<< Wstecz |
Wybrano: R-2028 a, z 1896 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Restytucja, Cudowne leczenia, Modlitwy itp.
Chociaż zastanawialiśmy się już nad niektórymi główniejszymi tekstami,
które rzekomo mają uczyć o leczeniu wiarą, nie od rzeczy będzie zbadać kilka
więcej ustępów Pisma świętego, które jakoby zawierały w sobie myśl, że
chrześcijanie w chorobie powinni modlić się o uzdrowienie a nie uciekać się do
lekarstw.
(1) (Ps. 103:2-4). „Błogosław duszo moja Panu, a nie zapominaj
wszystkich dobrodziejstw jego; który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje,
który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który wybawia od śmierci żywot twój;
który cię koronuje miłosierdziem i wielką litością”.
Nie powinno się zapominać, że wielkie dzieło zapoczątkowane na Kalwarii
(i które ewentualnie sprowadzi błogosławieństwo każdemu człowiekowi, który
takowe przyjmie na Boskich warunkach), nie zostało jeszcze dopełnione. Ofiara
za grzechy została dokonana „raz za
wszystkich”; i ci co wierzą i są posłuszni Ewangelii, czyli święci, mają
grzechy przykryte szatą sprawiedliwości Chrystusowej, aby mogli mieć dostęp i
społeczność z ich Ojcem Niebieskim; lecz grzechy ich czekają jeszcze „zmazania” (Dz. Ap. 3:19), które nastąpi
gdy „lepsze ofiary” obecnego Dnia
Pojednania zostaną dokończone. Wtedy ich grzechy zostaną zupełnie zmazane -
dostaną też nowe, duchowne ciała, zamiast obecnych niedoskonałych, na których
piętna grzechu i niedoskonałości są aż nadto widoczne. Chrystusowe dzieło dla
Kościoła - dzieło zmazania grzechów i uleczenia wszystkich ich wad, czyli
chorób umysłu i ciała, nie zostanie skompletowane prędzej aż w poranku
Tysiąclecia; i z tego punktu zapatrywania powinno rozumieć się ten Psalm. Nie
można go traktować inaczej, ponieważ w żaden inny sposób nie jest to prawdą.
Ci, co doznali cielesnego uleczenia bądź przez „dary”, bądź przez „modlitwę wiary”, nigdy jeszcze nie byli w
zupełności uleczeni od wszystkich ich chorób. W najlepszym razie dostąpili
tylko chwilowego błogosławieństwa i czekać muszą aż do „poranka”, gdy Odkupiciel uleczy wszystkie choroby, wszystkich
swoich naśladowców, przez danie im nowych ciał, specjalnie przygotowanych dla tych
co miłują Boga.
Dokąd trwa noc, trwać też będą choroby i różne niewygody. Nie tylko że
wszystko stworzenie wzdycha i boleje, ale i my, „którzy mamy pierwiastki Ducha i my sami w sobie wzdychamy, oczekując
przysposobienia synowskiego, czyli odkupienia ciała naszego [Kościoła,
ciała Chrystusowego]”. (Rzym. 8:23) „Z
wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele”. – (Ps. 30:6).
(2) „On niemocy nasze na się wziął, a choroby nasze nosił.” – (Mat.
8:17; Iz. 53:4).
Stosować powyższy ustęp Pisma świętego tak jak stosują go zwolennicy
leczenia wiarą, jest w zupełności błędnym; jest mylnym stosowaniem całego
kontekstu. Pismo to cytowane jest jako rzekomy dowód, że święci nie powinni
podlegać chorobom ani jakimkolwiek dolegliwościom. Ewangelista zaś zapewnia, że
słowa tego tekstu wypełniły się w jego czasach, przy pierwszym przyjściu Pana,
w cudownym leczeniu nie świętych, ale rzesz.
Porównanie (Iz. 53 z Żyd. 4:15 i Mar. 5:30 oraz Łuk. 6:19) wykazuje
jasno, że proroctwo wypełniło się w zupełności i że celem tego było że nasz Pan
miał ponosić słabości tych, którym sprawiał ulgę, ponieważ On Sam będąc bez
grzechu był także bez chorób i bólów, chyba tylko gdy przyjąłby takowe od
drugich, aby mógł być dotknięty poczuciem naszych słabości.
