<< Wstecz |
Wybrano: R-2692 a, z 1900 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Czuwanie i jego nagroda
„Czujcie
i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie” – Mat. 26:41.
Modlitwa jest rzeczą ze wszech miar
pożyteczną, jest ona wprost niezbędna w życiu chrześcijanina. Dowodzi ona nie
tylko istnienia żywej wiary, lecz także wzrastającej wiary. Doświadczenie uczy,
że zaniedbywanie osobistej modlitwy (Mat. 6:6), albo modlitwy w zgromadzeniu
ludu Pana (Dz. Ap. 12:12, 1:14, 16:13, 1 Kor. 11:4-5, 14:13-14), prowadzi w
końcu do upadku duchowego i do stanu letniego wobec spraw duchowych; do
niewierności, oziębłości, wreszcie do duchowej śmierci. Natomiast społeczność z
Panem w modlitwie budzi większe zaufanie w Pański dozór nad naszymi sprawami,
większą wiarę we wszystkie obietnice zawarte w Jego Słowie, większą miłość do
wszystkich braci Chrystusowych, większą troskliwość o ich dobro i postęp
duchowy. Modlitwa warunkuje więc postęp duchowy, miłość do Boga, do braci i do
wszystkich ludzi.
Wymieniony na wstępie złoty nasz
tekst zawiera jednak myśl, że nie mniej niż modlenie się jest potrzebne
czuwanie. Modlitwa, która nie jest odzwierciedleniem potrzeb serca, szybko może
się stać jedynie zbiorem pustych słów, pozbawionych treści – będzie to wówczas
zbliżanie się do Pana wargami, podczas, gdy serce, zajęte interesami i różnymi
grzesznymi przyjemnościami, dalekie będzie od Niego. Ten, kto chce dokonać
postępu w sprawach duchowych, musi nie tylko modlić się z głębi serca i umysłu,
lecz musi także zachować czujność wobec różnych grzesznych skłonności swojego
ciała, wobec stanów samozadowolenia, samolubstwa, powabów świata i jego uciech,
musi stawić czoła różnym światowym ambicjom, zaszczytom wśród ludzi, miłości
pieniędzy, itp., a także podstępom szatana, którego zwodnicze ataki objawiają
się ludowi Pana zazwyczaj jako pochodzące od „anioła światłości”, a wszystko po
to, aby lud Pański zwieść do teatralnych ceremonii kościelnictwa. Szatan stawia
przed umysłami i pragnieniami poświęconych ludzkie uczucia, ambicje i metody
działania zamiast nadziei, wielkich i kosztownych obietnic, wystawionych nam w
Ewangelii (Kol. 1:23). Przez nie Pan nas powołał, abyśmy postępując śladami
naszego Odkupiciela – szli i postępowali wiarą, a nie widzeniem.
Lekcja nasza poświęcona jest przede
wszystkim czuwaniu, ale pozostaje ona oczywiście w zgodzie z całością naszego
złotego tekstu. Wiemy, że wszyscy prawdziwie czuwający są także modlącymi się i
że wszystkie gorliwe modlitwy idą zawsze w parze z czuwaniem. Modlitwa jest
dowodem wiary, czuwanie zaś świadczy o uczynkach, o działalności, która musi
towarzyszyć wierze, bo jak pisze apostoł: „wiara bez uczynków jest martwa”,
prędko traci swoją żywotność i wartość.
Aby zilustrować nam lekcję o
konieczności czuwania, nasz Pan powiedział – jak to było w Jego zwyczaju
–stosowną przypowieść (Łuk. 12:35-48).
W przypowieści tej bogaty gospodarz
jest przez większą część nocy nieobecny przy godach weselnych. Spodziewa się
jednak, że gdy powróci, słudzy jego nie będą spać, lecz czuwać i czekać na jego
przyjście i przyjęcie także tych gości, których on może przyprowadzić. Należało
się spodziewać, że słudzy gospodarza nie tylko nie będą spać, ale że nawet się
nie zdrzemną, aby Go należycie przyjąć. Musieli więc być trzeźwi, pilni do
słuchania i do odpowiedzenia na jego stukanie i „wnet mu otworzyli”. W
przypowieści tej słudzy ci są więc przedstawieni jako mający biodra przepasane
i lampy zapalone. U narodów wschodu panował wówczas zwyczaj noszenia długich,
luźnych i powiewnych szat. Szaty te w czasie odpoczynku były rozluźnione w
biodrach, a w czasie pracy zaś związane mocno pasem, aby nie przeszkadzały w
pełnieniu codziennych obowiązków. Lampy, służące do oświetlania, były
oczywiście potrzebne w nocy i nie powinny być zakopcone, ale oczyszczone, aby
były stale gotowe.
