Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-4401 a,   z 1909 roku.
Zmień język na

Chodźmy uczciwie jako we dnie.

"Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa". - Rzym.13:14.

Powyższy ustęp z listu do Rzymian jest dobrą nauką odnoszącą się do wstrzemięźliwości. Pośrednio zaś, obejmuje w sobie także naukę odnoszącą się do wszystkich myśli, słów i czynów poświęconego Chrześcijanina. Rozpoczyna się on określeniem Boskiego prawa, wykazując zrozumiały charakter tegoż, oraz odnosi się do wszystkich spraw życia. "Nikomu nic winni nie bądźcie, tylko abyście się społecznie miłowali". Tego zobowiązania względem drugich nigdy pozbywać się nie możemy. Każdego dnia i każdej godziny, oraz we wszystkich sprawach codziennego życia, zobowiązanie to spoczywa na nas. Inne długi i zobowiązania możemy czasami miewać i załatwić się z nimi raz na zawsze, lecz ten dług miłości, ta esencja Boskich przykazań, jest naszym stałym zobowiązaniem wobec Boga, wobec Zboru, wobec naszych rodzin, wobec wszystkich ludzi a nawet nieprzyjaciół. Czemu? Ponieważ, "kto miłuje bliźniego zakon wypełnił". Nic dziwnego więc, że ani jeden Izraelita nie mógł wypełnić Zakonu! Nic też dziwnego, że żaden poganin ani próbował go wypełnić!

Pismo Święte jedynie Chrześcijanom spłodzonym z Ducha Św. poleca zachowywanie tego prawa miłości. Ci, tym samym otrzymują pomoc Boskiej łaski w ich codziennym życiu, oraz miłosierdzie Boże w Chrystusie na pokrycie ich wszystkich niedoskonałości, wszystkich nie rozmyślnych uchybień. Jednakowoż spodziewanym jest od tych poświęconych, że będą oni zachowywać to prawo. Komukolwiek nie będzie dostawać na tym, czy w duchu, bądź intencjach serca, taki nie jest odpowiednim do Królestwa, czyli nie znajdzie się w "Małym Stadku". Co więcej, nie będzie on nawet zaliczony do klasy "Wielkiego Grona", ponieważ Bóg nie udzieli żywota wiecznego nikomu, jak tylko tym, którzy w obecnym czasie dojdą do tego stanu miłości w swym sercu, jak również i woli, czyli intencji; zaś w Tysiącleciu, tylko ci otrzymają żywot, co osiągną doskonałą miłość istotnie.

MIŁUJ BLIŹNIEGO JAKO SIEBIE SAMEGO.

Apostoł wylicza następnie niektóre poszczególne przykazania, mianowicie przykazania przeciwko cudzołóstwu, zabójstwu, kradzieży, fałszywego świadectwa i pożądliwości. Wszystkie te przykazania przewidują upadły stan umysłu tych, którzy nie są w harmonii z Bogiem, czyli serce samolubne. Czy nie samolubstwo powoduje do pożądania cudzych rzeczy? Czy nie samolubstwo prowadzi do fałszywego świadectwa? Co jak nie samolubstwo i chciwość pobudza do kradzieży? Czy nie samolubstwo, które jest hołdowaniem swym żądzom i namiętnościom jest powodem do wszeteczeństwa i mordów? Treścią tych jak i wszystkich innych przykazań jest Miłość, taka sama miłość dla bliźnich, jaką mamy dla samych siebie; takie same zainteresowanie w powodzeniu i szczęściu bliźnich, jakie mamy w swym własnym. Ktokolwiek więc dochodzi do stanu zupełnego poświęcenia się Bogu i został spłodzony z Ducha Świętego, ma przed sobą te wielkie zadanie - by nauczyć się miłować bliźniego jak samego siebie.

Słusznie dodaje Apostoł, "Miłość bliźniemu złości nie wyrządza", czyli żadnej, choćby najmniejszej szkody. Miłość pobudza nas, by być tak bacznym na zdrowie naszego bliźniego jak na nasze własne; tak bacznym na jego czy to reputację, czy posiadłość czy też uczucia jak na nasze własne. Jak cudownym będzie ten świat gdy w Królestwie miłego Syna Bożego, w wieku Tysiąclecia zostaną wszyscy doprowadzeni do doskonałości umysłowej, moralnej i fizycznej - do pierwotnej doskonałości ludzkiej natury, na wyobrażenie i podobieństwo miłości Bożej - po wytraceniu tych, co nie zechcą współdziałać i czynić sprawiedliwości.

CZAS, BY SIĘ OBUDZIĆ.

