<< Wstecz |
Wybrano: R-5755 a, z 1915 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Ostateczny cel Zakonu Bożego
„Koniec przykazania jest
miłość z czystego serca i z sumienia dobrego i z wiary nieobłudnej" - 1Tym.1:5.
W powyższym tekście Prawo Boże zostało określone za pomocą
słowa „przykazanie". W zasadzie, jest wiele różnych przykazań, które w
ogólnym znaczeniu są przedstawione w Dekalogu. Nasz Pan rozdzielił te
przykazania na dwie części, wyjaśniając, że podsumowują one całe Boże Prawo.
Prawo jest przykazaniem narzuconym przez odpowiedni autorytet i normą
postępowania, której jesteśmy zobowiązani przestrzegać. Izraelici nie doceniali
przykazań podanych w Zakonie. Dla nich, Zakon zawierał jedynie przepisy,
informujące o tym, co mają czynić, a czego nie. Izraelici nie rozumieli
wielkości Zakonu. Nawet kościół chrześcijański ma niejasne pojęcie na temat
Bożego Prawa [R5756, str. 261].
Nie powinniśmy myśleć, że Boże Prawo jest niedoskonałe,
ponieważ doskonały Bóg nie mógł dać niedoskonałego prawa. Boskie Prawo, czy
przykazanie, jest więc doskonałe. Mówiąc o Zakonie Apostoł Paweł pisał: „A tak
zakon jest święty i przykazanie święte i sprawiedliwe i dobre" (Rzym.
7:12). Izraelici nie mogli zachować Zakonu nie dlatego, że był niedoskonały,
ale z tego powodu, że oni, jak oświadcza Apostoł, byli zaprzedani grzechowi
(wiersz 14). Uznajemy Zakon jako probierz doskonałości. Gdy Pan Jezus przyszedł
na ziemię „uwielbił zakon i sławnym go uczynił". Wykazał jak wielki i
doniosły jest Zakon, gdy jest właściwie zrozumiany.
Nikt z upadłej rasy nie jest w stanie żyć według wymagań
doskonałego Prawa Bożego z powodu niedoskonałości i słabości ciała. W przypadku
Kościoła, Chrystus usunął tę niemożliwość. „Sprawiedliwość zakonu jest
wypełniona w nas", ponieważ Bóg sprawił, że zasługa Chrystusowa przykrywa
nasze braki i niedoskonałości. To sprawia, że jesteśmy zdolni do życia w
zupełnej harmonii z Jego Prawem, przestrzegając go w duchu, chociaż nie w pełni
w literze, a krew Jezusa Chrystusa dopełnia reszty - przykrywa mimowolne
upadki.
CZYSTA, NIESAMOLUBNA MIŁOŚĆ
W naszym tekście Apostoł mówi o „końcu przykazania”.
Wyrażenie jest trochę niejasne. Myśl wydaje się być następująca: ostatecznym
celem Zakonu, czyli tym, co Zakon ma wytworzyć, jest miłość- doprowadzenie nas
do stanu zupełnej harmonii z Dawcą Zakonu, który jest uosobieniem miłości. Taki
będzie ostateczny wynik przestrzegania Zakonu dla wszystkich, którzy go
przyjmą. Bóg chce, aby doskonali pozostali doskonałymi, a niedoskonali
przekonali się, że właściwe kryterium postępowania, odnoszące się do wszystkich
stworzeń Bożych, jest sprawiedliwe, pełne miłości i że Boga należy słuchać nie
z przymusu, lecz z miłości do Niego i do zasad sprawiedliwości. Ostatecznym
celem jest, aby wszystkie inteligentne stworzenia Boże, obdarzone życiem
wiecznym, były doskonałe i pozostawały w zupełnej harmonii z ich Stwórcą.
