<< Wstecz |
Wybrano: R-4707 a, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Ciemna godzina w ogrójcu
LEKCJA Z EWANGELII WG. ŚW. MATEUSZA
(Mat. 26:36-46).
"Syn człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników" - Mat. 26:45.
Po spożyciu baranka wielkanocnego,
po ustanowieniu pamiątkowej Wieczerzy z chleba i wina na pamiątkę śmierci Pana,
i po odejściu Judasza, który miał Go wydać, Jezus i pozostałych jedenastu
apostołów, opuścili górny pokój w Jeruzalemie, przeszli przez miasto do bramy,
a stamtąd przez dolinę Cedron udali się do ogrodu Getsemane, mieszczącego się
na stoku góry Oliwnej. Słowo "Getsemane" oznacza prasę oliwną.
Tradycja podaje, że ogród ten należał do rodziny, której członkami byli Jan i
Jakub, i że z tego powodu Jezus i uczniowie mogli czuć się tam, jak w domu. Św.
Marek ewangelista, choć nie apostoł, miał również być członkiem tej rodziny.
Jeden z opisów dotyczących aresztowania naszego Pana podaje, że pomiędzy tymi,
którzy szli za Jezusem był pewien młodzieniec owinięty w prześcieradło, który
uciekł nago, gdy jeden z bandy, która zatrzymała Jezusa chciał go przytrzymać.
Tradycja mówi, że tym młodzieńcem był Marek późniejszy ewangelista.
Była to najbardziej pamiętna noc ze
wszystkich doświadczeń naszego Pana. On dobrze rozumiał znaczenie i wagę
każdego szczegółu dotyczącego baranka wielkanocnego. Wiedział również, że był
pozafigurą tego baranka, że był Barankiem Bożym, który następnego dnia miał
umrzeć haniebną śmiercią na krzyżu. Mimo to, w drodze do Getsemane Jego myśli
były z Jego uczniami. Troszczył się, by udzielić im ostatniej zachęty i nauki.
Trzy rozdziały Ewangelii Św. Jana opisują okoliczności, jakie miały miejsce
pomiędzy opuszczeniem górnego pokoju a dotarciem do Getsemane, miejsca prasy
oliwnej. "A wiedział i Judasz, który Go wydał, ono miejsce, bo się tam
często schadzał Jezus z uczniami swoimi" - Jan 18:2. W czternastym
rozdziale Ewangelii Jana czytamy, jak Mistrz powiedział uczniom, że miał odejść
aby przygotować im miejsce i że ześle im Ducha prawdy, aby był ich
pocieszycielem, i aby wskazywał im przyszłe rzeczy. W piętnastym rozdziale
znajdujemy podaną im przypowieść o winnym krzewie i latoroślach oraz
zapewnienie, że już więcej nie będą sługami ale przyjaciółmi, "bo wszystko
comkolwiek słyszał od Ojca Mego oznajmiłem wam". Rozdział szesnasty
zawiera wyjaśnienie, że naśladowcy Pana muszą spodziewać się prześladowań
jeżeli chcą uczestniczyć w Jego ucierpieniach i przygotować się do uczestnictwa
w Jego chwale.
Maluczko a nie ujrzą Go, a zasię
znowu maluczko, a ujrzą Go, (z Boskiego punktu widzenia cały okres Jego
nieobecności, Jego przebywania w niebie był tylko małą chwilką w porównaniu do
wieczności). Wtedy, mocą ich "przemiany" w zmartwychwstaniu ujrzą Go;
ponieważ będą Mu podobni. "Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie,
Jam zwyciężył świat". "Tomci wam powiedział, abyście we Mnie pokój
mieli". W siedemnastym rozdziale zapisana jest Jego znamienna modlitwa do
Ojca za naśladowców, nie tylko za apostołów, ale i za wszystkich, którzy przez
słowa ich uwierzą w Niego.
W OGRODZIE
GETSEMANE
Tak rozmawiając doszli do ogrodu,
czyli do oliwnego podwórza, gdzie mieściła się prasa do wyciskania oleju z
oliwek. Gdzieś przy wejściu, ośmiu uczniów zatrzymało się, podczas gdy Jezus z
trzema najbardziej umiłowanymi - Piotrem, Jakubem i Janem, udali się nieco
dalej. Następnie Pan, poznawszy iż nawet ci trzej najbliżsi przyjaciele nie są
w stanie pojąć Jego smutku i przygnębienia, udał się Sam jeszcze trochę dalej
na rozmowę ze Swym Ojcem. Uczniowie zakłopotani i zdumieni tym, co z ust Jego
usłyszeli, nie mogli zrozumieć rzeczywistego stanu rzeczy. Widocznie myśleli,
że w Jego mowie musi być chyba coś przenośnego, symbolicznego. Z pewnością byli
oni gotowi czuwać z Nim, lecz byli zmęczeni i wnet zmorzył ich sen. Duch był
ochoczy ale ciało mdłe.
