Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-5080 a,   z 1912 roku.
Zmień język na

Cecha skrystalizowanego charakteru

"Bracia! jać o sobie nie rozumiem żebym już uchwycił; ale jedno czynię, że tego co za mną jest zapamiętywając, a do tego się, co przedemną jest spiesząc, bieżę do kresu, ku zakładowi powołania onego Bożego, które jest z góry w Chrystusie Jezusie" - Filip. 3:13,14.

W liście do Filipensów, Św. Paweł przedstawia jak wysoce on cenił swój przywilej ubiegania się o nagrodę, o coś godnego by jak najusilniej zabiegać i ostatecznie posiąść. Pytanie, o co Apostoł tak bardzo zabiegał a jeszcze tego nie otrzymał? On wyraża się o tym jako o zakładzie, to jest nagrodzie, którą starał się wygrać, przez dobiegnięcie do kresu, czyli do mety.

Metę "wysokiego powołania" możemy obserwować z dwóch punktów zapatrywania i oba będą właściwe. Z jednej strony biorąc, metą można nazwać wyrobienie w sercu podobieństwa Synowi Bożemu doskonałość intencji, zamiłowanie sprawiedliwości, miłości ku Bogu, dla braci w Chrystusie i dla świata, a nawet miłości dla nieprzyjaciół. Te różne stopnie w rozwoju charakteru powinny być osiągnięte tak prędko jak tylko w Chrześcijańskich doświadczeniach i warunkach jest możliwe i powinny być tego rodzaju, że w razie gdyby po ich osiągnięciu, zaskoczyła nas śmierć w jakimkolwiek czasie, Bóg mógł nas uznać za godnych działu w pierwszym zmartwychwstaniu.

Biorąc z drugiej strony, metą, do której należy się śpieszyć, jeżeli kto chce sobie zapewnić nagrodę "wysokiego powołania" jest skrystalizowanie w sobie charakteru na podobieństwo charakteru Jezusowego. Po osiągnięciu w naszych sercach tego podobieństwa, musimy się tego mocno trzymać i baczyć, abyśmy we wszystkich próbach, jakie Bóg na nas dopuszcza, byśmy mogli być przez Niego uznani za zwycięzców, nie w naszej własnej mocy, ale w mocy naszego Odkupiciela. Tej mety skrystalizowanego charakteru, w doświadczeniach Chrześcijanina, jakie na niego przychodzą nie osiąga się tak szybko jak niektóre początkowe zalety charakteru; lecz przez bojowanie dobrego boju aż do końca, możemy coraz więcej krystalizować nasz charakter, by miłować zasady sprawiedliwości, Boga, braci a nawet naszych nieprzyjaciół. A gdy wiernie bojować będziemy aż do śmierci, uzyskamy nagrodę, tj. chwałę, cześć i nieśmiertelność.

NIE POŚWIĘCENIE, ALE UDOSKONALANIE SIĘ JEST METĄ

Byłoby niewłaściwym przypuszczać, że poświęcenie jest metą, ponieważ próby przychodzą po poświęceniu a nie przed. Nikt nie dobiegnie do mety jedynie dlatego, że się poświęcił, ale dlatego, że znosił próby i przez to dowiódł, że jego poświęcenie było z serca i że siły swe nakładał na służbę Bogu. Również nie należy przypuszczać, ażeby do tej mety można dobiec, zaraz po poświęceniu. Najprzód potrzeba osiągnąć pewną miarę rozwoju charakteru. Aby Bóg mógł, kogo uznać godnym wiecznego żywota przedtem już musi się w nim znaleźć pewna cecha charakteru.

Boską zasadą, co się tyczy charakteru jest doskonałość, która objawia się przez wierność i posłuszeństwo we wszystkich próbach, jakie tylko Bóg dopuszcza na kogokolwiek i na jakim bądź poziomie egzystencji. Nikt nie otrzyma nagrody wiecznego żywota, jak tylko ci, co próby te przejdą pomyślnie. Rozumiemy, że kościół jest na próbie przez cały Wiek Ewangelii, czy okaże się on godnym "chwały, czci i nieśmiertelności", czyli współdziedzictwa z Chrystusem Panem. - Rzym. 8:17.

Dowiadujemy się z Pisma Świętego, że przez cały wiek tysiąclecia świat, czyli wszyscy ludzie będą próbowani przez Chrystusa i że nawet po przejściu tej próby, oni nie otrzymają zaraz nagrody wiecznego żywota, aż, dokąd Bóg Sam nie wypróbuje ich przy końcu panowania Chrystusowego. Próby tej, Bóg dokona w ten sposób, że rozwiąże szatana na "mały czas" (1Kor.15:24; Obj.20:7-10). Fakt, że świat ma być wypróbowany, tak przez Chrystusa jak i przez Boga, utwierdza naszą myśl, że Bóg wystawił pewien wzór, czyli cechę charakteru, którą osiągnąć mają wszyscy Jemu wierni i posłuszni, na jakimkolwiek poziomie egzystencji się znajdują.