Apostoł dalej wykazuje, że miłość, której wymaga Boski
Zakon, musi mieć wystarczającą wartość. Potrafimy zrozumieć miłość rodzica do
dziecka, człowieka do zwierzęcia - która jest właściwa, jeśli nie posuwa się do
skrajności. Taka miłość może zawierać pewną miarę samolubstwa. Osoba może
kochać psa, bo jest to jej pies, albo
kochać dziecko, bo jest to jej dziecko. Taka miłość miałaby w sobie coś samolubnego i nie byłaby
bezinteresowna, dobroczynna i nie byłaby najwyższym rodzajem miłości. Miłość,
która spełnia wszystkie wymagania Boskiego Zakonu, jest miłością z
"czystego serca".
Miłość może gościć także w niezupełnie czystym sercu. Serca
upadłych ludzi zawierają mieszaninę miłości i samolubstwa. Nawet chrześcijanie
mogą na początku posiadać tylko częściowo czystą miłość, lecz stopniowo
przyjęty do serca duch przykazania powinien oczyścić nas z samolubstwa. Miłość
podobna do Bożej oznacza miłość do Bożej Prawdy, Jego świętego Prawa i Jego
stworzeń. Jest to miłość niesamolubna, taka, jaką posiada Bóg. Bóg niczego nie
zyskuje na tym, co czyni dla Kościoła, lub na tym, co zamierza uczynić dla
świata. Czyni to z czystego serca, z dobrego, uczynnego i miłującego serca, a
nie dla zysku.
Czyste serce to takie, które nie kieruje się samolubstwem
jako motywem swego postępowania i pragnie czynić dobrze wszystkim. Nie chce ono
nikomu szkodzić. Chce, aby wszyscy byli tak samo błogosławieni. Pragnie miłować
Boga i służyć Mu z całej siły. Nasz Pan pochwalił taki stan serca, mówiąc:
„Błogosławieni czystego serca; albowiem oni Boga oglądają". Oczywiście
osobą czystego serca nie jest jeszcze ten, kto rozpocznie chrześcijańskie życie
z dobrymi intencjami. Wszyscy, którzy rozpoczynają życie
chrześcijańskie, czynią to z dobrymi intencjami, lecz potrzeba im jeszcze
instrukcji i nauki. Muszą rozwinąć w sobie i udoskonalić czystość serca.
Doświadczenia chrześcijan są właśnie w tym celu, aby doprowadzić ich serca do
stanu czystej, niesamolubnej miłości.
Na początku chrześcijańskiej drogi, nasze serca są czyste w
tym znaczeniu, że są szczere, prawdziwe. Nasze myśli są zgodne z tym, co mówimy
i wyznajemy. Nie zbliżamy się do Boga tylko samymi ustami i sercami. Miłość z
czystego serca, tę czystą miłość, o której mówi nasz tekst, zdobywa się przez
coraz staranniejsze wyzbywanie się wszelkiego samolubstwa i przez coraz większe
napełnianie się Duchem Pańskim. Apostoł kieruje te słowa do chrześcijan,
sugerując, że od momentu kiedy się nimi stali, powinni wyzbywać się tych
rzeczy. "Lecz teraz złóżcie wy to wszystko, gniew, zapalczywość, złość,
bluźnierstwo i nieprzystojną mowę z ust waszych"- uczynki ciała i Szatana
(Kol.3:8). Rzeczy te trzymają się was w większym lub mniejszym stopniu.
Przyobleczcie się w cichość, samokontrolę, cierpliwość, wiarę, wytrwałość,
łagodność, braterską uprzejmość i miłość. Jeśli będziemy starać się o te
rzeczy, nasze serca dojdą do stanu, o jakim mówi Apostoł. W taki sposób
osiągniemy to, co Bóg zamierzył - "miłość z czystego serca".
DEFINICJA "DOBREGO SUMIENIA"
Apostoł mówi dalej: "i z sumienia dobrego".
Sumienie wydaje się być moralnym przymiotem umysłu, odróżniającym dobro od zła.
Niektórzy mają bardzo czułe sumienie i potrafią szybko odróżnić dobro od zła.
