<< Wstecz |
Wybrano: R-5032 a, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„A ona była grzeszna
"Wierna jest ta mowa i
wszelkiego przyjęcia godna, iż Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby
grzeszników zbawił" - 1Tym.1:15.
Ewangelia Chrystusowa jest
poselstwem Boskiego miłosierdzia dla grzeszników. Wszystkie religie uznają
grzech i zalecają pojednanie z Bogiem - przez miłosierne uczynki, dobrowolne
umartwianie samego siebie lub przez przyszłe cierpienia. Żadne z pogańskich
bóstw nie zda się mieć uczucia sympatii dla ludzkości; wszystkie one są zimne,
okrutne i groźne. Ze wszystkich znanych nam ksiąg religijnych, jedna tylko
Biblia mówi o Bogu pełnym litości i sympatii dla ludzkich nie domagań i
grzeszników. "Zaleca Bóg miłość
Swoją ku nam, że gdyśmy jeszcze byli grzesznymi, Chrystus za nas umarł".
- Rzym.5:8.
Zauważ jak dosadnie Pismo Święte
określa Boską litość: "Że (Bóg) wejrzał z wysokości świątnicy Swojej, z
nieba na ziemię spojrzał; aby wysłuchał wzdychania", "wzdychającego stworzenia" (Ps.
102:20,21; Rzym.8:22), czyli cierpiącej ludzkości, która się znajduje pod
panowaniem grzechu i śmierci. Bóg nie tylko, że spojrzał, nie tylko się
ulitował, lecz uczynił coś więcej. Prawica Jego rozpoczęła, we właściwym czasie
dzieło wybawienia z niewoli grzechu i śmierci. On posłał Syna Swego, a tym
sposobem przygotował okup za grzechy całego świata. Syn Jego został już
uwielbiony i teraz tylko oczekuje na czas, w którym ustanowione ma być Jego
królestwo.
W międzyczasie jeszcze większa łaska
Boża została okazana w zaproszeniu "Maluczkiego Stadka" tj. tych,
którzy przez wiarę w Jezusa Chrystusa mogliby być usprawiedliwieni, a przez
ofiarowanie się Bogu i oddanie się ich Najwyższemu Kapłanowi, aby ich
ofiarował; a tym sposobem mogli się stać Nowymi Stworzeniami i współdziedzicami
Jego królestwa. Miłość Boża i Jego miłosierdzie idą jeszcze dalej, jak nam to
Pismo Święte przedstawia. Bóg nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz przeciwnie
chce, aby każdy miał sposobność nawrócenia się do Niego i przez to mógł żyć
wiecznie. W tym właśnie celu zostanie ustanowione królestwo Chrystusowe, w
wielkiej chwale i mocy. Ramię Boże nie jest ukrócone. W czasie właściwym ono
sprawi wybawienie, którego biedne wzdychające stworzenie tak długo oczekuje.
Ono przyjdzie, wraz z objawieniem Synów Bożych, którzy ujmą władzę królestwa. -
Rzym.8:19.
Ewentualnie Odkupiciel "z pracy duszy swej ujrzy owoc, którym
nasycon będzie" (Iz.53:11). Ostatecznie plan Ojca Niebieskiego
uzupełni się tak, że każde stworzenie na niebie i pod ziemią będzie mówiło:
"Siedzącemu na stolicy i Barankowi: błogosławieństwo i cześć i chwała i
siła na wieki wieków" (Obj.5:13). Ostatecznie Bóg przez królestwo
Chrystusowe "otrze wszelką łzę z oczów wszystkich" i
"pohańbienie ludu swego odejmie ze wszystkiej ziemi" (Obj.21:4;
Iz.25:9). Bóg prawdziwy, o którym uczy Pismo Święte przewyższa wszelkie pojęcia
poganizmu i nominalnego Chrześcijanizmu na tyle, że gdy chwalebne królestwo
Chrystusowe zostanie w zupełności zaprowadzone, "objawi się chwała Pańska", tak że ujrzy i podziwiać ją będzie
wszelkie ciało społem. - Iz.40:5.
