<< Wstecz |
Wybrano: R-4625 a, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
O modleniu się za drugich
"Jeśliby kto widział brata swego grzeszącego
grzechem nie na śmierć, niechże się modli za nim, a da mu Bóg żywot, to jest
grzeszącym nie na śmierć. Jest ci grzech na śmierć; nie za tym, mówię, aby się
kto modlił". - 1 Jan 5:16.
Apostoł daje nam do zrozumienia, że gdy zauważymy brata
zachwyconego jaką omyłką, lub wchodzącego w pewne trudności, które mogłyby go
zniechęcić i odwieść od Pana, powinniśmy się za nim modlić, prosząc o Boskie
błogosławieństwo dla niego. Jako członkowie jednego ciała powinniśmy uczynić
wszystko co tylko jest w naszej mocy, aby takiemu dopomóc. Gdy w ludzkim ciele
jedna ręka zostanie zraniona, druga ręka spieszy z pomocą, aby ulżyć w
cierpieniu i uleczyć chory członek. Zdrowa ręka z delikatnością i sympatią
zaopiekuje się zranioną. Tak samo my, jako członkowie ciała Chrystusowego, mamy
przywilej modlić się za drugich, za wszystkich, o których mamy powód wierzyć,
że są współczłonkami tego jednego ciała.
Modlenie się za tymi nie jest tym
samym co modlenie się za światem- aby Bóg przyjął i spłodził z Ducha świętego
tych, co nie są w odpowiednim stanie. Jesteśmy radzi, że Bóg przyjął pewną
klasę, przeto wierzymy, że ktokolwiek z tej klasy oddala się od Boga, czyni
gwałt zasadzie sprawiedliwości i swemu przymierzu, a tym samym występuje przeciwko
woli Bożej. Jest więc rzeczą całkiem właściwą prosić Boga o Jego kierownictwo
nad takim, oraz o mądrość dla nas samych, abyśmy mogli mówić i postępować
właściwie. Boskim zamysłem w tym zapewne jest, abyśmy, modląc się za drugimi,
rozwijali w sobie odpowiednią sympatię do poszczególnych członków ciała i
abyśmy badali samych siebie, miłowali się wzajemnie, dbając o dobro jedni
drugich.
Co do tej części naszego tekstu,
który mówi: "Da mu Bóg żywot, to jest grzeszącemu nie na
śmierć", nie jest jasnem, w jakim znaczeniu lub do jakiego stopnia
Bóg pozwala nam pośredniczyć za drugimi, lecz zdaje się, że nasze pośrednictwo
może być więcej skierowane do Głowy ciała aniżeli wprost do Ojca. Chociażby
nawet można było przypuszczać, że nasze pośrednictwo w sprawie drugiego brata
byłoby wysłuchane wprost przez Ojca, to jednak nie zdaje się, aby było to z
powodu jakiejkolwiek naszej osobistej godności, ale jedynie, że z racji naszego
stanowiska w ciele Chrystusowym, Bóg ustanowił sposób, przez który upodobało
się Jemu okazywać Swoje zainteresowanie w poszczególnych członkach tego Ciała,
zgodnie z modlitwą zanoszoną za nich. Możemy tedy zapytać: Coby się stało,
gdyby nie było innych członków, którzyby mogli się modlić za grzeszącym bratem?
Czy Bóg posłałby go na wtóra śmierć, ponieważ w sąsiedztwie nie było nikogo,
coby wiedział o jego trudnościach? Na to można odpowiedzieć, że Pan Sam jest
Głową ciała, więc gdyby nie było żadnego członka, któryby mógł się wstawić za
błądzącym i sympatyzować z nim, Pan Sam znalazłby sposób zaopiekowania się
błądzącym członkiem. Nie można przypuszczać, aby Pan dopuścił na to, by
którykolwiek członek Jego ciała zginął, jedynie z powodu, że my danym członkiem
nie interesujemy się i za nim się nie modlimy.
