Przez chwałę i hańbę, przez niesławę i dobrą sławę, jako zwodziciele, wszakże prawdziwi; żadnego w niczym nie dając zgorszenia, aby usługiwanie nasze było bez nagany – 2 Kor. 6:8,3.
Kiedy wypełniamy nasze obowiązki najlepiej jak potrafimy i kiedy Pańskie błogosławieństwo i łaska w znacznym stopniu spoczywają nad nami i naszymi sprawami, nagle mogą powstać kłopoty, spiętrzyć się przeciwności, moce ciemności pozornie mogą triumfować, a w oczach współbliźnich możemy chwilowo wydawać się winowajcami, wyraźnie opuszczonymi przez Boską opatrzność. Bez wątpienia takie doświadczenia są nam potrzebne, bo chociaż możemy śpiewać, „Raczej wolę kroczyć z Bogiem w ciemności, Niż sam jeden w światłości”, byłoby to próżnym przechwalaniem się, gdybyśmy nie zostali przeprowadzeni przez srogie doświadczenia, rozwijające taką wiarę i ufność, które trzymają się ręki Pana i w najciemniejszej godzinie ufają Boskiej opatrzności.
Życie chrześcijanina jest życiem przeciwstawnych doświadczeń, w których musi on zachować siebie w miłości Bożej oraz w nienawiści do samolubstwa. Żadna miara miłości, zaszczytów i pochwał nie powinna zachwiać jego lojalnością wobec Boga; żadna miara hańby, złej reputacji czy fałszywych oskarżeń nie powinna skazić jego serca i przemienić go w nikczemnika. Jego mottem, które ostatecznie musi zatriumfować, jest lojalność wobec sprawiedliwości we wszelkich okolicznościach.