<< Wstecz |
Wybrano: R-3300 a, z 1904 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Odrzucenie nauczyciela i jego poselstwa
LEKCJA Z EWANGELII WEDŁUG ŚW. ŁUKASZA (Łuk. 4:16-30).
Złoty Tekst:- "Do Swoich przyszedł ale Go właśni Jego nie przyjęli." - Jan 1:11
Pan Jezus rozpoczął Swoją misję w Judei i mniemanem jest, że spędził tam około rok czasu zanim udał się do Galilei, prowincji, w której spędził większość Swego życia. Udając się do Swej prowincji, postanowił najpierw odwiedzić Kapernaum, zanim udał się do Swego rodzinnego miasta Nazaret. Był to rozsądny postępek ze względu na fakt iż prorok jest mniej poważany w swojej własnej miejscowości aniżeli w obcej. I tak też było; nauka naszego Pana w Judei, a później także w Kapernaum, rozbudziła poważne zainteresowanie pomiędzy ludnością w Nazarecie, gdzie Jezus mieszkał od trzeciego roku życia do trzydziestego. Przypuszczamy, że mieszkańcy Nazaretu, dowiedziawszy się o sławie Jezusa w innych okolicach, czuli się dumni ze swego współmieszczanina i że, w pierwszy sabat po Jego przybyciu do Nazaretu znaczna rzesza zgromadziła się w synagodze.
Chociaż Pan miał na celu rozbudzić zainteresowanie ludności w Palestynie do Siebie i do Swego poselstwa to jednak celem Jego nie było zgromadzić wszystkich, ale aby odłączyć pszenicę od plew, co, z natury rzeczy miało rozbudzić opozycję w klasie plew. Te naprzód przepowiedziane wyniki w rzeczywistości nastąpiły: "Do swej własności (do własnego narodu) przyszedł, ale Go właśni Jego nie przyjęli, lecz którzykolwiek Go przyjęli, dał im tę moc (przywilej), aby się stali synami Bożymi"— aby przeszli z domu sług, którego głową był Mojżesz, do domu synów, którego Pan nasz Jezus jest Głową.
Należy jednak zauważyć, że chociaż wierni słudzy byli wybierani dopiero podczas misji naszego Pana, ponownego spłodzenia nie otrzymali aż dopiero po Jego śmierci i zmartwychwstaniu, w dniu Pięćdziesiątnicy. W tym dniu ci którzy byli gotowi dostąpili spłodzenia z Ducha świętego, co było potrzebne do ich duchowego rozwoju charakteru, aby ostatecznie byli narodzeni z Ducha, przy pierwszym zmartwychwstaniu.
Pierwszy wiersz naszej lekcji dowodzi wyraźnie, iż zwyczajem naszego Pana, jeszcze przed Jego chrztem, było udawać się do synagogi w każdy sabat i tam zwykł był odczytywać zebranym Pisma. Nabożeństwa w synagodze nie były takie same jak w świątyni. Ta ostatnia była domem modlitwy, a również dokonywano tam pojednania za grzechy ludu, krwią cielców, kozłów itd. Synagogi były więcej podobne teraźniejszym szkółkom biblijnym, gdzie czytane i badane są różne części Pisma świętego, nie tylko przez przewodniczącego ale i przez uczestniczących, którykolwiek z nich chciałby uczestniczyć w takim badaniu. Są pewne dobre cechy takiego urządzenia, z których jedna jest: sposobność szczegółowego omawiania przedmiotów biblijnych. Gorąco zalecamy takie metody wspólnego badania w biblijnych klasach, jako bardzo stosowne i jeszcze dotąd korzystne do poważnego rozbierania prawdy.
DOBRE ROZBIERANIE SŁOWA PRAWDY
Żydzi mieli pewien porządek odczytywania Pism w synagodze i widocznie księga Izajaszowa była stosowna przy tej okazji. Pan odszukał tę część, którą obecnie znamy jako rozdział sześćdziesiąty-pierwszy proroctwa Izajaszowego a przeczytawszy wiersz pierwszy i część drugiego, zamknął księgę i wypowiedział pewne komentarze do przeczytanych wierszy.
