<< Wstecz |
Wybrano: R-4917 a, z 1911 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Badanie siebie pod względem miłości.
"Doświadczajcie samych siebie
jeźliście w wierze, samych siebie doznawajcie". – 2 Kor. 13:5.
Zdaje się niemożliwym opisać
należycie miłości, tę najzacniejszą cnotę, bez której nie można być przyjemnym
w oczach Bożych! Apostoł nie próbuje określać miłości, lecz kontentuje się
tylko wyszczególnieniem niektórych jej objawów. Posiadający miłość odznaczającą
się przez Apostoła opisanymi charakterystykami, mogą ocenić; lecz opisać
lepiej, niż uczynił to Apostoł nie jest możliwe. Faktem jest, że miłość,
podobnie jak życie i światło, jest trudno określić, a zrozumieć ją możemy tylko
w jej skutkach. Miłość jest wyobrażeniem Bożym, odzwierciedla się w sercu, w
języku, w czynach i w myślach człowieka - reguluje ona wszelkie jego uczucia i
stara się mieć nad nimi kontrolę. Gdzie brak miłości zaraz okazują się złe
skutki w mniejszym lub większym stopniu; zaś gdzie miłość panuje, tam i skutki
są mniej lub więcej dobrymi, odpowiednio do stopnia miłości.
Zewnętrzne formy przyjaźni,
grzeczności, łagodności, cierpliwości itp. nie są wystarczające dla
Chrześcijanina, tak w oczach Bożych jak i w jego własnych. Przymioty te muszą
wypływać ze szczerego serca przepełnionego duchem miłości. Niektóre z tych
owoców Ducha są uznawane nawet przez ludzi niewiernych, a posługiwanie się nimi
poczytywane jest za oznakę dobrego wychowania; w wielu wypadkach służą one za
płaszcz, czyli maskę, pod którą kryje się serce całkiem przeciwne duchowi
miłości.
Rozmiar naszego ocenienia Boskiej
miłości będzie miarą naszej gorliwości w kształtowaniu naszego charakteru
według Boskiego wzoru. Usposobienie z natury złe i nieznośne wymaga wiele
czasu, zanim cnota miłości Bożej zawładnie sercem danej osoby na tyle, by we
wszystkich jej myślach, słowach i czynach miłość mogła się objawiać. Inni zaś,
będąc zrodzeni, wychowani i wykształceni w lepszych warunkach, mogą posiadać
wiele zewnętrznej ogłady nie posiadając w sobie wcale łaski Bożej. Przeto,
oprócz Tego, który czyta serca nie jest kompetentnym - zdolnym by sądzić czy
ten, lub ów otrzymał lub nie otrzymał tę łaskę, albo decydować stopień rozwoju
miłości w jego sercu; lecz każdy może rozsądzać samego siebie i każdy będąc
spłodzony z Ducha Świętego - ducha miłości - powinien się starać, aby ta
światłość jego mogła tak świecić we wszystkich jego sprawach i obcowaniu z
ludźmi, aby przyniosło chwałę Bogu, który jest w niebie i ogłaszało "cnoty
Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej Swojej światłości". -
1Piotr.2:9.
Z pomiędzy "darów", jakimi
w czasach Apostolskich niektórzy wierni byli obdarowani, prorokowanie, czyli
dar oratorstwa, było wysoce cenionym. Znajomość tajemnic Bożych była wielce
pożądaną, a wielka wiara była uważaną za jedną z najważniejszych zalet
Chrześcijanina. Pomimo tego apostoł Paweł oświadcza, że choćby wszystko to
posiadał nawet w najwyższej mierze, a miłości by nie miał, byłby niczym - zerem
tylko - a wcale by nie mógł być członkiem nowego stworzenia, ponieważ miłość
jest właśnie onym duchem, który spładza do nowej natury. - 1Kor.13:1-3.