O TYCH CO SĄ ODDANI SZATANOWI
NA ZNISZCZENIE CIAŁA.
Do naszego rozważania na ten temat
możemy włączyć "Wielkie Grono" i w jaki
sposób Bóg traktuje tę klasę. Członkowie wielkiego grona w istocie zboczyli z
drogi, na ile to się tyczy wysokiego powołania, lecz On wielki orędownik
przyjął ich, przeto nie dopuści, aby oni zostali potępieni z światem, ale
raczej przygotuje ćwiczenia, które, gdy będą przez nich odpowiednio przyjęte i
wykorzystane, okażą się dla nich pomocnie i ostatecznie uczynią ich
zwycięzcami, choć w mniejszym stopniu.
Apostoł Paweł, mówiąc o jednym,
który dopuścił się wielkiego przestępstwa, zaznaczył, że zbór powinien był
takiego osądzić; że taki powinien być stawiony przed zbór i zgromiony za swoje
niegodne postępowanie. Ponieważ zbór zaniedbał tego obowiązku, Apostoł, choć oddalony
ciałem lecz obecny duchem, osądził tę jednostkę i oddał "szatanowi
na zatracenie ciała, żeby duch był zachowany w on dzień Pana Jezusa" (l Kor. 5:5). To zachowanie ducha w dzień Pana
Jezusa, zdaje się stosować do wielkiego grona i zdaje się wyrażać tę samą myśl
co nasz tekst, gdy mówi: "A da mu Bóg żywot",
czyli zachowa go przy życiu. Myślą tego więc jest, że gdyby który z nas
znajdował się w niebezpieczeństwie potknięcia się na wtóra śmierć, gorliwa
modlitwa drugiego mogłaby podnieść błądzącego, przywodząc jego umysł do takiego
stanu, że rozpoznałby sprawę we właściwym świetle i w tym znaczeniu Bóg
przywiódłby go do stanu "żywota", ponieważ
życie może być stracone tylko przez dobrowolne i rozmyślne nieposłuszeńzeństwo
Boskim zarządzeniom. Dokąd ktoś dobrowolnie i rozmyślnie nie odwróci się od
Boga i nie podepcze krwi przymierza, którą był raz poświęcony, tam zawsze
jeszcze istnieje możność przywrócenia takiego do właściwego zrozumienia rzeczy.
Jeżeli serce jego jest dobre, to właściwe zrozumienie sytuacji jest wszystkiem,
czego on potrzebuje. Bóg jest zawsze gotowym dopomóc takim i właściwem jest
przypuszczać, że On udzieli Swej pomocy, bez względu czy my modlimy się za
danym bratem lub nie. Jeśli my nie okażemy zainteresowania i troski względem
współczłonków, to poniesiemy pewną stratę; nasz Pan jednak, czyli Głowa ciała,
nie zaniedba Swego zainteresowania i pieczy względem nich; lecz tacy, którzy
się chylą ku wtórej śmierci, mogą być podniesieni tylko tyle, na ile ich serce
zbłądziło.
Zwróćmy się teraz do ostatniej
części naszego tekstu, "Jest ci grzech na śmierć, nie za
tym mówię, aby się kto modlił". Należy zrozumieć, że grzech na
śmierć jest coś bardzo ważnego. Jest to dobrowolnem wróceniem się do brudów
tego świata, z których byliśmy raz oczyszczeni; z których raz wyrwaliśmy się. A
które to są brudy tego świata? Ktoś mógłby przypuszczać, że są to morderstwa,
rabunki itp. My odpowiadamy, że tak. Czy można spodziewać się, że gdyby
prawdziwy chrześcijanin popełniał rabunki i morderstwa byłby już umarłym?