Dostrzegamy, że Pan czytał uważnie, czyli, jak później określił to Paweł Apostoł, On "dobrze rozbierał słowo prawdy". Przeczytał część stosowną do onego czasu a pominął tę o dniu pomsty. Jego czytanie było w celu doświadczenia ludu: gdyby Jego poselstwo było przyjęte, dzień pomsty nie byłby potrzebny; a w razie nieprzyjęcia, pomsta miała nastąpić, jak i nastąpiła, gdy naród Go odrzucił. W tym zawiera się pewna nauka dla ludu Bożego: lepiej jest przeczytać jeden wiersz ze zrozumieniem i oceną, aniżeli odczytywać ze Słowa Bożego rozdział za rozdziałem jedynie dla formy.
Nasz Pan zwrócił uwagę słuchaczy na tekst przeczytany takim komentarzem: "Dziś wypełniło się to pismo w uszach naszych". Napisane to było kilka wieków przedtem i czytane było setki razy, lecz teraz, po raz pierwszy mogło być powiedziane, że ono wypełniło się. Duch święty zstąpił na Jezusa rok przedtem, czyli po Jego poświęceniu się w rzece Jordan. To było Jego pomazaniem. Żydom znane było pomazywanie; ich kapłani byli pomazani, jako przedstawiciele mocy i ducha Pańskiego, upoważnieni do sprawowania ofiar i pośredniczenia między Bogiem a ludźmi. Ich królowie byli pomazywani, co przedstawiało, że Boska moc i Jego kierownictwo było nad nimi i że byli specjalnie upoważnieni jako Pańscy przedstawiciele w rządzeniu narodem.
Obietnicą było, że Pański Pomazaniec, Mesjasz, miał z czasem przyjść i ustanowić panowanie sprawiedliwości na ziemi, a obecnie Pan ogłosił, że jest tym Pomazanym od Ojca. Nie ogłaszał tego w sposób wyniosły i narzucający się, twierdząc: "Ja jestem Mesjaszem, Pomazańcem Bożym, upoważnionym przez Niego kapłanem i królem;" lecz uczynił to w sposób skromny i spokojny, zwróceniem uwagi na proroctwo i świadczeniem, że ono zaczyna wypełniać się. Oświadczeniem Jego nie było, że Bóg pomazał Go aby rządził, ale, że pierwszą częścią Jego misji było, aby kazać Ewangelię, aby być Boskim narzędziem mówczym dla ludzkości. On miał wielkie poselstwo, które ostatecznie będzie dla wszystkiego ludu, lecz naonczas było tylko dla tych co mieli uszy do słuchania.
Byłoby zapewne wielkim zawodem dla wielu pominąć zarysy królewskie i zauważyć dzieło Mesjasza według tego co w tym proroctwie było opisane i co Pan ogłosił; a mianowicie, kazanie dobrego poselstwa, zamiast zgromadzanie wielkiej armii; opowiadanie Ewangelii ubogim, zamiast szukania przyjaźni z bogatymi, mądrymi i uczonymi. Byliby również zawiedzeni tym co proroctwo mówiło, że miał uzdrawiać skruszonych w sercu. Spodziewali się prawdopodobnie, że Mesjasz przyjdzie jako wielki wojak i dowódca; że wybawi ich, ale kosztem wielkich ofiar w ludziach, a serca wielu będą złamane smutkiem i utrapieniem. Może nawet ci, których serca były w pewnej mierze złamane, byli zawiedzeni z powodu ich niewłaściwych oczekiwań.
Zwiastowanie wyzwolenia pojmanym i wypuszczenia uciśnionych na wolność, słuchacze naszego Pana prawdopodobnie wcale nie zrozumieli. Pomyśleli może o Janie Chrzcicielu, który w tym czasie był w więzieniu, i może dziwili się czemu Jezus nic nie czynił, aby go uwolnić. Prawdopodobnie nie mieli żadnego pojęcia o istotnym znaczeniu tego Pisma— że ono oznaczało uwolnienie więźniów szatana z niewoli grzechu, a ostateczne uwolnienie z śmierci milionów tych co poszli do wielkiego więzienia, do grobu.
