<< Wstecz |
Wybrano: R-4401 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Chodźmy uczciwie jako we dnie.
"Obleczcie się w Pana Jezusa
Chrystusa". - Rzym.13:14.
Powyższy ustęp z listu do Rzymian
jest dobrą nauką odnoszącą się do wstrzemięźliwości. Pośrednio zaś, obejmuje w
sobie także naukę odnoszącą się do wszystkich myśli, słów i czynów poświęconego
Chrześcijanina. Rozpoczyna się on określeniem Boskiego prawa, wykazując
zrozumiały charakter tegoż, oraz odnosi się do wszystkich spraw życia.
"Nikomu nic winni nie bądźcie, tylko abyście się społecznie
miłowali". Tego zobowiązania względem drugich nigdy pozbywać się nie
możemy. Każdego dnia i każdej godziny, oraz we wszystkich sprawach codziennego
życia, zobowiązanie to spoczywa na nas. Inne długi i zobowiązania możemy
czasami miewać i załatwić się z nimi raz na zawsze, lecz ten dług miłości, ta
esencja Boskich przykazań, jest naszym stałym zobowiązaniem wobec Boga, wobec
Zboru, wobec naszych rodzin, wobec wszystkich ludzi a nawet nieprzyjaciół.
Czemu? Ponieważ, "kto miłuje bliźniego zakon wypełnił". Nic dziwnego
więc, że ani jeden Izraelita nie mógł wypełnić Zakonu! Nic też dziwnego, że
żaden poganin ani próbował go wypełnić!
Pismo Święte jedynie Chrześcijanom
spłodzonym z Ducha Św. poleca zachowywanie tego prawa miłości. Ci, tym samym
otrzymują pomoc Boskiej łaski w ich codziennym życiu, oraz miłosierdzie Boże w
Chrystusie na pokrycie ich wszystkich niedoskonałości, wszystkich nie
rozmyślnych uchybień. Jednakowoż spodziewanym jest od tych poświęconych, że
będą oni zachowywać to prawo. Komukolwiek nie będzie dostawać na tym, czy w
duchu, bądź intencjach serca, taki nie jest odpowiednim do Królestwa, czyli nie
znajdzie się w "Małym Stadku". Co więcej, nie będzie on nawet
zaliczony do klasy "Wielkiego Grona", ponieważ Bóg nie udzieli żywota
wiecznego nikomu, jak tylko tym, którzy w obecnym czasie dojdą do tego stanu
miłości w swym sercu, jak również i woli, czyli intencji; zaś w Tysiącleciu,
tylko ci otrzymają żywot, co osiągną doskonałą miłość istotnie.
MIŁUJ BLIŹNIEGO
JAKO SIEBIE SAMEGO.
Apostoł wylicza następnie niektóre poszczególne
przykazania, mianowicie przykazania przeciwko cudzołóstwu, zabójstwu,
kradzieży, fałszywego świadectwa i pożądliwości. Wszystkie te przykazania
przewidują upadły stan umysłu tych, którzy nie są w harmonii z Bogiem, czyli
serce samolubne. Czy nie samolubstwo powoduje do pożądania cudzych rzeczy? Czy
nie samolubstwo prowadzi do fałszywego świadectwa? Co jak nie samolubstwo i
chciwość pobudza do kradzieży? Czy nie samolubstwo, które jest hołdowaniem swym
żądzom i namiętnościom jest powodem do wszeteczeństwa i mordów? Treścią tych
jak i wszystkich innych przykazań jest Miłość, taka sama miłość dla bliźnich,
jaką mamy dla samych siebie; takie same zainteresowanie w powodzeniu i
szczęściu bliźnich, jakie mamy w swym własnym. Ktokolwiek więc dochodzi do
stanu zupełnego poświęcenia się Bogu i został spłodzony z Ducha Świętego, ma
przed sobą te wielkie zadanie - by nauczyć się miłować bliźniego jak samego
siebie.