Przez przypowieść tę nasz Pan chce
powiedzieć, że wierni słudzy zostaliby przez gospodarza wysoko ocenieni i
stosownie nagrodzeni. Gospodarz zaszczyciłby ich swoją przyjaźnią i traktowałby
ich jako swych przyjaciół, wkrótce też wyłożyłby przed nich ze swojej spiżarni
wszystkie dobre rzeczy. On zaiste przepasałby się i służył tym wiernym jak
sługa, a jeśli gospodarz domu to czyni, to znaczy, że ma dla wiernych najlepsze
rzeczy, jakie tylko posiada. Aby jednak w ten sposób zostać zaszczyconym przez
gospodarza, wierni muszą być gotowi o każdej straży nocnej i spełnić wszystkie
warunki czuwania.
Przypowieść ta odnosi się
niewątpliwie do czasów wtórego przyjścia naszego Pana i zaleca wszystkim Jego
wiernym sługom właściwy stan czuwania i przygotowania – oni mają czuwać i być
gotowymi bez względu na to, kiedy wtóre przyjście Pana nastąpi. Przypowieść ta
wykazuje także, że jedynie dobro swojego ludu ma Pan na celu, nie wyjawiając
mu, kiedy może spodziewać się Jego przyjścia. Przez cały czas tej nocy, którą
nazywamy wiekiem Ewangelii i która musi koniecznie poprzedzić poranek dnia
Tysiąclecia, lud Pański ma czuwać, być trzeźwy, oczekujący i gotowy na
przyjęcie Pana w każdej chwili.
Wierni słudzy Pańscy mają mieć
przepasane biodra swoich myśli i być czynni w słowie i uczynku – w każdej
sprawie dotyczącej służby Panu, aby mogli otrzymać Jego uznanie. Lampę Słowa
Bożego, tak konieczną dla ich oświecenia, mają mieć zawsze dobrze oczyszczoną; należy
to rozumieć w ten sposób, że mają dobrze rozbierać Słowo Prawdy, starając się
przez nie rozumieć właściwy stan serca i zachowywać się tak, aby być
przyjemnymi Mistrzowi.
Przypowieść ta jest jasna w swojej
wymowie i nie może być źle zrozumiana przez klasę, dla której wszystkie
przypowieści zostały podane, mianowicie przez poświęcony Kościół, składający
się z wiernych sług Pańskich, których zasadniczym celem i pragnieniem jest
posiadanie takiej gotowości serca, umysłu i charakteru, aby się podobać Panu, gdy
„On przyjdzie zbierać swoje klejnoty” – swoich czuwających, wiernych sług. Myśl
o powrocie Pana i o błogosławieństwach, które przyrzekł On swoim wiernym w
czasie przyjścia, jest wielką zachętą, wystawioną przed powołanymi wieku
Ewangelii, starającymi się o łaskę Pana, o wywyższenie z Nim w Jego Królestwie,
które wkrótce będzie ustanowione, o udział w przeprowadzanym wówczas wielkim
dziele błogosławienia całego rodzaju ludzkiego, o co ubiegają się wszyscy
święci.
Dobrze powiedział apostoł: „A
ktokolwiek ma tę nadzieję (tzn. oczekuje Pana) w Nim, oczyszcza samego siebie
jako i On czysty jest”. Nadzieja ta prowadzi wiernych ustawicznie do światła
Słowa Bożego, w którym oczyszczają się i zachowują samych siebie w ciągłej
czujności i trzeźwości, wytężają i nadstawiają uszu na wszystko, czego wymaga
oczekiwany Pan; dbają o taką czystość serca i szat usprawiedliwienia, jakie
byłyby przyjemne Panu przy Jego wtórym przyjściu.
Niech każdy czuwający sługa
właściwie oceni tę przypowieść i niech stoi na straży przeciwko wszelkim sidłom
przeciwnika oraz wpływom świata i jego ducha, i przeciwko samolubstwu i
słabości własnego ciała. Niech każdy przyozdabia się w owoce Ducha Świętego,
niech pomaga swym współsługom w tych przygotowaniach tak, aby wszystkim dane
było „hojne wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa
Chrystusa” (2 Piotra 1:4-12).