Chociaż ta cecha charakteru, jaką osiągnąć mają wszyscy ludzie podczas panowania Chrystusowego, nie jest tą, o której mówi Św. Paweł w naszym tekście, to jednak cała ludzkość będzie miała polecone, aby ją osiągnąć. Ci, co wówczas tę cechę, czyli metę charakteru osiągną, dostąpią żywota wiecznego, na ludzkim poziomie. Ci zaś, co osiągną metę, o jakiej Apostoł mówi, dostąpią żywota wiecznego na Boskim poziomie.

META SKRYSTALIZOWANIA CHARAKTERU

Apostoł Paweł był idealnym wzorem człowieka, który tę metę charakteru osiągnął. Na ile możemy zauważyć z niektórych zapisków Pisma Świętego, on był gotów umrzeć każdej chwili; zatem gdy mówi, że jeszcze nie uchwycił to nie mogło być cechą, albo metą charakteru. On nie uchwycił, czyli nie otrzymał jeszcze nagrody i nie mógł jej otrzymać prędzej, ażby czas przemiany nadszedł. Apostoł dążył ustawicznie naprzód, ufając, że Bóg da mu dział w tych wszystkich rzeczach, jakie "nagotował tym, którzy Go miłują" (1Kor.2:9). Nie możemy przypuszczać, aby myślą Apostoła było, że te pożądaną cechę, czyli metę wyrobionego charakteru, miał on osiągnąć dopiero w momencie śmierci; takie przypuszczenie byłoby bardzo niedorzeczne.

Pan nasz Jezus był przy tej mecie doskonałego charakteru w chwili Jego poświęcenia się i przy mecie tej zawsze pozostawał. Jako ofiara, On był przyjemnym każdego czasu. Od Niego zależało poświęcić Swe życie a nie żeby je zachować dla siebie. Od Ojca zaś zależało, ułożyć sprawy tak, by Żydzi nie mogli pojmać Jezusa prędzej aż nadeszła wyznaczona godzina. Pan Jezus poddał się we wszystkim woli Swego Ojca. O "kielichu" cierpień, jaki przyszło Mu pić, mówił, że był nalany przez Ojca. - Jan 18:11.

Gdyby Pan Jezus Sam wybrał sobie czas i rodzaj śmierci, to nalałby Sobie ten kielich Sam. Gdyby zaś to zależało na postanowieniu Żydów, to oni nalaliby ten kielich. Lecz tu ani Pan Jezus ani Żydzi tego nie zrobili, bo tak czas jak i rodzaj śmierci Jezusa był przepowiedziany przez proroków. Pan Jezus przyjął kielich jako przygotowany dla Niego przez Boską opatrzność. Gdyby opatrzność Boża dopuściła na Niego śmierć o rok lub dwa lata wcześniej i Ojciec wyraziłby Swą wolę, iż ukrzyżowanie Jego ma o tyle wcześniej nastąpić, Jezus zgodziłby się na to tak samo chętnie. On jednak, "z tego, co cierpiał, nauczył się posłuszeństwa". - Żyd.5:8; 2:10.

Że Pan Jezus przy Swym chrzcie w Jordanie, był doskonałym i że doskonałym było Jego poświęcenie, zostało dowiedzione głosem z Nieba, oraz tym, że Duch Święty zstąpił na Niego (Mat. 3:16,17). Miał On także doskonałe ciało, aczkolwiek ziemskie, którym posługiwało się Nowe Stworzenie. Jego posłuszeństwo i wierność musiały być jednak wypróbowane i to aż do śmierci. Jakkolwiek wielką mogłaby być próba, której poddany był Pan Jezus, była ona jednak według mądrości Ojca akurat właściwą. Co do Pana Jezusa, to byłby On tak samo zwycięzcą gdyby umarł zaraz krótko po Swym poświęceniu, lecz gdyby śmierć Jego nastąpiła prędzej byłoby to tylko świadectwem że Ojciec nie wymagał od Niego tak wielkich dowodów wierności i lojalności jak w rzeczywistości wymagał.

PAN JEZUS BYŁ ZWYCIĘZCĄ PRZY POŚWIĘCENIU

Ktoś może się tu zapyta: Czy byłoby właściwym mówić, że Pan Jezus był zwycięzcą, jako Nowe Stworzenie, w chwili, gdy uczynił Swe poświęcenie?

Odpowiadamy, że był. Zwycięzcą jest ten, co zwyciężył. Wyrok zwycięzca nie koniecznie jednak oznacza tego, co już uskutecznił zupełne zwycięstwo; bo możemy się czasem o kimś wyrażać, że on powiedzie ich z zwycięstwa do zwycięstwa. Podobnie i z naszym Panem. On trwał wiernie jako zwycięzca od Swego poświęcenia aż do końca boju; lecz nie został uznany zwycięzcą prędzej aż przy śmierci. Pomiędzy Ojcem Niebieskim a naszym Panem jako człowiekiem, nie było żadnego Pośrednika, a co się tyczy Nowego Stworzenia nie miało ono Szaty do przykrycia, ani Orędownika do bronienia Go w razie, jakiego uchybienia od woli Bożej, od której najmniejsze zboczenie znaczyłoby dla Niego wtórą śmierć.