Nawet Pańscy uczniowie, którzy mieli uszy do słuchania Jego poselstwa i serca przychylne do przyjęcia, nie mogli zapewne z tym czasie zrozumieć ogromu dzieła Pańskiego. Po troszku On musiał zaznajamiać ich ze znaczeniem proroctw i tłumaczy! im ze przyjdzie godzina, w której wszyscy, którzy są w grobach usłyszą głos Syna Człowieczego i wyjdą.
CZAS PRZYJEMNY
"Rok (czas, okres) Pański przyjemny," wspomniany przez proroka, też nie był zrozumiany. Błogosławione są oczy nasze, iż widzimy, że tym rokiem przyjemnym, czyli przyjemnym czasem, okresem, jest cały wiek ewangeliczny, w którym Bóg chętnie przyjmuje tych, którzy przychodzą do Niego przez Chrystusa— przyjmuje ich jako współofiarników z Jezusem, jako członków wielkiego królewskiego kapłaństwa. Prawda, przy końcu Tysiąclecia, Bóg będzie gotowym przyjąć tylu z rodzaju ludzkiego, ilu On wielki Odkupiciel doprowadzi do społeczności i wyobrażenia Bożego procesem restytucji. Lecz to przyjęcie świata, po naprawieniu go przez Chrystusa, będzie w zupełności inne od przyjmowania członków kościoła w czasie obecnym.
Nasze obecne przyjęcie oznacza zmianę natury, spłodzenie do nowej natury duchowej; a warunki przyjęcia, jak określone przez Apostoła, są najpierw usprawiedliwienie z łaski Bożej, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie, a następnie: “stawienie swego ciała ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, co jest rozumną służbą”. Zatem ten dzień przyjemny oznacza dzień, w którym Ojciec Niebieski jest chętnym przyjmować ofiary pomazanych. On przyjął zapoczątkowaną ofiarę Jezusową przy Jego poświęceniu, którą następnie Jezus dopełnił na krzyżu. Ofiara ta była fundamentem, na którym Ojciec Niebieski obdarzył Jezusa przewyższającą nagrodą pierwszego zmartwychwstania— do chwały, czci i nieśmiertelności. Podobnie sprawa się ma z wszystkimi członkami ciała wstępującymi w ślady Zbawiciela, usprawiedliwionymi z wiary w Jego krew. Ofiary ich są uznane przez Ojca za przyjemne w tym pozafiguralnym dniu pojednania, po zakończeniu którego wszystkie te "lepsze ofiary"— pokazane figuralnie w ofierze cielca i kozła Pańskiego— będą dopełnione i przyjęte. Gdy to nastąpi, dalsze ofiary nie będą potrzebne ani przyjmowane.
To zadziwiające proroctwo, o którym Pan oświadczył, że zaczęło wypełniać się w Jego osobie, jest dotąd w procesie wypełnienia w osobach Jego prawdziwych naśladowców— członków Jego ciała. Było to pokazane w figurze. Święty olej namaszczenia był wylany na głowę Aaronową i spływał do podołka szat jego, co w figurze przedstawiało namaszczenie każdego członka ciała Chrystusowego. Podobnie jest z nami. Jesteśmy członkami Onego Pomazańca, a to co było prawdą o naszej Głowie jest w pewnej mierze prawdą o każdym z nas. Zostaliśmy pomazani aby ogłaszać wesołą nowinę (Ewangelię) o Królestwie cichym i skruszonym w sercu.
Omyłką jest mniemanie, że z poselstwem Ewangelii mamy iść szczególnie do krnąbrnych, nieposłusznych. Poselstwo ewangeliczne, chociaż szeroko głoszone, nie imponowało ani przyciągało innych prócz skruszonych w sercu. Prawda, światłość świecąca w ciemności, rozprasza ciemność, strofuje grzech, objawia sprawiedliwość i nadchodzący sąd; lecz to jest sprawą uboczną. Poselstwo Ewangelii jest przeważnie dla cichych i tych co są skruszonego serca.