Ci, co mylnie rozumieją te Pismo zapytują: Jeżeli Chrystus nosił nasze
grzechy i choroby to czemu my mamy je jeszcze mieć i z niemi bojować?
Odpowiadamy: Chrystus poniósł karę za nasze grzechy, aby w słusznym czasie
Bożym mógł usprawiedliwić i przez zmartwychwstanie uwolnić od śmierci wszystkich,
którzy łaskę Jego przyjmą. Był również dotknięty poczuciem naszych słabości,
aby mógł być wiernym i sympatyzującym kapłanem najwyższym i abyśmy mogli Go za
takiego uważać.
(3) Przykład cudownego wyzdrowienia
króla Ezechiasza, w odpowiedzi na jego modlitwy i łzy, cytowany jest jako dowód
właściwego postępowania w podobnych okolicznościach. – (2 Król. 20:1-7).
W odpowiedzi zaznaczamy, iż wcale nie przeczymy, że niekiedy podobało
się Bogu wysłuchiwać w cudowny sposób modlitwy niektórych, na udowodnienie Swej
mocy. Lecz w sprawie Ezechiasza niema nic takiego co wskazywałoby że takie
uzdrowienia były zwykłymi wydarzeniami. Przeciwnie, prorok nie modlił się wraz
z królem ani też nie zalecał modlitwy; prawdopodobnie był raczej zdziwiony, gdy
powtórnie był posłany, aby poinformować Ezechiasza, że wyzdrowieje. Co więcej,
Ezechiasz, chociaż był bardzo chory, nie modlił się o wyzdrowienie prędzej aż
powiedzianym mu było że śmierć się przybliża. W leczeniu tern użyte były figi,
czyli zrobione przez ludzi lekarstwo na wrzód; gdy zaś ci, co w czasach
obecnych wierzą w leczenie wiarą, sprzeciwiliby się użyciu figowej lub jakiejkolwiek
maści.
(4) Król Aza zachorował na nogi, „A wszakże w onej chorobie swej nie szukał
Pana ale lekarzy”- i umarł. (2 Kron. 16:12.) To przytaczane jest przez
niektórych za dowód, że wezwanie lekarza było grzechem i z tego powodu Aza
umarł.
Nie tak, odpowiadamy. Cała ta sprawa musi być zachowana w pamięci,
jeżeli chcemy dobrze zrozumieć tę część opisu. Izraelici byli odłączeni od
innych narodów świata, przez Boską opatrzność i przez pewną umowę uczynioną
pomiędzy Bogiem a tym narodem, która to umowa nazywała się przymierzem zakonu.
Postanowionym to było formalnie przy górze Synaj, po wyprowadzeniu Izraela z
Egiptu. Chociaż przymierze to nie doprowadziło niczego do doskonałości ani do
wiecznego żywota, aż przyszedł Chrystus, który jako Książe Izraela wypełnił
wszystkie wymagania zakonu i odziedziczył tegoż nagrodę wiecznego żywota, to
jednak ono miało pewne zastrzeżenie co do cielesnego zdrowia i powodzenia
Izraelitów. - (Zob. 5 Moj. 7:11-15; 5 Moj. 28:1-12; 5 Moj. 28:15, 21, 27, 28; 5
Moj. 28:37-42; 5 Moj. 28:45-53; 5 Moj. 28:59-61.) Gdyby Izraelici byli wiernymi
Bogu, byliby błogosławionymi w rzeczach doczesnych, ponad wszystkie inne
narody, lecz gdyby nie słuchali Pana, mieli otrzymać nadzwyczajne i srogie
karania.
Aza, jako król, czyli reprezentant tego narodu, tym bardziej podlegał
powyżej przytoczonym warunkom. On zgrzeszył (Zob. poprzednie wiersze, czyli 2
Kron. 16:7, 10), chociaż biorąc ogółem był on zacnym królem (Zob. 2 Kron.
15:16-18). Za swój grzech otrzymał karę i owa choroba była tą karą, według
przymierza Izraelitów z Bogiem. Serce jego powinno być pobudzone do pokuty i do
szukania Boga, lecz zamiast tego on uwięził sługę Bożego, a zaufał lekarzom,
pogardził Bogiem i odciętym został od Jego łaski, stosownie do przymierza.