Słusznie dodaje Apostoł,
"Miłość bliźniemu złości nie wyrządza", czyli żadnej, choćby najmniejszej
szkody. Miłość pobudza nas, by być tak bacznym na zdrowie naszego bliźniego jak
na nasze własne; tak bacznym na jego czy to reputację, czy posiadłość czy też
uczucia jak na nasze własne. Jak cudownym będzie ten świat gdy w Królestwie
miłego Syna Bożego, w wieku Tysiąclecia zostaną wszyscy doprowadzeni do
doskonałości umysłowej, moralnej i fizycznej - do pierwotnej doskonałości
ludzkiej natury, na wyobrażenie i podobieństwo miłości Bożej - po wytraceniu
tych, co nie zechcą współdziałać i czynić sprawiedliwości.
CZAS, BY SIĘ
OBUDZIĆ.
Musimy mieć na uwadze, że Apostoł w
tym liście odzywa się do Chrześcijan, w których nowe życie zostało
zapoczątkowane. Jego wyrażenia zawierają w sobie to, o czym wiemy, że się to
często trafia, mianowicie pierwsze doświadczenia Chrześcijanina po odwróceniu
się od grzechu ku sprawiedliwości od nieświadomości i przesądów, do wiary i
umiejętności, od stanu, w którym się było oddalonym od Boga, do stanu
członkostwa w rodzinie Bożej, że po niejakim czasie, przychodzi pewnego rodzaju
zaniedbywanie się, duchowe drzemanie. Duch tego świata przychodzi i zagraża
przemożeniem i osłabieniem Nowego Stworzenia. Wzniosłe prawdy poczynają tracić
swoją świeżość, piękność i smak. Rodzi się pożądanie czegoś nowego, co też
chętnie dostarczane jest przez onego nieprzyjaciela, pod pozorem lepszego
światła lub w mniejszym lub większym stopniu pozwalania sobie na rzeczy
ziemskie.
Siła nowego życia słabnie i
następuje duchowy letarg. Radość otrzymana z poznania, iż grzechy zostały nam
przebaczone i że zostaliśmy przyjęci do rodziny Bożej jak również wyrozumienie
konieczności uczenia się w szkole Chrystusowej, bywa stosunkowo zapominaną.
Niektórzy z takich wołają od czasu do czasu: "Gdzież się podziała ta
błogość, jakiej doświadczałem gdym najpierw poznał Pana? Gdzie się podział on
orzeźwiający duszę pogląd na Jezusa i Jego Słowo?". Takie wołanie obejmuje
w sobie przebudzanie się, do jakiego właśnie zachęcić chce Apostoł mówiąc:
"A to czyńcie, wiedząc czas, iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili
albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc
przeminęła a dzień się przybliżył; odrzućmyż tedy uczynki ciemności a obleczmy
się w zbroję światłości". W słowach powyższych objęta jest podwójna myśl:
1) My, którzy przyjęliśmy Chrystusa
powinniśmy czuwać. Każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok powinien zastać nas
więcej czynnymi, więcej gorliwymi i oceniającymi nasz przywilej, którym
zostaliśmy zaszczyceni. Nasze zbawienie, nasza "przemiana" w
zmartwychwstaniu zbliża się niechybnie z każdym dniem.
2) Z jakiegokolwiek punktu
zapatrywania obserwujemy tę sprawę musimy przyznać, że noc grzechu w znacznej
mierze już przeszła. Logicznym zdaje się być wniosek, że poranek nowego dnia
się zbliżył. Cztery tysiące lat już przeszły a piąty tysiąc był w biegu w
czasie, gdy Apostoł pisał te słowa. Obecnie żyjemy w czasie, kiedy wszystkie
sześć tysiącletnie dni należą już do przeszłości a siódmy, obiecane
Tysiąclecie, chronologicznie już się rozpoczęło.