Inni mają tak przytępione sumienie, że trudno im rozstrzygnąć, co jest dobre a
co złe, albo są w pewnym stopniu obojętni na to, w jaki sposób postępują. Bóg
stworzył człowieka z dobrym sumieniem, zdolnością precyzyjnego odróżniania
dobra od zła, lecz zostało ono wypaczone przez grzech. Obowiązkiem każdego
chrześcijanina jest naprawianie swojego sumienia i uczenie się rozpoznawania
dobra i zła. Bóg ustanowił w Swoim Słowie zasady sprawiedliwości. Przez Zakon
Boży chrześcijanin jest w stanie je rozpoznać i dowiedzieć się, co według zasad
jest dobre a co złe.
Złota Reguła nakazuje nam: czyń bliźniemu twemu, co byś
chciał, aby on czynił tobie w podobnych okolicznościach. Rozważ, co byś chciał,
aby twój bliźni czynił tobie w pewnych okolicznościach i warunkach. W ten
sposób pomożesz sumieniu rozpoznać, co należy czynić. Wiele jest rzeczy
moralnie złych, które są zabronione w Zakonie Bożym. Takie rzeczy są łatwiejsze
do rozpoznania przez sumienie, ponieważ tylko jeden sposób działania jest
możliwy w harmonii z wolą Bożą wyrażoną w tej sprawie. Jednak są też inne
sprawy, które wymagają dobrze wyćwiczonego sumienia. Złota Reguła jest tu
szczególnie pomocna. Gdy zasady sprawiedliwości zostają coraz mocniej utwierdzone
w naszych charakterach, rozpoznanie naszej drogi obowiązku i miłości staje się
łatwiejsze.
Człowiek, którego sumienie nie zostało odpowiednio
wyćwiczone przez Słowo Boże, może być zupełnie szczery, a jednak źle
postępować. Ktoś może latami trwać w pewnym sposobie postępowania. Może to
czynić z czystym sumieniem i w zupełnej szczerości. Być może, dopiero długo po
tym, gdy już został chrześcijaninem, poznał, że niektóre jego zwyczaje nie były
mądre ani właściwe. Powie on: "teraz widzę, że mój pogląd na tę sprawę był
mylny. Odtąd będę w stanie lepiej rozpoznać właściwy sposób postępowania w
takich okolicznościach. Zdałem sobie sprawę, że zasada sprawiedliwości musi być
głęboko wyryta w całej mojej istocie, abym mógł być przyjemniejszym Bogu.
Chrześcijańska miłość wykracza poza sprawiedliwość, lecz sprawiedliwość musi
być pierwsza". Odpowiednio rozwinięty chrześcijanin ma odpowiednio
wyćwiczone sumienie.
„Dobre sumienie'", o którym mówi nasz tekst jest
odpowiednio wyćwiczonym sumieniem. Nie jest nim sumienie, które ustawicznie
oskarża swego właściciela i sprawia, że czuje on, że zawsze postępuje źle. Są
chorobliwe sumienia, które ustawicznie oskarżają i nie mogą dojść do równowagi.
Prawdziwym dobrym sumieniem jest to, które znajduje się w równowadze.
Niezrównoważone sumienie jest jak waga wypaczona w jedną lub drugą stronę.
Dobrze ustawiona waga będzie utrzymywać poziom. Na takiej wadze można polegać.
Podobnie dobre sumienie potrafi wskazać najmniejsze odchylenie od Bożego prawa.
SZCZEROŚĆ RESPEKTUJĄCA WIARĘ JEST KONIECZNA
W końcu Św. Paweł dodaje: "I wiary nieobłudnej'".
Nieobłudna wiara jest odpowiednio przedstawiana drugim. Nie jest zwodnicza.
Czynić coś obłudnie oznacza fałszywie coś przedstawiać. Apostoł mówi, że mamy
mieć nieobłudną wiarę, nieprzedstawianą w fałszywy sposób. Jako chrześcijanie
mamy pewne zasady, zawarte w Słowie Bożym. Mamy wznieść się ponad Zakon. Znajdujemy
się pod wyższym Prawem-pod Prawem ofiarniczej miłości. Wiarą uchwyciliśmy się
rzeczy, które nie są jeszcze widoczne - Boskich zarządzeń niedostrzegalnych dla
naturalnego oka. To, co Bóg nam objawia, co możemy przyjąć przez wiarę jako
Jego wolę, musimy szczerze i wiernie wykonać. Musimy być szczerzy tak w naszej
wierze, jak i w naszym życiu.
