<< Wstecz |
Wybrano: R-2510 a, z 1899 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Kim mogą być współpracownicy
Lekcja z Ezdr. 3:10-13 i Ezdr. 4:1-5
„Kościół Boży święty jest, którym wy jesteście” – 1 Kor. 3:17.
Około czterech miesięcy potrzeba było do powrócenia więźniów z Babilonu do Palestyny, gdyż później Ezdrasz, z mniejszą grupą, potrzebował na to takiej ilości czasu (Ezdr. 7:9). Docierając do swojego celu około lipca lub sierpnia, prawdopodobnie pierwszymi ich krokami było przygotowanie przynajmniej tymczasowych domów wśród ruin Jeruzalemu, oraz w małych miastach w jej sąsiedztwie. Ponieważ to jednak religijny motyw wywołał ich powrót – wiara w Boga i jego obietnice – czytamy, tak jak mogliśmy się tego rozsądnie spodziewać, że bardzo szybko po ich przybyciu zostało rozpoczęte publiczne czczenie Jehowy – prawdopodobnie około początku ich „nowego roku”, października – Ezdr. 3:6.
Bez wątpienia ręka Pańska była z nimi, i to dzięki jej opatrznościowemu kierownictwu początkiem ich pracy związanej z odnowieniem Świątyni i jej niebiańsko wyznaczonych usług, było zbudowanie ołtarza. To natychmiast przemówi do inteligentnych Chrześcijan jako ilustracja prawdy tak silnie wystawionej w Piśmie Świętym, że wszelkie przychodzenie do Boga, wszelkie pogodzenie, wszelkie pojednanie się z Nim, musi być z, oraz poprzez tą wielką ofiarę za grzechy, którą Izraelski ołtarz typicznie przedstawiał. Próżne jest wszelkie przystępowanie do Boga, które nie uznaje jako swej podstawy tej ofiary za grzech, którą Bóg osobiście dostarczył – jako „okup za wszystkich” – 1 Tym. 2:6.
Położeniem Świątyni była góra Moria, i jeden z najważniejszych punktów na tej górze przypuszczalnie był miejscem ołtarza. Wierzy się, że to miejsce wybrane na ołtarz, pod Boskim kierownictwem, było tym samym punktem, w którym Abraham ofiarował swojego syna, Izaaka, typ na Chrystusa, oraz otrzymał go ponownie tak jakby z martwych w figurze, gdy Pan dostarczył jako swojego przedstawiciela, w tym samym miejscu, barana, który uwiązł w pobliskich krzakach – 1 Moj. 22:3-13; Żyd. 11:17-19.
Przypuszcza się, że to samo miejsce było jednocześnie klepiskiem Arauna, na którym Dawid ofiarował przyjemną ofiarę Panu, która powstrzymała plagę (2 Sam. 24:21-25). Meczet Omara teraz zajmuje miejsce starożytnej Świątyni zbudowanej przez Salomona i Mohametanie, którzy mają wielki szacunek dla świętych miejsc, pozostawili miejsce starożytnego ołtarza dostępnym do oglądania, zabezpieczając je ogrodzeniem. Zwiedzający mogą zobaczyć tam dzisiaj dokładnie ten sam punkt na którym było ofiarowanych tysiące typicznych ofiar za grzech, fundament różnych ołtarzy, które były wznoszone tam od czasu do czasu. Jest to lita skała, mająca dość wyraźne rowki lub bruzdy na sobie, które prawdopodobnie odprowadzały krew zabitych zwierząt ku czemuś, co wygląda na naturalny odpływ, lub kanał, którym krew płynęła w kierunku Doliny Jozafata – doliny grobów.