Pismo Święte dostarcza nam dwóch obrazów na Pana Jezusa jako zwycięzcę przy jego poświęceniu się; pierwsze wielkie zwycięstwo odniósł nad Swym ciałem. Pierwszym z tych obrazów (3Moj. 16:11) było zabijanie cielca w dniu Pojednania; co przedstawiało śmierć ludzkiej woli, śmierć człowieczeństwa naszego Pana, podczas jego ofiarowania się przy Jordanie. Tam odniósł On zwycięstwo i trwał zwycięzcą do końca Swej drogi.

Drugi obraz znajduje się w Obj.5:2-7. Pan Jezus jest tam przedstawiony, jakoby zabity Baranek. Tym "jakoby zabitym" Barankiem nie był nasz Pan przy Swej śmierci, to jest przy końcu Swej drogi, ale na jej początku, czyli przy Swym poświęceniu. Wołaniem, które Jan słyszał było: "Kto jest godzien otworzyć te księgi i odpieczętować pieczęcie ich?" Czytamy dalej, że Jan płakał bardzo. "Tedy mi jeden z onych starców rzekł: Nie płacz! Oto zwyciężył lew, który jest z pokolenia Judowego, korzeń Dawidowy, aby otworzył księgi i odpieczętował siedem pieczęci ich(…)Ten przyszedł i wziął one księgi z prawej ręki siedzącego na stolicy". Jeden tylko Pan Jezus był godnym tej czci, by plan Boży był Mu powierzony. Czytamy także, że Jan później widział jak ten "jakoby zabity Baranek", księgi te otworzył. - Obj.6.

Po uczynieniu Swego poświęcenia przy chrzcie, Pan Jezus był jakoby zabitym Barankiem. Ojciec Niebieski powierzył do Jego rąk księgi wielkiego planu wieków - księgi napisane wewnątrz i zewnątrz. Napis zewnętrzny był On już zdolny przeczytać; lecz wewnętrzny, zawierający informacje o rzeczach duchowych, był jeszcze zapieczętowany.

Jak tylko nasz Pan wystąpił z wody, po Swym chrzcie, został spłodzony z Ducha Świętego i zaczął wyrozumiewać rzeczy duchowe. "A oto się Mu otworzyły niebiosa (wyższe, duchowe rzeczy)" (Mat.3:16). Chwila, w której On zaczął być uważany jakoby zabitym Barankiem i w której zostały Mu wręczone księgi zapisane, była chwilą Jego poświęcenia się.

PODDANIE SIĘ BOGU BYŁO PIERWSZYM WARUNKIEM; WYTRWANIE W CIERPLIWOŚCI - NASTĘPNYM

Jak się wyrabia i krystalizuje charakter, może nam za ilustrację posłużyć robota garncarza. Garncarz musi najprzód wybrać odpowiedni gatunek gliny, bo z nieodpowiedniej wyszłyby naczynia chropowate, albo popękałyby przy suszeniu lub wypalaniu. Wybrawszy odpowiedni gatunek gliny, garncarz miesza ją, gniecie, odwilża, dokąd nie stanie się ona miękka, podobną do dobrze wyrobionego ciasta, gotową do użytku garncarza. Następnie lepi z niej formę pożądanego naczynia. Następnie naczynie jest starannie uformowane, wygładzone i wysuszone. Po wysuszeniu naczynia są wystawione do odpowiednio urządzonego pieca i przez dwie lub trzy doby w silnym ogniu wypalane. Później bierze jeszcze sporo czasu zanim naczynia ostygną na tyle, aby mogły być z pieca wyjęte. Po tym wszystkim są one jeszcze naczyniami nie zupełnie zdatnymi do użytku, bo pełne maleńkich dziurek i przeciekającymi i nie prędzej są zdatne do użytku, aż zostaną polane odpowiednim płynem, który ma uzupełnić wygląd i trwałość naczynia.

Po polaniu naczynia są ponownie wstawione do pieca i poddane silnej gorączce, która rozpuszcza płyn, jakim naczynie zostało polane, wypełnia nim pory naczynia i całemu naczyniu nadaje pięknego, wypolerowanego wyglądu. Po tym procesie dopiero naczynie nadaje się do użytku. Jeżeli naczynie jest z wybornej porcelany i ma być naczyniem jeszcze piękniejszym i ozdobniejszym, to jest ono jeszcze malowane, pozłacane i po raz trzeci wstawiane do gorącego pieca. Niektóre naczynia po przejściu całej poprzedniej próby, zawodzą w tej ostatniej i bywają wyrzucane do śmieci. Jeżeli zaś naczynie przetrzyma tę ostatnią próbę, jest ono gotowe do użytku, na jaki było przeznaczone.