Cały świat chrześcijański wraz ze
swymi nauczycielami, nie pojmuje jednak tak prostej i przejrzystej w swojej
wymowie przypowieści Pana. Nie mamy się jednak czemu dziwić, przypominamy sobie
przecież proroctwo Pana o niewierze, jaka miała panować w tym czasie wśród
tych, którzy mienią się ludem Pańskim: „Ale gdy przyjdzie Syn Człowieczy, izali
znajdzie wiarę na ziemi?” Tego rodzaju pytanie zawiera już w sobie odpowiedź:
Nie. On nie znajdzie wiary, która by zdobiła ziemię. Inne teksty Pisma Św.
zapewniają nas jednak, że w czasie swojego wtórego przyjścia Pan znajdzie małe
stadko wiernych i czuwających: „niewielu zacnych, mądrych albo uczonych”, lecz
przeważnie „ubogich tego świata, bogatych w wierze, dziedziców królestwa”.
Co się tyczy Babilonu, to Pan mówi
głosem mocniejszym niż gdziekolwiek indziej: „Panie, izaliśmy w imieniu Twoim
cudów nie czynili, diabłów nie wyganiali...” itd.. „Izali nie jesteśmy bogaci,
izali nie okrążamy lądów i mórz w celu nawracania?” Ale Pan powie: „Żeś ty
biedny i mizerny i ubogi i ślepy i nagi, a nie wiesz o tym” (Obj. 3:17).
Nasz Pan w kilku słowach wskazał na
znaczenie przypowieści dla nas, mówiąc: „Przetoż i wy, bądźcie gotowi, bo o tej
godzinie, o której się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Innymi
słowy, czuwanie i oczekiwanie tego wielkiego wydarzenia, kiedy król powróci,
jest rzeczą absolutnie niezbędną; cechy te będą znakiem rozpoznawczym i
wskazującym tych, którzy godni będą miana prawdziwych sług, czyli „braci”. Nie
mamy uważać, że nasz Pan, wzywając do czuwania miał na myśli; „czuwaj
ustawicznie, ale i tak nie będziesz wiedział, kiedy przyjdę”. Byłoby to błędne
i niedorzeczne. Główna myśl tej przypowieści jest taka, że wierni słudzy,
przebudzeni i czuwający we właściwym czasie usłyszą kołatanie, przez które
poznają obecność Pana i otworzą Mu w tym znaczeniu, że uwierzą i uznają Jego
obecność. Tacy zostaną wynagrodzeni przez Niego w czasie Jego obecności w
postaci dostarczenia im specjalnej wiedzy tyczącej rzeczy niebieskich, które
będąc „pokarmem w czasie słusznym”, będą jednocześnie dla nich pociechą i
radością. Wszyscy ci, którzy wiernie czuwają, będą wiedzieć, kiedy to
wydarzenie będzie miało miejsce; równocześnie jest rzeczą pewną, że ci, którzy
nie czuwają i nie oczekują przyjścia Pana, nie będą o tym wiedzieć.
Apostoł Paweł mówi o tym samym
wielkim wydarzeniu i o tej samej klasie czuwających, nazywając ich „braćmi”. Po
wyjaśnieniu, że wtóre przyjście Pana będzie dla świata „jako złodziej i sidło”,
i że świat nie uniknie pewnych doświadczeń, apostoł stwierdza o wiernych
sługach: „Lecz wy bracia, nie jesteście w ciemności, aby was ten dzień jako
złodziej pochwycił” – wasze lampy są oczyszczone i palące się. Dalej tłumaczy,
że bracia, którzy są godni wiedzieć i uniknąć ucisków tego czasu, nie śpią jako
inni, oni czuwają i mają się na baczności, dlatego wiedzą o przyjściu
Oblubieńca, o którym świat nic nie wie. W czasie Jego obecności bracia ci są
karmieni specjalnym pokarmem duchowym, o którym świat także nic nie wie. Przez
ręce swoich sług Sam Mistrz przekazuje pokarm na czas słuszny – rzeczy nowe i
stare dla wzmocnienia swojej czeladzi na obecny czas próby, dla udoskonalenia
świętych i przygotowania ich do dzieła i posłannictwa, do którego ich powołał –
1 Tes. 5:l-6.
DO KOGO
PRZYPOWIEŚĆ SZCZEGÓLNIE SIĘ ODNOSI?
Pytanie to postawił ap. Piotr (Łuk.