Odpowiadamy: Tak. W jaki sposób ujawniłoby się to? Odpowiadamy: Nasz Pan dał
nam delikatniejsze określenie morderstwa. On powiedział, że gniewanie się na
brata bez słusznej przyczyny - żywienie nienawiści, zazdrości, złości, zemsty,
są to uczynki ciała i diabła. Ktokolwiek je posiada, czyli kto jest nimi
powodowany, nie tylko w chwili uniesienia, lub przez zapomnienie się w słowie,
ale rozmyślnie i nieustannie ujawnia, że taki jest jego duch i myśli, ten
napewno stracił Ducha Bożego, jeśli go kiedykolwiek posiadał, tj. jeżeli jego
poprzednia pokora, łagodność, cierpliwość i miłość były owocami Ducha Świętego,
a nie tylko zewnętrzną politurą. Stracenie tych przymiotów a przybranie
bezecnych, jak oczernianie drugich, nienawiść, potwarz, mściwość itp. byłoby
dowodem, że taki postradał Ducha Bożego. To już nie znaczyłoby, że on jest w
procesie umierania, ale że jest umarłym. - Juda 12.
ZA KTÓRYCH NIE MAMY SIĘ MODLIĆ.
Czy za takich mamy się modlić?
Apostoł odpowiada: "Nie za tym mówię, aby się kto
modlił". Nie; ponieważ modlić się, ubolewać, lub pracować nad takim
byłoby gorszem niż traceniem czasu. Jest dosyć innych wypadków, co do których
jest jeszcze nadzieja poprawy, gdzie możemy 'naszą sympatię skierować. Gdy
ogrodnik zauważy drzewo nieco zwiędłe, jakoby chore, obkopie je, polewa,
użyźnia itp.; lecz gdy po dobrym zbadaniu pozna, że ono zamarło z korzenia,
powie: Nie warto więcej się trudzić ani nawozu dodawać. Tak samo z tą sprawą
modlenia się i pracowania około tych, co stracili ducha Chrystusowego i w miejsce
tego rozwinęli w sobie złego ducha onego nieprzyjaciela; mieć z takimi coś
więcej do czynienia byłoby gorszem niż stratą czasu.
Można jeszcze zapytać: Jaki byłby
najlepszy dowód dla nas samych, że nie popełniliśmy "grzechu
na śmierć?" Spotykamy niekiedy ludzi, którym się zdaje, że
popełnili grzech na śmierć i z tej przyczyny zazwyczaj czują się bardzo
przygnębieni. Nie możemy im mówić, że sam fakt iż czują zgryzoty sumienia
dowodzi, że nie popełnili grzechu na śmierć, ponieważ w figuralnej lekcji Ezawa,
"który za potrawę jedne sprzedał pierworodztwo
swoje", czytamy, że "nie znalazł miejsca
pokuty (nie został przywrócony), choć jej z płaczem
szukał" (Żyd. 12:16-17). Tak samo w
wypadku Judasza Iskarjoty: widzimy, że żałował swego czynu, zwrócił pieniądze i
powiesił się, co było dowodem jego zgryzot sumienia. Cóż tedy mamy mówić takim?
Na ile to z własnej obserwacji
zauważyliśmy, to prawie zawsze ci co myśleli, że popełnili "grzech
na śmierć", wcale nie uczynili nic takiego, na ile to mogliśmy
rozsądzić. Naszą metodą więc jest, aby im wykazać, że to, co oni uczynili nie
było dobrowolnym i świadomym wystąpieniem przeciwko Bogu i Jego woli. Pytamy
się takiego: "Czyś ty chciał to uczynić?" Po
wybadaniu ich pod względem tego co im się zdawało być grzechem na śmierć,
zazwyczaj można im było wykazać, że to co oni uczynili nie było dobrowolnym,
rozmyślnym, i świadomym przestępstwem, a fakt, że oni żałują tego i że uczucia
ich serca i intencje są jeszcze wciąż ku Bogu, dowodzi, że to on nieprzyjaciel
stara się zachwiać ich wiarę i ufność w Boga i ściągnąć z wąskiej drogi.