Gdy oglądaliśmy tą historyczną skałę kilka lat temu i rozmyślaliśmy o tysiącach zwierząt zabijanych tam jako typ tej wielkiej ofiary okupowej, oraz zauważyliśmy ten naturalny korytarz przez który krew była zabierana, nasze myśli zwróciły się ku Barankowi Bożemu, wielkiej ofierze za grzechy, oraz ku temu jak życie, które złożył, stało się fontanną, czy też strumieniem życia, nie tylko dla umarłych z Izraela, ale dla wszystkich, którzy umarli w Adamie. Bieg krwi ku dolinie grobów wydaje się symbolicznie mówić o życiu dla umarłych, zapewnionym przez ofiarę naszego drogiego Odkupiciela. Ale pamiętamy, że nie tylko cielec bywał ofiarowany jako ofiara za grzech na tym ołtarzu, ale także kozioł ofiarowywany za grzech był tam zabijany: nie tylko krew typicznego cielca, ale krew typicznego kozła musiała więc także podążać przez ten naturalny kanał, czy też odpływ, a to przypomniało nam jak Kościół, członkowie ciała Chrystusowego, dopełniają podczas obecnego wieku to, co jest poza cierpieniami Chrystusa, ofiarując się nawet aż na śmierć – gdyż wiemy, że tak jak cielec reprezentował tego wspaniałego Najwyższego Kapłana, naszego Pana, tak kozioł reprezentował podkapłanów, Kościół, który jest Jego ciałem*) (Kol. 1:24; Rzym. 8:17). Oraz, jak już widzieliśmy, wszyscy członkowie ciała Chrystusowego, Kościół, muszą ukończyć swą drogę, i złożyć swoje życia, zanim wielka praca tego Dnia Pojednania, Wieku Ewangelii, będzie ukończona, oraz leczący i dający życie strumień dotrze do umarłego świata z błogosławieństwami i możliwościami wiecznego życia.
---------------------------- *) Zobacz „Cienie Przybytku Lepszych Ofiar”. ----------------------------
Rozpoczęcie ofiarowania ofiar w łączności z Świętem Kuczek, przy rozpoczęciu się ich „nowego roku” (w siódmym miesiącu ich roku świeckiego), było czasem specjalnej radości dla Izraelitów – to zawsze była najbardziej radosna pora roku, ale z tej okazji powrót z Babilonu, oraz niedawne dowody powracania boskiej łaski, powiększyły ich radość. I natychmiast zdecydowano się na pracę odbudowania Świątyni. Oni przynieśli pewne dary od Izraelitów ciągle pozostających w Babilonii, i one zostały dodane do środków tych, którzy powrócili, a suma zgromadzona w ten sposób daje dobry przykład gorliwości wszystkich zaangażowanych. Tak dokładnie jak możemy być w stanie osądzić, łączna wartość ofiarowanego złota i srebra wynosiła około 400.000$ (Ezdr. 2:68-69, wg wartości z 1899r /przyp. tłum). Wygląda na to, że ta suma składała się z trzech części o mniej więcej równej proporcji, jedna trzecia dostarczona przez tych, którzy pozostali w Babilonii, jedna trzecia przez kilku bogatych Izraelitów, którzy wrócili, i jedna trzecia dostarczona przez ogół ludzi, około 3$ każdy – Neh. 7:71-72.
Nigdy nie uważaliśmy za stosowne aby, wedle powszechnego zwyczaju, zabiegać o pieniądze na służbę Pańską, a jednak jesteśmy zupełnie przekonani, że w dawaniu jest wielkie błogosławieństwo, i, że ci, którzy nie nauczą się dawać, pozbawiają siebie samych wielkiej duchowej łaski i narażają swój duchowy dobrobyt, jeśli nawet nie samo swoje duchowe życie. Ale dawanie, aby było przyjemnym w oczach Pańskich, musi być ochotnicze – ofiarami z wolnej woli – „nie z przymusu”. Zgodnie z tym, sądzimy, że pieniądze zebrane przez rozmaite żebracze sposoby w imieniu naszego Pan jest obraźliwe, nieakceptowalne przez Niego, i nie przynosi jego błogosławieństw zarówno dla dających jak i dla wykonywanej pracy. „Ochotnego (radosnego) dawcę Bóg miłuje”. On szuka takich, którzy by wielbili go jako czczący i służący w duchu i prawdzie – 2 Kor. 9:7; Jana 4:23-24.