Pod działaniem tegoż przymierza, tysiące Izraelitów niekiedy ginęło od
różnych plag, za popełnianie narodowych grzechów. Przy takich okazjach ich
rządcy rozumieli, że to było karą, więc też nie uciekali się do lekarstw ani do
powstrzymania plag ustawami lub zarządzeniami sanitarnymi, ale przynosili
ofiary za grzech i modlili się o Boskie miłosierdzie - Zob.( 2 Sam. 24:12-25;
Joz. 7:7-26; 4 Moj. 21:5-9).
Jednakże taki sposób postępowania nie byłby właściwym dla panujących
innych narodów podówczas ani teraz. Był to właściwy sposób postępowania dla
Izraela, ponieważ byli w specjalnym przymierzu z Bogiem. Byli oni bardzo
powolnymi do nauczenia się tej lekcji, a o swych nieszczęściach woleli myśleć
tak jak to rzecz się miała z innymi narodami. To też Bóg raz po raz przypominał
im przez proroków, że o ile to ich się tyczyło, łaska Boża przejawiała się w
ich powodzeniu, Jego niełaska zaś, w różnych nieszczęściach jakie na nich
spadały. (Zob. Iz. 45:7). Bóg zapewnił ich (Am. 3:6), że jeżeli w miastach ich
były jakieś katastrofy, plagi lub nieszczęścia (cielesne złe rzeczy różnego
rodzaju, lecz nie moralne zło), On był ich autorem. Lecz to nie stosuje się do
innych narodów. To też inteligentni ludzie naszych czasów mają zupełną rację,
gdy nie uważają za znamiona szczególnej niełaski Bożej takich rzeczy jak plaga
w Londynie, wielki pożar w Chicago, cyklon w St. Louis, powódź w Chinach,
trzęsienie ziemi w Japonii, głód w Rosji, albo różne inne zaburzenia i
nieszczęścia naturalne, lub wypadki na kolejach, na wodzie, przez ogień, głód,
gorączkę, suchoty itp.
Nie tylko, że Bóg nie ma takiego przymierza z obecnymi narodami świata,
ale nie uczynił też nigdy przymierza o doczesnym powodzeniu z Swoimi świętymi.
Całkiem przeciwnie, oni wzywani są, aby chodzili z Bogiem wiarą a nie widzeniem
- nie przez zewnętrzne dowody Boskiej łaski. Kościół ewangeliczny ma wyraźnie
powiedziane, że powołanym jest, aby cierpieć z Chrystusem za czynienie dobrze.
Wierni członkowie tegoż Kościoła zaproszeni są do poświęcenia doczesnych
korzyści i ziemskich łask, a w zamian za to mają zaofiarowane niebieskie
radości i błogosławieństwa - o wiele przewyższające i „nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawujące” (2 Kor. 4:17). Nie
mamy patrzeć na rzeczy widzialne, ale na te, które są niewidzialne i wieczne.
Mamy polegać na Boskiej mądrości i z radością przyjmować takie doświadczenia
przyjazne lub nieprzyjazne, zdrowie lub chorobę, jakie Pan uzna za odpowiednie
dla najwyższego dobra Jego członków, z których wszyscy, jako prawdziwi
członkowie ciała Chrystusowego, są drogimi Głowie i Oblubieńcowi, który
łaskawie zapewnia, że nie dozwoli, aby oni byli kuszeni ponad ich możność
wytrzymałości, ale sprawi, aby wszystkie doświadczenia obecne (tak gorzkie jak
i słodkie) dopomagały im ku dobremu, a rzeczy prawdziwie dobre nie będą od nich
powstrzymane.