Ponieważ ta próba jest nader ważną,
przeto apostoł Paweł radzi: "Doświadczajcie samych siebie jeźliście w
wierze, samych siebie doznawajcie (próbujcie)". Niechaj każdy z nas
stosuje do siebie i samego siebie doświadcza. Czy według Boskiej oceny jestem
uważany za coś takiego czy za nic, a to zależy od mojej miłości jaką posiadam
dla Boga, dla braci i względem Jego sprawy, jak również ku wszystkim ludziom,
nawet względem moich nieprzyjaciół, a nie dla mojej znajomości, sławy lub
wymowy!
Nie mamy jednak rozumieć, aby ktoś
mógł posiadać znajomość głębokich tajemnic Bożych, nie będąc spłodzonym z
świętego Ducha miłości; ponieważ głębokich spraw Bożych nie można poznać
inaczej jak tylko przez Ducha Bożego; lecz ktoś może postradać tego Ducha przed
postradaniem znajomości, jakiej przez tegoż Ducha dostąpił. Zatem w
doświadczaniu charakteru należy stawiać miłość na pierwszym miejscu i uważać ją
za najważniejszy probierz naszej społeczności i łączności z Bogiem.
MIŁOŚĆ
JEST TAJEMNICĄ PRAWDZIWEJ DELIKATNOŚCI.
Apostoł po przedstawieniu nam
ważności miłości, opisuje, czym ona jest a czym nie jest - jaka jest jej
działalność a jaką nie jest. Uczyńmy praktyczne zastosowanie tej sprawy do
siebie i zapytajmy samych siebie:
Czy mam ja taką miłość, szczególnie
dla domowników wiary, która pomimo różnych i licznych przykrości i cierpień
doświadczanych od nich pobudza mnie jednak do łagodności? Czy jestem cierpliwym
i wyrozumiałym na słabości i niedoskonałości tych, którzy dają dowody dobrych
intencji? Czy mam cierpliwość nawet względem tych, co znajdują się na złej
drodze, wiedząc, że on wielki nieprzyjaciel zaciemnia umysły ludzi i że tego
rodzaju miłość uwydatniała się bardzo w naszym Panu Jezusie, który był
cierpliwym względem Swoich oponentów?
Czy jestem uprzejmym w swoim
sposobie postępowania; czy staram się czuwać nad swoimi manierami i tonem głosu
wiedząc, że takowe mają wiele do czynienia w niektórych sprawach życia? Czy mam
ja tego rodzaju miłość, która przenika wszystkie moje czyny, słowa i myśli? Czy
myślę i zajmuję się dobrem drugich? Czy względem drugich czuję uprzejmość i czy
takową ujawniam w swoich słowach, swoim wzroku i zachowaniu się? Chrześcijanin
powinien być, ponad wszystkich innych, uprzejmym, dobrotliwym i łagodnym w
domu, w pracy, w interesie, w Zborze i wszędzie. W miarę na ile, kto doszedł do
posiadania doskonałej miłości, będzie się starał, by wszystkie słowa i czyny,
jak i wzbudzające je myśli były pełne cierpliwości i dobroci. U dziecka Bożego
przymioty te nie mają być tylko zewnętrzną grzecznością, ani też nie mogą nią
być, przeciwnie, one są owocami Ducha Świętego - wynikiem, czyli rezultatem
jego społeczności z Bogiem, do której doszedł przez poznanie Boga i spłodzenie
z Ducha świątobliwości i miłości.
Czy posiadam miłość, która "nie
zajrzy" (nie zazdrości), miłość, która jest szczodrobliwą, tak, że widząc
powodzenie drugiego, mogę się z tego radować, choćbym nawet chwilowo sam
doświadczał niepowodzenie? Taka jest prawdziwa szczodrobliwość, wyraźne
przeciwstawienie zazdrości i zawiści wypływającej ze skażonej natury. Korzeniem
zazdrości jest samolubstwo; zazdrość nigdy nie wyrośnie na podłożu miłości.