Pełni gorliwości dla Pańskiej sprawy ludzie poświęcili kamień węgielny pod nową Świątynią z wielkim triumfem. Jedną z specjalnych właściwości ich czczenia była chwała, i myślimy, że bezpiecznym jest powiedzieć, że śpiewanie Pańskiej chwały było pośród największych błogosławieństw i przywilejów czczenia odczuwanych przez największą liczbę Pańskich ludzi również przez cały ten Wiek Ewangelii. Ta moc do chwalenia Boga w pieśniach była zesłana tylko na człowieka spośród wszystkich ziemskich stworzeń, i jakże właściwe jest, aby używał on tej mocy do chwalenia Króla królów!
Jeśli ci Izraelici, dom sług, powracający z swej niewoli, i pamiętający o Bożych obietnicach przymierza dla nich, mieli powód do śpiewania i wykrzykiwania chwały Jehowy, to o ile więcej mamy my, którzy należymy do domu synów, wielki powód do opowiadania wszędzie wspaniałych rzeczy, które Pan dla nas uczynił. Wszyscy byliśmy kiedyś sługami grzechu, w niewoli grzechu, niewiedzy, przesądów i śmierci, ale Bóg, poprzez wielkiego Cyrusa, pozwolił nam wyjść z niej wolnymi. Stosownie więc, naszym pierwszym krokiem powinno być uznanie ofiary na ołtarzu, a następnie ofiarowanie chwały Temu, który powołał nas z ciemności do swojej wspaniałej światłości, gdyż „włożył w usta nasze pieśń nową, chwałę należącą Bogu naszemu” (Ps. 40:4).
Apostoł zapewnia nas, że jakkolwiek właściwe, inspirujące i odświeżające są pieśni naszych ust, to bardziej właściwe i bardziej doceniane przez Pana są pieśni naszych serc, radość i weselenie się nowej natury – „śpiewając i grając w sercu swoim Panu” (Efez. 5:19). A ta radość i śpiewanie w sercu, ta płynąca z serca wdzięczność dawcy wszelkiego dobra, koniecznie znajduje swe wyrażenie, nie tylko w Chrześcijańskich kolędach, ale także we wszystkich czynach i słowach życia – które łącznie składają się na hymn chwały i dziękczynienia ciągle wznoszącego się do Boga od jego ludu.
„Moje życie płynie wśród bezbrzeżnej pieśni,
Ponad ziemskimi lamentacjami;
Chwytam słodki nie daleki hymn
Który wita nowe stworzenie.
Poprzez całą wrzawę i walki
Słyszę dzwoniącą muzykę;
Ona znajduje echo w mojej duszy;
Jak mógłbym powstrzymać się od śpiewania!”
Czytamy: „Oni śpiewali jeden drugiemu w chwale i dziękczynieniu Panu, mówiąc, że On jest dobry, a jego łaska trwa wiecznie nad Izraelem” (Ezdr. 3:11 RV). Jest to rozumiane przez niektórych jako wskazówka co do Pańskiej woli w odniesieniu do Chrześcijańskiego czczenia – że powinno ono być czynione przez chóry zamiast przez kongregacje, oraz, że ono powinno być przez solistów i chórzystów. Nie ma wątpliwości, że wybrane i wyćwiczone chóry mogą wykonać lepszą muzykę niż mógłby zrobić to ogół przeciętnych Chrześcijan. Nie wątpimy też, że to byłoby szczególnie prawdziwym w czasie wzmiankowanym w naszej lekcji, kiedy tak muzyczna, jak i inna edukacja była bardzo ubogą, oraz kiedy najlepszym, co większość ludu mogła uczynić było „wydawanie radosnych okrzyków ku Panu” (Ezdr. 3:10-13). Ale powinniśmy pamiętać w związku z tym o dwóch rzeczach:
(1) Że tak dalece, jak dotyczy to Kościoła Chrześcijańskiego, Pan pozostawił go całkowicie bez ograniczeń w takich kwestiach – chwalenia Pana sercem i głosem, zgodnie z swoją miłością, gorliwością i osądem. Tak więc ktoś nie ma osądzać innych w odniesieniu do używania przez niego miłości, gorliwości i osądu w ofiarowaniu Panu czci w pieśniach chwały, zarówno z akompaniamentem instrumentów, lub bez niego: do każdej jednostki i każdego kościoła należy przejawianie wolności, którą Pan zapewnił. Jakkolwiek, nalegamy aby wszyscy pamiętali, że to nie doskonałość naszej muzyki czyni ją przyjemną naszemu Panu. A to ponieważ możemy właściwie przypuszczać, że harmonie chórów niebiańskich wielce przewyższają najlepsze wysiłki ziemskich chórów, a w związku z tym nie moglibyśmy mieć nadziei, że Pan przyjmie nasze pieśni chwały ze względu na ich faktyczne zasługi. Ich jakakolwiek akceptacja będzie ze względu na to, że one są wyrażeniami uczuć serca, a ponieważ to jest prawdą, wszyscy, którzy mają serdeczne uczucia zadowolenia i wdzięczności powinni być zachęcani do wznoszenia „radosnych okrzyków ku Panu”, jako przyjemnych i zadowalających go poprzez zasługę naszego Odkupiciela.
