Gdy go tedy prowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona... włożyli nań krzyż, aby go niósł za Jezusem – Łuk. 23:26.
Często zastanawialiśmy się, gdzie byli Piotr, Jan i Jakub, że nie widzieli ciężaru Mistrza i nie pośpieszyli z pomocą? Jeśli jesteśmy skłonni zazdrościć Szymonowi przywileju pomagania Mistrzowi w niesieniu krzyża, pomyślmy, że liczni bracia Pana codziennie noszą symboliczne krzyże i że udzielanie im pomocy jest naszym przywilejem. Pan jest gotowy uznać każdą służbę wyświadczoną Jego wiernym naśladowcom za wyświadczoną Jemu samemu. Tak jak drewniany krzyż nie był największym ciężarem naszego Pana, tak też Jego naśladowcy mają krzyże, których świat nie widzi, ale które bracia powinni rozumieć. „Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełniajcie zakon Chrystusowy”.
Ponieważ Jezus był bardzo osłabiony, krzyż był dla Niego obciążeniem ponad siły. Bóg zapewnił więc potrzebną pomoc, chociaż Szymon był niechętnym pomocnikiem. Z powyższego tekstu wynika, że Jezus niósł tę część krzyża, gdzie łączą się belki, a więc niósł jego cięższą część. Niewątpliwie Jezus niósł cięższy krzyż od naszych. Gdy my niesiemy swoje krzyże, stwierdzamy, że Jezus niesie ich cięższą część. On ma wzgląd na nasze „ulepienie”, zna naszą słabość; dlatego idzie przed nami, niosąc cięższą część naszego brzemienia. W ten sposób przez Swoją łaskę umożliwia nam wytrwanie do końca pomimo wszystkich przeszkód.