Musimy mieć na uwadze, że Apostoł w tym liście odzywa się do Chrześcijan, w których nowe życie zostało zapoczątkowane. Jego wyrażenia zawierają w sobie to, o czym wiemy, że się to często trafia, mianowicie pierwsze doświadczenia Chrześcijanina po odwróceniu się od grzechu ku sprawiedliwości od nieświadomości i przesądów, do wiary i umiejętności, od stanu, w którym się było oddalonym od Boga, do stanu członkostwa w rodzinie Bożej, że po niejakim czasie, przychodzi pewnego rodzaju zaniedbywanie się, duchowe drzemanie. Duch tego świata przychodzi i zagraża przemożeniem i osłabieniem Nowego Stworzenia. Wzniosłe prawdy poczynają tracić swoją świeżość, piękność i smak. Rodzi się pożądanie czegoś nowego, co też chętnie dostarczane jest przez onego nieprzyjaciela, pod pozorem lepszego światła lub w mniejszym lub większym stopniu pozwalania sobie na rzeczy ziemskie.

Siła nowego życia słabnie i następuje duchowy letarg. Radość otrzymana z poznania, iż grzechy zostały nam przebaczone i że zostaliśmy przyjęci do rodziny Bożej jak również wyrozumienie konieczności uczenia się w szkole Chrystusowej, bywa stosunkowo zapominaną. Niektórzy z takich wołają od czasu do czasu: "Gdzież się podziała ta błogość, jakiej doświadczałem gdym najpierw poznał Pana? Gdzie się podział on orzeźwiający duszę pogląd na Jezusa i Jego Słowo?". Takie wołanie obejmuje w sobie przebudzanie się, do jakiego właśnie zachęcić chce Apostoł mówiąc: "A to czyńcie, wiedząc czas, iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc przeminęła a dzień się przybliżył; odrzućmyż tedy uczynki ciemności a obleczmy się w zbroję światłości". W słowach powyższych objęta jest podwójna myśl:

1) My, którzy przyjęliśmy Chrystusa powinniśmy czuwać. Każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok powinien zastać nas więcej czynnymi, więcej gorliwymi i oceniającymi nasz przywilej, którym zostaliśmy zaszczyceni. Nasze zbawienie, nasza "przemiana" w zmartwychwstaniu zbliża się niechybnie z każdym dniem.

2) Z jakiegokolwiek punktu zapatrywania obserwujemy tę sprawę musimy przyznać, że noc grzechu w znacznej mierze już przeszła. Logicznym zdaje się być wniosek, że poranek nowego dnia się zbliżył. Cztery tysiące lat już przeszły a piąty tysiąc był w biegu w czasie, gdy Apostoł pisał te słowa. Obecnie żyjemy w czasie, kiedy wszystkie sześć tysiącletnie dni należą już do przeszłości a siódmy, obiecane Tysiąclecie, chronologicznie już się rozpoczęło.

Tak z ostatniego jak i z pierwszego punktu zapatrywania, przyjmując jeden lub drugi argument właściwą jest dla nas rzeczą odrzucić uczynki ciemności i wszystko, co skłania się do grzechu i błędu, a przyoblec się w zbroję światłości i przygotować się do obowiązków nowego dnia, którego ranne promienie już poczynają świecić.

Napomnienie apostoła jest tak odpowiednim teraz jak było wówczas i siłę tegoż zalecamy wszystkim. Mniemaniem naszym jest, że ludowi Swemu w obecnym czasie zesłał Pan napomnienie w formie Ślubu któregośmy swego czasu zalecili, aby przez to pomóc do przebudzenia. Pewien drogi brat tak się do nas wyraził: "Mówiłem już bratu jak bezbożnym było moje życie zanim poznałem prawdę. Gdy przyjąłem prawdę i poświęciłem się w zupełności Panu, doświadczyłem błogosławieństwa wielkiej radości i pokoju. Później utraciłem to uczucie radości w znacznej mierze. Strata ta zmartwiła mnie znacznie. Szukałem gorliwie za tym straconym błogim uczuciem, lecz znaleźć go nie mogłem. Lecz teraz z przyjemnością mogę powiedzieć, iż od czasu, kiedy uczyniłem "Ślub Panu" i odnowiłem swój pierwotny ślub ofiarowania, radość pierwotna wróciła się do mnie i w miłej społeczności z Panem odtąd zawsze pozostaję. Staram się usilnie by i nadal pozostać w tej społeczności i bym nie "zasmucał Ducha Świętego Bożego, którym zostałem zapieczętowany na dzień odkupienia". Wierzymy, iż podobne doświadczenie jest udziałem wielu, a nauki dla siebie nie potrzeba daleko szukać. Każdy wysiłek zbliżenia się więcej do Pana i każde pokonanie przeszkód i czynienie ścieżek prostych nogami naszymi sprowadza na pewno błogosławieństwo Boże.

"UCZCIWIE JAKO WE DNIE".

