<< Wstecz |
Wybrano: R-3250 a, z 1903 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Chrystus w was
„Tajemnicę onę, która była zakryta
od wieków i od rodzajów, ale teraz objawiona jest świętym Jego, którym chciał
Bóg oznajmić jakie jest bogactwo tej tajemnicy chwalebnej między poganami,
która jest Chrystus między wami, nadzieja ona chwały” – Kol. 1:26,27 (BG).
Język jest narzędziem wyrażania
myśli, a słowa są znakami pojęć i idei. Czasem słowa są tak ułożone w zdaniach,
że wyrażałyby niemożliwości lub niedorzeczności, gdyby je rozumieć literalnie –
choć dobitnie wyrażają ogólnie znane prawdy; gdy natomiast tłumaczone są
przenośnie – to uznajemy mowę taką za obrazową i czerpiemy z niej naukę. W
podobny sposób wiele z głębokości Bożych – rzeczy duchowe – podawane nam są do
wiadomości, ponieważ one mogą być często znamiennie zilustrowane znanymi nam
rzeczami naturalnymi. Na przykład: Zmartwychwstanie, tak cielesne jak i
duchowe, znajduje wymowną ilustrację w procesie odtwarzania się życia
roślinnego (1 Kor. 15:35-38); a proces poczęcia, rozwoju i ostatecznego
udoskonalenia duchowych synów Bożych znajduje wymowną ilustrację w poczęciu,
ożywieniu i narodzeniu istoty ludzkiej (Jak. 1:18; Efez. 2:1; Jan 3:3).
Gdy jednak czytamy przenośne, czyli
ilustracyjne określenia rzeczy duchowych i tłumaczymy takowe literalnie; gdy
najoczywistsze niedorzeczności przyjmujemy dosłownie, to zwodzimy samych siebie
i zniesławiamy dany nam od Boga rozsądek; a czyniąc to, nie jesteśmy bez winy.
W podobieństwach, w różnych
obrazowych, symbolicznych określeniach, Jezus udzielał pewnych instrukcji swoim
uczniom, spodziewając się, że używać będą swego rozsądku do tłumaczenia tych
przypowieści, albo też do rozsądzania trafności tłumaczeń wysuwanych przez
innych, w miarę jak rzeczy te stawały się pokarmem na czas słuszny. A gdy przy
pewnej okazji zamiast używać swego rozsądku do zrozumienia wyrażonej w
podobieństwie nauki, uczniowie prosili o wytłumaczenie tegoż, Jezus sugestywnie
i nagannie odrzekł: „Nie rozumiecie tego podobieństwa? A jakoż
zrozumiecie wszystkie inne podobieństwa?” –Mar. 4:13. Pan chce, abyśmy
używali swego rozsądku; abyśmy rozumnie posługiwali się danymi nam przez Boga
władzami umysłowymi.
CO ZNACZY
ORZECZENIE: „CHRYSTUS W WAS”
Zachowując w pamięci powyższe ogólne
objaśnienie, wraz z tym faktem, że Pismo Święte obfituje w symboliczne
określenia prawdy, zastanówmy się nad znaczeniem apostolskiego orzeczenia: „Chrystus
w was, nadzieja chwały”. Podobnego, obrazowego określenia używa ten sam
apostoł w swoim liście do Galatów 4:19, gdzie pisze: „Dziatki moje, które
znowu z boleścią rodzę, ażby Chrystus był ukształtowany w was” itd. Tu,
swoje troski, prace i cierpienia, podejmowane dla tych, co słowem prawdy
spłodzeni zostali do nowej natury, apostoł przyrównuje do fizycznej
wytrzymałości niewiasty brzemiennej, która w żywocie swoim podtrzymuje i
odżywia płód nowej istoty ludzkiej tak długo, aż płód rozwinie się do stanu
takiego, że jako narodzone niemowlę będzie mógł przyswajać sobie sam naturalne
elementy podtrzymujące życie, niezależnie od życia matki. Podobnie apostoł starał
się podtrzymywać i ożywiać zarodek duchowego życia drugich swoim życiem
duchowym aż do czasu, gdy oni sami mogliby przyswajać sobie elementy duchowego
życia, dostarczone przez Boga w Jego Słowie Prawdy – aż charakter Chrystusowy
byłby w nich wyraźnie ukształtowany.
