<< Wstecz |
Wybrano: R-4153 b, z 1908 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Trzymanie się mocno u mety
Nie ulega
wątpliwości, że w Boskim szkoleniu dochodzi się do mety, czyli do stanu, gdzie
można by zdać egzamin i wejść do kościoła w chwale. Gdy najprzód
poświęciliśmy się, czyli poddaliśmy naszą wolę Panu, potrzebnym było, aby to
poświęcenie było zupełnym podporządkowaniem naszej woli pod wolę Bożą; lecz
wola nasza nie była naonczas przy mecie czyli probierzu doskonałej miłości. l
gdybyśmy mieli wyobrażać sobie, że doświadczenia nasze zostałyby od razu
zakończone śmiercią zaraz po naszym poświęceniu, to nie moglibyśmy myśleć o
sobie jako o nadających się do królestwa, ponieważ nagroda obiecana jest nie
poświęcającym się ale "temu kto zwycięży." To też nawet w wypadku
naszego Pana, jako naszego poprzednika, potrzebnym było, aby cierpiał i przez
to dowiódł Swej godności wejścia do chwały. Mówiąc inaczej: Jak dziecko me jest
sposobne do złożenia egzaminu w dniu swego wstąpienia do szkoły, tak i my nie
możemy nadawać się do egzaminu w chwili naszego wstąpienia do szkoły
Chrystusowej.
Szybkość
nauczenia się potrzebnej lekcji zależy od naszego temperamentu i gorliwości.
Jest widocznym, że niektórzy czynią więcej postępu w jednym roku aniżeli drudzy
w dwudziestu latach, a wielu jest takich, którzy nigdy egzaminu nie złożą -
nigdy nie osiągną mety, czyli ideału wymaganego przez Boga, to jest ideału
doskonalej miłości. Nasz elementarz, czyli Słowo Boże, informuje nas, że "miłość
jest wypełnieniem zakonu." (Rzym. 13:1); że końcem, czyli celem
przykazania jest miłość, z czystego serca, z sumienia dobrego i z wiary
nieobłudnej. (1 Tym. l:5.) "Ile tedy nas doskonałych (stojących przy mecie
doskonałej miłości) toż rozumiejmy." - Filip. 3:15-17.
Tych,
którzy w taki sposób "nauczyli się Chrystusa," On uczy:
1.
doskonałej miłości ku Bogu, która by pobudzała ich do czynienia wszystkiego w
służbie Jego
2.doskonałej
miłości dla braci, która by pobudzała ich do złożenia choćby życia w służeniu
im;
3.doskonałej
miłości dla świata, a nawet dla nieprzyjaciół, która by pobudzała ich do
czynienia dobrze tym, co nienawidzą ich i mówią różne zło przeciwko nim,
fałszywie.
Niestety,
nie możemy przypuszczać, że wielu z poświęconych osiągło tego ideału, czyli tej
mety; stąd musimy wnosić, że mało złożyło egzamin jako "sposobni do
królestwa;" a zatem że ci niesposobni do egzaminu będą "Wielkim
Gronem," w porównaniu z Małym Stadkiem zwycięzców, którzy do tej mety
dochodzą. Tu jednak dobrze jest zauważyć, że ta "meta", ten ideał
doskonałej miłości, nie jest w ciele, ale w umyśle, w sercu. Jak to i Apostoł
powiedział: "Nie czynię rzeczy, które chce." Zmazy naszego ciała
niekiedy chwilowo potykają nas do niemiłych słów lub uczynków, które, gdy odpokutowane,
nie będą nam przypisane, ani nie odsuną nas od owej mety i od Pańskiego
uznania, jakie ta meta przedstawia.
"ABY NIKT NIE WZIĄŁ KORONY
TWOJEJ"
"Trzymaj
co masz, aby nikt nie wziął korony twojej." (Obj. 3:11.) Tekst ten zdaje
się logicznie stosować do tych, co doszli do mety, czyli ideału doskonałej
miłości, a nie do takich, co dopiero podjęli wstępny krok poświęcenia i
zaciągnięcia się do szkoły Chrystusowej. Słowa "trzymaj co masz"
zawierają w sobie mysi o poprzednich zabiegach i o zdobyczy, a także iż zdobycz
ta ma coś do czynienia z prawem do korony i że pozycja osiągnięta musi być
zachowana, jeżeli korona ma być ostatecznie zdobyta. Wyraźną jest też myśl, że
to utrzymanie się w osiągniętej pozycji, będzie kosztem mozolnej walki.
To może się
zdawać nową i trochę dziwną mysią tym, co błędnie mniemali, że poświęcenie jest
wszystkim co potrzeba, albo że osiągnięcie mety doskonałej miłości jest końcem
boju. Faktem zaś jest, że najcięższe boje, próby i pokusy atakują tych co
znajdują się u tej mety i to jest zgodnym z obietnicą Pańską, że nie będziemy
kuszeni ponad możność naszej wytrzymałości. Stojący u mety powinni być w stanie
znosić najwięcej, przeto też będą doświadczani najsurowiej. Zauważmy
napomnienie stosowane do takich: "Stójcie tedy, czuwajcie i bądźcie
mężnymi." "Już nie niemowlątkami w Chrystusie" ani
"dziećmi," ale próbowani będą jako dorośli mężowie, silni w Panu i
uzbrojeni w zupełną zbroję Bożą. Zauważmy jeszcze raz słowa: "Wszystko
wykonawszy, stójcie." Słowa te nie mogą być zastosowane do takich co
dopiero weszli do szkoły Chrystusowej i rozpoczęli swój bieg, one stosują się
najlepiej do tych, co dobiegli do mety, czyli osiągnęli ideał doskonałej
miłości. Ci co "wykonali wszystko," osiągnęli metę charakteru i
"przyoblekli zupełną zbroję", są napominani i przestrzegani, aby
"trzymali mocno," aby "stali nieporuszeni" i aby
"bojowali dobry bój."
