Mąż, który nie ma mocy nad duchem swoim, jest jak miasto rozwalone bez muru – Przyp. 25:28.
Walka z samym sobą jest największą walką, a Słowo Pana mówi nam, że „kto panuje nad swym duchem [umysłem, wolą], lepszy jest niż ten, kto zdobywa miasto”, ponieważ nauczył się używać wojowniczości prawdziwego charakteru we właściwym kierunku, w samokontroli. Dopiero gdy zdobędziemy znaczne doświadczenie w walce z grzechem i samolubstwem w sobie, w wyjmowaniu belki z własnego oka, w pokonywaniu gniewu, złości, nienawiści i kłótliwości w swoim własnym sercu oraz ciele, dzięki tej ciężkiej walce oraz doświadczeniu będziemy przygotowani do pomagania braciom, pomagania bliźnim w ich trudnościach, w pokonywaniu ich słabości i tego, co ich osacza.
Słowo duch oznacza tu usposobienie. Nie mieć mocy nad własnym duchem znaczy nie mieć samokontroli. Z punktu widzenia charakteru taka osoba jest ruiną. Salomon ilustruje taki stan przez rozwalone miasto, bez murów. W naszym usposobieniu jesteśmy więc jak miasto, nasze różne dobre zalety odpowiadają domom, nasze dobre myśli – żołnierzom broniącym miasta, a samokontrola – murom otaczającym miasto. Na zewnątrz jest grzech, błąd, samolubstwo i światowość – żołnierze pod dowództwem szatana, ich generała, oraz ciała i świata, jego adiutantów. Oni przede wszystkim atakują naszą samokontrolę, a jeśli ta upadnie, zniszczą każdą dobrą myśl i zaletę znajdującą się w nas. Naszym głównym zadaniem jest niedopuszczenie do powstania wyłomu w murze samokontroli. Jeśli się nam to uda, okażemy się zwycięzcami w tej obronnej walce i uchronimy nasze symboliczne miasto od upadku.