12:41). Przyszło mu na myśl, czy aby czasem Pan, mówiąc tę przypowieść, nie
miał na myśli, że tych dwunastu specjalnie powołanych apostołów nie było tymi
sługami, którzy mieli czuwać i czekać na Jego wtóre przyjście, albo czy też
przypowieść dotyczy i oznacza, że każdy ma czuwać? Pan nie odpowiedział wprost
na pytanie; gdyby tak uczynił, byłoby to sprzeczne z Boskimi zamiarami. Gdyby
Pan odpowiedział wprost – tak czy tak – wykazałby, że nie powróci na początku
wieku Ewangelii (a więc za życia apostołów), a to stałoby w sprzeczności z
nauką wypływającą z przypowieści, że miano na Niego czekać przez całą noc wieku
Ewangelii.
Pomijając jakby pytanie Piotra, Pan
daje dalsze pouczenia i w ten sposób wyjaśnia Piotrowi i wszystkim nam, że w
tym czasie, „wówczas”, to jest, w czasie swojego wtórego przyjścia znajdzie i
wyznaczy sługę do udzielania pokarmu duchowego domowi wiary. Specjalne błogosławieństwo
będzie towarzyszyło temu słudze, jeśli będzie wiernym, a w wypadku
niewierności, będzie usunięty ze stanowiska sługi. Wierność ze strony tego
sługi oznaczać będzie większą i dalszą służbę w udzielaniu pokarmu domowi wiary
w tym czasie, ale niewierność i tyranizowanie czeladzi pozbawi go tych
możliwości i sprowadzi na niego ucisk, jaki przyjdzie na cały świat. Chociaż
nie mamy tego powiedziane, to jednak słusznie możemy wnioskować, że miejsce
takiej jednostki, zwolnionej z szafarstwa, zajmie inna, którą oczywiście
również obowiązywać będą te same wymogi wierności. Jest rzeczą oczywistą, że
każde dziecko Boże jest szafarzem i dysponentem swoich własnych talentów,
możliwości i przywilejów w służbie Pana. Każde z nich musi zdawać sobie sprawę
ze swojej odpowiedzialności jako szafarza przed Mistrzem, który mu powierzył
talenty, a który będzie wymagał sprawozdania z właściwego użytkowania
powierzonych dóbr. Nie możemy więc rozumieć odpowiedzi, danej przez Pana
Piotrowi w ten sposób, że nikt z czeladzi, z wyjątkiem tego jednego sługi, nie
może nosić miana szafarza. Takie tłumaczenie stałoby w sprzeczności z licznymi
innymi ustępami Pisma Świętego. Tu mamy zauważyć, że szafarstwo, o którym mowa
w przypowieści, nie jest szafarstwem talentów i możliwości, lecz jedynie
dotyczy szafowania duchowym pokarmem.
Odpowiedź Pana nie zawiera też
myśli, że przy końcu tego wieku, i w czasie obecności Pana i udzielania pokarmu
na czas słuszny, ten specjalny szafarz sam będzie udzielał tego pokarmu
czeladzi. Albowiem jak czytamy w przypowieści w Ewangelii wg. św. Mateusza
(Mat. 24:45-51), będą tam i „współsłudzy”, których obowiązkiem i przywilejem
będzie współdziałać z tym szafarzem w rozdawaniu pokarmów i karmieniu czeladzi.
Z przypowieści wynika, że w słusznym i właściwym czasie Mistrz udzieli jednemu
ze swoich sług klucza do skarbca drogich rzeczy swojego Słowa. Pan udzieli
czeladzi pociechy, radości i błogosławieństwa, zaopatrując ich hojnie w rzeczy
nowe i stare, służąc nimi przez licznych swoich współsług, a także przez tego,
któremu dany został klucz szafarstwa.
W związku z powyższym musimy
pamiętać, że każde szafarstwo pociąga za sobą wielką odpowiedzialność. Od tej
odpowiedzialności nie należy się uchylać, ani jej lekceważyć. Należy sobie
zdawać sprawę z faktu, że każdy, kto staje się sługą czeladzi, ma większą
odpowiedzialność nie tylko wobec niej samej, ale i wobec Mistrza tej czeladzi,
od którego pochodzi każde upoważnienie. I każdy sługa powinien zdawać sobie
sprawę z tego, że w razie niewierności, na pewno zostanie usunięty, natomiast
każdy przejaw pokornej wierności z jego strony przybliży go do Mistrza i do
każdego wiernego członka tej czeladzi, dając mu dalszy przywilej służenia, aż
sam Pan powie: „Dobrze, sługo dobry i wierny. Wnijdź do radości Pana twego”.
Na Straży 1991/3/04, str. 57 W.T. R-2692 a – 1900 r.