„Niech wszystkie jego dzieci śpiewają
Radosne pieśni chwały Bogu!
Dzieci niebiańskiego Króla
Powinny opowiadać swą radość wszędzie”.
(2) Powinno się pamiętać, że cielesny Izrael był typicznym, oraz, że ich kapłani i lewici, wybrani do ofiarowania ofiar, oraz dla ofiarowania chwały, przedstawiają Kościół, „królewskie kapłaństwo”, oraz domowników wiary. Mamy pamiętać także, że ich pieśni chwały przedstawiały pieśni i melodie naszych serc. Z tego punktu widzenia widzimy, że wydzielanie specjalnego chóru z lewitów ku chwale nie byłoby w żadnym sensie tego słowa usankcjonowaniem, ani rozkazaniem do wybrania wytrenowanych chórów, oddzielnych i różnych od kongregacji Pańskiego ludu: w rzeczy samej, byłoby to znacznie przeciwne powszechnej praktyce wynajmowania niewierzących do wykonywania kościelnych śpiewów. Nikt nie może ofiarować przyjemnej chwały Bogu z wyjątkiem tych, którzy są z jego kapłańskiego pokolenia – „domowników wiary”.
Pomiędzy tymi, którzy byli obecni przy kładzeniu kamienia węgielnego przy odbudowie Świątyni byli tacy, którzy prawdopodobnie z czasów młodości mogli mgliście przypominać sobie wspaniałą Świątynię Salomona, a teraz, wracając z siedemdziesięcioletniej niewoli, mieli osiemdziesiąt, albo i więcej lat. Oni płakali gdy porównali wspaniałe rzeczy przeszłości z małymi początkami przed nimi. Bez wątpienia był tam wielki kontrast, a jeszcze całkiem prawdopodobnie odległość i dziecięce oczy dodały świętej chwały do ich wspomnień przeszłych rzeczy. Ale ich płacz był zagłuszany radowaniem się w nadziei i to było dobre. Podobnie jest z Chrześcijanami, którzy wyszli wolno z Babilonu i którzy pragną przez Pańską łaskę budować swoją wiarę ponownie na starych fundamentach przygotowanych przez Chrystusa oraz apostołów u początku obecnego wieku – oni są skłonni zwracać się myślami do błogosławieństw i przywilejów pierwotnego Kościoła, oraz do płakania i wzdychania za tymi minionymi błogosławieństwami. Właściwym jest abyśmy wielce oceniali Boskie względy okazywane w pierwotnym Kościele, jego prostotę czczenia i czystość wiary, oraz apostolskie przywileje, w intencji, aby one stały przed naszymi umysłami jako ideały w pracy odbudowywania naszej wiary, nadziei i miłości na starych fundamentach; ale byłoby wielce niewłaściwe abyśmy pozwalali na płakanie w takich momentach; potrzeby i wymagania naszych czasów powinny raczej poprowadzić nas do energii i myśli o niebiańskiej łasce okazanej w naszym wyzwoleniu z Babilonu, poprowadzić nas do radości i śpiewania nowej pieśni, którą Pan włożył w nasze usta, należnej mu chwały.