NIEWIASTA, KTÓRA BYŁA GRZESZNA
Nasz Odkupiciel był żywym obrazem
miłości i miłosierdzia naszego Niebieskiego Ojca. On sam oświadczył, że był
przedstawicielem woli Ojcowskiej, a tym samym Jego miłości i sympatii. Sympatia
naszego Pana ujawniła się nie tylko w sprawie tej niewiasty, o czym tutaj
rozważamy, ale i przy wielu innych okolicznościach i naśladowcy Jego dobrze
uczynią, wyrabiając w sobie takiego samego ducha. Jezus nie sympatyzował z
ludzkimi grzechami, lecz z samymi ludźmi. On wiedział lepiej aniżeli ktokolwiek
inny, co było właściwą trudnością u większości grzeszników. "Oto w nieprawości poczęty jestem, a w
grzechu poczęła mię matka moja", oświadcza psalmista Pański (Ps.
51:7). Jesteśmy grzesznikami prawem dziedzictwa. Odziedziczyliśmy zdeprawowany
po części umysł, czyli mózg nasz, zaś pojęcia moralne nie mają odpowiedniej
równowagi.
Św. Paweł mówiąc o najzacniejszych z
ludzi, powiedział, że żaden z nas nie może czynić tego, co by chciał, z czego
wynika, że wszyscy są grzesznymi. "Niemasz
sprawiedliwego ani jednego" (Rzym.3:10). Przeto jedyna kwestia jaka
może zachodzić, to tylko co do stopnia grzeszności, a stopień ten bywa często
mierzony miarą odziedziczonych słabości i otaczających pokus. Prawdziwie
niegodziwymi i odpowiedzialnymi grzesznikami są tylko ci, co grzeszą
dobrowolnie, rozmyślnie i świadomie, bez żadnej chęci ani woli sprzeciwienia
się grzechowi. Nie naszą jednak rzeczą jest sądzić lub wskazywać, którzy takimi
są, albowiem nie możemy czytać serca drugiego, ani wyrozumieć stopnia pokus i
odziedziczonych słabości kuszonego. Stąd też ostrzeżenie: "Nie sądźcie przed czasem". W czasie
właściwym święci będą sądzili świat, lecz nie teraz.
Obecnie musimy naśladować wzoru
naszego Mistrza, a możemy to tym chętniej czynić, gdy widzimy, że Jezus, pomimo
że wiedział, co było w człowieku (a czego my nie wiemy) był jednak bardzo
miłosiernym; co każe nam przypuszczać, że gdybyśmy byli doskonałymi, bylibyśmy
o tyle więcej miłosiernymi względem grzeszników, choć z grzechem byśmy wcale
nie sympatyzowali.
Czy ktokolwiek może przeczytać Nowy
Testament i nie zauważyć, że Pan Jezus był w rzeczywistości "Przyjacielem grzeszników", jak Mu
to zarzucali Faryzeusze? I czy ten szczegół nie zaleca ludziom Pisma Świętego,
więcej aniżeli cokolwiek innego? Oprócz rozmyślnych grzeszników, których (o ile
nam się zdaje) jest mało, wszyscy ludzie przeżywają chwile, w których grzech
okazuje się im niekiedy w całej swej brzydocie i staje się im wstrętnym. W
chwilach takich, Ewangelia, czyli poselstwo Przyjaciela grzeszników staje się
tym ludziom bardzo pożądana. Wszyscy zdają się instynktownie odczuwać, że Jezus
jest zawsze gotów stać się przyjacielem i pomocnikiem dla tego, co chce się
przez Niego zbliżyć do Ojca.
Jezus przyjął zaproszenie pewnego
Faryzeusza na obiad. Obiad się rozpoczął. Według ówczesnego zwyczaju do obiadu
zasiadano, a raczej kładziono się na niskich stołeczkach lub na odpowiednich
poduszeczkach. Goście zwróceni byli głowami ku środkowi stołu, na którym
stawiano pokarmy. Jedną ręką lub łokciem wspierali się na poduszeczce, drugą
zaś posługiwali się przy jedzeniu. Zasłona przedzielała jadalnię od innych
apartamentów.
Gdy obiad już się rozpoczął weszła
niewiasta, "która była w mieście
grzeszna", wszetecznica, lecz w tym czasie już nawrócona i wielce skruszona.
W ręce swej trzymała flakonik z kosztownymi perfumami, którymi zamierzała
pomazać nogi Zbawiciela, jak to w owym czasie czyniono niektórym dygnitarzom.
