Duch Pana wśród Jego ludu przyrównany jest do „płomienia świętej miłości” do Pana i wszystkich związanych z Jego sprawą. Płomień ten rozpalany jest przez Boskie poselstwo indywidualnie w każdej jednostce, gdy otrzymuje ona Ducha Świętego, a zbiorowo dotyczy Kościoła, pozostającego pod kierownictwem tego Ducha. Proporcjonalnie do tego, jak Kościół wzrasta w wiedzy, miłości i społeczności z Panem, ten „płomień świętej miłości” czyni go światłem na świecie, miastem na wzgórzu, którego nie można ukryć.
Z tekstu tego oczywiste jest, że Duch nie jest Jehową; gdyby bowiem Nim był, takie napomnienie byłoby zarówno niepotrzebne, jak i absurdalne. Jak niedorzeczne i niepotrzebne byłoby napominanie nas, by nie unicestwiać wszechmocnego, samoegzystującego Boga! Gdy Duch rozumiany jest jako Boskie usposobienie w nas, napomnienie to jest zarówno mądre, jak i konieczne. Tak jak można zgasić światło świecy, tak Duch, święte światło, może być gaszony przez grzech, błąd, samolubstwo i światowość, jeśli zdobędą one nad nami panowanie. W przeciwieństwie do świecy, którą można ponownie zapalić, raz zgaszony Duch nie może być ponownie rozpalony. Dlatego z wszelką pilnością starajmy się nie gasić tego bezcennego światła, w przeciwnym bowiem razie pozostaniemy w wiecznej ciemności. Jak wielka byłaby ta ciemność!