Podobnie rzecz się miała w sprawie Pana Jezusa. Nie tylko, że był On człowiekiem doskonałym, ale ponadto wola Jego była w zupełności poddana woli Jego Ojca. Gdy próby przyszły nie było u Niego żadnego odchylania się lub wykręcania. On był materiałem odpowiednim. Jego serce (stosując to słowo do umysłu) było w odpowiednim nastroju. Podobnie musi być i z nami. Wszyscy, co będą uznani za godnych otrzymania tej wielkiej nagrody, będą pod tym względem podobni Panu, to jest, będą wierni i poddani woli Ojca Niebieskiego, tak jak był Jezus. Nie tylko, że będą się starali rozpoznać Boską wolę i stosować do niej, lecz będą jej poddani pod każdym względem. "Kielich", jaki będzie im dany do picia, będzie taki sam, jaki pił Pan Jezus i będzie również "opływający". Ci, co chcą naśladować Chrystusa muszą najprzód osiągnąć cechę charakteru posłuszeństwa i poddania się woli Bożej, a gdy osiągną muszą w tym trwać. Byłoby dobrze, aby sobie każdy z tych często powtarzał tą myśl, że nie byłoby właściwym, ani zadawalającym mniemać, iż stopień odpowiednio wyrobionego charakteru można osiągnąć dopiero w chwili śmierci. Charakter należy wyrabiać możliwie jak najprędzej. Po osiągnięciu zaś stopnia charakteru nazwany przez Apostoła "kresem", czyli metą, należy trwać w nim wiernie i nie dać się z niego wytrącić żadnymi przeciwnościami od świata, ciała lub diabła. Różne przeciwności, jakie przychodzą muszą być mężnie znoszone, zanim nagroda może być osiągnięta. Wiele z najzacniejszych charakterów, które choć były przyjemne Panu i użyteczne w Jego służbie, nie osiągnęły jednak tej mety prędzej, aż przeszły przez pewne srogie doświadczenia.

"MY ZMYSŁ CHRYSTUSOWY MAMY"

Myślą Apostola zdaje się być: Oto tu jest linia postępowania i wyrabiania charakteru, jaką nakreślił Bóg. Jest ona jedna i ta sama dla wszystkich wstępujących w zawody. Tą linią, czyli regułą jest żywot Chrystusa Pana. Jeżeli chcemy dosięgnąć mety i uzyskać nagrodę, musimy bieżeć według tego "kresu", to jest według tej linii, czyli reguły.

Apostoł Paweł miał tylko jedną szczególną myśl, czyli wolę. "To jedno czynię", powiedział on. Nie był on mężem dwoistego umysłu, myślącym raz by służyć Bogu, to znowu by służyć swemu ciału, a później jeszcze przeciwnikowi itp. Przyjąwszy raz Boskie powołanie, oddał wszystkie swe talenty na służbę Bogu. Miał on zawsze na pamięci wielką obietnicę, jaką Bóg uczynił. Dla niego istniała tylko jedna rzecz, jeden cel życia.

Pismo Święte mówi, że podczas Wieku Ewangelii Bóg wysyła szczególne powołanie, czyli zaproszenie i że ci, co powołanie to przyjmą mają przed sobą wystawione "wielkie i kosztowne" obietnice Boże; oraz że wszyscy tacy powinni zapomnieć wszystkich znikomych rzeczy tego świata, aby tylko mogli zdobyć wystawioną nagrodę, którą zapewnić sobie mogą jedynie przez okazanie Bogu swej wierności i posłuszeństwa. Charakter, a nie talent może nas uczynić przyjemnymi Bogu. Bóg może komukolwiek bądź udzielić zdolności umysłowych, tak dobrych jak nasze, a nawet lepszych. On nie da działu w królestwie nikomu jedynie dla jego fizycznej siły lub wytrzymałości. Nie przyjmie do królestwa nikogo, z powodu jego ziemskiego powodzenia, doczesnej sławy lub z powodu posiadanych bogactw.

WARUNKI POWOŁANIA

Czego więc Bóg się od nas spodziewa? Do czego On nas powołał? Apostoł Piotr mówi, że Bóg powołał nas "do sławy i cnoty"7 (2Piotr.1:3). Pewne warunki wystawił Bóg dla tych, co w te zawody wstępują. Wymaga od nich pokory, aby byli wolnymi od wszelkiej pychy. Bóg nie przyjmie do królestwa tych, co są umysłu słabego i chwiejnego. Nie znaczy to, że każdy ze zwycięzców musi posiadać wyjątkowo silny i zdolny umysł, lecz każdy musi dowieść Bogu, że ma mocną wolę i niezłomne postanowienie, oraz, że pozbył się wszystkich doczesnych ambicji i dążeń, aby jedynie mógł uzyskać wystawioną przed sobą nagrodę. Musi także dowieść swej wierności Bogu. Nie ma on myśleć jedynie o przyszłej chwale, lecz ma się także starać rozpoznawać i oceniać swoją odpowiedzialność względem Boga.