Wielu ludzi ma dobre pojęcie o sprawiedliwości i zachowuje
się dobrze pod wieloma względami, a jednak są obłudni w kwestii wiary. Może
myślą, że cel uświęca środki i że mogą wyznawać coś w związku ze swoją wiarą co
będzie korzystne dla innych, chociaż nie jest to prawdą. Na całym świecie są
ludzie, którzy mają obłudną wiarę. Oni przedstawiają swą wiarę w fałszywym
świetle. Nie wierzą w to, czego nauczą i co wyznają.
Wielu naucza o wiecznych mękach. Zapytani, czy wierzą w tę
naukę, odpowiadają: "Nie wierzę w to, lecz zdaje się być to konieczne
[R5757,str.262] aby o tym nauczać". Inni nauczają o Wyższej Krytyce,
Ewolucji, Nowej Myśli itp. Tacy ludzie zwodzą innych i sami są zwiedzeni,
uważając się przy tym za chrześcijan. Wszyscy tacy znajdują się w złym stanie.
Jeżeli szybko nie naprawią tego stanu, nie będą nadawać się do Królestwa,
ponieważ Zakon i Miłość muszą się wypełnić w tych, którzy będą przyjęci na tak
wysokie urzędy. Ta miłość wymaga przede wszystkim najwyższej wierności Bogu, co
oznacza także wierność Jego Słowu. Jaka korzyść byłaby z końca Zakonu, z jego
ostatecznego celu, gdyby ten cel nie mógł być nigdy osiągnięty? Chrystus
osiągnął ten koniec, cel Zakonu. Wypełnił On Sprawiedliwość Zakonu. Prawdziwy
Kościół teraz dochodzi do tego w intencjach, to znaczy, że ich serca i umysły
są w harmonii z Boskim Prawem. Codziennie starają się, aby ich życie - słowa,
myśli i uczynki, doprowadzić do coraz większej harmonii z doskonałym prawem
miłości.
PRAWO NOWEGO STWORZENIA
Pismo Święte wszędzie wykazuje, że, według Boskiej oceny,
miłość jest najważniejszą rzeczą. Sprawiedliwość ani inne cechy i zalety nie są
ignorowane, lecz ta cecha znajduje się na samym szczycie wszystkich cnót
chrześcijańskich. Na liście owoców Ducha Świętego, którą podaje Apostoł Paweł,
widzimy, że na głównym miejscu umieszcza on miłość, następnie wesele, pokój,
nieskwapliwość, dobrotliwość, dobroć, wiarę, cichość i wstrzemięźliwość (Gal.
5:22,23). Apostoł Piotr podaje listę owoców Ducha Świętego w sposób
narastający – jako proces ich dodawania, prowadzący do sumy wszystkich łask.
Zaczyna on od wiary, która jest fundamentem. Następnie dodaje cnotę (męstwo),
umiejętność, powściągliwość, cierpliwość, [R5757: strona 263] pobożność,
braterską miłość, a w końcu miłość w obszernym znaczeniu, która obejmuje cały
świat, a nawet nieprzyjaciół.
Mamy jednak pamiętać, że miłości nie można rozwinąć w jednej
chwili. Dlatego ci, którzy mają dziś trochę miłości - nieco z tego Ducha
Świętego, mogą mieć jej więcej jutro, a jeszcze więcej za rok, ponieważ jest to
proces rozwoju. Sam Bóg jest miłością, dlatego stworzenie pierwszego człowieka
Adama na wyobrażenie Boże sześć tysięcy lat temu oznacza, że Bóg dał
człowiekowi tę cechę. Jest to zamanifestowane w mniejszym lub większym stopniu
jako wrodzona miłość nawet w stanie upadku, w jakim znajduje się człowiek. W
wielu wypadkach miłość ta została wypaczona do poziomu miłości samolubnej. Są
jednak jeszcze szlachetni ludzie, którzy mają znaczny stopień wrodzonej
miłości, w których ciągle pozostaje wiele z pierwotnego podobieństwa Bożego.