(5) (Rzym. 8:11) jest niekiedy cytowany
jako dowód, że Chrześcijanie mają modlić się o cielesne uzdrowienia. Jest to
taką samą omyłką w jednym kierunku, jaką niektórzy dobrze myślący chrześcijanie
popełniają w przeciwnym kierunku, gdy rozumieją, że wiersz ten uczy o
zmartwychwstaniu naszych obecnych identycznych ciał (co jest w wyraźnym
przeciwieństwie do 1 Kor. 15:37, 38). Wyrażenie: „Jeźli Duch Tego, który Jezusa wzbudził z martwych mieszka w was, ten
który wzbudził Chrystusa z martwych, ożywi i śmiertelne ciała wasze, przez
Ducha Swego, który w was mieszka”, powinno być objaśniane zgodnie z
kontekstem. Wiersz (Rzym. 8:10) mówi: - „Jeźli
Chrystus w was jest, tedy ciało jest martwe” - nie literalnie martwe, ale
poczytane za takie, w znaczeniu, że ludzka wola umarła, a na to miejsce
przyjętą została wola Boża i Chrystusowa. Wola jest martwa dla rzeczy
grzesznych, ona nie lubuje się w grzechu ani nie praktykuje go, jak to kiedyś
czyniła. Argumentem Apostoła jest, że taka martwota dla grzechu, chociaż
pożądana, nie powinna być zadawalająca dla nas; nie powinniśmy poprzestawać na
tym, lecz przy Boskiej łasce powinniśmy stać się ożywionymi dla sprawiedliwości
i czynnymi w jej służbie, tak jak kiedyś byliśmy ożywionymi w służeniu
grzechowi. Apostoł wykazuje następnie, że zmiana taka aczkolwiek wielka, jest
jednak możliwą dla nas; tłumaczy, że potężny Duch Boży, który mógł wzbudzić i
wzbudził naszego Pana od umarłych literalnie, jest w stanie ożywić do służby
dla sprawiedliwości nasze obecne ciała, kiedyś żywe dla grzechu, lecz teraz,
przy Boskiej łasce, umartwione, uśmiercone, „umarłe grzechowi”. Przeto zachęca
wszystkich tych, co mają ducha Chrystusowego, aby byli nie tylko martwymi dla
grzechu, ale aby dozwolili, aby tenże duch Chrystusowy ożywił ich do
świętobliwości i do służby Bożej w ogóle. Następnie wykazuje wiernym, że ów
nowy duch (umysł) Chrystusowy, którego przyjęli, jest duchem przysposobienia
synowskiego, czyli adoptacji do rodziny Bożej, a jeżeli są synami Bożymi to nie
tylko są wolnymi, ale muszą także posiadać owoce świętobliwości i że ich
współdziedzictwo z Chrystusem jako synów zależy od tego ożywienia ich
śmiertelnych ciał – „jeżeli tylko z Nim [z Chrystusem] cierpimy, abyśmy też z Nim
byli uwielbieni” (Rzym. 8:17).
Ci, co mogą uchwycić rzeczywiste znaczenie tego Pisma zobaczą, że ono
nie stosuje się do fizycznego ożywienia i znieczulenia na choroby i bóle, ale
do energicznego ożywienia duchem Pańskim, tak, aby być nie tylko gotowymi, ale
i chętnymi „z Nim cierpieć”. Nie
można też tego stosować do literalnego zmartwychwstania śmiertelnych ciał, bo
nie tylko, że mamy zapewnienie, iż ciało zmartwychwstałe nie będzie tym samem,
które zostało pogrzebane, ale wiemy też i to, że duch Chrystusowy nie mieszka w
martwych ciałach; ciało martwe jest ciałem bez ducha - bez życia.
(6) Jeżeli choroba nie może przyjść na
poświęconych Bogu bez Jego zezwolenia to czy używanie lekarstw nie byłoby
przeciwnym Boskiej woli? Nie Boską wolą jest, aby każdy członek ciała
Chrystusowego był dotknięty pewnymi słabościami świata, aby, gdy zostanie
wywyższony w królestwie, aby sądzić świat, mógł być czułym, sympatycznym i
wspaniałomyślnym (1 Kor. 6:2). Nasz Pan, który nie miał żadnych niedoskonałości
upadłego rodu, lecz był świętym, niewinnym i odłączonym od grzeszników,
potrzebował wziąć od ludzi ich choroby i niemocy (Mat. 8:16, 17), aby w ten
sposób mógł być dotknięty poczuciem naszych niemocy i być wiernym Najwyższym
Kapłanem. Byłoby zupełnie nielogicznym wnosić, że lekcje, jakie były potrzebne
w przygotowywaniu Najwyższego Kapłana do Jego urzędu i służby, nie są potrzebne
niższym kapłanom, którzy wezwani są do cierpienia z Nim, aby też z Nim mogli
królować.
