Liczba strażników, pikiet czuwających oraz strzegących naszego postępowania i słów będzie tym mniejsza, im silniejsze będą pikiety strzegące naszego umysłu, naszych myśli. Właśnie tu musimy szczególnie czuwać. „Z obfitości serca usta mówią”. Ta ogólna prawda jest zwłaszcza widoczna w jednostkach odrodzonych, które w porównaniu z innymi są bardziej otwarte w swoim postępowaniu i wysławianiu się. Mając w swych sercach prawe uczucia, są prawdopodobnie mniej ostrożne niż kiedyś w sposobie wyrażania się. Tym bardziej jednak powinny pamiętać słowa Apostoła: „Jeśli ktoś nie upada w słowie, ten jest doskonałym mężem” (Jak. 3:2).
Z powodu własnej skłonności do błądzenia w mowie oraz skłonności większości ludzi do złego zrozumienia, a mniejszości – do złego przedstawiania, chrześcijanin musi starannie dobierać słowa. Zaniedbywanie tego powoduje dużo zła, podczas gdy staranność pod tym względem nie tylko zapobiega złu, lecz także dokonuje wiele dobrego. Najpewniejszym sposobem strzeżenia ust jest napełnienie naszego umysłu prawdą i odciśnięcie jej ducha w naszym sercu. Ponieważ nie możemy dokonać tego własnymi siłami, jakże stosownym jest prosić Pana, by postawił straż przed naszymi ustami i strzegł drzwi naszych warg. Wtedy nie będziemy upadali w słowie.