I choćbym rozdał całe mienie swoje, by nakarmić ubogich … a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże – 1 Kor. 13:3.
Służąc drugim, nie powinniśmy zapominać, że pieniądze nie są jedyną rzeczą, której ludzie bardzo potrzebują – niektórzy nie potrzebują pieniędzy, lecz miłości i współczucia. Nasz Pan był jednym z takich. Jego pełne miłości serce znajdowało stosunkowo mało towarzystwa w mniej lub bardziej skalanych umysłach nawet najszlachetniejszych z upadłej rasy, reprezentowanych pośród Jego Apostołów. Wydaje się, że w Marii znajdował głębię miłości i oddania, co było dla Niego zapachem słodkiego kadzidła, pokrzepieniem, orzeźwieniem i wzmocnieniem. Najwyraźniej Maria bardziej niż inni oceniała też wielkość charakteru Mistrza. Ona nie tylko rozkoszowała się siadywaniem u Jego stóp, by się od Niego uczyć, lecz także miała przyjemność w manifestowaniu Mu, nie zważając na koszty, swego oddania i miłości.
Słowa Apostoła wskazują na możliwość udzielania z innych pobudek niż miłosierdzie. Gdy o tym rozmyślamy, dostrzegamy prawdziwość jego stwierdzenia na podstawie faktu, iż jedni udzielają dla próżnej chwały, drudzy – by się pokazać, inni – dla korzyści, a jeszcze inni – z zazdrości i dla walki. Zamiast przynieść pożytek, dobrodziejstwo świadczone w taki sposób jednoznacznie deprawuje charakter. Aby błogosławić zarówno tego, kto udziela, jak i tego, kto otrzymuje, udzielanie musi wypływać z Boskiej miłości.