Tacy mają o wiele mniej do przezwyciężenia w tym kierunku, niż osoby bardziej
samolubne. Wszystkie elementy grzechu zdają się być mniej lub bardziej związane
z samolubstwem. Dlatego zagrażają najważniejszemu dobru człowieka.
Miłość, którą Biblia nam zaleca, jako Nowym Stworzeniom, ma
swój początek przy spłodzeniu z ducha. Ktokolwiek został spłodzony z Ducha
Świętego, ma pewną miarę tej czystej, niesamolubnej miłości, o jakiej mówi Św.
Paweł. Proporcjonalnie do tego, na ile ktoś wzrasta jako Nowe Stworzenie, o
tyle wzrasta w miłości – w ten sposób może być nią stopniowo napełniony. Jego
zdolność do miłości rośnie proporcjonalnie do jego rozwoju. Na początku naszych
chrześcijańskich doświadczeń mieliśmy w sobie jedynie początki miłości. Ma się
ona rozszerzać i napełnić nasz cały organizm. Ta miłość Boża uczyni nas
bardziej miłującymi, łagodniejszymi i grzeczniejszymi dla naszych przyjaciół,
dla każdego, a nawet do niższych stworzeń.
Pismo Święte zwraca uwagę na fakt, że w miarę jak miłość
Boża rozwija się w nas, będziemy mieli szczególne zainteresowanie w braciach -
w tych, którzy otrzymali tego samego Ducha. Gdziekolwiek znajduje się Duch Boży
można zaobserwować współczucie względem innych mających podobnego ducha. Kto ma
Ducha Bożego, będzie na pewno miłował braci, ponieważ będzie w nich widział
zmysł Boży. Miłość do braci będzie się wzmagać, gdy będziemy się rozwijać i gdy
będziemy zauważać ich duchowy rozwój.
Wszyscy bracia w Chrystusie mają niedoskonałe ciała i z tego
powodu mogą dać tylko niedoskonały wyraz tego ducha miłości. Ponieważ są sobie
bliżsi z powodu ich wspólnych nadziei i dążeń, łatwiej mogą stać się dla siebie
doświadczeniem niż osoby ze świata. Niekiedy przychodzi pokusa, aby powiedzieć
bratu lub siostrze: "Ty nie okazujesz dosyć ducha miłości!" W taki
sposób budzi się duch krytyki i miłość jest wystawiona na próbę. W miarę jak
miłość wzrasta, ten duch miłości będzie w nas i na różne słabości braci
będziemy patrzeć z większą łagodnością i pobłażliwością. Nasze codzienne
doświadczenia powinny coraz bardziej pokazywać nam nasze własne braki. Zadanie
sobie sprawy z naszych własnych wad i walka z nimi, powinny utrzymywać nas w
pokorze. Kto widzi i rozumie swoje własne braki, powinien żywić uczucie
sympatii do współtowarzysza na drodze do niebios, który wiedzie podobną walkę.
Dopóki nie będziemy tak czynić, nie będziemy przyjemni Bogu.
Fakt, że bracia mają Ducha Bożego i starają się wyrobić w
sobie miłość, lecz nie mogą jej osiągnąć, do poziomu wzorca jaki mają w sobie,
lub do poziomu wzorca jaki my mamy dla nich, wymaga abyśmy ich miłowali. Nasze
współczucie względem nich powinno się rozszerzać i pogłębiać do tego stopnia,
żeby widząc ich upadek, starać się z miłością ich podnieść, pamiętając, żebyśmy
i my nie byli kuszeni. Co do głębokości tej miłości, jaką powinniśmy okazać,
jest ona wyraźnie określona w Piśmie Świętym. Mamy miłować braci tak jak
Chrystus umiłował nas. Jest to bardzo silne uczucie. Chrystus umiłował nas aż
do tego stopnia, że chętnie oddał za nas swoje życie. My również powinniśmy być
pełni miłości, współczucia i chęci pomocy dla braci w Chrystusie. Cokolwiek
uczynimy dla nich, jest manifestacją naszej miłości do Pana.