Słowo "uczciwe" tu użyte mogłoby właściwiej być przetłumaczone na przyzwoicie lub stosownie; myślą Apostoła jest, aby postępować stosownie, odpowiednio do naszej wiary, naszych nadziei i naszego oceniania Pana jako i ważności chwili tj. poranku nowego dnia. Dla kontrastu Apostoł wymienia niektóre rzeczy jako należące do nocy, a więc niestosowne dla nas, nie tylko w znaczeniu pełnej ich brzydoty, ale nawet w ogładzonej lub małej mierze. Nie żyjcie w biesiadach i pijaństwach. Z pewnością, iż nie byłoby właściwym, dla którego ze świętych na jakiejś biesiadzie lub uczcie upić się literalnie, lecz jest innego rodzaju ucztowanie i upajanie się. Na przykład: ktoś może się upoić zbytnim zainteresowaniem się jazdą automobilową, inny grą w piłkę, jeszcze inny różnego rodzaju zabawami itp. Prawdziwy Chrześcijanin powinien rozeznawać wszystkie te rzeczy jako nienależące do poranku nowego wieku, rzeczy przeciwne światłu teraźniejszej prawdy, która objaśnia nas, iż żyjemy w zaraniu nowego wieku i pokazuje nam chwalebną sposobność do ofiarowania obecnego naszego życia i dostąpienia chwały w Królestwie.

Jako Chrześcijanie nie mamy chodzić (żyć) we wszeteczeństwach (w nielegalnych stosunkach) ani w rozpustach (w gonieniu za rozkoszami). Rzeczy te mogą stosować się do niektórych w znaczeniu ich pełnej brzydoty a do innych w bardziej ogładzonym znaczeniu. Między światłością a ciemnością żadnej społeczności być nie może, ponieważ te rzeczy są sobie przeciwne. Przeto jakakolwiek społeczność z rzeczami ciemności, grzechu, okultyzmu lub z rzeczami niebędącymi w zupełnej harmonii z Bogiem jest niegodnym, nieprawym stosunkiem, czyli społecznością. Podobnież i rozpusta (samolubstwo) może odnosić się do ogładzonej formy samolubstwa, czyli do służenia samemu sobie. Może to być służenie apetytowi lub zaniedbanie w poświęcaniu ziemskich przyjemności, jakich przy ofierze naszej wyrzekliśmy się na korzyść służenia Panu, prawdzie i braciom, oraz by czynić dobrze wszystkim, z którymi się stykamy i na ile sposobność nam się nastręcza.

Chrześcijanin nie powinien chodzić w poswarkach lub zazdrości. Tu również można odróżnić surową jak i ogładzoną formę tych grzechów. Dla świata poswarki mogłyby być rozumiane jako kłócenie się lub awantury, a zazdrość jako gorzka zawiść prowadząca do niegodziwych czynów, do mężobójstwa istotnego lub w sercu. Lecz orzeczenia te możemy też stosować do ogładzonych sposobów i uważać je jako napomnienie skierowane do świętych, aby życie tych, którzy w świątobliwości chcą postępować nie było spornym, lecz, aby naśladowali pokoju i starali się czynić i podtrzymywać pokój wszędzie - czy to w ich domach czy w sąsiedztwie, czy też pomiędzy ludem Bożym, blisko lub daleko. "Pokoju naśladujcie ze wszystkimi i świątobliwości, bez których żaden nie ogląda Pana" (Żyd.12:14). Zazdrość w ogładzonej formie można znaleźć w całej ludzkości. Często nierozpoznana przez Nowe Stworzenie zazdrość staje się silnym czynnikiem do powodowania wiele szkody w Kościele, który jest ciałem Chrystusowym. Zazdrość może przynieść więcej szkody nam samym i drugim aniżeli jakakolwiek inna zła wada. Z tego powodu powinniśmy pozbywać się tych wszystkich rzeczy.

"OBLECZCIE SIĘ W PANA JEZUSA CHRYSTUSA".

Tu wyrażona jest poważna myśl. Serca nasze są już poświęcone Bogu. Zostaliśmy już przyjęci do Jego rodziny przez spłodzenie z Ducha Świętego; lecz ciało nasze nie jest doskonałe i w dalszym ciągu lubuje się w tych łachmanach starej natury, których powinniśmy się pozbywać. Stopniowo mamy przywdziewać nową szatę Niebieską, po której wszyscy mogliby nas poznać z powierzchowności, tak jak znają nas z naszego wyznania, iż staramy się być dziećmi Bożymi, braćmi Chrystusowymi, "dziedzicami Bożymi a współdziedzicami Jezusa Chrystusa Pana naszego".