W żadnym innym znaczeniu nie mógł
apostoł rodzić chrześcijan Galatów; ani też w żadnym innym znaczeniu Chrystus
nie mógł być uformowany w nich ani w nas. Myślą tego jest, że każde prawdziwe
dziecko Boże musi mieć określony osobisty charakter chrześcijański, którego
egzystencja nie zależałaby od duchowego życia innego chrześcijanina. Ze Słowa
Prawdy, ogłaszanego i przedstawianego przez drugich, każdy sam musi przyswajać
sobie zasady życia itd., którymi charakter jego ma być utwierdzony i według
których rozwinąć się ma jego własna duchowa indywidualność. Tak dodatnio
określona i silna powinna być duchowa indywidualność każdego, że choćby nawet
brat albo siostra, których duchowe żywotności na początku ożywiały nas i
pomagały nam do rozwoju chrześcijańskiego charakteru, odpadli (co apostoł
wykazuje, że jest możliwe – Żyd. 6:4-6; Gal.1:8), każdy z nas mógłby nadal żyć
duchowo i sam przyswajać sobie ducha Prawdy.
Święty Paweł obawiał się i miał
słuszne powody do tych obaw, że chrześcijanie w Galacji nie doszli jeszcze do
takiego stanu utwierdzonego charakteru – że żywot Chrystusowy nie ukształtował
się w nich dosyć wyraźnie. Powodowany tą obawą pisał im: „boję się o was,
bym snać darmo nie pracował około was” –Gal. 4:11; albowiem oni już zaczęli
dawać posłuch zwodniczym nauczycielom i odchodzili od prawdziwej wiary,
udowadniając tym, że nie byli utwierdzeni w prawdzie, a więc nie byli też
utwierdzeni w duchu, który jest duchem Chrystusowym; z czego wynika, że
Chrystus nie był ukształtowany w nich (w. 19).
PODOBNY
STAN RZECZY BYŁ PÓŹNIEJ I JEST DOTĄD
Niestety, jak często widzimy
pomiędzy tymi, którzy wyznają imię Chrystusowe i którzy otrzymali od Boga ducha
przysposobienia synowskiego, że Chrystus nie jest jeszcze wykształtowany w
nich! Że nie doszli jeszcze do tego stopnia rozwoju, który znamionowałby ich
wyraźną duchową indywidualność! Dużo jest takich, którzy polegają jedynie na
duchowym życiu drugich; a gdy duchowość tych, na których polegają, zanika, ich
własne duchowe życie tak samo zanika; gdy tamci popadają w błędy, polegający na
nich idą za nimi, jak to czynili chrześcijanie galaccy, do których apostoł
napisał ową wyżej przytoczoną naganę.
Jak sprawa się ma z wami, umiłowani
w Panu? Niechaj każdy zastosuje to do siebie: Czy Chrystus jest wykształtowany
we mnie, tak zupełnie, że żadne z tych trudności nie poruszą mnie? Że bez
względu na to jak one zasmucają moje serce, nie są w stanie zburzyć mego życia
duchowego. Z którymi tak sprawa się ma, o tych prawdziwie może być powiedziane:
„Chrystus w was, nadzieja chwały”.
Zasłona tajemnicy i przesądu
spuszczona została na to wyrażenie apostoła. Niezawodnie uczynił to on wielki
przeciwnik Prawdy i Kościoła, podsuwając myśl, że w jakiś tajemniczy sposób,
dostępny tylko wtajemniczonym, Chrystus osobiście wchodzi do ich poświęconej
duszy i używa ją jako maszynę; i że w rezultacie tego owa maszyna jest prawie
nieomylna, ponieważ Chrystus w niej działa; że gdy tacy mówią, myślą, działają
lub tłumaczą Pismo Święte to tak, jakby czynił to Chrystus, w którego rękach
oni są tylko biernym narzędziem. Z pojęciem tym tacy zwykle idą dalej i gotowi
są twierdzić, że Chrystus osobiście mówi do nich i poucza ich niezależnie od
Słowa Bożego. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej i roszczą pretensję, że
miewają wizje i specjalne objawienia od Pana. Jedni wyrażają się, że Chrystus w
taki sposób przez nich działa, inni że Duch święty, a inni używają obu tych
określeń na przemian.