Te
fundamentalne zasady były prawdziwe i stosowały się do poświęconych Pańskich w
całym wieku ewangelicznym i z tego powodu droga ta była tak wąska i mało ją
znajdowało i nią postępowało - wszystkich razem zaledwie "małe
stadko." Lecz ostrzeżenia te stosują się obecnie więcej aniżeli kiedykolwiek
przedtem i prawdopodobnie do większej liczby wiernych Pańskich; ponieważ
znajdujemy się przy końcu wieku ewangelicznego, w okresie żniwa, gdzie
dojrzewanie i zbieranie pszenicy jest najwięcej dokonywane. Z tego powodu Pismo
zdaje się wyszczególniać nasz czas w łączności z tymi ostrzeżeniami. Na przykład
czytamy: "Przetoż weźmijcie zupełną zbroję Bożą abyście mogli dać odpór w
dzień zły, a wszystko wykonawszy ostać się." - Ef. 6:13.
Logicznym
wnioskiem jest, że w kilku latach będących tuż przed nami, przyjdą najcięższe
doświadczenia i najsubtelniejsze próby naszej miłości:
1. Ku Bogu,
jak ona wyraża się w naszym zamiłowaniu do Jego prawdy i do uwielbienia Jego
imienia;
2. naszej
miłości dla braci w Panu i
3. naszej
miłości dla nieprzyjaciół.
A
kiedykolwiek "bracia" (od których coś lepszego można się było
spodziewać) stają się naszymi nieprzyjaciółmi, próba miłości staje się tym
sroższą. Wobec tego wszystkiego, "jakimiż mamy być w świętych obcowaniach
i pobożnościach?" Rozumiejąc powagę tej sytuacji, jak ostrożnymi być
powinniśmy. Jak oglądnie powinniśmy rozsądzać wszelkie nasze czyny, słowa i
myśli! A myśli nasze potrzebują szczególniejszego baczenia, ponieważ według
myśli i intencyj serca sądzeni bywamy, a słowa i czyny wypływają z tych właśnie
serdecznych myśli i intencyj.
Jak często
ambicja chowa swoje zawistne zamiary pod płaszczem obowiązku! Jak wiele stosów
"Świętej Inkwizycji" podpalonych było pochodnią obowiązku! Niechaj
więc każdy ma się na baczności. Samych siebie lub drugich możemy zwodzić, lecz
nie Boga; jako czytamy: "Nie błądźcie, Bóg się nieda z Siebie
naśmiewać." Nie ten, co mieni się być sprawiedliwym, jest takim, ale
"Kto czyni sprawiedliwość, sprawiedliwym jest." Którego czyny i słowa
są miłe, łagodne, dobrotliwe i wyrozumiałe w warunkach trudnych, ten daje
dowody, że spłodzonym jest z Boga miłości i że rozwinął w sobie znaczną miarę
podobieństwa Chrystusowego.
Zauważmy
miłość naszego Pana wobec Jego nieprzyjaciół i Jego cierpliwość wobec tych co
szydzili: "Zstąp z krzyża, a uwierzymy Ci!" Zauważmy, jak gdy Mu
złorzeczono, nie odzłorzeczył! Zauważmy jak łagodne było Jego zganienie
obłudnego Judasza, a jeszcze łagodniejsze Piotra za jego zaparcie się Pana z
przysięgą! Zaiste miłość naszego Fana była gotowa przykryć mnóstwo grzechów.
Nie bądźmy
łatwo obraźliwymi ani nieubłaganymi. Powodowani duchem wspaniałomyślności i
przebaczenia, powiedzmy wraz z Apostołem: "Nic mnie nie poruszy" - od
mego stanowiska doskonałej miłości; ona będzie wzrastać, zakorzeniać się i
pogłębiać w miarę jak jest doświadczana. Strzeżmy się również zazdrości, gdy
widzimy, że ktoś inny dostępuje pewnych zaszczytów, przywilejów lub
błogosławieństw. Bądźmy raczej napełnieni duchem miłości do takiego stopnia, że
będziemy radować się z wszystkimi radującymi się w Panu, a smucić się z
wszystkimi utrapionymi. Odczuwać choćby tylko pewnego rodzaju chłód, na widok
powodzenia brata, albo brak interesowania się jego dobrem, jest znakiem
poważnego niebezpieczeństwa - że odsuwamy się od mety. To powinno zatrwożyć nas
i pobudzić do nowej energii i gorliwości.
Straż1/1947, Straż
2/1972 W.T. R-4153 b – 1908 r.