Obleczenie się w Pana Jezusa nie jest dziełem jednej chwili lub jednej godziny ani miesiąca, a nawet jednego roku. Jest to dzieło całego życia. Lecz jeżeli nie zostanie rozpoczętym to też nigdy dokonanym nie będzie. Prawda, że charakterystyk Chrystusa w doskonałej mierze nigdy nie zdobędziemy. Jednak Pan będzie widział nasze wysiłki, nasz wytrwały bój przy pozbywaniu się starej natury, pozbywaniu się uczynków ciała, a obłóczenia się w szatę sprawiedliwości odpowiednią do naszej społeczności z Nim - czyli w ową szatę niebieską, która wyróżnia nas od świata i poświęca Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.

"NIE CZYŃCIE STARANIA O CIELE".

O jak ważny mamy tu punkt do zapamiętania. Na nim w znacznej mierze zależy nasze powodzenie lub zawód w otrzymaniu nagrody. Gdy jako nowe Stworzenia uczyniliśmy zupełne poświęcenie Panu i wyrzekliśmy się wszystkich praw ludzkiej natury, ciało nasze nie godziło się na taki kontrakt, lecz protestowało przeciwko takowemu. Często wyszukiwało rzekomo dobre podstawy do argumentowania z nowym Stworzeniem, doradzając mu po cichu, lecz uparcie, aby było umiarkowane w sprawiedliwości i samoofierze - doradzając nam też, abyśmy nie byli bardziej krańcowymi w poświęcaniu się aniżeli są drudzy, że nie powinniśmy przez zbytnią gorliwość ośmieszać się w oczach drugich, bo to przyniosłoby ujmę sprawie, której służyć chcemy.

O jak chytrym, jak podstępnym i jak zwodniczym jest ciało! Dając posłuch jego pozornie dobrym rozumowaniom, wnet zaniechalibyśmy naszego biegu w zupełności; wnet byśmy zaprzestali naszej ofiary, a tym samym utracili sposobność stania się członkami "Królewskiego Kapłaństwa", i uczestniczenia w królewskiej chwale naszego Odkupiciela. Od czasu do czasu nowe Stworzenie zrywa się i działa energicznie podejmując sposoby samoofiary w każdym kierunku, lecz stara natura, ciało wnet po cichu głos swój podnosi argumentując: Ty powinieneś przynajmniej sobie zastrzec tamto lub zatrzymać owo. Nie możesz tego całkiem się pozbywać; byłoby to niesprawiedliwym dla ciebie praktykować zaparcie samego siebie do takiego stopnia. Obowiązkiem twoim jest mieć staranie o ciele. Paweł apostoł jednak mówi: "Nie czyńcie starania o ciele". Ciało zwykle przeprowadza swoje zamysły i z tego powodu zwycięskich samoofiarników będzie tylko "maluczkie stadko", podczas gdy tych, co pójdą na wtórą śmierć lub do "Wielkiego Grona" będzie znacznie więcej.

Pytanie, czy ja mam czynić staranie o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości czy też nie mam tego czynić?, powinno być rozważone przez każdego poświęconego. Na odpowiedniej decyzji wiele zależy. Było to właśnie z tego względu, że ów "Ślub Panu" został przez nas polecony "domownikom wiary" i okazał się on wielkim błogosławieństwem dla wielu. Jest pomocnym właśnie w tym kierunku, aby nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jakichkolwiek jego pożądliwości. Częścią tegoż ślubu jest ścisłe baczenie na wszelkie myśli słowa i czyny. Kładzie on więc zaporę na różne słabe strony i tym sposobem zasila nowe Stworzenie i podtrzymuje go w jego wyższych dążeniach, oraz odpowiednio ukraca wolność starej natury i umartwia (uśmierca) ją.

Stara natura jest niezmiernie zwodniczą. Ona się nie przyzna, że się boi ślubu. Będzie raczej chełpić się, że ona nie potrzebuje takiego ślubu, bo jest już umarłą. Lecz właściwa trudność leży w tym, że stara natura z obawą pilnuje, aby nowe Stworzenie nie zamknęło i na dobre nie zaryglowało dla niej wszelkich drzwi wolności. Ona doradza, że nowe Stworzenie, jeżeli już nie czyni starania o ciele to przynajmniej nie powinno podejmować tak usilnych zabiegów przeciwko ciału i jego wolności. Dajmy raczej posłuch głosowi Pana a wypowiedziany przez Apostoła i zamknijmy wszystkie ścieżki, którymi ciało nasze mogłoby nas podejść i zaatakować w chwili naszej słabości i niebaczenia. Rozstawmy pikiety modlitwy i czuwania przeciwko wszystkim myślom, słowom i czynom, które nie są w zupełnej harmonii z Duchem naszego Pana. Tak więc przy pomocy tegoż ślubu starajmy się oblec w Pana Jezusa Chrystusa i nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości.

Straż 1927 str. 83 - 86.   W.T. R-4401 a - 1909 r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016