Wierność jest jedną z wielkich prób charakteru - wierność Bogu, Jego Słowu i wierność zasadom. Cokolwiek by się stało, Chrześcijanin ma być we wszystkim poddany Bogu, pełnym będąc ufności i wiary. Można się spodziewać, że tylko tacy otrzymają tę wielką nagrodę, jaka jest obiecana zwycięzcom. Widzimy więc, że Apostoł Paweł dobrze postąpił, gdy wyrzekł się wszystkiego, aby tylko móc służyć Bogu, być przyjemnym Jemu i tym sposobem osiągnąć tę chwalebną nagrodę współdziedzictwa z Jego Synem.

"SMAGA KAŻDEGO, KTÓREGO ZA SYNA PRZYJMUJE"

Nie wszyscy, co się poświęcili, ale wszyscy, których poświęcenie Bóg przyjął i których spłodził z Ducha Świętego jako Nowe Stworzenia, otrzymają sposobność osiągnięcia tego stopnia skrystalizowanego charakteru, zanim umrą. Tacy otrzymają odpowiednią miarę prób - "Albowiem, kogo Pan miłuje, tego karze i smaga każdego, którego za syna przyjmuje" (Żyd.12:6). Gwarancją tej obietnicy jest, że tacy otrzymają dosyć prób i trudności, aby mogli wyrobić w sobie charakter na wzór Chrystusowego, oraz że żadne doświadczenie nie będzie ich mogło pozbawić tych zalet charakteru, jakie już osiągnęli. Bóg Sam dopatrzy, aby pełna sposobność wyrobienia w nich odpowiedniego charakteru, była im dana. Ci, co rozmyślnie i dobrowolnie powrócą do grzechu umrą śmiercią wtórą. Inni odpadną z klasy kapłańskiej do Wielkiego Grona; lecz nawet ci muszą mieć dosyć czasu na dowiedzenie swej wierności Bogu.

Pan Jezus w chwili Swego poświęcenia znajdował się przy tej mecie, z racji swej doskonałości, zaś Jego naśladowcy nie znajdują się przy mecie w chwili ich poświęcenia, ponieważ są niedoskonałymi, jednak pragną czynić wolę Bożą, więc starają się ją rozpoznawać, aby mogli się do niej stosować. Pan Jezus nie miał do przezwyciężania takich samych niedoskonałości, jakie przezwyciężać muszą Jego naśladowcy. W chwili Swego poświęcenia, Pan Jezus miłował bliźnich Swych jak Samego Siebie, a Boga z całego serca Swego.

Wierzący poświęcając samych siebie zobowiązują się również to czynić, lecz z początku wcale nie wiedzą, co to znaczy; akurat jak Św. Piotr "nie wiedział, co mówił", gdy na górze Przemienienia rzekł do Jezusa: "Panie! dobrze nam tu być; jeśli chcesz, uczynimy tu trzy namioty, Tobie jeden i Mojżeszowi jeden i Eliaszowi jeden" (Mat.17:4). Tak samo, ci dwaj uczniowie żądający siedzieć po lewicy i po prawicy Pana w Jego królestwie, nie wiedzieli o co prosili, jak im to Pan Jezus powiedział: "Nie wiecie o co prosicie". - Mat.20:22.

Ponieważ w chwili ich poświęcenia się, wierzący nie zupełnie zrozumiewają, co czynią, potrzebują oni bieżeć znaczną przestrzeń, zanim metę, czyli pożądany stopień charakteru osiągną. Pan Jezus czynić tego nie potrzebował, bo był doskonałym. Przy Swym poświęceniu znajdował się przy mecie doskonałego charakteru tak, że gdyby On kiedykolwiek potem umarł, otrzymałby nagrodę od Swego Ojca, który rzekł: "Ten jest On Syn Mój miły, w którym mi się upodobało" (Mat.3:17). Pan Jezus przy chrzcie jak wyżej zaznaczono znajdo wał się u mety charakteru, czyli posiadał charakter zasługujący na obiecaną od Ojca nagrodę. Tej mety charakteru musi dosięgnąć każdy naśladowca Jego zanim może mieć zapewniony żywot wieczny, bądź w chwale najwyższej, bądź na niższym poziomie.

Święty Szczepan, który był ukamienowany, niezbyt długo po zesłaniu Ducha Świętego musiał już z przyzwyczajenia żyć blisko Pana, podobnież, jak Nataniel, był "Izraelitą prawdziwym", w którym nie było zdrady. Fakt, że prawda Boża dosięgła takich mężów znaczy, że na ile to się dotyczy ich serc byli bardzo blisko Boga będąc pod zakonem, który był ich nauczycielem (po grzechu, pedagog) tak, że gdy zostali przywiedzeni do Chrystusa, oni mogli się od Niego uczyć bardzo prędko. Podobnie zdaje się być z nami wszystkimi. Różnice, jakie zachodzą w naszych wrodzonych zdolnościach rozeznawania dobrego i złego, prawdy i błędu, są tak znaczne, że nie można orzec ile czasu potrzeba każdemu na wyrobienie w sobie charakteru na wzór Chrystusowego i tym sposobem zapewnienie sobie nagrody wiecznego żywota.