O ile tyczy się światowych, nasze ogólne poselstwo, w miarę jak mogą je zrozumieć, jest zwiastowaniem pojmanym wyzwolenia i ostateczne otworzenie drzwi więzienia śmierci aby przez Pańskiego Pomazańca wszystkie rodzaje ziemi, w słusznym czasie dostąpiły wielkiego błogosławieństwa znajomości prawdy; oczy ich wyrozumienia będą otworzone, otworzą się uszy głuchych, aby, drogą świątobliwości i restytucji, mogli powrócić do społeczności z Bogiem i do wiecznego żywota w Tysiącleciu.
Tym co obecnie mają uszy ku słuchaniu, możemy uczynić coś więcej; możemy ogłosić im wolność od panowania grzechu i słabości cielesnych. Możemy ich zapewnić, w Boskim imieniu i przez zasługę wielkiej ofiary za grzechy złożonej przez Zbawiciela, że ich przeszłe grzechy są przebaczone a obecne słabości i nie doskonałości są przykryte, o ile oni ufają Jezusowi i, na ile ich stać, starają się postępować, nie według ciała ale według ducha. Usprawiedliwienie z wiary jest obecnie tylko dla Pańskich sług i służebnic, gdy zaś istotne usprawiedliwienie, czyli uwolnienie z niewoli grzechu i szatana, jest chwalebnym zarządzeniem dla świata na wiek przyszły, gdy szatan będzie związany, aby więcej nie zwodził narodów.
ŁASKAWE SŁOWA DO ZAWZIĘTYCH SERC
Całe przemówienie Pana nie jest podane, było ono jednak bez wątpienia wspaniałe, oparte na tak wspaniałym tekście. Zapiski wskazują, że wszyscy obecni "dawali świadectwo i dziwowali się wdzięczności onych słów wychodzących z ust Jego"— były to słowa łaski, błogosławieństwa, pociechy i pokoju. Nie wiemy w jakim stopniu Pan opisał błogosławieństwa, jakie jeszcze miały spłynąć na świat w Tysiącleciu, przez Jego Królestwo, zapewnione Jego dziełem odkupienia; lecz Jego dawni sąsiedzi i przyjaciele zaczynali myśleć o Jezusie bardzo wysoko, tak że zdawało się jakoby owe przysłowie: "Nie jest prorok bez czci, tylko w ojczyźnie swojej - miało być zaprzeczane. Zaczęło się objawiać jakoby ludność owego miasteczka była gotowa uznać Jezusa wielkim prorokiem, dumna, ze On pochodził z ich miasta Nazaret.
Jak krótką jednak była ich ocena Pana Jezusa! Jak prędko cielesny umysł i przewrotne rozumowanie wywróciło wszystko naopak i z wielbicieli uczyniło wrogów gotowych nawet zabić Jezusa. Zaczęli mówić: "Izaż ten nie jest syn Józef owy?”. Spodziewali się, że Jezus dokona między nimi cudownych rzeczy, bo słyszeli, że On czynił cuda w Judei i w pobliskim mieście Kapernaum. Odgadując ich myśli Jezus rzekł: "Pewnie Mi powiecie oną przypowieść: Lekarzu ulecz samego siebie! Cośmy słyszeli, żeś uczynił w Kapernaum, uczyń i tu w ojczyźnie swojej.
Nie wiemy czemu Jezus nie uczynił żadnego cudu w Nazarecie. Możemy wszakże przypuszczać, że ponieważ było to Jego miasto rodzinne, gdzie On był dobrze znanym i gdzie niezawodnie poprzednio często odczytywał ludowi Pisma w synagodze; gdyby ci ludzie znajdowali się w dobrym stanie umysłu i serca, powinni byli z gotowością przyjąć tę dobrą nowinę, bez cudownych poświadczeń; podczas gdy w innych miastach gazie Jezusa nie znano, cuda były mniej lub więcej potrzebne dla udowodnienia; bo nie można było spodziewać się aby ktokolwiek przyjmował Jego naukę bez osobistego zapoznania się z Nim, lub bez cudownych dowodów.