Miłość raduje się z radującymi, cieszy się z powodzenia dobrego słowa lub
dzieła, oraz z postępów w cnotach Chrześcijańskich i w służbie Bożej tych
wszystkich, którzy Duchem Bożym są prowadzeni.
Czy posiadam miłość, która jest
pokorna, która "nie nadyma się"? miłość skłaniającą się ku
skromności, nie wyniosłą, nie zarozumiałą? Czy mam miłość pobudzającą mnie do
dobrych uczynków, nie na to tylko by być widzianym od ludzi, lecz czyniącą to
samo, gdy nikt tego nie widzi ani nie wie, oprócz samego Boga? Miłość, która
nie wynosi się swoją znajomością ani zacnością, lecz w pokorze uznaje, że każdy
dobry i doskonały dar pochodzi od Ojca? I czy odwdzięczam się Bogu miłością i
wierną służbą za każdą Jego łaskę? Chełpienie się swoją zacnością doprowadziło
wielu ludzi nie tylko do różnych niedorzeczności, ale niekiedy nawet
doprowadziło do popełnienia wielkich grzechów, aby tylko chełpliwość swoją
podtrzymać. Duch Pański jest duchem zdrowego umysłu, który stara się oceniać
drugich, zaś samego siebie ceni trzeźwo i skromnie, czyli nie przecenia swojego
charakteru lub swej zacności.
Czy posiadam miłość ujawniającą się
wzorowym i przystojnym postępowaniem, która "nie czyni nic
nieprzystojnego"? Pycha jest korzeniem, z którego wyrasta dużo
nieprzystojnego zachowywania się i gburowatości tak pospolitej pomiędzy tymi,
co myślą o sobie, że są czymś wielkim, bądź intelektualnie bądź finansowo.
Grzeczność była przez kogoś określona jako miłość w drobnostkach, a uprzejmość
jako miłość w małych rzeczach. Sekretem grzeczności jest albo powierzchowna
ogłada, albo miłość serdeczna. Jako Chrześcijanie powinniśmy posiadać miłość
serdeczną, pobudzającą nas do grzecznego i uprzejmego postępowania nie tylko
wobec domowników wiary, ale i w naszych domach i stosunkach ze światem.
Czy posiadam miłość nie samolubną,
która "nie szuka swoich rzeczy" - tylko swoich korzyści - która by
nawet była gotową poświęcić niektóre swoje prawa osobiste dla dobra drugich?
Czy też przeciwnie, mam ducha samolubstwa, który nie tylko, że domaga się
swoich praw przy każdej okazji, ale domaga się tego bez względu na dobro,
wygodę i prawa innych? Kto posiada tego rodzaju miłość znaczy, iż taki będzie
baczył, aby nie nadużywać czy to przyjaźni, czy zaufania, czy też
nieumiejętności drugich osób, oraz zgodzi się raczej by cierpieć krzywdę,
aniżeli krzywdzić drugich, by raczej ponosić niesprawiedliwość, aniżeli drugim
niesprawiedliwość czynić.
MIŁOŚĆ
ROZPOCZYNA SIĘ W DOMU.
Nie ma to znaczyć, aby ktoś czyniąc
dobrze drugim, miał zaniedbywać swój obowiązek starania się o wszelkie potrzeby
tych, którzy prawem naturalnym zależą od niego. "Miłość rozpoczyna się w
domu" pod każdym względem. Właściwa myśl na ile my sprawę tę rozumiemy
jest ta, że każdy, co posiada ducha doskonałej miłości nie będzie w sprawach codziennego
życia dbał jedynie o własne dobro. Miłość wprowadzona w czyn wywierać będzie
wielki wpływ na wszelkie sprawy życia, tak w domu jak i poza domem.
Dalej, czy posiadam miłość
odznaczającą się łagodnym usposobieniem, która "nie jest porywcza do gniewu"
- miłość, co uzdalnia mnie do rozeznawania obydwóch stron kwestii i dostarcza
ducha zdrowego zmysłu, który pomaga mi sprawdzać, że wybuch gniewu jest nie
tylko ujemnym, ale co gorsze szkodliwym, przeciwko którym jest skierowany, oraz
szkodliwym w swych skutkach dla mego własnego ducha i ciała?
