Za największą radość miejcie, bracia moi, gdy w rozmaite pokusy wpadacie – Jak. 1:2.
Bez wątpienia wszyscy często życzymy sobie, by wszelkie próby skończyły się i żebyśmy zostali przyjęci w poczet zwycięzców, lecz cierpliwość, wiara i ufność muszą w naszym sercu dokonać dzieła oczyszczenia, czyniąc nas dojrzałymi, chętnymi i posłusznymi Panu. Niech dobre dzieło postępuje. Cieszmy się, jeśli nasze próby nauczyły nas jakichkolwiek pożytecznych lekcji, które przyczyniły się do wzmocnienia naszego charakteru, uczyniły nas bardziej stanowczymi w kwestiach prawdy i sprawiedliwości, bardziej uświadomiły nam nasze własne słabości i sprawiły, że zaczęliśmy bardziej na nie uważać. Nawet te konflikty, które przyniosły tylko częściowe zwycięstwo, mogły być dla naszego dobra. Nawet jeśli ponieśliśmy zupełne fiasko, wynikiem może być wzmocnienie charakteru, krystalizacja determinacji do większej gorliwości w tym kierunku w przyszłości i pokora serca przed Panem w modlitwie.
Pokusy tu wspomniane to próby chrześcijanina odnoszące się do strat, rozczarowań, opóźnień, ograniczeń, pominięć, wad, braków, słabości, błędów, niepowodzeń, kar, trudów, potrzeb, nieszczęść, nieporozumień, niezgody, podziałów, fałszywego przedstawiania, opozycji, chorób, bólu, smutku, niebezpieczeństw i prześladowań. Naturalną tendencją takich prób jest przygnębianie nas, lecz powinniśmy się radować w nich jako dowodach Boskiej łaski i sposobnościach naszego rozwoju. Na początku niemożliwe jest radowanie się w takich próbach. W najlepszym wypadku możemy uznawać je za radosne, chociaż w rzeczywistości takimi nie są. Niebawem takie ich traktowanie stanie się zwyczajem, a zwyczaj stopniowo wytworzy taką radość, która umożliwi nam radowanie i chlubienie się, jeśli nie z naszych utrapień, to pośród nich.