Myślą naszą jest, że cuda naszego Pana nie były zmierzone jako błogosławieństwa restytucyjne, bo czasy restytucji nie nadeszły – cuda naonczas dokonane były tylko w celu aby świadczyły, czyli udowodniały, popierały i utwierdzały nauki naszego Pana. Ludność Nazaretu nie powinna była spodziewać się cudów i nie potrzebowała ich, ponieważ miała zatwierdzenie inne, bowiem znała Jezusa osobiście
“Izali w Imieniu Twoim Wiele Cudów nie czyniliśmy?" Mat. 7:22
Pewna nauka może być z tej okoliczności zastosowana do naszego czasu. Cuda nie są teraz potrzebne dla ludu Pańskiego, więc też przeminęły. Nie aby obecnie Pan miał mniej mocy, ale dla tego, że czas restytucji nie nadszedł, a na utwierdzenie poselstwa Ewangelii, cudów dziś nie potrzeba.
To też chociaż ani na chwilę nie wątpimy w Boską moc cudownego uleczenia wszelkich chorób obecnie, to jednak z pewnym podejrzeniem spoglądamy na rzekomo cudowne uzdrawiania dokonywane obecnie przez Mormonów, Pięćdziesiętników, Spirytystów i różnych innych cudotwórców. Gotowiśmy spoglądać na te różne cuda coś na podobieństwo wspomnianych przez Pana, że tym którzy na podobne cuda będą powoływali się On powie: "Nie znam was!"— Nigdy nie uznawałem was za moich wiernych uczni.
Szatan i jego działania są niezawodnie przeciwne życiu, leczeniu itd.; mimo to, on jest zdolnym i gotowym odmienić swoją działalność i stać się kaznodzieją albo uzdrawiaczem cokolwiek najlepiej służyłoby jego celom. Nasz Pan wspominając raz o tym napomknął o takim postępowaniu przez szatana, lecz dał do zrozumienia, że to będzie oznaczało upadek jego królestwa— że będzie to jego wysiłkiem w celu dalszego podtrzymania przesądu i ciemnoty w jakich trzymał ludzkość aby tylko odwrócić uwagę ludzi od światła teraźniejszej prawdy która stopniowo oświeca serca i umysły poświęconego ludu Bożego.
O ile to tyczy się ludu Bożego, czas obecny jest czasem ofiary a nie czasem restytucji— jest czasem kładzenia życia w ofierze a nie czasem zachowania go. Jest to czas zawiązywania serc skruszonych, lecz nie uzdrawiania skażonych ciał; czas przypisanego wybawienia z grzechu i śmierci, ale nie czas wybawienia istotnego. Co do świata zaś, ma on teraz dosyć świadectwa o wielkości Mesjasza i o Jego zasłudze jako nauczyciela, na potwierdzenie czego nie potrzebuje chwilowego uzdrawiania chorych, a na zupełne i trwałe uzdrowienie świata od chorób, czas jeszcze nie przyszedł; ale, jak wykazał to Św. Piotr, przyjdzie gdy przy wtórej obecności Chrystusa, ustanowione zostanie Jego Królestwo. Wtedy nastąpią "czasy naprawienia wszystkich rzeczy (restytucji), co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych Swoich proroków od wieków"; co w rzeczywistości będą "czasy ochłody od obliczności Pańskiej". Dz. Ap. 3:20-24.
Ludność Nazaretu interesowała się Jezusem ze stanowiska samolubstwa— dumna, że On pochodził z ich miasta- i w nadziei, że cuda jakich dokonał w innych miastach, więcej niż podwoi w swoim rodzinnym mieście. Prze to gdy On dał im do zrozumienia, że cudów nie będzie czynił, popadli w złość. Jego przytoczenie podobnych wydarzeń z przeszłości, w żadnej mierze nie uśmierzyło icfi gniewu. Napełnieni złością wypchnęli go z miasta, w kierunku góry około czterdzieści lub pięćdziesiąt stóp wysokiej, widocznie z zamiarem aby, przez zepchnięcie Go z tej góry, zabić Go lub okaleczyć.
"NIE DZIWUJCIE SIĘ JEŻELI WAS ŚWIAT NIENAWIDZI."