Uważamy że dalszą dobrą metodą w
traktowaniu takich byłoby powiedzieć im: Jeżeliś stracił Ducha Bożego, to
będziesz zimnym wobec tych z ludu Bożego, z którymi się stykasz, jeżeli zaś
masz jeszcze Ducha Bożego, to nie będziesz dla nich szorstkim ani nieubłaganym,
ale będziesz czuł pragnienie, aby im służyć. Będziesz wobec nich uprzejmym,
łagodnym, cierpliwym i tym sposobem okażesz, że wciąż jeszcze posiadasz Ducha
Chrystusowego. Jeśli masz Ducha Chrystusowego, to jest znakiem, że jesteś Jego.
Jeżeli zaś tego szczególniejszego znaku niemasz, to jest dowodem, że nie jesteś
Jego.
W niektórych wypadkach nam
wiadomych, okoliczności zdawały się wskazywać, że niektóre osoby istotnie
straciły Ducha Bożego, ponieważ przyznawały się, że czują w sobie wielką
zatwardziałość serca, że nie czują żadnej miłości, żadnej sympatii, lecz tylko
samą gorzkość. Takim nie mogliśmy nic więcej powiedzieć, jak tylko doradzić im,
aby starali się wziąść inny pogląd na sprawę i dążyć do naprawy. Podawaliśmy
czasem myśl, że może znajdują się w nieodpowiednim stanie fizycznym, albo w
stanie melancholii umysłowej, według których to rzeczy Bóg może nie sądzi ich i
tam byliśmy zmuszeni ich pozostawić.
Byliśmy zapytywani czy naszym
zdaniem Ezaw był figurą na klasę wtórej śmierci, czy też na wielkie grono.
Przypuszczamy, że Ezaw nie był figurą na tych, co pójdą na wtóra śmierć.
Powiedziane jest o nim, że był sprośnym, to jest nie duchownym i Apostoł zdaje
się używać go jako przedstawiającego cielesnego człowieka. W jego zewnętrznym
wyglądzie włosiatym itp. zdaje się być przedstawiona zwierzęca, cielesna natura
człowieka. Być może, że Bóg chciał wykazać przez Apostoła, że chociaż
cielesnemu Izraelowi był dany ten cudowny przywilej rzeczy duchowych, on wolał
cielesne rzeczy. Wiemy, że Apostoł przyrównał cały naród Żydowski do Ezawa, "który sprzedał pierworodztwo swoje"; mimo to
jednak, ten sam Apostoł mówi, że cały naród żydowski będzie przywrócony do
łaski Bożej i specjalnych błogosławieństw pod Nowym Przymierzem. Możemy wnosić,
że Żydzi nie byli godni duchowych błogosławieństw i z tego powodu traktowani są
jako klasa Ezawa, a nie jako ci, którzy otrzymują duchowe rzeczy. Oni woleli
ziemskie, więc wierzymy, że ziemskie błogosławieństwa będą ich udziałem w
czasie słusznym. Jeżeli ta klasa Ezawa nie zechce skorzystać z lekcyj i
ćwiczeń, jakie będą w przyszłym wieku zastosowane i nie rozwinie w sobie
odpowiedniego ducha, będzie wytracona; ci zaś, co poddadzą się Boskiej
opatrzności i Pańskim ćwiczeniom w Tysiącleciu, będą stopniowo podnosić się ze
swego zwierzęcego stanu; kamienne serce będzie od nich odjęte i dane im będzie "serce mięsiste". - Ezech.
11:19.
Przeto, według naszego wyrozumienia,
Ezaw przedstawiał człowieka cielesnego Izraela, a nie Wielkie Grono ani tych,
co z wieku Ewangelii pójdą na "wtóra śmierć".
W.T. R-4625 a -1910 r.