Przeto ci, co rozumieją to wysokie powołanie, nie powinni spodziewać się
ochrony od cierpień, prób i trudności; jak i od zwykłych cierpień i bólów -
bólów głowy, zębów itp. - jakie przychodzą na wiernych Pańskich, tak samo jak
na światowych, drogą naturalną; i takowe powinni traktować tak jak traktują je
światowi, tylko z większą cierpliwością i spokojem; to znaczy, że dolegliwości
tych należy unikać przez rozsądne pokarmy, ubiory itp. i można je też
umniejszać przez zastosowanie takich kuracji, jakie podpadają naszej uwadze.
Nie potrzebujemy obawiać się, że tym pokrzyżujemy Boskie zamysły; to jest niemożliwym;
On zajmie się tą częścią.
Schlatter, Mark Smith i inni cudowni
lekarze.
Z Pennsylvanii, Kentucky, Colorado, Illinois, z Nowej Anglii i z
Australii przychodzą, jak się zdaje, dość autentyczne wiadomości o cudownych
uleczeniach niektórych chorób. Niektórzy z tych uzdrowicieli modlą się wraz z
chorymi, inni tego nie czynią; niektórzy kładą ręce na chorego i pomazują go
olejkiem, lecz przeważnie dotykają tylko swymi rękami chorego. Niektórzy biorą
od chorych tyle pieniędzy ile tylko mogą dostać, gdy zaś inni, za przykładem
Mistrza, nie przyjmują żadnego wynagrodzenia. Niektórzy lubią być nazywani
Mistrzami i Wielebnymi, gdy zaś inni są zwykłymi i skromnymi chrześcijanami. W
odpowiedzi na liczne zapytania względem tych uzdrowicieli i źródła ich mocy, odpowiadamy:
- Wierzymy, że niektórzy z tych są Boskimi narzędziami używanymi w tym celu,
aby zapoczątkować dzieło restytucji i stopniowo przedstawić je uwadze ludu.
Dzieło to jest jednak naśladowane i podrabiane przez innych, których moc
pochodzi od księcia ciemności, który wciąż jeszcze stara się zaciemniać umysły
ludzi, aby nie mogli widzieć Boskiej dobroci i Jego planu (2 Kor. 4:4). Ze
szczupłych i niekiedy niedokładnych opisów w codziennej prasie, niemożliwym
jest dla nas zadecydować, którzy z tych są sługami Bożymi a którzy sługami tego
nieprzyjaciela. Nie jest też koniecznym abyśmy to decydowali; Bóg jest u steru
i On pokieruje tymi, którzy są Jego, a jakakolwiek złość ludzka lub diabelska,
która nie służyłaby pożytecznej sprawie, bądź dla próby, bądź dla przesiania,
będzie powstrzymana.
Rozmyślając o tych uzdrowicielach, nakreślamy linię pod względem ich
wiary w Jezusa (jako ich Odkupiciela i Pana) i co do ich leczenia w Jego
imieniu i mocy. Tu jednakowoż mamy się na baczności przed Spirytystami, Christian
- Scjentystami i im podobnymi, którzy używają imienia Chrystusowego w sposób
zwodniczy, mając na myśli samych siebie, czyli zaprzeczając jakąkolwiek moc lub
autorytet od Jezusa, oni mówią, że Jego moc była tylko z tego powodu, że On był
jednym z nich - jednym z klasy Chrystusowej mającej ich ducha, co w
rzeczywistości jest zwodniczym i anty - Chrystusowym - przeciwnym Chrystusowi i
przeciwnym prawdziwemu znaczeniu wyraźnych nauk Pisma świętego.
A z tych, co zdają się być na właściwej stronie wiary, myślimy, że tacy,
którzy ze swoich darów i modlitw nie czynią kupiectwa, odrzucają ludzkie tytuły
i okazują jak najwięcej pokory, gorliwości i wiary, zasługują na więcej
zaufania i poważania. Nie wiemy jednak o żadnym takim, któryby rościł sobie
pretensję do władzy cudownego leczenia, a któryby też poznał i przyjął
teraźniejszą prawdę o Boskim planie, tak jak my ją znamy.
Straż 12/1941 str. 187-190 W.T.
R-2028 a -1896 r.