Mogą zajść wypadki gdzie miłość musi
okazać się stanowczą, prawie srogą i nieugiętą, gdy chodzi o zasadę gdzie
znajdują się wartościowe nauki. Ta stanowczość i nieugiętość może być nazwana
gniewem, lecz właściwe znaczenie tego jest oburzenie, jakim się ktoś posługuje
w dobrym celu; lecz i wtenczas należy się nim posługiwać tylko chwilowo. Gdy
objawiamy słusznie oburzenie powinniśmy baczyć, aby nie grzeszyć ustami ani
sercem, w którym nie mamy żywić innych uczuć jak tylko dobrotliwość i miłość
tak ku naszym nieprzyjaciołom, jak i tym przyjaciołom, którym pragniemy pomóc,
pouczyć lub naprawić.
Być porywczym do gniewu znaczy mieć
usposobienie gwałtowne, grymaśne, prędkie do oburzania się. Usposobienie takie
jest całkiem przeciwne duchowi miłości. Ktokolwiek więc jest po stronie
Pańskiej i pragnie otrzymać Jego uznanie i stopień zwycięzcy powinien się
usilnie chronić tych sideł tak powszechnych w obecnym czasie. Kto rządzi się
porywczością lub biernie jej ulega i w sobie jej nie zwalcza, ten dowodzi, że
nie wiele jeszcze rozwinął w sobie Ducha Ojcowskiego i że wiele mu jeszcze brak
do tego obrazu, którym jest nasz Pan.
Mało jest takich cech złego
usposobienia, które by od swego właściciela były tak łagodnie traktowane i
otrzymywały tak wiele usprawiedliwień za swoje częste powtarzanie się, jak
porywczość do gniewu. Lecz bez względu jak wiele odziedziczona słabość lub
rozstrój nerwowy ma do czynienia z naszą złośliwością, porywczością i
grymasami, to jednak każde serce, jeżeli jest napełnione Duchem Pańskim musi
sprzeciwiać się temu złemu usposobieniu ciała i usilnie go zwalczać.
Nic nie pomoże usprawiedliwianie
się, że "To już taka moja słabość", bo wszystkie "słabości"
skażonej natury są złymi, a obowiązkiem nowego stworzenia jest, by przemagać i
pokonywać starą naturę tak w tym, jak i we wszystkich innych uczynkach ciała i
diabła. Nie wiele jest innych sposobów, za pomocą których moglibyśmy uwydatnić
lepiej naszym domownikom i przyjaciołom potęgę miłości jak wtedy, gdy możemy
opanować swoją porywczość. W miarę na ile cnota miłości wzrasta, powinna
usposobienie dziecka Bożego coraz więcej wydelikatnieć. Nie ma innego sposobu
przy pomocy, którego moglibyśmy lepiej uwielbiać Tego, który nas powołał z
ciemności ku dziwnej Swojej światłości jak przez uwydatnianie ducha miłości w
codziennych sprawach życia.
MIŁOŚĆ
NIE MYŚLI ZŁEGO.
Czy posiadam ja ducha miłości, który
"nie myśli złego", który jest szczery, nie dopatruje się w drugich
wad lub złego, ani przypisuje im złych intencji? Czy ja mam miłość, która
postępowanie drugich stara się tłumaczyć miłosiernie i udziela wszelkich
możliwych względów na różne błędy drugich, przypisując takowe brakowi
wyrozumienia raczej a nie złej woli? Doskonała miłość jest sama szczera i dobrze
myśląca, więc woli, o ile to możliwe osądzać słowa i postępowania innych z tego
samego punktu zapatrywania, jak i swoje postępowanie. Ona nie lubuje się w
domysłach i posądzeniach, ani fabrykuje rzekomych dowodów winy i złej woli z
błahych tylko pozorów. "Gdzie miłości mało tam wad wiele" mówi bardzo
mądre przysłowie.