Chociaż jest w tym pewien pozór
prawdy, chociaż Pan powiedział: „Kto ma przykazania Moje i zachowuje je ...
będzie go też miłował Ojciec Mój; i Ja go miłować będę i objawię mu Siebie
Samego ... i do niego przyjdziemy, a mieszkanie u niego uczynimy” – Jan
14:21,23, to jednak oświadczyć musimy, że trudno byłoby wymyślić większy błąd,
aniżeli to pojęcie o osobistej nieomylności z powodu tej domniemanej
tajemniczej obecności jednej istoty w drugiej.
PRAWDZIWE A
BŁĘDNE POJĘCIE TEJ SPRAWY
Zauważyć należy, że owa obietnica
osobistej obecności Ojca i Syna jest dla tych, którzy zachowują przykazania
Jezusowe. Przeto ci, co ignorują słowa Pańskie i nie mają Jego przykazań –
którzy nie wiedzą, jakie są Jego przykazania, a więc i zachować ich nie mogą, a
raczej wsłuchują się w głosy swoich własnych wyobraźni i zmiennych uczuć,
mylnie przyjmując je za głosy Pańskie i dają powodować się takimi wyrażeniami,
zamiast przykazaniami, czy naukami Pańskimi – tacy najzupełniej błądzą,
podszywając się pod tę Pańską obietnicę. W złudzeniu swym tacy idą za innym
duchem a nie za duchem prawdy, i jeżeli wnet nie uwolnią się z tego sidła, to
niechybnie coraz więcej zagłębiać się będą w różne przesądy i błędy.
Pierwszą trudność, jaką napotykamy,
gdy próbujemy uwolnić takich od ich złudzenia, jest twierdzenie, że to, co oni
mają jest wyższym stanem duchowego życia, do którego my jeszcze nie dochodzimy.
Gdy zacytujemy świadectwa Pisma Świętego, traktujące o tym przedmiocie, oni
odpowiadają: „O! ja widzę, że wy macie umysłową znajomość tej sprawy, ale ducha
Chrystusowego w was nie ma”. Następnie tacy zaczną opowiadać, jak to Chrystus
mieszka w nich i że „uczy ich zadziwiających rzeczy”, które wnet możemy
rozpoznać, że są w zupełnej dysharmonii ze Słowem Bożym. Jest to w
rzeczywistości sprawa godna politowania, gdy wszelkie świadectwa Pisma
Świętego, przeciwne ich wierzeniom, usuwane są na stronę tym ich przypisywaniem
sobie rzekomo wyższych objawień od Chrystusa albo od Ducha Świętego, jakich
inni wierni nie posiadają, że Chrystus osobiście mieszka w nich itd., itd.
Któż, oprócz tak zwiedzonych, nie
zauważy, że gdyby taka teoria była prawdziwa – gdyby Bóg rozmawiał z nimi i
odpowiadał na ich zapytania wprost, przez objawienie, sny lub słyszalnym
głosem, a nie przez swoje pisane Słowo – to Pismo Święte byłoby dla nich Księgą
zbyteczną, a badanie jej byłoby stratą czasu. Któż „badałby się Pism” w
poszukiwaniu duchowych skarbów, jak to zachęcał Pan i jak badali je
apostołowie, jeżeli przez zamknięcie swych oczu i przez przybranie pozycji
klęczącej, mógłby otrzymać od Boga specjalne objawienie i pożądaną informację?
Każdy rozumny człowiek zapewne wolałby otrzymać specjalne objawienie w
jakimkolwiek przedmiocie, zamiast tracić wiele dni, miesięcy lub lat na badaniu
i porównywaniu słów Pana i apostołów z proroctwami i z Księgą Objawienia („badając
się, na który albo na jaki czas objawił duch”), gdyby mógł poprosić i
otrzymać natchnioną i nieomylną odpowiedź w momencie.