"W CHRYSTUSAŚCIE SIĘ OBLEKLI"

Podaliśmy już myśl, że lud Boży w chwili ich poświęcenia i spłodzenia z Ducha Świętego, nie są gotowymi do królestwa, lecz potrzeba im jeszcze wzrostu, czyli rozwoju duchowego, który dopiero z biegiem czasu przychodzi. Pomimo tej myśli, czy jednak wierni nie są w pewnym znaczeniu uznani za doskonałych w chwili ich poświęcenia - względnie w chwili ich przyjęcia? Naszą odpowiedzią jest, tak; oni są za takich poczytani; lecz w rzeczywistości takimi nie są. Ich ciała są uznane za doskonałe tak, aby Bóg mógł ofiarę ich przyjąć.

Nowe Stworzenie w tym czasie jest tylko niemowlątkiem w Chrystusie, do miary dojrzałego męża jeszcze mu daleko; przeto zachodzi konieczność wstąpienia do szkoły Chrystusowej i "przyobleczenie się w Chrystusa", jak to Apostoł określa. Przyobleczenie się w Chrystusa rozpoczyna się od chwili poświęcenia, względnie od spłodzenia z Ducha Świętego. Niemowlę duchowe wyrasta na dziecko a z dziecka na męża (Ef.4:14,13). Wzrost w Chrystusa jest konieczny, zanim dziecko Boże może być gotowe wejść do królestwa. Różnica pomiędzy niemowlęciem w Chrystusie, a takim, który się nadaje do królestwa jest ta, że ten ostatni był już doświadczony, wypróbowany i okazał się zwycięzcą.

Pan nasz Jezus Chrystus był już zwycięzcą, gdy się poświęcił przy Jordanie (Żyd.10:9). On był doskonałym, dlatego o wiele lepiej i wyraźniej rozumiał to, co czynił aniżeli myśmy to rozumieli w chwili naszego poświęcenia się. Nasz Pan jednak dodaje nam otuchy i mówi: "Nie bój się o maluczkie stadko", "ufajcie, Jam zwyciężył świat". - Łuk. 12:32; Jan 16:33.

W sprawie naszego Pana, pomimo iż był zwycięzcą w chwili Swego poświęcenia, to jednak w rzeczywistości nie otrzymał nagrody Boskiej natury prędzej, aż przy końcu Swej drogi. Dopiero tam okazało się, że był godnym tego wielkiego wywyższenia, ponieważ wytrzymał próbę, na jaką upodobało się Ojcu Go wystawić, aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Dopiero wtedy został uznany zwycięzcą i była Mu dana chwała, że usiadł z Ojcem na stolicy Jego.

NAJWIĘKSZĄ PRÓBĄ JEST, BY SIĘ UTRZYMAĆ PRZY MECIE

Posiadanie doskonałości znaczy, że ten co ją posiada, znajduje się przy wyznaczonej mecie, podobnie jak Adam. Próbą nie jest jedynie dotarcie do mety, ale utrzymanie się przy niej - "wszystko wykonawszy, ostać się" (Ef.6:13). Po dotarciu do mety, czyli stopnia charakteru, jaki Bóg uznaje, starajmy się w nim wytrwać. Gdy Pan Jezus przyszedł na świat, On był doskonałym i wiernym, to znaczy, że znajdował się u mety, czyli zasadzie Boga. Jego próba, czyli doświadczenie było czy odstąpi On od tej mety, pod naporem przeciwności grzeszników, czy się przy niej utrzyma, żadna z tych prób nie osłabiła jednak Jego determinacji utrzymania się przy tej mecie. Tak powinno być i z nami - na tyle, na ile tylko nas stać.

Duch Boży jest zawsze ten sam, czy objawia się On w Nim Samym, czy w Aniołach, czy w ludziach, czy też w Nowych Stworzeniach. Manifestacji tegoż Ducha nie można się jednak dopatrzyć u znacznej większości ludzi z powodu grzechu. Duch ten z pewnością, że ujawnia się w Aniołach. On powinien ujawniać się dość dobitnie w świętych, którzy wchodząc w nowy stosunek z Bogiem powinni zabrać ze sobą wszystkie najlepsze wrodzone zalety charakteru. Duchowe cnoty cechujące ludzi poświęconych Panu, mogą być słusznie poczytane jako owoce Ducha Świętego - ponieważ ci, co się nimi odznaczają stali się Nowymi Stworzeniami, wstąpili w zawody o nagrodę wysokiego powołania. Niektórzy ze świętych, będąc już z natury lepszego charakteru, mogą czynić szybszy postęp w wyrabianiu i udoskonalaniu w sobie tych owoców i łask Ducha, aniżeli inni.