Gdy miłość pomija uchybienia drugich
i nie wiele na nie zwraca uwagi, to wcale nie znaczy, że ma ona traktować
czynicieli złego tak samo jak swoich przyjaciół. Może okazać się właściwym a
nawet koniecznym, aby zauważyć niektóre uchybienia na tyle, aby nie okazywać
takiej serdeczności jak poprzednio, lecz nie należy żywić nienawiści lub
mściwości. Uprzejmością i łagodnością darzyć będzie miłość błądzącego,
pozostawiając otworem drzwi sposobności do zupełnego pojednania, czyniąc
wszystko, by pojednanie mogło być prędko uskutecznione oraz okazując gotowość
do przebaczenia i zapomnienia doznanej krzywdy.
MIŁOŚĆ
NIE RADUJE SIĘ Z NIESPRAWIEDLIWOŚCI.
Czy posiadam miłość uczciwą, która
"nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy"? Czy
zasady słuszności i sprawiedliwości są tak w moim umyśle ustalone i czy jestem
w tak ścisłej harmonii z dobrem a w sprzeczności ze złem, że boleję nad
wszelkim złem gdziekolwiek się ono objawia i sympatyzuję ze wszystkimi, którzy
w zło wpadają lub pokusami zostali usidleni? Czy jestem na tyle uczciwym, że
sprzeciwiłbym się złemu nawet wtenczas, gdy ono mogłoby mi przynieść pewne
korzyści? Czy jestem na tyle sprawiedliwym i prawdziwym, że radowałbym się z prawdy
i jej powodzenia nawet gdyby to wymagało zmiany moich naprzód urobionych opinii
lub gdyby mi sprawiało pewne ziemskie straty?
Każdy, kto pragnie posiadać w swym
sercu Ducha Świętego i chce w sobie rozwinąć doskonałą miłość powinien pilnie
czuwać i doglądać tego punktu szczerości uczuć i uczciwości postępowania.
Najmniejsza pokusa by radować się z upadku czy to osoby czy też czegokolwiek,
co było dobrem i sprawiedliwym, powinna być pokonana i odrzucona. Doskonała
miłość "nie raduje się z niesprawiedliwości" pod żadnym warunkiem;
nie cieszy się z upadku drugiego, lecz boleje nad nim, choćby nawet ten upadek
drugiego miał służyć ku jego wywyższeniu.
Miłość Boża, którą Apostoł tu
opisuje jako ducha ludu Bożego jest miłością stojącą wysoko ponad wszelkie
samolubstwo i opiera się na zasadach, które powinny być przez tenże lud Pana
coraz wyraźniej rozeznawane i za wszelką cenę statecznie obserwowane. Bez
względu jak wielkie korzyści nastręczałby błąd, miłość nie może brać w nim
udziału, ani może pożądać nagrody złego, ale rozkoszuje się w prawdzie - w
prawdzie wszelkiego rodzaju, a szczególnie w prawdzie Boskiego objawienia; bez
względu jak niepopularną ta prawda by była; bez względu ile prześladowania
bronienie jej by za sobą pociągało, oraz ile by ich kosztowało straty przyjaźni
świata jak i tych, którzy są zaślepieni przez boga tego świata. Duch miłości ma
takie zamiłowanie prawdy, że raduje się, gdy może mieć udział w stratach,
prześladowaniach, uciskach i wszelkich trudnościach, jakie prawdę i jej sług spotykają.
Według oceny Bożej sprawa przedstawia się zarówno, czy my wstydzimy się Jego
samego, czy też Jego Słowa; i za wszystkich, którzy by to czynili. Jezus
oświadczył, że On wstydzić się będzie ich, gdy przyjdzie, aby był uwielbionym w
Świętych Swoich.