„Mieszkańcy tej ziemi” byli mieszanej narodowości, umieszczeni jako koloniści w tej części kraju Palestyny, uprzednio zamieszkiwanej przez dziesięć pokoleń. To kolonizowanie mieszanymi ludźmi miało miejsce przy realizowaniu ogólnej polityki imperium Asyryjskiego i Chaldejskiego, przez zabieranie jeńców z ich rodzinnej ziemi do nowych domów, krusząc w ten sposób więzy z ich ojczyzną, niszcząc patriotyczne uczucia, tak, aby w ten sposób uczucia i zainteresowania tych ludzi mogły być łatwiej przyciągnięte do i zjednoczone z jednym centralnym rządem w Babilonie.
„Mieszkańcy tej ziemi” (później znani jako Samarytanie) byli usposobieni przyjaźnie do powracających Izraelitów i zaproponowali swoją pomoc w budowie Świątyni, ale ich współpraca została odrzucona, ponieważ Izraelici zrozumieli, ze jeśli tym „obcym” byłoby pozwolone uczestniczyć w pracy budowania Świątyni, to mogliby oni słusznie żądać udziału także w charakterze czczenia, jakie byłoby w niej ustanowione, oraz przewidzieli, że to otworzyłoby drzwi do swobody w sprawach religijnych, a być może do tego starego bałwochwalstwa, z uwagi na które Pan tak boleśnie ich oczyścił. Ich podejście do tej sprawy było szeroko krytykowane jako „ograniczone” i małoduszne przez tych, którzy niewłaściwie oceniali tą sytuację. Musimy pamiętać, że Boskie przymierza były wyłącznie dla nasienia Abrahamowego, a nie dla innych ludzi, którzy byli znani jako Poganie.
Jako ilustrację tej wyjątkowości, oraz dowód jej właściwości, zauważamy fakt, że nasz Pan nie głosił do innych niż z nasienia Abrahamowego, mówiąc do swoich uczniów: „Na drogę pogan nie wkraczajcie i do miasta Samarytan nie wchodźcie, ale raczej idźcie do owiec, które zginęły z domu Izraela”. A o sobie samym powiedział: „Jestem posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela” – Mat. 10:5-6 BW; Mat. 15:24.
Byłoby dobrym dla tych z Duchowego Izraela, którzy teraz powracają z niewoli w rozmaitych prowincjach „Wielkiego Babilonu”, aby zapamiętali tą lekcję. Oni znajdą mieszanych ludzi gotowych do wyrażania większej lub mniejszej sympatii do nich, oraz do oferowania większej lub mniejszej współpracy w ponownym ustanawianiu prawdziwego czczenia Boga w jej pierwotnej prostocie. Naturalną skłonnością byłoby zaakceptowanie ofiarowanej w ten sposób pomocy, oraz nazywanie każdego takiego pomocnika „bratem”, a także akceptowanie i używanie nie tylko siły roboczej, ale także ofiarowanego złota, niezależnie od faktu, że nie pochodzi ono od prawdziwych Izraelitów. Rzeczywiście, ogólną tendencją naszego czasu jest nie tylko aby być gotowym przyjęcia pieniędzy, oraz innej pomocy światowych ludzi w Pańskiej służbie, ale także żebrać o nią, oraz planować aby otrzymać ją w każdy dający się wyobrazić sposób – przez kiermasze, kolacje, subskrypcje, zbiórki, itd., itd. Tendencją w każdym przypadku musi być przyprowadzanie obcego i nieuświęconego wpływu, oraz czynienie wielkiej krzywdy prawdziwym Izraelitom. To rzeczywiście może być określone jako jeden z głównych kłopotów dzisiejszego nominalnego protestantyzmu. Syon jest pełny „obcych dzieci”, a ich głos i wpływ przeważa w biznesowych sprawach kościołów, w ich doktrynach, itd., itd. Prawdziwi Izraelici w porównaniu z nimi są zaledwie maluczkim stadkiem owiec pośród wielu kozłów i kilku wilków.