Tak z ostatniego jak i z pierwszego
punktu zapatrywania, przyjmując jeden lub drugi argument właściwą jest dla nas
rzeczą odrzucić uczynki ciemności i wszystko, co skłania się do grzechu i
błędu, a przyoblec się w zbroję światłości i przygotować się do obowiązków
nowego dnia, którego ranne promienie już poczynają świecić.
Napomnienie apostoła jest tak
odpowiednim teraz jak było wówczas i siłę tegoż zalecamy wszystkim. Mniemaniem
naszym jest, że ludowi Swemu w obecnym czasie zesłał Pan napomnienie w formie
Ślubu któregośmy swego czasu zalecili, aby przez to pomóc do przebudzenia.
Pewien drogi brat tak się do nas wyraził: "Mówiłem już bratu jak bezbożnym
było moje życie zanim poznałem prawdę. Gdy przyjąłem prawdę i poświęciłem się w
zupełności Panu, doświadczyłem błogosławieństwa wielkiej radości i pokoju.
Później utraciłem to uczucie radości w znacznej mierze. Strata ta zmartwiła
mnie znacznie. Szukałem gorliwie za tym straconym błogim uczuciem, lecz znaleźć
go nie mogłem. Lecz teraz z przyjemnością mogę powiedzieć, iż od czasu, kiedy
uczyniłem "Ślub Panu" i odnowiłem swój pierwotny ślub ofiarowania,
radość pierwotna wróciła się do mnie i w miłej społeczności z Panem odtąd
zawsze pozostaję. Staram się usilnie by i nadal pozostać w tej społeczności i
bym nie "zasmucał Ducha Świętego Bożego, którym zostałem zapieczętowany na
dzień odkupienia". Wierzymy, iż podobne doświadczenie jest udziałem wielu,
a nauki dla siebie nie potrzeba daleko szukać. Każdy wysiłek zbliżenia się
więcej do Pana i każde pokonanie przeszkód i czynienie ścieżek prostych nogami
naszymi sprowadza na pewno błogosławieństwo Boże.
"UCZCIWIE JAKO WE DNIE".
Słowo "uczciwe" tu użyte
mogłoby właściwiej być przetłumaczone na przyzwoicie lub stosownie; myślą
Apostoła jest, aby postępować stosownie, odpowiednio do naszej wiary, naszych
nadziei i naszego oceniania Pana jako i ważności chwili tj. poranku nowego
dnia. Dla kontrastu Apostoł wymienia niektóre rzeczy jako należące do nocy, a
więc niestosowne dla nas, nie tylko w znaczeniu pełnej ich brzydoty, ale nawet
w ogładzonej lub małej mierze. Nie żyjcie w biesiadach i pijaństwach. Z
pewnością, iż nie byłoby właściwym, dla którego ze świętych na jakiejś
biesiadzie lub uczcie upić się literalnie, lecz jest innego rodzaju ucztowanie
i upajanie się. Na przykład: ktoś może się upoić zbytnim zainteresowaniem się
jazdą automobilową, inny grą w piłkę, jeszcze inny różnego rodzaju zabawami
itp. Prawdziwy Chrześcijanin powinien rozeznawać wszystkie te rzeczy jako
nienależące do poranku nowego wieku, rzeczy przeciwne światłu teraźniejszej
prawdy, która objaśnia nas, iż żyjemy w zaraniu nowego wieku i pokazuje nam
chwalebną sposobność do ofiarowania obecnego naszego życia i dostąpienia chwały
w Królestwie.
Jako Chrześcijanie nie mamy chodzić
(żyć) we wszeteczeństwach (w nielegalnych stosunkach) ani w rozpustach (w
gonieniu za rozkoszami). Rzeczy te mogą stosować się do niektórych w znaczeniu
ich pełnej brzydoty a do innych w bardziej ogładzonym znaczeniu. Między
światłością a ciemnością żadnej społeczności być nie może, ponieważ te rzeczy
są sobie przeciwne. Przeto jakakolwiek społeczność z rzeczami ciemności,
grzechu, okultyzmu lub z rzeczami niebędącymi w zupełnej harmonii z Bogiem jest
niegodnym, nieprawym stosunkiem, czyli społecznością. Podobnież i rozpusta
(samolubstwo) może odnosić się do ogładzonej formy samolubstwa, czyli do
służenia samemu sobie. Może to być służenie apetytowi lub zaniedbanie w
poświęcaniu ziemskich przyjemności, jakich przy ofierze naszej wyrzekliśmy się
na korzyść służenia Panu, prawdzie i braciom, oraz by czynić dobrze wszystkim,
z którymi się stykamy i na ile sposobność nam się nastręcza.