Co za obraz mamy tu człowieka cielesnego w jego stanie upadłym! W jednej chwili rozkoszowali się wdzięcznymi słowami Pana, a w drugiej, gotowi byli Go zniszczyć za niespełnienie ich samolubnych nadziei i ambicji. Podobnie się miały sprawy z wiernymi Pańskimi zawsze, a szczególnie w czasie obecnym przy zakończeniu wieku ewangelicznego. Wielu słucha poselstwa o wielkiej radości dla wszystkich i chociaż przyznają, że jest to poselstwo najpiękniejsze jakie kiedykolwiek słyszeli, jednak korzyści samolubne – szczególnie kościelnictwo i uczucie, że poselstwo to zamiast utwierdzić ich ulubioną sektę lub partię, raczej mogłoby je zdyskredytować – źle usposabiają do prawdy nawet tych co poprzednio nazywali ją piękną.
Pan widocznie dozwolił aby sprawa wzięła taki obrót, by objawiła istotnego ducha przeciwników; poczem odwróciwszy się i zmroziwszy ich Swoich spojrzeniem, przeszedł przez pośrodek ich, niemolestowany. Jezus wywarł na nich Swoją moc, ponieważ czas Jego śmierci jeszcze nie nadszedł. Podobnie możemy przypuszczać o członkach Jego ciała. Jak w wypadku Swego Syna, Ojciec wyznaczył słuszny czas na dokonanie Jego dzieła, podobnie Boska opatrzność zapewne nadzoruje sprawami każdego członka Chrystusowego, tak że ani włos z głowy jego nie spadnie bez wiedzy Ojca, przeto życie ich, drogie przed oczyma Pańskimi, nie może być odebrane im w żaden sposób, aż czas ich nadejdzie— aż dokończą pracy powierzonej im przez Ojca— aż doświadczą ćwiczeń i ogładzeń przysposobiających ich do Królestwa, albo aż oni sami, przez swoją własną uporczywość, zabiorą swoje sprawy z rąk Pańskich, czyli nie zechcą dalej kroczyć Jego śladami.
"JEGO WŁAŚNI NIE PRZYJĘLI GO"
Nasz złoty tekst miał swoje wypełnienie, nie w powyżej opisanym odrzuceniu naszego Pana w Nazarecie, ale w odrzuceniu Go przez cały naród Izraelski. Apostoł wszakże wykazuje, że chociaż naród jako całość odrzucił Jezusa, znalazły się pewne jednostki, które Go przyjęły; i stąd gdy naród żydowski jako naród został od Boga odrzucony, te wierne jednostki, które stały się uczniami Pańskimi, przyjęte zostały przez niego, dostąpiły przywileju stania się członkami domu synów i w dniu Pięćdziesiątnicy otrzymali ducha przysposobienia synowskiego, ducha spłodzenia do nowej natury.
Paralelę tych doświadczeń Izraela cielesnego należy szukać i łatwo można ją znaleźć w pozafiguralnym, nominalnym Izraelu duchowym. Przy swoim wtórym przyjściu, Pan przychodzi do chrześcijaństwa jako do tych co mienią się być jego ludem; i, zgodnie z proroctwem, On znowu jest odrzucony – ale nie przez wszystkich. Jak tam pomiędzy żydami byli niektórzy gotowi przyjąć i naśladować Go, podobnie i teraz są tacy, do których stosują się Jego słowa: “Błogosławione są oczy Wasze, że widzą a uszy wasze że słyszą”.
Ci z duchowego domu, którzy przyjmują Pana obecnie, dostąpią w słusznym czasie wielkiego błogosławieństwa – pozafiguralnego błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy – a będzie nim uwielbienie. Wnet klasa pszenicy wieku ewangelicznego zostanie przemieniona i "tedy sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w Królestwie Ojca swego."— Mat. 13:34.
Widzimy więc, że Pan stał się kamieniem obrażenia dla obu domów Izraelskich, lecz błogosławieństwem dla niektórych wiernych z obu. Oni staną się wybranymi członkami Jego ciała, oblubienicą i współuczestnikami z Nim nie tylko w pomazaniu i ucierpieniach obecnego wieku, ale i w chwalebnym dziele przyszłym, w błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi znajomością Pańską i sposobnością powrotu do Jego łaski, o ile zechcą.
Straż 1964 str. 119-124, W.T.R- 3300 a -1904 r.