17). Czy słowa powyższe
nie są pociechą i czyż nie dają pokoju zranionemu sercu rodzica po stracie
dziecka? Zaprawdę, że tak! One mogą dostarczyć pociechy i osłody, jakiej żadne
błędy dać nie mogą. Są wprawdzie różne złudzenia, które starają się malować
różne obrazy przed umysłami zmartwionych i dać im jakąś nadzieję, lecz one są
słabe, niedostateczne, nie mające podstawy Pisma Św.. Przeto nie mogą
dostarczyć rzeczywistej pociechy i osłody w godzinie tak wielkiego zmartwienia.
Gdy jednak usłyszymy głos Pański,
zapewniający nas, że przyjdzie zmartwychwstanie, że grób jest rzeczywiście tą
ziemią nieprzyjacielską i że nasi zmarli nie znajdują się w innym świecie, ale
weszli do ziemi nieprzyjacielskiej, do grobu, gdzie nie mają żadnej o sobie
świadomości, ale jednak są bezpieczni, bo Chrystus kupił ich swoją drogocenną
krwią; gdy usłyszymy, że Jezus ma "klucze śmierci i grobu", jak to
sam powiedział (Obj. 1:18) i że wkrótce otworzy to wielkie więzienie (grób) i
uwolni wszystkich więźniów śmierci, wtedy otrzymujemy pociechę i osłodę, którą
możemy przyłożyć do skrwawionego serca, dotkniętego z powodu śmieci drogiej
osoby.
Wszystkie Pisma dostarczają pociechy
pod tym względem. Pokazują, że obecne panowanie grzechu i śmierci nie będzie na
zawsze, że jako wynik wielkiej ofiary Odkupiciela zaprowadzona będzie nowa
dyspensacja, w której błogosławieństwo wiecznego żywota i ludzkiej doskonałości
spłynie na wszystkie rodzaje ziemi, a specjalne błogosławieństwo niebieskie na
Kościół. Wierni, którzy już teraz zostali uprzywilejowani znajomością Pańską,
staną się uczestnikami z Chrystusem w Jego królewskim dziele błogosławienia
świata. Bez wątpienia, że jest to bardzo pocieszające zapewnienie, nie tylko
dla tych, którzy starają się osiągnąć tę nagrodę wysokiego powołania, ale także
dla ich przyjaciół i bliźnich, którzy będą podniesieni i błogosławieni w
Królestwie Chrystusowym.
To przyszłe wybawienie miał na myśli
apostoł, gdy mówił, że wierni nie powinni się smucić jak drudzy, którzy nadziei
nie mają, ponieważ gdy wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, wierzymy
także w to, co mówi Pismo, że ta Jego śmierć była ofiarą za nasze grzechy i za
grzechy całego świata. Przeto tych, co zasnęli w Jezusie, Bóg przywiedzie do
życia z Nim i przez Niego (1 Tes. 4:13,14). Co za błogosławiona i pocieszająca
myśl jest w tym, że cała ludzkość, skazana na śmierć w Adamie, została
odkupiona, a przez to kara śmierci została odwołana i śmierć została zamieniona
w sen, z którego wszyscy zostaną przebudzeni w poranku Tysiąclecia. Będą mogli
poznać dobroć Bożą, jeżeli zechcą osiągnąć Jego łaskę i żywot wieczny przez posłuszeństwo.
W końcu należy nam jeszcze zauważyć myśl, którą apostoł przy pewnej okazji
przytoczył, mianowicie, że pociecha i pokój Kościoła zależy w znacznej mierze
od jedności poszczególnych członków z duchem Pańskim i że my z doświadczenia
powinniśmy zauważyć, że faktycznie tak jest. Apostoł powiedział: "Na
ostatek, bracia, miejcie się dobrze, doskonałymi bądźcie, cieszcie się,
jednomyślnymi bądźcie. W pokoju żyjcie, a Bóg miłości i pokoju będzie z
wami" (2 Kor. 13:13). "Jeśli tedy macie jaką pociechę w Chrystusie,
jeśli jaką uciechę miłości, jeśli jaką społeczność ducha, jeśli są jakie
wnętrzności i zlitowania w was, dopełniajcież wesela mojego, abyście jedno
rozumieli, jednostajną miłość mając, będąc jednomyślni i jednoż
rozumiejący" (Filip. 2:1,2). Co za gorące napomnienie do jedności, pokoju
i braterskiej uprzejmości mieści się w powyższych tekstach! Doradzają one
cierpliwość, wytrwałość, łagodność i skłonność do udzielania pomocy i pociechy
jedni drugim w Kościele, aby duch Boży mógł obfitować we wszystkich i aby każdy
mógł czynić jak największy postęp we właściwym kierunku.
Drodzy bracia i siostry, starajmy
się coraz więcej, abyśmy byli godnymi mienia Barnaby - pocieszyciela braci.
Niech duch święty mieszka w nas obficie, bo przy obfitym posiadaniu ducha św. i
przy pomocy Bożej możemy wszyscy być synami i córkami pociechy w Syonie i
przedstawicielami Ojca Niebieskiego, a także przewodami ducha św. i Boskiej
Prawdy.
W.T. R-3434 a – 1904 r.