Pan zarządził tak, że nasza miłość do braci i
oddawanie naszego życia za nich i w ich obronie, jest czynione dla Niego i On
to docenia. Gdyby przyszedł taki czas, gdy byłoby to konieczne, powinniśmy być
gotowi oddać nasze życie za nich. Jednak mamy je w szczególności oddawać cal po
calu, w służbie dla braci, czy to przez odśnieżenie chodnika, opiekę gdy są
chorzy, przygotowywanie obiadów i śniadań, wysyłanie im literatury w celu
zachęcania ich na dobrej drodze lub w jakiejkolwiek innej służbie. Wszystkie te
usługi i wiele innych są służbą tym, którzy są Pańscy – oddawaniem za nich
życia. Cieszymy się z takich przywilejów i możliwości, w których możemy
korzystać z naszego czasu i siły w taki sposób, jaki wskaże Pańska opatrzność.
Rozumiejąc przy tym, że jedynym pożytkiem z naszego obecnego życia jest
wydawanie go w służbie na rzecz Pańskich i naszych braci, a także w czynieniu
dobrze wszystkim, gdy mamy takie możliwości, dając pierwszeństwo braciom.
W ciele możemy nigdy nie osiągnąć stanu, w który nie
powiemy i nie zrobimy czegoś, co skrzywdzi naszego brata. Wszyscy mamy
niedoskonałości, z którymi walczymy. Jednak "Pan patrzy na serce", a
nie na niedoskonałe czyny. Jeśli widzi On szczere starania, aby wykonywać Jego
wolę, przykrywa braki i niedoskonałości zasługą naszego Zbawiciela. Gdy
popełnimy błąd, mamy z zadowoleniem korygować i naprawiać go, oraz we właściwy
sposób przepraszając zapewniać brata, że nie mieliśmy zamiaru urazić jego
uczuć. Jeśli natomiast w efekcie pokusy poczuliśmy się mniej przejęci
skrzywdzeniem go, to powinniśmy prosić o wybaczenie wyznając nasz żal, a
następnie przedstawić nasze przewinienie przed Tronem Łaski i prosić o
przebaczenie w imieniu Jezusa.
Jeśli więc mamy nadzieję być wśród tych, którym będzie
dane miejsce z Chrystusem na Jego Tronie, to starajmy się, by przez Jego łaskę
osiągnąć ten koniec przykazania, koniec Zakonu, jaki podany jest Nowemu
Stworzeniu. Niech to będzie „miłość z czystego serca, z sumienia dobrego i z
wiary nieobłudnej”. Niech to będzie miłość, która inspiruje do ochoczej i
radosnej ofiary każdej ziemskiej nadziei oraz ambicji i chętnie oddaje za braci
nawet życie, a będziemy mogli być uznani za godnych niebieskiego dziedzictwa,
które czeka na „więcej niż zwycięzców” – Rzym.
8:37.
----------
[R5758 :
strona 263]
ALCHEMIA MIŁOŚCI
Miłość to z naszych nalewanie
W innych puchary,
To codzienne kładzenie się,
I wstawanie,
To pójście ścieżką kamienistą
Każdego dnia,
Aby dla innych wygodną, czystą
Była droga ta.
Nie jest to ślepa miłość i może na świat
Spoglądać innych oczyma.
I nigdy nie spyta: Czy muszę dać?
Zapyta raczej: Czy mogę to poświęcić
I smutek miłość w sercu swym skryje,
By inni śpiewać mogli,
Chce innym ulżyć, choć w trudach żyje,
I skrzydła przypiąć im do nóg.
Czy miłość taka, Bracie,
Obecna jest w twojej duszy?
O! – W święte zmieni się imię twe
Gdy dotrzesz do celu.
Straż 1933 str. 185 - 188. W.T. R-5755
a - 1915 r.