Czy posiadam miłość, która
"wszystko okrywa" i jest nie do zdobycia wobec ataków złego? Która
sprzeciwia się złemu, nieczystości, grzechowi i wszystkiemu cokolwiek jest
przeciwne Bogu? Jest zdolna i chętna ponosić dla sprawy Bożej chłostę, zelżywość,
zniewagę, stratę, fałszywe świadectwa a nawet śmierć? "To jest zwycięstwo,
które zwyciężyło świat, wiara nasza" - wiara, której życiem i duszą jest
święty Duch miłości ku Panu, ku tym, którzy są Jego i sympatycznej miłości ku
światu. Doskonała miłość może wytrzymać wszelkie warunki i przy łasce Bożej
uczynić nas zwycięzcami "przez Tego, który nas umiłował". - 1Jan 5:4;
Rzym.8:37.
MIŁOŚĆ
NIE JEST PODEJRZLIWA.
Czy posiadam miłość, która
"wszystkiemu wierzy"? nie jest skłonną przypisać coś złego drugiemu,
chyba, że jest zmuszona do tego niezachwianymi dowodami? która o wszystkich
będzie raczej wierzyć wszystko dobre a nie złe? która nie rozkoszuje się w
słuchaniu złego a raczej je strofuje? Doskonała miłość nie jest podejrzliwa,
lecz skłonna do ufności. Ona trzyma się zasady, że lepiej jest, jeśli potrzeba,
być sto razy zawiedzionym aniżeli wieść żywot skwaszony ustawiczną
podejrzliwością - o wiele lepiej zaufać sto razy osobom niegodnym aniżeli raz
posądzić lub oskarżyć osobę niewinną. Takim jest usposobienie miłosierne, w
stosunku do myśli; i o takich Mistrz powiedział: "Błogosławieni
miłosierni; albowiem oni miłosierdzia dostąpią" (Mat.5:7). Niemiłosierny i
źle myślący umysł jest ojcem niemiłosiernego postępowania wobec drugich.
Czy posiadam miłość, która
"wszystkiego się spodziewa", nie gaśnie pod niekorzystnymi warunkami
i nie przestaje spodziewać się i pracować dla dobra tych, którzy usługi mej
potrzebują? Czy mam miłość, która "wszystko cierpi" i pomimo
cierpienia spodziewa się lepszych następstw, a o ich osiągnięcie zabiega
wytrwale? Doskonała miłość nie prędko się zniechęca. Sekret jej wytrwałości
leży w tym, że poznawszy Boga i stawszy się uczestniczką Jego świątobliwości
ona ufa Jemu i z wiarą spodziewa się wypełnienia Jego chwalebnych obietnic, bez
względu jak ciemnymi wydają się obecne warunki.
Ten pełen nadziei element miłości
jest znamienną cechą wytrwałości świętych uzdalniającą ich do znoszenia
wszelkich trudów jako dobrzy żołnierze. Przymiot ten sprawia, że nie są oni
prędkimi do gniewu lub skorymi do zaprzestania pracy Pańskiej. Gdzie inni by
się zniechęcili lub pole walki opuścili, tam duch miłości dostarcza
wytrwałości, abyśmy mogli ten dobry bój nadal bojować i naszemu Wodzowi
zbawienia się podobać. Nadzieja wypływająca z tej miłości nie zna rozpaczy, bo
kotwica jej sięga aż poza zasłonę i przyczepiona jest mocno do Skały Wieków.
Umiłowani w Panu, starajmy się
usilnie by posiąść miłość - nie tylko w słowie, ale i w uczynku i w prawdzie -
miłość, której korzenie zaryły się w nowym sercu, spłodzoną w nas miłością
naszego Niebieskiego Ojca i która uwydatniła się w słowach i czynach naszego
drogiego Odkupiciela. Wszystko inne o cokolwiek byśmy się starali i co byśmy
zdobyli, byłoby próżnym gdybyśmy z tym wszystkim nie posiadali miłości.
Straż 1928 str. 25 - 28. W.T. R-4917 a - 1911 r.