Kiedy „mieszkańcy tej ziemi” dowiedzieli się, że ich pieniądze i usługi były nie do zaakceptowania, oraz, że oni nie mogli mieć udziału ani części w budowaniu Pańskiego domu, to obraziło to ich i uczyniło ich wrogami; oraz począwszy od tego czasu oni uparcie sprzeciwiali się pracy Izraelitów. Tak też będzie z Duchowym Izraelem; ci, którzy sumiennie żyją w oddzieleniu od świata w sprawach duchowych, oraz uznają za braci w Chrystusie tylko tych, którzy przyznają się do obrzezania serca, oraz adopcji do Boskiej rodziny, zaczną odczuwać sprzeciwianie od moralistów, liberałów i wyższych krytyków, a także od mas, które nienawidzą światłości, ponieważ ona potępia ich ciemność – doktrynalną i wszelką inną. Niemniej, to jest jedyna dobra i bezpieczna droga do podążania. O wiele lepszym byłoby by tylko prawdziwi Izraelici byli uznawani za braci, a w ten sposób pszenica aby była oddzielona od plew.
Ktoś dobrze powiedział: „Chrześcijanin na świecie jest jak okręt na oceanie. Okręt tak długo jest na nim bezpieczny, jak długo ocean nie jest wewnątrz okrętu”. Jedną z wielkich trudności w dzisiejszym Chrześcijaństwie jest to, że przyjmuje ono do siebie obcych, „mieszkańców tej ziemi”, i uznaje ich za Chrześcijan. To przynosi szkodę, nie tylko Chrześcijanom, przez obniżanie ich poziomu (gdyż to przeciętna jest za niego uznawana), ale także szkodzi „obcym”, przez spowodowanie, że wielu z nich wierzy w swoje całkowite bezpieczeństwo, bez potrzeby żadnego nawrócenia, ponieważ są zewnętrznie godnymi szacunku i często, być może, uczestniczą w publicznych nabożeństwach. To obniża także poziom doktryn, ponieważ duchowny, który zdaje sobie sprawę, że przynajmniej trzy czwarte jego kongregacji byłoby odstraszonymi przez prezentację twardego pokarmu prawdy, powstrzymuje go, i dozwala tym, którzy potrzebują twardego pokarmu, oraz mogliby go docenić i użyć go dla swej korzyści, aby osłabli, wygłodnieli. Co więcej, duch światowy, oraz pełniejszy skarbiec przyciągnął „obcych” do zawodowego głoszenia ewangelii, z których wielu nie zna Pana ani jego Słowa, oraz którzy w rezultacie tego są całkowicie nieprzygotowani do karmienia prawdziwych owiec, gdyby nawet byli oni kiedykolwiek tak życzliwie usposobionymi.
Lekcją w łączności z budowaniem Świątyni, Pańskiego Kościoła, „którego świątynią wy jesteście”, jest to, że światowe osoby, światowe metody, oraz światowa pomoc i mądrość mają być odrzucone. Tak jak wszystkie żywe kamienie mają być wypolerowane, przystosowane i przygotowane pod okiem i kierownictwem wielkiego mistrza budowniczego, Pana, tak wszyscy słudzy, wszyscy głosiciele prawdy, włączeni w tą pracę, mają być, tak dalece jak my mamy styczność z tą sprawą, tylko takimi którzy manifestują poświęcenie serca, a w ten sposób okazują, że rzeczywiście są Izraelitami. Wielka i poważna była krzywda uczyniona Pańskiej sprawie przez wybieranie pracowników, których główną rekomendacją było to, że mieli oni pewną umiejętność jako publiczni mówcy, umiejętność przemawiania. Raczej mamy pamiętać, że nikt nie może włączyć się w tą pracę jako prawdziwy Izraelita, dopóki nie będzie w pełnej zgodności z Mistrzem budowniczym, oraz przez swoją umiejętność w dobrym rozbieraniu Słowa prawdy okażą się pracownikami, którzy by nie przynosili wstydu – 1 Piotra 2:5; 1 Piotra 2:9; 1 Kor. 3:17; 2 Tym. 2:15.
W.T. R-2510 a - 1899 r.