Żaden z prawdziwie poświęconych nie
powinien ulegać takim złudzeniom od owego przeciwnika. Jest to stopień
prowadzący do pychy i innych złych rzeczy; do pychy, ponieważ ulegający temu
złudzeniu wnet zaczynają wyobrażać sobie, że są zaszczyconymi, a nawet ponad
apostołów, którzy nawet na ogólnej konferencji rozsądzali Boskie zamysły przez
badanie Jego Słowa i przez porównywanie opatrznościowego kierownictwa z tymże
Słowem (Dz. Ap. 15:12-15); gdy zaś tych nadętych, rzekomo nieomylnych i
odłączających się od kotwicy prawdy, którą jest Pismo Święte, szatan może wnet
wprowadzić w wewnętrzną ciemność tego świata, albo w jeszcze większe złudzenia.
W JAKI
SPOSÓB PAN I OJCIEC MIESZKAJĄ Z NAMI?
Świadectwa Pisma Świętego są w
zupełności przeciwne takiemu duchowi wyniosłości. Św. Paweł zapytuje: „Czyż
samych siebie nie znacie, że Jezus Chrystus w was jest?” – a przy tym
napomina, abyśmy samych siebie doświadczali, czy jesteśmy w wierze, czy też
wyzbyliśmy się wiary i staliśmy się odrzuconymi – nieprzyjemnymi Bogu (2 Kor.
13:5). Każde prawdziwe dziecko Boże poważa Boskie przykazania; bada się Pism,
aby mogło te przykazania dobrze zrozumieć i rozumiejąc, zachowywać je. Ojciec i
Syn mieszkają z takimi duchowo, dokąd oni trzymają się Pańskich przykazań i
zachowują (słuchają i pełnią) je – dokąd zachowują prawdę w sprawiedliwości.
Mieć Prawdę i zachowywać ją, nie
znaczy tylko przyjąć prawdę zalecaną przez pewnego przyjaciela, może dla tego,
że ona daje pewną pociechę i nic nie kosztuje; albo trzymać ją tak długo, aż
jaki inny przyjaciel zaimponuje niestatecznemu umysłowi jaką inną sensacyjną
teorią. Obietnica stałego mieszkania z Ojcem i Synem nie jest dla takich.
Chrystusa w nich nie ma; Chrystus przebywa tylko z pokornymi i szczerymi. On i
Ojciec miłują tylko takich i przebywają tylko z takimi.
W jaki sposób? – ktoś może zapyta.
Objaśnimy to ilustracją: Ktoś, odprowadziwszy przyjaciela na dworzec kolejowy,
mówi do niego przy pożegnaniu: „pamiętaj, że będę z tobą w całej twej podróży”.
Nie znaczy to, że on będzie towarzyszył swojemu przyjacielowi osobiście, ale że
będzie z nim swoimi myślami, swoją troską o jego dobro itp. Podobnie, a nawet
jeszcze w zupełniejszym i obszerniejszym znaczeniu, Pan jest zawsze ze swoim
ludem. On zawsze myśli o nas, dogląda naszego dobra, ochrania nas przed
niebezpieczeństwem, dostarcza nam potrzeb doczesnych, jak i duchowych, czyta
nasze serca, dostrzega nasze uczucia ku Niemu, kształtuje otaczające nas wpływy
ku naszemu ćwiczeniu i oczyszczeniu, a także słyszy nasze choćby najsłabsze
wołanie o Jego pomoc, lub o społeczność z Nim.
Tak! On ani na chwilę nie wypuszcza
nas ze Swej pieczy, czy wołamy do Niego w ruchliwych godzinach dnia, czy też w
ciszy nocnej. I nie tylko Pan nasz Jezus jest zawsze z nami w taki sposób, ale
również i Ojciec Niebieski. O! jak błogim jest zrozumienie takiej nieustannej
wierności i społeczności! Żadne prawdziwe dziecko Boże nie jest pozbawione tych
dowodów posiadania ducha przysposobienia synowskiego. W niektórych chwilach i
okolicznościach odczuwa się to więcej aniżeli w innych. Gdy pewne
szczególniejsze doświadczenia wiary, cierpliwości lub wytrwałości nakłaniają
nas do wołania o specjalną pomoc i gdy w odpowiedzi na to wołanie otrzymujemy
potrzebne łaski i duchowe wzmocnienie – wtedy istotnymi stają się słowa naszej
pieśni:
„Głos Jezusowy mówił mi:
Pójdź, uspokoję cię;
Ciężar i troski z siebie złóż
I więcej nie trap się.