Chrześcijanin nie powinien chodzić w
poswarkach lub zazdrości. Tu również można odróżnić surową jak i ogładzoną
formę tych grzechów. Dla świata poswarki mogłyby być rozumiane jako kłócenie się
lub awantury, a zazdrość jako gorzka zawiść prowadząca do niegodziwych czynów,
do mężobójstwa istotnego lub w sercu. Lecz orzeczenia te możemy też stosować do
ogładzonych sposobów i uważać je jako napomnienie skierowane do świętych, aby
życie tych, którzy w świątobliwości chcą postępować nie było spornym, lecz, aby
naśladowali pokoju i starali się czynić i podtrzymywać pokój wszędzie - czy to
w ich domach czy w sąsiedztwie, czy też pomiędzy ludem Bożym, blisko lub
daleko. "Pokoju naśladujcie ze wszystkimi i świątobliwości, bez których
żaden nie ogląda Pana" (Żyd.12:14). Zazdrość w ogładzonej formie można
znaleźć w całej ludzkości. Często nierozpoznana przez Nowe Stworzenie zazdrość
staje się silnym czynnikiem do powodowania wiele szkody w Kościele, który jest
ciałem Chrystusowym. Zazdrość może przynieść więcej szkody nam samym i drugim
aniżeli jakakolwiek inna zła wada. Z tego powodu powinniśmy pozbywać się tych
wszystkich rzeczy.
"OBLECZCIE SIĘ W PANA JEZUSA CHRYSTUSA".
Tu wyrażona jest poważna myśl. Serca
nasze są już poświęcone Bogu. Zostaliśmy już przyjęci do Jego rodziny przez
spłodzenie z Ducha Świętego; lecz ciało nasze nie jest doskonałe i w dalszym
ciągu lubuje się w tych łachmanach starej natury, których powinniśmy się
pozbywać. Stopniowo mamy przywdziewać nową szatę Niebieską, po której wszyscy
mogliby nas poznać z powierzchowności, tak jak znają nas z naszego wyznania, iż
staramy się być dziećmi Bożymi, braćmi Chrystusowymi, "dziedzicami Bożymi
a współdziedzicami Jezusa Chrystusa Pana naszego".
Obleczenie się w Pana Jezusa nie
jest dziełem jednej chwili lub jednej godziny ani miesiąca, a nawet jednego
roku. Jest to dzieło całego życia. Lecz jeżeli nie zostanie rozpoczętym to też
nigdy dokonanym nie będzie. Prawda, że charakterystyk Chrystusa w doskonałej
mierze nigdy nie zdobędziemy. Jednak Pan będzie widział nasze wysiłki, nasz
wytrwały bój przy pozbywaniu się starej natury, pozbywaniu się uczynków ciała,
a obłóczenia się w szatę sprawiedliwości odpowiednią do naszej społeczności z
Nim - czyli w ową szatę niebieską, która wyróżnia nas od świata i poświęca Bogu
przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.
"NIE CZYŃCIE STARANIA O CIELE".