Jej serce przepełnione było wzruszeniem, a z oczu płynęły łzy, gdy flakonik ten
starała się otworzyć. Łzy te, jak krople deszczu spłynęły na nogi Jezusowe;
może nie miała ona zamiaru płakać, lecz w swej pokorze prawdopodobnie
przypuszczała, że łzami swymi splamiła nogi, które pragnęła uczcić.
Rozpuściwszy prędko swe włosy użyła je jako ręcznika i nie zważając wcale na
to, że dla niewiasty w owym czasie nie było rzeczą właściwą rozpuszczać włosy w
miejscu publicznym; ona jednak otarła nimi nogi Jezusowe i polała je kosztownym
olejkiem, prawdopodobnie, aby uczcić Tego, od którego słyszała tak "cudowne słowa żywota" - słowa o
Boskim miłosierdziu i litości dla grzeszników, słowa nadziei dla niej samej.
DWAJ DŁUŻNICY I ICH MIŁOŚĆ
Gospodarz przy tej okazji obserwował
bacznie Jezusa, chcąc widzieć jak On przyjmie ten objaw miłości, myśląc
jednocześnie w swym sercu: "Być ten
był prorokiem wiedziałby, która i jaka jest ta niewiasta, co się go dotyka, bo
jest grzesznica". Gdyby on był na miejscu Jezusa odpędziłby ją od
siebie i nie pozwoliłby się dotknąć. Jezus poznał jego myśli i odpowiedział mu
w formie przypowieści: "Miał
niektóry lichwiarz dwóch dłużników; jeden dłużny był pięćset groszy, a drugi
pięćdziesiąt. A gdy oni nie mieli czym zapłacić, odpuścił obydwom. Powiedz
tedy, który z nich będzie go bardziej miłować? Faryzeusz odrzekł: "Mniemam iż ten, któremu więcej odpuścił".
Jezus zgodził się z jego zdaniem.
Potem Jezus zastosował tę
przypowieść do okoliczności, w jakich się znajdowali i wskazując na niewiastę
przemówił do gospodarza w te słowa: "Widzisz tę niewiastę? Wszedłem do
domu twego, nie dałeś wody na nogi Moje; ale łzami polała nogi Moje i włosami
głowy swej otarła". Tyś jest tu gospodarzem a jednak nie podałeś mi wody
do umycia nóg, jak to jest zwyczajem czynić tym, których chce się uczcić. Nie pocałowałeś
Mię, jak to się czyni przyjaciołom; ale ta niewiasta całuje nogi Moje. "Nie pomazałeś oliwą głowy Mojej; ale ta
maścią pomazała nogi Moje. Dlatego mówię tobie, odpuszczono jej wiele grzechów,
gdyż wiele umiłowała; a komu mało odpuszczono mało miłuje". A do
niewiasty rzekł "Odpuszczone są
tobie grzechy".
Czy nie ilustruje to i tłumaczy w
pewnym znaczeniu, tego faktu, że większość składa się właśnie z tych, co miłują
Pana i uznają swój grzeszny i upadły stan a przez to samo więcej oceniają przebaczającą
miłość Bożą ujawnioną w Jezusie? Czy nie jest tak samo prawdą i dziś, że ludzie
moralniejsi a więc ci, o których można by powiedzieć, że mniej im odpuszczono,
mniej też mają miłości?
Tak jednak rzecz się mieć nie
powinna. Mniej zdegradowani powinni już z natury być zdolniejsi do większej
miłości i do lepszego ocenienia Boskiej dobroci i miłości, oraz powinni być
chętniejszymi do złożenia wszystkiego na służbę Bożą.
Obecni przy tym wydarzeniu poczęli
niewłaściwie pytać między sobą: "Któż
jest ten, który i grzechy odpuszcza?" Jedyną zadawalającą odpowiedzią
jest, iż jest to Ten, który mieni się być Synem Bożym, Odkupicielem świata.
Było to wtenczas, gdy składał Swoją ofiarę według zawartego z Bogiem przymierza
a na mocy tego przymierza i ofiary, On mógł tej niewieście powiedzieć, że
grzechy jej są odpuszczone; albowiem On sprawował Pojednanie, które miało być i
za nią uczynione.
Straż 1929 str. 166 - 168. W.T. R-5032 a - 1912 r.