Gdy ktoś dziwi się, że Mistrz tak
często wolał być Sam, gdy się modlił odpowiedzią może być werset z proroctwa Izajasza
63:3 "Prasę tłoczyłem Ja Sam, a nikt z ludu nie był ze mną". Jego
uczniowie i naśladowcy miłowali Pana, jednak był On sam, bo tylko On Sam był
spłodzony z Ducha Świętego. Uczniowie nie mogli być tak ubłogosławieni ani z
Ducha spłodzeni wcześniej, aż On dokonał Swej ofiary i wstąpiwszy do nieba
okazał się przed obliczem Bożym i wstawił za nimi, aby przypisać im Swoją
zasługę i w ten sposób umożliwić im uczestnictwo w Jego cierpieniach teraz, aby
w przyszłości mogli także uczestniczyć z Nim w chwale.
Św. Piotr, mówiąc o powyżej
przytoczonych doświadczeniach Pana, oświadczył, że On "uniżone prośby do
tego, który Go mógł zachować od śmierci, z wołaniem wielkim i ze łzami
ofiarował" i wysłuchany był w tym, o co się obawiał. Czemu się obawiał? Czyż
wszyscy ludzie nie stają w obliczu śmierci i czyż niektórzy nie idą na śmierć
spokojnie a nawet z brawurą? Tak! Należy jednak pamiętać, że wielka jest
różnica pomiędzy Pańskim stanowiskiem wobec śmierci a naszym. My urodziliśmy
się już w stanie podlegającym śmierci; doskonałego żywota nigdy nie zaznaliśmy.
Zawsze wiedzieliśmy, że od śmierci ochronić się nie zdołamy. Z Panem rzecz się
miała inaczej. Jego doświadczenia na duchowym poziomie, zanim jeszcze przyszedł
na świat, zawsze miały związek z życiem, z doskonałością żywota. "W Nim
był żywot" niezwiędły, ponieważ On był święty, niewinny, niepokalany i
odłączony od grzeszników; Jego życie nie pochodziło od Adama. Pan wiedział, że
w Swej doskonałości miał prawo do życia wiecznego, gdyby żył w doskonałej
zgodzie z Boskimi wymaganiami. Wiedział także, iż przez specjalne przymierze z
Bogiem, przez "przymierze zawarte przy ofierze", zgodził się oddać
Swe ziemskie prawa i pozwolić na odebranie Mu życia. Ojciec obiecał Mu wielką
nagrodę chwały, czci i nieśmiertelności przez zmartwychwstanie, lecz to
zależało od Jego zupełnego posłuszeństwa w każdym szczególe - w słowie, myśli i
uczynku. Zaistniało więc pytanie: Czy byłem w zupełności wierny Bogu, pod
każdym względem? Gdyby tak nie było, to śmierć byłaby dla Niego wiecznym pozbawieniem
istnienia, utratą nie tylko obiecanej niebieskiej nagrody, ale utratą
wszystkiego. Czyż można się więc dziwić, że trudno Mu było to znieść? Godzina
ta wydawała Mu się tak mroczną, że powiedział: "Smutna jest dusza Moja aż
do śmierci". Wiedział, że miał umrzeć; wiedział, że śmierć ta była
konieczna lecz teraz przed oczami Swego umysłu spostrzegł wizję haniebnej
egzekucji, jako bluźniercy, zbrodniarza i gwałciciela Boskiego zakonu. Czy było
możliwe, że w czymkolwiek, choćby w małym szczególe, przywłaszczył Sobie cześć
należną Ojcu? Czy w jakimkolwiek stopniu, choćby tylko w myśli, uchylił się od
zupełnego posłuszeństwa woli Ojcowskiej? Czy to ukrzyżowanie Go, jako
zbrodniarza nie oznaczało czasem utraty Boskiej łaski? Czy było konieczne
umierać taką śmiercią? Czy ten kielich hańby nie mógł być odjęty? Dlatego
modlił się w wielkim przygnębieniu; i chociaż stare manuskrypty greckie nie
podają tej wzmianki, że pocił się kroplami krwi, to uczeni lekarze twierdzą, że
wcale to nie jest wykluczone, gdy osoba znajduje się w ogromnym napięciu
umysłowym i nerwowym. Możemy jednak zauważyć z jaką piękną prostotą zakończył
Swoją modlitwę: "Ojcze Mój, jeśli mię nie może ten kielich minąć, tylko
abym go pił, niech się stanie wola Twoja".