O jak ważny mamy tu punkt do
zapamiętania. Na nim w znacznej mierze zależy nasze powodzenie lub zawód w
otrzymaniu nagrody. Gdy jako nowe Stworzenia uczyniliśmy zupełne poświęcenie
Panu i wyrzekliśmy się wszystkich praw ludzkiej natury, ciało nasze nie godziło
się na taki kontrakt, lecz protestowało przeciwko takowemu. Często wyszukiwało
rzekomo dobre podstawy do argumentowania z nowym Stworzeniem, doradzając mu po
cichu, lecz uparcie, aby było umiarkowane w sprawiedliwości i samoofierze -
doradzając nam też, abyśmy nie byli bardziej krańcowymi w poświęcaniu się
aniżeli są drudzy, że nie powinniśmy przez zbytnią gorliwość ośmieszać się w
oczach drugich, bo to przyniosłoby ujmę sprawie, której służyć chcemy.
O jak chytrym, jak podstępnym i jak
zwodniczym jest ciało! Dając posłuch jego pozornie dobrym rozumowaniom, wnet
zaniechalibyśmy naszego biegu w zupełności; wnet byśmy zaprzestali naszej
ofiary, a tym samym utracili sposobność stania się członkami "Królewskiego
Kapłaństwa", i uczestniczenia w królewskiej chwale naszego Odkupiciela. Od
czasu do czasu nowe Stworzenie zrywa się i działa energicznie podejmując sposoby
samoofiary w każdym kierunku, lecz stara natura, ciało wnet po cichu głos swój
podnosi argumentując: Ty powinieneś przynajmniej sobie zastrzec tamto lub
zatrzymać owo. Nie możesz tego całkiem się pozbywać; byłoby to niesprawiedliwym
dla ciebie praktykować zaparcie samego siebie do takiego stopnia. Obowiązkiem
twoim jest mieć staranie o ciele. Paweł apostoł jednak mówi: "Nie czyńcie
starania o ciele". Ciało zwykle przeprowadza swoje zamysły i z tego powodu
zwycięskich samoofiarników będzie tylko "maluczkie stadko", podczas
gdy tych, co pójdą na wtórą śmierć lub do "Wielkiego Grona" będzie
znacznie więcej.
Pytanie, czy ja mam czynić staranie
o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości czy też nie mam tego czynić?, powinno
być rozważone przez każdego poświęconego. Na odpowiedniej decyzji wiele zależy.
Było to właśnie z tego względu, że ów "Ślub Panu" został przez nas
polecony "domownikom wiary" i okazał się on wielkim błogosławieństwem
dla wielu. Jest pomocnym właśnie w tym kierunku, aby nie czynić starania o
ciele ku wykonywaniu jakichkolwiek jego pożądliwości. Częścią tegoż ślubu jest
ścisłe baczenie na wszelkie myśli słowa i czyny. Kładzie on więc zaporę na
różne słabe strony i tym sposobem zasila nowe Stworzenie i podtrzymuje go w
jego wyższych dążeniach, oraz odpowiednio ukraca wolność starej natury i
umartwia (uśmierca) ją.
Stara natura jest niezmiernie
zwodniczą. Ona się nie przyzna, że się boi ślubu. Będzie raczej chełpić się, że
ona nie potrzebuje takiego ślubu, bo jest już umarłą. Lecz właściwa trudność
leży w tym, że stara natura z obawą pilnuje, aby nowe Stworzenie nie zamknęło i
na dobre nie zaryglowało dla niej wszelkich drzwi wolności. Ona doradza, że
nowe Stworzenie, jeżeli już nie czyni starania o ciele to przynajmniej nie
powinno podejmować tak usilnych zabiegów przeciwko ciału i jego wolności. Dajmy
raczej posłuch głosowi Pana a wypowiedziany przez Apostoła i zamknijmy
wszystkie ścieżki, którymi ciało nasze mogłoby nas podejść i zaatakować w
chwili naszej słabości i niebaczenia. Rozstawmy pikiety modlitwy i czuwania
przeciwko wszystkim myślom, słowom i czynom, które nie są w zupełnej harmonii z
Duchem naszego Pana. Tak więc przy pomocy tegoż ślubu starajmy się oblec w Pana
Jezusa Chrystusa i nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jego
pożądliwości.
Straż 1927 str. 83 - 86. W.T.
R-4401 a - 1909 r.