Do Niego poszła dusza ma,
W swym stanie, smutną, mdłą;
I w Nim znalazła pokój swój,
Bo On pocieszył ją".
Każde prawdziwe dziecko Boże ma
podobne dowody synostwa a najburzliwsze, najciemniejsze okoliczności i miejsca
na jego ścieżce życiowej bywają nieraz tak oświecane Boskimi łaskami, że stają
się najjaśniejsze i pamięć często wspomina je z wdzięcznością, pomnażając jego
wiarę, nadzieję i miłość.
KOŃCOWE
SŁOWA PRZESTROGI I ZACHĘTY
Pan Jezus łączy postęp i rozwój
naszego uduchowienia z naszym posłuszeństwem duchowi prawdy i każde dziecko
Boże powinno wystrzegać się takich nauk, które roszczą pretensje do czegoś
ponad Słowo Boże, albo że Chrystus lub Duch Święty pouczają rzekomo
zaawansowanych chrześcijan, niezależnie od tegoż Słowa. Sidło takie jest bardzo
niebezpieczne. Ono rozwija duchową pychę i chełpliwość, a przestrogi i
napomnienia Słowa Bożego czyni bezsilnymi, ponieważ tak zwiedzony myśli, że ma
w sobie większego nauczyciela. Szatan, wykorzystując złudzenie takiego, czyni
go niewolnikiem swojej woli.
Symboliczne wyrażenia Pisma Świętego
muszą być rozumiane symbolicznie, a nadawanie im nierozumnego znaczenia
literalnego jest objawem karygodnego, rozmyślnego ignorowania nakreślonego
przez Boga prawa regulującego nasz umysł, czego wynikiem jest samozłudzenie.
Gdy czytamy: „Kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka” – 1 Jana 4:16,
rozumieć powinniśmy, iż istotne znaczenie tego jest, że gdy trwamy w miłości, w
łasce i w duchu, czyli w usposobieniu Bożym, to Jego duch, czyli usposobienie
mieszka w nas. Wtedy Bóg, przez Ducha Swego, sprawuje w nas chcenie i skuteczne
wykonanie upodobań Swoich (Filip. 2:13); uznawani jesteśmy, nie jako
mieszkający w ciele, ale w duchu, jeśli Duch Boży mieszka w nas (Rzym. 8:8,9).
Starajmy się, aby umysł Boży, duch
Jego, mieszkał w nas w coraz większej mierze – aby Słowo Chrystusowe mieszkało
w nas obficie (Jan 15:7; Kol. 3:16) – abyśmy mając i zachowując Jego
przykazania, mieli w sobie Ojca i Syna, pewni będąc tego, że gdy charakter i
życie Chrystusowe wykształtowane będzie w nas wyraźnie, nadzieja owej chwały
może stać się naszym udziałem; albowiem Pan powiedział: „Nie każdy,
który Mi mówi Panie, Panie, wnijdzie do Królestwa niebieskiego; ale który czyni
wolę Ojca Mojego, który jest w niebiesiech” – Mat. 7:21. Jak bacznymi więc
powinniśmy być w naszych usiłowaniach, aby poznać Boską wolę i czynić ją. Wielu
zapewne będzie takich, którzy powoływać się będą na swoje zadziwiające czyny i
pracę, w nadziei, że to da im wejście do Królestwa, lecz Pan uzna tylko tych,
którzy czynili wolę Jego – którzy nie mieli teorii ani własnych uczynków
takich, którymi mogliby się chełpić .
S-26.02.1960, Na Straży
1993/3/02, str. 55 W.T.R-3250 a – 1903 r.