Niekiedy powstaje pytanie: Czy naśladowcy Chrystusa nie powinni przede wszystkim starać się, aby mogli być w charakterze przypodobani do Chrystusa, nie wiele myśląc ani badając się, jaką będzie za to od Boga nagroda? Odpowiadamy, nie. Należy mieć wysoki respekt dla tak wielkiej nagrody, jaką Bóg obiecał. Aby można mieć należyty respekt, koniecznym jest mieć tę nagrodę zawsze na widoku i nigdy jej z oczu nie stracić.

Przykład Pana Jezusa wcale nie pokazuje, że oglądanie się za nagrodą jest rzeczą niewłaściwą. Posłuchajmy Jego własnych słów: "A teraz uwielbij mię Ty Ojcze! u Siebie Samego tą chwałą, którą miał u Ciebie pierwej aniżeli świat był" (Jan 17:5). Tymi słowy On modlił się o nagrodę, jaką Jego zupełne posłuszeństwo woli Ojcowskiej miało Mu zapewnić. Tak powinno być i z nami; nie, że my mamy prawo domagać się nagrody za nasze wysiłki, ale że mamy oceniać, iż błogosławieństwa, jakie Bóg obiecał tym, co Go miłują są "bardzo wielkie i kosztowne". Wielu w nominalnych kościołach, nie widzi tych rzeczy.

Niechaj więc ten cel będzie zawsze wyraźny przed naszymi oczami. Niezawodnie, że Bóg poinformował nas o Swej nagrodzie na to, aby ta znajomość była dla nas bodźcem i zachętą w naszym postępowaniu po wąskiej drodze. Szukamy chwały, czci i nieśmiertelności i jest rzeczą słuszną, abyśmy się o nią starali (Rzym.2:7). Jakiekolwiek inne usposobienie, byłoby fałszywą skromnością. Jeżeli przychodzą nam myśli, że aspiracja do wysokiego powołania jest zarozumiałością, to uprzytomnijmy sobie, że Bóg właśnie chce, aby Jego "wielkie i kosztowne obietnice" były nam natchnieniem i zachętą do ubiegania się o te rzeczy, jakie przed nami wystawił i że zarozumiałością byłoby z naszej strony odrzucić tak wielką Jego ofertę.

WYRABIANIE CHARAKTERU A WOLNA WOLA

Charakter może być obserwowany z dwóch odmiennych punktów zapatrywania. Adam, gdy był stworzony był człowiekiem wielkiego i dobrego charakteru - "ukoronowany chwałą i czcią". Był on wyobrażeniem Bożym, człowiekiem doskonałym. Zachodzi jednak różnica pomiędzy charakterem w taki sposób danym, a charakterem wyrobionym i wypróbowanym przy używaniu wolnej woli. Ojciec Niebieski chce, aby Jego inteligentne stworzenia posługiwały się wolną wolą. Przeto zamiast dać Adamowi cząstkę takiego samego charakteru, jaki On posiada i wyeliminować to, co my nazywamy wolnym wyborem moralności, On w rzeczywistości obdarzył go charakterem podobnym do Swego, włączając także wolną wolę i wolność działania moralnie lub niemoralnie. Bóg więc stworzył człowieka na Swój własny obraz. On przewidział upadek człowieka i wszystkie tegoż następstwa; lecz wiedział także, że ostatecznym wynikiem dopuszczenia złego na pewien czas, będzie wielkim błogosławieństwem dla wszystkich. Bóg wiedział, iż przyjdzie czas, gdy wszelkie stworzenie w Niebie i na ziemi będzie Jemu posłuszne i to nie tylko dlatego, że innym być nie mogło, ale z własnej woli i wyboru.

Ci, co Boski charakter należycie cenią, powinni się starać, aby według wzoru Jego charakteru wyrabiać swój własny. Tylko tacy zasłużą na żywot wieczny, czy to w stanie duchowym czy ludzkim. Pod tym względem Bóg doświadcza wszystkich, którzy się znajdują na próbie wiecznego żywota lub w przyszłości znajdować się będą - "Bo i Ojciec takowych szuka, którzyby Go chwalili, a ci, którzy Go chwalą, powinni Go chwalić w duchu i w prawdzie" - inteligentnie. - Jan 4:23,24.

