Będę strzegł dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem swym; włożę wędzidło w usta moje, póki niepobożny będzie przede mną – Ps. 39:2.
Prawdopodobnie każdy posiadający pewne doświadczenie życiowe w pełni zgodzi się ze stwierdzeniem, że język ma potężniejszy wpływ niż jakikolwiek inny członek ciała, zarówno w dobrych, jak i w złych rzeczach. Doświadczenie uczy też, że ogromnej większości ludzi łatwiej jest kontrolować każdy inny organ niż język. Jest on tak zręcznym sługą, że każda ambicja, namiętność i skłonność upadłej natury usiłuje go użyć jako sługę, przewód zła. Kontrolowanie tego organu ciała i podporządkowanie go nowemu umysłowi w Chrystusie wymaga zatem od chrześcijanina zwiększonej czujności, mądrości i dbałości, by jego język nie był przeszkodą dla niego samego i drugich, lecz przeciwnie: pomocą na wąskiej drodze.
Ci, którym brakuje skrytości, mają skłonność do grzeszenia językiem przez wypowiadanie rzeczy niesprawiedliwych wobec Boga, siebie samych i drugich. Nawet ci, którzy posiadają znaczną miarę skrytości, nie są całkowicie wolni od tego zła. Dla członków obu klas, szczególnie tej pierwszej, konieczne jest zwracanie uwagi na własne usposobienie, myśli, motywy, słowa, czyny, otoczenie i wpływy na nich oddziaływające, tak by mogli wypowiadać właściwe rzeczy, a unikać wypowiadania złych rzeczy. Lud Boży zawsze musi starać się kontrolować swój język, a szczególnie musi to czynić w obecności ludzi niegodziwych, którzy z samolubnych pobudek i w niecnych zamiarach przekręcą wypowiadane słowa, jak dowodzi tego cała historia ludzkości.