Jak piękna i zupełna była ta wiara i
ufność, nawet wśród tak wielkiego przygnębienia! Św. Paweł mówi, że Pan był
wysłuchany w tym, o co się obawiał. Jak był wysłuchany? Boska odpowiedź
przyszła przez rękę anioła, który ukazał Mu się i usłużył Mu w tym, czego
potrzebował. "Izali wszyscy (aniołowie) nie są duchami usługującymi,
którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć
mają?" - Żyd. 1:14. Nie zostaliśmy poinformowani, jakimi słowami ta
niebiańska usługa była wyrażona wobec Jezusa w Jego przygnębieniu i smutku lecz
wiemy, że musiało to być zupełne zapewnienie o łasce, sympatii i miłości Ojca
Niebiańskiego. Pan został wysłuchany w tym, czego się obawiał. Otrzymał
zapewnienie, że był przyjemny Ojcu, że był wierny Swojemu przymierzu i że
dostąpi obiecanego zmartwychwstania.
Od tej chwili Pan był
najspokojniejszą postacią rozgrywającego się tej nocy dramatu. Oficerowie i
słudzy, członkowie Sanhedrynu, kapłani, Herod i jego wojacy, Piłat i jego
żołnierze wreszcie hałaśliwy tłum mieszkańców i pielgrzymów w Jerozolimie -
wszyscy byli podnieceni, rozstrojeni, napięci. Sam Jezus tylko był spokojny.
Było tak, ponieważ miał zapewnienie od Ojca, iż pomiędzy Nimi wszystko jest w
porządku. Tak jak to błogie zapewnienie było wzmocnieniem dla Pana, podobnie
Jego naśladowcy stwierdzają, że: "Jeśli Bóg z nami, to któż przeciwko
nam?" Jeżeli pokój Boży rządzi w naszych sercach, to mamy coś co
przekracza ludzkie wyrozumienie.
JUDASZ -
NIEWDZIĘCZNY APOSTOŁ
Na świecie pełno jest chybionych
charakterów. W wielu rzeczach wszyscy upadamy. Samolubstwo, złośliwość,
przewrotność, pycha itp. cechowały i cechują rodzaj ludzki. Czy jednak można
znaleźć coś bardziej wstrętnego niż zdrada swego najlepszego przyjaciela?
O takich charakterach jak Judasza
świat ma tylko jedną opinię. Chociaż Judasz jest szczególnym przykładem
przewrotności, to jednak wcale nie jest wyjątkiem. Podobnych mu jest wielu.
Ktokolwiek jednak jest w stanie zauważyć niegodziwość Judaszowej postawy, może
być ochroniony przed ujawnieniem podobnego charakteru, bez względu na to jak
złe jest jego własne usposobienie. Człowiek, który mógł sprzedać swego Mistrza
za trzydzieści srebrników jest słusznie potępiony przez całą ludzkość.
Przypuszczamy jednak, że nie tyle umiłowanie pieniędzy co raczej pycha odegrała
główną rolę w tej sprawie. Judasz spodziewał się, że Pan zasiądzie na ziemskiej
stolicy, a on sam zostanie przy Nim również wywyższony. Teraz Mistrz oświadczył
wyraźnie, że takiego wywyższenia nie należy się spodziewać, że dotyczy ono
przyszłego wieku i że dostąpią go tylko ci, którzy okażą się wierni aż do
śmierci. W umyśle Judasza wydało się to niemądre i nie najlepsze. Poczuł pewną
pogardę dla Tego Wielkiego Nauczyciela. Pomyślał, że to wydanie Go będzie tylko
chwilowe - że będzie dla Mistrza lekcją, aby tak nie stawiać sprawy i że zmusi
Go do użycia Swej mocy, aby sprzeciwić się tym, którzy zechcą nastawać na Jego
życie i przez to wywyższywszy Siebie, da uczniom sposobność do uczestnictwa w
obiecanym królestwie, albo, jeśli tego nie uczyni, zburzy cały projekt. Niestety!
miłość pieniędzy i władzy nadyma, i w zamęt wprowadza niektórych, którzy
upijają się ambicją. Konieczne jest więc, by naśladowcy Pana pamiętali
napomnienie: "Ktoby się wywyższał będzie poniżony; a ktoby się poniżył,
będzie wywyższony". "Uniżajcie się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was
wywyższył czasu swego" - Mat. 23:12; 1 Piotra 5:6.
Na Straży
1996/2/01, str. 29, W.T. R-4707 a – 1910 r.