MUSIMY MIŁOWAĆ SPRAWIEDLIWOŚĆ A NIENAWIDZIĆ NIEPRAWOŚCI

Kształtując swe charaktery widzimy, że lekcje, których się uczymy w szkole Chrystusowej, są nam bardzo pomocne. Pierwszy człowiek był stworzony na obraz Boży. W nas jednak ten obraz jest zatarty, mało widoczny. Ci, co odpowiednich lekcji nauczą się obecnie i takowe należycie ocenią, nie będą już ponownie próbowani. Ci zaś, co nie mieli dostatecznej sposobności w doczesnym życiu, otrzymają swą próbę w przyszłym wieku. Ćwiczenia, karania i nagrody przyszłego czasu, nauczą ich, że o wiele lepsza jest sprawiedliwość od grzechu a prawda od błędu. Oni wyrobią w sobie charakter na obraz Boży, który Adam utracił i zobaczą jak wielką obrzydliwością jest grzech. Nauczą się nie tylko pragnąć sprawiedliwości, ale także ją czynić. Ci zaś, co lekcji tych nie zechcą się nauczyć, będą osądzeni za niegodnych wiecznego żywota.

Widzimy, że nawet Aniołowie mieli wolną wolę zadecydować czy chcą zostać posłusznymi Bogu, czy też odmówią posłuszeństwa by mieć chwilową w grzechu rozkosz. Wszyscy Aniołowie znajdujący się obecnie w łasce Bożej, są tymi, co mieli swą próbę i wyszli z niej zwycięsko. Ich przykład dostarcza nam coraz lepszej lekcji, w miarę jak sprawę tę lepiej poznajemy. Wynik tej znajomości pokazuje nam, że Stwórca w Swoim postępowaniu ze Swymi stworzeniami, kieruje się uczuciami wzniosłymi i najszlachetniejszymi; z tego powodu radujemy się, że postanowiliśmy stosować się do Jego woli odnośnie nas.

Ważnym jest także, by pamiętać, że prawdziwa miłość objawia się w posłuszeństwie, przeto nieposłuszeństwo jest, z Boskiego punktu zapatrywania, uważane za dowód utraty miłości, za nie wytrzymanie próby. Musimy się z tym zgodzić, że Boski sąd jest najwłaściwszy. Na zapytanie: Co będzie gdy ktoś jest nieposłuszny przez nieświadomość? odpowiadamy, że Bóg zrządził niektóre lekarstwa na naszą nieświadomość. Pierwsze, On dał nam Słowo Prawdy, "aby człowiek Boży był - ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony", oraz drugie, obiecał, że tym, co mają ducha świątobliwości Bóg udzieli Swej pomocy do wyrozumienia Jego Słowa na tyle, by mogli czynić to co jest przyjemne przed obliczem Jego. - 2Tym.3:17; Jan 16:13,14.

Miłość jest koroną wszystkich cnót, jest "wypełnieniem zakonu". Bez silnej, pałającej miłości, byłoby niemożliwym trwać w posłuszeństwie i znieść próby, jakie Boska miłość na nas dopuszcza w celu, wyrobienia i skrystalizowania naszych charakterów. Pan Jezus powiedział, że Ojciec miłował Go, a Ojciec Sam oświadczył: "Ten jest on Syn Mój miły" (Mat.3:17). Nie trudno nam widzieć, dlaczego Pan Jezus był wielce umiłowany; ponieważ w Nim wyrażała się i objawiała miłość Niebieskiego Ojca. Zdumienie ogarnia nas, gdy się dowiadujemy, że Ojciec Niebieski również ma taką samą miłość ku nam - "Patrzcie, jaką miłość dał nam Ojciec, abyśmy dziatkami Bożymi nazwani byli!" "Albowiem Sam Ojciec miłuje was". - 1Jan 3:1; Jan 16:27.

UMIŁOWANIE POSŁUSZEŃSTWA SPRAWIA RADOŚĆ I POKÓJ

Starajmy się tedy wielce umiłowani, być coraz baczniejszymi na Słowa Pańskie; bądźmy gorliwymi, bo obojętność będzie dowodem, że nasza miłość gaśnie. Pan Jezus wykazał, że Jego trwanie w miłości Ojcowskiej, jako miłego Syna, było z powodu Jego posłuszeństwa woli Ojcowskiej i, że zgodnie z tą regułą nasz Pan musi wymagać, abyśmy byli posłusznymi, jeżeli chcemy trwać w miłości Jego i otrzymać dział w jego chwale. - Jan 15:10.

Naszego Pana napomnienia i przykazania nie są zamierzone by nas przestraszyć lub pozbawić radości. Przeciwnie "Tomci wam powiedział, aby wesele Moje w was trwało, a wesele wasze było zupełne" (Jan 15:11). Ci, co dają pewne dowody, że żyją blisko Pana wiedzą dobrze, że posłuszeństwo Słowu Bożemu, wraz z wynikającym z tego przywileju mieszkania w Panu i w miłości Jego, jest największą radością, która w zupełności przeważa te małoznaczne przyjemności, jakie daje świat. Jest to radość i pokój, "przewyższające wszelki rozum ludzi", które napełniają serce i przynoszą z sobą obietnice i błogie zapewnienia nie tylko dotyczące obecnego życia, ale także żywota przyszłego.

Straż 1929 str. 23 - 28.   W.T. R-5080 a - 1912 r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016